|
|
|||||||||||||
Ostatnie 10 torrentów
Ostatnie 10 komentarzy
Discord
Wygląd torrentów:
Kategoria:
Muzyka
Gatunek:
Jazz
Ilość torrentów:
1,417
Opis
...( Info )...
Artist: Gerry Mulligan Album: Spring In Stockholm Live In Sweden 1959 Year: 2024 Genre: Jazz Quality: FLAC 16Bit-44.1kHz ...( TrackList )... 01. Introduction by Gene Krupa 02. As Catch Can 03. I Can't Get Started With You 04. Just In Time 05. Spring Is Sprung 06. Blueport 07. Utter Chaos
Seedów: 210
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-19 11:13:09
Rozmiar: 211.50 MB
Peerów: 39
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Marc Copland Album: Dreaming Year: 2024 Genre: Jazz Format: mp3 320 kbps ...( TrackList )... 01. Eronel 02. All That's Left 03. Dreaming 04. LST 05. Destination Unknown 06. Passing Through 07. Figment 08. Yesterdays
Seedów: 51
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-16 21:52:24
Rozmiar: 138.59 MB
Peerów: 4
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. W ciągu 1970 roku Miles Davis wielokrotnie gościł w należących do Billa Grahama salach koncertowych Fillmore East i Fillmore West, słynących raczej z występów rockowych gwiazd, takich jak Cream, Jimi Hendrix, The Allman Brothers Band czy Grateful Dead. Wówczas jednak Davis cieszył się uznaniem rockowej publiczności, dzięki swoim elektrycznym albumom "In a Silent Way" i "Bitches Brew". Jego koncerty w obu Fillmore'ach, gdzie występował przed rockowymi wykonawcami, również spotkały się z bardzo dobrym przyjęciem. Na szczęście większość z nich została profesjonalnie zarejestrowana i prędzej lub później wydana na płytach. Na pierwszy ogień poszła seria czerwcowych występów z nowojorskiego Fillmore East, wydana cztery miesiące później na dwupłytowym albumie "At Fillmore". W tamtym czasie Miles był już dobrze zgrany ze swoim nowym koncertowym septetem, w którego skład wchodzili Chick Corea, Dave Holland, Jack DeJohnette, oraz trzech świeżaków: saksofonista Steve Grossman, perkusjonalista Airto Moreira i organista Keith Jarrett. Na repertuar czterech występów, które odbyły się w dniach 17-20 czerwca, złożyły się głównie nowsze kompozycje, już z elektrycznego okresu. Część z nich nie była jeszcze wtedy opublikowana w wersjach studyjnych, a nawet gdy zespół sięgał po znane tematy, znacząco je zmieniał, każdego wieczoru grając inaczej (często ciężko je rozpoznać). Poza tym muzycy mieli zwyczaj płynnego przechodzenia pomiędzy poszczególnymi utworami, przez co ich występy sprawiały wrażenie jednego długiego jamu. Materiał na "At Fillmore" został dodatkowo zmiksowany przez Teo Macero, który wybrał najlepsze (oczywiście według niego) fragmenty z każdego z czterech występów i połączył je w cztery kompozycje trwające od trochę ponad dwudziestu dwóch do prawie dwudziestu ośmiu minut. Każda z nich wypełnia jedną stronę winylowej płyty, a zatytułowana jest od dnia, w którym została zarejestrowana ("Wednesday Miles", "Thursday Miles", itd.). Macero po raz kolejny udowodnił, że w cięciu i sklejaniu taśm jest prawdziwym mistrzem. Nie słychać tu żadnych cięć, przeskoków, ani różnic w brzmieniu. Można odnieść wrażenie, że zespół faktycznie wszystko zagrał w ten sposób, w jaki zostało to przedstawione na albumie. Muzyka zawarta na "At Fillmore" to połączenie jazzowej swobody improwizacyjnej, momentami ocierającej się wręcz o freejazzową chaotyczność, z psychodelicznym nastrojem, oraz prawdziwie rockową ekspresją i ciężarem. Momentami (np. "Bitches Brew" z "Wednesday Miles", albo "Directions" z "Thursday Miles") zespół brzmi naprawdę agresywnie. Brak gitary całkowicie rekompensują przesterowane organy Jarretta, ostre partie elektronicznie przetworzonej trąbki Davisa i saksofonu Grossmana, oraz intensywne linie basu Hollanda, który w końcu przekonał się do gitary basowej (choć używał jej na zmianę z kontrabasem). A wymiata na tym instrumencie tak, że mógłby wpędzić w kompleksy większość uznanych rockowych basistów. Rockowo brzmi też mocna gra DeJohnette'a (świetnie urozmaicona i uzupełniona egzotycznymi perkusjonaliami Moreiry), zaś pianino elektryczne Corei dodaje psychodelicznego klimatu. "At Fillmore" to jednak nie tylko ciężkie fusion. Na zakończenie każdego setu pojawia się bardzo tradycyjnie jazzowy temat "The Theme", skomponowany przez Milesa jeszcze w czasach Pierwszego Wielkiego Kwintetu, zaś podczas piątkowego i sobotniego występu repertuar został poszerzony o ballady: standard z repertuaru Franka Sinatry "I Fall in Love Too Easily" (Miles nagrał swoją wersję na album "Seven Steps to Heaven"), oraz "Sanctuary". Fajnie urozmaica to całość. Jeżeli ktoś wolałby posłuchać jak te występy brzmiały naprawdę, powinien sięgnąć po wydany w 2014 roku boks "Miles at the Fillmore", wchodzący w skład serii "The Bootleg Series". Na czterech płytach kompaktowych zmieszczono nie tylko kompletne rejestracje czterech czerwcowych występów w Fillmore East, ale także trzy utwory ("Paraphernalia", "Footprints", "Miles Runs the Voodoo Down") z występu w Fillmore West, który odbył się dwa miesiące wcześniej, 11 kwietnia, jeszcze bez Jarretta w składzie. Paweł Pałasz ..::TRACK-LIST::.. Miles Davis At Fillmore (1970): CD 1: Wednesday Miles 1. Directions 2:29 2. Bitches Brew 0:53 3. The Mask 1:35 4. It's About That Time 8:11 5. Bitches Brew/The Theme 10:54 Thursday Miles 6. Directions 5:35 7. The Mask 9:49 8. It's About That Time 11:20 CD 2: Friday Miles 1. It's About That Time 9:01 2. I Fall In Love Too Easily 1:59 3. Sanctuary 3:43 4. Bitches Brew/The Theme 13:08 Saturday Miles 5.It's About That Time 3:43 6. I Fall In Love Too Easily 0:53 7. Sanctuary 2:49 8. Bitches Brew 6:56 9. Willie Nelson/The Theme 7:56 ..::OBSADA::.. Trumpet - Miles Davis Soprano Saxophone - Steve Grossman Organ - Keith Jarrett Percussion - Airto Moreira Drums - Jack DeJohnette Electric Bass, Acoustic Bass - Dave Holland Electric Piano - Chick Corea https://www.youtube.com/watch?v=2Hfrd1OrRws SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-13 08:58:38
Rozmiar: 234.95 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. W ciągu 1970 roku Miles Davis wielokrotnie gościł w należących do Billa Grahama salach koncertowych Fillmore East i Fillmore West, słynących raczej z występów rockowych gwiazd, takich jak Cream, Jimi Hendrix, The Allman Brothers Band czy Grateful Dead. Wówczas jednak Davis cieszył się uznaniem rockowej publiczności, dzięki swoim elektrycznym albumom "In a Silent Way" i "Bitches Brew". Jego koncerty w obu Fillmore'ach, gdzie występował przed rockowymi wykonawcami, również spotkały się z bardzo dobrym przyjęciem. Na szczęście większość z nich została profesjonalnie zarejestrowana i prędzej lub później wydana na płytach. Na pierwszy ogień poszła seria czerwcowych występów z nowojorskiego Fillmore East, wydana cztery miesiące później na dwupłytowym albumie "At Fillmore". W tamtym czasie Miles był już dobrze zgrany ze swoim nowym koncertowym septetem, w którego skład wchodzili Chick Corea, Dave Holland, Jack DeJohnette, oraz trzech świeżaków: saksofonista Steve Grossman, perkusjonalista Airto Moreira i organista Keith Jarrett. Na repertuar czterech występów, które odbyły się w dniach 17-20 czerwca, złożyły się głównie nowsze kompozycje, już z elektrycznego okresu. Część z nich nie była jeszcze wtedy opublikowana w wersjach studyjnych, a nawet gdy zespół sięgał po znane tematy, znacząco je zmieniał, każdego wieczoru grając inaczej (często ciężko je rozpoznać). Poza tym muzycy mieli zwyczaj płynnego przechodzenia pomiędzy poszczególnymi utworami, przez co ich występy sprawiały wrażenie jednego długiego jamu. Materiał na "At Fillmore" został dodatkowo zmiksowany przez Teo Macero, który wybrał najlepsze (oczywiście według niego) fragmenty z każdego z czterech występów i połączył je w cztery kompozycje trwające od trochę ponad dwudziestu dwóch do prawie dwudziestu ośmiu minut. Każda z nich wypełnia jedną stronę winylowej płyty, a zatytułowana jest od dnia, w którym została zarejestrowana ("Wednesday Miles", "Thursday Miles", itd.). Macero po raz kolejny udowodnił, że w cięciu i sklejaniu taśm jest prawdziwym mistrzem. Nie słychać tu żadnych cięć, przeskoków, ani różnic w brzmieniu. Można odnieść wrażenie, że zespół faktycznie wszystko zagrał w ten sposób, w jaki zostało to przedstawione na albumie. Muzyka zawarta na "At Fillmore" to połączenie jazzowej swobody improwizacyjnej, momentami ocierającej się wręcz o freejazzową chaotyczność, z psychodelicznym nastrojem, oraz prawdziwie rockową ekspresją i ciężarem. Momentami (np. "Bitches Brew" z "Wednesday Miles", albo "Directions" z "Thursday Miles") zespół brzmi naprawdę agresywnie. Brak gitary całkowicie rekompensują przesterowane organy Jarretta, ostre partie elektronicznie przetworzonej trąbki Davisa i saksofonu Grossmana, oraz intensywne linie basu Hollanda, który w końcu przekonał się do gitary basowej (choć używał jej na zmianę z kontrabasem). A wymiata na tym instrumencie tak, że mógłby wpędzić w kompleksy większość uznanych rockowych basistów. Rockowo brzmi też mocna gra DeJohnette'a (świetnie urozmaicona i uzupełniona egzotycznymi perkusjonaliami Moreiry), zaś pianino elektryczne Corei dodaje psychodelicznego klimatu. "At Fillmore" to jednak nie tylko ciężkie fusion. Na zakończenie każdego setu pojawia się bardzo tradycyjnie jazzowy temat "The Theme", skomponowany przez Milesa jeszcze w czasach Pierwszego Wielkiego Kwintetu, zaś podczas piątkowego i sobotniego występu repertuar został poszerzony o ballady: standard z repertuaru Franka Sinatry "I Fall in Love Too Easily" (Miles nagrał swoją wersję na album "Seven Steps to Heaven"), oraz "Sanctuary". Fajnie urozmaica to całość. Jeżeli ktoś wolałby posłuchać jak te występy brzmiały naprawdę, powinien sięgnąć po wydany w 2014 roku boks "Miles at the Fillmore", wchodzący w skład serii "The Bootleg Series". Na czterech płytach kompaktowych zmieszczono nie tylko kompletne rejestracje czterech czerwcowych występów w Fillmore East, ale także trzy utwory ("Paraphernalia", "Footprints", "Miles Runs the Voodoo Down") z występu w Fillmore West, który odbył się dwa miesiące wcześniej, 11 kwietnia, jeszcze bez Jarretta w składzie. Paweł Pałasz ..::TRACK-LIST::.. Miles Davis At Fillmore (1970): CD 1: Wednesday Miles 1. Directions 2:29 2. Bitches Brew 0:53 3. The Mask 1:35 4. It's About That Time 8:11 5. Bitches Brew/The Theme 10:54 Thursday Miles 6. Directions 5:35 7. The Mask 9:49 8. It's About That Time 11:20 CD 2: Friday Miles 1. It's About That Time 9:01 2. I Fall In Love Too Easily 1:59 3. Sanctuary 3:43 4. Bitches Brew/The Theme 13:08 Saturday Miles 5.It's About That Time 3:43 6. I Fall In Love Too Easily 0:53 7. Sanctuary 2:49 8. Bitches Brew 6:56 9. Willie Nelson/The Theme 7:56 ..::OBSADA::.. Trumpet - Miles Davis Soprano Saxophone - Steve Grossman Organ - Keith Jarrett Percussion - Airto Moreira Drums - Jack DeJohnette Electric Bass, Acoustic Bass - Dave Holland Electric Piano - Chick Corea https://www.youtube.com/watch?v=2Hfrd1OrRws SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-13 08:55:05
Rozmiar: 649.90 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Artist: Wojtek Mazolewski Quintet Album: Beautiful People Year: 2024 Genre: Jazz Quality: FLAC 24Bit-48kHz ...( TrackList )... 01. Purple Space 02. Live Spirit 03. New Energy 04. Beautiful People 05. Sun 06. Purple Space (Long Version) 07. The Art of Joy 08. Air 09. Beautiful People (Slow Version) 10. Seven Wishes (Bonus Track)
Seedów: 189
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-12 08:30:17
Rozmiar: 500.09 MB
Peerów: 32
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Herb Alpert Album: 50 Year: (2024) Genre: Jazz, Latin, funk, pop Format: [FLAC] ...( TrackList )... 01. Dancing Down 50th Street 02. Sh-Boom 03. Are You Lonesome Tonight 04. Baubles, Bangles And Beads 05. Morning Mist 06. Never Too Late 07. Where Do We Go From Here 08. Sleepwalk 09. Corcovado 10. Jeannine
Seedów: 210
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-08 20:36:35
Rozmiar: 168.79 MB
Peerów: 11
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. Oto ukazała się druga płyta z niepublikowanym wcześniej zapisem koncertu radiowego kwintetu Tomasza Stańki z Bremy, z 9 listopada 1972 roku. To etap finalny działalności tego niezwykłego zespołu, który u szczytu popularności w Polsce i Europie Zachodniej rozwiązał się, dając początek karierom indywidualnym każdego z muzyków. Realizacje tego zespołu określa się krótko jako „free jazz”, choć jak wiemy, tych freejazzowych odcieni było w tamtych latach sporo i były one bezpośrednio związane z osobowościami artystów. Bo jak w żadnym innym nurcie muzyki improwizowanej, właśnie free jazz stanowił (i nadal stanowi) czystą projekcję osobowości, temperamentu, fantazji i ekspresji muzyków. Wynikiem takiej kreacji jest forma a nie, jak w wypadku choćby jazzu standardowego, podstawą i punktem wyjścia do improwizacji. Dlatego nie ma większego sensu drobiazgowe analizowanie poszczególnych fragmentów, które nawet jeśli eksponują wyraźne motywy czy tematy, to tworzone one były spontanicznie, w czasie rzeczywistym, podczas koncertu. Zaś utwory wraz z tytułami, zapewne były opisywane post factum przez samego Stańkę. Walorem twórczym w wypadku każdego z muzyków kwintetu był z pewnością sposób prowadzenia improwizacji, czy szerzej – narracji, czy jeszcze szerzej – budowania indywidualnej dramaturgii. I równie ważna była interakcja we wszelkich kombinacjach personalnych, od duetu po pełny kwintet. Zacznijmy od Stańki, którego gra w tamtym okresie w najmniejszym stopniu nie zapowiadała stylistyki „Soul Of Things” i okresu ECM-owskiego. Już w pierwszych minutach Calme, po wstępie ad lib i po ekspozycji quasi-tematu (viol + tp + ss) Stańko wyprowadza całą serię biegników, które tworzą – gdyby próbować interpretować to subiektywnie – rozdygotaną aurę pełną rosnącego niepokoju. Odnosi się nieodparte wrażenie, że skala trąbki jest dla artysty niewystarczająca i Stańko próbuje wyjść poza nią. To wrażenie powraca przy słuchaniu płyty kilkakrotnie, szczególnie silnie w 6 & 8 II. Podobny typ ekspresji prezentuje Janusz Muniak na saksofonie sopranowym, co szczególnie słychać w 6 & 8 I, gdzie po solach Suchanka i Seiferta saksofonista dokonuje jakby ekspresyjnej rekapitulacji, wykorzystując cały arsenał środków, m.in. przedęcia, szalone biegniki czy uporczywie powtarzane interwały ze skłonnością do obsesji. Z kolei Zbigniew Seifert w partiach improwizacji na skrzypcach wydaje się najbliższy myśleniu harmonicznemu. Jeśli mówi się o wpływie improwizacji Coltrane’a na jego grę, to ta płyta jest chyba tego dobrym przykładem. Seifertowskie modalizmy, ulubione transpozycje chromatyczne, charakterystyczne równoległe kwinty, podawane rzecz jasna w sosie free, w zbiorowej atmosferze szaleństwa, tworzą jednak zauważalną relację do wielkich mistrzów, w tym wspomnianego Coltrane’a. Osobny rozdział płyty stanowi gra Janusza Stefańskiego, zaangażowanego w całe przedsięwzięcie w niebywałym stopniu – przynajmniej takie odnosi się wrażenie. Stefański przez cały okres swej kariery muzycznej łączył – mówiąc w dużym skrócie – kolorystykę z timingiem. Jest to gra gęsta, inspirująca, wypełniająca i potęgująca napięcie. Stefański sprawia, że w danej jednostce czasu dzieje się więcej, niż gdyby na jego miejscu był inny perkusista (pod tym względem umieściłbym go w tej samej przegródce stylistycznej, w której znalazł by się też Tony Williams!). Wreszcie Bronisław Suchanek, także silnie obecny, z kilkoma ważnymi solówkami (6 & 8 I, 6 & 8 II), ruchliwy, niespokojny, świetny w dialogach i duetach. I to jest ten dodatkowy walor nagrania – mini formaty, w których spotykają się poszczególni muzycy. Choćby Suchanek ze Stefańskim w początkowej partii 6 & 8 I – to jeden z najlepszych epizodów płyty, podobnie jak trio Muniak-Stańko-Seifert w tym samym utworze. Minęło ponad 50 lat od tamtego koncertu, jazz się bardzo zmienił, pojawiły się nowe pokolenia muzyków. Prawdopodobnie nie dałoby się dziś sformować podobnej grupy i nie chodzi tu wcale o umiejętności warsztatowe czy świadomość stylistyczną. Wizja free jazzu lat 70. była czysta, szaleńcza i jednocześnie miała w sobie coś z zakazanego, ale piekielnie pociągającego owocu. Muzycy nie bardzo dbali o przyszłość, komfort czy własne zdrowie i poświęcali się swojej pasji w stu procentach. Warto o tym pamiętać, gdy dziś przypominamy dzieje tego wyjątkowego kwintetu. Tomasz Szachowski The discovery of Tomasz Stańko's archive recordings from 50 years ago at Radio Bremen demonstrated the dynamic development of this shrouded in mystery quintet, which was a blank spot in the history of Polish jazz. Released by Astigmatic Records, the album turned out to be a surprise and a huge musical treat for many fans who no longer remember such a fiery period in the career of the outstanding trumpeter. The record received much critical acclaim and sold out in a blink, and Jazz Forum magazine recognised Wooden Music I as the historic album of the year. Now the time has come for the 2nd and final installment of wooden music. It takes more than one album to fully illustrate the evolution of the band with which Tomasz Stańko, as its leader, recorded Music for K, one of the most important albums in Polish jazz. It is the early 1970s, Zbigniew Seifert gives up the saxophone in favour of the violin, so the band's sound becomes more 'wooden', and around this expression Stańko builds the foundations of a philosophy, which he wrote down on four small sheets of paper, still kept by Bronisław Suchanek, the quintet's bass player: We seek to create the kind of music that, while operating with all the elements of the most genuine jazz, attempts to look at it from a different angle, from a different mental plane. We do not experiment with the material, but with the form. For the form does not have to be a logical and strict construction of the entire piece, it can be free, improvised while playing, resulting from the mood, or atmosphere existing at a given moment, or random things, creating with their free fluidity that specific "magical mood". This, of course, excludes compositions in the traditional sense - Tomasz Stańko wrote at the time. Wooden Music is therefore like a postcard - not so much of a specific gig, but of the entire period of the quintet's activity. It opens with compositions featured on Jazzmessage from Poland. Wooden Music I recorded in Bremen on 15 June 1972 is its peak - when the band plays free, vigorous music, but more sensitively planned, as the group is more in-tune after hours of joint stage encounters. Wooden Music II, recorded in Hamburg on 9 November 1972, is the conclusion of their vision of free-jazz - the final phase where composed pieces ("Calme" and "6 & 8") begin to emerge from wild improvisation. Some of these would, a few months later, find their way onto an iconic piece in Tomasz Stańko's discography - the Purple Sun album (e.g. "Flute's Ballad")... but with a slightly different line-up. When the band decides to wrap up, they are at the peak of their form, each feeling the need to develop on their own. They know when to step off the stage. They are invincible. Tomasz Stańko Quintet was one of the most outstanding European free jazz ensembles of its time. The Polish musicians, plus a plethora of individuals such as Brötzmann, Mangelsdorff, Schlippenbach, Vesala or Surman, contributed to a movement which, while co-operating with the American avant-garde, had its own specificity and its own unique audience. Polish jazzmen, newcomers from behind the Iron Curtain, were seen as carrying a message of freedom to the countries of the region. It took many years for this message to come true. Today, European jazz seems to be far more erudite, emotionally restrained, intellectual, seeking links with contemporary avant-garde and ethno music. It's all very beautiful, but sometimes one would like to discard all of this extra wrapping and bring out the essence of jazz - the synergic energy and striving for the limits of expression, even if it poses the risk of a musical explosion - Tomasz Szachowski states in Jazz Forum. Therefore, it is time to see if we are dealing with explosive material in the case of the second installment of wooden music. Thus, the Wooden Music series culminates with its second part coming from the archives of NDR radio, which recorded the footage in a small club in Hamburg called Jazzhouse. This time, the additional stem-mastering was done by Marcin Cichy, who perfected the sound on the album even more. The infallible Matt Colton is once again responsible for the half-speed cut of the vinyl matrix. Wooden Music II will be released on Astigmatic Records in digital, CD and LP versions, as well as in a limited edition on purple vinyl, with a B2-size poster designed by Natalia Łabędź. The premiere of the album will take place on 27 October, and pre-orders for the disc will start on 6 October 2023. ..::TRACK-LIST::.. 1. Calme 08:29 2. 6 & 8 I 14:34 3. 6 & 8 II 22:02 4. Flute's Ballad 01:47 ..::OBSADA::.. Tomasz Stańko Quintet: Tomasz Stańko - trumpet Zbigniew Seifert - violin Janusz Muniak - soprano saxophone, flute, percussion Bronisław Suchanek - double bass Janusz Stefański - drums, flexatone https://www.youtube.com/watch?v=WQgXpjrQJYM SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-06 09:23:02
Rozmiar: 109.08 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. Oto ukazała się druga płyta z niepublikowanym wcześniej zapisem koncertu radiowego kwintetu Tomasza Stańki z Bremy, z 9 listopada 1972 roku. To etap finalny działalności tego niezwykłego zespołu, który u szczytu popularności w Polsce i Europie Zachodniej rozwiązał się, dając początek karierom indywidualnym każdego z muzyków. Realizacje tego zespołu określa się krótko jako „free jazz”, choć jak wiemy, tych freejazzowych odcieni było w tamtych latach sporo i były one bezpośrednio związane z osobowościami artystów. Bo jak w żadnym innym nurcie muzyki improwizowanej, właśnie free jazz stanowił (i nadal stanowi) czystą projekcję osobowości, temperamentu, fantazji i ekspresji muzyków. Wynikiem takiej kreacji jest forma a nie, jak w wypadku choćby jazzu standardowego, podstawą i punktem wyjścia do improwizacji. Dlatego nie ma większego sensu drobiazgowe analizowanie poszczególnych fragmentów, które nawet jeśli eksponują wyraźne motywy czy tematy, to tworzone one były spontanicznie, w czasie rzeczywistym, podczas koncertu. Zaś utwory wraz z tytułami, zapewne były opisywane post factum przez samego Stańkę. Walorem twórczym w wypadku każdego z muzyków kwintetu był z pewnością sposób prowadzenia improwizacji, czy szerzej – narracji, czy jeszcze szerzej – budowania indywidualnej dramaturgii. I równie ważna była interakcja we wszelkich kombinacjach personalnych, od duetu po pełny kwintet. Zacznijmy od Stańki, którego gra w tamtym okresie w najmniejszym stopniu nie zapowiadała stylistyki „Soul Of Things” i okresu ECM-owskiego. Już w pierwszych minutach Calme, po wstępie ad lib i po ekspozycji quasi-tematu (viol + tp + ss) Stańko wyprowadza całą serię biegników, które tworzą – gdyby próbować interpretować to subiektywnie – rozdygotaną aurę pełną rosnącego niepokoju. Odnosi się nieodparte wrażenie, że skala trąbki jest dla artysty niewystarczająca i Stańko próbuje wyjść poza nią. To wrażenie powraca przy słuchaniu płyty kilkakrotnie, szczególnie silnie w 6 & 8 II. Podobny typ ekspresji prezentuje Janusz Muniak na saksofonie sopranowym, co szczególnie słychać w 6 & 8 I, gdzie po solach Suchanka i Seiferta saksofonista dokonuje jakby ekspresyjnej rekapitulacji, wykorzystując cały arsenał środków, m.in. przedęcia, szalone biegniki czy uporczywie powtarzane interwały ze skłonnością do obsesji. Z kolei Zbigniew Seifert w partiach improwizacji na skrzypcach wydaje się najbliższy myśleniu harmonicznemu. Jeśli mówi się o wpływie improwizacji Coltrane’a na jego grę, to ta płyta jest chyba tego dobrym przykładem. Seifertowskie modalizmy, ulubione transpozycje chromatyczne, charakterystyczne równoległe kwinty, podawane rzecz jasna w sosie free, w zbiorowej atmosferze szaleństwa, tworzą jednak zauważalną relację do wielkich mistrzów, w tym wspomnianego Coltrane’a. Osobny rozdział płyty stanowi gra Janusza Stefańskiego, zaangażowanego w całe przedsięwzięcie w niebywałym stopniu – przynajmniej takie odnosi się wrażenie. Stefański przez cały okres swej kariery muzycznej łączył – mówiąc w dużym skrócie – kolorystykę z timingiem. Jest to gra gęsta, inspirująca, wypełniająca i potęgująca napięcie. Stefański sprawia, że w danej jednostce czasu dzieje się więcej, niż gdyby na jego miejscu był inny perkusista (pod tym względem umieściłbym go w tej samej przegródce stylistycznej, w której znalazł by się też Tony Williams!). Wreszcie Bronisław Suchanek, także silnie obecny, z kilkoma ważnymi solówkami (6 & 8 I, 6 & 8 II), ruchliwy, niespokojny, świetny w dialogach i duetach. I to jest ten dodatkowy walor nagrania – mini formaty, w których spotykają się poszczególni muzycy. Choćby Suchanek ze Stefańskim w początkowej partii 6 & 8 I – to jeden z najlepszych epizodów płyty, podobnie jak trio Muniak-Stańko-Seifert w tym samym utworze. Minęło ponad 50 lat od tamtego koncertu, jazz się bardzo zmienił, pojawiły się nowe pokolenia muzyków. Prawdopodobnie nie dałoby się dziś sformować podobnej grupy i nie chodzi tu wcale o umiejętności warsztatowe czy świadomość stylistyczną. Wizja free jazzu lat 70. była czysta, szaleńcza i jednocześnie miała w sobie coś z zakazanego, ale piekielnie pociągającego owocu. Muzycy nie bardzo dbali o przyszłość, komfort czy własne zdrowie i poświęcali się swojej pasji w stu procentach. Warto o tym pamiętać, gdy dziś przypominamy dzieje tego wyjątkowego kwintetu. Tomasz Szachowski The discovery of Tomasz Stańko's archive recordings from 50 years ago at Radio Bremen demonstrated the dynamic development of this shrouded in mystery quintet, which was a blank spot in the history of Polish jazz. Released by Astigmatic Records, the album turned out to be a surprise and a huge musical treat for many fans who no longer remember such a fiery period in the career of the outstanding trumpeter. The record received much critical acclaim and sold out in a blink, and Jazz Forum magazine recognised Wooden Music I as the historic album of the year. Now the time has come for the 2nd and final installment of wooden music. It takes more than one album to fully illustrate the evolution of the band with which Tomasz Stańko, as its leader, recorded Music for K, one of the most important albums in Polish jazz. It is the early 1970s, Zbigniew Seifert gives up the saxophone in favour of the violin, so the band's sound becomes more 'wooden', and around this expression Stańko builds the foundations of a philosophy, which he wrote down on four small sheets of paper, still kept by Bronisław Suchanek, the quintet's bass player: We seek to create the kind of music that, while operating with all the elements of the most genuine jazz, attempts to look at it from a different angle, from a different mental plane. We do not experiment with the material, but with the form. For the form does not have to be a logical and strict construction of the entire piece, it can be free, improvised while playing, resulting from the mood, or atmosphere existing at a given moment, or random things, creating with their free fluidity that specific "magical mood". This, of course, excludes compositions in the traditional sense - Tomasz Stańko wrote at the time. Wooden Music is therefore like a postcard - not so much of a specific gig, but of the entire period of the quintet's activity. It opens with compositions featured on Jazzmessage from Poland. Wooden Music I recorded in Bremen on 15 June 1972 is its peak - when the band plays free, vigorous music, but more sensitively planned, as the group is more in-tune after hours of joint stage encounters. Wooden Music II, recorded in Hamburg on 9 November 1972, is the conclusion of their vision of free-jazz - the final phase where composed pieces ("Calme" and "6 & 8") begin to emerge from wild improvisation. Some of these would, a few months later, find their way onto an iconic piece in Tomasz Stańko's discography - the Purple Sun album (e.g. "Flute's Ballad")... but with a slightly different line-up. When the band decides to wrap up, they are at the peak of their form, each feeling the need to develop on their own. They know when to step off the stage. They are invincible. Tomasz Stańko Quintet was one of the most outstanding European free jazz ensembles of its time. The Polish musicians, plus a plethora of individuals such as Brötzmann, Mangelsdorff, Schlippenbach, Vesala or Surman, contributed to a movement which, while co-operating with the American avant-garde, had its own specificity and its own unique audience. Polish jazzmen, newcomers from behind the Iron Curtain, were seen as carrying a message of freedom to the countries of the region. It took many years for this message to come true. Today, European jazz seems to be far more erudite, emotionally restrained, intellectual, seeking links with contemporary avant-garde and ethno music. It's all very beautiful, but sometimes one would like to discard all of this extra wrapping and bring out the essence of jazz - the synergic energy and striving for the limits of expression, even if it poses the risk of a musical explosion - Tomasz Szachowski states in Jazz Forum. Therefore, it is time to see if we are dealing with explosive material in the case of the second installment of wooden music. Thus, the Wooden Music series culminates with its second part coming from the archives of NDR radio, which recorded the footage in a small club in Hamburg called Jazzhouse. This time, the additional stem-mastering was done by Marcin Cichy, who perfected the sound on the album even more. The infallible Matt Colton is once again responsible for the half-speed cut of the vinyl matrix. Wooden Music II will be released on Astigmatic Records in digital, CD and LP versions, as well as in a limited edition on purple vinyl, with a B2-size poster designed by Natalia Łabędź. The premiere of the album will take place on 27 October, and pre-orders for the disc will start on 6 October 2023. ..::TRACK-LIST::.. 1. Calme 08:29 2. 6 & 8 I 14:34 3. 6 & 8 II 22:02 4. Flute's Ballad 01:47 ..::OBSADA::.. Tomasz Stańko Quintet: Tomasz Stańko - trumpet Zbigniew Seifert - violin Janusz Muniak - soprano saxophone, flute, percussion Bronisław Suchanek - double bass Janusz Stefański - drums, flexatone https://www.youtube.com/watch?v=WQgXpjrQJYM SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-06 09:19:12
Rozmiar: 286.95 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. Rok 1973 przyniósł jeszcze jeden koncertowy album Milesa Davisa (aczkolwiek oryginalnie wydany wyłącznie w Japonii). "Black Beauty" zawiera materiał zarejestrowany kilka lat wcześniej, 10 kwietnia 1970 roku w Fillmore West w San Francisco. Zaledwie kilka dni przed tym występem do sklepów trafił album "Bitches Brew" i dopiero co zakończyły się nagrania na kolejny, "Jack Johnson". Liderowi towarzyszy tu podobny skład, jak na "At Fillmore" (zarejestrowanym dwa miesiące później w nowojorskim Fillmore East), czyli Steve Grossman, Chick Corea, Dave Holland, Jack DeJohnette i Airto Moreira (do kompletu zabrakło jedynie Keitha Jarretta). Był to jeden z najlepszych koncertowych składów Davisa. Także tego dnia, muzycy dali niezwykle intensywny, pełen porywających improwizacji koncert. To mocno zakręcone, awangardowe granie, a zarazem tak czadowe, że większość rockowych grup nigdy nie zbliżyła się do tego poziomu ekspresji. I pomyśleć, że dało się osiągnąć taki efekt bez użycia elektrycznej gitary. Jej rolę niejako przejmują ostre partie dęciaków, przesterowane klawisze i uwypuklone linie gitary basowej (te ostatnie są także głównym nośnikiem melodii). Już sama pierwsza strona winylowego wydania kładzie na łopatki. Zaczyna się od niesamowicie agresywnego wykonania "Directions", a po chwili muzycy poprawiają miażdżącym "Miles Runs the Voodoo Down", z iście kakofoniczną końcówką. Po takim początku przydaje się chwila wytchnienia w postaci nieco lżejszego, funkowo bujającego "Willie Nelson", oraz ballad "I Fall in Love Too Easily" i "Sanctuary". Trzecia strona to dwa absolutne klasyki: "It's About That Time" z "In a Silent Way", oraz tytułowy utwór z "Bitches Brew". Ten pierwszy wspaniale się rozwija, od stonowanego wstępu, do porywającej drugiej części. Z kolei "Bitches Brew" zagrany w mniejszym składzie nie wypada tak przytłaczająco, jak wersja studyjna, za to brzmi o wiele ostrzej, dzięki czemu ta wersja może bardziej spodobać się rockowym słuchaczom. Przynajmniej pierwsza połowa, gdyż później muzycy coraz bardziej odlatują w awangardowe, niemal freejazzowe rejony. Finałową stronę rozpoczyna "Masqualero" - jedna z ostatnich kompozycji z czasów Drugiego Wielkiego Kwintetu, jaka utrzymała się koncertowej setliście Milesa (zresztą prawdopodobnie było to jej ostatnie wykonanie). Tutejsza wersja jest oczywiście mocno przearanżowana, dostosowana do elektrycznego instrumentarium. Wypada znacznie ostrzej i agresywniej, ale moim zdaniem także bardziej porywająco. Na sam koniec pojawia się jeszcze wspaniała, bardzo dynamiczna i ciężka wersja "Spanish Key", oraz obowiązkowy fragment "The Theme", który przez długi czas wieńczył wszystkie występy Davisa. Niesamowity koncert. To aż niewiarygodne, że jeden wykonawca może mieć w dyskografii aż tyle genialnych albumów koncertowych (wszystkie z elektrycznego okresu, z wyjątkiem nudnawego "In Concert", znalazłyby się na mojej liście najlepszych koncertówek). Chociaż repertuar "Black Beauty: Miles Davis at Fillmore West" w dużym stopniu pokrywa się z wydanym wcześniej "At Fillmore", to różnice w wykonaniu (i jakość obu) są na tyle znaczące, że warto znać oba te albumy. Paweł Pałasz ..::TRACK-LIST::.. Black Beauty: Miles Davis At Fillmore West (1973): CD 1: 1. Directions 10:46 2. Miles Runs The Voodoo Down 12:22 3. Willie Nelson 6:23 4. I Fall In Love Too Easily 1:35 5. Sanctuary 4:01 6. It's About That Time 9:59 CD 2: 1. Bitches Brew 12:53 2. Masqualero 9:07 3. Spanish Key/The Theme 12:13 ..::OBSADA::.. Miles Davis - trumpet Steve Grossman - saxophone Chick Corea - electric piano Dave Holland - electric bass Jack DeJohnette - drums Airto Moreira - percussion https://www.youtube.com/watch?v=keORyP0Gfcw SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-02 17:49:40
Rozmiar: 183.53 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. Rok 1973 przyniósł jeszcze jeden koncertowy album Milesa Davisa (aczkolwiek oryginalnie wydany wyłącznie w Japonii). "Black Beauty" zawiera materiał zarejestrowany kilka lat wcześniej, 10 kwietnia 1970 roku w Fillmore West w San Francisco. Zaledwie kilka dni przed tym występem do sklepów trafił album "Bitches Brew" i dopiero co zakończyły się nagrania na kolejny, "Jack Johnson". Liderowi towarzyszy tu podobny skład, jak na "At Fillmore" (zarejestrowanym dwa miesiące później w nowojorskim Fillmore East), czyli Steve Grossman, Chick Corea, Dave Holland, Jack DeJohnette i Airto Moreira (do kompletu zabrakło jedynie Keitha Jarretta). Był to jeden z najlepszych koncertowych składów Davisa. Także tego dnia, muzycy dali niezwykle intensywny, pełen porywających improwizacji koncert. To mocno zakręcone, awangardowe granie, a zarazem tak czadowe, że większość rockowych grup nigdy nie zbliżyła się do tego poziomu ekspresji. I pomyśleć, że dało się osiągnąć taki efekt bez użycia elektrycznej gitary. Jej rolę niejako przejmują ostre partie dęciaków, przesterowane klawisze i uwypuklone linie gitary basowej (te ostatnie są także głównym nośnikiem melodii). Już sama pierwsza strona winylowego wydania kładzie na łopatki. Zaczyna się od niesamowicie agresywnego wykonania "Directions", a po chwili muzycy poprawiają miażdżącym "Miles Runs the Voodoo Down", z iście kakofoniczną końcówką. Po takim początku przydaje się chwila wytchnienia w postaci nieco lżejszego, funkowo bujającego "Willie Nelson", oraz ballad "I Fall in Love Too Easily" i "Sanctuary". Trzecia strona to dwa absolutne klasyki: "It's About That Time" z "In a Silent Way", oraz tytułowy utwór z "Bitches Brew". Ten pierwszy wspaniale się rozwija, od stonowanego wstępu, do porywającej drugiej części. Z kolei "Bitches Brew" zagrany w mniejszym składzie nie wypada tak przytłaczająco, jak wersja studyjna, za to brzmi o wiele ostrzej, dzięki czemu ta wersja może bardziej spodobać się rockowym słuchaczom. Przynajmniej pierwsza połowa, gdyż później muzycy coraz bardziej odlatują w awangardowe, niemal freejazzowe rejony. Finałową stronę rozpoczyna "Masqualero" - jedna z ostatnich kompozycji z czasów Drugiego Wielkiego Kwintetu, jaka utrzymała się koncertowej setliście Milesa (zresztą prawdopodobnie było to jej ostatnie wykonanie). Tutejsza wersja jest oczywiście mocno przearanżowana, dostosowana do elektrycznego instrumentarium. Wypada znacznie ostrzej i agresywniej, ale moim zdaniem także bardziej porywająco. Na sam koniec pojawia się jeszcze wspaniała, bardzo dynamiczna i ciężka wersja "Spanish Key", oraz obowiązkowy fragment "The Theme", który przez długi czas wieńczył wszystkie występy Davisa. Niesamowity koncert. To aż niewiarygodne, że jeden wykonawca może mieć w dyskografii aż tyle genialnych albumów koncertowych (wszystkie z elektrycznego okresu, z wyjątkiem nudnawego "In Concert", znalazłyby się na mojej liście najlepszych koncertówek). Chociaż repertuar "Black Beauty: Miles Davis at Fillmore West" w dużym stopniu pokrywa się z wydanym wcześniej "At Fillmore", to różnice w wykonaniu (i jakość obu) są na tyle znaczące, że warto znać oba te albumy. Paweł Pałasz ..::TRACK-LIST::.. Black Beauty: Miles Davis At Fillmore West (1973): CD 1: 1. Directions 10:46 2. Miles Runs The Voodoo Down 12:22 3. Willie Nelson 6:23 4. I Fall In Love Too Easily 1:35 5. Sanctuary 4:01 6. It's About That Time 9:59 CD 2: 1. Bitches Brew 12:53 2. Masqualero 9:07 3. Spanish Key/The Theme 12:13 ..::OBSADA::.. Miles Davis - trumpet Steve Grossman - saxophone Chick Corea - electric piano Dave Holland - electric bass Jack DeJohnette - drums Airto Moreira - percussion https://www.youtube.com/watch?v=keORyP0Gfcw SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-02 17:46:18
Rozmiar: 500.46 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. Album zwiera zapis dwóch występów, jakie Miles Davis dał 7 marca 1970 roku w nowojorskim Fillmore East. Były to prawdopodobnie jego ostatnie występy z udziałem Wayne'a Shortera, który odszedł do założonego wspólnie z Joe Zawinulem zespołu Weather Report. W ówczesnym koncertowym sekstecie Davisa występowali także Chick Corea, Dave Holland, Jack DeJohnette, oraz perkusjonalista Airto Moreira. Zespół skupił się na swoim najnowszym, elektrycznym repertuarze, przede wszystkim z nagranego już pół roku wcześniej, ale wydanego dopiero pod koniec marca "Bitches Brew". Muzycy wykonali również zupełnie świeżą kompozycję "Willie Nelson", która dopiero w następnym roku została wydana na albumie "Jack Johnson". Podczas pierwszego występu sekstet zaprezentował niesamowicie intensywny i żywiołowy set. Nawet na tle innych koncertówek Davisa z elektrycznego okresu, wypada on niezwykle agresywnie, momentami wręcz freejazzowo. Tutejsze wykonanie "Directions" jest najbardziej ekstremalnym, jakie słyszałem, w czym zasługa przede wszystkim grającego w zupełnie dla siebie nietypowy, brutalny sposób Shortera. Freejazzowy fragment z jego solówką, a następnie duetem Hollanda i Corei w "It's About That Time" również zaskakuje. Takiej muzyki w wykonaniu zespołu Milesa wcześniej nie można było usłyszeć - zapewne on sam za życia blokował jej publikację. W trakcie drugiego występu zespół grał już nieco wolniej i nie tak intensywnie, za to bardziej melodyjnie. Wciąż jednak z ogromną dawką energii i porywającymi popisami instrumentalistów (czasem znów podążającymi w stronę free jazzu, jak solówka Shortera w, mimo wszystko, łagodniejszym wykonaniu "Directions"). "Live at the Fillmore East (March 7, 1970): It's About that Time" znacznie ubogaca wiedzę na temat koncertowych poczynań Milesa Davisa w elektrycznym okresie. Przede wszystkim jest to jednak porywający materiał, który można postawić obok innych koncertówek z tego etapu kariery trębacza. Paweł Pałasz The late appearance of this historic document after more than three decades in bootleg limbo is proof that good things come to those who wait. Beyond that, the twin-CD offers a rare opportunity to hear the legendary Lost Quintet, so called because they never made a studio recording, hardly surprising during such an intense period of creative activity for the suddenly galvanized trumpeter. We've seen lots of archival recordings of live electric Miles Davis over the years, but this one claims special significance. According to the CD booklet it marked the first time the erstwhile Jazz pioneer played in a rock arena, in this case opening a triple bill that included Steve Miller and Neil Young. The material here bears little relation to the likewise-titled "Live at the Fillmore East" double-disc, recorded three months later with a different line-up and heavily edited in post-production (to the dismay of many fans). Instead, this package includes a complete and unexpurgated performance, with one full set per disc, in total adding up to a somewhat paltry 89-minutes but preserving the integrity of a full evening's concert. The music itself is the purest sort of Fusion, melding the freedom of Jazz to the F^ck You attitude of Rock, at times even approaching the scorched-earth intensity of "Agharta" or "Dark Magus" (minus only the electric guitars).There is, of course, some overlap in content between the two discs. But because the music was largely improvised, there are enough differences to make them each unique. The concert opens with all guns blazing, and no shortage of ammo. Besides the angry scythe of Davis' trumpet, the primary weapon is Chick Corea's distorted electric piano, ring modulators and echoplex set to maximum overdrive. "Directions" fades in like rush hour in mid-town Manhattan, with Corea's Fender Rhodes sounding like an angry cab driver stabbing his horn to warn sleepwalking pedestrians off the pavement. The restless ostinato of Dave Holland's bass guitar might have been hypnotic if it wasn't so tense, and Airto's quacking percussion adds a typically weird flourish (his presence turns The Lost Quintet into a sextet, but never mind). The music shares obvious DNA with the seminal "Bitches Brew" album, already recorded but not yet unleashed upon an unsuspecting public. But in concert the same material was even more raw and uncompromising. Compare the urgent, almost angry momentum of "Spanish Key" on Disc One to its more upbeat studio cousin. Later in the same set, "It's About That Time" borrows the soothing fusions of the "In a Silent Way" album and injects them with enough steroids to embarrass Jose Canseco, transforming a gentle melody into an almost unrecognizable fury of free-form noise. And when someone (Airto again, I'm guessing) blows a whistle during the reprise of "Directions" on Disc Two, he's like a frustrated cop trying to flag down a runaway lorry. Ironically, it's "Bitches Brew" itself in the second set that fails to ignite. The abbreviated live version misses the production values and deft editing of Teo Macero's epic studio hybrid, plus the depth of the performance roster. Set two in general is a little more fatigued than the explosive opening performance, but the shift in musical energy pulls it at times in an interesting direction. Miles Davis was 44-years old at the time of this gig: a geriatric by rock 'n' roll standards (Neil Young, by comparison, was twenty years his junior). And yet he proceeded to incinerate the stage and stun the hippies in the Fillmore East audience. A generation later, you can still smell the smoke. Neu!mann ..::TRACK-LIST::.. Live At The Fillmore East [It's About That Time] , March 7, 1970: CD 1 - First Set: Directions 8:44 Spanish Key 11:16 Masqualero 9:57 It's About That Time / The Theme 14:03 CD 2 - Second Set: Directions 10:14 Miles Runs The Voodoo Down 7:40 Bitches Brew 8:02 Spanish Key 8:33 It's About That Time / Willie Nelson 11:42 ..::OBSADA::.. Miles Davis - trumpet Wayne Shorter - soprano and tenor saxophone Chick Corea - Fender Rhodes electric piano Dave Holland - acoustic and electric bass Jack DeJohnette - drums Airto Moreira - percussion, cuica https://www.youtube.com/watch?v=bLmfyuEBg44 SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-02 17:30:04
Rozmiar: 209.74 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. Album zwiera zapis dwóch występów, jakie Miles Davis dał 7 marca 1970 roku w nowojorskim Fillmore East. Były to prawdopodobnie jego ostatnie występy z udziałem Wayne'a Shortera, który odszedł do założonego wspólnie z Joe Zawinulem zespołu Weather Report. W ówczesnym koncertowym sekstecie Davisa występowali także Chick Corea, Dave Holland, Jack DeJohnette, oraz perkusjonalista Airto Moreira. Zespół skupił się na swoim najnowszym, elektrycznym repertuarze, przede wszystkim z nagranego już pół roku wcześniej, ale wydanego dopiero pod koniec marca "Bitches Brew". Muzycy wykonali również zupełnie świeżą kompozycję "Willie Nelson", która dopiero w następnym roku została wydana na albumie "Jack Johnson". Podczas pierwszego występu sekstet zaprezentował niesamowicie intensywny i żywiołowy set. Nawet na tle innych koncertówek Davisa z elektrycznego okresu, wypada on niezwykle agresywnie, momentami wręcz freejazzowo. Tutejsze wykonanie "Directions" jest najbardziej ekstremalnym, jakie słyszałem, w czym zasługa przede wszystkim grającego w zupełnie dla siebie nietypowy, brutalny sposób Shortera. Freejazzowy fragment z jego solówką, a następnie duetem Hollanda i Corei w "It's About That Time" również zaskakuje. Takiej muzyki w wykonaniu zespołu Milesa wcześniej nie można było usłyszeć - zapewne on sam za życia blokował jej publikację. W trakcie drugiego występu zespół grał już nieco wolniej i nie tak intensywnie, za to bardziej melodyjnie. Wciąż jednak z ogromną dawką energii i porywającymi popisami instrumentalistów (czasem znów podążającymi w stronę free jazzu, jak solówka Shortera w, mimo wszystko, łagodniejszym wykonaniu "Directions"). "Live at the Fillmore East (March 7, 1970): It's About that Time" znacznie ubogaca wiedzę na temat koncertowych poczynań Milesa Davisa w elektrycznym okresie. Przede wszystkim jest to jednak porywający materiał, który można postawić obok innych koncertówek z tego etapu kariery trębacza. Paweł Pałasz The late appearance of this historic document after more than three decades in bootleg limbo is proof that good things come to those who wait. Beyond that, the twin-CD offers a rare opportunity to hear the legendary Lost Quintet, so called because they never made a studio recording, hardly surprising during such an intense period of creative activity for the suddenly galvanized trumpeter. We've seen lots of archival recordings of live electric Miles Davis over the years, but this one claims special significance. According to the CD booklet it marked the first time the erstwhile Jazz pioneer played in a rock arena, in this case opening a triple bill that included Steve Miller and Neil Young. The material here bears little relation to the likewise-titled "Live at the Fillmore East" double-disc, recorded three months later with a different line-up and heavily edited in post-production (to the dismay of many fans). Instead, this package includes a complete and unexpurgated performance, with one full set per disc, in total adding up to a somewhat paltry 89-minutes but preserving the integrity of a full evening's concert. The music itself is the purest sort of Fusion, melding the freedom of Jazz to the F^ck You attitude of Rock, at times even approaching the scorched-earth intensity of "Agharta" or "Dark Magus" (minus only the electric guitars).There is, of course, some overlap in content between the two discs. But because the music was largely improvised, there are enough differences to make them each unique. The concert opens with all guns blazing, and no shortage of ammo. Besides the angry scythe of Davis' trumpet, the primary weapon is Chick Corea's distorted electric piano, ring modulators and echoplex set to maximum overdrive. "Directions" fades in like rush hour in mid-town Manhattan, with Corea's Fender Rhodes sounding like an angry cab driver stabbing his horn to warn sleepwalking pedestrians off the pavement. The restless ostinato of Dave Holland's bass guitar might have been hypnotic if it wasn't so tense, and Airto's quacking percussion adds a typically weird flourish (his presence turns The Lost Quintet into a sextet, but never mind). The music shares obvious DNA with the seminal "Bitches Brew" album, already recorded but not yet unleashed upon an unsuspecting public. But in concert the same material was even more raw and uncompromising. Compare the urgent, almost angry momentum of "Spanish Key" on Disc One to its more upbeat studio cousin. Later in the same set, "It's About That Time" borrows the soothing fusions of the "In a Silent Way" album and injects them with enough steroids to embarrass Jose Canseco, transforming a gentle melody into an almost unrecognizable fury of free-form noise. And when someone (Airto again, I'm guessing) blows a whistle during the reprise of "Directions" on Disc Two, he's like a frustrated cop trying to flag down a runaway lorry. Ironically, it's "Bitches Brew" itself in the second set that fails to ignite. The abbreviated live version misses the production values and deft editing of Teo Macero's epic studio hybrid, plus the depth of the performance roster. Set two in general is a little more fatigued than the explosive opening performance, but the shift in musical energy pulls it at times in an interesting direction. Miles Davis was 44-years old at the time of this gig: a geriatric by rock 'n' roll standards (Neil Young, by comparison, was twenty years his junior). And yet he proceeded to incinerate the stage and stun the hippies in the Fillmore East audience. A generation later, you can still smell the smoke. Neu!mann ..::TRACK-LIST::.. Live At The Fillmore East [It's About That Time] , March 7, 1970: CD 1 - First Set: Directions 8:44 Spanish Key 11:16 Masqualero 9:57 It's About That Time / The Theme 14:03 CD 2 - Second Set: Directions 10:14 Miles Runs The Voodoo Down 7:40 Bitches Brew 8:02 Spanish Key 8:33 It's About That Time / Willie Nelson 11:42 ..::OBSADA::.. Miles Davis - trumpet Wayne Shorter - soprano and tenor saxophone Chick Corea - Fender Rhodes electric piano Dave Holland - acoustic and electric bass Jack DeJohnette - drums Airto Moreira - percussion, cuica https://www.youtube.com/watch?v=bLmfyuEBg44 SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-02 17:25:30
Rozmiar: 572.86 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. W 1969 roku Miles Davis nawiązał bliską znajomość z Jimim Hendrixem. Muzycy inspirowali się nawzajem, wymieniali różnymi ideami, a nawet kilkakrotnie razem jamowali. Naturalnie pojawił się pomysł nagrania wspólnego albumu. Realizację tego projektu opóźniał napięty grafik artystów, lecz kilka razy było już naprawdę blisko. Pod koniec października Davis, Hendrix i Tony Williams wysłali nawet telegram do Paula McCartneya, zapraszając go na wspólną sesję nagraniową (dość dziwny to wybór, bo przecież do tej ekipy bardziej pasowałby np. Dave Holland lub Jack Bruce, ale pewnie chodziło o pozyskanie kogoś popularniejszego). Niestety, basista przebywał wtedy na wakacjach i o wszystkim dowiedział się po czasie. Przez kolejne miesiące Davis i Hendrix byli zajęci pracą z własnymi zespołami. Gdy jednak okazało się, że latem i jesienią 1970 roku obaj będą występować w Europie (m.in. na festiwalu Isle of Wight), postanowiono zarezerwować termin w jednym z londyńskich studiów. Do zaplanowanej sesji nigdy jednak nie doszło, gdyż nie dożył jej Hendrix. Jeżeli ktoś chciałby sobie wyobrazić, jak mogłoby brzmieć wspólne dzieło Milesa Davisa i Jimiego Hendrixa, koniecznie powinien posłuchać albumu "Jack Johnson" (znanego też pod używanym na reedycjach tytułem "A Tribute to Jack Johnson"). To najbardziej rockowe wydawnictwo w całej dyskografii trębacza, będące najlepszym potwierdzeniem wpływu, jaki wywarł na nim Hendrix. Longplay jest soundtrackiem do dokumentalnego filmu Billa Caytona o bokserze Jacku Johnsonie, pierwszym czarnoskórym mistrzu świata w tej dyscyplinie, jednak całkowicie broni się jako samodzielne dzieło. Album został zmiksowany przez Teo Macero głównie z nagrań dokonanych podczas sesji z 7 kwietnia 1970 roku. Davisowi towarzyszyli wówczas John McLaughlin, Herbie Hancock, oraz trzech zupełnie nowych współpracowników: saksofonista Steve Grossman, perkusista Billy Cobham i basista Michael Henderson. Davis odkrył 19-letniego Hendersona niedługo wcześniej, gdy ten występował w grupie Steviego Wondera. Tak bardzo zachwycił się jego grą, że bez ogródek powiedział do Wondera: Zabieram twojego pieprzonego basistę. I zabrał. A Henderson w jego zespole niesamowicie rozwinął skrzydła, pokazując niezwykły talent (inna sprawa, że poza współpracą z Milesem, nie dokonał w swojej karierze niczego interesującego). Wracając do albumu, warto zauważyć, że jego ostatnie kilkanaście minut pochodzi z wcześniejszej sesji, z 18 lutego. Oprócz Davisa i McLaughlina grali wówczas zupełnie inni muzycy, których nazwiska nie zostały uwzględnione w opisie longplaya: Bennie Maupin, Chick Corea, Dave Holland, Jack DeJohnette i gitarzysta Sonny Sharrock. Longplay składa się tylko z dwóch, około 25-minutowych utworów. Kompozycja ze strony A, "Right Off", powstała z połączenia kilku podejść do tego utworu, oraz solówki Davisa zarejestrowanej w listopadzie 1969 roku. Utwór narodził się bardzo spontanicznie, podczas jamowania McLaughlina, Hendersona i Cobhama. Davis przebywał wtedy w reżyserce, ale gdy usłyszał, co grają jego muzycy, wybiegł z niej, by do nich dołączyć. Zdecydowana większość finalnego miksu - z wyjątkiem wspomnianej solówki lidera - opiera się na prostym rytmie boogie. Sekcja rytmiczna gra naprawdę mocno, zaś popisy McLaughlina i brzmienie jego gitary mają zdecydowanie rockowy, a momentami wręcz hardrockowy charakter. Davis dołącza do nich dopiero po pewnym czasie, Grossman i Hancock jeszcze później. Swoją drogą, udział Herbiego nie był planowany - klawiszowiec załatwiał inne sprawy w budynku, gdzie mieściło się studio, i przypadkiem natknął się na Macero, który zaproponował mu dołączenie. Spontaniczność tej sesji doskonale słychać przez cały utwór, który posiada bardzo swobodny, jamowy klimat. Słychać, że muzycy podczas nagrania po prostu świetnie się bawili. Wypełniający drugą stronę "Yesternow" to tak naprawdę dwie różne kompozycje, nagrane w innych składach "Yesternow" i "Willie Nelson", w dodatku połączone ze sobą fragmentem utworu "Shhh/Peaceful" z "In a Silent Way". Część tytułowa ma bardziej psychodeliczny, wręcz oniryczny nastrój, budowany przez mantrowo powtarzany basowy motyw i z początku leniwą, ale stopniowo się zagęszczającą grę pozostałych muzyków. "Willie Nelson" również opiera się na charakterystycznej basowej zagrywce, lecz tym razem nadającej bardziej dynamicznego charakteru. Świetnie wypada tu zestawienie ostrych gitar McLaughlina i Sharrocka, o brzmieniu typowym dla wczesnego hard rocka (kojarzącym się z Hendrixem lub Claptonem z czasów Cream), przesterowanych, atonalnych partii elektrycznego pianina Chicka Corei, oraz jazzowej trąbki Milesa. Całość kończy delikatna część z przepiękną partią trąbki i narracją Brocka Petersa, czyli aktora wcielającego się w rolę Jacka Johnsona. "Jack Johnson" to album idealny dla rockowych słuchaczy, którzy chcieliby poszerzyć swój gust. To muzyka o wiele bardziej przystępna, niż inne albumy Milesa Davisa z elektrycznego okresu (nie licząc równie przystępnego "In a Silent Way"), a zarazem najbliższa rockowej stylistyki. Gitary elektryczne pełnią co najmniej tak samo istotną rolę, jak trąbka lidera, a sekcja rytmiczna gra z rockową energią i (nieprzesadną) prostotą. Album z pewnością zachwyci wielbicieli ciężkiego, spontanicznego grania w stylu koncertowych nagrań Hendrixa, Cream czy The Allman Brothers Band. Jeśli nie od razu, to przy kolejnych przesłuchaniach. Może być też świetnym wprowadzeniem do świata jazzu, który - jak pokazują elektryczne albumy Milesa - ma wiele oblicz, często bardzo odległych od powszechnych wyobrażeń o tym gatunku. Paweł Pałasz W przeddzień ukazania się na rynku 'Bitches Brew', Miles Davis nie zważając na to jak zostanie przez publiczność i krytykę przyjęta proponowana przez niego fuzja jazzu i rocka, stawia wszystko na szali i idzie za ciosem - postanawia zanurzyć się w rocku tak bardzo, jak to tylko jest możliwe, nie tracąc przy tym własnej tożsamości. 'Tej wiosny nagrałem album Jack Johnson, ścieżkę dźwiękową do filmu o życiu tego boksera'. Tak wspomina początek 1970 roku Miles Davis w opowieści o swoim życiu (wszystkie cytaty za 'Ja, Miles', Łódź 1993). Jack Johnson to jednak nie byle bokser – dziś uważany za jednego z najlepszych w historii tej dyscypliny, dla Milesa, jak i dla wielu innych, był i do dnia dzisiejszego pozostaje symbolem. 26 grudnia 1908 roku trzydziestoletni wówczas Jack Johnson został pierwszym czarnoskórym mistrza świata wagi ciężkiej. Zespół towarzyszący Davisowy jest odchudzony w porównaniu z 'Bitches Brew', co jest zabiegiem mającym na celu zbliżenie się do modelu zespołu rockowego. Wśród muzyków biorących udział w nagraniu, znajdziemy dobrze nam już znanych: J. McLaughlina (gitara), B. Cobhama (perkusja), H. Hancocka (keyboards), ale także dwóch dziewiętnastolatków: S. Grossmana (saksofon) i M. Hendersona (bas). 'A Tribute To Jack Johnson' zawiera tylko dwa nagrania. Sam Miles wspomina: 'Kiedy pisałem te utwory, chodziłem do sali gimnastycznej Gleasona na treningi z Bobbym McQuillanem'. W tym okresie dzięki boksowi udało mu się zerwać z narkotykami, prowadził zdrowy tryb życia, a co najważniejsze – był w życiowej formie. 'W każdym razie miałem w głowie ruchy boksera, ten posuwisty ruch, jakiego używają bokserzy. Prawie jak kroki taneczne'. Na płycie daje się to usłyszeć od razu. Od początku 'Right off' trafiamy w sam środek niesamowitego jamu. Cobham, Henderson i McLaughlin, zdają się już grać razem od dłuższego czasu. Pierwsi dwaj tworzą fantastyczną sekcję rytmiczną – z jednej strony ich gra jest bardzo uproszczona, mocno odchylająca się w stronę rocka, z drugiej strony zaś, oddala się od niego, poprzez liczne, ale delikatne ozdobniki. Jednostajny, żywiołowo pulsujący rytm gitary basowej, wspieranej przez subtelną perkusję okazuje się być idealnym tłem dla McLaughlinowskiej gitary. 'Faktycznie przypominało mi to jazdę pociągiem osiemdziesiąt mil na godzinę, gdy stale słyszysz ten sam rytm z powodu prędkości, z jaką koła toczą się po szynach' – wspomina Miles. To preludium trwa dwie minuty i dziewiętnaście sekund. Wtedy to pojawia się Miles...i gra jedną z najlepszych solówek w swoim życiu. Dźwięki wydobywające się z jego trąbki – jak nigdy dotąd - są ostre i pełne, zdecydowane i agresywne. Po trzech minutach gitara próbuje przeciwstawić się tej dominacji, ale Davis natychmiast kontruje mocnymi pojedynczymi nutami, po których przychodzi kolej na kilka niesamowitych, szybkich dźwiękowych serii. Wytchnienie pojawia się w momencie 10:48, kiedy to za sprawą magii producenta Teo Macero, dochodzą do nas zamglone dźwięki z sesji 'In A Silent Way', zapowiadające muzycznie drugi, nastrojowy utwór płyty. Po tej przerwie, wracamy do 'Right off' razem z pozostającym dotychczas na uboczu Hendersonem. Co ciekawe, większa część jego lirycznej solówki na saksofonie zagrana jest wyłącznie z towarzyszeniem basu. Nagle na scenę wkraczają organy... To H. Hancock, który przechodził obok studia. Wpadł na chwilkę, żeby dać Milesowi swoją nową płytę. Był z zakupami i śpieszył się na inną sesję. Tymczasem Davis wskazał stojące w kącie studia organy Farfisa i kazał mu grać. Hancock nigdy wcześniej nie miał do czynienia z tym instrumentem - ba! - nie wiedział nawet jak go uruchomić. I oto nagle w momencie 15:02 pojawia się - dosłownie - z nikąd. Przez chwilę jakby próbuje się z instrumentem, a potem wydobywa z niego solówkę niemal rozsadzającą utwór swą intensywnością. Wydawać by się mogło, że słyszeliśmy już wszystko, a tymczasem 'Right off' trwa dalej... W momencie 18:32 łamie się rytm utworu. Z miękko płynącego, przepełnionego funkiem, zmienia się w prostolinijny, stuprocentowo rockowy. Na pierwszy plan wychodzi gitara. To, co później nazwane będzie Jack Johnson riff wydaje się być jednym wielkim ćwiczeniem, treningiem. McLaughlin próbuje się z riffem, mierzy się z nim, rozkłada na części pierwsze, zmienia po jednej nucie i wyprowadza ze swojej gitary raz za razem zbliżone frazy. Czy 'Right off' się w ogóle kończy? Muzycy zaczynają grać coraz szybciej, coraz intensywniej i...utwór po prostu znika. Wydaje się trwać dalej, tylko że my już go nie słyszymy. Niesamowity, nieskończony jam... 'Yesternow', drugie nagranie albumu, zdecydowanie kontrastuje z pierwszym. Pozbawione tej mocy 'rozpędzonego pociągu', urzeka czym innym – refleksyjnością. Tym co wysuwa się na pierwszy plan od samego początku jest spokojny riff basowy, na którym w jeszcze większej mierze, niż w przypadku 'Right off' opiera się nagranie (Cobham na perkusji pojawia się troszkę później). Linii basu wtóruje gitara i razem tworzą niezwykłe tło, dla innego, odmienionego Milesa. Gra on pomału - jakby z większym namysłem, ekspresyjność zamieniając na emocjonalność. W połowie siódmej minuty na plan pierwszy wychodzi gitara. McLaughlin w pewnym momencie zaczyna być delikatnie wspomagany przez organy Hancocka, z których w naturalny sposób w momencie 10:55 wyłania się saksofon. W czasie sola Hendersona, Cobham zaczyna grać mocniej, zmieniając po raz pierwszy rytm utworu. Ale wszystko to jest wyważone, uporządkowane, przepełnione harmonią. W momencie 12:25 po raz drugi słyszymy echo sesji 'In A Silent Way', po której wkraczamy w kolejną część 'Yesternow'. Przede wszystkim zmienia się basowy riff i powraca funkowy klimat obecny na 'Right off'. Davis w tej części wchodzi z porywającą frazą, opartą na krótkich, mocnych dźwiękach i po chwili samotnej gry wdaje się w wymianę zdań z gitarą. Ta dźwiękowa przepychanka trwa do momentu 18:50, w którym całe 'Yesternow' zostaje na chwilkę – dosłownie - zatrzymane. Z ciszy wyłania się gitara i bas grające nagle wspólnie ten sam funkujący riff. W tle ujawnia się Hancock na organach. W 21 minucie powraca z całą mocą Davis i wydawać by się mogło, że wracamy do przepełnionego energią jamowego grania, ale po dwóch minutach muzyka zaczyna cichnąć. Jam pomalutku przechodzi w trzecią już reminiscencję 'In A Silent Way'... Po chwili przepełnionej nostalgią gry Davisa, na sam koniec albumu, słyszymy głos: 'I'm Jack Johnson. Heavyweight champion of the world. I'm black. They never let me forget it. I'm black all right! I'll never let them forget it!' I tyle...Tak prezentuje się wspaniały 'A Tribute to Jack Johnson' Milesa Davisa. Można jeszcze mówić o wpływie Jamesa Browna, Sly and the Family Stone, czy Jimiego Hendrixsa. Przytaczać anegdoty np. o tym, że tytuł 'Yesternow' został wymyślony przez Jamesa Finneya – fryzjera m.in. Davisa i...Hendrixa, czy różne ciekawostki, jak np. to że w pewnym momencie 'Right off' gitara i bas grają w różnych tonacjach. Czy to coś zmienia? W 1969 roku, w wywiadzie dla magazynu Rolling Stone, Miles Davis przechwalał się, że jest w stanie stworzyć najlepszy zespół rockowy. Czy mu się udało? Dla mnie jest to jedna z największych płyt Davisa, a może nawet z płyt rockowych w ogóle. Miles w brawurowy sposób przekracza na niej granicę jazzu i z impetem wkracza na terytorium rocka. Eksperyment, improwizacja, żywiołowość, spontaniczność i refleksyjny chłód – jest tu wszystko. To nie jest już nawet jazz-rock, ale....rock-jazz! 'Ale kiedy ten album wyszedł, zakopali go. Żadnej promocji. Jednym z powodów było chyba to, że przy tej muzyce można było tańczyć. I było w niej wiele z tego, co grali biali muzycy rockowi, więc chyba nie chcieli, żeby czarny muzyk jazzowy robił muzykę tego typu. Wielu artystów rockowych słyszało tę płytę i nie mówili o niej nic publicznie, ale przychodzili do mnie i mówili, że kochają tę płytę.' Jacek Chudzik ..::TRACK-LIST::.. A Tribute To Jack Johnson (1971): 1. Right Off 26:54 2. Yesternow 25:36 ..::OBSADA::.. The following lineup was recorded at Columbia Studios, New York, April 7, 1970: Miles Davis - trumpet Steve Grossman - soprano saxophone John McLaughlin - electric guitar Herbie Hancock - organ Michael Henderson - electric bass Billy Cobham - drums Brock Peters - narration The following lineup, recorded at Columbia Studios, February 18, 1970, was uncredited on the original LP and are only heard on a section of "Yesternow" (from 14:00 to 23:55) playing a composition called 'Willie Nelson': Miles Davis - trumpet Bennie Maupin - bass clarinet John McLaughlin - electric guitar Sonny Sharrock - electric guitar Chick Corea - electric piano Dave Holland - electric bass Jack DeJohnette - drums https://www.youtube.com/watch?v=up9yWDl0jBc SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-02 16:57:30
Rozmiar: 120.70 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. W 1969 roku Miles Davis nawiązał bliską znajomość z Jimim Hendrixem. Muzycy inspirowali się nawzajem, wymieniali różnymi ideami, a nawet kilkakrotnie razem jamowali. Naturalnie pojawił się pomysł nagrania wspólnego albumu. Realizację tego projektu opóźniał napięty grafik artystów, lecz kilka razy było już naprawdę blisko. Pod koniec października Davis, Hendrix i Tony Williams wysłali nawet telegram do Paula McCartneya, zapraszając go na wspólną sesję nagraniową (dość dziwny to wybór, bo przecież do tej ekipy bardziej pasowałby np. Dave Holland lub Jack Bruce, ale pewnie chodziło o pozyskanie kogoś popularniejszego). Niestety, basista przebywał wtedy na wakacjach i o wszystkim dowiedział się po czasie. Przez kolejne miesiące Davis i Hendrix byli zajęci pracą z własnymi zespołami. Gdy jednak okazało się, że latem i jesienią 1970 roku obaj będą występować w Europie (m.in. na festiwalu Isle of Wight), postanowiono zarezerwować termin w jednym z londyńskich studiów. Do zaplanowanej sesji nigdy jednak nie doszło, gdyż nie dożył jej Hendrix. Jeżeli ktoś chciałby sobie wyobrazić, jak mogłoby brzmieć wspólne dzieło Milesa Davisa i Jimiego Hendrixa, koniecznie powinien posłuchać albumu "Jack Johnson" (znanego też pod używanym na reedycjach tytułem "A Tribute to Jack Johnson"). To najbardziej rockowe wydawnictwo w całej dyskografii trębacza, będące najlepszym potwierdzeniem wpływu, jaki wywarł na nim Hendrix. Longplay jest soundtrackiem do dokumentalnego filmu Billa Caytona o bokserze Jacku Johnsonie, pierwszym czarnoskórym mistrzu świata w tej dyscyplinie, jednak całkowicie broni się jako samodzielne dzieło. Album został zmiksowany przez Teo Macero głównie z nagrań dokonanych podczas sesji z 7 kwietnia 1970 roku. Davisowi towarzyszyli wówczas John McLaughlin, Herbie Hancock, oraz trzech zupełnie nowych współpracowników: saksofonista Steve Grossman, perkusista Billy Cobham i basista Michael Henderson. Davis odkrył 19-letniego Hendersona niedługo wcześniej, gdy ten występował w grupie Steviego Wondera. Tak bardzo zachwycił się jego grą, że bez ogródek powiedział do Wondera: Zabieram twojego pieprzonego basistę. I zabrał. A Henderson w jego zespole niesamowicie rozwinął skrzydła, pokazując niezwykły talent (inna sprawa, że poza współpracą z Milesem, nie dokonał w swojej karierze niczego interesującego). Wracając do albumu, warto zauważyć, że jego ostatnie kilkanaście minut pochodzi z wcześniejszej sesji, z 18 lutego. Oprócz Davisa i McLaughlina grali wówczas zupełnie inni muzycy, których nazwiska nie zostały uwzględnione w opisie longplaya: Bennie Maupin, Chick Corea, Dave Holland, Jack DeJohnette i gitarzysta Sonny Sharrock. Longplay składa się tylko z dwóch, około 25-minutowych utworów. Kompozycja ze strony A, "Right Off", powstała z połączenia kilku podejść do tego utworu, oraz solówki Davisa zarejestrowanej w listopadzie 1969 roku. Utwór narodził się bardzo spontanicznie, podczas jamowania McLaughlina, Hendersona i Cobhama. Davis przebywał wtedy w reżyserce, ale gdy usłyszał, co grają jego muzycy, wybiegł z niej, by do nich dołączyć. Zdecydowana większość finalnego miksu - z wyjątkiem wspomnianej solówki lidera - opiera się na prostym rytmie boogie. Sekcja rytmiczna gra naprawdę mocno, zaś popisy McLaughlina i brzmienie jego gitary mają zdecydowanie rockowy, a momentami wręcz hardrockowy charakter. Davis dołącza do nich dopiero po pewnym czasie, Grossman i Hancock jeszcze później. Swoją drogą, udział Herbiego nie był planowany - klawiszowiec załatwiał inne sprawy w budynku, gdzie mieściło się studio, i przypadkiem natknął się na Macero, który zaproponował mu dołączenie. Spontaniczność tej sesji doskonale słychać przez cały utwór, który posiada bardzo swobodny, jamowy klimat. Słychać, że muzycy podczas nagrania po prostu świetnie się bawili. Wypełniający drugą stronę "Yesternow" to tak naprawdę dwie różne kompozycje, nagrane w innych składach "Yesternow" i "Willie Nelson", w dodatku połączone ze sobą fragmentem utworu "Shhh/Peaceful" z "In a Silent Way". Część tytułowa ma bardziej psychodeliczny, wręcz oniryczny nastrój, budowany przez mantrowo powtarzany basowy motyw i z początku leniwą, ale stopniowo się zagęszczającą grę pozostałych muzyków. "Willie Nelson" również opiera się na charakterystycznej basowej zagrywce, lecz tym razem nadającej bardziej dynamicznego charakteru. Świetnie wypada tu zestawienie ostrych gitar McLaughlina i Sharrocka, o brzmieniu typowym dla wczesnego hard rocka (kojarzącym się z Hendrixem lub Claptonem z czasów Cream), przesterowanych, atonalnych partii elektrycznego pianina Chicka Corei, oraz jazzowej trąbki Milesa. Całość kończy delikatna część z przepiękną partią trąbki i narracją Brocka Petersa, czyli aktora wcielającego się w rolę Jacka Johnsona. "Jack Johnson" to album idealny dla rockowych słuchaczy, którzy chcieliby poszerzyć swój gust. To muzyka o wiele bardziej przystępna, niż inne albumy Milesa Davisa z elektrycznego okresu (nie licząc równie przystępnego "In a Silent Way"), a zarazem najbliższa rockowej stylistyki. Gitary elektryczne pełnią co najmniej tak samo istotną rolę, jak trąbka lidera, a sekcja rytmiczna gra z rockową energią i (nieprzesadną) prostotą. Album z pewnością zachwyci wielbicieli ciężkiego, spontanicznego grania w stylu koncertowych nagrań Hendrixa, Cream czy The Allman Brothers Band. Jeśli nie od razu, to przy kolejnych przesłuchaniach. Może być też świetnym wprowadzeniem do świata jazzu, który - jak pokazują elektryczne albumy Milesa - ma wiele oblicz, często bardzo odległych od powszechnych wyobrażeń o tym gatunku. Paweł Pałasz W przeddzień ukazania się na rynku 'Bitches Brew', Miles Davis nie zważając na to jak zostanie przez publiczność i krytykę przyjęta proponowana przez niego fuzja jazzu i rocka, stawia wszystko na szali i idzie za ciosem - postanawia zanurzyć się w rocku tak bardzo, jak to tylko jest możliwe, nie tracąc przy tym własnej tożsamości. 'Tej wiosny nagrałem album Jack Johnson, ścieżkę dźwiękową do filmu o życiu tego boksera'. Tak wspomina początek 1970 roku Miles Davis w opowieści o swoim życiu (wszystkie cytaty za 'Ja, Miles', Łódź 1993). Jack Johnson to jednak nie byle bokser – dziś uważany za jednego z najlepszych w historii tej dyscypliny, dla Milesa, jak i dla wielu innych, był i do dnia dzisiejszego pozostaje symbolem. 26 grudnia 1908 roku trzydziestoletni wówczas Jack Johnson został pierwszym czarnoskórym mistrza świata wagi ciężkiej. Zespół towarzyszący Davisowy jest odchudzony w porównaniu z 'Bitches Brew', co jest zabiegiem mającym na celu zbliżenie się do modelu zespołu rockowego. Wśród muzyków biorących udział w nagraniu, znajdziemy dobrze nam już znanych: J. McLaughlina (gitara), B. Cobhama (perkusja), H. Hancocka (keyboards), ale także dwóch dziewiętnastolatków: S. Grossmana (saksofon) i M. Hendersona (bas). 'A Tribute To Jack Johnson' zawiera tylko dwa nagrania. Sam Miles wspomina: 'Kiedy pisałem te utwory, chodziłem do sali gimnastycznej Gleasona na treningi z Bobbym McQuillanem'. W tym okresie dzięki boksowi udało mu się zerwać z narkotykami, prowadził zdrowy tryb życia, a co najważniejsze – był w życiowej formie. 'W każdym razie miałem w głowie ruchy boksera, ten posuwisty ruch, jakiego używają bokserzy. Prawie jak kroki taneczne'. Na płycie daje się to usłyszeć od razu. Od początku 'Right off' trafiamy w sam środek niesamowitego jamu. Cobham, Henderson i McLaughlin, zdają się już grać razem od dłuższego czasu. Pierwsi dwaj tworzą fantastyczną sekcję rytmiczną – z jednej strony ich gra jest bardzo uproszczona, mocno odchylająca się w stronę rocka, z drugiej strony zaś, oddala się od niego, poprzez liczne, ale delikatne ozdobniki. Jednostajny, żywiołowo pulsujący rytm gitary basowej, wspieranej przez subtelną perkusję okazuje się być idealnym tłem dla McLaughlinowskiej gitary. 'Faktycznie przypominało mi to jazdę pociągiem osiemdziesiąt mil na godzinę, gdy stale słyszysz ten sam rytm z powodu prędkości, z jaką koła toczą się po szynach' – wspomina Miles. To preludium trwa dwie minuty i dziewiętnaście sekund. Wtedy to pojawia się Miles...i gra jedną z najlepszych solówek w swoim życiu. Dźwięki wydobywające się z jego trąbki – jak nigdy dotąd - są ostre i pełne, zdecydowane i agresywne. Po trzech minutach gitara próbuje przeciwstawić się tej dominacji, ale Davis natychmiast kontruje mocnymi pojedynczymi nutami, po których przychodzi kolej na kilka niesamowitych, szybkich dźwiękowych serii. Wytchnienie pojawia się w momencie 10:48, kiedy to za sprawą magii producenta Teo Macero, dochodzą do nas zamglone dźwięki z sesji 'In A Silent Way', zapowiadające muzycznie drugi, nastrojowy utwór płyty. Po tej przerwie, wracamy do 'Right off' razem z pozostającym dotychczas na uboczu Hendersonem. Co ciekawe, większa część jego lirycznej solówki na saksofonie zagrana jest wyłącznie z towarzyszeniem basu. Nagle na scenę wkraczają organy... To H. Hancock, który przechodził obok studia. Wpadł na chwilkę, żeby dać Milesowi swoją nową płytę. Był z zakupami i śpieszył się na inną sesję. Tymczasem Davis wskazał stojące w kącie studia organy Farfisa i kazał mu grać. Hancock nigdy wcześniej nie miał do czynienia z tym instrumentem - ba! - nie wiedział nawet jak go uruchomić. I oto nagle w momencie 15:02 pojawia się - dosłownie - z nikąd. Przez chwilę jakby próbuje się z instrumentem, a potem wydobywa z niego solówkę niemal rozsadzającą utwór swą intensywnością. Wydawać by się mogło, że słyszeliśmy już wszystko, a tymczasem 'Right off' trwa dalej... W momencie 18:32 łamie się rytm utworu. Z miękko płynącego, przepełnionego funkiem, zmienia się w prostolinijny, stuprocentowo rockowy. Na pierwszy plan wychodzi gitara. To, co później nazwane będzie Jack Johnson riff wydaje się być jednym wielkim ćwiczeniem, treningiem. McLaughlin próbuje się z riffem, mierzy się z nim, rozkłada na części pierwsze, zmienia po jednej nucie i wyprowadza ze swojej gitary raz za razem zbliżone frazy. Czy 'Right off' się w ogóle kończy? Muzycy zaczynają grać coraz szybciej, coraz intensywniej i...utwór po prostu znika. Wydaje się trwać dalej, tylko że my już go nie słyszymy. Niesamowity, nieskończony jam... 'Yesternow', drugie nagranie albumu, zdecydowanie kontrastuje z pierwszym. Pozbawione tej mocy 'rozpędzonego pociągu', urzeka czym innym – refleksyjnością. Tym co wysuwa się na pierwszy plan od samego początku jest spokojny riff basowy, na którym w jeszcze większej mierze, niż w przypadku 'Right off' opiera się nagranie (Cobham na perkusji pojawia się troszkę później). Linii basu wtóruje gitara i razem tworzą niezwykłe tło, dla innego, odmienionego Milesa. Gra on pomału - jakby z większym namysłem, ekspresyjność zamieniając na emocjonalność. W połowie siódmej minuty na plan pierwszy wychodzi gitara. McLaughlin w pewnym momencie zaczyna być delikatnie wspomagany przez organy Hancocka, z których w naturalny sposób w momencie 10:55 wyłania się saksofon. W czasie sola Hendersona, Cobham zaczyna grać mocniej, zmieniając po raz pierwszy rytm utworu. Ale wszystko to jest wyważone, uporządkowane, przepełnione harmonią. W momencie 12:25 po raz drugi słyszymy echo sesji 'In A Silent Way', po której wkraczamy w kolejną część 'Yesternow'. Przede wszystkim zmienia się basowy riff i powraca funkowy klimat obecny na 'Right off'. Davis w tej części wchodzi z porywającą frazą, opartą na krótkich, mocnych dźwiękach i po chwili samotnej gry wdaje się w wymianę zdań z gitarą. Ta dźwiękowa przepychanka trwa do momentu 18:50, w którym całe 'Yesternow' zostaje na chwilkę – dosłownie - zatrzymane. Z ciszy wyłania się gitara i bas grające nagle wspólnie ten sam funkujący riff. W tle ujawnia się Hancock na organach. W 21 minucie powraca z całą mocą Davis i wydawać by się mogło, że wracamy do przepełnionego energią jamowego grania, ale po dwóch minutach muzyka zaczyna cichnąć. Jam pomalutku przechodzi w trzecią już reminiscencję 'In A Silent Way'... Po chwili przepełnionej nostalgią gry Davisa, na sam koniec albumu, słyszymy głos: 'I'm Jack Johnson. Heavyweight champion of the world. I'm black. They never let me forget it. I'm black all right! I'll never let them forget it!' I tyle...Tak prezentuje się wspaniały 'A Tribute to Jack Johnson' Milesa Davisa. Można jeszcze mówić o wpływie Jamesa Browna, Sly and the Family Stone, czy Jimiego Hendrixsa. Przytaczać anegdoty np. o tym, że tytuł 'Yesternow' został wymyślony przez Jamesa Finneya – fryzjera m.in. Davisa i...Hendrixa, czy różne ciekawostki, jak np. to że w pewnym momencie 'Right off' gitara i bas grają w różnych tonacjach. Czy to coś zmienia? W 1969 roku, w wywiadzie dla magazynu Rolling Stone, Miles Davis przechwalał się, że jest w stanie stworzyć najlepszy zespół rockowy. Czy mu się udało? Dla mnie jest to jedna z największych płyt Davisa, a może nawet z płyt rockowych w ogóle. Miles w brawurowy sposób przekracza na niej granicę jazzu i z impetem wkracza na terytorium rocka. Eksperyment, improwizacja, żywiołowość, spontaniczność i refleksyjny chłód – jest tu wszystko. To nie jest już nawet jazz-rock, ale....rock-jazz! 'Ale kiedy ten album wyszedł, zakopali go. Żadnej promocji. Jednym z powodów było chyba to, że przy tej muzyce można było tańczyć. I było w niej wiele z tego, co grali biali muzycy rockowi, więc chyba nie chcieli, żeby czarny muzyk jazzowy robił muzykę tego typu. Wielu artystów rockowych słyszało tę płytę i nie mówili o niej nic publicznie, ale przychodzili do mnie i mówili, że kochają tę płytę.' Jacek Chudzik ..::TRACK-LIST::.. A Tribute To Jack Johnson (1971): 1. Right Off 26:54 2. Yesternow 25:36 ..::OBSADA::.. The following lineup was recorded at Columbia Studios, New York, April 7, 1970: Miles Davis - trumpet Steve Grossman - soprano saxophone John McLaughlin - electric guitar Herbie Hancock - organ Michael Henderson - electric bass Billy Cobham - drums Brock Peters - narration The following lineup, recorded at Columbia Studios, February 18, 1970, was uncredited on the original LP and are only heard on a section of "Yesternow" (from 14:00 to 23:55) playing a composition called 'Willie Nelson': Miles Davis - trumpet Bennie Maupin - bass clarinet John McLaughlin - electric guitar Sonny Sharrock - electric guitar Chick Corea - electric piano Dave Holland - electric bass Jack DeJohnette - drums https://www.youtube.com/watch?v=up9yWDl0jBc SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-02 16:53:05
Rozmiar: 350.65 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Artist...............: Donatella Montinaro Album................: Uliveto Genre................: Jazz Year.................: 2024 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) ...( TrackList )... 1. Donatella Montinaro - Flightnoon / The Echoing Green 2. Donatella Montinaro - Captive Silence 3. Donatella Montinaro - Inward Glass 4. Donatella Montinaro - Agua 5. Donatella Montinaro - In Time With The Rain 6. Joe Sanders & Donatella Montinaro - The Sun Of May (Drì) 7. Donatella Montinaro - Someplace Called Where 8. Donatella Montinaro - Come Stai 9. Donatella Montinaro - I Remember You 10. Donatella Montinaro - Ghost Soul
Seedów: 113
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-02 07:55:54
Rozmiar: 387.73 MB
Peerów: 46
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Bill Weeds Album: Walk It Off Year: 2024 Genre: Jazz Format: mp3 320 kbps ...( TrackList )... 01. Walk It Off 02. You’re In Love With Someone 03. Yvonne 04. Voor Jou Yvonne 05. Noah’s Dance 06. My Man Ed 07. Love Is Wild 08. Silver Dollar
Seedów: 106
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-09-29 10:51:21
Rozmiar: 151.89 MB
Peerów: 5
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Mike Casey Album: Valencia Year: 2024 Genre: Jazz Quality: FLAC 24Bit-44.1kHz ...( TrackList )... 01. The Beauty of Everyday Life 02. Venus (Remastered) 03. Ghazal 04. Universal Gratitude 05. Calle Pizarro 06. Valencia 07. Universal Gratitude (Reprise)
Seedów: 100
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-09-29 10:50:29
Rozmiar: 356.38 MB
Peerów: 40
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Chet Baker Album: City Nights Year: 2024 Genre: Jazz Quality: FLAC 16Bit-44.1kHz ...( TrackList )... 01. My Funny Valentine (Instrumental) 02. Bockhanal (Alternate Take - Remastered 2004) 03. The Night We Called It A Day 04. There Is No Greater Love 05. The Half Dozens (Remaster-2004) 06. Jeru (Remastered 1998) 07. Utter Chaos #2 (Remastered 1998) 08. Little Old Lady (Alternate Take - Remastered 2004) 09. Embraceable You (Remastered) 10. Let Me Be Loved (Remastered 2000 - Vocal Version) 11. Come Rain Or Come Shine (Remastered 2004) 12. Sweet Sue, Just You 13. Like Someone In Love (Vocal Version) 14. Daybreak (Vocal - Remastered 2004) 15. Forgetful 16. Just Friends (Remastered 2004) 17. Look For The Silver Lining (Vocal Version) 18. The Touch Of Your Lips 19. Time After Time (Remastered 2004) 20. Happy Little Sunbeam (Remastered 2004) 21. How Long Has This Been Going On (Remastered 2004) 22. Tea For Two (Remastered 1998) 23. The Thrill Is Gone (Vocal Version) 24. Love Me Or Leave Me (Alternate Take - Remastered 1998) 25. Line For Lyons 26. While My Lady Sleeps 27. A Dandy Line (Remastered 2004) 28. The Nearness Of You (Remastered 1998) 29. Jimmy's Theme (Remastered 2000) 30. Moonlight Becomes You (Alternate Take - Remastered 2004) 31. All The Things You Are (Remastered 2004) 32. There's A Lull In My Life 33. Let's Get Lost (Alternate Take - Remastered 2004) 34. Swinghouse (12" LP Take - Remastered 1998) 35. A Taste Of Honey 36. No Ties (12" LP Take) 37. Baby Breeze 38. Dinah 39. Headline (Remastered 2004) 40. Trav'lin' Light 41. On Green Dolphin Street 42. There Will Never Be Another You (Remastered 2004) 43. Someone To Watch Over Me (Remastered 2004) 44. That Old Feeling (Remastered 2004) 45. I Get Along Without You Very Well (Except Sometimes) (Remastered 2004) 46. I'm Glad There Is You 47. I Remember You (Remastered 2004) 48. This Is Always (Remastered 2004) 49. I Wish You Love 50. But Not For Me (Remastered 2004) 51. My Old Flame (Remastered 2004) 52. You're Mine, You! 53. Stella By Starlight (EP Take-Digital Remaster-2004) 54. I May Be Wrong (12" LP Take -Remastered 1998) 55. Bea's Flat 56. Ergo (Remastered 2004) 57. Sweet Lorraine (Remastered) 58. Dot's Groovy (EP Take-Digital Remaster-2004) 59. I Can't Get Started 60. I'm Beginning To See The Light (12" LP Take - Remastered 1998)
Seedów: 82
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-09-23 18:21:09
Rozmiar: 786.01 MB
Peerów: 15
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist...............: Nico Morelli Album................: Let me play, let me pray Genre................: Jazz contemporaneo Year.................: 2024 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) ...( TrackList )... 1. Nico Morelli - Yaleekaawa 2. Nico Morelli - T-Rag 3. Nico Morelli - Riturnella 4. Nico Morelli - T-Space 5. Nico Morelli - Amazing Grace 6. Nico Morelli - Every little thing she does is magic 7. Nico Morelli - T-Funk 8. Nico Morelli - Bou na reed 9. Nico Morelli - Giant steps 10. Nico Morelli - La boheme 11. Nico Morelli - Epigram n°5 12. Nico Morelli - The hipno 13. Nico Morelli - Fou Time 14. Nico Morelli - T-Flowers 15. Nico Morelli - (I cant' get no) Satisfaction 16. Nico Morelli - T-Sky
Seedów: 134
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-09-22 09:26:06
Rozmiar: 781.46 MB
Peerów: 35
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Taka Nawashiro Album: Lifescape Year: 2024 Genre: Jazz Format: mp3 320 kbps ...( TrackList )... 01. WindBeast 02. Promise of 60 03. Actual Proof 04. Song For Orange 05. 6 to 11 06. SFK 07. Kobune 08. Lifescape
Seedów: 56
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-09-21 23:40:39
Rozmiar: 110.72 MB
Peerów: 68
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. Czwarta płyta Śliny z serii koncertowej "Not A Bootleg", tym razem tłoczona (nie CD-R) z zapisem koncertu z krakowskiego klubu RE z 16.12.2023. Limitowana. Koncerty Śliny są zawsze wyjątkowe, bo zespół stawia przede wszystkim na improwizację. na każdym występie brzmi to inaczej, zależy od miejsca, publiczności, dnia, pogody, nastroju muzyków oraz ich wiernego towarzysza, psa Świrka. Na żywo zespół nie "odgrywa" swoich płyt studyjnych, dlatego każde nagranie koncertowe można właściwie traktować jako kolejny album. Na płycie jest 1 utwór trwający niemal 66 minut. UWAGA! Ta płyta ukaże się także w wersji winylowej (jako lathe-cut limitowany w Don't Sit On My Vinyl) w maju 2024 roku. Na winylu utwór z CD zostanie podzielony na 2 części i nieco skrócony (2 x 22 min.) Na „Not a Bootleg 2” trafił koncert, jaki freejazzowy kwartet Ślina zagrał w październiku 2021 roku w krakowskim klubie RE. Dwa lata i dwa miesiące później wrocławianie wrócili na tę scenę i ponownie zaprezentowali występ, który tak bardzo im samym przypadł do gustu, że zdecydowali się go upublicznić w postaci czwartego albumu serii zawierającej „oficjalne bootlegi”. Chociaż pochodzą ze stolicy Dolnego Śląska, to jednak jednym z najbardziej ulubionych przez nich miejsc na mapie koncertowej Polski jest klub RE, znajdujący się w stolicy… Małopolski. Spośród czterech opublikowanych dotychczas albumów z serii „Not a Bootleg” aż dwa zostały bowiem zarejestrowane właśnie w tym miejscu: drugi w kolejności, co miało miejsce 21 października 2021, oraz czwarty – ponad dwa lata później, 16 grudnia ubiegłego roku. Poza tym w specjalny sposób wyróżnione zostały przez kwartet Ślina jeszcze dwie sceny: Dom Tramwajarza w Poznaniu oraz klubokawiarnia Recepcja we Wrocławiu – 24.11.2022. I chociaż występy w klubie RE dzieli w sumie dwadzieścia sześć miesięcy – to kawał czasu, przyznacie! wszak w tym czasie światło dzienne ujrzał także trzeci studyjny krążek grupy „Ślina Trzaska” – można odnieść wrażenie, że czas się zatrzymał. Wrocławska formacja wystąpiła dokładnie w tym samym składzie (Matylda Gerber – saksofony: altowy, tenorowy i barytonowy, Filip Zakrzewski – gitara, efekty elektroniczne oraz syntezator, Mikołaj Nowicki – kontrabas, gitara basowa, Stanisław Olek – perkusja) i zaprezentowała bardzo podobną muzykę. „Bardzo podobną” nie oznacza jednak taką samą. Pamiętajmy, że Ślina to przedstawiciel rodzimej sceny improwizatorskiej i freejazzowej; każdy koncert zespołu to nowe doświadczenie, także pod kątem emocjonalnym. Muzyka intuicyjna ma bowiem to do siebie, że – dosłownie – rodzi się na żywo, a ogromny wpływ na jej kształt ma miejsce występu oraz interakcja, jaką artyści nawiązują z widownią. Bez wątpienia, w RE gra się im znakomicie. Na czwartym krążku z serii „Not a Bootleg” znajduje się niemal sześćdziesiąt siedem minut muzyki. To jedna ścieżka dźwiękowa, choć oczywiście gdyby muzykom bardzo na tym zależało, mogliby podzielić ją na części. Byłby to jednak zabieg sztuczny, skoro całość stanowi jedno, jest jak suita będąca w stu procentach improwizowanym concept-albumem. Ktoś mógłby dojść do wniosku: cóż prostszego, mając podstawowe umiejętności muzyczne, można takie wydawnictwa nagrywać co dzień. Proszę jednak pamiętać, że sztuka improwizacji nie sprowadza się jedynie do prezentowania tego, co – nomen omen – ślina (względnie, jeśli wolicie, Ślina) przyniesie na język. Improwizacja to w jazzie (free nie jest tu żadnym wyjątkiem) wyższa szkoła jazdy. By nie zamieniła się w pełen kakofonii chaos, potrzeba dużych umiejętności, perfekcyjnego zgrania, estetycznego porozumienia i emocji. Przy czym te emocje nie zawsze muszą uzewnętrzniać się w postaci szaleńczych partii solowych. Często we free jazzie jest tak samo, jak w dobrej poezji – mniej słów może znaczyć więcej. I tak właśnie jest w przypadku Śliny, która do swych jazzowych improwizacji nadzwyczaj chętnie dodaje inspiracje rockiem psychodelicznym (vide transowość) oraz post-rockiem (zapętlone motywy muzyczne) i noise’em (generowane elektronicznie drony, zgrzyty, przestery i pogłosy). Wszystko to składa się na kolejną podróż muzyczną, obok której nie sposób przejść obojętnie. Oczywiście pod warunkiem, że jest się otwartym na tego typu doświadczenia, co od osób przyzwyczajonych do klasycznych struktur kompozycji, oczekujących zgrabnych i wpadających w ucho melodii, będzie wymagało pewnego (nawet dużego) samozaparcia. Free jazz jest bowiem jak operacja na otwartym mózgu. Udana prowadzi do tego, że poszerza nam się percepcja, docieramy do nowych, dotychczas niewykorzystywanych obszarów. Przypomina to nieco psychodeliczne doświadczenia Aldousa Huxleya opisane w jego „Drzwiach percepcji” (1954). Z tą różnicą, że chcąc je przeżyć, w tym przypadku niepotrzebna jest meskalina, wystarczy muzyka. A precyzyjniej: muzyka oraz czworo zaprawionych w bojach instrumentalistów, z przewodzącą tej grupie saksofonistką Matyldą Gerber (znaną również z innego, pokrewnego stylistycznie projektu – Sneaky Jesus). Wrocławscy muzycy, podobnie jak na innych swoich „oficjalnych bootlegach”, dają sobie dużo czasu na budowanie narracji; pozwala im to uzyskiwać nadzwyczajne efekty, wygrywać do końca wprowadzane wątki, a nade wszystko nawiązywać emocjonalną więź ze słuchaczami. Ci z kolei podczas występów Śliny mogą poczuć się w pełni dowartościowani. Tu nic nie dzieje się na pół gwizdka: zmieniające się nastroje, intensywne improwizacje sąsiadujące z momentami wyciszenia (vide natchnione partie saksofonów), zapętlone motywy wprowadzające w trans, powłóczyste partie solowe (w tym grający na kontrabasie smyczkiem Mikołaj Nowicki), płynne przejścia od subtelnych akordów gitary do energetycznych pochodów sekcji rytmicznej, wreszcie dźwiękowa „magma” – czegóż można życzyć sobie więcej, idąc na koncert Śliny? Sebastian Chosiński ..::TRACK-LIST::.. 1. Ślina Live in RE, Kraków, 16.12.2023 ..::OBSADA::.. Matylda Gerber - alto, tenor, baritone sax Filip Zakrzewski - electric guitar, SFX, synth Mikołaj Nowicki - double bass Stanisław Olek - drums https://slina.bandcamp.com/album/lina-live-in-re-krak-w-16122023 SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-09-18 19:10:51
Rozmiar: 154.06 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
Czwarta płyta Śliny z serii koncertowej "Not A Bootleg", tym razem tłoczona (nie CD-R) z zapisem koncertu z krakowskiego klubu RE z 16.12.2023. Limitowana. Koncerty Śliny są zawsze wyjątkowe, bo zespół stawia przede wszystkim na improwizację. na każdym występie brzmi to inaczej, zależy od miejsca, publiczności, dnia, pogody, nastroju muzyków oraz ich wiernego towarzysza, psa Świrka. Na żywo zespół nie "odgrywa" swoich płyt studyjnych, dlatego każde nagranie koncertowe można właściwie traktować jako kolejny album. Na płycie jest 1 utwór trwający niemal 66 minut. UWAGA! Ta płyta ukaże się także w wersji winylowej (jako lathe-cut limitowany w Don't Sit On My Vinyl) w maju 2024 roku. Na winylu utwór z CD zostanie podzielony na 2 części i nieco skrócony (2 x 22 min.) Na „Not a Bootleg 2” trafił koncert, jaki freejazzowy kwartet Ślina zagrał w październiku 2021 roku w krakowskim klubie RE. Dwa lata i dwa miesiące później wrocławianie wrócili na tę scenę i ponownie zaprezentowali występ, który tak bardzo im samym przypadł do gustu, że zdecydowali się go upublicznić w postaci czwartego albumu serii zawierającej „oficjalne bootlegi”. Chociaż pochodzą ze stolicy Dolnego Śląska, to jednak jednym z najbardziej ulubionych przez nich miejsc na mapie koncertowej Polski jest klub RE, znajdujący się w stolicy… Małopolski. Spośród czterech opublikowanych dotychczas albumów z serii „Not a Bootleg” aż dwa zostały bowiem zarejestrowane właśnie w tym miejscu: drugi w kolejności, co miało miejsce 21 października 2021, oraz czwarty – ponad dwa lata później, 16 grudnia ubiegłego roku. Poza tym w specjalny sposób wyróżnione zostały przez kwartet Ślina jeszcze dwie sceny: Dom Tramwajarza w Poznaniu oraz klubokawiarnia Recepcja we Wrocławiu – 24.11.2022. I chociaż występy w klubie RE dzieli w sumie dwadzieścia sześć miesięcy – to kawał czasu, przyznacie! wszak w tym czasie światło dzienne ujrzał także trzeci studyjny krążek grupy „Ślina Trzaska” – można odnieść wrażenie, że czas się zatrzymał. Wrocławska formacja wystąpiła dokładnie w tym samym składzie (Matylda Gerber – saksofony: altowy, tenorowy i barytonowy, Filip Zakrzewski – gitara, efekty elektroniczne oraz syntezator, Mikołaj Nowicki – kontrabas, gitara basowa, Stanisław Olek – perkusja) i zaprezentowała bardzo podobną muzykę. „Bardzo podobną” nie oznacza jednak taką samą. Pamiętajmy, że Ślina to przedstawiciel rodzimej sceny improwizatorskiej i freejazzowej; każdy koncert zespołu to nowe doświadczenie, także pod kątem emocjonalnym. Muzyka intuicyjna ma bowiem to do siebie, że – dosłownie – rodzi się na żywo, a ogromny wpływ na jej kształt ma miejsce występu oraz interakcja, jaką artyści nawiązują z widownią. Bez wątpienia, w RE gra się im znakomicie. Na czwartym krążku z serii „Not a Bootleg” znajduje się niemal sześćdziesiąt siedem minut muzyki. To jedna ścieżka dźwiękowa, choć oczywiście gdyby muzykom bardzo na tym zależało, mogliby podzielić ją na części. Byłby to jednak zabieg sztuczny, skoro całość stanowi jedno, jest jak suita będąca w stu procentach improwizowanym concept-albumem. Ktoś mógłby dojść do wniosku: cóż prostszego, mając podstawowe umiejętności muzyczne, można takie wydawnictwa nagrywać co dzień. Proszę jednak pamiętać, że sztuka improwizacji nie sprowadza się jedynie do prezentowania tego, co – nomen omen – ślina (względnie, jeśli wolicie, Ślina) przyniesie na język. Improwizacja to w jazzie (free nie jest tu żadnym wyjątkiem) wyższa szkoła jazdy. By nie zamieniła się w pełen kakofonii chaos, potrzeba dużych umiejętności, perfekcyjnego zgrania, estetycznego porozumienia i emocji. Przy czym te emocje nie zawsze muszą uzewnętrzniać się w postaci szaleńczych partii solowych. Często we free jazzie jest tak samo, jak w dobrej poezji – mniej słów może znaczyć więcej. I tak właśnie jest w przypadku Śliny, która do swych jazzowych improwizacji nadzwyczaj chętnie dodaje inspiracje rockiem psychodelicznym (vide transowość) oraz post-rockiem (zapętlone motywy muzyczne) i noise’em (generowane elektronicznie drony, zgrzyty, przestery i pogłosy). Wszystko to składa się na kolejną podróż muzyczną, obok której nie sposób przejść obojętnie. Oczywiście pod warunkiem, że jest się otwartym na tego typu doświadczenia, co od osób przyzwyczajonych do klasycznych struktur kompozycji, oczekujących zgrabnych i wpadających w ucho melodii, będzie wymagało pewnego (nawet dużego) samozaparcia. Free jazz jest bowiem jak operacja na otwartym mózgu. Udana prowadzi do tego, że poszerza nam się percepcja, docieramy do nowych, dotychczas niewykorzystywanych obszarów. Przypomina to nieco psychodeliczne doświadczenia Aldousa Huxleya opisane w jego „Drzwiach percepcji” (1954). Z tą różnicą, że chcąc je przeżyć, w tym przypadku niepotrzebna jest meskalina, wystarczy muzyka. A precyzyjniej: muzyka oraz czworo zaprawionych w bojach instrumentalistów, z przewodzącą tej grupie saksofonistką Matyldą Gerber (znaną również z innego, pokrewnego stylistycznie projektu – Sneaky Jesus). Wrocławscy muzycy, podobnie jak na innych swoich „oficjalnych bootlegach”, dają sobie dużo czasu na budowanie narracji; pozwala im to uzyskiwać nadzwyczajne efekty, wygrywać do końca wprowadzane wątki, a nade wszystko nawiązywać emocjonalną więź ze słuchaczami. Ci z kolei podczas występów Śliny mogą poczuć się w pełni dowartościowani. Tu nic nie dzieje się na pół gwizdka: zmieniające się nastroje, intensywne improwizacje sąsiadujące z momentami wyciszenia (vide natchnione partie saksofonów), zapętlone motywy wprowadzające w trans, powłóczyste partie solowe (w tym grający na kontrabasie smyczkiem Mikołaj Nowicki), płynne przejścia od subtelnych akordów gitary do energetycznych pochodów sekcji rytmicznej, wreszcie dźwiękowa „magma” – czegóż można życzyć sobie więcej, idąc na koncert Śliny? Sebastian Chosiński 1. Ślina Live in RE, Kraków, 16.12.2023 Matylda Gerber - alto, tenor, baritone sax Filip Zakrzewski - electric guitar, SFX, synth Mikołaj Nowicki - double bass Stanisław Olek - drums https://slina.bandcamp.com/album/lina-live-in-re-krak-w-16122023 SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-09-18 19:06:33
Rozmiar: 363.48 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Artist...............: Bryan Ferry & The Bryan Ferry Orchestra Album................: The Jazz Age Genre................: Jazz Year.................: 2012 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) ...( TrackList )... 1. Bryan Ferry & The Bryan Ferry Orchestra - Do the Strand 2. Bryan Ferry & The Bryan Ferry Orchestra - Love Is the Drug 3. Bryan Ferry & The Bryan Ferry Orchestra - Don't Stop the Dance 4. Bryan Ferry & The Bryan Ferry Orchestra - Just Like You 5. Bryan Ferry & The Bryan Ferry Orchestra - Avalon 6. Bryan Ferry & The Bryan Ferry Orchestra - The Bogus Man 7. Bryan Ferry & The Bryan Ferry Orchestra - Slave to Love 8. Bryan Ferry & The Bryan Ferry Orchestra - This Is Tomorrow 9. Bryan Ferry & The Bryan Ferry Orchestra - The Only Face 10. Bryan Ferry & The Bryan Ferry Orchestra - I Thought 11. Bryan Ferry & The Bryan Ferry Orchestra - Reason or Rhyme 12. Bryan Ferry & The Bryan Ferry Orchestra - Virginia Plain 13. Bryan Ferry & The Bryan Ferry Orchestra - This Island Earth
Seedów: 444
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-09-14 22:18:25
Rozmiar: 129.14 MB
Peerów: 10
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. Tomasz Stańko skończyłby w tym roku 80 lat. Wytwórnia Astigmatic Records postanowiła uczcić tę okazję specjalnym wydawnictwem. "Wooden Music I" zawiera nieznane wcześniej nagrania, które przez pół wieku przeleżały w archiwach Radia Bremen. To aż niewiarygodne, że tak porywający materiał musiał tyle czasu czekać na wydanie. Mamy tu do czynienia z klasycznym kwintetem Stańki ze Zbigniewem Seifertem, Januszem Muniakiem, Bronisławem Suchankiem oraz Januszem Stefańskim. Muzycy byli wówczas już po wydaniu swojego pierwszego albumu, "Music for K", opublikowanego w kultowej serii Polish Jazz. Niedługo później zespołowi udało się otrzymać roczne wizy na Zachód. Większość czasu spędzili w RFN, pomieszkując w hipisowskich komunach oraz intensywnie koncertując na jazzowych festiwalach i w kameralnych klubach. W maju 1972 roku kwintet wystąpił na Iserlohn Festival, co zostało udokumentowane albumem "Jazzmessage From Poland". W marcu następnego roku, w monachijskiej Musikhochschule zarejestrowano natomiast longplay "Purple Sun", który okazał się ostatnim dziełem kwintetu (choć już bez Suchanka, którego zastąpił Hans Hartmann). O tym, co działo się przez te dziesięć miesięcy pomiędzy, nie było dotąd zbyt wiele wiadomo. Teraz jednak do tych wydawnictw dołącza czwarte, zarejestrowane 15 czerwca 1972 roku w bremeńskim klubie Lila Eule. Tytuł "Wooden Music" odnosi się do tego, jak sam kwintet określał swoją muzykę, ponieważ wszystkie instrumenty towarzyszące trąbce Stańki były drewniane - skrzypce Seiferta, kontrabas Suchanka, bębny Stefańskiego, flet Muniaka, a nawet saksofon, na którym też grał Muniak, jest przecież zaliczany do drewnianych instrumentów ze względu na wykonany z tego materiału stroik. Ówczesne występy zespołu były w zasadzie totalną improwizacją, jak twierdzi ostatni żyjący muzyk składu, Bronisław Suchanek. I dodaje: Przyjeżdżaliśmy na koncert, zaczynaliśmy grać i nie wiedzieliśmy, do czego dojdziemy. Jedyne, co nas prowadziło, to wspólna i psychiczna zgodność, zrozumienie, przyjaźń i respekt w tej podróży muzycznej. Muzyka była pierwszym i najważniejszym elementem, któremu należało się przyporządkować - to był free jazz najczystszej wody. Jeśli są tam momenty, które wydają się zaaranżowane, to wynikają z tego, że graliśmy razem przez kilka lat, wieczór po wieczorze, jeżdżąc z klubu do klubu. Znaliśmy się lepiej niż znali nas nasi rodzice, mieliśmy do siebie totalne zaufanie. Dzięki temu ta muzyka zaistniała w taki sposób. Na płycie nie ma więc tradycyjnie rozumianych kompozycji. Są improwizacje, które na trackliście opisano po prostu za pomocą kolejnych cyfr. Ścieżek jest sześć, ale cztery pierwsze to tak naprawdę jeden jam, zagrany bez żadnych przerw. Ma to swoje uzasadnienie, bowiem podczas tej improwizacji muzycy kilkakrotnie zmieniali jej kierunek. W "Piece 1", bez żadnego wstępu - jakby muzycy grali już od jakiegoś czasu, tylko ktoś zapomniał wcześniej włączyć nagrywanie - jesteśmy od razu wrzuceni w środek improwizacji Seiferta, Suchanka i Stefańskiego, z agresywnymi, atonalnymii partiami skrzypiec oraz intensywną grą sekcji rytmicznej. To kolektywny free jazz w klasycznym wydaniu. Pod koniec muzycy jednak zwalniają, by w "Piece 2" perkusję zastąpił fleksaton, a instrumenty strunowe podążyły w rejony raczej współczesnej kameralistyki niż jazzu. Dopiero klimatyczna trąbka lidera przywraca utwór na trochę bardziej jazzowe tory. Wraz z "Piece 3" momentalnie wraca niesamowita energia. To blisko trzynaście minut porywającego i bardziej melodyjnego grania z okolic "Bitches Brew" Milesa Davisa, choć bez zelektryfikowanego brzmienia. W drugiej połowie w końcu uaktywnia się Muniak ze swoim saksofonem, wchodząc w świetny dialog ze Stańką. Dla odmiany "Piece 4" to krótki, najbardziej tu rozpędzony i brutalny free jazz. "Piece 5" samodzielnie trwa niewiele krócej od czterech poprzednich ścieżek razem wziętych, przekraczając długość dwudziestu minut. Tym razem jakikolwiek podział byłby pozbawiony sensu, gdyż jest to bardzo zwarta, płynnie rozwijająca się improwizacja. Kwintet świetnie buduje tu napięcie, stopniowo zwiększając lub znów zmniejszając intensywność. Sekcja rytmiczna zapewnia potężny, jakby skradający się akompaniament dla solistów - oprócz Stańki i Seiferta w końcu więcej do zagrania ma Muniak. Przez dużą część nagrania to właśnie jego błyskotliwe partie skupiają na sobie uwagę, choć pozostali muzycy także pokazują się od jak najlepszej strony, a ich wzajemna interakcja jest godna najwyższego podziwu. Całość bardzo swobodnie lawiruje między bardziej przystępnym graniem post-bopowym, a freejazzową ekspresją, choć już bez wściekłości "Piece 4". Z koli we fragmentach, podczas których dęciaki całkowicie ustępują skrzypcom, słyszę pewne podobieństwo do koncertowych improwizacji King Crimson z Davidem Crossem, a skład ten zaczął koncertować dopiero kilka miesięcy później. "Piece 5" płynnie przechodzi w znacznie subtelniejszy "Piece 6", który za sprawą bardziej wyrazistego tematu trąbki, klimatu oraz wyciszającej roli, jaką tutaj pełni, kojarzy mi się z "Sanctuary" Davisa, ale ma też w sobie coś z tych bardziej medytacyjnych kawałków wczesnego Mahavishnu Orchestra. Biorąc pod uwagę charakter wcześniejszych fragmentów, nie jest to spodziewane zakończenie, ale bardzo udanie urozmaica ten materiał. Dawno już nie słyszałem jazzowego wydawnictwa, które zrobiłoby na mnie takie wrażenie. "Wooden Music I" to autentycznie porywający występ zespołu, który jawi się w tych nagraniach jako jeden z najlepszych europejskich składów jazzowych, zarówno jeśli oceniać indywidualne umiejętności czy wyobraźnię muzyków, jak i ich wzajemną współpracę. Cieszy też jakość rejestracji, do której trudno się przyczepić, a nawet dziś bywa z tym przecież problem. "Wooden Music I" to rzecz wcale nie gorsza od trzech albumów kwintetu Stańki, jakie ukazały się w epoce, a nie wiem, czy czasem nie lepsza. Natomiast już na przyszły rok została zapowiedziana druga odsłona "Wooden Music", co jest dla mnie niezwykle ekscytującą wiadomością. Paweł Pałasz It would appear that Polish jazz is a well-known subject through and through. Dozens of outstanding albums, biographies of the masters, hundreds of journal articles. As it turns out, it is still possible to find music that has been waiting for years to be discovered. On the 80th birthday of Tomasz Stańko, Astigmatic Records presents the first part of Wooden Music, a conceptual project created by the maestro and his legendary quintet, which has been stored in the archives of Radio Bremen for 50 years. Tomasz Stańko was an exceptional Polish jazz trumpeter. He passed away in 2018, leaving behind a legacy of numerous releases, soundtracks, concert recordings and wild stories involving him. Before rising to the top, he honed his craft alongside Krzysztof Komeda and Andrzej Trzaskowski. In the mid-1960s, he appeared on Astigmatic and Polish Jazz Vol. 4 – the albums that were a creative manifesto for Polish jazz of those years. However, all this time he was constantly thinking about starting his own band. In 1968 he completed the line-up – Janusz Stefański on drums, Bronisław Suchanek on double bass, Janusz Muniak on tenor saxophone and Zbigniew Seifert on alto saxophone, which he soon replaced with the violin. Stańko classified the quintet's output into three periods. The first, composed, is associated with Music for K, Stańko's publishing debut as a leader, which became a permanent entry in the canon of Polish jazz records. The second period is wooden music – it's the free jazz period, the least known in the quintet's history despite the fact that it spanned more than three years. The third and final period is linked to the release of the band's final album, the cult Purple Sun. However, the entire period between Music for K and Purple Sun is shrouded in mystery, as the band was mainly in Western Europe at the time. In the early 1970s, all the musicians take one-year visas. In between tours they live in Germany: first in a hippie commune in Wurtzburg, then in Darmstadt. They play in clubs on a day by day basis. The quintet is said to be distinguished from other bands by their ability to completely "burn" in the fire of improvisation. They lead their lives as a single organism, touring without wives or girlfriends. The compositions are blurred, the fascination with free music prevails. Short pieces and motives are the starting point for further performance. The ensemble does not plan, they just play. On 28 May 1972 they play at the Iserlohn jazz festival. JG Records would release this performance as Jazzmessage from Poland. The very music recorded there represents what the quintet called Wooden Music. The foundation of wooden music is the sound of the double bass and the violin, but it soon becomes apparent that all instruments except for Tomasz Stańko's trumpet are wooden. A string orchestra is born, over which the metal trumpet can weave all sorts of hues accompanied by the saxophone. What fascinates the quintet in wooden music is the melody, rhythm and timbre - where these are usually just an element, they fill the entire piece in their case. Bronisław Suchanek, the last living member of the quintet, recalls: "Wooden music is all about total improvisation. We used to arrive at a gig, start playing without really knowing where we were heading. The only thing that guided us was the common and mental compatibility, understanding, friendship and respect along this musical journey. Music was the first most important element to attribute to – it was free jazz in its purest form. If there are any moments that seem orchestrated it is because we played together for several years, evening after evening, going from club to club. We knew each other better than our parents knew us, we had total trust in each other – that's what made this music exist in the way it did." To celebrate the 80th anniversary of Tomasz Stanko's birthday, Astigmatic Records in cooperation with Tomasz Stańko Foundation and the Adam Mickiewicz Institute will be releasing two parts of Wooden Music: the first on 5th December 2022, and the second in the first half of 2023. Both albums released by Astigmatic Records add to the little-known history of the quintet, the most important episode in their lives, as the band's musicians used to refer to the late 1960s and early 1970s. Wooden Music I will be released via Astigmatic Records in digital, CD and LP versions; what's more, a limited red vinyl edition including a B2 poster designed by Natalia Łabędź will also be available. The pre-order of the LP will be launched on 4th November 2022. ..::TRACK-LIST::.. 1. Piece 1 03:55 2. Piece 2 04:56 3. Piece 3 12:25 4. Piece 4 03:11 5. Piece 5 21:58 6. Piece 6 08:55 ..::OBSADA::.. Tomasz Stańko - trumpet Zbigniew Seifert - violin Janusz Muniak - tenro saxophone, flute, percussion Bronisław Suchanek - double bass Janusz Stefański - drums, flexatone https://www.youtube.com/watch?v=t90q0aK8t5c SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-09-13 16:48:04
Rozmiar: 130.42 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. Tomasz Stańko skończyłby w tym roku 80 lat. Wytwórnia Astigmatic Records postanowiła uczcić tę okazję specjalnym wydawnictwem. "Wooden Music I" zawiera nieznane wcześniej nagrania, które przez pół wieku przeleżały w archiwach Radia Bremen. To aż niewiarygodne, że tak porywający materiał musiał tyle czasu czekać na wydanie. Mamy tu do czynienia z klasycznym kwintetem Stańki ze Zbigniewem Seifertem, Januszem Muniakiem, Bronisławem Suchankiem oraz Januszem Stefańskim. Muzycy byli wówczas już po wydaniu swojego pierwszego albumu, "Music for K", opublikowanego w kultowej serii Polish Jazz. Niedługo później zespołowi udało się otrzymać roczne wizy na Zachód. Większość czasu spędzili w RFN, pomieszkując w hipisowskich komunach oraz intensywnie koncertując na jazzowych festiwalach i w kameralnych klubach. W maju 1972 roku kwintet wystąpił na Iserlohn Festival, co zostało udokumentowane albumem "Jazzmessage From Poland". W marcu następnego roku, w monachijskiej Musikhochschule zarejestrowano natomiast longplay "Purple Sun", który okazał się ostatnim dziełem kwintetu (choć już bez Suchanka, którego zastąpił Hans Hartmann). O tym, co działo się przez te dziesięć miesięcy pomiędzy, nie było dotąd zbyt wiele wiadomo. Teraz jednak do tych wydawnictw dołącza czwarte, zarejestrowane 15 czerwca 1972 roku w bremeńskim klubie Lila Eule. Tytuł "Wooden Music" odnosi się do tego, jak sam kwintet określał swoją muzykę, ponieważ wszystkie instrumenty towarzyszące trąbce Stańki były drewniane - skrzypce Seiferta, kontrabas Suchanka, bębny Stefańskiego, flet Muniaka, a nawet saksofon, na którym też grał Muniak, jest przecież zaliczany do drewnianych instrumentów ze względu na wykonany z tego materiału stroik. Ówczesne występy zespołu były w zasadzie totalną improwizacją, jak twierdzi ostatni żyjący muzyk składu, Bronisław Suchanek. I dodaje: Przyjeżdżaliśmy na koncert, zaczynaliśmy grać i nie wiedzieliśmy, do czego dojdziemy. Jedyne, co nas prowadziło, to wspólna i psychiczna zgodność, zrozumienie, przyjaźń i respekt w tej podróży muzycznej. Muzyka była pierwszym i najważniejszym elementem, któremu należało się przyporządkować - to był free jazz najczystszej wody. Jeśli są tam momenty, które wydają się zaaranżowane, to wynikają z tego, że graliśmy razem przez kilka lat, wieczór po wieczorze, jeżdżąc z klubu do klubu. Znaliśmy się lepiej niż znali nas nasi rodzice, mieliśmy do siebie totalne zaufanie. Dzięki temu ta muzyka zaistniała w taki sposób. Na płycie nie ma więc tradycyjnie rozumianych kompozycji. Są improwizacje, które na trackliście opisano po prostu za pomocą kolejnych cyfr. Ścieżek jest sześć, ale cztery pierwsze to tak naprawdę jeden jam, zagrany bez żadnych przerw. Ma to swoje uzasadnienie, bowiem podczas tej improwizacji muzycy kilkakrotnie zmieniali jej kierunek. W "Piece 1", bez żadnego wstępu - jakby muzycy grali już od jakiegoś czasu, tylko ktoś zapomniał wcześniej włączyć nagrywanie - jesteśmy od razu wrzuceni w środek improwizacji Seiferta, Suchanka i Stefańskiego, z agresywnymi, atonalnymii partiami skrzypiec oraz intensywną grą sekcji rytmicznej. To kolektywny free jazz w klasycznym wydaniu. Pod koniec muzycy jednak zwalniają, by w "Piece 2" perkusję zastąpił fleksaton, a instrumenty strunowe podążyły w rejony raczej współczesnej kameralistyki niż jazzu. Dopiero klimatyczna trąbka lidera przywraca utwór na trochę bardziej jazzowe tory. Wraz z "Piece 3" momentalnie wraca niesamowita energia. To blisko trzynaście minut porywającego i bardziej melodyjnego grania z okolic "Bitches Brew" Milesa Davisa, choć bez zelektryfikowanego brzmienia. W drugiej połowie w końcu uaktywnia się Muniak ze swoim saksofonem, wchodząc w świetny dialog ze Stańką. Dla odmiany "Piece 4" to krótki, najbardziej tu rozpędzony i brutalny free jazz. "Piece 5" samodzielnie trwa niewiele krócej od czterech poprzednich ścieżek razem wziętych, przekraczając długość dwudziestu minut. Tym razem jakikolwiek podział byłby pozbawiony sensu, gdyż jest to bardzo zwarta, płynnie rozwijająca się improwizacja. Kwintet świetnie buduje tu napięcie, stopniowo zwiększając lub znów zmniejszając intensywność. Sekcja rytmiczna zapewnia potężny, jakby skradający się akompaniament dla solistów - oprócz Stańki i Seiferta w końcu więcej do zagrania ma Muniak. Przez dużą część nagrania to właśnie jego błyskotliwe partie skupiają na sobie uwagę, choć pozostali muzycy także pokazują się od jak najlepszej strony, a ich wzajemna interakcja jest godna najwyższego podziwu. Całość bardzo swobodnie lawiruje między bardziej przystępnym graniem post-bopowym, a freejazzową ekspresją, choć już bez wściekłości "Piece 4". Z koli we fragmentach, podczas których dęciaki całkowicie ustępują skrzypcom, słyszę pewne podobieństwo do koncertowych improwizacji King Crimson z Davidem Crossem, a skład ten zaczął koncertować dopiero kilka miesięcy później. "Piece 5" płynnie przechodzi w znacznie subtelniejszy "Piece 6", który za sprawą bardziej wyrazistego tematu trąbki, klimatu oraz wyciszającej roli, jaką tutaj pełni, kojarzy mi się z "Sanctuary" Davisa, ale ma też w sobie coś z tych bardziej medytacyjnych kawałków wczesnego Mahavishnu Orchestra. Biorąc pod uwagę charakter wcześniejszych fragmentów, nie jest to spodziewane zakończenie, ale bardzo udanie urozmaica ten materiał. Dawno już nie słyszałem jazzowego wydawnictwa, które zrobiłoby na mnie takie wrażenie. "Wooden Music I" to autentycznie porywający występ zespołu, który jawi się w tych nagraniach jako jeden z najlepszych europejskich składów jazzowych, zarówno jeśli oceniać indywidualne umiejętności czy wyobraźnię muzyków, jak i ich wzajemną współpracę. Cieszy też jakość rejestracji, do której trudno się przyczepić, a nawet dziś bywa z tym przecież problem. "Wooden Music I" to rzecz wcale nie gorsza od trzech albumów kwintetu Stańki, jakie ukazały się w epoce, a nie wiem, czy czasem nie lepsza. Natomiast już na przyszły rok została zapowiedziana druga odsłona "Wooden Music", co jest dla mnie niezwykle ekscytującą wiadomością. Paweł Pałasz It would appear that Polish jazz is a well-known subject through and through. Dozens of outstanding albums, biographies of the masters, hundreds of journal articles. As it turns out, it is still possible to find music that has been waiting for years to be discovered. On the 80th birthday of Tomasz Stańko, Astigmatic Records presents the first part of Wooden Music, a conceptual project created by the maestro and his legendary quintet, which has been stored in the archives of Radio Bremen for 50 years. Tomasz Stańko was an exceptional Polish jazz trumpeter. He passed away in 2018, leaving behind a legacy of numerous releases, soundtracks, concert recordings and wild stories involving him. Before rising to the top, he honed his craft alongside Krzysztof Komeda and Andrzej Trzaskowski. In the mid-1960s, he appeared on Astigmatic and Polish Jazz Vol. 4 – the albums that were a creative manifesto for Polish jazz of those years. However, all this time he was constantly thinking about starting his own band. In 1968 he completed the line-up – Janusz Stefański on drums, Bronisław Suchanek on double bass, Janusz Muniak on tenor saxophone and Zbigniew Seifert on alto saxophone, which he soon replaced with the violin. Stańko classified the quintet's output into three periods. The first, composed, is associated with Music for K, Stańko's publishing debut as a leader, which became a permanent entry in the canon of Polish jazz records. The second period is wooden music – it's the free jazz period, the least known in the quintet's history despite the fact that it spanned more than three years. The third and final period is linked to the release of the band's final album, the cult Purple Sun. However, the entire period between Music for K and Purple Sun is shrouded in mystery, as the band was mainly in Western Europe at the time. In the early 1970s, all the musicians take one-year visas. In between tours they live in Germany: first in a hippie commune in Wurtzburg, then in Darmstadt. They play in clubs on a day by day basis. The quintet is said to be distinguished from other bands by their ability to completely "burn" in the fire of improvisation. They lead their lives as a single organism, touring without wives or girlfriends. The compositions are blurred, the fascination with free music prevails. Short pieces and motives are the starting point for further performance. The ensemble does not plan, they just play. On 28 May 1972 they play at the Iserlohn jazz festival. JG Records would release this performance as Jazzmessage from Poland. The very music recorded there represents what the quintet called Wooden Music. The foundation of wooden music is the sound of the double bass and the violin, but it soon becomes apparent that all instruments except for Tomasz Stańko's trumpet are wooden. A string orchestra is born, over which the metal trumpet can weave all sorts of hues accompanied by the saxophone. What fascinates the quintet in wooden music is the melody, rhythm and timbre - where these are usually just an element, they fill the entire piece in their case. Bronisław Suchanek, the last living member of the quintet, recalls: "Wooden music is all about total improvisation. We used to arrive at a gig, start playing without really knowing where we were heading. The only thing that guided us was the common and mental compatibility, understanding, friendship and respect along this musical journey. Music was the first most important element to attribute to – it was free jazz in its purest form. If there are any moments that seem orchestrated it is because we played together for several years, evening after evening, going from club to club. We knew each other better than our parents knew us, we had total trust in each other – that's what made this music exist in the way it did." To celebrate the 80th anniversary of Tomasz Stanko's birthday, Astigmatic Records in cooperation with Tomasz Stańko Foundation and the Adam Mickiewicz Institute will be releasing two parts of Wooden Music: the first on 5th December 2022, and the second in the first half of 2023. Both albums released by Astigmatic Records add to the little-known history of the quintet, the most important episode in their lives, as the band's musicians used to refer to the late 1960s and early 1970s. Wooden Music I will be released via Astigmatic Records in digital, CD and LP versions; what's more, a limited red vinyl edition including a B2 poster designed by Natalia Łabędź will also be available. The pre-order of the LP will be launched on 4th November 2022. ..::TRACK-LIST::.. 1. Piece 1 03:55 2. Piece 2 04:56 3. Piece 3 12:25 4. Piece 4 03:11 5. Piece 5 21:58 6. Piece 6 08:55 ..::OBSADA::.. Tomasz Stańko - trumpet Zbigniew Seifert - violin Janusz Muniak - tenro saxophone, flute, percussion Bronisław Suchanek - double bass Janusz Stefański - drums, flexatone https://www.youtube.com/watch?v=t90q0aK8t5c SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-09-13 16:44:36
Rozmiar: 373.39 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. Unikając niepotrzebnych rozwodnień. Matyldę Gerber pamiętam jeszcze z czasów Kolegi Doriana, a było to jakiś czas temu. W zeszłym roku mieliśmy możliwość delektowania się jej grą w Ślinie. Ale dlaczego akurat piszę o niej, skoro tekst ma dotyczyć płyty zespołu Sneaky Jesus? Odpowiedź jest prosta: bo Gerber gra na saksofonie i robi to znakomicie, a ja saksofon cenię najbardziej. Stwierdzę dla jasności, że cały zespół błyszczy na nowej płycie wspaniale. To dodam jeszcze, że w zespole grają Maciej Forreiter (gitara), Beniamin Łasiewicki (bas) oraz Filip Baczysńki (perkusja), a ich drugi album wyszedł u zagranicznego wydawcy, co w przypadku polskich ekip jazzowych zaskoczeniem nie jest. W zespole nastąpiła zmiana podejścia do materii muzycznej, które uległa uproszczeniu, co nie znaczy, że straciła coś z zadziorności. Mam wrażenie, że wręcz zyskała. Być może jakiś wpływ miało otoczenie podczas procesu nagrywania, a było nim Muzeum Techniki Rolniczej w Piotrowicach, a więc powozy, ciężarówki i maszyny rolnicze stały obok, gdy Sneaky Jesus nagrywali tak znakomity utwór jak „Krztusiec”. Nie będę ciągle pisał o Matyldzie Gerber, która w utworze gra wyśmienite solo, więc zwrócę uwagę na sekcję rytmiczną. To do niej należy początek i koniec, a w środku znajduje się jeszcze dialog gitary z saksofonem. Skoro gitarę już wywołałem, to od razu palcem wskazuję na „Chińskiego Sprzedawcę Smażonych Kasztanów”, w którym Forreiter gra w południowoafrykańskim stylu dodając muzyce zespołu silnego pierwiastka oryginalności. Momentami można przypomnieć sobie o The Comet Is Coming. Oczywiście grupa korzysta również z kolektywnej mocy. Co więcej, dobrze im wychodzi obchodzenie się z dramatyczną stroną swoich utworów. Powołam się na „Hipotetyczny Taras” oferujący większą przestrzeń dla dźwięków, a będący pójściem w stronę spiritual jazzu. W „Pięknie Niemożliwym” gościnie pojawia się Mariya Mavko grająca na flecie. Do tak niespokojnej i dość nerwowej atmosfery sprowadza spokój i wyciszenie. „W Klatce z Bykiem” brzmi zwierzęco, agresywnie, ostro, a zarazem oszczędnie. Gdyby był to utwór literacki podejrzewałbym, że napisał go Ernest Hemingway. Wyżej wspominałem o kolektywnej sile, ale w pełni rozbrzmiewa w finale. W „Pięciu Pszczelarzy” usłyszymy jeszcze trębacza z EABS, czyli Jakuba Kurka. Ale kto spodziewa się gładkości formy, może być rozczarowany. Ponieważ chwilami bywa tu naprawdę ciężko. Przy tak nieprzewidywalnym zespole nie sposób się nudzić. Wrocławski kwartet daje solidnie popalić. Unika niepotrzebnych rozwodnień stawiając na konkrety. Jest gęsto. Jarek Szczęsny Wrocławski kwartet Sneaky Jesus (czy jak sami zapisują swoją nazwę – sneaky jesus) na swojej drugiej płycie kontynuuje zapoczątkowaną trzy lata temu tradycję dedykowania albumów tajemniczym postaciom. Pierwszym, który tego zaszczytu dostąpił, był niejaki Joseph Riddle, a tym razem mamy do czynienia z Chachingiem Taphedem – koreańskim zbiegiem, który rzekomo został pierwszym azjatyckim toreadorem… Cała ta ekscentryczna otoczka miała na debiutanckim krążku zespołu mieszane przełożenie na jakość materiału. Lwią jego część wypełniała fantastycznie wielobarwna, niemal półgodzinna suita Minneapolis – Police Game utrzymana w stylistyce psycho-free-fusion. Pozostałe utwory rozmywały się nieco w gatunkowych poszukiwaniach, tracąc na sile oddziaływania. Tym razem jest zgoła inaczej, bowiem plastyczna międzygatunkowość w połączeniu ze specyficznym wrocławskim humorem dały nam jedną z najlepszych ubiegłorocznych polskich płyt alternatywnego jazzu. I choć największym nazwiskiem w całym składzie jest bez wątpienia saksofonistka Matylda Gerber, zaskoczeniem może być fakt, że głównymi kompozytorami tego materiału są perkusista Filip Baczyński i gitarzysta Maciej Forreiter. Zmiana zaczyna się już od dużo większej kreatywności w podejściu do tytułów. Krztusiec, Chiński sprzedawca smażonych kasztanów, Hipotetyczny taras – to przecież wyśmienicie pachnie yassem. Skojarzenie to okazuje się nie do końca chybione, a to za sprawą numeru Pięciu pszczelarzy, w którym Forreiter wyczynia poszarpaną, brudną solówkę przypominającą najbardziej gitarowe momenty Łoskotu. Sekcja gra tu z latynoskim wyczuciem, w którym Baczyński zostawia na chwilę Beniamina Łasiewickiego, by ten samotnie powtarzał człapiący basowy motyw, zagłuszony później zgrabnym perkusyjnym popisem. Gościnnie pojawia się tu Jakub Kurek, trębacz EABS, grający z Matyldą Gerber unisono, dociążając przez to brzmienie utworu. Wśród gości znajdziemy też ukraińską flecistkę Mariyę Mavko, połowę elektronicznego duetu Kadabra Dyskety Kusaje, która przejmuje rolę wysuniętej na pierwszy plan solistki w Pięknie niemożliwym. Ascetyczna i wycofana gra zespołu robi miejsce na lotny, tęskny motyw, nad którym wisi wschodniosłowiańska melancholia, brzmiąca zupełnie jak nieuświadomiona, znajoma melodia. Każdy kolejny temat jest równie wyróżniający się i wyrazisty. W kontraście do tej fletowej lekkości staje W klatce z bykiem, czyli biorąca długi rozbieg gniewna impresja z rozgrzanym do czerwoności finałem, w którym wydziera się saksofon barytonowy Gerber. Ambientowo-ilustracyjny Spacer po Nadodrzu jawi się jako intro do spowitego cieniami kryminału lub filmu noir. Krztusiec natomiast rozpoczyna się delikatną kotłowaniną perkusji, by przerodzić się w istny dubowy soundsystem poprzecinany ekspresyjną grą saksofonistki. Zdarzają się tu momenty zarówno chilloutowe, jak i bardziej psycho-funkowe, narkotyczne bujanie, które przypomina najwcześniejsze dokonania tria Medeski, Martin & Wood. Zespołowa wyobraźnia Sneaky Jesus wystrzeliła w górę i poszybowała w przeróżne muzyczne rejony, tworząc dzieło eklektyczne, ale paradoksalnie zaskakująco spójne pod względem rozmachu i plastyczności. Kwartet łączy pozornie wykluczające się rozwiązania w jednym utworze z niebywałą finezją. Zdaje się, że wypracowali na to patent. For Joseph Riddle jako debiut rządziło się trochę innymi prawami – zespół jeszcze nie był pewien swojej formuły, swojego stylistycznego gruntu, ale zalążek tej wysmakowanej wielogatunkowości był już wtedy obecny. Teraz mamy do czynienia z zespołem imponująco pewnym siebie, będącym bardzo odświeżającym zjawiskiem na polskiej scenie. Po raz kolejny – Wrocław górą! Mateusz Sroczyński "The album is absolutely brilliant …. I loooove it. Proper futuristic organic chaotic Jazz trip !!!" Laurent Garnier "A lot of over-hyped improv / jazz projects out there at the moment and sneaky jesus are genuinely excellent and out on their own. The whole set warrants a deep listen from start to finish and watch out for two great guest features from flautist Mariya Mavko and Jakub Kurek bringing some mad fuzz licks to the boisterous closer. Brilliant album." – Quinton Scott, Strut Records Polish jazz rebels sneaky jesus are back with their second studio album For Chaching Taphed. The highly imaginative quartet out of Wroclaw comprising Maciej Forreiter (Guitar), Matylda Gerber (Saxophones), Ben Łasiewicki (Bass) and Filip Baczyński (Drums) have won fans around the world for their restless, quirky brand of jazz which takes in breakbeats, twisting chord progressions and improvisation as well as a wealth of musical influences. The band have been touring their asses off ever since they surprised the world with their debut album For Joseph Riddle in 2021. From out of nowhere their debut LP of 500 copies sold out in a month and they quickly went on to sell close to 1,000 CDs of the album. Fast-forward to 2023 and the band are sharing stages with artists such as Ill Considered and Theon Cross. For Chaching Taphed was created in complete isolation. The group locked itself in a barn at the Museum of Agricultural Technology in Piotrowice Świdnickie. It worked on its sophomore output surrounded by machinery, trucks and carriages. These new compositions mirror the abstract conversations which the group frequently has just for fun. Contrary to For Joseph Riddle, this album is simple and does not rely on ongoing grooves. This enabled the group to be much more experimental. The band was joined by friends Flautist Mariya Mavko on Piękno Niemożliwe (Impossible Beauty) and her playing is sampled in Hipotetyczny Taras (Hypothetical Terrace). Pięciu Pszczelarzy (Five Beekeepers) closes the album featuring Jakub Kurek on trumpet. His fiery solo is one of the most intense moments of the album. Spacer Po Nadodrzu (A walk around Nadodrze) opens the album and is inspired by one of the districts of Wrocław. It is a sonic story depicting a walk through Nadodrze late at night. A steady bass rhythm imitates a careful pace and the responding sax line is a spooky theme that might pop to oneʼs head in a moment of uncertainty. The album’s first single Krztusiec (Whooping Cough) finds the group diving head first into their most recent influences. The track starts with drum improvisation, rolling into a solid hip-hop backbeat provided by Ben Łasiewicki on Bass and Drummer Filip Baczyński. Sax and Guitar weave steady but dissonant lines, written by Maciej Forreiter after many hours spent listening to the Ethiopian jazz greats. The track takes off right after that. Matylda Gerber delivers a fiery Sax solo, while the group picks up the tempo and quickens the groove. The essence is the middle section, a dubby collective improvisation. Forreiter, Gerber and Baczyński take turns playing both classic dub phrases and fierce avant grade lines. Łasiewicki keeps everybody in check with a steady bassline. The energy slows down until Baczyński’s drum solo, which explores phrasing detached from the rest of the tune. Second single Chiński Sprzedawca Smażonych Kasztanów (Chinese roasted chestnut seller) is a fusion of breakbeats, energized songo rhythms and motifs inspired by South African melodies. Presenting the group with spacious and rhythmic horn lines, guitarist Maciej Forreiter wrote a chord progression while Beniamin Łasiewicki and Filip Baczyński took care of the rhythm section. This first part of the track suddenly drops out and explodes into the dramatic main motif which includes double sax and fierce guitar playing in harmony, plus the rhythm section playing more and more jungle-esque. Powerful guitar and sax solos feature before we return to the main theme with a completely different rhythmic backdrop. W Klatce z Bykiem (In a cage with a Bull), starts like a race. The music plays with an incredible nerve and when the theme is right on edge it suddenly stops. It is followed by an animalistic growl on the saxophone and a doom metal-esque bash of downtuned, distorted guitars and heavy drums. In this heavy fashion it slowly approaches the finishing line hitting one final metallic clang. Piękno Niemożliwe (Impossible Beauty) features wonderful flute playing of Mariya Mavko (Kadabra Dyskety Kusaje). Her work in the opening motif evokes sounds of Polish and Ukrainian folklore. This brief mellow moment serves as a contrast to the usual frantic sounds of sneaky jesus. It is an appreciation of the polish jazz music of the past, intrinsically-linked to folklore. The band took this idea and reworked it into their own unique style. Hipotetyczny Taras (Hypothetical Terrace) is built on top of a lengthy vamp in an unusual 7/8 time-signature. The bass anchors the quartet in a simple line, while the rest of the quartet share an emotional conversation. This track is the most open of the whole project and it ends accordingly. The final burst is a call back to the basics of spiritual jazz and the whole band shows every emotion simultaneously and gracefully fades out. Pięciu Pszczelarzy (Five Beekeepers) is For Chaching Taphed’s conclusion and is a non stop assault of heavy horn lines, punk rhythms and noise. The band is joined by the extraordinary trumpeter Jakub Kurek from EABS, who blends in perfectly with sax and guitar. His exchange of solos with Maciej Forreiter is a combination of classic jazz phrasing and discordant clatter. In the same fierce manner the whole group works within the motif, switching up accents and breaks. In the short space of two years, sneaky jesus has gone from ambitious upstart looking to break out from its home city playing spit and sawdust venues, to touring Europe as well as prestigious Jazz clubs such as Jassmine in Warsaw. In the process, it has delivered two full-length albums that don’t stay in lane or pander to established jazz sub-genres as so many groups do. Some artists make the same record twice or even more than that, but not sneaky jesus. For Chaching Taphed shows the band as restless, experimental, fun, irreverent but purposeful as never before. ..::TRACK-LIST::.. 1. Spacer Po Nadodrzu 02:40 2. Krztusiec 08:01 3. Chiński Sprzedawca Smażonych Kasztanów 06:16 4. W Klatce z Bykiem 02:40 5. Piękno Niemożliwe ft. Mariya Mavko 05:53 6. Hipotetyczny Taras 09:10 7. Pięciu Pszczelarzy ft. Jakub Kurek 07:13 https://www.youtube.com/watch?v=Io23YVQ58cI SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-09-06 17:11:26
Rozmiar: 99.70 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. Unikając niepotrzebnych rozwodnień. Matyldę Gerber pamiętam jeszcze z czasów Kolegi Doriana, a było to jakiś czas temu. W zeszłym roku mieliśmy możliwość delektowania się jej grą w Ślinie. Ale dlaczego akurat piszę o niej, skoro tekst ma dotyczyć płyty zespołu Sneaky Jesus? Odpowiedź jest prosta: bo Gerber gra na saksofonie i robi to znakomicie, a ja saksofon cenię najbardziej. Stwierdzę dla jasności, że cały zespół błyszczy na nowej płycie wspaniale. To dodam jeszcze, że w zespole grają Maciej Forreiter (gitara), Beniamin Łasiewicki (bas) oraz Filip Baczysńki (perkusja), a ich drugi album wyszedł u zagranicznego wydawcy, co w przypadku polskich ekip jazzowych zaskoczeniem nie jest. W zespole nastąpiła zmiana podejścia do materii muzycznej, które uległa uproszczeniu, co nie znaczy, że straciła coś z zadziorności. Mam wrażenie, że wręcz zyskała. Być może jakiś wpływ miało otoczenie podczas procesu nagrywania, a było nim Muzeum Techniki Rolniczej w Piotrowicach, a więc powozy, ciężarówki i maszyny rolnicze stały obok, gdy Sneaky Jesus nagrywali tak znakomity utwór jak „Krztusiec”. Nie będę ciągle pisał o Matyldzie Gerber, która w utworze gra wyśmienite solo, więc zwrócę uwagę na sekcję rytmiczną. To do niej należy początek i koniec, a w środku znajduje się jeszcze dialog gitary z saksofonem. Skoro gitarę już wywołałem, to od razu palcem wskazuję na „Chińskiego Sprzedawcę Smażonych Kasztanów”, w którym Forreiter gra w południowoafrykańskim stylu dodając muzyce zespołu silnego pierwiastka oryginalności. Momentami można przypomnieć sobie o The Comet Is Coming. Oczywiście grupa korzysta również z kolektywnej mocy. Co więcej, dobrze im wychodzi obchodzenie się z dramatyczną stroną swoich utworów. Powołam się na „Hipotetyczny Taras” oferujący większą przestrzeń dla dźwięków, a będący pójściem w stronę spiritual jazzu. W „Pięknie Niemożliwym” gościnie pojawia się Mariya Mavko grająca na flecie. Do tak niespokojnej i dość nerwowej atmosfery sprowadza spokój i wyciszenie. „W Klatce z Bykiem” brzmi zwierzęco, agresywnie, ostro, a zarazem oszczędnie. Gdyby był to utwór literacki podejrzewałbym, że napisał go Ernest Hemingway. Wyżej wspominałem o kolektywnej sile, ale w pełni rozbrzmiewa w finale. W „Pięciu Pszczelarzy” usłyszymy jeszcze trębacza z EABS, czyli Jakuba Kurka. Ale kto spodziewa się gładkości formy, może być rozczarowany. Ponieważ chwilami bywa tu naprawdę ciężko. Przy tak nieprzewidywalnym zespole nie sposób się nudzić. Wrocławski kwartet daje solidnie popalić. Unika niepotrzebnych rozwodnień stawiając na konkrety. Jest gęsto. Jarek Szczęsny Wrocławski kwartet Sneaky Jesus (czy jak sami zapisują swoją nazwę – sneaky jesus) na swojej drugiej płycie kontynuuje zapoczątkowaną trzy lata temu tradycję dedykowania albumów tajemniczym postaciom. Pierwszym, który tego zaszczytu dostąpił, był niejaki Joseph Riddle, a tym razem mamy do czynienia z Chachingiem Taphedem – koreańskim zbiegiem, który rzekomo został pierwszym azjatyckim toreadorem… Cała ta ekscentryczna otoczka miała na debiutanckim krążku zespołu mieszane przełożenie na jakość materiału. Lwią jego część wypełniała fantastycznie wielobarwna, niemal półgodzinna suita Minneapolis – Police Game utrzymana w stylistyce psycho-free-fusion. Pozostałe utwory rozmywały się nieco w gatunkowych poszukiwaniach, tracąc na sile oddziaływania. Tym razem jest zgoła inaczej, bowiem plastyczna międzygatunkowość w połączeniu ze specyficznym wrocławskim humorem dały nam jedną z najlepszych ubiegłorocznych polskich płyt alternatywnego jazzu. I choć największym nazwiskiem w całym składzie jest bez wątpienia saksofonistka Matylda Gerber, zaskoczeniem może być fakt, że głównymi kompozytorami tego materiału są perkusista Filip Baczyński i gitarzysta Maciej Forreiter. Zmiana zaczyna się już od dużo większej kreatywności w podejściu do tytułów. Krztusiec, Chiński sprzedawca smażonych kasztanów, Hipotetyczny taras – to przecież wyśmienicie pachnie yassem. Skojarzenie to okazuje się nie do końca chybione, a to za sprawą numeru Pięciu pszczelarzy, w którym Forreiter wyczynia poszarpaną, brudną solówkę przypominającą najbardziej gitarowe momenty Łoskotu. Sekcja gra tu z latynoskim wyczuciem, w którym Baczyński zostawia na chwilę Beniamina Łasiewickiego, by ten samotnie powtarzał człapiący basowy motyw, zagłuszony później zgrabnym perkusyjnym popisem. Gościnnie pojawia się tu Jakub Kurek, trębacz EABS, grający z Matyldą Gerber unisono, dociążając przez to brzmienie utworu. Wśród gości znajdziemy też ukraińską flecistkę Mariyę Mavko, połowę elektronicznego duetu Kadabra Dyskety Kusaje, która przejmuje rolę wysuniętej na pierwszy plan solistki w Pięknie niemożliwym. Ascetyczna i wycofana gra zespołu robi miejsce na lotny, tęskny motyw, nad którym wisi wschodniosłowiańska melancholia, brzmiąca zupełnie jak nieuświadomiona, znajoma melodia. Każdy kolejny temat jest równie wyróżniający się i wyrazisty. W kontraście do tej fletowej lekkości staje W klatce z bykiem, czyli biorąca długi rozbieg gniewna impresja z rozgrzanym do czerwoności finałem, w którym wydziera się saksofon barytonowy Gerber. Ambientowo-ilustracyjny Spacer po Nadodrzu jawi się jako intro do spowitego cieniami kryminału lub filmu noir. Krztusiec natomiast rozpoczyna się delikatną kotłowaniną perkusji, by przerodzić się w istny dubowy soundsystem poprzecinany ekspresyjną grą saksofonistki. Zdarzają się tu momenty zarówno chilloutowe, jak i bardziej psycho-funkowe, narkotyczne bujanie, które przypomina najwcześniejsze dokonania tria Medeski, Martin & Wood. Zespołowa wyobraźnia Sneaky Jesus wystrzeliła w górę i poszybowała w przeróżne muzyczne rejony, tworząc dzieło eklektyczne, ale paradoksalnie zaskakująco spójne pod względem rozmachu i plastyczności. Kwartet łączy pozornie wykluczające się rozwiązania w jednym utworze z niebywałą finezją. Zdaje się, że wypracowali na to patent. For Joseph Riddle jako debiut rządziło się trochę innymi prawami – zespół jeszcze nie był pewien swojej formuły, swojego stylistycznego gruntu, ale zalążek tej wysmakowanej wielogatunkowości był już wtedy obecny. Teraz mamy do czynienia z zespołem imponująco pewnym siebie, będącym bardzo odświeżającym zjawiskiem na polskiej scenie. Po raz kolejny – Wrocław górą! Mateusz Sroczyński "The album is absolutely brilliant …. I loooove it. Proper futuristic organic chaotic Jazz trip !!!" Laurent Garnier "A lot of over-hyped improv / jazz projects out there at the moment and sneaky jesus are genuinely excellent and out on their own. The whole set warrants a deep listen from start to finish and watch out for two great guest features from flautist Mariya Mavko and Jakub Kurek bringing some mad fuzz licks to the boisterous closer. Brilliant album." – Quinton Scott, Strut Records Polish jazz rebels sneaky jesus are back with their second studio album For Chaching Taphed. The highly imaginative quartet out of Wroclaw comprising Maciej Forreiter (Guitar), Matylda Gerber (Saxophones), Ben Łasiewicki (Bass) and Filip Baczyński (Drums) have won fans around the world for their restless, quirky brand of jazz which takes in breakbeats, twisting chord progressions and improvisation as well as a wealth of musical influences. The band have been touring their asses off ever since they surprised the world with their debut album For Joseph Riddle in 2021. From out of nowhere their debut LP of 500 copies sold out in a month and they quickly went on to sell close to 1,000 CDs of the album. Fast-forward to 2023 and the band are sharing stages with artists such as Ill Considered and Theon Cross. For Chaching Taphed was created in complete isolation. The group locked itself in a barn at the Museum of Agricultural Technology in Piotrowice Świdnickie. It worked on its sophomore output surrounded by machinery, trucks and carriages. These new compositions mirror the abstract conversations which the group frequently has just for fun. Contrary to For Joseph Riddle, this album is simple and does not rely on ongoing grooves. This enabled the group to be much more experimental. The band was joined by friends Flautist Mariya Mavko on Piękno Niemożliwe (Impossible Beauty) and her playing is sampled in Hipotetyczny Taras (Hypothetical Terrace). Pięciu Pszczelarzy (Five Beekeepers) closes the album featuring Jakub Kurek on trumpet. His fiery solo is one of the most intense moments of the album. Spacer Po Nadodrzu (A walk around Nadodrze) opens the album and is inspired by one of the districts of Wrocław. It is a sonic story depicting a walk through Nadodrze late at night. A steady bass rhythm imitates a careful pace and the responding sax line is a spooky theme that might pop to oneʼs head in a moment of uncertainty. The album’s first single Krztusiec (Whooping Cough) finds the group diving head first into their most recent influences. The track starts with drum improvisation, rolling into a solid hip-hop backbeat provided by Ben Łasiewicki on Bass and Drummer Filip Baczyński. Sax and Guitar weave steady but dissonant lines, written by Maciej Forreiter after many hours spent listening to the Ethiopian jazz greats. The track takes off right after that. Matylda Gerber delivers a fiery Sax solo, while the group picks up the tempo and quickens the groove. The essence is the middle section, a dubby collective improvisation. Forreiter, Gerber and Baczyński take turns playing both classic dub phrases and fierce avant grade lines. Łasiewicki keeps everybody in check with a steady bassline. The energy slows down until Baczyński’s drum solo, which explores phrasing detached from the rest of the tune. Second single Chiński Sprzedawca Smażonych Kasztanów (Chinese roasted chestnut seller) is a fusion of breakbeats, energized songo rhythms and motifs inspired by South African melodies. Presenting the group with spacious and rhythmic horn lines, guitarist Maciej Forreiter wrote a chord progression while Beniamin Łasiewicki and Filip Baczyński took care of the rhythm section. This first part of the track suddenly drops out and explodes into the dramatic main motif which includes double sax and fierce guitar playing in harmony, plus the rhythm section playing more and more jungle-esque. Powerful guitar and sax solos feature before we return to the main theme with a completely different rhythmic backdrop. W Klatce z Bykiem (In a cage with a Bull), starts like a race. The music plays with an incredible nerve and when the theme is right on edge it suddenly stops. It is followed by an animalistic growl on the saxophone and a doom metal-esque bash of downtuned, distorted guitars and heavy drums. In this heavy fashion it slowly approaches the finishing line hitting one final metallic clang. Piękno Niemożliwe (Impossible Beauty) features wonderful flute playing of Mariya Mavko (Kadabra Dyskety Kusaje). Her work in the opening motif evokes sounds of Polish and Ukrainian folklore. This brief mellow moment serves as a contrast to the usual frantic sounds of sneaky jesus. It is an appreciation of the polish jazz music of the past, intrinsically-linked to folklore. The band took this idea and reworked it into their own unique style. Hipotetyczny Taras (Hypothetical Terrace) is built on top of a lengthy vamp in an unusual 7/8 time-signature. The bass anchors the quartet in a simple line, while the rest of the quartet share an emotional conversation. This track is the most open of the whole project and it ends accordingly. The final burst is a call back to the basics of spiritual jazz and the whole band shows every emotion simultaneously and gracefully fades out. Pięciu Pszczelarzy (Five Beekeepers) is For Chaching Taphed’s conclusion and is a non stop assault of heavy horn lines, punk rhythms and noise. The band is joined by the extraordinary trumpeter Jakub Kurek from EABS, who blends in perfectly with sax and guitar. His exchange of solos with Maciej Forreiter is a combination of classic jazz phrasing and discordant clatter. In the same fierce manner the whole group works within the motif, switching up accents and breaks. In the short space of two years, sneaky jesus has gone from ambitious upstart looking to break out from its home city playing spit and sawdust venues, to touring Europe as well as prestigious Jazz clubs such as Jassmine in Warsaw. In the process, it has delivered two full-length albums that don’t stay in lane or pander to established jazz sub-genres as so many groups do. Some artists make the same record twice or even more than that, but not sneaky jesus. For Chaching Taphed shows the band as restless, experimental, fun, irreverent but purposeful as never before. ..::TRACK-LIST::.. 1. Spacer Po Nadodrzu 02:40 2. Krztusiec 08:01 3. Chiński Sprzedawca Smażonych Kasztanów 06:16 4. W Klatce z Bykiem 02:40 5. Piękno Niemożliwe ft. Mariya Mavko 05:53 6. Hipotetyczny Taras 09:10 7. Pięciu Pszczelarzy ft. Jakub Kurek 07:13 https://www.youtube.com/watch?v=Io23YVQ58cI SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-09-06 17:08:12
Rozmiar: 233.07 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Artist...............: Luca Sestak Album................: Lighter Notes Genre................: Jazz Year.................: 2024 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) ...( TrackList )... 1. Luca Sestak - Sarcasmus 2. Luca Sestak - Toccata 3. Luca Sestak - Anticipation 4. Luca Sestak - Solfeggietto 5. Luca Sestak - Minute Waltz 6. Luca Sestak - Everyone’s Busy 7. Luca Sestak - When the Wind Turns 8. Luca Sestak - The House of the Rising Sun 9. Luca Sestak - The Final Lap 10. Luca Sestak Feat. Oli Parker - Blame Game 11. Luca Sestak - Nocturne
Seedów: 44
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-08-20 10:37:58
Rozmiar: 485.84 MB
Peerów: 7
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Stan Getz – Late Night Stan Getz (2024) Album: Year: 2024 Genre: Jazz Format: mp3 320 kbps ...( TrackList )... 01. Desafinado (Single Version) 02. Midnight Samba 03. Blowin' In The Wind 04. Communications '72 05. O Pato 06. In Between The Heartaches 07. Little Rio 08. Infinidad 09. If Ever I Would Leave You 10. I'm Late, I'm Late (45rpm Issue) 11. My Own True Love 12. Moonlight In Vermont 13. Sambalero 14. The Look Of Love 15. Doralice (Stereo Version) 16. Tara's Theme 17. Love 18. Stella By Starlight 19. Mania De Maria 20. Charade 21. The Shadow Of Your Smile 22. Try To Understand 23. Woodyn' You (Inserts) 24. Reflections 25. The Windows Of The World 26. Sleeping Bee 27. A New Town Is A Blue Town 28. Darling Joe 29. One Alone 30. Trains And Boats And Planes 31. Entre Amigos 32. Nature Boy 33. I'll Never Fall In Love Again (From "Promises, Promises") 34. I Want To Live 35. Round Midnight 36. Balanco No Samba 37. What The World Needs Now Is Love 38. Lover Come Back To Me 39. How Deep Is The Ocean 40. Once 41. In Times Like These 42. Tribute To Stan 43. WNEW (Theme Song) 44. You Turned The Tables On Me 45. Alfie 46. Time On My Hands 47. Hymn Of The Orient 48. The Way You Look Tonight 49. Walk On By 50. Zigeuner Song 51. Wives And Lovers 52. 'Tis Autumn 53. The Shining Sea 54. Emily 55. Marrakesh Express 56. Moods Of A Wanderer 57. The April Fools (From "The April Fools") 58. Só Danço Samba 59. Didn't We 60. Insensatez 61. Body And Soul 62. Waltz For A Lovely Wife (Single Version) 63. I Didn't Know What Time It Was 64. Flight 65. These Foolish Things (Remind Me Of You) 66. Any Old Time Of The Day 67. Stars Fell On Alabama 68. Where Flamingos Fly 69. Back To Bach 70. Saudade Vem Correndo 71. E Luxo So 72. Blues For Herky 73. One Note Samba 74. Detour Ahead 75. Voce E Eu 76. Speak Low 77. Both Sides Now 78. Samba Dees Days 79. Go Away Little Girl 80. I Remember Clifford 81. Redemption 82. Thanks For The Memory 83. Love Is Here To Stay 84. Anything Goes 85. Penthouse Serenade 86. Little Girl Blue 87. Cool Mix 88. Without Her
Seedów: 8
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-08-19 10:20:59
Rozmiar: 623.12 MB
Peerów: 0
Dodał: MuzaBOY
Opis
...( Info )...
Artist: Chet Baker – You Go To My Head (2024) Album: Year: 2024 Genre: Jazz Format: mp3 320 kbps ...( TrackList )... 01. You Go To My Head 02. Tenderly 03. My Funny Valentine (Instrumental) 04. I Fall In Love Too Easily 05. I Get Along Without You Very Well (Except Sometimes) (Vocal Version) 06. Time After Time (Vocal Version) 07. But Not For Me (Vocal Version) 08. There Will Never Be Another You (Vocal Version) 09. Let's Get Lost 10. Everything Happens To Me (Complete Take 2) 11. Sure Gonna Miss Her 12. Alone Together (Instrumental) 13. There's A Small Hotel 14. You're Mine, You! 15. Look For The Silver Lining (Vocal Version) 16. Like Someone In Love (Vocal Version) 17. Trav'lin Light 18. Sweet Sue, Just You 19. Everything Depends On You 20. Come Rain Or Come Shine 21. Time After Time (Instrumental) 22. Ergo (Remastered 2004) 23. Moon Love 24. Stardust 25. My Ideal (Vocal Version) 26. The Touch Of Your Lips 27. I've Never Been In Love Before (Vocal Version) 28. The Thrill Is Gone (Vocal Version) 29. My Buddy (Vocal Version) 30. That Ole Devil Called Love 31. Embraceable You 32. I Wish You Love 33. When Your Lover Has Gone 34. You're My Thrill 35. Don't Explain 36. There Is No Greater Love 37. Easy Living 38. Baby Breeze 39. On Green Dolphin Street 40. A Taste Of Honey 41. The Song Is You 42. Oh, You Crazy Moon 43. There's A Lull In My Life 44. There Will Never Be Another You (Instrumental) 45. Let Me Be Loved (Remastered 2000 - Vocal Version) 46. The Night We Called It A Day 47. Makin' Whoopee 48. Jersey Bounce 49. This Is Always (Remastered 2004) 50. Lullaby Of The Leaves (Live At The Tiffany Club, Los Angeles, CA - 1954 - Remastered 2004) 51. A Foggy Day 52. Trav'lin' Light 53. Little Man You've Had A Busy Day 54. Reunion 55. Little Girl Blue 56. Crazy She Calls Me 57. Think Beautiful 58. Long Ago (And Far Away) 59. How Long Has This Been Going On 60. The Phoenix Love Them (Senza Fine) 61. For Minors Only 62. My Funny Valentine 63. Forgetful 64. Comin' Down 65. Phil's Blues 66. While My Lady Sleeps 67. This Is The Thing 68. All The Things You Are 69. One With One 70. Tommyhawk 71. Once In A While 72. You Can't Go Home Again 73. Pamela's Passion () 74. Mean To Me 75. What Is There To Say 76. These Foolish Things (Remind Me Of You)
Seedów: 7
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-08-19 10:20:54
Rozmiar: 629.64 MB
Peerów: 0
Dodał: MuzaBOY
|