|
|
|||||||||||||
|
Ostatnie 10 torrentów
Ostatnie 10 komentarzy
Discord
Wygląd torrentów:
Kategoria:
Muzyka
Gatunek:
Jazz
Ilość torrentów:
1,417
Opis
...( TrackList )......( Info )...
Artist: VA Title: Jazzy Grooves [A Hidden Gem Playlist] Year: 2025 Genre: NuJazz, AcidJazz Publisher (label): Irma Records Duration: 02:14:02 Format/Codec: FLAC Audio bitrate: lossless ...( TrackList )... • 01. Belladonna - Space Jazz (5:18) • 02. Soulstance - In The Middle (5:19) • 03. DJ Rodriguez - Botches & Friends (6:03) • 04. Agostino Maria Ticino - Drink For Being Man (3:46) • 05. Sicania Soul - Starlite (Sicania Soul Vocal) (8:45) • 06. Modulo5 - Focus On Sight (Modulo 5'09) (4:07) • 07. Belladonna - Basic Light (3:19) • 08. Aaron Tesser & The New Jazz Affair - Everlasting Rose (Dave Masoch Re-Jazzed) (4:21) • 09. The Shiffers - Che Gambe (Dave Masoch's Funky Beach Side Rhumba Rework) (5:28) • 10. Soulstance - You Know Where (6:31) • 11. Soulstance - Old Stories (4:50) • 12. Soulstance - Iridium (4:38) • 13. Acusmatic Group - Un grosso guaio (Dave Masoch Re-Jazzed) (5:44) • 14. Vito Lalinga (Vi Mode Inc. Project) - Vision (4:01) • 15. Bossa Nostra - Home Is Where The Hatred Is (Progetto Tribale Vibe Mix) (5:19) • 16. Low Fidelity Jet Set Orchestra - Asphalt Jungle (2:52) • 17. Soulstance - Fast River (4:37) • 18. Acusmatic Group - Regolamento di conti (Dave Masoch and His Rhythm Set Remix) (8:28) • 19. Giulio Campagnolo & The Jazz Funkers - Revli's Mood (5:38) • 20. Joe Bataan - When The Rain Begins To Fall (6:48) • 21. Dom Um Romao - Lake of Perseverance (King Kooba Remix) (5:08) • 22. Arcoiris - Vamos no Ilê (M-Swift RMX) (7:03) • 23. Italian Secret Service - I Still Don't Believe It (Black Mighty Wax Sky-e-dit) (5:31) • 24. The Modern African Spirit - Bouncing Water (4:15) • 25. Lo Greco Bros - I Can Give It (6:13)
Seedów: 32
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-13 23:05:08
Rozmiar: 871.02 MB
Peerów: 3
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Krążek jest improwizacją trójki wybitnych instrumentalistów, w której artyści malują przestrzenie dźwiękowe oraz emocjonalne w czasie rzeczywistym, rozwijając spontanicznie rodzące się motywy oraz eksplorując płaszczyzny energetyczne i wyrazowe, często zahaczające o niuanse i detale brzmieniowe. Kluczem do powstania albumu jest wzajemna nieustanna interakcja oraz niemal metafizyczne wyczucie chwili. - Adam Dobrzyński (Radiowa Jedynka, portal Ale Muzyka) Ether to pokaz kreatywności i współodczuwania muzyki przez trzech obdarzonych niezwykłą wyobraźnią artystów. Jest w niej ogromna przestrzeń, którą wypełniają swoimi partiami muzycy. To tajemniczy, zapraszający do siebie świat improwizacji i artystycznej intuicji. - Marek Romański, Jazz Forum Sercem jazzu jest emocja oraz improwizacja. Tak trzech znakomitych instrumentalistów podeszło do wspólnego rozczytania emocji oraz budowania brzmień i nastrojów, które dyktowane ulotnym pomysłem melodycznym oraz harmonicznym tworzą nowy rodzaj kreatywnej ekspresji. Muzyka toczy się jakby swoim naturalnym rytmem, ale w rygorze, jaki eksploruje pomysłami trębacza, basisty i perkusisty. To znakomita lekcja pokory wobec rozbudzanej improwizacji i dźwięków tworzonych w arcyciekawym i pięknym dialogu między muzykami. Dionizy Piątkowski / Era Jazzu Muzyka na płycie Ether jest ZNAKOMITA! Włączyłem, usiadłem w fotelu i nie ruszyłam się - nie tylko do ostatniej nuty z "Ether 8" - ale jeszcze potem dłuższą chwilę.. Moje szczere gratulacje! - Mirosław Dziewa (Radio Nowa Nadzieja, Novum Jazz Festival, Łomża) Gdyby Piotr Schmidt przyszedł na świat 30 lat wcześniej, to dziś jego płyty stanowiłyby kanon polskiej muzyki jazzowej i jednym tchem wymienialibyśmy jego nazwisko obok Komedy, Stańki, Ptaszyna (...) Nie będę owijał w bawełnę: jest to jeden z najlepszych albumów, jakie słyszałem w życiu - materiał rezonuje w stu procentach zarówno z moimi oczekiwaniami muzycznymi, jak i brzmieniową estetyką. - Robert Kazubal (- Jazzda.net BLOG) Album „Ether” jawi się jako projekt otwarty, wolny od sztywnych ram i przewidywalnych struktur. Zamiast uporządkowanych form — otrzymujemy kompozycje oparte na spontaniczności i intuicji, które odważnie zmierzają w stronę eksperymentu. Nie znajdziemy tu klasycznego podejścia do budowy utworu; zamiast tego pojawiają się pozornie drobne niuanse, tworzące spójną koncepcję opartą w głównej mierze na kontemplacji i subtelności. (...) album „Ether” jest już teraz jednym z ciekawszych wydarzeń 2025 roku. - Łukasz Dębowski (polskaplyta-polskamuzyka.pl) Piotrze, Słucham i słucham i jakbym został potraktowany eterem. Odłączony od rzeczywistości. Genialnie wydajesz dźwięki, a chwile ciszy także grają. Bardzo mi się ten Twój / Wasz muzyczny projekt podoba. Takiego Ciebie nie słyszałem. Wymagająca muzyika, frapująco - wciągająca. - Wojciech Mościbrodzki (Jazz w CSK, Lublin) Doskonały album! - Adam Domagała (zdzezemlzej.blogspot.com) (...)Na „Ether” muzyki się nie wykonuje, tu muzyka się staje, wydarza. Muzycy tworzą środowisko (eter!), matecznik, w którym intencje krystalizują się w dźwięki. Czujnie wypatrują w nich muzyki, a gdy się pojawi na horyzoncie, nęcą ją i oswajają, jak dzikiego mustanga, aby dosiąść jej i popędzić jak surfer na fali tam, gdzie fala prowadzi, brawurowo ale uważnie, aby się jej nie sprzeciwiać, bo to grozi wywrotką. A gdy moc fali się naturalnie wyczerpie, wypatrują następnej w burzliwym oceanie możliwych dźwięków, motywów, rytmów... Słucha się tego z przyjemnością, bo to muzyka w najwyższym stopniu przyjazna słuchaczowi i… ładna, bo choć – z założenia – wszystko tu można wyimprowizować, to gdy już się wyimprowizuje i płynie na fali, nie sprzeniewierza się jej i nie gubi we free jazzowych kotłach, ale przestrzega się jej logiki, dynamiki i modalnej struktury. Słucha się z przyjemnością, ale i z emocją, jakby śledziło się ruch na placu w Bombaju, gdy z nieładu wyłania się ład, muzyka in statu nascendi, gra gestów i dźwięków, w duchu swobody, przygody i niespodzianki ale także konsekwencji, odpowiedzialności i dyscypliny. Mnie „Ether” podoba się bardziej niż swobodne improwizacje Tristano i wcale nie mniej niż te Stańki. - Tomasz Tłuczkiewicz (całosć na: https://newtalentsgeneration.com/recenzja-ether-tomasza-tluczkiewicza/) Eter wypełnia, spaja i niesie dźwięk w przestrzeni. W starożytnej kosmologii był „piątym żywiołem” – który wypełnia niebo i nadaje ciałom niebieskim nieustanny ruch. W historii nauki bywał ośrodkiem niosącym fale światła. Dziś w potocznej mowie muzyka niesiona jest na falach eteru… Unoszą się w nich fluktuacje i energie, które kształtują sposób, w jaki biegną fale. Geometria przestrzeni decyduje o tym, co przyspieszy, co wyhamuje, a co ułoży się w nieprzekraczalny wzór, lecz nie schemat. W muzyce tę samą podatność słychać w przestrzeni między dźwiękowej ożywionej jednak skalą duchowych doświadczeń każdego z artystów ją kreujących razem i z osobna. Album „Ether” został stworzony spontanicznie. Bez nut, bez aranżacji, bez wcześniejszych ustaleń. Spoiwem stały się etapy naszych twórczych poszukiwań, wrażliwość i wciąż pogłębiana muzykalność. Wyczucie przestrzeni i energii, w której się znaleźliśmy. W tej grze każdy detal ma wagę decyzji: krótki oddech trąbki, ziarnista krawędź struny kontrabasu, napędzający lub hamujący akcent talerza perkusji – drobne wektory, które razem wyznaczają trajektorię utworu. Słuchając się nawzajem, kalibrowaliśmy się na to, czego jeszcze nie było, na potencjał kolejnego kroku. Frazy zakrzywione grawitacją ciszy. Coś minimalnie „przed” lub „za” tworzy dynamikę muzycznych napięć. We wspólnym kreowaniu muzyki są momenty, w których kilka możliwych chwil istnieje naraz. Artyści współpracujący ze sobą na zasadzie interferencji, tworzący coś, czego jeszcze przed chwilą nie było - współkomponują. Każda chwila ma własne częstotliwości, które „chcą” wybrzmieć – wystarczy zagrać ciszej, by usłyszeć więcej. Czas i przestrzeń wymieniają się rolami. Cisza nie jest tylko tłem. To w niej mierzymy odległość między intencją a rezultatem, bez ochronnej siatki aranżacyjnych pewników. W tej sytuacji porządkowanie harmonicznego pionu, czy nawiązanie do tej czy innej stylistycznej konwencji przestają mieć znaczenie. Pozostaje naturalna, szczera narracja…. „Ether” nie próbuje opisać przestrzeni w danym momencie – raczej bada jej ulotność razem z jej uczuciowymi kontekstami. Uczy słuchania tego co pomiędzy dźwiękami. Jeśli po zakończeniu utworu mamy wrażenie, że coś jeszcze krąży – to właśnie eter: nie substancja, tylko możliwość, z której układa się muzyka wtedy, gdy wydaje się, że już jej nie ma. Zostawiamy Wam tę płytę – jako zaproszenie do dalszego słuchania tego, co dzieje się w jej niedefiniowalnej przestrzeni. - Piotr Schmidt Koncepcja bądź idea nagrania płyty w całości wyimprowizowanej, intuicyjnie wykreowanej posiadającej określony werbalny czy też podprogowy program dla wykonawców - w tym przypadku tria kompozytorów i instrumentalistów: Schmidt, Święs, Frankiewicz, pozostaje wyzwaniem i realnym działaniem, które aby mogło koncertować uwagę słuchacza, co więcej mogło wyznaczać dlań obszar pogłębionego przeżycia – musi – i to na zasadzie niezbędnego warunku – przekraczać ów krąg czysto warsztatowych eksploracji i to niezależnie od tego na ile byłyby one bardzo przed samym nagraniem sprawnie i komplementarnie zarysowane. Ów proces wydaje się tym bardziej złożony, jeśli zważyć, że realizowana konwencja dźwiękowa odchodzi od utartych stylistycznych schematów czy też zasad budowania języka dźwiękowego. Stykamy się tu zatem z przestrzenią – czysto sonorystycznym spektrum – w którym niesprężyste jakby zderzenia w każdym momencie mogą rozbłysnąć, wyzwolić zaskakujące energie wciągając nas bez reszty w tok muzycznej narracji, która raz to intensywnie gęstnieje, raz umyka w osobliwą nicość. Nigdy jednak, nie pozwala naszej uwadze na spowolnienie intensywności przeżycia. Przeżycie to pozostaje intensywnie napięte i sądząc po zastosowanej poszerzonej strukturalnie materii dźwiękowej, wywołuje ono nawet pewne zadziwienie w jaki to osobliwie krąg doznań my jako słuchacze zostaliśmy wprowadzeni. Bo owo przeżycie nie słabnie wraz z domykającymi się poszczególnymi sekwencjami tego dźwiękowego fresku. A jest on w konsekwencji czymś spójnym i integralnym w intensywnym swym trwaniu. Można tu zatem powrócić do motywów, które doprowadziły wykonawców do skonkretyzowania tego delikatnego wpierw przeczucia, swoistej duchowej potrzeby, iż nadszedł oto ten najwłaściwszy moment by, po być może wielu latach indywidualnych poszukiwań, domykania przeróżnych życiowych doświadczeń, zawierzyć ostatecznie intuicji i zmaterializować w muzyce coś, co przez lata było tylko impulsem i owym dalekim przeczuciem. Ta chwila wszak dla nich szczęśliwie nadeszła i zyskała swój intensywny, uczuciowy, muzyczny wymiar, prawdziwie autentyczny, niewymuszony i przemawiający wprost, tak jak dzieje się, i to bez wątpienia, w przypadku albumu „Ether”. - Henryk Cierpioł (Radio Katowice, AM w Katowicach) ..::TRACK-LIST::.. 1. Ether I 6:09 2. Ether II 4:03 3. Ether III 4:28 4. Ether IV 5:13 5. Ether V 3:06 6. Ether VI 3:07 7. Ether VII 5:11 8. Ether VIII 9:36 ..::OBSADA::.. Trumpet - Piotr Schmidt Double Bass - Andrzej Święs Drums - Sebastian Frankiewicz https://www.youtube.com/watch?v=6rNYJTOkQUU SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-08 17:00:38
Rozmiar: 96.00 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
...( Opis )... Krążek jest improwizacją trójki wybitnych instrumentalistów, w której artyści malują przestrzenie dźwiękowe oraz emocjonalne w czasie rzeczywistym, rozwijając spontanicznie rodzące się motywy oraz eksplorując płaszczyzny energetyczne i wyrazowe, często zahaczające o niuanse i detale brzmieniowe. Kluczem do powstania albumu jest wzajemna nieustanna interakcja oraz niemal metafizyczne wyczucie chwili. - Adam Dobrzyński (Radiowa Jedynka, portal Ale Muzyka) Ether to pokaz kreatywności i współodczuwania muzyki przez trzech obdarzonych niezwykłą wyobraźnią artystów. Jest w niej ogromna przestrzeń, którą wypełniają swoimi partiami muzycy. To tajemniczy, zapraszający do siebie świat improwizacji i artystycznej intuicji. - Marek Romański, Jazz Forum Sercem jazzu jest emocja oraz improwizacja. Tak trzech znakomitych instrumentalistów podeszło do wspólnego rozczytania emocji oraz budowania brzmień i nastrojów, które dyktowane ulotnym pomysłem melodycznym oraz harmonicznym tworzą nowy rodzaj kreatywnej ekspresji. Muzyka toczy się jakby swoim naturalnym rytmem, ale w rygorze, jaki eksploruje pomysłami trębacza, basisty i perkusisty. To znakomita lekcja pokory wobec rozbudzanej improwizacji i dźwięków tworzonych w arcyciekawym i pięknym dialogu między muzykami. Dionizy Piątkowski / Era Jazzu Muzyka na płycie Ether jest ZNAKOMITA! Włączyłem, usiadłem w fotelu i nie ruszyłam się - nie tylko do ostatniej nuty z "Ether 8" - ale jeszcze potem dłuższą chwilę.. Moje szczere gratulacje! - Mirosław Dziewa (Radio Nowa Nadzieja, Novum Jazz Festival, Łomża) Gdyby Piotr Schmidt przyszedł na świat 30 lat wcześniej, to dziś jego płyty stanowiłyby kanon polskiej muzyki jazzowej i jednym tchem wymienialibyśmy jego nazwisko obok Komedy, Stańki, Ptaszyna (...) Nie będę owijał w bawełnę: jest to jeden z najlepszych albumów, jakie słyszałem w życiu - materiał rezonuje w stu procentach zarówno z moimi oczekiwaniami muzycznymi, jak i brzmieniową estetyką. - Robert Kazubal (- Jazzda.net BLOG) Album „Ether” jawi się jako projekt otwarty, wolny od sztywnych ram i przewidywalnych struktur. Zamiast uporządkowanych form — otrzymujemy kompozycje oparte na spontaniczności i intuicji, które odważnie zmierzają w stronę eksperymentu. Nie znajdziemy tu klasycznego podejścia do budowy utworu; zamiast tego pojawiają się pozornie drobne niuanse, tworzące spójną koncepcję opartą w głównej mierze na kontemplacji i subtelności. (...) album „Ether” jest już teraz jednym z ciekawszych wydarzeń 2025 roku. - Łukasz Dębowski (polskaplyta-polskamuzyka.pl) Piotrze, Słucham i słucham i jakbym został potraktowany eterem. Odłączony od rzeczywistości. Genialnie wydajesz dźwięki, a chwile ciszy także grają. Bardzo mi się ten Twój / Wasz muzyczny projekt podoba. Takiego Ciebie nie słyszałem. Wymagająca muzyika, frapująco - wciągająca. - Wojciech Mościbrodzki (Jazz w CSK, Lublin) Doskonały album! - Adam Domagała (zdzezemlzej.blogspot.com) (...)Na „Ether” muzyki się nie wykonuje, tu muzyka się staje, wydarza. Muzycy tworzą środowisko (eter!), matecznik, w którym intencje krystalizują się w dźwięki. Czujnie wypatrują w nich muzyki, a gdy się pojawi na horyzoncie, nęcą ją i oswajają, jak dzikiego mustanga, aby dosiąść jej i popędzić jak surfer na fali tam, gdzie fala prowadzi, brawurowo ale uważnie, aby się jej nie sprzeciwiać, bo to grozi wywrotką. A gdy moc fali się naturalnie wyczerpie, wypatrują następnej w burzliwym oceanie możliwych dźwięków, motywów, rytmów... Słucha się tego z przyjemnością, bo to muzyka w najwyższym stopniu przyjazna słuchaczowi i… ładna, bo choć – z założenia – wszystko tu można wyimprowizować, to gdy już się wyimprowizuje i płynie na fali, nie sprzeniewierza się jej i nie gubi we free jazzowych kotłach, ale przestrzega się jej logiki, dynamiki i modalnej struktury. Słucha się z przyjemnością, ale i z emocją, jakby śledziło się ruch na placu w Bombaju, gdy z nieładu wyłania się ład, muzyka in statu nascendi, gra gestów i dźwięków, w duchu swobody, przygody i niespodzianki ale także konsekwencji, odpowiedzialności i dyscypliny. Mnie „Ether” podoba się bardziej niż swobodne improwizacje Tristano i wcale nie mniej niż te Stańki. - Tomasz Tłuczkiewicz (całosć na: https://newtalentsgeneration.com/recenzja-ether-tomasza-tluczkiewicza/) Eter wypełnia, spaja i niesie dźwięk w przestrzeni. W starożytnej kosmologii był „piątym żywiołem” – który wypełnia niebo i nadaje ciałom niebieskim nieustanny ruch. W historii nauki bywał ośrodkiem niosącym fale światła. Dziś w potocznej mowie muzyka niesiona jest na falach eteru… Unoszą się w nich fluktuacje i energie, które kształtują sposób, w jaki biegną fale. Geometria przestrzeni decyduje o tym, co przyspieszy, co wyhamuje, a co ułoży się w nieprzekraczalny wzór, lecz nie schemat. W muzyce tę samą podatność słychać w przestrzeni między dźwiękowej ożywionej jednak skalą duchowych doświadczeń każdego z artystów ją kreujących razem i z osobna. Album „Ether” został stworzony spontanicznie. Bez nut, bez aranżacji, bez wcześniejszych ustaleń. Spoiwem stały się etapy naszych twórczych poszukiwań, wrażliwość i wciąż pogłębiana muzykalność. Wyczucie przestrzeni i energii, w której się znaleźliśmy. W tej grze każdy detal ma wagę decyzji: krótki oddech trąbki, ziarnista krawędź struny kontrabasu, napędzający lub hamujący akcent talerza perkusji – drobne wektory, które razem wyznaczają trajektorię utworu. Słuchając się nawzajem, kalibrowaliśmy się na to, czego jeszcze nie było, na potencjał kolejnego kroku. Frazy zakrzywione grawitacją ciszy. Coś minimalnie „przed” lub „za” tworzy dynamikę muzycznych napięć. We wspólnym kreowaniu muzyki są momenty, w których kilka możliwych chwil istnieje naraz. Artyści współpracujący ze sobą na zasadzie interferencji, tworzący coś, czego jeszcze przed chwilą nie było - współkomponują. Każda chwila ma własne częstotliwości, które „chcą” wybrzmieć – wystarczy zagrać ciszej, by usłyszeć więcej. Czas i przestrzeń wymieniają się rolami. Cisza nie jest tylko tłem. To w niej mierzymy odległość między intencją a rezultatem, bez ochronnej siatki aranżacyjnych pewników. W tej sytuacji porządkowanie harmonicznego pionu, czy nawiązanie do tej czy innej stylistycznej konwencji przestają mieć znaczenie. Pozostaje naturalna, szczera narracja…. „Ether” nie próbuje opisać przestrzeni w danym momencie – raczej bada jej ulotność razem z jej uczuciowymi kontekstami. Uczy słuchania tego co pomiędzy dźwiękami. Jeśli po zakończeniu utworu mamy wrażenie, że coś jeszcze krąży – to właśnie eter: nie substancja, tylko możliwość, z której układa się muzyka wtedy, gdy wydaje się, że już jej nie ma. Zostawiamy Wam tę płytę – jako zaproszenie do dalszego słuchania tego, co dzieje się w jej niedefiniowalnej przestrzeni. - Piotr Schmidt Koncepcja bądź idea nagrania płyty w całości wyimprowizowanej, intuicyjnie wykreowanej posiadającej określony werbalny czy też podprogowy program dla wykonawców - w tym przypadku tria kompozytorów i instrumentalistów: Schmidt, Święs, Frankiewicz, pozostaje wyzwaniem i realnym działaniem, które aby mogło koncertować uwagę słuchacza, co więcej mogło wyznaczać dlań obszar pogłębionego przeżycia – musi – i to na zasadzie niezbędnego warunku – przekraczać ów krąg czysto warsztatowych eksploracji i to niezależnie od tego na ile byłyby one bardzo przed samym nagraniem sprawnie i komplementarnie zarysowane. Ów proces wydaje się tym bardziej złożony, jeśli zważyć, że realizowana konwencja dźwiękowa odchodzi od utartych stylistycznych schematów czy też zasad budowania języka dźwiękowego. Stykamy się tu zatem z przestrzenią – czysto sonorystycznym spektrum – w którym niesprężyste jakby zderzenia w każdym momencie mogą rozbłysnąć, wyzwolić zaskakujące energie wciągając nas bez reszty w tok muzycznej narracji, która raz to intensywnie gęstnieje, raz umyka w osobliwą nicość. Nigdy jednak, nie pozwala naszej uwadze na spowolnienie intensywności przeżycia. Przeżycie to pozostaje intensywnie napięte i sądząc po zastosowanej poszerzonej strukturalnie materii dźwiękowej, wywołuje ono nawet pewne zadziwienie w jaki to osobliwie krąg doznań my jako słuchacze zostaliśmy wprowadzeni. Bo owo przeżycie nie słabnie wraz z domykającymi się poszczególnymi sekwencjami tego dźwiękowego fresku. A jest on w konsekwencji czymś spójnym i integralnym w intensywnym swym trwaniu. Można tu zatem powrócić do motywów, które doprowadziły wykonawców do skonkretyzowania tego delikatnego wpierw przeczucia, swoistej duchowej potrzeby, iż nadszedł oto ten najwłaściwszy moment by, po być może wielu latach indywidualnych poszukiwań, domykania przeróżnych życiowych doświadczeń, zawierzyć ostatecznie intuicji i zmaterializować w muzyce coś, co przez lata było tylko impulsem i owym dalekim przeczuciem. Ta chwila wszak dla nich szczęśliwie nadeszła i zyskała swój intensywny, uczuciowy, muzyczny wymiar, prawdziwie autentyczny, niewymuszony i przemawiający wprost, tak jak dzieje się, i to bez wątpienia, w przypadku albumu „Ether”. - Henryk Cierpioł (Radio Katowice, AM w Katowicach) ...( TrackList )... 1. Ether I 6:09 2. Ether II 4:03 3. Ether III 4:28 4. Ether IV 5:13 5. Ether V 3:06 6. Ether VI 3:07 7. Ether VII 5:11 8. Ether VIII 9:36 ...( Obsada )... Trumpet - Piotr Schmidt Double Bass - Andrzej Święs Drums - Sebastian Frankiewicz https://www.youtube.com/watch?v=6rNYJTOkQUU SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-08 16:33:40
Rozmiar: 234.68 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Diana Krall Title: Christmas Songs Year: 2005 Genre: Jazz Style: Vocal, Big Band, Holiday Publisher (label): Verve Duration: 00:44:29 Format/Codec: FLAC (tracks) Audio Bitrate: Lossless [16-bit/44100Hz] ...( TrackList )... 01. Jingle Bells (00:03:23) 02. Let It Snow (00:03:59) 03. The Christmas Song (00:04:22) 04. Winter Wonderland (00:03:13) 05. I'll Be Home For Christmas (00:03:05) 06. Christmas Time Is Here (00:03:33) 07. Santa Claus Is Coming To Town (00:02:52) 08. Have Yourself A Merry Little Christmas (00:04:18) 09. White Christmas (00:04:30) 10. What Are You Doing New Year's Eve? (00:04:08) 11. Sleigh Ride (00:03:25) 12. Count Your Blessings Instead Of Sheep (00:03:41)
Seedów: 10
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-07 01:08:36
Rozmiar: 231.80 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Diana Krall Album: Christmas Songs Year: (2005) Genre: Jazz Format: [FLAC] ...( TrackList )... 1 Jingle Bells 3:26 2 Let It Snow 4:02 3 The Christmas Song 4:24 4 Winter Wonderland 3:15 5 I'll Be Home For Christmas 3:08 6 Christmas Time Is Here 3:35 7 Santa Claus Is Coming To Town 2:54 8 Have Yourself A Merry Little Christmas 4:19 9 White Christmas 4:32 10 What Are You Doing New Year's Eve 4:10 11 Sleigh Ride 3:26 12 Count Your Blessings Instead Of Sheep 3:41
Seedów: 490
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-07 01:00:45
Rozmiar: 231.94 MB
Peerów: 32
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Holly Cole Album: Baby It's Cold Outside And I Have The Christmas Blues Year: (2022) Genre: Jazz , Vocal Jazz , Holiday Jazz. Format: [Flac] ...( TrackList )... 1 Santa Claus Is Coming To Town 2:25 2 Two Thousand Miles 3:32 3 Santa Baby 4:00 4 Christmas Time Is Here 3:01 5 Baby It's Cold Outside 3:59 6 Christmas Blues 2:55 7 Sleigh Ride 2:37 8 Wildwood Carol 2:54 9 I'd Like To Hitch A Ride With Santa Claus 2:19 10 If We Make It Through December 3:42 11 The Christmas Song 5:09 12 Christmas Is 2:40 13 I'll Be Home For Christmas 3:08 14 What About Me 1:42 15 'Zat You Santa Claus 3:22 16 Please Come Home For Christmas 3:15
Seedów: 140
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-07 01:00:38
Rozmiar: 302.05 MB
Peerów: 12
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Polski trębacz i kompozytor Piotr Schmidt powraca, niezrażony zmieniającą oblicze naszego świata pandemią, by podzielić się z nami chwilami radości zainspirowanej muzyką, którą tak bardzo kochamy. Wspierany przez swój regularny kwartet, znany także z albumów takich jak "Tribute to Tomasz Stańko" czy "Saxesful", a składający się z czołowych polskich muzyków: pianisty Wojciecha Niedzieli, basisty Macieja Garbowskiego i perkusisty Krzysztofa Gradziuka, Schmidt zaprezentował nam zestaw dziewięciu wspaniałych oryginalnych kompozycji, oraz aranże dwóch utworów Ojca Chrzestnego polskiego Jazzu, Krzysztofa Komedy, oferując nam tym samym wysoce estetyczne jazzowe przeżycie, doskonale łącząc tradycję jazzowego mainstreamu z bardziej europejskim podejściem. Dwaj muzycy zza oceanu: Kanadyjski gitarzysta Matthew Stevens i Amerykański saksofonista Walter Smith III, goszczą na sześciu kawałkach, transformując zespół w kwintet i nasączając muzykę swą własną jazzową pikanterią. Uważny słuchacz doceni niesamowity poziom muzykalności i kreatywności, jaki nam ci doświadczeni muzycy serwują. Ten kwartet to nie tylko trębacz z akompaniamentem: to naturalny organizm wykonawczy, w całości odpowiedzialny za produkt końcowy. Zamknij oczy i wsłuchaj się… Adam Baruch, listopad 2020 Piękne melodie, raczej oszczędna, ale trafiająca w sedno gra, na którą składają się przemyślane dźwięki i wciągająca dramaturgia. Niby nic nie zwiastuje mrocznej prognozy, a jednak taki tytuł nosi już dwunasta w dorobku Piotra Schmidta płyta „Dark Forecast”. Dziewięć autorskich kompozycji i dwie piękne ballady Krzysztofa Komedy wykonał kwartet trębacza, w którego skład wchodzą: pianista Wojciech Niedziela, kontrabasista Maciej Garbowski oraz perkusista Krzysztof Gradziuk. W kilku utworach towarzyszą im goście zza Oceanu – saksofonista tenorowy Walter Smith III i gitarzysta Matthew Stevens. Tej płyty radosną nazwać nie można, nie jest jednak tak mroczna, jakby wskazywał tytuł. Sporo tu brzmień, które skłaniają ku nadziei. Są też momenty niepewności, rozedrgania, pytania bez odpowiedzi, które odzwierciedlać mogą aktualny czas, w którym też powstał ten materiał. Nikt nie wie, jaki będzie rozwój sytuacji, jednak trębacz wraz z towarzyszami kończą swoje rozważania z pełną nadziei ufnością, że będzie lepiej (A Place of Hope…). Wyważone to zakończenie, ale z pewnością niepozostawiające słuchacza w mroku. I wbrew pozorom to dużo, bo muzyka na „Dark Forecast” w jakiś sposób dodaje otuchy. Tytułowy utwór wprowadza na przykład duży spokój. Taki też wydźwięk ma cały album pełen pięknych (niebanalnych) melodii. Gdzieś pomiędzy nimi rozgrywają się subtelne improwizacje utrzymane w duchu płyty. Momenty, które bardziej mnie uwiodły, to sonorystyczne Shadows of Darkness, zadumane A Melancholy Time, obydwa z doskonałą, barwną pracą sekcji i trąbki, oraz Floating in the Wind z klimatyczną grą pianisty i perkusisty. Uwagę zwraca także mocno wyróżniający się Psychokinetic Time, w którym brawa należą się przede wszystkim sekcji za stworzenie mechanizmu niczym z zegarka – precyzyjnego i działającego na wyobraźnię. Najnowszy album Piotra Schmidta i jego kwartetu to przykład niesamowitej muzykalności artystów, którzy spokojnie, bez efekciarstwa, potrafią wyczarować klimat, na który składa się szlachetne brzmienie, różnorodność faktur czy bogactwo ciekawych detali. Nie można w tym wszystkim pominąć doskonałej zespołowej pracy, wzajemnego zrozumienia i partnerstwa. Kawał pięknej muzyki. Mery Zimny Trębacz Piotr Schmidt zajął drugie miejsce w kategorii Muzyk Roku plebiscytu magazynu "Jazz Press", a wydany pod koniec 2020 roku album "Dark Forecast" jego kwartetu uplasował się na drugiej pozycji. Z pewnością jest to jedna z najważniejszych płyt polskiego jazzu wydana w ubiegłym roku, a - co ważne - chętnie do niej wracam, bo w muzyce kwartetu znajduję intrygujące pomysły, wciągającą dramaturgię i ujmujące brzmienia. "Dark Forecast" to dwunasty album w karierze młodego trębacza, a trafiło na niego sześć nowych kompozycji lidera, trzy są efektem improwizacji całego kwartetu, zaś dwie autorstwa Krzysztofa Komedy. Urokliwa "Ballada" Komedy z filmu Polańskiego "Nóż w wodzie" otwiera album w sposób nietypowy, jak na płytę trębacza – od długiej, nastrojowej solówki pianisty Wojciecha Niedzieli. W pogodny nastrój wprawi nas temat Piotra Schmidta "Don’t Know What You Got" z gościnnym udziałem gitarzysty zza oceanu - Matthew Stevensa. "A Melancholy Time" jest ciekawie rozwijającą się improwizacją wszystkich muzyków. W tytułowym nagraniu, jak i w dwóch innych, wziął udział utytułowany amerykański saksofonista Walter Smith III. Chwytliwy temat jest tu rozwijany na kilka sposobów dając słuchaczowi możliwość delektowania się melodią, jak i tworzonymi wokół jej motywu improwizacjami. Świetny jazz do wielokrotnego słuchania. Marek Dusza ..::TRACK-LIST::.. 1. Ballad 5:58 Composed By Krzysztof Komeda 2. Don't Know What You Got 4:50 Composed By Piotr Schmidt 3. A Melancholy Time 6:38 Composed By Piotr Schmidt Quartet 4. Dark Forecast 5:54 Composed By Piotr Schmidt 5. Floating In The Wind 6:22 Composed By Piotr Schmidt 6. Little Leo 6:34 Composed By Piotr Schmidt 7. Psychkinetic Time 5:04 Composed By Piotr Schmidt Quartet 8. Sharks, Fat Cats And Other Whales 5:01 Composed By Piotr Schmidt 9. Shadows Of Darkness 5:43 Composed By Piotr Schmidt Quartet 10. Ballad For Bernt 5:44 Composed By Krzysztof Komeda 11. A Place Of Hope 5:07 Composed By Piotr Schmidt Recorded in October 2020 in MaqRecords Studio, Wojkowice ..::OBSADA::.. Trumpet, Producer - Piotr Schmidt Double Bass - Maciej Garbowski Drums - Krzysztof Gradziuk Grand Piano - Wojciech Niedziela Guitar - Matthew Stevens (tracks: 2, 6, 8) Tenor Saxophone - Walter Smith III (tracks: 4, 5, 10) https://www.youtube.com/watch?v=iLxm_CNorA4 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-26 16:46:48
Rozmiar: 145.63 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Polski trębacz i kompozytor Piotr Schmidt powraca, niezrażony zmieniającą oblicze naszego świata pandemią, by podzielić się z nami chwilami radości zainspirowanej muzyką, którą tak bardzo kochamy. Wspierany przez swój regularny kwartet, znany także z albumów takich jak "Tribute to Tomasz Stańko" czy "Saxesful", a składający się z czołowych polskich muzyków: pianisty Wojciecha Niedzieli, basisty Macieja Garbowskiego i perkusisty Krzysztofa Gradziuka, Schmidt zaprezentował nam zestaw dziewięciu wspaniałych oryginalnych kompozycji, oraz aranże dwóch utworów Ojca Chrzestnego polskiego Jazzu, Krzysztofa Komedy, oferując nam tym samym wysoce estetyczne jazzowe przeżycie, doskonale łącząc tradycję jazzowego mainstreamu z bardziej europejskim podejściem. Dwaj muzycy zza oceanu: Kanadyjski gitarzysta Matthew Stevens i Amerykański saksofonista Walter Smith III, goszczą na sześciu kawałkach, transformując zespół w kwintet i nasączając muzykę swą własną jazzową pikanterią. Uważny słuchacz doceni niesamowity poziom muzykalności i kreatywności, jaki nam ci doświadczeni muzycy serwują. Ten kwartet to nie tylko trębacz z akompaniamentem: to naturalny organizm wykonawczy, w całości odpowiedzialny za produkt końcowy. Zamknij oczy i wsłuchaj się… Adam Baruch, listopad 2020 Piękne melodie, raczej oszczędna, ale trafiająca w sedno gra, na którą składają się przemyślane dźwięki i wciągająca dramaturgia. Niby nic nie zwiastuje mrocznej prognozy, a jednak taki tytuł nosi już dwunasta w dorobku Piotra Schmidta płyta „Dark Forecast”. Dziewięć autorskich kompozycji i dwie piękne ballady Krzysztofa Komedy wykonał kwartet trębacza, w którego skład wchodzą: pianista Wojciech Niedziela, kontrabasista Maciej Garbowski oraz perkusista Krzysztof Gradziuk. W kilku utworach towarzyszą im goście zza Oceanu – saksofonista tenorowy Walter Smith III i gitarzysta Matthew Stevens. Tej płyty radosną nazwać nie można, nie jest jednak tak mroczna, jakby wskazywał tytuł. Sporo tu brzmień, które skłaniają ku nadziei. Są też momenty niepewności, rozedrgania, pytania bez odpowiedzi, które odzwierciedlać mogą aktualny czas, w którym też powstał ten materiał. Nikt nie wie, jaki będzie rozwój sytuacji, jednak trębacz wraz z towarzyszami kończą swoje rozważania z pełną nadziei ufnością, że będzie lepiej (A Place of Hope…). Wyważone to zakończenie, ale z pewnością niepozostawiające słuchacza w mroku. I wbrew pozorom to dużo, bo muzyka na „Dark Forecast” w jakiś sposób dodaje otuchy. Tytułowy utwór wprowadza na przykład duży spokój. Taki też wydźwięk ma cały album pełen pięknych (niebanalnych) melodii. Gdzieś pomiędzy nimi rozgrywają się subtelne improwizacje utrzymane w duchu płyty. Momenty, które bardziej mnie uwiodły, to sonorystyczne Shadows of Darkness, zadumane A Melancholy Time, obydwa z doskonałą, barwną pracą sekcji i trąbki, oraz Floating in the Wind z klimatyczną grą pianisty i perkusisty. Uwagę zwraca także mocno wyróżniający się Psychokinetic Time, w którym brawa należą się przede wszystkim sekcji za stworzenie mechanizmu niczym z zegarka – precyzyjnego i działającego na wyobraźnię. Najnowszy album Piotra Schmidta i jego kwartetu to przykład niesamowitej muzykalności artystów, którzy spokojnie, bez efekciarstwa, potrafią wyczarować klimat, na który składa się szlachetne brzmienie, różnorodność faktur czy bogactwo ciekawych detali. Nie można w tym wszystkim pominąć doskonałej zespołowej pracy, wzajemnego zrozumienia i partnerstwa. Kawał pięknej muzyki. Mery Zimny Trębacz Piotr Schmidt zajął drugie miejsce w kategorii Muzyk Roku plebiscytu magazynu "Jazz Press", a wydany pod koniec 2020 roku album "Dark Forecast" jego kwartetu uplasował się na drugiej pozycji. Z pewnością jest to jedna z najważniejszych płyt polskiego jazzu wydana w ubiegłym roku, a - co ważne - chętnie do niej wracam, bo w muzyce kwartetu znajduję intrygujące pomysły, wciągającą dramaturgię i ujmujące brzmienia. "Dark Forecast" to dwunasty album w karierze młodego trębacza, a trafiło na niego sześć nowych kompozycji lidera, trzy są efektem improwizacji całego kwartetu, zaś dwie autorstwa Krzysztofa Komedy. Urokliwa "Ballada" Komedy z filmu Polańskiego "Nóż w wodzie" otwiera album w sposób nietypowy, jak na płytę trębacza – od długiej, nastrojowej solówki pianisty Wojciecha Niedzieli. W pogodny nastrój wprawi nas temat Piotra Schmidta "Don’t Know What You Got" z gościnnym udziałem gitarzysty zza oceanu - Matthew Stevensa. "A Melancholy Time" jest ciekawie rozwijającą się improwizacją wszystkich muzyków. W tytułowym nagraniu, jak i w dwóch innych, wziął udział utytułowany amerykański saksofonista Walter Smith III. Chwytliwy temat jest tu rozwijany na kilka sposobów dając słuchaczowi możliwość delektowania się melodią, jak i tworzonymi wokół jej motywu improwizacjami. Świetny jazz do wielokrotnego słuchania. Marek Dusza ..::TRACK-LIST::.. 1. Ballad 5:58 Composed By Krzysztof Komeda 2. Don't Know What You Got 4:50 Composed By Piotr Schmidt 3. A Melancholy Time 6:38 Composed By Piotr Schmidt Quartet 4. Dark Forecast 5:54 Composed By Piotr Schmidt 5. Floating In The Wind 6:22 Composed By Piotr Schmidt 6. Little Leo 6:34 Composed By Piotr Schmidt 7. Psychkinetic Time 5:04 Composed By Piotr Schmidt Quartet 8. Sharks, Fat Cats And Other Whales 5:01 Composed By Piotr Schmidt 9. Shadows Of Darkness 5:43 Composed By Piotr Schmidt Quartet 10. Ballad For Bernt 5:44 Composed By Krzysztof Komeda 11. A Place Of Hope 5:07 Composed By Piotr Schmidt Recorded in October 2020 in MaqRecords Studio, Wojkowice ..::OBSADA::.. Trumpet, Producer - Piotr Schmidt Double Bass - Maciej Garbowski Drums - Krzysztof Gradziuk Grand Piano - Wojciech Niedziela Guitar - Matthew Stevens (tracks: 2, 6, 8) Tenor Saxophone - Walter Smith III (tracks: 4, 5, 10) https://www.youtube.com/watch?v=iLxm_CNorA4 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-26 16:42:24
Rozmiar: 342.93 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Artist...............: Eliane Elias, Bob Brookmeyer & The Danish Radio Jazz Orchestra Album................: Impulsive ! Genre................: Jazz Year.................: 1997 Codec................: Reference libFLAC 1.5 ...( TrackList )... 001. Bob Brookmeyer, Eliane Elias & The Danish Radio Jazz Orchestra - Just Kiddin' 002. Bob Brookmeyer, Eliane Elias & The Danish Radio Jazz Orchestra - So In Love 003. Bob Brookmeyer, Eliane Elias & The Danish Radio Jazz Orchestra - Moments 004. Bob Brookmeyer, Eliane Elias & The Danish Radio Jazz Orchestra - The Time Is Now 005. Bob Brookmeyer, Eliane Elias & The Danish Radio Jazz Orchestra - One Side Of You 006. Bob Brookmeyer, Eliane Elias & The Danish Radio Jazz Orchestra - Impulsive!
Seedów: 311
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-22 09:35:00
Rozmiar: 291.52 MB
Peerów: 38
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Płyta "Zły 2 czyli Noc w Muzeum" to druga płyta artysty zawierająca materiał zarejestrowany podczas koncertu w Teatrze Współczesnym w Szczecinie 23 maja 2015 roku. Repertuar albumu to autorskie teksty aktora, poety i prezentera radiowego Konrada Pawickiego. Za muzykę odpowiedzialni są współpracujący z nim szczecińscy muzycy Jacek Wierzchowski, Piotr Klimek oraz Wiktor Szostak. Muzycznie zawartość płyty oscyluje pomiędzy klasycznym jazzem, swingiem a piosenka literacką. Artysta starał się oddać atmosferę koncertu a więc mamy i brawa i dialogi z widownią oraz osobiste komentarze do piosenek. Sam artysta tak podsumowuje album: "Ktoś, kto sięgnie po tę płytę, będzie miał do czynienia z czymś wyjątkowym. Zarejestrowany na niej koncert zagraliśmy w ramach obchodów 250-lecia teatru publicznego w Polsce. A coś takiego zdarza się raz na 250 lat. Poza tym należy wziąć pod uwagę jak często i w jakich miejscach koncertujemy. Zdarza się to mniej więcej raz na dwa lata, w dodatku na renomowanych scenach Berlina i Szczecina. Można zatem śmiało powiedzieć, że jesteśmy zespołem ekskluzywnym." ..::TRACK-LIST::.. 1. Zły 2. Masz mnie 3. Piosenka trochę banalna 4. Piosenka jesienna 5. Kolczyki dla Rudej Magdy 6. Piosenka poranna 7. Na na na na na na na na 8. Kołysanka dla Małego Księcia 9. Piosenka spokojna 10. Piosenka melancholiczna 11. Prowadź mnie 12. Wszystko będzie dobrze 13. Piosenka o mgnieniu oka 14. Piosenka o drodze powrotnej 15. Zły (dodatek specjalny - wersja radiowa) ..::OBSADA::.. Konrad Pawicki & Band występuje w składzie: Konrad Pawicki - śpiew Wiktor Szostak [kierownik muzyczny] - instrumenty klawiszowe, piano Rhodes Paweł Rozmarynowski - kontrabas, gitara basowa Krzysztof Kowalczyk - saksofony, klarnet Autorem tekstów wszystkich piosenek jest Konrad Pawicki Aranżacje – Wiktor Szostak. Z wyjątkiem 1. 11. 13. 15. Nagłośnienie koncertu (utwory od 1 do 14), realizacja nagrania, miks i mastering: Bartosz Jurgiel Utwór 15. nagrano w „Czarnej Sali” Akademii Sztuki w Szczecinie. Realizacja nagrania: Bartłomiej Orłowski https://www.youtube.com/watch?v=BkYYSmwYCNQ SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-20 17:18:16
Rozmiar: 161.48 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Płyta "Zły 2 czyli Noc w Muzeum" to druga płyta artysty zawierająca materiał zarejestrowany podczas koncertu w Teatrze Współczesnym w Szczecinie 23 maja 2015 roku. Repertuar albumu to autorskie teksty aktora, poety i prezentera radiowego Konrada Pawickiego. Za muzykę odpowiedzialni są współpracujący z nim szczecińscy muzycy Jacek Wierzchowski, Piotr Klimek oraz Wiktor Szostak. Muzycznie zawartość płyty oscyluje pomiędzy klasycznym jazzem, swingiem a piosenka literacką. Artysta starał się oddać atmosferę koncertu a więc mamy i brawa i dialogi z widownią oraz osobiste komentarze do piosenek. Sam artysta tak podsumowuje album: "Ktoś, kto sięgnie po tę płytę, będzie miał do czynienia z czymś wyjątkowym. Zarejestrowany na niej koncert zagraliśmy w ramach obchodów 250-lecia teatru publicznego w Polsce. A coś takiego zdarza się raz na 250 lat. Poza tym należy wziąć pod uwagę jak często i w jakich miejscach koncertujemy. Zdarza się to mniej więcej raz na dwa lata, w dodatku na renomowanych scenach Berlina i Szczecina. Można zatem śmiało powiedzieć, że jesteśmy zespołem ekskluzywnym." ..::TRACK-LIST::.. 1. Zły 2. Masz mnie 3. Piosenka trochę banalna 4. Piosenka jesienna 5. Kolczyki dla Rudej Magdy 6. Piosenka poranna 7. Na na na na na na na na 8. Kołysanka dla Małego Księcia 9. Piosenka spokojna 10. Piosenka melancholiczna 11. Prowadź mnie 12. Wszystko będzie dobrze 13. Piosenka o mgnieniu oka 14. Piosenka o drodze powrotnej 15. Zły (dodatek specjalny - wersja radiowa) ..::OBSADA::.. Konrad Pawicki & Band występuje w składzie: Konrad Pawicki - śpiew Wiktor Szostak [kierownik muzyczny] - instrumenty klawiszowe, piano Rhodes Paweł Rozmarynowski - kontrabas, gitara basowa Krzysztof Kowalczyk - saksofony, klarnet Autorem tekstów wszystkich piosenek jest Konrad Pawicki Aranżacje – Wiktor Szostak. Z wyjątkiem 1. 11. 13. 15. Nagłośnienie koncertu (utwory od 1 do 14), realizacja nagrania, miks i mastering: Bartosz Jurgiel Utwór 15. nagrano w „Czarnej Sali” Akademii Sztuki w Szczecinie. Realizacja nagrania: Bartłomiej Orłowski https://www.youtube.com/watch?v=BkYYSmwYCNQ SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 12
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-20 17:13:50
Rozmiar: 360.83 MB
Peerów: 2
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Po prawie sześciu latach milczenia, w 1981 roku Miles Davis powrócił z nowym materiałem. W nagraniu "The Man with the Horn" (tytuł jest nawiązaniem do jednego z pierwszych wydawnictw trębacza, 10-calowego albumu "Young Man with a Horn" z 1952 roku) uczestniczył tylko jeden muzyk wcześniej z nim współpracujący - perkusista Al Foster. Składu dopełnili młodzi instrumentaliści, jak saksofonista Bill Evans (nie mający nic wspólnego - poza nazwiskiem - z pianistą Billem Evansem, który grał w jednym z wcześniejszych składów Davisa), gitarzyści Barry Finnerty i Mike Stern, basista Marcus Miller, czy - w dwóch utworach - perkusista Vincent Wilburn (prywatnie siostrzeniec Davisa). Producentem albumu został tradycyjnie Teo Macero. Podczas sześcioletniego odpoczynku Davisa wiele w muzyce się zmieniło. Nie tylko ze względu na powstanie nowych stylów i nowych standardów brzmienia, ale też z powodu praktycznie całkowitego wyparcia ambitnej muzyki z mediów. Świadomy tych zmian, Miles postanowił pójść w nieco inną stronę, całkowicie zerwać z awangardą i zbliżyć się do ówczesnego mainstreamu. Pod wpływem nowych współpracowników, zdecydował się także na powrót do naturalnego tonu trąbki (jedynie w utworze tytułowym przepuszcza jej brzmienie przez efekt wah-wah) i bardziej tradycyjnego sposobu gry. Z kolei gra akompaniujących mu muzyków czerpie z popularnych w tamtym czasie trendów. Słychać to przede wszystkim w klangujących partiach basu, a w dwóch utworach - "Shout" i tytułowym "The Man with the Horn" - pojawiają się nawet syntezatory. Samo brzmienie stało się bardziej sterylne, choć jeszcze nie plastikowe. Pod względem stylistycznym, zawarte tutaj utwory to mieszanka jazzu, ówczesnego popu, funku i rocka (w różnych proporcjach). Pomimo bardziej wygładzonego brzmienia i ciągotek do mainstreamu, nie brakuje tutaj utworów opartych na zespołowej improwizacji, z długimi i całkiem udanymi solówkami. Świetnie wypada otwierający całość "Fat Time", wyróżniający się gitarowymi popisami Mike'a Sterna (niegdyś członka jazzrockowego Blood, Sweat & Tears), które dodają rockowego charakteru. Chyba jeszcze lepiej wypadają "Back Seat Betty" i "Aïda", którym najbliżej do wcześniejszych dokonań Davisa, za sprawą licznych, porywających solówek i mniej komercyjnego charakteru. Na przeciwnym biegunie mieszczą się natomiast wspomniane już wcześniej "Shout" i "The Man with the Horn". Oba skrajnie komercyjne, pierwszy rażący banalną, skoczną melodią, drugi odpychający wręcz smoothjazzową miałkością (jego popowy charakter podkreśla partia wokalna Randy'ego Halla), choć posiadający całkiem ładną solówkę Milesa. Trudno uwierzyć, że takie gnioty zostały nagrane przez twórcę "Kind of Blue", "Bitches Brew"i "On the Corner". Warto jednak odnotować, że to jedyne utwory na tym albumie, których Davis nie skomponował (zrobili to Randy Hall i Robert Irving III). Na zakończenie albumu czeka jeszcze niespodzianka w postaci prawie-akustycznego "Ursula", nawiązującego do dawnych, przedelektrycznych dokonań trębacza. Jest to całkiem udany, fajnie rozimprowizowany utwór, choć z zupełnie nie pasującym do niego brzmieniem, przez co zestarzał się bardziej, niż starsze, stuprocentowo akustyczne nagrania Milesa. "The Man with the Horn" był dopiero początkiem drastycznych zmian w muzyce Milesa Davisa. Wraz z kolejnymi w jego dyskografii "We Want Miles" i "Star People" stanowi przejściowy etap, między porywającą, ambitną fuzją jazzu, rocka i funku, znaną z wcześniejszych albumów, a tandetnym popem, który całkiem zdominował jego wydawnictwa po 1983 roku. "The Man with the Horn" w swoich najlepszych momentach nie zbliża się do szczytów z przeszłości, za to w najsłabszych jest już naprawdę tragicznie. Paweł Pałasz ..::TRACK-LIST::.. 1. Fat Time 9:51 2. Back Seat Betty 11:14 3. Shout 5:50 4. Aida 8:08 5. The Man With The Horn 6:31 6. Ursula 10:44 ..::OBSADA::.. Miles Davis - trumpet, arrangements (1, 2, 4, 6), Wah pedal (5) Bill Evans - soprano saxophone (1, 2, 4, 5, 6) Robert Irving III - Yamaha CP-30 electronic piano (3, 5), acoustic piano (5), arrangements Randy Hall - Minimoog (3, 5), arrangements (3, 5), celeste (5), electric guitar (5), lead and backing vocals (5) Mike Stern - electric guitar (1) Barry Finnerty - electric guitar (2, 3, 4, 6) Marcus Miller - electric bass (1, 2, 4, 6) Felton Crews - electric bass (3, 5) Al Foster - drums (1, 2, 4, 6) Vince Wilburn Jr. - drums (3, 5) Sammy Figueroa - percussion (1–4, 6) https://www.youtube.com/watch?v=827VTJM6XSA SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-14 17:03:06
Rozmiar: 121.27 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Po prawie sześciu latach milczenia, w 1981 roku Miles Davis powrócił z nowym materiałem. W nagraniu "The Man with the Horn" (tytuł jest nawiązaniem do jednego z pierwszych wydawnictw trębacza, 10-calowego albumu "Young Man with a Horn" z 1952 roku) uczestniczył tylko jeden muzyk wcześniej z nim współpracujący - perkusista Al Foster. Składu dopełnili młodzi instrumentaliści, jak saksofonista Bill Evans (nie mający nic wspólnego - poza nazwiskiem - z pianistą Billem Evansem, który grał w jednym z wcześniejszych składów Davisa), gitarzyści Barry Finnerty i Mike Stern, basista Marcus Miller, czy - w dwóch utworach - perkusista Vincent Wilburn (prywatnie siostrzeniec Davisa). Producentem albumu został tradycyjnie Teo Macero. Podczas sześcioletniego odpoczynku Davisa wiele w muzyce się zmieniło. Nie tylko ze względu na powstanie nowych stylów i nowych standardów brzmienia, ale też z powodu praktycznie całkowitego wyparcia ambitnej muzyki z mediów. Świadomy tych zmian, Miles postanowił pójść w nieco inną stronę, całkowicie zerwać z awangardą i zbliżyć się do ówczesnego mainstreamu. Pod wpływem nowych współpracowników, zdecydował się także na powrót do naturalnego tonu trąbki (jedynie w utworze tytułowym przepuszcza jej brzmienie przez efekt wah-wah) i bardziej tradycyjnego sposobu gry. Z kolei gra akompaniujących mu muzyków czerpie z popularnych w tamtym czasie trendów. Słychać to przede wszystkim w klangujących partiach basu, a w dwóch utworach - "Shout" i tytułowym "The Man with the Horn" - pojawiają się nawet syntezatory. Samo brzmienie stało się bardziej sterylne, choć jeszcze nie plastikowe. Pod względem stylistycznym, zawarte tutaj utwory to mieszanka jazzu, ówczesnego popu, funku i rocka (w różnych proporcjach). Pomimo bardziej wygładzonego brzmienia i ciągotek do mainstreamu, nie brakuje tutaj utworów opartych na zespołowej improwizacji, z długimi i całkiem udanymi solówkami. Świetnie wypada otwierający całość "Fat Time", wyróżniający się gitarowymi popisami Mike'a Sterna (niegdyś członka jazzrockowego Blood, Sweat & Tears), które dodają rockowego charakteru. Chyba jeszcze lepiej wypadają "Back Seat Betty" i "Aïda", którym najbliżej do wcześniejszych dokonań Davisa, za sprawą licznych, porywających solówek i mniej komercyjnego charakteru. Na przeciwnym biegunie mieszczą się natomiast wspomniane już wcześniej "Shout" i "The Man with the Horn". Oba skrajnie komercyjne, pierwszy rażący banalną, skoczną melodią, drugi odpychający wręcz smoothjazzową miałkością (jego popowy charakter podkreśla partia wokalna Randy'ego Halla), choć posiadający całkiem ładną solówkę Milesa. Trudno uwierzyć, że takie gnioty zostały nagrane przez twórcę "Kind of Blue", "Bitches Brew"i "On the Corner". Warto jednak odnotować, że to jedyne utwory na tym albumie, których Davis nie skomponował (zrobili to Randy Hall i Robert Irving III). Na zakończenie albumu czeka jeszcze niespodzianka w postaci prawie-akustycznego "Ursula", nawiązującego do dawnych, przedelektrycznych dokonań trębacza. Jest to całkiem udany, fajnie rozimprowizowany utwór, choć z zupełnie nie pasującym do niego brzmieniem, przez co zestarzał się bardziej, niż starsze, stuprocentowo akustyczne nagrania Milesa. "The Man with the Horn" był dopiero początkiem drastycznych zmian w muzyce Milesa Davisa. Wraz z kolejnymi w jego dyskografii "We Want Miles" i "Star People" stanowi przejściowy etap, między porywającą, ambitną fuzją jazzu, rocka i funku, znaną z wcześniejszych albumów, a tandetnym popem, który całkiem zdominował jego wydawnictwa po 1983 roku. "The Man with the Horn" w swoich najlepszych momentach nie zbliża się do szczytów z przeszłości, za to w najsłabszych jest już naprawdę tragicznie. Paweł Pałasz ..::TRACK-LIST::.. 1. Fat Time 9:51 2. Back Seat Betty 11:14 3. Shout 5:50 4. Aida 8:08 5. The Man With The Horn 6:31 6. Ursula 10:44 ..::OBSADA::.. Miles Davis - trumpet, arrangements (1, 2, 4, 6), Wah pedal (5) Bill Evans - soprano saxophone (1, 2, 4, 5, 6) Robert Irving III - Yamaha CP-30 electronic piano (3, 5), acoustic piano (5), arrangements Randy Hall - Minimoog (3, 5), arrangements (3, 5), celeste (5), electric guitar (5), lead and backing vocals (5) Mike Stern - electric guitar (1) Barry Finnerty - electric guitar (2, 3, 4, 6) Marcus Miller - electric bass (1, 2, 4, 6) Felton Crews - electric bass (3, 5) Al Foster - drums (1, 2, 4, 6) Vince Wilburn Jr. - drums (3, 5) Sammy Figueroa - percussion (1–4, 6) https://www.youtube.com/watch?v=827VTJM6XSA SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-14 16:59:39
Rozmiar: 350.18 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Na początku 1975 roku, Miles Davis i jego ówczesny septet - w skład którego wchodzili Sonny Fortune, Pete Cosey, Reggie Lucas, Michael Henderson, Al Foster i James Mtume - wyruszyli na trzytygodniowe tournée po Japonii. Pierwszego lutego muzycy dali dwa około półtoragodzinne występy w Festival Hall w Osace. Oba zostały profesjonalnie zarejestrowane, a następnie przygotowane przez Teo Mecero do wydania. Zapis pierwszego występu wypełnił album "Agharta", opublikowany zarówno w Japonii, jak również w Europie i Ameryce Północnej. Zapis drugiego występu, opatrzony tytułem "Pangaea", pierwotnie ukazał się (w zależności od źródła w 1975 lub 1976 roku) wyłącznie w Japonii. Dopiero w latach 90. wydano ten materiał w innych częściach świata. Muzykę, jaką w tamtym czasie wykonywał Miles i jego zespół podczas koncertów, można określić jako zwariowane, niesamowicie intensywne, psychodeliczno-funkowe jamy. Każdy z tych dwóch albumów to w praktyce półtoragodzinna, mocno abstrakcyjna improwizacja, oparta na bardzo gęstej grze sekcji rytmicznej, charakteryzująca się zwykle ostrym, ciężkim i pełnym dysonansów brzmieniem. Przy pierwszych przesłuchaniach taka muzyka może sprawiać przytłaczające wrażenie, ale przecież nie brakuje w tym wszystkim melodii, zdarzają się też bardziej stonowane momenty. Bez problemu można wyłapać rozpoznawalne tematy z takich utworów, jak np. "Willie Nelson", "Maiysha", "Right Off", "Ife", a nawet "So What" z "Kind of Blue". Zwykle jednak są one tylko dodatkiem do szalonych improwizacji. Nie brakuje tutaj momentów o jednoznacznie rockowym brzmieniu i charakterze, zdominowanych przez hendrixowskie partie gitar i energiczną, funkującą grę sekcji rytmicznej (nietrudno dosłyszeć się pewnych podobieństw do Band of Gypsys). Muzycy grali tego wieczoru z taką energią i mocą, że mogliby zmieść większość stricte rockowych kapel. Interakcja pomiędzy nimi jest niewiarygodna, a każdy z nich ma też sporo okazji do zaprezentowanie indywidualnych, porywających popisów. Żaden z nich jednak nie dominuje nad pozostałymi. Nawet Miles - grający zarówno na trąbce, jak i elektrycznych organach - często schodzi na dalszy plan lub jest całkiem nieobecny. "Agharta" cieszy się całkiem sporą popularnością, podczas gdy "Pangaea" pozostaje nieco w cieniu. Jest to całkowicie zrozumiałe, biorąc pod uwagę historię wydawniczą, ale i cholernie niesprawiedliwe. Osobiście preferuję właśnie ten drugi album. Odnoszę wrażenie, że pierwszy występ, choć sam w sobie rewelacyjny, był dla muzyków tylko rozgrzewką, swego rodzaju próbą generalną. I dopiero podczas drugiego pokazali, na co naprawdę ich stać. Osiągnęli absolutne wyżyny zespołowej improwizacji i interakcji, a ich gra jest bardziej zwarta. Przykładami prawdziwego geniuszu są takie momenty, jak saksofonowa solówka Fortune'a rozpoczynająca się w szóstej minucie "Zimbabwe", intrygujący, klimatyczny początek "Gondwana", czy długa gitarowa solówka w połowie tego drugiego. Jednak "Agharta" też ma wiele fantastycznych momentów, żeby wspomnieć tylko o drugiej połowie "Theme from Jack Johnson", z naprawdę odjechanym klimatem, czy psychodeliczny gitarowy popis w środku "Interlude" (w tym miejscu warto zwrócić uwagę, że nazwy utworów z drugiej płyty "Agharty" zostały zamienione miejscami w opisie na okładce albumu i płycie). Jeśli więc pierwszy występ faktycznie był słabszy, to tylko minimalnie. Najlepiej potraktować te dwa albumy jako jedną całość. Wówczas robią jeszcze większe wrażenie - to ponad trzy godziny niesamowicie kreatywnej i porywającej muzyki, łamiącej sztywne zasady i międzygatunkowe podziały. "Agharta" i "Pangaea" to jedne z najwspanialszych albumów - nie tylko koncertowych - jakie do tej pory poznałem. Wraz z kilkoma innymi albumami na żywo Milesa Davisa z elektrycznego okresu ("Black Beauty", "Dark Magus", czy w mniejszym stopniu "At Fillmore" i "Live-Evil") całkowicie przewartościowały moją listę ulubionych koncertówek. Nie ma co ukrywać, że poziom, na jakim gra tutaj septet Davisa, jest po prostu nieosiągalny dla rockowych wykonawców. To nie znaczy, że przestałem cenić "At Fillmore East", "Band of Gypsys", "The Great Deceiver", "Made in Japan" czy "Irish Tour '74" - wiem już jednak, że można zagrać jeszcze lepiej. Warto było się o tym przekonać. Polecam wszystkim, którzy jeszcze nie mieli okazji. Paweł Pałasz Mellow mysterious psychedelic avant-world music influenced progressive rock at it's finest, Pangea is the missing link between Meddle era Pink Floyd, the quieter side of Sun Ra, the exotic lounge gypsy ragas of Gabor Szabo, today's 'down tempo' music for chill rooms and the more introspective jazz/folk side of Jimi Hendrix. This is beautiful one-of-a kind music that has to be heard, mere words cannot do it justice. Recorded on the same night as the Agharta album, Pangea has little of Agharta's cosmic space funk, but all of that album's tense quiet moments and then some. Not all is peaceful here, there are a few sections on Pangea that recall the chaotic free-jazz proto punk of the previously released Dark Magus, but overall, that still ominous mood that only Miles can create dominates here. The star of this show is the phenomenal Pete Cosey, probably one of the best progressive rock guitarists outside of Robert Fripp and John McLaughlin. Pete's playing is rooted in the psychedelic blues tradition of David Gilmour, Eddie Hazel and Hendrix, but Cosey has a much more practiced technical style that allows him to move far beyond anything that those three could ever do. Although many guitarists rely on riffs and scale runs, Cosey's ability to 'sing' on the guitar like a saxophonist brings to mind similar guitarists such as Terje Rypdal, Steve Vai, Steve Hackett, Carlos Santana, Steve Hillage and Jeff Beck. This album is highly recommended for people who like mellow psychedelic rock with some world music and avant-electronic influences and the occasional sonic free-for-all. Easy Money The era of electronic Miles Davis, from its humble late '60s origins (see: "In a Silent Way") through the Fusion breakthrough of his seminal 1970 Jazz-Rock masterpiece "Bitches Brew", and continuing into the apocalyptic street funk of "On The Corner", reached critical mass on stage in Japan in early 1975. This two-disc live set captures the evening performance of a twilight doubleheader, like its companion piece (the impossible to overrate "Agharta") recorded in Osaka on February 1 of that year. Together both albums (both of them twin-discs) mark the apotheosis of an astonishing career that saw the erstwhile jazz trumpet player at the forefront of just about every new musical movement of the previous three decades. "Pangaea" follows a trajectory similar to the afternoon gig, but with fascinating detours and altogether fresh results. Each of the two discs presents a single, unified improvisation, played with even more confidence and kinetic energy than on "Agharta" (Davis in particular sounds a lot stronger: maybe the pain medication finally kicked in). The music is sometimes less ferocious than it was during the afternoon set, but in the end presents an even richer experience: especially on Disc Two, when Miles truly Takes the Voodoo Down. The evening show opens with "Zimbabwe": a no-hold barred, 42-minute Funk-Rock frontal assault more powerful in parts than even the malignant juggernaut of "Dark Magus", recorded in Carnegie Hall the previous year. After that the tone and tempo gradually shift downward into a more open and free-form (but no less rhythmic) jam on the nearly 47-minutes of Disc Two. "Gondwana" (named for the prehistoric super-continent that would separate into Africa and South America) opens with a haunting tropical bass line and evocative solo flute (by Sonny Fortune). It's a welcome respite after all the heat and friction of "Zimbabwe" on Disc One, and eventually cools even further before resolving itself in an unexpected, swinging jam, recalling the pre-electronic roots of Davis' jazz past. And there it ends, in a quietly devastating final curtain to both an epic day of music-making and a vanguard musical career. Davis would retreat into semi-retired seclusion soon after these gigs, and it's hard not to think that the sheer strain of creating such intense and beautiful noise finally pushed him off the public stage. Certainly his comeback in the 1980s introduced a more tame and tired Miles Davis than the ferocious beast heard prowling outside its cage on these recordings. But this was Miles at his peak. And when standing on the summit of any mountain there's no other way to go except down. Consumer postscript: word-of-mouth says the 1991 Columbia re-masters of "Agharta" and "Pangaea" are botched, inferior mixes of the original LPs. Save your pennies, as I did, for the more expensive but vastly superior Sony Japanese pressings. Both not only include more music (a couple of extra minutes on "Pangaea"; a whopping 10-minutes more on "Agharta"), but sound fabulous as well. Neu!mann ..::TRACK-LIST::.. CD 1: 1. Zimbabwe 41:38 Composed By Miles Davis CD 2: 1. Gondwana 49:42 Composed By Miles Davis ..::OBSADA::.. Miles Davis - electric trumpet with wah-wah, organ Sonny Fortune - soprano saxophone, alto saxophone, flute Pete Cosey - electric guitar, synthesizer, percussion Reggie Lucas - electric guitar Michael Henderson - electric bass Al Foster - drums James 'Mtume' Foreman - conga, percussion, water drum, rhythm box https://www.youtube.com/watch?v=5x3IIR2sqHo SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-14 16:34:22
Rozmiar: 210.73 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Na początku 1975 roku, Miles Davis i jego ówczesny septet - w skład którego wchodzili Sonny Fortune, Pete Cosey, Reggie Lucas, Michael Henderson, Al Foster i James Mtume - wyruszyli na trzytygodniowe tournée po Japonii. Pierwszego lutego muzycy dali dwa około półtoragodzinne występy w Festival Hall w Osace. Oba zostały profesjonalnie zarejestrowane, a następnie przygotowane przez Teo Mecero do wydania. Zapis pierwszego występu wypełnił album "Agharta", opublikowany zarówno w Japonii, jak również w Europie i Ameryce Północnej. Zapis drugiego występu, opatrzony tytułem "Pangaea", pierwotnie ukazał się (w zależności od źródła w 1975 lub 1976 roku) wyłącznie w Japonii. Dopiero w latach 90. wydano ten materiał w innych częściach świata. Muzykę, jaką w tamtym czasie wykonywał Miles i jego zespół podczas koncertów, można określić jako zwariowane, niesamowicie intensywne, psychodeliczno-funkowe jamy. Każdy z tych dwóch albumów to w praktyce półtoragodzinna, mocno abstrakcyjna improwizacja, oparta na bardzo gęstej grze sekcji rytmicznej, charakteryzująca się zwykle ostrym, ciężkim i pełnym dysonansów brzmieniem. Przy pierwszych przesłuchaniach taka muzyka może sprawiać przytłaczające wrażenie, ale przecież nie brakuje w tym wszystkim melodii, zdarzają się też bardziej stonowane momenty. Bez problemu można wyłapać rozpoznawalne tematy z takich utworów, jak np. "Willie Nelson", "Maiysha", "Right Off", "Ife", a nawet "So What" z "Kind of Blue". Zwykle jednak są one tylko dodatkiem do szalonych improwizacji. Nie brakuje tutaj momentów o jednoznacznie rockowym brzmieniu i charakterze, zdominowanych przez hendrixowskie partie gitar i energiczną, funkującą grę sekcji rytmicznej (nietrudno dosłyszeć się pewnych podobieństw do Band of Gypsys). Muzycy grali tego wieczoru z taką energią i mocą, że mogliby zmieść większość stricte rockowych kapel. Interakcja pomiędzy nimi jest niewiarygodna, a każdy z nich ma też sporo okazji do zaprezentowanie indywidualnych, porywających popisów. Żaden z nich jednak nie dominuje nad pozostałymi. Nawet Miles - grający zarówno na trąbce, jak i elektrycznych organach - często schodzi na dalszy plan lub jest całkiem nieobecny. "Agharta" cieszy się całkiem sporą popularnością, podczas gdy "Pangaea" pozostaje nieco w cieniu. Jest to całkowicie zrozumiałe, biorąc pod uwagę historię wydawniczą, ale i cholernie niesprawiedliwe. Osobiście preferuję właśnie ten drugi album. Odnoszę wrażenie, że pierwszy występ, choć sam w sobie rewelacyjny, był dla muzyków tylko rozgrzewką, swego rodzaju próbą generalną. I dopiero podczas drugiego pokazali, na co naprawdę ich stać. Osiągnęli absolutne wyżyny zespołowej improwizacji i interakcji, a ich gra jest bardziej zwarta. Przykładami prawdziwego geniuszu są takie momenty, jak saksofonowa solówka Fortune'a rozpoczynająca się w szóstej minucie "Zimbabwe", intrygujący, klimatyczny początek "Gondwana", czy długa gitarowa solówka w połowie tego drugiego. Jednak "Agharta" też ma wiele fantastycznych momentów, żeby wspomnieć tylko o drugiej połowie "Theme from Jack Johnson", z naprawdę odjechanym klimatem, czy psychodeliczny gitarowy popis w środku "Interlude" (w tym miejscu warto zwrócić uwagę, że nazwy utworów z drugiej płyty "Agharty" zostały zamienione miejscami w opisie na okładce albumu i płycie). Jeśli więc pierwszy występ faktycznie był słabszy, to tylko minimalnie. Najlepiej potraktować te dwa albumy jako jedną całość. Wówczas robią jeszcze większe wrażenie - to ponad trzy godziny niesamowicie kreatywnej i porywającej muzyki, łamiącej sztywne zasady i międzygatunkowe podziały. "Agharta" i "Pangaea" to jedne z najwspanialszych albumów - nie tylko koncertowych - jakie do tej pory poznałem. Wraz z kilkoma innymi albumami na żywo Milesa Davisa z elektrycznego okresu ("Black Beauty", "Dark Magus", czy w mniejszym stopniu "At Fillmore" i "Live-Evil") całkowicie przewartościowały moją listę ulubionych koncertówek. Nie ma co ukrywać, że poziom, na jakim gra tutaj septet Davisa, jest po prostu nieosiągalny dla rockowych wykonawców. To nie znaczy, że przestałem cenić "At Fillmore East", "Band of Gypsys", "The Great Deceiver", "Made in Japan" czy "Irish Tour '74" - wiem już jednak, że można zagrać jeszcze lepiej. Warto było się o tym przekonać. Polecam wszystkim, którzy jeszcze nie mieli okazji. Paweł Pałasz Mellow mysterious psychedelic avant-world music influenced progressive rock at it's finest, Pangea is the missing link between Meddle era Pink Floyd, the quieter side of Sun Ra, the exotic lounge gypsy ragas of Gabor Szabo, today's 'down tempo' music for chill rooms and the more introspective jazz/folk side of Jimi Hendrix. This is beautiful one-of-a kind music that has to be heard, mere words cannot do it justice. Recorded on the same night as the Agharta album, Pangea has little of Agharta's cosmic space funk, but all of that album's tense quiet moments and then some. Not all is peaceful here, there are a few sections on Pangea that recall the chaotic free-jazz proto punk of the previously released Dark Magus, but overall, that still ominous mood that only Miles can create dominates here. The star of this show is the phenomenal Pete Cosey, probably one of the best progressive rock guitarists outside of Robert Fripp and John McLaughlin. Pete's playing is rooted in the psychedelic blues tradition of David Gilmour, Eddie Hazel and Hendrix, but Cosey has a much more practiced technical style that allows him to move far beyond anything that those three could ever do. Although many guitarists rely on riffs and scale runs, Cosey's ability to 'sing' on the guitar like a saxophonist brings to mind similar guitarists such as Terje Rypdal, Steve Vai, Steve Hackett, Carlos Santana, Steve Hillage and Jeff Beck. This album is highly recommended for people who like mellow psychedelic rock with some world music and avant-electronic influences and the occasional sonic free-for-all. Easy Money The era of electronic Miles Davis, from its humble late '60s origins (see: "In a Silent Way") through the Fusion breakthrough of his seminal 1970 Jazz-Rock masterpiece "Bitches Brew", and continuing into the apocalyptic street funk of "On The Corner", reached critical mass on stage in Japan in early 1975. This two-disc live set captures the evening performance of a twilight doubleheader, like its companion piece (the impossible to overrate "Agharta") recorded in Osaka on February 1 of that year. Together both albums (both of them twin-discs) mark the apotheosis of an astonishing career that saw the erstwhile jazz trumpet player at the forefront of just about every new musical movement of the previous three decades. "Pangaea" follows a trajectory similar to the afternoon gig, but with fascinating detours and altogether fresh results. Each of the two discs presents a single, unified improvisation, played with even more confidence and kinetic energy than on "Agharta" (Davis in particular sounds a lot stronger: maybe the pain medication finally kicked in). The music is sometimes less ferocious than it was during the afternoon set, but in the end presents an even richer experience: especially on Disc Two, when Miles truly Takes the Voodoo Down. The evening show opens with "Zimbabwe": a no-hold barred, 42-minute Funk-Rock frontal assault more powerful in parts than even the malignant juggernaut of "Dark Magus", recorded in Carnegie Hall the previous year. After that the tone and tempo gradually shift downward into a more open and free-form (but no less rhythmic) jam on the nearly 47-minutes of Disc Two. "Gondwana" (named for the prehistoric super-continent that would separate into Africa and South America) opens with a haunting tropical bass line and evocative solo flute (by Sonny Fortune). It's a welcome respite after all the heat and friction of "Zimbabwe" on Disc One, and eventually cools even further before resolving itself in an unexpected, swinging jam, recalling the pre-electronic roots of Davis' jazz past. And there it ends, in a quietly devastating final curtain to both an epic day of music-making and a vanguard musical career. Davis would retreat into semi-retired seclusion soon after these gigs, and it's hard not to think that the sheer strain of creating such intense and beautiful noise finally pushed him off the public stage. Certainly his comeback in the 1980s introduced a more tame and tired Miles Davis than the ferocious beast heard prowling outside its cage on these recordings. But this was Miles at his peak. And when standing on the summit of any mountain there's no other way to go except down. Consumer postscript: word-of-mouth says the 1991 Columbia re-masters of "Agharta" and "Pangaea" are botched, inferior mixes of the original LPs. Save your pennies, as I did, for the more expensive but vastly superior Sony Japanese pressings. Both not only include more music (a couple of extra minutes on "Pangaea"; a whopping 10-minutes more on "Agharta"), but sound fabulous as well. Neu!mann ..::TRACK-LIST::.. CD 1: 1. Zimbabwe 41:38 Composed By Miles Davis CD 2: 1. Gondwana 49:42 Composed By Miles Davis ..::OBSADA::.. Miles Davis - electric trumpet with wah-wah, organ Sonny Fortune - soprano saxophone, alto saxophone, flute Pete Cosey - electric guitar, synthesizer, percussion Reggie Lucas - electric guitar Michael Henderson - electric bass Al Foster - drums James 'Mtume' Foreman - conga, percussion, water drum, rhythm box https://www.youtube.com/watch?v=5x3IIR2sqHo SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
MILES DAVIS - THE COMPLETE COLUMBIA ALBUM COLLECTION (2009) [CD-PANGAEA (1975)] [WMA] [FALLEN ANGEL]
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-14 16:30:41
Rozmiar: 561.47 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Krzysztof Balkiewicz o historii tego albumu: Moja słodka europejska ojczyzna II W październiku 1967 roku Krzysztof Komeda stworzył w Baden-Baden projekt z cyklu Jazz i Poezja Meine Süsse Europäische Heimat – Moja słodka europejska ojczyzna. Jak się miało okazać, było to ostatnie europejskie dzieło Komedy – symboliczne pożegnanie kompozytora z Europą. Płyta Meine Süsse Europäische Heimat z utworami do tekstów wybitnych polskich poetów ukazała się w czasie, gdy Komeda przebywał już w Hollywood i pracował nad muzyką do filmu Romana Polańskiego Rosemary’s Baby. Z korespondencji kompozytora z producentem płyty Joachimem-Ernstem Berendtem wynikało, że powstało więcej utworów, niż znalazło się na płycie. W liście Komeda prosił Berendta, aby ten zamienił niektóre kompozycje. Berendt odmówił – jego zdaniem pewne wiersze bardziej podkreślały europejski charakter płyty. I to był jedyny ślad istnienia dodatkowych kompozycji… Wydawało się, że owe nieznane kompozycje bezpowrotnie przepadły. Jednak w Bibliotece Narodowej w Warszawie w czasie szczegółowej kwerendy archiwum Krzysztofa Komedy udało mi się, wraz z muzykolożką Justyną Raczkowską, odnaleźć prawdziwy skarb – rękopisy sześciu kompozycji Komedy z projektu Moja słodka europejska ojczyzna, które nie znalazły się na wspominanej winylowej płycie. Są to utwory: 1. Jonasz do wiersza Zbigniewa Herberta Jonasz 2. Kiedy gaśnie lampa wyobraźni do wiersza Adama Ważyka Poemat dla dorosłych 3. Klasyk do prozy poetyckiej Zbigniewa Herberta Klasyk 4. Jan Cherubin do wiersza Mieczysława Jastruna Jan Cherubin 5. Ich dwoje do wiersza Bolesława Leśmiana Dwoje ludzieńków 6. Miserere do wiersza Krzysztofa Kamila Baczyńskiego Miserere (Na oryginalnej niemieckiej płycie utwór pod tym samym tytułem zawiera inną kompozycję, niż prezentowana przez sekstet Piotra Schmidta). O projekcie Moja słodka europejska ojczyzna sam Komeda (znany skądinąd z powściągliwego podejścia do swojej twórczości) powiedział, że jest to jego najwybitniejsze dzieło. Z kolei Joachim-Ernst Berendt napisał o kompozycjach Krzysztofa Komedy: „Jeszcze nigdy nie mieliśmy na płycie z poezją tak pięknych, bogatych i pełnych uczuć melodii!”. Po ponad pół wieku możemy podziwiać drugą, nieznaną część legendarnego projektu Krzysztofa Komedy Moja słodka europejska ojczyzna. Na płycie znalazł się dodatkowo jeden znany już z wcześniej wydanego krążka utwór Po katastrofie, napisany do wiersza Czesława Miłosza Campo di Fiori. Piotr Schmidt podjął się opracowania odnalezionych rękopisów Krzysztofa Komedy i zaaranżowania muzyki. Powstały dzieła wybitne. Wszyscy muzycy z niewiarygodną wręcz intuicją uchwycili ducha twórczości Komedy. Piotr Schmidt oraz jego przyjaciele oddali hołd Krzysztofowi Komedzie w 90. rocznicę urodzin kompozytora w sposób absolutnie wyjątkowy. Wydaje się, że nasza „europejska ojczyzna” czekała na tę muzykę… Krzysztof Balkiewicz Prezes Stowarzyszenia Opieki Nad Spuścizną Krzysztofa Komedy, dyr art. Love Polish Jazz Festival (...) Ta muzyka to wszystko, czego może oczekiwać każdy fan Komedy (a więc i każdy fan polskiego jazzu), pełna błyskotliwych linii melodycznych, liryzmu i melancholii, które są uosobieniem polskiego jazzu, duża nuta napięcia i tajemniczości, która charakteryzuje kompozycje Komedy i znakomite wykonawstwo jednych z najlepszych polskich, europejskich i amerykańskich muzyków. (...) Album zawiera wszystko co potrzebne by stać się natychmiastowym klasykiem, co oczywiście nie dziwi. (...) Ogólnie rzecz biorąc, jest to monumentalny kawałek historii jazzu, wielkie odkrycie i wspaniała okazja do odkrycia kolejnego elementu geniuszu Komedy. Wszystkim zaangażowanym w ten projekt należą się szczere podziękowania: wybitni muzycy, archiwista/detektyw, ludzie, którzy znakomicie nagrali muzykę itd. Każdy prawdziwy entuzjasta jazzu na tej planecie powinien posłuchać tego albumu, ponieważ niesłyszenie go to wielka pustka w umiejętności rozumienia europejskiej estetyki muzycznej. Prof. Adam Baruch, The Soundtrack Of My Life Powstał niezwykły spektakl muzyczny, w którym po wielu latach zabrzmiały dźwiękowe myśli Komedy. (...) Zarówno zaproszeni zagraniczni goście, jak i polscy muzycy doskonale odnaleźli się w tym materiale budując na jego fundamencie własną, barwną i wielowymiarową, nasyconą emocjami muzykę. Marek Romański, Jazz Forum Młody artysta porwał publiczność, a brzmienie jego trąbki okazało się absolutnie niepowtarzalne. (...) Piotr Schmidt jest artystą niezwykłym i najciekawszym trębaczem młodego pokolenia. Jego flagowy album „Tribute to Tomasz Stańko” lokuje go w gronie najważniejszych pretendentów spuścizny legendarnego trębacza. Ale także otworzył drogę do „złotej kolekcji” polskiego jazzu i prestiżowych estrad. Dionizy Piątkowski, Era Jazzu Piotr Schmidt to trębacz jazzowy, a zarazem kompozytor, aranżer o wyjątkowej smykałce do reinterpretowania, muzyk z bardzo otwartą głową pełną niezwykłych pomysłów, dźwiękowy erudyta a zarazem bardzo pokornie odnoszący się do muzycznej tradycji polskiej i światowej muzyki jazzowej. Adam Dobrzyński, Radiowa Jedynka, Polsat, adamdobrzynski.blogspot.com Europe Jazz Media Chart July 2022. Lipcowe zestawienie płyt rekomendowanych przez europejskie media jazzowe. Na liście najnowsze nagrania takich artystów jak Theo Croker, Trombone Shorty, Myra Melfdord i… Piotr Schmidt („Komeda Unknown 1967”). https://www.europejazz.net/europe-jazz-media-chart-july-2022?fbclid=IwAR... It would be hard to count all the records with Krzysztof Komeda’s music released posthumously, not to mention the new interpretations which seem to appear endlessly. And just when you start to think that this area has been fully explored, there is always a new Komeda project lurking around the corner. But the truth is the legendary Polish pianist and composer Krzysztof Komeda has released only three full LPs during his lifetime – “Ballet Etudes” (Danish Metronome, 1963), his most famous “Astigmatic” (Polish Jazz vol. 5, 1965), and „Meine Süsse Europäische Heimat” (Columbia/EMI). The latter was a jazz and poetry session produced by Joachim-Ernst Berendt in Baden-Baden in June 1967, before Komeda’s final departure for Hollywood. The sensational news is that now, 55 years later, it came to light that Komeda had prepared for the project more compositions than just those that made it to the wax. Six unknown pieces (only sheet music) have been discovered in the archives of the National Library in Warsaw! Trumpeter Piotr Schmidt decided to record these compositions with his own arrangements, trying to capture Komeda’s original spirit. In this effort he has received support of the first-class players making up the Piotr Schmidt International Sextet. The team include the leader on trumpet, Kęstutis Vaiginis on saxophones, David Dorużka on guitar, Paweł Tomaszewski on piano, Michał Barański on bass, and Sebastian Kuchczyński on drums, with two American musicians guesting on some of the pieces: Harish Raghavan on bass and Jonathan Barber on drums. The result is the uncanny “Komeda Unknown 1967”, just released by SJR Records. Paweł Brodowski, redaktor naczelny Jazz Forum ..::TRACK-LIST::.. 1. Jonah 7:55 2. Miserere 5:23 3. The Classic 8:00 4. When The Light Of Imagination Goes Out 7:42 5. Just The Two Of Them 5:40 6. Jan Cherubin 6:07 7. After Catastrophe 9:55 ..::OBSADA::.. Piotr Schmidt - tp Kęstutis Vaiginis - ts, ss David Dorużka - g Paweł Tomaszewski - p Harish Raghavan, Michał Barański - b Jonathan Barber, Sebastian Kuchczyński - dr https://www.youtube.com/watch?v=mEKQp4t9C1M SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-13 19:49:42
Rozmiar: 117.11 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Krzysztof Balkiewicz o historii tego albumu: Moja słodka europejska ojczyzna II W październiku 1967 roku Krzysztof Komeda stworzył w Baden-Baden projekt z cyklu Jazz i Poezja Meine Süsse Europäische Heimat – Moja słodka europejska ojczyzna. Jak się miało okazać, było to ostatnie europejskie dzieło Komedy – symboliczne pożegnanie kompozytora z Europą. Płyta Meine Süsse Europäische Heimat z utworami do tekstów wybitnych polskich poetów ukazała się w czasie, gdy Komeda przebywał już w Hollywood i pracował nad muzyką do filmu Romana Polańskiego Rosemary’s Baby. Z korespondencji kompozytora z producentem płyty Joachimem-Ernstem Berendtem wynikało, że powstało więcej utworów, niż znalazło się na płycie. W liście Komeda prosił Berendta, aby ten zamienił niektóre kompozycje. Berendt odmówił – jego zdaniem pewne wiersze bardziej podkreślały europejski charakter płyty. I to był jedyny ślad istnienia dodatkowych kompozycji… Wydawało się, że owe nieznane kompozycje bezpowrotnie przepadły. Jednak w Bibliotece Narodowej w Warszawie w czasie szczegółowej kwerendy archiwum Krzysztofa Komedy udało mi się, wraz z muzykolożką Justyną Raczkowską, odnaleźć prawdziwy skarb – rękopisy sześciu kompozycji Komedy z projektu Moja słodka europejska ojczyzna, które nie znalazły się na wspominanej winylowej płycie. Są to utwory: 1. Jonasz do wiersza Zbigniewa Herberta Jonasz 2. Kiedy gaśnie lampa wyobraźni do wiersza Adama Ważyka Poemat dla dorosłych 3. Klasyk do prozy poetyckiej Zbigniewa Herberta Klasyk 4. Jan Cherubin do wiersza Mieczysława Jastruna Jan Cherubin 5. Ich dwoje do wiersza Bolesława Leśmiana Dwoje ludzieńków 6. Miserere do wiersza Krzysztofa Kamila Baczyńskiego Miserere (Na oryginalnej niemieckiej płycie utwór pod tym samym tytułem zawiera inną kompozycję, niż prezentowana przez sekstet Piotra Schmidta). O projekcie Moja słodka europejska ojczyzna sam Komeda (znany skądinąd z powściągliwego podejścia do swojej twórczości) powiedział, że jest to jego najwybitniejsze dzieło. Z kolei Joachim-Ernst Berendt napisał o kompozycjach Krzysztofa Komedy: „Jeszcze nigdy nie mieliśmy na płycie z poezją tak pięknych, bogatych i pełnych uczuć melodii!”. Po ponad pół wieku możemy podziwiać drugą, nieznaną część legendarnego projektu Krzysztofa Komedy Moja słodka europejska ojczyzna. Na płycie znalazł się dodatkowo jeden znany już z wcześniej wydanego krążka utwór Po katastrofie, napisany do wiersza Czesława Miłosza Campo di Fiori. Piotr Schmidt podjął się opracowania odnalezionych rękopisów Krzysztofa Komedy i zaaranżowania muzyki. Powstały dzieła wybitne. Wszyscy muzycy z niewiarygodną wręcz intuicją uchwycili ducha twórczości Komedy. Piotr Schmidt oraz jego przyjaciele oddali hołd Krzysztofowi Komedzie w 90. rocznicę urodzin kompozytora w sposób absolutnie wyjątkowy. Wydaje się, że nasza „europejska ojczyzna” czekała na tę muzykę… Krzysztof Balkiewicz Prezes Stowarzyszenia Opieki Nad Spuścizną Krzysztofa Komedy, dyr art. Love Polish Jazz Festival (...) Ta muzyka to wszystko, czego może oczekiwać każdy fan Komedy (a więc i każdy fan polskiego jazzu), pełna błyskotliwych linii melodycznych, liryzmu i melancholii, które są uosobieniem polskiego jazzu, duża nuta napięcia i tajemniczości, która charakteryzuje kompozycje Komedy i znakomite wykonawstwo jednych z najlepszych polskich, europejskich i amerykańskich muzyków. (...) Album zawiera wszystko co potrzebne by stać się natychmiastowym klasykiem, co oczywiście nie dziwi. (...) Ogólnie rzecz biorąc, jest to monumentalny kawałek historii jazzu, wielkie odkrycie i wspaniała okazja do odkrycia kolejnego elementu geniuszu Komedy. Wszystkim zaangażowanym w ten projekt należą się szczere podziękowania: wybitni muzycy, archiwista/detektyw, ludzie, którzy znakomicie nagrali muzykę itd. Każdy prawdziwy entuzjasta jazzu na tej planecie powinien posłuchać tego albumu, ponieważ niesłyszenie go to wielka pustka w umiejętności rozumienia europejskiej estetyki muzycznej. Prof. Adam Baruch, The Soundtrack Of My Life Powstał niezwykły spektakl muzyczny, w którym po wielu latach zabrzmiały dźwiękowe myśli Komedy. (...) Zarówno zaproszeni zagraniczni goście, jak i polscy muzycy doskonale odnaleźli się w tym materiale budując na jego fundamencie własną, barwną i wielowymiarową, nasyconą emocjami muzykę. Marek Romański, Jazz Forum Młody artysta porwał publiczność, a brzmienie jego trąbki okazało się absolutnie niepowtarzalne. (...) Piotr Schmidt jest artystą niezwykłym i najciekawszym trębaczem młodego pokolenia. Jego flagowy album „Tribute to Tomasz Stańko” lokuje go w gronie najważniejszych pretendentów spuścizny legendarnego trębacza. Ale także otworzył drogę do „złotej kolekcji” polskiego jazzu i prestiżowych estrad. Dionizy Piątkowski, Era Jazzu Piotr Schmidt to trębacz jazzowy, a zarazem kompozytor, aranżer o wyjątkowej smykałce do reinterpretowania, muzyk z bardzo otwartą głową pełną niezwykłych pomysłów, dźwiękowy erudyta a zarazem bardzo pokornie odnoszący się do muzycznej tradycji polskiej i światowej muzyki jazzowej. Adam Dobrzyński, Radiowa Jedynka, Polsat, adamdobrzynski.blogspot.com Europe Jazz Media Chart July 2022. Lipcowe zestawienie płyt rekomendowanych przez europejskie media jazzowe. Na liście najnowsze nagrania takich artystów jak Theo Croker, Trombone Shorty, Myra Melfdord i… Piotr Schmidt („Komeda Unknown 1967”). https://www.europejazz.net/europe-jazz-media-chart-july-2022?fbclid=IwAR... It would be hard to count all the records with Krzysztof Komeda’s music released posthumously, not to mention the new interpretations which seem to appear endlessly. And just when you start to think that this area has been fully explored, there is always a new Komeda project lurking around the corner. But the truth is the legendary Polish pianist and composer Krzysztof Komeda has released only three full LPs during his lifetime – “Ballet Etudes” (Danish Metronome, 1963), his most famous “Astigmatic” (Polish Jazz vol. 5, 1965), and „Meine Süsse Europäische Heimat” (Columbia/EMI). The latter was a jazz and poetry session produced by Joachim-Ernst Berendt in Baden-Baden in June 1967, before Komeda’s final departure for Hollywood. The sensational news is that now, 55 years later, it came to light that Komeda had prepared for the project more compositions than just those that made it to the wax. Six unknown pieces (only sheet music) have been discovered in the archives of the National Library in Warsaw! Trumpeter Piotr Schmidt decided to record these compositions with his own arrangements, trying to capture Komeda’s original spirit. In this effort he has received support of the first-class players making up the Piotr Schmidt International Sextet. The team include the leader on trumpet, Kęstutis Vaiginis on saxophones, David Dorużka on guitar, Paweł Tomaszewski on piano, Michał Barański on bass, and Sebastian Kuchczyński on drums, with two American musicians guesting on some of the pieces: Harish Raghavan on bass and Jonathan Barber on drums. The result is the uncanny “Komeda Unknown 1967”, just released by SJR Records. Paweł Brodowski, redaktor naczelny Jazz Forum ..::TRACK-LIST::.. 1. Jonah 7:55 2. Miserere 5:23 3. The Classic 8:00 4. When The Light Of Imagination Goes Out 7:42 5. Just The Two Of Them 5:40 6. Jan Cherubin 6:07 7. After Catastrophe 9:55 ..::OBSADA::.. Piotr Schmidt - tp Kęstutis Vaiginis - ts, ss David Dorużka - g Paweł Tomaszewski - p Harish Raghavan, Michał Barański - b Jonathan Barber, Sebastian Kuchczyński - dr https://www.youtube.com/watch?v=mEKQp4t9C1M SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-13 19:46:12
Rozmiar: 285.18 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Artist: Flora Purim Album: What You See Year: (1995) Genre: Jazz Format: [FLAC] ...( TrackList )... 1 Light As My Flo (Album Version) 5:44 2 What You See (Ghost Of Flora's Dream) 4:23 3 What You See (Attica Blues Remix) 5:42 4 What You See (Album Version) 4:46
Seedów: 79
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-12 08:06:20
Rozmiar: 140.12 MB
Peerów: 15
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist...............: Sophia Domancich Album................: Wishes Genre................: Jazz Year.................: 2025 Codec................: Reference libFLAC 1.5 ...( TrackList )... 001. Mark Helias & Sophia Domancich - I wish that I could wish... 002. Sophia Domancich - La Bagatelle 003. Sophia Domancich - For J-J 004. Sophia Domancich - It could be so simple 005. Eric McPherson & Sophia Domancich - Le royaume des ombres 006. Sophia Domancich - Universal Harmony 007. Sophia Domancich - Free together 008. Sophia Domancich - Eliott et Noah 009. Sophia Domancich - Come again 010. Sophia Domancich - Twofold sense
Seedów: 194
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-11 23:29:16
Rozmiar: 885.21 MB
Peerów: 44
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że podczas nagrywania płyty producent często “myśli o przyszłości” i wykorzystuje studyjną sesję by nagrać dużo więcej materiału, niż to co jest stricte potrzebne na jeden album. Tak też było z nagrywaniem “Saxesful”, płyty z 2018-go roku polskiego trębacza, kompozytora, lidera, wydawcy i producenta płytowego Piotra Schmidta. Po przerwie związanej z pandemią koronawirusa, a także po niedawnej śmierci swego ojca, ikony polskiego jazzu, profesora Andrzeja Schmidta, którego miałem zaszczyt spotkać nie raz, Piotr powrócił do niewydanych nagrań z sesji “Saxesful” i wydał kontynuację owej płyty, częściowo w hołdzie pamięci swego ojca. Ideą “Saxesful” była prezentacja serii polskich saksofonistów jazzowych, z których każdy grał po utworze. Część druga powtarza ten schemat, prezentując sześć standardów, z których każdy grany jest przez kwartet plus goszczący saksofonista. A lista gości to konstelacja gwiazd polskiego jazzu i hołd złożony samej polskiej tradycji jazzowej. Mamy tu cztery pokolenia jazzowych sław - od Jana “Ptaszyna” Wróblewskiego (urodzonego w 1936-tym roku), przez Zbigniewa Namysłowskiego (rok 1939-ty), Henryka Miśkiewicza (ur. 1951 r.), Macieja Sikałę (ur. 1961 r.), Adama Wendta (ur. 1962 r.), aż po Grzegorza “Grzecha” Piotrowskiego (ur. 1974 r.) - reprezentujące potęgę i stylistyczną różnorodność polskiej sceny jazzowej. Sam kwartet jest nie mniej wart uwagi, począwszy od Schmidta na trąbce, przez wybitnego pianistę Wojciecha Niedzielę, a na najlepszej polskiej sekcji rytmicznej (Maciej Garbowski na basie i Krzysztof Gradziuk na perkusji) skończywszy; a wszyscy zasłużeni dla sprawy jazzu. Moja babcia częstokroć powtarzała ludowe porzekadło, “Kto zjada ostatki, ten jest piękny i gładki”. Wartość tych “ostatków” z oryginalnych nagrań “Saxesful” jest tu jasna: są one równie dobre co pierwsze wydanie, i naprawdę byłoby żal tego materiału nie wydać. Po raz kolejny mamy tu ucztę wspaniałego, klasycznego jazzu i pierwszorzędnych wykonań: prawdziwy hołd dla historii i tradycji polskiego jazzu i wspaniałe muzyczne doświadczenie. Miłego słuchania! Adam Baruch Piotr Schmidt jest artystą niezwykłym i najciekawszym trębaczem młodego pokolenia. Jego flagowy album „Tribute to Tomasz Stańko” lokuje go w gronie najważniejszych pretendentów spuścizny legendarnego trębacza. Ale także otworzył drogę do „złotej kolekcji” polskiego jazzu i prestiżowych estrad. Młody trębacz doskonale realizuje swoje projekty w ramach autorskiego kwartetu, duetu ( z pianistą Wojciechem Niedzielą), energetycznej Electric Group oraz w gronie najwybitniejszych, polskich muzyków. To ten pomysł trębacza pozwolił na realizację albumu, który nigdy wcześniej nie stał się udziałem młodego muzyka: Piotr Schmidt zaprosił do wspólnego projektu wybitnych, znanych i popularnych saksofonistów (Jan Ptaszyn Wróblewski, Zbigniew Namysłowski, Henryk Miśkiewicz, Grzech Piotrowski, Piotr Baron, Maciej Sikała, Adam Wendt), dobrał repertuar złożony ze słynnych standardów i wraz ze swoim kwartetem (pianistą Wojciechem Niedzielą oraz kontrabasistą Maciejem Garbowskim i perkusista Krzysztofem Gradziukiem) zrealizował w 2018 roku sesję „Saxesful”. Album okazał się sporym sukcesem azachwyt dla płyty był zrozumiały, bo Piotr Schmidt wykreował nowy, ciekawy format. Zapraszając do współpracy ze swoim kwartetem gigantów i legendy rodzimego jazzu nie poprzestał na „odegraniu” jazzowych hitów i przygotowaniu przebojowej składanki, ale przygotował sesje, które w oczywisty sposób stały się zaczątkiem kreowania własnych, muzycznych idei oraz oczekiwań. Choć każdy z muzyków ma tu własne, przypisane miejsce a role nie są precyzyjnie rozpisane to partnerstwo instrumentalistów jest wzorcowe. Znane kompozycje nabrały przez to nowego wyrazu a pomysły harmoniczne, improwizatorskie stały się same w sobie ciekawym brzmieniem i szerokim, muzycznym skojarzeniem. Pierwszy album „Saxesful” nie zapowiadał kontynuacji pomysłu, ale oczywistym było, że przy takiej koncepcji powstać musiała także jakaś szersza „ alternative tracks”, która pozornie alternatywna stała się zaczątkiem dla nowej płyty. Mamy zatem drugą część tego znakomitego pomysłu, zrealizowanego w tym samym zestawie i z takim samym pieczołowitym zaangażowaniem i empatią do standardów nowoczesnego jazzu. Pierwsza część „Saxesful” zawierała m.in. „Stella By Starlight” z subtelną interpretacją Henryka Miśkiewicza, „ You Don’t Know What Love Is” z Janem Ptaszynem Wróblewskim , „Alice In Wonderland” z udziałem Zbigniewa Namysłowskiego, coltrane’owski „ Central Park West” Macieja Sikały, „ Summertime” Piotra Barona, przebojowy „ What A Wonderful World” – Grzecha Piotrowskiego i standard T.Monka „ Blue Monk” rozegrany barwnie przez Adama Wendta. Na „Saxesful/vol.2” mamy także brawurowy kwartet Piotra Schmidta, który jest kreatywnym monumentem dla zaproszonych solistów-saksofonistów: Henryk Miśkiewicz w swoim „aksamitnym” stylu gra „Caravan”, weteran Jan Ptaszyn Wróblewski kokietuje „On The Sunny Side Of The Street”, Maciej Sikała epatuje mocnym tonem w „Cherokee”, Adam Wendt romantycznie rozgrywa balladę „When I Fall in Love”, Zbigniew Namysłowski bawi się „Footprints” Shortera a Grzech Piotrowski wesołym szlagierem Henryka Warsa „ Ach, śpij kochanie”. Podziwiam ogromny zapał i artystyczną determinację Piotra Schmidta ( także doskonałego organizatora) za przygotowanie takiej „sax-machiny”. Sesja „Saxesful” jest przez to pięknym, ważnym i zrealizowanym z ogromnych rozmachem pomysłem artystycznym i pewnie i tym, którym młody trębacz realizuje swoje jazzowe marzenia i ambicje. Dionizy Piątkowski Płytę tę dedykuję mojemu ojcu. Piotr Schmidt ..::TRACK-LIST::.. 1. Caravan (Juan Tizol, Duke Ellington) (10:04) 2. On The Sunny Side Of The Street (Jimmy McHugh) (6:47) 3. Cherokee (Ray Noble) (5:53) 4. When I Fall In Love (Victor Young) (7:43) 5. Footprints (Wayne Shorter) (7:10) 6. Ach Śpij Kochanie (Henryk Wars) (6:37) ..::OBSADA::.. Piotr Schmidt - trumpet Wojciech Niedziela - grand piano Maciej Garbowski - double bass Krzysztof Gradziuk - drums feat: Jan Ptaszyn Wróblewski (track 2) Zbigniew Namysłowski (track 5) Henryk Miśkiewicz (track 1) Maciej Sikała (track 3) Adam Wendt (track 4) Grzech Piotrowski (track 6) https://www.youtube.com/watch?v=D2ia3HosVlU SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-05 17:00:32
Rozmiar: 102.28 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że podczas nagrywania płyty producent często “myśli o przyszłości” i wykorzystuje studyjną sesję by nagrać dużo więcej materiału, niż to co jest stricte potrzebne na jeden album. Tak też było z nagrywaniem “Saxesful”, płyty z 2018-go roku polskiego trębacza, kompozytora, lidera, wydawcy i producenta płytowego Piotra Schmidta. Po przerwie związanej z pandemią koronawirusa, a także po niedawnej śmierci swego ojca, ikony polskiego jazzu, profesora Andrzeja Schmidta, którego miałem zaszczyt spotkać nie raz, Piotr powrócił do niewydanych nagrań z sesji “Saxesful” i wydał kontynuację owej płyty, częściowo w hołdzie pamięci swego ojca. Ideą “Saxesful” była prezentacja serii polskich saksofonistów jazzowych, z których każdy grał po utworze. Część druga powtarza ten schemat, prezentując sześć standardów, z których każdy grany jest przez kwartet plus goszczący saksofonista. A lista gości to konstelacja gwiazd polskiego jazzu i hołd złożony samej polskiej tradycji jazzowej. Mamy tu cztery pokolenia jazzowych sław - od Jana “Ptaszyna” Wróblewskiego (urodzonego w 1936-tym roku), przez Zbigniewa Namysłowskiego (rok 1939-ty), Henryka Miśkiewicza (ur. 1951 r.), Macieja Sikałę (ur. 1961 r.), Adama Wendta (ur. 1962 r.), aż po Grzegorza “Grzecha” Piotrowskiego (ur. 1974 r.) - reprezentujące potęgę i stylistyczną różnorodność polskiej sceny jazzowej. Sam kwartet jest nie mniej wart uwagi, począwszy od Schmidta na trąbce, przez wybitnego pianistę Wojciecha Niedzielę, a na najlepszej polskiej sekcji rytmicznej (Maciej Garbowski na basie i Krzysztof Gradziuk na perkusji) skończywszy; a wszyscy zasłużeni dla sprawy jazzu. Moja babcia częstokroć powtarzała ludowe porzekadło, “Kto zjada ostatki, ten jest piękny i gładki”. Wartość tych “ostatków” z oryginalnych nagrań “Saxesful” jest tu jasna: są one równie dobre co pierwsze wydanie, i naprawdę byłoby żal tego materiału nie wydać. Po raz kolejny mamy tu ucztę wspaniałego, klasycznego jazzu i pierwszorzędnych wykonań: prawdziwy hołd dla historii i tradycji polskiego jazzu i wspaniałe muzyczne doświadczenie. Miłego słuchania! Adam Baruch Piotr Schmidt jest artystą niezwykłym i najciekawszym trębaczem młodego pokolenia. Jego flagowy album „Tribute to Tomasz Stańko” lokuje go w gronie najważniejszych pretendentów spuścizny legendarnego trębacza. Ale także otworzył drogę do „złotej kolekcji” polskiego jazzu i prestiżowych estrad. Młody trębacz doskonale realizuje swoje projekty w ramach autorskiego kwartetu, duetu ( z pianistą Wojciechem Niedzielą), energetycznej Electric Group oraz w gronie najwybitniejszych, polskich muzyków. To ten pomysł trębacza pozwolił na realizację albumu, który nigdy wcześniej nie stał się udziałem młodego muzyka: Piotr Schmidt zaprosił do wspólnego projektu wybitnych, znanych i popularnych saksofonistów (Jan Ptaszyn Wróblewski, Zbigniew Namysłowski, Henryk Miśkiewicz, Grzech Piotrowski, Piotr Baron, Maciej Sikała, Adam Wendt), dobrał repertuar złożony ze słynnych standardów i wraz ze swoim kwartetem (pianistą Wojciechem Niedzielą oraz kontrabasistą Maciejem Garbowskim i perkusista Krzysztofem Gradziukiem) zrealizował w 2018 roku sesję „Saxesful”. Album okazał się sporym sukcesem azachwyt dla płyty był zrozumiały, bo Piotr Schmidt wykreował nowy, ciekawy format. Zapraszając do współpracy ze swoim kwartetem gigantów i legendy rodzimego jazzu nie poprzestał na „odegraniu” jazzowych hitów i przygotowaniu przebojowej składanki, ale przygotował sesje, które w oczywisty sposób stały się zaczątkiem kreowania własnych, muzycznych idei oraz oczekiwań. Choć każdy z muzyków ma tu własne, przypisane miejsce a role nie są precyzyjnie rozpisane to partnerstwo instrumentalistów jest wzorcowe. Znane kompozycje nabrały przez to nowego wyrazu a pomysły harmoniczne, improwizatorskie stały się same w sobie ciekawym brzmieniem i szerokim, muzycznym skojarzeniem. Pierwszy album „Saxesful” nie zapowiadał kontynuacji pomysłu, ale oczywistym było, że przy takiej koncepcji powstać musiała także jakaś szersza „ alternative tracks”, która pozornie alternatywna stała się zaczątkiem dla nowej płyty. Mamy zatem drugą część tego znakomitego pomysłu, zrealizowanego w tym samym zestawie i z takim samym pieczołowitym zaangażowaniem i empatią do standardów nowoczesnego jazzu. Pierwsza część „Saxesful” zawierała m.in. „Stella By Starlight” z subtelną interpretacją Henryka Miśkiewicza, „ You Don’t Know What Love Is” z Janem Ptaszynem Wróblewskim , „Alice In Wonderland” z udziałem Zbigniewa Namysłowskiego, coltrane’owski „ Central Park West” Macieja Sikały, „ Summertime” Piotra Barona, przebojowy „ What A Wonderful World” – Grzecha Piotrowskiego i standard T.Monka „ Blue Monk” rozegrany barwnie przez Adama Wendta. Na „Saxesful/vol.2” mamy także brawurowy kwartet Piotra Schmidta, który jest kreatywnym monumentem dla zaproszonych solistów-saksofonistów: Henryk Miśkiewicz w swoim „aksamitnym” stylu gra „Caravan”, weteran Jan Ptaszyn Wróblewski kokietuje „On The Sunny Side Of The Street”, Maciej Sikała epatuje mocnym tonem w „Cherokee”, Adam Wendt romantycznie rozgrywa balladę „When I Fall in Love”, Zbigniew Namysłowski bawi się „Footprints” Shortera a Grzech Piotrowski wesołym szlagierem Henryka Warsa „ Ach, śpij kochanie”. Podziwiam ogromny zapał i artystyczną determinację Piotra Schmidta ( także doskonałego organizatora) za przygotowanie takiej „sax-machiny”. Sesja „Saxesful” jest przez to pięknym, ważnym i zrealizowanym z ogromnych rozmachem pomysłem artystycznym i pewnie i tym, którym młody trębacz realizuje swoje jazzowe marzenia i ambicje. Dionizy Piątkowski Płytę tę dedykuję mojemu ojcu. Piotr Schmidt ..::TRACK-LIST::.. 1. Caravan (Juan Tizol, Duke Ellington) (10:04) 2. On The Sunny Side Of The Street (Jimmy McHugh) (6:47) 3. Cherokee (Ray Noble) (5:53) 4. When I Fall In Love (Victor Young) (7:43) 5. Footprints (Wayne Shorter) (7:10) 6. Ach Śpij Kochanie (Henryk Wars) (6:37) ..::OBSADA::.. Piotr Schmidt - trumpet Wojciech Niedziela - grand piano Maciej Garbowski - double bass Krzysztof Gradziuk - drums feat: Jan Ptaszyn Wróblewski (track 2) Zbigniew Namysłowski (track 5) Henryk Miśkiewicz (track 1) Maciej Sikała (track 3) Adam Wendt (track 4) Grzech Piotrowski (track 6) https://www.youtube.com/watch?v=D2ia3HosVlU SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-05 16:56:10
Rozmiar: 274.20 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Nowy niezwykły projekt muzyczny Wojciecha Myrczka i Piotra Schmidta do tekstów Wojciecha Młynarskiego w wyśmienitym składzie z Krzysztofem Herdzinem i 22-osobową orkiestrą smyczkową Aukso na czele! Świeże, jazzowe aranżacje Krzysztofa Herdzina, Sabiny Meck oraz Joanny Szymali a także mistrzowie dźwięku i budowania nastroju w składzie, to gwarancja wyśmienitych emocji i pięknych przeżyć. Dzięki gwiazdorskiej obsadzie i perfekcyjnym wykonaniom, wrażenia z albumu na pewno pozostaną na długo! Wspaniałe interpretacje, także pod względem aktorskim, Wojtka Myrczka. Luz i duża doza humoru (słownego, scenicznego i muzycznego....Wszyscy byliśmy zachwyceni. Bynajmniej, jak najbardziej. Paweł Brodowski, Redaktor Naczelny Jazz Forum (cytat z jego posta na FB). Serdecznie polecam album "Młynarski. Bynajmniej.": jazz i poezja, wirtuozeria i elegancja, czad i dowcip. Na żywo jeszcze lepsze niż na płycie. Nie wątpię, że Wojciech Młynarski, jazzfan przecież, byłby "Bynajmniej" zachwycony. Tomasz Tłuczkiewicz Brawo, brawo, brawo. Za pomysł i za wykonanie. Bardzo dobre w każdym aspekcie. Krzysztof Komorek, Donos kulturalny Myrczek & Schmidt Quintet w mistrzowski sposób interpretują klasyki Młynarskiego, nadając im nowej jakości bez utraty charakterystycznej dla tych piosenek ponadczasowej wartości. Płytę można traktować jako hołd dla mistrza słowa i melodii, który wciąż inspiruje, a jazzowy język tej interpretacji otwiera na nowo drzwi do jego muzycznej spuścizny. Łukasz Dębkowski, polskaplyta-polskamuzyka.pl ..::TRACK-LIST::.. 1. Bynajmniej (7:53) 2. Księżyc nad Kościeliskiem (7:52) 3. Dziewczyny bądźcie dla nas dobre na wiosnę (3:41) 4. Lubię wrony (5:53) 5. Polska miłość (6:36) 6. Jeżeli przyznać się odważysz (6:31) 7. Taka piosenka, taka ballada (7:27) 8. Moje ulubione drzewo (7:20) 9. Przedostatni walc (5:53) ..::OBSADA::.. Wojciech Myrczek - wokal Piotr Schmidt - trąbka Krzysztof Herdzin - fortepian Mino Cinelu - instrumenty perkusyjne Andrzej Święs - kontrabas Sebastian Frankiewicz - perkusja AUKSO - orkiestra kameralna miasta Tychy. Dyrygent Marek Moś https://www.youtube.com/watch?v=G6ZD6C3BsSQ SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-04 17:24:33
Rozmiar: 136.95 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Nowy niezwykły projekt muzyczny Wojciecha Myrczka i Piotra Schmidta do tekstów Wojciecha Młynarskiego w wyśmienitym składzie z Krzysztofem Herdzinem i 22-osobową orkiestrą smyczkową Aukso na czele! Świeże, jazzowe aranżacje Krzysztofa Herdzina, Sabiny Meck oraz Joanny Szymali a także mistrzowie dźwięku i budowania nastroju w składzie, to gwarancja wyśmienitych emocji i pięknych przeżyć. Dzięki gwiazdorskiej obsadzie i perfekcyjnym wykonaniom, wrażenia z albumu na pewno pozostaną na długo! Wspaniałe interpretacje, także pod względem aktorskim, Wojtka Myrczka. Luz i duża doza humoru (słownego, scenicznego i muzycznego....Wszyscy byliśmy zachwyceni. Bynajmniej, jak najbardziej. Paweł Brodowski, Redaktor Naczelny Jazz Forum (cytat z jego posta na FB). Serdecznie polecam album "Młynarski. Bynajmniej.": jazz i poezja, wirtuozeria i elegancja, czad i dowcip. Na żywo jeszcze lepsze niż na płycie. Nie wątpię, że Wojciech Młynarski, jazzfan przecież, byłby "Bynajmniej" zachwycony. Tomasz Tłuczkiewicz Brawo, brawo, brawo. Za pomysł i za wykonanie. Bardzo dobre w każdym aspekcie. Krzysztof Komorek, Donos kulturalny Myrczek & Schmidt Quintet w mistrzowski sposób interpretują klasyki Młynarskiego, nadając im nowej jakości bez utraty charakterystycznej dla tych piosenek ponadczasowej wartości. Płytę można traktować jako hołd dla mistrza słowa i melodii, który wciąż inspiruje, a jazzowy język tej interpretacji otwiera na nowo drzwi do jego muzycznej spuścizny. Łukasz Dębkowski, polskaplyta-polskamuzyka.pl ..::TRACK-LIST::.. 1. Bynajmniej (7:53) 2. Księżyc nad Kościeliskiem (7:52) 3. Dziewczyny bądźcie dla nas dobre na wiosnę (3:41) 4. Lubię wrony (5:53) 5. Polska miłość (6:36) 6. Jeżeli przyznać się odważysz (6:31) 7. Taka piosenka, taka ballada (7:27) 8. Moje ulubione drzewo (7:20) 9. Przedostatni walc (5:53) ..::OBSADA::.. Wojciech Myrczek - wokal Piotr Schmidt - trąbka Krzysztof Herdzin - fortepian Mino Cinelu - instrumenty perkusyjne Andrzej Święs - kontrabas Sebastian Frankiewicz - perkusja AUKSO - orkiestra kameralna miasta Tychy. Dyrygent Marek Moś https://www.youtube.com/watch?v=G6ZD6C3BsSQ SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-04 17:20:50
Rozmiar: 358.95 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Artist...............: Chet Baker Album................: Boppin' With The Chet Baker Quintet Genre................: Jazz Year.................: 1967 Codec................: Reference libFLAC 1.5 ...( TrackList )... 001. Chet Baker Quintet & Chet Baker - Go-Go 002. Chet Baker Quintet & Chet Baker - Lament For The Living 003. Chet Baker Quintet & Chet Baker - Pot Luck 004. Chet Baker Quintet & Chet Baker - Bud's Blues 005. Chet Baker Quintet & Chet Baker - Romas 006. Chet Baker Quintet & Chet Baker - On A Misty Night
Seedów: 444
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-02 11:32:46
Rozmiar: 881.99 MB
Peerów: 117
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::TRACK-LIST::.. 1. Barbarian @ The Gate 2:57 2. Nemesis 4:00 3. Blisterine 5:34 4. King Kong (Frank Zappa cover) 7:21 5. Super Grande 4:57 6. Magnetic Mood 6:39 7. Hair Of The Dog 4:18 8. 4's 3 4:17 9. Stumble On The Truth 3:34 10. Club Soda 4:31 11. No Shame 4:26 12. Clean House 4:21 13. Footprints In The Sand 6:02 Track 13 is listed as an 'extra special bonus track'. Recorded at Studio 283 Valley Village, CA. ..::OBSADA::.. Organ [Hammond B3], Piano, Electric Piano [Rhodes] - John Novello Drums - Dennis Chambers Bass - Billy Sheehan youtube.com/watch?v=E5yVp3GSudg&list=PLKnSxdwriSAnMcJ0EPrNaHrlL_WrDXUr4&index=6 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-10 21:04:15
Rozmiar: 143.02 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::TRACK-LIST::.. 1. Barbarian @ The Gate 2:57 2. Nemesis 4:00 3. Blisterine 5:34 4. King Kong (Frank Zappa cover) 7:21 5. Super Grande 4:57 6. Magnetic Mood 6:39 7. Hair Of The Dog 4:18 8. 4's 3 4:17 9. Stumble On The Truth 3:34 10. Club Soda 4:31 11. No Shame 4:26 12. Clean House 4:21 13. Footprints In The Sand 6:02 Track 13 is listed as an 'extra special bonus track'. Recorded at Studio 283 Valley Village, CA. ..::OBSADA::.. Organ [Hammond B3], Piano, Electric Piano [Rhodes] - John Novello Drums - Dennis Chambers Bass - Billy Sheehan youtube.com/watch?v=E5yVp3GSudg&list=PLKnSxdwriSAnMcJ0EPrNaHrlL_WrDXUr4&index=6 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-10 19:48:47
Rozmiar: 454.81 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. 'Kiedy zespół zaczynał, byliśmy bardziej jazzujący, inteligentni i zorientowani na world music. Kiedy weszliśmy na scenę w Dallas, staliśmy się bardziej groovowi, bardziej emocjonalni i w pewnym sensie głębsi. Staliśmy się bardziej skoncentrowani na dostarczaniu jasnego przekazu, który słuchacze mogliby zrozumieć bez trywializowania spraw.' Z 13 albumami w ciągu 18 lat (wygrywając cztery nagrody Grammy), międzynarodową bazą fanów i uruchomieniem własnej wytwórni GroundUP Music, Snarky Puppy udowodnili, że słuchacze podążą za nimi w coraz bardziej pewne i szczegółowe aranżacje hymnicznych motywów, rozległych melodii, teksturowanych harmonii, ekscytujących solówek, wartych uwagi efektów syntezatorowych i napędzających bitów. Snarky Puppy, the genre-defying super-band, is a lot like Dallas, city of it's birth. On Empire Central the eclectic 19-piece electric ensemble is big and bold, chill and laid back, rooted in it's native culture while reaching outward, forward-bound. With 16 new compositions including the song "Take It!" - regrettably, the last recorded performance of '80s funk star Bernard Wright, who Snarky ringleader Michael League identifies as a Godfather-like figure - the group looks fondly at where it's come from, confident in the polished power from which it's members continue to build the unique Snarky Puppy sound. That sound now rises like a skyscraper from a 21st century orchestra comprising three guitarists, at least four keyboardists, two brass, two reeds, a violinist, multiple percussionists and drummers and the accomplished yet modest League keeping it all together with his bass. That lineup was unimaginable when ten friends enrolled in the jazz program of University of North Texas (aka North Texas State) in Denton, 30 miles from Dallas, first convened in 2004. But as Snarky Puppy's core members moved to the city and were embraced by the region's Black churches and stalwarts of that community's music, they matured. ..::TRACK-LIST::.. CD 1: 1. Keep It on Your Mind 2. East Bay 3. Bet 4. Cliroy 5. Take It! 6. Portal 7. Broken Arrow 8. RL's CD 2: 1. Mean Green 2. Fuel City 3. Free Fall 4. Belmont 5. Pineapple 6. Honiara 7. Coney Bear 8. Trinity ..::OBSADA::.. Clavinet - Bobby Sparks Drums - Jamison Ross, Jason Thomas, Larnell Lewis Electric Bass - Michael League Electric Guitar - Bob Lanzetti, Chris McQueen, Mark Lettieri Electric Organ - Bobby Sparks Electric Piano - Bill Laurance, Justin Stanton Keyboards - Shaun Martin Percussion - Keita Ogawa, Marcelo Woloski, Nate Werth Synth - Bill Laurance, Justin Stanton Tenor Saxophone - Bob Reynolds, Chris Bullock Trumpet - Jay Jennings, Justin Stanton, Mike 'Maz' Maher Violin - Zach Brock Vocoder - Shaun Martin Flugelhorn - Jay Jennings, Mike 'Maz' Maher https://www.youtube.com/watch?v=fnWoFuh7ZuA SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-09-25 17:27:43
Rozmiar: 220.19 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. 'Kiedy zespół zaczynał, byliśmy bardziej jazzujący, inteligentni i zorientowani na world music. Kiedy weszliśmy na scenę w Dallas, staliśmy się bardziej groovowi, bardziej emocjonalni i w pewnym sensie głębsi. Staliśmy się bardziej skoncentrowani na dostarczaniu jasnego przekazu, który słuchacze mogliby zrozumieć bez trywializowania spraw.' Z 13 albumami w ciągu 18 lat (wygrywając cztery nagrody Grammy), międzynarodową bazą fanów i uruchomieniem własnej wytwórni GroundUP Music, Snarky Puppy udowodnili, że słuchacze podążą za nimi w coraz bardziej pewne i szczegółowe aranżacje hymnicznych motywów, rozległych melodii, teksturowanych harmonii, ekscytujących solówek, wartych uwagi efektów syntezatorowych i napędzających bitów. Snarky Puppy, the genre-defying super-band, is a lot like Dallas, city of it's birth. On Empire Central the eclectic 19-piece electric ensemble is big and bold, chill and laid back, rooted in it's native culture while reaching outward, forward-bound. With 16 new compositions including the song "Take It!" - regrettably, the last recorded performance of '80s funk star Bernard Wright, who Snarky ringleader Michael League identifies as a Godfather-like figure - the group looks fondly at where it's come from, confident in the polished power from which it's members continue to build the unique Snarky Puppy sound. That sound now rises like a skyscraper from a 21st century orchestra comprising three guitarists, at least four keyboardists, two brass, two reeds, a violinist, multiple percussionists and drummers and the accomplished yet modest League keeping it all together with his bass. That lineup was unimaginable when ten friends enrolled in the jazz program of University of North Texas (aka North Texas State) in Denton, 30 miles from Dallas, first convened in 2004. But as Snarky Puppy's core members moved to the city and were embraced by the region's Black churches and stalwarts of that community's music, they matured. ..::TRACK-LIST::.. CD 1: 1. Keep It on Your Mind 2. East Bay 3. Bet 4. Cliroy 5. Take It! 6. Portal 7. Broken Arrow 8. RL's CD 2: 1. Mean Green 2. Fuel City 3. Free Fall 4. Belmont 5. Pineapple 6. Honiara 7. Coney Bear 8. Trinity ..::OBSADA::.. Clavinet - Bobby Sparks Drums - Jamison Ross, Jason Thomas, Larnell Lewis Electric Bass - Michael League Electric Guitar - Bob Lanzetti, Chris McQueen, Mark Lettieri Electric Organ - Bobby Sparks Electric Piano - Bill Laurance, Justin Stanton Keyboards - Shaun Martin Percussion - Keita Ogawa, Marcelo Woloski, Nate Werth Synth - Bill Laurance, Justin Stanton Tenor Saxophone - Bob Reynolds, Chris Bullock Trumpet - Jay Jennings, Justin Stanton, Mike 'Maz' Maher Violin - Zach Brock Vocoder - Shaun Martin Flugelhorn - Jay Jennings, Mike 'Maz' Maher https://www.youtube.com/watch?v=fnWoFuh7ZuA SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-09-25 17:24:02
Rozmiar: 619.53 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Artist: Beppe Crovella Album: Soulful Traffic Year: (2009) Genre: blends jazz and funk Format: [Mp3 320kbps] ...( TrackList )... 1. Soulful (3:54) 2. Take the "A 100" Train (3:20) 3. Street Parade (4:22) 4. Countdown (4:43) 5. Searchin' for Freedom (3:44) 6. Swingin' The Walk (3:49) 7. It's 4 You (4:15) 8. Hearts (2:54) 9. After the Night Rain (5:08) 10. Brand New Dawn (4:45) 11. Golden Sand (4:37) 12. Goin' Back (5:16) 13. Clive'S Shuffle (3:12) 14. Night Fun(K) (3:53) 15. Sunset (5:26) 16. Invisible Dancer (3:49) 17. Follow That Taxi! (3:38) 18. Just a Goodbye (1:12)
Seedów: 20
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-09-24 22:36:44
Rozmiar: 203.81 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Quarteto Novo Album: Quarteto Novo Year: (1967) Genre: Jazz Format: [Flac] ...( TrackList )... 1 O Ôvo 2 Fica Mal Com Deus 3 Canto Geral 4 Algodão 5 Canta Maria 6 Síntese 7 Misturada 8 Vim De Sant'Ana
Seedów: 117
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-09-07 10:14:51
Rozmiar: 204.90 MB
Peerów: 41
Dodał: Uploader
|
|||||||||||||