![]() |
|
|||||||||||||
Ostatnie 10 torrentów
Ostatnie 10 komentarzy
Discord
Kategoria:
Muzyka
Ilość torrentów:
24,856
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. An amazing collection of Pink Floyd radio sessions and TV broadcasts from 1967-1968, the years the band released their debut album, "Piper At The Gates Of Dawn" and the legendary second album "A Saucerful of Secrets". Includes recordings for Radio One's Top Gear program, which showcased the underground hipster scene of London, and TV broadcasts from France and Italy. Features amazing versions of 'Pow R. Toc H', 'Astronomy Domine', 'Set The Controls For The Heart Of The Sun', 'Flaming' and 'Vegetable Man'. Essential live recordings of Pink Floyd during their greatest era! ..::TRACK-LIST::.. CD 3: 1. Point Me At The Sky 2. Embryo 3. Baby Blue Shuffle In D Major 4. Interstellar Overdrive 5. Daybreak 6. Nightmare 7. The Narrow Way (Part 3) 8. The Beginning 9. Moonhead 10. Set The Controls For The Heart Of The Sun 11. A Saucerful Of Secrets https://www.youtube.com/watch?v=Ckl6mjCthGM SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-20 10:30:36
Rozmiar: 353.30 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
MARDUK! I wszystko jasne... ..::TRACK-LIST::.. April 9th 2003, Paris, France 1. Blackcrowned 2. With Satan And Victorious Weapons 3. Azrael 4. Wolves 5. World Funeral 6. Hearse 7. Bleached Bones 8. Of Hell's Fire 9. Darkness It Shall Be 10. Fistfucking God's Planet April 5th 2003, Katowiche, Poland 1. Blackcrowned 2. With Satan And Victorious Weapons 3. Azrael 4. Wolves 5. World Funeral 6. Hearse 7. Bleached Bones 8. Of Hells Fire 9. Darkness It Shall Be 10. Fistfucking Gods Planet August 7th 2003, Party San, Bad Berka, Germany 1. Jesus Christ...Sodomized 2. Baptism By Fire 3. The Black 4. Still Fucking Dead Video Clips 1. Hearse [Recorded April 2003] 2. World Funeral [Recorded April 2003] ..::OBSADA::.. Morgan - Guitars B. War - Bass Legion - Vocals Emil Dragutinović - Drums https://www.youtube.com/watch?v=zB-8A_6cBYY SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-20 10:23:35
Rozmiar: 4.35 GB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::TRACK-LIST::.. Act I: Planets Music of the Spheres Higher Power Adventure of a Lifetime Paradise (extended intro and outro) The Scientist (with excerpts of 'Oceans' in intro, and backwards outro) Act II: Moons Viva la Vida (on B-Stage) Hymn for the Weekend (on B-Stage) Everglow (on B-Stage, with fans, piano version) Charlie Brown Yellow All My Love Act III: Stars Human Heart (on B-Stage) People of the Pride Clocks We Pray (with Elyanna) Infinity Sign (on B-Stage) Something Just Like This My Universe A Sky Full of Stars Act IV: Home Sunrise Sparks (on C-Stage) The Jumbotron Song (on C-Stage) Fix You (with “Biutyful” intro) Good Feelings (with Elyanna) Feelslikeimfallinginlove ..::OBSADA::.. Chris Martin - Lead vocals, rhythm guitar, and piano. Jonny Buckland - Lead guitar and backing vocals. Guy Berryman - Bass guitar and backing vocals. Will Champion - Drums, percussion, and backing vocals. https://www.youtube.com/watch?v=2ihKRxsh4ok SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-20 09:35:25
Rozmiar: 5.29 GB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. 30 maja 2025 roku to data, na którą czekało tysiące fanów eksperymentalnego grania. Birthing, siedemnasty album studyjny legendarnego zespołu Swans, trafia do sprzedaży, oznaczając zarazem koniec pewnej epoki. Michael Gira, ikona undergroundu i frontman grupy, zapowiedział, że to ostatni krążek w ich dotychczasowym, monumentalnym brzmieniu. Po nim zespół skupi się na bardziej minimalistycznych formach – Birthing to więc pożegnalny hołd dla dźwiękowych światów, które pochłaniają słuchacza bez reszty. Materiał na album powstawał podczas rocznej trasy koncertowej w latach 2023-2024, a następnie był aranżowany w berlińskim studiu. Jak przyznaje Gira, wszystko zaczęło się od prostych szkiców na akustycznej gitarze, które z czasem przekształciły się w hipnotyczne, wielowarstwowe kompozycje. Wśród utworów znalazły się zarówno te rozwijane na żywo (jak The Healers czy I Am a Tower), jak i nagrane od zera w studio (m.in. Red Yellow). Pierwszy singiel, I Am a Tower, udostępniony w lutym, już zaskoczył słuchaczy swoją dynamiczną strukturą, łączącą organiczne brzmienia z industrialnym chaosem. Rok 2025 to także ostatnia okazja, by zobaczyć Swans w pełnej krasie. Zespół wyruszy jesienią w pożegnalną trasę po Europie i USA, grając w dotychczasowym, rozbudowanym składzie (w tym z gitarzystą Normanem Westbergiem i perkusistą Philem Puleo). Koncerty, m.in. w Warszawie, Londynie, Berlinie czy Paryżu. Anxious Music Magazine Moim skromnym zdaniem recenzje płyt The Swans nie mają sensu. Są to dzieła zamknięte, ich formuła jest zwyczajnie emocjonalnie monochromatyczna, przez co ich odbiór w zamyśle również taki powinien być. Kolos jakim jest dwudyskowy w wersji CD „Birthing” to album będący kolejny raz logiczną kontynuacją dziel zapoczątkowanych znakomitym albumem „The Seer”. Muzycznie nieco bardziej wyważonym, lżejszym, jednak nadal nad wyraz intensywnym, przesiąkniętym hałasem. Oczywiście nie w rozumieniu hałaśliwości, lecz raczej ukazaniu słuchaczowi że nawet delikatniejsze dźwięki mogą być zagrane tak intensywnie, tak „dosadnie” że stanowić mogą dźwiękowy rozgwar. Jednak wszystko jest tu z pieczołowitością poukładane i zaplanowane albowiem „Birthing” to koncept. Tematem przewodnim jest tu życie (album zaczyna i kończy głos dziecka). Kompozycje powolnie i dostojnie nabierają intensywności, po czym narastają zgiełkiem i ekskludują. Zdecydowanie więcej tu jednak spokoju i przestrzeni pomiędzy dźwiękami (posłuchajcie choćby „Red Yellow” czy „Away”). Często słychać transowe, niemalże rytualne reminiscencje „Children of God” – „”Guardian Spirit”. Prawie dwudziesto minutowy „The Healers”to typowy transowy Swans testujący wytrzymałość słuchacza na poziom intensywności hałasu. Cudo! Podobnie jak szaleńczy „I Am A Tower” w którym prym wiedzie emocjonalna narracja Giry. Tytułowe nagranie zdecydowanie najważniejsze na albumie. Kompozycja narasta hipnotyzując słuchacza, piescząc zmysły, następnie rozkładając je na czynniki pierwsze. W zasadzie albumy Swans filtrują emocje. W przypadku kiedy emocje twórcy (Giry) równoważą się z emocjami odbiorcy unoszącymi się nad dziełem podczas odsłuchu możemy mówić o albumie udanym. „Birthing” to płyta nad wyraz udana, perfekcyjnie ukazująca fenomen Swans. Zespołu który płyt zbytecznych nie nagrywa. Janusz Trudno uwierzyć w to, że od wydania „The Seer” czyli rozpoczęcia mojej przygody z twórczością Swans, minęło już 13 lat. Zamiast kilku lat do 30 urodzin nieuchronnie puka do mnie czterdziestka i z każdym rokiem i kolejnym albumem coraz bardziej wciągałem się i angażowałem w twórczość Łabędzi za każdym razem niecierpliwie wyczekując kolejnego wydawnictwa. Tutaj sprawa była o tyle łatwa, że Michael Gira wraz z zespołem jest artystą bardzo aktywnym i co 2-4 lata otrzymywaliśmy nowy album. Lider Swans przy tej swojej systematyczności jest również człowiekiem konsekwentnie niekonsekwentnym – po wydaniu „The Glowing Man” zapowiedział odejście od konwencji płyt – molochów trwających po 2 godziny i składających się z utworów co najmniej kilkunastominutowych. Po drodze coś poszło nie tak bo zarówno „leaving meaning.” jak i „The Beggar” nie odbiegają drastycznie od swoich poprzedników i przynoszą raczej kosmetyczne zmiany niż rewolucję. I w zasadzie chwała Girze za to bo ta konwencja się sprawdza i każde kolejne wydawnictwo Swans to takie małe (dziwne stwierdzenie w kontekście 2 godzin muzyki) dzieło sztuki i swoista podróż przez wizjonerski umysł lidera zespołu. Twórczość Amerykanów nie należy do łatwych w odbiorze ale wracam do niej systematycznie i to w konwencji słuchania albumów w całości a nie na wyrywki ponieważ wtedy robią one największe wrażenie co w sumie nie jest jakimś wybitnym osiągnięciem jeśli weźmie się pod uwagę konieczność zaangażowania na te 90-120 minut. Pierwsze wzmianki o „The Birthing” mogły wśród fanów wywołać lekką konsternację. Siedem utworów? Czyżby w końcu Michael Gira dotrzymał słowa i zakończył etap molochów? Na szczęście druga wzmianka zawierała czasy trwania utworów i okazało się, że wszystko jest na swoim miejscu i album trwa ponad 115 minut. Jedyna zapowiedź albumu – „I Am The Tower” nie porwała mnie za pierwszym razem. Ani za drugim. I trzecim. W zasadzie do dziś mam z nim problem bo mimo sporej ilości ciekawych fragmentów ma też mielizny, które raczej nużą niż wciągają. Na szczęście jest ich na tyle mało, że przez utwór można przebrnąć w całości mimo ponad 19 minut czasu trwania. I nie jest to najcięższy zawodnik ponieważ mamy tutaj jeszcze cięższą dwójkę. Rozpoczynający album „The Healers” snuje się w iście sielankowym, monotonnym tempie. Dopiero w okolicach 8 minuty tętno zaczyna lekko skakać by następnie praktycznie całkowicie zniknąć i po chwili eksplodować w stylu ściany dźwięków z utworu tytułowego z „The Seer”. W pierwszych 15 minutach nie dzieje się tutaj za wiele, całość została skumulowana w ostatnich niespełna 7 minutach. Tu wątkami spokojnie można by obdzielić kilka kolejnych utworów. „The Healers” pozostawia po sobie jak najbardziej pozytywne wrażenie. Jeszcze lepiej sprawa wygląda z najdłuższym w zestawieniu utworem tytułowym. „Birthing” spokojnie mógłby służyć za ścieżkę dźwiękową do jakiejś apokaliptycznej opowieści. Chciałoby się powiedzieć, że chwilę wytchnienia przynosi słuchaczom „Red Yellow”, który jest najkrótszy w zestawieniu ale nadal trwa on prawie 7 minut i wprowadza bardzo nerwowy klimat, zarówno instrumentalnie jak i wokalnie. Bezpośrednią kontynuacją tego niepokoju jest „Guardian Spirit”. Wisienką na torcie „Birthing” są dwa zamykające go utwory. „The Merge” jest chyba największym ukłonem w stronę „The Seer” i muzyki drone od czasów jego wydania – a przecież po drodze były jeszcze 4 albumy. Monumentalny „(Rope) Away” kończy całość i zostawia w słuchaczu poczucie uczestnictwa w czymś wyjątkowym. I to rozumianym dwuznacznie ponieważ dla fanów twórczości Giry „Birthing” będzie kolejnym albumem, którego słuchanie można uznać za swego rodzaju rytuał. Dla osób postronnych i ludzi, którzy do tej pory nie przekonali się do twórczości Swans nowy album będzie wyjątkowo nudny i ciężki do przebrnięcia. W okolicach premiery Michael Gira zapowiedział kolejny raz, że „BIrthing” jest ostatnim puzzlem w układance i kolejne wydawnictwa będą zupełnie inne. Po cichu liczę, że jednak nie ponieważ uwielbiam te jego molochy i jestem wobec nich praktycznie bezkrytyczny. Rolu Michael Gira po raz kolejny, podobno ostatni, przedstawia swoją wizję świata. Bo w tych kategoriach należy moim zdaniem postrzegać muzykę Swans. Jak wynika z lektury biografii Giry, mimo że posiada na wiele spraw społecznych poglądy i czasami znajduje to również odzwierciedlenie w jego muzyce, to jednak nie jest jej celem. Gira jest od początku owładnięty pasją ukazania emocji, które wypływają z jego trzewi, a są wynikiem oglądu świata odartego z wszelkich złudzeń a także nadziei. Nie po to jednak, by kogoś zdołować, albo promować zwątpienie, ale celem jest ukazanie obrazu otaczającego świata takim, jakim on jest, a właściwie, jakim go czuje Gira. Muzyka Swans to ukazanie Trwogi istnienia, a przynajmniej ja to tak odbieram. Gira tworzy raczej intuicyjnie a jego celem jest granie najgłośniej na świecie. Ale nie chodzi o hałas w stylu grup metalowych. Dźwięki, które wydobywają się z muzyki Swans mają obezwładniać, przykuwać uwagę, przerażać, wprawiać w osłupienie, może nawet swoisty trans. Mają wpływać na duszę, umysł i dotykać całego jestestwa słuchacza. Nie chodzi o żadną nawalankę, która wywołuje agresję i napędza, ale o poruszenie strun w słuchaczu, których istnienia nawet nie był świadom. Żeby to wszystko osiągnąć Gira podąża za intuicją w osiągnięciu swojej wizji artystycznej, która siedzi w jego głowie. Z tego powodu artysta jest postrzegany przez współpracowników jako osobowość trudna, nie licząca się z odczuciami kolegów. Gdy jednak już muzycy poddadzą się dyktatowi artystycznemu Giry, efekt końcowy niemal zawsze robi wrażenie. Gira poświęca uwagę każdemu pojedynczemu dźwiękowi, pochyla się nad jego brzmieniem, dążąc do osiągnięcia konkretnego kształtu, który ma w swojej głowie. To jest najtrudniejszy moment dla muzyków Swans, czasami bywa traumatyczny, bo Gira wymusza osiągnięcie swojego celu często krzykiem oraz metodami pozamuzycznymi, wprowadzając wykonawcę danego dźwięku w nastrój, który według Giry posłuży do wydobycia z niego oczekiwanego efektu. Gdy jednak nowa muzyka Swans jest już gotowa, zarówno jej twórcy, jak i słuchacze w przeważającej większości przyznają, że było warto. Czy tak jest również w przypadku najnowszej płyty "Birthing"? Najprościej jest odpowiedzieć, że tak. Mimo że "Birthing" to tradycyjna od czasu "The Seer" niemal dwugodzinna symfonia rockowa, słucha się jej równie tradycyjnie z uwagą i rosnącą ekscytacją. Powolnie rozwijające się, ociężałe melorecytacje w rozpoczynającym album, prawie dwudziestodwuminotowym "The Healers", nabierają tempa i hałasu już w połowie nagrania. Walcowaty rytm przeradza się w coraz większy zgiełk, by zwalniać i przyśpieszać oraz na końcu znaleźć zwieńczenie w hałasie o większym natężeniu, ale pozostając powolnym i transowym. Trzeba przyznać, że nagrania zgromadzone na "Birthing", choć mają w sobię tę pierwotną rozpacz, jak na wcześniejszych albumach, to jednak brzmią częściej łagodnie i stonowanie niż na wcześniejszych wydawnictwach. Następny "I Am A Tower" jest na wstępie znacznie bardziej dysonansowy, a głos Giry drapieżny i schizofreniczny. Napięcie od początku jest podwyższone, by jednak przygasnąć w połowie nagrania. W ostatniej części tego prawie dwudziestominotowego utworu nabiera on cech motorycznych, dzięki mechanicznemu rytmowi perkusji i niemal przebojowej frazie tytułowej powtarzanej przez Michale Girę. W samej końcówce narasta zgiełk, który obleka transowy rytm utworu, by nagle zgasnąć. Tytułowy "Birthing" rozpoczynają również dźwięki mocno dysonansowe, ale zagrane ciszej i delikatniej. Początek przypomina trochę próbę orkiestry symfonicznej, która przygotowuje się do gry. Dopiero w piątej minucie pojawiają się pierwsze uderzenia w perkusję, a później dochodzi głos Giry. W tle cały czas słychać dźwięki "próbującej orkiestry". To trzecie i najdłuższe spośród okołodwudziestominutowych nagrań na najnowszej płycie Swans. Nabiera wyraźniejszego tempa około dziesiątej minuty, gdy do gry wchodzi rytm wybijany z większą intensywnością przez perkusistę. Muzyka milknie jednak nagle w dwunastej minucie, by rozpocząć ponowy marsz ku zgiełkowi. Ale wszystko zaczyna się od początku, najpierw dzięki spokojnemu wokalowi Giry, do którego dołączają z czasem kolejne dźwięki. Intensywność nagrania ponownie narasta i zwalnia, ale od osiemnastej minuty rozpoczyna się zwieńczenie w mechanicznych, szybkich uderzeniach bębnów i zgrzytach gitar, które przerywane fragmentami niemal ciszy ostatecznie urywają się na końcu. W ten sposób kończy się pierwsza część albumu w formacie CD. Drugą część wydawnictwa CD rozpoczyna ledwie siedmiominutowy, najkrótszy na płycie "Red Yellow". Szeptany, niemal ciepły głos Giry prowadzi nas przez chwilę w rejon, którego nie powstydziliby się wykonawcy z kręgu krainy łagodności. Utwór szybko jednak nabiera tempa i dynamiki zyskując cechy psychodeliczne, ale dysonanse dźwiękowe słychać jedynie pod koniec kompozycji i to nie na pierwszym planie a w tle. "Guardian Spirit" zaczynają dźwięki przypominające przygotowanie do obrzędów pogańskich, w tle słychać flet. Za chwilę wchodzi mocny, pewny głos Giry oraz dołączają kolejne dźwięki intensyfikując brzmienie kompozycji. Intensywność utworu wzrasta, Gira śpiewa coraz bardziej rozpaczliwie, właściwie krzycząc, a kolejne instrumenty, które dołączają dodają kompozycji ciężkości. W końcu nagrania słyszymy zgiełk, który finalnie gaśnie kończąc utwór. "The Merge" rozpoczyna się od dziecięcego głosiku mówiącego: "I love you Mummy", który szybko zostaje przykryty kilkudziesięciosekundową nawałnicą dźwięków. Po nim słychać zapętlony bas, urozmaicony delikatną grą pianina w tle oraz dominującym, ale urywającym się dźwiękiem przypominającym syrenę. Są także co najmniej dwie różne linie saksofonu, obie nieco schizofreniczne. W szóstej minucie wraca nawałnica z początku utworu połączona z wyliczanką dziecięcą. Na tym jednak nie koniec. Nagranie w siódmej minucie znowu zmienia charakter i przez kilka minut słyszymy narastające, dronowe buczenie pozbawione rytmu. Ale i to nie koniec. W dwunastej minucie wcześniej narastający zgiełk cichnie i słychać przez moment zawodzenia przypominające skowyt wiedźm. Nagle wszystko uspokaja się i wchodzi ciepły, ale mroczny śpiew Giry przy akompaniamencie gitary akustycznej i tak utwór trwa do końca urywając się przy śpiewie "papampampam". Można byłoby tak opisać każdy utwór z jeszcze większymi szczegółami, ale lepiej chyba je zwyczajnie posłuchać. Bogactwo dźwięków jak zwykle w przypadku Swans jest spore, a nastroje narastającej intensywności przeplatają się z tymi spokojniejszymi, ambientowymi. Właśnie tak zaczyna się ostatni akord na płycie w postaci połączonych utworów "Rope" i "Away". Nagranie "Rope" bardzo długo rozwija się, zgiełk narasta powoli aż do piętnastej minuty, gdy "Rope" przechodzi w "Away" kończący najnowsze wydawnictwo Swans. "Away" jest bardziej akustyczny, brzmi łagodnie, niemal sielsko. Michael Gira żegna się w spokoju i łagodności. Jeśli "Birthing" ma być pożegnaniem Swans z wielkim brzmieniem, to udało się ono znakomicie. Swans przebył od swoich ekstremalnych początków, będących skrzyżowaniem no wave i noise rocka, bardzo długą drogę. Choć Michael Gira nadal pielęgnuje swoje bezkompromisowe podejście do tworzenia muzyki, to jednak zawartość "Birthing" wydaje się być bardziej przystępna i akceptowalna dla miłośników brzmień łagodniejszych. Oczywiście nadal jest tutaj sporo hałasu, dysonansu i zgiełku, ale na płycie wyczuwam chwilami sporo z nastroju projektu Skin (World of Skin). Wprawdzie nie ma tutaj Jarboe i "Birthing" nie jest płytą tak akustyczną i eteryczną jak albumy Skin, ale mimo wszystko uważam, że jest coś z nastroju obecnego na tamtych wydawnictwach. A może po prostu chciałbym, żeby tak było? Bo właśnie ten okres twórczości Michaela Giry jest mi najbliższy a najnowsza płyta Swans zwyczajnie podoba mi się. Najważniejsze jest to, że muzyka zawarta na "Birthing", mimo swojej obszerności i długości, nie nudzi. Paleta dźwięków, które wykreował Michael Gira wraz ze swoim obecnym składem Swans, jest wciągająca i intrygująca. Ale dawkować ją trzeba ostrożnie, bo mimo miejscami cieplejszego i łagodniejszego klimatu, Swans pozostaje bezkompromisowy w ukazywaniu Trwogi życia. A z tym należy obchodzić się ostrożnie, by nie popaść w dół, z którego później trudno się wydobyć. [9/10] Andrzej Korasiewicz ..::TRACK-LIST::.. CD 1: 1. The Healers 2. I Am a Tower 3. Birthing CD 2: 1. Red Yellow 2. Guardian Spirit 3. The Merge 4. Rope 5. Away ..::OBSADA::.. Michael Gira - vocals, acoustic guitar, producer, art direction, design Phil Puleo - drums, hammered dulcimer, flute, melodica, percussion, layout Kristof Hahn - lap steel guitar, acoustic guitar, electric guitar, loops, backing vocals Dana Schechter - lap steel guitar, bass guitar, loops Christopher Pravdica - bass guitar, Taishōgoto, loops, sound effects, keyboards Larry Mullins - Mellotron, keyboards, piano, synthesizer, drums, vibraphone, percussion, backing vocals Norman Westberg - electric guitar, loops Guest musicians: Jennifer Gira - guest, backing vocals Laura Carbone - guest, backing vocals Lucy Kruger - guest, backing vocals Andreas Dormann - guest, soprano saxophone Little Mikey - guest, backing vocals Timothy Wyskida - drums on 'The Merge' https://www.youtube.com/watch?v=HcXNO6hYfHs SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-20 09:17:47
Rozmiar: 270.90 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. 30 maja 2025 roku to data, na którą czekało tysiące fanów eksperymentalnego grania. Birthing, siedemnasty album studyjny legendarnego zespołu Swans, trafia do sprzedaży, oznaczając zarazem koniec pewnej epoki. Michael Gira, ikona undergroundu i frontman grupy, zapowiedział, że to ostatni krążek w ich dotychczasowym, monumentalnym brzmieniu. Po nim zespół skupi się na bardziej minimalistycznych formach – Birthing to więc pożegnalny hołd dla dźwiękowych światów, które pochłaniają słuchacza bez reszty. Materiał na album powstawał podczas rocznej trasy koncertowej w latach 2023-2024, a następnie był aranżowany w berlińskim studiu. Jak przyznaje Gira, wszystko zaczęło się od prostych szkiców na akustycznej gitarze, które z czasem przekształciły się w hipnotyczne, wielowarstwowe kompozycje. Wśród utworów znalazły się zarówno te rozwijane na żywo (jak The Healers czy I Am a Tower), jak i nagrane od zera w studio (m.in. Red Yellow). Pierwszy singiel, I Am a Tower, udostępniony w lutym, już zaskoczył słuchaczy swoją dynamiczną strukturą, łączącą organiczne brzmienia z industrialnym chaosem. Rok 2025 to także ostatnia okazja, by zobaczyć Swans w pełnej krasie. Zespół wyruszy jesienią w pożegnalną trasę po Europie i USA, grając w dotychczasowym, rozbudowanym składzie (w tym z gitarzystą Normanem Westbergiem i perkusistą Philem Puleo). Koncerty, m.in. w Warszawie, Londynie, Berlinie czy Paryżu. Anxious Music Magazine Moim skromnym zdaniem recenzje płyt The Swans nie mają sensu. Są to dzieła zamknięte, ich formuła jest zwyczajnie emocjonalnie monochromatyczna, przez co ich odbiór w zamyśle również taki powinien być. Kolos jakim jest dwudyskowy w wersji CD „Birthing” to album będący kolejny raz logiczną kontynuacją dziel zapoczątkowanych znakomitym albumem „The Seer”. Muzycznie nieco bardziej wyważonym, lżejszym, jednak nadal nad wyraz intensywnym, przesiąkniętym hałasem. Oczywiście nie w rozumieniu hałaśliwości, lecz raczej ukazaniu słuchaczowi że nawet delikatniejsze dźwięki mogą być zagrane tak intensywnie, tak „dosadnie” że stanowić mogą dźwiękowy rozgwar. Jednak wszystko jest tu z pieczołowitością poukładane i zaplanowane albowiem „Birthing” to koncept. Tematem przewodnim jest tu życie (album zaczyna i kończy głos dziecka). Kompozycje powolnie i dostojnie nabierają intensywności, po czym narastają zgiełkiem i ekskludują. Zdecydowanie więcej tu jednak spokoju i przestrzeni pomiędzy dźwiękami (posłuchajcie choćby „Red Yellow” czy „Away”). Często słychać transowe, niemalże rytualne reminiscencje „Children of God” – „”Guardian Spirit”. Prawie dwudziesto minutowy „The Healers”to typowy transowy Swans testujący wytrzymałość słuchacza na poziom intensywności hałasu. Cudo! Podobnie jak szaleńczy „I Am A Tower” w którym prym wiedzie emocjonalna narracja Giry. Tytułowe nagranie zdecydowanie najważniejsze na albumie. Kompozycja narasta hipnotyzując słuchacza, piescząc zmysły, następnie rozkładając je na czynniki pierwsze. W zasadzie albumy Swans filtrują emocje. W przypadku kiedy emocje twórcy (Giry) równoważą się z emocjami odbiorcy unoszącymi się nad dziełem podczas odsłuchu możemy mówić o albumie udanym. „Birthing” to płyta nad wyraz udana, perfekcyjnie ukazująca fenomen Swans. Zespołu który płyt zbytecznych nie nagrywa. Janusz Trudno uwierzyć w to, że od wydania „The Seer” czyli rozpoczęcia mojej przygody z twórczością Swans, minęło już 13 lat. Zamiast kilku lat do 30 urodzin nieuchronnie puka do mnie czterdziestka i z każdym rokiem i kolejnym albumem coraz bardziej wciągałem się i angażowałem w twórczość Łabędzi za każdym razem niecierpliwie wyczekując kolejnego wydawnictwa. Tutaj sprawa była o tyle łatwa, że Michael Gira wraz z zespołem jest artystą bardzo aktywnym i co 2-4 lata otrzymywaliśmy nowy album. Lider Swans przy tej swojej systematyczności jest również człowiekiem konsekwentnie niekonsekwentnym – po wydaniu „The Glowing Man” zapowiedział odejście od konwencji płyt – molochów trwających po 2 godziny i składających się z utworów co najmniej kilkunastominutowych. Po drodze coś poszło nie tak bo zarówno „leaving meaning.” jak i „The Beggar” nie odbiegają drastycznie od swoich poprzedników i przynoszą raczej kosmetyczne zmiany niż rewolucję. I w zasadzie chwała Girze za to bo ta konwencja się sprawdza i każde kolejne wydawnictwo Swans to takie małe (dziwne stwierdzenie w kontekście 2 godzin muzyki) dzieło sztuki i swoista podróż przez wizjonerski umysł lidera zespołu. Twórczość Amerykanów nie należy do łatwych w odbiorze ale wracam do niej systematycznie i to w konwencji słuchania albumów w całości a nie na wyrywki ponieważ wtedy robią one największe wrażenie co w sumie nie jest jakimś wybitnym osiągnięciem jeśli weźmie się pod uwagę konieczność zaangażowania na te 90-120 minut. Pierwsze wzmianki o „The Birthing” mogły wśród fanów wywołać lekką konsternację. Siedem utworów? Czyżby w końcu Michael Gira dotrzymał słowa i zakończył etap molochów? Na szczęście druga wzmianka zawierała czasy trwania utworów i okazało się, że wszystko jest na swoim miejscu i album trwa ponad 115 minut. Jedyna zapowiedź albumu – „I Am The Tower” nie porwała mnie za pierwszym razem. Ani za drugim. I trzecim. W zasadzie do dziś mam z nim problem bo mimo sporej ilości ciekawych fragmentów ma też mielizny, które raczej nużą niż wciągają. Na szczęście jest ich na tyle mało, że przez utwór można przebrnąć w całości mimo ponad 19 minut czasu trwania. I nie jest to najcięższy zawodnik ponieważ mamy tutaj jeszcze cięższą dwójkę. Rozpoczynający album „The Healers” snuje się w iście sielankowym, monotonnym tempie. Dopiero w okolicach 8 minuty tętno zaczyna lekko skakać by następnie praktycznie całkowicie zniknąć i po chwili eksplodować w stylu ściany dźwięków z utworu tytułowego z „The Seer”. W pierwszych 15 minutach nie dzieje się tutaj za wiele, całość została skumulowana w ostatnich niespełna 7 minutach. Tu wątkami spokojnie można by obdzielić kilka kolejnych utworów. „The Healers” pozostawia po sobie jak najbardziej pozytywne wrażenie. Jeszcze lepiej sprawa wygląda z najdłuższym w zestawieniu utworem tytułowym. „Birthing” spokojnie mógłby służyć za ścieżkę dźwiękową do jakiejś apokaliptycznej opowieści. Chciałoby się powiedzieć, że chwilę wytchnienia przynosi słuchaczom „Red Yellow”, który jest najkrótszy w zestawieniu ale nadal trwa on prawie 7 minut i wprowadza bardzo nerwowy klimat, zarówno instrumentalnie jak i wokalnie. Bezpośrednią kontynuacją tego niepokoju jest „Guardian Spirit”. Wisienką na torcie „Birthing” są dwa zamykające go utwory. „The Merge” jest chyba największym ukłonem w stronę „The Seer” i muzyki drone od czasów jego wydania – a przecież po drodze były jeszcze 4 albumy. Monumentalny „(Rope) Away” kończy całość i zostawia w słuchaczu poczucie uczestnictwa w czymś wyjątkowym. I to rozumianym dwuznacznie ponieważ dla fanów twórczości Giry „Birthing” będzie kolejnym albumem, którego słuchanie można uznać za swego rodzaju rytuał. Dla osób postronnych i ludzi, którzy do tej pory nie przekonali się do twórczości Swans nowy album będzie wyjątkowo nudny i ciężki do przebrnięcia. W okolicach premiery Michael Gira zapowiedział kolejny raz, że „BIrthing” jest ostatnim puzzlem w układance i kolejne wydawnictwa będą zupełnie inne. Po cichu liczę, że jednak nie ponieważ uwielbiam te jego molochy i jestem wobec nich praktycznie bezkrytyczny. Rolu Michael Gira po raz kolejny, podobno ostatni, przedstawia swoją wizję świata. Bo w tych kategoriach należy moim zdaniem postrzegać muzykę Swans. Jak wynika z lektury biografii Giry, mimo że posiada na wiele spraw społecznych poglądy i czasami znajduje to również odzwierciedlenie w jego muzyce, to jednak nie jest jej celem. Gira jest od początku owładnięty pasją ukazania emocji, które wypływają z jego trzewi, a są wynikiem oglądu świata odartego z wszelkich złudzeń a także nadziei. Nie po to jednak, by kogoś zdołować, albo promować zwątpienie, ale celem jest ukazanie obrazu otaczającego świata takim, jakim on jest, a właściwie, jakim go czuje Gira. Muzyka Swans to ukazanie Trwogi istnienia, a przynajmniej ja to tak odbieram. Gira tworzy raczej intuicyjnie a jego celem jest granie najgłośniej na świecie. Ale nie chodzi o hałas w stylu grup metalowych. Dźwięki, które wydobywają się z muzyki Swans mają obezwładniać, przykuwać uwagę, przerażać, wprawiać w osłupienie, może nawet swoisty trans. Mają wpływać na duszę, umysł i dotykać całego jestestwa słuchacza. Nie chodzi o żadną nawalankę, która wywołuje agresję i napędza, ale o poruszenie strun w słuchaczu, których istnienia nawet nie był świadom. Żeby to wszystko osiągnąć Gira podąża za intuicją w osiągnięciu swojej wizji artystycznej, która siedzi w jego głowie. Z tego powodu artysta jest postrzegany przez współpracowników jako osobowość trudna, nie licząca się z odczuciami kolegów. Gdy jednak już muzycy poddadzą się dyktatowi artystycznemu Giry, efekt końcowy niemal zawsze robi wrażenie. Gira poświęca uwagę każdemu pojedynczemu dźwiękowi, pochyla się nad jego brzmieniem, dążąc do osiągnięcia konkretnego kształtu, który ma w swojej głowie. To jest najtrudniejszy moment dla muzyków Swans, czasami bywa traumatyczny, bo Gira wymusza osiągnięcie swojego celu często krzykiem oraz metodami pozamuzycznymi, wprowadzając wykonawcę danego dźwięku w nastrój, który według Giry posłuży do wydobycia z niego oczekiwanego efektu. Gdy jednak nowa muzyka Swans jest już gotowa, zarówno jej twórcy, jak i słuchacze w przeważającej większości przyznają, że było warto. Czy tak jest również w przypadku najnowszej płyty "Birthing"? Najprościej jest odpowiedzieć, że tak. Mimo że "Birthing" to tradycyjna od czasu "The Seer" niemal dwugodzinna symfonia rockowa, słucha się jej równie tradycyjnie z uwagą i rosnącą ekscytacją. Powolnie rozwijające się, ociężałe melorecytacje w rozpoczynającym album, prawie dwudziestodwuminotowym "The Healers", nabierają tempa i hałasu już w połowie nagrania. Walcowaty rytm przeradza się w coraz większy zgiełk, by zwalniać i przyśpieszać oraz na końcu znaleźć zwieńczenie w hałasie o większym natężeniu, ale pozostając powolnym i transowym. Trzeba przyznać, że nagrania zgromadzone na "Birthing", choć mają w sobię tę pierwotną rozpacz, jak na wcześniejszych albumach, to jednak brzmią częściej łagodnie i stonowanie niż na wcześniejszych wydawnictwach. Następny "I Am A Tower" jest na wstępie znacznie bardziej dysonansowy, a głos Giry drapieżny i schizofreniczny. Napięcie od początku jest podwyższone, by jednak przygasnąć w połowie nagrania. W ostatniej części tego prawie dwudziestominotowego utworu nabiera on cech motorycznych, dzięki mechanicznemu rytmowi perkusji i niemal przebojowej frazie tytułowej powtarzanej przez Michale Girę. W samej końcówce narasta zgiełk, który obleka transowy rytm utworu, by nagle zgasnąć. Tytułowy "Birthing" rozpoczynają również dźwięki mocno dysonansowe, ale zagrane ciszej i delikatniej. Początek przypomina trochę próbę orkiestry symfonicznej, która przygotowuje się do gry. Dopiero w piątej minucie pojawiają się pierwsze uderzenia w perkusję, a później dochodzi głos Giry. W tle cały czas słychać dźwięki "próbującej orkiestry". To trzecie i najdłuższe spośród okołodwudziestominutowych nagrań na najnowszej płycie Swans. Nabiera wyraźniejszego tempa około dziesiątej minuty, gdy do gry wchodzi rytm wybijany z większą intensywnością przez perkusistę. Muzyka milknie jednak nagle w dwunastej minucie, by rozpocząć ponowy marsz ku zgiełkowi. Ale wszystko zaczyna się od początku, najpierw dzięki spokojnemu wokalowi Giry, do którego dołączają z czasem kolejne dźwięki. Intensywność nagrania ponownie narasta i zwalnia, ale od osiemnastej minuty rozpoczyna się zwieńczenie w mechanicznych, szybkich uderzeniach bębnów i zgrzytach gitar, które przerywane fragmentami niemal ciszy ostatecznie urywają się na końcu. W ten sposób kończy się pierwsza część albumu w formacie CD. Drugą część wydawnictwa CD rozpoczyna ledwie siedmiominutowy, najkrótszy na płycie "Red Yellow". Szeptany, niemal ciepły głos Giry prowadzi nas przez chwilę w rejon, którego nie powstydziliby się wykonawcy z kręgu krainy łagodności. Utwór szybko jednak nabiera tempa i dynamiki zyskując cechy psychodeliczne, ale dysonanse dźwiękowe słychać jedynie pod koniec kompozycji i to nie na pierwszym planie a w tle. "Guardian Spirit" zaczynają dźwięki przypominające przygotowanie do obrzędów pogańskich, w tle słychać flet. Za chwilę wchodzi mocny, pewny głos Giry oraz dołączają kolejne dźwięki intensyfikując brzmienie kompozycji. Intensywność utworu wzrasta, Gira śpiewa coraz bardziej rozpaczliwie, właściwie krzycząc, a kolejne instrumenty, które dołączają dodają kompozycji ciężkości. W końcu nagrania słyszymy zgiełk, który finalnie gaśnie kończąc utwór. "The Merge" rozpoczyna się od dziecięcego głosiku mówiącego: "I love you Mummy", który szybko zostaje przykryty kilkudziesięciosekundową nawałnicą dźwięków. Po nim słychać zapętlony bas, urozmaicony delikatną grą pianina w tle oraz dominującym, ale urywającym się dźwiękiem przypominającym syrenę. Są także co najmniej dwie różne linie saksofonu, obie nieco schizofreniczne. W szóstej minucie wraca nawałnica z początku utworu połączona z wyliczanką dziecięcą. Na tym jednak nie koniec. Nagranie w siódmej minucie znowu zmienia charakter i przez kilka minut słyszymy narastające, dronowe buczenie pozbawione rytmu. Ale i to nie koniec. W dwunastej minucie wcześniej narastający zgiełk cichnie i słychać przez moment zawodzenia przypominające skowyt wiedźm. Nagle wszystko uspokaja się i wchodzi ciepły, ale mroczny śpiew Giry przy akompaniamencie gitary akustycznej i tak utwór trwa do końca urywając się przy śpiewie "papampampam". Można byłoby tak opisać każdy utwór z jeszcze większymi szczegółami, ale lepiej chyba je zwyczajnie posłuchać. Bogactwo dźwięków jak zwykle w przypadku Swans jest spore, a nastroje narastającej intensywności przeplatają się z tymi spokojniejszymi, ambientowymi. Właśnie tak zaczyna się ostatni akord na płycie w postaci połączonych utworów "Rope" i "Away". Nagranie "Rope" bardzo długo rozwija się, zgiełk narasta powoli aż do piętnastej minuty, gdy "Rope" przechodzi w "Away" kończący najnowsze wydawnictwo Swans. "Away" jest bardziej akustyczny, brzmi łagodnie, niemal sielsko. Michael Gira żegna się w spokoju i łagodności. Jeśli "Birthing" ma być pożegnaniem Swans z wielkim brzmieniem, to udało się ono znakomicie. Swans przebył od swoich ekstremalnych początków, będących skrzyżowaniem no wave i noise rocka, bardzo długą drogę. Choć Michael Gira nadal pielęgnuje swoje bezkompromisowe podejście do tworzenia muzyki, to jednak zawartość "Birthing" wydaje się być bardziej przystępna i akceptowalna dla miłośników brzmień łagodniejszych. Oczywiście nadal jest tutaj sporo hałasu, dysonansu i zgiełku, ale na płycie wyczuwam chwilami sporo z nastroju projektu Skin (World of Skin). Wprawdzie nie ma tutaj Jarboe i "Birthing" nie jest płytą tak akustyczną i eteryczną jak albumy Skin, ale mimo wszystko uważam, że jest coś z nastroju obecnego na tamtych wydawnictwach. A może po prostu chciałbym, żeby tak było? Bo właśnie ten okres twórczości Michaela Giry jest mi najbliższy a najnowsza płyta Swans zwyczajnie podoba mi się. Najważniejsze jest to, że muzyka zawarta na "Birthing", mimo swojej obszerności i długości, nie nudzi. Paleta dźwięków, które wykreował Michael Gira wraz ze swoim obecnym składem Swans, jest wciągająca i intrygująca. Ale dawkować ją trzeba ostrożnie, bo mimo miejscami cieplejszego i łagodniejszego klimatu, Swans pozostaje bezkompromisowy w ukazywaniu Trwogi życia. A z tym należy obchodzić się ostrożnie, by nie popaść w dół, z którego później trudno się wydobyć. [9/10] Andrzej Korasiewicz ..::TRACK-LIST::.. CD 1: 1. The Healers 2. I Am a Tower 3. Birthing CD 2: 1. Red Yellow 2. Guardian Spirit 3. The Merge 4. Rope 5. Away ..::OBSADA::.. Michael Gira - vocals, acoustic guitar, producer, art direction, design Phil Puleo - drums, hammered dulcimer, flute, melodica, percussion, layout Kristof Hahn - lap steel guitar, acoustic guitar, electric guitar, loops, backing vocals Dana Schechter - lap steel guitar, bass guitar, loops Christopher Pravdica - bass guitar, Taishōgoto, loops, sound effects, keyboards Larry Mullins - Mellotron, keyboards, piano, synthesizer, drums, vibraphone, percussion, backing vocals Norman Westberg - electric guitar, loops Guest musicians: Jennifer Gira - guest, backing vocals Laura Carbone - guest, backing vocals Lucy Kruger - guest, backing vocals Andreas Dormann - guest, soprano saxophone Little Mikey - guest, backing vocals Timothy Wyskida - drums on 'The Merge' https://www.youtube.com/watch?v=HcXNO6hYfHs SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-20 09:13:19
Rozmiar: 783.66 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
..::INFO::..
Ekseption to holenderski zespół grający progresywnego rocka. Został założony w 1967 przez kompozytora, aranżera i pianistę Ricka van der Lindena. Wcześniej działał pod nazwami Incrowd, oraz The Jokers. Zespół zasłynął przede wszystkim oryginalnymi transkrypcjami muzyki poważnej różnych epok. Byli to między innymi: Johann Sebastian Bach, Wolfgang Amadeus Mozart, Ludwig van Beethoven, Piotr Czajkowski. Po rozpadzie zespołu Rick Van Linden założył zespół Trace, który wydał trzy płyty i później znów przekształcił się w Ekseption. Wstawka zawiera drugą płytę zespołu. Title: Beggar Julia's Time Trip Artist: Ekseption Country: Holandia Year: 1969 Genre: Rock Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 320 Kbps ..::TRACK-LIST::.. A1.Ouverture A2.Prologue A3.Julia A4.Flying Power A5.Adagio A6.Space I A7.Italian Concerto B1.Concerto B2.Space II B3.Pop Giant B4.Space III B5.Feelings B6.Epilogue B7.Finale: Music For Mind / Theme Julia ![]()
Seedów: 33
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-19 17:02:07
Rozmiar: 80.11 MB
Peerów: 39
Dodał: Uploader
Opis
..::INFO::..
Demówka meksykańskiego zespołu z Tijuany. Poza nią wydali jeszcze dwie płyty. Title: Demo Artist: Palos Verdes Country: Meksyk Year: 2009 Genre: Ska Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 192 Kbps ..::TRACK-LIST::.. 1.420 2.No Roots No Culture 3.Nada es casualidad 4.2 Al Dia 5.Lucha People 6.Kington Sound 7.La Golfa 8.Musica Del Karibe 9.Sopita De Champinon ![]()
Seedów: 14
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-19 17:01:59
Rozmiar: 50.61 MB
Peerów: 20
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Jest coś irytującego w płytach-składankach wydawanych dla upamiętnienia okrągłej rocznicy istnienia danego zespołu. Trochę jak laurka podarowana samemu sobie, a trochę jak brak pomysłu na nowy album – ot, i pojawia się Płyta Coś-z-Niczego. Dlatego też z dużą dozą nieufności podeszłam do albumu Mikromusic z Górnej Półki, bo o ile zespół uważam za jeden z lepszych i bardziej oryginalnych na polskiej scenie muzycznej, o tyle nie przekonuje mnie zamysł nagrania płyty live z oklepanymi, znanymi na pamięć utworami. W 2019 roku było Mikromusic z Dolnej Półki, czyli czwarty (!!!) album koncertowy w dorobku zespołu. W 2022 roku powstało zaś Mikromusic z Górnej Półki, czyli ponadgodzinny zapis koncertu we wrocławskim Narodowym Forum Muzyki, podczas którego (oprócz Mikromusic i zaproszonych muzycznych gości) wystąpiła 47-osobowa orkiestra NFM Filharmonii Wrocławskiej. Dwanaście utworów umieszczonych na płycie to przekrój przez (prawie) wszystkie lata działalności zespołu – mamy tu i Burzową z drugiej płyty w dyskografii, czyli Sennika; mamy Jesień z SOVY czy niezmiennych ulubieńców wśród słuchaczy – Tak Mi Się Nie Chce oraz Takiego Chłopaka. Zabrakło za to utworów z debiutanckiego albumu, a szkoda! Największą wartością i najsmaczniejszym kąskiem z Górnej Półki są zaskakujące aranżacje (niemal barokowy wstęp do Takiego chłopaka!) i goście – Mela Koteluk tamże, Dorota Miśkiewicz w Burzowej i Kuba Badach w Tak Mi Się Nie Chce. Głos Natalii Grosiak brzmi (jak zawsze) dziewczęco, subtelnie i nieprawdopodobnie czysto; każde drgnienie to wyraz emocji, nie tylko tych muzycznych, i dowód na nader osobiste, intymne podejście do wykonywanych utworów. Najbardziej urzekła mnie chyba Operacja Na Otwartym Sercu, ale do tej piosenki zawsze miałam słabość. Zabrzmiała bardziej drapieżnie, rockowo, choć zabrakło głosu Piotra Roguckiego. Pięknie brzmi Bezwładnie, w wersji nieco retro, dobrze i nader wzruszająco wypada Pod Włos. Górna Półka trzyma poziom, miejscami zaskakuje, choć przede wszystkim podczas jej słuchania dominuje uczucie spokoju i komfortu, jak podczas spotkania ze starym przyjacielem, i to właśnie ono będzie powodem, dla którego słuchacze sięgną po tę płytę. Nie jestem pewna, czy Mikromusic z Górnej Półki przysporzy zespołowi nowych fanów, ale na pewno zachwyci tych wiernych. Mimo mojej początkowej niechęci przyznaję, że płyta została nagrana z potrzeby serca, miłości do sztuki i słuchaczy. Miło wspominać dojrzewanie zespołu, przejść ścieżką dwudziestoletniej muzycznej eksploracji i pozostaje życzyć Mikromusic co najmniej kolejnych dwudziestu lat tak owocnej artystycznej pracy. Natalia Glinka ..::TRACK-LIST::.. 1. Tak Tęsknię 2. Jesień 3. Burzowa (feat. Dorota Miśkiewicz) 4. Pod Włos 5. Świat Oddala Się Ode Mnie 6. Takiego Chłopaka (feat. Mela Koteluk) 7. Sopot 8. Operacja Na Otwartym Sercu 9. Bezwładnie 10. Na Krzywy Ryj 11. Tak Mi Się Nie Chce (feat. Kuba Badach) 12. Niemiłość (feat. Dorota Miśkiewicz, Kuba Badach, Mela Koteluk) The recordings were made on May 6, 2022 at the National Forum of Music, Wrocław, Poland. The concert celebrated the 20th anniversary of the Mikromusic. ..::OBSADA::.. Vocals, Ukulele, Acoustic Guitar - Natalia Grosiak Guitar, Producer - Dawid Korbaczyński Keyboards, Backing Vocals - Robert Jarmużek Percussion - Łukasz Sobolak Bass Guitar, Mixed By, Mastered By - Robert Szydło Conductor, Arranged By, Mixed By [Orchestra Mix] - Adam Lepka https://www.youtube.com/watch?v=3M8nDWx2GxI SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-19 12:41:29
Rozmiar: 167.41 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Jest coś irytującego w płytach-składankach wydawanych dla upamiętnienia okrągłej rocznicy istnienia danego zespołu. Trochę jak laurka podarowana samemu sobie, a trochę jak brak pomysłu na nowy album – ot, i pojawia się Płyta Coś-z-Niczego. Dlatego też z dużą dozą nieufności podeszłam do albumu Mikromusic z Górnej Półki, bo o ile zespół uważam za jeden z lepszych i bardziej oryginalnych na polskiej scenie muzycznej, o tyle nie przekonuje mnie zamysł nagrania płyty live z oklepanymi, znanymi na pamięć utworami. W 2019 roku było Mikromusic z Dolnej Półki, czyli czwarty (!!!) album koncertowy w dorobku zespołu. W 2022 roku powstało zaś Mikromusic z Górnej Półki, czyli ponadgodzinny zapis koncertu we wrocławskim Narodowym Forum Muzyki, podczas którego (oprócz Mikromusic i zaproszonych muzycznych gości) wystąpiła 47-osobowa orkiestra NFM Filharmonii Wrocławskiej. Dwanaście utworów umieszczonych na płycie to przekrój przez (prawie) wszystkie lata działalności zespołu – mamy tu i Burzową z drugiej płyty w dyskografii, czyli Sennika; mamy Jesień z SOVY czy niezmiennych ulubieńców wśród słuchaczy – Tak Mi Się Nie Chce oraz Takiego Chłopaka. Zabrakło za to utworów z debiutanckiego albumu, a szkoda! Największą wartością i najsmaczniejszym kąskiem z Górnej Półki są zaskakujące aranżacje (niemal barokowy wstęp do Takiego chłopaka!) i goście – Mela Koteluk tamże, Dorota Miśkiewicz w Burzowej i Kuba Badach w Tak Mi Się Nie Chce. Głos Natalii Grosiak brzmi (jak zawsze) dziewczęco, subtelnie i nieprawdopodobnie czysto; każde drgnienie to wyraz emocji, nie tylko tych muzycznych, i dowód na nader osobiste, intymne podejście do wykonywanych utworów. Najbardziej urzekła mnie chyba Operacja Na Otwartym Sercu, ale do tej piosenki zawsze miałam słabość. Zabrzmiała bardziej drapieżnie, rockowo, choć zabrakło głosu Piotra Roguckiego. Pięknie brzmi Bezwładnie, w wersji nieco retro, dobrze i nader wzruszająco wypada Pod Włos. Górna Półka trzyma poziom, miejscami zaskakuje, choć przede wszystkim podczas jej słuchania dominuje uczucie spokoju i komfortu, jak podczas spotkania ze starym przyjacielem, i to właśnie ono będzie powodem, dla którego słuchacze sięgną po tę płytę. Nie jestem pewna, czy Mikromusic z Górnej Półki przysporzy zespołowi nowych fanów, ale na pewno zachwyci tych wiernych. Mimo mojej początkowej niechęci przyznaję, że płyta została nagrana z potrzeby serca, miłości do sztuki i słuchaczy. Miło wspominać dojrzewanie zespołu, przejść ścieżką dwudziestoletniej muzycznej eksploracji i pozostaje życzyć Mikromusic co najmniej kolejnych dwudziestu lat tak owocnej artystycznej pracy. Natalia Glinka ..::TRACK-LIST::.. 1. Tak Tęsknię 2. Jesień 3. Burzowa (feat. Dorota Miśkiewicz) 4. Pod Włos 5. Świat Oddala Się Ode Mnie 6. Takiego Chłopaka (feat. Mela Koteluk) 7. Sopot 8. Operacja Na Otwartym Sercu 9. Bezwładnie 10. Na Krzywy Ryj 11. Tak Mi Się Nie Chce (feat. Kuba Badach) 12. Niemiłość (feat. Dorota Miśkiewicz, Kuba Badach, Mela Koteluk) The recordings were made on May 6, 2022 at the National Forum of Music, Wrocław, Poland. The concert celebrated the 20th anniversary of the Mikromusic. ..::OBSADA::.. Vocals, Ukulele, Acoustic Guitar - Natalia Grosiak Guitar, Producer - Dawid Korbaczyński Keyboards, Backing Vocals - Robert Jarmużek Percussion - Łukasz Sobolak Bass Guitar, Mixed By, Mastered By - Robert Szydło Conductor, Arranged By, Mixed By [Orchestra Mix] - Adam Lepka https://www.youtube.com/watch?v=3M8nDWx2GxI SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-19 12:37:36
Rozmiar: 444.94 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Koszmary jeszcze nigdy nie brzmiały tak pięknie. Szwedzcy arcymistrzowie melancholijnego ciężaru z Katatonii powracają w nowym składzie z albumem Nightmares as Extensions of the Waking State, który ukaże się 6 czerwca 2025 roku za pośrednictwem Napalm Records. Po raz kolejny ta pochodząca ze Sztokholmu formacja po mistrzowsku porusza się między mrokiem a skandynawską rozpaczą, wplatając jednocześnie w serce słuchacza poczucie nadziei. Nightmares as Extensions of the Waking State wyznacza kolejny krok w ewolucji Katatonii, bazując jednak na fundamentach ich poprzedniego albumu, Sky Void of Stars (2023). Krystalicznie czysta produkcja podkreśla wzajemne oddziaływanie ciszy i intensywności. Jednocześnie kontrast ciężkich riffów, delikatnych gitarowych harmonii, eterycznych syntezatorów i atmosferycznych niuansów tworzy urzekające napięcie. Utwory takie jakb Thrice i Warden pulsują dynamiczną energią, natomiast Lilac to niepowtarzalny wokal Jonasa Renkse przeplatający się z hipnotycznymi rytmami i progresywnymi elementami. Niemal ceremonialny Wind of No Change łączy subtelne, elektroniczne tekstury z enigmatycznymi pejzażami dźwiękowymi, zaś Temporal równoważy kruchość i siłę - jego intensywne wersy kończą się emocjonalnie naładowanym refrenem. Zapierający dech w piersiach Efter Solen (ang. After the Sun), ze szwedzkim tekstem, przywołuje echa zbioru opowiadań Jonasa Eiki z 2018 roku, z minimalistyczną ale uderzającą instrumentacją. Z dźwiękowymi krajobrazami, które przywołują dystopię, wewnętrzne demony, czystość i piękno, Nightmares as Extensions of the Waking State jest świadectwem ich trwałego rozwoju. Album został wyprodukowany przez Jonasa Renkse, nagrany przez Lawrence'a Mackrory'ego w NBS Audio i The City of Glass, zmiksowany przez Adama Noble'a i zmasterowany przez Robina Schmidta w 24-96 Mastering. Przypomnijmy, że na albumie tym nie zagrał współzałożyciel i gitarzysta formacji, Anders Nyström, który opuścił grupę w minionym miesiącu (grupa poinformowała o tym 18 marca). Na gitarze nie zagra także znany z poprzednich płyt Roger Öjersson. Muzyków zastąpią Nico Elgstrand i Sebastian Svalland. Art Rock Całkiem niedawno recenzowałem płytę The Man-Eating Tree Night Verses i wmawiałem Wam, że temu zespołowi blisko jest do tego, co tworzy Katatonia. Tymczasem dzisiejszej Katatonii wcale nie tak blisko jest do samej Katatonii, a dokładniej do jej muzyki, jaką pokochaliśmy jakiś czas temu. W swojej historii zespół miał różne okresy twórczości: od black/doom metalu, poprzez udany epizod death/doom w postaci Brave Murder Day. Później depresyjny gothic, aż do dziś, kiedy mamy coś, co śmiałbym nazwać samobójczo-rockowo-gotycką alternatywą. Były płyty marne, lepsze, dobre i te znakomite, które po dziś dzień powodują ciarki na karku i szybszy oddech. I to wszystko tak naprawdę teraz nie jest już istotne, bo Katatonia wkroczyła w nowy etap swojego rozwoju artystycznego. Skład zespołu został przewrócony na lewą stronę i jedynym oryginalnym artystą jest Jonas Renske. Ten nieśmiały, nieco zakompleksiony wokalista, bez którego istnienie tego zespołu byłoby niemożliwe, ale też bezcelowe. Bo tak naprawdę jego głos stanowi o charakterystycznym, niepowtarzalnym uroku zespołu. Nowi muzycy, stare waśnie, skrywane ambicje i świeży album. Nightmare as Extensions of the Waking State. Czego się spodziewać po nowej muzyce Katatonii? Ja spodziewałem się kontynuacji Sky Void of Stars i tak właśnie jest. Kocham ten zespół bezwarunkową miłością już wiele lat, niemalże od początku istnienia, ale niestety zjadanie własnego ogona nieco zaczyna mnie już męczyć. Jest tu, a jakże, kolosalna dawka uczucia, które wyzwala we mnie różne emocje, od wzruszenia, łez tęsknoty, radości, po wzburzenie i czasem nawet gniew. Niewiele zespołów tak na mnie działa, ale Katatonia zawsze miała taki dar. Nowa płyta to niewątpliwie nowy etap dla samego zespołu, ale także nowy etap dla nas, fanów twórczości Szwedów. I to słychać. Płyta to kawał dobrej muzyki, niestety lata wzlotów Katatonia ma już niestety dawno za sobą i teraz, piszę to z przykrością, to tylko faza upadku, powolnego, ale jednak upadku. Na Nightmare as Extensions of the Waking State po raz kolejny brakuje finezji i momentu zaskoczenia, które jako kompozytor gwarantował Anders Nyström, główny motor, pomysłodawca i animator sztuki pod nazwą Katatonia. Takie utwory jak Warden czy The Light Which I Bleed świetnie się słucha i znakomicie wkomponowują się one w kanon Katatonii Jonasa Renske, ale to już było na City Burials i Sky Void of Stars. To cały czas Katatonia przepełniona smutkiem, nostalgią i toną emocji, to Katatonia pełna bólu, rozpaczy, tęsknoty i odrzucenia. Nightmare as Extensions of the Waking State to podróż pełna mroku i nadziei. I rzeczywiście, koszmary nigdy nie brzmiały tak pięknie. Katatonia cały czas mistrzowsko balansuje na granicy mroku i skandynawskiej rozpaczy, jednocześnie subtelnie wplatając w serce słuchacza poczucie nadziei. Oferuje ukojenie tym z nas, którzy chcą zatracić się w immersyjnych pejzażach dźwiękowych. Błyszcząca niczym lustro produkcja tylko podkreśla współgranie ciszy i intensywności, podczas gdy kontrast ciężkich, niemal miażdżących riffów, delikatnych harmonii gitarowych, eterycznych smaczków klawiszowych i atmosferycznych detali tworzy urzekające napięcie. Otwierający album Thrice pulsuje dynamiczną jak krew energią, podczas gdy singlowy Lilac pokazuje unikatowy, pełen pasji wokal Jonasa przeplatający się z hipnotycznymi elementami. Prawie ceremonialny, momentami pompatyczny Winds of No Change łączy subtelne tekstury z enigmatycznymi pejzażami dźwiękowymi Katatonii, a Temporal równoważy kruchość i siłę przekazu. Zapierający dech w piersiach Efter Solen z tekstami po szwedzku hipnotyzuje minimalistyczną, ale uderzającą instrumentacją. I wszystko ładnie, pięknie, ale to nadal tylko solowy projekt Jonasa Renske. Tyle tylko, że już oficjalnie pod nazwą Katatonia. Adam Pilachowski Maybe it is totally unrelated or perhaps it isn’t but now as KATATONIA has parted ways with one of their founding members, Anders Nyström, the new studio album, “Nightmares as Extensions of the Waking State,” released on June 6th, 2025, via Napalm Records, turns out one of the darkest chapters in the band’s musical saga. That is by no means a small feat, considering the band has never been a stranger to crafting heart-wrenching, melancholic narratives. Whether by leaving the profound sense of Gothic gloom hanging in the air like a frozen halo or by projecting our darkest desires against the backdrop of slow-crushing, melancholy prog, KATATONIA albums have had a habit of growing on me slowly over time. Apart perhaps from “The Great Cold Distance” (2006) and “Dead End Kings” (2012), their albums usually haven’t blown my mind immediately. However, after some time, I always find myself listening to the albums on repeat for days on end. The two singles released ahead of the new album – “Lilac” and “Temporal” – seem to follow this tradition down to a tee; at first, the songs did not impress me that much, but only after a few weeks, I cannot seem to get enough of them now. So, I guess this is a good omen for the album. I’m not sure how the band actually does it. Maybe through some dark magic? It is almost as if the songs become fixed in the mind on some subliminal level, even if you do not seem to be affected by the music; the songs lurk somewhere in the subconscious, ready to jump out at you the first chance they get, like a suppressed memory. It’s something nigh impossible to articulate but easy to appreciate – and the band has done it again. The opener, “Thrice,” kicks off rather riff-heavy. Then again, it makes sense as the band features two new guitarists now – Nico Elgstrand of ENTOMBED fame and Sebastian Svalland, formerly hooked up with PAIN. The song sets the tone for the whole album, almost as though the band’s primus motor, Jonas Renkse, had intended to break in the new axe-slingers with extra emphasis on the guitar riffs this time. The familiar, atmospheric melancholy that has become the band’s trademark in the past 10 years is still prominently present, but it isn’t perhaps as front and center as on the last couple of albums. On occasion, “Thrice” and the follow-up track, “Liqud Eye,” almost harken back to the band’s 2009 album “Night Is the New Day,” albeit the latter does gear up on the atmospherics, especially in the verses, almost bordering on going full-on ambient. Up to this point, the album has not really surprised the band’s old-time fans, but the single, “Wind of No Change,” probably will. I mean, the song comes off almost like an evil version of GHOST on sedatives, what with the choir in the background and lyrics flirting with Satan. You sure as hell have not heard anything like this on a KATATONIA album before. The verses unfold like any other atmospheric song from this bunch. For some reason, I got rather strong “Dead End Kings” vibes – but then the chorus makes a twisted U-turn with the choral part coming off almost like a tribute to THERION. First, I wasn’t sure what to make of the song. Is it some inside joke to hail Satan all of a sudden? The more I listen to the song, the more it starts to stick in my head, though. It’s that familiar KATATONIA effect in action, I reckon. The Old Nick has the best of tunes. By now, the first single “Lilac” has become one of favorites by the band, pulling off a rather brilliant balancing act between atmospheric melancholy, banging riffs, and heart-wrenching melodies. While the song is not exactly a catchy beast, like that instant heart-churner “Lethean” on “Dead End Kings,” it resonates with the air of that 2012 album rather nicely. The same holds for the second single, “Temporal,” pretty much. When it came out a while ago, my first thoughts were something like “Meh,” but now I just frigging adore it for the very same reasons. The latter half of the album kicks off on a tad more atmospheric footing. “Departure Trails” traverses the slow-burning, melancholy waters of “The Fall of Hearts” (2016). The song isn’t as memorable as the gems on that album, but I guess, over time, it might yet reveal the dark magic woven into its core. Positioned in the middle of the album, it serves as a breather of sorts, albeit I’m not sure that it is exactly called for – none of the songs are uptempo punch-ups that would necessitate such a thing. Depending on the day, I either like the song quite a lot or not at all. Anyhow, it makes the album flow seamlessly forward, so there’s that. Next, “Warden” and “The Light Which I Bleed” pick up the pace, rolling out nice riffs with more punch. The main riff in the latter, especially in the song’s coda, where it is doubled with some (synth) strings, subtly recalls the symphonic sound of THERION, once again. That’s not something I get to say about KATATONIA very often. This would have worked as the album’s closer much better than “In the Event of,” which lacks the appropriate epic feel. The last two tracks are probably to blame for why so many have written the album off as a rather bland effort altogether. “Efter Solen” is an atmospheric ballad sung in Swedish, and the closer is a nice, atmospheric riffer that gets maybe a little too atmospheric at times, at least for a closer. Neither of the songs is necessarily lame, but I think they are sorely misplaced in the selection. Considering the band’s recent lineup changes, “Nightmares as Extensions of the Waking State” sounds unexpectedly unsurprising. I mean, if this album is to mark some kind of a new start for the band, it sounds rather samey. Then again, Jonas Renkse has been the band’s most prominent songwriter for some time already. So, the album keeps on pushing ever deeper into the atmospheric realm, but fortunately, with some newfound faith in the power of the almighty guitar riff. It has peaks and valleys, of course, but like so many KATATONIA albums of late, it bears all the hallmarks of a slow grower. The first two singles have already won me over in just a couple of months. Putting an album that is so remarkably comprised of “autumn music,” the release date on the brink of summer was a rather counter-intuitive choice, but I reckon, when the autumn eventually falls upon us, this album will show its true colors. Jani L. ..::TRACK-LIST::.. 1. Thrice 04:39 2. The Liquid Eye 03:44 3. Wind of no Change 04:52 4. Lilac 04:51 5. Temporal 04:10 6. Departure Trails 05:01 7. Warden 04:18 8. The Light Which I Bleed 03:56 9. Efter Solen 05:51 10. In the Event of 04:53 ..::OBSADA::.. Vocals - Jonas Renkse Bass - Niklas Sandin Drums - Daniel Moilanen Guitar - Nico Elgstrand Guitar - Sebastian Svalland https://www.youtube.com/watch?v=VhMdOKDTC6s SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-19 12:14:05
Rozmiar: 109.63 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Koszmary jeszcze nigdy nie brzmiały tak pięknie. Szwedzcy arcymistrzowie melancholijnego ciężaru z Katatonii powracają w nowym składzie z albumem Nightmares as Extensions of the Waking State, który ukaże się 6 czerwca 2025 roku za pośrednictwem Napalm Records. Po raz kolejny ta pochodząca ze Sztokholmu formacja po mistrzowsku porusza się między mrokiem a skandynawską rozpaczą, wplatając jednocześnie w serce słuchacza poczucie nadziei. Nightmares as Extensions of the Waking State wyznacza kolejny krok w ewolucji Katatonii, bazując jednak na fundamentach ich poprzedniego albumu, Sky Void of Stars (2023). Krystalicznie czysta produkcja podkreśla wzajemne oddziaływanie ciszy i intensywności. Jednocześnie kontrast ciężkich riffów, delikatnych gitarowych harmonii, eterycznych syntezatorów i atmosferycznych niuansów tworzy urzekające napięcie. Utwory takie jakb Thrice i Warden pulsują dynamiczną energią, natomiast Lilac to niepowtarzalny wokal Jonasa Renkse przeplatający się z hipnotycznymi rytmami i progresywnymi elementami. Niemal ceremonialny Wind of No Change łączy subtelne, elektroniczne tekstury z enigmatycznymi pejzażami dźwiękowymi, zaś Temporal równoważy kruchość i siłę - jego intensywne wersy kończą się emocjonalnie naładowanym refrenem. Zapierający dech w piersiach Efter Solen (ang. After the Sun), ze szwedzkim tekstem, przywołuje echa zbioru opowiadań Jonasa Eiki z 2018 roku, z minimalistyczną ale uderzającą instrumentacją. Z dźwiękowymi krajobrazami, które przywołują dystopię, wewnętrzne demony, czystość i piękno, Nightmares as Extensions of the Waking State jest świadectwem ich trwałego rozwoju. Album został wyprodukowany przez Jonasa Renkse, nagrany przez Lawrence'a Mackrory'ego w NBS Audio i The City of Glass, zmiksowany przez Adama Noble'a i zmasterowany przez Robina Schmidta w 24-96 Mastering. Przypomnijmy, że na albumie tym nie zagrał współzałożyciel i gitarzysta formacji, Anders Nyström, który opuścił grupę w minionym miesiącu (grupa poinformowała o tym 18 marca). Na gitarze nie zagra także znany z poprzednich płyt Roger Öjersson. Muzyków zastąpią Nico Elgstrand i Sebastian Svalland. Art Rock Całkiem niedawno recenzowałem płytę The Man-Eating Tree Night Verses i wmawiałem Wam, że temu zespołowi blisko jest do tego, co tworzy Katatonia. Tymczasem dzisiejszej Katatonii wcale nie tak blisko jest do samej Katatonii, a dokładniej do jej muzyki, jaką pokochaliśmy jakiś czas temu. W swojej historii zespół miał różne okresy twórczości: od black/doom metalu, poprzez udany epizod death/doom w postaci Brave Murder Day. Później depresyjny gothic, aż do dziś, kiedy mamy coś, co śmiałbym nazwać samobójczo-rockowo-gotycką alternatywą. Były płyty marne, lepsze, dobre i te znakomite, które po dziś dzień powodują ciarki na karku i szybszy oddech. I to wszystko tak naprawdę teraz nie jest już istotne, bo Katatonia wkroczyła w nowy etap swojego rozwoju artystycznego. Skład zespołu został przewrócony na lewą stronę i jedynym oryginalnym artystą jest Jonas Renske. Ten nieśmiały, nieco zakompleksiony wokalista, bez którego istnienie tego zespołu byłoby niemożliwe, ale też bezcelowe. Bo tak naprawdę jego głos stanowi o charakterystycznym, niepowtarzalnym uroku zespołu. Nowi muzycy, stare waśnie, skrywane ambicje i świeży album. Nightmare as Extensions of the Waking State. Czego się spodziewać po nowej muzyce Katatonii? Ja spodziewałem się kontynuacji Sky Void of Stars i tak właśnie jest. Kocham ten zespół bezwarunkową miłością już wiele lat, niemalże od początku istnienia, ale niestety zjadanie własnego ogona nieco zaczyna mnie już męczyć. Jest tu, a jakże, kolosalna dawka uczucia, które wyzwala we mnie różne emocje, od wzruszenia, łez tęsknoty, radości, po wzburzenie i czasem nawet gniew. Niewiele zespołów tak na mnie działa, ale Katatonia zawsze miała taki dar. Nowa płyta to niewątpliwie nowy etap dla samego zespołu, ale także nowy etap dla nas, fanów twórczości Szwedów. I to słychać. Płyta to kawał dobrej muzyki, niestety lata wzlotów Katatonia ma już niestety dawno za sobą i teraz, piszę to z przykrością, to tylko faza upadku, powolnego, ale jednak upadku. Na Nightmare as Extensions of the Waking State po raz kolejny brakuje finezji i momentu zaskoczenia, które jako kompozytor gwarantował Anders Nyström, główny motor, pomysłodawca i animator sztuki pod nazwą Katatonia. Takie utwory jak Warden czy The Light Which I Bleed świetnie się słucha i znakomicie wkomponowują się one w kanon Katatonii Jonasa Renske, ale to już było na City Burials i Sky Void of Stars. To cały czas Katatonia przepełniona smutkiem, nostalgią i toną emocji, to Katatonia pełna bólu, rozpaczy, tęsknoty i odrzucenia. Nightmare as Extensions of the Waking State to podróż pełna mroku i nadziei. I rzeczywiście, koszmary nigdy nie brzmiały tak pięknie. Katatonia cały czas mistrzowsko balansuje na granicy mroku i skandynawskiej rozpaczy, jednocześnie subtelnie wplatając w serce słuchacza poczucie nadziei. Oferuje ukojenie tym z nas, którzy chcą zatracić się w immersyjnych pejzażach dźwiękowych. Błyszcząca niczym lustro produkcja tylko podkreśla współgranie ciszy i intensywności, podczas gdy kontrast ciężkich, niemal miażdżących riffów, delikatnych harmonii gitarowych, eterycznych smaczków klawiszowych i atmosferycznych detali tworzy urzekające napięcie. Otwierający album Thrice pulsuje dynamiczną jak krew energią, podczas gdy singlowy Lilac pokazuje unikatowy, pełen pasji wokal Jonasa przeplatający się z hipnotycznymi elementami. Prawie ceremonialny, momentami pompatyczny Winds of No Change łączy subtelne tekstury z enigmatycznymi pejzażami dźwiękowymi Katatonii, a Temporal równoważy kruchość i siłę przekazu. Zapierający dech w piersiach Efter Solen z tekstami po szwedzku hipnotyzuje minimalistyczną, ale uderzającą instrumentacją. I wszystko ładnie, pięknie, ale to nadal tylko solowy projekt Jonasa Renske. Tyle tylko, że już oficjalnie pod nazwą Katatonia. Adam Pilachowski Maybe it is totally unrelated or perhaps it isn’t but now as KATATONIA has parted ways with one of their founding members, Anders Nyström, the new studio album, “Nightmares as Extensions of the Waking State,” released on June 6th, 2025, via Napalm Records, turns out one of the darkest chapters in the band’s musical saga. That is by no means a small feat, considering the band has never been a stranger to crafting heart-wrenching, melancholic narratives. Whether by leaving the profound sense of Gothic gloom hanging in the air like a frozen halo or by projecting our darkest desires against the backdrop of slow-crushing, melancholy prog, KATATONIA albums have had a habit of growing on me slowly over time. Apart perhaps from “The Great Cold Distance” (2006) and “Dead End Kings” (2012), their albums usually haven’t blown my mind immediately. However, after some time, I always find myself listening to the albums on repeat for days on end. The two singles released ahead of the new album – “Lilac” and “Temporal” – seem to follow this tradition down to a tee; at first, the songs did not impress me that much, but only after a few weeks, I cannot seem to get enough of them now. So, I guess this is a good omen for the album. I’m not sure how the band actually does it. Maybe through some dark magic? It is almost as if the songs become fixed in the mind on some subliminal level, even if you do not seem to be affected by the music; the songs lurk somewhere in the subconscious, ready to jump out at you the first chance they get, like a suppressed memory. It’s something nigh impossible to articulate but easy to appreciate – and the band has done it again. The opener, “Thrice,” kicks off rather riff-heavy. Then again, it makes sense as the band features two new guitarists now – Nico Elgstrand of ENTOMBED fame and Sebastian Svalland, formerly hooked up with PAIN. The song sets the tone for the whole album, almost as though the band’s primus motor, Jonas Renkse, had intended to break in the new axe-slingers with extra emphasis on the guitar riffs this time. The familiar, atmospheric melancholy that has become the band’s trademark in the past 10 years is still prominently present, but it isn’t perhaps as front and center as on the last couple of albums. On occasion, “Thrice” and the follow-up track, “Liqud Eye,” almost harken back to the band’s 2009 album “Night Is the New Day,” albeit the latter does gear up on the atmospherics, especially in the verses, almost bordering on going full-on ambient. Up to this point, the album has not really surprised the band’s old-time fans, but the single, “Wind of No Change,” probably will. I mean, the song comes off almost like an evil version of GHOST on sedatives, what with the choir in the background and lyrics flirting with Satan. You sure as hell have not heard anything like this on a KATATONIA album before. The verses unfold like any other atmospheric song from this bunch. For some reason, I got rather strong “Dead End Kings” vibes – but then the chorus makes a twisted U-turn with the choral part coming off almost like a tribute to THERION. First, I wasn’t sure what to make of the song. Is it some inside joke to hail Satan all of a sudden? The more I listen to the song, the more it starts to stick in my head, though. It’s that familiar KATATONIA effect in action, I reckon. The Old Nick has the best of tunes. By now, the first single “Lilac” has become one of favorites by the band, pulling off a rather brilliant balancing act between atmospheric melancholy, banging riffs, and heart-wrenching melodies. While the song is not exactly a catchy beast, like that instant heart-churner “Lethean” on “Dead End Kings,” it resonates with the air of that 2012 album rather nicely. The same holds for the second single, “Temporal,” pretty much. When it came out a while ago, my first thoughts were something like “Meh,” but now I just frigging adore it for the very same reasons. The latter half of the album kicks off on a tad more atmospheric footing. “Departure Trails” traverses the slow-burning, melancholy waters of “The Fall of Hearts” (2016). The song isn’t as memorable as the gems on that album, but I guess, over time, it might yet reveal the dark magic woven into its core. Positioned in the middle of the album, it serves as a breather of sorts, albeit I’m not sure that it is exactly called for – none of the songs are uptempo punch-ups that would necessitate such a thing. Depending on the day, I either like the song quite a lot or not at all. Anyhow, it makes the album flow seamlessly forward, so there’s that. Next, “Warden” and “The Light Which I Bleed” pick up the pace, rolling out nice riffs with more punch. The main riff in the latter, especially in the song’s coda, where it is doubled with some (synth) strings, subtly recalls the symphonic sound of THERION, once again. That’s not something I get to say about KATATONIA very often. This would have worked as the album’s closer much better than “In the Event of,” which lacks the appropriate epic feel. The last two tracks are probably to blame for why so many have written the album off as a rather bland effort altogether. “Efter Solen” is an atmospheric ballad sung in Swedish, and the closer is a nice, atmospheric riffer that gets maybe a little too atmospheric at times, at least for a closer. Neither of the songs is necessarily lame, but I think they are sorely misplaced in the selection. Considering the band’s recent lineup changes, “Nightmares as Extensions of the Waking State” sounds unexpectedly unsurprising. I mean, if this album is to mark some kind of a new start for the band, it sounds rather samey. Then again, Jonas Renkse has been the band’s most prominent songwriter for some time already. So, the album keeps on pushing ever deeper into the atmospheric realm, but fortunately, with some newfound faith in the power of the almighty guitar riff. It has peaks and valleys, of course, but like so many KATATONIA albums of late, it bears all the hallmarks of a slow grower. The first two singles have already won me over in just a couple of months. Putting an album that is so remarkably comprised of “autumn music,” the release date on the brink of summer was a rather counter-intuitive choice, but I reckon, when the autumn eventually falls upon us, this album will show its true colors. Jani L. ..::TRACK-LIST::.. 1. Thrice 04:39 2. The Liquid Eye 03:44 3. Wind of no Change 04:52 4. Lilac 04:51 5. Temporal 04:10 6. Departure Trails 05:01 7. Warden 04:18 8. The Light Which I Bleed 03:56 9. Efter Solen 05:51 10. In the Event of 04:53 ..::OBSADA::.. Vocals - Jonas Renkse Bass - Niklas Sandin Drums - Daniel Moilanen Guitar - Nico Elgstrand Guitar - Sebastian Svalland https://www.youtube.com/watch?v=VhMdOKDTC6s SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-19 12:10:44
Rozmiar: 307.21 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
..::INFO::..
--------------------------------------------------------------------- Stevie Wonder - The Definitive Collection (2 CD) --------------------------------------------------------------------- Artist...............: Stevie Wonder Album................: The Definitive Collection Genre................: R&B Source...............: CD Year.................: 2002 Ripper...............: EAC (Secure mode) & Lite-On iHAS124 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) Version..............: reference libFLAC 1.5.0 20250211 Quality..............: Lossless, (avg. compression: 67-69 %) Channels.............: Stereo / 44100 HZ / 16 Bit Tags.................: VorbisComment Information..........: Universal Music TV Included.............: NFO, M3U, CUE Covers...............: Front Back CD --------------------------------------------------------------------- Tracklisting CD 1 --------------------------------------------------------------------- 1. Stevie Wonder - Superstition [04:26] 2. Stevie Wonder - Sir Duke [03:52] 3. Stevie Wonder - I Wish [04:12] 4. Stevie Wonder - Master Blaster (Jammin') [05:07] 5. Stevie Wonder - Isn't She Lovely [03:19] 6. Stevie Wonder - I Just Called To Say I Love You [04:21] 7. Stevie Wonder - Ebony And Ivory [03:40] 8. Stevie Wonder - As [03:27] 9. Stevie Wonder - Never Had A Dream Come True [03:11] 10. Stevie Wonder - I Was Made To Love Her [02:35] 11. Stevie Wonder - Heaven Help Us All [03:11] 12. Stevie Wonder - Overjoyed [03:59] 13. Stevie Wonder - Lately [04:05] 14. Stevie Wonder - For Your Love [05:00] 15. Stevie Wonder - If You Really Love Me [02:58] 16. Stevie Wonder - Higher Ground [03:42] 17. Stevie Wonder - Do I Do [05:03] 18. Stevie Wonder - Living For The City [03:39] 19. Stevie Wonder - Part-Time Lover [04:12] Playing Time.........: 01:14:06 Total Size...........: 499,46 MB --------------------------------------------------------------------- Tracklisting CD 2 --------------------------------------------------------------------- 1. Stevie Wonder - For Once In My Life [02:47] 2. Stevie Wonder - Uptight (Everything's Alright) [02:52] 3. Stevie Wonder - We Can Work It Out [03:14] 4. Stevie Wonder - Signed, Sealed, Delivered I'm Yours [02:38] 5. Stevie Wonder - Yester-Me Yester-You Yesterday [03:02] 6. Stevie Wonder - I'm Wondering [02:53] 7. Stevie Wonder - My Cherie Amour [02:51] 8. Stevie Wonder - You Are The Sunshine Of My Life [02:57] 9. Stevie Wonder - I Don't Know Why (I Love You) [02:46] 10. Stevie Wonder - A Place In The Sun [02:49] 11. Stevie Wonder - Blowin' In The Wind [03:03] 12. Stevie Wonder - Send One Your Love [04:01] 13. Stevie Wonder - Pastime Paradise [03:27] 14. Stevie Wonder - I Ain't Gonna Stand For It [04:38] 15. Stevie Wonder - Fingertips (Parts 1 & 2) [06:53] 16. Stevie Wonder - Boogie On Reggae Woman [05:13] 17. Stevie Wonder - You Haven't Done Nothin' [03:22] 18. Stevie Wonder - He's Misstra Know It All [05:33] 19. Stevie Wonder - Happy Birthday [05:54] Playing Time.........: 01:11:03 Total Size...........: 487,43 MB ![]()
Seedów: 50
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-19 11:31:08
Rozmiar: 991.57 MB
Peerów: 28
Dodał: rajkad
Opis
...( Info )...
Title: Cold Awakening Artist: AsaCordis Year: 2025 Genre: Heavy-Metal Country: Austria Duration: 00:51:35 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 01. Sea of Time (04:13) 02. Savage Mountain (05:24) 03. Fearless (04:26) 04. Cold Awakening (06:49) 05. The End of October (05:25) 06. Chosen Sacrifice (05:01) 07. Eye to Eye (04:38) 08. Fable (06:00) 09. Haunted Wasteland (05:04) 10. Guided (04:28) ![]()
Seedów: 16
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-19 10:26:52
Rozmiar: 118.82 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Addicted to Power Artist: Nefarious Year: 2025 Genre: Thrash, Heavy-Metal Country: USA Duration: 00:43:09 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 01. Mirror Death (06:18) 02. Addicted to Power (05:44) 03. Master Plan (04:22) 04. Together We Rise (04:38) 05. Day After (05:31) 06. Snarler (04:57) 07. Avatar of Chaos (05:05) 08. One Nation Enslaved (06:30) ![]()
Seedów: 30
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-19 10:26:48
Rozmiar: 99.80 MB
Peerów: 8
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: I Beat Loneliness Artist: Bush Year: 2025 Genre: Alternative-Rock, Grunge Country: UK Duration: 00:46:37 Format/Codec: MP3 Audio Bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 1. Scars (03:29) 2. I Beat Loneliness (04:23) 3. The Land of Milk and Honey (03:14) 4. We're All the Same on the Inside (03:21) 5. I Am Here to Save Your Life (04:08) 6. 60 Ways to Forget People (02:47) 7. Love Me Till the Pain Fades (04:12) 8. We Are of This Earth (04:23) 9. Everyone Is Broken (04:00) 10. Don't Be Afraid (05:15) 11. Footsteps in the Sand (04:01) 12. Rebel with a Cause (03:18) ![]()
Seedów: 49
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-19 10:26:44
Rozmiar: 106.88 MB
Peerów: 9
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Witam.Wszystkim dziękuję za dobre jak i za te złe komentarze. Tą wstaweczką żegnam się z Wami Pozdrawiam ...( Info )... składanka mireczka-a takie tam vol.60+ mały bonusik Gatunek: Dance,Disco,Vixa/Pompa,Trance Rok:2025 mp3@320kbps CZAS:01:44:36 Bonusik:02:14:14 ...( TrackList )... 1.Mr Zoob - Mój jest ten kawałek podłogi (Remix) 2.Guenta K - Das Boot (DJ Gollum Remix Edit) 3.Captain Hollywood Project - Impossible (StarkManly Style Modern Retro EuroDance Mix) 2025 4.Armin van Buuren & Indira Paganotto - Dragon (Original Mix) 5.Piękni i Młodzi Dawid Narożny & Rizi Papi - Mini (Remix) 6.Ricchi e Poveri - Sarà perché ti amo (Remix) 7.Michael Sembello - Maniac (PAPAY Remix) 8.Klaas - Das Boot (Extended Mix) 9.Morandi - Save me (RaveSpirit Bootleg) 2025 10.Captain Hollywood Project - More & More (Bootleg) 11.Matt Guy - I'm Alive (Extended Mix) 12.PH Electro vs P1NX x MATSON - San Francisco (MICHU BTG) 13.Twin - Tell Me Why (XANO REMIX 2025) 14.Bedoes & Lanek - Jesteś ładniejsza niż na zdjęciach (Remix) 2025 15.Danny Fervent - Innocent (Allan Berndtz Remix) 16.Barthezz - On The Move (CatchSky Bootleg) 17.DJ Combo - One Way Ticket (Extended Mix) 2025 18.Valac - Too Good 19.Madcon ft. Ray Dalton - Don't Worry (DJ ANDREW x SINDRIX BOOTLEG) 20.No Chasa, OnlyWithYou - Thing Called Love (Original Mix) 21.TOMMY CASH - Espresso Macchiato (Remix) 2025 22.Betahouse Mafia - Valiant Victory 23.Sensonic - By Your Side (Extended Edit) 24.Cher - Believe (Remix) 25.W&W - Tung Tung Tung Sahur (Italian Brainrot) (Extended Mix) 26.Euphoria in Motion - ext v1 (MASTERED) 27.Gunter & The Sunshine Girls feat. Ćwiaraaa vs. PABLO & Dj Przemooo - Ding dong song baby 28.Dj ENDRIU & Kordo vs Eminem - Without Me MOTHERFUCKER 29.Toto Cutugno - L'Italiano (KLUBOVA Extended Remix) 30.Vini Vici, Avalon, Tristan - Music Is The Answer + mały bonusik: 1.Krzysztof Krawczyk - Ostatni raz zatańczysz ze mną (Bootleg) 2.Captain Hollywood Project - Only With You (remix) 3.E-ROTIC & MOLOW & DES3ETT - Maxxx (DYMEJSZYN & NYGA Bootleg) 4.Mo-Do - Eins Zwei Polizei (DJ TemperaTura remix) 5.Pan Savyan - W Kolorku Amaretto( DoubleBlast 4Fun Bootleg) 6.Sabrina - Boys (Cover EDM Version) 2025 7.Dr.Alban - One Love (Mr.Stephen remix) 2025 8.Ejaje - Tak kocha się tylko w filmach (Remix) 9.Maxx - Get A Way (Red Line Reboot) 10.Sandra - Little Girl (remix) 11.Trans-X – Into the Light (Remix) 12.Happysad - Mów mi dobrze ( DEWSKI REMIX ) 13.Oil - Oh Eh Eh 14.Royksopp - Here She Comes Again (RMX) 15.Bob Sinclar - Rock the Boat feat. Pitbull, Dragonfly and Fatman Scoop (REMIx ) 16.TNT Records - Fall For It 17.GrooveBusterz Vs. V1r00z - Talk To Me (M4CSON REFRESH) 18.Sash! - Adelante (ALPHA Remix) 19.Dj Ramezz & EuroDacer Feat Nadi - Impossible 20.Michael Calfan - Prelude (ZETWUDEZET Bootleg) 21.Lanberry - Co ja robię tu (Remix) 22.SJ - Stay (Jamie Hughes Remix) 23.David Tango - Dont Need You Love (Bootleg) 24.DJ Dean - It's a Dream (Ole Van Dansk & Jan Visage Remix) 25.Żabson - P0K0RA (VAYTO Remix) 26.Heater & Crunch & Margad - I Was Made For Lovin' You by FashionMusic 27.Marc Korn & TomMic & Semitoo - I Kissed a Girl 28.OKI-JEREMY - SOCHAN (Remix) 29.Akcent - Kylie (HUBERTOZ REMIX) 2025 30.Dzixon Dziku DzX - Rapowana poezja 31.Mike Candys - Si Te Vas (Remix) 32.2 UNLIMITED - No Limit (ENOMIA Remix) 33.DJ Killer & David Tango - Anything (Radius Sunny Bootleg) 34.Alex Christensen & Zombic - United (Extended Mix) 35.Majki & Matlane - Kocie Oczy (Remix) 36.OMER DEEP - Hera (Original Mix) 37.Frontliner - Curiosity (Extended Mix) 38.DAVID TANGO & BAGROL - MY LOVE (FILIP PHILIPS REFRESH) 2025 39.Dj Killer & David Tango - Anything 40.Chada & RX ft. Mafatih, AK-47 - Proceder ![]()
Seedów: 43
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-19 04:47:28
Rozmiar: 520.08 MB
Peerów: 12
Dodał: mireczek19
Opis
...( Info )...
Artist: Tami Neilson Album: Neon Cowgirl Year: 2025 Genre: Country, Americana, Cuntry rock Quality: FLAC 24Bit-44.1kHz ...( TrackList )... 01. Foolish Heart 02. Salvation Mountain 03. Neon Cowgirl 04. Borrow My Boots 05. Love Someone 06. Keep On 07. You're Gonna Fall 08. Heartbreak City, USA 09. Loneliness of Love 10. U-Haul Blues 11. One Less Heart ![]()
Seedów: 83
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-18 18:59:09
Rozmiar: 398.74 MB
Peerów: 28
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Giovanni Ceccarelli Album: Le grand Michel [A Journey With Michel Legrand] Year: 2025 Genre: Jazz Quality: FLAC 24Bit-48kHz ...( TrackList )... 01. The Summer Knows (Theme from "Summer of '42") 02. Le Cinéma 03. I Will Wait for You 04. La valse des lilas (Once Upon a Summertime) 05. You Must Believe in Spring (Chanson de Maxence) 06. Chanson des jumelles 07. Love Makes the Changes 08. Les délinquants 09. The Windmills of Your Mind (Les moulins de mon cœur) 10. Le rouge et le noir 11. What Are You Doing the Rest of Your Life? 12. I Will Say Goodbye ![]()
Seedów: 65
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-18 18:57:34
Rozmiar: 563.04 MB
Peerów: 68
Dodał: Uploader
Opis
..::INFO::..
Zespół 1984 powstał Rzeszowie w "orwelowskim" 1984 roku z inicjatywy Piotra "Mizernego" Liszcza i Krzysztofa "Bufeta" Bary, którzy tworzyli wcześniej z Pancernym grupę Modeln. Nazwa zespołu była zaczerpnięta z tytułu płyty Van Halen 1984. Dziennikarze jednak przekonani byli, że ma związek z książką Orwella '1984'. Zespół po zapoznaniu się z tą pozycją szybko podpisał się pod nią czego rezultatem był utwór Ferma hodowlana. 1984 zadebiutował na lokalnym przeglądzie "Rock Plus" w Rzeszowie. Już ten pierwszy występ spowodował spore zainteresowanie zespołem, a gościnny udział drugiego wokalisty /Roman "Smutny" Rzucidło - Restrykcja, a później Noah-Noah i Aurora/ miał zaowocować późniejszą jego współpracą jako głównego wokalisty. Pierwszy skład zespołu to: Piotr "Mizerny" Liszcz - gitara , Krzysztof "Bufet" Bara - vocal, Wojciech "Pancerny" Trześniowski - bass, Leszek Cielak - drums. W tym składzie odbyła się pierwsza sesja nagraniowa dla Radia Rzeszów (02.05.1985), w trakcie której zostały zarejestrowane: "Rapsodia", "Teologie", "Dwie chwile", "Sny 84" i "Zielony świat". Wtedy też współpracę z zespołem rozpoczął Maciek Ćwiek - gitara akustyczna. Pod koniec kwietnia następuje pierwsza zmiana personalna: za perkusją "Złotego" zastępuje Janusz "Borys" Gajewski. Następnie na początku maja do zespołu dołącza drugi wokalista - Roman "Smutny" Rzucidło. W tym składzie 1984 występuje na wspomnieniowym koncercie pt. "Breakout wraca do domu" (25.05.1985). W lipcu, na skutek nieporozumień, od zespołu odchodzą: "Bufet" i "Smutny". Nowym wokalistą zostaje Paweł "Tschester" Tauter (ex-Blind Eyes). Title: Live Jarocin 1984 1985 Artist: 1984 Country: Polska Year: 1984-1985 Genre: Punk Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 320 Kbps ..::TRACK-LIST::.. 01 – Martwy Czas 02 – Będziemy Trwać 03 – Niech Płoną Sny 04 - Judasze 05 – Nie Mow Nic 06 – Idziemy Równo 07 – Komisariat 01 – Niech Płoną Sny 02 – Będziemy Trwać 03 – Idziemy Równo 04 – Tu Nie Będzie Rewolucji 05 – A Ty Śpij 06 – Biała Chorągiewka 07 – Niech Płoną Sny ![]()
Seedów: 139
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-18 18:56:36
Rozmiar: 70.07 MB
Peerów: 11
Dodał: Uploader
Opis
..::INFO::..
Trzeci, najnowszy album studyjny amerykańskiej wokalistki folk-rockowej z Kentucky. Title: Planting By The Signs Artist: S.G. Goodman Country: USA Year: 2025 Genre: Folk Rock Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 320 Kbps ..::TRACK-LIST::.. 1.Satellite 2.Fire Sign 3.I Can See The Devil 4.Snapping Turtle 5.Michael Told Me 6.Solitaire 7.I'm In Love 8.Nature’s Child (Feat. Bonnie "Prince" Billy) 9.Heat Lightning 10.Planting By The Signs (Feat. Matthew Rowan) 11.Heaven Song ![]()
Seedów: 27
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-18 18:56:22
Rozmiar: 112.95 MB
Peerów: 2
Dodał: Uploader
Opis
..::INFO::..
--------------------------------------------------------------------- Van Halen – The Broadcast Collection 1976-1992 (5 CD) --------------------------------------------------------------------- Artist...............: Van Halen Album................: The Broadcast Collection 1976-1992 Genre................: Hard Rock Source...............: CD Year.................: 2022 Ripper...............: EAC (Secure mode) & Lite-On iHAS124 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) Version..............: reference libFLAC 1.5.0 20250211 Quality..............: Lossless, (avg. compression: 59-70 %) Channels.............: Stereo / 44100 HZ / 16 Bit Tags.................: VorbisComment Information..........: Cult Legends Included.............: NFO, M3U, CUE Covers...............: Front Back CD --------------------------------------------------------------------- Tracklisting CD 1 - The Starwood 1976 --------------------------------------------------------------------- 1. Van Halen - On Fire [03:35] 2. Van Halen - I'm The One [05:11] 3. Van Halen - D.O.A. [04:45] 4. Van Halen - Running With The Devil [04:10] 5. Van Halen - Ice Cream Man [05:43] 6. Van Halen - In A Simple Rhyme [06:34] Playing Time.........: 30:02 Total Size...........: 192,64 MB --------------------------------------------------------------------- Tracklisting CD 2 - The Forum 1982 (Part 1) --------------------------------------------------------------------- 1. Van Halen - Romeo Delight [04:12] 2. Van Halen - Unchained [04:02] 3. Van Halen - Drum Solo [02:42] 4. Van Halen - The Full Bug [03:32] 5. Van Halen - Runnin' With The Devil [03:05] 6. Van Halen - Jamie's Cryin' [03:26] 7. Van Halen - Little Guitars [04:15] 8. Van Halen - Where Have All The Good Times Gone [03:10] 9. Van Halen - Bass Solo [04:15] 10. Van Halen - Hang 'Em High [03:11] 11. Van Halen - Cathedral [01:42] 12. Van Halen - Secrets [03:17] 13. Van Halen - Everybody Wants Some [13:20] Playing Time.........: 54:14 Total Size...........: 368,03 MB --------------------------------------------------------------------- Tracklisting CD 3 - The Forum 1982 (Part 2) --------------------------------------------------------------------- 1. Van Halen - Dance The Night Away [03:07] 2. Van Halen - Somebody Get Me A Doctor / I'm So Glad [06:09] 3. Van Halen - Ice Cream Man [07:49] 4. Van Halen - Intruder [01:55] 5. Van Halen - Pretty Woman [03:23] 6. Van Halen - Guitar Solo [11:16] 7. Van Halen - D.O.A. [03:37] 8. Van Halen - Ain't Talkin' 'Bout Love [05:57] 9. Van Halen - Bottoms Up! [04:02] 10. Van Halen - You Really Got Me / Happy Trails [06:21] Playing Time.........: 53:42 Total Size...........: 376,94 MB --------------------------------------------------------------------- Tracklisting CD 4 - The Super Dome Tokyo '89 --------------------------------------------------------------------- 1. Van Halen - One Way To Rock [04:55] 2. Van Halen - Summer Nights [05:41] 3. Van Halen - Panama [04:25] 4. Van Halen - A.F.U. (Naturally Wired) [04:19] 5. Van Halen - Why Can't This Be Love [03:48] 6. Van Halen - Mine All Mine [04:49] 7. Van Halen - '5150' [06:27] 8. Van Halen - When It's Love [05:42] 9. Van Halen - Eagles Fly [04:20] 10. Van Halen - I Can't Drive 55 [04:32] 11. Van Halen - Best Of Both Worlds [04:37] 12. Van Halen - Cathedral (Guitar solo) [03:09] 13. Van Halen - Black And Blue [04:32] 14. Van Halen - You Really Got Me [03:15] Playing Time.........: 01:04:38 Total Size...........: 475,16 MB --------------------------------------------------------------------- Tracklisting CD 5 - Jump Live --------------------------------------------------------------------- 1. Van Halen - Poundcake [05:39] 2. Van Halen - Love Walks In [05:01] 3. Van Halen - Man On A Mission [04:43] 4. Van Halen - Best Of Both Worlds [10:43] 5. Van Halen - In 'n' Out [05:01] 6. Van Halen - I Can't Drive 55 / I Ain't Talkin' 'Bout Love[07:47] 7. Van Halen - Spanked [04:35] 8. Van Halen - One Way To Rock [04:20] 9. Van Halen - Finish What Ya Started [05:46] 10. Van Halen - Why Can't This Be Love [04:01] 11. Van Halen - 316 (Guitar solo) [04:48] 12. Van Halen - Cathedral / Eruption (Guitar solo) [08:40] 13. Van Halen - Panama [04:12] 14. Van Halen - Jump [04:07] Playing Time.........: 01:19:26 Total Size...........: 469,75 MB ![]()
Seedów: 15
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-18 15:09:11
Rozmiar: 1.86 GB
Peerów: 4
Dodał: rajkad
Opis
..::INFO::..
--------------------------------------------------------------------- Van Halen - The Very Best Of Van Halen - Vol.1, Vol.2 --------------------------------------------------------------------- Artist...............: Van Halen Album................: The Very Best Of Van Halen Genre................: Rock Source...............: WEB Year.................: 2015 Ripper...............: EAC (Secure mode) & Lite-On iHAS124 Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) Version..............: reference libFLAC 1.5.0 20250211 Quality..............: Lossless, (avg. compression: 73-74 %) Channels.............: Stereo / 44100 HZ / 16 Bit Tags.................: VorbisComment Information..........: Digital Media Included.............: NFO, M3U, CUE Covers...............: Front --------------------------------------------------------------------- Tracklisting Vol.1 --------------------------------------------------------------------- 1. Van Halen - Eruption (2015 Remastered) [01:42] 2. Van Halen - It's About Time [04:15] 3. Van Halen - Up For Breakfast [04:57] 4. Van Halen - Learning To See [05:15] 5. Van Halen - Ain't Talkin' 'Bout Love (2015 Remastered) [03:47] 6. Van Halen - Finish What Ya Started (Remastered Album Version)[04:23] 7. Van Halen - You Really Got Me (2015 Remastered) [02:36] 8. Van Halen - Dreams (Remastered Version) [04:52] 9. Van Halen - Hot For Teacher (2015 Remastered) [04:42] 10. Van Halen - Poundcake (Remastered Album Version) [05:20] 11. Van Halen - And The Cradle Will Rock...(2015 Remastered)[03:33] 12. Van Halen - Black And Blue (Remastered Album Version) [05:27] 13. Van Halen - Jump (2015 Remastered) [04:01] 14. Van Halen - Top Of The World (Remastered Album Version) [03:54] 15. Van Halen - (Oh) Pretty Woman (2015 Remastered) [02:52] 16. Van Halen - Love Walks In (Remastered Album Version) [05:11] 17. Van Halen - Beautiful Girls (2015 Remastered) [03:56] 18. Van Halen - Can't Stop Lovin' You (Remastered Album Version)[04:08] 19. Van Halen - Unchained (2015 Remastered) [03:29] Playing Time.........: 01:18:28 Total Size...........: 587,04 MB --------------------------------------------------------------------- Tracklisting Vol.2 --------------------------------------------------------------------- 1. Van Halen - Panama (2015 Remastered) [03:30] 2. Van Halen - Best Of Both Worlds (Remastered Album Version)[04:49] 3. Van Halen - Jamie's Cryin' (2015 Remastered) [03:29] 4. Van Halen - Runaround (Remastered Album Version) [04:20] 5. Van Halen - I'll Wait (2015 Remastered) [04:40] 6. Van Halen - Why Can't This Be Love (Remastered Version) [03:48] 7. Van Halen - Runnin' With The Devil (2015 Remastered) [03:34] 8. Van Halen - When It's Love (Remastered Album Version) [05:38] 9. Van Halen - Dancing In The Street (2015 Remastered) [03:45] 10. Van Halen - Not Enough (Remastered Album Version) [06:48] 11. Van Halen - Feels So Good (Remastered Single Version) [04:32] 12. Van Halen - Right Now (Remastered Album Version) [05:22] 13. Van Halen - Everybody Wants Some!! (2015 Remastered) [05:06] 14. Van Halen - Dance The Night Away (2015 Remastered) [03:08] 15. Van Halen - Ain't Talkin' 'Bout Love (Remastered Live Version)[04:43] 16. Van Halen - Panama (Remastered Live Version) [06:39] 17. Van Halen - Jump (Remastered Live Version) [04:20] Playing Time.........: 01:18:18 Total Size...........: 575,49 MB ![]()
Seedów: 38
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-18 10:50:24
Rozmiar: 1.14 GB
Peerów: 17
Dodał: rajkad
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Nowa, zremasterowana edycja nagranego w słynnych studiach EMI przy Abbey Road i wydanego w 1971 roku jedynego, ale za to autentycznie świetnego albumu brytyjskiego tria. Wydany oryginalnie nakładem wytwórni B&C LP, zawierał ambitnie zaaranżowaną, pełną oddechu, hard-progresywną muzykę, przypominającą trochę połączenie T2, Master's Apprentices i debiutu Hard Meat. Ten wciąż niedoceniony album urzeka przestrzennym brzmieniem i ciepłym, choć zdecydowanie rockowym klimatem. JL ..::TRACK-LIST::.. 1. Tyne God 5:27 2. I Cannot Understand 4:16 3. The Journey 5:55 4. Portrait Picture 5:42 5. Fair Stood The Wind 2:48 6. And I Love Her (The Beatles cover) 3:09 7. Life 4:27 8. The Morning After 5:11 9. The House 3:30 10. Sun In The Bottle 5:03 ..::OPIS::.. Bass Guitar, Vocals - Stewart Burlison Drums - Dave Whitaker Lead Guitar, Vocals - Geoff Sharkey https://www.youtube.com/watch?v=JGFaJL0hBPM SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-17 18:02:53
Rozmiar: 106.75 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Nowa, zremasterowana edycja nagranego w słynnych studiach EMI przy Abbey Road i wydanego w 1971 roku jedynego, ale za to autentycznie świetnego albumu brytyjskiego tria. Wydany oryginalnie nakładem wytwórni B&C LP, zawierał ambitnie zaaranżowaną, pełną oddechu, hard-progresywną muzykę, przypominającą trochę połączenie T2, Master's Apprentices i debiutu Hard Meat. Ten wciąż niedoceniony album urzeka przestrzennym brzmieniem i ciepłym, choć zdecydowanie rockowym klimatem. JL ..::TRACK-LIST::.. 1. Tyne God 5:27 2. I Cannot Understand 4:16 3. The Journey 5:55 4. Portrait Picture 5:42 5. Fair Stood The Wind 2:48 6. And I Love Her (The Beatles cover) 3:09 7. Life 4:27 8. The Morning After 5:11 9. The House 3:30 10. Sun In The Bottle 5:03 ..::OBSADA::.. Bass Guitar, Vocals - Stewart Burlison Drums - Dave Whitaker Lead Guitar, Vocals - Geoff Sharkey https://www.youtube.com/watch?v=JGFaJL0hBPM SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-17 17:57:52
Rozmiar: 296.69 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Reedycja jedynej dużej płyty kultowego zespołu z Rosji grającego techniczny death metal! Back in the early-90’s, unlike nowadays when every fifth worthy death metal outfit hails from Russia, the Russian metal scene didn’t seem very welcoming to the up-and-coming death metal fraternity. Korrozia Metalla and D.I.V. had their ventures into the more brutal, proto-deathy side of the genre at some stage, but it wasn’t until Graveside’s monumental “Sinful Accession” (1993) that Russia recognized the power of death. Death Vomit were next with their twisted, but utterly compelling, self-titled opus, closely followed by Necrocannibal with the excellent cavernous saga “Somnambulifornic Possession” (1994), before a trio of highly accomplished technical death metal outfits graced the field a year later, and completed the cycle: Hieronymus Bosch, Sieged Mind, and Succubus. Of those three it was only the latter who remained a one-album-wonder leaving the work reviewed here a milestone in the development of the genre on Russian ground. Succubus can rightfully be considered one of the first death metal formations in Russia their first demo “Eternal Mutation” dating back from 1991. However, their beginnings were pretty humble containing some really sloppy, unrehearsed, noisy stuff high on brutality and very low on musicianship. However, the band acquired two prominent representatives of the metal arena later: the guitar player Vladimir Blesnov from the thrashers Zhelezny Potok, and above all the drummer Vasiliy Kazurov, a recognized authority on the Russian metal horizon with participations in a fair number of big Russian metal bands like the previously mentioned D.I.V. and Korrozia Metalla, but also Manic Depression, Empire Rising, etc. With a line-up like this there was no delaying the release of their only full-length which hit the stores at roughly the same time as the debuts of the other two auteurs. The guys show a penchant for infectious, memorable melodies from the very beginning with the opening “Dark Ages” which is a dark atmospheric creeper with intricate arrangements and great melodic leads. The darkness becomes even deeper on “Shadows of the Past” which shreds with an inordinate amount of technicality before more dramatic accumulations settle in the middle bringing memories of Nocturnus’ glorious debut “The Key”; more stupendous technical passages follow suit in the second half as well as the obligatory lead sections. Time for meditation with the quiet ambient instrumental “Epitaph” before the title-track enters with another vortex of superb technical riffage and dark foreboding dramatism recalling the future exploits of acts like Theory in Practice and Misanthrope; watch out for the gorgeous lead-driven melodies later and more spiral-like intricacy as a finishing touch. A short, piano-driven instrumental (“Ambez Castle”) closes the first chapter from this addictive, dark gothic fairy tale. More tales coming with “Tales”, a schizoid, super-technical deathster which unleashes the superb leads earlier this time with more prominent participation of the bass and really scary vocal performance, the regular deathy shouter now turning to some hellish black-ish screeches pitching it a bit higher. Expect quite a few stars to fall down on “Stars are Falling Down”, another nice orchestral instrumental; but things get back on track on “Liar” which unleashes the next in line pleiad of psychotic rifforamas keeping the proceedings within the stomping mid-tempo. “Secret Face... sorry, Name” speeds up admirably recalling mid-period Death with virtuoso leads floating around amidst jarring rhythmic patterns and soaring melodic tunes; a more than worthy epitaph to this exquisite saga which is actually wrapped on by the quiet atmospheric instrumentalism “Winter Saga”, the guys obviously enamored with these mellow interludes which are actually fairly effective in establishing the requisite cold dark atmosphere. An overall marvellous recording we have here, putting all that’s outstanding technical death metal on the table. Even after all these years, with Russia supplying some of the finest death metal in the new millennium, it’s hard to name a better entry into the death metal catalogue. One may argue that Hieronymus Bosch’s labyrinthine, more elaborate excursions deserve bigger attention as well as the ones composed by more serious, progressive-inclined, outfits like Grace Disgraced, Funeral Speech, and Beheaded Zombie, to give a few notable examples; but having in mind a concise, digested outburst of genius contained within slightly above half an hour, summing up all that immaculately executed technical death metal stands for, this effort simply has no rivals, and not only in Russia. Some may complain about the frequent quiet breaks inserted at will, but it would be hard to imagine them isolated from the interconnected tapestry that this album represents, and in the long run they do create a peaceful symbiosis with the metallic parts, even enhancing their impact, if you like, by providing the desirable calm before the storm: how can you feel the storm’s real rage if there’s no calm before it. Like the father of death metal Mr. Chuck Schuldiner (R.I.P.) said so well “Destiny is what we all seek”… Well, we have found it here, and the whole genre’s destiny has been quite bright with this album as a guiding light all these years. And, as a finale, here is a secret revealed, at least to those who haven’t already done their own research into the band’s history: the frontman turns to be a frontwoman, operating under the alias Succubus (of course!), the real name Svetlana Karlikova-Shigal. The succubus within her has been lying dormant for quite some time… rest assured that another rise of the demon is inevitable (according to various myths and legends, it can’t be put to sleep for good), and another chapter of Russian folklore is about to be assembled sooner or later, traditionally wrapped in a lustrous cover of technical death metal wizardry. Bayern ..::TRACK-LIST::.. 1. Only Emptiness... / Dark Ages 4:50 2. Shadows Of Past 4:10 3. Epitaph 2:42 4. Destiny 5:49 5. Amber Castle 1:45 6. Tales (Black Chroniecles) 3:31 7. The Stars Are Falling Down (A Vision From The Cristal Void) 2:34 8. Liar 3:20 9. Secret Name / Winter Saga 7:55 Bonus Tracks: 10. Epitaph 2:43 11. Winter Saga 2:35 ..::OBSADA::.. Vasily Kazurov - drums Svetlana Karlikova - guitars, songwriting Boris Tsarev - bass Volodia Blesnov - guitars Eddi Erikson - vocals, lyrics https://www.youtube.com/watch?v=rccDrncosuQ SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-17 17:31:48
Rozmiar: 99.81 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
Reedycja jedynej dużej płyty kultowego zespołu z Rosji grającego techniczny death metal! Back in the early-90’s, unlike nowadays when every fifth worthy death metal outfit hails from Russia, the Russian metal scene didn’t seem very welcoming to the up-and-coming death metal fraternity. Korrozia Metalla and D.I.V. had their ventures into the more brutal, proto-deathy side of the genre at some stage, but it wasn’t until Graveside’s monumental “Sinful Accession” (1993) that Russia recognized the power of death. Death Vomit were next with their twisted, but utterly compelling, self-titled opus, closely followed by Necrocannibal with the excellent cavernous saga “Somnambulifornic Possession” (1994), before a trio of highly accomplished technical death metal outfits graced the field a year later, and completed the cycle: Hieronymus Bosch, Sieged Mind, and Succubus. Of those three it was only the latter who remained a one-album-wonder leaving the work reviewed here a milestone in the development of the genre on Russian ground. Succubus can rightfully be considered one of the first death metal formations in Russia their first demo “Eternal Mutation” dating back from 1991. However, their beginnings were pretty humble containing some really sloppy, unrehearsed, noisy stuff high on brutality and very low on musicianship. However, the band acquired two prominent representatives of the metal arena later: the guitar player Vladimir Blesnov from the thrashers Zhelezny Potok, and above all the drummer Vasiliy Kazurov, a recognized authority on the Russian metal horizon with participations in a fair number of big Russian metal bands like the previously mentioned D.I.V. and Korrozia Metalla, but also Manic Depression, Empire Rising, etc. With a line-up like this there was no delaying the release of their only full-length which hit the stores at roughly the same time as the debuts of the other two auteurs. The guys show a penchant for infectious, memorable melodies from the very beginning with the opening “Dark Ages” which is a dark atmospheric creeper with intricate arrangements and great melodic leads. The darkness becomes even deeper on “Shadows of the Past” which shreds with an inordinate amount of technicality before more dramatic accumulations settle in the middle bringing memories of Nocturnus’ glorious debut “The Key”; more stupendous technical passages follow suit in the second half as well as the obligatory lead sections. Time for meditation with the quiet ambient instrumental “Epitaph” before the title-track enters with another vortex of superb technical riffage and dark foreboding dramatism recalling the future exploits of acts like Theory in Practice and Misanthrope; watch out for the gorgeous lead-driven melodies later and more spiral-like intricacy as a finishing touch. A short, piano-driven instrumental (“Ambez Castle”) closes the first chapter from this addictive, dark gothic fairy tale. More tales coming with “Tales”, a schizoid, super-technical deathster which unleashes the superb leads earlier this time with more prominent participation of the bass and really scary vocal performance, the regular deathy shouter now turning to some hellish black-ish screeches pitching it a bit higher. Expect quite a few stars to fall down on “Stars are Falling Down”, another nice orchestral instrumental; but things get back on track on “Liar” which unleashes the next in line pleiad of psychotic rifforamas keeping the proceedings within the stomping mid-tempo. “Secret Face... sorry, Name” speeds up admirably recalling mid-period Death with virtuoso leads floating around amidst jarring rhythmic patterns and soaring melodic tunes; a more than worthy epitaph to this exquisite saga which is actually wrapped on by the quiet atmospheric instrumentalism “Winter Saga”, the guys obviously enamored with these mellow interludes which are actually fairly effective in establishing the requisite cold dark atmosphere. An overall marvellous recording we have here, putting all that’s outstanding technical death metal on the table. Even after all these years, with Russia supplying some of the finest death metal in the new millennium, it’s hard to name a better entry into the death metal catalogue. One may argue that Hieronymus Bosch’s labyrinthine, more elaborate excursions deserve bigger attention as well as the ones composed by more serious, progressive-inclined, outfits like Grace Disgraced, Funeral Speech, and Beheaded Zombie, to give a few notable examples; but having in mind a concise, digested outburst of genius contained within slightly above half an hour, summing up all that immaculately executed technical death metal stands for, this effort simply has no rivals, and not only in Russia. Some may complain about the frequent quiet breaks inserted at will, but it would be hard to imagine them isolated from the interconnected tapestry that this album represents, and in the long run they do create a peaceful symbiosis with the metallic parts, even enhancing their impact, if you like, by providing the desirable calm before the storm: how can you feel the storm’s real rage if there’s no calm before it. Like the father of death metal Mr. Chuck Schuldiner (R.I.P.) said so well “Destiny is what we all seek”… Well, we have found it here, and the whole genre’s destiny has been quite bright with this album as a guiding light all these years. And, as a finale, here is a secret revealed, at least to those who haven’t already done their own research into the band’s history: the frontman turns to be a frontwoman, operating under the alias Succubus (of course!), the real name Svetlana Karlikova-Shigal. The succubus within her has been lying dormant for quite some time… rest assured that another rise of the demon is inevitable (according to various myths and legends, it can’t be put to sleep for good), and another chapter of Russian folklore is about to be assembled sooner or later, traditionally wrapped in a lustrous cover of technical death metal wizardry. Bayern ..::TRACK-LIST::.. 1. Only Emptiness... / Dark Ages 4:50 2. Shadows Of Past 4:10 3. Epitaph 2:42 4. Destiny 5:49 5. Amber Castle 1:45 6. Tales (Black Chroniecles) 3:31 7. The Stars Are Falling Down (A Vision From The Cristal Void) 2:34 8. Liar 3:20 9. Secret Name / Winter Saga 7:55 Bonus Tracks: 10. Epitaph 2:43 11. Winter Saga 2:35 ..::OBSADA::.. Vasily Kazurov - drums Svetlana Karlikova - guitars, songwriting Boris Tsarev - bass Volodia Blesnov - guitars Eddi Erikson - vocals, lyrics https://www.youtube.com/watch?v=rccDrncosuQ SEED 15:00-22:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-17 17:26:36
Rozmiar: 294.14 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Artist: Helen Shapiro Album: You Mean Ev'rything to Me (Remastered) Year: 2025 Quality: FLAC 24Bit-44.1kHz ...( TrackList )... 01. Don't Treat Me Like a Child (Remastered) 02. When I'm with You (Remastered) 03. You Don't Know (Remastered) 04. Marvellous Lie (Remastered) 05. Walkin' Back to Happiness (Remastered) 06. Kiss 'n' Run (Remastered) 07. Tell Me What He Said (Remastered) 08. I Apologise (Remastered) 09. Let's Talk About Love (Remastered) 10. Sometime Yesterday (Remastered) 11. Little Miss Lonely (Remastered) 12. I Don't Care (Remastered) 13. Keep Away from Other Girls (Remastered) 14. Cry My Heart Out (Remastered) 15. Goody Goody (Remastered) 16. Birth of the Blues (Remastered) 17. Tiptoe Through the Tulips (Remastered) 18. After You've Gone (Remastered) 19. Little Devil (Remastered) 20. Will You Love Me Tomorrow (Remastered) 21. Because They're Young (Remastered) 22. The Day the Rains Came (Remastered) 23. Are You Lonesome Tonight (Remastered) 24. Teenager in Love (Remastered) 25. Lipstick on Your Collar (Remastered) 26. Beyond the Sea (Remastered) 27. Sweet Nothin's (Remastered) 28. You Mean Everything to Me (Remastered) 29. I Love You (Remastered) 30. You Got What It Takes (Remastered) ![]()
Seedów: 221
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-17 17:20:08
Rozmiar: 773.98 MB
Peerów: 61
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Dean Martin Album: Mambo Italiano 1956-1960 (Remastered) Year: 2025 Quality: FLAC 24Bit-44.1kHz ...( TrackList )... 01. Mambo Italiano (Remastered) 02. Rio Bravo (Remastered) 03. Buona Sera (Remastered) 04. That's Amore (Remastered) 05. Volare (Remastered) 06. Memories Are Made of This (Remastered) 07. Return to Me (Remastered) 08. Write to Me from Naples (Remastered) 09. Bambino (Remastered) 10. Innamorata (Remastered) 11. Just in Time (Remastered) 12. Standing in the Corner (Remastered) 13. Under the Bridges of Paris (Remastered) 14. Melodie D'amour (Remastered) 15. Love Me, Love Me, My Love (Remastered) 16. Arrivederci Roma (Remastered) 17. June in January (Remastered) 18. Relax-Ay-Voo (Remastered) ![]()
Seedów: 520
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-17 17:20:02
Rozmiar: 483.60 MB
Peerów: 33
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Phil Collins Album: Hello I Must Be Going! (Remastered Hi-Res Version) (2016 Remaster) Year: 2025 Format: mp3 320 kbps ...( TrackList )... 01. I Don't Care Anymore (2016 Remaster) 02. I Cannot Believe It's True (2016 Remaster) 03. Like China (2016 Remaster) 04. Do You Know, Do You Care? (2016 Remaster) 05. You Can't Hurry Love (2016 Remaster) 06. It Don't Matter to Me (2016 Remaster) 07. Thru These Walls (2016 Remaster) 08. Don't Let Him Steal Your Heart Away (2016 Remaster) 09. The West Side (2016 Remaster) 10. Why Can't It Wait 'Til Morning (2016 Remaster) ![]()
Seedów: 115
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-17 17:15:37
Rozmiar: 105.57 MB
Peerów: 38
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Peter Gabriel Album: In The Big Room (Live) Year: 2025 Format: mp3 320 kbps ...( TrackList )... 01. Burn You Up, Burn You Down (Live) 02. More Than This (Live) 03. Games Without Frontiers (Live) 04. Downside Up (Live) 05. Mercy Street (Live) 06. Darkness (Live) 07. Digging in the Dirt (Live) 08. The Tower that Ate People (Live) 09. San Jacinto (Live) 10. Shock the Monkey (Live) 11. Signal to Noise (Live) 12. Secret World (Live) 13. Father, Son (Live) 14. In Your Eyes (Live) ![]()
Seedów: 159
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-07-17 17:15:30
Rozmiar: 210.07 MB
Peerów: 33
Dodał: Uploader
1 - 30 | 31 - 60 | 61 - 90 | ... | 781 - 810 | 811 - 840 | 841 - 870 | 871 - 900 | 901 - 930 | ... | 24781 - 24810 | 24811 - 24840 | 24841 - 24856 |