|
|
|||||||||||||
|
Ostatnie 10 torrentów
Ostatnie 10 komentarzy
Discord
Kategoria:
Muzyka
Ilość torrentów:
24,001
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Zremasterowana edycja w digipaku, nagranego pod koniec 1972 roku debiutanckiego albumu zawierającego koncertowy, zdecydowanie progresywny i autentycznie świetny materiał nawiązujący do dokonań Yes, Wishbone Ash i mniej znanej, ale doskonałej grupy Wild Turkey. Sześć nagrań średnio trwających po 7 minut. Na klawiszach grał Tony Kaye (ex-Yes i Flash). Rewelacyjna, doskonale brzmiąca jakość koncertowego dźwięku, no i piękna okładka autorstwa Rogera Deana! JL Tony Kaye po odejściu z Yes przyłączył się w 1971 roku do Petera Banksa, który utworzył przyzwoitą, progresywną grupę Flash. Długo w niej nie pograł. Grupa nagrała trzy albumy, ale rozczarowany Kaye oczekujący czegoś bardziej ambitnego odszedł z niej już po nagraniu pierwszej płyty. Rok później, wczesną jesienią 1972, stanął na czele BADGER – własnego zespołu, do którego zaangażował basistę Davida Fostera, niegdyś autora tekstów dla Yes (mającego za sobą także współpracę z Jonem Andersonem w The Warriors) i perkusistę Roya Dyke’a (ex-Ashton, Gardner And Dyke). Ten ostatni polecił im znakomitego gitarzystę i wokalistę Briana Parrisha – co bardziej obeznani w temacie mogą go skojarzyć z całkiem fajnej, choć nieco zapomnianej płyty „Parrish & Gurvitz” (1971) duetu Parrish & Gurvitz wyprodukowanej przez George’a Martina… Z jakiegoś dziwnego powodu BADGER zdecydował się nagrać swój debiutancki album nie w studio, ale na… koncercie. Ryzykowne, choć na swój sposób praktyczne. Ryzykowne, gdyż wyruszając w trasę jako support dla Yes nie byli pewni jak zareaguje na nich publiczność. Praktyczne, bo to znacznie obniżało koszty nagrań, a poza tym grzechem było nie skorzystać z estradowej aparatury ustawionej pod zespół Andersona i spółki, który rejestrował swoje występy, a ich efekt usłyszeliśmy na wydanym w 1973 roku trzypłytowym albumie „Yessongs”. Był to też z ich strony pewien akt odwagi, który ostatecznie opłacił się. Porównując jakość dźwięku obu wydawnictw, płyta BADGER ma ją zdecydowanie lepszą! Nagrania, o których mowa zostały zarejestrowane w londyńskim Rainbow Theatre 15 i 16 grudnia 1972 roku. Współproducentem płyty był Jon Anderson, co uciszyło wszelkie plotki o rzekomym konflikcie między wokalistą Yes, a pianistą. Przypomnę, że Tony Kaye, współzałożyciel grupy, wystąpił na jej trzech pierwszych albumach i to jego utwór „Yours Is No Disgrace” otwierał krążek „The Yes Album” (1971) – ostatni przed jego odejściem. Tak się bowiem zdarzyło, że po koncercie w Crystal Palace w sierpniu 1971 roku Kaye został „poproszony” o opuszczenie grupy. Muzyczny konserwatyzm klawiszowca przytaczany był jako główny powód wydalenia go z zespołu. Grupa chciała ewoluować, włączyć do swojego brzmienia melotron i syntezatory, podczas gdy Kaye odmawiał grania na czymkolwiek innym niż fortepian i organy Hammonda… Wracając do tematu – płyta „One Live Badger” wydana przez Atlantic ukazała się dokładnie 16 lipca 1973 roku. Autorem okładki z borsuczą parą w zimowej scenerii był Roger Dean, stający się podówczas nadwornym grafikiem Yes. On też wymyślił kartonową postać borsuka (ang. badger) ukazującą się po jej rozłożeniu. Szkoda, że w późniejszych wydaniach już go nie było. Okładki Deana wielu kojarzy z zespołami art rockowymi i być może dlatego „One Live Bagder” tak szybko zaszufladkowano do rocka progresywnego. Czy słusznie? Mamy tu do czynienia z naprawdę oryginalnym dziełem, które przywodzi na myśl rodzaj tripowej mieszanki Pink Floyd i Yes z nutą Cream, oraz (tak na dokładkę) starego bluesa z posypką Howlin’ Wolfa. Zespół jako całość wydaje się być bardziej zwarty niż obrona Chelsea za czasów Jose Mourinho. Fakt, Tony Kaye wypełnia każdy z sześciu numerów eklektyczną pracą klawiszy: fortepianu, organów Hammonda, moogów, oraz… syntezatorów i melotronu (a jednak!), ale mocna para Parrish/ Foster potrafiła stworzyć niepowtarzalny klimat w „Fountaine”, czy bluesowy groove w funkowym i ciężkim „Wheel Of Fortune”. Roy Dyke gra solidne, ciężkie rytmy, ale nie ma tu tylu sekcji nieparzystych, jak można by się spodziewać po zespole tak blisko związanym z Yes – jego gra podporządkowana jest melodii. Zauważmy też, że muzycy improwizując na scenie nie wymyślają niczego at hoc; fantazja ponosi ich dopiero podczas grania świetnych wirtuozowskich solówek. Piękno tej płyty polega też na odkrywaniu ukrytych, pojawiających się nagle niespodzianek powodując jakże przyjemny zawrót głowy. Z sześciu nagrań tylko jedno trwa trzy i pół minuty – pozostałe nie schodzą poniżej siedmiu. Tym najkrótszym, znajdujący się pod sam koniec krążka jest nieco lżejszy od reszty, ale całkiem przyzwoity „The Preacher” z ciężkim gitarowym wypadem Parrisha. Całość otwiera „Wheels Of Fortune” i od razu niespodzianka. Tony Kaye włączając swój melotron wprowadza bardzo przyjemny, funkowy rytm, do którego dołącza się Parrish ze swoją rockową gitarą grając świetną solówkę na tle ciężkiej perkusji by po chwili, razem z basistą, stworzyć niepowtarzalny bluesowy groove. W środkowej części popis lidera zespołu na Hammondzie. Czuć, że to jego ulubiony instrument! I już żałuję, że nie zachował się materiał filmowy z tego koncertu. Jest taki moment na „Wheel Of Fortune”, w którym bębny ostro walą, Parish i Foster grają swoje partie, zaś Kaye potrząsa grzechotką, gra kilka nut na melotronie obsługując w tym samym czasie Hammonda. Fajnie byłoby to zobaczyć... Wysokiej jakości heavy prog rocka zespół funduje nam w „Fountaine” serwując przy okazji fantastyczne dialogi gitarowo-syntezatorowych solówek. Szczególnie ta końcowa i bardzo ciekawa w wykonaniu klawiszowca robi wielkie wrażenie. Jest tak świetna, że mogłaby by być punktem kulminacyjnym koncertu. Przy „Wind Of Change” zawsze zamykam oczy i wyobrażam sobie, że jestem na widowni. Widzę Dyke’a jak bez oznak jakiegokolwiek zmęczenia wystukuje wściekły rytm; słyszę improwizowane, melodyjne solo na gitarze i basie będące ucztą dla wszystkich zmysłów, patrzę jak po chwilowej przerwie Kaye wraca do akcji ze swoim Hammondem C3 wciskając z całych sił pedały miażdżąc wszystko na scenie. Wow! Dlaczego nie ma tego gdzieś na wideo?! „River” objawia się jako ciężki, blues rockowy numer w stylu Ten Years After i wcale nie dlatego, że zapożyczono tu kilka sekund z ichniego „Hear Me Calling”. Po raz kolejny słyszymy tu naprawdę świetną gitarową solówkę podpartą doskonałą sekcją rytmiczną. Po wspomnianym już wcześniej krótkim „The Preacher” zbliżamy się do energetycznego finału. „On The Way Home” okazuje się być jednym z najlepszych utworów w historii zespołu i brzmi, jakby został napisany specjalnie na zakończenie tego koncertu. Pierwsza część waha się pomiędzy ciężkim riffem a cudowną, zapadającą w pamięć melodią przeradzającą się w improwizowany jam z organową orgią i szalejącym Kaye’em przejmującym totalną kontrolę do ostatniego dźwięku. Cudo! Nie da się zaprzeczyć, że ten album wypełniony wirtuozowskimi solówkami, tajemniczymi tekstami i szalonymi jamami łączy pustkę między progresywnym, a klasycznym rockiem. To obowiązkowa pozycja, która zadowoli prog rockowych fanów – tych od Yes po Dream Theater. Nie mówiąc już o miłośnikach borsuków. Zibi That the nucleus of Yes got rid of Peter Banks on guitar to make space for Steve Howe was not really a beautyful gesture , but to get rid of Tony Kaye was even worse ( they will invite him back during the eighties and those mediocre albums - feeling guilty Mr Anderson?) especially for the second most pompous KB player around (behind Keith) , Rick Wakeman . Of course this paid of incredibly well, as Fragile outsold all previous albums together, but the Yes Album is still my Yes fave album and Tony Kaye was really excellent. So Kaye will first join Banks in a group called Flash (unlike most proghead , I never really enjoyed that openly commercial semi-hard-prog . Commercial ? look at the covers to see how hard they tried ) and after one album Kaye , obviously not pleased with this band , left to form the much better Badger. Most people think Highly of this album and I do too but just barely making the fourth star ( your life will not be affected if you own it or not or even if you never hear this while you are alive , you will not have missed that much) . But I do give this album four star because Kaye really got a bum deal from Yes and to a lesser Extent frm Flash , and here he shows what he can do. Releasing your first album as a live is rather odd choice , but why not ? It was probably cheaper than a full-blown studio album. I think the drummer was from Ashton Gardner and Dyke who made a few good almost prog albums . If Kaye does not develop by himself the masterful songwriting from Yes (Anderson getting too much credit IMO for the composer part as he developped the idea and heard jingles and all the other four musicians ) but it is clear with this album that He held his share of the creation in his former group. This was of course very raw sounding and I would've like to hear the studio versions, but alas this never came to be as some of the members left after this and the following album sounds nothing like this , especially with Lomax singing. Give it a try , but I tell you there are better bands still to be discovered before this one. Worth a spin . Sean Trane ..::TRACK-LIST::.. 1. Wheel of Fortune 7:04 2. Fountain 7:12 3. Wind of Change 7:00 4. River 7:00 5. The Preacher 3:35 6. On the Way Home 7:10 ..::OBSADA::.. Brian Parrish - electric guitar, lead vocals (1,4-6) Tony Kaye - keyboards, Mellotron Dave Foster - bass, lead vocals (2,3) Roy Dyke - drums Recorded at the Rainbow Theatre, London, 15/16 December, 1972 Produced by Geoffrey Haslam, Badger and Jon Anderson Cover art by Roger Dean https://www.youtube.com/watch?v=PeooDvz4T8s SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-27 18:08:58
Rozmiar: 95.42 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Zremasterowana edycja w digipaku, nagranego pod koniec 1972 roku debiutanckiego albumu zawierającego koncertowy, zdecydowanie progresywny i autentycznie świetny materiał nawiązujący do dokonań Yes, Wishbone Ash i mniej znanej, ale doskonałej grupy Wild Turkey. Sześć nagrań średnio trwających po 7 minut. Na klawiszach grał Tony Kaye (ex-Yes i Flash). Rewelacyjna, doskonale brzmiąca jakość koncertowego dźwięku, no i piękna okładka autorstwa Rogera Deana! JL Tony Kaye po odejściu z Yes przyłączył się w 1971 roku do Petera Banksa, który utworzył przyzwoitą, progresywną grupę Flash. Długo w niej nie pograł. Grupa nagrała trzy albumy, ale rozczarowany Kaye oczekujący czegoś bardziej ambitnego odszedł z niej już po nagraniu pierwszej płyty. Rok później, wczesną jesienią 1972, stanął na czele BADGER – własnego zespołu, do którego zaangażował basistę Davida Fostera, niegdyś autora tekstów dla Yes (mającego za sobą także współpracę z Jonem Andersonem w The Warriors) i perkusistę Roya Dyke’a (ex-Ashton, Gardner And Dyke). Ten ostatni polecił im znakomitego gitarzystę i wokalistę Briana Parrisha – co bardziej obeznani w temacie mogą go skojarzyć z całkiem fajnej, choć nieco zapomnianej płyty „Parrish & Gurvitz” (1971) duetu Parrish & Gurvitz wyprodukowanej przez George’a Martina… Z jakiegoś dziwnego powodu BADGER zdecydował się nagrać swój debiutancki album nie w studio, ale na… koncercie. Ryzykowne, choć na swój sposób praktyczne. Ryzykowne, gdyż wyruszając w trasę jako support dla Yes nie byli pewni jak zareaguje na nich publiczność. Praktyczne, bo to znacznie obniżało koszty nagrań, a poza tym grzechem było nie skorzystać z estradowej aparatury ustawionej pod zespół Andersona i spółki, który rejestrował swoje występy, a ich efekt usłyszeliśmy na wydanym w 1973 roku trzypłytowym albumie „Yessongs”. Był to też z ich strony pewien akt odwagi, który ostatecznie opłacił się. Porównując jakość dźwięku obu wydawnictw, płyta BADGER ma ją zdecydowanie lepszą! Nagrania, o których mowa zostały zarejestrowane w londyńskim Rainbow Theatre 15 i 16 grudnia 1972 roku. Współproducentem płyty był Jon Anderson, co uciszyło wszelkie plotki o rzekomym konflikcie między wokalistą Yes, a pianistą. Przypomnę, że Tony Kaye, współzałożyciel grupy, wystąpił na jej trzech pierwszych albumach i to jego utwór „Yours Is No Disgrace” otwierał krążek „The Yes Album” (1971) – ostatni przed jego odejściem. Tak się bowiem zdarzyło, że po koncercie w Crystal Palace w sierpniu 1971 roku Kaye został „poproszony” o opuszczenie grupy. Muzyczny konserwatyzm klawiszowca przytaczany był jako główny powód wydalenia go z zespołu. Grupa chciała ewoluować, włączyć do swojego brzmienia melotron i syntezatory, podczas gdy Kaye odmawiał grania na czymkolwiek innym niż fortepian i organy Hammonda… Wracając do tematu – płyta „One Live Badger” wydana przez Atlantic ukazała się dokładnie 16 lipca 1973 roku. Autorem okładki z borsuczą parą w zimowej scenerii był Roger Dean, stający się podówczas nadwornym grafikiem Yes. On też wymyślił kartonową postać borsuka (ang. badger) ukazującą się po jej rozłożeniu. Szkoda, że w późniejszych wydaniach już go nie było. Okładki Deana wielu kojarzy z zespołami art rockowymi i być może dlatego „One Live Bagder” tak szybko zaszufladkowano do rocka progresywnego. Czy słusznie? Mamy tu do czynienia z naprawdę oryginalnym dziełem, które przywodzi na myśl rodzaj tripowej mieszanki Pink Floyd i Yes z nutą Cream, oraz (tak na dokładkę) starego bluesa z posypką Howlin’ Wolfa. Zespół jako całość wydaje się być bardziej zwarty niż obrona Chelsea za czasów Jose Mourinho. Fakt, Tony Kaye wypełnia każdy z sześciu numerów eklektyczną pracą klawiszy: fortepianu, organów Hammonda, moogów, oraz… syntezatorów i melotronu (a jednak!), ale mocna para Parrish/ Foster potrafiła stworzyć niepowtarzalny klimat w „Fountaine”, czy bluesowy groove w funkowym i ciężkim „Wheel Of Fortune”. Roy Dyke gra solidne, ciężkie rytmy, ale nie ma tu tylu sekcji nieparzystych, jak można by się spodziewać po zespole tak blisko związanym z Yes – jego gra podporządkowana jest melodii. Zauważmy też, że muzycy improwizując na scenie nie wymyślają niczego at hoc; fantazja ponosi ich dopiero podczas grania świetnych wirtuozowskich solówek. Piękno tej płyty polega też na odkrywaniu ukrytych, pojawiających się nagle niespodzianek powodując jakże przyjemny zawrót głowy. Z sześciu nagrań tylko jedno trwa trzy i pół minuty – pozostałe nie schodzą poniżej siedmiu. Tym najkrótszym, znajdujący się pod sam koniec krążka jest nieco lżejszy od reszty, ale całkiem przyzwoity „The Preacher” z ciężkim gitarowym wypadem Parrisha. Całość otwiera „Wheels Of Fortune” i od razu niespodzianka. Tony Kaye włączając swój melotron wprowadza bardzo przyjemny, funkowy rytm, do którego dołącza się Parrish ze swoją rockową gitarą grając świetną solówkę na tle ciężkiej perkusji by po chwili, razem z basistą, stworzyć niepowtarzalny bluesowy groove. W środkowej części popis lidera zespołu na Hammondzie. Czuć, że to jego ulubiony instrument! I już żałuję, że nie zachował się materiał filmowy z tego koncertu. Jest taki moment na „Wheel Of Fortune”, w którym bębny ostro walą, Parish i Foster grają swoje partie, zaś Kaye potrząsa grzechotką, gra kilka nut na melotronie obsługując w tym samym czasie Hammonda. Fajnie byłoby to zobaczyć... Wysokiej jakości heavy prog rocka zespół funduje nam w „Fountaine” serwując przy okazji fantastyczne dialogi gitarowo-syntezatorowych solówek. Szczególnie ta końcowa i bardzo ciekawa w wykonaniu klawiszowca robi wielkie wrażenie. Jest tak świetna, że mogłaby by być punktem kulminacyjnym koncertu. Przy „Wind Of Change” zawsze zamykam oczy i wyobrażam sobie, że jestem na widowni. Widzę Dyke’a jak bez oznak jakiegokolwiek zmęczenia wystukuje wściekły rytm; słyszę improwizowane, melodyjne solo na gitarze i basie będące ucztą dla wszystkich zmysłów, patrzę jak po chwilowej przerwie Kaye wraca do akcji ze swoim Hammondem C3 wciskając z całych sił pedały miażdżąc wszystko na scenie. Wow! Dlaczego nie ma tego gdzieś na wideo?! „River” objawia się jako ciężki, blues rockowy numer w stylu Ten Years After i wcale nie dlatego, że zapożyczono tu kilka sekund z ichniego „Hear Me Calling”. Po raz kolejny słyszymy tu naprawdę świetną gitarową solówkę podpartą doskonałą sekcją rytmiczną. Po wspomnianym już wcześniej krótkim „The Preacher” zbliżamy się do energetycznego finału. „On The Way Home” okazuje się być jednym z najlepszych utworów w historii zespołu i brzmi, jakby został napisany specjalnie na zakończenie tego koncertu. Pierwsza część waha się pomiędzy ciężkim riffem a cudowną, zapadającą w pamięć melodią przeradzającą się w improwizowany jam z organową orgią i szalejącym Kaye’em przejmującym totalną kontrolę do ostatniego dźwięku. Cudo! Nie da się zaprzeczyć, że ten album wypełniony wirtuozowskimi solówkami, tajemniczymi tekstami i szalonymi jamami łączy pustkę między progresywnym, a klasycznym rockiem. To obowiązkowa pozycja, która zadowoli prog rockowych fanów – tych od Yes po Dream Theater. Nie mówiąc już o miłośnikach borsuków. Zibi That the nucleus of Yes got rid of Peter Banks on guitar to make space for Steve Howe was not really a beautyful gesture , but to get rid of Tony Kaye was even worse ( they will invite him back during the eighties and those mediocre albums - feeling guilty Mr Anderson?) especially for the second most pompous KB player around (behind Keith) , Rick Wakeman . Of course this paid of incredibly well, as Fragile outsold all previous albums together, but the Yes Album is still my Yes fave album and Tony Kaye was really excellent. So Kaye will first join Banks in a group called Flash (unlike most proghead , I never really enjoyed that openly commercial semi-hard-prog . Commercial ? look at the covers to see how hard they tried ) and after one album Kaye , obviously not pleased with this band , left to form the much better Badger. Most people think Highly of this album and I do too but just barely making the fourth star ( your life will not be affected if you own it or not or even if you never hear this while you are alive , you will not have missed that much) . But I do give this album four star because Kaye really got a bum deal from Yes and to a lesser Extent frm Flash , and here he shows what he can do. Releasing your first album as a live is rather odd choice , but why not ? It was probably cheaper than a full-blown studio album. I think the drummer was from Ashton Gardner and Dyke who made a few good almost prog albums . If Kaye does not develop by himself the masterful songwriting from Yes (Anderson getting too much credit IMO for the composer part as he developped the idea and heard jingles and all the other four musicians ) but it is clear with this album that He held his share of the creation in his former group. This was of course very raw sounding and I would've like to hear the studio versions, but alas this never came to be as some of the members left after this and the following album sounds nothing like this , especially with Lomax singing. Give it a try , but I tell you there are better bands still to be discovered before this one. Worth a spin . Sean Trane ..::TRACK-LIST::.. 1. Wheel of Fortune 7:04 2. Fountain 7:12 3. Wind of Change 7:00 4. River 7:00 5. The Preacher 3:35 6. On the Way Home 7:10 ..::OBSADA::.. Brian Parrish - electric guitar, lead vocals (1,4-6) Tony Kaye - keyboards, Mellotron Dave Foster - bass, lead vocals (2,3) Roy Dyke - drums Recorded at the Rainbow Theatre, London, 15/16 December, 1972 Produced by Geoffrey Haslam, Badger and Jon Anderson Cover art by Roger Dean https://www.youtube.com/watch?v=PeooDvz4T8s SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-27 18:03:59
Rozmiar: 279.47 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Aktor, wokalista, prezenter radiowy i telewizyjny, konferansjer, lektor, poeta, autor tekstów piosenek oraz przekładów, felietonista, reżyser. Od 35 lat jest związany z jednym z najlepszych polskich teatrów – Teatrem Współczesnym w Szczecinie. Zagrał w blisko siedemdziesięciu przedstawieniach teatralnych. Realizuje się także na innych szczecińskich scenach. Współpracował z Klubem 13muz, Piwnicą przy Krypcie w Zamku Książąt Pomorskich. Przez 10 lat był szefem artystycznym tej kabaretowej sceny. Wciąż współpracuje z Operą na Zamku w Szczecinie, gdzie ostatnio powierzono mu partię głosu w polskim prawykonaniu utworu Coming together Frederica Rzewskiego. Występuje także na scenie nowej instytucji kultury Szczecina, Willi Lentza, od momentu jej otwarcia. W 1992 roku rozpoczął pracę jako prezenter powstałej właśnie nowej rozgłośni – Radia AS. Od tego czasu z niewielkimi przerwami jego głos słychać było w różnych stacjach radiowych Szczecina i Stargardu. W 2001 roku związał się z Polskim Radiem Szczecin i tam przez ponad 10 lat prowadził poranny program Studio Bałtyk. Jako poeta debiutował na łamach wrocławskiego informatora kulturalnego "że", dzięki zwycięstwu w Turnieju Jednego Wiersza o kropkę "że". Wydał dwa tomiki poezji: Kobietojad i Niech żyję, z dołączoną do niego płytą zawierającą piosenki i wiersze w wykonaniu autora. Śpiewał także utwory Nicka Cave’a, Jima Morrisona, londyńskiej grupy Tiger Lillies, do których tworzył lub współtworzył polskie teksty, a ostatnio - Leonarda Cohena. Pisze i nagrywa własne piosenki z formacją Konrad Pawicki & Band. Pod tym szyldem wydał dwie płyty CD: Zły 2 czyli Noc w Muzeum oraz Jeszcze raz. Jest współautorem (wraz z Ireną Naumowicz) wydanej w 2020 roku książki dla dzieci Horropera – po tamtej stronie burzy, i reżyserem słuchowiska zrealizowanego na jej podstawie. ... Trzecia oficjalna płyta w dorobku aktora, poety i prezentera radiowego Konrada Pawickiego, a druga wydana pod szyldem Konrad Pawicki & Band wytycza zupełnie nowy kierunek poszukiwań muzycznych artysty. Jak zwykle mocną stroną płyty są bardzo sprawnie napisane teksty, świadczące o świetnym literackim warsztacie. Ale w muzyce pojawia się absolutnie nowa jakość. To już nie literacka piosenka podbarwiona akustycznym jazzem. To podróż w zupełnie inną stronę. Dynamiczne i energetyzujące, ale i mroczne "Jak w amerykańskim filmie" czy "Nosi mnie" z rockowym pazurem, synthpopowa "Piosenka o zawodzącej wyobraźni", psychodeliczna "Mama" , postpunkowy "Bóg bang" – każdy kolejny utwór zaskakuje innymi rozwiązaniami. Surowe i lekko "brudne" brzmienie nadaje jej jednak wyjątkową spójność. Dużo przyjemności w słuchaniu zwłaszcza dla tych, którzy od dobrego albumu oczekują rzeczy nieoczywistych. Wydawca ..::TRACK-LIST::.. 1. Jak w amerykańskim filmie 2. Jeszcze raz 3. Prowadź mnie 4. Piosenka o zawodzącej wyobraźni 5. Mama 6. Bóg Bang 7. Nosi mnie 8. Mgnienie oka 9. Piosenka z ostatniej chwili 10. Pociąg https://www.youtube.com/watch?v=Vee7ES3ziyM SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 17
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-27 17:29:12
Rozmiar: 91.13 MB
Peerów: 8
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Aktor, wokalista, prezenter radiowy i telewizyjny, konferansjer, lektor, poeta, autor tekstów piosenek oraz przekładów, felietonista, reżyser. Od 35 lat jest związany z jednym z najlepszych polskich teatrów – Teatrem Współczesnym w Szczecinie. Zagrał w blisko siedemdziesięciu przedstawieniach teatralnych. Realizuje się także na innych szczecińskich scenach. Współpracował z Klubem 13muz, Piwnicą przy Krypcie w Zamku Książąt Pomorskich. Przez 10 lat był szefem artystycznym tej kabaretowej sceny. Wciąż współpracuje z Operą na Zamku w Szczecinie, gdzie ostatnio powierzono mu partię głosu w polskim prawykonaniu utworu Coming together Frederica Rzewskiego. Występuje także na scenie nowej instytucji kultury Szczecina, Willi Lentza, od momentu jej otwarcia. W 1992 roku rozpoczął pracę jako prezenter powstałej właśnie nowej rozgłośni – Radia AS. Od tego czasu z niewielkimi przerwami jego głos słychać było w różnych stacjach radiowych Szczecina i Stargardu. W 2001 roku związał się z Polskim Radiem Szczecin i tam przez ponad 10 lat prowadził poranny program Studio Bałtyk. Jako poeta debiutował na łamach wrocławskiego informatora kulturalnego "że", dzięki zwycięstwu w Turnieju Jednego Wiersza o kropkę "że". Wydał dwa tomiki poezji: Kobietojad i Niech żyję, z dołączoną do niego płytą zawierającą piosenki i wiersze w wykonaniu autora. Śpiewał także utwory Nicka Cave’a, Jima Morrisona, londyńskiej grupy Tiger Lillies, do których tworzył lub współtworzył polskie teksty, a ostatnio - Leonarda Cohena. Pisze i nagrywa własne piosenki z formacją Konrad Pawicki & Band. Pod tym szyldem wydał dwie płyty CD: Zły 2 czyli Noc w Muzeum oraz Jeszcze raz. Jest współautorem (wraz z Ireną Naumowicz) wydanej w 2020 roku książki dla dzieci Horropera – po tamtej stronie burzy, i reżyserem słuchowiska zrealizowanego na jej podstawie. ... Trzecia oficjalna płyta w dorobku aktora, poety i prezentera radiowego Konrada Pawickiego, a druga wydana pod szyldem Konrad Pawicki & Band wytycza zupełnie nowy kierunek poszukiwań muzycznych artysty. Jak zwykle mocną stroną płyty są bardzo sprawnie napisane teksty, świadczące o świetnym literackim warsztacie. Ale w muzyce pojawia się absolutnie nowa jakość. To już nie literacka piosenka podbarwiona akustycznym jazzem. To podróż w zupełnie inną stronę. Dynamiczne i energetyzujące, ale i mroczne "Jak w amerykańskim filmie" czy "Nosi mnie" z rockowym pazurem, synthpopowa "Piosenka o zawodzącej wyobraźni", psychodeliczna "Mama" , postpunkowy "Bóg bang" – każdy kolejny utwór zaskakuje innymi rozwiązaniami. Surowe i lekko "brudne" brzmienie nadaje jej jednak wyjątkową spójność. Dużo przyjemności w słuchaniu zwłaszcza dla tych, którzy od dobrego albumu oczekują rzeczy nieoczywistych. Wydawca ..::TRACK-LIST::.. 1. Jak w amerykańskim filmie 2. Jeszcze raz 3. Prowadź mnie 4. Piosenka o zawodzącej wyobraźni 5. Mama 6. Bóg Bang 7. Nosi mnie 8. Mgnienie oka 9. Piosenka z ostatniej chwili 10. Pociąg https://www.youtube.com/watch?v=Vee7ES3ziyM SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-27 17:23:53
Rozmiar: 207.42 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Ukraina, będąca przed laty jednym z zespołów kojarzonych z Ustrzycką Sceną Punkową. 26 listopada 2021r, światło dzienne ujrzał album o tytule "Tempus Transit", na którym muzycy prezentują 12 nowych utworów, a w śród nich na nowo nagrany, swój stary kawałek "Ucieczka" oraz własną wersję hitowego utworu KSU pt. "Moje oczy". W tym ostatnim nagraniu na płycie Ukrainy gościnnie pojawi się nie kto inny jak Siczka, wieloletni lider KSU. Album "Tempus Transit" zrealizowano pod okiem Pawła Kluczewskiego w Studio Rapid Fire, w podkrakowskich Węgrzcach, a autorem grafik wykorzystanych na okładce jest Jacek Gołąbek. ..::TRACK-LIST::.. 1. Stagnacja 3:19 2. Mój Strach 2:47 3. Ucieczka 3:35 4. Pokolenie 1:55 5. Sens Życia 3:54 6. America 2:49 7. Skansen 1:39 8. Majańska Heca 2:47 9. Moje Oczy (KSU Cover, vocals-Siczka) 2:51 10. Pan Polityk 2:35 11. Jihad 3:31 12. Tempus Transit 2:11 ..::OBSADA::.. Guitar - Artur Nowak Lead Guitar - Greg Adamowski Bass - Materatz Percussion - Maro Vocals - Janeczek Vocals, Accordion, Acoustic Guitar - Gawron Guest: Guitar, Keyboards - Paweł Kluczewski Saxophone - Rafał Mazur Vocals, Choir - Siczka (tracks: 9) https://www.youtube.com/watch?v=x5whoTIzTH8 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-27 16:37:52
Rozmiar: 82.16 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Ukraina, będąca przed laty jednym z zespołów kojarzonych z Ustrzycką Sceną Punkową. 26 listopada 2021r, światło dzienne ujrzał album o tytule "Tempus Transit", na którym muzycy prezentują 12 nowych utworów, a w śród nich na nowo nagrany, swój stary kawałek "Ucieczka" oraz własną wersję hitowego utworu KSU pt. "Moje oczy". W tym ostatnim nagraniu na płycie Ukrainy gościnnie pojawi się nie kto inny jak Siczka, wieloletni lider KSU. Album "Tempus Transit" zrealizowano pod okiem Pawła Kluczewskiego w Studio Rapid Fire, w podkrakowskich Węgrzcach, a autorem grafik wykorzystanych na okładce jest Jacek Gołąbek. ..::TRACK-LIST::.. 1. Stagnacja 3:19 2. Mój Strach 2:47 3. Ucieczka 3:35 4. Pokolenie 1:55 5. Sens Życia 3:54 6. America 2:49 7. Skansen 1:39 8. Majańska Heca 2:47 9. Moje Oczy (KSU Cover, vocals-Siczka) 2:51 10. Pan Polityk 2:35 11. Jihad 3:31 12. Tempus Transit 2:11 ..::OBSADA::.. Guitar - Artur Nowak Lead Guitar - Greg Adamowski Bass - Materatz Percussion - Maro Vocals - Janeczek Vocals, Accordion, Acoustic Guitar - Gawron Guest: Guitar, Keyboards - Paweł Kluczewski Saxophone - Rafał Mazur Vocals, Choir - Siczka (tracks: 9) https://www.youtube.com/watch?v=x5whoTIzTH8 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-27 16:32:28
Rozmiar: 258.37 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
..::INFO::..
--------------------------------------------------------------------- Uriah Heep - Easy Livin' - (2 CD) --------------------------------------------------------------------- Artist...............: Uriah Heep Album................: Easy Livin' Genre................: Rock, Pop Source...............: CD Year.................: 2018 Ripper...............: EAC (Secure mode) & Lite-On iHAS124 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) Version..............: reference libFLAC 1.5.0 20250211 Quality..............: Lossless, (avg. compression: 71-72 %) Channels.............: Stereo / 44100 HZ / 16 Bit Tags.................: VorbisComment Information..........: BMG Rights Management Included.............: NFO, M3U, CUE Covers...............: Front Back CD --------------------------------------------------------------------- Tracklisting - CD 1 --------------------------------------------------------------------- 1. Uriah Heep - Easy Livin' (2017 Remastered) [02:36] 2. Uriah Heep - Gypsy (2016 Remastered) [06:37] 3. Uriah Heep - Stealin' [04:50] 4. Uriah Heep - One Way Or Another [04:39] 5. Uriah Heep - Firefly [06:17] 6. Uriah Heep - July Morning (2017 Remastered) [10:32] 7. Uriah Heep - Wonderworld [04:29] 8. Uriah Heep - The Wizard (2017 Remastered) [02:58] 9. Uriah Heep - No Return [05:54] 10. Uriah Heep - The Easy Road [02:41] 11. Uriah Heep - The Magician's Birthday (2017 Remastered) [10:20] 12. Uriah Heep - Different World [04:10] 13. Uriah Heep - Sweet Freedom [06:29] 14. Uriah Heep - Return To Fantasy (Single Version) [03:38] Playing Time.........: 01:16:17 Total Size...........: 550,51 MB --------------------------------------------------------------------- Tracklisting - CD 2 --------------------------------------------------------------------- 1. Uriah Heep - Free'N'Easy [03:05] 2. Uriah Heep - Look At Yourself (Single Edit) [03:19] 3. Uriah Heep - Salisbury (Edit) [04:19] 4. Uriah Heep - Misty Eyes [04:16] 5. Uriah Heep - Come Away Melinda (2016 Remaster) [03:48] 6. Uriah Heep - On The Rebound [03:13] 7. Uriah Heep - Love Machine (2017 Remaster) [03:38] 8. Uriah Heep - Bird Of Prey (2016 Remaster) [04:11] 9. Uriah Heep - Why [04:55] 10. Uriah Heep - The Park (2016 Remaster) [05:37] 11. Uriah Heep - The Hanging Tree [03:40] 12. Uriah Heep - Wake The Sleeper [03:32] 13. Uriah Heep - Suicidal Man [03:38] 14. Uriah Heep - Sweet Lorraine (2017 Remaster) [04:13] Playing Time.........: 55:30 Total Size...........: 395,48 MB
Seedów: 68
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-27 14:11:32
Rozmiar: 960.31 MB
Peerów: 34
Dodał: rajkad
Opis
..::INFO::..
--------------------------------------------------------------------- The Beatles - Last Night in Hamburg 1962 --------------------------------------------------------------------- Artist...............: The Beatles Album................: Last Night in Hamburg 1962 Genre................: Beat Source...............: CD Year.................: 2000 Ripper...............: EAC (Secure mode) & Lite-On iHAS124 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) Version..............: reference libFLAC 1.5.0 20250211 Quality..............: Lossless, (avg. compression: 75 %) Channels.............: Stereo / 44100 HZ / 16 Bit Tags.................: VorbisComment Information..........: Rockcartoon - Unofficial Release Included.............: NFO, M3U, CUE Covers...............: Front Back CD --------------------------------------------------------------------- Tracklisting --------------------------------------------------------------------- 1. The Beatles - I Saw Her Standing There [02:35] 2. The Beatles - I'M Going To Sit Right Down And Cry [02:44] 3. The Beatles - Roll Over Beethoven [02:13] 4. The Beatles - The Hippy Shake [01:45] 5. The Beatles - Sweet Little Sixteen [02:45] 6. The Beatles - Lend My Your Comb [01:52] 7. The Beatles - Your Feets Too Big [02:18] 8. The Beatles - Where Have You Been All My Life [01:45] 9. The Beatles - Twist And Shout [02:04] 10. The Beatles - Mr.Moonlight [02:28] 11. The Beatles - A Taste Of Honey [01:52] 12. The Beatles - Besame Mucho [02:08] 13. The Beatles - Everybody's Trying To Be My Baby [02:59] 14. The Beatles - Kansas City [02:31] 15. The Beatles - Nothin' Shakin' [01:29] 16. The Beatles - To Know Her Is To Love Her [03:13] 17. The Beatles - Little Queenie [04:04] 18. The Beatles - Falling In Love Again [02:02] 19. The Beatles - Sheila [01:59] 20. The Beatles - Be-Bop-A-Lula [02:29] 21. The Beatles - Hallelujah, I Love Her So [02:09] 22. The Beatles - Ask Me Why [02:50] 23. The Beatles - Red Sails In The Sunset [02:33] 24. The Beatles - Matchbox [02:38] 25. The Beatles - I'M Talking About You [02:06] 26. The Beatles - I Wish I Could Shimmy Like My Sister Kate [02:15] 27. The Beatles - Long Tall Sally [01:48] 28. The Beatles - I Remember You [01:56] Bonus Tracks 29. The Beatles - I'll Keep You Satisfied [02:16] 30. The Beatles - Bad To Me [02:08] 31. The Beatles - Cat Call [02:15] 32. The Beatles - I'm In Love [02:14] 33. The Beatles - I Don't Want To See You Again [01:58] Playing Time.........: 01:16:33 Total Size...........: 574,44 MB
Seedów: 405
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-27 05:42:22
Rozmiar: 600.15 MB
Peerów: 89
Dodał: rajkad
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Każdy z tych siedmiu utworów jest absolutnie wyjątkowy! Po prostu genialny, niespodziewany prezent. How I have waited for this, the third album from the majestic, marvelous Isole. After the amazing "Throne Of Void" I had high expectations for this album, and at first spin, I was disappointed. After the Doom magic of the last album, this one seemed flat. The riffs were not as good, the production was a bit lackluster, and the songwriting seemed aimless and kind of dull. And yet, I kept spinning it, with the feeling that there was more there than I was hearing at first listen. And lo, after about the fourth time, it was like scales fell from my ears or something. Venturing once more through "Bliss Of Solitude", the album opened up, and became something so powerful I still can't believe it took me so long to register it. This album is like a picture of two faces, but if you stare at it long enough, it becomes something else entirely. So this album is not accessible at all, which should not be a shock for a Doom album, but it really takes some time to tune into it, and then you are treated to masterful riffs, impressive and classically-inflected leadwork, and haunting vocals that sound like a ghost in a cathedral. This is sorrowful, and yet the sheer beauty of it lifts it from depressing into exaltation. Isole have stepped beyond comparisons to Solitude Aeturnus or Solstice and made a deeper, more serious album than a lot of bands in this genre ever manage. If you thought their last album was great, then get this and spin it, and keep spinning it until it clicks. It will, trust me. If you are a fan of retardo-stoner "doom" then you will not have the attention span this requires. But if you love Doom that is real and deep and full of genuine emotion, then this is the album you have been waiting for. "Bliss Of Solitude" is a magnificent album that gets better every time I listen to it. Sargon The Terrible ..::TRACK-LIST::.. 1. By Blood 08:19 2. From Clouded Sky 06:15 3. Imprisoned in Sorrow 07:37 4. Bliss of Solitude 08:16 5. Aska 08:17 6. Dying 07:29 7. Shadowstone 11:25 ..::OBSADA::.. Daniel Bryntse - Guitars, Vocals Crister Olsson - Guitars, Vocals Henrik Lindenmo - Bass, Vocals (harsh) Jonas Lindström - Drums, Percussion Female Vocals - Marie Thornesköld (tracks: 1, 3, 7) https://www.youtube.com/watch?v=w1V9SukfHA8 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-26 20:15:31
Rozmiar: 136.87 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Każdy z tych siedmiu utworów jest absolutnie wyjątkowy! Po prostu genialny, niespodziewany prezent. How I have waited for this, the third album from the majestic, marvelous Isole. After the amazing "Throne Of Void" I had high expectations for this album, and at first spin, I was disappointed. After the Doom magic of the last album, this one seemed flat. The riffs were not as good, the production was a bit lackluster, and the songwriting seemed aimless and kind of dull. And yet, I kept spinning it, with the feeling that there was more there than I was hearing at first listen. And lo, after about the fourth time, it was like scales fell from my ears or something. Venturing once more through "Bliss Of Solitude", the album opened up, and became something so powerful I still can't believe it took me so long to register it. This album is like a picture of two faces, but if you stare at it long enough, it becomes something else entirely. So this album is not accessible at all, which should not be a shock for a Doom album, but it really takes some time to tune into it, and then you are treated to masterful riffs, impressive and classically-inflected leadwork, and haunting vocals that sound like a ghost in a cathedral. This is sorrowful, and yet the sheer beauty of it lifts it from depressing into exaltation. Isole have stepped beyond comparisons to Solitude Aeturnus or Solstice and made a deeper, more serious album than a lot of bands in this genre ever manage. If you thought their last album was great, then get this and spin it, and keep spinning it until it clicks. It will, trust me. If you are a fan of retardo-stoner "doom" then you will not have the attention span this requires. But if you love Doom that is real and deep and full of genuine emotion, then this is the album you have been waiting for. "Bliss Of Solitude" is a magnificent album that gets better every time I listen to it. Sargon The Terrible ..::TRACK-LIST::.. 1. By Blood 08:19 2. From Clouded Sky 06:15 3. Imprisoned in Sorrow 07:37 4. Bliss of Solitude 08:16 5. Aska 08:17 6. Dying 07:29 7. Shadowstone 11:25 ..::OBSADA::.. Daniel Bryntse - Guitars, Vocals Crister Olsson - Guitars, Vocals Henrik Lindenmo - Bass, Vocals (harsh) Jonas Lindström - Drums, Percussion Female Vocals - Marie Thornesköld (tracks: 1, 3, 7) https://www.youtube.com/watch?v=w1V9SukfHA8 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-26 20:09:44
Rozmiar: 417.18 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Album Time Diary to piąta z kolei płyta Bartomieja Olesia wydana pod szyldem Drumbientone, pod którym artysta prezentuje rezultaty swoich działań na polu muzyki elektronicznej. Pytany o pomysł i założenia nowego dzieła, tak je objaśnia: Album łączy dwie moje aktywności kompozytorskie: tworzenie muzyki w sposób klasyczny i zapisywanie jej w nuty, oraz kreowanie brzmień przy pomocy współcześnie dostępnych urządzeń elektronicznych tzn. komputera i syntezatorów. Chciałem opowiedzieć historię o czasie i jego upływie z wykorzystaniem obu tych mediów. Po świetnie przyjętym „Cat's Songs - 17 Haiku for Piano” pragnąłem, żeby nasza współpraca z Mirą Opalińską była kontynuowana. Punktem wyjścia do powstania muzyki na Time Diary były partie fortepianowe, napisane przez Bartłomieja Olesia, a wykonane przez Mirę Opalińską w klasycznej interpretacji. Ich melancholijny, medytacyjny charakter w sposób płynny splata się z warstwami elektronicznego ambientu i nagrań terenowych. Uchwycony zapis brzmień natury (ale i cywilizacji): rzeki, szumu morza, wiatru, deszczu, stukotu pociągu czy gwaru ulicy, nie tylko urozmaica muzykę wypełniającą album, ale też prowadzi do refleksji o silnym zakorzenieniu człowieka w otaczającym nas świecie i jego elementach – niemych, a właściwie sonorystycznych świadkach nieubłaganie upływającego czasu. Muzyczna medytacja nad rzeczywistością nie wyklucza emocji: smutku, zadumy, zachwytu, a każdy z utworów tworzy swój odrębny mikrokosmos, spleciony jednakże wspólnym motywem uwypuklonym w tytule albumu. Time Diary to opowieść o obcowaniu z czasem, ale także o powracaniu do myśli, miejsc, wrażeń, wspomnień. To muzyczna podróż w głąb siebie, w której odnajdzie się każdy z nas. Partie fortepianu zarejestrował Michał Rosicki w Sali Koncertowej PSM im. Krzysztofa Komedy w Lubaczowie. Elektronika i nagrania terenowe zarejestrowane przez Bartłomieja Olesia w domowym studiu i różnych lokacjach. Wydawca W ciągu ostatniego półtora roku przyzwyczailiśmy się, że pod szyldem Drumbientone Bartłomiej Oleś publikuje płyty nawiązujące do elektroniczno-ambientowych produkcji Tangerine Dream i Klausa Schulzego. Na albumie „Time Diary”, zarejestrowanym w duecie z pianistką jazzową i klasyczną Mirą Opalińską, podąża on jednak w zupełnie innym kierunku. Ci, którzy mają w pamięci cztery poprzednie wydawnictwa Bartłomieja Olesia sygnowane nazwą Drumbientone, czyli „Songs of Planets and Moons” (2024), „Seaish Dreams of Electric Waves”, „Storm of Light” oraz „Voyager Dreams” (wszystkie z 2025 roku), mogą być bardzo zaskoczeni tym, co usłyszą na krążku numer pięć – „Time Diary”. Pierwsza zasadnicza zmiana, jaka dokonała się podczas pracy nad nim, to fakt, że artysta postanowił skorzystać z pomocy uzdolnionej polskiej pianistki Miry Opalińskiej. Są tacy, którzy stawiają ją w jednym rzędzie z Krzysztofem Komedą, Andrzejem Trzaskowskim, Adamem Makowiczem, Leszkiem Możdżerem i Marcinem Wasilewskim. I choć dorobku Miry nie da się, jak na razie, zrównać ze wspomnianymi „kolegami po fachu”, kto jednak wie, w jaki sposób będziemy oceniać ją za dekadę, ćwierć- bądź półwiecze. Pochodząca z Rzeszowa Opalińska (rocznik 1982) pierwszy filharmoniczny koncert zagrała, mając zaledwie… jedenaście lat. Na poletku jazzowym kształciła się najpierw w warszawskim studium policealnym (pod okiem Andrzeja Jagodzińskiego), a następnie w mającym siedzibę w szkockim Glasgow University of Strathclyde, który zresztą ukończyła w 2010 roku z najwyższą lokatą. Tam też założyła swój pierwszy zespół – Mira Opalińska International Quartet. Rok później wróciła do Polski, dzieląc swoje życie zawodowe pomiędzy granie muzyki klasycznej i jazzu improwizowanego. Przed trzynastu laty wydała nagrany wespół z angielskim kontrabasistą Douglasem Whatesem album „Lumière”, na który trafiły nowe interpretacje muzyki filmowej autorstwa między innymi Komedy, Zbigniewa Preisnera i Ennia Morriconego. Lata później na utalentowaną pianistkę rodem z Podkarpacia zwrócił uwagę Bartłomiej Oleś, przez lata kojarzony przede wszystkim jako perkusista jazzowy (taką muzykę nagrał na takich płytach, jak „Short Farewell: The Lost Session”, „Komeda Ahead”, „Eleven Phrases. Live in CSK”, „Primitivo” czy „Koptycus”). Zbiegło się to w czasie z poszerzeniem kompozytorskich zainteresowań i ambicji Olesia, który z jednej strony zaczął tworzyć muzykę elektroniczno-ambientową (właśnie pod nazwą Drumbientone), z drugiej – klasyczną, czego efektem stały się dwa opublikowane w ostatnich latach wydawnictwa. Jednym z nich był longplay „17 Haiku for Piano” (2023), na którym utwory Bartłomieja zagrała na fortepianie Mira; drugim krążek „String Quartets” (2025), zawierający dzieła napisane na kwartet smyczkowy. Ale gwoli ścisłości należałoby przypomnieć, że podobne próby Oleś podejmował już ponad dwie dekady temu – vide sygnowany przez międzynarodowy Contemporary Quartet album „Plays Music of Bacewicz, Kisielewski, Komsta, Lutosławski, Penderecki” (2002). Fakt, że w tytule nie pojawiło się jego nazwisko – a powinno! – tłumaczyć może chyba jedynie skromnością artysty. Prawdopodobnie po publikacji płyty „Voyager Dreams” Oleś skonstatował, że w pewnym sensie doszedł do ściany. Że, owszem, mógłby nagrać kolejną, a potem jeszcze następne płyty utrzymane w stylistyce tak zwanej „szkoły berlińskiej”, ale ani nie poszerzą one w żaden sposób jego grona odbiorców, ani też nie rozwiną go artystycznie. A jest on przecież instrumentalistą, który lubi otwierać się na nowych słuchaczy. Dlatego postanowił dokonać zasadniczej zmiany, a w zasadzie to wręcz rewolucji. „Time Diary”, choć sygnowane dobrze już znaną wielbicielom elektroniki nazwą, jest diametralnie różne od dotychczasowych produkcji Drumbientone. Tym razem twórca postanowił bowiem zejść z Kosmosu na Ziemię, muzyką zilustrować piękno naszej planety – i to w kontekście tyleż uniwersalnym, co, jak sugerują tytuły (vide „Park”, „River”, „Lake” czy „Street”), również lokalnym. Jednocześnie też jako kompozytor zdecydował się wyeksponować nie instrumenty elektroniczne i muzykę generowaną komputerowo, ale – akustyczny fortepian. W większości kompozycji na planie pierwszym pojawia się więc Mira Opalińska. Choć jest ona artystką zamiłowaną w improwizacji jazzowej, tym razem jednak w jej grze – za sprawą Bartłomieja Olesia – dominuje klasyczny minimalizm, mogący kojarzyć się z niektórymi dokonaniami Carli Bley czy Terry’ego Rileya. „Time Diary” pomyślany został jako concept-album, którego głównym niematerialnym bohaterem jest upływający czas. Wbrew temu jednak, co się powszechnie uważa, że – oczywiście w sposób symboliczny – pędzi on na złamanie karku, jego upływ w kompozycjach Olesia jest powolny, niemal niedostrzegalny. Monotonna, ale wysublimowana gra Miry sprawia, że w pewnych momentach możemy poczuć się, jakby w ogóle stanął w miejscu, dzięki czemu osiągamy stan nirwany, całkowitego oderwania od ziemskich problemów. Na „Time Diary” ambientowa elektronika miesza się zatem z minimalizmem i tak zwanym modern classical. Ba! są takie momenty, kiedy staje się wręcz relaksacyjna, newage’owa. Jak chociażby w otwierającym płytę „Time Beings – Intro”, w którym do rzeczywistości przywołuje nas przede wszystkim rytmiczne stukanie. W drugim w kolejności „Park” (nie odmieniam, wychodząc z założenia, że to tytuł angielski, nie polski) po raz pierwszy rozbrzmiewają zarejestrowane przez Olesia nagrania terenowe, konkretnie odgłosy ptaków, które obok elektronicznych szumów i pogłosów stanowią tło do ambientowo płynącej partii fortepianu. W „River” pojawia się z kolei przepiękny zapętlony motyw grany przez Opalińską. Nie sposób nie dać mu się ponieść. Zmienia się to w „Train” – tak niepokojącym, że spokojnie mógłby stanowić ilustrację do filmu grozy. Choć gwoli ścisłości należy dodać, że z czasem robi się coraz zwiewniej i jaśniej. W „Lake” – adekwatnie do tytułu – towarzyszą nam odgłosy przelewającej się wody. Na powłóczysty podkład elektroniczny nakłada się natomiast melodyjny wątek fortepianowy, który po raz kolejny urzeka pięknem. W „Rain” duet staje się bardziej… romantyczny. Widać tak na Bartłomieja i Mirę działa – i trudno dziwić się temu – deszcz. W „Street” mamy natomiast do czynienia z zaskakującą ewolucją partii fortepianu: od subtelnie wyciszonej do głośniejszej i groźniejszej, niemal złowrogiej. W końcówce pianistka jednak ponownie tonuje emocje, jakby dotarcie do końca ulicy przynieść miało poczucie bezpieczeństwa. Jak na album koncepcyjny przystało, wieńczy go kompozycja zatytułowana „Time Beings – Outro”, w której duet nie tylko buduje odpowiedni nastrój (to robi już wielokrotnie wcześniej), ale też oddziałuje na wrażliwość słuchacza, hipnotyzując go nieśpiesznym tempem i powracającym rytmicznym stukaniem. Piątą płytą Drumbientone Bartłomiej Oleś otworzył kolejną furtkę. Czy pójdzie dalej drogą rozpościerającą się za nią – dowiemy się zapewne niebawem. Nie miałbym nic przeciwko temu, wręcz przeciwnie, chociaż nie ukrywam, że nie mniej radowałyby mnie także kolejne produkcje utrzymane w stylu „kosmicznym”. Sebastian Chosiński „Time Diary” to piąta, autorska płyta perkusisty i kompozytora Bartomieja Olesia wydana jako Drumbientone, pod którym artysta prezentuje projekty realizowane w estetyce „nowej klasyki” muzyki elektronicznej. „ Album łączy dwie moje aktywności kompozytorskie – wyjaśnia genezę Drumbientone – tworzenie muzyki w sposób klasyczny i zapisywanie jej w nuty, oraz kreowanie brzmień przy pomocy współcześnie dostępnych urządzeń elektronicznych tzn. komputera i syntezatorów. Chciałem opowiedzieć historię o czasie i jego upływie z wykorzystaniem obu tych mediów”. Pretekstem nowej sesji oraz zestawu kompozycji przygotowanych na fortepian było z pewnością doskonałe przyjęcie albumu „Cat’s Songs – 17 Haiku for Piano”, który Bartłomiej Oleś zrealizowal z wirtuozerską pianistą Mirą Opalińską. Mira Opalińska jest laureatką międzynarodowych konkursów pianistycznych a jej styl kształtował się wokół wielu stylistyk a łącząc klasyczne podstawy i naturalny talent do spontaniczności w improwizacji, jej muzyka wymyka się prostej kategoryzacji. Swoje jazzowe fascynacje studiowała na w Katowicach po bacznym okiem Wojciecha Niedzieli, potem – pod kierunkiem Andrzeja Jagodzińskiego – na Wydziale Jazzu Akademii Muzycznej w Warszawie. W 2006 roku pianistka przeprowadziła się do Szkocji kontynuując studia muzyczne na Uniwersytecie Strathclyde w Glasgow. Jej przyjazd do Wielkiej Brytanii zapoczątkował czas europejskich i międzynarodowych tras koncertowych a także licznych audycji w ogólnokrajowym radiu (BBC Scotland) i telewizji (BBC Four). Mira Opalińska doskonale odnajduje się zarówno w muzyce klasycznej, jaki jazzie: tworzy zarówno kameralny duet jazzowy z brytyjskim kontrabasistą Douglasem Whatesem, jak i wirtuozerskie recitale i nagrania najbardziej wymagającego dzieła klawiszowego J.S. Bacha – „Wariacji Goldbergowskich”. Spotkanie z Bartłomiejem Olesiem i jego muzyką stworzyło nowy krajobraz artystycznych inspiracji dla pianistki. Bartłomiej Oleś to jeden z oryginalnych i uznanych perkusistów oraz kompozytorów polskiej sceny jazzowej. W duecie z Mirą Opalińską w autorskim projekcie „Cat’s Songs:17 Haiku for Piano” firmuje album, na którego jest kompozytorem, ale nie wykonuje nawet jednego dźwięku jako muzyk. Tego zadania, na zaproszenie kompozytora, podjęła się wybitnie utalentowana pianistka Mira Opalińska. „Muszę przyznać, że Mira nie miała łatwego zadania, bo choć mogło ono wydawać się proste, to wcale takie nie było. Potrzeba naprawdę ogromnej świadomości, pokory i chęci zagłębienia się w muzykę, żeby w pełni oddać jej ducha. Idąc za słowami wybitnego islandzkiego kompozytora Jóhanna Jóhannssona: nie wszyscy klasycznie wykształceni muzycy potrafią zagrać prostą muzykę tak, jak należy. Mira zrobiła to fenomenalnie, odczytując w pełni moje intencje i jestem jej za to ogromnie wdzięczny” – wyjaśnia Bartłomiej Oleś. Sesja ta była także sygnałem odejścia Bartłomieja Olesia od muzyki improwizowanej, która przez lata stanowiła elementarną część jego dorobku. Punktem wyjścia do powstania muzyki „Time Diary” ponownie były partie fortepianowe, napisane przez Bartłomieja Olesia, a wykonane przez Mirę Opalińską w klasycznej interpretacji. Ich melancholijny, medytacyjny charakter w sposób płynny splata się z warstwami elektronicznego ambientu i nagrań terenowych. Uchwycony zapis brzmień natury (rzeki, szumu morza, wiatru, deszczu, stukotu pociągu czy gwaru ulicy) nie tylko urozmaica muzykę wypełniającą album, ale też prowadzi do refleksji o silnym zakorzenieniu człowieka w otaczającym nas świecie i jego niemych elementach. Muzyczna medytacja nad rzeczywistością nie wyklucza emocji: smutku, zadumy, zachwytu, a każdy z utworów tworzy swój odrębny mikrokosmos. „Time Diary” to opowieść o obcowaniu z czasem, ale także o powracaniu do myśli, miejsc, wrażeń, wspomnień. To muzyczna podróż w głąb siebie perfekcyjnie sugerowane talentem Bartłomieja Olesia ( kompozycje, produkcja, elektronika) oraz wirtuozerią pianistki, Miry Opalińskiej. Dionizy Piątkowski ..::TRACK-LIST::.. 1. Time Beings - Intro 2. Park 3. River 4. Train 5. Lake 6. Rain 7. Street 8. Time Beings - Outro ..::OBSADA::.. Bartłomiej Oleś - kompozycje, produkcja, elektronika Mira Opalińska - fortepian https://www.youtube.com/watch?v=mdcPFHFvtFw SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-26 19:33:23
Rozmiar: 101.93 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Album Time Diary to piąta z kolei płyta Bartomieja Olesia wydana pod szyldem Drumbientone, pod którym artysta prezentuje rezultaty swoich działań na polu muzyki elektronicznej. Pytany o pomysł i założenia nowego dzieła, tak je objaśnia: Album łączy dwie moje aktywności kompozytorskie: tworzenie muzyki w sposób klasyczny i zapisywanie jej w nuty, oraz kreowanie brzmień przy pomocy współcześnie dostępnych urządzeń elektronicznych tzn. komputera i syntezatorów. Chciałem opowiedzieć historię o czasie i jego upływie z wykorzystaniem obu tych mediów. Po świetnie przyjętym „Cat's Songs - 17 Haiku for Piano” pragnąłem, żeby nasza współpraca z Mirą Opalińską była kontynuowana. Punktem wyjścia do powstania muzyki na Time Diary były partie fortepianowe, napisane przez Bartłomieja Olesia, a wykonane przez Mirę Opalińską w klasycznej interpretacji. Ich melancholijny, medytacyjny charakter w sposób płynny splata się z warstwami elektronicznego ambientu i nagrań terenowych. Uchwycony zapis brzmień natury (ale i cywilizacji): rzeki, szumu morza, wiatru, deszczu, stukotu pociągu czy gwaru ulicy, nie tylko urozmaica muzykę wypełniającą album, ale też prowadzi do refleksji o silnym zakorzenieniu człowieka w otaczającym nas świecie i jego elementach – niemych, a właściwie sonorystycznych świadkach nieubłaganie upływającego czasu. Muzyczna medytacja nad rzeczywistością nie wyklucza emocji: smutku, zadumy, zachwytu, a każdy z utworów tworzy swój odrębny mikrokosmos, spleciony jednakże wspólnym motywem uwypuklonym w tytule albumu. Time Diary to opowieść o obcowaniu z czasem, ale także o powracaniu do myśli, miejsc, wrażeń, wspomnień. To muzyczna podróż w głąb siebie, w której odnajdzie się każdy z nas. Partie fortepianu zarejestrował Michał Rosicki w Sali Koncertowej PSM im. Krzysztofa Komedy w Lubaczowie. Elektronika i nagrania terenowe zarejestrowane przez Bartłomieja Olesia w domowym studiu i różnych lokacjach. Wydawca W ciągu ostatniego półtora roku przyzwyczailiśmy się, że pod szyldem Drumbientone Bartłomiej Oleś publikuje płyty nawiązujące do elektroniczno-ambientowych produkcji Tangerine Dream i Klausa Schulzego. Na albumie „Time Diary”, zarejestrowanym w duecie z pianistką jazzową i klasyczną Mirą Opalińską, podąża on jednak w zupełnie innym kierunku. Ci, którzy mają w pamięci cztery poprzednie wydawnictwa Bartłomieja Olesia sygnowane nazwą Drumbientone, czyli „Songs of Planets and Moons” (2024), „Seaish Dreams of Electric Waves”, „Storm of Light” oraz „Voyager Dreams” (wszystkie z 2025 roku), mogą być bardzo zaskoczeni tym, co usłyszą na krążku numer pięć – „Time Diary”. Pierwsza zasadnicza zmiana, jaka dokonała się podczas pracy nad nim, to fakt, że artysta postanowił skorzystać z pomocy uzdolnionej polskiej pianistki Miry Opalińskiej. Są tacy, którzy stawiają ją w jednym rzędzie z Krzysztofem Komedą, Andrzejem Trzaskowskim, Adamem Makowiczem, Leszkiem Możdżerem i Marcinem Wasilewskim. I choć dorobku Miry nie da się, jak na razie, zrównać ze wspomnianymi „kolegami po fachu”, kto jednak wie, w jaki sposób będziemy oceniać ją za dekadę, ćwierć- bądź półwiecze. Pochodząca z Rzeszowa Opalińska (rocznik 1982) pierwszy filharmoniczny koncert zagrała, mając zaledwie… jedenaście lat. Na poletku jazzowym kształciła się najpierw w warszawskim studium policealnym (pod okiem Andrzeja Jagodzińskiego), a następnie w mającym siedzibę w szkockim Glasgow University of Strathclyde, który zresztą ukończyła w 2010 roku z najwyższą lokatą. Tam też założyła swój pierwszy zespół – Mira Opalińska International Quartet. Rok później wróciła do Polski, dzieląc swoje życie zawodowe pomiędzy granie muzyki klasycznej i jazzu improwizowanego. Przed trzynastu laty wydała nagrany wespół z angielskim kontrabasistą Douglasem Whatesem album „Lumière”, na który trafiły nowe interpretacje muzyki filmowej autorstwa między innymi Komedy, Zbigniewa Preisnera i Ennia Morriconego. Lata później na utalentowaną pianistkę rodem z Podkarpacia zwrócił uwagę Bartłomiej Oleś, przez lata kojarzony przede wszystkim jako perkusista jazzowy (taką muzykę nagrał na takich płytach, jak „Short Farewell: The Lost Session”, „Komeda Ahead”, „Eleven Phrases. Live in CSK”, „Primitivo” czy „Koptycus”). Zbiegło się to w czasie z poszerzeniem kompozytorskich zainteresowań i ambicji Olesia, który z jednej strony zaczął tworzyć muzykę elektroniczno-ambientową (właśnie pod nazwą Drumbientone), z drugiej – klasyczną, czego efektem stały się dwa opublikowane w ostatnich latach wydawnictwa. Jednym z nich był longplay „17 Haiku for Piano” (2023), na którym utwory Bartłomieja zagrała na fortepianie Mira; drugim krążek „String Quartets” (2025), zawierający dzieła napisane na kwartet smyczkowy. Ale gwoli ścisłości należałoby przypomnieć, że podobne próby Oleś podejmował już ponad dwie dekady temu – vide sygnowany przez międzynarodowy Contemporary Quartet album „Plays Music of Bacewicz, Kisielewski, Komsta, Lutosławski, Penderecki” (2002). Fakt, że w tytule nie pojawiło się jego nazwisko – a powinno! – tłumaczyć może chyba jedynie skromnością artysty. Prawdopodobnie po publikacji płyty „Voyager Dreams” Oleś skonstatował, że w pewnym sensie doszedł do ściany. Że, owszem, mógłby nagrać kolejną, a potem jeszcze następne płyty utrzymane w stylistyce tak zwanej „szkoły berlińskiej”, ale ani nie poszerzą one w żaden sposób jego grona odbiorców, ani też nie rozwiną go artystycznie. A jest on przecież instrumentalistą, który lubi otwierać się na nowych słuchaczy. Dlatego postanowił dokonać zasadniczej zmiany, a w zasadzie to wręcz rewolucji. „Time Diary”, choć sygnowane dobrze już znaną wielbicielom elektroniki nazwą, jest diametralnie różne od dotychczasowych produkcji Drumbientone. Tym razem twórca postanowił bowiem zejść z Kosmosu na Ziemię, muzyką zilustrować piękno naszej planety – i to w kontekście tyleż uniwersalnym, co, jak sugerują tytuły (vide „Park”, „River”, „Lake” czy „Street”), również lokalnym. Jednocześnie też jako kompozytor zdecydował się wyeksponować nie instrumenty elektroniczne i muzykę generowaną komputerowo, ale – akustyczny fortepian. W większości kompozycji na planie pierwszym pojawia się więc Mira Opalińska. Choć jest ona artystką zamiłowaną w improwizacji jazzowej, tym razem jednak w jej grze – za sprawą Bartłomieja Olesia – dominuje klasyczny minimalizm, mogący kojarzyć się z niektórymi dokonaniami Carli Bley czy Terry’ego Rileya. „Time Diary” pomyślany został jako concept-album, którego głównym niematerialnym bohaterem jest upływający czas. Wbrew temu jednak, co się powszechnie uważa, że – oczywiście w sposób symboliczny – pędzi on na złamanie karku, jego upływ w kompozycjach Olesia jest powolny, niemal niedostrzegalny. Monotonna, ale wysublimowana gra Miry sprawia, że w pewnych momentach możemy poczuć się, jakby w ogóle stanął w miejscu, dzięki czemu osiągamy stan nirwany, całkowitego oderwania od ziemskich problemów. Na „Time Diary” ambientowa elektronika miesza się zatem z minimalizmem i tak zwanym modern classical. Ba! są takie momenty, kiedy staje się wręcz relaksacyjna, newage’owa. Jak chociażby w otwierającym płytę „Time Beings – Intro”, w którym do rzeczywistości przywołuje nas przede wszystkim rytmiczne stukanie. W drugim w kolejności „Park” (nie odmieniam, wychodząc z założenia, że to tytuł angielski, nie polski) po raz pierwszy rozbrzmiewają zarejestrowane przez Olesia nagrania terenowe, konkretnie odgłosy ptaków, które obok elektronicznych szumów i pogłosów stanowią tło do ambientowo płynącej partii fortepianu. W „River” pojawia się z kolei przepiękny zapętlony motyw grany przez Opalińską. Nie sposób nie dać mu się ponieść. Zmienia się to w „Train” – tak niepokojącym, że spokojnie mógłby stanowić ilustrację do filmu grozy. Choć gwoli ścisłości należy dodać, że z czasem robi się coraz zwiewniej i jaśniej. W „Lake” – adekwatnie do tytułu – towarzyszą nam odgłosy przelewającej się wody. Na powłóczysty podkład elektroniczny nakłada się natomiast melodyjny wątek fortepianowy, który po raz kolejny urzeka pięknem. W „Rain” duet staje się bardziej… romantyczny. Widać tak na Bartłomieja i Mirę działa – i trudno dziwić się temu – deszcz. W „Street” mamy natomiast do czynienia z zaskakującą ewolucją partii fortepianu: od subtelnie wyciszonej do głośniejszej i groźniejszej, niemal złowrogiej. W końcówce pianistka jednak ponownie tonuje emocje, jakby dotarcie do końca ulicy przynieść miało poczucie bezpieczeństwa. Jak na album koncepcyjny przystało, wieńczy go kompozycja zatytułowana „Time Beings – Outro”, w której duet nie tylko buduje odpowiedni nastrój (to robi już wielokrotnie wcześniej), ale też oddziałuje na wrażliwość słuchacza, hipnotyzując go nieśpiesznym tempem i powracającym rytmicznym stukaniem. Piątą płytą Drumbientone Bartłomiej Oleś otworzył kolejną furtkę. Czy pójdzie dalej drogą rozpościerającą się za nią – dowiemy się zapewne niebawem. Nie miałbym nic przeciwko temu, wręcz przeciwnie, chociaż nie ukrywam, że nie mniej radowałyby mnie także kolejne produkcje utrzymane w stylu „kosmicznym”. Sebastian Chosiński „Time Diary” to piąta, autorska płyta perkusisty i kompozytora Bartomieja Olesia wydana jako Drumbientone, pod którym artysta prezentuje projekty realizowane w estetyce „nowej klasyki” muzyki elektronicznej. „ Album łączy dwie moje aktywności kompozytorskie – wyjaśnia genezę Drumbientone – tworzenie muzyki w sposób klasyczny i zapisywanie jej w nuty, oraz kreowanie brzmień przy pomocy współcześnie dostępnych urządzeń elektronicznych tzn. komputera i syntezatorów. Chciałem opowiedzieć historię o czasie i jego upływie z wykorzystaniem obu tych mediów”. Pretekstem nowej sesji oraz zestawu kompozycji przygotowanych na fortepian było z pewnością doskonałe przyjęcie albumu „Cat’s Songs – 17 Haiku for Piano”, który Bartłomiej Oleś zrealizowal z wirtuozerską pianistą Mirą Opalińską. Mira Opalińska jest laureatką międzynarodowych konkursów pianistycznych a jej styl kształtował się wokół wielu stylistyk a łącząc klasyczne podstawy i naturalny talent do spontaniczności w improwizacji, jej muzyka wymyka się prostej kategoryzacji. Swoje jazzowe fascynacje studiowała na w Katowicach po bacznym okiem Wojciecha Niedzieli, potem – pod kierunkiem Andrzeja Jagodzińskiego – na Wydziale Jazzu Akademii Muzycznej w Warszawie. W 2006 roku pianistka przeprowadziła się do Szkocji kontynuując studia muzyczne na Uniwersytecie Strathclyde w Glasgow. Jej przyjazd do Wielkiej Brytanii zapoczątkował czas europejskich i międzynarodowych tras koncertowych a także licznych audycji w ogólnokrajowym radiu (BBC Scotland) i telewizji (BBC Four). Mira Opalińska doskonale odnajduje się zarówno w muzyce klasycznej, jaki jazzie: tworzy zarówno kameralny duet jazzowy z brytyjskim kontrabasistą Douglasem Whatesem, jak i wirtuozerskie recitale i nagrania najbardziej wymagającego dzieła klawiszowego J.S. Bacha – „Wariacji Goldbergowskich”. Spotkanie z Bartłomiejem Olesiem i jego muzyką stworzyło nowy krajobraz artystycznych inspiracji dla pianistki. Bartłomiej Oleś to jeden z oryginalnych i uznanych perkusistów oraz kompozytorów polskiej sceny jazzowej. W duecie z Mirą Opalińską w autorskim projekcie „Cat’s Songs:17 Haiku for Piano” firmuje album, na którego jest kompozytorem, ale nie wykonuje nawet jednego dźwięku jako muzyk. Tego zadania, na zaproszenie kompozytora, podjęła się wybitnie utalentowana pianistka Mira Opalińska. „Muszę przyznać, że Mira nie miała łatwego zadania, bo choć mogło ono wydawać się proste, to wcale takie nie było. Potrzeba naprawdę ogromnej świadomości, pokory i chęci zagłębienia się w muzykę, żeby w pełni oddać jej ducha. Idąc za słowami wybitnego islandzkiego kompozytora Jóhanna Jóhannssona: nie wszyscy klasycznie wykształceni muzycy potrafią zagrać prostą muzykę tak, jak należy. Mira zrobiła to fenomenalnie, odczytując w pełni moje intencje i jestem jej za to ogromnie wdzięczny” – wyjaśnia Bartłomiej Oleś. Sesja ta była także sygnałem odejścia Bartłomieja Olesia od muzyki improwizowanej, która przez lata stanowiła elementarną część jego dorobku. Punktem wyjścia do powstania muzyki „Time Diary” ponownie były partie fortepianowe, napisane przez Bartłomieja Olesia, a wykonane przez Mirę Opalińską w klasycznej interpretacji. Ich melancholijny, medytacyjny charakter w sposób płynny splata się z warstwami elektronicznego ambientu i nagrań terenowych. Uchwycony zapis brzmień natury (rzeki, szumu morza, wiatru, deszczu, stukotu pociągu czy gwaru ulicy) nie tylko urozmaica muzykę wypełniającą album, ale też prowadzi do refleksji o silnym zakorzenieniu człowieka w otaczającym nas świecie i jego niemych elementach. Muzyczna medytacja nad rzeczywistością nie wyklucza emocji: smutku, zadumy, zachwytu, a każdy z utworów tworzy swój odrębny mikrokosmos. „Time Diary” to opowieść o obcowaniu z czasem, ale także o powracaniu do myśli, miejsc, wrażeń, wspomnień. To muzyczna podróż w głąb siebie perfekcyjnie sugerowane talentem Bartłomieja Olesia ( kompozycje, produkcja, elektronika) oraz wirtuozerią pianistki, Miry Opalińskiej. Dionizy Piątkowski ..::TRACK-LIST::.. 1. Time Beings - Intro 2. Park 3. River 4. Train 5. Lake 6. Rain 7. Street 8. Time Beings - Outro ..::OBSADA::.. Bartłomiej Oleś - kompozycje, produkcja, elektronika Mira Opalińska - fortepian https://www.youtube.com/watch?v=mdcPFHFvtFw SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-26 19:29:31
Rozmiar: 227.99 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Genre: Melodic Black Metal Country of Artist (Band): Mexico Year of Release: 2025 Audio Codec: MP3 Rip Type: Tracks Audio Bitrate: 320 kbps Duration: 29:51 ...( TrackList )... 1. Intro 2. Awakening of the Black Empire 3. Omens of the Abyss 4. Death Path Ritual 5. Hidden Sens of the Heretic 6. Black Flame of the Lord 7. Cathedral of the Deep Darkness
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-26 19:05:16
Rozmiar: 69.26 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Genre: Death/Thrash Metal Country of Artist (Band): Poland Year of Release: 2025 Audio Codec: MP3 Rip Type: Tracks Audio Bitrate: 320 kbps Duration: 09:16 ...( TrackList )... 1. Genocide Designed 2. Rampage 3. Unbending (Mystic Festival Anthem 2025)
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-26 19:05:16
Rozmiar: 21.65 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Genre: Brutal Death Metal Country of Artist (Band): USA Year of Release: 2025 Audio Codec: MP3 Rip Type: Tracks Audio Bitrate: 320 kbps Duration: 29:21 ...( TrackList )... 01. Revenant 02. Abomination of the Divine Heritic 03. N3L 04. Torture Porn 05. Traphouse of Terror 06. OP (Oblivious Populous) 07. Mental Hell
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-26 19:05:16
Rozmiar: 67.65 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Genre: Death/Doom Metal Country of Artist (Band): Sweden Year of Release: 2025 Audio Codec: MP3 Rip Type: Tracks Audio Bitrate: 320 kbps Duration: 40:39 ...( TrackList )... 1. Dormant and Macabre 2. Purity of Oblivion 3. Sorcery Embers 4. Lamenting Serenades of Eden 5. Where No Hearts of Angels Reach 6. The Curse of a Thousand Centuries
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-26 19:05:16
Rozmiar: 93.29 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Genre: Progressive Death Metal Country of Artist (Band): USA/Brazil/Greece Year of Release: 2025 Audio Codec: MP3 Rip Type: Tracks Audio Bitrate: 320 kbps Duration: 39:58 ...( TrackList )... 01. Intro 02. Eumenides 03. Medea 04. Prometheus 05. Ajax 06. Electra 07. Seven Against Thebes 08. Antigone
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-26 19:05:16
Rozmiar: 92.29 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Genre: Thrash Metal Country of Artist (Band): USA Year of Release: 2025 Audio Codec: MP3 Rip Type: Tracks Audio Bitrate: 320 kbps Duration: 50:24 ...( TrackList )... 01. For the Love of Pain 02. Infanticide A.I. 03. Shadow People 04. Meant to Be 05. High Noon 06. Witch Hunt 07. Nature of the Beast 08. Room 177 09. Havana Syndrome 10. Para Bellum
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-26 19:05:16
Rozmiar: 116.76 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
..::INFO::..
Drugi album studyjny szwedzkiego zespołu ska-punkowego. Title: Fyra Svara Ar Artist: Skabara Country: Szwecja Year: 2025 Genre: Ska-Punk Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 320 Kbps ..::TRACK-LIST::.. 01. Atlas 02. Pussel 03. Ett hogt pris (feat. Big T) 04. Tjanstemannens paradis 05. Osynlig hand 06. Ingen reda 07. Spoken 08. Har och nu 09. Saab 99 10. Du mot alla (feat. Nicole Assine)
Seedów: 46
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-26 19:00:54
Rozmiar: 79.44 MB
Peerów: 1
Dodał: Uploader
Opis
..::INFO::..
The Barrymores to 6-osobowy zespół ska z Winnipeg, w Kanadzie. Jolene Norton, Rob Goodman, Dan Parr, Ian Lodewyks, Ian Kowal i Devin Mitchell. Nagrali trzy płyty i demówkę. Wstawka zawiera drugi album studyjny zespołu. Title: All Nighters Artist: The Barrymores Country: Kanada Year: 2004 Genre: Ska-Punk Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ..::TRACK-LIST::.. 1.200 Days Late A Year 2.Why So Much Hatred? 3.Hearsay 4.Jesse And Jo 5.Run Run Da Chillin 6.Think Straight Again 7.Our Ocean 8.Crystal Clear 9.By The Way I'm Not Your Girl 10.The Sweetest Song 11.Can't Stop The Rock 12.Just Another Stupid Day 13.Tick
Seedów: 35
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-26 19:00:46
Rozmiar: 46.21 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Genre: Melodic Black Metal Country of Artist (Band): Denmark Year of Release: 2025 Audio Codec: MP3 Rip Type: Tracks Audio Bitrate: 320 kbps Duration: 46:29 ...( TrackList )... 01. Nattens Taage 02. Den Ængstelige Sjæl 03. Nordens Kolde Vinter 04. Bedrag 05. Nedbrud 06. Depression
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-26 18:59:54
Rozmiar: 107.31 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Genre: Death Metal Country of Artist (Band): Croatia Year of Release: 2025 Audio Codec: MP3 Rip Type: Tracks Audio Bitrate: 320 kbps Duration: 49:50 ...( TrackList )... 01. The Fires Burn Once More... 02. Ruin Beckons 03. Bred to Conquer 04. The Dry Sea 05. Crimson Sand 06. Feed the Horses! 07. The Apterous Pestilence 08. Triumph of Slaughter 09. ...Amidst Everlasting Battlefields
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-26 18:59:54
Rozmiar: 115.13 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Genre: Death Metal Artist (band) Country: Mexico Year of Release: 2025 Audio Codec: MP3 Rip Type: tracks Audio Bitrate: 320 kbps Duration: 55:21 ...( TrackList )... 01. Premonitory Aura (Mihi Nomen Est Morbus) 02. Imminent Craneotomy 03. Electroconvulsive Therapy 04. Surgical Metallum 05. Mors Crepundia (Sensus Imminenti Mortis) 06. Neuroencephalic Hipoxemic Event 07. Limbic Ratio Impetum 08. Abominabilis Infestator (Sars Cov 2) 09. Nothi Sumus Realis Inferni (Habitus Coactus Per Descerebrationem) 10. Vestra Frui Dissectione 11. Tenebras Carnis
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-26 18:59:54
Rozmiar: 127.85 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Genre: Death Metal Country of Artist (Band): USA Year of Release: 2025 Audio Codec: MP3 Rip Type: Tracks Audio Bitrate: 320 kbps Duration: 30:54 ...( TrackList )... 1. Psychosis 2. From The Grave 3. Primal 4. Demise 5. Inferno 6. Spiritual Fealty 7. Void 8. Torment 9. Godless
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-26 18:59:54
Rozmiar: 72.05 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Genre: Death Metal Country of Artist (Band): Greece Year of Release: 2025 Audio Codec: MP3 Rip Type: Tracks Audio Bitrate: 320 kbps Duration: 44:59 ...( TrackList )... 1. Descent 2. Endless Madness 3. Born of Betrayal 4. Abyssal 5. Izalith 6. Evermore 7. Pale Angel 8. Lost Cause 9. Attic
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-26 18:59:54
Rozmiar: 104.09 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist...............: Mexico86 Album................: Fuori Tema Genre................: Rock Year.................: 2025 Codec................: Reference libFLAC 1.5 ...( TrackList )... 001. Mexico86 - Io Non Riesco 002. Mexico86 - Cani 003. Mexico86 - Deflesso 004. Mexico86 - Fuori Tema 005. Mexico86 - La Parte Migliore 006. Mexico86 - Capita Anche A Me 007. Mexico86 - Edera 008. Mexico86 - Tremo 009. Mexico86 - Ritorneranno I Giorni
Seedów: 126
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-26 18:58:35
Rozmiar: 184.88 MB
Peerów: 16
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist...............: Luciano Pavarotti, BBC Philharmonic Orchestra & Leone Magiera Album................: Granada (Live at the Llangollen International Musical Eisteddfod, 1995) Genre................: Classica Year.................: 2025 Codec................: Reference libFLAC 1.5 ...( TrackList )... 001. Luciano Pavarotti - Granada 002. Luciano Pavarotti - Donna non vidi mai 003. Luciano Pavarotti - La Girometta 004. Luciano Pavarotti - Mamma, quel vino è generoso
Seedów: 302
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-26 18:58:28
Rozmiar: 124.61 MB
Peerów: 20
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
OldiesPart041⭐ MP3@320kbps Genre ROCK 'N' ROLL ...( TrackList )... ⭐BILL HALEY - 3 Box-Sets Collection (21CD) 1990 - Bill Haley & His Comets - The Decca Years And More (5 CD Box, Bear Family BCD 15506) 1999 - Bill Haley - The Warner Brothers Years And More (6 CD Box, Bear Family BCD 16157) 2015 - Bill Haley & His Comets - 11 Original Albums (10 CD Box, The Intense Media) ⭐VA - 20 Original Debut Albums [2015] (10CD) CD01 Bill Haley & Ricky Nelson CD02 Eddie Cochran & Gene Vincent CD03 Buddy Holly & Wanda Jackson CD04 Carl Perkins & Jerry Lee Lewis CD05 Little Richard & Fats Domino CD06 Elvis Presley & Cliff Richard CD07 Duane Eddy & Johnny & The Hurricanes CD08 Frankie Avalon & Fabian CD09 Chubby Checker & Paul Anka CD10 Chuck Berry & Bo Diddley ⭐VA - Rock 'n' Roll JukeBox [2008] (16CD) CD01 Love Songs CD02 Teenage Dreams CD03 At The Movies #1 CD04 At The Movies #2 CD05 Icons #1 CD06 Roll Icons #2 CD07 Novelties CD08 Top Ten Hits CD09 Rhythm 'n' Blues CD10 Vocal Groups CD11 Country Boys CD12 English Skiffle CD13 Good Times CD14 Boogie CD15 Doo Wop CD16 Roots
Seedów: 121
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-26 18:58:24
Rozmiar: 6.39 GB
Peerów: 46
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Evertale Artist: Elettra Storm Year: 2025 Genre: Power Metal Country: Italy Duration: 00:41:04 Format/Codec: MP3 Audio Bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 01. Endgame 02. The Secrets of the Universe 03. Hero Among Heroes 04. Blue Phoenix 05. Ride the Rainbow 06. Master of Fairytales 07. One Last Ray of Light 08. Judgment Time 09. If the Stars Could Cry
Seedów: 30
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-26 18:44:05
Rozmiar: 94.82 MB
Peerów: 2
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Psychedelic Enigma Artist: Them Year: 2025 Genre: Heavy Metal Country: USA / Germany Duration: 00:56:25 Format/Codec: MP3 Audio Bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 1. Ad Rem 2. Catatonia 3. An Evil Deed 4. Reverie 5. Remember to Die 6. Silent Room 7. Psychonautic State 8. The Scarlett Remains 9. Electric Church 10. Echoes of the Forgotten Realm 11. Troubled Minds 12. Delirium
Seedów: 44
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-26 18:44:02
Rozmiar: 130.18 MB
Peerów: 2
Dodał: Uploader
1 - 30 | 31 - 60 | 61 - 90 | 91 - 120 | ... | 23941 - 23970 | 23971 - 24000 | 24001 - 24001 |
|||||||||||||