|
|
|||||||||||||
|
Ostatnie 10 torrentów
Ostatnie 10 komentarzy
Discord
Kategoria:
Muzyka
Ilość torrentów:
23,411
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. „Gorzkie Plony” to piąty studyjny album Narrenwind. Zespół określa „Gorzkie Plony” jako powrót do klimatu i ducha debiutanckich nagrań. Album został zmiksowany i zmasterowany przez Haldora Grunberga w Satanic Audio. Za okładkę albumu odpowiedzialna była JRMR. Za partię perkusji na albumie odpowiada Anti-Christian (Doedsvangr, Beaten to Death, ex-Tsjuder). "Życie jest podróżą ku rzeczom nieznanym i nieuniknionym, a nasze czyny odkrywają sekrety bądź sprawiają, że pozostają one nieznane. I o tym właśnie opowiadamy na nowym krążku "Gorzkie Plony", stojąc w cieniu polskich "poètes maudits" - poetów przeklętych. Tym razem skłoniliśmy się ku poezji Krzysztofa Baczyńskiego, Haliny Poświatowskiej i Tadeusza Micińskiego. Ich utwory (bądź fragmenty ich wierszy) pojawiają się w trzech z ośmiu piosenek nowego albumu." Wydawca Powiem odważnie, że to jest przesympatyczna płyta. Tak, proszę spojrzeć na okładkę i uwierzyć w to, co mówię. Ona uczy tego, że warto się odważyć wejść w to, co przeraża. Widzę w tej grafice założenia programowe tego dzieła, teraz, gdy je już przesłuchałam, widzę przesłanie, że nie należy zrażać się wyobrażeniami, bo w rzeczywistości wszystko może wyglądać inaczej. Po nawiązaniu pierwszego kontaktu wzrokowego z tym wydawnictwem zachowałam czujność, mówiąc sobie w duchu: dobra, co mi grozi?. „Gorzkie Plony”, taki obrazek i pierwszy utwór pod tytułem „Córko Wichrów, Diabłów i Nocy”. W tak przesadnie zimnym i pochmurnym październiku to jest w sama raz propozycja w stylu „weź mnie dobij”. Rzeczywiście jeszcze tylko diabła mi brakuje. A tu się okazuje, że to jednak nic z tych rzeczy. Narrenwind prezentuje album pokracznie optymistyczny, który w takie dni, zmierzające ku coraz większej ciemności, niesie swego rodzaju motywacyjne pokrzepienie. „Na próżno” nazwałabym programowym utworem tej płyty. On jest bardzo prosty w interpretacji. Jego główne przesłanie można streścić w stwierdzeniu: jesteś do niczego, dałeś z siebie wszystko i przegrałeś. Ta sytuacja doskonale pasuje do tytułowych „Gorzkich Plonów” i mógłby nawet pasować do niej ten obrazek z okładki i generalnie słuchacze mogliby to odebrać jak zaproszenie ku wrotom rozpaczy, gdyby nie ta muzyka. Pełna wigoru i mocy, z dużymi pokładami przestrzeni (pozwalającymi unosić się ponad, a nie opadać na dno), z porywającymi solówkami. Gdy przy tak żywej muzyce ktoś śpiewa mi, że to wszystko na próżno, to ja nabieram przekonania, że z taką porażką da się żyć. Daleko tej płycie do klimatu beznadziei śmierci też dlatego, że operuje pięknym słowem. Zespół Narrenwind wykorzystał na niej wiersze Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Haliny Poświatowskiej, Tadeusza Micińskiego i zrobił to w taki sposób, że niespecjalnie wyróżniają się one wśród piosenek z autorskimi tekstami, stąd wniosek, że te teksty są dobre, utrzymane w podobnej wrażliwości i rytmie. I nie brzmi to jak kompilacja myśli różnych autorów. To piękno, ta moc, to życie nie są jednak ułożone w łatwą, oczywistą, absolutnie przyjemną dla odbiorcy formę. Jest to jednak, w moim odczuciu, historia o strachu, takim, który ma potężną moc ograniczania, paraliżowania, niweczenia wszystkiego. Ale spójrzmy jeszcze raz na okładkę – to my mamy na planszy więcej bierek. (I to jest ukryte przesłanie motywacyjne tej płyty). Warto posłuchać. ¿Dlaczego Nie Gra? Można lubić Narrenwind lub nie, ale przyznać im trzeba, że pomysł na siebie mieli nietuzinkowy. Na piątym już albumie, duet ten kontynuuje swoją podróż przez meandry polskiej tęsknoty za nie wiadomo czym, snując poetyczne opowieści, wykorzystując tym razem także teksty polskich klasyków jak Poświatowska, Miciński i Baczyński. Na „Gorzkie Plony”, ci dwaj panowie warstwę liryczną ubierają jak zwykle w trudną do sklasyfikowania muzykę, która nosi nie tylko diabelskie znamiona, ale również mocno zalatuje rockiem progresywnym i heavy metalem. Najnowszy krążek tej grupy, to osiem inteligentnie skonstruowanych kompozycji, przy aranżowaniu których Narrenwind wykorzystał dobrodziejstwa wyżej wymienionych gatunków, co wydało bujny plon w postaci porywających utworów, zarówno pod względem melodyjnym jak i uderzeniowym. Nie spodziewajcie się jednak blastów czy też niesamowicie mrocznych i agresywnych partii, bo nasi krajanie, koncentrują się raczej na tradycyjnym traktowaniu strun, którego charakter jest bliższy rockowym rytmom, choć cięższe heavy metalowe i post-blackowe riffowanie można tutaj także usłyszeć. Ujmująca, nieco nostalgiczna i przepełniona polskim patosem muzyka, wraz z poetyckimi tekstami, które Klimørh cedzi zachrypniętym głosem, nie może nie dotrzeć do serca każdego Polaka i jak mi się zdaje, nie tylko, gdyż jej usposobienie jest raczej uniwersalne, niż skierowane do konkretnego grona odbiorców. Odpowiednio dociążone, rockowe brzmienie, które zostało delikatnie polane smołą oraz łatwo wkręcające się rytmy, to niewątpliwie atuty gwarantujące, że „Gorzkie Plony” podobać się będą międzynarodowej rzeszy fanówi miłośnikom lżejszych gatunków. Dzięki temu „Boruta i Rokita w eleganckich garniturach” niepostrzeżenie dostaną się pod strzechy nie tylko swoich wyznawców. Sprytne posunięcie. Narrenwind dla mnie to trochę taki poczerniony i zagęszczony oraz śpiewający o nieco odmiennych sprawach Myslovitz, z którym kilka okrążeń da się zrobić. Wielbicielom polecać nie muszę, ale nieznającym zarekomendować mogę. Coś innego i interesującego. shub niggurath Polish-norwegian black metal/blackened heavy metal outfit Narrenwind returns with their fifth full-length album, Gorzkie Plony (Bitter Harvest). The band described "Gorzkie Plony" as "a return to the spirit of our inaugural work". "Life is a journey towards the inevitable, and through our actions, secrets are either brought to light or left shrouded in mystery. This is the story we want to tell on our new record, as we stand in the shadow of Polish poets like Krzysztof Baczyński, Halina Poświatowska and Tadeusz Miciński. Their works - or excerpts from their poems - are featured in three of the eight songs on the new album". ..::TRACK-LIST::.. 1. Córko wichrów 03:45 2. Kantylena 04:25 3. Koniugacja 03:57 4. Na próżno 03:52 5. Nikt nie wie 04:26 6. Idzie zmierzch 03:37 7. Statek głupców 04:09 8. I-II-I-II (Maanam cover) 02:01 ..::OBSADA::.. Ævil - all guitars, bass Klimørh - vocals Session drums by Anti-Christian https://www.youtube.com/watch?v=SaS2I5PNSYI SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-01 19:09:02
Rozmiar: 72.75 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. „Gorzkie Plony” to piąty studyjny album Narrenwind. Zespół określa „Gorzkie Plony” jako powrót do klimatu i ducha debiutanckich nagrań. Album został zmiksowany i zmasterowany przez Haldora Grunberga w Satanic Audio. Za okładkę albumu odpowiedzialna była JRMR. Za partię perkusji na albumie odpowiada Anti-Christian (Doedsvangr, Beaten to Death, ex-Tsjuder). "Życie jest podróżą ku rzeczom nieznanym i nieuniknionym, a nasze czyny odkrywają sekrety bądź sprawiają, że pozostają one nieznane. I o tym właśnie opowiadamy na nowym krążku "Gorzkie Plony", stojąc w cieniu polskich "poètes maudits" - poetów przeklętych. Tym razem skłoniliśmy się ku poezji Krzysztofa Baczyńskiego, Haliny Poświatowskiej i Tadeusza Micińskiego. Ich utwory (bądź fragmenty ich wierszy) pojawiają się w trzech z ośmiu piosenek nowego albumu." Wydawca Powiem odważnie, że to jest przesympatyczna płyta. Tak, proszę spojrzeć na okładkę i uwierzyć w to, co mówię. Ona uczy tego, że warto się odważyć wejść w to, co przeraża. Widzę w tej grafice założenia programowe tego dzieła, teraz, gdy je już przesłuchałam, widzę przesłanie, że nie należy zrażać się wyobrażeniami, bo w rzeczywistości wszystko może wyglądać inaczej. Po nawiązaniu pierwszego kontaktu wzrokowego z tym wydawnictwem zachowałam czujność, mówiąc sobie w duchu: dobra, co mi grozi?. „Gorzkie Plony”, taki obrazek i pierwszy utwór pod tytułem „Córko Wichrów, Diabłów i Nocy”. W tak przesadnie zimnym i pochmurnym październiku to jest w sama raz propozycja w stylu „weź mnie dobij”. Rzeczywiście jeszcze tylko diabła mi brakuje. A tu się okazuje, że to jednak nic z tych rzeczy. Narrenwind prezentuje album pokracznie optymistyczny, który w takie dni, zmierzające ku coraz większej ciemności, niesie swego rodzaju motywacyjne pokrzepienie. „Na próżno” nazwałabym programowym utworem tej płyty. On jest bardzo prosty w interpretacji. Jego główne przesłanie można streścić w stwierdzeniu: jesteś do niczego, dałeś z siebie wszystko i przegrałeś. Ta sytuacja doskonale pasuje do tytułowych „Gorzkich Plonów” i mógłby nawet pasować do niej ten obrazek z okładki i generalnie słuchacze mogliby to odebrać jak zaproszenie ku wrotom rozpaczy, gdyby nie ta muzyka. Pełna wigoru i mocy, z dużymi pokładami przestrzeni (pozwalającymi unosić się ponad, a nie opadać na dno), z porywającymi solówkami. Gdy przy tak żywej muzyce ktoś śpiewa mi, że to wszystko na próżno, to ja nabieram przekonania, że z taką porażką da się żyć. Daleko tej płycie do klimatu beznadziei śmierci też dlatego, że operuje pięknym słowem. Zespół Narrenwind wykorzystał na niej wiersze Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Haliny Poświatowskiej, Tadeusza Micińskiego i zrobił to w taki sposób, że niespecjalnie wyróżniają się one wśród piosenek z autorskimi tekstami, stąd wniosek, że te teksty są dobre, utrzymane w podobnej wrażliwości i rytmie. I nie brzmi to jak kompilacja myśli różnych autorów. To piękno, ta moc, to życie nie są jednak ułożone w łatwą, oczywistą, absolutnie przyjemną dla odbiorcy formę. Jest to jednak, w moim odczuciu, historia o strachu, takim, który ma potężną moc ograniczania, paraliżowania, niweczenia wszystkiego. Ale spójrzmy jeszcze raz na okładkę – to my mamy na planszy więcej bierek. (I to jest ukryte przesłanie motywacyjne tej płyty). Warto posłuchać. ¿Dlaczego Nie Gra? Można lubić Narrenwind lub nie, ale przyznać im trzeba, że pomysł na siebie mieli nietuzinkowy. Na piątym już albumie, duet ten kontynuuje swoją podróż przez meandry polskiej tęsknoty za nie wiadomo czym, snując poetyczne opowieści, wykorzystując tym razem także teksty polskich klasyków jak Poświatowska, Miciński i Baczyński. Na „Gorzkie Plony”, ci dwaj panowie warstwę liryczną ubierają jak zwykle w trudną do sklasyfikowania muzykę, która nosi nie tylko diabelskie znamiona, ale również mocno zalatuje rockiem progresywnym i heavy metalem. Najnowszy krążek tej grupy, to osiem inteligentnie skonstruowanych kompozycji, przy aranżowaniu których Narrenwind wykorzystał dobrodziejstwa wyżej wymienionych gatunków, co wydało bujny plon w postaci porywających utworów, zarówno pod względem melodyjnym jak i uderzeniowym. Nie spodziewajcie się jednak blastów czy też niesamowicie mrocznych i agresywnych partii, bo nasi krajanie, koncentrują się raczej na tradycyjnym traktowaniu strun, którego charakter jest bliższy rockowym rytmom, choć cięższe heavy metalowe i post-blackowe riffowanie można tutaj także usłyszeć. Ujmująca, nieco nostalgiczna i przepełniona polskim patosem muzyka, wraz z poetyckimi tekstami, które Klimørh cedzi zachrypniętym głosem, nie może nie dotrzeć do serca każdego Polaka i jak mi się zdaje, nie tylko, gdyż jej usposobienie jest raczej uniwersalne, niż skierowane do konkretnego grona odbiorców. Odpowiednio dociążone, rockowe brzmienie, które zostało delikatnie polane smołą oraz łatwo wkręcające się rytmy, to niewątpliwie atuty gwarantujące, że „Gorzkie Plony” podobać się będą międzynarodowej rzeszy fanówi miłośnikom lżejszych gatunków. Dzięki temu „Boruta i Rokita w eleganckich garniturach” niepostrzeżenie dostaną się pod strzechy nie tylko swoich wyznawców. Sprytne posunięcie. Narrenwind dla mnie to trochę taki poczerniony i zagęszczony oraz śpiewający o nieco odmiennych sprawach Myslovitz, z którym kilka okrążeń da się zrobić. Wielbicielom polecać nie muszę, ale nieznającym zarekomendować mogę. Coś innego i interesującego. shub niggurath Polish-norwegian black metal/blackened heavy metal outfit Narrenwind returns with their fifth full-length album, Gorzkie Plony (Bitter Harvest). The band described "Gorzkie Plony" as "a return to the spirit of our inaugural work". "Life is a journey towards the inevitable, and through our actions, secrets are either brought to light or left shrouded in mystery. This is the story we want to tell on our new record, as we stand in the shadow of Polish poets like Krzysztof Baczyński, Halina Poświatowska and Tadeusz Miciński. Their works - or excerpts from their poems - are featured in three of the eight songs on the new album". ..::TRACK-LIST::.. 1. Córko wichrów 03:45 2. Kantylena 04:25 3. Koniugacja 03:57 4. Na próżno 03:52 5. Nikt nie wie 04:26 6. Idzie zmierzch 03:37 7. Statek głupców 04:09 8. I-II-I-II (Maanam cover) 02:01 ..::OBSADA::.. Ævil - all guitars, bass Klimørh - vocals Session drums by Anti-Christian https://www.youtube.com/watch?v=SaS2I5PNSYI SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-01 19:04:42
Rozmiar: 232.28 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Zespół dostarcza sporą dawkę klasycznego heavy/power metalu, czerpiąc inspiracje z brzmienia takich legend jak Judas Priest i Dio. Płyta zachwyca potężnymi riffami i epickim, wzniosłym wokalem Gilesa Lavery'ego, znanegio m.in. z Warlord. To obowiązkowa pozycja dla każdego fana tradycyjnego metalu! Giles Lavery is best known as the vocalist of Warlord, Alcatrazz and Jack Starr. On top of that, he is also a highly prolific band manager, record producer and label co-owner. Dragonsclaw is the name one of the first bands Giles Lavery formed in 2010, while still residing in Sydney, Australia. Their debut album »Prophecy« was quickly recorded in 2011, followed by »Judgement Day« (2013). And now, a record breaking twelve years later, it’s time for the follow-up. Apart from Giles Lavery on vocals, »Moving Target« features Australian citizens Ben Thomas (guitars) and Aaron Thomas (bass) as well Warlord members Mark Zonder (drums) and Jimmy Waldo (keyboards). “For me the direction on »Moving Target« was intended to be if Judas Priest had made an album somewhere in 1985 between »Defenders Of The Faith« and »Turbo«,” describes the vocalist the sound of the new Dragonsclaw album, “with some of the second Fifth Angel album in there too.” Keyboards are prominently featured on »Moving Target«, which was actually the original plan of the band: “I think for this album the keyboards are very important, they create the needed atmosphere and drama. I would say that we used them in a similar way that Virgin Steele did on »Age Of Consent«, namely to build atmosphere. I really like that haunting effect keyboards can have when used right. Like Tony Banks from Genesis does, or Tony Carey on his Planet P Project albums ... Jimmy Waldo is one of those guys too.” Probably the fastest and most upbeat number on »Moving Target« is called “Shadowfire”. And it comes with a surprise: “’Shadowfire’ reminded me of a current-day Riot song, so I asked Todd Michael Hall to sing on it with me, and he was kind enough to do so!” “(Tell Me) All Your Lies”, on the other hand, another standout track on »Moving Target«, is quite an accessible composition, possibly the catchiest tune on »Moving Target«. It’s got a bit of that “Wasted Years” Maiden-vibe, following the Adrian Smith school of songwriting. “I am glad you noticed that,” laughs the singer. “As I heard that too ... Co-producer Thomas Mergler was largely responsible for helping to finish that song up as it wasn't quite right and he added some very good ideas to it.” With the band on fire and Giles Lavery, the singer, coming across as a blend of Michael Kiske, Geoff Tate and Ronnie James Dio, »Moving Target« has every chance to become a modern-day heavy metal classic. Matthias Mader ..::TRACK-LIST::.. 1. The Road Beneath Your Wheels 04:49 2. Survival 04:32 3. Cry Wolf 03:51 4. Don't Break The Silence Again 05:11 5. Back On The Streets 03:41 6. Ghost Soldiers 04:42 7. Shadowfire 04:34 8. (Tell Me) All Your Lies 04:38 9. Raise Your Fist 04:44 ..::OBSADA::.. Giles Lavery - Vocals Ben Thomas - Guitar Aaron Thomas - Bass Jimmy Waldo - Keys Mark Zonder - Drums With: Todd Michael Hall - Guest Duet Vocals on 'Shadowfire' Alan Rueda - Guest Duet vocals on 'Raise Your Fist' Eddie St James - Background vocals on Raise Your Fist Kenny ‘Rhino’ Earl - Background vocals on 'Ghost Soldiers' & '(Tell Me) All Your Lies' Thomas Mergler - Guest second guitar on '(Tell Me) All Your Lies' Joe Stump - Guest guitar solos on 'Raise Your Fist' https://www.youtube.com/watch?v=ZAypjkB74tc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-01 17:27:37
Rozmiar: 95.61 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Zespół dostarcza sporą dawkę klasycznego heavy/power metalu, czerpiąc inspiracje z brzmienia takich legend jak Judas Priest i Dio. Płyta zachwyca potężnymi riffami i epickim, wzniosłym wokalem Gilesa Lavery'ego, znanegio m.in. z Warlord. To obowiązkowa pozycja dla każdego fana tradycyjnego metalu! Giles Lavery is best known as the vocalist of Warlord, Alcatrazz and Jack Starr. On top of that, he is also a highly prolific band manager, record producer and label co-owner. Dragonsclaw is the name one of the first bands Giles Lavery formed in 2010, while still residing in Sydney, Australia. Their debut album »Prophecy« was quickly recorded in 2011, followed by »Judgement Day« (2013). And now, a record breaking twelve years later, it’s time for the follow-up. Apart from Giles Lavery on vocals, »Moving Target« features Australian citizens Ben Thomas (guitars) and Aaron Thomas (bass) as well Warlord members Mark Zonder (drums) and Jimmy Waldo (keyboards). “For me the direction on »Moving Target« was intended to be if Judas Priest had made an album somewhere in 1985 between »Defenders Of The Faith« and »Turbo«,” describes the vocalist the sound of the new Dragonsclaw album, “with some of the second Fifth Angel album in there too.” Keyboards are prominently featured on »Moving Target«, which was actually the original plan of the band: “I think for this album the keyboards are very important, they create the needed atmosphere and drama. I would say that we used them in a similar way that Virgin Steele did on »Age Of Consent«, namely to build atmosphere. I really like that haunting effect keyboards can have when used right. Like Tony Banks from Genesis does, or Tony Carey on his Planet P Project albums ... Jimmy Waldo is one of those guys too.” Probably the fastest and most upbeat number on »Moving Target« is called “Shadowfire”. And it comes with a surprise: “’Shadowfire’ reminded me of a current-day Riot song, so I asked Todd Michael Hall to sing on it with me, and he was kind enough to do so!” “(Tell Me) All Your Lies”, on the other hand, another standout track on »Moving Target«, is quite an accessible composition, possibly the catchiest tune on »Moving Target«. It’s got a bit of that “Wasted Years” Maiden-vibe, following the Adrian Smith school of songwriting. “I am glad you noticed that,” laughs the singer. “As I heard that too ... Co-producer Thomas Mergler was largely responsible for helping to finish that song up as it wasn't quite right and he added some very good ideas to it.” With the band on fire and Giles Lavery, the singer, coming across as a blend of Michael Kiske, Geoff Tate and Ronnie James Dio, »Moving Target« has every chance to become a modern-day heavy metal classic. Matthias Mader ..::TRACK-LIST::.. 1. The Road Beneath Your Wheels 04:49 2. Survival 04:32 3. Cry Wolf 03:51 4. Don't Break The Silence Again 05:11 5. Back On The Streets 03:41 6. Ghost Soldiers 04:42 7. Shadowfire 04:34 8. (Tell Me) All Your Lies 04:38 9. Raise Your Fist 04:44 ..::OBSADA::.. Giles Lavery - Vocals Ben Thomas - Guitar Aaron Thomas - Bass Jimmy Waldo - Keys Mark Zonder - Drums With: Todd Michael Hall - Guest Duet Vocals on 'Shadowfire' Alan Rueda - Guest Duet vocals on 'Raise Your Fist' Eddie St James - Background vocals on Raise Your Fist Kenny ‘Rhino’ Earl - Background vocals on 'Ghost Soldiers' & '(Tell Me) All Your Lies' Thomas Mergler - Guest second guitar on '(Tell Me) All Your Lies' Joe Stump - Guest guitar solos on 'Raise Your Fist' https://www.youtube.com/watch?v=ZAypjkB74tc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-01 17:22:49
Rozmiar: 307.82 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Sama esencja twórczości Mariusza Dudy z ostatnich dwóch dekad - zarówno w Lunatic Soul, jak i Riverside. Jeśli jednak to ma być koniec Lunatic Soul, to tym albumem Duda wystawia sobie wzorcowy pomnik!!! - Prawdopodobnie tworząc w 2008 roku projekt Lunatic Soul Mariusz Duda nie przypuszczał, że przetrwa on tyle lat. Początkowo miał to być tylko eksperyment poza Riverside i składać się z dwóch płyt („Lunatic Soul” (2008) i „Lunatic Soul II” (2010)). Jednak formuła ewoluowała i od pewnego czasu było wiadomo, że dyskografia tej formacji będzie zawierać 8 płyt tworzących „Krąg życia i śmierci”. I właśnie do naszych rąk trafił album „The World Under Unsun” będący finałową odsłoną tego cyklu. Od początku album miał łączyć wszystkie elementy znane z wcześniejszych płyt, a że było niemożliwym, by zamknąć te pomysły w jednym 45-minutowym krążku, to jedynym słusznym rozwiązaniem było stworzenie albumu dwupłytowego. I właśnie taki otrzymujemy. Składa się na niego 14 utworów o łącznym czasie trwania niespełna 90 minut. Mamy zatem do czynienia z najdłuższym albumem studyjnym w całej karierze Mariusza. W Polsce ukazał się, podobnie jak wcześniejsze płyty, dzięki wytwórni Mystic, natomiast poza granicami naszego kraju został wydany przez Inside Out Music. Jest to debiut formacji pod skrzydłami niemieckiego wydawcy, z którym związany jest także zespół Riverside. Przypomnę, że wcześniej krążki firmowane tą nazwą ukazywały się na świecie za sprawą brytyjskiego Kscope. Jak wspomniałem album domyka cykl opowieści o podróżach po stronie życia i w zaświatach, ale w ten sposób, że jest zarówno ich końcem jak i początkiem, co zostało podkreślone w książeczce (znajdziemy tam właściwą chronologię całej opowieści). „To historia o porzuceniu pewnych schematów. O przełamaniu cyklu, w którym tkwisz od bardzo, bardzo dawna. Chodzi też o porzucenie toksycznych relacji. Każdy zna to uczucie utknięcia w jakimś miejscu. Chcielibyśmy odejść, ale nie możemy”. Każda z wcześniejszych płyt miała swoją kolorystykę. Najnowsza utrzymana jest w odcieniach żółci. To nawiązanie do tytułowego słońca, a właściwie nie-słońca, odzwierciedlający stan psychiczny podmiotu lirycznego, który” utknął w pętli, w powtarzającym się od długiego czasu schemacie. Bohater chce się z tego świata wydostać. To mroczne miejsce. Symbolizuje moje zmagania ze wszelkimi możliwymi depresjami, które dopadały mnie przez ostatnie lata. To symbol stanu psychicznego” – mówi Duda. Album rozpoczyna nagranie tytułowe, które było równocześnie pierwszym jego singlowym zwiastunem. Podniosły ton śpiewu, subtelna elektronika, pianino, wokalizy, a także w dalszej części sporo basu (także tego przepuszczonego przez efekty), gitary akustycznej i perkusyjnego podkładu (tu wart odnotowania jest fakt, że ponownie na albumie Lunatic Soul słyszymy w wielu miejscach Wawrzyńca Dramowicza) - to jego cechy. Nie mogło też zabraknąć solówek quasi-gitarowych (bo oczywiście wykonanych na basie). Utwór kończy się codą, na którą składają się dźwięki pianina oraz gwizdanie. Historia zaczyna się od nowa, bohater po raz kolejny odradza się: “Under the fractured sky/ I mended myself with golden paint/ Another world has come/ Another story came full circle Dry rivers on my face/ Eternal youth disenchanted/ I am between a lie/ And the urge to reveal my burden Your eyes rest upon/ The spark dancing on my bare hand/ It's just beginning now/ A story from another wasteland”. Jak można zauważyć, w tekście są przemycone nawiązania do wydawnictw, które do tej pory kończyły cykl („Fractured” i jego następcy „Under The Fragmented Sky”), podkreślając ciągłość całej opowieści. A i do postapokaliptycznego krążka grupy Riverside można też znaleźć odniesienie. Przy okazji dwa pierwsze wersy są nawiązaniem do kintsugi, japońskiej sztuki naprawy potłuczonej ceramiki złotą farbą – tu symbolizującej próbę sklejenia rozbitej duszy. W „Loop Of Fate” rządzi rytm, gitara akustyczna oraz przewijające się w tle efekty mogące kojarzyć się z twórczością Roberta Frippa. Całość nadaje utworowi mrocznego charakteru, a na tym tle wybrzmiewa tekst, w którym bohater zastanawia się jak rozpocząć kolejną próbę życia, gdy wciąż pamięta o poprzednich, co zrobić by przerwać błędne koło? “Loop of fate/ How do you live with such knowledge?/ How to grant yourself a second chance/ Knowing where your story's going? Even after/ Even after The choice you made cannot be altered/ But the sound of waves can be tamed/ Consider it your favorite white noise Even after/ Even after … Break the cycle/ Break the cycle/ Break the cycle/ Break the cycle”. Szept, a po części z wokalem do głosu dochodzą drapieżne basowe riffy, słychać dźwięki imitujące szum morza oraz pełen cierpienia krzyk. Na koniec słyszymy także wzbudzającą niepokój partię saksofonu (gra na nim drugi gość - Marcin Odyniec). Na trzeciej ścieżce znalazł się jeden z moich faworytów tego wydawnictwa – ballada „Good Memories Don’t Want to Die”. Tu rządzą gitara akustyczna, pianino i ukulele oraz klawiszowe orkiestracje. W drugiej części dołącza subtelna perkusja, a uwagę przykuwa solo kierujące skojarzenia do dokonań The Cure. Całości towarzyszy delikatny, melancholijny śpiew o relacji, w której wszystkie złe rzeczy zagłuszane są tymi dobrymi (często błahymi), co utrudnia wydostanie się z toksycznej pętli: “The rope is getting tighter/ And the pain's coming along/ So why do I suppress the bad things/ As if nothing was wrong/ And I don't even think this way/ I deserve something better/ I guess some part of my dream/ Still goes on/ While I’m awake Please wake me up”. Teraz pora na całkowitą zmianę klimatu, gdyż nadchodzi „potwór” – „Monster”. Tu króluje riff oraz motoryczny podkład perkusyjny, a ciekawostką jest fakt, że pojawia się tu solo gitarowe w wykonaniu Mateusza Owczarka, choć podane w taki sposób, by wpasować się w założenie o braku elektrycznych gitar na albumach Lunatic Soul. Uwagę przykuwa także pojawiająca się wokaliza śpiewana falsetem, która kontrastuje z wykonywanym niskim głosem zasadniczym tekstem. I tak docieramy do drugiego nagrania promującego płytę, od którego nie mogę się uwolnić od pierwszego przesłuchania. „The Prophecy”, bo o nim mowa, czaruje brzmieniem pianina i przestrzennym wokalem, a całość rozwija się wspaniale (trochę niczym „The Final Truth” z debiutu), by w dalszej części zachwycić basowymi riffami, solówką na tym instrumencie oraz wspaniałą partią perkusji. W tekście bohater zaczyna sobie zdawać sprawę, że wszystkie jego starania za życia zostają docenione dopiero po jego śmierci: “Blinded by the dawn/ Overshadowed by fate/ By your memory/ You find out/ That your fame has begun/ From the moment When you woke up dead”. Następnie przechodzimy do najdłuższego nagrania na albumie zatytułowanego „Mind Obscured, Heart Eclipsed”. Przez pierwszą połowę nie usłyszymy w nim wokalu, a jedynie tajemnicze, posępne dźwięki klawiszy, do których potem dołącza charakterystyczna dla Mariusza linia basu oraz przestrzenna gitara akustyczna, które nawzajem się uzupełniają. W drugiej części na czoło wysuwa się basowy riff oraz wzniosły śpiew, a wszystko to podkreślone jest delikatną elektroniką i perkusyjnym podkładem. Ponownie możemy usłyszeć grającego na saksofonie Marcina Odyńca, który ubarwia wyciszony fragment, przechodzący potem w folkowo-elektroniczną część z plemiennymi bębnami i basową solówką. Pierwszy krążek wydawnictwa kończy ballada „Torn In Two”. Tu dominuje pianino i klawiszowa orkiestracja, a Mariusz śpiewa gorzkie słowa na temat życia bohatera, które równie dobrze mogą odnosić się do kondycji dzisiejszego świata: “As we wait/ For the next eclipse to end/ Please tell me/ Who poisoned these minds?/ Why has the fist come to speak louder than words/ Why does hatred rise above love I thought this land yearned for the sun/ That freedom would be understood the same by all/ I trust that one day the tide will turn/ And the light will break the sky Stay with me/ You know I’m not ready yet/ Just stay with me/ You know I’m not ready to forget/ Still holding on/ But without you I’ll fall apart”. Drugą płytę otwiera ośmiominutowy utwór „Hands Made Of Lead”, w której intrygująca przestrzenna elektronika miesza się z ostrymi riffami przeplatanymi solowymi popisami Mariusza i Marcina Odyńca. Ten pierwszy serwuje nam także nastrojową wokalizę podkreśloną mocniejszymi akordami. Pojawia się także wyciszony fragment z większą dawką elektronicznych, ambientowych dźwięków, który następnie przechodzi z powrotem w klimaty z początku nagrania. Tym razem tekst, w którym podmiot liryczny zastanawia się jak wiele jeszcze razy może się odradzać, jest recytowany: “Returns from the dark abyss grow even harder/ Will I have the strength for another?/ For I feel I have none left/ My thoughts/ My lungs/ My hands/ They feel as if made of lead/ As if I were already sinking/ And yet, I just woke up Because I did wake up ... Didn't I?”. W “Ardour” folkowe klimaty łączą się z hardrockowymi riffami i przestrzennymi tłami tworząc mroczny podkład do rozważań na temat tego na ile kolejne odsłony życia bohatera są prawdziwe. Tak docieramy do jednej z najbardziej intrygujących kompozycji – „Game Called Life”. W pierwszej części, zatytułowanej „In the Court of the King of Hearts”, na tle potężnych bębnów słyszymy kolejną wokalizę, ale tym razem wykonaną zdecydowanie w niższych rejestrach, niż te, do których do tej pory przyzwyczaił nas Mariusz. Tuż po niej tło zmienia się, a do naszych uszu docierają dźwięki, których nie powstydziliby się… Depeche Mode wzbogaceni partią gitary akustycznej. Te klimaty rządzą także w drugiej części („Escape”). Tym razem podmiot liryczny gra w karty ze śmiercią zdając sobie sprawę, że jest z góry skazany na porażkę (nawiązania do „Gry o tron” czy „Siódmej pieczęci”): “I ended up in this world without knowing/ How often you must play with marked cards/ The king is smiling/ The guests are laughing/ The servants will soon bring the poisoned wine Maybe it has always been my desire/ Eat at the court of the king of hearts/ But .../ I will no longer remain at this table/ I'm done with playing the game called life”. “Confession” to utwór, który może kojarzyć się luźno z „Found” Riverside. Sporo tu gitary akustycznej, melodyjnego basu, pogłosów i melancholijnego śpiewu autora. Kompozycja pięknie się rozwija, a wraz z dołączeniem perkusji nastrój staje się bardziej podniosły. To kolejna odsłona płyty, która mogłaby ją promować na singlu. „Parallels” to z kolei jedyne w pełni instrumentalne nagranie na albumie w klimacie płyty „Walking On A Flashlight Beam”. Niepokojący podkład, na tle którego powtarza się motyw grany na gitarze, oraz krótkie wstawki na pianinie. Druga najdłuższą odsłoną wydawnictwa jest blisko jedenastominutowa kompozycja „Self In Distorted Glass”. Uwagę przykuwają bębny, znów kojarzące się z poprzednią płytą Lunatic Soul. Towarzyszą im syntezatorowe akordy, gitara akustyczna oraz dodatkowe perkusjonalia. W okolicach trzeciej minuty słyszymy partię basu, która tworzy klimat rodem z nagrań King Crimson z lat 80. W połowie wchodzi już bardziej tradycyjna perkusja, a Mariusz czaruje basową solówką w orientalnym klimacie. Od ósmej minuty nastrój się zmienia – słychać szum fal oraz nuty wygrywane na pianinie. Bohater dotarł do krawędzi urwiska i przeszedł na drugą stronę, ale tylko po to, by ponownie wrócić na ten świat: “And so I stand before/ The remnant of myself/ That keeps trying and trying to escape/ From what's broken/ But every time I find myself standing here/ It's because I chose to return/ To this world under unsun/ To this life Again”. I tak dochodzimy do finału w postaci pieśni „The New End” opartej głównie na duecie pianino – wokal, gdzie dopiero pod koniec pojawia się subtelna gitara i delikatna wokaliza. Bohater dojrzewa do tego, by w końcu zapomnieć o wszystkich, których kochał i o tym, co stworzył za życia i wreszcie się uwolnić, choć jest to niezwykle trudne… “How to stop living with guilt/ No matter what you do/ It will hurt/ How to stop fearing that scars/ Will remain on your broken heart Even if there could have been a chance for us/ I wouldn't want to harm you anymore/ Whether you want it or not/ You'll always be/ A part of my soul”. W ten przepiękny sposób kończy się to, trwające niemal dokładnie 90 minut, dzieło będące równocześnie dwudziestym albumem nagranym przez Mariusza (8 pod szyldem Lunatic Soul, 8 z Riverside i 4 sygnowane imieniem i nazwiskiem). Mimo długości płyty nie potrafię znaleźć na niej utworu zbędnego. Lider Riverside słynie z niezwykle przemyślanych dzieł, w których każdy element ma swoje z góry zaplanowane miejsce i bez niego całość by się posypała. Artysta podjął się niezwykle trudnego zadania, by zamknąć cykl prezentując wszystko to, co w twórczości Lunatic Soul najlepsze i jednocześnie stworzyć spójną całość. Muszę przyznać, że wyszedł z tego wyzwania obronną ręką. Materiał ukazał się na dwóch płytach kompaktowych umieszczonych w mediabooku oraz na dwóch krążkach winylowych (w różnych wariantach kolorystycznych) włożonych do rozkładanej okładki (gatefold). Dodatkowo dla zamawiających wydawnictwo w preorderze wytwórnia Mystic przygotowała EP-kę „Singles 2025” zawierającą trzy singlowe nagrania promujące płytę wzbogacone o instrumentalne intro i outro. Natomiast fanklub Riverside „Shelter Of Mine” do zamówień dokładał minialbum „Pianos Under Unsun”, na którym znalazły się instrumentalne impresje zagrane na fortepianie. Oba dodatkowe krążki zostały opatrzone autografem artysty. Co będzie dalej? Czy „The World Under Unsun” będzie ostatnią pozycją w dyskografii Lunatic Soul? Prawdopodobnie nie, choć na pewno zmianie ulegnie formuła projektu. Jedno jest pewne – Mariusz Duda nie składa broni i jeszcze nie raz zachwyci fanów swojej twórczości. A pod jakim szyldem, to już sprawa drugorzędna. Tymczasem delektujmy się najnowszą propozycją Lunatic Soul, bo to naprawdę wyjątkowe dzieło, któremu trzeba poświęcić trochę czasu i przesłuchać kilkukrotnie, a wtedy odwdzięczy się ukazując całe swe nietuzinkowe piękno. Zaryzykuję stwierdzenie, że jest to najciekawsze wydawnictwo Lunatic Soul, które bez wątpienia znajdzie się wysoko we wszystkich możliwych tegorocznych plebiscytach. Tomasz Dudkowski Nowy album Lunatic Soul, zatytułowany „The World Under Unsun”, to zamknięcie pewnego cyklu muzycznego, który skrywa głębszą ideę. Wszystkie osiem albumów tego projektu tworzy „Krąg Życia i Śmierci” – spójną historię o samotnym artyście-podróżniku, który wędruje pomiędzy życiem a śmiercią. Ta myśl sugeruje sposób odbioru poszczególnych pozycji w dorobku Mariusza Dudy, jednak teraźniejszą opowieść można traktować indywidualnie, odnajdując w niej bogactwo brzmień i znaczeń. To jednocześnie najbardziej odrębna płyta, w której nie znajdziemy śladów innych projektów, szczególnie Riverside, z którym artysta jest utożsamiany. Tak indywidualnej, okazałej, wysmakowanej, a zarazem nieśpiesznie skonstruowanej historii, podanej w zmyślnych utworach, nie można napotkać w bogatej dyskografii twórcy. Owszem, długość tego materiału może stanowić wyzwanie, gdyż przesłuchanie całości za jednym podejściem może być trudne – to prawie 1,5 godziny muzyki na podwójnym albumie. Z drugiej strony, daje to możliwość podejścia do tych utworów wyrywkowo, zasłuchując się w ich przepastnie podanych częściach. Odkrywanie tej muzyki w różnych wariantach sprawia, że wciąż możemy odnajdywać w niej nowe barwy i emocje, które ostatecznie kształtują artystyczny wyraz poszczególnych kompozycji. Pomimo długiego czasu trwania utworów, całość nie wydaje się przeładowana nadmierną ilością instrumentalnych trików i syntezatorowych ścieżek, które mogłyby zakłócić odbiór. Artysta unika patosu i pompatyczności. Bez nadęcia rozwija własne pomysły, oferując wyważone, a zarazem na tyle interesujące propozycje, by dostrzec w nich sens wykraczający poza eksperymentalne motywy (powolnie rozwijający się numer „Mind Obscured, Heart Eclipsed”). Do tego czujemy, że wciąż jesteśmy w epicentrum wydarzeń, które tu mają miejsce, a kolorytu dodają elementy folku, spajające się ze starannie rozrysowaną elektroniką i gitarowymi akcentami (etniczne bębny w „Loop of Fate”). Ważne jest także to, że czuć obecność rockowej ekspresji – świadomie nierozbuchanej, ale dającej o sobie znać w wybranych momentach („Monsters” z udziałem gitarzysty Mateusza Owczarka z Lion Shepherd). Uroku dodają akustyczne brzmienia, które nadają intensywności, pogłębiając wartość wybranych kompozycji (stonowany „Good Memories Don’t Want to Die”). Zapewne można skrócić ten album, usuwając niektóre nadmiernie rozciągnięte fragmenty, choć należy zauważyć, że każda część tej historii ma dla Lunatic Soul swoje znaczenie. To długa, idąca pod prąd opowieść, którą trudno rozszyfrować po jednym przesłuchaniu. Tym bardziej, że przestrzenne, czasami filmowe, ale nieprzesadnie majestatyczne motywy oferują szeroki wachlarz interpretacji. Całość ma przy tym bardzo klimatyczny charakter, co w tego typu okołoprogresywnych projektach ma kluczowe znaczenie. Ogrom emocji i wrażeń, które dostarcza płyta „The World Under Unsun”, skutecznie równoważy ewentualne uchybienia, które można by dostrzec, gdyby szukać ich na siłę. Póki co, kreatywność artysty daje nam coś, co odkrywamy na nowo z każdym kolejnym odsłuchem. I to właśnie jest największa wartość teraźniejszej twórczości Mariusza Dudy. Łukasz Dębowski Fani projektu Lunatic Soul, za który odpowiada Mariusz Duda znany z Riverside, musieli uzbroić się w cierpliwość, jeśli chodzi o kolejne wydawnictwo. Ciężko uwierzyć, że w listopadzie od wydania "Through Shaded Woods" minie już pięć lat. W końcu jednak doczekaliśmy się ósmego albumu pod szyldem LS. Czy warto było czekać na "The World Under Unsun"? Mariusz Duda, co wiadomo nie od dziś, nie jest typem osoby, która mogłaby usiedzieć w jednym miejscu. Od lat stoi na czele formacji Riverside, działa także pod własnym nazwiskiem, a w 2008 roku powołał do życia projekt Lunatic Soul, na którego właśnie przyszła pora po pięcioletniej przerwie. Ósmy krążek zrealizowany pod tym szyldem to dzieło zdecydowanie wyjątkowe. The World Under Unsun jest bowiem podwójnym albumem. Duda w końcu spełnił swoje marzenie, bo – jak sam przyznawał – już od dłuższego czasu myślał intensywnie nad tak rozbudowanym wydawnictwem. Wypuścił w świat mnóstwo premierowej muzyki: 14 utworów o łącznym czasie trwania 90 minut. Nie da się ukryć, że to dość odważny ruch w dzisiejszych czasach, w których rządzą single i raczej odchodzi się od długich albumów. Lider Riverside zaryzykował więc za sprawą The World Under Unsun. Zanim przejdę to omówienia całości, wypadałoby wspomnieć, że tegoroczne wydawnictwo zamyka tryptyk fabularny. Jego historia rozpoczyna się po wydarzeniach z Fractured (2017), a kończy przed tymi znanymi z Walking on a Flashlight Beam (2014). The World Under Unsun opowiada historię człowieka, który jest uwięziony w pętli życia i śmierci. Próbuje się on wyrwać z toksycznych relacji i powtarzających się schematów. Tytułowe "unsun" symbolizuje słońce podczas całkowitego zaćmienia, czyli świat, w którym nic nie idzie dobrze. Album jest pewnego rodzaju podsumowaniem. Mariusz Duda zapowiedział przecież, że w takiej formule Lunatic Soul już raczej nie powróci, co jednak na szczęście nie oznacza definitywnego końca tego projektu. Na The World Under Unsun nie brakuje mroku, melancholii czy intymności. Pod względem stylistycznym, na ósmym albumie odnajdziemy tropy z całej dotychczasowej historii Lunatic Soul. Ambient, elektronika, folk, rock – wszystkie te gatunki odnajdziemy na niniejszej płycie. Duda, jako multiinstrumentalista, kreuje brzmienie, które jest naprawdę eklektyczne. Dla jednych będzie to siła, dla drugich wada, ponieważ krążek nie jest do końca spójny i miejscami wymaga sporo cierpliwości od słuchacza. Mamy w końcu do czynienia z monumentalnym dziełem, którego nie da się zgłębić za pierwszym podejściem. Potrzebnych jest ich przynajmniej kilka i to w odpowiednich warunkach. W zamian jednak otrzymamy jedną z najbardziej satysfakcjonujących podróży w historii LS, której z pewnością nie będziecie żałować, choć na drodze pojawiają się czasem "wyboje". Na pewno jest to dzieło, w którym emocje są wyrażane nie tylko poprzez teksty, ale przede wszystkim w długich, misternie skonstruowanych kompozycjach. Duda zadbał o to, aby obok zwartych utworów, pojawiły się prawdziwe "kolosy", w których kolejne elementy rozbudowanej układanki odkrywa się z czasem. Weźmy chociażby na warsztat Mind Obscured, Heart Eclipsed, najdłuższą kompozycję, która trwa prawie 12 minut. Bardzo wolno, w sposób filmowy, się rozkręca, później wchodzi bas, który wręcz rozsadza głośniki. Wokal Dudy usłyszymy dopiero, mniej więcej, w połowie utworu. Nie brakuje w Mind... rockowego pazura, więc jak widać: sporo się dzieje. W środku pojawia się natomiast saksofon dodający całości aurę tajemniczości. Partie Marcina Odyńca odnajdziemy także w Loop of Fate, napędzanym przez plemienną perkusję, i Hands Made of Lead, który otwiera drugą część The World Under Unsun. Jest tu delikatny fortepian, klimat jazzowy łączy się z mocniejszym anturażem, a gospodarz projektu oddaje przede wszystkim miejsce instrumentom. Z tych bardziej rozbudowanych kompozycji ta najbardziej mnie przekonuje, a czas się nie dłuży. Skoro już o tym wspomniałem... Bardzo doceniam kreatywność Mariusza Dudy, ale nie ukrywam, że spokojnie mógłby najdłuższe utwory na The World Under Unsun skrócić o 2-3 minuty i to bez szkody dla całości. Dlatego też ja chętniej wracam do numerów bardziej zwartych. Od pierwszego zetknięcia pokochałem Ardour z wyrazistym rytmem, który pasowałby do zawartości Through Shaded Woods. Mocnymi punktami albumu są ballady. Good Memories Don’t Want to Die chwyta za serce i nie chce puścić. Melancholijny wokal urzeka, a ukulele idealnie wpasowuje się w cały klimat. Ja odnajduję tutaj echa Wasteland Riverside. Żałobny Torn in Two także zapisuję po stronie plusów. Z mocniejszych fragmentów na pewno trzeba wyróżnić Monsters z... solówką gitarową Mateusza Owczarka z Lion Shepherd. Na The World Under Unsun nie brakuje hitów i wspaniałych melodii. The Prophecy nie przez przypadek został singlem, choć – pod kątem czasu trwania – nie spełnia "odpowiednich" wymogów. Wpada jednak natychmiast w ucho. Podobnie jak otwierający utwór tytułowy: hipnotyczny, z mroczniejszą elektroniką i elementami folku. Od debiutu Lunatic Soul jest przestrzenią dla Mariusza Dudy na muzykę bardziej nastrojową i eksperymentalną w porównaniu do Riverside. Nie da się ukryć, że The World Under Unsun mocno podkręca tę mroczną (i introspektywną) sferę. O tym, że Mariusz Duda poniżej pewnego poziomu nie schodzi, wiemy od bardzo dawna. The World Under Unsun jest więc kolejnym udanym dziełem w jego, bogatej już, dyskografii. Najnowszy Lunatic Soul to album dla cierpliwego słuchacza, który ceni sobie eklektyczność i ma otwarty umysł. Idealny na długie, jesienne oraz zimowe wieczory. Szymon Bijak https://www.youtube.com/watch?v=L4Zf4w6W1uo ..::TRACK-LIST::.. CD 1 [44:58]: 1. The World Under Unsun (06:58) 2. Loop of Fate (06:19) 3. Good Memories Don’t Want to Die (04:45) 4. Monsters (04:27) 5. The Prophecy (06:42) 6. Mind Obscured, Heart Eclipsed (11:42) 7. Torn in Two (03:55) CD 2 [44:58]: 1. Hands Made of Lead (08:04) 2. Ardour (04:26) 3. Game Called Life (09:41) 4. Confession (04:26) 5. Parallels (03:17) 6. Self in Distorted Glass (10:25) 7. The New End (04:29) ..::OBSADA::.. Mariusz Duda - vocals, backing vocals, piano, keyboards, acoustic guitar, bass, piccolo bass, percussion https://www.youtube.com/watch?v=qBwDf8lwYkU SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-01 16:55:04
Rozmiar: 211.19 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Sama esencja twórczości Mariusza Dudy z ostatnich dwóch dekad - zarówno w Lunatic Soul, jak i Riverside. Jeśli jednak to ma być koniec Lunatic Soul, to tym albumem Duda wystawia sobie wzorcowy pomnik!!! - Prawdopodobnie tworząc w 2008 roku projekt Lunatic Soul Mariusz Duda nie przypuszczał, że przetrwa on tyle lat. Początkowo miał to być tylko eksperyment poza Riverside i składać się z dwóch płyt („Lunatic Soul” (2008) i „Lunatic Soul II” (2010)). Jednak formuła ewoluowała i od pewnego czasu było wiadomo, że dyskografia tej formacji będzie zawierać 8 płyt tworzących „Krąg życia i śmierci”. I właśnie do naszych rąk trafił album „The World Under Unsun” będący finałową odsłoną tego cyklu. Od początku album miał łączyć wszystkie elementy znane z wcześniejszych płyt, a że było niemożliwym, by zamknąć te pomysły w jednym 45-minutowym krążku, to jedynym słusznym rozwiązaniem było stworzenie albumu dwupłytowego. I właśnie taki otrzymujemy. Składa się na niego 14 utworów o łącznym czasie trwania niespełna 90 minut. Mamy zatem do czynienia z najdłuższym albumem studyjnym w całej karierze Mariusza. W Polsce ukazał się, podobnie jak wcześniejsze płyty, dzięki wytwórni Mystic, natomiast poza granicami naszego kraju został wydany przez Inside Out Music. Jest to debiut formacji pod skrzydłami niemieckiego wydawcy, z którym związany jest także zespół Riverside. Przypomnę, że wcześniej krążki firmowane tą nazwą ukazywały się na świecie za sprawą brytyjskiego Kscope. Jak wspomniałem album domyka cykl opowieści o podróżach po stronie życia i w zaświatach, ale w ten sposób, że jest zarówno ich końcem jak i początkiem, co zostało podkreślone w książeczce (znajdziemy tam właściwą chronologię całej opowieści). „To historia o porzuceniu pewnych schematów. O przełamaniu cyklu, w którym tkwisz od bardzo, bardzo dawna. Chodzi też o porzucenie toksycznych relacji. Każdy zna to uczucie utknięcia w jakimś miejscu. Chcielibyśmy odejść, ale nie możemy”. Każda z wcześniejszych płyt miała swoją kolorystykę. Najnowsza utrzymana jest w odcieniach żółci. To nawiązanie do tytułowego słońca, a właściwie nie-słońca, odzwierciedlający stan psychiczny podmiotu lirycznego, który” utknął w pętli, w powtarzającym się od długiego czasu schemacie. Bohater chce się z tego świata wydostać. To mroczne miejsce. Symbolizuje moje zmagania ze wszelkimi możliwymi depresjami, które dopadały mnie przez ostatnie lata. To symbol stanu psychicznego” – mówi Duda. Album rozpoczyna nagranie tytułowe, które było równocześnie pierwszym jego singlowym zwiastunem. Podniosły ton śpiewu, subtelna elektronika, pianino, wokalizy, a także w dalszej części sporo basu (także tego przepuszczonego przez efekty), gitary akustycznej i perkusyjnego podkładu (tu wart odnotowania jest fakt, że ponownie na albumie Lunatic Soul słyszymy w wielu miejscach Wawrzyńca Dramowicza) - to jego cechy. Nie mogło też zabraknąć solówek quasi-gitarowych (bo oczywiście wykonanych na basie). Utwór kończy się codą, na którą składają się dźwięki pianina oraz gwizdanie. Historia zaczyna się od nowa, bohater po raz kolejny odradza się: “Under the fractured sky/ I mended myself with golden paint/ Another world has come/ Another story came full circle Dry rivers on my face/ Eternal youth disenchanted/ I am between a lie/ And the urge to reveal my burden Your eyes rest upon/ The spark dancing on my bare hand/ It's just beginning now/ A story from another wasteland”. Jak można zauważyć, w tekście są przemycone nawiązania do wydawnictw, które do tej pory kończyły cykl („Fractured” i jego następcy „Under The Fragmented Sky”), podkreślając ciągłość całej opowieści. A i do postapokaliptycznego krążka grupy Riverside można też znaleźć odniesienie. Przy okazji dwa pierwsze wersy są nawiązaniem do kintsugi, japońskiej sztuki naprawy potłuczonej ceramiki złotą farbą – tu symbolizującej próbę sklejenia rozbitej duszy. W „Loop Of Fate” rządzi rytm, gitara akustyczna oraz przewijające się w tle efekty mogące kojarzyć się z twórczością Roberta Frippa. Całość nadaje utworowi mrocznego charakteru, a na tym tle wybrzmiewa tekst, w którym bohater zastanawia się jak rozpocząć kolejną próbę życia, gdy wciąż pamięta o poprzednich, co zrobić by przerwać błędne koło? “Loop of fate/ How do you live with such knowledge?/ How to grant yourself a second chance/ Knowing where your story's going? Even after/ Even after The choice you made cannot be altered/ But the sound of waves can be tamed/ Consider it your favorite white noise Even after/ Even after … Break the cycle/ Break the cycle/ Break the cycle/ Break the cycle”. Szept, a po części z wokalem do głosu dochodzą drapieżne basowe riffy, słychać dźwięki imitujące szum morza oraz pełen cierpienia krzyk. Na koniec słyszymy także wzbudzającą niepokój partię saksofonu (gra na nim drugi gość - Marcin Odyniec). Na trzeciej ścieżce znalazł się jeden z moich faworytów tego wydawnictwa – ballada „Good Memories Don’t Want to Die”. Tu rządzą gitara akustyczna, pianino i ukulele oraz klawiszowe orkiestracje. W drugiej części dołącza subtelna perkusja, a uwagę przykuwa solo kierujące skojarzenia do dokonań The Cure. Całości towarzyszy delikatny, melancholijny śpiew o relacji, w której wszystkie złe rzeczy zagłuszane są tymi dobrymi (często błahymi), co utrudnia wydostanie się z toksycznej pętli: “The rope is getting tighter/ And the pain's coming along/ So why do I suppress the bad things/ As if nothing was wrong/ And I don't even think this way/ I deserve something better/ I guess some part of my dream/ Still goes on/ While I’m awake Please wake me up”. Teraz pora na całkowitą zmianę klimatu, gdyż nadchodzi „potwór” – „Monster”. Tu króluje riff oraz motoryczny podkład perkusyjny, a ciekawostką jest fakt, że pojawia się tu solo gitarowe w wykonaniu Mateusza Owczarka, choć podane w taki sposób, by wpasować się w założenie o braku elektrycznych gitar na albumach Lunatic Soul. Uwagę przykuwa także pojawiająca się wokaliza śpiewana falsetem, która kontrastuje z wykonywanym niskim głosem zasadniczym tekstem. I tak docieramy do drugiego nagrania promującego płytę, od którego nie mogę się uwolnić od pierwszego przesłuchania. „The Prophecy”, bo o nim mowa, czaruje brzmieniem pianina i przestrzennym wokalem, a całość rozwija się wspaniale (trochę niczym „The Final Truth” z debiutu), by w dalszej części zachwycić basowymi riffami, solówką na tym instrumencie oraz wspaniałą partią perkusji. W tekście bohater zaczyna sobie zdawać sprawę, że wszystkie jego starania za życia zostają docenione dopiero po jego śmierci: “Blinded by the dawn/ Overshadowed by fate/ By your memory/ You find out/ That your fame has begun/ From the moment When you woke up dead”. Następnie przechodzimy do najdłuższego nagrania na albumie zatytułowanego „Mind Obscured, Heart Eclipsed”. Przez pierwszą połowę nie usłyszymy w nim wokalu, a jedynie tajemnicze, posępne dźwięki klawiszy, do których potem dołącza charakterystyczna dla Mariusza linia basu oraz przestrzenna gitara akustyczna, które nawzajem się uzupełniają. W drugiej części na czoło wysuwa się basowy riff oraz wzniosły śpiew, a wszystko to podkreślone jest delikatną elektroniką i perkusyjnym podkładem. Ponownie możemy usłyszeć grającego na saksofonie Marcina Odyńca, który ubarwia wyciszony fragment, przechodzący potem w folkowo-elektroniczną część z plemiennymi bębnami i basową solówką. Pierwszy krążek wydawnictwa kończy ballada „Torn In Two”. Tu dominuje pianino i klawiszowa orkiestracja, a Mariusz śpiewa gorzkie słowa na temat życia bohatera, które równie dobrze mogą odnosić się do kondycji dzisiejszego świata: “As we wait/ For the next eclipse to end/ Please tell me/ Who poisoned these minds?/ Why has the fist come to speak louder than words/ Why does hatred rise above love I thought this land yearned for the sun/ That freedom would be understood the same by all/ I trust that one day the tide will turn/ And the light will break the sky Stay with me/ You know I’m not ready yet/ Just stay with me/ You know I’m not ready to forget/ Still holding on/ But without you I’ll fall apart”. Drugą płytę otwiera ośmiominutowy utwór „Hands Made Of Lead”, w której intrygująca przestrzenna elektronika miesza się z ostrymi riffami przeplatanymi solowymi popisami Mariusza i Marcina Odyńca. Ten pierwszy serwuje nam także nastrojową wokalizę podkreśloną mocniejszymi akordami. Pojawia się także wyciszony fragment z większą dawką elektronicznych, ambientowych dźwięków, który następnie przechodzi z powrotem w klimaty z początku nagrania. Tym razem tekst, w którym podmiot liryczny zastanawia się jak wiele jeszcze razy może się odradzać, jest recytowany: “Returns from the dark abyss grow even harder/ Will I have the strength for another?/ For I feel I have none left/ My thoughts/ My lungs/ My hands/ They feel as if made of lead/ As if I were already sinking/ And yet, I just woke up Because I did wake up ... Didn't I?”. W “Ardour” folkowe klimaty łączą się z hardrockowymi riffami i przestrzennymi tłami tworząc mroczny podkład do rozważań na temat tego na ile kolejne odsłony życia bohatera są prawdziwe. Tak docieramy do jednej z najbardziej intrygujących kompozycji – „Game Called Life”. W pierwszej części, zatytułowanej „In the Court of the King of Hearts”, na tle potężnych bębnów słyszymy kolejną wokalizę, ale tym razem wykonaną zdecydowanie w niższych rejestrach, niż te, do których do tej pory przyzwyczaił nas Mariusz. Tuż po niej tło zmienia się, a do naszych uszu docierają dźwięki, których nie powstydziliby się… Depeche Mode wzbogaceni partią gitary akustycznej. Te klimaty rządzą także w drugiej części („Escape”). Tym razem podmiot liryczny gra w karty ze śmiercią zdając sobie sprawę, że jest z góry skazany na porażkę (nawiązania do „Gry o tron” czy „Siódmej pieczęci”): “I ended up in this world without knowing/ How often you must play with marked cards/ The king is smiling/ The guests are laughing/ The servants will soon bring the poisoned wine Maybe it has always been my desire/ Eat at the court of the king of hearts/ But .../ I will no longer remain at this table/ I'm done with playing the game called life”. “Confession” to utwór, który może kojarzyć się luźno z „Found” Riverside. Sporo tu gitary akustycznej, melodyjnego basu, pogłosów i melancholijnego śpiewu autora. Kompozycja pięknie się rozwija, a wraz z dołączeniem perkusji nastrój staje się bardziej podniosły. To kolejna odsłona płyty, która mogłaby ją promować na singlu. „Parallels” to z kolei jedyne w pełni instrumentalne nagranie na albumie w klimacie płyty „Walking On A Flashlight Beam”. Niepokojący podkład, na tle którego powtarza się motyw grany na gitarze, oraz krótkie wstawki na pianinie. Druga najdłuższą odsłoną wydawnictwa jest blisko jedenastominutowa kompozycja „Self In Distorted Glass”. Uwagę przykuwają bębny, znów kojarzące się z poprzednią płytą Lunatic Soul. Towarzyszą im syntezatorowe akordy, gitara akustyczna oraz dodatkowe perkusjonalia. W okolicach trzeciej minuty słyszymy partię basu, która tworzy klimat rodem z nagrań King Crimson z lat 80. W połowie wchodzi już bardziej tradycyjna perkusja, a Mariusz czaruje basową solówką w orientalnym klimacie. Od ósmej minuty nastrój się zmienia – słychać szum fal oraz nuty wygrywane na pianinie. Bohater dotarł do krawędzi urwiska i przeszedł na drugą stronę, ale tylko po to, by ponownie wrócić na ten świat: “And so I stand before/ The remnant of myself/ That keeps trying and trying to escape/ From what's broken/ But every time I find myself standing here/ It's because I chose to return/ To this world under unsun/ To this life Again”. I tak dochodzimy do finału w postaci pieśni „The New End” opartej głównie na duecie pianino – wokal, gdzie dopiero pod koniec pojawia się subtelna gitara i delikatna wokaliza. Bohater dojrzewa do tego, by w końcu zapomnieć o wszystkich, których kochał i o tym, co stworzył za życia i wreszcie się uwolnić, choć jest to niezwykle trudne… “How to stop living with guilt/ No matter what you do/ It will hurt/ How to stop fearing that scars/ Will remain on your broken heart Even if there could have been a chance for us/ I wouldn't want to harm you anymore/ Whether you want it or not/ You'll always be/ A part of my soul”. W ten przepiękny sposób kończy się to, trwające niemal dokładnie 90 minut, dzieło będące równocześnie dwudziestym albumem nagranym przez Mariusza (8 pod szyldem Lunatic Soul, 8 z Riverside i 4 sygnowane imieniem i nazwiskiem). Mimo długości płyty nie potrafię znaleźć na niej utworu zbędnego. Lider Riverside słynie z niezwykle przemyślanych dzieł, w których każdy element ma swoje z góry zaplanowane miejsce i bez niego całość by się posypała. Artysta podjął się niezwykle trudnego zadania, by zamknąć cykl prezentując wszystko to, co w twórczości Lunatic Soul najlepsze i jednocześnie stworzyć spójną całość. Muszę przyznać, że wyszedł z tego wyzwania obronną ręką. Materiał ukazał się na dwóch płytach kompaktowych umieszczonych w mediabooku oraz na dwóch krążkach winylowych (w różnych wariantach kolorystycznych) włożonych do rozkładanej okładki (gatefold). Dodatkowo dla zamawiających wydawnictwo w preorderze wytwórnia Mystic przygotowała EP-kę „Singles 2025” zawierającą trzy singlowe nagrania promujące płytę wzbogacone o instrumentalne intro i outro. Natomiast fanklub Riverside „Shelter Of Mine” do zamówień dokładał minialbum „Pianos Under Unsun”, na którym znalazły się instrumentalne impresje zagrane na fortepianie. Oba dodatkowe krążki zostały opatrzone autografem artysty. Co będzie dalej? Czy „The World Under Unsun” będzie ostatnią pozycją w dyskografii Lunatic Soul? Prawdopodobnie nie, choć na pewno zmianie ulegnie formuła projektu. Jedno jest pewne – Mariusz Duda nie składa broni i jeszcze nie raz zachwyci fanów swojej twórczości. A pod jakim szyldem, to już sprawa drugorzędna. Tymczasem delektujmy się najnowszą propozycją Lunatic Soul, bo to naprawdę wyjątkowe dzieło, któremu trzeba poświęcić trochę czasu i przesłuchać kilkukrotnie, a wtedy odwdzięczy się ukazując całe swe nietuzinkowe piękno. Zaryzykuję stwierdzenie, że jest to najciekawsze wydawnictwo Lunatic Soul, które bez wątpienia znajdzie się wysoko we wszystkich możliwych tegorocznych plebiscytach. Tomasz Dudkowski Nowy album Lunatic Soul, zatytułowany „The World Under Unsun”, to zamknięcie pewnego cyklu muzycznego, który skrywa głębszą ideę. Wszystkie osiem albumów tego projektu tworzy „Krąg Życia i Śmierci” – spójną historię o samotnym artyście-podróżniku, który wędruje pomiędzy życiem a śmiercią. Ta myśl sugeruje sposób odbioru poszczególnych pozycji w dorobku Mariusza Dudy, jednak teraźniejszą opowieść można traktować indywidualnie, odnajdując w niej bogactwo brzmień i znaczeń. To jednocześnie najbardziej odrębna płyta, w której nie znajdziemy śladów innych projektów, szczególnie Riverside, z którym artysta jest utożsamiany. Tak indywidualnej, okazałej, wysmakowanej, a zarazem nieśpiesznie skonstruowanej historii, podanej w zmyślnych utworach, nie można napotkać w bogatej dyskografii twórcy. Owszem, długość tego materiału może stanowić wyzwanie, gdyż przesłuchanie całości za jednym podejściem może być trudne – to prawie 1,5 godziny muzyki na podwójnym albumie. Z drugiej strony, daje to możliwość podejścia do tych utworów wyrywkowo, zasłuchując się w ich przepastnie podanych częściach. Odkrywanie tej muzyki w różnych wariantach sprawia, że wciąż możemy odnajdywać w niej nowe barwy i emocje, które ostatecznie kształtują artystyczny wyraz poszczególnych kompozycji. Pomimo długiego czasu trwania utworów, całość nie wydaje się przeładowana nadmierną ilością instrumentalnych trików i syntezatorowych ścieżek, które mogłyby zakłócić odbiór. Artysta unika patosu i pompatyczności. Bez nadęcia rozwija własne pomysły, oferując wyważone, a zarazem na tyle interesujące propozycje, by dostrzec w nich sens wykraczający poza eksperymentalne motywy (powolnie rozwijający się numer „Mind Obscured, Heart Eclipsed”). Do tego czujemy, że wciąż jesteśmy w epicentrum wydarzeń, które tu mają miejsce, a kolorytu dodają elementy folku, spajające się ze starannie rozrysowaną elektroniką i gitarowymi akcentami (etniczne bębny w „Loop of Fate”). Ważne jest także to, że czuć obecność rockowej ekspresji – świadomie nierozbuchanej, ale dającej o sobie znać w wybranych momentach („Monsters” z udziałem gitarzysty Mateusza Owczarka z Lion Shepherd). Uroku dodają akustyczne brzmienia, które nadają intensywności, pogłębiając wartość wybranych kompozycji (stonowany „Good Memories Don’t Want to Die”). Zapewne można skrócić ten album, usuwając niektóre nadmiernie rozciągnięte fragmenty, choć należy zauważyć, że każda część tej historii ma dla Lunatic Soul swoje znaczenie. To długa, idąca pod prąd opowieść, którą trudno rozszyfrować po jednym przesłuchaniu. Tym bardziej, że przestrzenne, czasami filmowe, ale nieprzesadnie majestatyczne motywy oferują szeroki wachlarz interpretacji. Całość ma przy tym bardzo klimatyczny charakter, co w tego typu okołoprogresywnych projektach ma kluczowe znaczenie. Ogrom emocji i wrażeń, które dostarcza płyta „The World Under Unsun”, skutecznie równoważy ewentualne uchybienia, które można by dostrzec, gdyby szukać ich na siłę. Póki co, kreatywność artysty daje nam coś, co odkrywamy na nowo z każdym kolejnym odsłuchem. I to właśnie jest największa wartość teraźniejszej twórczości Mariusza Dudy. Łukasz Dębowski Fani projektu Lunatic Soul, za który odpowiada Mariusz Duda znany z Riverside, musieli uzbroić się w cierpliwość, jeśli chodzi o kolejne wydawnictwo. Ciężko uwierzyć, że w listopadzie od wydania "Through Shaded Woods" minie już pięć lat. W końcu jednak doczekaliśmy się ósmego albumu pod szyldem LS. Czy warto było czekać na "The World Under Unsun"? Mariusz Duda, co wiadomo nie od dziś, nie jest typem osoby, która mogłaby usiedzieć w jednym miejscu. Od lat stoi na czele formacji Riverside, działa także pod własnym nazwiskiem, a w 2008 roku powołał do życia projekt Lunatic Soul, na którego właśnie przyszła pora po pięcioletniej przerwie. Ósmy krążek zrealizowany pod tym szyldem to dzieło zdecydowanie wyjątkowe. The World Under Unsun jest bowiem podwójnym albumem. Duda w końcu spełnił swoje marzenie, bo – jak sam przyznawał – już od dłuższego czasu myślał intensywnie nad tak rozbudowanym wydawnictwem. Wypuścił w świat mnóstwo premierowej muzyki: 14 utworów o łącznym czasie trwania 90 minut. Nie da się ukryć, że to dość odważny ruch w dzisiejszych czasach, w których rządzą single i raczej odchodzi się od długich albumów. Lider Riverside zaryzykował więc za sprawą The World Under Unsun. Zanim przejdę to omówienia całości, wypadałoby wspomnieć, że tegoroczne wydawnictwo zamyka tryptyk fabularny. Jego historia rozpoczyna się po wydarzeniach z Fractured (2017), a kończy przed tymi znanymi z Walking on a Flashlight Beam (2014). The World Under Unsun opowiada historię człowieka, który jest uwięziony w pętli życia i śmierci. Próbuje się on wyrwać z toksycznych relacji i powtarzających się schematów. Tytułowe "unsun" symbolizuje słońce podczas całkowitego zaćmienia, czyli świat, w którym nic nie idzie dobrze. Album jest pewnego rodzaju podsumowaniem. Mariusz Duda zapowiedział przecież, że w takiej formule Lunatic Soul już raczej nie powróci, co jednak na szczęście nie oznacza definitywnego końca tego projektu. Na The World Under Unsun nie brakuje mroku, melancholii czy intymności. Pod względem stylistycznym, na ósmym albumie odnajdziemy tropy z całej dotychczasowej historii Lunatic Soul. Ambient, elektronika, folk, rock – wszystkie te gatunki odnajdziemy na niniejszej płycie. Duda, jako multiinstrumentalista, kreuje brzmienie, które jest naprawdę eklektyczne. Dla jednych będzie to siła, dla drugich wada, ponieważ krążek nie jest do końca spójny i miejscami wymaga sporo cierpliwości od słuchacza. Mamy w końcu do czynienia z monumentalnym dziełem, którego nie da się zgłębić za pierwszym podejściem. Potrzebnych jest ich przynajmniej kilka i to w odpowiednich warunkach. W zamian jednak otrzymamy jedną z najbardziej satysfakcjonujących podróży w historii LS, której z pewnością nie będziecie żałować, choć na drodze pojawiają się czasem "wyboje". Na pewno jest to dzieło, w którym emocje są wyrażane nie tylko poprzez teksty, ale przede wszystkim w długich, misternie skonstruowanych kompozycjach. Duda zadbał o to, aby obok zwartych utworów, pojawiły się prawdziwe "kolosy", w których kolejne elementy rozbudowanej układanki odkrywa się z czasem. Weźmy chociażby na warsztat Mind Obscured, Heart Eclipsed, najdłuższą kompozycję, która trwa prawie 12 minut. Bardzo wolno, w sposób filmowy, się rozkręca, później wchodzi bas, który wręcz rozsadza głośniki. Wokal Dudy usłyszymy dopiero, mniej więcej, w połowie utworu. Nie brakuje w Mind... rockowego pazura, więc jak widać: sporo się dzieje. W środku pojawia się natomiast saksofon dodający całości aurę tajemniczości. Partie Marcina Odyńca odnajdziemy także w Loop of Fate, napędzanym przez plemienną perkusję, i Hands Made of Lead, który otwiera drugą część The World Under Unsun. Jest tu delikatny fortepian, klimat jazzowy łączy się z mocniejszym anturażem, a gospodarz projektu oddaje przede wszystkim miejsce instrumentom. Z tych bardziej rozbudowanych kompozycji ta najbardziej mnie przekonuje, a czas się nie dłuży. Skoro już o tym wspomniałem... Bardzo doceniam kreatywność Mariusza Dudy, ale nie ukrywam, że spokojnie mógłby najdłuższe utwory na The World Under Unsun skrócić o 2-3 minuty i to bez szkody dla całości. Dlatego też ja chętniej wracam do numerów bardziej zwartych. Od pierwszego zetknięcia pokochałem Ardour z wyrazistym rytmem, który pasowałby do zawartości Through Shaded Woods. Mocnymi punktami albumu są ballady. Good Memories Don’t Want to Die chwyta za serce i nie chce puścić. Melancholijny wokal urzeka, a ukulele idealnie wpasowuje się w cały klimat. Ja odnajduję tutaj echa Wasteland Riverside. Żałobny Torn in Two także zapisuję po stronie plusów. Z mocniejszych fragmentów na pewno trzeba wyróżnić Monsters z... solówką gitarową Mateusza Owczarka z Lion Shepherd. Na The World Under Unsun nie brakuje hitów i wspaniałych melodii. The Prophecy nie przez przypadek został singlem, choć – pod kątem czasu trwania – nie spełnia "odpowiednich" wymogów. Wpada jednak natychmiast w ucho. Podobnie jak otwierający utwór tytułowy: hipnotyczny, z mroczniejszą elektroniką i elementami folku. Od debiutu Lunatic Soul jest przestrzenią dla Mariusza Dudy na muzykę bardziej nastrojową i eksperymentalną w porównaniu do Riverside. Nie da się ukryć, że The World Under Unsun mocno podkręca tę mroczną (i introspektywną) sferę. O tym, że Mariusz Duda poniżej pewnego poziomu nie schodzi, wiemy od bardzo dawna. The World Under Unsun jest więc kolejnym udanym dziełem w jego, bogatej już, dyskografii. Najnowszy Lunatic Soul to album dla cierpliwego słuchacza, który ceni sobie eklektyczność i ma otwarty umysł. Idealny na długie, jesienne oraz zimowe wieczory. Szymon Bijak https://www.youtube.com/watch?v=L4Zf4w6W1uo ..::TRACK-LIST::.. CD 1 [44:58]: 1. The World Under Unsun (06:58) 2. Loop of Fate (06:19) 3. Good Memories Don’t Want to Die (04:45) 4. Monsters (04:27) 5. The Prophecy (06:42) 6. Mind Obscured, Heart Eclipsed (11:42) 7. Torn in Two (03:55) CD 2 [44:58]: 1. Hands Made of Lead (08:04) 2. Ardour (04:26) 3. Game Called Life (09:41) 4. Confession (04:26) 5. Parallels (03:17) 6. Self in Distorted Glass (10:25) 7. The New End (04:29) ..::OBSADA::.. Mariusz Duda - vocals, backing vocals, piano, keyboards, acoustic guitar, bass, piccolo bass, percussion https://www.youtube.com/watch?v=qBwDf8lwYkU SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-01 16:50:49
Rozmiar: 536.79 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Najnowszy materiał, "Empyrean Atrophy", to połączenie amerykańskiego i szwedzkiego death metalu. Słychać na niej wpływy Dismember, Grave czy At The Gates, połączone z bardziej progresywnymi przedstawicielami gatunku, pokroju Opeth, Edge Of Sanity czy Dissection. Jak komentuje zespół: "Nasze brzmienie jest wyrazem pasji, która zaprowadziła nas do naszych najbardziej organicznych inspiracji, pozwoliła je połączyć, wcielić pozornie rozbieżne elementy, a w efekcie wykuć coś co się wyróżnia. Każdy z nas bierze udział w pisaniu muzyki i pomimo dzielących nas różnic, wspaniale jest słyszeć jak spójny i płynny jest nowy materiał. Od razu słychać, jak bardzo jest odmienny od naszych innych zespołów, a jednocześnie pozostaje w zgodzie z naszymi indywidualnymi stylami. Bass Derek'a progresywnie splata się z moimi partami gitarowymi, a niezwykle kreatywny styl Jesse'a splata wszystko w całość. Wisienką na torcie są wokale Andy'ego, które... no cóż, musicie sami posłuchać". Okładkę wydawnictwa przygotował Gary Ronaldson z Bite Radius Designs (Primordial, Kreator, Napalm Death), a za jego produkcję odpowiada legendarny szwedzki producent Dan Swanö (Katatonia, Merciless, Edge Of Sanity). CAST THE STONE is Mark Kloeppel (Misery Index, Scour with Phil Anselmo), Derek Engemann (ex-Cattle Decapitation, Scour), Jesse Schobel (Legend, ex-Scour) and vocalist Andrew Huskey. First formations of the band began in 2002, long before its protagonists departed for their better known metal-scene mainstays. While such ties leave a clear mark, CAST THE STONE emerge not as some metal supergroup, but as a project of the original and purest intent of its membership. Each of CAST THE STONE members is involved in writing music, and each has varying tastes. But they all seem to have one acquired taste in common: an appetite for American and Swedish death metal. On "Empyrean Atrophy", one can distinctly hear sounds similar to Dismember, Grave, At The Gates, and other proponents of the genre. There are also artisan elements one could liken to more dark and progressive Swedish acts such as Opeth, Edge Of Sanity and Dissection. Perhaps this reason alone, Dan Swanö was a clear choice for production (having produced or had been a member of some of the aforementioned bands). Hybridizing the dark ferocity of Swedish death metal through a lens of American brutality, CAST THE STONE hits a creative stride with "Empyrean Atrophy". Guitarist Mark Kloeppel commented, "The band's sound is a testament to an enduring spirit that’s driven us to return to our most organic influences, merge them together, incorporate disparate elements, and forge our own sound. Each person has a distinct sound unto themselves, so it's really cool how smooth and cohesive this stuff comes across. You can immediately hear how different this is from the other things we've been involved in, yet it's still very true to our individual styles. Our bassist Derek progressively weaves my guitars and Jesse's uber-creative drumming style together in a way that only he can. This is all crowned off by Andy Huskey's crazy death metal vocals which are... well, just listen". "Empyrean Atrophy" was produced by Dan Swanö (Katatonia, Merciless, Edge Of Sanity) and features cover artwork by Gary Ronaldson of Bite Radius Designs (Primordial, Kreator, Napalm Death). It includes five new, original compositions and a cover of Infestdead's "Jesusatan". ..::TRACK-LIST::.. 1. As The Dead Lie 03:55 2. The Burning Horizon 07:26 3. Standing in the Shadows 03:06 4. A Plague of Light 04:23 5. Empyrean Atrophy 04:29 6. Jesusatan 03:11 ..::OBSADA::.. Derek Engemann - Bass, Vocals (backing) Andrew Huskey - Vocals (lead) Jesse Schobel - Drums Mark Kloeppel - Guitars, Vocals (backing) https://www.youtube.com/watch?v=H0mZPfCkZ2g SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-01 15:58:23
Rozmiar: 62.47 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Najnowszy materiał, "Empyrean Atrophy", to połączenie amerykańskiego i szwedzkiego death metalu. Słychać na niej wpływy Dismember, Grave czy At The Gates, połączone z bardziej progresywnymi przedstawicielami gatunku, pokroju Opeth, Edge Of Sanity czy Dissection. Jak komentuje zespół: "Nasze brzmienie jest wyrazem pasji, która zaprowadziła nas do naszych najbardziej organicznych inspiracji, pozwoliła je połączyć, wcielić pozornie rozbieżne elementy, a w efekcie wykuć coś co się wyróżnia. Każdy z nas bierze udział w pisaniu muzyki i pomimo dzielących nas różnic, wspaniale jest słyszeć jak spójny i płynny jest nowy materiał. Od razu słychać, jak bardzo jest odmienny od naszych innych zespołów, a jednocześnie pozostaje w zgodzie z naszymi indywidualnymi stylami. Bass Derek'a progresywnie splata się z moimi partami gitarowymi, a niezwykle kreatywny styl Jesse'a splata wszystko w całość. Wisienką na torcie są wokale Andy'ego, które... no cóż, musicie sami posłuchać". Okładkę wydawnictwa przygotował Gary Ronaldson z Bite Radius Designs (Primordial, Kreator, Napalm Death), a za jego produkcję odpowiada legendarny szwedzki producent Dan Swanö (Katatonia, Merciless, Edge Of Sanity). CAST THE STONE is Mark Kloeppel (Misery Index, Scour with Phil Anselmo), Derek Engemann (ex-Cattle Decapitation, Scour), Jesse Schobel (Legend, ex-Scour) and vocalist Andrew Huskey. First formations of the band began in 2002, long before its protagonists departed for their better known metal-scene mainstays. While such ties leave a clear mark, CAST THE STONE emerge not as some metal supergroup, but as a project of the original and purest intent of its membership. Each of CAST THE STONE members is involved in writing music, and each has varying tastes. But they all seem to have one acquired taste in common: an appetite for American and Swedish death metal. On "Empyrean Atrophy", one can distinctly hear sounds similar to Dismember, Grave, At The Gates, and other proponents of the genre. There are also artisan elements one could liken to more dark and progressive Swedish acts such as Opeth, Edge Of Sanity and Dissection. Perhaps this reason alone, Dan Swanö was a clear choice for production (having produced or had been a member of some of the aforementioned bands). Hybridizing the dark ferocity of Swedish death metal through a lens of American brutality, CAST THE STONE hits a creative stride with "Empyrean Atrophy". Guitarist Mark Kloeppel commented, "The band's sound is a testament to an enduring spirit that’s driven us to return to our most organic influences, merge them together, incorporate disparate elements, and forge our own sound. Each person has a distinct sound unto themselves, so it's really cool how smooth and cohesive this stuff comes across. You can immediately hear how different this is from the other things we've been involved in, yet it's still very true to our individual styles. Our bassist Derek progressively weaves my guitars and Jesse's uber-creative drumming style together in a way that only he can. This is all crowned off by Andy Huskey's crazy death metal vocals which are... well, just listen". "Empyrean Atrophy" was produced by Dan Swanö (Katatonia, Merciless, Edge Of Sanity) and features cover artwork by Gary Ronaldson of Bite Radius Designs (Primordial, Kreator, Napalm Death). It includes five new, original compositions and a cover of Infestdead's "Jesusatan". ..::TRACK-LIST::.. 1. As The Dead Lie 03:55 2. The Burning Horizon 07:26 3. Standing in the Shadows 03:06 4. A Plague of Light 04:23 5. Empyrean Atrophy 04:29 6. Jesusatan 03:11 ..::OBSADA::.. Derek Engemann - Bass, Vocals (backing) Andrew Huskey - Vocals (lead) Jesse Schobel - Drums Mark Kloeppel - Guitars, Vocals (backing) https://www.youtube.com/watch?v=H0mZPfCkZ2g SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-01 15:54:37
Rozmiar: 203.45 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
..::INFO::..
--------------------------------------------------------------------- Mike Oldfield - Live Then & Now (Poland Broadcast 1999) (2 CD) Recorded At The Spodek Hall, Katowice, Poland, 25th July 1999 --------------------------------------------------------------------- Artist...............: Mike Oldfield Album................: Live Then & Now (Poland Broadcast 1999) Genre................: Rock Source...............: CD Year.................: 1999 Ripper...............: EAC (Secure mode) & Lite-On iHAS124 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) Version..............: reference libFLAC 1.5.0 20250211 Quality..............: Lossless, (avg. compression: 59-63 %) Channels.............: Stereo / 44100 HZ / 16 Bit Tags.................: VorbisComment Information..........: Sutra - Unofficial Release Included.............: NFO, M3U, CUE Covers...............: Front Back CD --------------------------------------------------------------------- Tracklisting - CD 1 --------------------------------------------------------------------- 1. Mike Oldfield - In The Beginning [01:59] 2. Mike Oldfield - Let There Be Light [04:53] 3. Mike Oldfield - Supernova [03:25] 4. Mike Oldfield - Crystal Clear [05:41] 5. Mike Oldfield - Shadow On The Wall [04:38] 6. Mike Oldfield - Ommadawn Pt. 1 [10:40] 7. Mike Oldfield - Band Intro [01:08] 8. Mike Oldfield - Cochise [05:30] 9. Mike Oldfield - Embers [04:12] 10. Mike Oldfield - Summit Day [05:09] 11. Mike Oldfield - Muse [02:22] Playing Time.........: 49:42 Total Size...........: 297,33 MB --------------------------------------------------------------------- Tracklisting - CD 2 --------------------------------------------------------------------- 1. Mike Oldfield - The Source of Secrets [06:00] 2. Mike Oldfield - The Watchful Eye [02:10] 3. Mike Oldfield - Jewel In The Crown [05:45] 4. Mike Oldfield - Outcast [03:49] 5. Mike Oldfield - Serpent Dream [03:00] 6. Mike Oldfield - The Inner Child [04:12] 7. Mike Oldfield - Secrets [03:45] 8. Mike Oldfield - Far Above The Clouds [07:02] 9. Mike Oldfield - Moonlight Shadow [05:39] 10. Mike Oldfield - Family Man [06:46] 11. Mike Oldfield - Far Above The Clouds Encore [07:46] Playing Time.........: 55:58 Total Size...........: 363,67 MB
Seedów: 25
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-12-01 14:49:38
Rozmiar: 667.33 MB
Peerów: 23
Dodał: rajkad
Opis
...( Info )...
Artist: Bruce Springsteen Album: Nebraska '82: Expanded Edition Country: USA Genre: Rock Release: 2025 Duration: 03:07:47 Format/Codec: mp3 + mp4 Bit depth: CBR 320 kbps Rip type: Tracks + front cover (jpg) Size: 815 mb ...( Opis )... "Nebraska '82: Expanded Edition" to wyjątkowe wydawnictwo towarzyszące filmowi "Ocal mnie od nicości", opowiadającemu historię powstania albumu "Nebraska". Zawiera ono niepublikowane wcześniej materiały z tego niezwykle twórczego okresu - w tym legendarne sesje "Electric Nebraska" z zespołem E Street Band, a także solowe nagrania domowe i studyjne. Całość uzupełnia zremasterowana wersja oryginalnego albumu oraz nowy film z wykonaniem wszystkich dziesięciu utworów z krążka "Nebraska" w kolejności znanej z albumu. Akustyczne arcydzieło Springsteena z 1982 roku zostało rozszerzone o 17 współczesnych nagrań (w tym 15 wcześniej niepublikowanych), które powstały w fali inspiracji towarzyszącej tworzeniu "Nebraski" i nawiązują do jej przejmujących tematów. Razem ukazują pełniejsze oblicze tego przełomowego albumu i odzwierciedlają ogrom twórczych zamiarów Bruce'a Springsteena w kluczowym momencie jego artystycznej drogi. ...( TrackList )... ⭐ CD1 Nebraska Outtakes 1. Born In the U.S.A. (Demo Version – 1982) 2. Losin' Kind 3. Downbound Train 4. Child Bride 5. Pink Cadillac 6. The Big Payback (Single B-side – 1982) 7. Working on the Highway 8. On the Prowl 9. Gun in Every Home ⭐⭐ CD2 Electric Nebraska 1. Nebraska 2. Atlantic 3. Mansion on the Hill 4. Johnny 99 5. Downbound Train 6. Open All Night 7. Born in the U.S.A. 8. Reason to Believe ⭐⭐⭐ CD3 Live (Count Basie Theatre, Red Bank, NJ) 1. Nebraska 2. Atlantic City 3. Mansion on the Hill 4. Johnny 99 5. Highway Patrolman 6. State Trooper 7. Used Cars 8. Open All Night 9. My Father's House 10. Reason to Believe ⭐⭐⭐⭐ CD4 Nebraska [Remaster] 1. Nebraska 2. Atlantic City 3. Mansion on the Hill 4. Johnny 99 5. Highway Patrolman 6. State Trooper 7. Used Cars 8. Open All Night 9. My Father's House 10. Reason to Believe ⭐⭐⭐⭐⭐ Blu-Ray rip - Live (Count Basie Theatre, Red Bank, NJ) 1. Nebraska 2. Atlantic City 3. Mansion on the Hill 4. Johnny 99 5. Highway Patrolman 6. State Trooper 7. Used Cars 8. Open All Night 9. My Father's House 10. Reason to Believe
Seedów: 83
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-30 23:22:40
Rozmiar: 814.74 MB
Peerów: 4
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. W cztery lata po debiutanckim „Skulls Beneath the Cross” gdański Pandemic Outbreak powraca, w nieco przewietrzonym składzie, z nową płytą. Nie będę ukrywał, że czekałem na ten materiał, bowiem wspomniane „czaszki” miały w sobie spory potencjał. I kurewsko się cieszę, że ów potencjał został w przypadku tego zespołu rozwinął się we właściwy, w sumie to nawet bardziej niż bym tego oczekiwał, sposób. „Torment Beyond Comprehension” jest bowiem kontynuacją tego, co było wcześniej, jednak zdecydowanie bardziej dojrzałą i rozwiniętą. Nadal jest to thrash metal ze sporą domieszką death metalu. Thrashowe są tutaj przede wszystkim riffy. Niczym za starych, dobrych czasów, tnące do kości, niesamowicie agresywne i na wskroś „metalowe”, jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało. W przypadku Pandemic Outbreak, co podkreślić należy, nie ma znaczenia, w jakim tempie owe cięcia następują. Bo chłopaki potrafią zajebać na pełnej kurwie, w stylu Demolition Hammer, jak i zaorać wyraźnym zwolnieniem. Jednak każdy ich riff to prawdziwy riff, a nie jakiś uzupełniacz. Każdy kawałek na tym krążku to solidny kop w dupsko, moshopędny rozpierdalacz, kandydat na koncertowy hit. Kurwa, wsłuchując się w te harmonie, jak choćby rozpoczynającą „Confess Your Sins” albo w „Left for Vultures”, mam autentyczne ciary, bo to jest przecież muzyka żywcem z lat dziewięćdziesiątych, lat mojej młodości, kiedy waliłem konia do kapel będących dziś klasykami gatunku. No i te solówki, no ja pierdolę, miód na moje uszy! Co ciekawe, „Torment Beyond Comprehension” z każdym kolejnym kawałkiem rozkręca się coraz bardziej, bo gdybym na siłę musiał wskazywać palcem najlepsze kawałki z tej, bardzo równej moim zdaniem, płyty, to jakoś tak chyba zacząłbym od końca. Słuchanie dwójki Gdańszczan jest zatem czymś na zasadzie nadmuchiwania balona, z chwilowym jedynie spuszczanie nadmiaru powietrza, by nie eksplodował zbyt wcześnie. Brzmi to fantastycznie (choć tu właśnie nieco góruje sound deathmetalowy, co z barwą wokalną jest wspomnianą wcześniej domieszką rzeczonego nurtu), okładka też jest dojebana, no nie wiem, czego chcieć więcej. Nie wiem, czy istnieje jakaś wewnętrzna rywalizacja między Pandemic Outbreak a Frightful, bo to, jakby nie patrzeć, nieco inne granie, ale gdybym mimo to miał wybierać, kto w metal umi bardziej, to chyba postawiłbym (minimalnie) na tych pierwszych. Rozjebał mnie ten album, jestem kupiony po całości. jesusatan Nie jestem może wybitnym znawcą death metalu, ale słyszałem go w życiu wystarczająco dużo, żeby wiedzieć, że po pierwsze – nie ma słabych płyt z czołgiem na okładce, a po drugie – zespoły, które wychodzą w Godz Ov War, nie dają gówna. Na okładce nowego Pandemic Outbreak co prawda czołgu nie ma, ale logówka GOV już jest, więc można brać w ciemno. Muszę przyznać, że od pierwszego numeru „Torment Beyond Comprehension” zaskakuje. Znając poprzednie wydawnictwa „Skulls Beneath the Cross” i „Awaken of Mutilate”, a także mając już wcześniej przyjemność widzieć Pandemic Outbreak na żywo, spodziewałem się od razu solidnego kopa w jaja, tymczasem kop owszem, był, jednak nieprzesadnie solidny. Może wynika to z faktu, że mamy tu do czynienia z wyczyszczonym i – że tak powiem – profesjonalnym brzmieniem. Może też z tego, że pierwsze dwa numery są mniej gęste i bardziej melodyjne niż to, do czego Pandemic Outbreak nas przyzwyczaili. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że płomień trochę przygasł. Na szczęście potem następuje znany już z koncertówki „Tales of the Slaughter” i wszystko wraca na właściwe tory – znów czuć siarką i grobem, a sąsiedzi zaczynają dobijać się do drzwi wejściowych, krzycząc „Ścisz to, kurwa!”. Moim ulubionym numerem na płycie jest „Consumed by Flames” – nieoczywisty rytmicznie i zbudowany na fajnym riffie. Widać w nim wyraźnie, z jak kreatywnymi muzykami mamy do czynienia. Oczywiście grając death metal trudno wymyślić proch na nowo, bo zawsze gdzieś tam będzie pobrzmiewał jakiś Death, Nile czy inny Morbid Angel. Muzyka Pandemic Outbreak jest jednak świeża i intrygująca, co przyznać muszą nie tylko maniacy gatunku. Muszę przyznać, że “Torment Beyond Comprehension” zabił mi ćwieka w jednym aspekcie: przemieliłem ten album na wszystkie sposoby i nadal nie wiem, czy zespół zrobił progres czy regres. O tym, że Pandemic Outbreak grać umieją, wiadomo od dawna i poziom zdecydowanie został utrzymany. Nowa płyta nie jest jednak tak dzika i złowroga jak „Skulls Beneath the Cross” czy koncertówka, jest natomiast bardziej czytelna. Napisałbym, że dojrzała, ale to akurat cecha, której poprzednim wydawnictwom również nie brakuje. Osobiście więcej radochy miałem jednak z wcześniejszych płyt, ale to kwestia gustu. Jedno, co mogę powiedzieć na pewno, to że „Torment Beyond Comprehension” jest od nich wyraźnie inna. Moja opinia na temat Pandemic Outbreak pozostaje niezmienna – to świetna kapela, którą warto śledzić i która zasługuje na wszelkie wsparcie, jakie możecie jej udzielić. Kupujcie ich płyty, przychodźcie na koncerty i pokazujcie znajomym spoza Trójmiasta, jako i ja pokazuję. Michał Bleja ..::TRACK-LIST::.. 1. Beyond My Comprehension 03:30 2. Primitive Instincts 03:54 3. Tales of the Slaughter 04:29 4. Confess Your Sins 04:11 5. Consumed by Flames 04:19 6. Skinned While Breathing 04:58 7. Left for Vultures 03:34 8. Impaled 04:00 9. Ripped into Pieces 05:35 ..::OBSADA::.. Mateusz Mencel - Guitars and Vocals Mateusz Gorczyński - Guitars Michał Kotwicki - Bass Dawid Guziałowski - Drums https://www.youtube.com/watch?v=7hH7fv_o-j0 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-30 20:20:11
Rozmiar: 92.53 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. W cztery lata po debiutanckim „Skulls Beneath the Cross” gdański Pandemic Outbreak powraca, w nieco przewietrzonym składzie, z nową płytą. Nie będę ukrywał, że czekałem na ten materiał, bowiem wspomniane „czaszki” miały w sobie spory potencjał. I kurewsko się cieszę, że ów potencjał został w przypadku tego zespołu rozwinął się we właściwy, w sumie to nawet bardziej niż bym tego oczekiwał, sposób. „Torment Beyond Comprehension” jest bowiem kontynuacją tego, co było wcześniej, jednak zdecydowanie bardziej dojrzałą i rozwiniętą. Nadal jest to thrash metal ze sporą domieszką death metalu. Thrashowe są tutaj przede wszystkim riffy. Niczym za starych, dobrych czasów, tnące do kości, niesamowicie agresywne i na wskroś „metalowe”, jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało. W przypadku Pandemic Outbreak, co podkreślić należy, nie ma znaczenia, w jakim tempie owe cięcia następują. Bo chłopaki potrafią zajebać na pełnej kurwie, w stylu Demolition Hammer, jak i zaorać wyraźnym zwolnieniem. Jednak każdy ich riff to prawdziwy riff, a nie jakiś uzupełniacz. Każdy kawałek na tym krążku to solidny kop w dupsko, moshopędny rozpierdalacz, kandydat na koncertowy hit. Kurwa, wsłuchując się w te harmonie, jak choćby rozpoczynającą „Confess Your Sins” albo w „Left for Vultures”, mam autentyczne ciary, bo to jest przecież muzyka żywcem z lat dziewięćdziesiątych, lat mojej młodości, kiedy waliłem konia do kapel będących dziś klasykami gatunku. No i te solówki, no ja pierdolę, miód na moje uszy! Co ciekawe, „Torment Beyond Comprehension” z każdym kolejnym kawałkiem rozkręca się coraz bardziej, bo gdybym na siłę musiał wskazywać palcem najlepsze kawałki z tej, bardzo równej moim zdaniem, płyty, to jakoś tak chyba zacząłbym od końca. Słuchanie dwójki Gdańszczan jest zatem czymś na zasadzie nadmuchiwania balona, z chwilowym jedynie spuszczanie nadmiaru powietrza, by nie eksplodował zbyt wcześnie. Brzmi to fantastycznie (choć tu właśnie nieco góruje sound deathmetalowy, co z barwą wokalną jest wspomnianą wcześniej domieszką rzeczonego nurtu), okładka też jest dojebana, no nie wiem, czego chcieć więcej. Nie wiem, czy istnieje jakaś wewnętrzna rywalizacja między Pandemic Outbreak a Frightful, bo to, jakby nie patrzeć, nieco inne granie, ale gdybym mimo to miał wybierać, kto w metal umi bardziej, to chyba postawiłbym (minimalnie) na tych pierwszych. Rozjebał mnie ten album, jestem kupiony po całości. jesusatan Nie jestem może wybitnym znawcą death metalu, ale słyszałem go w życiu wystarczająco dużo, żeby wiedzieć, że po pierwsze – nie ma słabych płyt z czołgiem na okładce, a po drugie – zespoły, które wychodzą w Godz Ov War, nie dają gówna. Na okładce nowego Pandemic Outbreak co prawda czołgu nie ma, ale logówka GOV już jest, więc można brać w ciemno. Muszę przyznać, że od pierwszego numeru „Torment Beyond Comprehension” zaskakuje. Znając poprzednie wydawnictwa „Skulls Beneath the Cross” i „Awaken of Mutilate”, a także mając już wcześniej przyjemność widzieć Pandemic Outbreak na żywo, spodziewałem się od razu solidnego kopa w jaja, tymczasem kop owszem, był, jednak nieprzesadnie solidny. Może wynika to z faktu, że mamy tu do czynienia z wyczyszczonym i – że tak powiem – profesjonalnym brzmieniem. Może też z tego, że pierwsze dwa numery są mniej gęste i bardziej melodyjne niż to, do czego Pandemic Outbreak nas przyzwyczaili. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że płomień trochę przygasł. Na szczęście potem następuje znany już z koncertówki „Tales of the Slaughter” i wszystko wraca na właściwe tory – znów czuć siarką i grobem, a sąsiedzi zaczynają dobijać się do drzwi wejściowych, krzycząc „Ścisz to, kurwa!”. Moim ulubionym numerem na płycie jest „Consumed by Flames” – nieoczywisty rytmicznie i zbudowany na fajnym riffie. Widać w nim wyraźnie, z jak kreatywnymi muzykami mamy do czynienia. Oczywiście grając death metal trudno wymyślić proch na nowo, bo zawsze gdzieś tam będzie pobrzmiewał jakiś Death, Nile czy inny Morbid Angel. Muzyka Pandemic Outbreak jest jednak świeża i intrygująca, co przyznać muszą nie tylko maniacy gatunku. Muszę przyznać, że “Torment Beyond Comprehension” zabił mi ćwieka w jednym aspekcie: przemieliłem ten album na wszystkie sposoby i nadal nie wiem, czy zespół zrobił progres czy regres. O tym, że Pandemic Outbreak grać umieją, wiadomo od dawna i poziom zdecydowanie został utrzymany. Nowa płyta nie jest jednak tak dzika i złowroga jak „Skulls Beneath the Cross” czy koncertówka, jest natomiast bardziej czytelna. Napisałbym, że dojrzała, ale to akurat cecha, której poprzednim wydawnictwom również nie brakuje. Osobiście więcej radochy miałem jednak z wcześniejszych płyt, ale to kwestia gustu. Jedno, co mogę powiedzieć na pewno, to że „Torment Beyond Comprehension” jest od nich wyraźnie inna. Moja opinia na temat Pandemic Outbreak pozostaje niezmienna – to świetna kapela, którą warto śledzić i która zasługuje na wszelkie wsparcie, jakie możecie jej udzielić. Kupujcie ich płyty, przychodźcie na koncerty i pokazujcie znajomym spoza Trójmiasta, jako i ja pokazuję. Michał Bleja ..::TRACK-LIST::.. 1. Beyond My Comprehension 03:30 2. Primitive Instincts 03:54 3. Tales of the Slaughter 04:29 4. Confess Your Sins 04:11 5. Consumed by Flames 04:19 6. Skinned While Breathing 04:58 7. Left for Vultures 03:34 8. Impaled 04:00 9. Ripped into Pieces 05:35 ..::OBSADA::.. Mateusz Mencel - Guitars and Vocals Mateusz Gorczyński - Guitars Michał Kotwicki - Bass Dawid Guziałowski - Drums https://www.youtube.com/watch?v=7hH7fv_o-j0 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-30 20:16:13
Rozmiar: 302.52 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Debiut Horror of Horror to osobliwa perełka z czasów świetności death metalu lat 90. Nic szczególnie onieśmielającego. Mroczny, wciągający, szczery do bólu! Killer and classic US death metal featuring Aantar from Diabolic! Much soungh-after debut album from 1994 ..::TRACK-LIST::.. 1. Torn 02:54 2. Over Fiend 03:02 3. Under The Falling 05:30 4. Bleed With Us 02:58 5. Sounds Of Eerie 04:38 6. Cursed 02:55 7. Dark Horizons 04:11 8. Old Burnt Church Road 04:29 9. Fever Burning 04:07 Bonus track is not included on the CD despite it is mentioned on the back cover. ..::OBSADA::.. H.M. Lopez - Guitars Buddy Buell - Vocals, Bass Chewka - Guitars Aantar Cobra - Drums https://www.youtube.com/watch?v=msAckbjQ_Eo SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-30 19:39:13
Rozmiar: 84.85 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Debiut Horror of Horror to osobliwa perełka z czasów świetności death metalu lat 90. Nic szczególnie onieśmielającego. Mroczny, wciągający, szczery do bólu! Killer and classic US death metal featuring Aantar from Diabolic! Much soungh-after debut album from 1994 ..::TRACK-LIST::.. 1. Torn 02:54 2. Over Fiend 03:02 3. Under The Falling 05:30 4. Bleed With Us 02:58 5. Sounds Of Eerie 04:38 6. Cursed 02:55 7. Dark Horizons 04:11 8. Old Burnt Church Road 04:29 9. Fever Burning 04:07 Bonus track is not included on the CD despite it is mentioned on the back cover. ..::OBSADA::.. H.M. Lopez - Guitars Buddy Buell - Vocals, Bass Chewka - Guitars Aantar Cobra - Drums https://www.youtube.com/watch?v=msAckbjQ_Eo SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-30 19:33:13
Rozmiar: 270.45 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Artist: VA Title: National Pop Dance Music Vol. 126 Year: 2025 Genre: Pop, Dance, Folk Duration: 12:57:47 Format/Codec: MP3 Audio Bitrate: 320 Kbps ...( TrackList )... 001. Tomorrow - Love Language (00:02:58) 002. Ülker Gülümser - Bize Ne Oldu Böyle (00:02:50) 003. Tim Campbell - Strange (00:03:20) 004. Auzaye - Tears Hes Going To Hold (00:03:00) 005. Wolfman - Baila Conmigo (00:02:33) 006. Pymel - Can We Fine (00:02:30) 007. Aduxa - Depresión (00:03:24) 008. Tom Maristo - Der Letzte Blick (00:05:35) 009. Walker Jones - Dromen Zijn Bedrog (00:04:10) 010. Cover Hoy - Eterno Contigo (00:02:40) 011. Enteng Jodoh - Peluang Kedua (00:03:18) 012. Nexus Melody Girls - Soft Horizon (00:02:51) 013. Jaxx, Niteshade - Creepin' (00:02:54) 014. Claudius Kantner - Soul Kiss (00:06:27) 015. Blackspin - Attention (00:03:18) 016. Marc Suarez, Sean Finn - Por La Tarde (00:02:53) 017. Chris Odd - Wimbo Mtamu (00:04:04) 018. Team-Hafenkino - Boot, Bier, Bräune! (00:04:03) 019. Orin - Breath Of Stillness (00:03:04) 020. Léa Acácio - Deixa Eu Te Amar Sem Pressa (00:02:09) 021. Mova - Don’t Come Closer (00:03:06) 022. Tommaso Raimondi - Golden Mirages (00:06:10) 023. Musemagicer - Lemon Soda Love (00:02:19) 024. Niexshadow - Love Ended In Silence (00:02:47) 025. Master Shimoji - Stay Without Chains (00:04:05) 026. Paolo Ferrando - Ci Ridiamo Su (00:02:45) 027. Weikersheim - Du Bist Kunst (00:02:45) 028. Lil Diabel - Fe El Lil (00:02:00) 029. Muço - Firtina (00:03:03) 030. Nathan Sykes - Getting Lost (00:02:27) 031. R.Sia - Habibi Flame (00:02:46) 032. Alessa T - La Vita Cosi Come E (00:02:58) 033. Sidney - Mofa (00:02:58) 034. Emma Wayne - Momente Unendlichkeit (00:02:09) 035. Vurgun Vefali - Sevirem Seni (00:05:15) 036. Kleytton Herivelto - Shine (00:03:44) 037. Alien - The Grown Me (00:03:34) 038. Siun - U Should Know (00:03:23) 039. Vahid Corat - Xatireler (00:05:50) 040. Tititoy Smith - Bndicion (00:02:40) 041. Wardiyan - Ceritamu Dan Aku (00:03:23) 042. Elva Quinara - Cinta Yang Hilang (00:03:12) 043. Host Rizal - Doa Ibu Yang Mengiringi Ke Surga (00:04:54) 044. Guillaume Des Pf - Encore Un Galop (00:03:17) 045. Angela - Love (00:02:48) 046. Benoit Du Besset - Magdalena (00:03:47) 047. Angel - Un Altro Passo Verso Te (00:03:51) 048. Amir Farakhi - You're In My Dreams (00:02:37) 049. Philippe Tramier - Des Promesses (00:04:22) 050. Michell Zárate - El Hombre Que Yo Amo (00:04:05) 051. Samo Zaen - Enheyar (00:02:51) 052. Bilal Sghir - Matebkich Goudami (00:05:36) 053. Pace Randolph - Tennessee I See (00:02:37) 054. Luna & B - Your Charger Fit My Phone (00:03:00) 055. Esse. - Knock Me (00:02:48) 056. Caicaivilú - Bota De Lleguiman (00:02:42) 057. Arti Queen - Cuatro Babys (00:01:17) 058. Fraba - Das Ende Naht (00:03:50) 059. Avi Avital - El Cant Dels Ocells (00:02:48) 060. Swaimusic - Geisterherz (00:04:33) 061. Kammi - Her Wild Heart Calls (00:04:05) 062. Naru - I Couldn't Say Goodbye (00:04:05) 063. Dj Tonniczech - Late Morning (00:04:21) 064. Khaled - Mhayini W'manberach (00:06:06) 065. Raf Saperra - Morni (00:03:21) 066. Vicco Guevara - Piensa En Mí (00:03:36) 067. Nusrat Fateh Ali Khan - Pyar Manga Tha Gham De Gaye Hain (00:03:54) 068. Füsun Önal - Şerefine İçelim (00:03:28) 069. Paulinho - Sommer Ist Für Immer (00:03:30) 070. Pierre Dharréville - Strophes Pour Se Souvenir (00:03:58) 071. Josimar Aquino - Sweet Wine (00:02:11) 072. Girigiri Minute - Tapping Rainlight (00:03:18) 073. Azat Jumayew - Terk Etdiň (00:04:06) 074. Geo Mwanza - Usataye Umoyo (00:03:13) 075. Max Santomo - When You Are Here With Me (00:02:33) 076. Dante Zone - First Snowfall (00:03:00) 077. Chansons Cachées - Jamais Rien Ne Dure (00:03:51) 078. Cheba Sarah - Khalouh (00:03:39) 079. Christian Clua & Friends - La Rivière (00:04:06) 080. Bahasa Langit - Lelah (00:04:11) 081. Casey Reed - Love Drug (00:02:30) 082. Lali De La Hoz - Me Mueve El Piso (00:02:58) 083. Jéssica Rodrigues - Neném (00:02:22) 084. Deux Messieurs - No Kissing On The Dance Floor (00:03:58) 085. Arpido - Oh Let It Flow (00:02:59) 086. Comet - Ptsd (00:02:44) 087. Dravit-E - Resta Qui (00:02:27) 088. Emin Ceferov - Senin Üçün Ağlayır (00:05:22) 089. Creamer - Swollen (00:02:57) 090. Aletta Mira - Takkan Hilang (00:03:50) 091. Caderas Criminales - Te Gusta La Lechita (00:03:09) 092. Aziz Fahmi - Terlupa (00:02:44) 093. Gregor Ravnik - V Naši Ulici (00:03:42) 094. Jesse Asa - Voice Memo (00:01:13) 095. Rick Astley - Ain't Too Proud To Beg (00:04:18) 096. Sebastian Patzel - Adieu (00:03:39) 097. Vahid Nazemi - Discovery (00:04:00) 098. Nølive - Drown With Me (00:01:54) 099. Tommy Steiner - Engel Haben Flügel (00:03:26) 100. Karol Da Seresta - Falta Voce (00:03:01) 101. Robia - For Earth And People (00:02:53) 102. Ainelle - How To Smile Again (00:03:15) 103. Muhammad Ari Pratomo - Jangan Pergi Malam Ini (00:03:12) 104. Paul Simon - Jonah (00:04:46) 105. Kontragut - Leaving Echoes (00:03:26) 106. Salsa Sin Vergüenza - Me Encanta (00:03:01) 107. Uroš In Tjaša - Morska (00:04:30) 108. Weyward - Old Man Jack (00:03:07) 109. Malik Adouane - Our Chakras (00:04:15) 110. Herzjuwel - Sag Nochmal Ich Liebe Dich (00:04:13) 111. Donny Defky - Satu Titik Dua Tanda Tanya (00:03:52) 112. Soonone - Snowy Field (00:03:50) 113. Mad - Takdir Bersua (00:02:37) 114. Tears For Fears - Head Over Heels (00:08:07) 115. Ditho - Tolle Mannschaft (00:03:05) 116. Rian - You Are The Reason For My Life (00:02:40) 117. Dj Otti - Zwischen Herz Und Bauch (00:03:20) 118. Mimi - Entführung (00:04:13) 119. N'ski - Falsche Gesichter (00:02:41) 120. Ahmad Zayadi - Investasi Bukan Janji (00:04:50) 121. Aiin - Leaving Love (00:03:05) 122. Smdl - Memory (00:03:54) 123. Tzoy - Neuer Traum (00:02:25) 124. Nander The Commander - Pantys Dolce (00:02:23) 125. Teuta Selimi - S'ka Shansa (00:03:29) 126. Rocío Cravero - Soy Pecadora (00:04:00) 127. Seoul In Blue - The Next Page Of Summer (00:03:32) 128. Imamul Muttaqin - Too Late (00:03:50) 129. Pentatonix - Perfect (00:04:22) 130. The Sound Machine - Disco Queen (00:03:42) 131. D.K. Harrell - Good Man (00:03:32) 132. Talha - 42 Weixe Rosen (00:03:38) 133. Petr Braum - Color My World (00:03:32) 134. Belle Saison - Frissons D’été (00:02:15) 135. Purple - Lucro (00:04:42) 136. Moha1 - Costole Rotte (00:03:15) 137. Hanami Anindya - Rasa Ini Tak Salah (00:03:49) 138. Chill In Brazil - E’vasion D’amour (00:05:41) 139. Sherri Parry - Apologies (00:02:45) 140. Krabben Kalle - Biberdamm (00:02:40) 141. Gampool - Flower Of Love (00:06:08) 142. Aleyna Tilki - Kayboldum Masalında (00:04:15) 143. Frannko - Soy Luz Soy Salud (00:02:32) 144. Kuult - Südwest (00:03:08) 145. Oliver Wells - Underwater Dreams (00:03:00) 146. Rana Türkyılmaz - Hayvan (00:03:06) 147. Fredrik Aurs - Océano (00:02:24) 148. Corina Sommer - Mit Keinem Andern (00:03:44) 149. Patty Griffin - A Word (00:03:32) 150. Vera Hanni - Aspal Alus (00:03:44) 151. Jenniffer Kae - Do You Love Me (00:02:28) 152. Melnā Upe - Mēness Tiltiņš (00:01:45) 153. The Stamps - Move Me On (00:04:28) 154. Jim Croce - New York's Not My Home (00:03:07) 155. Namun - Sixteen Ways Mbti (00:03:35) 156. Odette Michell - Waterline (00:05:14) 157. Paul Weller - Where There’s Smoke, There’s Fire (00:03:12) 158. Poizi - Haİnsİn (00:01:58) 159. Mike Bauhaus - Es Fährt Ein Zug Nach Nirgendwo (00:04:23) 160. Cat Stevens - Peace Train (00:04:13) 161. Devj - Je Me Bats Quand Même (00:02:55) 162. LuaAna Maria Lua - Menina (00:03:25) 163. Salif Keïta - Proud (00:03:45) 164. Gordi - Pvc Divide (00:04:03) 165. Nouvi - Youth, Once Again (00:03:16) 166. The Farm - Eternity (00:05:52) 167. Zar Electrik - Forest Sound (00:05:52) 168. Luv' - No Johnny No Can Do (00:03:36) 169. Florist - Gloom Designs (00:04:19) 170. I Patagarri - Il Pollo (00:02:55) 171. Ken Boothe - Just My Imagination (00:04:01) 172. Burna Boy - Kabiyesi (00:03:17) 173. Mia Martini - Dillo Alla Luna (00:05:33) 174. Laura Stevenson - Middle Love (00:02:00) 175. Clio - Paris Sans Toi (00:02:21) 176. Brett Young - Say Less (00:03:22) 177. Willie Nelson - She's Back In Town (00:03:21) 178. Jade Bird - Somebody New (00:02:19) 179. Lord Huron - Used To Know (00:03:49) 180. Emezi - Va Hezoug 'zo Yen (00:03:43) 181. Turan Şahin - Ya Ben Anlatamadum (00:03:37) 182. Of Montreal - Oslo In The Summertime (00:03:21) 183. Olamide - 99 (00:04:09) 184. Joe Bataan - It's A Good Feeling (00:07:07) 185. Africa Express - Quisiera (00:03:16) 186. Witch - Totally Devoted (00:02:56) 187. Morcheeba - Escape The Chaos (00:04:57) 188. Ina Forsman - First Of June (00:03:59) 189. Nina Marlisa - Vollidiot (00:02:31) 190. Tibetania, Alkove - Bare Bare (00:05:39) 191. Abhilasha Chellam - Shri Ram Jai Ram Jai Jai Ram (00:05:07) 192. Joe Jonas - Constellation (00:04:09) 193. Coup De Chant - Dream A Little Dream Of Me (00:03:20) 194. Jovanotti - La Grande Emozione (00:04:40) 195. Obongjayar - Just My Luck (00:03:00) 196. David Lowery - Piney Woods (00:06:08) 197. Avery Anna - Wish You Well (00:03:05) 198. Dannylux - Ya No Llores (00:03:23) 199. Coldzy - Scene404 (00:03:33) 200. Doğukan Sarıtaş,reynmen - Maşallah (00:02:18) 201. Mackenzie Porter - Nobody's Born With A Broken Heart (00:03:19) 202. Karol G - Si Antes Te Hubiera Conocido (00:03:16) 203. Franco Battiato - Tutto L'universo Obbedisce All'amore (00:03:28) 204. Wizex - Tåget Det Rusar Vidare (00:02:42) 205. Kidz Bop Kids - Girls (00:02:35) 206. Ariane Perl - Mein Bester Fehler (00:03:14) 207. Cimilli İbo - Gel Aşalım Aşalım (00:04:05) 208. Can Kazaz - İyileşmek İstiyorum (00:01:41) 209. Hande Mehan - Aşk Kırıntıları (00:03:27) 210. Sarah Zucker - Wenn's Liebe Ist (00:03:08) 211. Ola Hermansson - Vägen Hem (00:02:39) 212. Hülya Polat - Gaybana (00:03:42) 213. Soccer Mommy - Circle The Drain (00:04:40) 214. Koliva - Oy Oy Sevduğum (00:05:16) 215. Resul Dindar - En Sonum (00:03:09) 216. Jp Cooper - September Song (00:03:32) 217. Marianne Rosenberg - Verlass Dich Nicht Auf Die Liebe (00:03:39) 218. Kentucky - There's A Man In The Shadow (00:02:55) 219. Tommy Bergs - Sweet Country Music (00:03:02) 220. Eric Philippi - Bekloppt (00:03:11)
Seedów: 58
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-30 18:20:29
Rozmiar: 1.76 GB
Peerów: 11
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: VA Title: National Pop Dance Music Vol. 125 Year: 2025 Genre: Pop, Dance, Folk Duration: 13:30:23 Format/Codec: MP3 Audio Bitrate: 320 Kbps ...( TrackList )... 001. Nexz - O-Rly? (00:02:46) 002. Elva Quinara - Aku Mencintaimu (00:03:34) 003. Wardiyan - Aku Relakan Dirimu (00:02:46) 004. Frace - Atracción Prohibida (00:02:50) 005. Host Rizal - Langkah Menuju Jannah Yang Dirindukan (00:04:25) 006. Angela - My World In Dubai (00:02:50) 007. Amir Farakhi - Night City (00:02:18) 008. George Selmeister - She Don't Miss Me (00:03:47) 009. Angel - Un Angelo (00:03:35) 010. Dj Devq/Weeknd Bar - August Dreams (00:02:43) 011. Samo Zaen - Bab W Khabbat (00:03:10) 012. Weikersheim - Du Bist Kunst (00:02:14) 013. Dark Country - Hallow Church (00:02:34) 014. Alien - Leaving It All Behind (00:02:38) 015. Jaena - Margarita (00:02:52) 016. Dali Nurdiansyah - Masih Sendiri (00:04:05) 017. Emma Wayne - Mein Licht (00:02:07) 018. Azka Musik - Tinggalkan Luka (00:04:00) 019. Dævy/M Rack - Wär Gern Verliebt (00:03:31) 020. Pentatonix - Can You Feel The Love Tonight (00:04:07) 021. Boris Metraux - Nena (00:05:34) 022. Hennes & Cold, Kosmodrome - Can't Have Enough (00:03:57) 023. Polar Bears, Nevve - Good On You (00:02:55) 024. Jaeza - If You Like To Go Fast (00:02:50) 025. Dj Em D, V. Rose, Arknn - Praying Out Loud (00:03:04) 026. Breakout Boy, Sven Mayer - My Heart Goes Boom (00:02:56) 027. Gr1Fn - Perfect (00:04:37) 028. Thomas Will, Janely - Highs And Lows (00:02:43) 029. Fraba - Du Fehlst Mir (00:03:22) 030. Füsun Önal - Dur Biraz (00:05:43) 031. Guillaume Des Pf - Encore Une Fois (00:02:42) 032. Dj Tonniczech - Farewell (00:05:09) 033. Azat Jumayew - Geçmejek Ýaly (00:03:28) 034. Josimar Aquino - Reflects Your Sky (00:02:11) 035. Arti Queen - Soy Peor (00:04:10) 036. Girigiri Minute - Sunday Window Scene (00:04:30) 037. Max Santomo/Joe - You Are The Best Wine (00:03:31) 038. Geo Mwanza - Zikomo (00:02:29) 039. Lee Seok Hoon - After Growing Up (00:03:48) 040. Aletta Mira - Aku Pulang (00:02:50) 041. Jesse Asa - Alive (00:03:26) 042. Deux Messieurs - Another Day (00:03:23) 043. Dravit-E - Another Night (00:03:15) 044. Alien - As Time Goes By (00:02:49) 045. Emin Ceferov - Biri Varmış Biri Yoxmuş (00:04:29) 046. Casey Reed - Bubblegum Dreams (00:02:17) 047. Harumi - Changing Like The Wind (00:03:24) 048. Douglas Richards - Creation Myths (00:02:40) 049. Gio Motta - Di Balik Senyum (00:02:48) 050. Comet - Found (00:02:59) 051. Aykardeşler - Güzelim (00:03:40) 052. Roxana Ilisie Perian - Hai Raspunde (00:03:12) 053. Zion.T - Heroine (00:03:59) 054. Middle Line - Hold On (00:04:39) 055. Nandosynth - I Love Today (00:02:49) 056. The Drive Through - It Won't Wait (00:04:00) 057. Léo Castiel - Je Suis Seul Au Monde (00:05:29) 058. Yano - La Diva (00:02:58) 059. Nexus Melody Girls - Midnight Petal Verse (00:03:31) 060. Caderas Criminales - Mueve El Culo (00:02:15) 061. Jéssica Rodrigues - My Mistake (00:03:05) 062. Christian Clua & Friends - Nada (00:03:51) 063. Aziz Fahmi - Nikmati Langkah Ini (00:03:26) 064. G.G. - Over Now (00:03:21) 065. Bahasa Langit - Pesawat Kertas (00:04:39) 066. Gregor Ravnik - Ponoči (00:03:21) 067. Austin Saunders - Resin (00:02:31) 068. Arpido - Step By Step We Have To Go (00:03:02) 069. Bilal Sghir - Tgoul Te3Achekena Ghir Hena (00:05:07) 070. The Penny Drops - The End Of The Beginning (00:03:29) 071. Hyen - This Dawn With You (00:02:36) 072. Chansons Cachées - Uncle Sid (00:04:14) 073. Cheba Sarah - Walaftah Hdaya (00:04:12) 074. Dante Zone - Wander Plain (00:02:57) 075. Lilacsori - Whispers Of The Clarinet (00:02:52) 076. Zackry Gandarilla - Wild Of My Life (00:03:59) 077. Luna & B - You Stood Closer Than The Crowd (00:03:04) 078. Muhammad Ari Pratomo - Aku Masih Mencari (00:03:02) 079. Khaled - Ala El Zarqa (00:06:05) 080. Donny Defky/Meisya - Alasan Terbaik (00:03:16) 081. Ditho - Alles Wird Schön (00:02:33) 082. Tommy Steiner - Angelina (00:03:11) 083. Dj Otti - Auf Den Dächern Der Großstadt (00:04:18) 084. Aleyna Tilki - Bitti (00:03:01) 085. Karol Da Seresta - Body Splash (00:02:12) 086. Musemagicer - Broken Letters (00:04:10) 087. Cee Bayley - Can't Stop Looking At My Phone Now (00:02:40) 088. Vahid Nazemi - Cicek Katili (00:03:38) 089. Nølive - Cracks In Silence (00:01:55) 090. Bhrevan - Di Saat Terlambat (00:03:59) 091. Ainelle - Did You Forget Me (00:03:07) 092. Robia - Dont Create The Pain (00:03:03) 093. Caicaivilú - El Botero (00:02:56) 094. Scene - Last Call (00:03:31) 095. Sebastian Patzel - Lichtblick Am Horizont (00:03:55) 096. Guillaume Des Pf - Ma Rancœur (00:02:59) 097. Weyward - Midnight At Exit (00:04:00) 098. Uroš In Tjaša - Midva (00:03:33) 099. Niexshadow - One Last Kiss (00:03:38) 100. Host Rizal - Rahmat (00:04:26) 101. Herzjuwel - Regenbogenfarben (00:03:45) 102. Pierre Dharréville - Strophes Des Lieux Où S'asseoir (00:04:54) 103. Soonone - The Vast Ocean (00:03:50) 104. Salsa Sin Vergüenza - Una Ducha De Squirt (00:02:14) 105. Kontragut - Unsere Bilder (00:02:36) 106. Rian - Your Smile That Becomes Cold (00:03:23) 107. Erbse - Bald Ist Es Soweit! (00:03:18) 108. Seoul In Blue - Between Me And The Falling Stars (00:04:24) 109. Craig David/Zed Bias - Commitment (00:04:09) 110. Nooa - Feels Like I’m The Only One Stopped (00:03:16) 111. Smdl - Forever (00:04:07) 112. Imamul Muttaqin - If We Were Allowed (00:02:10) 113. Lali De La Hoz - La Plena Es Que Si (00:03:02) 114. Tom Maristo - Liegen Wach (00:02:15) 115. Vagalume - Light Parade (00:03:32) 116. Teuta Selimi - Magnet (00:04:42) 117. Ahmad Zayadi - Nabung Seribu Sehari (00:04:49) 118. Rocío Cravero - Oleo De Mujer Con Sombrero (00:03:08) 119. Tout Pour La Lumière - Popcorn Salé (00:03:59) 120. N'ski - Ruhe (00:02:22) 121. Aiin - Your Gaze (00:04:05) 122. Rick Astley - Giving Up On Love (00:04:04) 123. Belle Saison - Coeur En Flammes (00:02:10) 124. Mad - Gaza Menangis (00:03:40) 125. Paul Simon - Graceland (00:05:13) 126. Talha/Kral Talha - İlacim Sendin Sandim X (00:04:21) 127. Anne Lola Hofmann - Lieblose Kunst (00:04:53) 128. Samantha Schmutz - Samba Canção (00:04:16) 129. Tears For Fears - Head Over Heels (00:08:02) 130. Malik Adouane - The Sweetness Of The Temple (00:05:26) 131. Nander The Commander - Armagedon (00:02:54) 132. Chill In Brazil - Le Monde Est Zinzin (00:02:43) 133. Resul Dindar - Gümüşhane Kızlari (00:03:18) 134. Krabben Kalle - Besoffen Skit (00:00:20) 135. Oliver Wells - Nature’s Breath (00:02:25) 136. Frannko - Vibra O Desaparece (00:02:57) 137. Fredrik Aurs - Cielo (00:02:33) 138. Markus Becker - Bratwurst, Pommes Und Ein Bier (00:03:12) 139. Peter Strauss - Ich Träume Von Mykonos (00:03:04) 140. Morgan Wade - Candy From Strangers (00:03:51) 141. Devj - Et C’est Ok (00:02:00) 142. Odette Michell - Flowers (00:04:08) 143. The Stamps - Jamie's Song (00:03:38) 144. Sherri Parry - Love In Your Eyes (00:04:20) 145. Melnā Upe - Zelta Madariņ (00:03:02) 146. Jim Croce - Next Time, This Time (00:03:00) 147. Star Moles - Rules Of The Court (00:04:04) 148. Vera Hanni - Sinar Bulan (00:04:07) 149. Teddy Swims - You’re Still The One (00:03:16) 150. Patty Griffin - Way Up To The Sky (00:03:19) 151. Paul Weller - When You Are A King (00:02:27) 152. Emily Hines - Ufo (00:04:05) 153. Buddy - Ab In Den Süden (00:03:29) 154. Gordi - Diluted (00:03:49) 155. Maiyarap - Skit (00:00:37) 156. Nouvi - Song Of My Hometown Road (00:04:50) 157. The Farm - Moment In Time (00:03:11) 158. Kristina Murray - Phenix City (00:03:15) 159. Emezi - Bezañ Me (00:02:47) 160. Ken Boothe - Crying Over You (00:03:32) 161. Heinz - Dich Klag Ich An (00:02:41) 162. Laura Stevenson - Domino (00:03:33) 163. Emily Lubitz - Don't Worry You Got Time (00:03:19) 164. Lord Huron - Fire Eternal (00:03:55) 165. Jade Bird - How To Be Happy (00:02:42) 166. Clio - Loin De La Boum (00:02:31) 167. Burna Boy - Sweet Love (00:03:33) 168. Brett Young - Tastes Like You (00:03:21) 169. Luv' - Bad Reputation (00:03:14) 170. Sofia Duhaime - Cimetière (00:04:12) 171. Cynefin - Pont Llanio (00:04:56) 172. Mei Semones - Zarigani (00:04:34) 173. Chiello - Amore Mio (00:03:30) 174. Witch - Dancer On A Trip (00:03:58) 175. Joe Bataan - Gypsy Woman (00:04:06) 176. Olamide - Indika (00:01:49) 177. Africa Express - Ofrenda De Sangre (00:02:24) 178. Dannylux - Carrusel_Eterno_Demo.Wav (00:03:59) 179. Morcheeba - Dead To Me (00:04:10) 180. Of Montreal - Death Of A Shade Of A Hue (Rem (00:02:55) 181. Adrian Quesada - El Diamante (00:02:55) 182. Nyah Grace - I Can't Love You The Same (00:03:28) 183. House Above The Sun - Love Letters (00:03:39) 184. Ina Forsman - Mama's Groove (00:04:21) 185. Martin März - Das Leben Ist Kostbar (00:03:15) 186. Buscabulla - De Lejito (00:03:26) 187. Julien Baker - Showdown (00:02:54) 188. Oğuzhan Koç,merve Özbey - Geçsin Yıllar (00:03:28) 189. Havjers, Tibetania - Nova Tribu (00:07:27) 190. Ketama - Fiori Trasteverini (00:01:52) 191. Duo Ruut - Saja, Lase (00:04:38) 192. Valerie June - My Life Is A Country Song (00:02:40) 193. David Lowery - Battle Of Leros (00:04:21) 194. Sofi Tukker - Guardian Angel (00:03:06) 195. Prince Royce - I Just Called To Say I Love You (00:02:31) 196. Coup De Chant - Il Voyage En Solitaire (00:04:46) 197. Jovanotti - Lo Scimpanzé (00:03:22) 198. Angela Aguilar - Lágrimas En Mi Garganta (00:02:41) 199. Kolby Cooper - Mama (00:03:02) 200. Dannylux - Mis Loqueras (00:03:19) 201. Brenda Janz, Loralee Thiessen - Old Man Melancholy (00:04:18) 202. Lauren Spencer Smith - Someday… (00:03:22) 203. Sonu Nigam - Ram Ke Hriday Mein (00:03:55) 204. Estelle - Start Over (00:04:12) 205. Obongjayar - Strong Bone (00:02:05) 206. Ryan Hurd - The Last Song I’ll Ever Write (00:03:02) 207. Avery Anna - There's No You (00:00:48) 208. Joe Jonas - You Got The Right (00:03:43) 209. Mimmo Locasciulli - L'amore Dov'è (00:04:28) 210. Kanye West - V2 Outro (00:01:33) 211. Ai - Last Words (00:04:24) 212. Mackenzie Porter - Along Those Lines (00:02:57) 213. Pilot - First After Me (00:02:05) 214. Karol G - Se Puso Linda (00:02:26) 215. Franco Battiato - Il Re Del Mondo (00:05:38) 216. Ola Magnell - Nya Perspektiv (00:03:31) 217. Kâzım Koyuncu - Gelevera Deresi (00:04:41) 218. Cimilli İbo - Oyna Horon (00:04:17) 219. Andrea Stein - Männer Weinen Heimlich (00:03:27) 220. Kidz Bop Kids - On My Mama (00:03:03) 221. Brenn! - 4Runner (00:04:25) 222. Burak Bulut - Tam Da Şu Anda (00:02:19) 223. Angelika Martin - Nur Sterne (00:03:22) 224. Ella Endlich - Giddy Up (00:03:29) 225. Morgan Wallen - Crazy Eyes (00:03:18) 226. Joshua Radin - Winter (00:03:25) 227. Gunnar Wiklund - Snart Så Kommer Åter Ljusa Tider (00:02:14) 228. Chriss Reiser/Zweii - Ich Sag Ja Du Sagst Nein (00:03:13) 229. Sarah Jarosz - I Still Haven't Found (00:03:32) 230. Peter Sebastian - Ein Lächeln, Fällt Es Auch Manchmal Schwer (00:02:48) 231. Özgün - Sen Ağlama (00:03:11) 232. Güliz Ayla - Gönül Sabreyle Sabreyle (00:02:36) 233. Burak Bulut,serdar Ortaç - Yasemin (00:03:06) 234. Hayri Yaşar Karagülle - Vur Elleri Ellere (00:04:56) 235. Malta - Låt Dom Ha Sin Frihet Kvar (00:03:26)
Seedów: 39
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-30 18:20:26
Rozmiar: 1.84 GB
Peerów: 20
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Rewelacja! Wydany w 1970 roku debiutancki, autentycznie wyśmienity album niemieckiej progresywnej formacji, bardzo przypominający nagrania wczesnych Jethro Tull, ale podane bardziej na surowo i w lekko psychodelicznej stylistyce. Czytelna melodyka, mnóstwo fletu, zagęszczone bębny, przesterowana gitara. Zespół wydał płytę własnym sumptem w nakładzie 500 egzemplarzy, a oryginalne winyle w rzadko widywanym świetnym stanie warte są ponad 1000 euro! Dodatkowo umieszczono dwa kawałki z 1970 roku, które nie zmieściły się na oryginalny LP oraz wczesną wersję utworu, który pojawił się na drugim albumie, "Phallobst" (1971). Moim zdaniem to jeden z najlepszych dziesięciu tytułów z kręgu niemieckiego prog-rocka! Bez wątpienia jest to najlepiej brzmiąca wersja CD! JL This wonderful debut album by the roots-oriented German prog act made a big impression on me, when I bought it over ten years ago. This is one of the few albums which has stood the test of time, and listening to it is still gives me lots of enjoyment enriched with nostalgia. Though the music is impressionistic and wild, it mostly bluesy 1970's rock oriented by jazz, folk and slightly psychedelic influences. I think that the most talented musician of the band is Udo Dahmen playing the drums. There are evident classic jazz influences to be heard in his playing. Klaus Gülden's flute is also a good extra color in the band's palette, creating both soothing and chaotic sounds. The album begins with "Walpurgisnacht", a stoned bluesy rocker in the vein of early Jane. The second song "Knight of 3rd Degree" has Spanish and medieval elements in the music, and its metaphorical lyrics are fine, making up this track as one of the top moments of this wonderful album. The following songs "Spanferkel" and "Freitag" are instrumental numbers, the last one having very insane and painful sounding guitar solo. The second side of the LP holds the title track "Weiß der Teufel", which concludes many different elements like Gershwin's "Summertime" and mad flute solos to a wonderful avant-garde rock epic. Very emotional and powerful stuff. My copy of this album is a vinyl released by Little Wing, so it doesn't have the bonus live material from Aachen, but I have heard them from my "Avalon and On" boxed set, and at least the live version from their "Avalon Suite" is a good performance of a fine tune. A very recommendable, wonderful album. Eetu Pellonpaa What an aggressive flute performance. RUFUS ZUPHALL's debut album "Weiß Der Teufel ..." has got to be one of hard Krautrock pioneers. Firstly, the last titled track is the masterpiece, based upon a standard jazz number "Summertime". Klaus' floating flute playing and hard-edged rock phrases are amazingly violent although based upon such a jazz standard one. Their improvised heavy rock riffs in the beginning part and flexible drum machinegun-ish meteor shower remind me hard / shoegaze / freestyled Krautrock like Guru Guru or Ash Ra Tempel. Whilst the following one with Summertime's phrases, featuring stable jazz essence and steady flute punches, give us a momentary comfort. And the middle is kinda killa for us ... complex, eccentric flute violence makes a definite explosion as a percussive device, with crazy meaningless shouts. This part is very exciting and experimental, that can be suitable to be called as Krautrock. Basically not leans toward other Prog Folk outfits featuring beautiful flute sounds like Jethro Tull. They played with kaleidoscopic soundscape, with burning sunlight and cool moonlight. Not only simply jazzy footprints they'd left but also splendid kinky freaky experiment expression, let me say. Not only the masterpiece above mentioned, we can enjoy their brilliant, delightful sounds, especially via Klaus' flute launcher. The third track "Spanferkel" is the shortest in this album but one of the most powerful, the most thrilling attacks too, where massive flute bomb makes exposures of eruption again and again. Their perfect innovation of sound drives us mad. On the contrary, the fourth (the last of Side A) one "Freitag" sounds a bit unrefined (in a fine sense) along with tense, slightly cynical deep riffs like jazz Krautrocker Xhol Caravan or Air in the same nation. In the first track "Walpurgisnacht" we can enjoy hard pop with fantastic flute-based dry-fruity tips as if we would throw ourselves into old-fashioned "non-kosmische" German rock really. Through the whole creation, we can feel very colourful structure here and there. Anyway off-topic, this album was recommended by a Krautrock specialist Philippe Blache as a brilliant flute-fronted one. Let me say thanks to Philippe and I wish I could be such a killer flutist. :) DamoXt7942 ..::TRACK-LIST::.. 1. Walpurgisnight 3:00 2. Knight Of Third Degree (Percussion Erich Engels) 7:32 3. Spanferkel 2:20 4. Freitag 7:14 5. Weiß Der Teufel 17:09 Bonus Tracks: 6. The Ballad of Hollis Brown (Album Outtake, 1970) 12:25 7. Granum Cerebri (Album Outtake, 1970) 4:05 8. Portland Town (Earle Version, 1971) 4:20 ..::OBSADA::.. Bass - Helmut Lieblang Drums, Tabla - Udo Dahmen Electric Guitar, Acoustic Guitar, Vocals - Günter Krause Flute, Percussion, Soprano Saxophone - Klaus Gülden https://www.youtube.com/watch?v=h92i_8Nt9uo SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-30 16:47:30
Rozmiar: 134.45 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
...( Opis )... Rewelacja! Wydany w 1970 roku debiutancki, autentycznie wyśmienity album niemieckiej progresywnej formacji, bardzo przypominający nagrania wczesnych Jethro Tull, ale podane bardziej na surowo i w lekko psychodelicznej stylistyce. Czytelna melodyka, mnóstwo fletu, zagęszczone bębny, przesterowana gitara. Zespół wydał płytę własnym sumptem w nakładzie 500 egzemplarzy, a oryginalne winyle w rzadko widywanym świetnym stanie warte są ponad 1000 euro! Dodatkowo umieszczono dwa kawałki z 1970 roku, które nie zmieściły się na oryginalny LP oraz wczesną wersję utworu, który pojawił się na drugim albumie, "Phallobst" (1971). Moim zdaniem to jeden z najlepszych dziesięciu tytułów z kręgu niemieckiego prog-rocka! Bez wątpienia jest to najlepiej brzmiąca wersja CD! JL This wonderful debut album by the roots-oriented German prog act made a big impression on me, when I bought it over ten years ago. This is one of the few albums which has stood the test of time, and listening to it is still gives me lots of enjoyment enriched with nostalgia. Though the music is impressionistic and wild, it mostly bluesy 1970's rock oriented by jazz, folk and slightly psychedelic influences. I think that the most talented musician of the band is Udo Dahmen playing the drums. There are evident classic jazz influences to be heard in his playing. Klaus Gülden's flute is also a good extra color in the band's palette, creating both soothing and chaotic sounds. The album begins with "Walpurgisnacht", a stoned bluesy rocker in the vein of early Jane. The second song "Knight of 3rd Degree" has Spanish and medieval elements in the music, and its metaphorical lyrics are fine, making up this track as one of the top moments of this wonderful album. The following songs "Spanferkel" and "Freitag" are instrumental numbers, the last one having very insane and painful sounding guitar solo. The second side of the LP holds the title track "Weiß der Teufel", which concludes many different elements like Gershwin's "Summertime" and mad flute solos to a wonderful avant-garde rock epic. Very emotional and powerful stuff. My copy of this album is a vinyl released by Little Wing, so it doesn't have the bonus live material from Aachen, but I have heard them from my "Avalon and On" boxed set, and at least the live version from their "Avalon Suite" is a good performance of a fine tune. A very recommendable, wonderful album. Eetu Pellonpaa What an aggressive flute performance. RUFUS ZUPHALL's debut album "Weiß Der Teufel ..." has got to be one of hard Krautrock pioneers. Firstly, the last titled track is the masterpiece, based upon a standard jazz number "Summertime". Klaus' floating flute playing and hard-edged rock phrases are amazingly violent although based upon such a jazz standard one. Their improvised heavy rock riffs in the beginning part and flexible drum machinegun-ish meteor shower remind me hard / shoegaze / freestyled Krautrock like Guru Guru or Ash Ra Tempel. Whilst the following one with Summertime's phrases, featuring stable jazz essence and steady flute punches, give us a momentary comfort. And the middle is kinda killa for us ... complex, eccentric flute violence makes a definite explosion as a percussive device, with crazy meaningless shouts. This part is very exciting and experimental, that can be suitable to be called as Krautrock. Basically not leans toward other Prog Folk outfits featuring beautiful flute sounds like Jethro Tull. They played with kaleidoscopic soundscape, with burning sunlight and cool moonlight. Not only simply jazzy footprints they'd left but also splendid kinky freaky experiment expression, let me say. Not only the masterpiece above mentioned, we can enjoy their brilliant, delightful sounds, especially via Klaus' flute launcher. The third track "Spanferkel" is the shortest in this album but one of the most powerful, the most thrilling attacks too, where massive flute bomb makes exposures of eruption again and again. Their perfect innovation of sound drives us mad. On the contrary, the fourth (the last of Side A) one "Freitag" sounds a bit unrefined (in a fine sense) along with tense, slightly cynical deep riffs like jazz Krautrocker Xhol Caravan or Air in the same nation. In the first track "Walpurgisnacht" we can enjoy hard pop with fantastic flute-based dry-fruity tips as if we would throw ourselves into old-fashioned "non-kosmische" German rock really. Through the whole creation, we can feel very colourful structure here and there. Anyway off-topic, this album was recommended by a Krautrock specialist Philippe Blache as a brilliant flute-fronted one. Let me say thanks to Philippe and I wish I could be such a killer flutist. :) DamoXt7942 ...( TrackList )... 1. Walpurgisnight 3:00 2. Knight Of Third Degree (Percussion Erich Engels) 7:32 3. Spanferkel 2:20 4. Freitag 7:14 5. Weiß Der Teufel 17:09 Bonus Tracks: 6. The Ballad of Hollis Brown (Album Outtake, 1970) 12:25 7. Granum Cerebri (Album Outtake, 1970) 4:05 8. Portland Town (Earle Version, 1971) 4:20 ...( Obsada )... Bass - Helmut Lieblang Drums, Tabla - Udo Dahmen Electric Guitar, Acoustic Guitar, Vocals - Günter Krause Flute, Percussion, Soprano Saxophone - Klaus Gülden https://www.youtube.com/watch?v=h92i_8Nt9uo SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-30 16:43:30
Rozmiar: 370.61 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. To może wydawać się nieprawdopodobne, ale jeden z najlepszych albumów w historii francuskiego rocka ukazuje się na CD po raz pierwszy! Wydany w 1970 roku nakładem wytwórni Barclay, 'Le Monde en Etage' (Wieża Babel) to mocno eklektyczny, ale pozbawiony wygłupów i wypełniaczy, wczesny rock progresywny z silnymi wpływami pink-floyd'owskiej oraz hendrix'owskiej psychodelii. Tego typu płyty we Francji można policzyć na palcach jednej ręki... Osobiście jestem wielkim fanem tego tytułu i naprawdę uważam, że posiadanie go to mus! JL ..::TRACK-LIST::.. 1. Musique Fatidique Pour Nuages Fatigués 3:35 2. Dans La Glue Moyenâgeuse 5:49 Drums - Tommy Brown Guitar - Rolling 3. Dors! Madère 4:16 4. La Terre Se Dévore! (Partie I) 3:37 Guitar - Denis Lable 5. La Terre Se Dévore! (Partie II) 3:26 6. Les Têtes Molles 6:42 7. Actualitiés Spatio-Régionales 8:11 ..::OBSADA::.. Bass Guitar - Jean-Claude Michaud Flute, Saxophone - Bernard Duplaix Guitar, Vocals, Composed By - Alain Markusfeld Organ, Piano, Vibraphone, Drums - Jean Schultheis https://www.youtube.com/watch?v=9VxLbYQSSgM SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-30 15:03:14
Rozmiar: 84.01 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. To może wydawać się nieprawdopodobne, ale jeden z najlepszych albumów w historii francuskiego rocka ukazuje się na CD po raz pierwszy! Wydany w 1970 roku nakładem wytwórni Barclay, 'Le Monde en Etage' (Wieża Babel) to mocno eklektyczny, ale pozbawiony wygłupów i wypełniaczy, wczesny rock progresywny z silnymi wpływami pink-floyd'owskiej oraz hendrix'owskiej psychodelii. Tego typu płyty we Francji można policzyć na palcach jednej ręki... Osobiście jestem wielkim fanem tego tytułu i naprawdę uważam, że posiadanie go to mus! JL ..::TRACK-LIST::.. 1. Musique Fatidique Pour Nuages Fatigués 3:35 2. Dans La Glue Moyenâgeuse 5:49 Drums - Tommy Brown Guitar - Rolling 3. Dors! Madère 4:16 4. La Terre Se Dévore! (Partie I) 3:37 Guitar - Denis Lable 5. La Terre Se Dévore! (Partie II) 3:26 6. Les Têtes Molles 6:42 7. Actualitiés Spatio-Régionales 8:11 ..::OBSADA::.. Bass Guitar - Jean-Claude Michaud Flute, Saxophone - Bernard Duplaix Guitar, Vocals, Composed By - Alain Markusfeld Organ, Piano, Vibraphone, Drums - Jean Schultheis https://www.youtube.com/watch?v=9VxLbYQSSgM SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-30 14:59:00
Rozmiar: 235.14 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. WHAT A COMEBACK HOLY SHIT! Ja osobiście uważam ten powrót za triumfalny, na wielu poziomach. FA Może i jestem odosobniony w swojej opinii, ale jakoś nigdy nie ciąłem się za Coroner. To trochę taki casus Voivod – znam, doceniam, czasem lubię, ale nigdy nie był zespołem pierwszego wyboru, jeśli chodziło o thrash metal. No, dwa pierwsze albumy oraz demo „Death Cult” lubię i to do nich wracam najczęściej. Nie byłem również tym, który wyczekiwał od ponad trzydziestu lat nowego albumu. „No More Color”, „Mental Vortex” są spoko i czasem się zakręcą, jednakże od dużego dzwonu. „Grin” odświeżyłem po wielu latach dopiero gdy wjechał niniejszy krążek. Tak to mniej więcej wygląda u mnie sprawa z Coroner. I jak ja na tej podbudowie mam ocenić najnowszy „Dissonance Theory”? Przede wszystkim – nie byłem osobą, która w ogóle go wyczekiwała. Trzydzieści dwa lata to sporo i z drugiej strony podziwiam Barona i Royca, że nie spękali, że spięli pośladki i jednak wypuścili ten album. Tylko czy był sens? Czy to jest płyta godna ich historii? Nie wiem, ja odbieram ją jak typowy thrash metalowy powrót po wielu wielu latach – nie ma wyjątkowej tragedii, ale mój entuzjazm jest mocno umiarkowany po jej odsłuchu. „Dissonance Theory” bliżej jest do trzech ostatnich albumów. Tak, jest to techniczny thrash metal, który – jak na moje ucho – to ma pewne momenty, jednakże ma też sporo fragmentów nużących. Choćby te w „Cirisium Bound” czy „The Law”, takie rozlazłe, trochę efemeryczne, z dużą dozą nie tylko technicznego połamania, ale też progresywnego zacięcia. Choć nie mogę im też odmówić fajnych, szybszych numerów – przy których i tak mam jedno ale: ciut zbyt melodyjnie jak na mój gust. Natomiast część z nich bardzo dobrze nawiązuje do spuścizny Coroner już z lat dziewięćdziesiątych. Ubolewam tylko, że jest tych momentów mniej w porównaniu do fragmentów mniej thrash metalowych i wolniejszych. Podchodzą mi one niekiedy pod generyczność zespołu Petrozy z ostatnich dwóch dekad – taka tam udawana wściekłość, z jednej sztancy, pomnożona przez ilość utworów. Przyznam, że pierwsze dwa – trzy odsłuchy „Dissonance Theory” rozbudziły we mnie poczucie, że polubię się z tą płytą na dłużej. Jednak po kolejnych kilkunastu sesjach mam wrażenie, że słyszę na niej mniej jasnych punktów niż na początku. A to jednak dobrze nie wróży. W kwestii brzmienia – „Dissonance Theory” brzmi jak album thrash metalowy nagrany pod koniec pierwszego ćwierćwiecza XXI wieku – wszystko oczywiście na jak najwyższym poziomie. Daleko mu od dzikości pierwszych krążków Szwajcarów. Chwilami też mam wrażenie, że zespół chciał uzyskać sound będący połączeniem albumów Triptykon i obecnego wcielenia Kreator. Szczególnie ta pierwsza nazwa kołacze mi się pod kopułą podczas odsłuchów najnowszego dzieła Coroner. Normalnie byłaby to chyba zaleta, w kontekście „Dissonance Theory” nie do końca jednak mnie przekonuje. Tym samym jest to po prostu kolejny powrót, którego jak dla mnie mogłoby nie być. Natomiast wszyscy wiemy co teraz się wydarzy – trasy po największych festiwalach, w Polsce headlinerstwo na Mysticu, a potem jeśli będziemy mieli pecha to jeszcze kilka płyt będących wariacjami poprzedniczki. Mimo sympatii dla Coroner – nic by się nie stało, jeśli ostatnim krążkiem w ich dyskografii nadal był „Grin”. Oracle Swiss thrashers Coroner unleashed their sixth album 32 years after their previous one, "Grin" (1993). Perhaps that's a record? The good news is that "Dissonance Theory" is certainly not a time machine that takes us back a third of a century. Progressive metal has been confidently attributed to the band before, but if we follow the letter of the law, Coroner have always performed technical thrash metal. Right, there were prog elements in their music, but not to the extent of being considered a prog band. Take, for example, "Mental Vortex" (1991), their fourth album: only the final track, "I Want You (She's So Heavy)" – yep, a Beatles cover – contains obvious prog traces, and that's only because the original had prog in it. Progressive thrash metal truly blossomed in its full glory only on "Dissonance Theory". Coroner acquired most of their new melodic progressions, which were not characteristic for them, thanks to this style. Every metal subgenre is diversified, but this characteristic applies especially to progressive metal – too many dissimilar bands are attached to this style. The current Coroner are perhaps in that same vein as the progressively transfigured Enslaved (but before their path paralleled Opeth). Coroner eagerly use majestic groove with a prog-tinged edge, as evidenced, for example, by the beginning of "Sacrificial Lamb", that's one of the reasons Enslaved are remembered more often on "Dissonance Theory" of all the current (extreme) proggers. Classifying Coroner's prog niche is complicated by the fact that starting with "Consequence" (opener "Oxymoron" is just an intro) Tommy Vetterli is soloing in a manner more befitting a progressive power metal guitarist – so much so that Savatage comes to mind on "Symmetry" and "Transparent Eye". The only exception is the unsettling solo on "Renewal", which lacks a power metal hint. Anyway, basically each song features a solo of varying sophistication, what is more, pulsating with a melody, though it's not particularly catchy. It's not as if this scenario proved to be a soldierproof template. For example, a solo of this kind on "Sacrificial Lamb" doesn't really fit the canvas of the song, while the prog lick almost at its beginning is to the point. "Trinity" also stands out: at first the composition can boast a short lick almost in the vein of Cynic, then another progressive power metal solo enters, but it's somehow poppy, with a rather slick melody. In fact, the songs aren't equal despite the album's cohesiveness. Or, more accurately, not quite equal. "Consequence" initially overwhelms you with its hodgepodge, fragments from different styles stand in a line here, they just follow one after another. You can even get embarrassed about what else to expect from the album. However, "Sacrificial Lamb" is more stylistically consistent. "Cirsium Bound" also has some unexpected drops, but either everything is already balanced, or you've already tuned into the musical texture and perceive everything naturally. In its turn "Symmetry" is in line with the previous songs, and it's finally clear here that "shock and awe" were only at the beginning. But as soon as you calmed down, "The Law" appears – the most unusual song on the album. It's somehow incongruous and has not only a different manner of playing but also a different energy. There's not even a solo in this song. The following "Trinity" proceeds as expected, so you wait with impatience and curiosity to hear how "Renewal" will be perceived. Well, it goes off with a bang: the song is completely in the spirit of the album. However, it was more puzzling than aesthetically pleasing as a premiere single. The final track, "Prolonging," is a triumph of the synthesizer in progressive metal. This instrument isn't an innovation for Coroner; we heard it on their debut, "R.I.P." (1987), as well as on "Grin," while on "Dissonance Theory" it's found in the piano finale of "Trinity" and a few passages with a synth backing scattered throughout the album – but here the synthesizer was given the opportunity for the first time to sound emphatically. A sophisticated and very intense synthesizer solo, it's pure art rock. A wonderful finale. "Grin", by the way, makes its presence felt frequently during "Dissonance Theory". Although it only made a brief appearance at the end of "Consequence", but even that was somewhat reassuring, to tell the truth. Later echo of the predecessor appears more or less clearly on every song, even in the modernized attitude as on "Cirsium Bound". In fact, what connects "Dissonance Theory" to its past (i. e. to "Mental Vortex" and "Grin" first of all) is palm muting. Although this technique doesn't make up a significant portion of the material now, and downtuned guitars can even create an illusion of groove metal, good old technical thrash metal emerges most often precisely during palm-muted riffs, pay attention to "Consequence" and "Renewal". But palm muting is a means of modernization on "Dissonance Theory" as well, and you can even hear a Meshuggah vibe in its sounding: on "Transparent Eye" (a slowed-down passage where the speed seems to be turned down with the regulator) and "Renewal". You can also hear on "Transparent Eye" such a modern technique as palm-muted riff with dissonant, squelching effect. In general, there are a decent number of dissonances scattered throughout the album, they are just presented unobtrusively. Coroner are often referred to as an underrated band, but the truth is that their music though its originality has always been somewhat languid and draggy. Coroner might create a sense of vivacity sometimes, but these were fleeting, illusory passages. For example, "Grin" can be quite catchy if its mood takes you, of course, but it is downright tiresome in its monotony: in every song you're just waiting for Coroner to make an interesting move, so the acceleration in the last quarter of the title track, "Grin (Nails Hurt)", with its dry and precise drums is a veritable injection of stimulant drugs for the listener. Like it or not, this characteristic trait is one of the legacies/influences of Celtic Frost, which is evident on every Coroner album from the debut to "Grin". "Dissonance Theory" is anything but tiresome, it's Coroner's most vital work yet, this album literally bursts with energy. Although Ron Broder's vocals still sound like Tom G. Warrior (well, almost), the Celtic Frost influence is nowhere to be found here with the exception of a couple of slow and suspenseful passages (like the one on "Symmetry" after the solo). Just because Celtic Frost and vitality are ill-assorted. Metallica proved to be a powerful factor in the album's vitality: the melodism, uncharacteristic of early Coroner, is also brought to "Dissonance Theory" by Metallica. Their vibes can be felt already on "Consequence": thrash metal palm muting punchiness in the second riff is injected with insertions in the spirit of "Hardwired... to Self-Destruct" (2016) for sure. "Symmetry" bears a more obvious tinge of Metallica: the beginning is reminiscent of "Moth into Flame" from "Hardwired... to Self-Destruct" (then Rammstein is heard at the peak of the chorus, just one transition, but almost "Amerika"). Basically, there is some Metallica-esque "Grin" in this song. Further, the acceleration on the second half of "The Law" is Metallica again. A short groove emerges after the opening riff of "Transparent Eye" – it's something between Enslaved and Metallica. The beginning of "Trinity" features a late-Metallica palm-muted riff as well. But the absolute champion is, of course, "Renewal" – there is a true Metallica potpourri at the beginning: the opening riff recalls "Blackened" from "...and Justice for All" (1988), while its ending is again from "Moth into Flame", and then you can immediately hear echoes of "The Day That Never Comes" from "Death Magnetic" (2008). It was a true provocation to release this song as the first single. Metallica, however, is also not an "innovation" at all for Coroner. "Mental Vortex", that classic technical thrash metal album almost entirely built on palm muting, was literally interlarded with "...and Justice for All" tinges – the third song, "Semtex Revolution", could be called the most Metallica-esque. While on the following "Sirens", the album's strangest song, "Kill 'Em All" (1983) is sometimes heard behind the rough low-end groove and the strained vocals – well-camouflaged Metallica vitality is present here for sure. To be fair, it's not a one-way street case: during "Paralyzed, Mesmerized", the eighth track on "Grin", we hear a lick that would later begin to sound on "St. Anger" (2003) in the bassline of opener "Frantic." Well, almost. Summary. Coroner both remained true to themselves and transcended themselves. Try it together with them. Colonel Para Bellum ..::TRACK-LIST::.. CD 1 - Album (47:21): 1. Oxymoron 00:58 2. Consequence 06:15 3. Sacrificial Lamb 06:02 4. Crisium Bound 05:29 5. Symmetry 03:58 6. The Law 05:00 7. Transparent Eye 05:16 8. Trinity 05:41 9. Renewal 05:21 10. Prolonging 03:13 CD 2 - 'Death Cult' Demo 1986 (24:34): 1. Spectators Of Sin 06:35 2. Spiral Dream 04:40 3. Aerial Combat 06:09 4. The Invincible 07:07 ..::OBSADA::.. Ron Broder - vocals, bass Tommy Vetterli - guitars Diego Rapacchietti - drums https://www.youtube.com/watch?v=oNpXujW3ySc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-30 14:06:00
Rozmiar: 175.44 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. WHAT A COMEBACK HOLY SHIT! Ja osobiście uważam ten powrót za triumfalny, na wielu poziomach. FA Może i jestem odosobniony w swojej opinii, ale jakoś nigdy nie ciąłem się za Coroner. To trochę taki casus Voivod – znam, doceniam, czasem lubię, ale nigdy nie był zespołem pierwszego wyboru, jeśli chodziło o thrash metal. No, dwa pierwsze albumy oraz demo „Death Cult” lubię i to do nich wracam najczęściej. Nie byłem również tym, który wyczekiwał od ponad trzydziestu lat nowego albumu. „No More Color”, „Mental Vortex” są spoko i czasem się zakręcą, jednakże od dużego dzwonu. „Grin” odświeżyłem po wielu latach dopiero gdy wjechał niniejszy krążek. Tak to mniej więcej wygląda u mnie sprawa z Coroner. I jak ja na tej podbudowie mam ocenić najnowszy „Dissonance Theory”? Przede wszystkim – nie byłem osobą, która w ogóle go wyczekiwała. Trzydzieści dwa lata to sporo i z drugiej strony podziwiam Barona i Royca, że nie spękali, że spięli pośladki i jednak wypuścili ten album. Tylko czy był sens? Czy to jest płyta godna ich historii? Nie wiem, ja odbieram ją jak typowy thrash metalowy powrót po wielu wielu latach – nie ma wyjątkowej tragedii, ale mój entuzjazm jest mocno umiarkowany po jej odsłuchu. „Dissonance Theory” bliżej jest do trzech ostatnich albumów. Tak, jest to techniczny thrash metal, który – jak na moje ucho – to ma pewne momenty, jednakże ma też sporo fragmentów nużących. Choćby te w „Cirisium Bound” czy „The Law”, takie rozlazłe, trochę efemeryczne, z dużą dozą nie tylko technicznego połamania, ale też progresywnego zacięcia. Choć nie mogę im też odmówić fajnych, szybszych numerów – przy których i tak mam jedno ale: ciut zbyt melodyjnie jak na mój gust. Natomiast część z nich bardzo dobrze nawiązuje do spuścizny Coroner już z lat dziewięćdziesiątych. Ubolewam tylko, że jest tych momentów mniej w porównaniu do fragmentów mniej thrash metalowych i wolniejszych. Podchodzą mi one niekiedy pod generyczność zespołu Petrozy z ostatnich dwóch dekad – taka tam udawana wściekłość, z jednej sztancy, pomnożona przez ilość utworów. Przyznam, że pierwsze dwa – trzy odsłuchy „Dissonance Theory” rozbudziły we mnie poczucie, że polubię się z tą płytą na dłużej. Jednak po kolejnych kilkunastu sesjach mam wrażenie, że słyszę na niej mniej jasnych punktów niż na początku. A to jednak dobrze nie wróży. W kwestii brzmienia – „Dissonance Theory” brzmi jak album thrash metalowy nagrany pod koniec pierwszego ćwierćwiecza XXI wieku – wszystko oczywiście na jak najwyższym poziomie. Daleko mu od dzikości pierwszych krążków Szwajcarów. Chwilami też mam wrażenie, że zespół chciał uzyskać sound będący połączeniem albumów Triptykon i obecnego wcielenia Kreator. Szczególnie ta pierwsza nazwa kołacze mi się pod kopułą podczas odsłuchów najnowszego dzieła Coroner. Normalnie byłaby to chyba zaleta, w kontekście „Dissonance Theory” nie do końca jednak mnie przekonuje. Tym samym jest to po prostu kolejny powrót, którego jak dla mnie mogłoby nie być. Natomiast wszyscy wiemy co teraz się wydarzy – trasy po największych festiwalach, w Polsce headlinerstwo na Mysticu, a potem jeśli będziemy mieli pecha to jeszcze kilka płyt będących wariacjami poprzedniczki. Mimo sympatii dla Coroner – nic by się nie stało, jeśli ostatnim krążkiem w ich dyskografii nadal był „Grin”. Oracle Swiss thrashers Coroner unleashed their sixth album 32 years after their previous one, "Grin" (1993). Perhaps that's a record? The good news is that "Dissonance Theory" is certainly not a time machine that takes us back a third of a century. Progressive metal has been confidently attributed to the band before, but if we follow the letter of the law, Coroner have always performed technical thrash metal. Right, there were prog elements in their music, but not to the extent of being considered a prog band. Take, for example, "Mental Vortex" (1991), their fourth album: only the final track, "I Want You (She's So Heavy)" – yep, a Beatles cover – contains obvious prog traces, and that's only because the original had prog in it. Progressive thrash metal truly blossomed in its full glory only on "Dissonance Theory". Coroner acquired most of their new melodic progressions, which were not characteristic for them, thanks to this style. Every metal subgenre is diversified, but this characteristic applies especially to progressive metal – too many dissimilar bands are attached to this style. The current Coroner are perhaps in that same vein as the progressively transfigured Enslaved (but before their path paralleled Opeth). Coroner eagerly use majestic groove with a prog-tinged edge, as evidenced, for example, by the beginning of "Sacrificial Lamb", that's one of the reasons Enslaved are remembered more often on "Dissonance Theory" of all the current (extreme) proggers. Classifying Coroner's prog niche is complicated by the fact that starting with "Consequence" (opener "Oxymoron" is just an intro) Tommy Vetterli is soloing in a manner more befitting a progressive power metal guitarist – so much so that Savatage comes to mind on "Symmetry" and "Transparent Eye". The only exception is the unsettling solo on "Renewal", which lacks a power metal hint. Anyway, basically each song features a solo of varying sophistication, what is more, pulsating with a melody, though it's not particularly catchy. It's not as if this scenario proved to be a soldierproof template. For example, a solo of this kind on "Sacrificial Lamb" doesn't really fit the canvas of the song, while the prog lick almost at its beginning is to the point. "Trinity" also stands out: at first the composition can boast a short lick almost in the vein of Cynic, then another progressive power metal solo enters, but it's somehow poppy, with a rather slick melody. In fact, the songs aren't equal despite the album's cohesiveness. Or, more accurately, not quite equal. "Consequence" initially overwhelms you with its hodgepodge, fragments from different styles stand in a line here, they just follow one after another. You can even get embarrassed about what else to expect from the album. However, "Sacrificial Lamb" is more stylistically consistent. "Cirsium Bound" also has some unexpected drops, but either everything is already balanced, or you've already tuned into the musical texture and perceive everything naturally. In its turn "Symmetry" is in line with the previous songs, and it's finally clear here that "shock and awe" were only at the beginning. But as soon as you calmed down, "The Law" appears – the most unusual song on the album. It's somehow incongruous and has not only a different manner of playing but also a different energy. There's not even a solo in this song. The following "Trinity" proceeds as expected, so you wait with impatience and curiosity to hear how "Renewal" will be perceived. Well, it goes off with a bang: the song is completely in the spirit of the album. However, it was more puzzling than aesthetically pleasing as a premiere single. The final track, "Prolonging," is a triumph of the synthesizer in progressive metal. This instrument isn't an innovation for Coroner; we heard it on their debut, "R.I.P." (1987), as well as on "Grin," while on "Dissonance Theory" it's found in the piano finale of "Trinity" and a few passages with a synth backing scattered throughout the album – but here the synthesizer was given the opportunity for the first time to sound emphatically. A sophisticated and very intense synthesizer solo, it's pure art rock. A wonderful finale. "Grin", by the way, makes its presence felt frequently during "Dissonance Theory". Although it only made a brief appearance at the end of "Consequence", but even that was somewhat reassuring, to tell the truth. Later echo of the predecessor appears more or less clearly on every song, even in the modernized attitude as on "Cirsium Bound". In fact, what connects "Dissonance Theory" to its past (i. e. to "Mental Vortex" and "Grin" first of all) is palm muting. Although this technique doesn't make up a significant portion of the material now, and downtuned guitars can even create an illusion of groove metal, good old technical thrash metal emerges most often precisely during palm-muted riffs, pay attention to "Consequence" and "Renewal". But palm muting is a means of modernization on "Dissonance Theory" as well, and you can even hear a Meshuggah vibe in its sounding: on "Transparent Eye" (a slowed-down passage where the speed seems to be turned down with the regulator) and "Renewal". You can also hear on "Transparent Eye" such a modern technique as palm-muted riff with dissonant, squelching effect. In general, there are a decent number of dissonances scattered throughout the album, they are just presented unobtrusively. Coroner are often referred to as an underrated band, but the truth is that their music though its originality has always been somewhat languid and draggy. Coroner might create a sense of vivacity sometimes, but these were fleeting, illusory passages. For example, "Grin" can be quite catchy if its mood takes you, of course, but it is downright tiresome in its monotony: in every song you're just waiting for Coroner to make an interesting move, so the acceleration in the last quarter of the title track, "Grin (Nails Hurt)", with its dry and precise drums is a veritable injection of stimulant drugs for the listener. Like it or not, this characteristic trait is one of the legacies/influences of Celtic Frost, which is evident on every Coroner album from the debut to "Grin". "Dissonance Theory" is anything but tiresome, it's Coroner's most vital work yet, this album literally bursts with energy. Although Ron Broder's vocals still sound like Tom G. Warrior (well, almost), the Celtic Frost influence is nowhere to be found here with the exception of a couple of slow and suspenseful passages (like the one on "Symmetry" after the solo). Just because Celtic Frost and vitality are ill-assorted. Metallica proved to be a powerful factor in the album's vitality: the melodism, uncharacteristic of early Coroner, is also brought to "Dissonance Theory" by Metallica. Their vibes can be felt already on "Consequence": thrash metal palm muting punchiness in the second riff is injected with insertions in the spirit of "Hardwired... to Self-Destruct" (2016) for sure. "Symmetry" bears a more obvious tinge of Metallica: the beginning is reminiscent of "Moth into Flame" from "Hardwired... to Self-Destruct" (then Rammstein is heard at the peak of the chorus, just one transition, but almost "Amerika"). Basically, there is some Metallica-esque "Grin" in this song. Further, the acceleration on the second half of "The Law" is Metallica again. A short groove emerges after the opening riff of "Transparent Eye" – it's something between Enslaved and Metallica. The beginning of "Trinity" features a late-Metallica palm-muted riff as well. But the absolute champion is, of course, "Renewal" – there is a true Metallica potpourri at the beginning: the opening riff recalls "Blackened" from "...and Justice for All" (1988), while its ending is again from "Moth into Flame", and then you can immediately hear echoes of "The Day That Never Comes" from "Death Magnetic" (2008). It was a true provocation to release this song as the first single. Metallica, however, is also not an "innovation" at all for Coroner. "Mental Vortex", that classic technical thrash metal album almost entirely built on palm muting, was literally interlarded with "...and Justice for All" tinges – the third song, "Semtex Revolution", could be called the most Metallica-esque. While on the following "Sirens", the album's strangest song, "Kill 'Em All" (1983) is sometimes heard behind the rough low-end groove and the strained vocals – well-camouflaged Metallica vitality is present here for sure. To be fair, it's not a one-way street case: during "Paralyzed, Mesmerized", the eighth track on "Grin", we hear a lick that would later begin to sound on "St. Anger" (2003) in the bassline of opener "Frantic." Well, almost. Summary. Coroner both remained true to themselves and transcended themselves. Try it together with them. Colonel Para Bellum ..::TRACK-LIST::.. CD 1 - Album (47:21): 1. Oxymoron 00:58 2. Consequence 06:15 3. Sacrificial Lamb 06:02 4. Crisium Bound 05:29 5. Symmetry 03:58 6. The Law 05:00 7. Transparent Eye 05:16 8. Trinity 05:41 9. Renewal 05:21 10. Prolonging 03:13 CD 2 - 'Death Cult' Demo 1986 (24:34): 1. Spectators Of Sin 06:35 2. Spiral Dream 04:40 3. Aerial Combat 06:09 4. The Invincible 07:07 ..::OBSADA::.. Ron Broder - vocals, bass Tommy Vetterli - guitars Diego Rapacchietti - drums https://www.youtube.com/watch?v=oNpXujW3ySc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-30 14:00:24
Rozmiar: 542.02 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
..::INFO::..
Rozwód w Sedesie to pierwszy album studyjny nagrany przez wrocławski zespół Para Wino, wydany w 1994 roku. Większość znajdujących się na nim utworów została w latach 1992–1994 skomponowana przez basistę dla wrocławskiej grupy Sedes, poza utworem Kwiat jednej nocy z repertuaru zespołu Alibabki. Artist: Para Wino Title: Rozwód w Sedesie Country: Polska Year: 1994 Genre: Punk Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 128 Kbps ..::TRACK-LIST::.. A1.Kurwa Twa A2.Polskie Zoo A3.Lot Nad Amsterdamem A4.Ja Tylko Piję A5.Kwiat Jednej Nocy A6.M.J.M. A7.Pomnik Królewny B1.Głupi I Łysy B2.Anarchiści B3.Będzie Was Mniej B4.W Dupie! B5.I Do Ucha I Do Tańca B6.Pijany I Prawdziwy (Kurwa Jego Mać) B7.Maniana (Wersja Inna)
Seedów: 134
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-30 12:51:35
Rozmiar: 35.25 MB
Peerów: 53
Dodał: Uploader
Opis
..::INFO::..
Zebrahead to amerykański zespół rockowy pochodzący z La Habra w Kalifornii, założony w 1996 roku. Oryginalny skład tworzyli Justin Mauriello (gitara, wokal), Greg Bergdorf (gitara), Ben Osmundson (gitara basowa) oraz Ed Udhus (perkusja). Do zespołu dołączył także Ali Tabatabaee jako raper i współwokalista, co nadało ich muzyce wymiar unikalnej mieszanki punk rocka i hip-hopu. Muzycznie Zebrahead łączy style takie jak punk rock, pop-punk, rapcore i alternatywny rock. Ich brzmienie charakteryzuje się energetycznymi riffami, melodyjnymi liniami wokalnymi i rapowanymi. fragmentami. Wydali trzynaście albumów studyjnych. Wstawka zawiera drugi album studyjny zespołu. Title: Waste of Mind Artist: Zebrahead Country: USA Year: 1998 Genre: Rock, Punk Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ..::TRACK-LIST::.. Check Get Back The Real Me Someday Waste of Mind Feel This Way Walk Away Big Shot Swing Jag Off Time Move On Fly Daze Bootylicious Vinyl
Seedów: 89
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-30 12:51:25
Rozmiar: 110.61 MB
Peerów: 31
Dodał: Uploader
Opis
..::INFO::..
Najnowsze wydawnictwo australijskiego zespołu ska z Adelajdy. Title: Whatever Gets You Through the Day Now Artist: The Overits! Country: Australia Year: 2025 Genre: Ska Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 320 Kbps ..::TRACK-LIST::.. 01. No Road to Juneau 02. Discount Rack 03. Be With you 04. Fact Checker 05. 1966 06. So Much Harder 07. Why Why Why
Seedów: 13
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-30 12:51:15
Rozmiar: 59.61 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: VA Title: Xmas Hits Year: 2018 Genre: Ambient, New Age, Christmas Music Publisher (label): Legacy Recordings Duration: 3:30:36 Format/Codec: FLAC (tracks) Audio Bitrate: Lossless [16-bit/44100Hz] ...( TrackList )... 01. Mariah Carey - All I Want for Christmas Is You (00:04:02) 02. Wham! - Last Christmas (00:04:23) 03. ANDY WILLIAMS - It's the Most Wonderful Time of the Year (00:02:42) 04. Jose Feliciano - Feliz Navidad (00:03:02) 05. Frank Sinatra - Let It Snow! Let It Snow! Let It Snow! (00:02:35) 06. Celine Dion - Happy Xmas (War Is Over) (00:04:15) 07. Bruce Springsteen - Santa Claus Is Comin' to Town (Live at C.W. Post College, Greenvale, NY - December 1975) (00:04:28) 08. Shakin' Stevens - Merry Christmas Everyone (00:03:44) 09. Boney M. - Mary's Boy Child / Oh My Lord (00:04:02) 10. Destiny's Child - 8 Days of Christmas (00:03:29) 11. Britney Spears - My Only Wish (This Year) (00:04:15) 12. Kelly Clarkson - Underneath the Tree (00:03:49) 13. Leona Lewis - One More Sleep (00:04:00) 14. The Ronettes - Sleigh Ride (00:03:01) 15. Elvis Presley - Blue Christmas (00:02:09) 16. Perry Como & The Fontane Sisters - It's Beginning to Look a Lot Like Christmas (00:02:36) 17. John Williams - Carol of the Bells (From "Home Alone" Soundtrack) (00:01:25) 18. Johnny Mathis - When a Child Is Born (00:03:43) 19. Bob Dylan - Must Be Santa (00:02:49) 20. Tony Bennett - Winter Wonderland (00:02:13) 21. Glee Cast Feat. Darren Criss - Baby, It's Cold Outside (00:02:47) 22. Meghan Trainor - I'll Be Home (00:03:39) 23. *NSYNC - Merry Christmas, Happy Holidays (00:04:14) 24. Pentatonix - Mary, Did You Know? (00:03:21) 25. Train - Shake Up Christmas (Xmas Anthem) (00:03:52) 26. MICHAEL BOLTON - White Christmas (00:03:43) 27. Dido - Christmas Day (00:04:03) 28. Sarah McLachlan - Wintersong (00:03:31) 29. Toni Braxton - Holiday Celebrate (00:03:59) 30. Run DMC - Christmas In Hollis (00:02:58) 31. R.Kelly - World Christmas (00:04:03) 32. Luther Vandross - Please Come Home for Christmas (00:03:38) 33. WHITNEY HOUSTON - One Wish (For Christmas) (00:04:13) 34. Christina Aguilera - Have Yourself a Merry Little Christmas (00:04:03) 35. Maria Mena - Home for Christmas (00:03:49) 36. Aretha Franklin - Joy to the World (00:03:03) 37. Darlene Love - Christmas (Baby Please Come Home) (00:02:46) 38. Eartha Kitt - Santa Baby (00:03:29) 39. Dean Martin - Silver Bells (00:02:23) 40. Doris Day - I'll Be Home for Christmas (00:02:25) 41. Johnny Cash - The Little Drummer Boy (00:02:33) 42. Mel TORME - The Christmas Song (Chestnuts Roasting On an Open Fire) (00:03:11) 43. Art Garfunkel - O Come All Ye Faithful (00:02:07) 44. Dana - It's Gonna Be a Cold, Cold Christmas (00:03:15) 45. Gayla Peevey - I Want a Hippopotamus for Christmas (Hippo the Hero) (00:02:35) 46. Gene Autry - Here Comes Santa Claus (Right Down Santa Claus Lane) (1947 Version) (00:02:31) 47. John Denver - Rudolph the Red Nosed Reindeer (00:01:43) 48. Daryl Hall & John Oates - Jingle Bell Rock (Daryl's Version) (00:02:02) 49. Cyndi Lauper - Early Christmas Morning (00:03:41) 50. Steps - Merry X-Mas Everybody (00:03:39) 51. Brad Paisley - Santa Looked a Lot Like Daddy (00:04:11) 52. Jessica Simpson - It's Christmas Time Again (00:03:08) 53. Hurts - All I Want for Christmas Is New Year's Day (00:04:34) 54. Tom Odell - Real Love (From the John Lewis Christmas Advert 2014) (00:02:18) 55. Chris Brown - This Christmas (00:03:17) 56. Matt Terry - When Christmas Comes Around (00:03:21) 57. Backstreet Boys - Christmas Time (00:04:17) 58. New Kids On The Block - Merry, Merry Christmas (00:04:04) 59. Kenny G - God Rest Ye, Merry Gentleman (00:04:34) 60. Il Divo - O Holy Night (00:04:01) 61. Only Boys Aloud - Silent Night (00:02:01) 62. The Kingdom Choir - Hark! The Herald Angels Sing (00:04:08) 63. Susan Boyle - Auld Lang Syne (00:02:44)
Seedów: 72
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-30 12:50:59
Rozmiar: 1.30 GB
Peerów: 20
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist...............: Yes Album................: Fly From Here - Return Trip (Instrumental Edition) Genre................: Pop Rock Year.................: 2025 Codec................: Reference libFLAC 1.5 ...( TrackList )... 001. Yes - Overture (Instrumental) 002. Yes - Pt. I We Can Fly (Instrumental) 003. Yes - Pt. II Sad Night At The Airfield (Instrumental) 004. Yes - Pt. III Madman At The Screens (Instrumental) 005. Yes - Pt. IV Bump Ride (Instrumental) 006. Yes - Pt. V We Can Fly (Reprise) (Instrumental) 007. Yes - The Man You Always Wanted Me To Be (Instrumental) 008. Yes - Life On A Film Set (Instrumental) 009. Yes - Hour Of Need (Instrumental) 010. Yes - Solitaire (Instrumental) 011. Yes - Don't Take No For An Answer (Instrumental) 012. Yes - Into The Storm (Instrumental)
Seedów: 1090
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-30 12:49:43
Rozmiar: 606.56 MB
Peerów: 228
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist...............: Eros Ramazzotti Album................: Una Historia Importante Genre................: Pop Year.................: 2025 Codec................: Reference libFLAC 1.5 ...( TrackList )... 001. Eros Ramazzotti - Mi día preferido 002. Alicia Keys & Eros Ramazzotti - La aurora (feat. Alicia Keys) 003. Eros Ramazzotti Feat. Kany Garcia - Una emoción para siempre 004. Eros Ramazzotti Feat. Andrea Bocelli - Si bastasen un par de canciones 005. Eros Ramazzotti Feat. Lali - Fuego en el fuego 006. Eros Ramazzotti Feat. Carin Leon - Otra como tú 007. Eros Ramazzotti - Mañana 008. Eros Ramazzotti - Fiesta 009. Eros Ramazzotti Feat. JOVANOTTI - La aventura 010. Eros Ramazzotti Feat. Giorgia - Cuánto amor me das 011. Eros Ramazzotti - Solo junto a ti 012. Eros Ramazzotti - Estúpidas palabras románticas 013. Eros Ramazzotti - 5 segundos 014. Eros Ramazzotti Feat. Elisa - Buona stella 015. Eros Ramazzotti Feat. Max Pezzali - Come nei film 016. Eros Ramazzotti - Il mio giorno preferito 017. Alicia Keys & Eros Ramazzotti - L'aurora (feat. Alicia Keys) 018. Eros Ramazzotti Feat. Ultimo - Un'emozione per sempre 019. Eros Ramazzotti - Festa 020. Eros Ramazzotti Feat. JOVANOTTI - La mia strada 021. Eros Ramazzotti Feat. Andrea Bocelli - Se bastasse una canzone 022. Eros Ramazzotti - Domani 023. Eros Ramazzotti Feat. Giorgia - Quanto amore sei 024. Eros Ramazzotti - Solo insieme a te 025. Eros Ramazzotti - Stupide parole romantiche 026. Eros Ramazzotti - 5 secondi
Seedów: 269
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-30 12:49:34
Rozmiar: 1.19 GB
Peerów: 120
Dodał: Uploader
Opis
..::INFO::..
--------------------------------------------------------------------- Bryan Ferry + Roxy Music - The Platinum Collection - (3 CD) --------------------------------------------------------------------- Artist...............: Bryan Ferry + Roxy Music Album................: The Platinum Collection Genre................: Rock Source...............: CD Year.................: 2004 Ripper...............: EAC (Secure mode) & Lite-On iHAS124 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) Version..............: reference libFLAC 1.5.0 20250211 Quality..............: Lossless, (avg. compression: 66-68 %) Channels.............: Stereo / 44100 HZ / 16 Bit Tags.................: VorbisComment Information..........: Virgin Included.............: NFO, M3U, CUE Covers...............: Front Back CD --------------------------------------------------------------------- Tracklisting - CD 1 --------------------------------------------------------------------- 1. Roxy Music - Virginia Plain [02:59] 2. Roxy Music - Pyjamarama [02:52] 3. Roxy Music - Do The Strand [04:02] 4. Bryan Ferry - A Hard Rain's A-Gonna Fall [05:20] 5. Roxy Music - Street Life [03:29] 6. Roxy Music - All I Want Is You [02:53] 7. Bryan Ferry - The 'In' Crowd [04:34] 8. Bryan Ferry - Smoke Gets In Your Eyes [02:54] 9. Bryan Ferry - You Go To My Head [02:43] 10. Roxy Music - Love Is The Drug [04:09] 11. Roxy Music - Both Ends Burning [05:15] 12. Bryan Ferry - Let's Stick Together [03:01] 13. Bryan Ferry - The Price Of Love [03:27] 14. Bryan Ferry - This Is Tomorrow [03:40] 15. Bryan Ferry - Tokyo Joe [03:55] Playing Time.........: 55:19 Total Size...........: 380,05 MB --------------------------------------------------------------------- Tracklisting - CD 2 --------------------------------------------------------------------- 1. Bryan Ferry - Sign Of The Times [02:28] 2. Bryan Ferry - What Goes On [04:11] 3. Bryan Ferry - Carrickfergus [03:48] 4. Roxy Music - Trash [02:13] 5. Roxy Music - Dance Away [03:47] 6. Roxy Music - Angel Eyes [02:52] 7. Roxy Music - Over You [03:28] 8. Roxy Music - Oh Yeah! [04:51] 9. Roxy Music - Same Old Scene [03:59] 10. Roxy Music - Jealous Guy [04:58] 11. Roxy Music - More Than This [04:30] 12. Roxy Music - Avalon [04:17] 13. Roxy Music - Take A Chance With Me [04:43] 14. Bryan Ferry - Don't Stop The Dance [04:21] 15. Bryan Ferry - Windswept [04:36] Playing Time.........: 59:09 Total Size...........: 398,78 MB --------------------------------------------------------------------- Tracklisting - CD 3 --------------------------------------------------------------------- 1. Bryan Ferry - Slave To Love [04:27] 2. Bryan Ferry - Is Your Love Strong Enough [04:53] 3. Bryan Ferry - The Right Stuff [04:23] 4. Bryan Ferry - Kiss And Tell [04:54] 5. Bryan Ferry - Limbo [05:00] 6. Bryan Ferry - He'll Have To Go [04:04] 7. Bryan Ferry - I Put A Spell On You [05:27] 8. Bryan Ferry - Will You Love Me Tomorrow [04:19] 9. Bryan Ferry - Girl Of My Best Friend [03:26] 10. Bryan Ferry - Your Painted Smile [03:14] 11. Bryan Ferry - Mamouna [05:11] 12. Bryan Ferry - As Time Goes By [02:35] 13. Bryan Ferry - Goddess Of Love [03:33] 14. Bryan Ferry - It's All Over Now, Baby Blue [04:06] 15. Bryan Ferry - A Fool For Love [04:42] Playing Time.........: 01:04:20 Total Size...........: 426,99 MB
Seedów: 226
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-30 12:18:18
Rozmiar: 1.25 GB
Peerów: 45
Dodał: rajkad
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Świetny debiut z 'Miasta Aniołów' plus, jako bonusy 'Peace Through Violence' - demo z 1991 roku. I first heard about this record a couple of years ago when someone sent me a link to one of their songs. It was of poor quality kind of hard to hear, but I was able to enjoy it regardless. Then I was able to get a burnt copy of the CD but it was also in poor quality and I had enough of that. The hunt was on, on finding this rare CD. I went everywhere to find it and came up empty handed, until 2 years later. I found a CD of theirs in great condition and did not hesitate in purchasing it. Being more than happy, I decided it was time to give this album a listen from beginning to end in my Chevrolet pick-up truck. I find this band appealing because they're from Los Angeles and all the members in recording this album were of Hispanic descent. In the time this album came out it was flooded with all the nirvana garbage that was playing on the radio and MTV. They knew they didn’t have a chance to get any airplay, but still proceeded to tour and gain their fans. This record is pure Crossover-Thrash with elements of Speed Metal and makes no apologies about it. This is one of these records that you have to play from beginning to end. The riffs are nice and fast, Art Marquez & Choy Sandoval gives it a mix of Dark Angel and Suicidal Tendencies put together. The bass is at a perfect tone on this record, giving the songs an extra bit of depth that I hear every time I listen to it on my Zune. The singing from Tom Urioste is the perfect mix of punk and metal. He’s not going to be confused for Ron Rinehart or Mike Muir but it’s still good. I also see an influence of Megadeth as the political tones the song title and song titles give in reference to the environment and world peace. They do in a way were its not too pushy or annoying, which is something that is difficult to do without looking to much of a bleeding heart liberal. They just give enough for the listener to think of what they’re trying to say and make up their own minds. The songs that stick out for me the most are Funeral Parlor, The Damnation of Humanization, The Day After, Peace Through Violence, Raping Mother Nature, Fundamental Mental Derangement, Severance Pay and Trying to Be Cool. They seem to be the ones I play over and over in my truck and on my Zune. It’s a shame that this record did not get more recognition than it did. But they still have some sort of a hardcore following even they had only released this record and a demo a couple years before. Thanks to this generations technology with Soulseek and YouTube a new generation of fans will come, a new set of ears for a new set of metal heads. I still have this album on constant rotation on my playlist and always try to spread their album to other people. chevymetal1986 ..::TRACK-LIST::.. 1. Funeral Parlor 5:31 2. The Day After 6:01 3. Tombs Of Forgotten Souls 4:11 4. Fundamental Mental Derangement 6:40 5. Raping Mother Nature 3:49 6. The Damnation Of Humanization 3:56 7. Methamphetamine 3:12 8. Peace Through Violence 3:18 9. Pit Of Ignorance 5:22 10. Severance Pay 4:28 11. Trying To Be Cool 1:14 Bonus Tracks 'Demo 1991': 12. Peace Through Violence 3:29 13. Raping Mother Nature 3:59 14. Funeral Parlor 5:35 15. Damnation Of Humanization 4:03 16. Pit Of Ignorance 5:25 17. Trying To Be Cool 1:05 ..::OBSADA::.. Lelo Rodriguez - Bass Javier Palomino - Drums Art Marquez - Guitars (rhythm) Chuy Sandoval - Guitars (lead) Tom Urioste - Vocals https://www.youtube.com/watch?v=UesrxnvLzDQ SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-30 12:14:33
Rozmiar: 165.47 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
1 - 30 | 31 - 60 | 61 - 90 | ... | 571 - 600 | 601 - 630 | 631 - 660 | 661 - 690 | 691 - 720 | ... | 23341 - 23370 | 23371 - 23400 | 23401 - 23411 |
|||||||||||||