|
|
|||||||||||||
|
Ostatnie 10 torrentów
Ostatnie 10 komentarzy
Discord
Kategoria:
Muzyka
Ilość torrentów:
23,484
Opis
...( Info )...
Title: Death By Fire and Ice Artist: Belligerator Year: 2025 Genre: Heavy Metal Country: USA Duration: 00:49:35 Format/Codec: MP3 Audio Bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 01. Impending Doom (02:27) 02. Metal Gear (05:22) 03. The Armorist (04:15) 04. Death By Fire and Ice (04:37) 05. Keelhaul (05:41) 06. Lycanthrope (04:25) 07. Spell of the Baphomet (03:58) 08. Ambuscade (01:49) 09. Blood Soaked Tomahawk (03:54) 10. You'll Pay (03:02) 11. Custer's Last Stand (09:59)
Seedów: 6
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-30 09:40:57
Rozmiar: 114.57 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Tuomittujen näyttämö Artist: Kamara Year: 2025 Genre: Heavy, Thrash Metal Country: Finland Duration: 00:51:54 Format/Codec: MP3 Audio Bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 01. Taipumaton (04:55) 02. Syke (04:33) 03. Kuvitelman lohtu (06:07) 04. Tuomittujen näyttämö (04:47) 05. Valhekuningas (05:10) 06. Karun maan asuttaja (05:53) 07. Tulva (07:16) 08. Armisvesi (13:10)
Seedów: 6
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-30 09:40:53
Rozmiar: 119.35 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Mind Over Matter Artist: Illusia Year: 2025 Genre: Progressive Metal Country: UK Duration: 01:04:28 Format/Codec: MP3 Audio Bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 01. Overture (08:04) 02. Solace Divine (feat. Mark Basile) (05:09) 03. Daydream (04:17) 04. Delirium (feat. Emannuel Thorsen) (08:05) 05. Anemoia (04:25) 06. Shine Through the Night (feat. Alessia Scolletti) (04:41) 07. Dream Dance (feat. Lisa Skinner) (04:58) 08. Alone (05:05) 09. Beauty in Disguise (06:31) 10. What If? (05:36) 11. Arrival (07:33)
Seedów: 6
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-30 09:40:49
Rozmiar: 148.63 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Blood Of My Blood Artist: Cold Forged Year: 2025 Genre: Heavy Metal Country: Germany Duration: 00:41:27 Format/Codec: MP3 Audio Bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 01. Intro (00:23) 02. Paralyzed By Fear (03:33) 03. Legion Of The King (04:56) 04. Blood Of My Blood (05:04) 05. My Darkness (06:37) 06. Dead Pride (04:21) 07. Slight Trace Of Death (04:53) 08. Hit In My Dream (05:33) 09. Parasitic Thought (06:03)
Seedów: 18
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-30 09:40:46
Rozmiar: 95.46 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Old Soul Artist: Pillory Year: 2025 Genre: Thrash, Death Metal Country: Canada Duration: 00:37:25 Format/Codec: MP3 Audio Bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 01. The Angst of Existence (05:02) 02. Abhorred Apprehension (03:36) 03. Curse of Eternal Sickness (04:58) 04. Wasting (03:27) 05. Sculptor of Cadavers (04:10) 06. The Passing (03:59) 07. Specimen of Egotism (02:50) 08. To Know Is to Suffer (03:40) 09. Exhaustive Incarnation (05:39)
Seedów: 16
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-30 09:40:43
Rozmiar: 86.76 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Endless Black Horizon Artist: PNUK Year: 2025 Genre: Thrash Metal, Crossover Country: Spain Duration: 00:50:46 Format/Codec: MP3 Audio Bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 01. Burnt Offering (01:44) 02. Neighbor (05:39) 03. Empty Heads (06:12) 04. Forgotten Ones (04:25) 05. Bless The Criminal (04:24) 06. Beaten (04:55) 07. The Witch (05:03) 08. Thousand Yard Stare (04:30) 09. Five Bullets (01:21) 10. Upstart (03:48) 11. Crematory (08:41)
Seedów: 15
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-30 09:40:40
Rozmiar: 116.92 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist...............: Alice Phoebe Lou Album................: Oblivion Genre................: Alternativa e indie Year.................: 2025 Codec................: Reference libFLAC 1.5 ...( Opis )... Szósta studyjna płyta południowoafrykańskiej piosenkarki i autorki tekstów indie, Alice Phoebe Lou, wydana 24 października 2025 roku przez Nettwerk Music Group. ...( TrackList )... 001. Alice Phoebe Lou - Sailor 002. Alice Phoebe Lou - Pretender 003. Alice Phoebe Lou - Mind Reader 004. Alice Phoebe Lou - Sparkle 005. Alice Phoebe Lou - The Surface 006. Alice Phoebe Lou - Oblivion 007. Alice Phoebe Lou - You and I 008. Alice Phoebe Lou - Old Shadows 009. Alice Phoebe Lou - Darling 010. Alice Phoebe Lou - Skyline 011. Alice Phoebe Lou - With or Without
Seedów: 111
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-30 09:38:57
Rozmiar: 398.26 MB
Peerów: 4
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist...............: Bianca D'aponte Album................: Ensemble Per Bianca D'aponte Genre................: Pop Year.................: 2025 Codec................: Reference libFLAC 1.5 ...( TrackList )... 001. Bianca D'aponte - Anima Scalza 002. Bianca D'aponte - Benvenuto Anche A Te 003. Bianca D'aponte - Cantico Dei Matti 004. Bianca D'aponte - Canto Di Fine Inverno 005. Bianca D'aponte - Clessidra (Bianca D'aponte) 006. Bianca D'aponte - Come Dorothy 007. Bianca D'aponte - Mary 008. Bianca D'aponte - Ninna Nanna In Re 009. Bianca D'aponte - Respira Piano 010. Bianca D'aponte - Straniero
Seedów: 54
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-30 09:38:50
Rozmiar: 380.40 MB
Peerów: 1
Dodał: Uploader
Opis
..::INFO::..
--------------------------------------------------------------------- ZZ Top - The Very Baddest - (2 CD) --------------------------------------------------------------------- Artist...............: ZZ Top Album................: The Very Baddest Genre................: Blues Rock Source...............: CD Year.................: 2014 Ripper...............: EAC (Secure mode) & Lite-On iHAS124 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) Version..............: reference libFLAC 1.5.0 20250211 Quality..............: Lossless, (avg. compression: 66 %) Channels.............: Stereo / 44100 HZ / 16 Bit Tags.................: VorbisComment Information..........: Warner Bros. Records Included.............: NFO, M3U, CUE Covers...............: Front Back CD --------------------------------------------------------------------- Tracklisting - CD 1 --------------------------------------------------------------------- 1. ZZ Top - Gimme All Your Lovin' [03:31] 2. ZZ Top - Sharp Dressed Man [02:59] 3. ZZ Top - La Grange [03:52] 4. ZZ Top - Tush [02:16] 5. ZZ Top - (Somebody Else Been) Shaking Your Tree [02:35] 6. ZZ Top - Francine [03:33] 7. ZZ Top - Beer Drinkers & Hell Raisers [03:25] 8. ZZ Top - It's Only Love [04:23] 9. ZZ Top - Arrested For Driving While Blind [03:06] 10. ZZ Top - I Thank You [03:01] 11. ZZ Top - Cheap Sunglasses [02:40] 12. ZZ Top - Tube Snake Boogie [03:05] 13. ZZ Top - Pearl Necklace [04:06] 14. ZZ Top - Just Got Paid [04:27] 15. ZZ Top - Waitin' For The Bus [02:52] 16. ZZ Top - Jesus Just Left Chicago [03:30] 17. ZZ Top - Heard It On The X [02:26] 18. ZZ Top - I'm Bad, I'm Nationwide [04:52] 19. ZZ Top - Dust My Broom [03:08] 20. ZZ Top - Velcro Fly [02:54] 21. ZZ Top - Party On The Patio [02:48] Playing Time.........: 01:09:40 Total Size...........: 464,67 MB --------------------------------------------------------------------- Tracklisting - CD 2 --------------------------------------------------------------------- 1. ZZ Top - Viva Las Vegas [04:02] 2. ZZ Top - Pincushion [04:33] 3. ZZ Top - Legs [03:36] 4. ZZ Top - Got Me Under Pressure [04:02] 5. ZZ Top - Sleeping Bag [04:06] 6. ZZ Top - Rough Boy [03:50] 7. ZZ Top - Doubleback [03:56] 8. ZZ Top - My Head's In Mississippi [04:25] 9. ZZ Top - Give It Up [03:32] 10. ZZ Top - Just Got Back From Baby's [04:10] 11. ZZ Top - Blue Jean Blues [04:44] 12. ZZ Top - She's Just Killing Me [04:57] 13. ZZ Top - What's Up With That [05:20] 14. ZZ Top - Rhythmeen [03:53] 15. ZZ Top - Loaded [03:48] 16. ZZ Top - Fearless Boogie [04:01] 17. ZZ Top - Mescalero [03:49] 18. ZZ Top - Que Lastima [04:26] 19. ZZ Top - As Time Goes By [04:32] Playing Time.........: 01:19:50 Total Size...........: 579,98 MB
Seedów: 263
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-30 02:02:31
Rozmiar: 1.10 GB
Peerów: 111
Dodał: rajkad
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Trzecia odsłona serii LEGENDS OF PUNK. Z udziałem THE VARUKERS! Jeden z najtrwalszych i najbardziej ''odpornych' zespołów punkowych w stylu UK82. Dzięki swojemu rozwojowi i mieszaniu gatunków hardcore, d-beat i crust punk zdobyli globalne grono fanów, a zespół wciąż gra na scenach w Wielkiej Brytanii, Europie i poza jej granicami! ..::TRACK-LIST::.. 1. Murder 2. Systematic Slaughter 3. Die for Your Government 4. Tortured by Their Lies 5. Nothings Changed 6. Massacred Millions 7. Nowhere to Go 8. Deadly Games 9. Will They Never Learn 10. Fucked Up 11. Damned and Defiant 12. No Masters No Slaves 13. Thanks for Nothing 14. The Last War 15. Another Religion Another War 16. March of the SAS 17. All Systems Fail 18. Soldier Boy 19. Protest to Survive 20. Endless Destruction Line 21. Genocide 22. Interviews https://www.youtube.com/watch?v=oxKHCpQeuD0 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-29 19:34:03
Rozmiar: 14.26 GB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Po trzyletniej przerwie przenaczonej na solowe harce (no może tak nie do końca, wszak album Art Therapy ukazał się równo z Perpetual), powraca sztandarowy projekt Krzysztofa Lepiarczyka, Loonypark. I od razu wyrażę spory szacun dla autora, bo gdy tylko odpaliłem Deep Space Eight natychmiast usłyszałem charakterystyczne dźwięki dla tego projektu, jakże jednak inne w swoim wyrazie od dwóch, zresztą także sobie odmiennych, solowych albumów Lepiarczyka. Jednym słowem Loonypark ma swój styl wypracowany na czterech wydanych do tej pory płytach i to najlepsza rzecz jaka może się przydarzyć artyście. Na Deep Space Eight słuchamy zatem ośmiu premierowych kompozycji, które możemy wpasować w szeroko rozumiany neoprogresywny rock z ciepłymi klawiszowymi tłami, nienachalną gitarą, żeńskim wokalem i ogólnym nastrojem niespieszności i melancholii. To jednak bardzo powierzchowna uwaga, bo gdy wejdziemy w szczegóły, nowe wydawnictwo Loonypark przynosi pewne zmiany. Pierwszą z nich jest szata graficzna, którą po raz pierwszy nie zdobi praca Leszka Kostuja, lecz dzieło Rafała Barnasia, też bardzo intrygujące. Po krótkiej rozmowie z Lepiarczykiem, jaką odbyłem niedawno, zauważyłem jak dużą wagę przywiązuje on do tego elementu swojej nowej płyty. Drugą zmianą jest nowa wokalistka, Magda Grodecka (znana już z albumu Art Therapy), która zastąpiła śpiewającą do tej pory na wszystkich wydawnictwach Sabinę Godulę-Zając. I tu ciekawostka, mimo tej roszady, wszystkie teksty na płytę napisała właśnie była wokalistka Loonypark. A skoro o nich mowa. Zwykle smutne i zamyślone, dobrze wpasowują się się swoją poetyką w muzykę, Trzy kwadranse muzyki przynoszą osiem, głównie 5 – 6 minutowych kompozycji, utrzymanych w dosyć jednorodnej rytmice, są jednak i rzeczy szybsze. Jak pędzący do przodu Time Lines, delikatnie mroczny, w pewnych momentach wokalnych nawet nieznacznie gotycki. Fragmentami żywy jest też We Are Alone? ze skradającym się gitarowym riffem. Absolutnie przebojowy, z piękną, pogodną figurą pianina, wydaje się Little Girl. Ciekawą elektroniką zwieńczony jest Believe, jednak najwięcej inności przynosi kończący całość, najdłuższy w zestawie, prawie siedmiominutowy Odyssey. Jego transowy początek, gdyby odrzucić z niego gitarowe solo, brzmi jak... koncertowe Depeche Mode z żywymi bębnami. Ostatnia część utworu to z kolei marszowy rytm, nad którym dominują ostre szarpnięcia gitar. To chyba najciekawszy utwór na płycie i dobre jej zwieńczenie. Polecam jednak cały album, tym bardziej że brzmi on ciepło, przestronnie i selektywnie. Mariusz Danielak Nie wiem, co wydarzyło się między albumem „Perpetual” (2016) i „Deep Space Eight” (2019), ale w składzie Loonypark nastąpiła poważna zmiana, ponieważ wokalistka Sabina Godula-Zając nie jest już bezpośrednio zaangażowana w zespole (chociaż napisała teksty do wszystkich piosenek) i została zastąpiona przez Magdę Grodecką. Magda ma zupełnie inne podejście, a także wyższy głos oraz lżejszy styl wokalny. Oznacza to, że jej śpiew jest teraz bardziej wyeksponowany, a sama muzyka stanowi tło pod jej wyrazistą ekspresję. I chociaż Magda jest świetną piosenkarką, zastanawiam się, co Loonypark stara się tutaj osiągnąć, ponieważ ogólnie muzyka wydaje się teraz o wiele bardziej uproszczona, niż się spodziewałem po tym zespole, biorąc pod uwagę, że jest to już jego piąta płyta i moim zdaniem powinien on iść do przodu, a nie uporczywie wracać do tego, co wypracował już wcześniej. Jak zawsze fortepian Krzysztofa Lepiarczyka ma w brzmieniu Loonypark do odegrania ważną rolę, ale chciałbym, aby też gitarzysta Piotr Grodecki mógł nieco bardziej rozwinąć skrzydła. Album „Deep Space Eight” dowodzi, że zespół zwraca się raczej w stronę melodyjnego rocka, mocno inspirowanego AOR, tylko od czasu do czasu nawiązując do pogrockowych klimatów. Moim zdaniem album cierpi z tego powodu. I chociaż wokale są porywające i bardzo mi się podobają (wierzę, że w przyszłości usłyszymy o Magdzie więcej w tej czy innej formule), są jednak chwile na tym albumie, kiedy po prostu się nudzę. Zespół Loonypark musi poważnie przemyśleć dokąd chce zmierzać ze swoją muzyką. O ile „Unbroken Spirit” był naprawdę świetnym albumem, już „Perpetual” nie był tak dobry, a z kolei „Deep Space Eight” wydaje się od niego jeszcze słabszy, pora więc na odpowiednie decyzje i wykonanie jakiegoś odważnego kroku. Tylko czy to zrobią? Artur Chachlowski Okładkę nowej studyjnej płyty, krakowskiej formacji Loonypark zdobi jak zwykle, wyjątkowa oprawa graficzna, tym razem autorstwa Rafała Barnasia. Swoim klimatem różni się nieco, od poprzednich prac, sztandarowego grafika zespołu – Leszka Kostuja. Czy znalazło to również przełożenie w samej muzyce? Tym bardziej, że to nie jedyne novum w zespole. Najistotniejsza jest chyba zmiana personalna. Miejsce za mikrofonem Sabiny Goduli- Zając, przejęła teraz Magda Grodecka. Za teksty odpowiedzialna jest jednak nadal była wokalistka zespołu. Zmiana za mikrofonem nie wpłynęła jednak w jakiś wyrazisty sposób, na muzyczną aurę nowego materiału. To nadal bardzo klimatyczny prog rock, może nawet bardziej klimatyczny, niż na poprzednich płytach. Prym nadal wiodą tutaj przestrzenne, klawiszowe tła Krzysztofa Lepiarczyka i przyjemne gitarowe solówki Piotra Grodeckiego. Album rozpoczyna dostojne „We Don’t Wanna Die”, z fajnymi gitarowymi solówkami, których nie brakuje praktycznie w żadnej z kompozycji. Wiele muzycznego ciepła przynosi chociażby kolejna kompozycja „ The Space Between Us”. Trochę trasowości zawiera w sobie „Time Lines”. „Believe”, urzeka swoim onirycznym klimatem. Odrobinę przebojowości przynosi bardziej figlarne „Little Girl”. „Are We Alone?”, to z kolei najbardziej energiczny fragment. Kontrastuje z nim, delikatniejszy „Afraid of Tomorrow”. Wieńczący płytę „Oddysey”, ma natomiast na wstępie coś z ducha new romantic. W końcówce natomiast, dzięki gitarom, poczuć można ciepłą, wręcz śródziemnomorską, południową aurę. Czas urlopowych wojaży dopiero się zacznie. Niebanalna, aczkolwiek bardzo przyjemna, ożywcza porcja muzyki Loonypark, wydana oczywiście pod egidą krakowskiego LYNXA, powinna skutecznie umilić takowe chwile, wszystkim sympatykom rodzimych, progresywnych brzmień. Marek Toma ..::TRACK-LIST::.. 1. We Don't Wanna Die 5:27 2. The Space Beetwen Us 4:39 3. Time Lines 5:09 4. Believe 5:18 5. Little Girl 5:24 6. Are We Alone? 4:45 7. Afraid Of Tomorow 6:09 8. Odyssey 6:57 ..::OBSADA::.. Vocals - Magda Grodecka Guitar – Piotr Grodecki Keyboards, Music By, Engineer [Sound], Producer [Produced By] - Krzysztof Lepiarczyk Bass - Piotr Lipka Drums - Grzegorz Fieber Lyrics By - Sabina Godula-Zając https://www.youtube.com/watch?v=z531xUE-9EA SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-29 17:52:25
Rozmiar: 101.17 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Po trzyletniej przerwie przenaczonej na solowe harce (no może tak nie do końca, wszak album Art Therapy ukazał się równo z Perpetual), powraca sztandarowy projekt Krzysztofa Lepiarczyka, Loonypark. I od razu wyrażę spory szacun dla autora, bo gdy tylko odpaliłem Deep Space Eight natychmiast usłyszałem charakterystyczne dźwięki dla tego projektu, jakże jednak inne w swoim wyrazie od dwóch, zresztą także sobie odmiennych, solowych albumów Lepiarczyka. Jednym słowem Loonypark ma swój styl wypracowany na czterech wydanych do tej pory płytach i to najlepsza rzecz jaka może się przydarzyć artyście. Na Deep Space Eight słuchamy zatem ośmiu premierowych kompozycji, które możemy wpasować w szeroko rozumiany neoprogresywny rock z ciepłymi klawiszowymi tłami, nienachalną gitarą, żeńskim wokalem i ogólnym nastrojem niespieszności i melancholii. To jednak bardzo powierzchowna uwaga, bo gdy wejdziemy w szczegóły, nowe wydawnictwo Loonypark przynosi pewne zmiany. Pierwszą z nich jest szata graficzna, którą po raz pierwszy nie zdobi praca Leszka Kostuja, lecz dzieło Rafała Barnasia, też bardzo intrygujące. Po krótkiej rozmowie z Lepiarczykiem, jaką odbyłem niedawno, zauważyłem jak dużą wagę przywiązuje on do tego elementu swojej nowej płyty. Drugą zmianą jest nowa wokalistka, Magda Grodecka (znana już z albumu Art Therapy), która zastąpiła śpiewającą do tej pory na wszystkich wydawnictwach Sabinę Godulę-Zając. I tu ciekawostka, mimo tej roszady, wszystkie teksty na płytę napisała właśnie była wokalistka Loonypark. A skoro o nich mowa. Zwykle smutne i zamyślone, dobrze wpasowują się się swoją poetyką w muzykę, Trzy kwadranse muzyki przynoszą osiem, głównie 5 – 6 minutowych kompozycji, utrzymanych w dosyć jednorodnej rytmice, są jednak i rzeczy szybsze. Jak pędzący do przodu Time Lines, delikatnie mroczny, w pewnych momentach wokalnych nawet nieznacznie gotycki. Fragmentami żywy jest też We Are Alone? ze skradającym się gitarowym riffem. Absolutnie przebojowy, z piękną, pogodną figurą pianina, wydaje się Little Girl. Ciekawą elektroniką zwieńczony jest Believe, jednak najwięcej inności przynosi kończący całość, najdłuższy w zestawie, prawie siedmiominutowy Odyssey. Jego transowy początek, gdyby odrzucić z niego gitarowe solo, brzmi jak... koncertowe Depeche Mode z żywymi bębnami. Ostatnia część utworu to z kolei marszowy rytm, nad którym dominują ostre szarpnięcia gitar. To chyba najciekawszy utwór na płycie i dobre jej zwieńczenie. Polecam jednak cały album, tym bardziej że brzmi on ciepło, przestronnie i selektywnie. Mariusz Danielak Nie wiem, co wydarzyło się między albumem „Perpetual” (2016) i „Deep Space Eight” (2019), ale w składzie Loonypark nastąpiła poważna zmiana, ponieważ wokalistka Sabina Godula-Zając nie jest już bezpośrednio zaangażowana w zespole (chociaż napisała teksty do wszystkich piosenek) i została zastąpiona przez Magdę Grodecką. Magda ma zupełnie inne podejście, a także wyższy głos oraz lżejszy styl wokalny. Oznacza to, że jej śpiew jest teraz bardziej wyeksponowany, a sama muzyka stanowi tło pod jej wyrazistą ekspresję. I chociaż Magda jest świetną piosenkarką, zastanawiam się, co Loonypark stara się tutaj osiągnąć, ponieważ ogólnie muzyka wydaje się teraz o wiele bardziej uproszczona, niż się spodziewałem po tym zespole, biorąc pod uwagę, że jest to już jego piąta płyta i moim zdaniem powinien on iść do przodu, a nie uporczywie wracać do tego, co wypracował już wcześniej. Jak zawsze fortepian Krzysztofa Lepiarczyka ma w brzmieniu Loonypark do odegrania ważną rolę, ale chciałbym, aby też gitarzysta Piotr Grodecki mógł nieco bardziej rozwinąć skrzydła. Album „Deep Space Eight” dowodzi, że zespół zwraca się raczej w stronę melodyjnego rocka, mocno inspirowanego AOR, tylko od czasu do czasu nawiązując do pogrockowych klimatów. Moim zdaniem album cierpi z tego powodu. I chociaż wokale są porywające i bardzo mi się podobają (wierzę, że w przyszłości usłyszymy o Magdzie więcej w tej czy innej formule), są jednak chwile na tym albumie, kiedy po prostu się nudzę. Zespół Loonypark musi poważnie przemyśleć dokąd chce zmierzać ze swoją muzyką. O ile „Unbroken Spirit” był naprawdę świetnym albumem, już „Perpetual” nie był tak dobry, a z kolei „Deep Space Eight” wydaje się od niego jeszcze słabszy, pora więc na odpowiednie decyzje i wykonanie jakiegoś odważnego kroku. Tylko czy to zrobią? Artur Chachlowski Okładkę nowej studyjnej płyty, krakowskiej formacji Loonypark zdobi jak zwykle, wyjątkowa oprawa graficzna, tym razem autorstwa Rafała Barnasia. Swoim klimatem różni się nieco, od poprzednich prac, sztandarowego grafika zespołu – Leszka Kostuja. Czy znalazło to również przełożenie w samej muzyce? Tym bardziej, że to nie jedyne novum w zespole. Najistotniejsza jest chyba zmiana personalna. Miejsce za mikrofonem Sabiny Goduli- Zając, przejęła teraz Magda Grodecka. Za teksty odpowiedzialna jest jednak nadal była wokalistka zespołu. Zmiana za mikrofonem nie wpłynęła jednak w jakiś wyrazisty sposób, na muzyczną aurę nowego materiału. To nadal bardzo klimatyczny prog rock, może nawet bardziej klimatyczny, niż na poprzednich płytach. Prym nadal wiodą tutaj przestrzenne, klawiszowe tła Krzysztofa Lepiarczyka i przyjemne gitarowe solówki Piotra Grodeckiego. Album rozpoczyna dostojne „We Don’t Wanna Die”, z fajnymi gitarowymi solówkami, których nie brakuje praktycznie w żadnej z kompozycji. Wiele muzycznego ciepła przynosi chociażby kolejna kompozycja „ The Space Between Us”. Trochę trasowości zawiera w sobie „Time Lines”. „Believe”, urzeka swoim onirycznym klimatem. Odrobinę przebojowości przynosi bardziej figlarne „Little Girl”. „Are We Alone?”, to z kolei najbardziej energiczny fragment. Kontrastuje z nim, delikatniejszy „Afraid of Tomorrow”. Wieńczący płytę „Oddysey”, ma natomiast na wstępie coś z ducha new romantic. W końcówce natomiast, dzięki gitarom, poczuć można ciepłą, wręcz śródziemnomorską, południową aurę. Czas urlopowych wojaży dopiero się zacznie. Niebanalna, aczkolwiek bardzo przyjemna, ożywcza porcja muzyki Loonypark, wydana oczywiście pod egidą krakowskiego LYNXA, powinna skutecznie umilić takowe chwile, wszystkim sympatykom rodzimych, progresywnych brzmień. Marek Toma ..::TRACK-LIST::.. 1. We Don't Wanna Die 5:27 2. The Space Beetwen Us 4:39 3. Time Lines 5:09 4. Believe 5:18 5. Little Girl 5:24 6. Are We Alone? 4:45 7. Afraid Of Tomorow 6:09 8. Odyssey 6:57 ..::OBSADA::.. Vocals - Magda Grodecka Guitar – Piotr Grodecki Keyboards, Music By, Engineer [Sound], Producer [Produced By] - Krzysztof Lepiarczyk Bass - Piotr Lipka Drums - Grzegorz Fieber Lyrics By - Sabina Godula-Zając https://www.youtube.com/watch?v=z531xUE-9EA SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-29 17:48:37
Rozmiar: 304.55 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. "Wirus międzynarodowy” to 12 nowych kompozycji zasłużonego bandu i namacalny dowód jego ciągłej aktywności oraz twórczej konsekwencji. Jak zwykle Kolaboranci proponują fanom nieszablonowe teksty lidera zespołu Przemysław Thiele wsparte potencjałem doskonałych muzyków, którzy w swoich poczynaniach już dawno przekroczyli granicę prostego punk rocka, z którym Kolaboranci niegdyś byli utożsamiani. Ostatnie albumy Kolaborantów to muzyczna podróż do świata w którym punk rock stanowi jedynie daleki punkt wyjścia a finał wypada w miejscu gdzie hardcore, post punk i alternatywny rock łączą się we wspólnym nurcie. Kolaboranci już dano odeszli od twórczości lekkiej dla ucha ale nigdy nie zrezygnowali z takiej, której głównym elementem ma być energia, perfekcja i czytelny przekaz. Ciągle stawiają na to, że gust fanów ewoluuje w raz ze zmianami jakie przynosi muzyka zespołu. Nowy album zawiera w sobie wszystkie wspomniane elementy i nie powinien zawieść tych, którym dokonania szczecińskiego zespołu z ostatnich lat przypadły do gustu. .... Kolaborantów cenię za teksty, dobrze napisane, ładnie zaśpiewane i zawsze o czymś ważnym, tym razem również trzymają wysoki poziom. Sporo tu komentarzy do obecnej sytuacji w Polsce. Muzycznie też jest całkiem smacznie, a bywają momenty, że granie Szczecinian bardzo kojarzy mi się z Dezerterem. No i chyba nie ma co się temu dziwić. ..::TRACK-LIST::.. 1. Głupota 2:48 2. Polemika 2:35 3. Gdzie Jesteś Ty 3:04 4. Polak 4:31 5. Propaganda 1:43 6. Patos I Banał 4:20 7. Ludzie W Złości 4:41 8. Dno? 3:55 9. Jutro Takie Czasy 3:23 10. Program Młodzieżowy 4:06 11. Bez Obrazy? 4:04 12. Telewizja 4:22 ..::OBSADA::.. Voice, Electronics - Przemysław Thiele Bass - Michał Podciechowski Guitar, Backing Vocals - Tomasz Samselski Percussion, Backing Vocals - Piotr Kacprzyk Guest Trumpet - Porek Simon https://www.youtube.com/watch?v=v27LhhE3smI SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-29 17:19:26
Rozmiar: 101.90 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
..::INFO::..
--------------------------------------------------------------------- Roxette - Simply The Best --------------------------------------------------------------------- Artist...............: Roxette Album................: Simply The Best Genre................: Rock Source...............: CD Year.................: 1997 Ripper...............: EAC (Secure mode) & Lite-On iHAS124 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) Version..............: reference libFLAC 1.5.0 20250211 Quality..............: Lossless, (avg. compression: 73 %) Channels.............: Stereo / 44100 HZ / 16 Bit Tags.................: VorbisComment Information..........: KJF Unofficial Release Included.............: NFO, M3U, CUE Covers...............: Front Back CD --------------------------------------------------------------------- Tracklisting --------------------------------------------------------------------- 1. Roxette - The Look [03:58] 2. Roxette - Sleeping Single [04:39] 3. Roxette - How Do You Do [03:11] 4. Roxette - Joyride [04:00] 5. Roxette - She Doesn't Live Here Anymore [04:05] 6. Roxette - I Don't Want To Get Hurt [04:16] 7. Roxette - Dangerous [03:47] 8. Roxette - Hot Blooded [03:19] 9. Roxette - Dance Away [03:26] 10. Roxette - The Big L. [04:28] 11. Roxette - Dressed For Success [04:12] 12. Roxette - June Afternoon [04:11] 13. Roxette - You Don't Understand Me [04:27] 14. Roxette - Shadow Of A Doubt [04:14] 15. Roxette - It Must Have Been Love [04:19] 16. Roxette - Soul Deep [03:33] 17. Roxette - Listen To Your Heart [05:14] 18. Roxette - Sleeping In My Car [03:34] Playing Time.........: 01:13:02 Total Size...........: 540,76 MB
Seedów: 44
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-29 17:17:21
Rozmiar: 541.59 MB
Peerów: 18
Dodał: rajkad
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. "Wirus międzynarodowy” to 12 nowych kompozycji zasłużonego bandu i namacalny dowód jego ciągłej aktywności oraz twórczej konsekwencji. Jak zwykle Kolaboranci proponują fanom nieszablonowe teksty lidera zespołu Przemysław Thiele wsparte potencjałem doskonałych muzyków, którzy w swoich poczynaniach już dawno przekroczyli granicę prostego punk rocka, z którym Kolaboranci niegdyś byli utożsamiani. Ostatnie albumy Kolaborantów to muzyczna podróż do świata w którym punk rock stanowi jedynie daleki punkt wyjścia a finał wypada w miejscu gdzie hardcore, post punk i alternatywny rock łączą się we wspólnym nurcie. Kolaboranci już dano odeszli od twórczości lekkiej dla ucha ale nigdy nie zrezygnowali z takiej, której głównym elementem ma być energia, perfekcja i czytelny przekaz. Ciągle stawiają na to, że gust fanów ewoluuje w raz ze zmianami jakie przynosi muzyka zespołu. Nowy album zawiera w sobie wszystkie wspomniane elementy i nie powinien zawieść tych, którym dokonania szczecińskiego zespołu z ostatnich lat przypadły do gustu. .... Kolaborantów cenię za teksty, dobrze napisane, ładnie zaśpiewane i zawsze o czymś ważnym, tym razem również trzymają wysoki poziom. Sporo tu komentarzy do obecnej sytuacji w Polsce. Muzycznie też jest całkiem smacznie, a bywają momenty, że granie Szczecinian bardzo kojarzy mi się z Dezerterem. No i chyba nie ma co się temu dziwić. ..::TRACK-LIST::.. 1. Głupota 2:48 2. Polemika 2:35 3. Gdzie Jesteś Ty 3:04 4. Polak 4:31 5. Propaganda 1:43 6. Patos I Banał 4:20 7. Ludzie W Złości 4:41 8. Dno? 3:55 9. Jutro Takie Czasy 3:23 10. Program Młodzieżowy 4:06 11. Bez Obrazy? 4:04 12. Telewizja 4:22 ..::OBSADA::.. Voice, Electronics - Przemysław Thiele Bass - Michał Podciechowski Guitar, Backing Vocals - Tomasz Samselski Percussion, Backing Vocals - Piotr Kacprzyk Guest Trumpet - Porek Simon https://www.youtube.com/watch?v=v27LhhE3smI SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-29 17:15:40
Rozmiar: 335.61 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Zabójczo brutalny atak, nieustannie mający na celu dostarczenie słuchaczowi solidnego wpierdolu!!! FA THE 2017 STUDIO OPUS OF BRUTAL & MERCILESS DEATH METAL FROM THE US MASTERS Morta Skuld formed in Milwaukee in 1990, going on to release three albums on Peaceville Records (initially via legendary sub-label Deaf Records) in the early-mid 90's, with the band’s debut - the now classic Dying Remains - seeing its release in 1993. Reuniting once more with Peaceville Records, 2017 saw the comeback album from the reinvigorated US death metal maestros, with their first full-length release since the Surface album in 1997. Wounds Deeper than Time presents Morta Skuld’s finely honed mix of power and brutality with a foot firmly planted in the old school. A pummelling union of twisted melody and crushing riffs, Wounds Deeper than Time was recorded mixed and mastered at Mercenary studios by Scott Creekmore (Putrid Pile, Broken Hope, No Zodiac, Waco Jesus, Bloodline, Lividity) & produced by the band themselves. Cover art comes courtesy of Patrick Kachellek, who created the cover for the band’s comeback EP, Serving Two Masters in 2014. Joining longstanding member and founder David Gregor (Guitar/vocals) is Scott Willecke (Guitar), AJ Lewandowski (bass) & Eric House (drums). Morta Skuld have played numerous high profile shows over the years with the likes of Obituary, Death, Deicide, Napalm Death, Fear Factory, and Cannibal Corpse. Finally coming back into the fold, Wisconsin death metallers Morta Skuld have been toiling away in the underground ever since the beginning of their career and especially once they reformed several years back for a nice reunion that’s still on-going. With a new lineup with second guitarist Scott Willecke and bassist AJ joining the fold, the groups’ first post-comeback and fourth full-length overall effort was released February 17, 2017 on Peaceville Records. Despite the long layoff, it’s quite clear the band hasn’t lost their step at all as there’s plenty of life left for the group to explore based on this one. Pumping out such classic-sounding material filled with plenty of charging mid-tempo riffing and pummeling rhythms that keeps the material tight, intense and straightforward much in the same way that they usually offered in the past, making for a slew of crunchy, highly-impressive efforts. Due to the chaotic nature of these efforts, there’s plenty to work with here once this manages to get the majority of the albums’ running time with these rhythms, so when it changes over into it’s more mid-tempo elements there’s a natural balance between the ravenous, crunchy patterns and more mid-tempo, straightforward work that still slogs through the same general intensity and savageness which is what makes for the more cohesive and engaging type of work throughout here. As this is all quite common and expected with the band, that they’re able to reproduce this type of influence and clarity in this day and age makes for quite an impactful time here as this one keeps their old-school tone intact here with a great deal of their changing tones that was quite apparent throughout their catalog. While that’s all good, there’s a decidedly more modern feel and tone in the production that sounds way too clean and processed for such an old-school vibe from the arrangements of the tracks, and that does stick out throughout here quite apparently rather than the murky old-school feel. Still, that’s the only thing really wrong here. Filled with a lot of great moments and a few minor flaws with the more modernized sound, the fact remains that there’s quite a lot of highly-enjoyable work to be found here as the guys come back into the fold with a dynamic effort that will greatly please fans of their past work or old-school death in general. slayrrr666 ..::TRACK-LIST::.. 1. Breathe In The Black 05:04 2. Hating Life 03:52 3. My Weakness 04:03 4. Against The Origin 04:08 5. In Judgment 04:46 6. Wounds Deeper Than Time 05:30 7. Scars Within 04:34 8. Devour The Chaos 04:19 9. Becoming One Flesh 06:06 ..::OBSADA::.. Scott Willecke - Guitars Dave Gregor - Guitars, Vocals Eric House - Drums AJ Lewandowski - Bass https://www.youtube.com/watch?v=tAzDEppWsxg SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-29 16:44:03
Rozmiar: 99.66 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Zabójczo brutalny atak, nieustannie mający na celu dostarczenie słuchaczowi solidnego wpierdolu!!! FA THE 2017 STUDIO OPUS OF BRUTAL & MERCILESS DEATH METAL FROM THE US MASTERS Morta Skuld formed in Milwaukee in 1990, going on to release three albums on Peaceville Records (initially via legendary sub-label Deaf Records) in the early-mid 90's, with the band’s debut - the now classic Dying Remains - seeing its release in 1993. Reuniting once more with Peaceville Records, 2017 saw the comeback album from the reinvigorated US death metal maestros, with their first full-length release since the Surface album in 1997. Wounds Deeper than Time presents Morta Skuld’s finely honed mix of power and brutality with a foot firmly planted in the old school. A pummelling union of twisted melody and crushing riffs, Wounds Deeper than Time was recorded mixed and mastered at Mercenary studios by Scott Creekmore (Putrid Pile, Broken Hope, No Zodiac, Waco Jesus, Bloodline, Lividity) & produced by the band themselves. Cover art comes courtesy of Patrick Kachellek, who created the cover for the band’s comeback EP, Serving Two Masters in 2014. Joining longstanding member and founder David Gregor (Guitar/vocals) is Scott Willecke (Guitar), AJ Lewandowski (bass) & Eric House (drums). Morta Skuld have played numerous high profile shows over the years with the likes of Obituary, Death, Deicide, Napalm Death, Fear Factory, and Cannibal Corpse. Finally coming back into the fold, Wisconsin death metallers Morta Skuld have been toiling away in the underground ever since the beginning of their career and especially once they reformed several years back for a nice reunion that’s still on-going. With a new lineup with second guitarist Scott Willecke and bassist AJ joining the fold, the groups’ first post-comeback and fourth full-length overall effort was released February 17, 2017 on Peaceville Records. Despite the long layoff, it’s quite clear the band hasn’t lost their step at all as there’s plenty of life left for the group to explore based on this one. Pumping out such classic-sounding material filled with plenty of charging mid-tempo riffing and pummeling rhythms that keeps the material tight, intense and straightforward much in the same way that they usually offered in the past, making for a slew of crunchy, highly-impressive efforts. Due to the chaotic nature of these efforts, there’s plenty to work with here once this manages to get the majority of the albums’ running time with these rhythms, so when it changes over into it’s more mid-tempo elements there’s a natural balance between the ravenous, crunchy patterns and more mid-tempo, straightforward work that still slogs through the same general intensity and savageness which is what makes for the more cohesive and engaging type of work throughout here. As this is all quite common and expected with the band, that they’re able to reproduce this type of influence and clarity in this day and age makes for quite an impactful time here as this one keeps their old-school tone intact here with a great deal of their changing tones that was quite apparent throughout their catalog. While that’s all good, there’s a decidedly more modern feel and tone in the production that sounds way too clean and processed for such an old-school vibe from the arrangements of the tracks, and that does stick out throughout here quite apparently rather than the murky old-school feel. Still, that’s the only thing really wrong here. Filled with a lot of great moments and a few minor flaws with the more modernized sound, the fact remains that there’s quite a lot of highly-enjoyable work to be found here as the guys come back into the fold with a dynamic effort that will greatly please fans of their past work or old-school death in general. slayrrr666 ..::TRACK-LIST::.. 1. Breathe In The Black 05:04 2. Hating Life 03:52 3. My Weakness 04:03 4. Against The Origin 04:08 5. In Judgment 04:46 6. Wounds Deeper Than Time 05:30 7. Scars Within 04:34 8. Devour The Chaos 04:19 9. Becoming One Flesh 06:06 ..::OBSADA::.. Scott Willecke - Guitars Dave Gregor - Guitars, Vocals Eric House - Drums AJ Lewandowski - Bass https://www.youtube.com/watch?v=tAzDEppWsxg SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-29 16:39:55
Rozmiar: 318.26 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Zespół, jak w procesie alchemicznym, coraz bardziej uszlachetnia swoją twórczość i destyluje z każdą płytą coraz bardziej wyrafinowaną muzykę i teksty. 'Sieć Indry' jest transową podróżą po nowych lądach. To znakomicie zagrana, zaśpiewana i zrealizowana płyta, która wchodzi głęboko pod skórę, a teksty Grzegorza Kaźmierczaka znów zaskakują minimalizmem i intensywnością. Piotr Bratkowski po latach napisał o zespole tak: 'koncert Variete (...) w 1985 roku, zrobił na mnie największe wrażenie z wszystkiego, co kiedykolwiek w Jarocinie usłyszałem'. Z kolei Rafał Księżyk nazwał Variete 'ulubionym zespołem polskiej inteligencji'. ..::TRACK-LIST::.. 1. Plan 4:14 2. Sycylia 4:11 3. Sygnał 4:10 4. Chleb, wino i przestrzeń 3:06 5. Waikiki 4:08 6. Księżniczka 3:57 7. Dobra droga 2:58 8. Satelity 3:38 9. Taka miłość nie jest dla mnie 2:35 Nagrania zostały zarejestrowane pomiędzy styczniem 2024 a lipcem 2025 w Studiu Strych oraz A/V Studio Nagrań w Bydgoszczy i w studiu Grzegorza Kaźmierczaka w Aioli, na Sycylii. ..::OBSADA::.. Bass Guitar - Grzegorz Korybalski Drums, Percussion - Eva Lanche Electric Guitar, Acoustic Guitar - Marek Maciejewski Lyrics By, Electronics, Lead Vocals, Producer, Mixed By - Grzegorz Kaźmierczak Tenor Saxophone, Soprano Saxophone - Alan Balcerowski https://www.youtube.com/watch?v=wiclp-SZv2E SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-29 16:00:47
Rozmiar: 76.42 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Zespół, jak w procesie alchemicznym, coraz bardziej uszlachetnia swoją twórczość i destyluje z każdą płytą coraz bardziej wyrafinowaną muzykę i teksty. 'Sieć Indry' jest transową podróżą po nowych lądach. To znakomicie zagrana, zaśpiewana i zrealizowana płyta, która wchodzi głęboko pod skórę, a teksty Grzegorza Kaźmierczaka znów zaskakują minimalizmem i intensywnością. Piotr Bratkowski po latach napisał o zespole tak: 'koncert Variete (...) w 1985 roku, zrobił na mnie największe wrażenie z wszystkiego, co kiedykolwiek w Jarocinie usłyszałem'. Z kolei Rafał Księżyk nazwał Variete 'ulubionym zespołem polskiej inteligencji'. ..::TRACK-LIST::.. 1. Plan 4:14 2. Sycylia 4:11 3. Sygnał 4:10 4. Chleb, wino i przestrzeń 3:06 5. Waikiki 4:08 6. Księżniczka 3:57 7. Dobra droga 2:58 8. Satelity 3:38 9. Taka miłość nie jest dla mnie 2:35 Nagrania zostały zarejestrowane pomiędzy styczniem 2024 a lipcem 2025 w Studiu Strych oraz A/V Studio Nagrań w Bydgoszczy i w studiu Grzegorza Kaźmierczaka w Aioli, na Sycylii. ..::OBSADA::.. Bass Guitar - Grzegorz Korybalski Drums, Percussion - Eva Lanche Electric Guitar, Acoustic Guitar - Marek Maciejewski Lyrics By, Electronics, Lead Vocals, Producer, Mixed By - Grzegorz Kaźmierczak Tenor Saxophone, Soprano Saxophone - Alan Balcerowski https://www.youtube.com/watch?v=wiclp-SZv2E SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-29 15:57:32
Rozmiar: 198.03 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
..::INFO::..
--------------------------------------------------------------------- Nazareth - The Ballad Album Vol. II --------------------------------------------------------------------- Artist...............: Nazareth Album................: The Ballad Album Vol. II Genre................: Rock Source...............: CD Year.................: 1990 Ripper...............: EAC (Secure mode) & Lite-On iHAS124 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) Version..............: reference libFLAC 1.5.0 20250211 Quality..............: Lossless, (avg. compression: 59 %) Channels.............: Stereo / 44100 HZ / 16 Bit Tags.................: VorbisComment Information..........: Phonogram Included.............: NFO, M3U, CUE Covers...............: Front Back CD --------------------------------------------------------------------- Tracklisting --------------------------------------------------------------------- 1. Nazareth - Winner on the night [04:13] 2. Nazareth - Child in the sun [04:53] 3. Nazareth - Juliet [04:10] 4. Nazareth - Guilty [03:41] 5. Nazareth - Whisky drinkin' woman [05:32] 6. Nazareth - Holiday [03:37] 7. Nazareth - Fallen angel [04:42] 8. Nazareth - Vigilante man [05:23] 9. Nazareth - Hang on to a dream [04:35] 10. Nazareth - Helpless [04:56] 11. Nazareth - Loved and lost [05:11] 12. Nazareth - Shot me down [03:25] 13. Nazareth - Place in your heart [02:59] 14. Nazareth - All the king's horses [04:26] Playing Time.........: 01:01:50 Total Size...........: 368,26 MB
Seedów: 59
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-29 11:32:44
Rozmiar: 372.75 MB
Peerów: 4
Dodał: rajkad
Opis
..::INFO::..
--------------------------------------------------------------------- Nazareth - The Ballad Album --------------------------------------------------------------------- Artist...............: Nazareth Album................: The Ballad Album Genre................: Rock Source...............: CD Year.................: 1989 Ripper...............: EAC (Secure mode) & Lite-On iHAS124 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) Version..............: reference libFLAC 1.5.0 20250211 Quality..............: Lossless, (avg. compression: 61 %) Channels.............: Stereo / 44100 HZ / 16 Bit Tags.................: VorbisComment Information..........: Vertigo Included.............: NFO, M3U, CUE Covers...............: Front Back CD --------------------------------------------------------------------- Tracklisting --------------------------------------------------------------------- 1. Nazareth - Love Hurts [03:54] 2. Nazareth - Where Are You Now [03:56] 3. Nazareth - Ruby Tuesday [03:28] 4. Nazareth - Moonlight Eyes [03:38] 5. Nazareth - Games [04:49] 6. Nazareth - Dream On [03:26] 7. Nazareth - Heart's Grown Cold [04:13] 8. Nazareth - Moondance [04:06] 9. Nazareth - Love Leads To Madness [04:03] 10. Nazareth - Sunshine [03:45] 11. Nazareth - A Veterans Song [05:33] 12. Nazareth - Love Hurts (Live) [04:20] Playing Time.........: 49:16 Total Size...........: 303,23 MB
Seedów: 70
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-29 11:29:18
Rozmiar: 338.39 MB
Peerów: 4
Dodał: rajkad
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Szybki i melodyjny z nutą 'punka', zachowujący jednocześnie fundamentalne cechy Black Metalu. Zimny jak północna zamieć... FA Raw black to nigdy nie była moja wymarzona dziedzina sztuki. Z drugiej jednak strony black ze Skandynawii (a dokładniej z Finlandii) to podstawa mojej egzystencji. Postanowiłem się więc zmierzyć z najnowszym dziełem duetu Ondfødt, którego album wyszedł nakładem znanej mi dobrze Immortal Frost Productions. Dödsrikets Kallelse to drugi pełnowymiarowy krążek kapeli i podobnie jak pierwszy, Hexkonst (wydany w 2014 roku również nakładem Immortal Frost Productions), stanowi nieco ponad półgodzinny zestaw szybkich dwu lub trzyminutowych szotów. I pod tym względem etykietka raw black należy się Ondfødtowi bezsprzecznie. Inaczej jest jednak, gdy zaczniemy przyglądać się z bliska poszczególnym numerom. Po pierwsze, pomimo oczywistej surowości w dźwiękach i klasyki w konstrukcjach poszczególnych utworów, nie mamy tu do czynienia z tą bezmyślną nawalanką, surową i brudną, która charakteryzuje surowe blackowe kompozycje. Na Dödsrikets Kallelse każdy z dziewięciu utworów ma klarowną linię melodyczną, poukładane riffy i spójne aranże. Do tego mamy klimatyczne wstawki i wprowadzenia w niektóre kawałki (przedostatni Dödens Dröm to coś na kształt ballady, która zaczyna się długim akustycznym wstępem i kończy równie klimatycznie), co czyni płytę po prostu świetną i różnorodną. Jeśli napomknąłem już o momentach spokojnych i lirycznych, to muszę jeszcze wspomnieć o tym, co na Dödsrikets Kallelse przeważa. A są to oczywiście szybkie partie perkusyjne, liczne blasty i pasaże, a także umiarkowanie prędkie partie gitarowe. To zresztą dzięki gitarom album zyskuje swój niepowtarzalny klimat i ciekawe w odbiorze sekwencje riffów. Wokal jest klasyczny w barwie i w dodatku nie wybija się jakoś w znaczący sposób przed partie instrumentalne. Z tłumu wyróżnia się oczywiście utwór ostatni, cover również blackowego fińskiego Hämysa. Niestety przez swoją umiarkowanie skomplikowaną konstrukcję i nieco przerysowany wokal (nie mówiąc już o chórkach w drugiej części kawałka) przypadł mi on do gustu najmniej. Najnowsza płyta Ondfødt to kawał dobrej muzyki – różnorodnego, ciekawego, klasycznego black metalu, który chyba nie może się nie spodobać. Co prawda Immortal Frost Productions jak zwykle podkreśla ilość egzemplarzy tego wydawnictwa (1000 sztuk w tym przypadku), to nie musicie się spieszyć, starczy dla wszystkich. Niemniej ja uważam, że ten krążek trzeba mieć. Maciek Masta Occasionally, there is something to be said for an album that 'just gets it right', regardless of any lack of innovation, subtlety or nuance that one might often associate with the top shelf recordings which define and shape their genres. For 2019, Finland's Ondfødt has crafted one such effort which succeeds entirely on its sheer power and production, a record that, played at high volumes, seems like it's just gotten everything right that it wanted to, and is thus a pleasure to listen to. One of those rarities I can sit through a number of times, not really pick out any spectacular riffs or highly catchy melodies, and still come away from thinking I've just had my soul crushed in a memorable fashion. Not a sound on Dödsrikets kallelse sounds like it belongs in a post-1996 black metal universe, and yet it's one of the better albums in this style I've heard in the last couple months. Now, I don't wish to infer that, by their adherence to very traditional riffing, that this album lacks for dynamics, because it shifts pretty evenly between mid-tempo, late 80s Bathory bravado, faster breaks and a few atmospheric flourishes with acoustic guitars or sublime melodic passages that give this whole affair a very complete, rounded polish. The parallels to other Scandinavian masters such as Darkthrone and Immortal exist, to the point that Ondfødt at no point even flirts with originality, but when you hear the bold, bruising rhythms they're churning out, you're easily swept away to the aesthetic imagery that categorizes such black metal: cruel hearts and cold wastes. This isn't an album with a lot of evil note progressions, or one that uses the smokescreen of rawness to masque its lack of competence and devotion...Dödsrikets kallelse sounds enormous, whether its battering you with a wall of chords that sound like weaponized glaciers rolling around on tank treads, or picking up the pace for a blasted windswept melody. Drummer/vocalist hammers away like a winter battalion chopping wood for its campfires, while his huge rasp hovers just above the rhythm guitars, raving over the musical blizard with just the right depth and sustain. It's the sort of album where, even when you know where the guitar line is going the first time, you want to take the journey anyways. They help break up the steadier riffing with some thunderous breaks, where the chords are reduced to just bludgeons over the beats, reminiscent of fellow Finns like Barathrum, Ajattara or Horna, so in summary they seem to channel influences from all over Northern Europe. The aforementioned atmospheric parts, like the ritualistic intro to "Den sista färden" or the glistening, sad acoustics that permeate instrumental "Dödens dröm", are perfectly placed pauses in the action that help amplify the emotional resonance of the whole disc. It's one that rewards you for sitting through the beginning, middle, and end, even if the latter is a cover of another obscure Finnish act known as Hämys using a cluster of gang vocal rasps. At around 35 minutes, this album never even comes close to wearing out it welcome, there isn't a riff on it which lasts longer than it needs to and the shorter duration is a good fit to the simplicity and straightforwardness. Just a great sophomore effort, and a fine fit for this time of year. autothrall ..::TRACK-LIST::.. 1. Intro 01:14 2. Den Sanna 03:47 3. Fri Från Slaveri 03:06 4. Tidin e Komi 03:12 5. No ere jo Satan (feat. Mathias 'Vreth' Lillmåns-vocal) 02:22 6. Nerdreji i Mörkri 02:54 7. Den Sista Färden 01:24 8. Födömd i Evihejt 04:33 9. Midnatt 05:08 10. Dödens Dröm 04:36 11. Kun Minä Kuolen (Hämys Cover) 03:17 ..::OBSADA::.. Guitar - Juuso Englund Guitar, Photography - Philip Kerbs Recorded By, Mixed By, Mastered By, Producer, Engineer, Lyrics By, Songwriter, Vocals, Drums, Bass - Owe Inborr Vocals - Mathias Lillmåns (tracks: 5) https://www.youtube.com/watch?v=c_hLHPNr2xY SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-28 18:05:32
Rozmiar: 85.96 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Szybki i melodyjny z nutą 'punka', zachowujący jednocześnie fundamentalne cechy Black Metalu. Zimny jak północna zamieć... FA Raw black to nigdy nie była moja wymarzona dziedzina sztuki. Z drugiej jednak strony black ze Skandynawii (a dokładniej z Finlandii) to podstawa mojej egzystencji. Postanowiłem się więc zmierzyć z najnowszym dziełem duetu Ondfødt, którego album wyszedł nakładem znanej mi dobrze Immortal Frost Productions. Dödsrikets Kallelse to drugi pełnowymiarowy krążek kapeli i podobnie jak pierwszy, Hexkonst (wydany w 2014 roku również nakładem Immortal Frost Productions), stanowi nieco ponad półgodzinny zestaw szybkich dwu lub trzyminutowych szotów. I pod tym względem etykietka raw black należy się Ondfødtowi bezsprzecznie. Inaczej jest jednak, gdy zaczniemy przyglądać się z bliska poszczególnym numerom. Po pierwsze, pomimo oczywistej surowości w dźwiękach i klasyki w konstrukcjach poszczególnych utworów, nie mamy tu do czynienia z tą bezmyślną nawalanką, surową i brudną, która charakteryzuje surowe blackowe kompozycje. Na Dödsrikets Kallelse każdy z dziewięciu utworów ma klarowną linię melodyczną, poukładane riffy i spójne aranże. Do tego mamy klimatyczne wstawki i wprowadzenia w niektóre kawałki (przedostatni Dödens Dröm to coś na kształt ballady, która zaczyna się długim akustycznym wstępem i kończy równie klimatycznie), co czyni płytę po prostu świetną i różnorodną. Jeśli napomknąłem już o momentach spokojnych i lirycznych, to muszę jeszcze wspomnieć o tym, co na Dödsrikets Kallelse przeważa. A są to oczywiście szybkie partie perkusyjne, liczne blasty i pasaże, a także umiarkowanie prędkie partie gitarowe. To zresztą dzięki gitarom album zyskuje swój niepowtarzalny klimat i ciekawe w odbiorze sekwencje riffów. Wokal jest klasyczny w barwie i w dodatku nie wybija się jakoś w znaczący sposób przed partie instrumentalne. Z tłumu wyróżnia się oczywiście utwór ostatni, cover również blackowego fińskiego Hämysa. Niestety przez swoją umiarkowanie skomplikowaną konstrukcję i nieco przerysowany wokal (nie mówiąc już o chórkach w drugiej części kawałka) przypadł mi on do gustu najmniej. Najnowsza płyta Ondfødt to kawał dobrej muzyki – różnorodnego, ciekawego, klasycznego black metalu, który chyba nie może się nie spodobać. Co prawda Immortal Frost Productions jak zwykle podkreśla ilość egzemplarzy tego wydawnictwa (1000 sztuk w tym przypadku), to nie musicie się spieszyć, starczy dla wszystkich. Niemniej ja uważam, że ten krążek trzeba mieć. Maciek Masta Occasionally, there is something to be said for an album that 'just gets it right', regardless of any lack of innovation, subtlety or nuance that one might often associate with the top shelf recordings which define and shape their genres. For 2019, Finland's Ondfødt has crafted one such effort which succeeds entirely on its sheer power and production, a record that, played at high volumes, seems like it's just gotten everything right that it wanted to, and is thus a pleasure to listen to. One of those rarities I can sit through a number of times, not really pick out any spectacular riffs or highly catchy melodies, and still come away from thinking I've just had my soul crushed in a memorable fashion. Not a sound on Dödsrikets kallelse sounds like it belongs in a post-1996 black metal universe, and yet it's one of the better albums in this style I've heard in the last couple months. Now, I don't wish to infer that, by their adherence to very traditional riffing, that this album lacks for dynamics, because it shifts pretty evenly between mid-tempo, late 80s Bathory bravado, faster breaks and a few atmospheric flourishes with acoustic guitars or sublime melodic passages that give this whole affair a very complete, rounded polish. The parallels to other Scandinavian masters such as Darkthrone and Immortal exist, to the point that Ondfødt at no point even flirts with originality, but when you hear the bold, bruising rhythms they're churning out, you're easily swept away to the aesthetic imagery that categorizes such black metal: cruel hearts and cold wastes. This isn't an album with a lot of evil note progressions, or one that uses the smokescreen of rawness to masque its lack of competence and devotion...Dödsrikets kallelse sounds enormous, whether its battering you with a wall of chords that sound like weaponized glaciers rolling around on tank treads, or picking up the pace for a blasted windswept melody. Drummer/vocalist hammers away like a winter battalion chopping wood for its campfires, while his huge rasp hovers just above the rhythm guitars, raving over the musical blizard with just the right depth and sustain. It's the sort of album where, even when you know where the guitar line is going the first time, you want to take the journey anyways. They help break up the steadier riffing with some thunderous breaks, where the chords are reduced to just bludgeons over the beats, reminiscent of fellow Finns like Barathrum, Ajattara or Horna, so in summary they seem to channel influences from all over Northern Europe. The aforementioned atmospheric parts, like the ritualistic intro to "Den sista färden" or the glistening, sad acoustics that permeate instrumental "Dödens dröm", are perfectly placed pauses in the action that help amplify the emotional resonance of the whole disc. It's one that rewards you for sitting through the beginning, middle, and end, even if the latter is a cover of another obscure Finnish act known as Hämys using a cluster of gang vocal rasps. At around 35 minutes, this album never even comes close to wearing out it welcome, there isn't a riff on it which lasts longer than it needs to and the shorter duration is a good fit to the simplicity and straightforwardness. Just a great sophomore effort, and a fine fit for this time of year. autothrall ..::TRACK-LIST::.. 1. Intro 01:14 2. Den Sanna 03:47 3. Fri Från Slaveri 03:06 4. Tidin e Komi 03:12 5. No ere jo Satan (feat. Mathias 'Vreth' Lillmåns-vocal) 02:22 6. Nerdreji i Mörkri 02:54 7. Den Sista Färden 01:24 8. Födömd i Evihejt 04:33 9. Midnatt 05:08 10. Dödens Dröm 04:36 11. Kun Minä Kuolen (Hämys Cover) 03:17 ..::OBSADA::.. Guitar - Juuso Englund Guitar, Photography - Philip Kerbs Recorded By, Mixed By, Mastered By, Producer, Engineer, Lyrics By, Songwriter, Vocals, Drums, Bass - Owe Inborr Vocals - Mathias Lillmåns (tracks: 5) https://www.youtube.com/watch?v=c_hLHPNr2xY SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-28 18:01:20
Rozmiar: 262.10 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. ADMINISTRATORR ELECTRO to trio powołane do życia w 2013 r. przez Bartosza 'Administratorra' Marmola, który poza realizowaniem się w macierzystej formacji Administratorr, oraz kontynuowaną współpracą z Lesławem (Komety) przy projekcie 'Piosenki o Warszawie vol. 1 i vol. 2', poszukuje wciąż nowych brzmień i form prezentacji własnej twórczości. Wynikiem tych poszukiwań jest właśnie ADMINISTRATORR ELECTRO, który tworzą Bartosz Marmol (gitara, wokal, klawisze) i Paweł Kowalski (bass, klawisze, chórki). Po dwóch latach od debiutu ADMINISTRATORR ELECTRO przygotował kolejną muzyczną podróż w czasie, która tym razem jest bardziej gorzka niż sentymentalna, bardziej elektroniczna niż rockowa i bardziej osobista niż biograficzna. Zapowiedzią i przedsmakiem tej podróży jest utwór 'Fan', który pojawił się w rozgłośniach radiowych już w czerwcu 2016 r. Muzycznie płyta jest bardziej elektroniczna, nawiązująca do lat osiemdziesiątych. W nagraniach użyto syntezatorów rodem z lat osiemdziesiątych przez co elektronika jest bardziej selektywna, a ilość brzmień mniejsza. Po pierwsze elektronika ale na płycie również usłyszymy gitary w stylu alternatywnego rocka, niekonwencjonalne perkusjonalia (butelki, rożnego rodzaju blachy i inne materiały z odzysku), które wzbogaciły gamę brzmień. Wydawca Administratorr Electro doczekał się drugiej płyty, więc niczym dziwnym są porównania do debiutu, szczególnie że nowe dzieło formacji, zatytułowane Ziemowit, jest lepszym dziełem od płyty Sławnikowice – Zgorzelec 17:10 i to w każdym aspekcie. Mózg projektu, czyli Bartosz Marmol, jawi mi się jako niezmordowany i bardzo wszechstronny twórca. Jakby nie patrzeć, Administratorr Electro to jeden z jego kilku zespołów. Tutaj Marmol spełnia się w graniu muzyki elektronicznej, bliższej popowi lat osiemdziesiątych. Jego pierwotny skład, czyli po prostu Administratorr, stawia na rockowe brzmienia, a do tego trzeba dodać jego dwie płyty, zatytułowane Piosenki o Warszawie, które stworzył wspólnie z Lesławem z Komet. Człowiek orkiestra, chciałoby się rzec, i co najważniejsze – utalentowany twórca, bo trzeba podkreślić, że płyty, które sygnuje on swoim imieniem i nazwiskiem, nigdy nie schodzą poniżej dobrego poziomu. Za ilością idzie również jakość, czego dobitnym dowodem jest płyta Ziemowit, która wręcz kipi pomysłami i świetnymi melodiami. Umówmy się, że Administratorr Electro wcale nie planuje wyważyć drzwi tudzież dokonać przełomu w gatunku, który uprawia. Marmol sprawnie korzysta ze sprawdzonych klisz i patentów, umiejętnie je tym samym przetwarza, oczywiście wedle potrzeb. Zasadniczą zmianą w stosunku do debiutu jest to, że brzmienie jest mniej szorstkie, cieplejsze, pełne życia i pulsu, zarazem jednak aranże wydają bardziej oszczędne, a w muzyce jest więcej powietrza. Administratorr po prostu dojrzał albo po prostu odnalazł swoją ścieżkę rozwoju. Ziemowit jawi się jako album spójny, poukładany, nie przypomina się on już eksperymentu, a słuchając płyty Sławnikowice – Zgorzelec 17:10 trudno o inne odczucia. No i najważniejsze, co już zresztą podkreśliłem, Ziemowit to kopalnia niezłych przebojów, nie tyle co porywających do tańca, co na pewno dających się zanucić, a o to przecież w tym wszystkim chodzi, prawda? Przeboje? Na pewno kąśliwy, mający ostry beat utwór Fan. Walczykowata, dosłownie wciągająca swoim niepokojącym klimatem La vagina de la muerte to też jeden z mocniejszych momentów Ziemowita. Potencjał do potańczenia ma w sobie również szybki Zbudujemy bazę. Ale Ziemowit to masa piosenek zachowanych bardziej w stonowanych barwach, które eksponują ważne, bardzo życiowe teksty napisane przez Administratorra. Dlatego pomimo mniejszej intensywności muzycznej, utwory takie jak Złoty pociąg czy oniryczny Sama się przytulaj mają olbrzymią siłę rażenia. W tych kawałkach liczy się atmosfera i budowanie odpowiedniego nastroju. Tak sobie to panowie ułożyli, że większość płyty stanowią delikatniejsze, wręcz oszczędne utwory – jest więc sporo przestrzeni na wokal i teksty. Administratorr Electro na drugiej płycie okrzepł i dojrzał. Ziemowit to płyta znacznie bardziej przemyślana, dopracowana, momentami wręcz wypolerowana pod względem melodyjności, bo czy są to szybkie, czy wolne utwory, każdy ma w sobie charakterystyczną, zimną, nieco senną melodykę, którą ja osobiście kupuję. Jakub Pożarowszczyk Dwa lata po Sławnikowicach – Zgorzelcu 17:10 Bartosz Marmol znowu łączy siły z Pawłem Kowalskim, a duet dodatkowo wspomagają Marek Veith na perkusji oraz Magdalena i Robert Srzedniccy na klawiszach i przy samplach. W takim składzie otrzymujemy Ziemowita, drugą płytę projektu, kolejną Marmola (wcześniej dwie części Piosenek o Warszawie, które Bartosz nagrał ze swoim drugim zespołem – Administratorrem oraz Lesławem z Komet). I Administratorr Electro ponownie idzie w archaiczną elektronikę wymieszaną z indie rockiem. Elektronika? Klawisze, ejtisowo-najtisowe syntezatory okraszone chwytliwymi riffami i wpadającą w ucho perkusją. Teoretycznie same mocne rzeczy. Teoretycznie wszystko, czego potrzeba do stworzenia szlagierowego wydawnictwa. Teoretycznie. Bo Ziemowit to też bardzo nierówna płyta. Płyta z hitami, ale też i utworami, które najzwyczajniej w świecie można by było (albo nawet: trzeba by było) pominąć. Momentami można się wręcz wyłączyć, wygłuszyć z dołujących tracków. I wracać do highlightów albumu. Tych jest na Ziemowicie kilka. Przede wszystkim autoironiczny „Fan” z tanecznymi akordami i dynamiczną perkusją. Do tego, a może przede wszystkim, tekst opowiadający o zatraceniu artystycznym, o problemach i potrzebach zespołów i muzyków. I o prawdzie („znam wszystkie dobre recenzje / złe to chłam” – znamy to skądś? No znamy). Administratorr przygotował bardzo electroclashowy refren, tego nie da się ukryć. Co jeszcze? Jeszcze „Złoty pociąg” z bajecznym wręcz chorusem i niezłym, aktualnym wstępem, przynajmniej jeśli spojrzy się na porę roku. Ale tutaj o sile kompozycji stanowi, znowu, refren. Podniesienie tonacji, podbicie patosu, ckliwy tekst, końcowe partie klawiszy i przejście w gitarę – to dobry utwór, może nie najlepszy na wydawnictwie, bo głównie ze względu na refren, ale dobry. Poziom trzyma też „La vagina de la muerte”, kubańska niemalże ballada o smutnym wydźwięku i z wpadającymi w ucho bębnami. „Sama się przytulaj” to zaraz obok „Zbudujemy bazę” ostatni utwór, którego słuchanie sprawia przyjemność. Pozostałe? Raczej zamulające, lekko nijakie, a przede wszystkim dłużące się. Administratorr Electro mogli przyciąć tę płytę jednak nieco. Naprawdę. Bo przez takie kawałki jak „Taś taś” czy „W telewizji” (oraz pozostałe niewymienione tytuły) materiał jest po prostu nierówny. No i Marmol wypada o niebo lepiej w projekcie warszawskim jednak. Tak mi się wydaje. FYH! https://fyh.com.pl/czynniki_pierwsze/administratorr-electro-ziemowit/ ..::TRACK-LIST::.. 1. Łokieć 2. Fan 3. Taś taś 4. Taś taś część 2 5. Złoty Pociąg 6. La vagina de la muerte 7. Piekło? 8. Sama się przytulaj 9. W telewizji 10. Zbudujemy bazę 11. Czekamy na cud 12. Kropka nad z https://www.youtube.com/watch?v=BEa78BGJ2Ts SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-28 17:23:41
Rozmiar: 101.03 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. ADMINISTRATORR ELECTRO to trio powołane do życia w 2013 r. przez Bartosza 'Administratorra' Marmola, który poza realizowaniem się w macierzystej formacji Administratorr, oraz kontynuowaną współpracą z Lesławem (Komety) przy projekcie 'Piosenki o Warszawie vol. 1 i vol. 2', poszukuje wciąż nowych brzmień i form prezentacji własnej twórczości. Wynikiem tych poszukiwań jest właśnie ADMINISTRATORR ELECTRO, który tworzą Bartosz Marmol (gitara, wokal, klawisze) i Paweł Kowalski (bass, klawisze, chórki). Po dwóch latach od debiutu ADMINISTRATORR ELECTRO przygotował kolejną muzyczną podróż w czasie, która tym razem jest bardziej gorzka niż sentymentalna, bardziej elektroniczna niż rockowa i bardziej osobista niż biograficzna. Zapowiedzią i przedsmakiem tej podróży jest utwór 'Fan', który pojawił się w rozgłośniach radiowych już w czerwcu 2016 r. Muzycznie płyta jest bardziej elektroniczna, nawiązująca do lat osiemdziesiątych. W nagraniach użyto syntezatorów rodem z lat osiemdziesiątych przez co elektronika jest bardziej selektywna, a ilość brzmień mniejsza. Po pierwsze elektronika ale na płycie również usłyszymy gitary w stylu alternatywnego rocka, niekonwencjonalne perkusjonalia (butelki, rożnego rodzaju blachy i inne materiały z odzysku), które wzbogaciły gamę brzmień. Wydawca Administratorr Electro doczekał się drugiej płyty, więc niczym dziwnym są porównania do debiutu, szczególnie że nowe dzieło formacji, zatytułowane Ziemowit, jest lepszym dziełem od płyty Sławnikowice – Zgorzelec 17:10 i to w każdym aspekcie. Mózg projektu, czyli Bartosz Marmol, jawi mi się jako niezmordowany i bardzo wszechstronny twórca. Jakby nie patrzeć, Administratorr Electro to jeden z jego kilku zespołów. Tutaj Marmol spełnia się w graniu muzyki elektronicznej, bliższej popowi lat osiemdziesiątych. Jego pierwotny skład, czyli po prostu Administratorr, stawia na rockowe brzmienia, a do tego trzeba dodać jego dwie płyty, zatytułowane Piosenki o Warszawie, które stworzył wspólnie z Lesławem z Komet. Człowiek orkiestra, chciałoby się rzec, i co najważniejsze – utalentowany twórca, bo trzeba podkreślić, że płyty, które sygnuje on swoim imieniem i nazwiskiem, nigdy nie schodzą poniżej dobrego poziomu. Za ilością idzie również jakość, czego dobitnym dowodem jest płyta Ziemowit, która wręcz kipi pomysłami i świetnymi melodiami. Umówmy się, że Administratorr Electro wcale nie planuje wyważyć drzwi tudzież dokonać przełomu w gatunku, który uprawia. Marmol sprawnie korzysta ze sprawdzonych klisz i patentów, umiejętnie je tym samym przetwarza, oczywiście wedle potrzeb. Zasadniczą zmianą w stosunku do debiutu jest to, że brzmienie jest mniej szorstkie, cieplejsze, pełne życia i pulsu, zarazem jednak aranże wydają bardziej oszczędne, a w muzyce jest więcej powietrza. Administratorr po prostu dojrzał albo po prostu odnalazł swoją ścieżkę rozwoju. Ziemowit jawi się jako album spójny, poukładany, nie przypomina się on już eksperymentu, a słuchając płyty Sławnikowice – Zgorzelec 17:10 trudno o inne odczucia. No i najważniejsze, co już zresztą podkreśliłem, Ziemowit to kopalnia niezłych przebojów, nie tyle co porywających do tańca, co na pewno dających się zanucić, a o to przecież w tym wszystkim chodzi, prawda? Przeboje? Na pewno kąśliwy, mający ostry beat utwór Fan. Walczykowata, dosłownie wciągająca swoim niepokojącym klimatem La vagina de la muerte to też jeden z mocniejszych momentów Ziemowita. Potencjał do potańczenia ma w sobie również szybki Zbudujemy bazę. Ale Ziemowit to masa piosenek zachowanych bardziej w stonowanych barwach, które eksponują ważne, bardzo życiowe teksty napisane przez Administratorra. Dlatego pomimo mniejszej intensywności muzycznej, utwory takie jak Złoty pociąg czy oniryczny Sama się przytulaj mają olbrzymią siłę rażenia. W tych kawałkach liczy się atmosfera i budowanie odpowiedniego nastroju. Tak sobie to panowie ułożyli, że większość płyty stanowią delikatniejsze, wręcz oszczędne utwory – jest więc sporo przestrzeni na wokal i teksty. Administratorr Electro na drugiej płycie okrzepł i dojrzał. Ziemowit to płyta znacznie bardziej przemyślana, dopracowana, momentami wręcz wypolerowana pod względem melodyjności, bo czy są to szybkie, czy wolne utwory, każdy ma w sobie charakterystyczną, zimną, nieco senną melodykę, którą ja osobiście kupuję. Jakub Pożarowszczyk Dwa lata po Sławnikowicach – Zgorzelcu 17:10 Bartosz Marmol znowu łączy siły z Pawłem Kowalskim, a duet dodatkowo wspomagają Marek Veith na perkusji oraz Magdalena i Robert Srzedniccy na klawiszach i przy samplach. W takim składzie otrzymujemy Ziemowita, drugą płytę projektu, kolejną Marmola (wcześniej dwie części Piosenek o Warszawie, które Bartosz nagrał ze swoim drugim zespołem – Administratorrem oraz Lesławem z Komet). I Administratorr Electro ponownie idzie w archaiczną elektronikę wymieszaną z indie rockiem. Elektronika? Klawisze, ejtisowo-najtisowe syntezatory okraszone chwytliwymi riffami i wpadającą w ucho perkusją. Teoretycznie same mocne rzeczy. Teoretycznie wszystko, czego potrzeba do stworzenia szlagierowego wydawnictwa. Teoretycznie. Bo Ziemowit to też bardzo nierówna płyta. Płyta z hitami, ale też i utworami, które najzwyczajniej w świecie można by było (albo nawet: trzeba by było) pominąć. Momentami można się wręcz wyłączyć, wygłuszyć z dołujących tracków. I wracać do highlightów albumu. Tych jest na Ziemowicie kilka. Przede wszystkim autoironiczny „Fan” z tanecznymi akordami i dynamiczną perkusją. Do tego, a może przede wszystkim, tekst opowiadający o zatraceniu artystycznym, o problemach i potrzebach zespołów i muzyków. I o prawdzie („znam wszystkie dobre recenzje / złe to chłam” – znamy to skądś? No znamy). Administratorr przygotował bardzo electroclashowy refren, tego nie da się ukryć. Co jeszcze? Jeszcze „Złoty pociąg” z bajecznym wręcz chorusem i niezłym, aktualnym wstępem, przynajmniej jeśli spojrzy się na porę roku. Ale tutaj o sile kompozycji stanowi, znowu, refren. Podniesienie tonacji, podbicie patosu, ckliwy tekst, końcowe partie klawiszy i przejście w gitarę – to dobry utwór, może nie najlepszy na wydawnictwie, bo głównie ze względu na refren, ale dobry. Poziom trzyma też „La vagina de la muerte”, kubańska niemalże ballada o smutnym wydźwięku i z wpadającymi w ucho bębnami. „Sama się przytulaj” to zaraz obok „Zbudujemy bazę” ostatni utwór, którego słuchanie sprawia przyjemność. Pozostałe? Raczej zamulające, lekko nijakie, a przede wszystkim dłużące się. Administratorr Electro mogli przyciąć tę płytę jednak nieco. Naprawdę. Bo przez takie kawałki jak „Taś taś” czy „W telewizji” (oraz pozostałe niewymienione tytuły) materiał jest po prostu nierówny. No i Marmol wypada o niebo lepiej w projekcie warszawskim jednak. Tak mi się wydaje. FYH! https://fyh.com.pl/czynniki_pierwsze/administratorr-electro-ziemowit/ ..::TRACK-LIST::.. 1. Łokieć 2. Fan 3. Taś taś 4. Taś taś część 2 5. Złoty Pociąg 6. La vagina de la muerte 7. Piekło? 8. Sama się przytulaj 9. W telewizji 10. Zbudujemy bazę 11. Czekamy na cud 12. Kropka nad z https://www.youtube.com/watch?v=BEa78BGJ2Ts SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-28 17:20:06
Rozmiar: 295.77 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Kataloński zespół, od momentu powstania w 2021 roku, wyróżnia się nie 'wynalezieniem koła na nowo' ani redefinicją gatunku heavy metalu, ale pełnym pasji oddaniem nieskalanej istocie tego gatunku. 'Rising' ucieleśnia ducha klasycznego heavy metalu. Hymnowe refreny, wznoszący się wokal, unoszące duszę harmonie i wciągające melodie, charakteryzują kompozycje, które doprowadzą miłośników tradycyjnego heavy metalu do wielokrotnego, pełnego błogości i satysfakcji odsłuchu. FA Gee, that was fast! Savaged didn’t wait much to drop their second full-length, having only unleashed the chromed-out sabretooth a year ago, but here they are again, doing what they do best. That is a mix of speed and traditional heavy metal in case you missed one of the best releases from the last year. Now, how does Rising fare against Night Stealer? Quite well actually. They pick up roughly where the debut left off, still having a very infectious energy to everything they do, but perhaps having a little less of the unpredictability songs like Tons of Leather and Elm Street had. So yeah, this kinda makes me sad, but the band turns my frown upside-down really quick with just how great everything else is about the album. At times the band takes us towards a much steelier sound, packing considerable heaviness with how they put more emphasis into the regular heavy metal sound, rather than focusing on the speed metal gallops and such. Fire It Up, for example, has some strong Metal Church and 80s Judas Priest vibes to its chorus, and it just makes me grin like a dumbass. But worry not, it’s not just ballsy songs from start to finish, as if you remember my previous review, I talked about how they have a knack for making some pretty damn good melodramatic, melodic tracks as well. This also returns in the shape of the glam-esque Queen of My Salvation with its simplified lead sections and 80s radioplay hard rock chorus (and some damned cowbells too sadly). Yeah, it’s not my favourite thing the band has ever written, and neither is the similarly silly Texas Bloody Texas, but the rest of what they have to offer more than make up for these. And now we come to the point where the band showcases some experimenting with their sound. For example, the guitars have the same amazing tone, but this time around they let them get significantly more fancy, nearly reaching neoclassical levels of virtuosity. You’ll become very much aware of this fact after hearing what I consider the two absolute highlights of the record, namely Across the Burning Fields and Rising, both of which is what we could call a damn great attempt at making epic heavy or power metal. Former has some really good display of the oddly toned vocals, rhythmically spitting in a way that sounds very fitting for the song title, but they didn’t forget about their trademark falsettos or the sections with insane, descending shreds either. Still, the threatening barrage of Rising I like even more, giving me the impression that this is just the start of the Savaged saga. And let me tell you, they have convinced me to pay attention to the future chapters a long time ago. There is just something fundamentally right about everything Savaged does. Like the way they are having the at times throaty singing be contrasted by the shrieky highs, harmonizing well with the backing vocals. Or how their guitarwork didn’t just get flashier, it also got much more cohesive riff patterns to make the album feel even tighter. Or perhaps how great their mixing and general production quality have been since day one. Seriously, this is absurdly good for a band that has only been around for a couple of years. And at the end of the day, Rising is catchy, complex when it wants to be complex, simple when it needs to be simple, and an album that you shouldn’t skip under any circumstance. Feast for the Damned ..::TRACK-LIST::.. 1. Ascension 2. Queen Of My Salvation 3. The Long Walk 4. Across The Burning Fields 5. The Conqueror 6. Stars Are Falling 7. Texas (Bloody Texas) 8. Rising ..::OBSADA::.. Cristian Blade - Drums, Vocals (backing) Aleix Coll - Bass Jamie Killhead - Vocals, Guitars (lead) Joan Grimalt - Guitars (rhythm), Vocals (backing) https://www.youtube.com/watch?v=mmyOoNjwgrQ SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-28 16:43:46
Rozmiar: 86.03 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Kataloński zespół, od momentu powstania w 2021 roku, wyróżnia się nie 'wynalezieniem koła na nowo' ani redefinicją gatunku heavy metalu, ale pełnym pasji oddaniem nieskalanej istocie tego gatunku. 'Rising' ucieleśnia ducha klasycznego heavy metalu. Hymnowe refreny, wznoszący się wokal, unoszące duszę harmonie i wciągające melodie, charakteryzują kompozycje, które doprowadzą miłośników tradycyjnego heavy metalu do wielokrotnego, pełnego błogości i satysfakcji odsłuchu. FA Gee, that was fast! Savaged didn’t wait much to drop their second full-length, having only unleashed the chromed-out sabretooth a year ago, but here they are again, doing what they do best. That is a mix of speed and traditional heavy metal in case you missed one of the best releases from the last year. Now, how does Rising fare against Night Stealer? Quite well actually. They pick up roughly where the debut left off, still having a very infectious energy to everything they do, but perhaps having a little less of the unpredictability songs like Tons of Leather and Elm Street had. So yeah, this kinda makes me sad, but the band turns my frown upside-down really quick with just how great everything else is about the album. At times the band takes us towards a much steelier sound, packing considerable heaviness with how they put more emphasis into the regular heavy metal sound, rather than focusing on the speed metal gallops and such. Fire It Up, for example, has some strong Metal Church and 80s Judas Priest vibes to its chorus, and it just makes me grin like a dumbass. But worry not, it’s not just ballsy songs from start to finish, as if you remember my previous review, I talked about how they have a knack for making some pretty damn good melodramatic, melodic tracks as well. This also returns in the shape of the glam-esque Queen of My Salvation with its simplified lead sections and 80s radioplay hard rock chorus (and some damned cowbells too sadly). Yeah, it’s not my favourite thing the band has ever written, and neither is the similarly silly Texas Bloody Texas, but the rest of what they have to offer more than make up for these. And now we come to the point where the band showcases some experimenting with their sound. For example, the guitars have the same amazing tone, but this time around they let them get significantly more fancy, nearly reaching neoclassical levels of virtuosity. You’ll become very much aware of this fact after hearing what I consider the two absolute highlights of the record, namely Across the Burning Fields and Rising, both of which is what we could call a damn great attempt at making epic heavy or power metal. Former has some really good display of the oddly toned vocals, rhythmically spitting in a way that sounds very fitting for the song title, but they didn’t forget about their trademark falsettos or the sections with insane, descending shreds either. Still, the threatening barrage of Rising I like even more, giving me the impression that this is just the start of the Savaged saga. And let me tell you, they have convinced me to pay attention to the future chapters a long time ago. There is just something fundamentally right about everything Savaged does. Like the way they are having the at times throaty singing be contrasted by the shrieky highs, harmonizing well with the backing vocals. Or how their guitarwork didn’t just get flashier, it also got much more cohesive riff patterns to make the album feel even tighter. Or perhaps how great their mixing and general production quality have been since day one. Seriously, this is absurdly good for a band that has only been around for a couple of years. And at the end of the day, Rising is catchy, complex when it wants to be complex, simple when it needs to be simple, and an album that you shouldn’t skip under any circumstance. Feast for the Damned ..::TRACK-LIST::.. 1. Ascension 2. Queen Of My Salvation 3. The Long Walk 4. Across The Burning Fields 5. The Conqueror 6. Stars Are Falling 7. Texas (Bloody Texas) 8. Rising ..::OBSADA::.. Cristian Blade - Drums, Vocals (backing) Aleix Coll - Bass Jamie Killhead - Vocals, Guitars (lead) Joan Grimalt - Guitars (rhythm), Vocals (backing) https://www.youtube.com/watch?v=mmyOoNjwgrQ SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-28 16:39:58
Rozmiar: 278.07 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Trzeci duży album francuskiego WHORESNATION. Barbarzyński i wśckiekły grindcore z deathmetalowym brzmieniem! A band that plows through 16 track in 21 minutes, that's gotta be grindcore. You're damn right it is! And a roaring, spitting, raging offering of grindcore it is to boot. Whoresnation offer us a blast of aural savagery that is high on octane and low on subtlety (and running time). It's full pelt for the bulk of the material, with only some sparse slower parts throughout. Energetic blastbeats propel the short tracks along with relentless power, while the frantic riffing clashes and thrashes with the manic hoarse grunting, both struggling for the listener's attention. It's controlled chaos to the fullest, and has the adrenaline racing through the veins in no time. For most part this is grindcore in the proud tradition of old Napalm Death, Assück, Rot and Agathocles, but in the overall execution of the music I also detect a bit of a powerviolence feel, kinda like Infest or Capitalist Casualties, especially in the energetic delivery. Next to that, there's also a death metal edge to the guitar playing at times, where Repulsion and Mortician aren't far off either. This tense mixture is sure to jolt awake even the coldest of corpses! And yeah, I know. "This is just one long song, blablabla...". Well, fuck you, because this is just the way I love this stuff, and this album has oodles of aggression, force and conviction, while sounding powerful and utterly menacing. And what could you wish for more? This is the musical equivalent of a toddler blasted out of his mind on sugar, and I love it! To piss with coffee in the morning, I'll take Whoresnation's "Dearth" instead!! Vaseline1980 ..::TRACK-LIST::.. 1. Lucifugous 01:43 2. Everyday Kriegspiel 01:00 3. Self Containment 00:52 4. Sunburnt to Death 01:26 5. Tufa Downfall 00:44 6. Death Annuity 01:02 7. Pajarito 01:24 8. Craving for Dearth 02:27 9. Avalanche 01:26 10. Odd Aura 01:21 11. Crawlspace Burial 00:51 12. French Enucleation 01:09 13. Sewage Breath 01:21 14. Bluthgeld 01:15 15. Bullous Pemphigoid 01:24 16. Alluring Lethal Remains 01:27 ..::OBSADA::.. Lopin - Guitars Anto - Bass Tonio - Drums Pibe - Vocals https://www.youtube.com/watch?v=W7PZEQg1CME SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-28 16:04:54
Rozmiar: 57.11 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Trzeci duży album francuskiego WHORESNATION. Barbarzyński i wśckiekły grindcore z deathmetalowym brzmieniem! A band that plows through 16 track in 21 minutes, that's gotta be grindcore. You're damn right it is! And a roaring, spitting, raging offering of grindcore it is to boot. Whoresnation offer us a blast of aural savagery that is high on octane and low on subtlety (and running time). It's full pelt for the bulk of the material, with only some sparse slower parts throughout. Energetic blastbeats propel the short tracks along with relentless power, while the frantic riffing clashes and thrashes with the manic hoarse grunting, both struggling for the listener's attention. It's controlled chaos to the fullest, and has the adrenaline racing through the veins in no time. For most part this is grindcore in the proud tradition of old Napalm Death, Assück, Rot and Agathocles, but in the overall execution of the music I also detect a bit of a powerviolence feel, kinda like Infest or Capitalist Casualties, especially in the energetic delivery. Next to that, there's also a death metal edge to the guitar playing at times, where Repulsion and Mortician aren't far off either. This tense mixture is sure to jolt awake even the coldest of corpses! And yeah, I know. "This is just one long song, blablabla...". Well, fuck you, because this is just the way I love this stuff, and this album has oodles of aggression, force and conviction, while sounding powerful and utterly menacing. And what could you wish for more? This is the musical equivalent of a toddler blasted out of his mind on sugar, and I love it! To piss with coffee in the morning, I'll take Whoresnation's "Dearth" instead!! Vaseline1980 ..::TRACK-LIST::.. 1. Lucifugous 01:43 2. Everyday Kriegspiel 01:00 3. Self Containment 00:52 4. Sunburnt to Death 01:26 5. Tufa Downfall 00:44 6. Death Annuity 01:02 7. Pajarito 01:24 8. Craving for Dearth 02:27 9. Avalanche 01:26 10. Odd Aura 01:21 11. Crawlspace Burial 00:51 12. French Enucleation 01:09 13. Sewage Breath 01:21 14. Bluthgeld 01:15 15. Bullous Pemphigoid 01:24 16. Alluring Lethal Remains 01:27 ..::OBSADA::.. Lopin - Guitars Anto - Bass Tonio - Drums Pibe - Vocals https://www.youtube.com/watch?v=W7PZEQg1CME SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-28 16:01:00
Rozmiar: 161.43 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
..::INFO::..
--------------------------------------------------------------------- Lou Reed - The Very Best Of --------------------------------------------------------------------- Artist...............: Lou Reed Album................: The Very Best Of Genre................: Rock Source...............: CD Year.................: 1999 Ripper...............: EAC (Secure mode) & Lite-On iHAS124 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) Version..............: reference libFLAC 1.5.0 20250211 Quality..............: Lossless, (avg. compression: 59 %) Channels.............: Stereo / 44100 HZ / 16 Bit Tags.................: VorbisComment Information..........: Camden Deluxe, BMG Included.............: NFO, M3U, CUE Covers...............: Front Back CD --------------------------------------------------------------------- Tracklisting --------------------------------------------------------------------- 1. Lou Reed - Perfect day [03:46] 2. Lou Reed - Walk on the wild side [04:15] 3. Lou Reed - Vicious [02:57] 4. Lou Reed - Rock and roll heart [03:08] 5. Lou Reed - The gun [03:41] 6. Lou Reed - I love you, Suzanne [03:17] 7. Lou Reed - Caroline says II [04:15] 8. Lou Reed - Men of good fortune [04:38] 9. Lou Reed - My friend George [03:52] 10. Lou Reed - Lisa says [05:35] 11. Lou Reed - I want to boogie with you [03:54] 12. Lou Reed - Ocean [05:08] 13. Lou Reed - The last shot [03:24] 14. Lou Reed - I wanna be black [02:57] 15. Lou Reed - Sally can`t dance [04:12] 16. Lou Reed - Coney Island Baby [06:38] 17. Lou Reed - Berlin [03:26] 18. Lou Reed - Satellite of love [03:38] Playing Time.........: 01:12:51 Total Size...........: 431,66 MB
Seedów: 104
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-28 14:59:43
Rozmiar: 499.74 MB
Peerów: 151
Dodał: rajkad
1 - 30 | 31 - 60 | 61 - 90 | ... | 451 - 480 | 481 - 510 | 511 - 540 | 541 - 570 | 571 - 600 | ... | 23401 - 23430 | 23431 - 23460 | 23461 - 23484 |
|||||||||||||