![]() |
|
|||||||||||||
Ostatnie 10 torrentów
Ostatnie 10 komentarzy
Discord
Wygląd torrentów:
Kategoria:
Muzyka
Gatunek:
Jazz
Ilość torrentów:
1,417
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Dzięki kilku poprzednim albumom, Miles zaczął cieszyć się popularnością wśród białej, rockowej publiczności. Trębacz pragnął jednak dotrzeć ze swoją twórczością także do czarnej młodzieży, która w tamtym czasie zasłuchiwała się przede wszystkim w muzyce funk i soul. Dlatego też postanowił się skierować w stronę bardziej tanecznej, rytmicznej muzyce, inspirowanej dokonaniami Jamesa Browna, czy Sly and the Family Stone. Lecz jednocześnie zafascynowały go koncepcje awangardowego twórcy Karlheinza Stockhausena. Z tego niezwykłego połączenia odległych inspiracji powstał album "On the Corner" (zarejestrowany w ciągu trzech dni, 1 i 6 czerwca oraz 7 lipca 1972 roku, tradycyjnie pod okiem producenta Teo Macero). Muzyka zawarta na albumie skupia się wokół rytmu - to on jest tutaj podstawą, stanowi główną oś utworów, której podporządkowana jest cała reszta. Rytm z jednej strony ma w sobie coś z funkowej taneczności i afrykańskiej egzotyki, a z drugiej, podobnie jak w muzyce elektroakustycznej, jest bardzo jednolity, układający się w pętle. Potężne i wszechobecne brzmienie perkusjonaliów to zasługa aż trzech perkusistów - Jacka DeJohnette'a, Ala Fostera i Billy'ego Harta, oraz grającego na tabli Badala Roya. Warstwa rytmiczna odbudowana jest ścianą dźwięku tworzoną przez pozostałych instrumentalistów, których improwizacje są zupełnie nietypowe dla jazzu - zamiast rozwijania harmonii, skupiają się na samym dźwięku, przetwarzając go na różne sposoby. Czasem z tej całej masy ciężko wyodrębnić partie poszczególnych instrumentów, tak bardzo się ze sobą zlewają. Oprócz solówek Davisa na zelektryfikowanej trąbce, największą rolę zdają się odgrywać psychodeliczno-kosmiczne brzmienia elektrycznych i elektronicznych klawiszy Herbiego Hancocka, Chicka Corei, Harolda Williamsa i Lonniego Listona Smitha, orientalne dźwięki elektrycznego sitaru w wykonaniu Collina Walcotta i Khalila Balakrishny, oraz pulsujące linie elektrycznego basu Michaela Hendersona. Sporadycznie dochodzą do tego partie saksofonów Dave'a Liebmana i Carlosa Garnetta, basowego klarnetu Benniego Maupina, oraz gitar Johna McLaughlina i Dave'a Cramera. Opisywanie poszczególnych utworów nie ma większego sensu, bowiem całość jest tak spójna i jednolita, że przy pierwszych przesłuchaniach ciężko w ogóle się zorientować, że mamy do czynienia z kilkoma różnymi kompozycjami, a nie jednym długim jamem, w trakcie którego następuje kilka mniejszych lub większych przetworzeń rytmu i brzmienia. Na pewno nie jest to muzyka łatwa w odbiorze. To bez wątpienia najtrudniejszy album w bogatej dyskografii Davisa. Z początku bardzo przytłaczający i zniechęcający, sprawiający wrażenie zbyt monotonnego. Trzeba wielu przesłuchań, by wczuć się w klimat tej muzyki. Najlepiej wcześniej sięgnąć po inne nagrania Milesa z tamtego okresu (zebrane w boksie "The Complete 'On the Corner' Sessions"), które choć podobne pod względem klimatu, tej transowej jednolitości, również mocno zorientowane na rytm, to jednocześnie są znacznie przystępniejsze, bardziej melodyjne, bliższe zwykłego funku, a czasem też rocka. "On the Corner" to album trudny do zaklasyfikowania, przez co spotkał się z kompletnym niezrozumieniem ówczesnych krytyków. Dotarcie do właściwej publiczności uniemożliwił natomiast wydawca, Columbia Records, który nie mając pojęcia do jakiej szufladki wrzucić ten materiał, wysłał kopie promocyjne do rozgłośni grających konwencjonalny jazz. Jaka była reakcja ortodoksyjnych słuchaczy jazzu, łatwo się domyślić. "On the Corner" to przecież całkowite odejście od jazzowej stylistyki. To album prawdziwie awangardowy, wizjonerski, wyprzedający swój czas o co najmniej dekadę. Niezwykle inspirujący dla późniejszych twórców ambitnego jazzu i funku, ale też post-punku, hip hopu i muzyki elektronicznej, także techno (z którym "On the Corner" ma naprawdę wiele wspólnego, mimo że został w całości zarejestrowany na żywo, przy użyciu tradycyjnych instrumentów i metod). Longplay zdecydowanie wart polecenia, ale tylko osobom już dobrze osłuchanym z elektrycznymi dokonaniami Davisa. Paweł Pałasz Miles Davis i krytycy to jak Marysia z Gdańska i inteligencja: dwa rozbieżne bieguny. Zwłaszcza od końca lat 60. oczekiwania krytyków i to, co Mroczny Mag nagrywał, rozmijało się coraz bardziej. Oni chcieli powrotu do brzmień Drugiego Wielkiego Kwintetu, Miles otaczał się elektrycznymi instrumentami, fascynował się rockiem, Hendrixem, Stockhausenem i nowoczesnymi czarnymi brzmieniami, soulem i funkiem. Oni chcieli melodyjnych, czystych solówek na trąbce, Davis przepuszczał brzmienie swojego instrumentu przez efekty gitarowe i zabawki w rodzaju modulatora kołowego. Do tego śmiało wykorzystywał możliwości nowoczesnego studia, tnąc zarejestrowaną muzykę na drobne kawałki, łącząc ze sobą różne fragmenty, zapętlając je, puszczając od tyłu, obrabiając na różne sposoby… Jednak żadna płyta Milesa aż tak nie wkurzyła i rozczarowała krytyków jak „On The Corner”. W pierwszej chwili zresztą rozczarowała też publiczność: co prawda dotarła na szczyt listy najlepiej sprzedawanych jazzowych albumów, ale rozchodziła się dużo gorzej, niż Davis oczekiwał. W sumie trudno się dziwić. Zafascynowany nową czarną muzyką, Miles postanowił stworzyć dźwiękową ilustrację życia w tzw. inner cities – etnicznych dzielnicach-gettach wielkich amerykańskich miast. Postawił na mocne, bujające, funkowe rytmy, na nośną pracę sekcji rytmicznej – i temu rytmowi podporządkował wszystko. Na okładce oryginalnego albumu nie wymieniono nazwisk biorących udział w nagraniach muzyków, ani instrumentów: nie ma znaczenia, kto na czym gra, liczy się zespół jako całość, zwarty organizm. Zresztą brzmienie już nie tylko trąbki i gitar, ale także np. saksofonu przepuszczał przez różne efekty, a gotowe taśmy producent Teo Macero wraz z Davisem ciął i edytował w studio. „On The Corner” jak na drugą połowę roku 1972 musiał brzmieć jak muzyka z innej planety. Ciężko tu wyłowić z pulsującego brzmienia poszczególne instrumenty, saksofon, gitarę, klawisze, trąbkę; wszystko stapia się w jedną falującą, pulsującą wściekłą, podskórną energią magmę, z której najbardziej wyróżnia się pojawiający się okazjonalnie elektryczny sitar. Nie ma tu praktycznie konstrukcji kompozycji: muzyka po prostu nagle się zaczyna i równie nagle kończy, bez rozwinięcia, kody, przetworzeń, kulminacji. Rytm jest ponad wszystkim: hipnotycznie zapętlony, stały, w przeciwieństwie do funkowych jamów Jamesa Browna czy Sly Stone’a stały, nie rozwijający się aż po kulminację, podawany przez sekcję rytmiczną i spojone z nią trwale pozostałe instrumenty. Taka jest otwierająca całość 20-minutowa suita: pierwsze cztery utwory to jedna całość, a przejście z jednego fragmentu w kolejny zwiastuje jedynie nieznaczna zmiana w pulsującym, wszechobecnym rytmie. W „Black Satin” – również opartym na hipnotycznym rytmie – jakby przebijało się echo starego Davisa, jego partia trąbki – choć oczywiście potraktowana różnymi efektami – ma w sobie co nieco z dawnych, lirycznych solówek. Po „One And One” – kolejnej porcji hipnotycznego, rytmicznego transu, niesionej przez modyfikowane i wykręcane na różne sposoby saksofonowe frazy – nagle zanurzamy się w inny świat: trąbka, organowe frazy, syntezatorowe, oniryczne tła, pulsujący rytm tabli – jakbyśmy nagle zbłądzili na chwilę do Indii, jedną nogą będąc wciąż na ulicach czarnej dzielnicy lat 70. Do tego całość faluje, gdy się wydaje, że muzyczna magma się uspokaja i wycisza – przychodzi kolejny wybuch energii… A żeby było ciekawiej, finałowe „Mr. Freedom X” to dodatkowo wycieczka na Czarny Ląd, w krainę pierwotnych, plemiennych rytmów – zwłaszcza w tych momentach, gdy perkusiści/perkusjonaliści zostają sam na sam z syntezatorowymi odjazdami… Jak na 1972, to nawet jak na Milesa była zbyt nowatorska, abstrakcyjna, oryginalna płyta. Schorowany (problemy z biodrem, alkoholizm, wrzody żołądka) Davis nagrał muzykę przyszłości – coś, z czego po latach będą czerpać tak muzycy rodzącego się techno, jak i Red Hot Chili Peppers; tak Aphex Twin, jak i hip-hopowcy. Trzeba było lat, by krytycy spojrzeli na „On The Corner” łaskawszym okiem. Dziś – jak lwia część dorobku Davisa z okresu między „Córami Kilimandżaro” a „Pangaeą” – uchodzi za pozycję absolutnie nowatorską i rewolucyjną. Sam zainteresowany pewnie stwierdziłby: Krytycy… a kij im w dupy. Cóż… taki właśnie był Mroczny Mag. Arogancki egomaniak, który przy okazji swoimi muzycznymi pomysłami potrafił wyprzedzić swoją epokę o parę dekad. Piotr 'Strzyż' Strzyżowski Although Miles' first attempts to break with jazz involved inspiring/paying jazz musicians to play rock based jams that were somewhat similar to improvisations by the The Grateful Dead, The Jimi Hendrix Experience and others, on On the Corner Miles strove to break even further with the jazz world. The success that former band mate Herbie Hancock had with mixing the new Sly Stone and James Brown inspired funk style with jazz made Miles a bit jealous, and he was out to connect with that younger 'street' crowd that Herbie had connected with. As an attempt to mix commercial funk with jazz, On the Corner is a total failure, but the end result is something much better and more timeless than any of the other more commercial jazz/funk albums of that decade. This album is only remotely similar to Sly and James because Miles was still getting too much influence from Stockhausen, Sun Ra, psychedelic rock and the traditional music of Africa. The end result is a fascinating quiltwork of disjointed syncopated rhythms with constant, yet almost static, improvisations that bubble up through the thick mix of acid-lounge guitar, jazzy elecric piano, traditional Indian instruments, synthesizers and African persussion. Some might be put off by the fact that the disjointed drum beats rarely change, even as the music moves to a new track, but the static beat is what causes this music to freeze it's linear motion and begin to stretch out in a more horizontal manner. My take on this album is that this is what traditional African music would sound like if it was played on 70s styled psychedelic electronic instruments. Originally it had been assumed that the only guitarist on here was McLaughlin, but slowly rumors surfaced that the lesser known Dave Creamer also provided some great guitar work. Once upon a time in the early 80s I was looking at music ads in the SF bay area and saw Creamer had an ad in which he offered guitar lessons. I talked with him about lessons and finally asked if he was one of the guitar players on On the Corner to which he cheerfully said yes. I finally admitted I couldn't afford lessons and he said with a classic hippie upbeat attitude to be sure and call him when I was on better financial ground. He was really a nice guy, and very patient with what was an obvious ploy to talk to a major cult figure from the murky and mysterious musical world of Miles Davis. Easy Money ..::TRACK-LIST::.. 1. On The Corner 2:59 2. New York Girl 1:29 3. Thinkin' Of One Thing And Doin' Another 6:44 4. Vote For Miles 8:47 5. Black Satin 5:20 6. One And One 6:09 7. Helen Butte 16:05 8. Mr. Freedom X 7:14 ..::OBSADA::.. Miles Davis - electric trumpet with wah-wah pedal Michael Henderson - bass guitar with wah-wah pedal Don Alias - drums, percussion Jack DeJohnette - drums Billy Hart - drums James Mtume - percussion Carlos Garnett - soprano saxophone, tenor saxophone Dave Liebman - soprano saxophone, tenor saxophone Bennie Maupin - bass clarinet Chick Corea - Fender Rhodes electric piano Herbie Hancock - Fender Rhodes electric piano, synthesizer Harold Ivory Williams - keyboards, organ Cedric Lawson - organ Dave Creamer - electric guitar John McLaughlin - electric guitar Khalil Balakrishna - electric sitar Collin Walcott - electric sitar Paul Buckmaster - electric cello Badal Roy - tabla https://www.youtube.com/watch?v=AIqXprCArdo SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-20 17:02:01
Rozmiar: 395.56 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Wznowienie albumu z 1971 r., który nie miał takiego wzięcia jak słynne „Bitches Brew”, lecz artystycznie zapisał się jako równie ważkie dokonanie Davisa, choć cięższe w percepcji. „Live-Evil” ma specyficzną konstrukcję – długie fragmenty pochodzące z występu septetu w waszyngtońskim klubie The Cellar Door (19.12.1970) zostały poprzedzielane urzekającym motywem balladowym w trzech wersjach studyjnych (Little Church, Nem Um Talvez, Selim) i bluesowym Medley, również nagranym w studiu. Te mocno kontrastujące ze sobą muzyczne elementy, zgodny z nimi tytuł albumu i surrealistyczne malowidła na okładce pędzla A. Matiego Klarweina tworzyły razem alegoryczny obraz dobra, życia i piękna przeplatany złem, śmiercią i brzydotą. Ze studyjnymi utworami balladowymi, wykonanymi w rozbudowanych składach, związany był pewien zgrzyt. Pod pierwszym z utworów podpisano Brazylijczyka Pascoala, a pod pozostałymi dwoma opartymi na tym samym wątku – Davisa. Moreira uznał to za świństwo i domagał się od Davisa sprostowania. Nawet dla laika podobieństwo tych melodii jest ewidentne, więc chyba Moreira miał rację, lecz oto jaką opinię na ten temat wygłosił niedawno w autobiografii nasz wielki trębacz Tomasz Stańko: „(Davis) … podpisał się pod kompozycją Pascoala... Bo ją Miles grał! Nie znam tej kompozycji w wykonaniu Hermeta, ale jestem przekonany, że grana w oryginale jest inna. Całą siłę nadał jej Miles. Swoim tonem. Swoim czasem. Swoją narracją”. Dynamicznie funkujące utwory, zmontowane elegancko z fragmentów koncertu, ukazały się w pełnej rozciągłości dopiero parę lat temu na sześciopłytowym wydawnictwie „The Cellar Door Sessions”. Davis nie wkraczał w nich bezpośrednio na pole free jazzu, ale aleatoryczne potraktowanie kilku tematów pokazało, co członkowie septetu mieli w głowach; zresztą sam lider zagrzewał ich do pewnej swobody. Jego trąbkę charakteryzowała nerwowość intonacji, górny rejestr brzmiał niezbyt czysto i ton był często modyfikowany elektryczną przystawką wah-wah. Dla kontrastu Bartz układał na saksofonie gęsto utkane frazy, będące jakby echem „sheets of sound” Johna Coltrane’a. Właściwie cały ciężar utrzymania schematu rytmicznego spoczywał na ostro funkującym basie Hendersona. DeJohnette tylko w początkowych fazach utworów wybijał przejrzyście rytm, by potem niczym Elvin Jones rozbijać poszczególne takty na wiele asymetrycznych akcentów. Łącznikiem działań Hendersona i DeJohnette’a był Moreira, od którego emanowała radość grania, czy to w podkreślaniu rytmu, czy popisów solo na arsenale przeszkadzajek lub głosem. Postacią centralną jawił się niezwykle aktywny Jarrett, grając jednocześnie na elektrycznych organach i fortepianie; nikt przedtem, ani potem, nie uzyskał tak unikalnie zmodulowanego (jakby pływającego) brzmienia z połączenia obu klawiatur. Kiedyś pianista wkurzony chełpieniem się Wyntona Marsalisa wyzwał go na bluesowy pojedynek; ten pojedynek miał już Jarrett wtedy wygrany, tak nasycone bluesem i szatańsko czarne było jego granie. Mimo porywającego traktowania klawiatur elektrycznych porzucił je na stałe po odejściu od Davisa. Obecność McLaughlina dała nadspodziewany efekt. Gitarowe biegniki pysznie stapiały się z klawiaturowymi pochodami Jarretta i dziw bierze, że muzycy ci nie podjęli nigdy potem współpracy. Album zawiera prawie dwie godziny muzyki o niemal maksymalnym stopniu wysycenia, a odbiór jej w całości jest pewnym wyzwaniem. Toteż, gdy w ostatnim utworze Conrad Roberts deklamuje tubalnym głosem poetyckie przesłanie Inamorata, ciarki przebiegają po plecach. Nasyceni bogactwem wizji odbieramy z satysfakcją kres oprowadzania nas po wyimaginowanym świecie muzycznym, namalowanym przez wielkiego Davisa i jego wspaniałych kompanów. Cezary Gumiński "Live-Evil" to dość specyficzny album koncertowy. Koncertowy materiał przeplata się tutaj z nagraniami studyjnymi, zaś same nagrania z występów zostały poddane drastycznej obróbce studyjnej, za którą tradycyjnie odpowiada Teo Macero. Większość materiału została zarejestrowana w waszyngtońskim klubie The Cellar Door. Miles występował tam przez cztery wieczory z rzędu, pomiędzy 16-19 grudnia 1970 roku. Towarzyszyli mu wówczas Keith Jarrett, Michael Henderson, Jack DeJohnette, Airto Moreira, oraz nowy saksofonista Gary Bartz. Ponadto, ostatniego dnia dołączył do nich John McLaughlin. I właśnie nagrania z 19 grudnia (ściślej mówiąc: z drugiego i trzeciego setu) zostały wykorzystane na "Live-Evil". Choć tytuły poszczególnych ścieżek mogą sugerować zupełnie premierowy materiał, często kryją się pod nimi znane motywy: "Sivad" to fragmenty wykonań "Directions" i "Honky Tonk" z drugiego setu (Macero wykorzystał tu także urywek studyjnej wersji "Honky Tonk"), natomiast "Funky Tonk" i "Inamorata" to skrót trzeciego setu - na ten pierwszy utwór złożyły się fragmenty "Directions" i improwizacji "Funky Tonk", a na drugi dalsza część "Funky Tonk" oraz skrócone "Sanctuary" i "It's About That Time", jak również zarejestrowana w studiu recytacja Conrada Robertsa oraz fragmenty wykonań "Sanctuary" i "It's About That Time" z innych występów (data i miejsce ich nagrania są nieznane). Jedynie improwizacja "What I Say" z drugiego setu została zamieszczona tutaj w całości (oprócz ostatnich kilkunastu sekund). Wszystkie te utwory to niesamowicie intensywne, mocno improwizowanie granie, o brudnym, ciężkim brzmieniu, czasem ocierające się wręcz o kakofonię. Sekcja rytmiczna gra w mocny, rockowy sposób, często dodając funkowy puls. Ostre solówki Davisa i Bartza brzmią przeszywająco, zaś klawisze Jarretta czasem dodają nieco subtelności i wyrazistych melodii, by kiedy indziej atakować przesterowanym brzmieniem. Nie można zapomnieć o gitarze McLaughlina, która zwykle brzmi tu tak samo agresywnie, jak na nagranym jakiś czas później debiucie Mahavishnu Orchestra, a w "Honky Tonk" podkreśla bluesowy charakter. Cztery utwory studyjne stanowią, pod względem czasowym, niewielki procent całości - to w sumie ledwie kwadrans ze 100-minutowego wydawnictwa. Najstarszy utwór, "Medley: Gemini / Double Image", zarejestrowany został w lutym 1970 roku, w nieco innym składzie, niż nagrania koncertowe - z Waynem Shorterem zamiast Bartza, Chickiem Coreą i Joem Zawinulem zamiast Jarretta, Davem Hollandem w miejsce Hendersona, oraz Billym Cobhamem jako drugim perkusistą. Jest to dość nietypowe nagranie w dorobku Davisa, zdominowane przez bardzo ostrą, przesterowaną partię gitary. Gra pozostałych muzyków jest dla odmiany bardzo stonowana, co tworzy ciekawy kontrapunkt. Pozostałe utwory, "Little Church", "Nem Um Talvez" i "Selim", zostały natomiast nagrane w czerwcu, znów w nieco innym składzie, obejmującym Davisa, McLaughlina, DeJohnette'a, Moreirę, oraz Steve'a Grossmana na saksofonie, Rona Cartera lub Dave'a Hollanda na basie, trzech klawiszowców - Jarretta, Coreę i Herbiego Hancocka, oraz śpiewającego perkusistę Hermeto Pascoala. Pomimo różnych tytułów, wszystkie trzy utwory to różne podejścia do tego samego, balladowego tematu, skomponowanego przez Pascoala (na okładce albumu ich autorstwo zostało przypisane jednak Davisowi, co wkurzyło rzeczywistego twórcę i zakończyło jego współpracę z trębaczem). Fajnie, że pojawiło się takie urozmaicenie, choć byłoby chyba lepiej, gdyby zamieszczono tylko jedną wersję, a zamiast zamiast dwóch pozostałych wybrano coś innego (podczas sesji do "Jacka Johnsona" powstało mnóstwo znacznie ciekawszego materiału, który wydano dopiero po latach). W 2005 roku ukazał się obszerny, 6-płytowy boks "The Cellar Door Sessions 1970", zawierający zapis znacznej części grudniowych występów zespołu Davisa w The Cellar Door. Na każdej płycie znalazła się pełna rejestracja jednego setu: po jednym z pierwszego i drugiego dnia, oraz po dwa z trzeciego i czwartego. Dwie ostatnie płyty są zatem rozszerzoną wersją tego, co znalazło się na "Live-Evil" (nie licząc nagrań studyjnych, które wydano w innych boksach: "Medley" w "The Complete Bitches Brew Sessions", a pozostałe w "The Complete Jack Johnson Session"). Repertuar podczas każdego setu był bardzo zbliżony (choć podczas najwcześniejszego zagrano "Yesternow" zamiast "Honky Tonk"), jednak wykonania znacznie się różnią - warto je wszystkie przesłuchać, porównać, wyłapać różnice. Jeśli ktoś jednak woli poznać samą esencję - "Live-Evil" daje bardzo dobry pogląd na to, jak wyglądały ówczesne występy Milesa Davisa. Paweł Pałasz In some ways, this could be seen as BB's live pendant, and not just so because of its beautiful Klarwein artwork either. Recorded live after BB's release, when the jazz critics was getting vile and ignorant reviews on Miles' case, even attacking his private life, Miles was touring endlessly and quite a few of his shows were taped, although only a fraction saw the light of day, even if every night was fairly different due to the improvisational nature of the music. And to this writer, Live-Evil is probably the best of these performance, probably my faves, because they were the only ones that had a "non-posthumous quality" as it was released in 71, but the tracks are recorded from as early as Febr 6 to Dec 19 and as you'll easily guess there will be some lengths in almost of these jams, but surprisingly, there are also shorter numbers on this selection. One of the interesting thing is that most (all?) of the tracks selected have DeJohnette and Jarrett on the roster. Savid (Davis in reverse) starts this double set on a rather BB nice note but quickly derails its course into improvs that remains accessible and not that dissonant. Little Church has the same feel but McL's guitar gets a major share of the front stage, and a bit further down (on its vinyl flipside), so will What I Say. Just to show how eclectic Miles' group was, the Gemini track has an Indian sitar player in the line-up in the name of Balakrishna. The second disc starts unsurprisingly on the short Selim track (that's Miles in reverse) and before heading on two long improvs, the first is the 23-mins+ Funky Tonk, which again shows excellent McL guitars, and some baby wails made by either Grossman Miles or the newcoming Bartz, but there bass/drums duo is overstaying its welcome and it's with great relief that we hear Miles finally calling recess over. The second 27-mins Inamorata observes a bit the same patterns, making the album generally easier than both Fillmore releases. You could eventually see a sort of filmed version of this album by watching Miles' appearance at the Isle of Wight of that year, a stunning set where they tear down the musical rules for the benefit of a new generation. But as said previously, every night was a new one and Live-Evil chooses to from a selection of tracks throughout 1970, and it is definitely the best Miles live album of that era. Sean Trane This double album was released in 1971 and consists of 4 live tracks all recorded December 19,1970 at "The Cellar Door" in Washington,DC. The other 4 tracks are shorter and were recorded in the studio earlier that year with a different lineup.That lineup included Zawinul and Shorter who would then leave to form WEATHER REPORT, meanwhile Corea and Holland who are also on the studio tracks also left on their own accord and aren't on the live songs. Michael Henderson would come in to replace Holland, and Keith Jarrett would replace Corea. This would be Henderson's first work with Miles playing live. Jack DeJohnette on drums and Airto Moreira on percussion filled out this live lineup. Oh, except for a surprise guest John McLaughlin who hadn't played with this hand picked Miles band before. Of course he played with Miles countless times and fit right in like he never left. Gary Bartz would take over for Steve Grossman and Shorter on sax,playing both soprano and alto versions of that instrument. Some interesting liner notes from Gary as well as he describes what it was like back then playing with Miles. He says "We were as intense as any Rock band i've ever heard and just as loud". He goes on to say "This was a healthy band, I had never seen Miles in better health. He was going to the gym regularly, eating a vegetarian diet, no cigarettes, alcohol or drugs. We had to be in good shape-this was demanding music...Our concerts used to last an average of two hours, non-stop". I'm not a fan of the studio tracks to be honest except for "Medley : Gemni / Double Image". Mind you the other three studio tracks add up to less then 10 minutes so it's not a big deal. "Sivad" is the first song on disc one and "Selim" the first tune on disc two.They spell Miles Davis backwards of course."Sivad" is an absolute funky blast. DeJohnette is just killer on the drums while Henderson does not feel out of place with his Motown funky grooves. Davis comes in just ripping it up. Amazing ! I feel like i'm being swarmed here, but in a good way. Haha. It starts to settle 3 minutes in as some piano and percussion and other sounds come and go. I like the trumpet and drum section that eventually follows. The crowd cheers after Miles stops before 9 1/2 minutes. McLaughlin takes his place as the drums continue.The guitar is intricate and complex. Piano takes over for the guitar then Miles is back as piano and drums continue. Bravo ! "Little Church" is a studio track that is laid back with some whistling believe it or not. "Medley : Gemni / Double Image" is another studio track. Some down and dirty guitar from John to open. Nice, really nice.Trumpet comes in then drums, piano and bass. This is fantstic ! By the way "Double Image" is a Zawinul composition. "What I Say" opens similar to the first track with drums and fat bass. Piano and percussion joins in. Great sound and rhythm. Trumpet after 3 minutes. Incredible sound. Guitar before 8 1/2 minutes as trumpet stops. A shred-fest from john before 11 minutes. Not worthy man. Piano then takes over. Impressive drum work after 14 minutes that turns into a solo a minute later. It kicks back in at 20 minutes. "Nem Um Talvez" is a short studio track that is mellow with sax (Grossman) and percussion. Disc two starts with "Selim" a short studio track with laid back sax and sounds. It's pretty slow going. "Funky Tonk" opens with drums as bass piano and blasts of scorching trumpet come in. A change after 5 minutes as it settles somewhat and sax comes in. Gary is fantastic after 8 minutes and he gets a round of applause when he finishes. McLaughlin takes over, and by the 10 minute mark the guitar and drums are outstanding. It settles 14 minutes in and Miles is back 16 minutes in. A calm with piano a minute later. It kicks back in late with drums leading the way. "Inamorata and Narration" is the 26 1/2 minute closer. Nice funky start to this one. Check out Miles after 2 minutes. Alto sax after 3 1/2 minutes. Check out the sax before 7 minutes ! I like the way the drums come and go until it stays steady around 8 minutes. Guitar after 9 1/2 minutes. John ends up just wailing away and gets a round of applause when he's done. Bass takes over and keys join in as drums continue. Trumpet's back 14 1/2 minutes in. It's quite intense and then it settles after 16 1/2 minutes. It starts to build as trumpet and drums lead the way. Sax after 19 1/2 minutes. Some narration from Conrad Roberts after 23 minutes then we get a big finish. Love the live tracks but the studio tunes drag this down some for me. Still 4 stars though for the incredible live music. Mellotron Storm ..::TRACK-LIST::.. CD 1: 1. Sivad 15:13 2. Little Church 3:13 3. Medley: Gemini/Double Image 5:55 4. What I Say 21:08 5. Nem Um Talvez 4:02 CD 2: 1. Selim 2:12 2. Funky Tonk 23:25 3. Inamorata And Narration By Conrad Roberts 26:28 Recorded February 6, 1970 June 3, 1970 June 4, 1970 & December 19, 1970 ..::OBSADA::.. Miles Davis - Trumpet Gary Bartz - Saxophone John McLaughlin - Guitar Keith Jarrett - Electric Keyboard Michael Henderson - Bass Jack DeJohnette - Drums Airto Moreira - Percussion Hermeto Pascoal - Percussion and Whistling Ron Carter - Bass Steve Grossman - Soprano Sax Chick Corea - Organ Herbie Hancock - Electric Piano and Organ Dave Holland - Bass Joe Zawinul - Electric Piano https://www.youtube.com/watch?v=d4dtGbrYKLs SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-20 15:56:01
Rozmiar: 237.19 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Wznowienie albumu z 1971 r., który nie miał takiego wzięcia jak słynne „Bitches Brew”, lecz artystycznie zapisał się jako równie ważkie dokonanie Davisa, choć cięższe w percepcji. „Live-Evil” ma specyficzną konstrukcję – długie fragmenty pochodzące z występu septetu w waszyngtońskim klubie The Cellar Door (19.12.1970) zostały poprzedzielane urzekającym motywem balladowym w trzech wersjach studyjnych (Little Church, Nem Um Talvez, Selim) i bluesowym Medley, również nagranym w studiu. Te mocno kontrastujące ze sobą muzyczne elementy, zgodny z nimi tytuł albumu i surrealistyczne malowidła na okładce pędzla A. Matiego Klarweina tworzyły razem alegoryczny obraz dobra, życia i piękna przeplatany złem, śmiercią i brzydotą. Ze studyjnymi utworami balladowymi, wykonanymi w rozbudowanych składach, związany był pewien zgrzyt. Pod pierwszym z utworów podpisano Brazylijczyka Pascoala, a pod pozostałymi dwoma opartymi na tym samym wątku – Davisa. Moreira uznał to za świństwo i domagał się od Davisa sprostowania. Nawet dla laika podobieństwo tych melodii jest ewidentne, więc chyba Moreira miał rację, lecz oto jaką opinię na ten temat wygłosił niedawno w autobiografii nasz wielki trębacz Tomasz Stańko: „(Davis) … podpisał się pod kompozycją Pascoala... Bo ją Miles grał! Nie znam tej kompozycji w wykonaniu Hermeta, ale jestem przekonany, że grana w oryginale jest inna. Całą siłę nadał jej Miles. Swoim tonem. Swoim czasem. Swoją narracją”. Dynamicznie funkujące utwory, zmontowane elegancko z fragmentów koncertu, ukazały się w pełnej rozciągłości dopiero parę lat temu na sześciopłytowym wydawnictwie „The Cellar Door Sessions”. Davis nie wkraczał w nich bezpośrednio na pole free jazzu, ale aleatoryczne potraktowanie kilku tematów pokazało, co członkowie septetu mieli w głowach; zresztą sam lider zagrzewał ich do pewnej swobody. Jego trąbkę charakteryzowała nerwowość intonacji, górny rejestr brzmiał niezbyt czysto i ton był często modyfikowany elektryczną przystawką wah-wah. Dla kontrastu Bartz układał na saksofonie gęsto utkane frazy, będące jakby echem „sheets of sound” Johna Coltrane’a. Właściwie cały ciężar utrzymania schematu rytmicznego spoczywał na ostro funkującym basie Hendersona. DeJohnette tylko w początkowych fazach utworów wybijał przejrzyście rytm, by potem niczym Elvin Jones rozbijać poszczególne takty na wiele asymetrycznych akcentów. Łącznikiem działań Hendersona i DeJohnette’a był Moreira, od którego emanowała radość grania, czy to w podkreślaniu rytmu, czy popisów solo na arsenale przeszkadzajek lub głosem. Postacią centralną jawił się niezwykle aktywny Jarrett, grając jednocześnie na elektrycznych organach i fortepianie; nikt przedtem, ani potem, nie uzyskał tak unikalnie zmodulowanego (jakby pływającego) brzmienia z połączenia obu klawiatur. Kiedyś pianista wkurzony chełpieniem się Wyntona Marsalisa wyzwał go na bluesowy pojedynek; ten pojedynek miał już Jarrett wtedy wygrany, tak nasycone bluesem i szatańsko czarne było jego granie. Mimo porywającego traktowania klawiatur elektrycznych porzucił je na stałe po odejściu od Davisa. Obecność McLaughlina dała nadspodziewany efekt. Gitarowe biegniki pysznie stapiały się z klawiaturowymi pochodami Jarretta i dziw bierze, że muzycy ci nie podjęli nigdy potem współpracy. Album zawiera prawie dwie godziny muzyki o niemal maksymalnym stopniu wysycenia, a odbiór jej w całości jest pewnym wyzwaniem. Toteż, gdy w ostatnim utworze Conrad Roberts deklamuje tubalnym głosem poetyckie przesłanie Inamorata, ciarki przebiegają po plecach. Nasyceni bogactwem wizji odbieramy z satysfakcją kres oprowadzania nas po wyimaginowanym świecie muzycznym, namalowanym przez wielkiego Davisa i jego wspaniałych kompanów. Cezary Gumiński "Live-Evil" to dość specyficzny album koncertowy. Koncertowy materiał przeplata się tutaj z nagraniami studyjnymi, zaś same nagrania z występów zostały poddane drastycznej obróbce studyjnej, za którą tradycyjnie odpowiada Teo Macero. Większość materiału została zarejestrowana w waszyngtońskim klubie The Cellar Door. Miles występował tam przez cztery wieczory z rzędu, pomiędzy 16-19 grudnia 1970 roku. Towarzyszyli mu wówczas Keith Jarrett, Michael Henderson, Jack DeJohnette, Airto Moreira, oraz nowy saksofonista Gary Bartz. Ponadto, ostatniego dnia dołączył do nich John McLaughlin. I właśnie nagrania z 19 grudnia (ściślej mówiąc: z drugiego i trzeciego setu) zostały wykorzystane na "Live-Evil". Choć tytuły poszczególnych ścieżek mogą sugerować zupełnie premierowy materiał, często kryją się pod nimi znane motywy: "Sivad" to fragmenty wykonań "Directions" i "Honky Tonk" z drugiego setu (Macero wykorzystał tu także urywek studyjnej wersji "Honky Tonk"), natomiast "Funky Tonk" i "Inamorata" to skrót trzeciego setu - na ten pierwszy utwór złożyły się fragmenty "Directions" i improwizacji "Funky Tonk", a na drugi dalsza część "Funky Tonk" oraz skrócone "Sanctuary" i "It's About That Time", jak również zarejestrowana w studiu recytacja Conrada Robertsa oraz fragmenty wykonań "Sanctuary" i "It's About That Time" z innych występów (data i miejsce ich nagrania są nieznane). Jedynie improwizacja "What I Say" z drugiego setu została zamieszczona tutaj w całości (oprócz ostatnich kilkunastu sekund). Wszystkie te utwory to niesamowicie intensywne, mocno improwizowanie granie, o brudnym, ciężkim brzmieniu, czasem ocierające się wręcz o kakofonię. Sekcja rytmiczna gra w mocny, rockowy sposób, często dodając funkowy puls. Ostre solówki Davisa i Bartza brzmią przeszywająco, zaś klawisze Jarretta czasem dodają nieco subtelności i wyrazistych melodii, by kiedy indziej atakować przesterowanym brzmieniem. Nie można zapomnieć o gitarze McLaughlina, która zwykle brzmi tu tak samo agresywnie, jak na nagranym jakiś czas później debiucie Mahavishnu Orchestra, a w "Honky Tonk" podkreśla bluesowy charakter. Cztery utwory studyjne stanowią, pod względem czasowym, niewielki procent całości - to w sumie ledwie kwadrans ze 100-minutowego wydawnictwa. Najstarszy utwór, "Medley: Gemini / Double Image", zarejestrowany został w lutym 1970 roku, w nieco innym składzie, niż nagrania koncertowe - z Waynem Shorterem zamiast Bartza, Chickiem Coreą i Joem Zawinulem zamiast Jarretta, Davem Hollandem w miejsce Hendersona, oraz Billym Cobhamem jako drugim perkusistą. Jest to dość nietypowe nagranie w dorobku Davisa, zdominowane przez bardzo ostrą, przesterowaną partię gitary. Gra pozostałych muzyków jest dla odmiany bardzo stonowana, co tworzy ciekawy kontrapunkt. Pozostałe utwory, "Little Church", "Nem Um Talvez" i "Selim", zostały natomiast nagrane w czerwcu, znów w nieco innym składzie, obejmującym Davisa, McLaughlina, DeJohnette'a, Moreirę, oraz Steve'a Grossmana na saksofonie, Rona Cartera lub Dave'a Hollanda na basie, trzech klawiszowców - Jarretta, Coreę i Herbiego Hancocka, oraz śpiewającego perkusistę Hermeto Pascoala. Pomimo różnych tytułów, wszystkie trzy utwory to różne podejścia do tego samego, balladowego tematu, skomponowanego przez Pascoala (na okładce albumu ich autorstwo zostało przypisane jednak Davisowi, co wkurzyło rzeczywistego twórcę i zakończyło jego współpracę z trębaczem). Fajnie, że pojawiło się takie urozmaicenie, choć byłoby chyba lepiej, gdyby zamieszczono tylko jedną wersję, a zamiast zamiast dwóch pozostałych wybrano coś innego (podczas sesji do "Jacka Johnsona" powstało mnóstwo znacznie ciekawszego materiału, który wydano dopiero po latach). W 2005 roku ukazał się obszerny, 6-płytowy boks "The Cellar Door Sessions 1970", zawierający zapis znacznej części grudniowych występów zespołu Davisa w The Cellar Door. Na każdej płycie znalazła się pełna rejestracja jednego setu: po jednym z pierwszego i drugiego dnia, oraz po dwa z trzeciego i czwartego. Dwie ostatnie płyty są zatem rozszerzoną wersją tego, co znalazło się na "Live-Evil" (nie licząc nagrań studyjnych, które wydano w innych boksach: "Medley" w "The Complete Bitches Brew Sessions", a pozostałe w "The Complete Jack Johnson Session"). Repertuar podczas każdego setu był bardzo zbliżony (choć podczas najwcześniejszego zagrano "Yesternow" zamiast "Honky Tonk"), jednak wykonania znacznie się różnią - warto je wszystkie przesłuchać, porównać, wyłapać różnice. Jeśli ktoś jednak woli poznać samą esencję - "Live-Evil" daje bardzo dobry pogląd na to, jak wyglądały ówczesne występy Milesa Davisa. Paweł Pałasz In some ways, this could be seen as BB's live pendant, and not just so because of its beautiful Klarwein artwork either. Recorded live after BB's release, when the jazz critics was getting vile and ignorant reviews on Miles' case, even attacking his private life, Miles was touring endlessly and quite a few of his shows were taped, although only a fraction saw the light of day, even if every night was fairly different due to the improvisational nature of the music. And to this writer, Live-Evil is probably the best of these performance, probably my faves, because they were the only ones that had a "non-posthumous quality" as it was released in 71, but the tracks are recorded from as early as Febr 6 to Dec 19 and as you'll easily guess there will be some lengths in almost of these jams, but surprisingly, there are also shorter numbers on this selection. One of the interesting thing is that most (all?) of the tracks selected have DeJohnette and Jarrett on the roster. Savid (Davis in reverse) starts this double set on a rather BB nice note but quickly derails its course into improvs that remains accessible and not that dissonant. Little Church has the same feel but McL's guitar gets a major share of the front stage, and a bit further down (on its vinyl flipside), so will What I Say. Just to show how eclectic Miles' group was, the Gemini track has an Indian sitar player in the line-up in the name of Balakrishna. The second disc starts unsurprisingly on the short Selim track (that's Miles in reverse) and before heading on two long improvs, the first is the 23-mins+ Funky Tonk, which again shows excellent McL guitars, and some baby wails made by either Grossman Miles or the newcoming Bartz, but there bass/drums duo is overstaying its welcome and it's with great relief that we hear Miles finally calling recess over. The second 27-mins Inamorata observes a bit the same patterns, making the album generally easier than both Fillmore releases. You could eventually see a sort of filmed version of this album by watching Miles' appearance at the Isle of Wight of that year, a stunning set where they tear down the musical rules for the benefit of a new generation. But as said previously, every night was a new one and Live-Evil chooses to from a selection of tracks throughout 1970, and it is definitely the best Miles live album of that era. Sean Trane This double album was released in 1971 and consists of 4 live tracks all recorded December 19,1970 at "The Cellar Door" in Washington,DC. The other 4 tracks are shorter and were recorded in the studio earlier that year with a different lineup.That lineup included Zawinul and Shorter who would then leave to form WEATHER REPORT, meanwhile Corea and Holland who are also on the studio tracks also left on their own accord and aren't on the live songs. Michael Henderson would come in to replace Holland, and Keith Jarrett would replace Corea. This would be Henderson's first work with Miles playing live. Jack DeJohnette on drums and Airto Moreira on percussion filled out this live lineup. Oh, except for a surprise guest John McLaughlin who hadn't played with this hand picked Miles band before. Of course he played with Miles countless times and fit right in like he never left. Gary Bartz would take over for Steve Grossman and Shorter on sax,playing both soprano and alto versions of that instrument. Some interesting liner notes from Gary as well as he describes what it was like back then playing with Miles. He says "We were as intense as any Rock band i've ever heard and just as loud". He goes on to say "This was a healthy band, I had never seen Miles in better health. He was going to the gym regularly, eating a vegetarian diet, no cigarettes, alcohol or drugs. We had to be in good shape-this was demanding music...Our concerts used to last an average of two hours, non-stop". I'm not a fan of the studio tracks to be honest except for "Medley : Gemni / Double Image". Mind you the other three studio tracks add up to less then 10 minutes so it's not a big deal. "Sivad" is the first song on disc one and "Selim" the first tune on disc two.They spell Miles Davis backwards of course."Sivad" is an absolute funky blast. DeJohnette is just killer on the drums while Henderson does not feel out of place with his Motown funky grooves. Davis comes in just ripping it up. Amazing ! I feel like i'm being swarmed here, but in a good way. Haha. It starts to settle 3 minutes in as some piano and percussion and other sounds come and go. I like the trumpet and drum section that eventually follows. The crowd cheers after Miles stops before 9 1/2 minutes. McLaughlin takes his place as the drums continue.The guitar is intricate and complex. Piano takes over for the guitar then Miles is back as piano and drums continue. Bravo ! "Little Church" is a studio track that is laid back with some whistling believe it or not. "Medley : Gemni / Double Image" is another studio track. Some down and dirty guitar from John to open. Nice, really nice.Trumpet comes in then drums, piano and bass. This is fantstic ! By the way "Double Image" is a Zawinul composition. "What I Say" opens similar to the first track with drums and fat bass. Piano and percussion joins in. Great sound and rhythm. Trumpet after 3 minutes. Incredible sound. Guitar before 8 1/2 minutes as trumpet stops. A shred-fest from john before 11 minutes. Not worthy man. Piano then takes over. Impressive drum work after 14 minutes that turns into a solo a minute later. It kicks back in at 20 minutes. "Nem Um Talvez" is a short studio track that is mellow with sax (Grossman) and percussion. Disc two starts with "Selim" a short studio track with laid back sax and sounds. It's pretty slow going. "Funky Tonk" opens with drums as bass piano and blasts of scorching trumpet come in. A change after 5 minutes as it settles somewhat and sax comes in. Gary is fantastic after 8 minutes and he gets a round of applause when he finishes. McLaughlin takes over, and by the 10 minute mark the guitar and drums are outstanding. It settles 14 minutes in and Miles is back 16 minutes in. A calm with piano a minute later. It kicks back in late with drums leading the way. "Inamorata and Narration" is the 26 1/2 minute closer. Nice funky start to this one. Check out Miles after 2 minutes. Alto sax after 3 1/2 minutes. Check out the sax before 7 minutes ! I like the way the drums come and go until it stays steady around 8 minutes. Guitar after 9 1/2 minutes. John ends up just wailing away and gets a round of applause when he's done. Bass takes over and keys join in as drums continue. Trumpet's back 14 1/2 minutes in. It's quite intense and then it settles after 16 1/2 minutes. It starts to build as trumpet and drums lead the way. Sax after 19 1/2 minutes. Some narration from Conrad Roberts after 23 minutes then we get a big finish. Love the live tracks but the studio tunes drag this down some for me. Still 4 stars though for the incredible live music. Mellotron Storm ..::TRACK-LIST::.. CD 1: 1. Sivad 15:13 2. Little Church 3:13 3. Medley: Gemini/Double Image 5:55 4. What I Say 21:08 5. Nem Um Talvez 4:02 CD 2: 1. Selim 2:12 2. Funky Tonk 23:25 3. Inamorata And Narration By Conrad Roberts 26:28 Recorded February 6, 1970 June 3, 1970 June 4, 1970 & December 19, 1970 ..::OBSADA::.. Miles Davis - Trumpet Gary Bartz - Saxophone John McLaughlin - Guitar Keith Jarrett - Electric Keyboard Michael Henderson - Bass Jack DeJohnette - Drums Airto Moreira - Percussion Hermeto Pascoal - Percussion and Whistling Ron Carter - Bass Steve Grossman - Soprano Sax Chick Corea - Organ Herbie Hancock - Electric Piano and Organ Dave Holland - Bass Joe Zawinul - Electric Piano https://www.youtube.com/watch?v=d4dtGbrYKLs SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-20 15:52:03
Rozmiar: 645.40 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Trzeba zaznaczyć, że początki lat 70.tych w twórczości Milesa to był czas muzyki totalnej. Pochłaniał on ambiwalentne stylistyki, łączył te, które dziś żyją jako odrębne byty, a to wszystko w ramach konkretnych albumów i sesji nagraniowych. To także zadziało się na scenie Isle of Wight Festival. Niesamowicie potężna funkowa żywiołowość, rockowa gitara, psychodeliczna pulsacja, mocno wysunięty na przód elektryczny bas. Co istotne, Davis skupiał się wtedy na grze zespołowej, jako jednym organizmie, więc słuchając tego niespełna 36-minutowego seta, nie doświadczymy długich solówek na trąbce. Koncert na Isle of Wight Festival był czasem między In the Silent Way, Bitches Brew a On the Corner, był kulminacją, rozładowaniem elektryczno-gitarowej wizji Davisa, a wszystko przed 600-tysięczną publicznością, co dla jazzowego zespołu było ewenementem. On August 29, 1970, Miles Davis was at the Isle of Wight Festival. Miles was preceded by Joni Mitchell, in particular, and followed by Ten Years After, Emerson Lake & Palmer, The Doors, The Who, Melanie, and Sly & The Family Stone. Instead of a Fender Rhodes, Chick Corea was given a Hohner Electrapiano and Keith Jarrett an electric organ, a RMI Electrapiano. Just as he was going on stage, Miles was asked what he was going to play. He answered, “Call it anything.” As in all of his concerts, it was pretty much a potpourri: none of his usual standards were on the program except for “The Theme” that concluded the concert. The only others were the opening number “Directions,” “It’s About That Time” (from In A Silent Way), “Bitches Brew,” “Sanctuary,” and “Spanish Key” (from Bitches Brew). All Miles had to do was to play the first notes of a phrase and the rest of the band would immediately take it up. The new saxophonist Gary Bartz highlighted Miles’ affinity with Ornette Coleman. Airto Moreira dwelt in this jungle of sound as though he himself were part of some kind of wild animal delegation. ..::TRACK-LIST::.. Recorded live at the Isle of Wight Festival August 29, 1970. 1. Directions (J. Zawinul) 7:30 2. Bitches Brew (M. Davis) 10:09 3. It's About That Time (M. Davis) 6:17 4. Sanctuary (W. Shorter) 1:10 5. Spanish Key (M. Davis) 8:15 6. The Theme (M. Davis) 2:10 ..::OBSADA::.. Trumpet - Miles Davis Saxophone - Gary Bartz Electric Piano - Chick Corea Organ - Keith Jarrett Bass - David Holland Drums - Jack De Johnette Percussion - Airto Moreira https://www.youtube.com/watch?v=ErADnQSldZE SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-20 10:34:39
Rozmiar: 83.26 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Trzeba zaznaczyć, że początki lat 70.tych w twórczości Milesa to był czas muzyki totalnej. Pochłaniał on ambiwalentne stylistyki, łączył te, które dziś żyją jako odrębne byty, a to wszystko w ramach konkretnych albumów i sesji nagraniowych. To także zadziało się na scenie Isle of Wight Festival. Niesamowicie potężna funkowa żywiołowość, rockowa gitara, psychodeliczna pulsacja, mocno wysunięty na przód elektryczny bas. Co istotne, Davis skupiał się wtedy na grze zespołowej, jako jednym organizmie, więc słuchając tego niespełna 36-minutowego seta, nie doświadczymy długich solówek na trąbce. Koncert na Isle of Wight Festival był czasem między In the Silent Way, Bitches Brew a On the Corner, był kulminacją, rozładowaniem elektryczno-gitarowej wizji Davisa, a wszystko przed 600-tysięczną publicznością, co dla jazzowego zespołu było ewenementem. On August 29, 1970, Miles Davis was at the Isle of Wight Festival. Miles was preceded by Joni Mitchell, in particular, and followed by Ten Years After, Emerson Lake & Palmer, The Doors, The Who, Melanie, and Sly & The Family Stone. Instead of a Fender Rhodes, Chick Corea was given a Hohner Electrapiano and Keith Jarrett an electric organ, a RMI Electrapiano. Just as he was going on stage, Miles was asked what he was going to play. He answered, “Call it anything.” As in all of his concerts, it was pretty much a potpourri: none of his usual standards were on the program except for “The Theme” that concluded the concert. The only others were the opening number “Directions,” “It’s About That Time” (from In A Silent Way), “Bitches Brew,” “Sanctuary,” and “Spanish Key” (from Bitches Brew). All Miles had to do was to play the first notes of a phrase and the rest of the band would immediately take it up. The new saxophonist Gary Bartz highlighted Miles’ affinity with Ornette Coleman. Airto Moreira dwelt in this jungle of sound as though he himself were part of some kind of wild animal delegation. ..::TRACK-LIST::.. Recorded live at the Isle of Wight Festival August 29, 1970. 1. Directions (J. Zawinul) 7:30 2. Bitches Brew (M. Davis) 10:09 3. It's About That Time (M. Davis) 6:17 4. Sanctuary (W. Shorter) 1:10 5. Spanish Key (M. Davis) 8:15 6. The Theme (M. Davis) 2:10 ..::OBSADA::.. Trumpet - Miles Davis Saxophone - Gary Bartz Electric Piano - Chick Corea Organ - Keith Jarrett Bass - David Holland Drums - Jack De Johnette Percussion - Airto Moreira https://www.youtube.com/watch?v=ErADnQSldZE SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-20 10:31:19
Rozmiar: 227.40 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Drummer, composer, lyricist, improviser, cultural theorist and the individual largely responsible for the existence of ReR/Recommended records, Chris Cutler (like his longtime musical sparring partner Fred Frith) has cast a long shadow over avant rock for over 30 years. He first came to prominence when he joined Henry Cow in 1971, but he had been active on London's psychedelic/underground scene since the mid 60s, and in the early 70s formed the Ottawa Music Company (a large collective of rock composers) with sometime Egg/Hatfields keyboards player Dave Stewart. When Henry Cow ceased working in 1978, he was instrumental in setting up Recommended Records along with Nick Hobbs, Henry Cow's ex-manager, initially as a distribution service and subsequently as a label in its own right. He also formed the excellent Art Bears with Fred Frith and Dagmar Krause, in which he was lyricist as well as the drummer. Since then he has been involved in a bewildering number of projects, often simultaneously, including The Residents, Pere Ubu, News From Babel, Cassiber, Aqsak Maboul, The EC Nudes and P53. He has also worked as an improviser, notably with Fred Frith (see seperate entry), Thomas DiMuzio and Zeena Parkins. Further to all this, he has also developed a unique electric drum kit - to quote from the man himself: "There are no samples, pads or triggers, just acoustic drums amplified and modified with standard electronic processors ... All this is run into a small 16 channel mixer and out through various standard pedals and guitar effects" (from the sleevenotes to Solo). More details can be found on his website. At various points in its evolution, this kit can be heard on all his post Henry Cow recordings. To date there have been only 2 Cutler solo releases; Solo is live improvisations on the electric drumkit, while Twice Around The World is an album of soundscapes created for London based Resonance FM and described as 'an experiment in listening'. The discography also includes 2 albums recorded with electronics performer Thomas DiMuzio (who has also worked with 5UUs) and one with Zeena Parkins (News From Babel, Skeleton Crew). A masterful and highly original drummer, he is well worth catching live where his unique style can be seen as well as heard. All of his albums can be recommended, but his collaborations with Thomas DiMuzio are perhaps the best place to start, in particular the masterful Dust. See also Cutler/Frith. A seminal figure in the RIO scene, Cutler's solo and collaborative works are an essential addition to the RIO/Avant prog category. 10 CDs, 1 DVD, 80pp booklet and box. To make public a mass of unreleased material I decided to wrap this musical collection into a box. These 10 CDs (and a DVD) include over five hours of unreleased materials, my three previously released solo CDs (‘solo’, ‘twice around the earth’ and ‘there and back again’); plus a double CD collection of tracks spanning 50 years of official recordings (It Makes Sense to Me), as well as the 22-hour radio programme I made for Radio Art Zone last year (that’s on the DVD). 36 hours. Comes with 2 fat books of documentation, artwork, photographs, published and unpublished texts. for the avoidance of all confusion: of the 5 CDs of 'unreleased materials', 100 copies of 4 of them were privately printed for japan (as CC100, 200, 300 & 400), so a few of you may have them. CC500, the two books and the DVD appear for the first time. The subscription edition is numbered and signed and comes with an extra CD not otherwise available. ..::TRACK-LIST::.. CD 7 - Box Recordings 1972-2022, Volume 7: 1. Live In Tokyo 13:45 2. The Lesson 3:15 3. Absolute Gravity 2:23 4. P53 For Orchestra And 2 Soloists 21:30 5. Lonesome Beast 3:24 6. For Luciano 4:27 7. Three Bear Rooms 4:46 https://www.youtube.com/watch?v=g7j5pdsWkmQ SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-16 16:46:23
Rozmiar: 126.82 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Drummer, composer, lyricist, improviser, cultural theorist and the individual largely responsible for the existence of ReR/Recommended records, Chris Cutler (like his longtime musical sparring partner Fred Frith) has cast a long shadow over avant rock for over 30 years. He first came to prominence when he joined Henry Cow in 1971, but he had been active on London's psychedelic/underground scene since the mid 60s, and in the early 70s formed the Ottawa Music Company (a large collective of rock composers) with sometime Egg/Hatfields keyboards player Dave Stewart. When Henry Cow ceased working in 1978, he was instrumental in setting up Recommended Records along with Nick Hobbs, Henry Cow's ex-manager, initially as a distribution service and subsequently as a label in its own right. He also formed the excellent Art Bears with Fred Frith and Dagmar Krause, in which he was lyricist as well as the drummer. Since then he has been involved in a bewildering number of projects, often simultaneously, including The Residents, Pere Ubu, News From Babel, Cassiber, Aqsak Maboul, The EC Nudes and P53. He has also worked as an improviser, notably with Fred Frith (see seperate entry), Thomas DiMuzio and Zeena Parkins. Further to all this, he has also developed a unique electric drum kit - to quote from the man himself: "There are no samples, pads or triggers, just acoustic drums amplified and modified with standard electronic processors ... All this is run into a small 16 channel mixer and out through various standard pedals and guitar effects" (from the sleevenotes to Solo). More details can be found on his website. At various points in its evolution, this kit can be heard on all his post Henry Cow recordings. To date there have been only 2 Cutler solo releases; Solo is live improvisations on the electric drumkit, while Twice Around The World is an album of soundscapes created for London based Resonance FM and described as 'an experiment in listening'. The discography also includes 2 albums recorded with electronics performer Thomas DiMuzio (who has also worked with 5UUs) and one with Zeena Parkins (News From Babel, Skeleton Crew). A masterful and highly original drummer, he is well worth catching live where his unique style can be seen as well as heard. All of his albums can be recommended, but his collaborations with Thomas DiMuzio are perhaps the best place to start, in particular the masterful Dust. See also Cutler/Frith. A seminal figure in the RIO scene, Cutler's solo and collaborative works are an essential addition to the RIO/Avant prog category. 10 CDs, 1 DVD, 80pp booklet and box. To make public a mass of unreleased material I decided to wrap this musical collection into a box. These 10 CDs (and a DVD) include over five hours of unreleased materials, my three previously released solo CDs (‘solo’, ‘twice around the earth’ and ‘there and back again’); plus a double CD collection of tracks spanning 50 years of official recordings (It Makes Sense to Me), as well as the 22-hour radio programme I made for Radio Art Zone last year (that’s on the DVD). 36 hours. Comes with 2 fat books of documentation, artwork, photographs, published and unpublished texts. for the avoidance of all confusion: of the 5 CDs of 'unreleased materials', 100 copies of 4 of them were privately printed for japan (as CC100, 200, 300 & 400), so a few of you may have them. CC500, the two books and the DVD appear for the first time. The subscription edition is numbered and signed and comes with an extra CD not otherwise available. ..::TRACK-LIST::.. CD 7 - Box Recordings 1972-2022, Volume 7: 1. Live In Tokyo 13:45 2. The Lesson 3:15 3. Absolute Gravity 2:23 4. P53 For Orchestra And 2 Soloists 21:30 5. Lonesome Beast 3:24 6. For Luciano 4:27 7. Three Bear Rooms 4:46 https://www.youtube.com/watch?v=g7j5pdsWkmQ SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-16 16:42:51
Rozmiar: 260.92 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Artist: Chet Baker Album: Chet Baker Re_imagined Year: 2025 Genre: Jazz Format: mp3 320 kbps ...( TrackList )... 01. Old Devil Moon 02. My Funny Valentine 03. But Not For Me 04. I Get Along Without You Very Well 05. Speak Low 06. I Fall In Love Too Easily ![]()
Seedów: 145
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-12 09:43:05
Rozmiar: 44.58 MB
Peerów: 57
Dodał: Uploader
Opis
..::INFO::..
Album studyjny brazylijskiego muzyka jazzowego. Title: Myself Artist: Thaizinho Costa Country: Brazylia Year: 2017 Genre: Jazz Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 320 Kbps ..::TRACK-LIST::.. 1.I Wanna Funk 2.Bretagne 3.Central Do Brasil 4.Everybody Dance 5.Ha Tempo 6.Sorrindo 7.Justine 8.True Lovers 9.Just Like You 10.Flower Song 11.Au Lever Du Soleil 12.One More Chance 13.Let's Dance on the Floor ![]()
Seedów: 16
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-11 16:16:37
Rozmiar: 125.94 MB
Peerów: 35
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Limitowana edycja albumu zespołu Laboratorium „Quasimodo” (SACD Hybrid) wydana w limitowanym nakładzie, w cyklu „Polskie Nagrania catalogue selections”. Jest to pierwsza w Polsce edycja tej płyty zrealizowana w formacie SACD (Super Audio Compact Disc). Album „Quasimodo” był drugim krążkiem nagranym przez Laboratorium w prestiżowej serii Polish Jazz i piątym w dyskografii zespołu. Zarejestrowany materiał wpisywał się w stylistykę ekspresyjnego fusion zaprezentowaną na Modern Pentathlon, ukazując jednocześnie progresywne oblicze zespołu, zorientowanego na ciągłe poszukiwania. Album przygotowano niezwykle starannie pod względem formy całości, struktury poszczególnych kompozycji i szaty brzmieniowej. Na repertuar albumu składają się cztery rozbudowane utwory i cztery krótkie improwizowane fragmenty, z których dwa można traktować jako intra. Taki charakter ma Przejazd, będący wstępem do I’m Sorry, I’m Not a Driver, a także Etiudka, akustyczna impresja Grzywacza, wprowadzająca Śniegową panienkę. Mimo niemal czterech dekad, jakie upłynęły od nagrania płyty, muzyka Quasimodo nie straciła niczego ze swej atrakcyjności. Wciąż brzmi nowocześnie, a melodyjne tematy i wyrafinowane improwizacje solistów mogą nadal inspirować jazzmanów młodego pokolenia. Pierwszy raz w Polsce klasyka polskiej muzyki rozrywkowej ukazuje się na nośniku SACD. Cykl zawiera najważniejsze płyty z katalogu Polskich Nagrań, które zostały na nowo zremasterowane i wydane z niespotykaną dotąd starannością w formacie SACD. Wybór tego formatu jest ukłonem w stronę audiofilów. Reedycja najważniejszych płyt w formacie SACD, ze względu na dostępność archiwów Polskich Nagrań w postaci analogowych taśm matek, jest naturalnym wyborem umożliwiającym najdoskonalsze zbliżenie się albumów do analogowego oryginału wynosząc je na niespotykany dotąd na polskim rynku muzycznym poziom. W celu zapewnienia pełnej zgodności ze standardowymi odtwarzaczami płyt CD, niniejszy seria SACD została wykonana jako hybrydowa i zawiera dodatkową warstwę danych w formacie CD Audio, czytaną przez wszystkie odtwarzacze CD. Częstotliwość próbkowania strumienia danych DSD wykorzystywanego na płytach SACD jest 64 razy wyższa niż na płycie audio CD i wynosi 2,824MHz. ..::TRACK-LIST::.. 1. Przejazd 1:36 2. I'm Sorry, I'm Not Driver 7:03 3. Etiudka 1:25 4. Śniegowa Panienka 8:17 5. Lady Rolland 1:41 6. Quasimodo 10:48 7. Kyokushinkai 2:49 8. Ikona - In Memory Of Zbigniew Seifert 6:12 ..::OBSADA::.. Vocals, Alto Saxophone, Soprano Saxophone, Effects [Roland Echo Space Chorus] - Marek Stryszowski Fortepiano, Piano [Rhodes Piano], Synthesizer [Arp Odyssey] - Janusz Grzywacz Bass Guitar - Krzysztof Ścierański Acoustic Guitar, Electric Guitar - Paweł Ścierański https://www.youtube.com/watch?v=5OyYRy6G5ZA SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-04 17:33:05
Rozmiar: 92.78 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Limitowana edycja albumu zespołu Laboratorium „Quasimodo” (SACD Hybrid) wydana w limitowanym nakładzie, w cyklu „Polskie Nagrania catalogue selections”. Jest to pierwsza w Polsce edycja tej płyty zrealizowana w formacie SACD (Super Audio Compact Disc). Album „Quasimodo” był drugim krążkiem nagranym przez Laboratorium w prestiżowej serii Polish Jazz i piątym w dyskografii zespołu. Zarejestrowany materiał wpisywał się w stylistykę ekspresyjnego fusion zaprezentowaną na Modern Pentathlon, ukazując jednocześnie progresywne oblicze zespołu, zorientowanego na ciągłe poszukiwania. Album przygotowano niezwykle starannie pod względem formy całości, struktury poszczególnych kompozycji i szaty brzmieniowej. Na repertuar albumu składają się cztery rozbudowane utwory i cztery krótkie improwizowane fragmenty, z których dwa można traktować jako intra. Taki charakter ma Przejazd, będący wstępem do I’m Sorry, I’m Not a Driver, a także Etiudka, akustyczna impresja Grzywacza, wprowadzająca Śniegową panienkę. Mimo niemal czterech dekad, jakie upłynęły od nagrania płyty, muzyka Quasimodo nie straciła niczego ze swej atrakcyjności. Wciąż brzmi nowocześnie, a melodyjne tematy i wyrafinowane improwizacje solistów mogą nadal inspirować jazzmanów młodego pokolenia. Pierwszy raz w Polsce klasyka polskiej muzyki rozrywkowej ukazuje się na nośniku SACD. Cykl zawiera najważniejsze płyty z katalogu Polskich Nagrań, które zostały na nowo zremasterowane i wydane z niespotykaną dotąd starannością w formacie SACD. Wybór tego formatu jest ukłonem w stronę audiofilów. Reedycja najważniejszych płyt w formacie SACD, ze względu na dostępność archiwów Polskich Nagrań w postaci analogowych taśm matek, jest naturalnym wyborem umożliwiającym najdoskonalsze zbliżenie się albumów do analogowego oryginału wynosząc je na niespotykany dotąd na polskim rynku muzycznym poziom. W celu zapewnienia pełnej zgodności ze standardowymi odtwarzaczami płyt CD, niniejszy seria SACD została wykonana jako hybrydowa i zawiera dodatkową warstwę danych w formacie CD Audio, czytaną przez wszystkie odtwarzacze CD. Częstotliwość próbkowania strumienia danych DSD wykorzystywanego na płytach SACD jest 64 razy wyższa niż na płycie audio CD i wynosi 2,824MHz. ..::TRACK-LIST::.. 1. Przejazd 1:36 2. I'm Sorry, I'm Not Driver 7:03 3. Etiudka 1:25 4. Śniegowa Panienka 8:17 5. Lady Rolland 1:41 6. Quasimodo 10:48 7. Kyokushinkai 2:49 8. Ikona - In Memory Of Zbigniew Seifert 6:12 ..::OBSADA::.. Vocals, Alto Saxophone, Soprano Saxophone, Effects [Roland Echo Space Chorus] - Marek Stryszowski Fortepiano, Piano [Rhodes Piano], Synthesizer [Arp Odyssey] - Janusz Grzywacz Bass Guitar - Krzysztof Ścierański Acoustic Guitar, Electric Guitar - Paweł Ścierański https://www.youtube.com/watch?v=5OyYRy6G5ZA SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-04 17:28:20
Rozmiar: 243.17 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Artist: Various Artists Album: Smooth Jazz Romance Year: 2025 Genre: Jazz Format: mp3 320 kbps ...( TrackList )... 01. Boney James - Stop, Look, Listen (To Your Heart) 02. Kenny G - Ritmo y Romance 03. Peter White - Always, Forever 04. Gerald Albright - Because Of You 05. Jessy J - True Love 06. Kirk Whalum - All I Do 07. Norman Brown - Sending My Love 08. Richard Elliot - Desire 09. Dave Koz - This Guy’s In Love With You 10. David Benoit - Never Can Say Goodbye 11. Marion Meadows - Flirt 12. George Benson - The Lady In My Life 13. Jeff Lorber - You Got Something 14. Gerald Albright - So Amazing 15. Boney James - Sweet Thing ![]()
Seedów: 300
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-26 08:05:29
Rozmiar: 164.75 MB
Peerów: 20
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Awangardowy kompozytor i perkusista Hubert Zemler od wielu już lat współtworzy najciekawsze projekty krajowej (i nie tylko) muzyki niezależnej, charakteryzujące się eksperymentalnym, poszukującym podejściem do materii dźwiękowej. Artysta przy tym nie przywiązuje się do określonego gatunku, swobodnie eksplorując obszary jazzu, improwizacji, ambientu, folku czy elektroniki. Nagrywał solo (np. Drut), w duecie (CEL), trio (Cut the Sky), kwartecie (album Flows), był również zaangażowany w tak duże przedsięwzięcia jak opera (Baśń o sercu. Favola in Musica Aleksandra Nowaka). Jego spotkanie z orkiestrą kameralną Aukso, jedną z najlepszych tego typu formacji w Europie, wydaje się zatem naturalną konsekwencją dotychczasowej drogi artystycznej. Źródeł Poematu toksycznego należy szukać w propozycji stworzenia utworu na potrzeby festiwalu Auksodrone 2022, jaką muzykowi złożył kurator imprezy, Filip Berkowicz. Mimo iż Hubert Zemler nie miał dotychczas dużego doświadczenia w pisaniu partytur na większe składy, podjął to wyzwanie, skuszony perspektywą realizacji dzieła z grupą świetnych instrumentalistów. Jak sam mówi: Propozycja współpracy z tak znakomitym zespołem, jakim jest kierowana przez maestro Marka Mosia orkiestra Aukso, zadziałała na mnie bardzo mobilizująco i w mojej głowie zaroiło się od pomysłów. Ostatecznie postanowiłem warstwę eksperymentalną wziąć na swoje barki jako medium, wykorzystując amplifikowany metalofon i instrumenty perkusyjne, a orkiestrze pozostawić rolę dość standardową. Zestawienie klasycznego piękna smyczków z brutalnością perkusji oraz elektronicznych eksperymentów barwowych od początku było dla mnie niezwykle inspirujące. Po kilku miesiącach intensywnej pracy partytura była gotowa, a premierowe wykonanie dzieła miało miejsce 8 października 2022 w Mediatece w Tychach podczas festiwalu Auksodrone. Utwór zabrzmiał na żywo po raz drugi w kwietniu 2023 roku podczas koncertu w sali NOSPR w Katowicach. Poemat toksyczny, składający się z pięciu części, to utwór precyzyjnie rozpisany, jedynie z niewielkim – jak podkreśla Zemler – udziałem improwizacji. Utrzymany jest w posępnym, pełnym podskórnego niepokoju klimacie, który pospołu kreują podniosłe (ale i minimalistyczne) partie orkiestrowe, surowe i ekspresyjne brzmienia perkusyjne oraz - nie mniej ważne w planie całości - komponenty elektroniczne. W rezultacie otrzymujemy album z muzyką na wskroś współczesną, będącą swoistym dźwiękowym memento dla naszych niespokojnych czasów. Audio Cave Już od pewnego czasu określenie perkusista stało się za małe na określenie Huberta Zemlera. Niestrudzony twórca poszerza paletę swoich możliwości otwierając jednocześnie przed nami nowe horyzonty muzyczne. Wiedziony swoimi zainteresowaniami muzycznymi potrafi przybrać najróżniejsze formy. Przyjęcie propozycji stworzenia utworu na potrzeby festiwalu Auksodrone 2022, którą złożył Filip Berkowicz, jawi się więc jako naturalna kolej rzeczy lub kolejny przystanek w znakomitej karierze artystycznej. Z drugiej strony któż by nie chciał pracować z orkiestrą kameralną Aukso pod dyrekcją Marka Mosia. Tak wyjątkowych orkiestr nie ma zbyt wiele, więc decyzja o nagrywaniu z nimi jasno zaświadcza o rozsądku Zemlera, ale również o jego artystycznej ambicji. Dodać należy, że artysta w pocie czoła i zapałem rzucił się do pracy pisząc „Poemat toksyczny”, który światło dzienne ujrzał 8 października 2022 w Mediatece właśnie podczas festiwalu Auksodrone, a powtórkę publiczność miała okazję usłyszeć w roku następnych w Sali NOSPR w Katowicach. Dzięki Audio Cave otrzymujemy całość zawartą na płycie, co uważam za posunięcie dobre, a nawet konieczne, bo przecież wszyscy w salach koncertowych się nie pomieścimy, ale wszyscy powinniśmy posłuchać tego albumu. Pierwsze wrażenie – orkiestra i instrumentalista dobrze ze sobą współgrają, niemal naturalnie. Stronę progresywną zajmuje w tym układzie Zemler, a Aukso – co może dziwić – gra bardzo klasycznie, zachowawczo niemal, ale jak przekonuje główny twórca taki był plan. Muzyka jest z gatunku minimalistycznych, które wymagają uwagi słuchacza. Dość oziębłe brzmienie słychać już w utworze początkowym. Przyznam, że z zaskoczeniem przyjąłem utwór numer dwa wraz z jego bardzo klasycznym kształtem. Natomiast forma otwarta następnej części już nie zaskakuje (nie znaczy, że się nie podoba) choć biorąc deklaracje Zemlera, że improwizacji w poemacie niewiele, może powinna. Żar rozniecają części czwarta i piąta, w których następuje zderzenie form orkiestrowych z elektroniką. „Poemat toksyczny” jest muzyką, przy której człowiek najchętniej położyłby się i owinął prześcieradłem. Jarek Szczęsny The avant-garde composer and percussionist Hubert Zemler has been co-creating the most interesting projects of domestic (and not only) independent music for many years, characterized by an experimental, searching approach to sound matter. The artist does not attach himself to a specific genre, freely exploring the areas of jazz, improvisation, ambient, folk and electronics. He has recorded solo (e.g. Drut), in a duo (CEL - with Felix Kubin), in a trio (Cut the Sky with Alex Roth and Wacław Zimpel), in a quartet (Flows album), and has also been involved in such large-scale projects as opera (The Tale of the Heart. Favola in Musica by Aleksander Nowak). His meeting with the Aukso chamber orchestra, one of the best formations of this type in Europe, seems to be a natural consequence of his artistic path so far. The sources of the Toxic Poem can be found in the proposal to create a piece for the Auksodrone 2022 festival, which was submitted to the musician by the event's curator, Filip Berkowicz. Even though Hubert Zemler did not have much experience in writing scores for larger ensembles, he took up the challenge, tempted by the prospect of performing the work with a group of great instrumentalists. As he says: The offer of cooperation with such an excellent band as the Aukso orchestra led by maestro Marek Moś was very motivating for me and my head was full of ideas. Ultimately, I decided to take on the experimental layer as a medium, using an amplified metallophone and percussion instruments, and leave the orchestra to a fairly standard role. The combination of the classic beauty of the strings with the brutality of the drums and electronic color experiments was extremely inspiring to me from the very beginning. After several months of intensive work, the score was ready, and the premiere performance of the work took place on October 8, 2022 at the Mediateka in Tychy during the Auksodrone festival. The piece was performed live for the second time in April 2023 during a concert at the NOSPR hall in Katowice. The toxic poem, consisting of five parts, is a precisely written work, with only a small amount of improvisation, as Zemler emphasizes. It is maintained in a gloomy atmosphere, full of subcutaneous anxiety, which is created by sublime (but also minimalist) orchestral parts, raw and expressive percussion sounds and - no less important in the overall plan - electronic components. As a result, we get an album of thoroughly contemporary music, which is a kind of sonic memento for our troubled times. ..::TRACK-LIST::.. 1. Poemat toksyczny I 11:09 2. Poemat toksyczny II 04:47 3. Poemat toksyczny III 05:41 4. Poemat toksyczny IV 05:45 5. Poemat toksyczny V 05:52 ..::OBSADA::.. Hubert Zemler oraz AUKSO Orkiestra Kameralna Miasta Tychy pod dyrekcją Marka Mosia https://www.youtube.com/watch?v=bCwN4VD53dw SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-23 10:07:45
Rozmiar: 77.42 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Awangardowy kompozytor i perkusista Hubert Zemler od wielu już lat współtworzy najciekawsze projekty krajowej (i nie tylko) muzyki niezależnej, charakteryzujące się eksperymentalnym, poszukującym podejściem do materii dźwiękowej. Artysta przy tym nie przywiązuje się do określonego gatunku, swobodnie eksplorując obszary jazzu, improwizacji, ambientu, folku czy elektroniki. Nagrywał solo (np. Drut), w duecie (CEL), trio (Cut the Sky), kwartecie (album Flows), był również zaangażowany w tak duże przedsięwzięcia jak opera (Baśń o sercu. Favola in Musica Aleksandra Nowaka). Jego spotkanie z orkiestrą kameralną Aukso, jedną z najlepszych tego typu formacji w Europie, wydaje się zatem naturalną konsekwencją dotychczasowej drogi artystycznej. Źródeł Poematu toksycznego należy szukać w propozycji stworzenia utworu na potrzeby festiwalu Auksodrone 2022, jaką muzykowi złożył kurator imprezy, Filip Berkowicz. Mimo iż Hubert Zemler nie miał dotychczas dużego doświadczenia w pisaniu partytur na większe składy, podjął to wyzwanie, skuszony perspektywą realizacji dzieła z grupą świetnych instrumentalistów. Jak sam mówi: Propozycja współpracy z tak znakomitym zespołem, jakim jest kierowana przez maestro Marka Mosia orkiestra Aukso, zadziałała na mnie bardzo mobilizująco i w mojej głowie zaroiło się od pomysłów. Ostatecznie postanowiłem warstwę eksperymentalną wziąć na swoje barki jako medium, wykorzystując amplifikowany metalofon i instrumenty perkusyjne, a orkiestrze pozostawić rolę dość standardową. Zestawienie klasycznego piękna smyczków z brutalnością perkusji oraz elektronicznych eksperymentów barwowych od początku było dla mnie niezwykle inspirujące. Po kilku miesiącach intensywnej pracy partytura była gotowa, a premierowe wykonanie dzieła miało miejsce 8 października 2022 w Mediatece w Tychach podczas festiwalu Auksodrone. Utwór zabrzmiał na żywo po raz drugi w kwietniu 2023 roku podczas koncertu w sali NOSPR w Katowicach. Poemat toksyczny, składający się z pięciu części, to utwór precyzyjnie rozpisany, jedynie z niewielkim – jak podkreśla Zemler – udziałem improwizacji. Utrzymany jest w posępnym, pełnym podskórnego niepokoju klimacie, który pospołu kreują podniosłe (ale i minimalistyczne) partie orkiestrowe, surowe i ekspresyjne brzmienia perkusyjne oraz - nie mniej ważne w planie całości - komponenty elektroniczne. W rezultacie otrzymujemy album z muzyką na wskroś współczesną, będącą swoistym dźwiękowym memento dla naszych niespokojnych czasów. Audio Cave Już od pewnego czasu określenie perkusista stało się za małe na określenie Huberta Zemlera. Niestrudzony twórca poszerza paletę swoich możliwości otwierając jednocześnie przed nami nowe horyzonty muzyczne. Wiedziony swoimi zainteresowaniami muzycznymi potrafi przybrać najróżniejsze formy. Przyjęcie propozycji stworzenia utworu na potrzeby festiwalu Auksodrone 2022, którą złożył Filip Berkowicz, jawi się więc jako naturalna kolej rzeczy lub kolejny przystanek w znakomitej karierze artystycznej. Z drugiej strony któż by nie chciał pracować z orkiestrą kameralną Aukso pod dyrekcją Marka Mosia. Tak wyjątkowych orkiestr nie ma zbyt wiele, więc decyzja o nagrywaniu z nimi jasno zaświadcza o rozsądku Zemlera, ale również o jego artystycznej ambicji. Dodać należy, że artysta w pocie czoła i zapałem rzucił się do pracy pisząc „Poemat toksyczny”, który światło dzienne ujrzał 8 października 2022 w Mediatece właśnie podczas festiwalu Auksodrone, a powtórkę publiczność miała okazję usłyszeć w roku następnych w Sali NOSPR w Katowicach. Dzięki Audio Cave otrzymujemy całość zawartą na płycie, co uważam za posunięcie dobre, a nawet konieczne, bo przecież wszyscy w salach koncertowych się nie pomieścimy, ale wszyscy powinniśmy posłuchać tego albumu. Pierwsze wrażenie – orkiestra i instrumentalista dobrze ze sobą współgrają, niemal naturalnie. Stronę progresywną zajmuje w tym układzie Zemler, a Aukso – co może dziwić – gra bardzo klasycznie, zachowawczo niemal, ale jak przekonuje główny twórca taki był plan. Muzyka jest z gatunku minimalistycznych, które wymagają uwagi słuchacza. Dość oziębłe brzmienie słychać już w utworze początkowym. Przyznam, że z zaskoczeniem przyjąłem utwór numer dwa wraz z jego bardzo klasycznym kształtem. Natomiast forma otwarta następnej części już nie zaskakuje (nie znaczy, że się nie podoba) choć biorąc deklaracje Zemlera, że improwizacji w poemacie niewiele, może powinna. Żar rozniecają części czwarta i piąta, w których następuje zderzenie form orkiestrowych z elektroniką. „Poemat toksyczny” jest muzyką, przy której człowiek najchętniej położyłby się i owinął prześcieradłem. Jarek Szczęsny The avant-garde composer and percussionist Hubert Zemler has been co-creating the most interesting projects of domestic (and not only) independent music for many years, characterized by an experimental, searching approach to sound matter. The artist does not attach himself to a specific genre, freely exploring the areas of jazz, improvisation, ambient, folk and electronics. He has recorded solo (e.g. Drut), in a duo (CEL - with Felix Kubin), in a trio (Cut the Sky with Alex Roth and Wacław Zimpel), in a quartet (Flows album), and has also been involved in such large-scale projects as opera (The Tale of the Heart. Favola in Musica by Aleksander Nowak). His meeting with the Aukso chamber orchestra, one of the best formations of this type in Europe, seems to be a natural consequence of his artistic path so far. The sources of the Toxic Poem can be found in the proposal to create a piece for the Auksodrone 2022 festival, which was submitted to the musician by the event's curator, Filip Berkowicz. Even though Hubert Zemler did not have much experience in writing scores for larger ensembles, he took up the challenge, tempted by the prospect of performing the work with a group of great instrumentalists. As he says: The offer of cooperation with such an excellent band as the Aukso orchestra led by maestro Marek Moś was very motivating for me and my head was full of ideas. Ultimately, I decided to take on the experimental layer as a medium, using an amplified metallophone and percussion instruments, and leave the orchestra to a fairly standard role. The combination of the classic beauty of the strings with the brutality of the drums and electronic color experiments was extremely inspiring to me from the very beginning. After several months of intensive work, the score was ready, and the premiere performance of the work took place on October 8, 2022 at the Mediateka in Tychy during the Auksodrone festival. The piece was performed live for the second time in April 2023 during a concert at the NOSPR hall in Katowice. The toxic poem, consisting of five parts, is a precisely written work, with only a small amount of improvisation, as Zemler emphasizes. It is maintained in a gloomy atmosphere, full of subcutaneous anxiety, which is created by sublime (but also minimalist) orchestral parts, raw and expressive percussion sounds and - no less important in the overall plan - electronic components. As a result, we get an album of thoroughly contemporary music, which is a kind of sonic memento for our troubled times. ..::TRACK-LIST::.. 1. Poemat toksyczny I 11:09 2. Poemat toksyczny II 04:47 3. Poemat toksyczny III 05:41 4. Poemat toksyczny IV 05:45 5. Poemat toksyczny V 05:52 ..::OBSADA::.. Hubert Zemler oraz AUKSO Orkiestra Kameralna Miasta Tychy pod dyrekcją Marka Mosia https://www.youtube.com/watch?v=bCwN4VD53dw SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-23 10:02:32
Rozmiar: 130.45 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Artist: Bob James Album: Just Us Year: 2025 Genre: Jazz Quality: FLAC 24Bit-96kHz ...( TrackList )... 01. Sommation 02. My Ship 03. T W O 04. All the Way 05. Fontaine dAlice 06. The Naked Ballet 07. Smile 08. Rue De Rivoli 09. Protea 10. New Hope ![]()
Seedów: 283
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-16 15:52:32
Rozmiar: 673.00 MB
Peerów: 95
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Zespół Kosmos narodził się latem 2020 roku z inicjatywy kornecisty Jana Ostalskiego, saksofonisty Iwo Tylmana i pianisty Stanisława Szmigiero. Swój ostateczny kształt przyjął ponad dwa lata później, gdy do grupy dołączyli kontrabasista Kamil Guźniczak i perkusista Kacper Kuta. Od początku działalności Kosmos, najpierw jako trio, a potem w ostatecznej formie kwintetu, przystąpił do pracy nad materiałem na debiutancką płytę. Część utworów, które wypełniają album, to – jak przyznaje Iwo Tylman – wynik otwartej improwizacji. Kompozycje przechodziły przez wiele etapów i zmieniały się wraz z rozwojem zespołu, a płyta stanowi tylko zapis ich aktualnego stanu. Nasze utwory są wynikiem kolektywnej pracy - zazwyczaj zaczyna się ona od tematu zaproponowanego przez jednego z nas, później pod wpływem improwizacji i sprawdzania różnych rozwiązań, kształtuje się ostateczna forma. Zazwyczaj jednak, nigdy nie jest ona ostateczna. Jeszcze przed rejestracją materiału kwintet miał okazję, by prezentować go podczas koncertów w całej Polsce, a reakcje publiczności wzmocniły w muzykach przekonanie o słuszności wybranego kierunku. W procesie produkcji kluczową rolę odegrał Jan Smoczyński, pianista i znany realizator dźwięku, którego zespół poznał podczas zajęć w Akademii Muzycznej w Łodzi, ćwicząc współpracę w kolektywie, otwartą improwizację i własne kompozycje. Spotkanie z doświadczonym producentem zaowocowało współpracą przy nagrywaniu płyty Kosmos. Jak mówi Stanisław Szmigiero: Mieliśmy okazję dobrze się poznać, zarówno muzycznie, jak i prywatnie, co było niezwykle pomocne przy procesie rejestrowania albumu. Janek jest bardzo wszechstronnym muzykiem i producentem, zależało nam, żeby zaproponował własne spojrzenie na naszą muzykę. Wynikiem pracy studyjnej jest płyta, na której spontaniczny żywioł improwizacyjny spotyka się z precyzją kompozycji, a całość zachowuje walor żywego i bardzo świeżo brzmiącego grania. To jazz o wielu twarzach, zaskakujący i różnorodny pod względem emocjonalnym. W każdym utworze akcenty rozłożone są nieco inaczej, a paleta brzmień rozciąga się szeroko: od melancholijnych dominant fortepianowych, przez mięsisty groove sekcji rytmicznej, po ekspresyjne partie dęciaków. Klasyczny "polish jazz" harmonijnie współgra z elementami współczesnej elektroniki, natomiast poszczególne kompozycje to wciągające słuchacza swoją odrębnością specyficzne mikrokosmosy. Jedno nie ulega wątpliwości: muzyczne uniwersum Kosmosu kusi, by się weń zanurzyć. Audio Cave Koncepcja zespołu Kosmos budowała się sukcesywnie, gdy pomysł kolektywnej kompozycji oraz zwartej improwizacji dojrzał wśród muzyków. Choć formacja powstała latem 2020 roku z inicjatywy kornecisty Jana Ostalskiego, saksofonisty Iwo Tylmana i pianisty Stanisława Szmigiero to swój ostateczny kształt przyjęła dopiero dwa lata później, gdy do grupy dołączyli kontrabasista Kamil Guźniczak i perkusista Kacper Kuta. Formula kwintetu stała się zatem prologiem koncepcji, której ciekawym odniesieniem jest album „Kosmos”. Materiał zawarty na debiutanckim albumie powstawał początkowo jako realizacja na trio, a potem w ostatecznej formie kwintetu. Część utworów, które wypełniają album, to koncepcja przemyślanej i otwartej improwizacji. Kompozycje przechodziły przez wiele etapów i zmieniały się wraz z rozwojem zespołu, a „Kosmos” stanowi zapis ich aktualnego stanu. „Nasze utwory są wynikiem kolektywnej pracy – wyjaśnia genezę albumu Ivo Tylman. Zzazwyczaj zaczyna się ona od tematu zaproponowanego przez jednego z nas, później pod wpływem improwizacji i sprawdzania różnych rozwiązań, kształtuje się ostateczna forma. Zazwyczaj jednak, nigdy nie jest ona ostateczna”. Jeszcze przed rejestracją materiału kwintet miał okazję, by prezentować go podczas koncertów w całej Polsce, a reakcje publiczności wzmocniły w muzykach przekonanie o słuszności wybranego kierunku. W procesie produkcji sesji kluczową rolę odegrał Jan Smoczyński, pianista i realizator dźwięku, którego zespół poznał podczas zajęć w Akademii Muzycznej w Łodzi, ćwicząc współpracę w kolektywie, otwartą improwizację i własne kompozycje. Spotkanie z doświadczonym producentem zaowocowało współpracą przy nagrywaniu debiutanckiej płyty. „Mieliśmy okazję dobrze się poznać, zarówno muzycznie, jak i prywatnie, co było niezwykle pomocne przy procesie rejestrowania albumu – wspomina Stanisław Szmigiero. Janek jest bardzo wszechstronnym muzykiem i producentem, zależało nam, żeby zaproponował własne spojrzenie na naszą muzykę”. Wynikiem pracy studyjnej jest „Kosmos” – płyta, na której spontaniczny żywioł improwizacyjny spotyka się z precyzją kompozycji, a całość zachowuje walor żywego i bardzo świeżo brzmiącego grania. To jazz o wielu twarzach, zaskakujący i różnorodny pod względem emocjonalnym. W każdym utworze akcenty rozłożone są nieco inaczej, a paleta brzmień rozciąga się szeroko: od melancholijnych dominant fortepianowych, przez groove sekcji rytmicznej, po ekspresyjne partie dęciaków. Klasyczny jazz harmonijnie współgra z elementami współczesnej elektroniki a kompozycje to wciągające słuchacza swoją odrębnością specyficzne mikrokosmosy. Dionizy Piątkowski ..::TRACK-LIST::.. 1. UĆ (5:51) 2. Walc II (5:41) 3. Klapy wentyle (0:43) 4. Wenus (9:20) 5. JA (4:15) 6. Polski film (1:23) 7. Muratyn (7:57) 8. Poczułem (5:47) 9. KWTWMQ (1:57) 10. Koziołek (3:20) 11. Ogrodniczki (4:12) ..::OBSADA::.. Jan Ostalski - kornet, flugehorn, Korg MS-20 Iwo Tylman - saksofon sopranowy, saksofon tenorowy Stanisław Szmigiero - fortepian, Sequential Take 5 Kamil Guźniczak - kontrabas Kacper Kuta - perkusja https://www.youtube.com/watch?v=XsX0ad-jqHY SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-15 19:57:50
Rozmiar: 117.34 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Zespół Kosmos narodził się latem 2020 roku z inicjatywy kornecisty Jana Ostalskiego, saksofonisty Iwo Tylmana i pianisty Stanisława Szmigiero. Swój ostateczny kształt przyjął ponad dwa lata później, gdy do grupy dołączyli kontrabasista Kamil Guźniczak i perkusista Kacper Kuta. Od początku działalności Kosmos, najpierw jako trio, a potem w ostatecznej formie kwintetu, przystąpił do pracy nad materiałem na debiutancką płytę. Część utworów, które wypełniają album, to – jak przyznaje Iwo Tylman – wynik otwartej improwizacji. Kompozycje przechodziły przez wiele etapów i zmieniały się wraz z rozwojem zespołu, a płyta stanowi tylko zapis ich aktualnego stanu. Nasze utwory są wynikiem kolektywnej pracy - zazwyczaj zaczyna się ona od tematu zaproponowanego przez jednego z nas, później pod wpływem improwizacji i sprawdzania różnych rozwiązań, kształtuje się ostateczna forma. Zazwyczaj jednak, nigdy nie jest ona ostateczna. Jeszcze przed rejestracją materiału kwintet miał okazję, by prezentować go podczas koncertów w całej Polsce, a reakcje publiczności wzmocniły w muzykach przekonanie o słuszności wybranego kierunku. W procesie produkcji kluczową rolę odegrał Jan Smoczyński, pianista i znany realizator dźwięku, którego zespół poznał podczas zajęć w Akademii Muzycznej w Łodzi, ćwicząc współpracę w kolektywie, otwartą improwizację i własne kompozycje. Spotkanie z doświadczonym producentem zaowocowało współpracą przy nagrywaniu płyty Kosmos. Jak mówi Stanisław Szmigiero: Mieliśmy okazję dobrze się poznać, zarówno muzycznie, jak i prywatnie, co było niezwykle pomocne przy procesie rejestrowania albumu. Janek jest bardzo wszechstronnym muzykiem i producentem, zależało nam, żeby zaproponował własne spojrzenie na naszą muzykę. Wynikiem pracy studyjnej jest płyta, na której spontaniczny żywioł improwizacyjny spotyka się z precyzją kompozycji, a całość zachowuje walor żywego i bardzo świeżo brzmiącego grania. To jazz o wielu twarzach, zaskakujący i różnorodny pod względem emocjonalnym. W każdym utworze akcenty rozłożone są nieco inaczej, a paleta brzmień rozciąga się szeroko: od melancholijnych dominant fortepianowych, przez mięsisty groove sekcji rytmicznej, po ekspresyjne partie dęciaków. Klasyczny "polish jazz" harmonijnie współgra z elementami współczesnej elektroniki, natomiast poszczególne kompozycje to wciągające słuchacza swoją odrębnością specyficzne mikrokosmosy. Jedno nie ulega wątpliwości: muzyczne uniwersum Kosmosu kusi, by się weń zanurzyć. Audio Cave Koncepcja zespołu Kosmos budowała się sukcesywnie, gdy pomysł kolektywnej kompozycji oraz zwartej improwizacji dojrzał wśród muzyków. Choć formacja powstała latem 2020 roku z inicjatywy kornecisty Jana Ostalskiego, saksofonisty Iwo Tylmana i pianisty Stanisława Szmigiero to swój ostateczny kształt przyjęła dopiero dwa lata później, gdy do grupy dołączyli kontrabasista Kamil Guźniczak i perkusista Kacper Kuta. Formula kwintetu stała się zatem prologiem koncepcji, której ciekawym odniesieniem jest album „Kosmos”. Materiał zawarty na debiutanckim albumie powstawał początkowo jako realizacja na trio, a potem w ostatecznej formie kwintetu. Część utworów, które wypełniają album, to koncepcja przemyślanej i otwartej improwizacji. Kompozycje przechodziły przez wiele etapów i zmieniały się wraz z rozwojem zespołu, a „Kosmos” stanowi zapis ich aktualnego stanu. „Nasze utwory są wynikiem kolektywnej pracy – wyjaśnia genezę albumu Ivo Tylman. Zzazwyczaj zaczyna się ona od tematu zaproponowanego przez jednego z nas, później pod wpływem improwizacji i sprawdzania różnych rozwiązań, kształtuje się ostateczna forma. Zazwyczaj jednak, nigdy nie jest ona ostateczna”. Jeszcze przed rejestracją materiału kwintet miał okazję, by prezentować go podczas koncertów w całej Polsce, a reakcje publiczności wzmocniły w muzykach przekonanie o słuszności wybranego kierunku. W procesie produkcji sesji kluczową rolę odegrał Jan Smoczyński, pianista i realizator dźwięku, którego zespół poznał podczas zajęć w Akademii Muzycznej w Łodzi, ćwicząc współpracę w kolektywie, otwartą improwizację i własne kompozycje. Spotkanie z doświadczonym producentem zaowocowało współpracą przy nagrywaniu debiutanckiej płyty. „Mieliśmy okazję dobrze się poznać, zarówno muzycznie, jak i prywatnie, co było niezwykle pomocne przy procesie rejestrowania albumu – wspomina Stanisław Szmigiero. Janek jest bardzo wszechstronnym muzykiem i producentem, zależało nam, żeby zaproponował własne spojrzenie na naszą muzykę”. Wynikiem pracy studyjnej jest „Kosmos” – płyta, na której spontaniczny żywioł improwizacyjny spotyka się z precyzją kompozycji, a całość zachowuje walor żywego i bardzo świeżo brzmiącego grania. To jazz o wielu twarzach, zaskakujący i różnorodny pod względem emocjonalnym. W każdym utworze akcenty rozłożone są nieco inaczej, a paleta brzmień rozciąga się szeroko: od melancholijnych dominant fortepianowych, przez groove sekcji rytmicznej, po ekspresyjne partie dęciaków. Klasyczny jazz harmonijnie współgra z elementami współczesnej elektroniki a kompozycje to wciągające słuchacza swoją odrębnością specyficzne mikrokosmosy. Dionizy Piątkowski ..::TRACK-LIST::.. 1. UĆ (5:51) 2. Walc II (5:41) 3. Klapy wentyle (0:43) 4. Wenus (9:20) 5. JA (4:15) 6. Polski film (1:23) 7. Muratyn (7:57) 8. Poczułem (5:47) 9. KWTWMQ (1:57) 10. Koziołek (3:20) 11. Ogrodniczki (4:12) ..::OBSADA::.. Jan Ostalski - kornet, flugehorn, Korg MS-20 Iwo Tylman - saksofon sopranowy, saksofon tenorowy Stanisław Szmigiero - fortepian, Sequential Take 5 Kamil Guźniczak - kontrabas Kacper Kuta - perkusja https://www.youtube.com/watch?v=XsX0ad-jqHY SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-15 19:53:46
Rozmiar: 286.09 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Artist: Matt Dusk & Margaret Title: Just the Two Of Us Year: 2015 Genre: Classical Smooth Jazz Publisher (label): Magic Records Duration: 00:58:36 Format/Codec: FLAC Rip type: Tracks Audio bitrate: Lossless Bit depth: 16 Bit/44.1 kHz ...( Opis )... Ogień i woda! Niesamowite muzyczne spotkanie! Margaret i Matt Dusk - bo o nich mowa - mają na koncie złote i platynowe płyty, wiele prestiżowych nagród i tysiące fanów! Efektem połączenia unikatowej barwy głosu i charyzmy Margaret oraz romantyzmu i ciepła płynącego z głosu Matta Duska jest fantastyczny album zawierający subtelne, swingujące interpretacje jazzowych standardów takich jak: „Deed I Do”, „Gee Baby”, „Ain't I Good To You”, „Just The Two Of Us”, „Sunshine Of My Life” czy „Something Stupid”. Klasyka Smooth Jazzu w wykonaniu blond piękności rodem ze Stargardu Szczecińskiego. Obserwujemy tutaj dojrzalszą Małgorzatę: popowe, radiowe "Thank You Very Much" zamieniała na standardy muzyki jazzowej. Oto 'tylko ich dwoje' - 22-letnia Margaret oraz 37-letni Matt Dusk. Różnica wieku spora - zamiłowanie do swingu podobne. Warto posłuchać. ...( TrackList )... 1. Quiet Nights Of Quiet Stars 2. Just The Two Of Us 3. Something Stupid 4. ?Deed I Do 5. Gee Baby, Ain't I Good To You 6. You Are The Sunshine Of My Life 7. Your Kiss Is On My List 8. This Masquerade 9. Girl From Ipanema 10. How Insensitive 11. Our Love Is Here To Stay 12. They Can't Take That Away From Me 13. I Got It Bad (And That Ain't Good) - bonus track (Margaret solo) ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-15 10:12:50
Rozmiar: 421.29 MB
Peerów: 42
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Art Pepper Album: Geneva 1980 (Live in Geneva 1980) Year: 2025 Genre: Jazz Quality: FLAC 24Bit-44.1kHz ...( TrackList )... 01. Ophelia ((Live in Geneva 1980)) 02. Mambo Koyama ((Live in Geneva 1980)) 03. Patricia ((Live in Geneva 1980)) 04. Miss Who ((Live in Geneva 1980)) 05. I'll Remember April ((Live in Geneva 1980) [inc]) 06. Blues For Blanche ((Live in Geneva 1980)) 07. Valse Triste ((Live in Geneva 1980)) 08. Make A List (Make A Wish) (Live in Geneva 1980) 09. Goodbye ((Live in Geneva 1980)) 10. Blues For Les ((Live in Geneva 1980)) ![]()
Seedów: 100
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-14 07:59:46
Rozmiar: 1.50 GB
Peerów: 40
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. "Muzyka naiwna" Tercetu Kamili Drabek (Soliton, 2019) to jeden z najcieplej przyjętych jazzowych debiutów ostatnich lat. Zespół w składzie Marcin Konieczkowicz (saksofon altowy), Kamila Drabek (kontrabas) i Kacper Kaźmierski (perkusja) na swoim pierwszym wydawnictwie zaproponował bezpretensjonalną, zróżnicowaną i ujmującą młodzieńczą swadą i energią, muzykę. Formacja powraca z albumem "Tak bym chciała kochać już", który ukazuje się blisko pół dekady po debiutanckim krążku. Co działo się z zespołem przez ten czas? Nie da się ukryć, że pięć lat to na dzisiejsze standardy spora przerwa w wydawaniu płyt, ale choć niczego nie nagraliśmy, to zespół był aktywny koncertowo i na innych polach. W czasie pandemii realizowaliśmy np. projekt z utworami Jerzego „Dudusia” Matuszkiewicza, a na specjalne zamówienie Polska Jazz Festival w Budapeszcie powstał nowy, awangardowy materiał. Te wszystkie aktywności i czas spędzony w innych składach naturalnie wpłynęły na kształt nowego krążka – wyjaśnia Kamila Drabek. Drugi album zespołu został zarejestrowany w pełni analogowo. Przy pierwszej płycie nie mieliśmy jeszcze takiego doświadczenia w pracy studyjnej, a po tych kilku latach wiedzieliśmy znacznie lepiej, jakie brzmienie chcemy uzyskać, dlatego też zwróciliśmy się do Piotra Zabrodzkiego z Pasterka Studio - kontynuuje basistka. Na "Tak bym chciała kochać już" trafiło sześć autorskich kompozycji Kamili Drabek, a także dwie wspomnianego już Matuszkiewicza oraz jedna Sonny’ego Rollinsa. O ile jednak utwory tego pierwszego są zagrane w dużej zgodności z oryginałem, tak kompozycja legendarnego saksofonisty została potraktowana ze sporą odwagą. „Duduś” to jeden z moich absolutnie ukochanych polskich kompozytorów – po prostu uwielbiam te tematy, a nazwanie albumu tytułem jednego z nich to bezpośredni ukłon w stronę amerykańskiego jazzu i zamiłowania do standardów. Jerzy Matuszkiewicz zmarł w 2021 roku, o jego dorobku nie mówi się tyle, ile bym sobie życzyła, dlatego zdecydowałam się na taki prywatny ukłon w jego stronę. Rollins to z kolei jazzowy gigant, ale utwór, po który sięgnęliśmy, miał tak duży potencjał aranżacyjny, że po prostu musieliśmy to wykorzystać i zaproponować coś innego – w ten sposób temat inspiracji i tytułu albumu podsumowuje liderka. "Tak bym chciała kochać już" to album pokazujący fenomenalny rozwój i świadomość zespołu, ale nieskażony kalkulacją i zmęczeniem. Dojrzały i szlachetny w kwestii brzmienia i repertuaru, a przy tym pełen wigoru i lekkości. Audio Cave To emphasize the attachment to the sound of jazz albums from decades ago, the band decided to record using analog tape. The recording took place in October 2023 in the "Pasterka" studio in Warsaw and was made by Piotr Zabrodzki. “I would like to love like so” - for the love of Polish jazz. The trio sentimentally plays melodies that are forgotten and creates new ones that can evoke similar feelings. It's a reference to the past, but without regret or refraining from progress. On the band's second album you can expect graceful and folk inspired melodies and youthfully performed old-school jazz with a touch of humor. As well as original interpretations of compositions by masters, e.g. Jerzy Duduś Matuszkiewicz or Sonny Rollins. ..::TRACK-LIST::.. 1. Słona Róża (Jerzy Duduś Matuszkiewicz cover) 01:53 2. Last Minute 04:02 3. Bye 03:55 4. Hulanka 05:27 5. Opolanka 06:17 6. Etr 07:11 7. Tak bym chciała kochać już (Jerzy Duduś Matuszkiewicz cover) 05:37 8. Pent - up house 02:51 9. Last Minute Reprise (Sonny Rollins cover) 01:03 ..::OBSADA::.. Marcin Konieczkowicz - alto sax Kamila Drabek - double bass Kacper Kaźmierski - drums https://www.youtube.com/watch?v=5GghF9YGnzg SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 16
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-09 10:43:18
Rozmiar: 91.03 MB
Peerów: 27
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. "Muzyka naiwna" Tercetu Kamili Drabek (Soliton, 2019) to jeden z najcieplej przyjętych jazzowych debiutów ostatnich lat. Zespół w składzie Marcin Konieczkowicz (saksofon altowy), Kamila Drabek (kontrabas) i Kacper Kaźmierski (perkusja) na swoim pierwszym wydawnictwie zaproponował bezpretensjonalną, zróżnicowaną i ujmującą młodzieńczą swadą i energią, muzykę. Formacja powraca z albumem "Tak bym chciała kochać już", który ukazuje się blisko pół dekady po debiutanckim krążku. Co działo się z zespołem przez ten czas? Nie da się ukryć, że pięć lat to na dzisiejsze standardy spora przerwa w wydawaniu płyt, ale choć niczego nie nagraliśmy, to zespół był aktywny koncertowo i na innych polach. W czasie pandemii realizowaliśmy np. projekt z utworami Jerzego „Dudusia” Matuszkiewicza, a na specjalne zamówienie Polska Jazz Festival w Budapeszcie powstał nowy, awangardowy materiał. Te wszystkie aktywności i czas spędzony w innych składach naturalnie wpłynęły na kształt nowego krążka – wyjaśnia Kamila Drabek. Drugi album zespołu został zarejestrowany w pełni analogowo. Przy pierwszej płycie nie mieliśmy jeszcze takiego doświadczenia w pracy studyjnej, a po tych kilku latach wiedzieliśmy znacznie lepiej, jakie brzmienie chcemy uzyskać, dlatego też zwróciliśmy się do Piotra Zabrodzkiego z Pasterka Studio - kontynuuje basistka. Na "Tak bym chciała kochać już" trafiło sześć autorskich kompozycji Kamili Drabek, a także dwie wspomnianego już Matuszkiewicza oraz jedna Sonny’ego Rollinsa. O ile jednak utwory tego pierwszego są zagrane w dużej zgodności z oryginałem, tak kompozycja legendarnego saksofonisty została potraktowana ze sporą odwagą. „Duduś” to jeden z moich absolutnie ukochanych polskich kompozytorów – po prostu uwielbiam te tematy, a nazwanie albumu tytułem jednego z nich to bezpośredni ukłon w stronę amerykańskiego jazzu i zamiłowania do standardów. Jerzy Matuszkiewicz zmarł w 2021 roku, o jego dorobku nie mówi się tyle, ile bym sobie życzyła, dlatego zdecydowałam się na taki prywatny ukłon w jego stronę. Rollins to z kolei jazzowy gigant, ale utwór, po który sięgnęliśmy, miał tak duży potencjał aranżacyjny, że po prostu musieliśmy to wykorzystać i zaproponować coś innego – w ten sposób temat inspiracji i tytułu albumu podsumowuje liderka. "Tak bym chciała kochać już" to album pokazujący fenomenalny rozwój i świadomość zespołu, ale nieskażony kalkulacją i zmęczeniem. Dojrzały i szlachetny w kwestii brzmienia i repertuaru, a przy tym pełen wigoru i lekkości. Audio Cave To emphasize the attachment to the sound of jazz albums from decades ago, the band decided to record using analog tape. The recording took place in October 2023 in the "Pasterka" studio in Warsaw and was made by Piotr Zabrodzki. “I would like to love like so” - for the love of Polish jazz. The trio sentimentally plays melodies that are forgotten and creates new ones that can evoke similar feelings. It's a reference to the past, but without regret or refraining from progress. On the band's second album you can expect graceful and folk inspired melodies and youthfully performed old-school jazz with a touch of humor. As well as original interpretations of compositions by masters, e.g. Jerzy Duduś Matuszkiewicz or Sonny Rollins. ..::TRACK-LIST::.. 1. Słona Róża (Jerzy Duduś Matuszkiewicz cover) 01:53 2. Last Minute 04:02 3. Bye 03:55 4. Hulanka 05:27 5. Opolanka 06:17 6. Etr 07:11 7. Tak bym chciała kochać już (Jerzy Duduś Matuszkiewicz cover) 05:37 8. Pent - up house 02:51 9. Last Minute Reprise (Sonny Rollins cover) 01:03 ..::OBSADA::.. Marcin Konieczkowicz - alto sax Kamila Drabek - double bass Kacper Kaźmierski - drums https://www.youtube.com/watch?v=5GghF9YGnzg SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-09 10:38:42
Rozmiar: 229.93 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Spotkali się w 2019 roku w warszawskim sklepie muzycznym Plakaton i szybko uznali, że chcą razem coś nagrać. Z jednej strony Grzegorz Tarwid, pianista, muzyk zaangażowany w różne zespoły i projekty jazzowe (jak Sundial Trio), lubiący improwizację i otwarty na eksperymenty brzmieniowe. Z drugiej – Dominik Strycharski, flecista, performer, twórca o temperamencie awangardysty, biorący udział w najrozmaitszych przedsięwzięciach muzycznych (jak zespół Pulsarus), niestrudzenie poszerzający zakres terminu "improwizacja". Album Apogeum jest owocem ich artystycznej współpracy, o której charakterze i efektach tak opowiada Grzegorz Tarwid: Od początku było wiadome, że będziemy grać naprzemiennie akustycznie i elektronicznie. Mieliśmy kilka podejść do nagrań, ale to dopiero trzecia sesja stała się decydująca i wtedy poczuliśmy, że nasz sound i stylistyka nabrały pewnej dojrzałości. A ponieważ zawsze improwizujemy bez ustalonego punktu wyjścia, nie mamy poczucia poruszania się po ścieżkach, które są już wytarte i zużyte. Z drugiej strony, jesteśmy świadomi pewnych trendów obecnych w dzisiejszej „awangardzie” i czasem możemy się w któryś wpisywać. Ale ostatecznie zawsze pozostaje ten czynnik zaskoczenia, dzięki czemu nasze wspólne tworzenie nigdy nie staje się przewidywalne. Nagrana na tzw. setkę, bez żadnych nakładek i dogrywek, płyta jest wielce intrygującym konglomeratem brzmień akustycznych i eksperymentalnej elektroniki, za którą odpowiada Dominik Strycharski. W utworach akustycznych improwizowane partie fortepianu spotykają się z brzmieniami fletu o różnych barwach, roztaczając aurę kompletnej nieprzewidywalności. Muzycy nieustannie skręcają w boczne ścieżki, kluczą, wędrując między tonami zgoła subtelnymi a atonalną neurozą. Tam natomiast, gdzie do głosu dochodzą elektroniczne zgrzyty, szumy, repetycje i drony, muzyka zmierza w stronę noise'owej awangardy, choć zawsze zapewnia słuchaczowi odpowiednią przestrzeń i zróżnicowanie dynamiczne: od brzmień niemal industrialnych po fragmenty transowe, gdzie pojawiają się nawet śmiałe eksperymenty wokalne. Bez wątpienia w dźwiękach z Apogeum odnajdą się ci wszyscy, którym duch niespokojnych poszukiwań jest szczególnie bliski. Audio Cave Nie ma gwarancji, że jak dwa duże nazwiska spotkają się celem nagrania jednej płyty, to efekt będzie znakomity. Pozorna logika matematyki w przypadku muzyki po prostu nie działa. Dlatego też warto zachować jakąś rezerwę podchodząc do takich płyt. Miałem tak kiedy zasiadałem po raz pierwszy do słuchania „Apogeum” nagranego przez Dominika Strycharskiego i Grzegorza Tarwida. I szybko moja obawy zostały rozwiane. „Apogeum” jest płytą opartą w głównej mierze na flecie oraz instrumentach klawiszowych, ale nie brakuje również eleketroniki. Taki zestaw zapowiedzią improwizacyjnych porywów jest, co zasadniczo sprawdza się w trakcie słuchania. Dajmy na to taki „Tutqich” wpadający niczym obłąkaniec do sklepu. Porównanie może nienajlepsze, ale chciałem jedynie zaznaczyć, że tu należy spodziewać się wszystkiego. W każdym razie dalej sprawy prostuje dziewięciominutowy „Venster” pełen liryzmu i okazałej melodii. Swoboda towarzyszy nam od samego początku, czyli utworu „Fenestra”. Pomimo zawiłego charakteru czuć w tym kameralność. Usłyszeć można odniesienia do muzyki klasycznej występujące również w „Paggaunit”. Najmniej spodziewanym momentem jest kolejny dziewięciominutowiec „G’ildirak”. Ten z kolei zabiera nas w elektroniczny gąszcz mający w poważaniu harmonię. Bardziej liczą się doznania wyraziste blisko związane z noise`m czy industrialem. Naturalnie musi zaraz pojawić się przeciwwaga. Ten natychmiastowy przeskok do „Pultahan”, w którym znów rządzi forma bardziej klasyczna wybija z rytmu. Zresztą druga część utworu – powiedzmy bardziej motoryczna – daje bardzo dużo uciechy. Zamykający „Odoratus” zawiera w sobie wokale i z tego tytułu mogę sobie pozwolić na opisanie go jako piosenki. Choć czy tak naprawdę nią jest, to pozostawiam do indywidualnych ocen. Również cały album, który do najłatwiejszych nie należy, co – mam nadzieję – dla niektórych z was będzie zachętą do posłuchania go. Jarek Szczęsny ..::TRACK-LIST::.. 1. Fenestra 2. Paggaunit 3. Tutqich 4. Venster 5. G'ildirak 6. Pultahan 7. Odoratus ..::OBSADA::.. Dominik Strycharski - flety, elektronika, głos Grzegorz Tarwid - instrumenty klawiszowe https://www.youtube.com/watch?v=tcI74nPo_4Y SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-02 18:58:31
Rozmiar: 93.75 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Spotkali się w 2019 roku w warszawskim sklepie muzycznym Plakaton i szybko uznali, że chcą razem coś nagrać. Z jednej strony Grzegorz Tarwid, pianista, muzyk zaangażowany w różne zespoły i projekty jazzowe (jak Sundial Trio), lubiący improwizację i otwarty na eksperymenty brzmieniowe. Z drugiej – Dominik Strycharski, flecista, performer, twórca o temperamencie awangardysty, biorący udział w najrozmaitszych przedsięwzięciach muzycznych (jak zespół Pulsarus), niestrudzenie poszerzający zakres terminu "improwizacja". Album Apogeum jest owocem ich artystycznej współpracy, o której charakterze i efektach tak opowiada Grzegorz Tarwid: Od początku było wiadome, że będziemy grać naprzemiennie akustycznie i elektronicznie. Mieliśmy kilka podejść do nagrań, ale to dopiero trzecia sesja stała się decydująca i wtedy poczuliśmy, że nasz sound i stylistyka nabrały pewnej dojrzałości. A ponieważ zawsze improwizujemy bez ustalonego punktu wyjścia, nie mamy poczucia poruszania się po ścieżkach, które są już wytarte i zużyte. Z drugiej strony, jesteśmy świadomi pewnych trendów obecnych w dzisiejszej „awangardzie” i czasem możemy się w któryś wpisywać. Ale ostatecznie zawsze pozostaje ten czynnik zaskoczenia, dzięki czemu nasze wspólne tworzenie nigdy nie staje się przewidywalne. Nagrana na tzw. setkę, bez żadnych nakładek i dogrywek, płyta jest wielce intrygującym konglomeratem brzmień akustycznych i eksperymentalnej elektroniki, za którą odpowiada Dominik Strycharski. W utworach akustycznych improwizowane partie fortepianu spotykają się z brzmieniami fletu o różnych barwach, roztaczając aurę kompletnej nieprzewidywalności. Muzycy nieustannie skręcają w boczne ścieżki, kluczą, wędrując między tonami zgoła subtelnymi a atonalną neurozą. Tam natomiast, gdzie do głosu dochodzą elektroniczne zgrzyty, szumy, repetycje i drony, muzyka zmierza w stronę noise'owej awangardy, choć zawsze zapewnia słuchaczowi odpowiednią przestrzeń i zróżnicowanie dynamiczne: od brzmień niemal industrialnych po fragmenty transowe, gdzie pojawiają się nawet śmiałe eksperymenty wokalne. Bez wątpienia w dźwiękach z Apogeum odnajdą się ci wszyscy, którym duch niespokojnych poszukiwań jest szczególnie bliski. Audio Cave Nie ma gwarancji, że jak dwa duże nazwiska spotkają się celem nagrania jednej płyty, to efekt będzie znakomity. Pozorna logika matematyki w przypadku muzyki po prostu nie działa. Dlatego też warto zachować jakąś rezerwę podchodząc do takich płyt. Miałem tak kiedy zasiadałem po raz pierwszy do słuchania „Apogeum” nagranego przez Dominika Strycharskiego i Grzegorza Tarwida. I szybko moja obawy zostały rozwiane. „Apogeum” jest płytą opartą w głównej mierze na flecie oraz instrumentach klawiszowych, ale nie brakuje również eleketroniki. Taki zestaw zapowiedzią improwizacyjnych porywów jest, co zasadniczo sprawdza się w trakcie słuchania. Dajmy na to taki „Tutqich” wpadający niczym obłąkaniec do sklepu. Porównanie może nienajlepsze, ale chciałem jedynie zaznaczyć, że tu należy spodziewać się wszystkiego. W każdym razie dalej sprawy prostuje dziewięciominutowy „Venster” pełen liryzmu i okazałej melodii. Swoboda towarzyszy nam od samego początku, czyli utworu „Fenestra”. Pomimo zawiłego charakteru czuć w tym kameralność. Usłyszeć można odniesienia do muzyki klasycznej występujące również w „Paggaunit”. Najmniej spodziewanym momentem jest kolejny dziewięciominutowiec „G’ildirak”. Ten z kolei zabiera nas w elektroniczny gąszcz mający w poważaniu harmonię. Bardziej liczą się doznania wyraziste blisko związane z noise`m czy industrialem. Naturalnie musi zaraz pojawić się przeciwwaga. Ten natychmiastowy przeskok do „Pultahan”, w którym znów rządzi forma bardziej klasyczna wybija z rytmu. Zresztą druga część utworu – powiedzmy bardziej motoryczna – daje bardzo dużo uciechy. Zamykający „Odoratus” zawiera w sobie wokale i z tego tytułu mogę sobie pozwolić na opisanie go jako piosenki. Choć czy tak naprawdę nią jest, to pozostawiam do indywidualnych ocen. Również cały album, który do najłatwiejszych nie należy, co – mam nadzieję – dla niektórych z was będzie zachętą do posłuchania go. Jarek Szczęsny ..::TRACK-LIST::.. 1. Fenestra 2. Paggaunit 3. Tutqich 4. Venster 5. G'ildirak 6. Pultahan 7. Odoratus ..::OBSADA::.. Dominik Strycharski - flety, elektronika, głos Grzegorz Tarwid - instrumenty klawiszowe https://www.youtube.com/watch?v=tcI74nPo_4Y SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-02 18:49:46
Rozmiar: 188.63 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
Krokofant to wielka bestia z mnóstwem zębów, a ten album to totalna uczta od początku do końca! ..::TRACK-LIST::.. 1. C.O.T.A 7:42 2. Sail Ahead 6:56 3. Nieu 7:31 4. The Ship 7:59 5. Snakedog 7:20 6. Watchtower 6:32 ..::OBSADA::.. Saxophone - Jørgen Mathisen Drums - Axel Skalstad Guitar - Tom Hasslan https://www.youtube.com/watch?v=EMjQFWWe63I SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 20
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-02 09:05:42
Rozmiar: 101.29 MB
Peerów: 1
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
Krokofant to wielka bestia z mnóstwem zębów, a ten album to totalna uczta od początku do końca! ..::TRACK-LIST::.. 1. C.O.T.A 7:42 2. Sail Ahead 6:56 3. Nieu 7:31 4. The Ship 7:59 5. Snakedog 7:20 6. Watchtower 6:32 ..::OBSADA::.. Saxophone - Jørgen Mathisen Drums - Axel Skalstad Guitar - Tom Hasslan https://www.youtube.com/watch?v=EMjQFWWe63I SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 15
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-02 09:03:14
Rozmiar: 325.03 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Ten tajemniczy album powinien posiadać w swoich zbiorach każdy fan Skaldów, a to dlatego że autorem prawie całego materiału jest Grzegorz Górkiewicz (mniej wtajemniczonym przypominamy, że gra on w Skaldach na instrumentach klawiszowych od ponad 30 lat). Krakowska „supergrupa” Mr. Bober’s Friends złożona z tamtejszych topowych jazzmanów i „rockowców” przedstawiła tutaj w znakomitej większości instrumentalne (tylko trzy nagrania posiadają vocal), rozimprowizowane kompozycje z pogranicza jazzu, rocka i popu. Na albumie królują rozbudowane partie saksofonu, klawiszy i gitary oparte na połamanych podziałach perkusji i basu. Poza materiałem zawartym oryginalnie jednym albumie grupy (wydanym w minimalnym nakładzie w 1991 roku) na CD zalazło się 6 utworów dodatkowych. Poza Grzegorzem Górkiewiczem w zespole występowali m.in. byli muzycy grup Laboratorium i Lombard. - w utworze Georgia On My Mind z formacją gościnnie wystąpił Andrzej Zaucha - w dwóch kompozycjach zaśpiewała Renata Świerczyńska - album przygotowany w ścisłej współpracy z Grzegorzem Górkiewiczem - wszystkie nagrania zostały zremasterowane wprost z taśm matek oraz najlepiej zachowanych kopii W sumie 15 nagrań i ponad 79 minut muzyki !!! ..::TRACK-LIST::.. Perfect Strangers (So So Day) 2'43 Sorry, Don't Worry 6'31 Tomorrow, Day After Tomorrow, In A Week... 6'16 Gopher 6'33 Scratching The Line 2'10 A Beautiful Strange Lady 6'30 Eleanor And Me 8'46 Flop Drop 4'00 Tracks Of My Mind 5'48 Nagrania dodatkowe (Bonus Tracks): Perfect Strangers (So So Day) (wersja instrumentalna) 2'43 Tracks Of My Mind (wersja instrumentalna) 5'46 Another Way Around 6'37 Dark Side My Brain 4'50 Solo Bobra 3'59 Georgia On My Mind 5'45 https://www.youtube.com/watch?v=VVJ8ruiyD3w SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 47
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-02 08:40:08
Rozmiar: 188.39 MB
Peerów: 1
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Ten tajemniczy album powinien posiadać w swoich zbiorach każdy fan Skaldów, a to dlatego że autorem prawie całego materiału jest Grzegorz Górkiewicz (mniej wtajemniczonym przypominamy, że gra on w Skaldach na instrumentach klawiszowych od ponad 30 lat). Krakowska „supergrupa” Mr. Bober’s Friends złożona z tamtejszych topowych jazzmanów i „rockowców” przedstawiła tutaj w znakomitej większości instrumentalne (tylko trzy nagrania posiadają vocal), rozimprowizowane kompozycje z pogranicza jazzu, rocka i popu. Na albumie królują rozbudowane partie saksofonu, klawiszy i gitary oparte na połamanych podziałach perkusji i basu. Poza materiałem zawartym oryginalnie jednym albumie grupy (wydanym w minimalnym nakładzie w 1991 roku) na CD zalazło się 6 utworów dodatkowych. Poza Grzegorzem Górkiewiczem w zespole występowali m.in. byli muzycy grup Laboratorium i Lombard. - w utworze Georgia On My Mind z formacją gościnnie wystąpił Andrzej Zaucha - w dwóch kompozycjach zaśpiewała Renata Świerczyńska - album przygotowany w ścisłej współpracy z Grzegorzem Górkiewiczem - wszystkie nagrania zostały zremasterowane wprost z taśm matek oraz najlepiej zachowanych kopii W sumie 15 nagrań i ponad 79 minut muzyki !!! ..::TRACK-LIST::.. Perfect Strangers (So So Day) 2'43 Sorry, Don't Worry 6'31 Tomorrow, Day After Tomorrow, In A Week... 6'16 Gopher 6'33 Scratching The Line 2'10 A Beautiful Strange Lady 6'30 Eleanor And Me 8'46 Flop Drop 4'00 Tracks Of My Mind 5'48 Nagrania dodatkowe (Bonus Tracks): Perfect Strangers (So So Day) (wersja instrumentalna) 2'43 Tracks Of My Mind (wersja instrumentalna) 5'46 Another Way Around 6'37 Dark Side My Brain 4'50 Solo Bobra 3'59 Georgia On My Mind 5'45 https://www.youtube.com/watch?v=VVJ8ruiyD3w SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 14
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-02 08:37:06
Rozmiar: 485.60 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Drummer, composer, lyricist, improviser, cultural theorist and the individual largely responsible for the existence of ReR/Recommended records, Chris Cutler (like his longtime musical sparring partner Fred Frith) has cast a long shadow over avant rock for over 30 years. He first came to prominence when he joined Henry Cow in 1971, but he had been active on London's psychedelic/underground scene since the mid 60s, and in the early 70s formed the Ottawa Music Company (a large collective of rock composers) with sometime Egg/Hatfields keyboards player Dave Stewart. When Henry Cow ceased working in 1978, he was instrumental in setting up Recommended Records along with Nick Hobbs, Henry Cow's ex-manager, initially as a distribution service and subsequently as a label in its own right. He also formed the excellent Art Bears with Fred Frith and Dagmar Krause, in which he was lyricist as well as the drummer. Since then he has been involved in a bewildering number of projects, often simultaneously, including The Residents, Pere Ubu, News From Babel, Cassiber, Aqsak Maboul, The EC Nudes and P53. He has also worked as an improviser, notably with Fred Frith (see seperate entry), Thomas DiMuzio and Zeena Parkins. Further to all this, he has also developed a unique electric drum kit - to quote from the man himself: "There are no samples, pads or triggers, just acoustic drums amplified and modified with standard electronic processors ... All this is run into a small 16 channel mixer and out through various standard pedals and guitar effects" (from the sleevenotes to Solo). More details can be found on his website. At various points in its evolution, this kit can be heard on all his post Henry Cow recordings. To date there have been only 2 Cutler solo releases; Solo is live improvisations on the electric drumkit, while Twice Around The World is an album of soundscapes created for London based Resonance FM and described as 'an experiment in listening'. The discography also includes 2 albums recorded with electronics performer Thomas DiMuzio (who has also worked with 5UUs) and one with Zeena Parkins (News From Babel, Skeleton Crew). A masterful and highly original drummer, he is well worth catching live where his unique style can be seen as well as heard. All of his albums can be recommended, but his collaborations with Thomas DiMuzio are perhaps the best place to start, in particular the masterful Dust. See also Cutler/Frith. A seminal figure in the RIO scene, Cutler's solo and collaborative works are an essential addition to the RIO/Avant prog category. 10 CDs, 1 DVD, 80pp booklet and box. To make public a mass of unreleased material I decided to wrap this musical collection into a box. These 10 CDs (and a DVD) include over five hours of unreleased materials, my three previously released solo CDs (‘solo’, ‘twice around the earth’ and ‘there and back again’); plus a double CD collection of tracks spanning 50 years of official recordings (It Makes Sense to Me), as well as the 22-hour radio programme I made for Radio Art Zone last year (that’s on the DVD). 36 hours. Comes with 2 fat books of documentation, artwork, photographs, published and unpublished texts. for the avoidance of all confusion: of the 5 CDs of 'unreleased materials', 100 copies of 4 of them were privately printed for japan (as CC100, 200, 300 & 400), so a few of you may have them. CC500, the two books and the DVD appear for the first time. The subscription edition is numbered and signed and comes with an extra CD not otherwise available. ..::TRACK-LIST::.. CD 6 - Majestic Theatre (Box Recordings 1972-2022, Volume 6) 1. Uncle Toby And The Fly 2:06 2. Melocactus Mazelianus 3:19 3. Brute Weise (Bright Field) 4:20 4. Cri Du Camelion 13:44 5. Vorfruhling (Early Spring) 4:52 6. The Frog And The Spoon 16:02 7. Doch Noch 5:12 8. Himmel 22:47 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-02-23 11:39:14
Rozmiar: 171.97 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Drummer, composer, lyricist, improviser, cultural theorist and the individual largely responsible for the existence of ReR/Recommended records, Chris Cutler (like his longtime musical sparring partner Fred Frith) has cast a long shadow over avant rock for over 30 years. He first came to prominence when he joined Henry Cow in 1971, but he had been active on London's psychedelic/underground scene since the mid 60s, and in the early 70s formed the Ottawa Music Company (a large collective of rock composers) with sometime Egg/Hatfields keyboards player Dave Stewart. When Henry Cow ceased working in 1978, he was instrumental in setting up Recommended Records along with Nick Hobbs, Henry Cow's ex-manager, initially as a distribution service and subsequently as a label in its own right. He also formed the excellent Art Bears with Fred Frith and Dagmar Krause, in which he was lyricist as well as the drummer. Since then he has been involved in a bewildering number of projects, often simultaneously, including The Residents, Pere Ubu, News From Babel, Cassiber, Aqsak Maboul, The EC Nudes and P53. He has also worked as an improviser, notably with Fred Frith (see seperate entry), Thomas DiMuzio and Zeena Parkins. Further to all this, he has also developed a unique electric drum kit - to quote from the man himself: "There are no samples, pads or triggers, just acoustic drums amplified and modified with standard electronic processors ... All this is run into a small 16 channel mixer and out through various standard pedals and guitar effects" (from the sleevenotes to Solo). More details can be found on his website. At various points in its evolution, this kit can be heard on all his post Henry Cow recordings. To date there have been only 2 Cutler solo releases; Solo is live improvisations on the electric drumkit, while Twice Around The World is an album of soundscapes created for London based Resonance FM and described as 'an experiment in listening'. The discography also includes 2 albums recorded with electronics performer Thomas DiMuzio (who has also worked with 5UUs) and one with Zeena Parkins (News From Babel, Skeleton Crew). A masterful and highly original drummer, he is well worth catching live where his unique style can be seen as well as heard. All of his albums can be recommended, but his collaborations with Thomas DiMuzio are perhaps the best place to start, in particular the masterful Dust. See also Cutler/Frith. A seminal figure in the RIO scene, Cutler's solo and collaborative works are an essential addition to the RIO/Avant prog category. 10 CDs, 1 DVD, 80pp booklet and box. To make public a mass of unreleased material I decided to wrap this musical collection into a box. These 10 CDs (and a DVD) include over five hours of unreleased materials, my three previously released solo CDs (‘solo’, ‘twice around the earth’ and ‘there and back again’); plus a double CD collection of tracks spanning 50 years of official recordings (It Makes Sense to Me), as well as the 22-hour radio programme I made for Radio Art Zone last year (that’s on the DVD). 36 hours. Comes with 2 fat books of documentation, artwork, photographs, published and unpublished texts. for the avoidance of all confusion: of the 5 CDs of 'unreleased materials', 100 copies of 4 of them were privately printed for japan (as CC100, 200, 300 & 400), so a few of you may have them. CC500, the two books and the DVD appear for the first time. The subscription edition is numbered and signed and comes with an extra CD not otherwise available. ..::TRACK-LIST::.. CD 6 - Majestic Theatre (Box Recordings 1972-2022, Volume 6) 1. Uncle Toby And The Fly 2:06 2. Melocactus Mazelianus 3:19 3. Brute Weise (Bright Field) 4:20 4. Cri Du Camelion 13:44 5. Vorfruhling (Early Spring) 4:52 6. The Frog And The Spoon 16:02 7. Doch Noch 5:12 8. Himmel 22:47 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-02-23 11:36:50
Rozmiar: 401.91 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Artist: Eugenia Choe Album: So We Speak Year: 2025 Genre: Jazz Quality: FLAC 24Bit-88.2kHz ...( Opis )... Eugenia Choe, koreańsko-amerykańska pianistka i kompozytor jazzowy, jest jednym z najbardziej szanowanych muzyków jej pokolenia. Po wczesnym dzieciństwie w Korei Południowej, spędziła szereg lat w L.A., Atlancie, Chicago i Nowym Jorku. ...( TrackList )... 01. Margie 02. This or That 03. So We Speak 04. Fly 05. Nabiya 06. River Farm 07. You Get What You Paid For 08. After All 09. Silver Lining ![]()
Seedów: 106
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-02-08 07:38:47
Rozmiar: 651.96 MB
Peerów: 32
Dodał: Uploader
|