![]() |
|
|||||||||||||
Ostatnie 10 torrentów
Ostatnie 10 komentarzy
Discord
Wygląd torrentów:
Kategoria:
Muzyka
Gatunek:
Alternatywna
Ilość torrentów:
1,049
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Po ostatnich albumach DIRK SERRIES kontynuuje eksplorację różnych przestrzeni dźwiękowych. Przy użyciu gitary elektrycznej, sprzężonej z licznymi efektami zarejestrował 4 utwory na "ZONAL DISTURBANCES II", wyznaczające nowy kierunek w jakim zmierza Dirk, konstruując charakterystyczny dla niego stylu ambientu. Organiczny, ponury i niesamowity. Całość zarejestrowana została na żywo, na miejscu, co przełożyło się na muzykę, zdradzającą zamiłowanie artysty do minimalizmu oraz powolnych, repetytywnych klastrów dźwięków, odnosząc się tym samym do swoich korzeni, tkwiących głęboko w muzyce industrialnej i eksperymentalnej. Po blisko czterech dekadach na scenie, podczas których nieustannie rozwijał, udoskonalał i wypracował wreszcie unikalną i prowokującą metodę komponowania muzyki ambientowej, często wyłamującej się poza schemat tego gatunku. Dirk Serries to wreszcie, osobowość, która dzięki konsekwencji i uporowi, nierzadko zderzając się z oporem ze strony branży muzycznej, osiągnęła sporo, odciskając swoje piętno na ten gatunek. Trudno dzisiaj rozmawiać o ambiencie, nie odnosząc się do twórczości Belga. W międzyczasie, gdy przygotowywaliśmy niniejszą edycję, projekt "Zonal Disturbances" rozwinął się do kilku woluminów. Zatem jeżeli dacie porwać się tej muzyce, wypatrujcie niebawem kontynuacji... „To niesamowita, pół-ambientowa wycieczka pana Serriesa. Jednocześnie kąśliwy i eksperymentalny, Dirk odchodzi w stronę dźwiękowego świata melancholii, przesiąkniętej dronami, zamkniętej w ambientowej podstrukturze, która rezonuje i niezbyt subtelnie wybrzmiewa z zamierzonego chaosu. Dźwięki, które Serries wydobywa ze swojej gitary są zdumiewające; jeśli więc lubisz #ambient z pazurem, to powinieneś uważnie przesłuchać "Zonal Disturbances"! Ambient Landscape - USA Alchembria Following DIRK SERRIES' recent albums the composer continues to explore different sonic terrain. Still on the electric guitar with a motherboard of analog pedals, the 4 tracks on ZONAL DISTURBANCES II start to give signs of a new signature style of ambience Dirk is constructing. Organic, brooding and eerie. All recorded live on the spot creating music that still showcases the artist's fondness for minimalism and slow repetitive clusters of sound while tying connections with his roots in industrial and experimental music. Foremost he continues, after 4 decades in the scene, to etalate his artistry in creating provocative, unique and genre-bending ambient music. Dirk Serries is a musical force to reckon with and to be finally rewarded for his wilful and unique voice in an ever increasing superficial music industry. This project has meanwhile expanded into five volumes which Polish label ZOHARUM will release over time, to finally be united in a box with the final part volume one. "This is an amazing, semi-ambient excursion from Mr. Serries. At once caustic & experimental, Dirk deviates into a sonic world of sublimely drone-scaped melancholy contained within an ambient substructure that resonates not so subtle undertones of deliberate aural chaos. The sounds that Serries pries from his guitar are astounding; if you dig your #ambient with an edge, you owe it to yourself to give Zonal Disturbances an intentional listen!" Ambient Landscape - USA ..::TRACK-LIST::.. 1. 594ZEY8P 14:08 2. KG209NCF 16:00 3. XDY8756C 22:28 4. AHOFS58Z 21:36 ..::OBSADA::.. Dirk Serries - electric guitar, effects https://www.youtube.com/watch?v=-8JJ57NDjys SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-03 11:34:34
Rozmiar: 171.55 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Po ostatnich albumach DIRK SERRIES kontynuuje eksplorację różnych przestrzeni dźwiękowych. Przy użyciu gitary elektrycznej, sprzężonej z licznymi efektami zarejestrował 4 utwory na "ZONAL DISTURBANCES II", wyznaczające nowy kierunek w jakim zmierza Dirk, konstruując charakterystyczny dla niego stylu ambientu. Organiczny, ponury i niesamowity. Całość zarejestrowana została na żywo, na miejscu, co przełożyło się na muzykę, zdradzającą zamiłowanie artysty do minimalizmu oraz powolnych, repetytywnych klastrów dźwięków, odnosząc się tym samym do swoich korzeni, tkwiących głęboko w muzyce industrialnej i eksperymentalnej. Po blisko czterech dekadach na scenie, podczas których nieustannie rozwijał, udoskonalał i wypracował wreszcie unikalną i prowokującą metodę komponowania muzyki ambientowej, często wyłamującej się poza schemat tego gatunku. Dirk Serries to wreszcie, osobowość, która dzięki konsekwencji i uporowi, nierzadko zderzając się z oporem ze strony branży muzycznej, osiągnęła sporo, odciskając swoje piętno na ten gatunek. Trudno dzisiaj rozmawiać o ambiencie, nie odnosząc się do twórczości Belga. W międzyczasie, gdy przygotowywaliśmy niniejszą edycję, projekt "Zonal Disturbances" rozwinął się do kilku woluminów. Zatem jeżeli dacie porwać się tej muzyce, wypatrujcie niebawem kontynuacji... „To niesamowita, pół-ambientowa wycieczka pana Serriesa. Jednocześnie kąśliwy i eksperymentalny, Dirk odchodzi w stronę dźwiękowego świata melancholii, przesiąkniętej dronami, zamkniętej w ambientowej podstrukturze, która rezonuje i niezbyt subtelnie wybrzmiewa z zamierzonego chaosu. Dźwięki, które Serries wydobywa ze swojej gitary są zdumiewające; jeśli więc lubisz #ambient z pazurem, to powinieneś uważnie przesłuchać "Zonal Disturbances"! Ambient Landscape - USA Alchembria Following DIRK SERRIES' recent albums the composer continues to explore different sonic terrain. Still on the electric guitar with a motherboard of analog pedals, the 4 tracks on ZONAL DISTURBANCES II start to give signs of a new signature style of ambience Dirk is constructing. Organic, brooding and eerie. All recorded live on the spot creating music that still showcases the artist's fondness for minimalism and slow repetitive clusters of sound while tying connections with his roots in industrial and experimental music. Foremost he continues, after 4 decades in the scene, to etalate his artistry in creating provocative, unique and genre-bending ambient music. Dirk Serries is a musical force to reckon with and to be finally rewarded for his wilful and unique voice in an ever increasing superficial music industry. This project has meanwhile expanded into five volumes which Polish label ZOHARUM will release over time, to finally be united in a box with the final part volume one. "This is an amazing, semi-ambient excursion from Mr. Serries. At once caustic & experimental, Dirk deviates into a sonic world of sublimely drone-scaped melancholy contained within an ambient substructure that resonates not so subtle undertones of deliberate aural chaos. The sounds that Serries pries from his guitar are astounding; if you dig your #ambient with an edge, you owe it to yourself to give Zonal Disturbances an intentional listen!" Ambient Landscape - USA ..::TRACK-LIST::.. 1. 594ZEY8P 14:08 2. KG209NCF 16:00 3. XDY8756C 22:28 4. AHOFS58Z 21:36 ..::OBSADA::.. Dirk Serries - electric guitar, effects https://www.youtube.com/watch?v=-8JJ57NDjys SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-05-03 11:30:13
Rozmiar: 372.66 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
..::INFO::..
18 kwietnia 2025 roku światło dzienne ujrzał nowy album Beirutu - „A Study of Losses”, wydany nakładem Pompeii Records. To jedno z najbardziej ambitnych i introspektywnych dzieł w dorobku Zacha Condona - lidera i twórcy projektu Beirut. Album jest nie tylko muzycznym rozwinięciem dotychczasowego stylu artysty, ale też głęboką refleksją nad tematami przemijania, utraty i pamięci. Album powstał na zamówienie szwedzkiego teatru cyrkowego Kompani Giraff jako ścieżka dźwiękowa do spektaklu inspirowanego powieścią „Verzeichnis einiger Verluste” (pol. Inwentarz niektórych strat) autorstwa Judith Schalansky. To literackie dzieło przedstawia serię zaginionych historii - od zniszczonych dzieł sztuki po zapomniane miejsca i ludzi - co idealnie wpisało się w muzyczną wrażliwość Condona. Siódmy, najnowszy album studyjny Beirutu. Title: A Study of Losses Artist: Beirut Country: USA Year: 2025 Genre: Alternatywna Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ..::TRACK-LIST::.. 1.Disappearances and Losses 2.Forest Encyclopedia 3.Oceanus Procellarum 4.Villa Sacchetti 5.Mare Crisium 6.Garbo's Face 7.Mare Imbrium 8.Tuanaki Atoll 9.Mare Serenitatis 10.Guericke's Unicorn 11.Mare Humorum 12.Sappho's Poems 13.Ghost Train 14.Caspian Tiger 15.Mani's 7 Books 16.The Moonwalker 17.Mare Nectaris 18.Mare Tranquillitatis ![]()
Seedów: 42
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-26 07:49:59
Rozmiar: 132.34 MB
Peerów: 17
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Chantal Acda zaczynałą swoją przygodę z muzyką w takich zespołach jak Isbells, True Bypass, Marble Sounds czy Distance, Light & Sky, który współtworzyła z Chrisem Eckmanem. Od czasu swego debiutu "Let Your Hands Be My Guide" z 2013 roku współpracowała z takimi artystami jak Nils Frahm, Bill Frisell (wspólna płyta) Peter Broderick, Heather Woods Broderick, Valgeir Sigurdsson, Gyda Valtysdottir czy Adam Wiltzie. Chantal Acda komponuje, pisze do piosenek poetyckie teksty w języku angielskim, gra na gitarze, fortepianie i śpiewa głosem przypominającym Suzanne Vega, może nieco bardziej rozwibrowanym. Niniejsze wydawnictwo jest jej dziewiątym projektem, który został nagrany z rozbudowanym akompaniamentem instrumentalnym i wokalnym. (...) Niezmiennie starannym wokalizom liderki, utrzymanym w tonizujących klimatach, towarzyszą zmyślne sploty gitarowych pasaży, gdzieś w oddali pojawiają się tęskna trąbka lub skrzypce, z tła wyłania się nastrojowo zawodzący chór. To wszystko pozwala wytworzyć i utrzymać na płycie atmosferę pełną melancholijnego liryzmu. Osiem piosenek napisanych przez Chantal Acdę ma bardzo osobisty charakter, jest retrospekcją ważnych momentów z jej życia. "Saturday Moon" to piękny autoportret dojrzałej artystki. Cezary Gumiński / audio.com.pl Najnowsze dzieło holenderskiej otula ciepłem i spokojem nawet wtedy, gdy utwory wybrzmiewają siłą, niemal walecznością, dają ujście pierwotnym instynktom. (...) Zahaczający o folk i muzykę korzeni, a sporadycznie też brzmienia elektroniczne (Disappear) materiał porządkują przede wszystkim wyważone partie gitarowe i wyeksponowana sekcja rytmiczna. Katarzyna Turowicz / Tylko Rock I first heard Chantal Acda sing and play the early 2000’s in San Sebastian, Spain. I shared the bill that night with her group Sleeping Dog. After their set was finished and I had caught my breath, I thought of Sandy Denny and Cat Power and Van Morrison and every singer who had ever hijacked my tears and lifted me towards a light. She was that gifted, that unique and that honest and the ensuing years have only strengthened her gifts. Chantal and I eventually joined forces in a trio with drummer Eric Thielemans that we named Distance, Light & Sky. If we were to assign one of those words, to each of the group’s band members, I would imagine the best fit for Chantal would be “sky.” Her favorite place in the world is Iceland, with its vast open-roof horizons. Her music at times echoes such spaces and the deep awe that they inspire. There is a hard earned sense of possibility in her songs. Even in the saddest ones, she won’t let us give up. She nudges us to keep searching until we find our home – even if it is in a far flung place. At the edge of what we know. While Chantal’s three previous solo albums were immaculately produced by two luminaries of the so-called “post-classical” scene (Nils Frahm, Peter Broderick and Phill Brown respectively), “Saturday Moon” is a more feral child and is all the stronger for it. Caution is thrown to the wind and the emphasis is now on instinct and what is discovered from the get-your-hands-dirty process of just doing things. When I talked to Chantal about the album, she made it clear that this shift in tone and method was quite purposeful. She had decided to produce the album herself to protect the clarity and freedom of that vision: “when I started this it was a very clear and very easy idea – still very organized in a way – one microphone, only me in the room. That’s it. Simple four minute songs for a change. But then I just felt lonely and I started connecting and reconnecting with people who I really love musically. Nobody producing and telling me to stop. I felt a little bit out of control and I loved it. It was a celebration of a part of me that is quite chaotic and not thinking and impulsive. And I guess a part of me that I didn’t touch musically much before.” The first song and title track “Saturday Moon” feels liberated and bursting with ideas from its first notes onward. Drummer Eric Thielemans supple groove sets up Congolese guitarist Rodriguez Vangama’s gorgeous soukous flourishes which sets up the Pūwawau singers’s soaring vocalizations on the refrain. It is a free spirited mix of things, that maintains an elegant coherence because of Chantal’s always assured songwriting, arranging and vocal presence. The album continues to spin and turn and upend preconceptions throughout its length. There are sonic surprises like Alan from Low’s guitar synth on “Disappear,” a song that ends in a tornado of electricity and also features backing vocals from Low bandmate Mimi. Atmospheric guitar legend Bill Frisell delicately converses with two tracks. Shahzad Ismaily of Tom Waits and Marc Ribot fame plays haunted six string fractures on one of the album’s darkest songs “Conflict of Minds”, together with Borgar Magnason (Sigur Rós, Björk). There are eighteen musicians in total on the album. Strings, horns, contrabass and piano are also woven into the kaleidoscopic, eclectic mesh. It is a human-all-too-human balance of things. Clarity and randomness. Anger and elation. Loss and awakening. The personal and the communal. Through all of the diverse sonic shapeshifting and emotional ground covered on “Saturday Moon” Chantal may have at last discovered her natural musical home. One that includes many sympathetic collaborators but at the same time is not boxed in by other people’s agendas and expectations. She told me: “with my previous records I still had this idea that they should be done in a style with which I could fit in somewhere. I always felt in between, but with every record I thought maybe I can now fit in? But with this one I didn’t want to fit in, so that opened up so many options. The sky is the limit because I am not going to fit in anyway.” For a moment she paused, and then continued: “this record taught me things about myself that I was not fully aware of and I think it all came together with the lockdown. My need to work with other people was really necessary and it became a sort of celebration of that kind of musical contact – something that’s way deeper than what I have with my very close friends when we are talking. I have been collaborating a lot. It has always been present, but I never really knew why it is I look for certain musicians to do something. Now I know.” In the song “Back Against the Wall” the narrator looks at a relationship (or a world?) where the reliable signs and signifiers have dissolved: “Disappearing thoughts - How did we get lost? - Over ages in time we took these steps - To think that we progressed.” But she doesn’t give in to the instability. She crafts small everyday rituals to quiet the anxiety and doubt. “Touch the wooded skin - Feel the warmth within - That I needed the most to stay calm - And I suppose less lost.” It is a song for the moment we find ourselves in and “Saturday Moon” is filled with such treasures. Searches for hope. Call outs to our better selves. WTF steps into a hazy future. Warm wooded skins for us to touch and hold on to. Chris Eckman / Ljubljana / January 2021 Bill Frisell: 'Thank goodness for music. I was so happy when my friend Chantal invited me to play on this beautiful album. Music never let’s us down.Music is true. Music is like magic. I’m here and you are there, but we are connected. We are together.' ..::TRACK-LIST::.. 1. Saturday Moon 05:05 2. Conflict of Minds 04:39 3. Disappear 06:57 4. The Letter 04:32 5. Back Against the Wall 04:24 6. Time Frames 04:42 7. Wolfmother 04:55 8. Waiting 06:20 ..::OBSADA::.. Bass - Alan Gevaert Drums, Percussion - Eric Thielemans Guitar - Bill Frisell, Rodriguez Vangama, Shahzad Ismaily Guitar, Contrabass - Borgar Magnason Guitar, Vocals, Piano - Chantal Acda Piano - Pieter Van Dessel Trumpet - Gerd Van Mulders Trumpet, Synth - Niels Van Heertum Violin - Beatrijs De Klerck Vocals - Arjan Lienaerts, Benjamin Jago Larham, Jony Overdijk, Madeena Dicko, Mimi Parker, Sara Leemans, Sylvie Nawasadio Vocals, Guitar Synthesizer - Alan Sparhawk https://www.youtube.com/watch?v=zYgDv18Zyj0 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-24 15:51:05
Rozmiar: 99.33 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Chantal Acda zaczynałą swoją przygodę z muzyką w takich zespołach jak Isbells, True Bypass, Marble Sounds czy Distance, Light & Sky, który współtworzyła z Chrisem Eckmanem. Od czasu swego debiutu "Let Your Hands Be My Guide" z 2013 roku współpracowała z takimi artystami jak Nils Frahm, Bill Frisell (wspólna płyta) Peter Broderick, Heather Woods Broderick, Valgeir Sigurdsson, Gyda Valtysdottir czy Adam Wiltzie. Chantal Acda komponuje, pisze do piosenek poetyckie teksty w języku angielskim, gra na gitarze, fortepianie i śpiewa głosem przypominającym Suzanne Vega, może nieco bardziej rozwibrowanym. Niniejsze wydawnictwo jest jej dziewiątym projektem, który został nagrany z rozbudowanym akompaniamentem instrumentalnym i wokalnym. (...) Niezmiennie starannym wokalizom liderki, utrzymanym w tonizujących klimatach, towarzyszą zmyślne sploty gitarowych pasaży, gdzieś w oddali pojawiają się tęskna trąbka lub skrzypce, z tła wyłania się nastrojowo zawodzący chór. To wszystko pozwala wytworzyć i utrzymać na płycie atmosferę pełną melancholijnego liryzmu. Osiem piosenek napisanych przez Chantal Acdę ma bardzo osobisty charakter, jest retrospekcją ważnych momentów z jej życia. "Saturday Moon" to piękny autoportret dojrzałej artystki. Cezary Gumiński / audio.com.pl Najnowsze dzieło holenderskiej otula ciepłem i spokojem nawet wtedy, gdy utwory wybrzmiewają siłą, niemal walecznością, dają ujście pierwotnym instynktom. (...) Zahaczający o folk i muzykę korzeni, a sporadycznie też brzmienia elektroniczne (Disappear) materiał porządkują przede wszystkim wyważone partie gitarowe i wyeksponowana sekcja rytmiczna. Katarzyna Turowicz / Tylko Rock I first heard Chantal Acda sing and play the early 2000’s in San Sebastian, Spain. I shared the bill that night with her group Sleeping Dog. After their set was finished and I had caught my breath, I thought of Sandy Denny and Cat Power and Van Morrison and every singer who had ever hijacked my tears and lifted me towards a light. She was that gifted, that unique and that honest and the ensuing years have only strengthened her gifts. Chantal and I eventually joined forces in a trio with drummer Eric Thielemans that we named Distance, Light & Sky. If we were to assign one of those words, to each of the group’s band members, I would imagine the best fit for Chantal would be “sky.” Her favorite place in the world is Iceland, with its vast open-roof horizons. Her music at times echoes such spaces and the deep awe that they inspire. There is a hard earned sense of possibility in her songs. Even in the saddest ones, she won’t let us give up. She nudges us to keep searching until we find our home – even if it is in a far flung place. At the edge of what we know. While Chantal’s three previous solo albums were immaculately produced by two luminaries of the so-called “post-classical” scene (Nils Frahm, Peter Broderick and Phill Brown respectively), “Saturday Moon” is a more feral child and is all the stronger for it. Caution is thrown to the wind and the emphasis is now on instinct and what is discovered from the get-your-hands-dirty process of just doing things. When I talked to Chantal about the album, she made it clear that this shift in tone and method was quite purposeful. She had decided to produce the album herself to protect the clarity and freedom of that vision: “when I started this it was a very clear and very easy idea – still very organized in a way – one microphone, only me in the room. That’s it. Simple four minute songs for a change. But then I just felt lonely and I started connecting and reconnecting with people who I really love musically. Nobody producing and telling me to stop. I felt a little bit out of control and I loved it. It was a celebration of a part of me that is quite chaotic and not thinking and impulsive. And I guess a part of me that I didn’t touch musically much before.” The first song and title track “Saturday Moon” feels liberated and bursting with ideas from its first notes onward. Drummer Eric Thielemans supple groove sets up Congolese guitarist Rodriguez Vangama’s gorgeous soukous flourishes which sets up the Pūwawau singers’s soaring vocalizations on the refrain. It is a free spirited mix of things, that maintains an elegant coherence because of Chantal’s always assured songwriting, arranging and vocal presence. The album continues to spin and turn and upend preconceptions throughout its length. There are sonic surprises like Alan from Low’s guitar synth on “Disappear,” a song that ends in a tornado of electricity and also features backing vocals from Low bandmate Mimi. Atmospheric guitar legend Bill Frisell delicately converses with two tracks. Shahzad Ismaily of Tom Waits and Marc Ribot fame plays haunted six string fractures on one of the album’s darkest songs “Conflict of Minds”, together with Borgar Magnason (Sigur Rós, Björk). There are eighteen musicians in total on the album. Strings, horns, contrabass and piano are also woven into the kaleidoscopic, eclectic mesh. It is a human-all-too-human balance of things. Clarity and randomness. Anger and elation. Loss and awakening. The personal and the communal. Through all of the diverse sonic shapeshifting and emotional ground covered on “Saturday Moon” Chantal may have at last discovered her natural musical home. One that includes many sympathetic collaborators but at the same time is not boxed in by other people’s agendas and expectations. She told me: “with my previous records I still had this idea that they should be done in a style with which I could fit in somewhere. I always felt in between, but with every record I thought maybe I can now fit in? But with this one I didn’t want to fit in, so that opened up so many options. The sky is the limit because I am not going to fit in anyway.” For a moment she paused, and then continued: “this record taught me things about myself that I was not fully aware of and I think it all came together with the lockdown. My need to work with other people was really necessary and it became a sort of celebration of that kind of musical contact – something that’s way deeper than what I have with my very close friends when we are talking. I have been collaborating a lot. It has always been present, but I never really knew why it is I look for certain musicians to do something. Now I know.” In the song “Back Against the Wall” the narrator looks at a relationship (or a world?) where the reliable signs and signifiers have dissolved: “Disappearing thoughts - How did we get lost? - Over ages in time we took these steps - To think that we progressed.” But she doesn’t give in to the instability. She crafts small everyday rituals to quiet the anxiety and doubt. “Touch the wooded skin - Feel the warmth within - That I needed the most to stay calm - And I suppose less lost.” It is a song for the moment we find ourselves in and “Saturday Moon” is filled with such treasures. Searches for hope. Call outs to our better selves. WTF steps into a hazy future. Warm wooded skins for us to touch and hold on to. Chris Eckman / Ljubljana / January 2021 Bill Frisell: 'Thank goodness for music. I was so happy when my friend Chantal invited me to play on this beautiful album. Music never let’s us down.Music is true. Music is like magic. I’m here and you are there, but we are connected. We are together.' ..::TRACK-LIST::.. 1. Saturday Moon 05:05 2. Conflict of Minds 04:39 3. Disappear 06:57 4. The Letter 04:32 5. Back Against the Wall 04:24 6. Time Frames 04:42 7. Wolfmother 04:55 8. Waiting 06:20 ..::OBSADA::.. Bass - Alan Gevaert Drums, Percussion - Eric Thielemans Guitar - Bill Frisell, Rodriguez Vangama, Shahzad Ismaily Guitar, Contrabass - Borgar Magnason Guitar, Vocals, Piano - Chantal Acda Piano - Pieter Van Dessel Trumpet - Gerd Van Mulders Trumpet, Synth - Niels Van Heertum Violin - Beatrijs De Klerck Vocals - Arjan Lienaerts, Benjamin Jago Larham, Jony Overdijk, Madeena Dicko, Mimi Parker, Sara Leemans, Sylvie Nawasadio Vocals, Guitar Synthesizer - Alan Sparhawk https://www.youtube.com/watch?v=zYgDv18Zyj0 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-24 15:46:46
Rozmiar: 238.99 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Reedycja 2025 drugiego albumu Profanum, pierwotnie wydanego w 1997 roku. Pięć majestatycznych, black metalowych symfonii nagranych bez użycia gitar, basu czy żadnych typowo "metalowych" instrumentów, zastąpionych klasycznym instrumentarium - skrzypce, fortepian... Niesamowita mieszanka muzyki klasycznej, mrocznego Ambientu i Black Metalu. https://www.youtube.com/watch?v=kufXsrLUTWU Most innovative and the most mysterious Black Metal band on Earth, always standing alone in their own, dark world of sounds. Mournful opus of five dark, majestic, infernal symphonies with no use of guitars or bass or any "typical" metal sound, but replacing it with symphonic orchestra instruments - like piano, violins. Obscure, ambient touches added for a special dark effect - Ambiental Infernal Symphony. For me at least, this album is striking because of its approach to making what is essentially still dark Black Metal. Their choice of instruments excludes anything with strings, relying instead on multi-layered synthesizers very neat, triggered drums and the usual vocal roars and screeches. It is not a new approach, Profanumum’s work harking back to that of Summoning and Dargaard, but absolutely devoid of the atmospheric guitar layer of the former and with the addition of drum beats that Dargaard, for the most part do not use. The production is clean and cavernous – unhindered by the rumble and fizz of guitars the synthesizers create vast soundscapes and sweeping melodic passages in a distinct atonal Black Metal spectrum. There are three recognisable tones – a simulated female choral sample a la “In the Nightside Eclipse” clean classical piano and synthesized violin. There are some deeper tones, sounding like something more common on industrial recordings, but they create a suitably classical atmosphere…In fact the whole working here is apparently deeply influenced by classical music, which for me is hard to tell, not being a great fan of the classical composers. The stylistic leanings towards classical compositions is clear enough though. The music is composed in movements with clear distinctions and changes of mood, which exceed the number of tracks on the album. Makes it more interesting. What can I say – I cannot begin to comprehend the musical skill required for such a performance, but the music comes to my great liking. Its is deeply atmospheric, dark and majestic, fitting very well into the band’s chosen Black Metal framework. A great, unique release! Too short, in fact... vrag moj Profanum Aeternum: Eminence of Satanic Imperial Art is an album written in the desolate land of Poland. The band chose not to use several instruments typical to black metal, but opted for a more non-orthodox approach. This is the band's second album, and the music was composed between 1994 and 1996, but released in 1997. The album, overall, is slow-paced, almost doom-metal like. This can be compared to the speed in Limbonic Art's "Moon In the Scorpio" album, where the sound is intended to soothe the listener. There are only a few parts that contain fast-paced drumming, but the other instruments keep the same pace, almost constant , throughout. The songs also leave a lot of room for fresh air, there are several interludes in-between the songs and instrumental parts to give a break from the vocals. When listening to this album, the thoughts that plague my brain are those concerning memories in life that inflict pain amongst us, but are not remembered often. These forgotten memories, when remembered, bring feelings of extreme sadness, suffering, horror, and an incredible loss of senses. What is the most sorrowful from these memories is the fact that they cannot be changed; the past is done and set in stone, and they are destined to live in our minds forever. They live in our subconscious silently, and while their presence does not necessarily bring ominous thoughts, when they are remembered they bring forth these unavoidable descriptions. While we can learn to accept negative outcomes in the past, it is not always possible to overcome them, and not all of them end so swiftly. Why is such an album compared to painful memories? Profanum Aeternum: Eminence of Satanic Imperial Art is able to capture these thoughts and feelings and blend them into 33 minutes of agony. When these elements are combined, they bring forth five songs that contain dynamic structures, but all with a common goal: symphony, misery and melancholy. The songs are able to change repeatedly from one style to the next, quite fluently by the way, and then return to the previous after a while. The changes are primarily moved by the irregular keyboard and synthesizer tracks. The songs begin gradually, incorporating instrumental parts and slowly progressing to the vocals and main parts of the songs. "The Descent Into Medieval Darkness" begins in this manner, and then continues to blow the listener into a cursed abyss of despair, the piano is one of the main causes for this reaction, but really it is the combination of all the instruments and vocals that make this song inflict the reaction that it does. The song starts with a very long keyboard and synthesizer solo, with the main melody for the song, and at about 1:10 the vocals take the listener into the world of the forgotten memories. It is not too long before the main melody changes completely, but then the song returns to a part very similar to the beginning. Then, it transforms into a different song, filled with psychedelic vocals in the background. It then progresses into a faster part that has "blast beats",but the vocals and keyboards continue the slow but steady speed they had throughout the song. It then returns to the main melody present at the start. "Conquering The Highest Of The Thrones In Universe" is a purely instrumental track, lasting 5 minutes. It is very similar to the rest of the album, however, since the vocals are not the main instrument in the album. "The Serpent Crown" also has erratic changes from time to time, and more of the almost orgasmic piano tunes. The song is also filled with several keyboard tracks overlapped with each other. Overall the album has satisfied me quite a lot. It has an excellent production, every sound can be well heard and understood, but this is by no means an easy listen. The vocals are raspy, with a feeling of prolonged torture and depression. They are at the perfect volume in the mixing; not too loud to be annoying and attract the spotlight, but not completely overwhelmed by the instruments either. They are just perfect for this type of music. The keyboard also does an excellent job at imitating different sounds and instruments, this is what makes the album stand out from its contemporaries. This album is unique in the sense that it does not need guitars to create a symphonic black metal album. It may not be an aggressive album, but it is sure to please fans of slower, more atmospheric and instrumental metal. limbonic art666 ..::TRACK-LIST::.. 1. The Descent Into Medieval Darkness 07:27 2. Conquering the Highest of the Thrones in Universe 05:13 3. The Serpent Crown 08:05 4. Raven Singing over My Closed Eyes 06:32 5. Journey into the Nothingness 06:27 ..::OBSADA::.. Reyash - Bass Geryon - Orchestra, Drum programming Bastis - Vocals https://www.youtube.com/watch?v=VJ0wW_phrHY SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-19 15:20:48
Rozmiar: 79.02 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Wbrew tytułowi, niniejsza publikacja to oficjalnie czwarty regularny album THAT'S HOW I FIGHT. Wszak "Movement Three - Continuum", choć zarejestrowany został w tym samym czasie, co materiał z winyla "Movement Three", stanowi on odrębne wydawnictwo. Od swojego poprzednika różni się pod wieloma względami, głównie walorami dźwiękowymi i kompozycyjnymi. Nadal mamy tutaj do czynienia z bogatą paletą brzmień, melodii i improwizowanych fraz, pojawiających się na różnym etapie bez wyraźnego początku i końca, jednak w przeciwieństwie do poprzedniego materiału, ten charakteryzuje się większą rozpiętością, dzięki której minimalizm, kojarzący się z "Movement Three" ustępuje miejsca gęstszym strukturom kompozycji. To z kolei przekłada się na większą dynamikę muzyki zawartej na "...Continuum". Ta wyraźna różnica niejako narzuciła pomysł na realizację dwóch odrębnych całości wyłonionych przez muzyków podczas nagrań. Jakby podświadomie i intuicyjnie artyści, w naturalny sposób usystematyzowali poszczególne fragmenty tak, że powstały z nich dwie niezależnie od siebie większe części.Z powodzeniem mogą one funkcjonować osobno, a równocześnie doskonale uzupełniają się tak, że odbiorca odnosi wrażenie, że ma do czynienia z w pełni kompletną formą muzycznej wypowiedzi. Niewątpliwie wspólnym mianownikiem jest czas, miejsce i okoliczności, w jakich zostały zapisane obie części, wyłonione z wielogodzinnej improwizacji, dostarczające wrażeń i bodźców o jeszcze większej skali i natężeniu emocjonalnym. Wydawca Wiecie, że od recenzji EPki autorstwa That’s How I Fight o tytule Between Movements zaczęła się moja redakcyjna przygoda z magazynem Anxiousem? Pewnie nie wiecie. No bo w sumie, czemu byście mieli o tym widzieć? I jakie to w ogóle miałoby mieć przecież dla Was znaczenie? Oczywiście – żadne. Ja jednak – w hołdzie dla swojej klasycznej, choć dla niektórych może drażniącej, maniery – muszę trochę „naszponcić” na samym początku tekstu i dodać nieco własnej, osobistej dramaturgii, wprowadzając ów anegdotkowy wątek. Czymże byłaby zresztą recenzja bez nic nieznaczącej anegdotki? Ale właśnie – może ta anegdotka nie jest jednak aż tak trywialna i redundantna w kontekście niniejszego tekstu? Dzień, w którym rozpocząłem współpracę z tym zaszczytnym magazynem, kiedy to właśnie dostałem pierwsze zlecenie na „anxiousową” recenzję, był też dniem, w którym przyszło mi poznać That’s How I Fight. No a wiecie, niby nie uważałem się wówczas za niezalowego nuworysza. Sam o sobie miałem mniemanie, że ze sceną eksperymentalną, niezależną, będącą synonimem polskiego podziemia, byłem zapoznany co najmniej dobrze. A tu proszę – niespodzianka; w tak wyjątkowy i symboliczny sposób poznałem przeciekawy projekt składający się z muzyków różnych grup, które były mi bardzo bliskie. Czy to Ewa Braun, czy to Titanic Sea Moon, czy to Rigos Mortiss – nazwy te od wielu lat nierzadko gościły w moich głośnikach. Ale wróćmy do tamtego dnia, w którym recenzowałem Between Movements, czyli w momencie, gdy poznawałem warszawski kwartet. Czyli od tamtej sławatnej recki, That’s How I Fight zyskało nowego fana? No – może „fana” niekoniecznie, ale na pewno wiernego słuchacza i obserwatora, który na niniejszą nazwę zaczął zwracać baczną uwagę. Jeśli THIF coś nowego wydawali, to miałem to na oku [a raczej: uchu]. A od tego czasu trochę się ci muzycy naprodukowali, gdyż w międzyczasie supergrupa z Warszawy zdążyła wydać Movement Two i Movement Three, a także Off Guard. Niedługo później zespół dopisał do swojego portfolio kolejną płytę, a miało to miejsce w lutym 2025 roku, kiedy na polskim, niezależnych rynku pojawiło się Movement Three – Continuum. Postanowiłem wziąć ten materiał do recenzji. Tym razem już z innym, bardziej rozbudowanym backgroundem, niż to miało miejsce w przypadku recenzowania Between Movements. Miałem już nowe i ugruntowane przemyślenia. Wiedziałem, czym jest ta marka. Jak również wiedziałem, na co ich stać. No i tu się pojawia pierwszy wątek, na jaki chcę zwrócić uwagę, czyli na fakt, iż spodziewałem się nieco innego klimatu. Podchodząc do pierwszego odsłuchu, liczyłem był, iż album będzie kontynuacją tego, co dane było mi usłyszeć na Off Guard lub na Movement Three, czyli muzyki idącej w klimaty nieco kwaśnego i rytualnego post-rocka, z głębokim, basowym brzmieniem, które nadawało tamtym płytom charakteru nieco ambientowego. A tu jednak, mam takie wrażenie, płyta bardziej przypomina dokonania z wydawnictwa Movement Two, którą zapamiętałem jako That’s How I Fight w nieco mroczniejszej odsłownie. No i taką odsłonę zespół prezentuje na Movement Three – Continuum, oferując słuchaczom przekrój stylistyk nieco trudniejszych, mniej przystępnych. I przede wszystkim mniej „kwaśnych”. Za to zwracających się w kierunku posępnego minimalizmu. Wszystko to właśnie zdaje się balansować na granicy stylistyki, z której znane jest That’s How I Fight, przesuwając jednak środek ciężkości w stronę nieco posępniejszej odsłony, podkreślając również dark ambientowe i industrialne korzenie. Słyszalne jest to wyraźnie chociażby w drugim numerze, który niemal w całości brzmi jak hybryda hałasów i trzasków, uzupełniana mrocznymi i basowymi plamami dźwięku. Efekt końcowy skojarzył mi się nawet z twórczością Atrium Carceri czy Lustmorda, albo i nawet Deathproda z płyty Morals and Dogma. Takich „mrocznych” odniesień jest na tej płycie zresztą znacznie więcej. Za przykład może posłużyć utwór trzeci, gdzie powolne i mroczne pianinko, które wtopione zostało w ciemno-hałaśliwą strukturę, wywołało u mnie ewokację w stronę niemieckiego Bohren & der Club of Gore. Darkjazzowy pierwiastek, albo raczej pierwiasteczek, zapisuję zresztą jako cenny walor tej płyty, gdyż sam jestem wielkim fanem grupy pochodzącej z Mülheim an der Ruhr; słabość wielką mam też do ich naśladowców. Ambientowo-bohrenowego akcentu dopatrzyłem się też w pierwszym numerze. I nie kryję; znacznie bardziej trafiają do mnie wskazane tu numery, które w zestawianiu z innymi darkabmientowo-industrialnymi utworami, lokuję po prostu wyżej. Choć i tamte są dla mnie synonimem jakościowej i porządnej muzyki, pobudzającej określony rodzaj zmysłów i wprawiających słuchacza w określony stan. Bo zresztą – w tym That’s How I Fight jest przecież najlepsze. W tworzeniu długich i hipnotycznych kompozycji ambientowych, wzbogaconych repetytywnymi partiami gitarowymi i perkusyjnymi. Tak też zresztą zapamiętałem tę grupę. I tak mi się ona zresztą kojarzy. No i tak się kojarzyć będzie, a Movement Three – Contiunuum, to tytuł, które moje wyobrażenie podtrzymuje! Janusz Jurga Despite the title, this publication is officially the fourth regular album of THAT'S HOW I FIGHT. After all, "Movement Three - Continuum", although recorded at the same time as the material from the "Movement Three" vinyl, is a separate release. It differs from its predecessor in many respects, mainly in terms of sound and composition. We are still dealing here with a rich palette of sounds, melodies and improvised phrases, appearing at various stages without a clear beginning and end, but unlike the previous material, this one is characterized by a greater range, thanks to which the minimalism associated with "Movement Three" gives way to denser structures of the composition. This, in turn, comes into greater dynamics of the music contained on "...Continuum". This clear difference somehow imposed the idea of creating two separate entities selected by the musicians during the recordings. As if subconsciously and intuitively, the artists naturally systematized individual fragments so that they were created into two independently larger chapters. They can successfully function separately, and at the same time they complement each other perfectly, so that the recipient has the impression that they are dealing with a fully a complete form of musical expression. Undoubtedly, the common denominator is the time, place and circumstances in which both parts were written, emerging from many hours of improvisation, providing impressions and stimuli of an even greater scale and emotional intensity. ..::TRACK-LIST::.. 1. 34 12:13 2. 36 07:47 3. 22 05:42 4. 12 08:13 5. 30 12:48 6. 15 10:10 7. 38 15:40 ..::OBSADA::.. Gosia Florczak - synthesizer, accordion Piotr Sulik - guitars, loops Jacek Sokołowski - drums, percussion Pieczarka Franciszek - synthesizers, flute, voice Jacek Chrzanowski - bass (22) https://www.youtube.com/watch?v=9O8ajPZC-ss SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-18 20:11:55
Rozmiar: 170.22 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Wbrew tytułowi, niniejsza publikacja to oficjalnie czwarty regularny album THAT'S HOW I FIGHT. Wszak "Movement Three - Continuum", choć zarejestrowany został w tym samym czasie, co materiał z winyla "Movement Three", stanowi on odrębne wydawnictwo. Od swojego poprzednika różni się pod wieloma względami, głównie walorami dźwiękowymi i kompozycyjnymi. Nadal mamy tutaj do czynienia z bogatą paletą brzmień, melodii i improwizowanych fraz, pojawiających się na różnym etapie bez wyraźnego początku i końca, jednak w przeciwieństwie do poprzedniego materiału, ten charakteryzuje się większą rozpiętością, dzięki której minimalizm, kojarzący się z "Movement Three" ustępuje miejsca gęstszym strukturom kompozycji. To z kolei przekłada się na większą dynamikę muzyki zawartej na "...Continuum". Ta wyraźna różnica niejako narzuciła pomysł na realizację dwóch odrębnych całości wyłonionych przez muzyków podczas nagrań. Jakby podświadomie i intuicyjnie artyści, w naturalny sposób usystematyzowali poszczególne fragmenty tak, że powstały z nich dwie niezależnie od siebie większe części.Z powodzeniem mogą one funkcjonować osobno, a równocześnie doskonale uzupełniają się tak, że odbiorca odnosi wrażenie, że ma do czynienia z w pełni kompletną formą muzycznej wypowiedzi. Niewątpliwie wspólnym mianownikiem jest czas, miejsce i okoliczności, w jakich zostały zapisane obie części, wyłonione z wielogodzinnej improwizacji, dostarczające wrażeń i bodźców o jeszcze większej skali i natężeniu emocjonalnym. Wydawca Wiecie, że od recenzji EPki autorstwa That’s How I Fight o tytule Between Movements zaczęła się moja redakcyjna przygoda z magazynem Anxiousem? Pewnie nie wiecie. No bo w sumie, czemu byście mieli o tym widzieć? I jakie to w ogóle miałoby mieć przecież dla Was znaczenie? Oczywiście – żadne. Ja jednak – w hołdzie dla swojej klasycznej, choć dla niektórych może drażniącej, maniery – muszę trochę „naszponcić” na samym początku tekstu i dodać nieco własnej, osobistej dramaturgii, wprowadzając ów anegdotkowy wątek. Czymże byłaby zresztą recenzja bez nic nieznaczącej anegdotki? Ale właśnie – może ta anegdotka nie jest jednak aż tak trywialna i redundantna w kontekście niniejszego tekstu? Dzień, w którym rozpocząłem współpracę z tym zaszczytnym magazynem, kiedy to właśnie dostałem pierwsze zlecenie na „anxiousową” recenzję, był też dniem, w którym przyszło mi poznać That’s How I Fight. No a wiecie, niby nie uważałem się wówczas za niezalowego nuworysza. Sam o sobie miałem mniemanie, że ze sceną eksperymentalną, niezależną, będącą synonimem polskiego podziemia, byłem zapoznany co najmniej dobrze. A tu proszę – niespodzianka; w tak wyjątkowy i symboliczny sposób poznałem przeciekawy projekt składający się z muzyków różnych grup, które były mi bardzo bliskie. Czy to Ewa Braun, czy to Titanic Sea Moon, czy to Rigos Mortiss – nazwy te od wielu lat nierzadko gościły w moich głośnikach. Ale wróćmy do tamtego dnia, w którym recenzowałem Between Movements, czyli w momencie, gdy poznawałem warszawski kwartet. Czyli od tamtej sławatnej recki, That’s How I Fight zyskało nowego fana? No – może „fana” niekoniecznie, ale na pewno wiernego słuchacza i obserwatora, który na niniejszą nazwę zaczął zwracać baczną uwagę. Jeśli THIF coś nowego wydawali, to miałem to na oku [a raczej: uchu]. A od tego czasu trochę się ci muzycy naprodukowali, gdyż w międzyczasie supergrupa z Warszawy zdążyła wydać Movement Two i Movement Three, a także Off Guard. Niedługo później zespół dopisał do swojego portfolio kolejną płytę, a miało to miejsce w lutym 2025 roku, kiedy na polskim, niezależnych rynku pojawiło się Movement Three – Continuum. Postanowiłem wziąć ten materiał do recenzji. Tym razem już z innym, bardziej rozbudowanym backgroundem, niż to miało miejsce w przypadku recenzowania Between Movements. Miałem już nowe i ugruntowane przemyślenia. Wiedziałem, czym jest ta marka. Jak również wiedziałem, na co ich stać. No i tu się pojawia pierwszy wątek, na jaki chcę zwrócić uwagę, czyli na fakt, iż spodziewałem się nieco innego klimatu. Podchodząc do pierwszego odsłuchu, liczyłem był, iż album będzie kontynuacją tego, co dane było mi usłyszeć na Off Guard lub na Movement Three, czyli muzyki idącej w klimaty nieco kwaśnego i rytualnego post-rocka, z głębokim, basowym brzmieniem, które nadawało tamtym płytom charakteru nieco ambientowego. A tu jednak, mam takie wrażenie, płyta bardziej przypomina dokonania z wydawnictwa Movement Two, którą zapamiętałem jako That’s How I Fight w nieco mroczniejszej odsłownie. No i taką odsłonę zespół prezentuje na Movement Three – Continuum, oferując słuchaczom przekrój stylistyk nieco trudniejszych, mniej przystępnych. I przede wszystkim mniej „kwaśnych”. Za to zwracających się w kierunku posępnego minimalizmu. Wszystko to właśnie zdaje się balansować na granicy stylistyki, z której znane jest That’s How I Fight, przesuwając jednak środek ciężkości w stronę nieco posępniejszej odsłony, podkreślając również dark ambientowe i industrialne korzenie. Słyszalne jest to wyraźnie chociażby w drugim numerze, który niemal w całości brzmi jak hybryda hałasów i trzasków, uzupełniana mrocznymi i basowymi plamami dźwięku. Efekt końcowy skojarzył mi się nawet z twórczością Atrium Carceri czy Lustmorda, albo i nawet Deathproda z płyty Morals and Dogma. Takich „mrocznych” odniesień jest na tej płycie zresztą znacznie więcej. Za przykład może posłużyć utwór trzeci, gdzie powolne i mroczne pianinko, które wtopione zostało w ciemno-hałaśliwą strukturę, wywołało u mnie ewokację w stronę niemieckiego Bohren & der Club of Gore. Darkjazzowy pierwiastek, albo raczej pierwiasteczek, zapisuję zresztą jako cenny walor tej płyty, gdyż sam jestem wielkim fanem grupy pochodzącej z Mülheim an der Ruhr; słabość wielką mam też do ich naśladowców. Ambientowo-bohrenowego akcentu dopatrzyłem się też w pierwszym numerze. I nie kryję; znacznie bardziej trafiają do mnie wskazane tu numery, które w zestawianiu z innymi darkabmientowo-industrialnymi utworami, lokuję po prostu wyżej. Choć i tamte są dla mnie synonimem jakościowej i porządnej muzyki, pobudzającej określony rodzaj zmysłów i wprawiających słuchacza w określony stan. Bo zresztą – w tym That’s How I Fight jest przecież najlepsze. W tworzeniu długich i hipnotycznych kompozycji ambientowych, wzbogaconych repetytywnymi partiami gitarowymi i perkusyjnymi. Tak też zresztą zapamiętałem tę grupę. I tak mi się ona zresztą kojarzy. No i tak się kojarzyć będzie, a Movement Three – Contiunuum, to tytuł, które moje wyobrażenie podtrzymuje! Janusz Jurga Despite the title, this publication is officially the fourth regular album of THAT'S HOW I FIGHT. After all, "Movement Three - Continuum", although recorded at the same time as the material from the "Movement Three" vinyl, is a separate release. It differs from its predecessor in many respects, mainly in terms of sound and composition. We are still dealing here with a rich palette of sounds, melodies and improvised phrases, appearing at various stages without a clear beginning and end, but unlike the previous material, this one is characterized by a greater range, thanks to which the minimalism associated with "Movement Three" gives way to denser structures of the composition. This, in turn, comes into greater dynamics of the music contained on "...Continuum". This clear difference somehow imposed the idea of creating two separate entities selected by the musicians during the recordings. As if subconsciously and intuitively, the artists naturally systematized individual fragments so that they were created into two independently larger chapters. They can successfully function separately, and at the same time they complement each other perfectly, so that the recipient has the impression that they are dealing with a fully a complete form of musical expression. Undoubtedly, the common denominator is the time, place and circumstances in which both parts were written, emerging from many hours of improvisation, providing impressions and stimuli of an even greater scale and emotional intensity. ..::TRACK-LIST::.. 1. 34 12:13 2. 36 07:47 3. 22 05:42 4. 12 08:13 5. 30 12:48 6. 15 10:10 7. 38 15:40 ..::OBSADA::.. Gosia Florczak - synthesizer, accordion Piotr Sulik - guitars, loops Jacek Sokołowski - drums, percussion Pieczarka Franciszek - synthesizers, flute, voice Jacek Chrzanowski - bass (22) https://www.youtube.com/watch?v=9O8ajPZC-ss SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-18 20:07:06
Rozmiar: 380.46 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
..::INFO::..
Tamino-Amir Moharam Fouad, znany pod pseudonimem Tamino, to belgijsko-egipski piosenkarz, muzyk i model. Jest wnukiem egipskiego piosenkarza i gwiazdy filmowej Muharrama Fouada. Wstawka zawiera trzeci, najnowszy album studyjny Tamino. Artist: Tamino Title: Every Dawn's A Mountain Country: Belgia Year: 2025 Genre: Alternatywna Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 320 Kbps ..::TRACK-LIST::.. 1.My Heroine 2.Babylon 3.Every Dawn S A Mountain 4.Sanpaku 5.Sanctuary 6.Raven 7.Willow 8.Elegy 9.Dissolve 10.Amsterdam ![]()
Seedów: 21
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-14 16:11:20
Rozmiar: 111.86 MB
Peerów: 15
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Dwuosobowy zespół perkusisty Grzegorza Pluty i basisty Patyra (znanych wcześniej m.in. z projektów Licho i Koniec Pola), powraca z nową muzyką. Przy okazji wydania kolejnego albumu projekt, który dotychczas skrywał się pod enigmatycznym symbolem –S–, rozwinął swoją nazwę i rozpoczyna kolejny twórczy etap jako RhythmSect. Eksplorowane na poprzednich płytach duetu pogranicza eksperymentalnego jazzu i doom metalu w obecnej odsłonie jeszcze bardziej wyraźnie odsłaniają fascynacje funkiem, dubem i drum'n'bassem tworząc styl, którzy sami muzycy określają mianem „dark funku”. Podobnie jak przy okazji wcześniejszych albumów, również na This Is Dark Funk artyści zaprosili do współpracy specjalistę od dęciaków. Na poprzednich wydawnictwach sesyjne partie zarejestrowali m.in. Paweł Szamburski i Michał Górczyński. Tym razem współpracę nawiązano z Piotrem Łyszkiewiczem (znanym m.in. z projektu Psychogeografia), który poza partiami saksofonu i klarnetu nasycił brzmienie płyty mroczną elektroniką. Bazą dla dźwięków wypełniających This Is Dark Funk jest perkusyjno-basowy groove otulający słuchacza hipnotycznym transem. Z jednej strony jest on energetyczny i pobudzający, z drugiej – zmierza w stronę nieprzeniknionej ciemności. Rozbudowane warstwy instrumentów dętych pozwalają skręcać muzyce w stronę dark jazzu i współczesnego fusion, a elektronika podbarwia brzmienie post-rockowym pejzażem. Spójność muzycznej koncepcji nie kłóci się z różnorodnością klimatów przepełniających płytę; odnajdą się w tej muzyce zarówno zaprzysięgli miłośnicy jazz-rocka i funku, jak i fani cięższych eksperymentalnych brzmień czy słuchacze czujący sentyment do nowofalowego pulsu sekcji rytmicznej. Audio Cave Trudno o bardziej bezpośredni tytuł płyty niż informacyjny "This Is Dark Funk", zwłaszcza jeśli w tej prostocie znajduje się celna zapowiedź - czy wręcz obietnica - jej zawartości. Na taki krok zdecydował się zespół RhythmSect, który zainicjował tym samym nowy rozdział w ponad dziesięcioletniej historii. Duet Grzegorza Pluty i Patyra (sekcji rytmicznej znanej najbardziej z avant-metalowego Licha) porzucił po jedenastu latach nazwę -S-, zaciera za sobą większość metalowych tropów, stawiając na ponurą przebojowość. Osoby, które śledziły RhythmSect jeszcze pod poprzednim szyldem i znają takie płyty jak brutalnie surowy debiut "Untitled LP1" czy wydany dwa lata temu, bardziej rozbudowany narracyjnie "Dom, w którym mieszkał wąż", będą zaskoczeni. Okazuje się, że z biegiem lat obaj instrumentaliści odrzucili zbędne gatunkowe zapożyczenia, zmierzając ku dużo bardziej oszczędnej i zarazem jaśniej wyklarowanej formule. "This Is Dark Funk" zawiera bowiem siedem znacznie krótszych form, niż te, do których jeszcze jako -S- (zwłaszcza na "Zabijanie czasu I", które jest właściwie suitą z momentami zahaczającymi o Merkabah) panowie zdążyli swoją publiczność przyzwyczaić. Nie ma już czarcich, czerpiących z blackmetalu wokali, nie ma monumentalnego brzmienia ani sludge'owego mozołu. Wyeksponowane jest natomiast to, w czym zespół ewidentnie czuł się najlepiej, czyli groove. Jedyną stałą w stosunku do poprzednich wydawnictw pozostaje podtrzymanie tradycji zapraszania na płyty saksofonistów lub klarnecistów - tym razem jest to Piotr Łyszkiewicz z Psychogeografii, której elektroakustyczny debiut "Random Roots" wydało cztery lata temu Gusstaff Records. Efekt tych przemian jest doprawdy hipnotyczny. Na pierwszy plan wybija się pozornie nieskomplikowana filozofia ciągłych repetycji, w obrębie których zadbano jednak o odpowiednio angażującą dynamikę. Na przykład w "Boredom & the Cult of Fire" za sprawą gęstych fillerów i intensywnego grania stopą pobrzmiewają echa metalowej przeszłości duetu, które dzięki subtelnemu przejściu zyskują energię kwaśnego, klubowego tematu. Mimo że dławiący się bas Patyra tonie w (trochę za bardzo) monotonnych, jaskiniowych pogłosach, popadając przez to w brzmieniową martwotę i pulsując wściekle niczym upiorny sygnał wydobywający się z pozaziemskiej otchłani, zachowuje zaskakującą lekkość. Jego technika w "Twilight of the Funk" przywodzi wręcz na myśl Primusa, tyle że w uproszczonej wersji. Gdy w drugiej połowie utworu partia perkusji ulega rozwarstwieniu, całość szybko przeradza się w motoryczną galopadę, jednocześnie robiąc miejsce na urocze basowe ornamenty i porykiwania klarnetu basowego. Z całej trójki to właśnie Łyszkiewicz gra najbardziej różnorodnie. Odczarowuje potencjalnie groźną dla niektórych słuchaczy łatkę "saksofonisty eksperymentalnego" znaną z Psychogeografii, dążąc przeważnie do łagodnych, ale zapadających w pamięć melodii, które zdarza mu się uzupełnić nowofalowymi wstawkami syntezatorów. Słychać to zwłaszcza w unikającym typowego dla tamtej epoki przesłodzonego kiczu, udanego "Trespassers". Rzeczony Psychogeograf sięga również po klarnet basowy, charcząc i wyjąc wysoko w "Rencounters", a quasi-sludge'owe tempo w "Disintegration Groove" przełamane zostaje przez niego zmysłowym, mruczącym riffem saksofonu mocno w stylu Dany Colleya z Morphine. Choć pod kątem brzmienia i wykorzystania efektów "This Is Dark Funk" dopada momentami monotonia, a niektóre fragmenty linii basowych - mimo że piekielnie chwytliwe - mogą trochę się ze sobą zlewać, mamy do czynienia z najbardziej energetycznym i przystępnym dziełem zespołu. Funk w jego wykonaniu jest faktycznie nieco mroczny, na pewno posępny i smolisty, ale wielokrotnie zaskakuje przestrzennością i nie traci przy tym rytmicznej lekkości oraz harmonijnej, jazzującej swobody nadanej przez pomysłowego Łyszkiewicza. Drzemie w tym materiale ogromny potencjał koncertowy, bo trzydzieści sześć minut upływa pod znakiem żwawego podrygiwania, które pod klubową sceną prawdopodobnie zamieniłoby się w opętańczą potańcówkę. RhythmSect idzie w bardzo atrakcyjnym kierunku. Mateusz Sroczyński ..::TRACK-LIST::.. 1. Trespassers 04:45 2. Disintegration Groove 04:54 3. Boredom & The Cult of Fire 06:14 4. Drowning the Light 05:12 5. Twilight of the Funk 06:59 6. Beneath the Groove 04:08 7. Rencounters 03:54 ..::OBSADA::.. Grzegorz (Licho, Koniec Pola) - drums Patyr (Licho, Koniec Pola, In The Court Of A Broken Flesh, Strzępy) - bass Feat. Piotr Łyszkiewicz (Psychogeografia) - session saxophone, clarinet / electronics https://www.youtube.com/watch?v=046VErm1OVE SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-13 12:10:33
Rozmiar: 87.08 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Dwuosobowy zespół perkusisty Grzegorza Pluty i basisty Patyra (znanych wcześniej m.in. z projektów Licho i Koniec Pola), powraca z nową muzyką. Przy okazji wydania kolejnego albumu projekt, który dotychczas skrywał się pod enigmatycznym symbolem –S–, rozwinął swoją nazwę i rozpoczyna kolejny twórczy etap jako RhythmSect. Eksplorowane na poprzednich płytach duetu pogranicza eksperymentalnego jazzu i doom metalu w obecnej odsłonie jeszcze bardziej wyraźnie odsłaniają fascynacje funkiem, dubem i drum'n'bassem tworząc styl, którzy sami muzycy określają mianem „dark funku”. Podobnie jak przy okazji wcześniejszych albumów, również na This Is Dark Funk artyści zaprosili do współpracy specjalistę od dęciaków. Na poprzednich wydawnictwach sesyjne partie zarejestrowali m.in. Paweł Szamburski i Michał Górczyński. Tym razem współpracę nawiązano z Piotrem Łyszkiewiczem (znanym m.in. z projektu Psychogeografia), który poza partiami saksofonu i klarnetu nasycił brzmienie płyty mroczną elektroniką. Bazą dla dźwięków wypełniających This Is Dark Funk jest perkusyjno-basowy groove otulający słuchacza hipnotycznym transem. Z jednej strony jest on energetyczny i pobudzający, z drugiej – zmierza w stronę nieprzeniknionej ciemności. Rozbudowane warstwy instrumentów dętych pozwalają skręcać muzyce w stronę dark jazzu i współczesnego fusion, a elektronika podbarwia brzmienie post-rockowym pejzażem. Spójność muzycznej koncepcji nie kłóci się z różnorodnością klimatów przepełniających płytę; odnajdą się w tej muzyce zarówno zaprzysięgli miłośnicy jazz-rocka i funku, jak i fani cięższych eksperymentalnych brzmień czy słuchacze czujący sentyment do nowofalowego pulsu sekcji rytmicznej. Audio Cave Trudno o bardziej bezpośredni tytuł płyty niż informacyjny "This Is Dark Funk", zwłaszcza jeśli w tej prostocie znajduje się celna zapowiedź - czy wręcz obietnica - jej zawartości. Na taki krok zdecydował się zespół RhythmSect, który zainicjował tym samym nowy rozdział w ponad dziesięcioletniej historii. Duet Grzegorza Pluty i Patyra (sekcji rytmicznej znanej najbardziej z avant-metalowego Licha) porzucił po jedenastu latach nazwę -S-, zaciera za sobą większość metalowych tropów, stawiając na ponurą przebojowość. Osoby, które śledziły RhythmSect jeszcze pod poprzednim szyldem i znają takie płyty jak brutalnie surowy debiut "Untitled LP1" czy wydany dwa lata temu, bardziej rozbudowany narracyjnie "Dom, w którym mieszkał wąż", będą zaskoczeni. Okazuje się, że z biegiem lat obaj instrumentaliści odrzucili zbędne gatunkowe zapożyczenia, zmierzając ku dużo bardziej oszczędnej i zarazem jaśniej wyklarowanej formule. "This Is Dark Funk" zawiera bowiem siedem znacznie krótszych form, niż te, do których jeszcze jako -S- (zwłaszcza na "Zabijanie czasu I", które jest właściwie suitą z momentami zahaczającymi o Merkabah) panowie zdążyli swoją publiczność przyzwyczaić. Nie ma już czarcich, czerpiących z blackmetalu wokali, nie ma monumentalnego brzmienia ani sludge'owego mozołu. Wyeksponowane jest natomiast to, w czym zespół ewidentnie czuł się najlepiej, czyli groove. Jedyną stałą w stosunku do poprzednich wydawnictw pozostaje podtrzymanie tradycji zapraszania na płyty saksofonistów lub klarnecistów - tym razem jest to Piotr Łyszkiewicz z Psychogeografii, której elektroakustyczny debiut "Random Roots" wydało cztery lata temu Gusstaff Records. Efekt tych przemian jest doprawdy hipnotyczny. Na pierwszy plan wybija się pozornie nieskomplikowana filozofia ciągłych repetycji, w obrębie których zadbano jednak o odpowiednio angażującą dynamikę. Na przykład w "Boredom & the Cult of Fire" za sprawą gęstych fillerów i intensywnego grania stopą pobrzmiewają echa metalowej przeszłości duetu, które dzięki subtelnemu przejściu zyskują energię kwaśnego, klubowego tematu. Mimo że dławiący się bas Patyra tonie w (trochę za bardzo) monotonnych, jaskiniowych pogłosach, popadając przez to w brzmieniową martwotę i pulsując wściekle niczym upiorny sygnał wydobywający się z pozaziemskiej otchłani, zachowuje zaskakującą lekkość. Jego technika w "Twilight of the Funk" przywodzi wręcz na myśl Primusa, tyle że w uproszczonej wersji. Gdy w drugiej połowie utworu partia perkusji ulega rozwarstwieniu, całość szybko przeradza się w motoryczną galopadę, jednocześnie robiąc miejsce na urocze basowe ornamenty i porykiwania klarnetu basowego. Z całej trójki to właśnie Łyszkiewicz gra najbardziej różnorodnie. Odczarowuje potencjalnie groźną dla niektórych słuchaczy łatkę "saksofonisty eksperymentalnego" znaną z Psychogeografii, dążąc przeważnie do łagodnych, ale zapadających w pamięć melodii, które zdarza mu się uzupełnić nowofalowymi wstawkami syntezatorów. Słychać to zwłaszcza w unikającym typowego dla tamtej epoki przesłodzonego kiczu, udanego "Trespassers". Rzeczony Psychogeograf sięga również po klarnet basowy, charcząc i wyjąc wysoko w "Rencounters", a quasi-sludge'owe tempo w "Disintegration Groove" przełamane zostaje przez niego zmysłowym, mruczącym riffem saksofonu mocno w stylu Dany Colleya z Morphine. Choć pod kątem brzmienia i wykorzystania efektów "This Is Dark Funk" dopada momentami monotonia, a niektóre fragmenty linii basowych - mimo że piekielnie chwytliwe - mogą trochę się ze sobą zlewać, mamy do czynienia z najbardziej energetycznym i przystępnym dziełem zespołu. Funk w jego wykonaniu jest faktycznie nieco mroczny, na pewno posępny i smolisty, ale wielokrotnie zaskakuje przestrzennością i nie traci przy tym rytmicznej lekkości oraz harmonijnej, jazzującej swobody nadanej przez pomysłowego Łyszkiewicza. Drzemie w tym materiale ogromny potencjał koncertowy, bo trzydzieści sześć minut upływa pod znakiem żwawego podrygiwania, które pod klubową sceną prawdopodobnie zamieniłoby się w opętańczą potańcówkę. RhythmSect idzie w bardzo atrakcyjnym kierunku. Mateusz Sroczyński ..::TRACK-LIST::.. 1. Trespassers 04:45 2. Disintegration Groove 04:54 3. Boredom & The Cult of Fire 06:14 4. Drowning the Light 05:12 5. Twilight of the Funk 06:59 6. Beneath the Groove 04:08 7. Rencounters 03:54 ..::OBSADA::.. Grzegorz (Licho, Koniec Pola) - drums Patyr (Licho, Koniec Pola, In The Court Of A Broken Flesh, Strzępy) - bass Feat. Piotr Łyszkiewicz (Psychogeografia) - session saxophone, clarinet / electronics https://www.youtube.com/watch?v=046VErm1OVE SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-13 12:06:42
Rozmiar: 245.68 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
..::INFO::..
Forever Howlong to trzeci album studyjny brytyjskiego zespołu rockowego Black Country, New Road. Wydany 4 kwietnia 2025 roku nakładem Ninja Tune, jest to ich pierwszy album studyjny po odejściu głównego wokalisty Isaaca Wooda. Title: Forever Howlong Artist: Black Country New Road Country: Wielka Brytania Year: 2025 Genre: Alternatywna Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 320 Kbps ..::TRACK-LIST::.. 1.Besties 2.The Big Spin 3.Socks 4.Salem Sisters 5.Two Horses 6.Mary 7.Happy Birthday 8.For the Cold Country 9.Nancy Tries to Take the Night 10.Forever Howlong 11.Goodbye (Don't Tell Me) ![]()
Seedów: 12
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-11 16:16:45
Rozmiar: 122.57 MB
Peerów: 2
Dodał: Uploader
Opis
..::INFO::..
Halo on the Inside to siódmy album studyjny amerykańskiej wokalistki Haley Fohr, występującej pod pseudonimem Circuit des Yeux. Został wydany 14 marca 2025 roku nakładem Matador Records. Title: Halo On The Inside Artist: Circuit Des Yeux Country: USA Year: 2025 Genre: Alternatywna Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 320 Kbps ..::TRACK-LIST::.. 1.Megaloner 2.Canopy of Eden 3.Skeleton Key 4.Anthem of Me 5.Cosmic Joke 6.Cathexis 7.Truth 8.Organ Bed 9.It Takes My Pain Away ![]()
Seedów: 13
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-04-10 14:12:09
Rozmiar: 95.40 MB
Peerów: 36
Dodał: Uploader
Opis
..::INFO::..
Steven John Wilson (ur. 3 listopada 1967 w Kingston upon Thames) – brytyjski muzyk, kompozytor, multiinstrumentalista, wokalista i producent muzyczny. Jego zainteresowania muzyczne sięgają od wszelkich odmian rocka i popu w ramach formacji Porcupine Tree oraz Blackfield, przez uduchowione piosenki projektu No-Man po eksperymentalną elektronikę, awangardowy jazz i ambient, z których znane są jego solowe projekty. Już w bardzo wczesnej młodości eksperymentował z brzmieniem i różnymi technikami nagraniowymi, korzystając z prymitywnego studia nagraniowego oraz sprzętu (m.in. efektów brzmieniowych) przygotowywanego przez jego ojca – elektryka. Już w wieku kilku lat pobierał lekcje gry na gitarze z woli rodziców, ale tylko przez krótki czas z powodu jego niechęci do gitary. Tymczasem już w wieku około 10 lat sam poprosił rodziców o kupno gitary elektrycznej, a mając lat kilkanaście występował z zespołami Karma, Pride Of Passion i Altamont. Wstawka zawiera ósmy, najnowszy album solowy Wilsona. Title: The Overview Artist: Steven Wilson Country: USA Year: 2025 Genre: Elektroniczna Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 320 Kbps ..::TRACK-LIST::.. OBJECTS OUTLIVE US (23.17) No Monkey’s Paw The Buddha Of The Modern Age Objects: Meanwhile The Cicerones Ark Cosmic Sons Of Toil No Ghost On The Moor Heat Death Of The Universe THE OVERVIEW (18.27) Perspective A Beautiful Infinity I Borrowed Atoms A Beautiful Infinity II Infinity Measured In Moments Permanence ![]()
Seedów: 12
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-28 14:34:19
Rozmiar: 194.48 MB
Peerów: 69
Dodał: Uploader
Opis
..::INFO::..
The Music of Tori and the Muses to najnowszy, siedemnasty album amerykańskiej piosenkarki Tori Amos. Jest to ścieżka dźwiękowa do książki dla dzieci Tori and the Muses i została wydana niespodziewanie 28 lutego 2025 r. Na albumie występują częsti współpracownicy Amos, Jon Evans, Matt Chamberlain, Ash Soan, John Philip Shenale i mąż Amos, Mark Hawley. Tori Amos, właśc. Myra Ellen Amos(ur. 22 sierpnia 1963 w Newton) to amerykańska piosenkarka, autorka tekstów i piosenek i pianistka. Śpiewa, grając na fortepianie, przy akompaniamencie sekcji rytmicznej, elektrycznych gitar i niekiedy sekcji smyczkowej. Jej utwory charakteryzują się metaforycznym przesłaniem i osobistym wydźwiękiem. Do 2005 sprzedała ponad 12 milionów albumów na całym świecie[3]. Była nominowana do wielu nagród muzycznych, w tym np. osiem razy do nagrody Grammy. Title: The Music Of Tori And The Muses Artist: Tori Amos Country: USA Year: 2025 Genre: Alternatywna Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 320 Kbps ..::TRACK-LIST::.. 1.Knocking 2.Day and Night (from the Faerie Workshop) 3.Building a Mountain 4.Insect Ballet 5.Anna's Bakery 6.Mermaid Muse Speaks 7.Spike's Lament 8.Rain Brings Change 9.S'Magic Day ![]()
Seedów: 86
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-18 19:08:44
Rozmiar: 85.71 MB
Peerów: 49
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Niechęć dalej się przygląda. O ile poprzedni album skupiał się na obserwacji ludzkiej psychiki, tak nowy spogląda na świat, który z coraz większą prędkością zmierza w stronę katastrofy. Świat, w którym za dnia z ekranów wylewają się na nas pełne grozy newsy. A wieczorem wychodzimy na miasto i po prostu: dobrze się bawimy. Zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Zespół podejmuje próbę sportretowania owego tańca nad przepaścią. Chocholi taniec zwiastuje tu pełne zatracenia nowe lata 20. Reckless Things to studium obłędu jako normalności, i normalności jako obłędu. Obserwacja ta zawiera w sobie jednak element nadziei… Człowiek szuka normalności, chce przeżywać piękne rzeczy, cokolwiek by się wokół niego działo. Zwykle mu się udaje. I o tym też jest ta nowa płyta. Muzyka Niechęci nieustannie ewoluuje wraz z jej składem. Nadal balansująca pomiędzy wściekłością i melancholią, tym razem skręciła w stronę transowych rytmów i syntezatorowych brzmień, nie zatracając improwizacyjnego i filmowego charakteru. Grupa ma za sobą ponad 350 zagranych koncertów, w tym na festiwalach w Polsce (m.in. Open’er Festival, Tauron Nowa Muzyka), jak i zagranicą (Colours of Ostrava, Copenhagen Jazz Festival, Polish Jazz London Series). Wszystkie dotychczas wydane 3 płyty doczekały się bardzo entuzjastycznych recenzji w mediach, były też wysoko notowane w rocznych podsumowaniach, także przez międzynarodową społeczność portalu Rate Your Music. Audio Cave Nadwiślański lyrical-synth-free-jazz powraca!!! Prawie trzy lata po premierze trzeciego krążka. kwintet Niechęć wypuszcza jego następcę. Podobnie jak przy „Unsubscribe” w zespole doszło do kilku zmian personalnych, tym samym za perkusją zasiadł Dominik Mokrzewski (Skerebotte Fatta; Warsaw Improvisers Orchestra), a na saksofonach gra teraz Alex Clov (Nucleon; Ninja Episkopat). Zmiany w składzie nie wpłynęły jakoś zauważalnie na charakter Niechęci, tak więc najnowszy longplay przynosi dziewięć utworów tradycyjnie meandrujących między free jazzową improwizacją, a filmowo nacechowanym liryzmem. Czasem wyraźniej lejce trzyma ten drugi aspekt („Afazja”; „Napisy końcowe”), czasem do głosu dochodzi bardziej noise’ujące oblicze („Noumen”). Większość kompozycji cechuje rozbudowana konstrukcja, z płynnie sterowalną amplitudą głośności i natężeniem ścieżek, często pokrywających się wzajemnie i narastająco zagęszczających się w nieco patetycznym finale (np. „Odwzorowania”). Poza stricte akustycznymi brzmieniami zespół gdzieniegdzie wzmacnia się elektroniką, zwłaszcza poprzez syntezatorowe partie Michała Załęskiego, silnie spogłosowane gitary Rafał Błaszczaka, ale też „grane z ręki” przez Macieja Szczepańskiego linie basowe (np. „Ślady”). Otwierające krążek „Nowe płuca” prowadzi taneczny groove sekcji, na co kładziona jest szorstka melodia saksofonu. W 1/3 następuje przewrotka za którą stoją zapętlone, romantyczne frazy fortepianu, ale i te okazują się być tylko dźwiękowym obrusem, na który wjadą kolejne ekspresywnie umajone partie. Pod koniec utworu pojawia się jeszcze mini-solówka perkusyjna i domykająca repryza. Ten opis szkieletu aranżacyjnego można bardzo luźno przyjąć za modus operandi, jaki stosuje stoliczny zespół w swych przynajmniej pięciominutowych kompozycjach. „Reckless Things” nie wymyśla koła na nowo, Niechęć po prostu pewnie kroczy swoim szlakiem, rozwijając formułę, z którą wskoczyła na scenę ponad trzynaście lat temu. Tym co najbardziej przesądza o unikatowości tego kwintetu jest jego całościowe brzmienie. To chyba niewytłumaczalne, ale kompilacja topornego tenor saxu, ambientowych gobelinów gitarowych, czystych harmonii piana i dynamicznej sekcji rytmicznej, daje w efekcie poczucie obcowania z muzyką silnie nadwiślańską. Raczej nie ma szans, by posłuchać Niechęci i stwierdzić, że to band anglosaski, skandynawski czy frankofoński. I to jest piękne. Bartek Woynicz Minęło już prawie 13 lat, od kiedy Niechęć wydała debiutancką Śmierć w miękkim futerku, która to już na zawsze umieściła tę grupę na mapie najważniejszych zespołów polskiego, współczesnego jazzu. W rozwoju ich charakterystycznego stylu, wzbogaconego o rockową motorykę i elementy fusion, pojawił się właśnie kolejny rozdział. Reckless Things to już czwarty studyjny album kapeli. Mocno osadzony w wytrenowanym i świeżym stylu zespołu, który jak zawsze łączy selektywne brzmienie i brudny klimat z wręcz post-rockowym rozmachem. Tym razem zespół wzbogacają syntezatory i wytworzona komputerowo elektronika. Słychać to bardzo mocno już w singlowym utworze Nowe płuca. Sekcja rytmiczna w połączeniu z elektroniką wyraźnie osadza melodię w estetyce inspirowanej IDMem, czy nawet trance’em. Nie bójcie się jednak. Nie ma tutaj skrajnej rewolty. To dalej Niechęć, zachwycająca świetną produkcją, jazz-rockowym podejściem do kompozycji, dynamicznie łącząca zabawę rytmem z prowadzącą liryką instrumentów dętych. Wyraźnie słyszalne jest zaakcentowanie gniewu – nie impulsywnej wściekłości, a narastającej frustracji i wyrastającej z niej akceptacji i wyciszenia. Koresponduje to dobrze z koncepcją płyty. Jeśli wierzyć samemu zespołowi, chcieli oni dźwiękowo oddać kondycję współczesnego człowieka, składającą się z głównie z odbierania niepokojących informacji na temat świata oraz próby akceptacji obecnego stanu rzeczy przez zabawę i wyciszenie. Najlepsze do zilustrowania tej koncepcji będą dwa utwory ze środka – Noumen i Afazja. Pierwszy wściekły, maltretujący nas miażdżącym crescendo, drugi wyciszony i klimatyczny. Ten taniec nad krawędzią, maniakalna zabawa separująca nas od rozpaczliwej części rzeczywistości zdaje się być credo tej płyty. Bo to zjawisko nie jest tu piętnowane. Jest rozwiązaniem, być może jedynym możliwym dla przeciętnego człowieka. Rozwiązania rodem z elektroniki świetnie kontrastują z wściekłymi, saksofonowymi eksplozjami hałasu. Posłuchajcie utworu Odwzorowania. Ten groove i syntezatorowe ślady pasują idealnie do jazzowej korespondencji między muzykami. Całość wieńczy przepiękne Bohaterowie są zmęczeni, które owiewa naszą bezsilność w szatę melancholii. Trzeba też wspomnieć o fantastycznej okładce. Płytę zdobi praca autorstwa Anety Grzeszykowskiej. Maska, mająca w założeniu redukować zmarszczki, a w efekcie wywołująca oparzenia, oddaje dość wiernie lęk przed współczesnością, zarówno w zakresie technologicznym, jak i w skupieniu na sobie, by się od niej odciąć. Płyta jest wybitnie dopracowana pod względem estetycznym, koncepcyjnym i przede wszystkim muzycznym. To najlepszy album grupy od czasu Niechęci z 2016 roku. Warto było czekać. Adam Lonkwic Muzyka formacji Niechęć nieustannie ewoluuje. Z pewnością konsekwencje zmian, brzmień oraz koncepcji wynikają z przetasowań muzyków, ale warszawska formacja nadal intryguje i wzbudza coraz większy podziw. Grupa ma za sobą kilkaset koncertów, w tym tak ważne, jak na prestiżowych festiwalach Open’er, Tauron Nowa Muzyka, Colours of Ostrava, Copenhagen Jazz Festival oraz Polish Jazz London Series. Wydane dotąd trzy płyty zyskały entuzjastyczne recenzje. Teraz Niechęć prezentuje się w studyjnej odsłonie albumem „Reckless Things” i bawi się budowaniem skojarzeń zawieszonych gdzieś między zmysłami transu, elektroniki a niczym nieskrępowaną improwizacją oraz jazzową strukturą. „O ile poprzedni album – wyjaśniają muzycy – skupiał się na obserwacji ludzkiej psychiki, tak nowy spogląda na świat, który z coraz większą prędkością zmierza w stronę katastrofy. Świat, w którym za dnia z ekranów wylewają się na nas pełne grozy newsy. A wieczorem wychodzimy na miasto i po prostu: dobrze się bawimy. Zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Zespół podejmuje próbę sportretowania owego tańca nad przepaścią”. ,,Reckless Things” jawi się zatem jako studium obłędu jako normalności i normalności jako obłędu. Obserwacja ta zawiera w sobie jednak element nadziei. Człowiek szuka normalności, chce przeżywać piękne rzeczy, cokolwiek by się wokół niego działo. Z takimi intencjami, doskonale rozegranymi przez perfekcyjny zespół (Dominik Mokrzewski – perkusja, Maciej Szczepański – gitara basowa, Michał Załęski – instrumenty klawiszowe, Rafał Błaszczak – gitara oraz Alex Clov – saksofon tenorowy i barytonowy) tworzą modna jakość przybliżającą Niechęć do elity nowego, polskiego jazzu znaczonego dzisiaj na europejskiej scenie takimi formacjami jak EABS, Błoto, Zima, Yoshi czy Unleashed Cooperation. Dionizy Piątkowski ..::TRACK-LIST::.. 1. Nowe płuca 07:37 2. Bezdech 05:46 3. Napisy końcowe 05:02 4. Noumen 06:26 5. Afazja 06:30 6. Odwzorowania 07:32 7. Ślady (intro) 01:38 8. Ślady 08:23 9. Bohaterowie są zmęczeni 09:57 ..::OBSADA::.. Dominik Mokrzewski - perkusja, kompozycje (2) Maciej Szczepański - gitara basowa, Novation Michał Załęski - fortepian, Rhodes, Prophet, Nord Stage, lap steel, kompozycje (5, 7) Rafał Błaszczak - gitara Alex Clov - saksofon tenorowy, saksofon barytonowy, Ableton, kompozycje (1, 3, 4, 6, 8, 9) https://www.youtube.com/watch?v=RLR8BFVf0-M SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-17 18:41:24
Rozmiar: 138.00 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Niechęć dalej się przygląda. O ile poprzedni album skupiał się na obserwacji ludzkiej psychiki, tak nowy spogląda na świat, który z coraz większą prędkością zmierza w stronę katastrofy. Świat, w którym za dnia z ekranów wylewają się na nas pełne grozy newsy. A wieczorem wychodzimy na miasto i po prostu: dobrze się bawimy. Zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Zespół podejmuje próbę sportretowania owego tańca nad przepaścią. Chocholi taniec zwiastuje tu pełne zatracenia nowe lata 20. Reckless Things to studium obłędu jako normalności, i normalności jako obłędu. Obserwacja ta zawiera w sobie jednak element nadziei… Człowiek szuka normalności, chce przeżywać piękne rzeczy, cokolwiek by się wokół niego działo. Zwykle mu się udaje. I o tym też jest ta nowa płyta. Muzyka Niechęci nieustannie ewoluuje wraz z jej składem. Nadal balansująca pomiędzy wściekłością i melancholią, tym razem skręciła w stronę transowych rytmów i syntezatorowych brzmień, nie zatracając improwizacyjnego i filmowego charakteru. Grupa ma za sobą ponad 350 zagranych koncertów, w tym na festiwalach w Polsce (m.in. Open’er Festival, Tauron Nowa Muzyka), jak i zagranicą (Colours of Ostrava, Copenhagen Jazz Festival, Polish Jazz London Series). Wszystkie dotychczas wydane 3 płyty doczekały się bardzo entuzjastycznych recenzji w mediach, były też wysoko notowane w rocznych podsumowaniach, także przez międzynarodową społeczność portalu Rate Your Music. Audio Cave Nadwiślański lyrical-synth-free-jazz powraca!!! Prawie trzy lata po premierze trzeciego krążka. kwintet Niechęć wypuszcza jego następcę. Podobnie jak przy „Unsubscribe” w zespole doszło do kilku zmian personalnych, tym samym za perkusją zasiadł Dominik Mokrzewski (Skerebotte Fatta; Warsaw Improvisers Orchestra), a na saksofonach gra teraz Alex Clov (Nucleon; Ninja Episkopat). Zmiany w składzie nie wpłynęły jakoś zauważalnie na charakter Niechęci, tak więc najnowszy longplay przynosi dziewięć utworów tradycyjnie meandrujących między free jazzową improwizacją, a filmowo nacechowanym liryzmem. Czasem wyraźniej lejce trzyma ten drugi aspekt („Afazja”; „Napisy końcowe”), czasem do głosu dochodzi bardziej noise’ujące oblicze („Noumen”). Większość kompozycji cechuje rozbudowana konstrukcja, z płynnie sterowalną amplitudą głośności i natężeniem ścieżek, często pokrywających się wzajemnie i narastająco zagęszczających się w nieco patetycznym finale (np. „Odwzorowania”). Poza stricte akustycznymi brzmieniami zespół gdzieniegdzie wzmacnia się elektroniką, zwłaszcza poprzez syntezatorowe partie Michała Załęskiego, silnie spogłosowane gitary Rafał Błaszczaka, ale też „grane z ręki” przez Macieja Szczepańskiego linie basowe (np. „Ślady”). Otwierające krążek „Nowe płuca” prowadzi taneczny groove sekcji, na co kładziona jest szorstka melodia saksofonu. W 1/3 następuje przewrotka za którą stoją zapętlone, romantyczne frazy fortepianu, ale i te okazują się być tylko dźwiękowym obrusem, na który wjadą kolejne ekspresywnie umajone partie. Pod koniec utworu pojawia się jeszcze mini-solówka perkusyjna i domykająca repryza. Ten opis szkieletu aranżacyjnego można bardzo luźno przyjąć za modus operandi, jaki stosuje stoliczny zespół w swych przynajmniej pięciominutowych kompozycjach. „Reckless Things” nie wymyśla koła na nowo, Niechęć po prostu pewnie kroczy swoim szlakiem, rozwijając formułę, z którą wskoczyła na scenę ponad trzynaście lat temu. Tym co najbardziej przesądza o unikatowości tego kwintetu jest jego całościowe brzmienie. To chyba niewytłumaczalne, ale kompilacja topornego tenor saxu, ambientowych gobelinów gitarowych, czystych harmonii piana i dynamicznej sekcji rytmicznej, daje w efekcie poczucie obcowania z muzyką silnie nadwiślańską. Raczej nie ma szans, by posłuchać Niechęci i stwierdzić, że to band anglosaski, skandynawski czy frankofoński. I to jest piękne. Bartek Woynicz Minęło już prawie 13 lat, od kiedy Niechęć wydała debiutancką Śmierć w miękkim futerku, która to już na zawsze umieściła tę grupę na mapie najważniejszych zespołów polskiego, współczesnego jazzu. W rozwoju ich charakterystycznego stylu, wzbogaconego o rockową motorykę i elementy fusion, pojawił się właśnie kolejny rozdział. Reckless Things to już czwarty studyjny album kapeli. Mocno osadzony w wytrenowanym i świeżym stylu zespołu, który jak zawsze łączy selektywne brzmienie i brudny klimat z wręcz post-rockowym rozmachem. Tym razem zespół wzbogacają syntezatory i wytworzona komputerowo elektronika. Słychać to bardzo mocno już w singlowym utworze Nowe płuca. Sekcja rytmiczna w połączeniu z elektroniką wyraźnie osadza melodię w estetyce inspirowanej IDMem, czy nawet trance’em. Nie bójcie się jednak. Nie ma tutaj skrajnej rewolty. To dalej Niechęć, zachwycająca świetną produkcją, jazz-rockowym podejściem do kompozycji, dynamicznie łącząca zabawę rytmem z prowadzącą liryką instrumentów dętych. Wyraźnie słyszalne jest zaakcentowanie gniewu – nie impulsywnej wściekłości, a narastającej frustracji i wyrastającej z niej akceptacji i wyciszenia. Koresponduje to dobrze z koncepcją płyty. Jeśli wierzyć samemu zespołowi, chcieli oni dźwiękowo oddać kondycję współczesnego człowieka, składającą się z głównie z odbierania niepokojących informacji na temat świata oraz próby akceptacji obecnego stanu rzeczy przez zabawę i wyciszenie. Najlepsze do zilustrowania tej koncepcji będą dwa utwory ze środka – Noumen i Afazja. Pierwszy wściekły, maltretujący nas miażdżącym crescendo, drugi wyciszony i klimatyczny. Ten taniec nad krawędzią, maniakalna zabawa separująca nas od rozpaczliwej części rzeczywistości zdaje się być credo tej płyty. Bo to zjawisko nie jest tu piętnowane. Jest rozwiązaniem, być może jedynym możliwym dla przeciętnego człowieka. Rozwiązania rodem z elektroniki świetnie kontrastują z wściekłymi, saksofonowymi eksplozjami hałasu. Posłuchajcie utworu Odwzorowania. Ten groove i syntezatorowe ślady pasują idealnie do jazzowej korespondencji między muzykami. Całość wieńczy przepiękne Bohaterowie są zmęczeni, które owiewa naszą bezsilność w szatę melancholii. Trzeba też wspomnieć o fantastycznej okładce. Płytę zdobi praca autorstwa Anety Grzeszykowskiej. Maska, mająca w założeniu redukować zmarszczki, a w efekcie wywołująca oparzenia, oddaje dość wiernie lęk przed współczesnością, zarówno w zakresie technologicznym, jak i w skupieniu na sobie, by się od niej odciąć. Płyta jest wybitnie dopracowana pod względem estetycznym, koncepcyjnym i przede wszystkim muzycznym. To najlepszy album grupy od czasu Niechęci z 2016 roku. Warto było czekać. Adam Lonkwic Muzyka formacji Niechęć nieustannie ewoluuje. Z pewnością konsekwencje zmian, brzmień oraz koncepcji wynikają z przetasowań muzyków, ale warszawska formacja nadal intryguje i wzbudza coraz większy podziw. Grupa ma za sobą kilkaset koncertów, w tym tak ważne, jak na prestiżowych festiwalach Open’er, Tauron Nowa Muzyka, Colours of Ostrava, Copenhagen Jazz Festival oraz Polish Jazz London Series. Wydane dotąd trzy płyty zyskały entuzjastyczne recenzje. Teraz Niechęć prezentuje się w studyjnej odsłonie albumem „Reckless Things” i bawi się budowaniem skojarzeń zawieszonych gdzieś między zmysłami transu, elektroniki a niczym nieskrępowaną improwizacją oraz jazzową strukturą. „O ile poprzedni album – wyjaśniają muzycy – skupiał się na obserwacji ludzkiej psychiki, tak nowy spogląda na świat, który z coraz większą prędkością zmierza w stronę katastrofy. Świat, w którym za dnia z ekranów wylewają się na nas pełne grozy newsy. A wieczorem wychodzimy na miasto i po prostu: dobrze się bawimy. Zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Zespół podejmuje próbę sportretowania owego tańca nad przepaścią”. ,,Reckless Things” jawi się zatem jako studium obłędu jako normalności i normalności jako obłędu. Obserwacja ta zawiera w sobie jednak element nadziei. Człowiek szuka normalności, chce przeżywać piękne rzeczy, cokolwiek by się wokół niego działo. Z takimi intencjami, doskonale rozegranymi przez perfekcyjny zespół (Dominik Mokrzewski – perkusja, Maciej Szczepański – gitara basowa, Michał Załęski – instrumenty klawiszowe, Rafał Błaszczak – gitara oraz Alex Clov – saksofon tenorowy i barytonowy) tworzą modna jakość przybliżającą Niechęć do elity nowego, polskiego jazzu znaczonego dzisiaj na europejskiej scenie takimi formacjami jak EABS, Błoto, Zima, Yoshi czy Unleashed Cooperation. Dionizy Piątkowski ..::TRACK-LIST::.. 1. Nowe płuca 07:37 2. Bezdech 05:46 3. Napisy końcowe 05:02 4. Noumen 06:26 5. Afazja 06:30 6. Odwzorowania 07:32 7. Ślady (intro) 01:38 8. Ślady 08:23 9. Bohaterowie są zmęczeni 09:57 ..::OBSADA::.. Dominik Mokrzewski - perkusja, kompozycje (2) Maciej Szczepański - gitara basowa, Novation Michał Załęski - fortepian, Rhodes, Prophet, Nord Stage, lap steel, kompozycje (5, 7) Rafał Błaszczak - gitara Alex Clov - saksofon tenorowy, saksofon barytonowy, Ableton, kompozycje (1, 3, 4, 6, 8, 9) https://www.youtube.com/watch?v=RLR8BFVf0-M SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-03-17 18:37:30
Rozmiar: 384.82 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Nieczęsto pojawia się zespół, którego pierwsze cztery koncerty to występy na prestiżowych festiwalach. Nieczęsto debiutujący zespół gra muzykę, którą trudno zaszufladkować. Nieczęsto znana, niezależna wytwórnia postanawia po 48 wydawnictwach, wydać pierwszy albumcałkowicie po polsku. Nieczęsto napisanie tekstów wszystkich piosenek na płycie powierza się raperom. Zazwyczaj kombinacja tylu nieoczywistości powinna zwiastować wybitną płytę. Wierzymy, że tak właśnie jest w przypadku SONARa. Zapraszamy do odkrycia albumu, który nie mógł powstać wcześniej. Melancholia, triphopowy mrok i klasyczny sznyt instrumentalny w połączeniu z nowoczesną produkcją, a do tego wyjątkowo aktualne teksty. Czegoś takiego jeszcze nie słyszeliście! Nad całością czuwa Łukasz Stachurko (współtwórca duetu RYSY), obok wokalu debiutującej Leny Osińskiej ciężko przejść obojętnie, Rafał Dutkiewicz potwierdza swój perkusyjny talent nagrywając większość bębnów na setkę, a Artur Bogusławski dorzuca odrobinę swej pianistycznej magii. Całości dopełniają kwartet smyczkowy i sekcja dęta, nadając tej współczesnej produkcji klasyczny sznyt. Za miks i mastering odpowiedzialny jest Mikołaj Bugajak czyli NOON - mistrz klasycznego, hip-hopowego brzmienia. Za teksty odpowiada Mateusz HOLAK, który powoli staje się głosem swojego pokolenia. Pokolenia, które ma wiele do powiedzenia. Na płycie pojawia się trzech nieprzypadkowych gości. Są nimi raperzy, których zbytnio przedstawiać nie trzeba - weteran Ten Typ Mes, Ras potwierdzający swój mocno ugruntowany wysoki status oraz świetnie zapowiadający się młodziak - Otsochodzi. "Pętle" to aż 13 utworów, które warto też sprawdzić na żywo, bo SONAR powstał głównie z myślą o koncertach, na które serdecznie zapraszamy. Uwaga! Naprawdę udany debiut i to po polsku! Pięć lat temu polska scena powszechnie funkcjonującego electro-popu była w zasadzie pustynią. Dopiero debiuty takich zespołów jak Rebeka i Kamp! (2012) czy XxanaxX (2013) zmieniły ten stan rzeczy uruchamiając wysyp kolejnych coraz liczniejszych projektów z jednego zbioru, by wymienić The Dumplings, Coals czy Oxford Drama. Rodzima muzyka popularna w końcu zyskała alternatywę dla banalnych, sztucznie wykreowanych pop-gwiazd. Kolejnym zespołem, który dobija do tej coraz liczniejszej grupy jest z pewnością SONAR, czyli grupa stworzona przez Łukasza Stachurkę (1/2 duetu RYSY), doświadczonego perkusistę Rafała Dutkiewicza oraz debiutująca oficjalnie Lenę Osińską (zauważoną w telewizyjnym talent-show dla wokalistów). Elementem wyróżniającym SONAR w porównaniu do większości wspomnianych wcześniej projektów jest wyłączne używanie języka polskiego w tekstach, w tym wypadku autorstwa Mateusza Holaka (Kumka Olik, Małe Miasta) i Ten Typ Mesa. Ten aspekt wydaje się kluczowy, bo jak powszechnie wiadomo polska scena przeżywa chroniczny wręcz deficyt dobrych tekstów dla piosenek. Na „Pętlach” pod tym kątem jest naprawdę nieźle, teksty są błyskotliwe, z odpowiednią dozą niedopowiedzenia i niebanalnym doborem słów, sporo tu też inspiracji z rapu, zwłaszcza w licznych porównaniach. Na osobne zdanie zasługuje utwór tytułowy, gdzie refren: „Pętle siebie i zapętlam (…), odpalam się jak epizod od nowa. Pętle siebie i zapętlam (…) jak najlepszy sezon od nowa.” faktycznie wpasowuje się w zapętlone takty podkładu, tworząc tym samym oryginalną figurę formalną, zakończoną drum’n’bassowym rozbujaniem się perkusji. Na płycie są 3 numery z gośćmi – w tym wypadku są to raperzy (m.in. Ten Typ Mes i Holak w ascetycznie syntetycznym „Prawie wszystko”). W niespiesznie kołyszących, smutnych „Urodzinach” słyszymy Rasa z duetu Rasmentalizm, który w swojej szesnastce odnosi się do tematu damsko-męskich uczuciowych mielizn zastępowanych hedonistycznym popędem. Nieszczęsne brzmienie auto-tune’a w śpiewanym przez Holaka refrenie, w jakimś stopniu rekompensuje minisolówka saksofonu. Warto też podkreślić bardzo udany featuring niedawno debiutującego Otsochodzi, a zwłaszcza jego naprzemienny z Leną refren w „Kilka wspomnień”. Kolejnym wyróżnikiem SONARu jest solidna akustyczna podpora jaką elektroniczny trzon znajduje zarówno w „żywych” bębnach, fortepianie Artura Bogusławskiego (ilustracyjne miniatury „Aphelium”i „Perihelium”) oraz w kwartecie smyczkowym, którego organiczne drony pięknie oplatają tkankę rytmiczną („NDPWDZ”, „Sen”, „Vaga”). „Pętle” prezentują się w warstwie muzycznej dość różnorodnie, można zauważyć wyraźne inspiracje trip-hopem („Międzywierszami” i „NDPWDZ” nasuwają skojarzenia z rodzimym Digit-All-Love), drum’n’bassem, dub stepem („Vaga”), breakbeatem („Sen”) czy wspomnianym już hip-hopem. Pomimo zauważalnej eklektyczności gatunkowej 13 numerów dobrze się ze sobą klei, a chęć wrócenia do intrygujących tekstów wraz z bogactwem produkcyjnym i brzmieniowym (miks & mastering: Mikołaj Bugajak), które chowa się w kolejnych detalach zachęca do ponownego przesłuchania. Sonar służy m.in. do nawigacji, w tym wypadku należy nawigować na SONAR. To będzie polska pop-płyta tej jesieni! Bartek Woynicz https://moreovermusic.wordpress.com/2016/10/19/recenzja-sonar-petle-dobry-sprzet/ "This debut is worth every penny. Simple as that. The music will not make you board even after months of regular listening to it. This is very elegant and sophisticated record." NOISEY "The shadows of Portishead, Massive Attack and Lamb loom over the record. However Sonar boldly goes beyond this circle." Onet.pl "There is something unattainable in this record, something retro, something which makes it worth listening over and over again to discover the hidden micro-accents of the album." Interia.pl "This non-affected vocal, this rarely emotional music and ambiguous lyrics create together something complete and important." Gazeta Wyborcza SONAR is a Warsaw-based Polish band, consisting ofproducer Łukasz Stachurko (one half of RYSY), drummer Rafał Dutkiewicz, pianist Artur Bogusławski and debuting vocalist Lena Osińska. Fascination with trip-hop as well as sensual electronic music resulted in a truly original sound and it is indeed hard to compare Sonar to anything else. Only Polish lyrics (written by Mateusz Holak), live drums, a string quartet, many special guests and above all Lena’s vocals is what makes their forthcoming album “Pętle” so unique. ..::TRACK-LIST::.. 1. Intro 01:03 2. Między Wierszami 03:13 3. Pętle 04:45 4. Na Urodziny feat. Ras 03:57 5. Debiutantki 03:42 6. Prawie Wszystko feat. Ten Typ Mes i Holak 03:37 7. Peryhelium 02:09 8. Vaga 02:48 9. NDPWDZ 03:00 10. Światła Miasta 03:13 11. Kilka Wspomnień feat. Otsochodzi 03:41 12. Sen 03:16 13. Aphelium 01:43 https://www.youtube.com/watch?app=desktop&v=s1ymToAnQQI&t=3m15s SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-02-21 17:06:49
Rozmiar: 95.82 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Nieczęsto pojawia się zespół, którego pierwsze cztery koncerty to występy na prestiżowych festiwalach. Nieczęsto debiutujący zespół gra muzykę, którą trudno zaszufladkować. Nieczęsto znana, niezależna wytwórnia postanawia po 48 wydawnictwach, wydać pierwszy albumcałkowicie po polsku. Nieczęsto napisanie tekstów wszystkich piosenek na płycie powierza się raperom. Zazwyczaj kombinacja tylu nieoczywistości powinna zwiastować wybitną płytę. Wierzymy, że tak właśnie jest w przypadku SONARa. Zapraszamy do odkrycia albumu, który nie mógł powstać wcześniej. Melancholia, triphopowy mrok i klasyczny sznyt instrumentalny w połączeniu z nowoczesną produkcją, a do tego wyjątkowo aktualne teksty. Czegoś takiego jeszcze nie słyszeliście! Nad całością czuwa Łukasz Stachurko (współtwórca duetu RYSY), obok wokalu debiutującej Leny Osińskiej ciężko przejść obojętnie, Rafał Dutkiewicz potwierdza swój perkusyjny talent nagrywając większość bębnów na setkę, a Artur Bogusławski dorzuca odrobinę swej pianistycznej magii. Całości dopełniają kwartet smyczkowy i sekcja dęta, nadając tej współczesnej produkcji klasyczny sznyt. Za miks i mastering odpowiedzialny jest Mikołaj Bugajak czyli NOON - mistrz klasycznego, hip-hopowego brzmienia. Za teksty odpowiada Mateusz HOLAK, który powoli staje się głosem swojego pokolenia. Pokolenia, które ma wiele do powiedzenia. Na płycie pojawia się trzech nieprzypadkowych gości. Są nimi raperzy, których zbytnio przedstawiać nie trzeba - weteran Ten Typ Mes, Ras potwierdzający swój mocno ugruntowany wysoki status oraz świetnie zapowiadający się młodziak - Otsochodzi. "Pętle" to aż 13 utworów, które warto też sprawdzić na żywo, bo SONAR powstał głównie z myślą o koncertach, na które serdecznie zapraszamy. Uwaga! Naprawdę udany debiut i to po polsku! Pięć lat temu polska scena powszechnie funkcjonującego electro-popu była w zasadzie pustynią. Dopiero debiuty takich zespołów jak Rebeka i Kamp! (2012) czy XxanaxX (2013) zmieniły ten stan rzeczy uruchamiając wysyp kolejnych coraz liczniejszych projektów z jednego zbioru, by wymienić The Dumplings, Coals czy Oxford Drama. Rodzima muzyka popularna w końcu zyskała alternatywę dla banalnych, sztucznie wykreowanych pop-gwiazd. Kolejnym zespołem, który dobija do tej coraz liczniejszej grupy jest z pewnością SONAR, czyli grupa stworzona przez Łukasza Stachurkę (1/2 duetu RYSY), doświadczonego perkusistę Rafała Dutkiewicza oraz debiutująca oficjalnie Lenę Osińską (zauważoną w telewizyjnym talent-show dla wokalistów). Elementem wyróżniającym SONAR w porównaniu do większości wspomnianych wcześniej projektów jest wyłączne używanie języka polskiego w tekstach, w tym wypadku autorstwa Mateusza Holaka (Kumka Olik, Małe Miasta) i Ten Typ Mesa. Ten aspekt wydaje się kluczowy, bo jak powszechnie wiadomo polska scena przeżywa chroniczny wręcz deficyt dobrych tekstów dla piosenek. Na „Pętlach” pod tym kątem jest naprawdę nieźle, teksty są błyskotliwe, z odpowiednią dozą niedopowiedzenia i niebanalnym doborem słów, sporo tu też inspiracji z rapu, zwłaszcza w licznych porównaniach. Na osobne zdanie zasługuje utwór tytułowy, gdzie refren: „Pętle siebie i zapętlam (…), odpalam się jak epizod od nowa. Pętle siebie i zapętlam (…) jak najlepszy sezon od nowa.” faktycznie wpasowuje się w zapętlone takty podkładu, tworząc tym samym oryginalną figurę formalną, zakończoną drum’n’bassowym rozbujaniem się perkusji. Na płycie są 3 numery z gośćmi – w tym wypadku są to raperzy (m.in. Ten Typ Mes i Holak w ascetycznie syntetycznym „Prawie wszystko”). W niespiesznie kołyszących, smutnych „Urodzinach” słyszymy Rasa z duetu Rasmentalizm, który w swojej szesnastce odnosi się do tematu damsko-męskich uczuciowych mielizn zastępowanych hedonistycznym popędem. Nieszczęsne brzmienie auto-tune’a w śpiewanym przez Holaka refrenie, w jakimś stopniu rekompensuje minisolówka saksofonu. Warto też podkreślić bardzo udany featuring niedawno debiutującego Otsochodzi, a zwłaszcza jego naprzemienny z Leną refren w „Kilka wspomnień”. Kolejnym wyróżnikiem SONARu jest solidna akustyczna podpora jaką elektroniczny trzon znajduje zarówno w „żywych” bębnach, fortepianie Artura Bogusławskiego (ilustracyjne miniatury „Aphelium”i „Perihelium”) oraz w kwartecie smyczkowym, którego organiczne drony pięknie oplatają tkankę rytmiczną („NDPWDZ”, „Sen”, „Vaga”). „Pętle” prezentują się w warstwie muzycznej dość różnorodnie, można zauważyć wyraźne inspiracje trip-hopem („Międzywierszami” i „NDPWDZ” nasuwają skojarzenia z rodzimym Digit-All-Love), drum’n’bassem, dub stepem („Vaga”), breakbeatem („Sen”) czy wspomnianym już hip-hopem. Pomimo zauważalnej eklektyczności gatunkowej 13 numerów dobrze się ze sobą klei, a chęć wrócenia do intrygujących tekstów wraz z bogactwem produkcyjnym i brzmieniowym (miks & mastering: Mikołaj Bugajak), które chowa się w kolejnych detalach zachęca do ponownego przesłuchania. Sonar służy m.in. do nawigacji, w tym wypadku należy nawigować na SONAR. To będzie polska pop-płyta tej jesieni! Bartek Woynicz https://moreovermusic.wordpress.com/2016/10/19/recenzja-sonar-petle-dobry-sprzet/ "This debut is worth every penny. Simple as that. The music will not make you board even after months of regular listening to it. This is very elegant and sophisticated record." NOISEY "The shadows of Portishead, Massive Attack and Lamb loom over the record. However Sonar boldly goes beyond this circle." Onet.pl "There is something unattainable in this record, something retro, something which makes it worth listening over and over again to discover the hidden micro-accents of the album." Interia.pl "This non-affected vocal, this rarely emotional music and ambiguous lyrics create together something complete and important." Gazeta Wyborcza SONAR is a Warsaw-based Polish band, consisting ofproducer Łukasz Stachurko (one half of RYSY), drummer Rafał Dutkiewicz, pianist Artur Bogusławski and debuting vocalist Lena Osińska. Fascination with trip-hop as well as sensual electronic music resulted in a truly original sound and it is indeed hard to compare Sonar to anything else. Only Polish lyrics (written by Mateusz Holak), live drums, a string quartet, many special guests and above all Lena’s vocals is what makes their forthcoming album “Pętle” so unique. ..::TRACK-LIST::.. 1. Intro 01:03 2. Między Wierszami 03:13 3. Pętle 04:45 4. Na Urodziny feat. Ras 03:57 5. Debiutantki 03:42 6. Prawie Wszystko feat. Ten Typ Mes i Holak 03:37 7. Peryhelium 02:09 8. Vaga 02:48 9. NDPWDZ 03:00 10. Światła Miasta 03:13 11. Kilka Wspomnień feat. Otsochodzi 03:41 12. Sen 03:16 13. Aphelium 01:43 https://www.youtube.com/watch?app=desktop&v=s1ymToAnQQI&t=3m15s SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-02-21 17:03:14
Rozmiar: 267.50 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Artist: Wilco Album: A Ghost Is Born (Expanded Edition) Year: 2025 Genre: Indie rock, alternative rock, alternative country, art rock experimental rock folk rock Format: mp3 320 kbps ...( TrackList )... Disc 1 01. At Least That's What You Said 02. Hell Is Chrome 03. Spiders (Kidsmoke) 04. Muzzle of Bees 05. Hummingbird 06. Handshake Drugs 07. Wishful Thinking 08. Company in My Back 09. I'm a Wheel 10. Theologians 11. Less Than You Think 12. The Late Greats Disc 2 01. At Least That’s What You Said (8-13-02 SOMA-Chicago Version) 02. Hell Is Chrome (10-5-03 SOMA-Chicago Version) 03. Spiders (Kidsmoke) (9-28-03 SOMA-Chicago Version) 04. Muzzle Of Bees (7-15-03 SOMA-Chicago Version) 05. Hummingbird (2-8-02 SOMA-Chicago Version) 06. Handshake Drugs (11-13-03 Sear Sound-NYC Version) 07. Wishful Thinking (11-1-03 Sear Sound-NYC Version) 08. Company In My Back (2-8-03 Hothouse-St. Kilda, Melbourne Version) 09. I’m A Wheel (August 2002 SOMA-Chicago Version) 10. Theologians (3-19-03 SOMA-Chicago Version) 11. Less Than You Think (11-11-03 Sear Sound-NYC Version) 12. The Late Greats (7-19-03 SOMA-Chicago Version) 13. Kicking Television (3-18-03 SOMA-Chicago Version) 14. The High Heat (2-5-02 SOMA-Chicago Version) 15. Panthers (March 2003 SOMA-Chicago Version) 16. Diamond Claw (3-21-03 SOMA-Chicago Version) 17. Bob Dylan’s 49th Beard (June 2002 SOMA-Chicago Version) 18. More Like The Moon (2-8-02 SOMA-Chicago Version) 19. Improbable Germany (10-7-03 SOMA-Chicago Version) ![]()
Seedów: 451
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-02-08 07:37:48
Rozmiar: 335.13 MB
Peerów: 99
Dodał: Uploader
Opis
..::INFO::..
WAWA to album Brodki z udziałem gości. Projekt muzyczny upamiętnia 80. rocznicę wybuchu powstania warszawskiego. Pierwsze wykonanie albumu na żywo odbyło się 26 lipca 2024 (w dniu premiery płyty) w Parku Wolności przy Muzeum Powstania Warszawskiego. Wśród gości znaleźli się: Marcin Masecki, Sam Gendel, EABS, Hades, 2K88, Waluś Kraksa Kryzys, Błoto, zespół Księżyc. Title: WAWA Artist: Brodka Country: Polska Year: 2024 Genre: Alternatywna Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 320 Kbps ..::TRACK-LIST::.. 1.Spotkanie z Warszawą 2.Hejnał warszawski 3.Sierpień 4.Sen o Warszawie 5.Moja droga 6.Godzina W 7.Wojna! 8.Warsaw Street 9.Warszawa 10.Life Above All ![]()
Seedów: 33
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-11-13 14:40:27
Rozmiar: 90.33 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist...............: Rosie Frater-Taylor Album................: Featherweight Genre................: Alternativa e indie Year.................: 2024 Codec................: reference libFLAC 1.4.3 ...( TrackList )... 01. Rosie Frater-Taylor - Give & Take 02. Rosie Frater-Taylor - Falling Fast 03. Rosie Frater-Taylor - No Scrubs 04. Rosie Frater-Taylor - Stop Running 05. Rosie Frater-Taylor - Get in Line 06. Rosie Frater-Taylor - Skin Deep 07. Rosie Frater-Taylor - Twenties 08. Rosie Frater-Taylor - Heartbeat 09. Rosie Frater-Taylor - Hold the Weight 10. Rosie Frater-Taylor - Some Other Day ![]()
Seedów: 4
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-11-03 00:31:18
Rozmiar: 485.99 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist...............: The Smiths Album................: The Queen Is Dead Genre................: Alternativa e indie Year.................: 1986 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) ...( TrackList )... 1. The Smiths - The Queen Is Dead 2. The Smiths - Frankly, Mr. Shankly 3. The Smiths - I Know It's Over 4. The Smiths - Never Had No One Ever 5. The Smiths - Cemetry Gates 6. The Smiths - Bigmouth Strikes Again 7. The Smiths - The Boy with the Thorn in His Side 8. The Smiths - Vicar in a Tutu 9. The Smiths - There Is a Light That Never Goes Out 10. The Smiths - Some Girls Are Bigger Than Others ![]()
Seedów: 99
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-30 07:56:15
Rozmiar: 814.09 MB
Peerów: 2
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist...............: The Smiths Album................: The Queen Is Dead (Deluxe Edition) [3CD] Genre................: Alternativa e indie Year.................: 1986 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) ...( TrackList )... 1. The Smiths - The Queen Is Dead (2017 Master) 2. The Smiths - Frankly, Mr. Shankly (2017 Master) 3. The Smiths - I Know It's Over (2017 Master) 4. The Smiths - Never Had No One Ever (2017 Master) 5. The Smiths - Cemetry Gates (2017 Master) 6. The Smiths - Bigmouth Strikes Again (2017 Master) 7. The Smiths - The Boy with the Thorn in His Side (2017 Master) 8. The Smiths - Vicar in a Tutu (2017 Master) 9. The Smiths - There Is a Light That Never Goes Out (2017 Master) 10. The Smiths - Some Girls Are Bigger Than Others (2017 Master) 11. The Smiths - The Queen Is Dead (Full Version) 12. The Smiths - Frankly, Mr. Shankly (Demo) 13. The Smiths - I Know It's Over (Demo) 14. The Smiths - Never Had No One Ever (Demo) 15. The Smiths - Cemetry Gates (Demo) 16. The Smiths - Bigmouth Strikes Again (Demo) 17. The Smiths - Some Girls Are Bigger Than Others (Demo) 18. The Smiths - The Boy with the Thorn in His Side (Demo Mix) 19. The Smiths - There Is a Light That Never Goes Out (Take 1) 20. The Smiths - Rubber Ring (2017 Master) 21. The Smiths - Asleep (Single B-Side; 2017 Master) 22. The Smiths - Money Changes Everything (2017 Master) 23. The Smiths - Unloveable (2017 Master) 24. The Smiths - How Soon Is Now? (Live in Boston) 25. The Smiths - Hand in Glove (Live in Boston) 26. The Smiths - I Want the One I Can't Have(Live in Boston) 27. The Smiths - Never Had No One Ever (Live in Boston) 28. The Smiths - Stretch out and Wait (Live in Boston) 29. The Smiths - The Boy with the Thorn in His Side (Live in Boston) 30. The Smiths - Cemetry Gates (Live in Boston) 31. The Smiths - Rubber Ring / What She Said / Rubber Ring (Live in Boston) 32. The Smiths - Is It Really so Strange? (Live in Boston) 33. The Smiths - There Is a Light That Never Goes Out (Live in Boston) 34. The Smiths - That Joke Isn't Funny Anymore (Live in Boston) 35. The Smiths - The Queen Is Dead (Live in Boston) 36. The Smiths - I Know It's Over (Live in Boston) ![]()
Seedów: 18
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-30 07:54:43
Rozmiar: 1.00 GB
Peerów: 3
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist...............: Oasis Album................: Best Of Genre................: Alternativa e indie Year.................: 2024 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) ...( TrackList )... 1. Oasis - Wonderwall (Remastered) 2. Oasis - Live Forever (Remastered) 3. Oasis - Don't Look Back In Anger (Remastered) 4. Oasis - Whatever (Remastered) 5. Oasis - Supersonic (Remastered) 6. Oasis - Stand By Me (Remastered) 7. Oasis - The Masterplan (Remastered) 8. Oasis - Go Let It Out 9. Oasis - Lyla 10. Oasis - D'you Know What I Mean? (Remastered) 11. Oasis - Champagne Supernova (Remastered) 12. Oasis - Rock 'n' Roll Star (Remastered) 13. Oasis - Let There Be Love 14. Oasis - Some Might Say (Remastered) 15. Oasis - Up In The Sky (Monnow Valley Version) 16. Oasis - Cast No Shadow(Live at Knebworth, 10 August '96) 17. Oasis - Don't Stop… (Demo) 18. Oasis - All Around The World (Remastered) 19. Oasis - Acquiesce (Remastered) 20. Oasis - The Importance Of Being Idle 21. Oasis - Roll With It (Remastered) 22. Oasis - Who Feels Love? 23. Oasis - Cigarettes & Alcohol (Remastered) 24. Oasis - Stop Crying Your Heart Out 25. Oasis - Married With Children (Remastered) 26. Oasis - The Shock Of The Lightning 27. Oasis - Fuckin' in the Bushes 28. Oasis - The Hindu Times 29. Oasis - Half The World Away (Remastered) 30. Oasis - Lord Don't Slow Me Down 31. Oasis - Falling Down 32. Oasis - Shakermaker (Remastered) 33. Oasis - Morning Glory (Remastered) 34. Oasis - Don't Go Away (Remastered) 35. Oasis - Sunday Morning Call 36. Oasis - Round Are Way (Remastered) 37. Oasis - Slide Away (Remastered) 38. Oasis - Hello (Remastered) 39. Oasis - Little By Little 40. Oasis - I'm Outta Time 41. Oasis - She's Electric (Remastered) 42. Oasis - I Am The Walrus (Live Glasgow Cathouse June '94) 43. Oasis - Sad Song (Mauldeth Road West Demo, Nov '92) 44. Oasis - It's Gettin' Better (Man!!) (Live at Knebworth, 11 August '96) 45. Oasis - Gas Panic! (Live at Wembley Stadium, July 2000) 46. Oasis - Help! (Live in LA) 47. Oasis - Columbia (Sawmills Outtake) 48. Oasis - Sad Song (Remastered) 49. Oasis - Songbird 50. Oasis - All Around The World (Reprise) (Remastered) ![]()
Seedów: 108
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-30 07:53:30
Rozmiar: 1.76 GB
Peerów: 16
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist...............: The Smiths Album................: Hatful of Hollow Genre................: Alternativa e indie Year.................: 1984 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) ...( TrackList )... 1. The Smiths - William, It Was Really Nothing (2011 Remastered Version) 2. The Smiths - What Difference Does It Make? (John Peel Session 18/05/83) (2011 Remastered Version) 3. The Smiths - These Things Take Time (David Jensen Session 26/06/83) (2011 Remastered Version) 4. The Smiths - This Charming Man (John Peel Session 14/09/83) (2011 Remastered Version) 5. The Smiths - How Soon Is Now? (2011 Remastered Version) 6. The Smiths - Handsome Devil (John Peel Session 18/05/83) (2011 Remastered Version) 7. The Smiths - Hand in Glove (2011 Remastered Version) 8. The Smiths - Still Ill (John Peel Session 14/09/83) (2011 Remastered Version) 9. The Smiths - Heaven Knows I'm Miserable Now (2011 Remastered Version) 10. The Smiths - This Night Has Opened My Eyes (2011 Remastered Version) 11. The Smiths - You've Got Everything Now (David Jensen Session 26/06/83) (2011 Remastered Version) 12. The Smiths - Accept Yourself (David Jensen Session 25/08/83) (2011 Remastered Version) 13. The Smiths - Girl Afraid (2011 Remastered Version) 14. The Smiths - Back to the Old House (John Peel Session 14/09/83) (2011 Remastered Version) 15. The Smiths - Reel Around the Fountain (John Peel Session 18/05/83) (2011 Remastered Version) 16. The Smiths - Please, Please, Please Let Me Get What I Want (2011 Remastered Version) ![]()
Seedów: 76
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-30 07:47:07
Rozmiar: 404.24 MB
Peerów: 7
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist...............: The Smiths Album................: Strangeways, Here We Come (2011 Remaster) Genre................: Alternativa e indie Year.................: 1987 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) ...( TrackList )... 1. The Smiths - A Rush and a Push and the Land Is Ours (2011 Remaster) 2. The Smiths - I Started Something I Couldn't Finish (2011 Remaster) 3. The Smiths - Death of a Disco Dancer (2011 Remaster) 4. The Smiths - Girlfriend in a Coma (2011 Remaster) 5. The Smiths - Stop Me If You Think You've Heard This One Before (2011 Remaster) 6. The Smiths - Last Night I Dreamt That Somebody Loved Me (2011 Remaster) 7. The Smiths - Unhappy Birthday (2011 Remaster) 8. The Smiths - Paint a Vulgar Picture (2011 Remaster) 9. The Smiths - Death at One's Elbow (2011 Remaster) 10. The Smiths - I Won't Share You (2011 Remaster) ![]()
Seedów: 102
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-26 09:27:39
Rozmiar: 812.88 MB
Peerów: 4
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
La Femme to francuski zespół muzyczny grający muzykę z gatunków krautrock i rock psychodeliczny, założony przez klawiszowca Marlona Magnee i gitarzystę Sachę Gota w Biarritz w 2010 roku. Muzyka La Femme charakteryzuje się psychodelicznym brzmieniem, mocnym, dość szybkim rytmem oraz wyraźnymi liniami melodycznymi takich instrumentów, jak syntezatory, organy, czy gitary elektryczne. Na albumach zespołu znajdują się utwory z wielu różnych gatunków, jak surf rock, new wave, czy yéyé. La Femme wydali trzy minialbumy w latach 2010-2013, kolejno La Femme EP, La Podium #1, oraz La Femme. Ich debiutancki album, Psycho Tropical Berlin, został wydany 13 kwietnia 2013 roku. 2 kwietnia 2021 roku duet wydał trzeci album Paradigmes, zawierający kilka wydanych wcześniej utworów. 4 listopada 2022 r. został wydany czwarty album zespołu Teatro Lucido, nagrany w całości w języku hiszpańskim. W 2023 ukazał się piąty album Paris-Hawaii. Wstawka zawiera szósty, najnowszy album zespołu. Title: Rock Machine Artist: La Femme Country: Francja Year: 2024 Genre: Alternatywna Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 320 Kbps ...( TrackList )... 1.Clover Paradise 2.Venus 3.Ciao Paris 4.Love Is Over 5.Waiting In The Dark 6.My Generation 7.Sweet Babe 8.Yeah Baby 9. Believe In Rock And Roll 10.I Gonna Make A Hit 11.White Night 12.Goodbye Tonight 13.Amazing ![]()
Seedów: 5
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-20 12:14:29
Rozmiar: 107.78 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Alessandro Cortini Album: NATI INFINITI Year: 2024 Quality: FLAC 24Bit-96kHz ...( TrackList )... 01. I 02. II 03. III 04. IV 05. V ![]()
Seedów: 36
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-05 14:08:30
Rozmiar: 644.26 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist...............: Tom Walker Album................: I Am Genre................: Alternativa e indie Year.................: 2024 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) ...( TrackList )... 1. Tom Walker - Holy Ghost 2. Tom Walker - Burn 3. Tom Walker - Head Underwater 4. Tom Walker - Freaking Out 5. Tom Walker - Kissed By God 6. Tom Walker - Lifeline 7. Tom Walker - I AM (Interlude) 8. Tom Walker - I AM 9. Tom Walker - Echoes 10. Tom Walker & Zoë Wees - Wait for You 11. Tom Walker - Stigma 12. Tom Walker - SOS 13. Tom Walker - The Best Is Yet to Come ![]()
Seedów: 102
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-09-27 07:30:21
Rozmiar: 226.05 MB
Peerów: 1
Dodał: Uploader
|