|
|
|||||||||||||
Ostatnie 10 torrentów
Ostatnie 10 komentarzy
Discord
Kategoria:
Muzyka
Ilość torrentów:
21,395
Opis
...( Info )...
Genre: Disco/Funk/New Wave/Hi NRG/Synth-pop Release producer: Optimum Sounds (UK) Year of release: 2006 Audio codec: MP3 Rip type: tracks Audio bitrate: 320 kbps Duration: 03:31:15 ...( TrackList )... CD1 (01:11:15) 1. Donna Summer - Love To Love You Baby (Come On Over To My Place Version) (16:45) 2. Chic - Everybody Dance (12" Mix) (8:25) 3. Diana Ross - Love Hangover (7:46) 4. Heatwave - Boogie Nights (4:35) 5. A Taste Of Honey - Boogie Oogie Oogie (5:36) 6. Edwin Starr - Contact (7:16) 7. Cheryl Lynn - Got To Be Real (5:07) 8. Third World - Now That We've Found Love (7:36) 9. Anita Ward - Ring My Bell (8:09) CD2 (01:19:44) 1. Dan Hartman - Vertigo / Relight My Fire (Feat. Loleatta Hathaway) (9:34) 2. Loose Joints - Is It All Over My Face (11:33) 3. Cerrone - Supernature (9:40) 4. Shalamar - Take That To The Bank (6:06) 5. Gino Soccio - Dancer (Lp Version) (8:25) 6. Mfsb - Tsop (The Sound Of Philadelphia) (Feat. The Three Degrees) (5:41) 7. Andrea True Connection - More, More, More (6:15) 8. Hamilton Bohannon - Let's Start The Dance (7:58) 9. Sugarhill Gang - Rapper's Delight (14:32) CD3 (01:00:16) 1. Sparks - Beat The Clock (Long Version) (6:43) 2. Ian Dury And The Blockheads - Hit Me With Your Rhythm Stick (Disco Version) (5:24) 3. M - Pop Muzik (Long Version) (4:53) 4. Blondie - Heart Of Glass (5:46) 5. Grace Jones - La Vie En Rose (Tom Moulton Extended Mix) (7:26) 6. Tubeway Army - Are 'friends' Electric? (5:21) 7. Lene Lovich - Lucky Number (Slavic Dance Version) (4:29) 8. The Normal - Warm Leatherette (3:20) 9. The Flying Lizards - Money (5:43) 10. The Motors - Airport (4:30) 11. Public Image Limited - Death Disco (6:41)
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-09 10:03:17
Rozmiar: 484.80 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Genre: Disco Disc producer: Music Factory (US) Year of publication: 2005 Audio codec: MP3 Rip type: tracks Audio bitrate: 320 kbps Duration: 05:02:30 ...( TrackList )... CD 1 01. Blondie - Rapture (Special Disco Mix) (10:00) 02. Cerrone - Supernature (Full Lenght Album Version) (10:54) 03. Oliver Cheatham - Get Down Saturday Night (6:51) 04. Chic - Everybody Dance (8:26) 05. Chic - Le Freak (5:29) 06. The Crusaders feat. Randy Crawford - Street Life (Full Lenght Album Version) (11:18) 07. D-Train - You're The One For Me (Special Dub - Vocal Edit) (7:16) 08. Earth, Wind and Fire with The Emotions - Boogie Wonderland (8:19) 09. Galaxy feat. Phil Fearon - Dancing Tight (6:13) CD 2 01. Gloria Gaynor - I Will Survive (7:56) 02. Gloria Gaynor - Reach Out, I'll Be There (6:14) 03. Gonzales - Haven't Stopped Dancing Yet (7:54) 04. Dan Hartman - Vertigo - Relight My Fire (11:56) 05. The Jacksons - Can You Feel It (Live Version) (6:08) 06. The Jacksons - Shake Your Body (Down To The Ground) (8:36) 07. Rick James - Super Freak (7:04) 08. David Joseph - You Can't Hide (Your Love From Me) (6:41) 09. KC and The Sunshine Band - That's The Way (I Like It) (5:06) 10. Lipps Inc. - Funkytown (7:45) CD 3 01. George McCrae - Rock Your Baby (8:07) 02. Stephanie Mills - The Medicine Song (10:00) 03. Real Thind - Can You Feel The Force (7:23) 04. Sharon Redd - Can You Handle It (Francois K Mix) (8:30) 05. Diana Ross - Work That Body (5:37) 06. Shakatak - Down On The Street (Dance Mix) (8:39) 07. Shalamar - A Night To Remember (9:51) 08. Shalamar - Uptown Festival (Medley) (9:53) 09. Sister Sledge - He's The Greatest Dancer (8:33) 10. Sister Sledge - Lost In Music (1984 Bernard Edwards and Nile Rodgers Remix) (8:36) 11. Sparks - The Number One Song In Heaven (8:36) CD 4 01. Sugarhill Gang - Rapper's Delight (Full Lenght Version) (14:31) 02. Donna Summer - Bad Girls (4:55) 03. Donna Summer - I Feel Love (Original 12'' Version) (8:12) 04. Sylvester - You Make Me Feel (Mighty Real) (6:29) 05. Bobby Thurston - Check Out The Groove (7:22) 06. Village People - Y.M.C.A. (6:46) 07. Anita Ward - Ring My Bell (8:11) 08. Viola Wills - Gonna Get Along Without You Now (5:23) 09. Yarbrough and Peoples - Don't Stop The Music (7:50) 10. Michael Zager Band - Let's All Chant (6:49) 12" Box Set Disco (4 Original CD's) is an indispensable set of rare and collectible 12” versions of classic tracks! These longer versions are often works of pure genius by the producers, who were able to be more experimental and creative than with the 7 inch release. This set includes classics such as 'Rapture', 'Street Life', 'Boogie Wonderland' and 'Everybody Dance'
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-09 10:03:17
Rozmiar: 693.76 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
Bez metalu, bez blastów! TOTAL RAW AS FUCK ULTRA FAST H/C PUNK!!! Ten album jest w całości poświęcony jego drogiemu i wiecznemu wokaliście Philowi Vane'owi, który niestety zmarł w 2011 roku. Spoczywaj w Punk'u PHIL VANE i niech żyje EXTREME NOISE TERROR! 1. Punk Rock Patrol 2:12 2. Dogma, Intolerance, Control 1:26 3. No One Is Innocent 3:33 4. I Like Coca (Outo 'I Like Cola') 2:06 5. Think Outside The Box 1:27 6. Chained & Crazed 1:48 7. An Endless Cycle Of Misery 1:57 8. Sheep In Wolf's Clothing 1:46 9. Cash And Trash 1:36 10. Cruel And Unusual Punishment 2:12 11. Last Fix Of Fame 1:51 12. Cage Paralysis 2:04 13. Only In It For The Music Pt. 27 (Black Putrefaction) 2:03 Dean Jones - vocals Ben McCrow - vocals Ollie Jones - rhythm guitar Andi Morris - bass Session musician: Kody Minus - lead guitar Barney Monger - drums Paul Woodfield - guitar https://www.youtube.com/watch?v=QwPEefbjf-s SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-08 19:23:43
Rozmiar: 61.86 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Bez metalu, bez blastów! TOTAL RAW AS FUCK ULTRA FAST H/C PUNK!!! Ten album jest w całości poświęcony jego drogiemu i wiecznemu wokaliście Philowi Vane'owi, który niestety zmarł w 2011 roku. Spoczywaj w Punk'u PHIL VANE i niech żyje EXTREME NOISE TERROR! ..::TRACK-LIST::.. 1. Punk Rock Patrol 2:12 2. Dogma, Intolerance, Control 1:26 3. No One Is Innocent 3:33 4. I Like Coca (Outo 'I Like Cola') 2:06 5. Think Outside The Box 1:27 6. Chained & Crazed 1:48 7. An Endless Cycle Of Misery 1:57 8. Sheep In Wolf's Clothing 1:46 9. Cash And Trash 1:36 10. Cruel And Unusual Punishment 2:12 11. Last Fix Of Fame 1:51 12. Cage Paralysis 2:04 13. Only In It For The Music Pt. 27 (Black Putrefaction) 2:03 ..::OBSADA::.. Dean Jones - vocals Ben McCrow - vocals Ollie Jones - rhythm guitar Andi Morris - bass Session musician: Kody Minus - lead guitar Barney Monger - drums Paul Woodfield - guitar https://www.youtube.com/watch?v=QwPEefbjf-s SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-08 19:20:16
Rozmiar: 203.22 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
Conflict rozpala Olympic Auditorium w Stanach Zjednoczonych! To jest punk rock! ..::TRACK-LIST::.. 1. From Protest To Resistance 2. Increase The Pressure 3. Serenade Is Dead 4. Positive Junk 5. The System Maintains 6. Law And Order 7. Berkshire Cunt 8. The Guilt And The Glory 9. Cruise 10. One Nation Under A Bomb 11. Blind Attack 12. Exploitation 13. Vietnam 14. Meat Means Murder 15. This Is Not Enough 16. Tough Shit Mickey 17. Punk Innit 18. As Others See Us 19. Liberate (Aka Whichever Way You Want It) 20. Mighty And Superior 21. Conflict 22. Neither Is This https://www.youtube.com/watch?v=3nmmyAxAqUw SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-08 17:42:52
Rozmiar: 118.66 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
Conflict rozpala Olympic Auditorium w Stanach Zjednoczonych! To jest punk rock! ..::TRACK-LIST::.. 1. From Protest To Resistance 2. Increase The Pressure 3. Serenade Is Dead 4. Positive Junk 5. The System Maintains 6. Law And Order 7. Berkshire Cunt 8. The Guilt And The Glory 9. Cruise 10. One Nation Under A Bomb 11. Blind Attack 12. Exploitation 13. Vietnam 14. Meat Means Murder 15. This Is Not Enough 16. Tough Shit Mickey 17. Punk Innit 18. As Others See Us 19. Liberate (Aka Whichever Way You Want It) 20. Mighty And Superior 21. Conflict 22. Neither Is This https://www.youtube.com/watch?v=3nmmyAxAqUw SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-08 17:39:24
Rozmiar: 319.78 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. 'Taki na przykład, ponad 11-minutowy, utwór 'Hole' potrafi wywiercić prawdziwą dziurę w mózgu i namieszać w świadomości. To chyba najgenialniejszy fragment z całej płyty. Chociaż następująca po nim kompozycja 'Slow Fire' wyrywa serce wraz z duszą.' Maciej Kierzkowski Muzyka tego zespołu stanowi swego rodzaju fenomen, łączący w sobie ogień i wodę. Spotykamy się z logiką godną mistrza Frippa, do której dodany został polot i brawura charakterystyczna dla uczniaka. Udało im się połączyć niepołączalne oraz posklejać niesklejalne. Anekdoten to doprawdy niesamowite zjawisko na scenie współczesnej muzyki rockowej, promieniujące niezwykłym blaskiem na wszystko i wszystkich dokoła. Nostalgia za czasami mellotronu, słabość do gęstych, ciężkich brzmień, zmian tempa i nastroju - tym wszystkim kierują się członkowie szwedzkiego zespołu Anekdoten od czasu pierwszej płyty — 'Vemod' z 1993 roku. Wówczas byli objawieniem na skostniałym rynku klonów kapel Marillion i IQ. Na nowym albumie 'From Within' nie obniżyli sobie poprzeczki, zachowując swój skandynawski charakter i romantyczny rozmach. Gdyby skład King Crimson z okresu krążka 'Red' wciąż był młody i rozwijał się w podobnym kierunku, dziś nazywałby się Anekdoten. Trzecia studyjna płyta szwedzkiej grupy Anekdoten. Muzyka pławiąca się w mellotronach (dwoje muzyków obsługuje tu ten instrument!), ze szczyptą wibrafonu i organów Hammonda, przepełniona atmosferą karmazynowej melancholii i zadumy (kolor ten pada tu nieprzypadkowo), kapryśna w nastrojach (potrafi być całkiem drapieżna, ale i kołysząca do snu). Można odnieść wrażenie, że niemałą inspiracją stał się dla muzyków projekt Morte Macabre z jego Symphonic Holocaust z 1998 roku. Da się to wyczuć szczególnie w długich, transowo monotonnych wyciszonych partiach. Przybyło wiele brzmień echotwórczych, jakby z dna studni. Prześliczny przeszło 10-minutowy Hole to najczyściej lśniąca perła tej płyty. Brzmi to jak zarzut (zaraz się okaże, że wcale nim nie jest), ale wszystkie płyty Anekdoten są do siebie bardzo podobne. Ciężko byłoby mi wyróżnić w każdej z nich coś, czego nie ma inna. Fakt ten jednak, o dziwo, wcale nie przeszkadza w odbiorze muzyki. Na mnie osobiście każdy dźwięk wytworzony przez Anekdoten wpływa uzdrawiająco. Tak jest i z tą płytą. Wspaniały lek na wszystko, poparty wieloletnim doświadczeniem poprzedników, bez skutków ubocznych. Bartkey If you compare this album to their exciting but a bit too obvious King Crimson inspired CD "Vemod", it's amazing how this Sweish formation has turned into a progrock band with an own identity: very dynamic and compelling compositions featuring two different singers, a powerful bass, splendid, very creative and propulsive drums and many waves of the unsurpassed Mellotron, WHAT A MOVING SOUND!! The atmospheres frequently changes from mellow with twanging guitars and soft Mellotron to propulsive and bombastic with fiery guitarplay, an agressive bass, majestic Mellotron eruptions and excellent drumming (like in "From within", "Kiss of life" and "Slow fire"). The vocals have a bit melancholical undertone that fits perfect to the music. I was pleasantly surprised by the variety of the songs: mellow electric guitars, cello and piano in "Firefly", a simple basic rhythm with vibraphone, cello and intense Mellotron in "The sun absolute" and twanging acoustic - and electric guitars with fragil evocals and cello in "For someone". The highlight on this CD is the longest track entitled "Hole", it contains splendid shifting moods: a heavy wall of Mellotron and guitar, soft interludes featuring sensitive vocals, guitar and Mellotron and nice instrumental passages by the vibraphone and Hammond organ. The only obvious King Crimson inspired track on this album is "Groundbound" delivering biting Fripperish guitarwork and moving waves of the violin Mellotron in the vein of "In the court of the crimson king". IF YOU LOVE EMOTIONALLY DRIVEN PROGROCK THATS SOUNDS DYNAMIC AND ALTERNATING, THIS CD IS YOURS!! erik neuteboom Oh boy . I cannot wait any longer writing my view about this album. It's a BIG FIVE STAR for this album by a Sweden band. It's an amazing prog music in the vein of early King Crimson, I guess. King Crimson ripped-off? I don't really care. These guys have done a great job! For those of you who miss the mellotron sound of 70's, this might be the answer! I don't think there is something special or complex, chord-wise as well as overall composition of the album. The only critical point is the ability of the band to create musical nuances throughout all tracks in the album by exploring mellotron sound, bass guitar, cello, drums and wurlitzer brilliantly! Top notch music! The opening track "From Within" is an upbeat tempo music with drums, bass and mellotron dominating the scene. It ends up with a lower sound to accommodate the vocal part. The guitar play is stunning coupled with dominant "walking" bass play. It's a nice composition. You can hear here the "In The Court of Crimson King" style of mellotron sound in relatively long period. I'm satisfied with this act. The vocal part is heavy and very clear. Now we enter to more uplifting and dynamic song "Kiss of Life" with again mellotron- based music, followed by a voice in "Radiohead" style of singing. Beautiful opening. The music is so simple with minimum chords changes but it does a pretty good sound especially when mellotron and guitar played altogether. Oh man .. this piece of music really touches me especially when I play it loud! What an experience! I cannot bear it anymore when mellotron howls loudly and dominantly in this segment. The next track "Groundbound" is opened with a heavy voice (this time is not Radiohead- like) something as heavy as Peter Hammil in Van Der Graaf Generator. Hey, I just reckon now that the singer voice is somewhat similar to Hammil's!! Can u imagine? It's a kind like marrying VdGG and King Crimson?!!! What a nice dream! Wow! I like the guitar part played starting at minute 3:20. It definitely reminds me to "Starless and Bible Black" album of KC! I don't mind to repeat this track again to ensure my true orgasm about this album . Track 4 "Hole" really killed me the first time I listened to it. What a nice yet simple music they provide for the hungry listener of this sort of music! IMHO, this track itself is enough to justify that this album should be in your collection. Especially the hard core fan of early KC, it's a satisfaction guaranteed deal!! Opened with a dazzling simple chord of mellotron (swear! The intro of this track is early Crimson stuff!!) plus other instruments as background, followed by an immediate silent as to open the gate for vocals part to start. Observe how the voice starts beautifully with Hammil's kind of heavy voice "I wonder why I let time slip by unconcerned .." oh my GOD! This is very nice! The whole track is well written. Overall, by judging the first four tracks is actually enough for you to decide purchasing this CD. Again, if you are an early Crimson freaks and open mind with other musicians play in the similar style. But other tracks are OK as well. "Slow Fire" is probably the most complex (?) and noisy compared to the other at intro part. But it's gonna be OK when vocal part fills in. "Firefly" and "The Sun Absolute" are also worth enjoying. The only different thing is last track "For Someone" where the acoustic guitar is the main instrument. The vocal part and violin solo are wonderful. If there is a downside, probably, would be the possibility of getting bored due to similar style (especially the way guitar is played) across various songs (except last track). But, it's OK though. So, this album, for me, deserves FIVE STAR even though the music composition is not that complex. Prog rock does not necessary mean complex stuff, right? What do you think? - Gatot Widayanto, Indonesia. Gatot ..::TRACK-LIST::.. 1. From Within 07:25 2. Kiss Of Life 04:40 3. Groundbound 05:24 4. Hole 11:08 5. Slow Fire 07:26 6. Firefly 04:49 7. The Sun Absolute 06:39 8. For Someone 03:31 Remastered by Hans Fredriksson from the original master in 2020. ..::OBSADA::.. Jan Erik Lijeström - Bass & Voice Nicklas Barker - Guitar, Wurlitzer, Mellotron & Voice Peter Nordins - Percussives & Vibraphone Anna Sofi Dahlberg - Mellotron, Piano, Rhodes,Cello & Voice https://www.youtube.com/watch?v=_aAaJ5HjfMw SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-08 16:38:28
Rozmiar: 117.90 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. 'Taki na przykład, ponad 11-minutowy, utwór 'Hole' potrafi wywiercić prawdziwą dziurę w mózgu i namieszać w świadomości. To chyba najgenialniejszy fragment z całej płyty. Chociaż następująca po nim kompozycja 'Slow Fire' wyrywa serce wraz z duszą.' Maciej Kierzkowski Muzyka tego zespołu stanowi swego rodzaju fenomen, łączący w sobie ogień i wodę. Spotykamy się z logiką godną mistrza Frippa, do której dodany został polot i brawura charakterystyczna dla uczniaka. Udało im się połączyć niepołączalne oraz posklejać niesklejalne. Anekdoten to doprawdy niesamowite zjawisko na scenie współczesnej muzyki rockowej, promieniujące niezwykłym blaskiem na wszystko i wszystkich dokoła. Nostalgia za czasami mellotronu, słabość do gęstych, ciężkich brzmień, zmian tempa i nastroju - tym wszystkim kierują się członkowie szwedzkiego zespołu Anekdoten od czasu pierwszej płyty — 'Vemod' z 1993 roku. Wówczas byli objawieniem na skostniałym rynku klonów kapel Marillion i IQ. Na nowym albumie 'From Within' nie obniżyli sobie poprzeczki, zachowując swój skandynawski charakter i romantyczny rozmach. Gdyby skład King Crimson z okresu krążka 'Red' wciąż był młody i rozwijał się w podobnym kierunku, dziś nazywałby się Anekdoten. Trzecia studyjna płyta szwedzkiej grupy Anekdoten. Muzyka pławiąca się w mellotronach (dwoje muzyków obsługuje tu ten instrument!), ze szczyptą wibrafonu i organów Hammonda, przepełniona atmosferą karmazynowej melancholii i zadumy (kolor ten pada tu nieprzypadkowo), kapryśna w nastrojach (potrafi być całkiem drapieżna, ale i kołysząca do snu). Można odnieść wrażenie, że niemałą inspiracją stał się dla muzyków projekt Morte Macabre z jego Symphonic Holocaust z 1998 roku. Da się to wyczuć szczególnie w długich, transowo monotonnych wyciszonych partiach. Przybyło wiele brzmień echotwórczych, jakby z dna studni. Prześliczny przeszło 10-minutowy Hole to najczyściej lśniąca perła tej płyty. Brzmi to jak zarzut (zaraz się okaże, że wcale nim nie jest), ale wszystkie płyty Anekdoten są do siebie bardzo podobne. Ciężko byłoby mi wyróżnić w każdej z nich coś, czego nie ma inna. Fakt ten jednak, o dziwo, wcale nie przeszkadza w odbiorze muzyki. Na mnie osobiście każdy dźwięk wytworzony przez Anekdoten wpływa uzdrawiająco. Tak jest i z tą płytą. Wspaniały lek na wszystko, poparty wieloletnim doświadczeniem poprzedników, bez skutków ubocznych. Bartkey If you compare this album to their exciting but a bit too obvious King Crimson inspired CD "Vemod", it's amazing how this Sweish formation has turned into a progrock band with an own identity: very dynamic and compelling compositions featuring two different singers, a powerful bass, splendid, very creative and propulsive drums and many waves of the unsurpassed Mellotron, WHAT A MOVING SOUND!! The atmospheres frequently changes from mellow with twanging guitars and soft Mellotron to propulsive and bombastic with fiery guitarplay, an agressive bass, majestic Mellotron eruptions and excellent drumming (like in "From within", "Kiss of life" and "Slow fire"). The vocals have a bit melancholical undertone that fits perfect to the music. I was pleasantly surprised by the variety of the songs: mellow electric guitars, cello and piano in "Firefly", a simple basic rhythm with vibraphone, cello and intense Mellotron in "The sun absolute" and twanging acoustic - and electric guitars with fragil evocals and cello in "For someone". The highlight on this CD is the longest track entitled "Hole", it contains splendid shifting moods: a heavy wall of Mellotron and guitar, soft interludes featuring sensitive vocals, guitar and Mellotron and nice instrumental passages by the vibraphone and Hammond organ. The only obvious King Crimson inspired track on this album is "Groundbound" delivering biting Fripperish guitarwork and moving waves of the violin Mellotron in the vein of "In the court of the crimson king". IF YOU LOVE EMOTIONALLY DRIVEN PROGROCK THATS SOUNDS DYNAMIC AND ALTERNATING, THIS CD IS YOURS!! erik neuteboom Oh boy . I cannot wait any longer writing my view about this album. It's a BIG FIVE STAR for this album by a Sweden band. It's an amazing prog music in the vein of early King Crimson, I guess. King Crimson ripped-off? I don't really care. These guys have done a great job! For those of you who miss the mellotron sound of 70's, this might be the answer! I don't think there is something special or complex, chord-wise as well as overall composition of the album. The only critical point is the ability of the band to create musical nuances throughout all tracks in the album by exploring mellotron sound, bass guitar, cello, drums and wurlitzer brilliantly! Top notch music! The opening track "From Within" is an upbeat tempo music with drums, bass and mellotron dominating the scene. It ends up with a lower sound to accommodate the vocal part. The guitar play is stunning coupled with dominant "walking" bass play. It's a nice composition. You can hear here the "In The Court of Crimson King" style of mellotron sound in relatively long period. I'm satisfied with this act. The vocal part is heavy and very clear. Now we enter to more uplifting and dynamic song "Kiss of Life" with again mellotron- based music, followed by a voice in "Radiohead" style of singing. Beautiful opening. The music is so simple with minimum chords changes but it does a pretty good sound especially when mellotron and guitar played altogether. Oh man .. this piece of music really touches me especially when I play it loud! What an experience! I cannot bear it anymore when mellotron howls loudly and dominantly in this segment. The next track "Groundbound" is opened with a heavy voice (this time is not Radiohead- like) something as heavy as Peter Hammil in Van Der Graaf Generator. Hey, I just reckon now that the singer voice is somewhat similar to Hammil's!! Can u imagine? It's a kind like marrying VdGG and King Crimson?!!! What a nice dream! Wow! I like the guitar part played starting at minute 3:20. It definitely reminds me to "Starless and Bible Black" album of KC! I don't mind to repeat this track again to ensure my true orgasm about this album . Track 4 "Hole" really killed me the first time I listened to it. What a nice yet simple music they provide for the hungry listener of this sort of music! IMHO, this track itself is enough to justify that this album should be in your collection. Especially the hard core fan of early KC, it's a satisfaction guaranteed deal!! Opened with a dazzling simple chord of mellotron (swear! The intro of this track is early Crimson stuff!!) plus other instruments as background, followed by an immediate silent as to open the gate for vocals part to start. Observe how the voice starts beautifully with Hammil's kind of heavy voice "I wonder why I let time slip by unconcerned .." oh my GOD! This is very nice! The whole track is well written. Overall, by judging the first four tracks is actually enough for you to decide purchasing this CD. Again, if you are an early Crimson freaks and open mind with other musicians play in the similar style. But other tracks are OK as well. "Slow Fire" is probably the most complex (?) and noisy compared to the other at intro part. But it's gonna be OK when vocal part fills in. "Firefly" and "The Sun Absolute" are also worth enjoying. The only different thing is last track "For Someone" where the acoustic guitar is the main instrument. The vocal part and violin solo are wonderful. If there is a downside, probably, would be the possibility of getting bored due to similar style (especially the way guitar is played) across various songs (except last track). But, it's OK though. So, this album, for me, deserves FIVE STAR even though the music composition is not that complex. Prog rock does not necessary mean complex stuff, right? What do you think? - Gatot Widayanto, Indonesia. Gatot ..::TRACK-LIST::.. 1. From Within 07:25 2. Kiss Of Life 04:40 3. Groundbound 05:24 4. Hole 11:08 5. Slow Fire 07:26 6. Firefly 04:49 7. The Sun Absolute 06:39 8. For Someone 03:31 Remastered by Hans Fredriksson from the original master in 2020. ..::OBSADA::.. Jan Erik Lijeström - Bass & Voice Nicklas Barker - Guitar, Wurlitzer, Mellotron & Voice Peter Nordins - Percussives & Vibraphone Anna Sofi Dahlberg - Mellotron, Piano, Rhodes,Cello & Voice https://www.youtube.com/watch?v=_aAaJ5HjfMw SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-08 16:33:46
Rozmiar: 336.73 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. The Oppressed przez lata stali się synonimem antyfaszystowskiej kultury skinheadów i walki o duszę ruchu skinheadów. Wielu kojarzy ich ściśle ze Skinheads Against Racial Prejudice, a wkład Roddy'ego Moreno w rozwój tego ruchu jest powszechnie uznawany za elementarny, ponieważ przywiózł nowojorski fenomen do swojej rodzinnej Walii, a następnie zaraził nim całą Europę. Zaprojektował nawet dobrze znane logo SHARP – oparte na wizerunku wytwórni Trojan Records. Nigdy nie wstydząca się tagu Oi!, który wielu krytykowało, wytwórnia Moreno w latach 80., Oi Records, była odpowiedzialna za wczesne wydawnictwa Oi Polloi i The Blaggers, a także za serię albumów split Skins'n'Punks. Zestaw 4 płyt CD zawierający 113 utworów studyjnych nagranych przez Welsh Oi! legendy Uciskani w latach 1981–2018. Zawiera albumy „Oi! Oj! Music”, „Fatal Blow”, „We Can Do Everything” i „Music For Hooligans” oraz single „Never Say Die”, „Victims”, „Anti Fascist Oi!”, „Fuck Fascism”, „Strength In Unity” , „Hałas”, „Powstanie”, „Przemoc w piłce nożnej” i „Przesłanie 2 pokoleń 1”. Zawiera także utwory pochodzące z rzadkich podzielonych kompilacji, a wiele z nich zostało wydanych w Wielkiej Brytanii po raz pierwszy. Broszura zawiera szczegółowe notatki, zdjęcia każdego wydawnictwa i przegląd autorstwa wokalisty Roddy’ego Moreno. 4CD clam shell box set containing the 113 studio tracks recorded by Welsh Oi! legends The Oppressed between 1981 and 2018. Featuring the albums ‘Oi! Oi! Music’, ‘Fatal Blow’, ‘We Can Do Anything’ and ‘Music For Hooligans’ plus the singles ‘Never Say Die’, ‘Victims’, ‘Anti Fascist Oi!’, ‘Fuck Fascism’, ‘Strength In Unity’, ‘The Noise’, ‘The Insurgence’, ‘Football Violence’ and ‘2 Generations 1 Message’. Also includes tracks culled from rare split compilation albums, many of the songs getting a UK release for the first time. The booklet features detailed liner notes, pictures of every release and an overview by vocalist Roddy Moreno. ..::TRACK-LIST::.. Single 1. Victims 2. Work Together 1984 Demo 3. Bad Man 4. Angels With Dirty Faces 5. ACAB Anti Fascist Oi! EP 6. Substitute 7. Nazi Nightmare 8. B.N.P. (Your Full Of Shit) 9. Nazi Skinhead We Can Do Anything LP 10. That's Life 11. Borstal Breakout 12. Hurry Up Harry 13. Sunday Morning NIghtmare 14. Evil 15. Sorry 16. Wonderful World 17. 1984 18. We Can Do Anything 19. Police Car 20. Oi! Oi! Oi! 21. I'm Not A Fool 22. King Of The Jungle 23. Skinheads In Stapress 24. Rebels With A Cause 25. Violence In Our Minds 26. Llanrumney Chorus Fuck Fascism EP 27. Fuck Fascism 28. Sleeping With The Enemy 29. Work Together 1995 5 4 3 2 1 EP 30. Evil In Magaluf https://www.youtube.com/watch?v=GZzzkcKs3LY SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-08 15:50:42
Rozmiar: 211.91 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. The Oppressed przez lata stali się synonimem antyfaszystowskiej kultury skinheadów i walki o duszę ruchu skinheadów. Wielu kojarzy ich ściśle ze Skinheads Against Racial Prejudice, a wkład Roddy'ego Moreno w rozwój tego ruchu jest powszechnie uznawany za elementarny, ponieważ przywiózł nowojorski fenomen do swojej rodzinnej Walii, a następnie zaraził nim całą Europę. Zaprojektował nawet dobrze znane logo SHARP – oparte na wizerunku wytwórni Trojan Records. Nigdy nie wstydząca się tagu Oi!, który wielu krytykowało, wytwórnia Moreno w latach 80., Oi Records, była odpowiedzialna za wczesne wydawnictwa Oi Polloi i The Blaggers, a także za serię albumów split Skins'n'Punks. Zestaw 4 płyt CD zawierający 113 utworów studyjnych nagranych przez Welsh Oi! legendy Uciskani w latach 1981–2018. Zawiera albumy „Oi! Oj! Music”, „Fatal Blow”, „We Can Do Everything” i „Music For Hooligans” oraz single „Never Say Die”, „Victims”, „Anti Fascist Oi!”, „Fuck Fascism”, „Strength In Unity” , „Hałas”, „Powstanie”, „Przemoc w piłce nożnej” i „Przesłanie 2 pokoleń 1”. Zawiera także utwory pochodzące z rzadkich podzielonych kompilacji, a wiele z nich zostało wydanych w Wielkiej Brytanii po raz pierwszy. Broszura zawiera szczegółowe notatki, zdjęcia każdego wydawnictwa i przegląd autorstwa wokalisty Roddy’ego Moreno. 4CD clam shell box set containing the 113 studio tracks recorded by Welsh Oi! legends The Oppressed between 1981 and 2018. Featuring the albums ‘Oi! Oi! Music’, ‘Fatal Blow’, ‘We Can Do Anything’ and ‘Music For Hooligans’ plus the singles ‘Never Say Die’, ‘Victims’, ‘Anti Fascist Oi!’, ‘Fuck Fascism’, ‘Strength In Unity’, ‘The Noise’, ‘The Insurgence’, ‘Football Violence’ and ‘2 Generations 1 Message’. Also includes tracks culled from rare split compilation albums, many of the songs getting a UK release for the first time. The booklet features detailed liner notes, pictures of every release and an overview by vocalist Roddy Moreno. ..::TRACK-LIST::.. Single 1. Victims 2. Work Together 1984 Demo 3. Bad Man 4. Angels With Dirty Faces 5. ACAB Anti Fascist Oi! EP 6. Substitute 7. Nazi Nightmare 8. B.N.P. (Your Full Of Shit) 9. Nazi Skinhead We Can Do Anything LP 10. That's Life 11. Borstal Breakout 12. Hurry Up Harry 13. Sunday Morning NIghtmare 14. Evil 15. Sorry 16. Wonderful World 17. 1984 18. We Can Do Anything 19. Police Car 20. Oi! Oi! Oi! 21. I'm Not A Fool 22. King Of The Jungle 23. Skinheads In Stapress 24. Rebels With A Cause 25. Violence In Our Minds 26. Llanrumney Chorus Fuck Fascism EP 27. Fuck Fascism 28. Sleeping With The Enemy 29. Work Together 1995 5 4 3 2 1 EP 30. Evil In Magaluf https://www.youtube.com/watch?v=GZzzkcKs3LY SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-08 15:47:12
Rozmiar: 561.89 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Artist: Herb Ellis Album: Essential Classics Vol. 589 Herb Ellis Year: 2024 Genre: Jazz Quality: FLAC 16Bit-44.1kHz ...( TrackList )... Disc 1 01. A Simple Tune 02. It Could Happen to You 03. Ellis in Wonderland 04. Patti Cake 05. Somebody Loves Me 06. Detour Ahead 07. Sweetheart Blues 08. Have You Met Miss Jones 09. Tin Roof Blues 10. Pap's Blues Disc 2 01. Blues for Junior 02. Big Red's Boogie Woogie 03. Phil's Tune 04. Pogo 05. Soft Winds 06. Workin' with the Truth 07. Royal Garden Blues 08. Toni 09. Lemon Twist 10. Pennies from Heaven
Seedów: 231
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-08 10:20:08
Rozmiar: 341.31 MB
Peerów: 86
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Art Pepper Album: Essential Classics Vol. 597 Art Pepper Year: 2024 Genre: Jazz Quality: FLAC 16Bit-44.1kHz ...( TrackList )... Disc 1 01. Four Brothers 02. Begin the Beguine 03. Holiday Flight 04. Why are we Afraid 05. Opus de Funk 06. Walkin' Shoes 07. Groovin' High 08. 'Round Midnight 09. Diane 10. Brown Gold Disc 2 01. Maybe Next Year 02. Donna Lee 03. Bernie's Tune 04. Thyme Time 05. Surf Ride 06. Shaw Nuff 07. Gettin' Together 08. Fascinating Rhythm 09. Tickle Toe 10. Nutmeg
Seedów: 199
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-08 10:19:58
Rozmiar: 391.89 MB
Peerów: 50
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Album studyjny Johnny'ego Casha, wydany pierwotnie 6 lipca 1959 roku. Głównym tematem całego albumu jest śmierć, na co wpłynęła śmierć brata artysty oraz - jak sam przyznał - fascynacja śmiercią, częściowo z powodu jego rosnącego uzależnienia od amfetaminy i barbituranów. Album uważany za jeden z klasyków wczesnego etapu twórczości artysty. Once more the great Johnny Cash offers a group of superb interpretations of some unusually interesting songs, many of them of his own composition. The folk ballad has a long and fascinating history, and from the genre have come some of America’s finest songs, giving glimpses of history, of life as it was lived years ago and of many varieties of human experience. With the increasing speed and complexity of life these days, not many new ballads are being written, but among those that are, the ones from the pen of Johnny Cash stand at the top, and he presents some of his newest in this album, along with some old favorites for perspective. Gifted with a voice particularly well suited for folk ballads, Johnny Cash also brings to them a special kind of understanding that heightens their impact. As he has demonstrated again and again, his warmth and sincerity build up a conviction that is shard by the listener, and, when he is singing his own songs, his performances are definitive. He begins his program with Drink to Me, a kind of temperance message with echoes of Drink to Me Only with Thine Eyes threaded through it; what is heard here is a more contemporary arrangement of the basic theme. In Five Feet High and Rising Johnny offers a singularly convincing ballad of flood water and the imminent threat they provide, while The Man on the Hill is a ballad of hard times that might have originated in the Dust Bowls in the thirties. Hank and Joe and Me tells a story of waterless miners making their way across a desert, while Clementine is an outstanding example of the narrative ballad form. The Great Speckled Bird, which closes the first half of the program, is a widely-known ballad of the religious variety, with a mythic approach unusual in such music. In the second portion, Johnny begins with I Want to Go Home, a lively number with a delightful, quiet humor, and then changes pace with The Caretaker, a mournful morality tale of a hermit who has withdrawn from the world. An air of authentic history is the special feature of Old Apache Squaw, while Don’t Step on Mother’s Roses is a sentimental tale told in terms of country music. My Grandfather’s Clock, of course, is an old favorite, and Johnny concludes his program with the simple philosophy of It Could Be You. Whether singing folk ballads, hymns or any kind of song Johnny Cash has proved himself one of the most versatile and popular artists of today. He comes naturally by his feeling for the ballad form, having heard many of them in his home town of Dyess, Arkansas, and having himself sung many of them to entertain his family and friends. As he gained experience, he also gained confidence in his singing and playing, and began to compose songs and ballads himself. When he took some of his work to record companies, his potential was recognized at once, and indeed his first four songs were all huge successes. Since that time, he has appeared as a member of the cast of the Grand Ole Op’ry and has started out on an equally promising career in movies. In this collection of ballads, Johnny is heard at his finest, singing songs of outstanding interest in his inimitable and uniquely expressive style. ..::TRACK-LIST::.. 1. Drink To Me 2. Five Feet High And Rising 3. The Man On The Hill 4. Hank And Joe And Me 5. Clementine 6. Don't Step On Mother's Roses 7. The Great Speckled Bird 8. I Want To Go Home 9. The Caretaker 10. Old Apache Squaw 11. My Grandfather's Clock 12. It Could Be You 13. You Dreamer You (1959 - Bonus Track) ..::OBSADA::.. Johnny Cash - vocals, rhythm guitar Luther Perkins - lead guitar Marshall Grant - bass Marvin Hughes - piano Buddy Harman - drums The Jordanaires - backing vocals https://www.youtube.com/watch?v=uG13SzxuwtA SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-07 19:10:51
Rozmiar: 65.64 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Album studyjny Johnny'ego Casha, wydany pierwotnie 6 lipca 1959 roku. Głównym tematem całego albumu jest śmierć, na co wpłynęła śmierć brata artysty oraz - jak sam przyznał - fascynacja śmiercią, częściowo z powodu jego rosnącego uzależnienia od amfetaminy i barbituranów. Album uważany za jeden z klasyków wczesnego etapu twórczości artysty. Once more the great Johnny Cash offers a group of superb interpretations of some unusually interesting songs, many of them of his own composition. The folk ballad has a long and fascinating history, and from the genre have come some of America’s finest songs, giving glimpses of history, of life as it was lived years ago and of many varieties of human experience. With the increasing speed and complexity of life these days, not many new ballads are being written, but among those that are, the ones from the pen of Johnny Cash stand at the top, and he presents some of his newest in this album, along with some old favorites for perspective. Gifted with a voice particularly well suited for folk ballads, Johnny Cash also brings to them a special kind of understanding that heightens their impact. As he has demonstrated again and again, his warmth and sincerity build up a conviction that is shard by the listener, and, when he is singing his own songs, his performances are definitive. He begins his program with Drink to Me, a kind of temperance message with echoes of Drink to Me Only with Thine Eyes threaded through it; what is heard here is a more contemporary arrangement of the basic theme. In Five Feet High and Rising Johnny offers a singularly convincing ballad of flood water and the imminent threat they provide, while The Man on the Hill is a ballad of hard times that might have originated in the Dust Bowls in the thirties. Hank and Joe and Me tells a story of waterless miners making their way across a desert, while Clementine is an outstanding example of the narrative ballad form. The Great Speckled Bird, which closes the first half of the program, is a widely-known ballad of the religious variety, with a mythic approach unusual in such music. In the second portion, Johnny begins with I Want to Go Home, a lively number with a delightful, quiet humor, and then changes pace with The Caretaker, a mournful morality tale of a hermit who has withdrawn from the world. An air of authentic history is the special feature of Old Apache Squaw, while Don’t Step on Mother’s Roses is a sentimental tale told in terms of country music. My Grandfather’s Clock, of course, is an old favorite, and Johnny concludes his program with the simple philosophy of It Could Be You. Whether singing folk ballads, hymns or any kind of song Johnny Cash has proved himself one of the most versatile and popular artists of today. He comes naturally by his feeling for the ballad form, having heard many of them in his home town of Dyess, Arkansas, and having himself sung many of them to entertain his family and friends. As he gained experience, he also gained confidence in his singing and playing, and began to compose songs and ballads himself. When he took some of his work to record companies, his potential was recognized at once, and indeed his first four songs were all huge successes. Since that time, he has appeared as a member of the cast of the Grand Ole Op’ry and has started out on an equally promising career in movies. In this collection of ballads, Johnny is heard at his finest, singing songs of outstanding interest in his inimitable and uniquely expressive style. ..::TRACK-LIST::.. 1. Drink To Me 2. Five Feet High And Rising 3. The Man On The Hill 4. Hank And Joe And Me 5. Clementine 6. Don't Step On Mother's Roses 7. The Great Speckled Bird 8. I Want To Go Home 9. The Caretaker 10. Old Apache Squaw 11. My Grandfather's Clock 12. It Could Be You 13. You Dreamer You (1959 - Bonus Track) ..::OBSADA::.. Johnny Cash - vocals, rhythm guitar Luther Perkins - lead guitar Marshall Grant - bass Marvin Hughes - piano Buddy Harman - drums The Jordanaires - backing vocals https://www.youtube.com/watch?v=uG13SzxuwtA SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-07 19:07:06
Rozmiar: 157.47 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Drugi album studyjny Abrasive Wheels, nagrany w grudniu 1983 r. i wydany w marcu 1984 r. przez wytwórnię Clay Records. Wyprodukowany przez Mike'a (Claya) Stone'a. Abrasive Wheels brzmią lepiej niż kiedykolwiek!!! ..::TRACK-LIST::.. 1. Maybe Tomorrow 2. Christianne 3. Sea Of Madness 4. Law Of The Jungle 5. The Prisoner 6. Drummer Boy 7. Jailhouse Rock 8. Strain Of Love 9. Searching For The Truth 10. Black Leather Girl (Saxophone-Phil Chapman) 11. Nineteen 12. Devil On My Shoulder Bonus Tracks: 13. Jailhouse Rock (Single Version) 14. Sonic Omen 15. Banner Of Hope Tracks 1 to 12 orginally released on LP in April 1984 by Clay Records (CLAYLP 9). Abrasive Wheels - Black Leather Girl Tracks 13 to 14 originally released on 7" single in July 1983 by Clay Records (CLAY 24). Abrasive Wheels - Jailhouse Rock Tracks 15 originally released on 7" single in December 1983 by Clay Records (CLAY 28). Abrasive Wheels - Banner Of Hope / Law Of The Jungle ..::OBSADA::.. Vocals - Shonna Bass - Harry Drums - Nev Guitar - Dave https://www.youtube.com/watch?v=OL1PbpBOFqs SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-07 17:36:32
Rozmiar: 122.18 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Drugi album studyjny Abrasive Wheels, nagrany w grudniu 1983 r. i wydany w marcu 1984 r. przez wytwórnię Clay Records. Wyprodukowany przez Mike'a (Claya) Stone'a. Abrasive Wheels brzmią lepiej niż kiedykolwiek!!! ..::TRACK-LIST::.. 1. Maybe Tomorrow 2. Christianne 3. Sea Of Madness 4. Law Of The Jungle 5. The Prisoner 6. Drummer Boy 7. Jailhouse Rock 8. Strain Of Love 9. Searching For The Truth 10. Black Leather Girl (Saxophone-Phil Chapman) 11. Nineteen 12. Devil On My Shoulder Bonus Tracks: 13. Jailhouse Rock (Single Version) 14. Sonic Omen 15. Banner Of Hope Tracks 1 to 12 orginally released on LP in April 1984 by Clay Records (CLAYLP 9). Abrasive Wheels - Black Leather Girl Tracks 13 to 14 originally released on 7" single in July 1983 by Clay Records (CLAY 24). Abrasive Wheels - Jailhouse Rock Tracks 15 originally released on 7" single in December 1983 by Clay Records (CLAY 28). Abrasive Wheels - Banner Of Hope / Law Of The Jungle ..::OBSADA::.. Vocals - Shonna Bass - Harry Drums - Nev Guitar - Dave https://www.youtube.com/watch?v=OL1PbpBOFqs SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-07 17:33:20
Rozmiar: 373.72 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Nazwa jakby znajoma, ale grzebiąc w pamięci nie mogłem sobie przypomnieć, czy miałem już aby przyjemność obcowania z muzyką Obsidian Mantra. Dopiero użycie kejosowej lupki na stronie wyjaśniło mi, że nie miałem. I że najwyższa pora przyjmować coś na pamięć. Tak więc „As We All Will” jest moim pierwszym kontaktem z muzyką Wielkopolan i mimo, że zabierałem się za ten krążek dość długo, wrażenia są bardzo spoko. W dyskografii zespołu jest to już album numer trzy, a do tego w tym roku stuknęła im dekada istnienia. No najwyraźniej promocja kulała, skoro do tej pory nawet u nas z nazwą Obsidian Mantra wyskakiwały zaledwie cztery rekordy w wyszukiwarce. Ale przejdźmy do muzyki. Obsidian Mantra zajmuje się death metalem, o technicznym i połamanym zacięciu. Równocześnie w ich muzyce sporo jest brutalności, ale też przestrzeni. Przez to wszystko pierwszym zespołem, jaki przyszedł mi na myśl po kontakcie z „As We All Will” był Masachist. Myślę, że może to być jakiś klucz naprowadzający dla tych, którzy muszą mieć podaną na talerzu konkretną nazwę, inspirację lub wskazówkę. I jeśli o mnie chodzi – Obsidian Mantra przypomina mi Masachist z tych lepszych albumów (czyli przede wszystkim debiut). Z innych szyldów rzekłbym, że tu i tam przebija się Hate Eternal, może nawet późny Morbid Angel. Ale też słychać, że zespół bardzo stara się uciec od szufladkowania i to się chwali. I co więcej – całkiem nieźle im to wychodzi, bo trudno było mi wskazać nawet i te wymienione zespoły. Całość brzmi dobrze, całkiem świeżo i może nawet dość „nowocześnie”, przy czym ten ostatni przymiotnik nie ma w tym przypadku pejoratywnego zabarwienia. Uwierzcie mi, gdyby Obsidian Mantra zaczęła lalusiować w którymś aspekcie, od razu bym im to wytknął. A tutaj nie za bardzo mam się do czego przyczepić. I choć może nie do końca jest to mój typ death metalu, to naprawdę doceniam ten krążek. Zespół potrafi tak skomponować swoje numery, że po prostu dobrze się tego słucha – czuć tutaj całkiem brutalny groove, a przy tym zaawansowanie techniczne tego zespołu. Do tego doskonale wyważyli czas trwania tej płyty. Pół godziny z hakiem – dla mnie idealnie i myślę, że jest to jeden z nieoczywistych argumentów, które przemawiają za „As We All Will”. Przynajmniej w moim przypadku. A okładka jest tak nieoczywista i frapująca, że daję im za to kolejnego plusika. Zepsuliby to wszystko gdyby postawili na jakiś komputerowy koszmarek. Mam więc pewność, że po wielokrotnej sesji z Obsidian Mantra nie będę miał już problemów z przypomnieniem sobie, co to była za muzyka. Szczególnie, że to krążek do którego będę wracał z przyjemnością. Może nie tak często jak do kilku innych płyt wydanych w tym roku, ale jednak. Oracle Wielkopolska grupa Obsidian Mantra w ciągu dziesięciu lat działalności wciąż przechodziła zmiany, a jej styl nie przestawał ewoluować. Zanosiło się na to, że również trzeci album formacji nie będzie kopią poprzedniego - wydanego w 2020 r. "Minds Led Astray". Precyzyjnie wymierzony cios w postaci "Cult of Depression" - singla zapowiadającego "As We All Will" - odejścia od death metalu oczywiście nie zwiastował, ale przedstawiał kolejną metamorfozę i nowe elementy w grze kapeli. Trzon zespołu nadal stanowią Kacper Kajzderski i Mateusz Witan, którym konkretne instrumenty zdają się nie być przypisane na stałe. Pierwszy z nich, wokalista, z gitarzysty stopniowo stał się basistą. Drugi zaskoczył bardziej. Przejście po dwóch albumach z perkusji na gitarę należy do mało spodziewanych przekwalifikowań. Za zestawem tymczasem zastąpił go nowy członek grupy - Mateusz Wróbel. Żeby zaobserwować więcej zmian, przydają się ciągoty do statystyki. Na "As We All Will" znalazło się osiem utworów trwających razem niecałe 31 minut. Nie tylko jest mu więc bliżej czasowo do debiutanckiego minialbumu "Burden Brought by Whispers", niż do dwóch pozycji pomiędzy, ale też wyraźnie zmalała średnia długość kompozycji. Dawniej przekraczała sześć minut, teraz nie osiąga nawet czterech. Jest najniższa w płytowym dorobku zespołu, mimo że, w przeciwieństwie do "Minds Led Astray", nie ma tu krótkich interludiów. Takie różnice mogłyby być nieistotne, ale w tym przypadku zdają się mieć spory związek ze stylem muzycznym. We wcześniejszej twórczości zespołu dość łatwo dawało się wyczuć wpływy progresywnego metalu, technicznego death metalu, groove metalu, doom metalu i post-metalu. Na "As We All Will" takich skłonności do poszukiwań grupa się prawie całkowicie wyzbyła. Nazywanie tego rewolucją byłoby przesadą. To raczej uproszczenie i intensyfikacja, które zespół stopniowo wprowadzał od lat. Sporadyczny czysty śpiew zanikł już na "Minds Led Astray" - pozostał growling. Teraz coś podobnego spotkało warstwę instrumentalną - spokojne, nastrojowe fragmenty do reszty odeszły w zapomnienie. Muzycy wciąż nie przejawiają ciągot do solówek ani do znacznego wykorzystywania melodii, ale obecnie można też mówić o przewadze gitary rytmicznej nad prowadzącą. W zespole wyraźny staje się brak twórcy ciekawych riffów, któremu przeczyć próbują chyba tylko "Who Will Become a Murderer" i "Condemned to Oppression". Aktualny gitarzysta gra przede wszystkim dość nisko, raczej nowocześnie, z umiarkowanymi zapędami djentowymi, ale niekoniecznie finezyjnie. Zmiana perkusisty jest jednak jeszcze bardziej słyszalna. To głównie za sprawą jego i wokalisty styl grupy przesunął się mocniej w zakres death metalu. Partie Mateusza Wróbla są często szybkie i gęste, czego najlepszy przykład stanowi "Cult of Depression". Zespół śmiało zahacza też zresztą o blackened death metal - przede wszystkim w mocarnym "What Is Not, Is Not", ale też m.in. w dusznym "Slave Without a Master". Brutalne, metalowe brzmienie wspiera odpowiedzialny za miksy i mastering Filip Hałucha. Przed jego wyborem zespół pewnie dokładnie przemyślał, jaki efekt chce osiągnąć. Wspomniane we wstępie świeżo wprowadzone elementy stylu okazały się mało znaczące. Jeśli coś na "As We All Will" mimo wszystko można uznać za nowość, a nie tylko za zmianę proporcji, są to wpływy industrialu. Słychać je lekko w "Weavers of Misery", ale najmocniej w "Cult of Depression", w którym na pierwszy plan wychodzi prosty, rytmiczny motyw syntezatorowy. Podobnie - nawet trochę za bardzo - skonstruowana zagrywka, tylko już na gitarze, pojawia się następnie w "Sowers of Discord". Wypada przyznać, że Kacper Kajzderski głosowo też próbuje urozmaiceń, jednak udział tych dodatków w całości materiału jest prawie pomijalny. W "Chaos Will Consume Us All" ucieka od banału, przeciągając sylaby. W "Weavers of Misery" wokal jest dla odmiany trochę cofnięty w tło i może się kojarzyć z partiami z "Shield of Disbelief" z poprzedniego długograja. Nowszy utwór w większym stopniu wyróżnia się podniosłością i mocą w refrenie - pod tym względem przypomina fragmenty "Entering the Inner Shade" z albumu "Existential Gravity". Kompozycja pewnie wielu słuchaczom przypadnie do gustu. Można jej tylko zarzucić, że za wcześnie się kończy, podobnie jak "Cult of Depression" zbyt gwałtownie się urywa. Dla porównania: najlepiej dopracowaną kulminację ma chyba "Slave Without a Master", przy czym buduje ją tylko jeden instrument, a reszta w tym czasie niezmiennie gra swoje. Część kawałków, np. energiczny "Who Will Become a Murderer" i "Chaos Will Consume Us All", można ocenić po prostu jako dobre. W sumie zespół jako reprezentant death metalu odwala na "As We All Will" niezłą robotę. Materiał brzmi naprawdę solidnie. Niestety zarówno utworom, jak i całemu albumowi, brakuje jeszcze trochę dramaturgii, a poza tym trudno jest mi się pozbyć odczucia, które nie towarzyszyło mi podczas przesłuchiwania wcześniejszych dzieł kapeli - że to wszystko już gdzieś, kiedyś było, w wykonaniu innych grup z Behemothem i Hate na czele, z bardziej znanych formacji z polskiego podwórka. Naszło mnie też wrażenie, że nawet skromna oprawa graficzna w pewnym stopniu zainspirowana została typową dla tych rejonów muzycznych stylistyką. Owszem, jest dobra, tylko tym razem oparta na ponurych, czarno-białych zdjęciach, w przeciwieństwie do barwnych rysunków zdobiących wcześniejszy dorobek zespołu. Mam problem z oceną albumu. Dawniej odnośnie muzyki Obsidian Mantra można było mówić o lekko eksperymentalnym podejściu. Z latami jest go coraz mniej. Odczuwam z tego powodu zawód. Z drugiej strony dostrzegam jednak, że zespół stał się dobrą kapelą deathmetalową z blackową domieszką i chyba się w tej stylistyce odnajduje. Jeśli zamierza przy niej pozostać, mam nadzieję, że nie przestanie się rozwijać. Kierunek ani wykonanie nie są złe, ale wolałbym usłyszeć na "As We All Will" coś ciekawszego. Filozoficznie mogę przyjąć, że te brakujące elementy tam były, ale zostały usunięte - i dlatego ten warty uwagi album trwa tylko rozczarowujące pół godziny. Krasnal Adamu Łapię w ręce nową płytę Obsidian Mantra i uderza we mnie przemijanie czasu. To już cztery lata! Cztery lata temu po raz pierwszy usłyszałem ten zespół i opisałem swe doznania w recenzji Minds Lay Astray. Czas naprawdę za szybko mija… Są tego jednak pozytywy i jest to właśnie iluzja małej przerwy i okresu oczekiwania na kolejne dzieło. Album ten został zatytułowany As We All Will i został wydany 27 września z logo wytwórni Via Nocturna. Wiele sobie obiecywałem po tym albumie, Minds Lay Astray otwierał zespołowi szeroki wachlarz rozwoju i praktycznie brak ograniczeń gatunkowych. Narobiłem sobie przez to apetytu i wyobrażałem, najlepszy według mnie kierunek dla zespołu. Jak się okazało, było to naiwne myślenie i spowodowało spory zawód, no ale po kolei… Okładka płyty obiecywała wiele, zdjęcie autorstwa Pilar Martinez swą tajemniczością i klimatem pokierowała me myśli ku obietnicom albumu silnie zainfekowanego atmosferą i pojawiającym się fragmentarycznie na poprzednim krążku post metalem. Już singlowy Cult of Depression pokazał, że panowie mają nieco inne wizje siebie niż te wyimaginowane przeze mnie, ale się nie łamałem – wszak jeden utwór płyty nie robi. Zasiadając do pierwszego odsłuchu byłem nastawiony pozytywnie. Nastawienie to zostało złamane gdzieś przy czwartym utworze, gdy byłem już pewny, że muzycy nie mają zamiaru zwalniać, a całość leci torem kompozycji singlowej. Nie dosłuchałem do końca. Dwa następne odsłuchy skończyły się podobnie. Z upływem czasu trwania płyty traciłem nią zainteresowanie i dopiero siadając do recenzji „łyknąłem” całość, co trochę złagodziło wcześniejsze zniechęcenie, ale też diametralnie nie zmieniło odczucia. Dobrze rokujący, ambitny Obsidian Mantra na nowym krążku skierował się w stronę muzyki bardziej zbitej, koncertowej i co za tym idzie – niestety przewidywalnej. Utwory zbudowane są na podobnym patencie, gdzie nieraz skoczne, rwane riffy mieszają się z blastami i dysharmoniami (czasami trochę po decapitatedowemu). Najgorsze jest w tym wszystkim to, że wszystkie te składowe są wymieszane w taki sposób, że utwory nie są rzeźnickie czy „przebojowe” w death metalowym tego słowa znaczeniu. Odbieram je jako nijakie, utrzymane gdzieś pośrodku i przez to niewyróżniające się z tłumu. Dodatkowo całą tą nijakość uwypuklają wokale, które zamiast pociągnąć utwory do przodu „atakują” jednostajnością i bliźniaczym niemal w każdym utworze układem sylab w wersach. Zespół ma warsztat, zespół się stara, ale mnie to nie niesie, nie porywa, nie uwodzi. Zamiast tego atakuje wtórnością. Było trochę takiego grania w kraju, przytoczę dla przykładu świetny Anaclasis zespołu Hate. Na tej płycie warszawiacy pokazali jak mieszać death metal z chwytliwością w sposób skuteczny, optymalny i jak widać niedościgniony, a było to niemal dwadzieścia lat temu. Nie wiem, na ile Obsidian padł ofiarą moich oczekiwań, a na ile faktycznie nie trafił z płytą w czas i miejsce. Obserwując social media widzę, że płyta jakiś feedback ma, więc jest trochę ludzi, którym to granie przypadło do gustu. Nie wątpię, że gdyby to była pierwsza płyta zespołu, którą usłyszałem, to dałbym muzykom kredyt zaufania, ale powiem szczerze – nie jest to muzyka, jaką mam chęć słuchać w 2024 roku i obawiam się też, że takim graniem nie da się podbić sceny, która mogła zostać podbita przy podejmowaniu kilku innych, muzycznych decyzji. Nie powiem tu też, że trio jest zespołem złym, będę nadal obserwował jego ruchy i czekał na rozwój zdarzeń, licząc na płytę, która mnie zmiecie z planszy. Brzeźnicki Istniejący od 2014 roku Obsidian Mantra to zespół który ma wszelkie predyspozycje i pewnie jeszcze większe ambicje, by zajmować coraz to wyższe miejsca na plakatach metalowych imprez. Wielkopolskie trio przed kilkoma tygodniami wydało swój trzeci długogrający krążek „As We All Will”, album różniący się od wcześniejszych dokonań formacji. Czy ta płyta ma szansę umocnić ich pozycje na rodzimej scenie, a jednocześnie spodobać się nowej grupie słuchaczy? Postanowiłem to sprawdzić. Z okładki płyty spogląda na nas skrywająca się za płóciennym całunem postać, kościstymi palcami dotykająca twarzy. Surowe czarno-białe zdjęcie autorstwa Hiszpańskiej artystki Pilar Martínez, z którego dosłownie zionie chłód i aura niepokoju, robi piorunujące wrażenie. Jeżeli znacie poprzednie wydawnictwa Obsidian Mantra, a nie słuchaliście jeszcze nowego krążka, to właśnie szata graficzna „As We All Will” może sugerować w jaką stronę postanowiło zawędrować trio w roku 2024. Wszelkie bardziej „przystępne” formy metalu i smaczki, jakie pojawiały się na poprzednich wydawnictwach, zostały usunięte tak samo jak kolory z okładki płyty. Z trudem można wychwycić jakiekolwiek progresywne czy post-metalowe wstawki, nie uświadczymy też rozbudowanych przerywników. W tej kwestii „As We All Will” jest bezkompromisowe. Mam wrażenie, że nagrywając „As We All Will” , formacja zebrała swój dotychczasowy dorobek i wcisnęła go do przysłowiowego młynka. Po zmieleniu odseparowała to na czym konkretnie im zależało, a całą resztę odłożyła na półkę (Mam szczerą nadzieję, że kiedyś po ten słój “resztek” jeszcze sięgnie!). Otrzymany gęsty death metal doprawiła szczyptą blacku, a dla pewności całość jeszcze raz ubiła. 30 minut muzyki, 8 kompozycji to właśnie to co dostajemy. Zespół postawił praktycznie wszystko na kartę death metalu z domieszką blacku. Kompozycje są znacznie krótsze i pełne groove’u. As We All Will” zostało stworzone i nagrane wręcz z matematyczną precyzją i dla każdego kto kocha takie bezkompromisowe granie będzie to pozycja idealna. Można wręcz powiedzieć że Obsidian Mantra Anno Domini 2024 to kompletnie inny zespół. I tak trochę jest… w stosunku do wydanego przed czterema laty “Minds Led Astray” doszło do roszad i przetasowań w składzie. Mariusz Witan perkusję zamienił na gitarę. W jego miejsca, za garami zasiadł Mateusz Wróbel. Wokalista i basista Kaceper Kajzderski, który na wcześniejszych wydawnictwach grywał na gitarze, definitywnie pożegnał się z tą funkcją. Wydaje się, że przez ten zabieg zespół jeszcze mocniej odciął się od starych nawyków i uzyskał to na czym mu zależało – zmianę i radykalizację brzmienia. To co w dużej mierze pozostaje po staremu to growle, które dalej stanowią siłę napędową utworów. Od strony lirycznej trzeci długogrający krążek formacji z Wielkopolski to portret jednostki w sidłach współczesnego bezdusznego świata. Gdy zagłębimy się w teksty zderzymy się z całym wachlarzem ciężkich i mrocznych tematów. Mowa tu o pierwotnych instynktach, nałogach, depresji czy poczuciu, że w dzisiejszych czasach w wielu przypadkach jesteśmy tylko nic nieznaczącymi trybikami w nastawionych na zysk korporacyjnych machinach. Całość trzyma się kupy i ładnie koresponduje z muzyką. Na uwagę zasługuje też świetna produkcja albumu. Jak możemy przeczytać na bandcampie grupy, za mix i mastering odpowiada Filip Hałucha, który do granic możliwości podkręcił techniczne aspekty płyty. „As We All Will” jako całość wypada spójnie… no właśnie. Można powiedzieć, że zbyt spójnie. Osobiście trudno mi znaleźć kompozycje która odbiegałaby od reszty (zarówno na plus jak i na minus). Trzeci album wydaje się mieć wszystko – pomysł, wykonanie … jednak w moim odczuciu brakuje mu tego “czegoś” co odróżniłoby go na tle konkurencji. I właśnie dla osób które z death metalem mają styczność raz na jakiś czas (jak Ja) może to być powodem, dla którego płyta po prostu się nie przebije. Mimo to , jestem przekonany, że „As We All Will” znajdzie szereg zwolenników wśród entuzjastów death metalowych brzmień i dzięki temu zespół umocni swoją pozycję właśnie w tych kręgach. Jestem w stanie zrozumieć kierunek w jakim powędrowało trio na swoim trzecim długogrającym krążku. Co więcej, szanuję taką decyzje oraz konsekwencję w jej wdrożeniu. Podążając tą ścieżką Obsidian Mantra oddaliła się jednak od form metalu które są dla mnie szczególnie interesujące. Intensyfikacja brzmienia jakie dostajemy, dla części fanów będzie stanowiła niewątpliwą zaletę i to właśnie oni będą czerpać z albumu największą przyjemność. Cała reszta zawsze może wrócić do poprzednich wydawnictw Obsidian Mantra lub po prostu czekać na kolejny album… kto wie w jaką stronę zdecyduje się pójść grupa. Niemniej jednak warto sięgnąć po „As We All Will”, bo to kawał solidnej pracy, który należy docenić! Grzegorz Bohosiewicz OBSIDIAN MANTRA’s third full-length album, "As We All Will", marks a distinct evolution in the band's unique take on atmospheric, groove-centric death metal. Across eight dense and dynamic tracks, the band expands their sound, weaving aggression and uncompromising heaviness with dissonance while delving deeper into the inhospitable landscapes they've always navigated. This time, the death metal grooves make more space for bursts of unrelenting blastbeats, while black metal influences emerge in stark, minimalist sections. An experimental, dissonant approach to melody brings an edge to the compositions, enhancing the tension and atmosphere that the band is known for. Lyrically, "As We All Will" confronts the existential realities of human existence. It explores the inevitability of suffering, the universality of fear and weakness, and the necessity of facing the vast, indifferent universe as an individual and overcoming oneself. OBSIDIAN MANTRA delivers a haunting and thought-provoking meditation on the dark aspects of humanity, further developing their sound and identity while following their own path. ..::TRACK-LIST::.. 1. What Is Not, Is Not 04:09 2. Cult of Depression 03:51 3. Slave Without a Master 03:02 4. Who Will Become a Murderer 04:21 5. Condemned to Oppression 02:55 6. Chaos Will Consume Us All 03:41 7. Sowers of Discord 04:35 8. Weavers of Misery 03:56 ..::OBSADA::.. Kacper Kajzderski - vocals, bass Mateusz Witan - guitars Mateusz Wróbel - drums https://www.youtube.com/watch?v=ztjLWTZkB88 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-07 17:00:58
Rozmiar: 71.91 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Nazwa jakby znajoma, ale grzebiąc w pamięci nie mogłem sobie przypomnieć, czy miałem już aby przyjemność obcowania z muzyką Obsidian Mantra. Dopiero użycie kejosowej lupki na stronie wyjaśniło mi, że nie miałem. I że najwyższa pora przyjmować coś na pamięć. Tak więc „As We All Will” jest moim pierwszym kontaktem z muzyką Wielkopolan i mimo, że zabierałem się za ten krążek dość długo, wrażenia są bardzo spoko. W dyskografii zespołu jest to już album numer trzy, a do tego w tym roku stuknęła im dekada istnienia. No najwyraźniej promocja kulała, skoro do tej pory nawet u nas z nazwą Obsidian Mantra wyskakiwały zaledwie cztery rekordy w wyszukiwarce. Ale przejdźmy do muzyki. Obsidian Mantra zajmuje się death metalem, o technicznym i połamanym zacięciu. Równocześnie w ich muzyce sporo jest brutalności, ale też przestrzeni. Przez to wszystko pierwszym zespołem, jaki przyszedł mi na myśl po kontakcie z „As We All Will” był Masachist. Myślę, że może to być jakiś klucz naprowadzający dla tych, którzy muszą mieć podaną na talerzu konkretną nazwę, inspirację lub wskazówkę. I jeśli o mnie chodzi – Obsidian Mantra przypomina mi Masachist z tych lepszych albumów (czyli przede wszystkim debiut). Z innych szyldów rzekłbym, że tu i tam przebija się Hate Eternal, może nawet późny Morbid Angel. Ale też słychać, że zespół bardzo stara się uciec od szufladkowania i to się chwali. I co więcej – całkiem nieźle im to wychodzi, bo trudno było mi wskazać nawet i te wymienione zespoły. Całość brzmi dobrze, całkiem świeżo i może nawet dość „nowocześnie”, przy czym ten ostatni przymiotnik nie ma w tym przypadku pejoratywnego zabarwienia. Uwierzcie mi, gdyby Obsidian Mantra zaczęła lalusiować w którymś aspekcie, od razu bym im to wytknął. A tutaj nie za bardzo mam się do czego przyczepić. I choć może nie do końca jest to mój typ death metalu, to naprawdę doceniam ten krążek. Zespół potrafi tak skomponować swoje numery, że po prostu dobrze się tego słucha – czuć tutaj całkiem brutalny groove, a przy tym zaawansowanie techniczne tego zespołu. Do tego doskonale wyważyli czas trwania tej płyty. Pół godziny z hakiem – dla mnie idealnie i myślę, że jest to jeden z nieoczywistych argumentów, które przemawiają za „As We All Will”. Przynajmniej w moim przypadku. A okładka jest tak nieoczywista i frapująca, że daję im za to kolejnego plusika. Zepsuliby to wszystko gdyby postawili na jakiś komputerowy koszmarek. Mam więc pewność, że po wielokrotnej sesji z Obsidian Mantra nie będę miał już problemów z przypomnieniem sobie, co to była za muzyka. Szczególnie, że to krążek do którego będę wracał z przyjemnością. Może nie tak często jak do kilku innych płyt wydanych w tym roku, ale jednak. Oracle Wielkopolska grupa Obsidian Mantra w ciągu dziesięciu lat działalności wciąż przechodziła zmiany, a jej styl nie przestawał ewoluować. Zanosiło się na to, że również trzeci album formacji nie będzie kopią poprzedniego - wydanego w 2020 r. "Minds Led Astray". Precyzyjnie wymierzony cios w postaci "Cult of Depression" - singla zapowiadającego "As We All Will" - odejścia od death metalu oczywiście nie zwiastował, ale przedstawiał kolejną metamorfozę i nowe elementy w grze kapeli. Trzon zespołu nadal stanowią Kacper Kajzderski i Mateusz Witan, którym konkretne instrumenty zdają się nie być przypisane na stałe. Pierwszy z nich, wokalista, z gitarzysty stopniowo stał się basistą. Drugi zaskoczył bardziej. Przejście po dwóch albumach z perkusji na gitarę należy do mało spodziewanych przekwalifikowań. Za zestawem tymczasem zastąpił go nowy członek grupy - Mateusz Wróbel. Żeby zaobserwować więcej zmian, przydają się ciągoty do statystyki. Na "As We All Will" znalazło się osiem utworów trwających razem niecałe 31 minut. Nie tylko jest mu więc bliżej czasowo do debiutanckiego minialbumu "Burden Brought by Whispers", niż do dwóch pozycji pomiędzy, ale też wyraźnie zmalała średnia długość kompozycji. Dawniej przekraczała sześć minut, teraz nie osiąga nawet czterech. Jest najniższa w płytowym dorobku zespołu, mimo że, w przeciwieństwie do "Minds Led Astray", nie ma tu krótkich interludiów. Takie różnice mogłyby być nieistotne, ale w tym przypadku zdają się mieć spory związek ze stylem muzycznym. We wcześniejszej twórczości zespołu dość łatwo dawało się wyczuć wpływy progresywnego metalu, technicznego death metalu, groove metalu, doom metalu i post-metalu. Na "As We All Will" takich skłonności do poszukiwań grupa się prawie całkowicie wyzbyła. Nazywanie tego rewolucją byłoby przesadą. To raczej uproszczenie i intensyfikacja, które zespół stopniowo wprowadzał od lat. Sporadyczny czysty śpiew zanikł już na "Minds Led Astray" - pozostał growling. Teraz coś podobnego spotkało warstwę instrumentalną - spokojne, nastrojowe fragmenty do reszty odeszły w zapomnienie. Muzycy wciąż nie przejawiają ciągot do solówek ani do znacznego wykorzystywania melodii, ale obecnie można też mówić o przewadze gitary rytmicznej nad prowadzącą. W zespole wyraźny staje się brak twórcy ciekawych riffów, któremu przeczyć próbują chyba tylko "Who Will Become a Murderer" i "Condemned to Oppression". Aktualny gitarzysta gra przede wszystkim dość nisko, raczej nowocześnie, z umiarkowanymi zapędami djentowymi, ale niekoniecznie finezyjnie. Zmiana perkusisty jest jednak jeszcze bardziej słyszalna. To głównie za sprawą jego i wokalisty styl grupy przesunął się mocniej w zakres death metalu. Partie Mateusza Wróbla są często szybkie i gęste, czego najlepszy przykład stanowi "Cult of Depression". Zespół śmiało zahacza też zresztą o blackened death metal - przede wszystkim w mocarnym "What Is Not, Is Not", ale też m.in. w dusznym "Slave Without a Master". Brutalne, metalowe brzmienie wspiera odpowiedzialny za miksy i mastering Filip Hałucha. Przed jego wyborem zespół pewnie dokładnie przemyślał, jaki efekt chce osiągnąć. Wspomniane we wstępie świeżo wprowadzone elementy stylu okazały się mało znaczące. Jeśli coś na "As We All Will" mimo wszystko można uznać za nowość, a nie tylko za zmianę proporcji, są to wpływy industrialu. Słychać je lekko w "Weavers of Misery", ale najmocniej w "Cult of Depression", w którym na pierwszy plan wychodzi prosty, rytmiczny motyw syntezatorowy. Podobnie - nawet trochę za bardzo - skonstruowana zagrywka, tylko już na gitarze, pojawia się następnie w "Sowers of Discord". Wypada przyznać, że Kacper Kajzderski głosowo też próbuje urozmaiceń, jednak udział tych dodatków w całości materiału jest prawie pomijalny. W "Chaos Will Consume Us All" ucieka od banału, przeciągając sylaby. W "Weavers of Misery" wokal jest dla odmiany trochę cofnięty w tło i może się kojarzyć z partiami z "Shield of Disbelief" z poprzedniego długograja. Nowszy utwór w większym stopniu wyróżnia się podniosłością i mocą w refrenie - pod tym względem przypomina fragmenty "Entering the Inner Shade" z albumu "Existential Gravity". Kompozycja pewnie wielu słuchaczom przypadnie do gustu. Można jej tylko zarzucić, że za wcześnie się kończy, podobnie jak "Cult of Depression" zbyt gwałtownie się urywa. Dla porównania: najlepiej dopracowaną kulminację ma chyba "Slave Without a Master", przy czym buduje ją tylko jeden instrument, a reszta w tym czasie niezmiennie gra swoje. Część kawałków, np. energiczny "Who Will Become a Murderer" i "Chaos Will Consume Us All", można ocenić po prostu jako dobre. W sumie zespół jako reprezentant death metalu odwala na "As We All Will" niezłą robotę. Materiał brzmi naprawdę solidnie. Niestety zarówno utworom, jak i całemu albumowi, brakuje jeszcze trochę dramaturgii, a poza tym trudno jest mi się pozbyć odczucia, które nie towarzyszyło mi podczas przesłuchiwania wcześniejszych dzieł kapeli - że to wszystko już gdzieś, kiedyś było, w wykonaniu innych grup z Behemothem i Hate na czele, z bardziej znanych formacji z polskiego podwórka. Naszło mnie też wrażenie, że nawet skromna oprawa graficzna w pewnym stopniu zainspirowana została typową dla tych rejonów muzycznych stylistyką. Owszem, jest dobra, tylko tym razem oparta na ponurych, czarno-białych zdjęciach, w przeciwieństwie do barwnych rysunków zdobiących wcześniejszy dorobek zespołu. Mam problem z oceną albumu. Dawniej odnośnie muzyki Obsidian Mantra można było mówić o lekko eksperymentalnym podejściu. Z latami jest go coraz mniej. Odczuwam z tego powodu zawód. Z drugiej strony dostrzegam jednak, że zespół stał się dobrą kapelą deathmetalową z blackową domieszką i chyba się w tej stylistyce odnajduje. Jeśli zamierza przy niej pozostać, mam nadzieję, że nie przestanie się rozwijać. Kierunek ani wykonanie nie są złe, ale wolałbym usłyszeć na "As We All Will" coś ciekawszego. Filozoficznie mogę przyjąć, że te brakujące elementy tam były, ale zostały usunięte - i dlatego ten warty uwagi album trwa tylko rozczarowujące pół godziny. Krasnal Adamu Łapię w ręce nową płytę Obsidian Mantra i uderza we mnie przemijanie czasu. To już cztery lata! Cztery lata temu po raz pierwszy usłyszałem ten zespół i opisałem swe doznania w recenzji Minds Lay Astray. Czas naprawdę za szybko mija… Są tego jednak pozytywy i jest to właśnie iluzja małej przerwy i okresu oczekiwania na kolejne dzieło. Album ten został zatytułowany As We All Will i został wydany 27 września z logo wytwórni Via Nocturna. Wiele sobie obiecywałem po tym albumie, Minds Lay Astray otwierał zespołowi szeroki wachlarz rozwoju i praktycznie brak ograniczeń gatunkowych. Narobiłem sobie przez to apetytu i wyobrażałem, najlepszy według mnie kierunek dla zespołu. Jak się okazało, było to naiwne myślenie i spowodowało spory zawód, no ale po kolei… Okładka płyty obiecywała wiele, zdjęcie autorstwa Pilar Martinez swą tajemniczością i klimatem pokierowała me myśli ku obietnicom albumu silnie zainfekowanego atmosferą i pojawiającym się fragmentarycznie na poprzednim krążku post metalem. Już singlowy Cult of Depression pokazał, że panowie mają nieco inne wizje siebie niż te wyimaginowane przeze mnie, ale się nie łamałem – wszak jeden utwór płyty nie robi. Zasiadając do pierwszego odsłuchu byłem nastawiony pozytywnie. Nastawienie to zostało złamane gdzieś przy czwartym utworze, gdy byłem już pewny, że muzycy nie mają zamiaru zwalniać, a całość leci torem kompozycji singlowej. Nie dosłuchałem do końca. Dwa następne odsłuchy skończyły się podobnie. Z upływem czasu trwania płyty traciłem nią zainteresowanie i dopiero siadając do recenzji „łyknąłem” całość, co trochę złagodziło wcześniejsze zniechęcenie, ale też diametralnie nie zmieniło odczucia. Dobrze rokujący, ambitny Obsidian Mantra na nowym krążku skierował się w stronę muzyki bardziej zbitej, koncertowej i co za tym idzie – niestety przewidywalnej. Utwory zbudowane są na podobnym patencie, gdzie nieraz skoczne, rwane riffy mieszają się z blastami i dysharmoniami (czasami trochę po decapitatedowemu). Najgorsze jest w tym wszystkim to, że wszystkie te składowe są wymieszane w taki sposób, że utwory nie są rzeźnickie czy „przebojowe” w death metalowym tego słowa znaczeniu. Odbieram je jako nijakie, utrzymane gdzieś pośrodku i przez to niewyróżniające się z tłumu. Dodatkowo całą tą nijakość uwypuklają wokale, które zamiast pociągnąć utwory do przodu „atakują” jednostajnością i bliźniaczym niemal w każdym utworze układem sylab w wersach. Zespół ma warsztat, zespół się stara, ale mnie to nie niesie, nie porywa, nie uwodzi. Zamiast tego atakuje wtórnością. Było trochę takiego grania w kraju, przytoczę dla przykładu świetny Anaclasis zespołu Hate. Na tej płycie warszawiacy pokazali jak mieszać death metal z chwytliwością w sposób skuteczny, optymalny i jak widać niedościgniony, a było to niemal dwadzieścia lat temu. Nie wiem, na ile Obsidian padł ofiarą moich oczekiwań, a na ile faktycznie nie trafił z płytą w czas i miejsce. Obserwując social media widzę, że płyta jakiś feedback ma, więc jest trochę ludzi, którym to granie przypadło do gustu. Nie wątpię, że gdyby to była pierwsza płyta zespołu, którą usłyszałem, to dałbym muzykom kredyt zaufania, ale powiem szczerze – nie jest to muzyka, jaką mam chęć słuchać w 2024 roku i obawiam się też, że takim graniem nie da się podbić sceny, która mogła zostać podbita przy podejmowaniu kilku innych, muzycznych decyzji. Nie powiem tu też, że trio jest zespołem złym, będę nadal obserwował jego ruchy i czekał na rozwój zdarzeń, licząc na płytę, która mnie zmiecie z planszy. Brzeźnicki Istniejący od 2014 roku Obsidian Mantra to zespół który ma wszelkie predyspozycje i pewnie jeszcze większe ambicje, by zajmować coraz to wyższe miejsca na plakatach metalowych imprez. Wielkopolskie trio przed kilkoma tygodniami wydało swój trzeci długogrający krążek „As We All Will”, album różniący się od wcześniejszych dokonań formacji. Czy ta płyta ma szansę umocnić ich pozycje na rodzimej scenie, a jednocześnie spodobać się nowej grupie słuchaczy? Postanowiłem to sprawdzić. Z okładki płyty spogląda na nas skrywająca się za płóciennym całunem postać, kościstymi palcami dotykająca twarzy. Surowe czarno-białe zdjęcie autorstwa Hiszpańskiej artystki Pilar Martínez, z którego dosłownie zionie chłód i aura niepokoju, robi piorunujące wrażenie. Jeżeli znacie poprzednie wydawnictwa Obsidian Mantra, a nie słuchaliście jeszcze nowego krążka, to właśnie szata graficzna „As We All Will” może sugerować w jaką stronę postanowiło zawędrować trio w roku 2024. Wszelkie bardziej „przystępne” formy metalu i smaczki, jakie pojawiały się na poprzednich wydawnictwach, zostały usunięte tak samo jak kolory z okładki płyty. Z trudem można wychwycić jakiekolwiek progresywne czy post-metalowe wstawki, nie uświadczymy też rozbudowanych przerywników. W tej kwestii „As We All Will” jest bezkompromisowe. Mam wrażenie, że nagrywając „As We All Will” , formacja zebrała swój dotychczasowy dorobek i wcisnęła go do przysłowiowego młynka. Po zmieleniu odseparowała to na czym konkretnie im zależało, a całą resztę odłożyła na półkę (Mam szczerą nadzieję, że kiedyś po ten słój “resztek” jeszcze sięgnie!). Otrzymany gęsty death metal doprawiła szczyptą blacku, a dla pewności całość jeszcze raz ubiła. 30 minut muzyki, 8 kompozycji to właśnie to co dostajemy. Zespół postawił praktycznie wszystko na kartę death metalu z domieszką blacku. Kompozycje są znacznie krótsze i pełne groove’u. As We All Will” zostało stworzone i nagrane wręcz z matematyczną precyzją i dla każdego kto kocha takie bezkompromisowe granie będzie to pozycja idealna. Można wręcz powiedzieć że Obsidian Mantra Anno Domini 2024 to kompletnie inny zespół. I tak trochę jest… w stosunku do wydanego przed czterema laty “Minds Led Astray” doszło do roszad i przetasowań w składzie. Mariusz Witan perkusję zamienił na gitarę. W jego miejsca, za garami zasiadł Mateusz Wróbel. Wokalista i basista Kaceper Kajzderski, który na wcześniejszych wydawnictwach grywał na gitarze, definitywnie pożegnał się z tą funkcją. Wydaje się, że przez ten zabieg zespół jeszcze mocniej odciął się od starych nawyków i uzyskał to na czym mu zależało – zmianę i radykalizację brzmienia. To co w dużej mierze pozostaje po staremu to growle, które dalej stanowią siłę napędową utworów. Od strony lirycznej trzeci długogrający krążek formacji z Wielkopolski to portret jednostki w sidłach współczesnego bezdusznego świata. Gdy zagłębimy się w teksty zderzymy się z całym wachlarzem ciężkich i mrocznych tematów. Mowa tu o pierwotnych instynktach, nałogach, depresji czy poczuciu, że w dzisiejszych czasach w wielu przypadkach jesteśmy tylko nic nieznaczącymi trybikami w nastawionych na zysk korporacyjnych machinach. Całość trzyma się kupy i ładnie koresponduje z muzyką. Na uwagę zasługuje też świetna produkcja albumu. Jak możemy przeczytać na bandcampie grupy, za mix i mastering odpowiada Filip Hałucha, który do granic możliwości podkręcił techniczne aspekty płyty. „As We All Will” jako całość wypada spójnie… no właśnie. Można powiedzieć, że zbyt spójnie. Osobiście trudno mi znaleźć kompozycje która odbiegałaby od reszty (zarówno na plus jak i na minus). Trzeci album wydaje się mieć wszystko – pomysł, wykonanie … jednak w moim odczuciu brakuje mu tego “czegoś” co odróżniłoby go na tle konkurencji. I właśnie dla osób które z death metalem mają styczność raz na jakiś czas (jak Ja) może to być powodem, dla którego płyta po prostu się nie przebije. Mimo to , jestem przekonany, że „As We All Will” znajdzie szereg zwolenników wśród entuzjastów death metalowych brzmień i dzięki temu zespół umocni swoją pozycję właśnie w tych kręgach. Jestem w stanie zrozumieć kierunek w jakim powędrowało trio na swoim trzecim długogrającym krążku. Co więcej, szanuję taką decyzje oraz konsekwencję w jej wdrożeniu. Podążając tą ścieżką Obsidian Mantra oddaliła się jednak od form metalu które są dla mnie szczególnie interesujące. Intensyfikacja brzmienia jakie dostajemy, dla części fanów będzie stanowiła niewątpliwą zaletę i to właśnie oni będą czerpać z albumu największą przyjemność. Cała reszta zawsze może wrócić do poprzednich wydawnictw Obsidian Mantra lub po prostu czekać na kolejny album… kto wie w jaką stronę zdecyduje się pójść grupa. Niemniej jednak warto sięgnąć po „As We All Will”, bo to kawał solidnej pracy, który należy docenić! Grzegorz Bohosiewicz OBSIDIAN MANTRA’s third full-length album, "As We All Will", marks a distinct evolution in the band's unique take on atmospheric, groove-centric death metal. Across eight dense and dynamic tracks, the band expands their sound, weaving aggression and uncompromising heaviness with dissonance while delving deeper into the inhospitable landscapes they've always navigated. This time, the death metal grooves make more space for bursts of unrelenting blastbeats, while black metal influences emerge in stark, minimalist sections. An experimental, dissonant approach to melody brings an edge to the compositions, enhancing the tension and atmosphere that the band is known for. Lyrically, "As We All Will" confronts the existential realities of human existence. It explores the inevitability of suffering, the universality of fear and weakness, and the necessity of facing the vast, indifferent universe as an individual and overcoming oneself. OBSIDIAN MANTRA delivers a haunting and thought-provoking meditation on the dark aspects of humanity, further developing their sound and identity while following their own path. ..::TRACK-LIST::.. 1. What Is Not, Is Not 04:09 2. Cult of Depression 03:51 3. Slave Without a Master 03:02 4. Who Will Become a Murderer 04:21 5. Condemned to Oppression 02:55 6. Chaos Will Consume Us All 03:41 7. Sowers of Discord 04:35 8. Weavers of Misery 03:56 ..::OBSADA::.. Kacper Kajzderski - vocals, bass Mateusz Witan - guitars Mateusz Wróbel - drums https://www.youtube.com/watch?v=ztjLWTZkB88 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-07 16:57:13
Rozmiar: 239.98 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Escalation to stosunkowo nowa formacja na polskiej scenie metalowej. Zespół powstał w 2020 roku w Dąbrowie Górniczej na Śląsku. Już rok później wydali swoją debiutancką EPkę, zatytułowaną „Before We Fall”, która spotkała się z pozytywnym odbiorem zarówno krytyków muzycznych, jak i fanów. Po kilku latach intensywnej pracy, grupa jest gotowa wydać swój pierwszy pełnometrażowy album, prezentując bardziej dojrzałe oblicze. Muzyka na tym krążku jest autentyczna, bezkompromisowa i pełna energii. Nowoczesne brzmienie w połączeniu z surowymi aranżacjami tworzy naprawdę wybuchową mieszankę! Album „Ruins of the Falling World” został zarejestrowany w HUGEstudio (Grief Circle, Formis, Czort). W utworze „Embrace of Darkness” gościnnie zagrał na gitarze Argentyńczyk Lisandro Villalba. Za miks i mastering odpowiadał Piotr Zubko, który wcześniej współpracował z Warfist. Okładkę stworzyła Katarzyna Jakubska z Dark Descent Design, logo zespołu wykonała Karolina Ambicka, a zdjęcia zespołu zrobiła Natalia Kłaptocz.. Nie znajdziecie tutaj niczego, co do tej pory nie zostało zagrane lub nie było sygnaturą (na przykład wizją liryczną) death / thrash (w mniejszej ilości). Ba. Będziecie sobie słuchać tego materiału z radosnym przekonaniem „kurde, dokładnie wiem, co teraz będzie”. I nie pomylicie się nawet o dźwięk. Sami byście to nagrali. Tak samo. Nie lepiej. Czy Escalation posiada umiejętność przyciągania słuchacza? Tak. Nawet, jeśli głównie death metalem w jego melodyjnej odmianie w nowoczesnym anturażu. Oczywiście nie jest to materiał, który Was zaczaruje i zmieni podejście gatunku. Po prostu, Panowie wiedzą co pięć. Gdzie uderzyć, zwolnić, przyspieszyć, solówkę wrzucić itd. I mimo tego, że jest to wtórne do bólu, można sobie na tym ucho zawiesić. I tak sobie dumam od godziny, czego to może być efektem. I tak w końcu wymyśliłem, że tu po prostu wszystko jest wyważone. Jest melodyjny Death? Ale bez cukru i w ilości nie powodującej stupor. 726162626 odcinek końca świata w tekstach? Odhaczone, ale można przymknąć oko. Intro z dupy? No ba. Ale, można przewinąć. Jest sobie Groove? No jest, ale do przeżycia. I tak dalej. Jestem w stanie stwierdzić, że sprawdza się to na koncertach. Młodzi potupią, bo „fajne to”, stare metale potupią, bo… Lubią wszystko co „ciężkie brzmienia i można sobie piwo wypić.”. W żadnym wypadku nie przewiduję, że Escalation podbije tym materiałem, roczne topki, czy inne spotify wrapped. Natomiast, kurde, to jest naprawdę okej. Nic nie zmienia, nie spopiela świata, ale niech sobie będzie. I teraz wyznanie wiary. Ci co mnie znają, wiedzą że unikam takiego grania. To nie moja piaskownica. Nie wrócę do tej płyty. Nie zabiorę tego, że jest ona dobra. Po prostu. Ef ..::TRACK-LIST::.. 1. Intro 02:49 2. Beyond the Veil of Fear 04:54 3. No Turning Back 03:53 4. Symphony of Despair 03:54 5. United Forces 03:42 6. Human Tomb 03:36 7. Embrace of Darkness 04:02 8. Rise Before We Fall 03:29 9. Worthless Promises 05:50 ..::OBSADA::.. Paweł Hernik - Guitars, Bass Kamil Tobolski - Guitars Przemysław 'Deceiver' Serafin - Vocals Artur Kłaptocz - Drums https://www.youtube.com/watch?v=u-EEwLs7BfI SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-07 16:02:31
Rozmiar: 92.63 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Escalation to stosunkowo nowa formacja na polskiej scenie metalowej. Zespół powstał w 2020 roku w Dąbrowie Górniczej na Śląsku. Już rok później wydali swoją debiutancką EPkę, zatytułowaną „Before We Fall”, która spotkała się z pozytywnym odbiorem zarówno krytyków muzycznych, jak i fanów. Po kilku latach intensywnej pracy, grupa jest gotowa wydać swój pierwszy pełnometrażowy album, prezentując bardziej dojrzałe oblicze. Muzyka na tym krążku jest autentyczna, bezkompromisowa i pełna energii. Nowoczesne brzmienie w połączeniu z surowymi aranżacjami tworzy naprawdę wybuchową mieszankę! Album „Ruins of the Falling World” został zarejestrowany w HUGEstudio (Grief Circle, Formis, Czort). W utworze „Embrace of Darkness” gościnnie zagrał na gitarze Argentyńczyk Lisandro Villalba. Za miks i mastering odpowiadał Piotr Zubko, który wcześniej współpracował z Warfist. Okładkę stworzyła Katarzyna Jakubska z Dark Descent Design, logo zespołu wykonała Karolina Ambicka, a zdjęcia zespołu zrobiła Natalia Kłaptocz.. Nie znajdziecie tutaj niczego, co do tej pory nie zostało zagrane lub nie było sygnaturą (na przykład wizją liryczną) death / thrash (w mniejszej ilości). Ba. Będziecie sobie słuchać tego materiału z radosnym przekonaniem „kurde, dokładnie wiem, co teraz będzie”. I nie pomylicie się nawet o dźwięk. Sami byście to nagrali. Tak samo. Nie lepiej. Czy Escalation posiada umiejętność przyciągania słuchacza? Tak. Nawet, jeśli głównie death metalem w jego melodyjnej odmianie w nowoczesnym anturażu. Oczywiście nie jest to materiał, który Was zaczaruje i zmieni podejście gatunku. Po prostu, Panowie wiedzą co pięć. Gdzie uderzyć, zwolnić, przyspieszyć, solówkę wrzucić itd. I mimo tego, że jest to wtórne do bólu, można sobie na tym ucho zawiesić. I tak sobie dumam od godziny, czego to może być efektem. I tak w końcu wymyśliłem, że tu po prostu wszystko jest wyważone. Jest melodyjny Death? Ale bez cukru i w ilości nie powodującej stupor. 726162626 odcinek końca świata w tekstach? Odhaczone, ale można przymknąć oko. Intro z dupy? No ba. Ale, można przewinąć. Jest sobie Groove? No jest, ale do przeżycia. I tak dalej. Jestem w stanie stwierdzić, że sprawdza się to na koncertach. Młodzi potupią, bo „fajne to”, stare metale potupią, bo… Lubią wszystko co „ciężkie brzmienia i można sobie piwo wypić.”. W żadnym wypadku nie przewiduję, że Escalation podbije tym materiałem, roczne topki, czy inne spotify wrapped. Natomiast, kurde, to jest naprawdę okej. Nic nie zmienia, nie spopiela świata, ale niech sobie będzie. I teraz wyznanie wiary. Ci co mnie znają, wiedzą że unikam takiego grania. To nie moja piaskownica. Nie wrócę do tej płyty. Nie zabiorę tego, że jest ona dobra. Po prostu. Ef ..::TRACK-LIST::.. 1. Intro 02:49 2. Beyond the Veil of Fear 04:54 3. No Turning Back 03:53 4. Symphony of Despair 03:54 5. United Forces 03:42 6. Human Tomb 03:36 7. Embrace of Darkness 04:02 8. Rise Before We Fall 03:29 9. Worthless Promises 05:50 ..::OBSADA::.. Paweł Hernik - Guitars, Bass Kamil Tobolski - Guitars Przemysław 'Deceiver' Serafin - Vocals Artur Kłaptocz - Drums https://www.youtube.com/watch?v=u-EEwLs7BfI SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-07 15:59:22
Rozmiar: 282.95 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Artist: Acker Bilk Album: Essential Classics Vol. 555 Acker Bilk Year: 2024 Genre: Jazz, Easy listening Quality: FLAC 16Bit-44.1kHz ...( TrackList )... Disc 1 01. Stranger on the Shore 02. Summer Set 03. Creole Jazz 04. Cielto Lindo 05. Sentimental Journey 06. A Taste of Honey 07. Lullaby 08. Greensleeves 09. Take My Lips 10. Carolina Moon Disc 2 01. My Heart Belongs to Daddy 02. I Can't Get Started 03. Nobody Knows 04. In a Persian Market 05. Perdido Street Blues 06. Deep Purple 07. Mean to Me 08. Cushion Foot Stomp 09. Gladiola Rag 10. Is this the Blues
Seedów: 253
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-07 09:16:12
Rozmiar: 276.76 MB
Peerów: 234
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Al Cohn Album: Essential Classics Vol. 664 Al Cohn Year: 2024 Quality: FLAC 16Bit-44.1kHz ...( TrackList )... Disc 1 01. Candi Bar 02. Awful Lonely 03. Improvisation for Unaccompanied Saxophones 04. Mambo Inn 05. Broadway 06. Cheek to Cheek 07. Just You, Just Me 08. Bob's Boys 09. Indian Summer 10. Candido's Camera Disc 2 01. A Moment's Notice 02. Angel Eyes 03. A New Moan 04. Inside Out 05. East of the Sun (And West of the Moon) 06. Perdido 07. Poinciana 08. Stompin' at the Savoy 09. Chasing the Blues 10. Autumn Leaves
Seedów: 284
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-07 09:15:18
Rozmiar: 417.29 MB
Peerów: 171
Dodał: Uploader
Opis
Artist..........................: Various
Album.........................: Dancer Genre.........................: Hi NRG, Italo-Disco Year............................: 1984 Publisher.....................: PL 546 Pulga Records Argentina Total Time...................: 37:39 Codec.........................: Flac Highest Stereo Quality 44100Hz Surce..........................: Web A1. Paul Parker - Desire 8:37 A2. Eric - Who's Your Boyfriend 5:13 A3. Sylvester - Call Me (remix) 6:22 B1. The Flirtations - Earthquake 6:54 B2. Gazebo - Lunatic 6:23 B3. Bobby Orlando - I Pretend (album version) 4:10
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-07 09:12:05
Rozmiar: 267.08 MB
Peerów: 3
Dodał: Uploader
Opis
..::INFO::..
Mago de Oz został założony w połowie 1988 roku w Madrycie. Grupa jest hiszpańskim przedstawicielem power/folk metalu. Płyta została nagrana w składzie: Zeta (wokal), Txus di Fellatio (bębny), Mohamed (skrzypce), Tony Corral (saksofon), Carlitos (gitara rytmiczna), Chema (gitara) i Salva (bas). Zespół wydał piętnaście płyt studyjnych, pięć albumów koncertowych, dwie EPki, trzy demówki i osiem albumów kompilacyjnych. Wstawka zawiera piętnasty album zespołu. Title: Bandera Negra Artist: Mago De Oz Country: Hiszpania Year: 2021 Genre: Folk-Metal, Hard Rock Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 320 Kbps ..::TRACK-LIST::.. 1.La Isla De Las 7 Calaveras (Intro) 2.Al Abordaje 3.Resacosix En Pandemia 4.Nunca Te Fallare 5.La Dama Del Mar 6.El Aplauso Herido 7.Tu Madre Es Una Cabra (Con La Pegatina) 8.Guerra Y Paz (Con Carlos Escobedo) 9.El Cervezo (El Arbol De La Birra) 10.Abrazos Que Curan 11.Quiero Que Apagues Mi Luz 12.La Vida Pirata 13.Bandera Negra 14.Despues De La Tormenta (Outro) 15.Que El Viento Sople A Tu Favor (Con Saurom) [Bonus Track]
Seedów: 17
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-07 09:11:00
Rozmiar: 145.62 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Trzy dekady tworzenia muzyki, występów na żywo na całym świecie i szerzenia przesłania pokoju. Z tej wyjątkowej okazji zespół wydał zestaw CD zawierający osiem płyt z sześcioma albumami zespołu i dodatkową kolekcją piosenek z ostatnich 30 lat (na dwóch dodatkowych płytach CD). Zestaw zawiera też bogatą 112-stronicową książeczkę ze specjalnymi notatkami dotyczącymi każdego albumu. '30 Years Of Oriental Metal' ukazał się 10 grudnia 2021 nakładem Century Media. Boję się, że pisząc o piątym studyjnym albumie Orphaned Land ulegnę emocjom i nie będę w stanie opowiedzieć o jego wielkim przesłaniu. Wszak "All Is One" to dzieło ponadczasowe. Dawno nie słyszałem albumu, który tak pięknie uzupełniałby się na płaszczyźnie muzycznej i tekstowej, a następca "The Never Ending Way of ORWarriOR" z 2010 roku to rzecz wielka, nie tylko jeśli chodzi o kompozycje, ale też o wspaniały przekaz jaki ze sobą niesie. Zresztą trudno oddzielać muzykę od liryki jeśli mówimy o tegorocznym dziele zespołu z Izraela, bowiem obie te warstwy ze sobą doskonale współpracują. Żydzi wyciągnęli ręce do Arabów. Nie karabiny, tak jak na co dzień mają się sprawy w Strefie Gazy, ale znak pokoju. I nie tylko do Arabów, ale też do całego religijnego świata. Wieść na "All Is One" prowadzi poprzez świat, w którym wszyscy wierzymy w jednego Boga, choć ten wiele ma imion. Świat pozbawiony konfliktu, a napełniony braterską miłością Żydów, Muzułmanów, Chrześcijan i innych wyznawców Boga. Nie ma tu przelewanej w jego imię krwi. Są za to porozumienie, zgoda i miłość. Zresztą wyśpiewane przez Orphaned Land po angielsku, arabsku, hebrajsku i łacinie, a w wersji rozszerzonej nawet po turecku. Wokół wspaniałego religijnego przesłania została również zarejestrowana porywająca muzyka. W głównych pracach nad nią wziął udział oczywiście zespół w składzie Kobi Farhi, Yossi Sassi, Matan Shmuely, Uri Zelcha i następca Matti Svatitzkiego, którym w 2012 roku został Chen Balbus. Poza tym przy rejestracji "All Is One" pracowało… około czterdziestu innych muzyków! Ważną rolę odegrał izraelski chór Shahar, któremu przewodzi Gila Brill. W tej mozaice dźwięków i słów nie wolno pomijać roli tłumaczy, inżynierów dźwięku i zaproszonych gości ze wskazaniem na izraelsko-arabską wokalistkę Mirę Awad. Wszyscy przyczynili się do tego, iż piąty studyjny album Orphaned Land na zawsze wpisze się do kanonów muzyki. I to nie tylko ze względu na słowa, ale również kompozycje. Poszczególne utwory zachwycają wielkim rozmachem. Od pierwszych nut słychać wspaniałe chóry, będące niemalże ilustracją anielskich trąb na muzycznym nieboskłonie. W podniosły klimat perfekcyjnie wpisały się instrumenty znanego niegdyś z ostrego brzmienia Orphaned Land. To przeszłość, bo zespół z Izraela w niewielu fragmentach albumu zaprezentował swoją mocniejszą stronę. Czasem Kobi Farhi sięgnął po growl, czasem sekcja gitarowo-perkusyjna przypomniała sobie o deathmetalowych inklinacjach, ale wiodącą rolę spełniły kompozycje utrzymane w progresywnym credo, a więc o dużej przestrzeni wypełnianej inspiracją chwili, mało agresji a dużo dbałości o międzygatunkowe detale. Muzycy Orphaned Land słynęli też z muzycznego orientu, którego na "All Is One" bynajmniej nie zabrakło. Właściwie w każdym utworze słychać bliskowschodnie naleciałości. Struny i smyczki poprowadzone w około biblijnym klimacie to trwały element twórczości zespołu z Izraela. W zasadzie ten album w sensie muzycznym to jak przekrojowa opowieść o istnieniu Orphaned Land. Opowieść o wielkiej misji zespołu. Najwięcej wzruszeń przeżyłem przy takich utworach jak "Brother", zaśpiewanej w języku angielskim potężnej balladzie o próbie przebaczenia, "Through Fire And Water", rozłożonemu na hebrajski, arabski i łacinę symbolowi tegorocznego przesłania Orphaned Land, "Freedom", instrumentalowi opartemu na wybornych gitarach, "Shama’im" i "Ya Benaye", gdzie muzyka potrafi wygenerować obrazy bliskowschodnich kultur, "Children" dedykowanemu dzieciom z Syrii oraz dostępnej w wersji rozszerzonej tureckiej wersji "All Is One" za piękno jakie się w tym języku ukrywa. Zresztą wspominany "Children" również znalazł się wśród dodatków w wersji wzbogaconej o arabskie chóry. Tak naprawdę to tylko część emocji, które towarzyszą odsłuchowi krążka Orphaned Land. Emocji, którym Metastazis spróbował nadać kształt w oprawie graficznej albumu. To kolejny wspaniały obraz tego człowieka. Szansa na międzypokoleniowy symbol. Taką szansę ma również "All Is One" jako całość. Muzyka i słowa zawarte na tegorocznym krążku Orphaned Land powinny trafić do każdego zakątka świata, który chce walczyć w imię Boga, szczególnie w okolice Bliskiego Wschodu. To bowiem wspaniała postawa Żydów wołających o zaniechanie wszelkich konfliktów. To krok ku zjednoczeniu. Wizytówka pokoju współczesnego świata. Wspaniale, że ujęta w muzyce, bądź co bądź, metalowego zespołu. Może zatem czas aby metal zaczął jednoczyć świat? Konrad Sebastian Morawski Pionierzy orientalnej muzyki metalowej, formacja Orphaned Land, nagrała swój kolejny studyjny album zatytułowany „All Is One”. Nowy materiał powstawał w trzech krajach: Turcji, Szwecji oraz Izraelu, przy udziale ponad 40 osób. Mój pierwszy kontakt z twórczością tej grupy rozpoczął się od albumu „The Never Ending Way Of ORwarriOR”, który ukazał się w styczniu 2010 roku. Może nie od razu zauroczyli mnie swym egzotycznym brzmieniem, ale po kilku uważniejszych przesłuchaniach z coraz większym entuzjazmem zacząłem poznawać ich twórczość. Przy tym albumie nie bez znaczenia była współpraca z producentem, którego nazwisko działa na słuchaczy niczym magnes, a był nim Steven Wilson. Najnowszy krążek Orphaned Land miał swoją premierę w czerwcu tego roku i został wydany przez Century Media Records. Zawiera on jedenaście kompozycji. Płytę rozpoczyna tytułowa, bardzo melodyjna kompozycja, zawierająca w swym brzmieniu rozpoznawalne muzyczne elementy bliskowschodniej kultury, tak mocno zakorzenionej w muzykach grupy Orphaned Land. Takie połączenie folkowych oraz nowoczesnych metalowych instrumentów nie zawsze trafia do większego grona słuchaczy. Lecz moim zdaniem panowie potrafią w swych nagraniach zachować odpowiednią równowagę, co pozwala na przyjemny odbiór ich muzyki. W kolejnym utworze - „The Simple Man” - tchną wręcz symfonicznym klimatem, a do tego chór robi duże wrażenie. Znakomicie prezentują się też melodyjne gitarowe riffy, których nie brak na całym albumie. Odrobinę nastrojowych smaczków – instrumentów smyczkowych, które rozpoczynają „Brother” potrafi złapać za serce piękną melodią, chórkami, dźwiękami klawiszy i gitary. Wszystko to łagodnie rozpływa się w naszych uszach. Do tego nagrania ukazał się też oficjalny teledysk, ukazujący muzyków w czasie pracy w studio. Kontynuacją progresywno–metalowych i filharmonijnych, rodzimych tonacji są kompozycje „Let The Truce Be Known” i „Through Fire And Water” - z pięknym żeńskim wokalem i chórem. Mocniejszy akcent mamy w „Fail”. Nie tylko brzmieniem instrumentów, ale także wokalnie, przypomina on wcześniejsze nagrania tej grupy, która – przypomnijmy - powstała w 1991 roku i grała początkowo doom i death metal. Tutaj występują w łagodniejszej wersji. Na albumie „All Is One” znalazło się też instrumentalne nagranie z akustycznym gitarowym zakończeniem - „Freedom”. W ojczystym języku muzyków odśpiewana jest pieśń „Shama’im”, oczywiście w zestawieniu z tradycyjną, izraelską muzyką i brzmieniem kilkudziesięcioosobowego chóru. Dwie ostatnie kompozycje z tego najnowszego krążka: „Our Own Messiah” i „Children” są doprawdy porywające. Potwierdzają bardzo wysoki poziom proponowanych i zagranych w takim stylu utworów. Warto zwrócić uwagę i nadstawić ucho na doskonały warsztat instrumentalny wszystkich członków zespołu. Wydaje się, że podążają oni w odpowiednim kierunku, czym zapewne zjednają sobie coraz większe rzesze miłośników. Sam Kobi Farhi mówi, że jest to ich najlepsza płyta i trudno się z tym nie zgodzić, chociaż poprzednia też prezentowała się świetnie. Warto więc poznać ten album, a także muzyków, którzy go zrealizowali, a są to: Matan Shmuely (drums, percussion), Uri Zelcha (bass, acoustic bass, fretless bass), Chen Balbus (guitars, bouzouki, piano, xylophone, backing vocals), Yossi Sassi (lead guitars, acoustic guitars, oud, saz, chumbush, bouzouki, piano, backing vocals) oraz Kobi Farhi (lead vocals, chants, narration). Wydawnictwo to jest również dostępne w dwupłytowej wersji winylowej, jak i CD–DVD, zawierającej materiały z nagrywania albumu i wideoklipy oraz trzy dodatkowe kompozycje. Jak ta muzyka zabrzmi na żywo będzie można się przekonać już niebawem, bo na początku października, kiedy to Orphaned Land zagra w naszym kraju dwa koncerty (w warszawskiej Proximie i krakowskim klubie Lizard King). Mamy więc trochę czasu na oswojenie się z tym bliskowschodnim poczuciem rockowej estetyki. Andrzej Barwicki Pionierzy i mistrzowie orientalnego metalu nagrali kolejny, piąty już w swojej dyskografii, studyjny album. Krążek, którego już tytuł zdradza jego przesłanie. Pochodzący z Izraela artyści swoją muzyką chcą pokazać, że ta nie zna żadnych barier – politycznych, narodowościowych, czy religijnych. Bo… wszyscy są jednym. Te słowa nabierają szczególnego znaczenia w miejscu, w którym tworzy Orphaned Land – na skonfliktowanym i naznaczonym dramatyczną historią Bliskim Wschodzie. Ale All Is One oznacza także - jak mówił przed wydaniem albumu wokalista Kobi Fahri - sposób pracy w tej wyjątkowej formacji. Grupie, w której nie ma lidera i wszyscy w jednakowym stopniu odpowiadają za powstające dźwięki. A te na All Is One nie pozwalają pomylić ich z żadną inną kapelą. Bowiem muzycy w dalszym ciągu, trzymając się ram progresywno – metalowego grania, obudowują je muzyką folkową opartą na bliskowschodniej tradycji, czerpiącej z kultury żydowskiej i arabskiej. Mimo tego nowy album Orphaned Land przynosi dosyć znaczące zmiany. Mocno upraszczając, można powiedzieć, że Izraelczycy… złagodnieli. Praktycznie zrezygnowali z pojawiających się wcześniej elementów deathmetalowych i growlu (ten pojawia się tylko w agresywnym Fail), stawiając na jeszcze bardziej wyrazistą i przystępną melodykę oraz patos. Ci, którzy ukochali sobie kompozycję The Warrior z ostatniego krążka, powinni wiedzieć o czym mówię. Ta wszechobecna wzniosłość i symfoniczność nie wzięła się oczywiście z niczego, gdyż muzycy – nagrywając ten album aż w trzech krajach – zatrudnili przy jego rejestracji ponad czterdzieści osób, w tym chór. Ten, słyszalny już w otwierającym całość numerze tytułowym może nieco zaskoczyć, bowiem hołdując stylistyce symfonicznego metalu mocno pachnie… Nightwish. Na szczęście w kolejnych ozdobionych chórem kompozycjach (The Simple Man, Through Fire And Water, Shama'im, czy Children) takiego wrażenia już nie odnosimy. Słuchając All Is One trudno nie zauważyć, że tym razem większość utworów została podporządkowana nie gitarowym, a symfonicznym aranżacjom. Niekiedy instrumenty smyczkowe odgrywają pierwszoplanową rolę, jak w balladowym Brother, prowadząc w nim – piękny zresztą – główny motyw melodyczny. W porównaniu do poprzednich wydawnictw to ich najbardziej jednorodny i spójny muzycznie album, choć tradycyjnie przebogaty instrumentalnie. Do tego dobrze skonstruowany. Po naprawdę udanych pierwszych kompozycjach i chwilami nużącej środkowej części płyty otrzymujemy na koniec prawdziwe dwie perły w ich twórczości: Our Own Messiah i Children. I choćby dla nich warto sięgnąć po album, którym Orphaned Land wielkiego kroku do przodu nie czyni, choć… trzyma nim wysoki poziom. Mariusz Danielak ..::TRACK-LIST::.. CD 5 - All Is One (2013): 1. All Is One 4:30 2. The Simple Man 4:53 3. Brother 4:55 4. Let The Truce Be Known 5:31 5. Through Fire And Water 4:08 6. Fail 6:03 7. Freedom 3:17 8. Shama'im 3:56 9. Ya Benaye 4:37 10. Our Own Messiah 5:21 11. Children 7:08 ..::OBSADA::.. Kobi Farhi - vocals Yossi Sassi - electric guitars, acoustic guitars, classic guitars, bouzouki, chumbush Chen Balbus - electric guitar Uri Zelcha - bass guitar Matan Shmuely - drums https://www.youtube.com/watch?v=Bds3FALcR7M SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-06 17:14:04
Rozmiar: 129.42 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Trzy dekady tworzenia muzyki, występów na żywo na całym świecie i szerzenia przesłania pokoju. Z tej wyjątkowej okazji zespół wydał zestaw CD zawierający osiem płyt z sześcioma albumami zespołu i dodatkową kolekcją piosenek z ostatnich 30 lat (na dwóch dodatkowych płytach CD). Zestaw zawiera też bogatą 112-stronicową książeczkę ze specjalnymi notatkami dotyczącymi każdego albumu. '30 Years Of Oriental Metal' ukazał się 10 grudnia 2021 nakładem Century Media. Boję się, że pisząc o piątym studyjnym albumie Orphaned Land ulegnę emocjom i nie będę w stanie opowiedzieć o jego wielkim przesłaniu. Wszak "All Is One" to dzieło ponadczasowe. Dawno nie słyszałem albumu, który tak pięknie uzupełniałby się na płaszczyźnie muzycznej i tekstowej, a następca "The Never Ending Way of ORWarriOR" z 2010 roku to rzecz wielka, nie tylko jeśli chodzi o kompozycje, ale też o wspaniały przekaz jaki ze sobą niesie. Zresztą trudno oddzielać muzykę od liryki jeśli mówimy o tegorocznym dziele zespołu z Izraela, bowiem obie te warstwy ze sobą doskonale współpracują. Żydzi wyciągnęli ręce do Arabów. Nie karabiny, tak jak na co dzień mają się sprawy w Strefie Gazy, ale znak pokoju. I nie tylko do Arabów, ale też do całego religijnego świata. Wieść na "All Is One" prowadzi poprzez świat, w którym wszyscy wierzymy w jednego Boga, choć ten wiele ma imion. Świat pozbawiony konfliktu, a napełniony braterską miłością Żydów, Muzułmanów, Chrześcijan i innych wyznawców Boga. Nie ma tu przelewanej w jego imię krwi. Są za to porozumienie, zgoda i miłość. Zresztą wyśpiewane przez Orphaned Land po angielsku, arabsku, hebrajsku i łacinie, a w wersji rozszerzonej nawet po turecku. Wokół wspaniałego religijnego przesłania została również zarejestrowana porywająca muzyka. W głównych pracach nad nią wziął udział oczywiście zespół w składzie Kobi Farhi, Yossi Sassi, Matan Shmuely, Uri Zelcha i następca Matti Svatitzkiego, którym w 2012 roku został Chen Balbus. Poza tym przy rejestracji "All Is One" pracowało… około czterdziestu innych muzyków! Ważną rolę odegrał izraelski chór Shahar, któremu przewodzi Gila Brill. W tej mozaice dźwięków i słów nie wolno pomijać roli tłumaczy, inżynierów dźwięku i zaproszonych gości ze wskazaniem na izraelsko-arabską wokalistkę Mirę Awad. Wszyscy przyczynili się do tego, iż piąty studyjny album Orphaned Land na zawsze wpisze się do kanonów muzyki. I to nie tylko ze względu na słowa, ale również kompozycje. Poszczególne utwory zachwycają wielkim rozmachem. Od pierwszych nut słychać wspaniałe chóry, będące niemalże ilustracją anielskich trąb na muzycznym nieboskłonie. W podniosły klimat perfekcyjnie wpisały się instrumenty znanego niegdyś z ostrego brzmienia Orphaned Land. To przeszłość, bo zespół z Izraela w niewielu fragmentach albumu zaprezentował swoją mocniejszą stronę. Czasem Kobi Farhi sięgnął po growl, czasem sekcja gitarowo-perkusyjna przypomniała sobie o deathmetalowych inklinacjach, ale wiodącą rolę spełniły kompozycje utrzymane w progresywnym credo, a więc o dużej przestrzeni wypełnianej inspiracją chwili, mało agresji a dużo dbałości o międzygatunkowe detale. Muzycy Orphaned Land słynęli też z muzycznego orientu, którego na "All Is One" bynajmniej nie zabrakło. Właściwie w każdym utworze słychać bliskowschodnie naleciałości. Struny i smyczki poprowadzone w około biblijnym klimacie to trwały element twórczości zespołu z Izraela. W zasadzie ten album w sensie muzycznym to jak przekrojowa opowieść o istnieniu Orphaned Land. Opowieść o wielkiej misji zespołu. Najwięcej wzruszeń przeżyłem przy takich utworach jak "Brother", zaśpiewanej w języku angielskim potężnej balladzie o próbie przebaczenia, "Through Fire And Water", rozłożonemu na hebrajski, arabski i łacinę symbolowi tegorocznego przesłania Orphaned Land, "Freedom", instrumentalowi opartemu na wybornych gitarach, "Shama’im" i "Ya Benaye", gdzie muzyka potrafi wygenerować obrazy bliskowschodnich kultur, "Children" dedykowanemu dzieciom z Syrii oraz dostępnej w wersji rozszerzonej tureckiej wersji "All Is One" za piękno jakie się w tym języku ukrywa. Zresztą wspominany "Children" również znalazł się wśród dodatków w wersji wzbogaconej o arabskie chóry. Tak naprawdę to tylko część emocji, które towarzyszą odsłuchowi krążka Orphaned Land. Emocji, którym Metastazis spróbował nadać kształt w oprawie graficznej albumu. To kolejny wspaniały obraz tego człowieka. Szansa na międzypokoleniowy symbol. Taką szansę ma również "All Is One" jako całość. Muzyka i słowa zawarte na tegorocznym krążku Orphaned Land powinny trafić do każdego zakątka świata, który chce walczyć w imię Boga, szczególnie w okolice Bliskiego Wschodu. To bowiem wspaniała postawa Żydów wołających o zaniechanie wszelkich konfliktów. To krok ku zjednoczeniu. Wizytówka pokoju współczesnego świata. Wspaniale, że ujęta w muzyce, bądź co bądź, metalowego zespołu. Może zatem czas aby metal zaczął jednoczyć świat? Konrad Sebastian Morawski Pionierzy orientalnej muzyki metalowej, formacja Orphaned Land, nagrała swój kolejny studyjny album zatytułowany „All Is One”. Nowy materiał powstawał w trzech krajach: Turcji, Szwecji oraz Izraelu, przy udziale ponad 40 osób. Mój pierwszy kontakt z twórczością tej grupy rozpoczął się od albumu „The Never Ending Way Of ORwarriOR”, który ukazał się w styczniu 2010 roku. Może nie od razu zauroczyli mnie swym egzotycznym brzmieniem, ale po kilku uważniejszych przesłuchaniach z coraz większym entuzjazmem zacząłem poznawać ich twórczość. Przy tym albumie nie bez znaczenia była współpraca z producentem, którego nazwisko działa na słuchaczy niczym magnes, a był nim Steven Wilson. Najnowszy krążek Orphaned Land miał swoją premierę w czerwcu tego roku i został wydany przez Century Media Records. Zawiera on jedenaście kompozycji. Płytę rozpoczyna tytułowa, bardzo melodyjna kompozycja, zawierająca w swym brzmieniu rozpoznawalne muzyczne elementy bliskowschodniej kultury, tak mocno zakorzenionej w muzykach grupy Orphaned Land. Takie połączenie folkowych oraz nowoczesnych metalowych instrumentów nie zawsze trafia do większego grona słuchaczy. Lecz moim zdaniem panowie potrafią w swych nagraniach zachować odpowiednią równowagę, co pozwala na przyjemny odbiór ich muzyki. W kolejnym utworze - „The Simple Man” - tchną wręcz symfonicznym klimatem, a do tego chór robi duże wrażenie. Znakomicie prezentują się też melodyjne gitarowe riffy, których nie brak na całym albumie. Odrobinę nastrojowych smaczków – instrumentów smyczkowych, które rozpoczynają „Brother” potrafi złapać za serce piękną melodią, chórkami, dźwiękami klawiszy i gitary. Wszystko to łagodnie rozpływa się w naszych uszach. Do tego nagrania ukazał się też oficjalny teledysk, ukazujący muzyków w czasie pracy w studio. Kontynuacją progresywno–metalowych i filharmonijnych, rodzimych tonacji są kompozycje „Let The Truce Be Known” i „Through Fire And Water” - z pięknym żeńskim wokalem i chórem. Mocniejszy akcent mamy w „Fail”. Nie tylko brzmieniem instrumentów, ale także wokalnie, przypomina on wcześniejsze nagrania tej grupy, która – przypomnijmy - powstała w 1991 roku i grała początkowo doom i death metal. Tutaj występują w łagodniejszej wersji. Na albumie „All Is One” znalazło się też instrumentalne nagranie z akustycznym gitarowym zakończeniem - „Freedom”. W ojczystym języku muzyków odśpiewana jest pieśń „Shama’im”, oczywiście w zestawieniu z tradycyjną, izraelską muzyką i brzmieniem kilkudziesięcioosobowego chóru. Dwie ostatnie kompozycje z tego najnowszego krążka: „Our Own Messiah” i „Children” są doprawdy porywające. Potwierdzają bardzo wysoki poziom proponowanych i zagranych w takim stylu utworów. Warto zwrócić uwagę i nadstawić ucho na doskonały warsztat instrumentalny wszystkich członków zespołu. Wydaje się, że podążają oni w odpowiednim kierunku, czym zapewne zjednają sobie coraz większe rzesze miłośników. Sam Kobi Farhi mówi, że jest to ich najlepsza płyta i trudno się z tym nie zgodzić, chociaż poprzednia też prezentowała się świetnie. Warto więc poznać ten album, a także muzyków, którzy go zrealizowali, a są to: Matan Shmuely (drums, percussion), Uri Zelcha (bass, acoustic bass, fretless bass), Chen Balbus (guitars, bouzouki, piano, xylophone, backing vocals), Yossi Sassi (lead guitars, acoustic guitars, oud, saz, chumbush, bouzouki, piano, backing vocals) oraz Kobi Farhi (lead vocals, chants, narration). Wydawnictwo to jest również dostępne w dwupłytowej wersji winylowej, jak i CD–DVD, zawierającej materiały z nagrywania albumu i wideoklipy oraz trzy dodatkowe kompozycje. Jak ta muzyka zabrzmi na żywo będzie można się przekonać już niebawem, bo na początku października, kiedy to Orphaned Land zagra w naszym kraju dwa koncerty (w warszawskiej Proximie i krakowskim klubie Lizard King). Mamy więc trochę czasu na oswojenie się z tym bliskowschodnim poczuciem rockowej estetyki. Andrzej Barwicki Pionierzy i mistrzowie orientalnego metalu nagrali kolejny, piąty już w swojej dyskografii, studyjny album. Krążek, którego już tytuł zdradza jego przesłanie. Pochodzący z Izraela artyści swoją muzyką chcą pokazać, że ta nie zna żadnych barier – politycznych, narodowościowych, czy religijnych. Bo… wszyscy są jednym. Te słowa nabierają szczególnego znaczenia w miejscu, w którym tworzy Orphaned Land – na skonfliktowanym i naznaczonym dramatyczną historią Bliskim Wschodzie. Ale All Is One oznacza także - jak mówił przed wydaniem albumu wokalista Kobi Fahri - sposób pracy w tej wyjątkowej formacji. Grupie, w której nie ma lidera i wszyscy w jednakowym stopniu odpowiadają za powstające dźwięki. A te na All Is One nie pozwalają pomylić ich z żadną inną kapelą. Bowiem muzycy w dalszym ciągu, trzymając się ram progresywno – metalowego grania, obudowują je muzyką folkową opartą na bliskowschodniej tradycji, czerpiącej z kultury żydowskiej i arabskiej. Mimo tego nowy album Orphaned Land przynosi dosyć znaczące zmiany. Mocno upraszczając, można powiedzieć, że Izraelczycy… złagodnieli. Praktycznie zrezygnowali z pojawiających się wcześniej elementów deathmetalowych i growlu (ten pojawia się tylko w agresywnym Fail), stawiając na jeszcze bardziej wyrazistą i przystępną melodykę oraz patos. Ci, którzy ukochali sobie kompozycję The Warrior z ostatniego krążka, powinni wiedzieć o czym mówię. Ta wszechobecna wzniosłość i symfoniczność nie wzięła się oczywiście z niczego, gdyż muzycy – nagrywając ten album aż w trzech krajach – zatrudnili przy jego rejestracji ponad czterdzieści osób, w tym chór. Ten, słyszalny już w otwierającym całość numerze tytułowym może nieco zaskoczyć, bowiem hołdując stylistyce symfonicznego metalu mocno pachnie… Nightwish. Na szczęście w kolejnych ozdobionych chórem kompozycjach (The Simple Man, Through Fire And Water, Shama'im, czy Children) takiego wrażenia już nie odnosimy. Słuchając All Is One trudno nie zauważyć, że tym razem większość utworów została podporządkowana nie gitarowym, a symfonicznym aranżacjom. Niekiedy instrumenty smyczkowe odgrywają pierwszoplanową rolę, jak w balladowym Brother, prowadząc w nim – piękny zresztą – główny motyw melodyczny. W porównaniu do poprzednich wydawnictw to ich najbardziej jednorodny i spójny muzycznie album, choć tradycyjnie przebogaty instrumentalnie. Do tego dobrze skonstruowany. Po naprawdę udanych pierwszych kompozycjach i chwilami nużącej środkowej części płyty otrzymujemy na koniec prawdziwe dwie perły w ich twórczości: Our Own Messiah i Children. I choćby dla nich warto sięgnąć po album, którym Orphaned Land wielkiego kroku do przodu nie czyni, choć… trzyma nim wysoki poziom. Mariusz Danielak ..::TRACK-LIST::.. CD 5 - All Is One (2013): 1. All Is One 4:30 2. The Simple Man 4:53 3. Brother 4:55 4. Let The Truce Be Known 5:31 5. Through Fire And Water 4:08 6. Fail 6:03 7. Freedom 3:17 8. Shama'im 3:56 9. Ya Benaye 4:37 10. Our Own Messiah 5:21 11. Children 7:08 ..::OBSADA::.. Kobi Farhi - vocals Yossi Sassi - electric guitars, acoustic guitars, classic guitars, bouzouki, chumbush Chen Balbus - electric guitar Uri Zelcha - bass guitar Matan Shmuely - drums https://www.youtube.com/watch?v=Bds3FALcR7M SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-06 17:09:54
Rozmiar: 407.22 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Live Broadcast - Nagrania broadcast, zwane również nagraniami transmisyjnymi, odnoszą się do profesjonalnych nagrań dźwiękowych i wizualnych, które są transmitowane przez media takie jak radio, telewizja lub internet. ..::TRACK-LIST::.. CD 2 - Dying To Live Forever 1993 (Part 2): Live At Summerfest, Henry W. Maier Festival Park, Milwaulkee, WI, USA, June 29, 1993 1. Status Seeker 2. Another Day 3. Pull Me Under 4. Dream Jam 5. Learning To Live Hell & Thorn 1999 Live At The Mike Portnoy Drum Clinic, De Lantaarn, Hellendoorn, The Netherlands, September 19, 1999 6. Hell's Kitchen 7. Biaxident 8. Paradigm Shift 9. New Millennium https://www.youtube.com/watch?v=JOgpKxEfee8&list=OLAK5uy_lS9KaysSe9kQGYhgUbRY6OB6OBXLn83F0&index=10 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-06 14:57:52
Rozmiar: 158.81 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Live Broadcast - Nagrania broadcast, zwane również nagraniami transmisyjnymi, odnoszą się do profesjonalnych nagrań dźwiękowych i wizualnych, które są transmitowane przez media takie jak radio, telewizja lub internet. ..::TRACK-LIST::.. CD 2 - Dying To Live Forever 1993 (Part 2): Live At Summerfest, Henry W. Maier Festival Park, Milwaulkee, WI, USA, June 29, 1993 1. Status Seeker 2. Another Day 3. Pull Me Under 4. Dream Jam 5. Learning To Live Hell & Thorn 1999 Live At The Mike Portnoy Drum Clinic, De Lantaarn, Hellendoorn, The Netherlands, September 19, 1999 6. Hell's Kitchen 7. Biaxident 8. Paradigm Shift 9. New Millennium https://www.youtube.com/watch?v=JOgpKxEfee8&list=OLAK5uy_lS9KaysSe9kQGYhgUbRY6OB6OBXLn83F0&index=10 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-06 14:53:52
Rozmiar: 475.78 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Live Broadcast - Nagrania broadcast, zwane również nagraniami transmisyjnymi, odnoszą się do profesjonalnych nagrań dźwiękowych i wizualnych, które są transmitowane przez media takie jak radio, telewizja lub internet. ..::TRACK-LIST::.. CD 1 - Dying To Live Forever 1993 (Part 1): Live At Summerfest, Henry W. Maier Festival Park, Milwaulkee, WI, USA, June 29, 1993 1. Metropolis, Part 1 2. Under A Glass Moon 3. A Fortune In Lies 4. Wait For Sleep / Surrounded 5. Puppies On Acid / Take The Time 6. To Live Forever / Drum Solo https://www.youtube.com/watch?v=rndBxa4QH4o&list=OLAK5uy_lS9KaysSe9kQGYhgUbRY6OB6OBXLn83F0&index=1 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-06 14:32:15
Rozmiar: 148.29 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Live Broadcast - Nagrania broadcast, zwane również nagraniami transmisyjnymi, odnoszą się do profesjonalnych nagrań dźwiękowych i wizualnych, które są transmitowane przez media takie jak radio, telewizja lub internet. ..::TRACK-LIST::.. CD 1 - Dying To Live Forever 1993 (Part 1): Live At Summerfest, Henry W. Maier Festival Park, Milwaulkee, WI, USA, June 29, 1993 1. Metropolis, Part 1 2. Under A Glass Moon 3. A Fortune In Lies 4. Wait For Sleep / Surrounded 5. Puppies On Acid / Take The Time 6. To Live Forever / Drum Solo https://www.youtube.com/watch?v=rndBxa4QH4o&list=OLAK5uy_lS9KaysSe9kQGYhgUbRY6OB6OBXLn83F0&index=1 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-01-06 14:28:54
Rozmiar: 448.77 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
1 - 30 | 31 - 60 | 61 - 90 | 91 - 120 | 121 - 150 | 151 - 180 | 181 - 210 | ... | 21331 - 21360 | 21361 - 21390 | 21391 - 21395 |