![]() |
|
|||||||||||||
Ostatnie 10 torrentów
Ostatnie 10 komentarzy
Discord
Kategoria:
Muzyka
Ilość torrentów:
23,399
Opis
...( Info )...
Title: The Core Artist: Silversoul Year: 2025 Genre: Heavy, Progressive-Metal Country: Norway Duration: 00:36:40 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 01. Falling (03:43) 02. Somber Memories (The Core mix) (05:50) 03. All Eyes On Me (03:40) 04. The Moment (03:21) 05. Colours of Amber (05:04) 06. Withering Moon (The Core mix) (05:23) 07. Oblivion (03:58) 08. Save Me Now (05:38) ![]()
Seedów: 14
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-02 04:15:13
Rozmiar: 84.67 MB
Peerów: 2
Dodał: Uploader
Opis
..::INFO::..
--------------------------------------------------------------------- Scorpions - Greatest Hits Early Years (2 CD) --------------------------------------------------------------------- Artist...............: Scorpions Album................: Greatest Hits Early Years Genre................: Rock Source...............: CD Year.................: 2001 Ripper...............: EAC (Secure mode) & Lite-On iHAS124 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) Version..............: reference libFLAC 1.5.0 20250211 Quality..............: Lossless, (avg. compression: 59 - 66 %) Channels.............: Stereo / 44100 HZ / 16 Bit Tags.................: VorbisComment Information..........: QG Records Included.............: NFO, M3U, CUE Covers...............: Front Back CD --------------------------------------------------------------------- Tracklisting CD 1 --------------------------------------------------------------------- 1. Scorpions - Pictured Life [03:25] 2. Scorpions - Catch Your Train [03:36] 3. Scorpions - In Your Park [03:45] 4. Scorpions - Far Away [05:40] 5. Scorpions - Crying Days [04:39] 6. Scorpions - Speedy Is Coming [03:36] 7. Scorpions - They Need A Million [04:56] 8. Scorpions - Fly People Fly [05:04] 9. Scorpions - This Is My Song [04:17] 10. Scorpions - Fly To The Rainbow [09:39] 11. Scorpions - In Trance [04:44] Playing Time.........: 53:25 Total Size...........: 316,28 MB --------------------------------------------------------------------- Tracklisting CD 2 --------------------------------------------------------------------- 1. Scorpions - Robot Man [02:43] 2. Scorpions - Top Of The Bill [03:24] 3. Scorpions - Evening Wind [05:04] 4. Scorpions - Yellow Raven [05:01] 5. Scorpions - Pictured Life [03:23] 6. Scorpions - In Search The Peace Of Mind [04:55] 7. Scorpions - Inheritance [04:38] 8. Scorpions - Life's Like A River [03:50] 9. Scorpions - Living And Dying [03:21] 10. Scorpions - Sun In My Hands [04:22] 11. Scorpions - Backstage Queen [03:12] Playing Time.........: 43:58 Total Size...........: 289,16 MB ![]()
Seedów: 210
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-01 16:01:16
Rozmiar: 613.67 MB
Peerów: 82
Dodał: rajkad
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. The above statement is true! As I experienced tough times digesting the band's latest album "Paradox Hotel" I thought that my affair with The Flower Kings was about to end up and forget about this band! But .. that was happening before the magic spin number 11. At spin number 10 I still thought that the music of PH was rubbish and should thrown on a waste basket - resell the CD to the secondary market if I wish. But at spin number 11 everything turned upside down and I truly love the album. So, why so important to love Paradox Hotel before enjoying this DVD / CD? It's because this new live lset contains materials from the Paradox Hotel album. But you are lucky that there is no "Monsters and Men" - the track that inhibited me to digest the beauty of Paradox Hotel. But when I conquered that track, I could finally enjoy the album in its entirety. So, for those of you who do not favor Paradox Hotel because of "Monsters and Men" you are relieved now as there is no such inhibitor. Well, I don't intend to scare you but it's the fact. Instead you have "Hit Me With A Hit" which I'm sure you all will be able to digest easily. Having been a fan of The Flower Kings for some time I was so concerned that the band experienced many personnel changes. The new drummer Marcus Liliequist is an excellent player even though he is less dynamic than Zoltan Csorz. For those of you who have seen the excellent "Meet The Flower Kings" will find that this set has some improvement here and there. The picture quality and sound quality are excellent. Enjoying the voideo while the Paradox Hotel material are being played is to me a very special moment. All the subtleties that I imagined during the Paradox Hotel listening pleasure are now in front of my eyes and damn close to my ears that I can enjoy. I will eventually revise this write-up in more in-depth analysis once I got a chance to spin more than three times. It's a masterpiece of prog (any sub-genre!) live set that proggers must have! Gatot Recorded in Tilburg, Netherlands, on April 19, 2006, this album has live music from their tour promoting Paradox Hotel. ..::TRACK-LIST::.. DVD 1: 1. Paradox Hotel 2. Hit Me With A Hit 3. Last Minute On Eart 4. In The Eyes Of The World 5. Jealousy 6. What If God Is Alone 7. Pioneers Of Aviation 8. Love Supreme 9. The Truth Will Set You Free DVD 2: 1. Touch My Heaven 2. Mommy Leave The Light On 3. End On A High Note 4. Life Will Kill You 5. I Am The Sun 6. Blade Of Cain 7. A Kings Prayer 8. Stardust We Are ..::OBSADA::.. Bass, Guitar, Voice - Jonas Reingold Drums, Percussion, Voice - Marcus Liliequist Guitar, Voice - Roine Stolt Guitar, Voice, Percussion - Hans Froberg Keyboards, Voice - Tomas Bodin https://www.youtube.com/watch?v=Qw_U7UUKA2E SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-01 13:15:59
Rozmiar: 8.03 GB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Mutagenic Host to nowa, ale już zdeformowana twarz na scenie death metalowej. Stwierdziłem, że dam im szansę i sprawdzę, co takiego kryje się na „The Diseased Machine”, bowiem już sama okładka podsuwała mi myśl, iż może mnie się to spodobać. Londyński kwintet istnieje od kilku lat, pierwsze oznaki aktywności przypadają na 2023 rok, więc można by rzec, że mamy do czynienia ze świeżynką. Ale jak włączycie sobie ich debiut, to niczego świeżego tu nie znajdziecie. Raczej rozpad i zgniliznę, charakterystyczną dla nagrań takiego Autopsy. Zresztą odór kapeli Reiferta unosi się nad muzyką Mutagenic Host. Te numery nie są jakoś przesadnie szybkie, chwilami wręcz przeciwnie – ma się wrażenie, że ciągną się jak bebechy rozjechanego zwierzęcia na asfalcie. Ponadto samo brzmienie „The Diseased Machine” też niejako może kojarzyć się z twórcami „Mental Funeral”. Czyli jak dla mnie jest to wystarczająca rekomendacja, by przynajmniej dać tej płycie szansę. A dla Was? Jeśli to mało, powiem Wam jeszcze, że oczywiście pomimo braku oryginalności, dobrze słucha się tego materiału. Ponadto wspomniane Autopsy to nie jedyna inspiracja, jaką możemy usłyszeć u Mutagenic Host – niemało też tutaj Szwecji, z naciskiem na Dismember na przykład. Rzec by można, że Brytole chcą złapać dwie death metalowe sroczki za ogon i całkiem spoko im to wychodzi. Z jednej strony jest tutaj całkiem gruzowato, z drugiej te numery bardzo dobrze bujają – dla mnie taka synteza jest jak najbardziej do przyjęcia. Będę więc zapewne obserwował rozwój sytuacji, bowiem „The Diseased Machine” daje rękojmię porządnej death metalowej hordy z perspektywami. Oracle Mutagenic Host dive into a technological apocalypse, examining a world overshadowed by hypocritical, insidious, and murderous global powers. The band is deeply disillusioned with the traditional themes of death metal and hardcore, feeling that these subjects no longer capture the urgency of the present. Instead, Mutagenic Host tackle the modern-day spectres of complacency, apathy, and the looming threat of AI. Their work is an allegory for the systematic industrialisation of humanity’s eradication—whether by human hands or by the machines we create to snuff out life. In this narrative, the instruments of state use AI to monitor, control, and suppress the population, sounding a warning of impending doom through a fresh, intense lens in the death metal genre. ..::TRACK-LIST::.. 1. Neurological Necrosis 04:39 2. Genestealer 03:30 3. The Twisted Helix 04:42 4. Artificial Harvest of the Obscene 05:14 5. Organometallic Assimilation 03:45 6. DIRECTIVE:: [kill_on_sight] 02:02 7. Incomprehensible Methods of Slaughter 03:35 8. S.W.A.R.M. (Systematic War Against Restless Machines) 03:34 9. Promethean Dusk 04:35 10. Rivers of Grief 05:30 ..::OBSADA::.. Vocals - Ash Moore Guitar - Jack Thompson Guitar - Sami Tuohino Guitar, Bass - Dan Bulford Drums - George Kinsella-Pearn https://www.youtube.com/watch?v=jwlTDgwh3i4 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-01 11:58:48
Rozmiar: 102.00 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Mutagenic Host to nowa, ale już zdeformowana twarz na scenie death metalowej. Stwierdziłem, że dam im szansę i sprawdzę, co takiego kryje się na „The Diseased Machine”, bowiem już sama okładka podsuwała mi myśl, iż może mnie się to spodobać. Londyński kwintet istnieje od kilku lat, pierwsze oznaki aktywności przypadają na 2023 rok, więc można by rzec, że mamy do czynienia ze świeżynką. Ale jak włączycie sobie ich debiut, to niczego świeżego tu nie znajdziecie. Raczej rozpad i zgniliznę, charakterystyczną dla nagrań takiego Autopsy. Zresztą odór kapeli Reiferta unosi się nad muzyką Mutagenic Host. Te numery nie są jakoś przesadnie szybkie, chwilami wręcz przeciwnie – ma się wrażenie, że ciągną się jak bebechy rozjechanego zwierzęcia na asfalcie. Ponadto samo brzmienie „The Diseased Machine” też niejako może kojarzyć się z twórcami „Mental Funeral”. Czyli jak dla mnie jest to wystarczająca rekomendacja, by przynajmniej dać tej płycie szansę. A dla Was? Jeśli to mało, powiem Wam jeszcze, że oczywiście pomimo braku oryginalności, dobrze słucha się tego materiału. Ponadto wspomniane Autopsy to nie jedyna inspiracja, jaką możemy usłyszeć u Mutagenic Host – niemało też tutaj Szwecji, z naciskiem na Dismember na przykład. Rzec by można, że Brytole chcą złapać dwie death metalowe sroczki za ogon i całkiem spoko im to wychodzi. Z jednej strony jest tutaj całkiem gruzowato, z drugiej te numery bardzo dobrze bujają – dla mnie taka synteza jest jak najbardziej do przyjęcia. Będę więc zapewne obserwował rozwój sytuacji, bowiem „The Diseased Machine” daje rękojmię porządnej death metalowej hordy z perspektywami. Oracle Mutagenic Host dive into a technological apocalypse, examining a world overshadowed by hypocritical, insidious, and murderous global powers. The band is deeply disillusioned with the traditional themes of death metal and hardcore, feeling that these subjects no longer capture the urgency of the present. Instead, Mutagenic Host tackle the modern-day spectres of complacency, apathy, and the looming threat of AI. Their work is an allegory for the systematic industrialisation of humanity’s eradication—whether by human hands or by the machines we create to snuff out life. In this narrative, the instruments of state use AI to monitor, control, and suppress the population, sounding a warning of impending doom through a fresh, intense lens in the death metal genre. ..::TRACK-LIST::.. 1. Neurological Necrosis 04:39 2. Genestealer 03:30 3. The Twisted Helix 04:42 4. Artificial Harvest of the Obscene 05:14 5. Organometallic Assimilation 03:45 6. DIRECTIVE:: [kill_on_sight] 02:02 7. Incomprehensible Methods of Slaughter 03:35 8. S.W.A.R.M. (Systematic War Against Restless Machines) 03:34 9. Promethean Dusk 04:35 10. Rivers of Grief 05:30 ..::OBSADA::.. Vocals - Ash Moore Guitar - Jack Thompson Guitar - Sami Tuohino Guitar, Bass - Dan Bulford Drums - George Kinsella-Pearn https://www.youtube.com/watch?v=jwlTDgwh3i4 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-01 11:55:11
Rozmiar: 308.68 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Wydana w oryginalnej, kontrowersyjnej okładce (żadna duża wytwórnia by tego projektu dzisiaj nie puściła...) reedycja zrealizowanego w 1971 roku jedynego, bardzo rzadkiego, za to świetnego albumu totalnie zapomnianej, hardrockowej brytyjskiej formacji (dwóch białych Angoli + dwóch mieszkańców Barbadosu). Płytę wypełniały riffujące, hard rockowe (choć polane psychodelicznym, bądź progresywnym sosem) utwory w klimacie dokonań Horse, Incredible Hog, Stray czy Leaf Hound. Oryginalny winyl Polydoru w stanie MINT- wart jest dzisiaj 700-800 euro, więc bez wątpienia warto zainteresować się tą perfekcyjnie brzmiącą reedycją! Dodatkowo dołączono utwór z B-strony jedynego singla grupy (1970) oraz niepublikowany kawałek z 1971 roku. JL Kilka lat temu odwiedzając londyński sklep muzyczny „HMV” na Oxford Street ujrzałem płytę, która długi czas spędzała mi sen z powiek. Na mej prywatnej liście w umownej kategorii „najbardziej poszukiwanych i pożądanych obiektów” zajmowała jedno z czołowych pozycji. Przez moment sparaliżowało mnie. Czy to nie sen? Czy ja dobrze widzę? Czy to na pewno jest to, o czym myślę widząc nazwę grupy? Fakt, okładka nie ta. Zmieniona. Oryginalna namieszała wówczas dość mocno. Ale na Boga – minęło tyle lat, więc nie sądzę, by dziś mogła wywołać zgorszenie. Trudno. Widać taka wola wydawcy. Dodano też (dość dwuznaczny) tytuł „Turns You On”, ale utwory wypisane na odwrocie płyty zgadzały się co do joty. Tak jak i nazwa zespołu. LUV MACHINE. Niektóre źródła podają, że ojczyzną LUV MACHINE była Nowa Zelandia. Błąd, choć rzeczywiście zespół pochodził z dość dalekiego i egzotycznego jak dla Europejczyka regionu. Ojczyzną grupy był bowiem Barbados – tropikalna wyspa położona na Małych Antylach, w basenie Morza Karaibskiego. W latach 60-tych pod względem muzycznym Barbados zdominowane było przez amerykański popowy soul z domieszką calypso przyprawione lokalnym folklorem. Dla turystów odwiedzających ten uroczy zakątek była to zapewne jedna z atrakcji, którą wspomina się potem w gronie przyjaciół i znajomych ale nie dla młodego Errola Bradshawa, perkusisty i wokalisty The Blue Rhythm Combo działającego w stolicy Barbadosu, Bridgetown. Był rok 1968, kiedy muzyk zafascynował się psychodelią, bluesem i mocnym rockiem. Płyty Hendrixa, Cream, Vanilla Fudge, Creedence Clearwater Revival, tudzież innych mniej znanych wykonawców wywróciły mu świat do góry nogami. Postanowił założyć zespół, który z założenia miał grać mocno, głośno i na pewno nie będzie grał turystom do tańca. Swoim pomysłem zaraził dwójkę przyjaciół: gitarzystę Michaela Bishopa i basistę Merlina Norville’a. Projekt został nazwany Luv Machine. Dość ryzykownie, bowiem w slangu tak określało się kobietę ogarniętą nienasyconą żądzą do miłości fizycznej. Umiejętnie łącząc rock i soul z domieszką klimatów karaibskich szybko zyskali rozgłos. Pierwszy singiel „Build Me Up Buttercup” wydany latem 1969 roku stał się krajowym hitem, a trio zostało kilka razy zaproszone do telewizyjnego show. Tamtejsi prezenterzy z pełnym entuzjazmem zapowiadali ich jako „pionierów nowego, krajowego brzmienia”. W tym właśnie czasie na grupę zwrócił uwagę brytyjski menadżer Malcolm West, który przekonał muzyków, by przenieśli się do Anglii. „Przeprowadzka” odbyła się pod koniec roku i na początku przyniosła muzykom duże rozczarowanie. Przede wszystkim narzekali na brak odpowiedniej gotówki, pojawiły się problemy mieszkaniowe i uprzedzenia rasowe. Te ostatnie szczególnie dawało się odczuć podczas pierwszych klubowych występów. Biała publiczność bardzo podejrzliwie patrzyła na trzech czarnych facetów, którzy zjawili się nie wiadomo skąd i nie wiadomo po co? Jednak po chwili dali się ponieść muzyce granej ze sceny, a początkowa wrogość przeradzała się w zachwyt. Występy w tymczasowo „rodzinnym” Wolverhampton szybko zamieniły się w koncerty w tak legendarnych miejscach jak londyński klub „Marquee”, czy liverpoolski „The Cavern”. Były też wypady na kontynent: do Włoch i Niemiec gdzie koncertowali z grupą Sweet. Kariera LUV MACHINE zaczęła nabierać rozpędu. „Nikt nie chciał wierzyć, że zespół pochodzący z Barbadosu może grać mocnego acid rocka. Dla Europejczyka to był pewien szok. My z kolei poznawaliśmy muzykę takich grup jak Pink Floyd, King Crimson i ELP o istnieniu których nie mieliśmy do tej pory pojęcia” – wspomina Errol Bradshaw we wkładce do kompaktowej reedycji płyty. Frustracja spowodowana rozłąką z domem, oraz problemy z wizą spowodowały, że grupę opuścił basista Merlin Norville. Jego miejsce zajął Brytyjczyk, John Jeavons, grający do tej pory w kilku lokalnych blues rockowych zespołach (prywatnie przyjaciel Glenna Huges’a!). Na dodatek Malcolm West przyprowadził ze sobą jeszcze jednego muzyka, gitarzystę Boba Bowmana. W ten oto sposób trio LUV MACHINE stało się kwartetem. W lipcu 1970 roku muzycy weszli do londyńskiego studia Philips i pod okiem producenta Martina Halla zarejestrowali swój jedyny jak się miało okazać album zatytułowany po prostu „Luv Machine”. Wspomina Bradshaw: „Materiał na płytę powstał w przeciągu sześciu tygodni. Nagrania trwały zaś jedynie przez weekend plus jedną noc. To było istne szaleństwo”. Album pilotował singiel z nagraniem „Witches Wand”/”In The Early Hours”. Sporo zamieszania i wrzawy narobiło się wokół okładki, która przedstawiała rozłożone nogi kobiece wystające z gramofonu. Jedni uznali ją za obsceniczną, inni widzieli w niej… pornografię! W niektórych krajach, w tym w Australii i Nowej Zelandii album został całkowicie wycofany ze sprzedaży, a pochodzące z niego nagrania dostały „dożywotni zakaz prezentacji w środkach masowego przekazu”. Paranoja! O dziwo w Stanach, które na tym punkcie szczególnie są wyczulone, płytę można było nabyć bez żadnych problemów. „Luv Machine” to album dla tych, którzy uwielbiają brytyjski wczesny hard rock i blues rock. Jest tu miejsce na funk, uduchowioną psychodelię i progresję. Krąży ta muzyka gdzieś w okolicach Killing Floor, Black Sabbath, King Crimson i Jefferson Airplane, a wszystko to podlane klimatami Karaibów. Nie jest to płyta, która zmieniła oblicze muzyki rockowej, która rzuca na kolana. Raczej z gatunku tych, których słuchanie sprawia wielką radość i przyjemność. Pierwsze dwa nagrania „Witches Wand” i „You’re Suprised” trwające w sumie około sześciu minut to połączenie psychodelii, bluesa i.., punk rocka. Perkusista trzyma uwagę słuchacza swymi ostrymi i potężnymi bębnami. „Happy Children” z powodzeniem mógłby pojawić się na każdym albumie Led Zeppelin po 1973 roku. „Maybe Tomorrow” z organową wstawką w środku i pulsującym basem jest tak prosty, że ociera się o geniusz. Z kolei „Reminiscing” ma fantastyczną pop rockową melodię, co wcale nie jest zarzutem. Wręcz przeciwnie. I tak można by jeszcze wymieniać inne tytuły, analizować, porównywać, oceniać. Oryginalna płyta to dwanaście świetnie zagranych numerów, które koniecznie trzeba poznać i posłuchać. Do kompaktowej wersji wydanej dopiero w 2006 roku przez Rise Above dodano sześć rzadkich nagrań, w tym drugi, nigdy nie wydany singiel i wczesne nagrania demo zespołu z pierwszym basistą. Errol Bradshaw i Michael Bishop przybyli do Anglii na podstawie wizy turystycznej, a gdy próby jej przedłużenia nie powiodły się musieli opuścić Wlk. Brytanię. Kiedy więc Polydor wydał w styczniu 1971 roku album „Luv Machine” zespół faktycznie już nie istniał. Dziś oryginalny i rzadko widywany w swej pierwotnej okładce longplay osiąga na giełdach płytowych cenę powyżej 250 funtów. Wśród kolekcjonerów czarnych płyt wciąż jest grzesznym obiektem pożądania... Zibi ..::TRACK-LIST::.. 1. Witches Wand 2:44 2. You're Surprised 2:40 3. It's Amazing 3:21 4. Happy Children 3:15 5. Everything 3:11 6. Maybe Tomorrow 4:15 7. Reminiscing 2:49 8. Change Your Mind 2:53 9. Crrupt One 4:03 10. Lost 3:03 11. My Life Is Filled With Changes 3:08 12. Portrait Of Disgust 4:47 Bonus Tracks: 13. In The Early Hours (UK Single B-side, 1070) 14. Don't Let The Blues Take Over Pt. I & II ..::OBSADA::.. Drums, Vocals - Errol Bradshaw Guitar, Vocals - Bob Bowman, Michael Bishop Bass, Vocals - John Jeavons https://www.youtube.com/watch?v=Xx9nZxejH9A SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-01 10:48:03
Rozmiar: 114.44 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
..::INFO::..
--------------------------------------------------------------------- VA - Szalone Lata 60 (3 CD) Przeboje Polskiego Beatu --------------------------------------------------------------------- Artist...............: Various Artists Album................: Szalone Lata 60 Genre................: Rock, Blues, Pop Source...............: CD Year.................: 1993 Ripper...............: EAC (Secure mode) & Lite-On iHAS124 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) Version..............: reference libFLAC 1.5.0 20250211 Quality..............: Lossless, (avg. compression: 57-61 %) Channels.............: Stereo / 44100 HZ / 16 Bit Tags.................: VorbisComment Information..........: Polskie Nagrania Muza Included.............: NFO, M3U, CUE Covers...............: Front Back CD --------------------------------------------------------------------- Tracklisting CD 1 --------------------------------------------------------------------- 1. Katarzyna.Sobczyk - O Mnie Się Nie Martw [02:16] 2. Maciej Kossowski - Agatko Pocałuj [02:58] 3. Katarzyna Sobczyk - Nie Bądź Taki Szybki Bil [02:18] 4. Alibabki - Czarny Kot [03:20] 5. Filipinki - Wala Twist [02:37] 6. Filipinki - Batumi [02:53] 7. Jacek Lech - Cygańska Wróżba [02:24] 8. Toni Keczer - Siedemnaście Milionów [02:50] 9. Katarzyna Sobczyk - Bądź Poważny Choć Raz [02:26] 10. Karin Stanek - Będziesz Tylko W Tej Piosence [01:57] 11. Jacek Lech - Trochę Dobrze, Trochę Źle [03:43] 12. Katarzyna Sobczyk - Trzynastego [03:02] 13. Trubadurzy - Chcę Po Twoich Poznać Oczach [01:56] 14. Trubadurzy - Znamy Się Tylko Z Widzenia [02:26] 15. Trubadurzy - Byłaś Tu [03:01] 16. Skaldowie - Wszystko Mi Mówi, Że Mnie Ktoś Pokocha [02:19] 17. Ada Rusowicz - Czym Byłby Świat Bez Ciebie [02:07] 18. Katarzyna Sobczyk - Napiszę Do Ciebie Z Dalekiej Podróży[02:23] 19. Katarzyna Sobczyk - Zakochani Są Na Świecie Sami [02:33] 20. Trubadurzy - Po Co Ja Za Tobą Biegam [02:20] 21. Trubadurzy - Uśmiechajcie Się Dziewczęta [02:11] 22. No To Co - Lubię Patrzeć W Twoje Oczy [03:07] 23. No To Co - Ballada O Kataryniarzu [03:51] 24. Wojciech Korda - Na Betonie Kwiaty Nie Rosną [04:12] Playing Time.........: 01:05:21 Total Size...........: 396,14 MB --------------------------------------------------------------------- Tracklisting CD 2 --------------------------------------------------------------------- 1. Karin Stanek i Czerwono-Czarni - Malowana piosenka [03:02] 2. Helena Majdaniec i Czerwono-Czarni - Wesoły Twist [03:18] 3. Czesław Wydrzycki i Niebiesko-Czarni - Mamo Nasza Mamo [02:17] 4. Karin Stanek i Czerwono-Czarni - Chłopiec Z Gitarą [02:46] 5. Czerwone Gitary - Dziewczyna Z Moich Snów [02:26] 6. Niebiesko-Czarni - Wiem Że Nie Wrócisz [03:06] 7. Siostry Panas i Tajfuny - Wakacyjna Piosenka [02:30] 8. Filipinki i W-wscy Stomperski - Serwus Panie Chief [03:31] 9. Trubadurzy - Cóż Wiemy O Miłości [03:11] 10. Katarzyna Sobczyk i Czerwono-Czarni - Mały Książę [03:51] 11. Karin Stanek i Czerwono-Czarni - Sobota To Mój Dzień [02:10] 12. Katarzyna Sobczyk i Czerwono-Czarni - Piosenka Z Kółkiem[02:44] 13. Siostry Panas i Tajfuny - Zły Chłopak [02:29] 14. Piotr Janczerski i Niebiesko-Czarni - Kalendarz O Tym Wie[02:42] 15. Wojciech Korda i Niebiesko-Czarni - Hej Wracajcie Chłopcy Na Wieś[02:22] 16. Wojciech Korda i Niebiesko-Czarni - Raz Ją Spotkałem [02:50] 17. Wojciech Korda i Niebiesko-Czarni - Skończyły Się Wakacje[02:19] 18. Jacek Lech i Czerwono-Czarni - Nie Bądź Zła O Byle Co [02:46] 19. Katarzyna Sobczyk i Czerwono-Czarni - To Nie Grzech [02:47] 20. Toni Keczer i Czerwono-Czarni - Masz Takie Same Oczy Jak Ona[03:03] 21. Toni Keczer i Czerwono-Czarni - Z Tobą, Tylko Z Tobą [02:25] 22. Stanislaw Guzek i Blackout - Pozwólcie Nam Żyć [04:16] 23. Mira Kubasińska i Blackout - Wyspa [04:06] Playing Time.........: 01:07:09 Total Size...........: 407,00 MB --------------------------------------------------------------------- Tracklisting CD 3 --------------------------------------------------------------------- 1. Ryszard Lisiecki - Zielone Oczy Anny [01:47] 2. Wojciech Gąssowski, Roman Hoszowski - Tylko Wróć [02:16] 3. Urszula Sipińska - Zapomniałam [04:01] 4. Maryla Rodowicz - Chcę Mieć Syna [02:33] 5. Maryla Rodowicz - Dzięcioł I Dziewczyna [02:20] 6. Jacek Lech, Czerwono-Czarni - Bądź Dziewczyną Moich Marzeń[02:27] 7. Urszula Sipińska, Warszawskie Smyczki - Ale Nie Z Tobą [03:46] 8. Wiatraki - Zakochamy Się Któregoś Dnia [03:00] 9. Trubadurzy - Odjechałaś Nie Wiem Sam Dokąd [02:50] 10. Skaldowie - Między Nami Morze [03:19] 11. Piotr Janczerski, No To Co - Te Opolskie Dziouchy [02:00] 12. Edward Hulewicz, Tarpany - Siała Baba Mak [01:45] 13. Wojciech Korda, Niebiesko-Czarni - Hej Tam W Dolinie [02:23] 14. Skaldowie - Zawołam Na Pomoc Wszystkie Ptaki [03:53] 15. Piotr Janczerski, No To Co - Kocham Moje Miasto [02:56] 16. Wiatraki - Polskie Wiatraki [02:39] 17. Elzbieta Żytkowiak, Wiślanie 69 - Skąd My Się Znamy [02:53] 18. Filipinki - Do Widzenia Profesorze [02:47] 19. Halina Frąckowiak, ABC - Droga Do Gwiazd [02:34] 20. Stanislaw Guzek, Blackout - Gdzie Chcesz Iść [03:23] 21. Ada Rusowicz, Niebiesko-Czarni - Za Daleko Mieszkasz Miły[02:15] 22. Blackout - O Dziewczynie, Psie I Jabłku [02:23] 23. Elzbieta Żytkowiak, Wiślanie 69 - Czy Nawet Kilku Dni Nie Chcesz Podarować Mi[03:16] 24. Elzbieta Żytkowiak, Wiślanie 69 - Kiedyś Przecież Spotkamy Się Znów[03:26] Playing Time.........: 01:07:04 Total Size...........: 383,79 MB ![]()
Seedów: 18
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-01 10:46:20
Rozmiar: 1.18 GB
Peerów: 6
Dodał: rajkad
Opis
...( Info )...
Artist...............: Dire Straits Album................: Dire Straits LP (Bob Ludwig) Genre................: Rock Year.................: 1978 Codec................: Reference libFLAC 1.5 ...( TrackList )... 001. Dire Straits - Down To The Waterline 002. Dire Straits - Water Of Love 003. Dire Straits - Setting Me Up 004. Dire Straits - Six Blade Knife 005. Dire Straits - Southbound Again 006. Dire Straits - Sultans Of Swing 007. Dire Straits - In The Gallery 008. Dire Straits - Wild West End 009. Dire Straits - Lions ![]()
Seedów: 613
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-01 10:45:41
Rozmiar: 1.44 GB
Peerów: 66
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Various Artists Album: 80's Best Ballads Year: 2025 Format: mp3 320 kbps ...( TrackList )... 01. Alphaville - Forever Young 02. Tina Turner - What's Love Got to Do with It 03. Alien - Only One Woman (US Mix) 04. George Benson - Nothing’s Gonna Change My Love for You 05. Michael McDonald - I Keep Forgettin (Every Time You're Near) 06. Fleetwood Mac - Welcome to the Room... Sara (2017 Remaster) 07. Marillion - Lavender 08. Atlantic Starr - Always 09. Tracy Huang - Take My Breath Away 10. Tommy Shaw - Ever Since the World Began 11. Kix - Don’t Close Your Eyes 12. Christopher Cross - Arthur's Theme (Best That You Can Do) 13. Peter Cetera - Glory of Love 14. The Cars - Drive 15. Debbie Gibson - Foolish Beat 16. Chaka Khan - Through the Fire 17. Falco - Coming Home (Jeanny Pt. 2, Ein Jahr danach) 18. The Monroes - Cheerio 19. Peabo Bryson - If Ever You're in My Arms Again 20. Whitesnake - Is This Love 21. Dolly Parton - To Know Him Is to Love Him 22. Tanita Tikaram - Twist in My Sobriety 23. Siedah Garrett - Everchanging Times (From Baby Boom) 24. Randy Crawford - Almaz 25. Climie Fisher - Rise to the Occasion 26. Kate Bush - Babooshka 27. The Dream Academy - Life in a Northern Town 28. Duran Duran - Save a Prayer (2009 Remaster) 29. Roxette - It Must Have Been Love (Christmas for the Broken-Hearted) 30. Madonna - Live to Tell 31. Laura Branigan - Power of Love 32. Womack & Womack - Angie 33. White Lion - When the Children Cry 34. Rod Stewart - Every Beat of My Heart 35. A-Ha - October 36. Chicago - You're the Inspiration 37. Spandau Ballet - True 38. Foreigner - I Want to Know What Love Is (1999 Remaster) 39. Simply Red - Holding Back the Years 40. Starship - Nothing's Gonna Stop Us Now ![]()
Seedów: 471
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-01 10:45:35
Rozmiar: 406.56 MB
Peerów: 269
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Wydana w oryginalnej, kontrowersyjnej okładce (żadna duża wytwórnia by tego projektu dzisiaj nie puściła...) reedycja zrealizowanego w 1971 roku jedynego, bardzo rzadkiego, za to świetnego albumu totalnie zapomnianej, hardrockowej brytyjskiej formacji (dwóch białych Angoli + dwóch mieszkańców Barbadosu). Płytę wypełniały riffujące, hard rockowe (choć polane psychodelicznym, bądź progresywnym sosem) utwory w klimacie dokonań Horse, Incredible Hog, Stray czy Leaf Hound. Oryginalny winyl Polydoru w stanie MINT- wart jest dzisiaj 700-800 euro, więc bez wątpienia warto zainteresować się tą perfekcyjnie brzmiącą reedycją! Dodatkowo dołączono utwór z B-strony jedynego singla grupy (1970) oraz niepublikowany kawałek z 1971 roku. JL Kilka lat temu odwiedzając londyński sklep muzyczny „HMV” na Oxford Street ujrzałem płytę, która długi czas spędzała mi sen z powiek. Na mej prywatnej liście w umownej kategorii „najbardziej poszukiwanych i pożądanych obiektów” zajmowała jedno z czołowych pozycji. Przez moment sparaliżowało mnie. Czy to nie sen? Czy ja dobrze widzę? Czy to na pewno jest to, o czym myślę widząc nazwę grupy? Fakt, okładka nie ta. Zmieniona. Oryginalna namieszała wówczas dość mocno. Ale na Boga – minęło tyle lat, więc nie sądzę, by dziś mogła wywołać zgorszenie. Trudno. Widać taka wola wydawcy. Dodano też (dość dwuznaczny) tytuł „Turns You On”, ale utwory wypisane na odwrocie płyty zgadzały się co do joty. Tak jak i nazwa zespołu. LUV MACHINE. Niektóre źródła podają, że ojczyzną LUV MACHINE była Nowa Zelandia. Błąd, choć rzeczywiście zespół pochodził z dość dalekiego i egzotycznego jak dla Europejczyka regionu. Ojczyzną grupy był bowiem Barbados – tropikalna wyspa położona na Małych Antylach, w basenie Morza Karaibskiego. W latach 60-tych pod względem muzycznym Barbados zdominowane było przez amerykański popowy soul z domieszką calypso przyprawione lokalnym folklorem. Dla turystów odwiedzających ten uroczy zakątek była to zapewne jedna z atrakcji, którą wspomina się potem w gronie przyjaciół i znajomych ale nie dla młodego Errola Bradshawa, perkusisty i wokalisty The Blue Rhythm Combo działającego w stolicy Barbadosu, Bridgetown. Był rok 1968, kiedy muzyk zafascynował się psychodelią, bluesem i mocnym rockiem. Płyty Hendrixa, Cream, Vanilla Fudge, Creedence Clearwater Revival, tudzież innych mniej znanych wykonawców wywróciły mu świat do góry nogami. Postanowił założyć zespół, który z założenia miał grać mocno, głośno i na pewno nie będzie grał turystom do tańca. Swoim pomysłem zaraził dwójkę przyjaciół: gitarzystę Michaela Bishopa i basistę Merlina Norville’a. Projekt został nazwany Luv Machine. Dość ryzykownie, bowiem w slangu tak określało się kobietę ogarniętą nienasyconą żądzą do miłości fizycznej. Umiejętnie łącząc rock i soul z domieszką klimatów karaibskich szybko zyskali rozgłos. Pierwszy singiel „Build Me Up Buttercup” wydany latem 1969 roku stał się krajowym hitem, a trio zostało kilka razy zaproszone do telewizyjnego show. Tamtejsi prezenterzy z pełnym entuzjazmem zapowiadali ich jako „pionierów nowego, krajowego brzmienia”. W tym właśnie czasie na grupę zwrócił uwagę brytyjski menadżer Malcolm West, który przekonał muzyków, by przenieśli się do Anglii. „Przeprowadzka” odbyła się pod koniec roku i na początku przyniosła muzykom duże rozczarowanie. Przede wszystkim narzekali na brak odpowiedniej gotówki, pojawiły się problemy mieszkaniowe i uprzedzenia rasowe. Te ostatnie szczególnie dawało się odczuć podczas pierwszych klubowych występów. Biała publiczność bardzo podejrzliwie patrzyła na trzech czarnych facetów, którzy zjawili się nie wiadomo skąd i nie wiadomo po co? Jednak po chwili dali się ponieść muzyce granej ze sceny, a początkowa wrogość przeradzała się w zachwyt. Występy w tymczasowo „rodzinnym” Wolverhampton szybko zamieniły się w koncerty w tak legendarnych miejscach jak londyński klub „Marquee”, czy liverpoolski „The Cavern”. Były też wypady na kontynent: do Włoch i Niemiec gdzie koncertowali z grupą Sweet. Kariera LUV MACHINE zaczęła nabierać rozpędu. „Nikt nie chciał wierzyć, że zespół pochodzący z Barbadosu może grać mocnego acid rocka. Dla Europejczyka to był pewien szok. My z kolei poznawaliśmy muzykę takich grup jak Pink Floyd, King Crimson i ELP o istnieniu których nie mieliśmy do tej pory pojęcia” – wspomina Errol Bradshaw we wkładce do kompaktowej reedycji płyty. Frustracja spowodowana rozłąką z domem, oraz problemy z wizą spowodowały, że grupę opuścił basista Merlin Norville. Jego miejsce zajął Brytyjczyk, John Jeavons, grający do tej pory w kilku lokalnych blues rockowych zespołach (prywatnie przyjaciel Glenna Huges’a!). Na dodatek Malcolm West przyprowadził ze sobą jeszcze jednego muzyka, gitarzystę Boba Bowmana. W ten oto sposób trio LUV MACHINE stało się kwartetem. W lipcu 1970 roku muzycy weszli do londyńskiego studia Philips i pod okiem producenta Martina Halla zarejestrowali swój jedyny jak się miało okazać album zatytułowany po prostu „Luv Machine”. Wspomina Bradshaw: „Materiał na płytę powstał w przeciągu sześciu tygodni. Nagrania trwały zaś jedynie przez weekend plus jedną noc. To było istne szaleństwo”. Album pilotował singiel z nagraniem „Witches Wand”/”In The Early Hours”. Sporo zamieszania i wrzawy narobiło się wokół okładki, która przedstawiała rozłożone nogi kobiece wystające z gramofonu. Jedni uznali ją za obsceniczną, inni widzieli w niej… pornografię! W niektórych krajach, w tym w Australii i Nowej Zelandii album został całkowicie wycofany ze sprzedaży, a pochodzące z niego nagrania dostały „dożywotni zakaz prezentacji w środkach masowego przekazu”. Paranoja! O dziwo w Stanach, które na tym punkcie szczególnie są wyczulone, płytę można było nabyć bez żadnych problemów. „Luv Machine” to album dla tych, którzy uwielbiają brytyjski wczesny hard rock i blues rock. Jest tu miejsce na funk, uduchowioną psychodelię i progresję. Krąży ta muzyka gdzieś w okolicach Killing Floor, Black Sabbath, King Crimson i Jefferson Airplane, a wszystko to podlane klimatami Karaibów. Nie jest to płyta, która zmieniła oblicze muzyki rockowej, która rzuca na kolana. Raczej z gatunku tych, których słuchanie sprawia wielką radość i przyjemność. Pierwsze dwa nagrania „Witches Wand” i „You’re Suprised” trwające w sumie około sześciu minut to połączenie psychodelii, bluesa i.., punk rocka. Perkusista trzyma uwagę słuchacza swymi ostrymi i potężnymi bębnami. „Happy Children” z powodzeniem mógłby pojawić się na każdym albumie Led Zeppelin po 1973 roku. „Maybe Tomorrow” z organową wstawką w środku i pulsującym basem jest tak prosty, że ociera się o geniusz. Z kolei „Reminiscing” ma fantastyczną pop rockową melodię, co wcale nie jest zarzutem. Wręcz przeciwnie. I tak można by jeszcze wymieniać inne tytuły, analizować, porównywać, oceniać. Oryginalna płyta to dwanaście świetnie zagranych numerów, które koniecznie trzeba poznać i posłuchać. Do kompaktowej wersji wydanej dopiero w 2006 roku przez Rise Above dodano sześć rzadkich nagrań, w tym drugi, nigdy nie wydany singiel i wczesne nagrania demo zespołu z pierwszym basistą. Errol Bradshaw i Michael Bishop przybyli do Anglii na podstawie wizy turystycznej, a gdy próby jej przedłużenia nie powiodły się musieli opuścić Wlk. Brytanię. Kiedy więc Polydor wydał w styczniu 1971 roku album „Luv Machine” zespół faktycznie już nie istniał. Dziś oryginalny i rzadko widywany w swej pierwotnej okładce longplay osiąga na giełdach płytowych cenę powyżej 250 funtów. Wśród kolekcjonerów czarnych płyt wciąż jest grzesznym obiektem pożądania... Zibi ..::TRACK-LIST::.. 1. Witches Wand 2:44 2. You're Surprised 2:40 3. It's Amazing 3:21 4. Happy Children 3:15 5. Everything 3:11 6. Maybe Tomorrow 4:15 7. Reminiscing 2:49 8. Change Your Mind 2:53 9. Crrupt One 4:03 10. Lost 3:03 11. My Life Is Filled With Changes 3:08 12. Portrait Of Disgust 4:47 Bonus Tracks: 13. In The Early Hours (UK Single B-side, 1070) 14. Don't Let The Blues Take Over Pt. I & II ..::OBSADA::.. Drums, Vocals - Errol Bradshaw Guitar, Vocals - Bob Bowman, Michael Bishop Bass, Vocals - John Jeavons https://www.youtube.com/watch?v=Xx9nZxejH9A SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-01 10:44:24
Rozmiar: 337.06 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Po krótkiej przygodzie z “majorsem”, Medico Peste wracają pod skrzydła rodzimej Malignant Voices, czyli, można powiedzieć, do domu, gdzie ich miejsce. Bo, jak to się mówi, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Powiedzenie to zresztą znakomicie sprawdza się także w sprawie najważniejszej, czyli muzycznej zawartości „Aesthetic of Hunger”, trzeciego albumu Krakowian. Bo jest to materiał, który, po krótkiej podróży w rejony jakby nieco bardziej przystępne, wrzuca zespół ponownie na właściwe tory. „Aesthetic of Hunger” stanowi dla mnie rozwinięcie myśli twórczej z debiutu, i to rozwinięcie w bardzo mocnym tego słowa znaczeniu. Co mam na myśli? Przede wszystkim to, że od zarania Medico Peste był tworem wyjątkowym, czerpiącym z różnych źródeł, bez oglądania się na obecnie panującą modę. Jednocześnie wymykający się bezpośrednim porównaniom, potrafiącym mieszać w swojej twórczości zarówno elementy staroszkolne, jak i te bardziej współczesne, ocierające się momentami nawet o „post” czy awangardę. Jednocześnie tworem do szpiku kości blackmetalowym, acz nie trzymającym się sztywno wyznaczonych przez twórców gatunku ram. Poza agresywnymi, chłodnymi, norweskimi tremolo, islandzkimi melodiami czy francuskimi dysonansami znajdziemy na tym albumie utwory, przy których można z lekka odpłynąć. Niech za taki przykład wskażę choćby wyjątkowo klimatyczny „Ecclessiogenic Psychosis”, czy następujący zaraz potem „Antrakt”, przerywnik instrumentalny, kompletnie hipnotyzujący, i teoretycznie z czystym black metalem mający niewiele wspólnego. Dzięki temu, „Aesthetic of Hunger” jest albumem, który działa niczym choroba. Postępująca powoli, nie dająca natychmiastowych objawów, lecz z każdą chwilą infekująca zakamarki umysłu coraz głębiej. Sporo jest na tych nagraniach smaczków, które dostrzegamy dopiero po pewnym czasie, ale uważam, że rozkładając poszczególne kompozycje na części pierwsze pozbawił bym słuchacza satysfakcji z samodzielnego się nimi delektowania. Powiem zatem tylko tyle: Medico Peste nagrali kolejny fantastyczny album. Utrzymany całkowicie w swoim własnym, wykreowanym na przestrzeni lat stylu, który to już dziś śmiało stanowić może inspirację dla adeptów czarnej sztuki. Dla mnie, najwyższa światowa klasa. jesusatan Medico Peste to zespół blackmetalowy założony w 2010 roku w Krakowie. Skład muzyków ulegał wielu zmianom. Obecny skład zespołu to: Lazarus (wokal), Heresiarch (gitara), Zerachiel (gitara), Zann (gitara basowa) i Adrian Stempak (perkusja). W dyskografii znajdziemy trzy albumy – w tym jeden przedpremierowy, który ukazać ma się za kilka dni – i to właśnie tego materiału będzie dotyczyć dzisiejsza recenzja. Po pięciu latach wydawniczego milczenia Medico Peste wreszcie wraca z nowym krążkiem, zatytułowanym 'Aesthetic of Hunger’. Z nostalgią wspominam czasy ich surowego demo i debiutanckiego albumu – to były godziny spędzone z dźwiękami, które wwiercały się w łeb jak świdry. Niestety, kolejne wydawnictwa przemknęły mi bokiem, gdzieś się rozmyły w zalewie innych premier. Tym razem jednak, przedpremierowo wpadł mi w ręce ich najnowszy materiał – jeszcze ciepły, jeszcze dymiący. Osiem numerów zamkniętych w około czterdziestu pięciu minutach brudu, neurozy i szaleństwa. Początek albumu zdaje się stąpać spokojnie, niemal medytacyjnie, ale to tylko cisza przed burzą – bo chwilę później rozpętuje się istne piekło: blastowe tempa, nerwowe przejścia na garach i atmosfera tak gęsta, że można by ją kroić nożem. Brzmienie zdaje się być z jednej strony chaotyczne, a z drugiej niesamowicie precyzyjne – jak cięcie żywej tkanki chirurgicznym narzędziem. Riffy gitar prezentują klasyczne sekcje tremolo, ale znajdziecie tu również mnóstwo muzycznego dysonansu, który rozciąga granice black metalu, wprowadzając słuchacza w stan permanentnego napięcia i poczucia zagubienia – jakby ktoś wrzucił was w labirynt dźwięków bez wyjścia. Oprócz przesterowanych gitar, pojawiają się też przełączone na czysty kanał, które nieco ocieplają klimat tego materiału. Perkusja bardzo przypadła mi do gustu, zwłaszcza w szybszych partiach. Te wolniejsze momenty są niemal hipnotyzujące – pulsują jak obłąkany rytuał, wciągając w trans i budując duszną atmosferę, w której każda stopa i werbel brzmi jak echo szaleństwa. Linia basu potrafi zachwycić swoim doskonałym brzmieniem. Instrument ten jest doskonale słyszalny pomimo blastów i ściany dźwięków. Wokal to obskurny, zdzierający gardło krzyk, który brzmi jak desperacki monolog pełen wściekłości, paranoi i wewnętrznego rozkładu, idealnie dopełniający chorą aurę tej płyty. Podsumowując ten album, trzeba przyznać, że Medico Peste nie tylko wrócili – oni przyszli po swoje. Z pełną świadomością własnej estetyki i brzmienia, które balansuje na granicy obłędu i artystycznej wizji. Jeśli szukasz czegoś więcej niż kolejnej blackmetalowej rzeźni, to jest płyta, która Cię rozpieprzy. P. Przyznam, że trochę obawiałem się o przyszłość tego zespołu po tych wszystkich zawirowaniach w składzie. Żeby skrócić Wam całą historię – ze składu, który przygotował poprzedni album pozostał tylko gardłowy – Lazarus. Pięć lat ciszy, najpierw trochę koncertów, które okazały się wypaść bardzo dobrze, by w końcu pojawiła się informacja o kolejnej płycie Medico Peste. „Aesthetic of Hunger” – tak będzie zatytułowana. Medico Peste jest dla mnie zespołem bardzo ważnym, ale do tego krążka z uwagi na to co napisałem powyżej podszedłem trochę nieufnie. I mój stosunek do tej płyty można trochę porównać do sinusoidy. Od nieufności, przez duży entuzjazm, do stopniowego wyhamowania entuzjazmu. I już spieszę Wam powiedzieć coś więcej. Przede wszystkim – pewne rzeczy się nie zmieniły. Wokal Lazarusa jest w dalszym ciągu fantastyczny. Typ co kreuje atmosferę i klimat – wielu wokalistów na black metalowej scenie może mu pozazdrościć umiejętności i feelingu. Kolejne wersy w jego wykonaniu w dalszym ciągu potrafią przyprawić o gęsią skórkę, nie ważne czy krzyczy, wyje, deklamuje czy szepcze. Klasa sama w sobie. Pod kątem muzycznym z kolei słychać tutaj kontynuację muzyki Medico Peste z wcześniejszych materiałów, ale moim zdaniem – tylko do pewnego stopnia. Gdzieś tam cały czas jest możliwy do uchwycenia duch tego zespołu, sposób w jaki prowadzone są kompozycje, riffy – wszystko napisane jest tak, by słuchacz miał świadomość, że to ten sam zespół, który nagrał „א: Tremendum et Fascinatio” czy „ב: The Black Bile”. Natomiast odnoszę wrażenie, że gdzieś umknął ważny czynnik, wszechobecny na wcześniejszych materiałach Krakowian. Mianowicie – poczucie szaleństwa, strachu czy generalnie – bardzo wyrazistych emocji, często mocno ekstremalnych, wypełniających muzykę tego zespołu dotychczas. Każdy z wcześniejszych materiałów miał to w sobie, nieważne czy mówimy o pełniakach, EPce czy demówce. Natomiast w przypadku „Aesthetic of Hunger” nie czuję tego. Albo inaczej – nie czuję tego przez cały czas, nie czuję tego w takim stopniu, do jakiego byłem przyzwyczajony w przypadku tego albumu. Znajdziemy tu oczywiście numery, które w pełni oddają ducha Medico Peste, z całym bagażem emocjonalnym tej muzyki. Na przykład generalnie całe „Ecclessiogenic Psychosis” czy „Viaticum” lub „Act of Faith”, w pozostałych numerach z kolei jest tego zdecydowanie mniej. Może nie jest tak, że inne kawałki są do dupy – po prostu więcej w nich wkradającej się chwilami ambiwalencji wobec tych dźwięków. Może jest to też efekt produkcji tego albumu – mniej surowej i jakby bardziej przystępnej (choć oczywiście cały czas utrzymującej standardy jak na ekstremę przystało). I stąd ta sinusoida opisująca mój stosunek do muzyki z najnowszego albumu. Chwilami po prostu zespół wpada na mieliznę i gra poprawnie, dobrze, ale nic poza tym. Zdałem sobie sprawę, że włączając każdy wcześniejszy materiał Medico Peste słucham go z zapartym tchem od początku do końca, zaś „Aesthetic of Hunger” ma pewne luki. Jest albumem nierównym. Miałem moment, że zachwycałem się wspomnianymi numerami i na fali tego zachwytu przepływałem nad fragmentami mniej udanymi. Wraz z kolejnymi odsłuchami jednak zacząłem zwracać uwagę, że po prostu pewne fragmenty są tu trochę na siłę – lub nie pasują lub umieszczono je na zasadzie wypełnienia. Gdyby zespół w miejsce pełniaka wydał EPkę, powiedzmy o połowę krótszą – w dalszym ciągu piałbym Wam tutaj z zachwytu. Natomiast obecnie uważam, że dobry to powrót po pięciu latach milczenia, ale jednak oczekiwałem czegoś więcej. Ale oczywiście kupię „Aesthetic of Hunger” przy okazji. W dalszym ciągu jest to płyta ciekawsza i fajniejsza od dużej części krążków, które odsłuchuję obecnie, a nie zawsze ostatecznie je recenzuję. Natomiast liczę, że ten album jednak zaskoczy ponownie tak jak na początku. Lub, że kolejne wydawnictwo spełni moje oczekiwania względem Medico Peste i trzeci pełniak będę traktował po prostu jako chwilowy spadek formy. Oracle Medico Peste is a black metal band founded in 2010 in Krakow. The line-up of musicians has undergone many changes. The current line-up of the band is: Lazarus (vocals), Heresiarch (guitar), Zerachiel (guitar), Zann (bass guitar) and Adrian Stempak (drums). The discography includes three albums – including one pre-premiere, which is to be released in a few days – and it is this material that today’s review will concern. After five years of publishing silence, Medico Peste is finally back with a new album, titled 'Aesthetic of Hunger’. I recall with nostalgia the times of their raw demo and debut album – these were hours spent with sounds that pierced my head like drills. Unfortunately, subsequent releases passed me by, somehow blurred in the flood of other premieres. This time, however, their latest material fell into my hands as a pre-premiere – still warm, still smoking. Eight tracks enclosed in about forty-five minutes of filth, neurosis and madness. The beginning of the album seems to tread calmly, almost meditatively, but it is only the calm before the storm – because a moment later, real hell breaks loose: blast tempos, nervous passages on drums and an atmosphere so thick that you could cut it with a knife. The sound seems to be chaotic on the one hand, and incredibly precise on the other – like cutting living tissue with a surgical tool. The guitar riffs present classic tremolo sections, but you will also find here a lot of musical dissonance, which stretches the boundaries of black metal, putting the listener in a state of permanent tension and a sense of being lost – as if someone threw you into a labyrinth of sounds with no way out. In addition to the distorted guitars, there are also those switched to a clean channel, which slightly warm up the atmosphere of this material. I really liked the drums, especially in the faster parts. These slower moments are almost hypnotizing – they pulsate like a deranged ritual, drawing you into a trance and building a sultry atmosphere, in which every kick and snare sounds like an echo of madness. The bass line can delight with its perfect sound. This instrument is perfectly audible despite the blast beats and the wall of sounds. The vocals are a filthy, throat-shredding scream that sounds like a desperate monologue full of rage, paranoia and internal decay, perfectly complementing the sick aura of this album. To sum up this album, it must be admitted that Medico Peste have not only returned – they have come for what is theirs. With full awareness of their own aesthetics and sound, which balances on the border of madness and artistic vision. If you are looking for something more than just another black metal slaughter, this is an album that will blow you away. P. ..::TRACK-LIST::.. 1. St. Anthony's Fire 07:04 2. The Black Lotus 05:13 3. Subversion & Simulacra 05:11 4. Ecclessiogenic Psychosis 06:39 5. Antrakt 03:27 6. Folie De Dieu 05:24 7. Viaticum 04:32 8. Act Of Faith 07:32 ..::OBSADA::.. Lazarus - vocals, guitars, keys, songwriting Zann - bass Zerachiel - guitars Adrian Stempak - drums Guests: Hekte Zaren - vocals on tracks 1, 4 & 6 Ivan 'Ygg' Halyha - drums & electronics on 'Antrakt' Bard - guitars on 'Ecclessiogenic Psychosis' https://www.youtube.com/watch?v=l1XYXN8Prxs SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-01 10:23:22
Rozmiar: 110.13 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Po krótkiej przygodzie z “majorsem”, Medico Peste wracają pod skrzydła rodzimej Malignant Voices, czyli, można powiedzieć, do domu, gdzie ich miejsce. Bo, jak to się mówi, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Powiedzenie to zresztą znakomicie sprawdza się także w sprawie najważniejszej, czyli muzycznej zawartości „Aesthetic of Hunger”, trzeciego albumu Krakowian. Bo jest to materiał, który, po krótkiej podróży w rejony jakby nieco bardziej przystępne, wrzuca zespół ponownie na właściwe tory. „Aesthetic of Hunger” stanowi dla mnie rozwinięcie myśli twórczej z debiutu, i to rozwinięcie w bardzo mocnym tego słowa znaczeniu. Co mam na myśli? Przede wszystkim to, że od zarania Medico Peste był tworem wyjątkowym, czerpiącym z różnych źródeł, bez oglądania się na obecnie panującą modę. Jednocześnie wymykający się bezpośrednim porównaniom, potrafiącym mieszać w swojej twórczości zarówno elementy staroszkolne, jak i te bardziej współczesne, ocierające się momentami nawet o „post” czy awangardę. Jednocześnie tworem do szpiku kości blackmetalowym, acz nie trzymającym się sztywno wyznaczonych przez twórców gatunku ram. Poza agresywnymi, chłodnymi, norweskimi tremolo, islandzkimi melodiami czy francuskimi dysonansami znajdziemy na tym albumie utwory, przy których można z lekka odpłynąć. Niech za taki przykład wskażę choćby wyjątkowo klimatyczny „Ecclessiogenic Psychosis”, czy następujący zaraz potem „Antrakt”, przerywnik instrumentalny, kompletnie hipnotyzujący, i teoretycznie z czystym black metalem mający niewiele wspólnego. Dzięki temu, „Aesthetic of Hunger” jest albumem, który działa niczym choroba. Postępująca powoli, nie dająca natychmiastowych objawów, lecz z każdą chwilą infekująca zakamarki umysłu coraz głębiej. Sporo jest na tych nagraniach smaczków, które dostrzegamy dopiero po pewnym czasie, ale uważam, że rozkładając poszczególne kompozycje na części pierwsze pozbawił bym słuchacza satysfakcji z samodzielnego się nimi delektowania. Powiem zatem tylko tyle: Medico Peste nagrali kolejny fantastyczny album. Utrzymany całkowicie w swoim własnym, wykreowanym na przestrzeni lat stylu, który to już dziś śmiało stanowić może inspirację dla adeptów czarnej sztuki. Dla mnie, najwyższa światowa klasa. jesusatan Medico Peste to zespół blackmetalowy założony w 2010 roku w Krakowie. Skład muzyków ulegał wielu zmianom. Obecny skład zespołu to: Lazarus (wokal), Heresiarch (gitara), Zerachiel (gitara), Zann (gitara basowa) i Adrian Stempak (perkusja). W dyskografii znajdziemy trzy albumy – w tym jeden przedpremierowy, który ukazać ma się za kilka dni – i to właśnie tego materiału będzie dotyczyć dzisiejsza recenzja. Po pięciu latach wydawniczego milczenia Medico Peste wreszcie wraca z nowym krążkiem, zatytułowanym 'Aesthetic of Hunger’. Z nostalgią wspominam czasy ich surowego demo i debiutanckiego albumu – to były godziny spędzone z dźwiękami, które wwiercały się w łeb jak świdry. Niestety, kolejne wydawnictwa przemknęły mi bokiem, gdzieś się rozmyły w zalewie innych premier. Tym razem jednak, przedpremierowo wpadł mi w ręce ich najnowszy materiał – jeszcze ciepły, jeszcze dymiący. Osiem numerów zamkniętych w około czterdziestu pięciu minutach brudu, neurozy i szaleństwa. Początek albumu zdaje się stąpać spokojnie, niemal medytacyjnie, ale to tylko cisza przed burzą – bo chwilę później rozpętuje się istne piekło: blastowe tempa, nerwowe przejścia na garach i atmosfera tak gęsta, że można by ją kroić nożem. Brzmienie zdaje się być z jednej strony chaotyczne, a z drugiej niesamowicie precyzyjne – jak cięcie żywej tkanki chirurgicznym narzędziem. Riffy gitar prezentują klasyczne sekcje tremolo, ale znajdziecie tu również mnóstwo muzycznego dysonansu, który rozciąga granice black metalu, wprowadzając słuchacza w stan permanentnego napięcia i poczucia zagubienia – jakby ktoś wrzucił was w labirynt dźwięków bez wyjścia. Oprócz przesterowanych gitar, pojawiają się też przełączone na czysty kanał, które nieco ocieplają klimat tego materiału. Perkusja bardzo przypadła mi do gustu, zwłaszcza w szybszych partiach. Te wolniejsze momenty są niemal hipnotyzujące – pulsują jak obłąkany rytuał, wciągając w trans i budując duszną atmosferę, w której każda stopa i werbel brzmi jak echo szaleństwa. Linia basu potrafi zachwycić swoim doskonałym brzmieniem. Instrument ten jest doskonale słyszalny pomimo blastów i ściany dźwięków. Wokal to obskurny, zdzierający gardło krzyk, który brzmi jak desperacki monolog pełen wściekłości, paranoi i wewnętrznego rozkładu, idealnie dopełniający chorą aurę tej płyty. Podsumowując ten album, trzeba przyznać, że Medico Peste nie tylko wrócili – oni przyszli po swoje. Z pełną świadomością własnej estetyki i brzmienia, które balansuje na granicy obłędu i artystycznej wizji. Jeśli szukasz czegoś więcej niż kolejnej blackmetalowej rzeźni, to jest płyta, która Cię rozpieprzy. P. Przyznam, że trochę obawiałem się o przyszłość tego zespołu po tych wszystkich zawirowaniach w składzie. Żeby skrócić Wam całą historię – ze składu, który przygotował poprzedni album pozostał tylko gardłowy – Lazarus. Pięć lat ciszy, najpierw trochę koncertów, które okazały się wypaść bardzo dobrze, by w końcu pojawiła się informacja o kolejnej płycie Medico Peste. „Aesthetic of Hunger” – tak będzie zatytułowana. Medico Peste jest dla mnie zespołem bardzo ważnym, ale do tego krążka z uwagi na to co napisałem powyżej podszedłem trochę nieufnie. I mój stosunek do tej płyty można trochę porównać do sinusoidy. Od nieufności, przez duży entuzjazm, do stopniowego wyhamowania entuzjazmu. I już spieszę Wam powiedzieć coś więcej. Przede wszystkim – pewne rzeczy się nie zmieniły. Wokal Lazarusa jest w dalszym ciągu fantastyczny. Typ co kreuje atmosferę i klimat – wielu wokalistów na black metalowej scenie może mu pozazdrościć umiejętności i feelingu. Kolejne wersy w jego wykonaniu w dalszym ciągu potrafią przyprawić o gęsią skórkę, nie ważne czy krzyczy, wyje, deklamuje czy szepcze. Klasa sama w sobie. Pod kątem muzycznym z kolei słychać tutaj kontynuację muzyki Medico Peste z wcześniejszych materiałów, ale moim zdaniem – tylko do pewnego stopnia. Gdzieś tam cały czas jest możliwy do uchwycenia duch tego zespołu, sposób w jaki prowadzone są kompozycje, riffy – wszystko napisane jest tak, by słuchacz miał świadomość, że to ten sam zespół, który nagrał „א: Tremendum et Fascinatio” czy „ב: The Black Bile”. Natomiast odnoszę wrażenie, że gdzieś umknął ważny czynnik, wszechobecny na wcześniejszych materiałach Krakowian. Mianowicie – poczucie szaleństwa, strachu czy generalnie – bardzo wyrazistych emocji, często mocno ekstremalnych, wypełniających muzykę tego zespołu dotychczas. Każdy z wcześniejszych materiałów miał to w sobie, nieważne czy mówimy o pełniakach, EPce czy demówce. Natomiast w przypadku „Aesthetic of Hunger” nie czuję tego. Albo inaczej – nie czuję tego przez cały czas, nie czuję tego w takim stopniu, do jakiego byłem przyzwyczajony w przypadku tego albumu. Znajdziemy tu oczywiście numery, które w pełni oddają ducha Medico Peste, z całym bagażem emocjonalnym tej muzyki. Na przykład generalnie całe „Ecclessiogenic Psychosis” czy „Viaticum” lub „Act of Faith”, w pozostałych numerach z kolei jest tego zdecydowanie mniej. Może nie jest tak, że inne kawałki są do dupy – po prostu więcej w nich wkradającej się chwilami ambiwalencji wobec tych dźwięków. Może jest to też efekt produkcji tego albumu – mniej surowej i jakby bardziej przystępnej (choć oczywiście cały czas utrzymującej standardy jak na ekstremę przystało). I stąd ta sinusoida opisująca mój stosunek do muzyki z najnowszego albumu. Chwilami po prostu zespół wpada na mieliznę i gra poprawnie, dobrze, ale nic poza tym. Zdałem sobie sprawę, że włączając każdy wcześniejszy materiał Medico Peste słucham go z zapartym tchem od początku do końca, zaś „Aesthetic of Hunger” ma pewne luki. Jest albumem nierównym. Miałem moment, że zachwycałem się wspomnianymi numerami i na fali tego zachwytu przepływałem nad fragmentami mniej udanymi. Wraz z kolejnymi odsłuchami jednak zacząłem zwracać uwagę, że po prostu pewne fragmenty są tu trochę na siłę – lub nie pasują lub umieszczono je na zasadzie wypełnienia. Gdyby zespół w miejsce pełniaka wydał EPkę, powiedzmy o połowę krótszą – w dalszym ciągu piałbym Wam tutaj z zachwytu. Natomiast obecnie uważam, że dobry to powrót po pięciu latach milczenia, ale jednak oczekiwałem czegoś więcej. Ale oczywiście kupię „Aesthetic of Hunger” przy okazji. W dalszym ciągu jest to płyta ciekawsza i fajniejsza od dużej części krążków, które odsłuchuję obecnie, a nie zawsze ostatecznie je recenzuję. Natomiast liczę, że ten album jednak zaskoczy ponownie tak jak na początku. Lub, że kolejne wydawnictwo spełni moje oczekiwania względem Medico Peste i trzeci pełniak będę traktował po prostu jako chwilowy spadek formy. Oracle Medico Peste is a black metal band founded in 2010 in Krakow. The line-up of musicians has undergone many changes. The current line-up of the band is: Lazarus (vocals), Heresiarch (guitar), Zerachiel (guitar), Zann (bass guitar) and Adrian Stempak (drums). The discography includes three albums – including one pre-premiere, which is to be released in a few days – and it is this material that today’s review will concern. After five years of publishing silence, Medico Peste is finally back with a new album, titled 'Aesthetic of Hunger’. I recall with nostalgia the times of their raw demo and debut album – these were hours spent with sounds that pierced my head like drills. Unfortunately, subsequent releases passed me by, somehow blurred in the flood of other premieres. This time, however, their latest material fell into my hands as a pre-premiere – still warm, still smoking. Eight tracks enclosed in about forty-five minutes of filth, neurosis and madness. The beginning of the album seems to tread calmly, almost meditatively, but it is only the calm before the storm – because a moment later, real hell breaks loose: blast tempos, nervous passages on drums and an atmosphere so thick that you could cut it with a knife. The sound seems to be chaotic on the one hand, and incredibly precise on the other – like cutting living tissue with a surgical tool. The guitar riffs present classic tremolo sections, but you will also find here a lot of musical dissonance, which stretches the boundaries of black metal, putting the listener in a state of permanent tension and a sense of being lost – as if someone threw you into a labyrinth of sounds with no way out. In addition to the distorted guitars, there are also those switched to a clean channel, which slightly warm up the atmosphere of this material. I really liked the drums, especially in the faster parts. These slower moments are almost hypnotizing – they pulsate like a deranged ritual, drawing you into a trance and building a sultry atmosphere, in which every kick and snare sounds like an echo of madness. The bass line can delight with its perfect sound. This instrument is perfectly audible despite the blast beats and the wall of sounds. The vocals are a filthy, throat-shredding scream that sounds like a desperate monologue full of rage, paranoia and internal decay, perfectly complementing the sick aura of this album. To sum up this album, it must be admitted that Medico Peste have not only returned – they have come for what is theirs. With full awareness of their own aesthetics and sound, which balances on the border of madness and artistic vision. If you are looking for something more than just another black metal slaughter, this is an album that will blow you away. P. ..::TRACK-LIST::.. 1. St. Anthony's Fire 07:04 2. The Black Lotus 05:13 3. Subversion & Simulacra 05:11 4. Ecclessiogenic Psychosis 06:39 5. Antrakt 03:27 6. Folie De Dieu 05:24 7. Viaticum 04:32 8. Act Of Faith 07:32 ..::OBSADA::.. Lazarus - vocals, guitars, keys, songwriting Zann - bass Zerachiel - guitars Adrian Stempak - drums Guests: Hekte Zaren - vocals on tracks 1, 4 & 6 Ivan 'Ygg' Halyha - drums & electronics on 'Antrakt' Bard - guitars on 'Ecclessiogenic Psychosis' https://www.youtube.com/watch?v=l1XYXN8Prxs SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-01 10:18:47
Rozmiar: 335.32 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Kanadyjski Panzerfaust znów odpalił swój najmocniejszy arsenał, by oddać słuchaczom szósty album w karierze. Najnowszy krążek jest zarazem trzecim rozdziałem tetralogii The Suns of Perdition. Po dwóch latach oczekiwania, płyta The Astral Drain ukaże się 22 lipca, a my już dziś zasiadamy do przedpremierowego odsłuchu. Każdy, kto śledzi twórczość grupy Panzerfaust, przyzna, że ekipa z Kanady wypracowała w ostatnich latach bardzo spójne brzmienie. Dotyczy to w szczególności aktualnej serii wydawniczej The Suns of Perdition, za którą odpowiada wytwórnia Eisenwald. Po rewelacyjnym rozdziale drugim Render unto Eden (nasza recenzja w tym miejscu), kanadyjscy mistrzowie black metalu znowu dostarczają potężny monolit w postaci najdłuższego materiału z bieżącej tetralogii. Pierwsze zetknięcie się z nowym wydawnictwem Panzerfaust dowodzi, że grupa pewnie stąpa po wytyczonych przez siebie ścieżkach. Na przestrzeni ponad 10 minut, kompozycja otwierająca o tytule Death-Drive Projections, brzmieniem przypomina styl osiągnięty na poprzednim albumie. Sprawia wręcz wrażenie utworu, który nie został wykorzystany przy okazji składania płyty z 2020 roku. Tym razem, Kanadyjczycy postanowili zaserwować swoim fanom pięć kompozycji, oddzielonych od siebie instrumentalnymi przerywnikami. Produkcja albumu sprawia, że perfekcyjnie słucha się go jednym tchem. 47 minut materiału mija szybko, zaś poszczególne kompozycje ukazują nieco odmienne oblicza muzyki Panzerfaust. Na The Astral Drain znaleźć można bowiem coś więcej, niż tylko black metal o tematyce wojennej i antyreligijnej. Kanadyjczycy do swojego czarciego kotła wrzucili sporo składników, których inspiracji szukać należy także w gatunku doom metalu. Należy tutaj wspomnieć o utworze Bonfire of the Insanities, w którym pobrzmiewają echa starego dobrego Paradise Lost. Nieco wolniejsze tempo, zachwycająca linia melodyczna, jak również precyzyjna warstwa rytmiczna. Takich motywów na krążkach z serii The Suns of Perdition było do tej pory zdecydowanie za mało. Świetnie buja rozpędzony walec, jakim jest The Far Bank at the River Styx. W naturalny sposób odzwierciedla elementy, do jakich black metalowy Panzerfaust przyzwyczaił słuchaczy na przestrzeni 16 lat od debiutanckiego The Winds Will Lead Us… Czerpiąc z dokonań klasyków gatunku, muzycy dokładają do tradycyjnych rozwiązań swoje nowoczesne brzmienie. Krążek The Suns of Perdition, Chapter III: The Astral Drain zamyka Tabula Rasa – kompozycja będąca też oficjalnym singlem promującym tegoroczne wydawnictwo ekipy z Ontario. Również tym razem muzycy przenoszą się myślami do swoich poprzednich dokonań, choć doprawiają całość ciekawym bliskowschodnim vibe’m. Swoista progresja w blacku, z jaką Kanadyjczycy od lat romansują, sprawdza się tu w bardzo dobry sposób. Wiele wskazuje na to, że The Astral Drain może być albumem, który podzieli fanów Panzerfaust na dwa obozy. Z jednej strony, muzycy nie zawahali się poeksperymentować z różnorodnością gatunkową, co wychodzi im organicznie i naturalnie. Z drugiej zaś, ambientowe dodatki oraz krzyżowanie się blacku z doomem może być dla wielu trudnym do zaakceptowania zaskoczeniem. Jedno jest pewne – odkąd kwartet z Kanady rozpoczął swoją tetralogiczną podróż w 2019 roku, dostarcza zupełnie nową jakość na scenie muzycznej. Najnowsze dzieło grupy to album gwarantujący sporo pozytywnych doświadczeń, a także przyjemności z odbioru. Zdecydowanie warto dać szansę The Astral Drain, tym bardziej, że z każdym kolejnym odsłuchem płyta sprawia coraz lepsze wrażenie. Vlad Canada’s Panzerfaust has been one of my favorite discoveries since joining AMG Industries, ever since I picked up the first part of The Suns of Perdition tetralogy for review back in 2019 and proceeded to underrate it. Underrating was not a problem when the second installment, Chapter II: Render unto Eden, arrived just over a year later. Indeed, that record went on to be my AOTY 2020. It is something of an understatement, therefore, to say that excitement levels were running high when I learned that promo for Chapter III: The Astral Drain had arrived. Feverishly, I summoned the spirit of the recently deceased Madam X to demand immediate delivery of the files. And you know the drill from here, right? I proceed to gush for slightly more than the permitted word count and award my third 4.5 this fucking year, pissing off mightily the recently widowed Steel Druhm. Right? RIGHT?! It’s fair to say that, since The Suns of Perdition – Chapter I: War, Horrid War, Panzerfaust’s stock has risen significantly (and justifiably). What has also risen, apart from my codpiece, is the length of these records. War, Horrid War was a very prim and proper 31 mins, while Render unto Eden clocked in at a meatier 44 mins and The Astral Drain has added a few more minutes. With this has come a subtle, but undeniable, change in style. Where War undoubtedly had subtlety, nuance and haunting beauty, it was compressed into a short and very immediate package, which punched you repeatedly in the face, before tenderly kissing it better. Render unto Eden lulled the listener, relying more heavily on slow-build atmospherics and repetition to make its excellent points. On The Astral Drain, Panzerfaust have doubled down on what they began last time out. The progressive atmospherics dominate, with drummer and MVP Alexander Kartashov on his best and most progressive form to date but other elements are dialed back somewhat. While lead vocalist Goliath still unleashes his earth-shuddering bellow at times, for much of the record he alternates between an echoing growl and razor-edged snarling rasp, as guitarist Brock van Dijk and bassist Thomas Gervais deal in brooding, downtempo atmospherics. Van Dijk’s trademark mournful, cascading melodies remain but in a stripped-back form on the likes of “B22: The Hive and the Hole” and epic opener “Death-Drive Projections.” It’s not until the second half of the album that Panzerfaust really hit their stride. When they do, however, that stride is as magnificent as ever, as the insistent urgency of the opening cymbal work on “The Far Bank at the River Styx” hints that the slow-mo, doom-laden pummelling and subsequent frantic tremolo beatdown you fell victim to on “Bonfire of the Insanities” was only the beginning. Every bit the equal of “Snare of the Fowler” and “Pascal’s Wager” from the last record, “The Far Bank…” borders on blackened melodeath in places, as its looping melancholic leads roll over the artillery of Kartashov’s drums and Goliath’s feverish roars. Perhaps you can sense, however, that I am slightly holding back in my praise for The Astral Drain, and that is because it’s a record with an issue: the interludes. There are four of them, separating each of the five tracks proper. It’s perhaps telling to note that the track listing accompanying my promo doesn’t even include the interludes, which account for almost ten minutes of The Astral Drain. They add little but length to Panzerfaust’s effort, in places somewhat ruining the gentle build dynamics and flow of the record, most notably what would otherwise be a perfect transition from “Bonfire of the Insanities” into probable song of the year “The Far Bank at the River Styx.” The final percussion-driven interlude, “Enantiodromia (Interlude)” offers the most of the four but, at over five minutes in length, its repetitive nature feels like the band ran out of ideas. The production on The Astral Drain is, as it has been for the last two The Suns of Perdition albums, excellent. There isn’t really much more to say on that front. What to make then of Chapter III: The Astral Drain? While I must, of course, assess the record on its own merits, it’s impossible not to also look at it in context, namely as the third, and penultimate, instalment of The Suns series. Seen through that lens, it is the weakest of the three. Panzerfaust has still delivered a very good record but the first two tracks, “Death-Drive Projections” and “B22: The Hive and the Hole,” are good without carrying quite the heft or memorable moments of, say, “The Faustian Pact” from Render unto Eden. Couple this with the number, and disappointing nature, of the four interludes, and The Astral Drain begins to creak ever so slightly under its own weight. The other three tracks proper, and “The Far Bank at the River Styx” in particular, are great but the package as a whole comes up slightly short. With one entry left in The Suns saga, I hope Panzerfaust re-find their best form. Carcharodon ..::TRACK-LIST::.. 1. Death-Drive Projections 10:37 2. The Fear (Interlude) 01:29 3. B22: The Hive and the Hole 07:04 4. The Pain (Interlude) 00:38 5. Bonfire of the Insanities 07:27 6. The Fury (Interlude) 01:21 7. The Far Bank at the River Styx 06:48 8. Enantiodromia (Interlude) 05:54 9. Tabula Rasa 06:20 ..::OBSADA::.. Brock Van Dijk - Vocals, Guitar Thomas Gervais - Bass Goliath - Vocals Alexander Kartashov - Drums https://www.youtube.com/watch?v=ddi4AVhm5ek SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
PANZERFAUST - THE SUNS OF PERDITION [CHAPTER III: THE ASTRAL DRAIN ] (2022) [MP3@320] [FALLEN ANGEL]
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-01 09:08:18
Rozmiar: 110.65 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Kanadyjski Panzerfaust znów odpalił swój najmocniejszy arsenał, by oddać słuchaczom szósty album w karierze. Najnowszy krążek jest zarazem trzecim rozdziałem tetralogii The Suns of Perdition. Po dwóch latach oczekiwania, płyta The Astral Drain ukaże się 22 lipca, a my już dziś zasiadamy do przedpremierowego odsłuchu. Każdy, kto śledzi twórczość grupy Panzerfaust, przyzna, że ekipa z Kanady wypracowała w ostatnich latach bardzo spójne brzmienie. Dotyczy to w szczególności aktualnej serii wydawniczej The Suns of Perdition, za którą odpowiada wytwórnia Eisenwald. Po rewelacyjnym rozdziale drugim Render unto Eden (nasza recenzja w tym miejscu), kanadyjscy mistrzowie black metalu znowu dostarczają potężny monolit w postaci najdłuższego materiału z bieżącej tetralogii. Pierwsze zetknięcie się z nowym wydawnictwem Panzerfaust dowodzi, że grupa pewnie stąpa po wytyczonych przez siebie ścieżkach. Na przestrzeni ponad 10 minut, kompozycja otwierająca o tytule Death-Drive Projections, brzmieniem przypomina styl osiągnięty na poprzednim albumie. Sprawia wręcz wrażenie utworu, który nie został wykorzystany przy okazji składania płyty z 2020 roku. Tym razem, Kanadyjczycy postanowili zaserwować swoim fanom pięć kompozycji, oddzielonych od siebie instrumentalnymi przerywnikami. Produkcja albumu sprawia, że perfekcyjnie słucha się go jednym tchem. 47 minut materiału mija szybko, zaś poszczególne kompozycje ukazują nieco odmienne oblicza muzyki Panzerfaust. Na The Astral Drain znaleźć można bowiem coś więcej, niż tylko black metal o tematyce wojennej i antyreligijnej. Kanadyjczycy do swojego czarciego kotła wrzucili sporo składników, których inspiracji szukać należy także w gatunku doom metalu. Należy tutaj wspomnieć o utworze Bonfire of the Insanities, w którym pobrzmiewają echa starego dobrego Paradise Lost. Nieco wolniejsze tempo, zachwycająca linia melodyczna, jak również precyzyjna warstwa rytmiczna. Takich motywów na krążkach z serii The Suns of Perdition było do tej pory zdecydowanie za mało. Świetnie buja rozpędzony walec, jakim jest The Far Bank at the River Styx. W naturalny sposób odzwierciedla elementy, do jakich black metalowy Panzerfaust przyzwyczaił słuchaczy na przestrzeni 16 lat od debiutanckiego The Winds Will Lead Us… Czerpiąc z dokonań klasyków gatunku, muzycy dokładają do tradycyjnych rozwiązań swoje nowoczesne brzmienie. Krążek The Suns of Perdition, Chapter III: The Astral Drain zamyka Tabula Rasa – kompozycja będąca też oficjalnym singlem promującym tegoroczne wydawnictwo ekipy z Ontario. Również tym razem muzycy przenoszą się myślami do swoich poprzednich dokonań, choć doprawiają całość ciekawym bliskowschodnim vibe’m. Swoista progresja w blacku, z jaką Kanadyjczycy od lat romansują, sprawdza się tu w bardzo dobry sposób. Wiele wskazuje na to, że The Astral Drain może być albumem, który podzieli fanów Panzerfaust na dwa obozy. Z jednej strony, muzycy nie zawahali się poeksperymentować z różnorodnością gatunkową, co wychodzi im organicznie i naturalnie. Z drugiej zaś, ambientowe dodatki oraz krzyżowanie się blacku z doomem może być dla wielu trudnym do zaakceptowania zaskoczeniem. Jedno jest pewne – odkąd kwartet z Kanady rozpoczął swoją tetralogiczną podróż w 2019 roku, dostarcza zupełnie nową jakość na scenie muzycznej. Najnowsze dzieło grupy to album gwarantujący sporo pozytywnych doświadczeń, a także przyjemności z odbioru. Zdecydowanie warto dać szansę The Astral Drain, tym bardziej, że z każdym kolejnym odsłuchem płyta sprawia coraz lepsze wrażenie. Vlad Canada’s Panzerfaust has been one of my favorite discoveries since joining AMG Industries, ever since I picked up the first part of The Suns of Perdition tetralogy for review back in 2019 and proceeded to underrate it. Underrating was not a problem when the second installment, Chapter II: Render unto Eden, arrived just over a year later. Indeed, that record went on to be my AOTY 2020. It is something of an understatement, therefore, to say that excitement levels were running high when I learned that promo for Chapter III: The Astral Drain had arrived. Feverishly, I summoned the spirit of the recently deceased Madam X to demand immediate delivery of the files. And you know the drill from here, right? I proceed to gush for slightly more than the permitted word count and award my third 4.5 this fucking year, pissing off mightily the recently widowed Steel Druhm. Right? RIGHT?! It’s fair to say that, since The Suns of Perdition – Chapter I: War, Horrid War, Panzerfaust’s stock has risen significantly (and justifiably). What has also risen, apart from my codpiece, is the length of these records. War, Horrid War was a very prim and proper 31 mins, while Render unto Eden clocked in at a meatier 44 mins and The Astral Drain has added a few more minutes. With this has come a subtle, but undeniable, change in style. Where War undoubtedly had subtlety, nuance and haunting beauty, it was compressed into a short and very immediate package, which punched you repeatedly in the face, before tenderly kissing it better. Render unto Eden lulled the listener, relying more heavily on slow-build atmospherics and repetition to make its excellent points. On The Astral Drain, Panzerfaust have doubled down on what they began last time out. The progressive atmospherics dominate, with drummer and MVP Alexander Kartashov on his best and most progressive form to date but other elements are dialed back somewhat. While lead vocalist Goliath still unleashes his earth-shuddering bellow at times, for much of the record he alternates between an echoing growl and razor-edged snarling rasp, as guitarist Brock van Dijk and bassist Thomas Gervais deal in brooding, downtempo atmospherics. Van Dijk’s trademark mournful, cascading melodies remain but in a stripped-back form on the likes of “B22: The Hive and the Hole” and epic opener “Death-Drive Projections.” It’s not until the second half of the album that Panzerfaust really hit their stride. When they do, however, that stride is as magnificent as ever, as the insistent urgency of the opening cymbal work on “The Far Bank at the River Styx” hints that the slow-mo, doom-laden pummelling and subsequent frantic tremolo beatdown you fell victim to on “Bonfire of the Insanities” was only the beginning. Every bit the equal of “Snare of the Fowler” and “Pascal’s Wager” from the last record, “The Far Bank…” borders on blackened melodeath in places, as its looping melancholic leads roll over the artillery of Kartashov’s drums and Goliath’s feverish roars. Perhaps you can sense, however, that I am slightly holding back in my praise for The Astral Drain, and that is because it’s a record with an issue: the interludes. There are four of them, separating each of the five tracks proper. It’s perhaps telling to note that the track listing accompanying my promo doesn’t even include the interludes, which account for almost ten minutes of The Astral Drain. They add little but length to Panzerfaust’s effort, in places somewhat ruining the gentle build dynamics and flow of the record, most notably what would otherwise be a perfect transition from “Bonfire of the Insanities” into probable song of the year “The Far Bank at the River Styx.” The final percussion-driven interlude, “Enantiodromia (Interlude)” offers the most of the four but, at over five minutes in length, its repetitive nature feels like the band ran out of ideas. The production on The Astral Drain is, as it has been for the last two The Suns of Perdition albums, excellent. There isn’t really much more to say on that front. What to make then of Chapter III: The Astral Drain? While I must, of course, assess the record on its own merits, it’s impossible not to also look at it in context, namely as the third, and penultimate, instalment of The Suns series. Seen through that lens, it is the weakest of the three. Panzerfaust has still delivered a very good record but the first two tracks, “Death-Drive Projections” and “B22: The Hive and the Hole,” are good without carrying quite the heft or memorable moments of, say, “The Faustian Pact” from Render unto Eden. Couple this with the number, and disappointing nature, of the four interludes, and The Astral Drain begins to creak ever so slightly under its own weight. The other three tracks proper, and “The Far Bank at the River Styx” in particular, are great but the package as a whole comes up slightly short. With one entry left in The Suns saga, I hope Panzerfaust re-find their best form. Carcharodon ..::TRACK-LIST::.. 1. Death-Drive Projections 10:37 2. The Fear (Interlude) 01:29 3. B22: The Hive and the Hole 07:04 4. The Pain (Interlude) 00:38 5. Bonfire of the Insanities 07:27 6. The Fury (Interlude) 01:21 7. The Far Bank at the River Styx 06:48 8. Enantiodromia (Interlude) 05:54 9. Tabula Rasa 06:20 ..::OBSADA::.. Brock Van Dijk - Vocals, Guitar Thomas Gervais - Bass Goliath - Vocals Alexander Kartashov - Drums https://www.youtube.com/watch?v=ddi4AVhm5ek SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-01 09:03:48
Rozmiar: 334.71 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
składanka mireczka-a takie tam vol.51 Gatunek: Dance,Disco,Vixa/Pompa,Trance Rok:2025 mp3@320kbps CZAS:01:55:57 ...( TrackList )... 1.Pezet & Wani - Dom nad wodą (Dj Przemooo Bootleg) 2.WIP BOYS & DJ KOSKI & Dj Przemooo - Crazy SIA LA LA (Dj Przemooo DiscoVixa Vocal Mix 2025) 3.Bigtopo & Abel Ramos - The Boss (Extended Mix) 4.Ace Of Base & Mr. Whoo feat. Sound Bass vs. Kamilos, Fanatyk - Flexy for you (spacedj Mush Up) 2025 5.Ariqu & Solid Base feat. SWIFT x FreddyBlue - Mirror Mirror (spacedj Mush) 2025 6.B.R.O - Jeszcze Będzie Pięknie (Remix) 7.Bouncebusterz - Turbulence (Groove Control Extended Remix) 8.Dj Noiserr & Kizo & Dj Hazel - Luvestruck ( Remix Dj Messias ) Wersja Extanded (2025) 9.Artena & Ren Faye - One In A Million 10.Dżeju - Bang ! (Original Mix) 11.Fedde Le Grand ft Ida Corr & Łobuzy - Let Me Think About It Dawaj tu byku na melanż (Djhooker Vocal Mash-Up XTD) 12.Fedde Le Grand ft Ida Corr & Łobuzy - Let Me Think About It Dawaj tu byku na melanż (Djhooker Vocal Mash-Up) 13.Słoń - Clint Eastwood joker blend(DJHooker XTD Version) 14.The Rocketman - Papi (Extended Mix) 15.Kizo - Szef (Dj Grzechuu Remix) 2025 16.DJ Shog & BendyX x SOUND BASS x MASK xBeyonce x TIREX - Another Crazy in Love World (DJHooKeR Mash-up) 17.Dj shog & BendyX & Mr. Cheez feat. Marco Marecki & VixBasse - Boogie in Another World (2025) 18.Block & Crown - Italo Stepper 19.David Guetta feat. Sia & ADI vs. Luxons - Get the fuck Titanium (spacedj Mush Up) 2025 20.Fran Castro - Young Hearts Run Free (Remix) 21.Dj Killer & Daniel Sz vs. Kubix & Danil - Auua back to you(2025) 22.Otsochodzi - POJEBANE STANY x WHERE THEM GIRLS AT (patryzzek Mashup) DJHooker XTD Version 23.MICHU & WHIZZER - NIGHT (ADHDTURBO MIX) 24.Mika Heggemann and TELETECH and Justin Tinderdate - Not Ready for This 25.PAN SAVYAN - DZIEŃ DOBRY, ZAKOPANE! (DJHooker XTD Version) 26.LIZOT & Messy - Guataqui 27.SKOLIM - Daj mi Jedno Słowo (VAYTO REMIX) 28.Tommy Cash - Espresso Macchiato (Fair Play Extended Remix) 29.WANCHIZ - Jama Rej (Remix) 30.Hazel & KUBIX x DANIL & CHAINLYNX feat. PABLO vs. Wawski - I love POLAND (2025) ![]()
Seedów: 78
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-01 04:51:28
Rozmiar: 266.98 MB
Peerów: 11
Dodał: mireczek19
Opis
...( Info )...
Artist: vantablack Title: Starcluster (EP) Type/Genre: Psytrance, Rave, Electronic, Trip, Psychedelic, Night Psytrance, Forest Psytrance Release date: 30.05.2025 Source: Zmiksowane ze stemów / Mixed from stems Bit-depth / Sampling rate (3D Binaural): 24-bit/48kHz Bit-depth / Sampling rate (E-AC3 JOC Atmos): 16-bit/48kHz Channels (3D Binaural for Headphones): 2.0 Stereo (tylko słuchawki) Channels (E-AC3 JOC Atmos): Core - 5.1.2 (up to Atmos 9.1.6 - 16ch) (kino domowe) Format (3D Binaural): .flac Format (E-AC3 JOC Atmos): .mp4 Size total: 725 MB Tracks total: 3 Duration total: [00:20:33] ...( Dane Techniczne )... DD+JOC/Atmos (5.1.2): Audio ID : 1 Format : E-AC-3 JOC Format/Info : Enhanced AC-3 with Joint Object Coding Commercial name : Dolby Digital Plus with Dolby Atmos Format profile : Blu-ray Disc Codec ID : ec-3 Duration : 6 min 40 s Bit rate mode : Constant Bit rate : 1 664 kb/s Channel(s) : 8 channels Channel layout : L R C LFE Ls Rs Tfl Tfr Sampling rate : 48.0 kHz Frame rate : 31.250 FPS (1536 SPF) Compression mode : Lossy Stream size : 79.3 MiB (87%) Service kind : Complete Main Default : Yes Alternate group : 1 Complexity index : Not present / 16 Number of dynamic objects : 15 Bed channel count : 1 channel Bed channel configuration : LFE Dialog Normalization : -19 dB compr : -0.28 dB cmixlev : -3.0 dB surmixlev : -3 dB dmixmod : Lo/Ro ltrtcmixlev : 0.0 dB ltrtsurmixlev : -1.5 dB lorocmixlev : 0.0 dB lorosurmixlev : -1.5 dB dialnorm_Average : -19 dB dialnorm_Minimum : -19 dB dialnorm_Maximum : -19 dB 3D_Binaural_Headphones (Lossless): Audio Format : FLAC Format/Info : Free Lossless Audio Codec Duration : 6 min 40 s Bit rate mode : Variable Bit rate : 1 772 kb/s Channel(s) : 2 channels Channel layout : L R Sampling rate : 48.0 kHz Bit depth : 24 bits Compression mode : Lossless Stream size : 84.5 MiB (88%) Writing library : libFLAC 1.3.2 (2017-01-01) Alternative Dolby Digital 5.1: Audio ID : 1 Format : AC-3 Format/Info : Audio Coding 3 Commercial name : Dolby Digital Codec ID : ac-3 Duration : 6 min 40 s Bit rate mode : Constant Bit rate : 640 kb/s Channel(s) : 6 channels Channel layout : L R C LFE Ls Rs Sampling rate : 48.0 kHz Frame rate : 31.250 FPS (1536 SPF) Compression mode : Lossy Stream size : 30.5 MiB (72%) Service kind : Complete Main Default : Yes Alternate group : 2 Encoded date : 2025-05-26 14:34:33 UTC Tagged date : 2025-05-26 14:34:33 UTC Dialog Normalization : -19 dB compr : -0.28 dB cmixlev : -3.0 dB surmixlev : -3 dB dmixmod : Lo/Ro ltrtcmixlev : 0.0 dB ltrtsurmixlev : -1.5 dB lorocmixlev : 0.0 dB lorosurmixlev : -1.5 dB dialnorm_Average : -19 dB dialnorm_Minimum : -19 dB dialnorm_Maximum : -19 dB ...( TrackList )... 01. Plasmatic Awakening [06:40] 02. Sonic Paralysis [07:15] 03. Cluster Activation [06:38] ![]()
Seedów: 113
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-31 17:50:08
Rozmiar: 725.76 MB
Peerów: 135
Dodał: Uploader
Opis
..::INFO::..
Skunk Anansie to brytyjska rockowa grupa muzyczna, znana dzięki wokalistce, Skin (Deborah Anne Dyer). Nazwa zespołu pochodzi od skunksa i legendarnego boga z Afryki Zachodniej - Anansi. Grupa została utworzona w 1994. Skunk Anansie został zauważony w 1994 roku na swoim drugim koncercie przez Ricka Lennoxa. Po paru miesiącach zespół rozpoczął współpracę z One Little Indian Records. Ich pierwszym singlem była "Little Baby Swastikkka". Następny singiel to "Selling Jesus", który dotarł do pierwszych dziesiątek brytyjskich list niezależnych i do miejsca 46 zestawienia Top100. Utwór znalazł się również na ścieżce dźwiękowej filmu Strange Days. Wstawka zawiera najnowszy, siódmy album studyjny zespołu. Title: The Painful Truth Artist: Skunk Anansie Country: USA Year: 2025 Genre: Rock Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 320 Kbps ..::TRACK-LIST::.. 01 Artist Is An Artist 02 This Is Not Your Life 03 Shame 04 Lost and Found 05 Cheers 06 Shoulda Been You 07 Animal 08 Fell In Love 09 My Greatest Moment 10 Meltdown ![]()
Seedów: 57
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-31 17:48:41
Rozmiar: 87.72 MB
Peerów: 45
Dodał: Uploader
Opis
..::INFO::..
Oi Polloi to zespoł punkowy, który powstał w 1981 roku w Edynburgu (Szkocja). W 1985 ukazuje się pierwszy materiał – kaseta demo wydana przez zespół - "Destroi the System". Od początku istnienia w zespole grało około 50 muzyków. Z założycieli pozostał tylko Deek - wokalista. Muzyka zespołu ewoluowała od oi do zaangażowanego anarchopunka. Teksty piosenek dotyczą m.in. ochrony środowiska, wyzwolenia zwierząt, wegetarianizmu, zwalczania faszyzmu, brutalności policji. Poza graniem muzyki angażują się w akcje anarchistyczne, ekologiczne oraz ruchu antyfaszystowskiego. Kilkakrotnie odwiedzali Polskę, co zaowocowało dość dobrą znajomością języka polskiego przez Deeka. Ich motto to "No compromise in defense of our earth". Wstawka zawiera kompilacyjny album zespołu. Title: Unite And Win Artist: Oi Polloi Country: Szkocja Year: 1987 Genre: Punk Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ..::TRACK-LIST::.. 1.Punks 'N' Skins 2.We Don't Need Them 3.Kill The Bill 4.Lowest Of The Low 5.Nuclear Waste 6.Commies And Nazis 7.Pigs For Slaughter 8.Scum 9.Thrown On The Scrapheap 10.Punx Picnic In Prince's Street Gardens 11.Mindless Few 12.Unite And Win 13.Minority Authority 14.Skinhead 15.Boot Down The Door 16.Americans Out 17.Thugs In Uniform 18.Pigs For Slaughter 19.Rich Scumbag 20.Never Give In ![]()
Seedów: 66
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-31 17:48:32
Rozmiar: 150.44 MB
Peerów: 9
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist...............: Dire Straits Album................: Making Movies LP (Bob Ludwig) Genre................: Rock Year.................: 1980 Codec................: Reference libFLAC 1.5 ...( TrackList )... 001. Dire Straits - Tunnel Of Love 002. Dire Straits - Romeo And Juliet 003. Dire Straits - Skateaway 004. Dire Straits - Expresso Love 005. Dire Straits - Hand In Hand 006. Dire Straits - Solid Rock 007. Dire Straits - Les Boys ![]()
Seedów: 600
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-31 17:48:22
Rozmiar: 1.30 GB
Peerów: 110
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist...............: Area Album................: Crac! Genre................: Rock prog Fusion Year.................: 1975 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) ...( TrackList )... 1. Area - L'elefante bianco 2. Area - La mela di Odessa (1920) 3. Area - Megalopoli 4. Area - Nervi scoperti 5. Area - Gioia e rivoluzione 6. Area - Implosion 7. Area - Area 5 ![]()
Seedów: 69
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-31 17:47:22
Rozmiar: 242.27 MB
Peerów: 8
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Final Defiance Artist: Steel Razor Year: 2025 Genre: Heavy-Metal Country: France Duration: 00:36:48 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( Instalacja )... 1. Warriors of the lost world 01:23 2. Light Up the Flame 03:10 3. Born to Rock 03:48 4. My Damnation 04:14 5. Even in Hell 05:27 6. Streets of Fear (Intro) 01:01 7. Final Defiance 03:34 8. Only One 05:30 9. Steel Razor 04:02 10. The City Will Rock 04:39 ![]()
Seedów: 35
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-31 17:47:18
Rozmiar: 84.67 MB
Peerów: 4
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Axeblade Artist: Axeblade Year: 2025 Genre: Heavy-Metal Country: Italy Duration: 00:35:21 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 1. Intro 00:51 instrumental 2. Hellraiser 05:23 3. Screaming Demons in Your Head 03:58 4. Ready for War 03:08 5. Time Can't Wait 03:56 6. The Healer 04:31 7. Necromantic 05:02 8. Nigredo 04:42 9. Axeblade 03:50 ![]()
Seedów: 30
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-31 17:47:13
Rozmiar: 81.40 MB
Peerów: 4
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: The Game Of Us Artist: Ready To Be Hated Year: 2025 Genre: Progressive, Power-Metal Country: Brazil Duration: 00:48:37 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 1. The One 2. Something to Say 3. Forgettable 4. The Old Becomes the New 5. For the Truth! 6. The Game of Us 7. Searching for Answers 8. Us Against Them 9. The Great Gift of Now ![]()
Seedów: 17
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-31 17:47:09
Rozmiar: 112.38 MB
Peerów: 2
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Dreamlike Tales Artist: Divni San Year: 2025 Genre: Heavy-Metal Country: Belgium Duration: 00:34:33 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 1. Dreamlike Tales 2. In Utero (Reborn) 3. Ready to Fight 4. Wintermoon 5. The Power of Your Soul 6. When the Bells Ring the Knell 7. Keep the Dream Alive ![]()
Seedów: 19
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-31 17:47:04
Rozmiar: 79.82 MB
Peerów: 1
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Genre: Rock Audio codec: Mp3 320 kbps ...( TrackList )... The Unreleased Eric Burdon Vol I 01 Eric Burdon - Crawling King Snake (Extended Version) 10:59 02 Eric Burdon - The Road (Alternate) 4:51 03 Eric Burdon - Power Company (Alternate) 4:40 04 Eric Burdon - Heart Attack (Live) 4:06 05 Eric Burdon - Don't Let Me Be Misunderstood (Live) 6:37 06 Eric Burdon - Boom Boom (Live) 4:49 07 Eric Burdon - Don't Bring Me Down (Live) 5:12 08 Eric Burdon - It Hurts Me Too (Live) 10:17 09 Eric Burdon - No More Elmore (Live) 8:38 10 Eric Burdon - I'm Crying (Live) 5:03 01 Eric Burdon - I'm Ready [Studio] 3:43 02 Eric Burdon - I'm a Wicked Man [Alternate Take][Studio-Alternate Slow The Unreleased Eric Burdon Vol 2 01 Eric Burdon - I'm Ready [Studio] 3:43 02 Eric Burdon - I'm a Wicked Man [Alternate Take][Studio-Alternate Slow Version] 5:01 03 Eric Burdon - We Gotta Get Out of This Place [Live] 9:30 04 Eric Burdon - Stop What You're Doin' [Studio-Alternate Version] 4:59 05 Eric Burdon - House of the Rising Sun [Live] 6:11 06 Eric Burdon - Got the Funky Fever [Studio Alternate Version] 2:59 07 Eric Burdon - Sweet Blood Call [Live] 4:57 08 Eric Burdon - Yes, Indeed, Yeah Outtake] [Studio - "Sun Secrets" Outtake] 6:22 09 Eric Burdon - Tobacco Road [Live] 14:04 10 Eric Burdon - Take It Easy [Studio] 4:47 Ultimate Rarities Vol.1 01 Eric Burdon - I'm Ready 3:47 02 Eric Burdon - We've Gotta Get Out Of This Place (Live) 9:36 03 Eric Burdon - Got The Funky Fever 3:02 04 Eric Burdon - Wicked Wicked Man 5:06 05 Eric Burdon - Be My Baby 3:23 06 Eric Burdon - Sweet Blood Call (Live) 5:01 07 Eric Burdon - Stop What You're Doin' 5:03 08 Eric Burdon - House Of The Rising Sun (Live) 11:23 Ultimate Rarities Vol.2 01 Eric Burdon - Crawling King Snake 11:03 02 Eric Burdon - The Road 4:52 03 Eric Burdon - Power Company 4:42 04 Eric Burdon - Wall Of Silence 3:13 05 Eric Burdon - NYC 5:30 06 Eric Burdon - Yes Indeed Yeah 6:26 07 Eric Burdon - We've Gotta Get Out Of This Place 3:55 08 Eric Burdon - It's Too Late 4:03 09 Eric Burdon - Let It Be 4:13 10 Eric Burdon - The Royal Canal 0:53 ![]()
Seedów: 126
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-31 17:47:00
Rozmiar: 513.50 MB
Peerów: 107
Dodał: Uploader
Opis
..::INFO::..
--------------------------------------------------------------------- Eric Clapton - Live in San Diego (2 CD) --------------------------------------------------------------------- Artist...............: Eric Clapton Album................: Live in San Diego Genre................: Blues Rock Source...............: CD Year.................: 2016 Ripper...............: EAC (Secure mode) & Lite-On iHAS124 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) Version..............: reference libFLAC 1.5.0 20250211 Quality..............: Lossless, (avg. compression: 69 - 70 %) Channels.............: Stereo / 44100 HZ / 16 Bit Tags.................: VorbisComment Information..........: Reprise Records Included.............: NFO, M3U, CUE Covers...............: Front Back CD --------------------------------------------------------------------- Tracklisting CD 1 --------------------------------------------------------------------- 1. Eric Clapton - Tell the Truth [06:23] 2. Eric Clapton - Key to the Highway [04:12] 3. Eric Clapton - Got To Get Better in a Little While [09:34] 4. Eric Clapton - Little Wing [06:58] 5. Eric Clapton - Anyday [06:05] 6. Eric Clapton - Anyway the Wind Blows (with Special Guest JJ Cale)[05:31] 7. Eric Clapton - After Midnight (with Special Guest JJ Cale)[05:43] 8. Eric Clapton - Who Am I Telling You? (with Special Guest JJ Cale)[04:52] 9. Eric Clapton - Don't Cry Sister (with Special Guest JJ Cale)[03:32] Playing Time.........: 52:53 Total Size...........: 371,82 MB --------------------------------------------------------------------- Tracklisting CD 2 --------------------------------------------------------------------- 1. Eric Clapton - Cocaine (with Special Guest JJ Cale) [05:31] 2. Eric Clapton - Motherless Children [05:23] 3. Eric Clapton - Little Queen of Spades [17:21] 4. Eric Clapton - Further On Up the Road [06:49] 5. Eric Clapton - Wonderful Tonight [04:30] 6. Eric Clapton - Layla [08:24] 7. Eric Clapton - Crossroads [06:55] Playing Time.........: 54:55 Total Size...........: 389,37 MB ![]()
Seedów: 32
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-31 17:36:37
Rozmiar: 813.13 MB
Peerów: 4
Dodał: rajkad
Opis
..::INFO::..
--------------------------------------------------------------------- Genesis - Live In Poland (2 CD) --------------------------------------------------------------------- Artist...............: Genesis Album................: Live In Poland Genre................: Progressive Rock Source...............: CD Year.................: 2009 Ripper...............: EAC (Secure mode) & Lite-On iHAS124 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) Version..............: reference libFLAC 1.5.0 20250211 Quality..............: Lossless, (avg. compression: 53 - 58 %) Channels.............: Stereo / 44100 HZ / 16 Bit Tags.................: VorbisComment Information..........: Immortal Included.............: NFO, M3U, CUE Covers...............: Front Back CD --------------------------------------------------------------------- Tracklisting CD 1 --------------------------------------------------------------------- 1. Genesis - Intro, Land Of Confusion [05:11] 2. Genesis - The Lamb Lies Down On Broadway [05:43] 3. Genesis - Calling All Stations [06:48] 4. Genesis - Alien Afternoon [09:08] 5. Genesis - Carpet Crawlers [05:05] 6. Genesis - There Must Be Some Other Way [09:18] 7. Genesis - Domino [11:04] 8. Genesis - Shipwrecked [05:46] 9. Genesis - Firth Of Fifth [05:13] Playing Time.........: 01:03:20 Total Size...........: 336,69 MB --------------------------------------------------------------------- Tracklisting CD 2 --------------------------------------------------------------------- 1. Genesis - Congo [06:52] 2. Genesis - Home By The Sea [12:52] 3. Genesis - Dancing With The Moonlit Knight [02:12] 4. Genesis - Follow You Follow Me [02:55] 5. Genesis - Supper's Ready: Lover's Leap [02:22] 6. Genesis - Mama [06:43] 7. Genesis - The Dividing Line [11:25] 8. Genesis - Invisible Touch [05:29] 9. Genesis - Turn It On Again [05:39] 10. Genesis - Throwing It All Away [06:12] 11. Genesis - I Can't Dance [06:32] Playing Time.........: 01:09:18 Total Size...........: 407,99 MB ![]()
Seedów: 197
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-31 11:00:28
Rozmiar: 801.43 MB
Peerów: 160
Dodał: rajkad
Opis
..::INFO::..
Os Mutantes to brazylijska grupa rockowa, która uformowała się w drugiej połowie lat 60. jako kolaboracja dwóch braci: Arnaldo Baptisty i Sergio Diasa z wokalistką amerykańskiego pochodzenia Ritą Lee. Zespół od razu stał się częścią tworzącego się wówczas ruchu Tropicalia, który w awangardowy i niezwykle barwny sposób łączył tradycyjną muzykę brazylijską: sambę czy bossa novę z psychodeliczną stroną anglosaskiego rock & rolla. W czerwcu 1968 roku ukazał się album-manifest ruchu Tropicalia: ou Panis et Circencis, który swój tytuł zaczerpnął właśnie z utworu Os Mutantes napisanego przez dwie inne prominentne figury brazylijskiej muzyki: Caetano Veloso i Gilberto Gila. Jeszcze w tym samym roku grupa wydała swój płytowy debiut zatytułowany po prostu Os Mutantes. Album zapisał się wielkimi literami na kartach historii muzyki. Magazyn Rolling Stone umieścił go na 9. miejscu swojej listy 100 najlepszych brazylijskich płyt wszech czasów. Zespół wydał jedenaście albumów studyjnych. Title: Dyskografia Artist: Os Mutantes Country: Brazylia Years: 1968-2020 Genre: Elektroniczna Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 320 Kbps ...( AlbumList )... Os Mutantes (1968) Mutantes (1969) Divina Comedia Ou Ando Meio Desligado (1970) Tecnicolor (1970) Jardim Electrico (1971) Mutantes E Seus Cometas No Pais Do Baurets (1972) Os A e o Z (1973) Tudo Foi Feito Pelo Sol (1974) Haih or Amortecedor (2009) Fool Metal Jack (2013) Mande Um Abraco Pra Velha (2014) Zzyzx (2020) ![]()
Seedów: 30
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-30 19:33:46
Rozmiar: 1.07 GB
Peerów: 55
Dodał: Uploader
Opis
..::INFO::..
Ekseption to holenderski zespół grający progresywnego rocka. Został założony w 1967 przez kompozytora, aranżera i pianistę Ricka van der Lindena. Wcześniej działał pod nazwami Incrowd, oraz The Jokers. Zespół zasłynął przede wszystkim oryginalnymi transkrypcjami muzyki poważnej różnych epok. Byli to między innymi: Johann Sebastian Bach, Wolfgang Amadeus Mozart, Ludwig van Beethoven, Piotr Czajkowski. Po rozpadzie zespołu Rick Van Linden założył zespół Trace, który wydał trzy płyty i później znów przekształcił się w Ekseption. Wstawka zawiera debiutancką płytę zespołu. Title: Ekspetion Artist: Ekseption Country: Holandia Year: 1969 Genre: Rock Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 320 Kbps ..::TRACK-LIST::.. 1.The 5th (Ludwig van Beethoven) 2.Dharma For One (I. Anderson, C. Bunker) 3.Little x plus (Ekseption) 4.Sabre Dance (Aram Khachaturian) 5.Air (J.S. Bach) 6.Ritual Firedance (Manuel de Falla) 7.Rhapsody in blue (George Gershwin) 8.This here (Bobby Timmons, Jon Hendricks) 9.Dance macabre opus 40 (Camille Saint-Saens) 10.Canvas" (Brian Bennett) ![]()
Seedów: 62
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-30 19:30:54
Rozmiar: 73.31 MB
Peerów: 34
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Limitowany, trwający 79 minut doskonały europejski CD, zawierający dwa występy klasycznego składu, z gitarzystą Uli Rothem: 50-minutowy, transmitowany przez radio występ z niemieckiego Essen z kwietnia 1975 (z trasy promującej drugi w dyskografii, hard-progresywny LP "Fly To The Rainbow") oraz (JAKO BONUS) 30-minutowy występ 'na żywo' ze szwajcarskiej TV z 1977 (promujący LP "Virgin Killer"). Koncert z Essen zarejestrowany został przez niemiecką rozgłośnię WDR, jakimś cudem transmisja radiowa została profesjonalnie zarejestrowana przez fana zespołu i stąd ten album! Materiał ten był przez lata dostępny na płytach CD (oraz w YouTube) w znacznie gorszej jakości - z trzaskami! To jest inne, niemal perfekcyjne źródło! Zespół wykonał m.in. pięć nagrań z 'dwójki', unikalne przeróbki "Red House" Hendrixa oraz "Rock & Roll Queen" z repertuaru Mott The Hoople, a także "Long Tall Sally" oraz krótki instrumentalny jam. Występ z maja 1977 roku zawierał natomiast osiem nagrań w perfekcyjnej jakości dźwięku. Całość jest idealnym uzupełnieniem kapitalnych, katalogowych płyt grupy z lat 1974-1977. ..::TRACK-LIST::.. 1. Introduction 1:51 2. This Is My Song 4:59 3. They Need A Million (Rudolf Schenker vocal) 5:06 4. Drifting Sun (Ulrich Roth vocal) 7:52 5. Red House [Jimi Hendrix cover] (Ulrich Roth vocal) 6:12 6. Rock 'N' Roll Queen [Mott The Hoople cover] 3:40 7. Fly To The Rainbow (Ulrich Roth vocal) 8:52 8. Speedy's Coming 3:39 9. Robot Man 3:27 10. Instrumental Jam 1:07 11. Long Tall Sally [Little Richard cover] 2:59 Bonus Tracks 1977: 12. All Night Long 2:56 13. Pictired Life 3:06 14. Backstage Queen 3:05 15. Polar Nights (Ulrich Roth vocal) 5:24 16. In Trance 17. Speedy's Coming 3:10 18. Dark Lady (Ulrich Roth vocal) 3:16 19. Robot Man 2:55 Tracks 1-11 recorded live during 'Fly To The Rainbow' tour for WDR 'Nachtmusik' radio show at Grugahalle, Essen, Germany on 26th April 1975. Excellent quality radio broadcast. Tracks 12-19 recorded live during 'Virgin Killer' tour for 'Kaleidospop' show at TV studio, Zurich, Switzerland on 11th March 1977. Excellent quality master recordings. ..::OBSADA::.. Bass Guitar, Vocals - Francis Buchholz Drums - Rudy Lenners Lead Guitar, Rhythm Guitar, Vocals - Ulrich Roth Lead Vocals - Klaus Meine Rhythm Guitar, Lead Guitar, Vocals - Rudolf Schenker https://www.youtube.com/watch?v=X01G5JQpX1I SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-30 19:10:08
Rozmiar: 184.43 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
1 - 30 | 31 - 60 | 61 - 90 | 91 - 120 | 121 - 150 | ... | 23311 - 23340 | 23341 - 23370 | 23371 - 23399 |