|
|
|||||||||||||
Ostatnie 10 torrentów
Ostatnie 10 komentarzy
Discord
Wygląd torrentów:
Kategoria:
Muzyka
Gatunek:
Metal
Ilość torrentów:
3,234
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
...( Opis )... Chaos Over Cosmos to projekt dość specyficzny, chociaż trend, którym podąża, wraz z rozwojem technologii w niedalekiej przyszłości może stać się czymś powszechnym. Nie mam tu na myśli muzyki samej w sobie, chociaż ta wypełniająca The Ultimate Multiverse również jest czymś intrygującym, ale o tym za chwilę. Zespół tworzą Polak Rafał Bowman oraz Australijczyk Joshua Ratcliff. Całość była tworzona i nagrywana na odległość. Nie mam informacji, czy obaj Panowie mieli w ogóle okazję poznać się na żywo, ale przypuszczam, że nie. Ogólnie twórczość duetu można opisać jako dość specyficzny miks klimatów metalowych (trochę heavy, trochę metalu progresywnego, momentami nawet lekkie uśmiechy w stronę bardziej ekstremalnych podgatunków), około-metalowych (djent tu się przewija niemalże bez przerwy) oraz elektroniki. Być może część metalowych ortodoksów czytając powyższe zdanie odpuści sobie tę płytę, ale ci bardziej otwarci powinni poczuć się nieco zaintrygowani. The Ultimate Multiverse składa się zaledwie z sześciu utworów. Spójrzmy na przykład na otwierający całość Cascadian Darkness, który zaczyna się trochę… folkowo. I zaznaczam, że nie chodzi mi tu absolutnie o brzmienie. Mam raczej na myśli riffy. Później dostajemy ciekawe partie klawiszy na przemian z czysto progresywnymi gitarowymi zagrywkami. Dość interesującym elementem jest tu wokal. Dostajemy tutaj hard core’owy skrzek momentami przechodzący w coś a’la growl. Nie zabrakło też czystych partii wokalnych. Są one lekko zmodyfikowane komputerowo, jednak absolutnie w tym przypadku to nie razi, wręcz przeciwnie – fragmenty te kojarzą mi się z Burtonem C. Bellem z Fear Factory. Zacząłem się zastanawiać do czego jeszcze można porównać twórczość duetu. Jeśli spojrzeć na naszą rodzimą scenę, do głowy przyszła mi nazwa Hermetic Evolution. Przynajmniej jeśli spojrzymy na te czysto djentowe elementy. Z zagranicznych nazw mógłbym tu wskazać After The Burial, jeśli pod uwagę weźmiemy zadziorność, z drugiej strony elementy progresywne, których tu nie brakuje mogą przywodzić na myśl twórczość na przykład takiego Teramaze. Nie liczcie jednak, że sięgając po tę płytę traficie na klon któregoś ze wspomnianych bandów. Propozycja Chaos Over Cosmos to muzyka, którą ciężko jednoznacznie zaszufladkować i przypiąć jej jakąś konkretną etykietę. Z drugiej strony nie wszystko musi być katalogowane. Widać, że grupa czerpie swe muzyczne inspiracje z różnych źródeł, tworząc tym samym swój własny muzyczny pejzaż. Plusem na pewno jest tu produkcja. Jak na wydawnictwo niezależne, jest ona po prostu wyśmienita i brak jej jakichkolwiek mankamentów. The Ultimate Multiverse to jedna z ciekawszych pozycji, które w tym zwariowanym zeszłym roku zaszczyciły swą obecnością polski rynek muzyczny. Bartek Kuczak Rozwój techniki sprawił, że świat jest mniejszy. Tego stwierdzenia używa się zazwyczaj jeśli chodzi o możliwość podróżowania, czy zasięg informacji. Gdzieś dwie dekady temu, możliwości sprzętowe umożliwiły muzykowanie i rejestrację albumów nie tylko w gigantycznych studiach, ale i w zaciszach domowych. Wówczas to jak grzyby po deszczu wyrastały jednoosobowe projekty. Obecnie obserwujmy w tej dziedzinie trend nieco odmienny. Jakość sieci i zwiększenie przepływu informacji, umożliwia współtworzenie muzyki na odległość. Takim refleksyjnym wstępem chciałem nawiązać do CHAOS OVER COSMOS – projektu studyjnego, który obecnie tworzą Polak i Australijczyk. Zresztą nie tylko forma przedsięwzięcia pobudziła mnie do tego typu rozważań. Muzyka, którą tworzą jest bowiem bardzo plastyczna. Ostatnimi czasy przez mój odtwarzacz przewinęło się kilka płyt AYREON, a przeglądając archiwa z przyjemnością przypomniałem sobie PROJECT CREATION, w kosmicznym klimacie zbliżonym do rock-opery. Nastroiło mnie to i przygotowało grunt pod obcowanie z „The Ultimate Multiverse”. Sama marka CHAOS OVER COSMOS była znana mi już wcześniej. Osłuchiwałem na bandcamp poprzednie wydawnictwa – i przyznam że odpowiadały mi muzycznie, za to nie do końca wokalnie. Nowa produkcja okazuje się zdecydowanym krokiem naprzód w tej dziedzinie. Nie dość, że niewiele można zarzucić kompozycjom to i za mikrofonem dzieje się więcej… i lepiej. Omawiany album to właściwie kombinacja dwóch poprzednich EPek, choć jeśli spojrzymy na spis utworów, to nie jest to odwzorowanie 1:1. Cześć kompozycji, zawartych na albumie wydaje się oscylować przede wszystkim w klimatach nowoczesnych. Mamy tu do czynienia z tyglem metalowych brzmień i elektroniki. Przemieszały się tutaj zarówno nowoczesne formy, powiedziałbym z ukłonem w stronę djentu (i nie chodzi mi o niskie zestrojenie, co bardziej sposób riffowania, rytmikę i budowanie solówek), przez blackmetal w swojej atmosferycznej odmianie, po przestrzenne klimaty rockopery i electropop. Całość dość zgrabnie trzyma się kupy i co do konstrukcji kompozycji nie mam uwag – jest naprawdę klawo. Zastosowanie różnych barw wokalnych sprawia, że podświadomie odbieram tę płytę jako krok do jeszcze bardziej ambitnej formy. Czysty głos, blackowe growle czy szepty sugestywnie wydają się przecież podziałem na role. Elektronika – to zdecydowanie warty wspomnienia element. Kłaniają się tu Jarre i Vangelis. Zwłaszcza, że kosmiczne patenty tworzą w głowie wymaganą przestrzeń, a typowe 8-bitowe brzmienia kojarzą się jednoznacznie z futurystycznymi klimatami informatycznymi. Owszem posiadam pewne krytyczne spostrzeżenia. Momentami jest chyba zbyt gęsto, przez co zatraca się pewna organiczność i forma przypomina nam brutalnie, że mamy do czynienia z projektem studyjnym. Druga sprawa do czyste wokalizy. Momentami głos sięga nieakceptowalnych przeze mnie rejestrów (wypisz wymaluj jak w ARCTURUS). Ale suma summarum podoba mi się, to co wyszło pod szyldem CHAOS OVER COSMOS. Całokształt klimatu… grafiki (jak ulał pasuje tu nawet użyta czcionka), tematyka i w końcu sama muzyka. Widzę w tym potencjał i cieszy mnie rozwój projektu. Piotr Spyra This album is packed to the brim with tight, technical riffage and lush synth pads. Chaos Over Cosmos draw heavily from melodic death metal and classic prog metal, and they blend it into something exciting and complex. Progressive metal is taking a million new forms in recent years, with all the djent and avant-garde experimenting going on. The phenomenon is exciting, but then the traditional prog metal feel is less prominent in freshly emerging acts. Chaos Over Cosmos is an entity that has its prog firmly rooted in the classic progressive power metal style. The Polish/Australian duo hearkens back most significantly to Symphony X in terms of song structures, riffs and lead sections, so the sophomore full length “The Ultimate Multiverse” is bound to appeal to fans of said band. Yet there’s an extra twist to the style approached by Rafal and Joshua, and that is the sci-fi cosmic theme, already indicated by the band name and album title. The Ultimate Multiverse consists of 6 rather lengthy tracks (revolving around 7-8 minutes) with a lot of recurring components but also distinguishing elements in each piece. It’s a fairly diverse output, but not overbearing in any way. There’s a certain degree of memorable hooks, but the songs don’t follow any template, going through multiple different phases in each piece. Past the structural side of the music, these guys are definitely proficient musicians and inspired composers. The songs are engaging and dynamic, but also expressive, fully immersing the listener in the spacey vibe of the album’s theme. I could totally see Star Wars scenes as music videos to these tracks. The star of the show is definitely the guitar here. Rafal has his shred skill and riff drive together, weaving hooky themes with fast paces through the riffs and eloquent virtuous solos. The melodic ideas are gold, with a neo-classic Yngwie feel, but more expressive than challenging, and I’m a sucker for the tapping ideas and the high solo count, with multiple lead sections per track. And getting a bit out of the prog power area, the lead style actually reminded me of Aaron Marshall and Intervals, connecting Chaos Over Cosmos to the new wave of prog branches, most prominent in the third track “Worlds Apart”. This one is also probably the most technical of the lot, with the fastest guitar parts and the most intense drum sections, fusing tech-death instrumental. I love the high octane of the frequently used double kicks in this song. One downside that shows up however is the use of programmed drums, which takes away from the authenticity/intensity of the music, but it’s not a deal breaker. The compositional aspect of the drums is great though with sick transitions and grooves. Rhythmically the songs also have sick tempo changes. Past the programmed drums, the second department where Chaos Over Cosmos loses a few points is in the vocals. This is primarily an instrument focused record with extended parts where the vocals don’t even show, so again, not a deal breaker, but the vocals are very processed to the extent where the harsh vocals are more like gritty whispers and the cleans are mudded out a bit around the edge, taking away from how intelligible they would be otherwise. I am a hi-fi freak however so personal bias included. But a silver lining is that the fuzzy edge around the vocals also weirdly works in the band’s favor. It becomes suggestive of robotic voices or almost as the singing comes through some radio transmission from space, going along nicely with the theme. And while we’re back at spacey vibes, the icing on this cosmic cake comes through the keyboards/programming/effects. With an electronic backbone, the atmospheric side of the band’s sound is the strongest asset in delivering the cosmic alien feel. Some effects even hearken back to 80’s disco sounds which also brings a nostalgic side with it. Summing up, Chaos Over Cosmos is a rather diverse journey through space, well fitted for prog folks, gamers and stargazers alike. It has a few bugs, but the band has solid musical proficiency and expressive qualities, which make “The Ultimate Universe” an overall success. Enjoy! Livingwave17 ...( TrackList )... 1. Cascading Darkness 07:06 2. One Hundred 08:26 3. Worlds Apart 05:48 4. Consumed 08:14 5. We Will Not Fall 08:39 6. Asimov 03:32 ...( Obsada )... Rafał Bowman - Guitars, Keyboards, Programming Joshua Ratcliff - Vocals, Lyrics https://www.youtube.com/watch?v=mGE1x4keo1g 'Głupi ludzie wierzą w głupie bzdury, Mądrzy ludzie wierzą w mądre bzdury' Ch*j w kaprawe oko dla nazioli, homofobów, mizoginów, kleru i polityków! Specjalny ch*j dla JPII! SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 1
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-06-15 16:16:38
Rozmiar: 313.66 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
...( Opis )... Cholera, wiem, że Greg lubi wydawać rzeczy dziwne, nietypowe i uznawane w naszym metalowym grajdołku często za herezję dla kultu stali (przypominam, że Cuiavian Sanhedrin wydał wyrok na Potężnego Wydawcę za zdradę black metalu), ale gdy pojawiły się pierwsze zajawki Ifryta w postaci zdjęć, to stwierdziłem, że to przebiło nawet dziwactwa Gruzji. Szczególnie singiel „Straszne Rzeczy”, który był dziesięciominutowym blenderem dla mózgu, przez co zebrał dość srogi opierdol od wielu. Tymczasem EPka „Płuca” okazała się miłym zaskoczeniem, bo wspomniany wcześniej singiel jest tylko jednym z trzech zawartych na niej utworów. I pierwsze dwa całkiem mocno podbijają jej poziom. Zaskakująco mocno. Na wjazd dostajemy liścia w postaci „Klucza Salomona”, a ja łapię się na tym, że słyszę tam trochę starego KATa, jak również echa Sabbat (ej, kurwa gdzie z tymi pochodniami i widłami! Nie kłamię!). Nie będę ukrywał, że ten kawałek to przepyszna arcychłosta, która szybko zapada w pamięć sprawiając, że główka kiwa się do rytmu z uznaniem. Dalej wjeżdża „Kona Allah”, który jest odświeżoną wersją, obecną wcześniej na demówce. Jest krzynkę gorzej, ale nada słucha się przyjemnie, bo wciąż jest przyjemny czarci odór Romka oraz spółki. No i ostatni utwór „Straszne Rzeczy”, przez który chyba przyklepano Ifrytowi łatkę „awangardowego metalu”. Ech, kurwa, jak ja się dla Was poświęcam, bo do recenzji musiałem również wielokrotnie słuchać także tego czegoś. Z jednej strony można powiedzieć, że to zapis snów: chaotyczny, urwany, bezsensowny bełkot zlepiony ze strzępków znanych tylko samemu śniącemu, co przełożyło się na groteskowy efekt końcowy. Ale niestety, jestem starym, zblazowanym chujem i tego już nie kupuję. Jest zbyt pojebane, jak również mam wrażenie, że momentami Ifryt chce tam być na siłę zabawny. Za dużo, za mocno. Jak już wcześniej wspomniałem, to naprawdę dobra EPka, mimo, iż ostatni kawałek bardzo stara się to zmienić. Z tego, co widziałem, za całość intrumentarium (poza solówkami gitarowymi) odpowiada jeden dostojny mąż i przyznaję, że wyszło mu to naprawdę dobrze. Świetnie wypada również wokal Szramy, który naprawdę pasuje do tego typu łomotu. Tworzy to wesołą mieszankę, która dała mi naprawdę sporo frajdy. Warto zapoznać się z „Płucami”, bo może, ku Waszemu zdumieniu, będziecie całkiem zadowoleni. O ile pominiecie ten ostatni kawałek. Trochę wahałem się z oceną, jednak okoliczność nucenia „Klucza Salomona” przeważyła. P.S. Widzę, że niektórych dziwi/brzydzi, że Greg wydaje takie kurioza, ale po tym, jak podzielił się kiedyś linkiem do Old Nick „The Night Of The Ambush And The Pillage By The Queen Ann Styl’d Furniture, Animated By One Of The Dozen Or So Spells That Thee Eastern Vampyre Has Studied (T.N.O.T.A.A.T.P.B.T.Q.A.S.F.A.B.O.O.T.D.O.S.S.T.T.E.V.H.S)”, to przestało mnie cokolwiek zaskakiwać. P.S. 2. Tym, którzy chcą poznać nieco lepiej sylwetkę stojących za Ifrytem chłopiąt zapraszam do lektury wywiadu, jaki możemy znaleźć w Knock Oucie. Rozmawiał, a jakże, Brzoza. Link daję Wam tutej: https://blog.knockoutprod.net/nie-ma-to-jak-prawie-oddac-zycie-nagrywajac-ep-ke-wywiad-z-ifryt/ Bart ...( TrackList )... 1. Klucz Salomona 03:50 2. Kona Allah 04:52 3. Straszne Rzeczy 10:00 ...( Obsada )... Bartosz 'Kuna' Mokry - Guitars, Bass, Drums Vocals by Przemysław 'Szrama' Kuskowski Guitar solos by Kamil Smolarz https://www.youtube.com/watch?v=O6gavnsTiJU 'Głupi ludzie wierzą w głupie bzdury, Mądrzy ludzie wierzą w mądre bzdury' Ch*j w kaprawe oko dla nazioli, homofobów, mizoginów, kleru i polityków! Specjalny ch*j dla JPII! SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 1
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-06-14 16:31:37
Rozmiar: 43.46 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Opis )...
Amerykański Midnight przez większą część życia funkcjonował jako one man band pod wodzą niejakiego Athenara, do którego przed wydaniem drugiej płyty dołączył kolega o wdzięcznej ksywie SS. Projekt powstał w 2003 roku i w zamyśle miał grać miks black metalu ze speed metalem co w rezultacie dało efekt jakby połączył się Venom z Motorhead plus Turbonegro i jeszcze kilka alkoholowych ekip. Wyszedł z tego zajebisty black'n'roll, który nieźle sieje spustoszenie. Dyskografia Midnight jest spora ale są tam tylko dwa pełne albumy przeplatane niezliczoną ilością splitów i EP'ek. Debiutancki album wyszedł w 2011 roku i stał się jedną z najlepszych płyt w gatunku jakie powstały w USA. Po trzech latach wydali drugi album, który jeszcze bardziej jedzie po bandzie zostawiając za sobą tylko zgliszcza. Jednym słowem sprawdźcie sobie Midnight, a strata po Motorhead nie będzie taka bolesna. ...( TrackList )... 1 Telepathic Nightmare 2 Frothing Foulness 3 In Sinful Secrecy 4 Nocturnal Molestation 5 More Torment 6 Let There Be Sodomy 7 Devil Virgin 8 Snake Obsession 9 Villainy Wretched Villainy 10 Szex Witchery ...( Obsada )... Athenar - Vocals, Guitars, Bass, Drums, Lyrics, Songwriting ...( Dane Techniczne )... MP3-320kbps
Seedów: 6
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-06-10 21:03:38
Rozmiar: 81.66 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
...( Opis )... Myślałem, że będę mógł zedrzeć łacha i ogólnie obśmiać kolejny pseudo black ale tu kurwa kolesie wiedzą o co chodzi. Smród spalenizny lat 90-tych wydobywa się od pierwszych taktów, to prosty black metal ale dokładnie osadzony w kanonie norweskich wzorców. Całość dobrze nagrana ale nie wymuskana jak jaja byka więc i brzmieniowo kult, wokalnie super, uwielbiam taki kruczy śpiew a Nidhogg nie dość, że ma klasyczną manierę to jeszcze śpiewając po polsku wszystko da się zrozumieć. Teksty także jak przystało nie są żadną wirtuozerią, raczej krótkie i dosadne. Gdzieś tam w ich reklamówce pojawiło się też słowo ambient ale ni chuja nic takiego nie ma, są po prostu kawałki instrumentalne ale zagrane klasycznym instrumentarium w dodatku też świetnie wkomponowane pomiędzy kompozycje z tekstami. Chciałbym się do czegoś dowalić ale kurde cholernie mi się to podoba a kiedy jeszcze wokalnie jadą takie akcenty jak darcie ryja Płoń czy Hail to aż się chce aby trwało to dłużej. 30 min black metalowej zarazy, która dawno temu rozpełzła się z mroźnej Norwegii. Hajasz Czy to jest materiał przełomowy? NIE! Czy jest to tzw. album roku? NIE! Czy jest to muzyka, która powala swoim rozmachem? NIE! 3xNIE, a jednak jestem na TAK! Muzyka Wilczycy ma w sobie coś tak hipnotyzującego, przyciągającego a panowie uchwycili to diabelskie 'coś', co sprawia, że chce się ich muzyki słuchać i nie odstawia się jej po pierwszym, a nawet drugim przesłuchaniu. No cóż, podoba mi się ten materiał i już. The two black metal purists did not rest on their laurels, on the contrary – while exploring and expanding on the very same blunt aesthetics, and applying the very same hideous, deceptively low-fi sound, they actually confirm and take advantage of their creative potential, imagination, skills and ideas. More importantly, the two enigmatic, undercover black metal mercenaries continue what they started with their very first release – maniacal, freezing cold and aggressive, sheer second wave black metal the way it was spawned to be! Most extreme, powerful, deathly, devilishly atmospheric and appealing creation to date. Wailing, berserker vocals, seething riffs, throat-cutting chords, lunatically rabid and wicked solos, skull-splitting bass work and pounding drums take the listener on a savage hell of a ride into the fathomless realms of black metal darkness and evil. Whether untamedly galloping at full speed or solemnly striding like a funeral procession, Wilczyca delivers pure black metal at its finest, drowning it in disturbing ambience and nightmarish soundscapes, leaving nothing but scorched earth and dead bodies behind, spreading the essence of black metal! ...( TrackList )... 1. Wnyk 02:11 2. Horda 02:35 3. Echo 04:04 4. Miecz Na Pomazańca 04:00 5. Demon 16:06 6. Sic Luceat Lux 03:57 7. Śmierć Protestanckim Kurwom 02:03 8. Spłoniesz 03:00 ...( Obsada )... Louve - All Instruments Nidhogg - Vocals https://www.youtube.com/watch?v=JtCoMZ8xedI 'Głupi ludzie wierzą w głupie bzdury, Mądrzy ludzie wierzą w mądre bzdury' Ch*j w kaprawe oko dla nazioli, homofobów, mizoginów, kleru i polityków! Specjalny ch*j dla JPII! SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 1
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-05-23 01:40:17
Rozmiar: 87.35 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Ghost Album: Phantomime Year: 2023 Genre: Metal Format/Quality: .mp3 320 kbps ...( TrackList )... 01. See No Evil 02. Jesus He Knows Me 03. Hanging Around 04. Phantom Of The Opera 05. We Don?t Need Another Hero
Seedów: 29
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-05-21 11:35:47
Rozmiar: 56.41 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
...( Opis )... Początki Therion datuje się na rok 1988. Na pierwszym demie „Paroxysmal Holocaust” z 1999 roku na wokalu występuje jeszcze Matti Kärki, który później odszedł do Dismember, więc obowiązki wokalisty wziął na siebie gitarzysta i lider zespołu Christofer Johnsson. W ten sposób dokonał się skład, który nagrał płytę „Of Darkness…”. Oprócz Christofera znaleźli się w nim Peter Hansson na gitarze, Oskar Forss na perkusji oraz przybyły z Dismember Erik Gustaffson na basie. Zanim jednak powstała płyta, Therion wydał jeszcze trzy demówki, a całe „Of Darkness…” jest zbiorem piosenek napisanych w tym okresie. Nowy materiał, jaki już wtedy powstawał, był szykowany na kolejny album. Jest to więc wydawnictwo podsumowujące pierwszy, podziemny okres działalności zespołu. Wszystko zostało od nowa nagrane i zmiksowane w ciągu sześciu dni sierpnia i września 1990 roku, oczywiście w studiu Sunlight w Sztokholmie. Wydawcą została angielska Deaf Records, która wyprodukowała album na winylu, CD i kasecie. Wersja kasetowa Mystic Production z 2000 roku ma jeszcze cztery bonusowe kawałki w wersjach demo. Tak jak zazwyczaj nie lubię bonus tracków, to tutaj mi one po prostu pasują. Całe to wydawnictwo jest wspominkowe i to fajnie posłuchać tych numerów tak jak brzmiały w oryginale na „Time Shell Tell”. A brzmiały bardziej surowo, ale naprawdę dobrze, z historycznego punktu widzenia może nawet jeszcze lepiej. Kaseta Mystic jest równoległa do jubileuszowego wydania Irond Records i oprócz tracklisty obie te wersje mają też inną, taką już bardziej nowoczesną, okładkę. U swego zarania Therion był zespołem stricte death metalowym i jest jednym z prekursorów i współtwórców całej szwedzkiej sceny tego gatunku. Młodzi adepci ciężkich brzmień bardzo starali się być maksymalnie brutalni i tworzyć muzykę mocniejszą od czegokolwiek co istniało wcześniej na świecie. W ten sposób tworzyli historię rodzącego się death metalu, do której dema Therion oraz całe „Of Darkness…” z pewnością się zaliczają. Dodając do tego specyfikę studia Sunlight i charakterystyczne, tłuste brzmienie jakie otrzymały wszystkie tworzone tam w tym okresie płyty, mamy do czynienia z produktem klasycznym, bardzo reprezentatywnym dla tego okresu. Utwory są więc gniotące, z gęstym, smolistym brzmieniem. Atmosfera w nich panująca jest iście grobowa i cuchnąca stęchlizną. Ma to wszystko taki przytłumiony, dudniący pogłos, z dużym naciskiem na niskość basu. Jest to jednak efekt celowy, wyeksponowany dla wzmocnienia ciężkości, bo sama jakość nagrań jest dobra. Wyjątkiem są słabo słyszalne i zamazane solówki, które jednak i tak występują sporadycznie. Na tym etapie nie chodziło o wirtuozerską ekwilibrystykę, a raczej o porządny, techniczny łomot i niespotykaną dotąd siłę rażenia jaką niósł ze sobą death metal. Pod tym względem moim faworytem jest „Megalomaniac” z najbardziej łupieżczymi gitarami i perkusją. Dobra sieczka jest też w „Time Shall Tell”. Istną perełką jest „Genocidal Raids” ze swoimi dzikimi, przesterowanymi wokalami. Aż przeszywa do kości ten straszliwy oddech bestii. Pod względem kompozycyjności utworów wyróżniają się „Morbid Reality” ze świetnymi riffami i najlepszą solówką oraz ostatni „Dark Eternity”. W obu pojawiają się, jeszcze proste, zalążki refrenów wyrykiwane głębokim, chrypliwym growlingiem. Cała płyta stoi jednak na wysokim poziomie. Są to początki, ale początki godne, a jak na tamte czasy wręcz wybitne. Therion szybko ugruntował sobie pozycję i został silnym reprezentantem i czołowym przedstawicielem sceny. Sceny, na której, jak czas pokazał, nie zagrzał długo miejsca. Kto by się wówczas spodziewał jak bardzo rozrośnie i rozwinie się ten zespół? A gdyby osiemnastoletniemu wówczas Christoferowi jakaś wróżka wywróżyła jak będzie wyglądał Therion za trzydzieści lat, to by ją obśmiał i nawyzywał:) Wujas Dark, Atmospheric and Heavy. Three characteristics are present on this album, the first offering by the masters of the heavy, dark and atmospheric, Therion. Each song is a gem in its own right; there are no fillers, as each song had been previously recorded in some form. The boys had time to work on their skills, with the various demos and the Time Shall Tell EP showing off the earlier versions of these classic songs, with the exception of Genocidal Raids. The guitars are vicious; they come through clearly but without having the sound of being overproduced. The riffs in each song are numerous and varied, but they meld together almost perfectly, there is hardly an awkward moment throughout this album. From galloping riffs to haunting tremolo pickings, they never get old. There are even technical parts, and they fit in with the rest of the song (such as Megalomania) nicely. Do I need to mention the solos? A Suburb to Hell has a short thrashy solo, while Asphyxiate With Fear has an atmospheric slow that brings in a doomy breakdown. Breakdowns in Therion? They exist, they aren’t like the Metalcore breakdowns, these are in for the atmosphere, and this is at a time when Metalcore was just starting out. The drumming ranges from standard time keeping to interesting double bass patterns and relentless blast beats. The bass drum isn’t too loud, but sometimes it isn’t that audible either. With the intense riffing going on and how well the snare fits in with the songs however, I hardly notice that. The vocals add a level of dark atmosphere that doesn’t appear as often on later albums, especially with operatic vocals and Christofer Johnsson’s development of a less menacing growl. There are effects added on this throughout, a sort of reverb that adds to the atmosphere. Other effects, such as a drop in pitch, aren’t overused. One thing that this album accomplishes most of all is its dark atmosphere. This is demonstrated best of all with Genocidal Raids, which starts out with an eerie siren and background doomy riff. The song picks up in speed, with riffs that are atmospheric in their own right. Then it goes all out, probably at the fastest pace Therion has ever played, where the first verse is sung in just under 10 seconds. Snares and cymbals are going off chaotically while a tremolo riff provides the background atmosphere. The way Christofer Johnsson growls the line “And they will die, why buy death?” The unfortunate flaw of this album is how the bass doesn’t seem all that audible. It doesn’t detract all that much from the album, but compared to how the bass in Therion’s work adds to the overall feeling of each song in their later albums, that contribution is missing from this album. The songs are still fun to listen to, head banging atmospheric death metal tracks with killer solos and demonic vocals. The highlights: Time Shall Tell and Genocidal Raids, but the whole album is eerie and heavy. JoeCapricorn ...( TrackList )... 1. The Return 5:15 2. Asphyxiate with Fear 4:00 3. Morbid Reality 6:05 4. Megalomania 4:10 5. A Suburb to Hell 4:47 6. Genocidal Raids 5:15 7. Time Shall Tell 5:07 8. Dark Eternity 4:45 ...( Obsada )... Christofer Johnsson - vocals, rhythm guitar Peter Hansson - lead guitar, rhythm guitar Oskar Forss - drums Erik Gustafsson - bass guitar https://www.youtube.com/watch?v=On_6jbATDjU 'Głupi ludzie wierzą w głupie bzdury, Mądrzy ludzie wierzą w mądre bzdury' Ch*j w kaprawe oko dla nazioli, homofobów, mizoginów, kleru i polityków! Specjalny ch*j dla JPII! SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 1
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-05-15 01:45:04
Rozmiar: 91.88 MB
Peerów: 4
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
...( Opis )... Nowy Las Trumien to najbardziej wyczekiwana przez mnie płyta pierwszego kwartału 2023. Zespół, który gdzieś długo umykał mojej uwadze i poznałem go dopiero po wydaniu EP „Więcej Śmierci”, ale jak zaskoczył, to na dobre. Drugie pełne wydawnictwo, czyli „Głód Zabijania” weszło mi jak piwo w upalny dzień i mimo że się wiele nie zmieniło, to jest o czym opowiadać. Jeśli ktoś nie miał nigdy styczności z twórczością Las Trumien, to warto zaznaczyć, że jest to zespół w pewien sposób koncepcyjny. Każdy numer opowiada mianowicie o jakiejś tuzie ze świata morderców, gwałcicieli, dewiantów lub psychopatów. Tym razem „gwiazdy”, o których opowiadają utwory to między innymi Bogdan Arnold, Hieronim Cybulski, Rudy Eugene czy Anatolij Onoprijenko. Historie te podane są w sludge/doom metalowym sosie. I niby nic się nie zmieniło, a jednak… Ja tu wyczuwam coraz więcej inspiracji. Muzycznie mamy większe zróżnicowanie niż na poprzedniej płycie. Mamy sporo rocka, znacznie częściej słychać też czyste wokale. Mamy motywy punk/crustowe w „Wiosna w Miami”, czy inspiracje black metalem w końcówce „Gość w dom”. Daje nam to poczucie materiału znacznie bardziej szerokiego muzycznie. Nie zawsze mi to w 100% odpowiada, ale zasadniczo widzi mi się wychodzenie poza pewną strefą, w jakiej zespół siedział do tej pory. Choć dla mnie jednak Las Trumien to głównie te mordercze opowieść. Można w nich odczuć klimat snutej przy ognisku w środku lasu opowieści o grasującym w okolicy zwyrodnialcu. Podobają mi się też motywy, w których opowieść snuta jest w pierwszej osobie. Bardo dobrze to wychodzi i chciałbym więcej takiego klimatu. Wokalnie płyta to 10/10. Niesamowitą paletą głosów dysponuje Pan Wojciech. Ja nie mogę się doczekać, gdy zobaczę numery z tego wydawnictwa na żywo. Moje ostatnie doświadczania „live” z tym zespołem pokazuje, że to nie tylko uczta muzyczna, ale Pan Wojciech aktorsko też bardzo dobrze sobie radzi, a mając w repertuarze numery z „Głód Zabijania” będzie maił jeszcze większe pole do popisu. Nie jest to może płyta idealna, ale ile ona daje mi satysfakcji z odsłuchu… Ciężko się oderwać. Dla mnie materiał zdecydowanie wart polecenia. Może nie płyta roku, ale bardzo poważny kandydat do tytułu najczęściej słuchanego przeze mnie krążka 2023. Pathologist Nie musiałem długo czekać na nowe od Lasu Trumien. Zespół poznałem z miesiąc temu, a tu już listonosz zapukał do drzwi, przynosząc cieplutki, jeszcze parujący „Głód Zabijania”, czyli kolejny tomik opowieści o zwyrolach nim opętanych. Tym razem mamy możliwość poznania historii kioskarza z Lwowa, kierowniczki ośrodka spokojnej starości czy seryjnego mordercy całych rodzin, Antonija Onoprijenko. Tak jak nic się nie zmieniło w koncepcie lirycznym zespołu, tak i muzyka utrzymana jest po raz kolejny w podobnym klimacie. Znajdziemy tu zatem mocno bujające harmonie sludge/stoner/doomowe z odrobiną naleciałości punkowych. Tych ostatnich jest nieco więcej niż na debiucie, co mnie osobiście bardzo cieszy, bo to przełamywanie zajeżdżających ziołem melodii d-beatem idealnie mi ze sobą współgra. Największą zaletą muzyki Lasu Trumien jest, jak banalnie by to nie zabrzmiało, komponowanie dobrych piosenek, jednocześnie naszpikowanych sporą dawką sączącej się z nich trucizny. Panowie potrafią nieźle pokołysać ciężką melodią, połechtać chwytliwym refrenem czy zaskoczyć patentem niekoniecznie oczekiwanym. Cokolwiek by się jednak nie działo, cały czas czuć tu ten, że tak to określę, śpiewny ciężar. Posłuchajcie sobie choćby „Pstryk Pstryk”, który to bardzo mocno zajeżdża klasyką Cathedral, i postarajcie się nie potupać odruchowo nóżką i nie pośpiewać „Pstryk pstryk, zrobię z ciebie gwiazdę…”. To Se Ne da, jak mawiają za naszą południową granicą. A jak już przy śpiewaniu jestem, to W.K. znów popisał się całą gamą tonacji, od niskiego śpiewu, poprzez agresywny krzyk, aż po rejestry wyższe. I poza jednym wyjątkiem (a chodzi mi tu o refren w „Złe Wieści”, który dość mocno drażni mnie swoją fałszującą linią melodyczną) doskonale podkreślają tematykę tekstów. A na pewno są bardzo emocjonalne. Muzycy, w swoim zwyczaju, postarali się by ich materiał był maksymalnie spójny i pozbawiony wypełniaczy. Ponadto, czerpiąc z klasyki, wygenerowali własny styl, dzięki czemu ich piosenki można już zgadywać po trzech nutkach. Podsumowując zatem, jeśli poprzednie wydawnictwa Ślązaków to były wasze wibracje, tym razem rozczarowań też nie będzie. Las Trumien to w swoim gatunku już sprawdzona marka i można brać ich kolejne propozycje w ciemno. jesusatan ...( TrackList )... 1. Zwierzyna 02:12 2. Pstryk Pstryk 03:50 3. Co kryją wrzosowiska 04:46 4. Wiosna w Miami 02:24 5. Ostatnie dni 03:52 6. Złe wieści 05:06 7. Zamknięte drzwi 04:50 8. Świeża krew 02:50 9. Nikt nie kochał Władcy Much 04:11 10. Gość w dom 05:12 ...( Obsada )... R.J.M. - Bass W.Ś. - Drums B.D. - Guitars W.K. - Vocals https://www.youtube.com/watch?v=YxhslrjFcwk 'Głupi ludzie wierzą w głupie bzdury, Mądrzy ludzie wierzą w mądre bzdury' Ch*j w kaprawe oko dla nazioli, homofobów, mizoginów, kleru i polityków! Specjalny ch*j dla JPII! SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 1
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-05-07 12:21:40
Rozmiar: 95.82 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Various Album: Throwback Monster Metal Hits Year: 2023 Genre: Metal Format/Quality: .mp3 320 kbps ...( TrackList )... 01. Slipknot - Wait and Bleed 02. Disturbed - Down with the Sickness 03. Static-X - Looks That Kill 04. Machine Head - Davidian 05. Nonpoint - In the Air Tonight 06. Avenged Sevenfold - Hail to the King 07. Pantera - Walk 08. Rise To Remain - Enter Sandman 09. Cradle Of Filth - Courting Baphomet 10. Korn - Rotting in Vain 11. Testament - Electric Crown 12. Times Of Grace - Strength in Numbers 13. Skindred - Set It Off 14. Fear Factory - Body Hammer 15. Annihilator - Alison Hell 16. Staind - Eyes Wide Open 17. Crimson Glory - Red Sharks 18. Deicide - Once upon the Cross 19. Halestorm - Wicked Ways 20. Spineshank - New Disease 21. Flotsam And Jetsam - Dreams of Death 22. Chimaira - Disposable Heroes 23. Skillet - Feel Invincible 24. Death Angel - The Ultra-Violence 25. Death - Symbolic 26. Mastodon - Teardrinker 27. The Devil Wears Prada - Home for Grave 28. Wrathchild America - Climbin' the Walls 29. Manowar - Kings of Metal 30. Shinedown - Planet Zero 31. Gojira - Stranded 32. Cavalera Conspiracy - Burn Waco 33. Powermad - Absolute Power 34. Deftones - Ohms 35. Murderdolls - Blood Stained Valentine 36. Vicious Rumors - Axe and Smash 37. Ill Niño - If You Still Hate Me 38. Damageplan - Explode 39. Taproot - Impact 40. Sepultura - Arise 41. Orgy - Blue Monday 42. Obituary - Turned Inside Out 43. Metal Church - Start the Fire 44. Linkin Park - In the End 45. Wednesday 13 - I Walked with a Zombie 46. Paramore - Misery Business 47. XentriX - For Whose Advantage? 48. We Are Harlot - Never Turn Back 49. P.O.D - Alive (Chris Lord-Alge Mix) 50. MALICE - License to Kill
Seedów: 2
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-05-04 16:30:22
Rozmiar: 516.16 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
Płytą tą zespół wniósł do polskiego świata nową, zupełnie nie spotykaną do tej pory jakość. ...( TrackList )... 1. Żądna Ofiary Twarz 1:59 2. Nocny Strach 5:02 3. Memento Mori 7:34 4. Książę Wojny 3:29 5. Upadek Imperium 4:11 6. Groźba 3:40 7. Zemsta Mściciela 2:52 8. Nóż W Dłoni 3:28 9. M.C. 4:55 Bonus Tracks: 10. Dziewczyna Na Sprzedaż 5:51 11. Telewizja Uczy Żyć 3:50 12. Thrashers 3:20 ...( Obsada )... Vocals - Leszek Szpigiel Bass Guitar - Mariusz Przybylski Drums - Tomasz Goehs Guitar - Maciej Matuszak, Piotr Mańkowski https://www.youtube.com/watch?v=0zb9hzEtU5w 'Głupi ludzie wierzą w głupie bzdury, Mądrzy ludzie wierzą w mądre bzdury' Ch*j w kaprawe oko dla nazioli, homofobów, mizoginów, kleru i polityków! Specjalny ch*j dla JPII! SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 1
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-04-29 12:25:24
Rozmiar: 116.15 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
Płytą tą zespół wniósł do polskiego świata nową, zupełnie nie spotykaną do tej pory jakość. ...( TrackList )... 1. Żądna Ofiary Twarz 1:59 2. Nocny Strach 5:02 3. Memento Mori 7:34 4. Książę Wojny 3:29 5. Upadek Imperium 4:11 6. Groźba 3:40 7. Zemsta Mściciela 2:52 8. Nóż W Dłoni 3:28 9. M.C. 4:55 Bonus Tracks: 10. Dziewczyna Na Sprzedaż 5:51 11. Telewizja Uczy Żyć 3:50 12. Thrashers 3:20 ...( Obsada )... Vocals - Leszek Szpigiel Bass Guitar - Mariusz Przybylski Drums - Tomasz Goehs Guitar - Maciej Matuszak, Piotr Mańkowski https://www.youtube.com/watch?v=0zb9hzEtU5w 'Głupi ludzie wierzą w głupie bzdury, Mądrzy ludzie wierzą w mądre bzdury' Ch*j w kaprawe oko dla nazioli, homofobów, mizoginów, kleru i polityków! Specjalny ch*j dla JPII! SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 1
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-04-29 12:25:13
Rozmiar: 395.55 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
...( Opis )... Wznowienie debiutanckiego albumu toruńskiej DOLI. Po raz pierwszy na tłoczonym CD z pełną poligrafią i niepublikowanym wcześniej bonus trackiem. Powstały w 2018 roku zespół składa się z trzech muzyków z różnych części Polski. Psychodeliczny doom metal, gitara akustyczna, blast beat i przesterowany bas topią się w tyglu przepełnionym prymitywnym obłędem, apatycznym smutkiem, nostalgią dziecka i strachem godnym naszych czasów. Trio szturmem wzięło polską scenę w 2020 roku wydając niespodziewanie debiutancki album zatytułowany po prostu “Dola“, który przez wielu został nazwany jednym z ciekawszych debiutów roku. Noise Magazine w dniu premiery pisał tak: '(...) debiutancki materiał Dola to jedno z ciekawszych nowych zjawisk, jakie przejdą wam koło uszu w 2020 roku. To psychotyczna mieszanka drone/doom metalu, postrocka, popromiennej mutacji black metalu i muzyki projektów, które założył Stephen O’Malley i nawet on o nich zapomniał. (...)'. Trio Dola pojawiło się do odsłuchu dość nagle, bez żadnej większej zapowiedzi, prezentując światu swój studyjny debiut zatytułowany po prostu Dola. Krążek szybko wzbudził furorę w sieci i zdobył w niej całkiem sporą popularność, przez co zasiadając do niego, już na starcie miałem dosyć wysokie oczekiwania. Na szczęście Dola oszczędziła mi rozczarowań i okazało się, że nagrała krążek fenomenalny, a na dodatek wciągający jak diabli. Dzieje się tu tak wiele, że trudno jest mi ten album przypisać do jakiegoś jednego konkretnego gatunku. Choć zespół na papierze para się doomem i sludge metalem, to siedem utworów składających się na Dolę zawiera elementy wielu innych odmian ciężkiego (i nie tylko) grania. Najbardziej do tych doomowo/sludge’owych rejonów pasuje otwierający krążek Olbrzym, oprócz tego słychać również fragmenty stricte black metalowe (tytułowa Dola, końcówka Mistrzostwa we władaniu ogniem), post-rock (Wypuść nas), przepełniony dziwnymi i niepokojącymi dźwiękami zamykacz (Gdy wszystko się skończy oni nadal będą chodzić), nie zabraknie delikatnie przywołującego echa Voice of the Soul od Death instrumentalnego utworu akustycznego (Dni błogie), a wszystko to łączy się w jedną cudowną całość w najlepszym na albumie Tam mnie nie ubijesz, dodatkowo przyprawionym black metalem, zmieszanym z odrobiną ekstremalnego punka. Złośliwiec zarzuciłby zespołowi brak spójności, jednak ta jest zachowana przez klimat całości. Niepokojący, psychodeliczny, momentami może nawet przerażający – Dola często przypomina soundtrack do dreszczowca wyłącznie dla ludzi o mocnych nerwach. Pomaga w tej opinii również przeraźliwy, czasami wręcz wynaturzony wokal, za który zabrali się wszyscy trzej Panowie. Warto dodać, że nie jest to krążek przeznaczony do słuchania na wyrywki – aby w pełni docenić zmiany w dynamice wewnątrz utworów i pomiędzy nimi, oraz pomysłowość zespołu, należy poświęcić te wymagane pięćdziesiąt minut i odsłuchać go od deski do deski. Ostatnio często zdarzało mi się narzekać na kwestie brzmieniowe, jednak i tu Poznaniacy poradzili sobie znakomicie, instrumenty mają moc, a szczególnie wybija się mocarnie brzmiący bas Marasa. Osobne słowa uznania niewątpliwie należą się perkusiście zespołu, który odwalił kawał znakomitej roboty – ze szczególną przyjemnością słucha się w partii jazzowych (na przykład na początku Tam mnie nie ubijesz). Czapki z głów. Trudno mi w zasadzie wskazać jakieś wady Doli, być może skróciłbym trochę ostatni utwór, gdyż jak na kawałek wieńczący tę szaloną podróż wnosi on zdecydowanie zbyt mało i to pomimo tego, że jest niezwykle klimatyczny. Oprócz tego jednego malutkiego punkciku – absolutna petarda i bardzo poważny kandydat do debiutu roku. Gorąco zachęcam, polecam, może za kilka lat będziecie mogli tak jak ja powiedzieć: „słuchałem/am Doli zanim była modna”. Bo mam przeczucie, że to nie jest ich ostatnie słowo. Łukasz W. ...( TrackList )... 1. Olbrzym 08:07 2. Tam mnie nie ubijesz 06:09 3. Wypuść nas 08:20 4. Dni błogie 05:17 5. Mistrzostwo we władaniu ogniem 06:25 6. Dola 09:12 7. Gdy wszystko się skończy oni nadal będą chodzić 06:33 Bonus Track: 8. Island (feat. Tomasz Maciejewski) ...( Obsada )... Grono - guitar, vocals Maras - bass, vocals, synth Stempol - drums, vocals https://www.youtube.com/watch?v=03ArtBeUcZU 'Głupi ludzie wierzą w głupie bzdury, Mądrzy ludzie wierzą w mądre bzdury' Ch*j w kaprawe oko dla nazioli, homofobów, mizoginów, kleru i polityków! Specjalny ch*j dla JPII! SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 1
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-04-27 19:28:06
Rozmiar: 146.97 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Dodheimsgard (znany także jako DHG) to pierwotnie norweska grupa blackmetalowa, obecnie wykonująca awangardowy metal. W 2000 roku zespół skrócił swoją nazwę do DHG. W 2003 roku nastąpiły znaczące zmiany w składzie grupy. Dodheimsgard jest połączeniem trzech słów w odmianie bokmal języka norweskiego: dod - śmierć, heim - dom i gard (jak wynika z kontekstu) - rezydencja. Obecny skład zespołu to: Yusaf "Vicotnik" Parvez (gitara, wokal, perkusja), John Dhana "Sekaran" Vooren (bębny), Lars-Emil Maloy (bas) i Tommy Thunberg (gitary). Wstawka zawiera siódmy, najnowszy album studyjny zespołu. Title: Black Medium Current Artist: Dodheimsgard Country: Norwegia Year: 2023 Genre: Progressive Black Metal Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 320 Kbps ...( TrackList )... 1 Et Smelter 2 Tankespinnerens Smerte 3 Interstellar Nexus 4 It Does Not Follow 5 Voyager 6 Halow 7 Det Tomme Kalde Morke 8 Abyss Perihelion Transit 9 Requiem Aeternum https://www.youtube.com/watch?v=GDNEFXIJbDI
Seedów: 2
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-04-24 09:28:11
Rozmiar: 159.97 MB
Peerów: 0
Dodał: ertvon
Opis
...( Info )...
Artist: Saint Deamon Album: League of the Serpent Year: 2023 Genre: Metal Format/Quality: FLAC 24 bit/44100Hz ...( TrackList )... 01. At Break of Dawn 02. League of the Serpent 03. The Final Fight 04. Lord of the Night 05. A Lie to Be Undone 06. Raise Hell 07. Lost in Your Sin 08. Gates of Paradise 09. Load Your Cannons 10. Heaven to Heart 11. They Call Us Deamons
Seedów: 2
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-04-21 12:09:36
Rozmiar: 577.53 MB
Peerów: 2
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: As Everything Unfolds Album: Ultraviolet Year: 2023 Genre: Metal Format/Quality: FLAC 24 bit/44100Hz ...( TrackList )... 01. Ultraviolet 02. Felt Like Home 03. Slow Down 04. Saint or Rogue 05. Blossom 06. Infrared 07. Flip Side 08. Twilight 09. Rose Bouquets 10. Daylight 11. All I've Ever Known
Seedów: 8
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-04-21 12:09:04
Rozmiar: 451.98 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: ANGUS McSIX Album: Angus Mcsix and the Sword of Power Year: 2023 Genre: Metal Format/Quality: FLAC 24 bit/44100Hz ...( TrackList )... 01. Master of the Universe 02. Sixcalibur 03. Laser-Shooting Dinosaur 04. Amazons of Caledonia 05. Ride to Hell 06. Starlord of the Sixtus Stellar System 07. The Vision in the Fires (Intro) 08. Eternal Warrior 09. The Key to Eternity 10. In a Past Reality 11. Fireflies of Doom 12. Just a Fool Will Play Tricks on Angus Mcsix (Bonus Track)
Seedów: 31
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-04-21 00:04:24
Rozmiar: 587.37 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
6 Tracks of intense Blackened Crust filled with melodies and harmonies. A real crushing album from this Polish act. https://www.youtube.com/watch?v=xmfPB2Dvtr4 ...( TrackList )... 1. Sam na zawsze 07:57 2. Odwet 03:13 3. Najgorsza kara 05:10 4. Wolnośc umysłu 07:14 5. Wojna o pokój 06:23 6. Gołoledź 05:24 ...( Obsada )... Bass - Pietras Drums - Aroslav Guitar - Gavlish Guitar, Vocals - Poke https://www.youtube.com/watch?v=rR2ajH8RcCA 'Głupi ludzie wierzą w głupie bzdury, Mądrzy ludzie wierzą w mądre bzdury' Ch*j w kaprawe oko dla nazioli, homofobów, mizoginów, kleru i polityków! Specjalny ch*j dla JPII! SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 1
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-04-16 15:50:25
Rozmiar: 82.95 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Gatunek: Thrash Metal Status: Aktywny Rok założenia: 1980 Państwo: USA Miasto: Old Bridge ...( TrackList )... 1. Scorched 06:13 2. Goin’ Home 04:31 3. The Surgeon 05:33 4. Twist of the Wick 05:34 5. Wicked Place 05:00 6. Won’t Be Comin Back 04:30 7. Fever 05:33 8. Harder They Fall 04:23 9. Know Her Name 05:11 10. Bag o’ Bones 04:37 ...( Obsada )... D.D. Verni Bass Bobby "Blitz" Ellsworth Vocals Dave Linsk Guitars (lead) Derek Tailer Guitars (rhythm) Jason Bittner Drums ...( Dane Techniczne )... MP3-320kbps
Seedów: 4
Data dodania:
2023-04-15 12:10:03
Rozmiar: 118.47 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Genre: Thrash-Metal, Heavy-Metal Duration: 01:17:09 Codec: MP3 Bitrate: 320 Kbps ...( TrackList )... 01. 72 Seasons 02. Shadows Follow 03. Screaming Suicide 04. Sleepwalk My Life Away 05. You Must Burn! 06. Lux Aeterna 07. Crown of Barbed Wire 08. Chasing Light 09. If Darkness Had a Son 10. Too Far Gone? 11. Room of Mirrors 12. Inamorata
Seedów: 11
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-04-14 12:38:33
Rozmiar: 197.73 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
*Artist: Metallica
*Album: 72 Seasons *Year: 2023 *Genre: Heavy/Thrash Metal *Country: United States *Format: mp3@CBR320kbps *Size: 180MB Tracklist: 1. 72 Seasons 07:39 2. Shadows Follow 06:12 3. Screaming Suicide 05:30 4. Sleepwalk My Life Away 06:56 5. You Must Burn! 07:03 6. Lux Æterna 03:25 7. Crown of Barbed Wire 05:49 8. Chasing Light 06:45 9. If Darkness Had a Son 06:36 10. Too Far Gone? 04:34 11. Room of Mirrors 05:34 12. Inamorata 11:10 ****************************** Total playing time: 1:17:13
Seedów: 1
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-04-13 18:51:54
Rozmiar: 180.76 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
Gatunek: Melodic Death
Status: Aktywny Rok założenia: 2017 Państwo: Polska Miasto: Wrocław ...( TrackList )... 1. Rage of the Sky 05:39 2. Perception of Souls 05:09 3. Bloody Hands 03:47 4. Unleashed Spirits 03:50 5. Forgotten Prophecy 00:59 6. End of the World 05:06 7. Call of Sin 00:54 8. The Eyes of Rats 04:08 9. Infinity of Revival 05:40 10. Fear of Life 04:31 11. Ready! Aim and Fire! 04:32 12. Perfect Illusion (Lady Gaga cover) 04:09 ...( Obsada )... Kacper Kulios Bass Mateusz Muzioł Drums Ziolllo Guitars Margo Moyra Vocals ...( Dane Techniczne )... MP3-320kbps
Seedów: 11
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-03-29 18:33:45
Rozmiar: 111.96 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
...( Opis )... Wrocław na dzień dzisiejszy kojarzy się głównie z konkursu EXPO, eliminacji do miana Europejskiej Stolicy Kultury, wysokich cen w sklepach, jak i w ogóle wysokich kosztów życia, kilku festiwali filmowych, oraz - od trzech lat - jednego z największych wydarzeń muzycznych w Polsce w postaci Assymetry Festival, organizowanego m.in. przez klub Firlej, który prawdopodobnie za cel postawił sobie promocję ambitnej okołometalowej muzyki, często budzącej skojarzenia z chaosem i jazgotem niż skrupulatnie dopracowanymi utworami muzycznymi. W gąszczu tych wszystkich czynników/wydarzeń - wyrósł nam twór o nazwie The Sixpounder. Wrocławianie reprezentują sobą poziom, o którym większość z rodzimych zespołów, nawet tych z kontraktem tu i tam, może sobie pomarzyć. Modern metal, a może melodyjny death metal (?) wychodzący spod palców The Sixpounder, to uczta dla ucha, i serducha, bo wreszcie, z dumą możemy pochwalić się zespołem, który nie dość, że na własną rękę działa prężnie, to i ma z czym się pokazać na zachodzie - a dokładniej, rok temu na festiwalu Wacken. Album zawiera trzynaście utworów, generalnie utrzymanych w szybkim tempie, które staje się wyznacznikiem rock'n'rollowego podejścia wrocławian. Co więcej, chłopaki ochoczo posiłkują się blastami (''Mimic''), bawią panterowo/stonerowym groove (''Last True Cowboy Manifesto''), czy też łoją wybitnie na Soilworkową modłę (''For Those Betrayed'') stawiając na silny rytm, i grę jak najbardziej do ''przodu'', co broń Boże nie jest żadną wadą. W sumie, chcąc nie chcąc, te ''inspiracje'' skandynawską sceną metalową są tak wyraźne, że nie sposób o nich nie wspomnieć. Wiem za to, że sami muzycy odnoszą się do takich porównań, może nie niechętnie, ale z dużym dystansem, markując własną tożsamość oraz indywidualne podejście do muzyki. I ja im tego nie odmawiam, bo w skali kraju praktycznie nie mają konkurencji, bo jeśli mówić tutaj o melodyjnym death metalu to na całą Polskę takich formacji jest tylko kilka, wliczając w to Orion Prophecy, Unquadium i Formosus. Niewątpliwym atutem zespołu, prócz fenomenalnego brzmienia (gromkie brawa dla realizatora ostatnich płyt Acid Drinkers i Hunter), jest wokalista Filip, który operuje zarówno typową dla ''Speeda'' z Soilwork barwą, niskimi growlami czy też czystym śpiewem (bardzo rzadki, ale niezwykle ważny element na albumie). Posiadanie w składzie takiego ogniwa już na starcie wyróżnia i daje motywację do działania, co ma swoje przełożenie na muzykę. ''Going to Hell? Permission Granted'', to album złożony, rozbudowany, wielowątkowy, w trakcie odsłuchu którego odnosi się wrażenie, że muzyka jest jakby pisana pod wokal (śmiech). Wiem, brzmi to dziwnie, aczkolwiek gdyby za mikrofonem stał kto inny i być może posługiwał się wyłącznie growlami, nie było by takiego piorunującego efektu, a zespół byłby li tylko jednym z wielu. Na pochwałę zasługują też obaj gitarowi, skrzętnie grający te swoje melodyjki (ale za to na jakim poziomie!), szkoda tylko, że zarówno Paweł jak i Michał nie pokusili się o to by na albumie znalazło się trochę więcej miejsca dla solówek z polotem, czy tam jak to mawiają, rock'n'rollowym jajem. Trochę mi tego brakuje, ale co tam, jako całość ''Going to Hell? Permission Granted'' to monolit, debiut niemal idealny, tyle, że stawiający w sytuacji w której trudno uwierzyć w to, że dwójka, nad którą pewnie już pracują, będzie w stanie przebić krążek, który (miejmy nadzieję) utoruje im drogę do kariery. Mystic prawdopodobnie tego nie wyda, więc o Polsce można zapomnieć. Grzegorz 'Chain' Pindor Gdybym wiedział od początku, że będę recenzował płytę takiego zespołu, pewnie grzecznie bym podziękował. Ale płyta do mnie trafiła, więc i zrecenzuję ją sumiennie, zgodnie z moim prywatnym, subiektywnym gustem muzycznym. Okej, ten wstęp miał na celu tylko jedno – oddalenie w czasie paskudnego zadania, jakim jest zrecenzowanie „Going To Hell? Permission Granted!”. Powiem może tak: myślałem, że w ten sposób już mało kto gra… ponieważ metalcore już dawno wyszedł z mody! A jednak The Sixpounder to taki prawie książkowy przykład metalcore’a/new metalu – nazwijcie sobie to jak chcecie, ja tam swoje określenie na taką muzykę mam. Ja mogę nawet zdzierżyć zespoły „melodic death metalowe”, ale nie mogę dzierżyć muzyki The Sixpounder. Co z tego, że chłopaki silą się na granie pseudo-thrash’owych riffów, skoro i tak zaraz urozmaicą je melodyjnym refrenem. Pewnie, ma to groove i może nawet jakieś uderzenie to ma, ale ja niestety nie trawię tych dźwięków. Ta muzyka jest dla mnie zbyt słodka, zbyt mdła, zbyt ugrzeczniona, bym mógł ją wysoko ocenić. Posłuchajcie sobie „Crimson Skies” – ktoś chce tu zawojować Vivę, żeby przed ich klipem prezenter w różowym blezerku mówił „A teraz coś dla fanów ciężkich brzmień, a zaraz po teledysku The Sixpounder zapraszam na nowy przebój Rhianny…”. Na drugi singiel w Vivie puściłbym jednak „A heartbeat”, gdyż jest taki ładny, że można go puszczać w gimnazjum na dyskotece. Kurwa, śliczna ballada, po prostu śliczna. Jak dla mnie to ten gniew zespołu jest udawany, ostrza gitar, które powinny ciąć skórę do kości są tępe niczym plastikowe sztućce na urodzinach siedmiolatka a cała płyta jest po prostu kiepska. Ale najgorsze jest to, że chłopcy koszą same dobre oceny w „metalowych” mediach. Dlaczego? Bo ładna okładka, świetna produkcja? Gówno tam. Dla mnie ta muzyka nie ma jaj. A znam kilku takich, którzy za cover Slayera po prostu by chłopakom obili ryła (swoją drogą, czyż to nie przypadek, że wybrano numer, który można było zobaczyć swego czasu nawet i na rzeczonej Vivie?). I jeszcze długo mógłbym się pastwić nad tym albumem, ale mam inne rzeczy do roboty. Propozycja dla zespołu: chcecie tytułowej podróży do piekła? Kupcie sobie płytę Grave Desecrator. Jak już się obsracie to dajcie sobie spokój z tym całym „mocnym graniem”. Na pewno jesteście mili, zawojujecie świat w inny sposób. A przypadkowi recenzenci nie będę musieli tracić czas na zespoły jak Wasze. Z poważaniem. Oracle https://www.metalnews.pl/recenzje/the-sixpounder-going-to-hell-permission-granted/ ...( TrackList )... 1. Going To Hell 2. Plastic Bag 3. An Ode To Murder By John Doe 4. Crimson Skies 5. Last True Cowboy Manifesto 6. Creation: 1 7. Mimic 8. For Those Who Betrayed 9. A Heartbeat 10. The Moment Of Triumph 11. Stephanie 12. …Permission Granted 13. Bloodline (Slayer cover) https://www.youtube.com/watch?v=MHhU2y-L6-M 'Głupi ludzie wierzą w głupie bzdury, Mądrzy ludzie wierzą w mądre bzdury' CHURCH IS GIVING MORE LIGHT ONLY WHEN IT'S BURNING. SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 1
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-03-27 17:47:16
Rozmiar: 100.31 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
'FULL DYNAMIC RANGE - PRESSED FROM ORIGINAL TAPES' ...( Opis )... Mniej znany aniżeli Napalm Death, jest Carcass jednym z najważniejszych zespołów, które w latach 80. tworzyły muzykę i scenę grindcore’ową. Przesuwając jednak granice ekstremy metalowej do granic możliwości, zespół ten, sformowany w połowie lat 80. w mieście narodzin Fab Four, dał podwaliny pod jeszcze brutalniejszą, bardziej obsceniczną i perwersyjną odmianę muzyki metalowej, której na imię goregrind. Kapelę założyli w 1985 roku w Liverpoolu dwaj nastolatkowie, urodzony w 1969 roku Bill Steer i młodszy odeń o rok Ken Owen. Pierwsze wcielenie Carcass, w którym znalazło się i dwóch innych chłopaków, prędko jednak rozpadło się. Wówczas Steer dołączył do bandu Disattack. W początkowym okresie grupa przechodziła zmiany personalne, w wyniku których po jakimś czasie dokooptowani zostali do niej, kolejno, rówieśnik Steera (gitara) Jeff Walker (bas), Owen (perkusja) i Sanjiv (wokal). Jeszcze nim dwaj ostatni przystąpili do formacji, Disattack przemianowało się na Carcass, którego logo zaprojektował Walker. We wrześniu 1987 kwartet nagrał własnym kosztem taśmę demo o tytule Flesh Ripping Sonic Torment. Tej młodzieńcy wprawdzie nie wydali, ale skopiowawszy ją w kilkudziesięciu egzemplarzach, rozdali i rozesłali, dokąd trzeba (w owym czasie Steer handlował kasetami magnetofonowymi i niewątpliwie wiedział, dokąd i do kogo najlepiej zanieść lub wysłać własny materiał i jak skutecznie zachęcić odbiorców do bliższego zapoznania się z nim). Kiedy w ’87 z grupy odszedł Sanjiv, obowiązki głównych wokalistów wzięli na siebie Steer i Walker, którzy niejednokrotnie wspierani zresztą byli przez Owena. Za sprawą wspomnianego demo trio zwróciło na siebie uwagę niezależnej wytwórni płytowej Earache Records, z którą współpracowało także Napalm Death. Z tym ostatnim Steer i Walker mieli wiele wspólnego. Pierwszy w latach 1987-1989 był członkiem tego zespołu i wziął udział w nagraniu nie tylko jego sławnego debiutu, Scum (1987), na którym znalazł się numer You Suffer, wpisany do księgi rekordów Guinnessa jako najkrótszy utwór muzyczny w dziejach (1,316 sekundy), ale też kolejnego albumu, From Enslavement to Obliteration (1989), i epki Mentally Murdered (1989), której zawartość dodawano do wczesnych wydań trzeciej płyty Napalmów, Harmony Corruption (1990). Natomiast drugi, Walker, zaprojektował okładkę Scum. Dzięki podpisaniu kontraktu z Earache Records, Carcass ogłosił swój pierwszy album już w 1988 roku. Zarejestrowano go w niemal amatorskich warunkach w ciągu czterech dni w grudniu ‘87 w Birmingham, w noszących wymowne miano studiach Rich Bitch. Jego fatalne, choć do tego typu muzyki idealnie pasujące, brudne i przytłumione brzmienie to ponoć wina inżyniera dźwięku, co zabawnie a złośliwie odnotowano wśród informacji na temat płyty: Initial recording engineered and ruined by Mike „It up wrongly” Ivory. Za miksowanie i produkcję odpowiadali członkowie zespołu i Paul Talbot, który „ocalić” miał to, co zarejestrowano, a co zdążył już spaprać Ivory. Odpychający tytuł płyty, Reek of Putrefaction („Odór rozkładu”), zgrabnie łączył się z paskudną nazwą zespołu (carcass – ‘ścierwo, padlina’), z bestialską i ordynarną muzyką jego debiutu, wreszcie z tchnącą śmiercią, obrzydliwą, utrzymaną w konwencji turpistycznej okładką, artystycznie wykonanym kolażem zrobionych w trakcie sekcji zwłok ujęć ludzkich wnętrzności i ciał, niejednokrotnie zdeformowanych, zmasakrowanych, gnijących, nieomal cuchnących trupim jadem. Fotografie te zapożyczono z książki traktującej o kryminalistyce i medycynie sądowej, natomiast zawarte w tekstach utworów specjalistyczne terminy zaczerpnięte zostały ze słownika medycznego, który siostra Walkera, z zawodu pielęgniarka, trzymała w domu. Okładka ta wzbudzała wiele kontrowersji, stąd na wielu wydaniach zastępowały ją inne. Wówczas antyestetyczny gore cover zastępowany był przez clean cover, który miast epatować ohydą i śmiercią prezentował bardziej estetyczne i wysublimowane podejście do tematu, zwykle przedstawiając drobiazgowe rysunki ludzkiego ciała, podobne do tych, jakie znaleźć można w podręcznikach anatomii. Reek of Putrefaction wypełniają aż 22 utwory, a raczej „grindery”, z których najdłuższy trwa ponad trzy minuty (Oxidised Razor Masticator), najkrótszy – 22 sekundy (Festerday). Na oryginalnym longplayu połowa kawałków trafiła na stronę A (Faecal Disarticulation Side), połowa na stronę B (Anal Discourgement Side). Niejeden spośród nich nosi dziwną, wymyślną nazwę (Regurgitation of Giblets, Frenzied Detruncation, Pungent Excruciation, Mucopurulence Excretor), której nie sposób zrozumieć bez sięgnięcia po dobry słownik języka angielskiego. Nie inaczej jest z makabrycznymi, wypełnionymi specjalistyczną terminologią medyczną tekstami, godnymi zdeprawowanego dewianta, zafascynowanego chorobą, schorzeniem, śmiercią, wszelką patologią i ohydą. Ewokujące szkaradną okładkę lub niektóre z obrazów Boscha tudzież Goi, przywołujące skojarzenia z Kwiatami zła Charlesa Baudelaire’a, odrażające słowa napisano do każdego kawałka za wyjątkiem instrumentalnego intro Genital Grinder, które niepokojąco otwiera płytę. Muzyka zawarta na tej jest natomiast diablo ciężka i hałaśliwa, surowa i brudna, rzeźnicza i wulgarna. Wykonane z niezwykłą intensywnością i w zawrotnym tempie numery przygniatają odbiorcę, na którego słuch i psychikę porażająco oddziałują nie tylko blasty i niespotykanie ultraciężkie, potężnie przesterowane, przeważnie szermujące dzikimi i nieokiełznanymi tremolami gitary, ale też plugawe i nieludzkie, zwierzęce wokale, odpychająco wrzaskliwe charkania i skrzeczenia (Walker), gardłowe i ścinające krew w żyłach powarkiwania i porykiwania (Steer i Owen), może szczególnie potwornie brzmiące w zaczynającym się od prostych i błyskawicznych uderzeń w perkusję Carbonized Eye-Sockets. Nieliczne, zniekształcone i zbrutalizowane solówki, w żadnym razie jeszcze nie tak melodyjne jak na Necroticism - Descanting the Insalubrious (1991) i Heartwork (1993), urozmaicają i nieco rozgęszczają duszną i przytłaczającą atmosferę, z rzadka pozwalając zgnębionemu słuchaczowi zaczerpnąć głębszy haust powietrza. Jak wojownicy lubili nadawać imiona swoim mieczom, toporom czy zbrojom, tak muzycy Carcass nie omieszkali nadać cudacznych mian co poniektórym solówkom („Grotesque Anal Disgorgement” w Vomited Anal Tract, „Lacerated Sinews” w Festerday, „Pulsating Sphincter” w Excreted Alive, „Inquisitive Brutality” w Psychopathologist, „Cranial Cremation” i „Malevolent Scrotal Incendiary Including Extreme Hate” w Burnt to a Crisp, „Parasitic Excrement Consumption” i „Morbid Ferocity” w Pungent Excrutiation). Nie samą szybkością stoi jednak ten miażdżący bębenki i przekraczający wszelkie bariery muzycznej drapieżności i ciężkości album. Bywają bowiem i utwory albo ogólnie wolniej wykonane albo szermujące gwałtownymi zmianami temp, a za przykład niechaj posłuży zagrany to w średnim tempie, to wolny lub pędzący na łeb na szyję Pyosisified (Rotten to the Gore), pełen wściekłych riffów i pokrętnych solówek Steera, swoją zmiennością wyróżniający się na tle pozostałych kawałków. To samo można napisać odnośnie wypełnionego gitarowymi odjazdami Fermenting Innards. Płytę wieńczy rozpoczęty przez grę sekcji rytmicznej Malignant Defecation (z finałem w postaci „ultimate excretion of rabid globular neoplasm”), w którym bodajże jedyny raz na płycie tak wyraziście słychać silnie grzechoczący bas Walkera. Do zapoznania się z debiutem Carcass nikogo nie zachęcam. Niespotykany ciężar, zatrważająca agresywność i przytłaczająca intensywność muzyki wraz z bestialskimi gutturalami i szokującymi tekstami powodują bowiem, iż dla gros odbiorców odhumanizowane i gwałcące percepcję Reek of Putrefaction będzie płytą absolutnie niesłuchalną, istną torturą muzyczną, od której w człowieku wszelka moc truchleje. Komu którakolwiek z ciężkich przecież płyt Cannibal Corpse czy Emperora wydaje się ekstremalną, ten w żadnym razie nie powinien próbować przesłuchać pierwszego longplaya Carcass. Podejrzewać można, że przy „uszojebliwym” debiucie Brytyjczyków i takich numerach, jak Pungent Excruciation, potencjalna ofiara mimo wszystko rychło zatęskni za Hammer Smashed Face Kanibala bądź Ye Entrancemperium Imperatora. Pozbawiony jakiegokolwiek elementu metafizycznego, przejmująco mroczny, ziejący totalnie czarną, bezdenną otchłanią, „anatomiczny” i patologiczny, szarpiący nerwy odbiorcy, pochłaniający i niemal unicestwiający go, totalnie „gore’owy” „Odór rozkładu” wymaga bowiem porządnego osłuchania i wysokiej tolerancji na tak ekstremalnie zbrutalizowane dźwięki, jakie w 1988 zaprezentowali Owen, Steer i Walker. Czy się to komuś podoba, czy nie, zalatujący trupem Reek of Putrefaction to absolutna klasyka metalu. W pewnym sensie jest Reek of Putrefaction płytą bluźnierczą i wypaczoną, arcydziełem antysztuki muzycznej, stąd wystawiona powyżej subiektywna ocena w żadnym razie nie oddaje obiektywnej wartości i wielkiej wagi tej płyty dla rozwoju najbrutalniejszych odmian muzyki. W ciągu kolejnych lat Carcass jednak ewoluował, z płyty na płytę czyniąc swoją muzykę coraz bardziej przystępną. I tak grupa rychło wyszła ze stadium larwalnego, przeobrażając się w poczwarkę, czego dowodem stała się następna jej płyta, wydana w 1989 roku Symphonies of Sickness. Krzysztof Niweliński A cóż to do ciężkiej cholery jest? Dziki hałas? A owszem, zgadza się, ale to tylko mała i mniej istotna część prawdy. Ta ważniejsza mówi o forpoczcie grind core’a i albumie jak najbardziej kultowym. Słodki Odór rozkładu unosi się przez 22 kawałki (czyli prawie 40 minut), a przynosi ze sobą bezkompromisową napierduchę zagraną głównie w szybkich tempach – prostą, chaotyczną, brutalną i — przez konkretnie zryte wokalizy — popieprzoną, ale nie pozbawioną pewnej koncepcji. Koncepcji i humoru, bo takiego „Festerday” — od której strony by doń nie podejść — nie sposób traktować poważnie. Personalne koneksje mogłyby sugerować muzyczną zbieżność Carcass z Napalm Death, jednak łomot podpisany „by Ścierwo” nie jest zbyt podobny do tego, który uprawiali ich koledzy z Birmingham – przede wszystkim przez redukcję punkowych wpływów i ukierunkowanie na mięso w gitarach. Brzmienie jest utrzymane w klimatach garażowo-piwnicznych, więc od czasu do czasu jakiś element zaginie, a to się nieco przesunie względem całości… Innymi słowy jest tak sobie (sami Carcassowcy nigdy nie byli zeń zadowoleni, a — o ironio — stało się standardem w gatunku), ale miłośnicy demówek Mantas/Death czy Massacre powinni mieć wypas, bo to podobny ciężar gatunkowy, stopień zasyfienia i ten siermiężny gitarowy dół. Teksty naszpikowano (udany żart…) bez ładu i składu masą medycznych terminów, dzięki czemu nie tyle są trudne w odbiorze, co po prostu, w większości, kupy się nie trzymają. Za to bez wątpienia są ekstremalne i pasuj do mięsnej okładki. Żeby było zabawniej – te wszystkie przesycone juchą i flakami wizje zrodziły się w głowach… wegetarianów i weganina. Reek Of Putrefaction, choć to ciągłe źródło inspiracji i album dla gatunku przecież przełomowy, dziś nie wysadza z butów tak jak kiedyś – ale nie musi, swoje zrobił, teraz po prostu przyjemnie się go słucha. demo Along with Fear of God, Repulsion, Impetigo and Napalm Death, Carcass were one of the first bands to play the grindcore genre. Unlike many of these bands, though, Carcass took it to a whole new level. Their music was heavy, down-tuned and were probably the FIRST grindcore band to use a pitchshifter. The lyrics much more grotesque, vile and violent. These songs weren't about zombies, nor were they about politics. These lyrics were all about the human body and the grossest things that can, and have, happened to them. With songs like "Carbonzied Eyesockets", "Vomited Anal Tract" and "Microwaved Uterogestation", even the biggest gore fan will feel like vomitting his own gizzards to the floor. The music itself is fucking brutal. Not only will it knock you on your ass with the pure adrenalin and speed of the music, it'll keep you in shock with the horrifying vocals. As I said before, Carcass were one of the first to use a pitch shifter, and it makes the music a whole lot better. This record layed the foundation for every and all goregrind/pornogrind record ever made since it was released. It is among the most influential death/grind records of all time, up there with Autopsy's "Severed Survival", Napalm Death's "Scum" and Fear of God's "Pneumatic Slaughter". Buy this as soon as possible and let bile fill your throat with glee! xtheblademaster I only use 'stinking' in the most loving, fond, caring way. Never has an album title been so apt a description of the contents that lay therein. These songs sound like they were written during a stoned drinking binge, submerged in a drainage ditch, shotgunned to pieces, stuffed in a mortuary drawer and forgotten for a couple of weeks, finally buried, then exhumed (to consume teehee) three months later. Thats all a good thing in case you were wondering. It's weird to hear musicians, in this case, Bill Steer revert musically. At first listen, his work on the 'Mentally Murdered' EP sounds epic compared to this. After repeatede listens it becomes aparent there is a surprising degree of sophistication in his playing. The presumed primitiveness of this record is more due to the production on this record rather than riffs. A close listening with headphones caused this to become apparent to me. Something I noticed (or it could be imagined) about this album is that the production seems to improve as the album progresses. I imagine the band in some tiny styrofoam and egg-carton lined room recording the album live, with Paul Talbot adjusting the levels and fiddling with the knobs all the time the band is playing, finally stopping at arouns track 12 when the songs stop sounding like a talking asshole. Not that the intro song, Genital Grinder is without a charm and sludgy sensibility all its own. One thing that finally convinced me of this albums genius and solidified it's jellied guts as a classic to me is the solos. They have names. Names that have something to do with the song it's in. For example, the solo in 'Excreted Alive' is called 'Pulsating Sphincter'. And I'll be damned if it doesn't sound like my own sphincter pulsating as it unleashes it's wrath on the world. To me that little gimmick, and it's not even a gimmick, but a novelty, just screams brilliance and is just another touch that makes this album a complete audio-visual extravaganza. Everyone knows that this album is the blueprint for every good and every shitty goregrind band that followed blah blah, so all I can say is buy (NOT download) this album (with original gore artwork) or forever be a posing little BITCH. Yashka ...( TrackList )... Faecal Disarticulation Side 1. Genital Grinder 1:28 2. Regurgitation Of Giblets 1:18 3. Maggot Colony 1:32 4. Pyosisified (Rotten To The Gore) 2:47 5. Carbonized Eye-Sockets 1:06 6. Frenzied Detruncation 0:54 7. Vomited Anal-Tract 1:38 8. Festerday 0:19 9. Fermenting Innards 2:29 10. Excreted Alive 1:17 11. Suppuration 2:14 Anal Disgorgement Side 12. Foeticide 2:38 13. Microwaved Uterogestation 1:22 14. Feast On Dismembered Carnage 1:23 15. Splattered Cavities 1:49 16. Psychopathologist 1:15 17. Burnt To A Crisp 2:37 18. Pungent Excruciation 2:26 19. Manifestation Of Verrucose Urethra 0:58 20. Oxidised Razor Masticator 3:06 21. Mucopurulence Excretor 1:05 22. Malignant Defecation 2:10 ...( Obsada )... Jeff Walker - vocals, bass guitar Bill Steer - vocals, lead guitar Ken Owen - drums, vocals https://www.youtube.com/watch?v=sSzVyxlhq4o 'Głupi ludzie wierzą w głupie bzdury, Mądrzy ludzie wierzą w mądre bzdury' CHURCH IS GIVING MORE LIGHT ONLY WHEN IT'S BURNING. SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 1
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-03-27 17:05:16
Rozmiar: 92.16 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: BABYMETAL Album: THE OTHER ONE Year: 2023 Genre: Metal Format: mp3 320 kbps ...( TrackList )... 01. METAL KINGDOM 02. Divine Attack - Shingeki - 03. Mirror Mirror 04. MAYA 05. Time Wave 06. Believing 07. METALIZM 08. Monochrome 09. Light and Darkness 10. THE LEGEND
Seedów: 49
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-03-26 09:21:45
Rozmiar: 97.62 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Excalion Album: Once Upon a Time Year: 2023 Genre: Metal Format: FLAC 16 bit/44100Hz ...( TrackList )... 01. Keitele 02. Resolution 03. Soulbound 04. Words Cannot Heal 05. Amuse Me 06. Once upon a Time 07. I Am I 08. When a Moment Turns into a Lifetime 09. Radiant Halo 10. Eternals 11. Band of Brothers
Seedów: 2
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-03-24 11:22:48
Rozmiar: 412.09 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Subway To Sally Album: Himmelfahrt Year: 2023 Genre: Metal Format: FLAC 24 bit/44100Hz ...( TrackList )... 01. Was ihr wollt 02. Leinen los 03. Weit ist das Meer 04. So tief 05. Gaudens in domino 06. Gott spricht 07. Auf dem Hügel 08. Autumn 09. Eisbrecher 10. Halt 11. Ihr kriegt uns nie 12. Lasst die Himmel fall'n 13. Gott spricht (Audinity Remix) 14. Auf dem Hügel (Akustik Version) 15. So tief (Akustik Version) 16. Was ihr wollt (Akustik Version) 17. Weit ist das Meer (Akustik Version) 18. So Rot MMXXI
Seedów: 4
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-03-24 02:17:53
Rozmiar: 648.15 MB
Peerów: 1
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Sorceress Album: Beneath The Mountain (Remastered Collector's Edition) Year: 2023 Genre: Metal Format/Quality: FLAC 24 bit/44100Hz ...( TrackList )... 01. Wolves of Asgard 02. Nine Muses 03. ...Of the Trees 04. Black Acid Mother 05. Anar 06. Beneath the Mountain
Seedów: 3
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-03-10 12:38:38
Rozmiar: 763.64 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
...( Opis )... Renesans polskiej muzyki ekstremalnej spod znaku diabła nie wymaga specjalnych starań by zostać zauważonym. Szczególnie w roku bieżącym. Nie przypominam sobie kiedy ostatnio rodzimy black metal obrodził tak bogato i gęsto. Raczej nie byłoby większym problemem przygotowanie tegorocznej listy TOP10 czerniny korzystając tylko z polskich tytułów. Na tle takiego towarzystwa Angrrsth prezentuje się bardzo obiecująco. A to nielichy komplement. Debiutancka EP-ka toruńskiego zespołu o jakże chwytliwej nazwie to pięć kompozycji (choć layout CD-ka ostatniego z nich nie wymienia, nie uświadczycie go także na bandcampie) pełnych niestandardowego i pomysłowego podejścia do black i death metalu. Wersje fizyczne dostępne są dzięki nieocenionemu Godz Ov War Productions. Główną cechą Znikąd jest różnorodność. Minialbum jest bardzo zróżnicowany. Każdy utwór zawiera w sobie inne pomysły na riffy i kompozycje. Ba, niekiedy te pomysły wydają się pasować do siebie jak pięść do nosa. Przez pierwsze odsłuchy miałem takie wrażenie głównie podczas pierwszej połowy krążka. Rozłóżmy na kawałki taki Krew I Trans. Czego tu nie znajdziecie! Mroczne i nastrojowe intro, blastbeaty, zimny majestat, melodyjność i sporo harmonii przeplatają się z punkowymi zagrywkami, wcale tanecznymi i przebojowymi. Dodano tu nawet coś zahaczającego o beatdown hardcore. Wiązanie tego jawi się co najmniej karkołomnie, ale Angrrsth jakimś cudem trzyma to w kupie. Co ważne, dzięki świetnym i chwytliwym melodiom numer ma swój urok już podczas pierwszego odsłuchu. Z każdym kolejnym tylko nabiera rumieńców. Pozostałe strzały są już wymiernie mniej zwariowane. Nie znaczy to, że nie ma tu twórczych szaleństw i godzenia wody z ogniem, niemniej wydaje mi się to już łatwiej przyswajalne. Przy czym nie można zapomnieć o tym, że każdy kolejny kawałek ma inny styl. Jeden z nich wniesie na ring lodowaty, jadowity black, kolejny instrumentalnie i wokalnie krąży wokół hardcore’u, jeszcze inny zaserwuje melancholijną, quasi-folkową balladę przywodzącą na myśl dziwactwa Furii. Ukryty Nad Głową Sznur natomiast przyniesie więcej smutnego punka przy którym jednocześnie zapłaczesz i zatańczysz. Szczerze przyznam, że cholernie podoba mi się ten kompozycyjny miszmasz. Pojawiające się znikąd Znikąd jest płytą zaskakującą, niespotykaną i bardzo oryginalną. Potrafi grać na emocjach oraz skutecznie zapada w pamięć. Angrrsth zaczyna od wysokiego C, a ja na pewno będę ich obserwował i wyczekiwał kolejnych wydawnictw. Kapitan Bajeczny Azaliż ile to razy ekstaza przeleje się przez moje małżowiny… Euforia… Ekstaza… Wzbogacona wersja, właśnie czego? Apodyktyczny zespół burzący mój świat, moje życie! Głupi ludzik! Mamy Death… Mamy Black… Dziwaczny podmiot i orzeczenie… Jak ten świat… Chociaż dla mnie, według mnie to bardziej śmierci muzyka… Tej nieuchronnej, niepojętej, a jakże ulotnej… Będącej odzwierciedleniem skundlonej duszy… Opętanej poniekąd przez czarnuchę! Mój rozum uleciał gdzieś tam pod samą granicę ludzkich uczuć… Chociaż jest to mi obce… … Nie powiem, że ichnia muzyka mnie przeraża… Jest odzwierciedleniem moich smutków, poniekąd wynaturzeń. wulgaryzmów… Poniekąd czuję SWEET NOISE… Żyje, a jednak umarłem… … I pozostanie dzień, kiedy poznałem ową muzę… Wykurwioną po zabój! Swojską, ale jak inną… Opętańczą… Bluźnierczą… SIARKA I KWAS… Oddam duszencję, temu kto zrozumie ich wizerunek nie tylko merytoryczny! Ezotoryka się kłania… Zbluzgana, zakłamana, wylewająca wszystkie nieczystości… A jednak jak przepiękną w swojej formie, wymowie…. Obrazoburcze oblicze dziś poznaje i jest mi z tym dobrze. Wiekopomne dzieło zniszczenia, urągające wszystkiemu… … Szkoda, że nie poznałem Ich długo wcześniej. Wymiatają i to zarąbiście! Przejebiaszcza muza, która pozostanie ze mną po sam kres… Kres, który nadchodzi. Nieunikniony. Czynią rozpierduchę swymi tekstami… A tak się wzbraniałem przed nimi, a teraz przeżywam euforie… Stan którego nie mogę opisać!… … Zaprzedałem coś Diabłu, ale nie żałuję… Ichni przekaz każę mi pozamiatać cząstki mego ciała! Na swój sposób mają taką dziwną namiastkę pogaństwa, obrazoburczej twórczości… Niepojętej, niedoścignionej, ulotnej a zarazem swojskiej. Kurwa, jak oni pomiatają, przecież nic specyficznego nie oferują, ale jadą po podświadomości… Dla takich kapel warto tracić słuch i nie tylko! Iść się zabić to prostota w swoim wykonaniu, oni rozpierdalają… Czuję QUO VADIS, ale to inna branża, liga. A chciałbym poczuć nocy sen. Jestem skurwiony, nieobliczalny, tak jak ich muza. Wygeneruję ostatnie środki dla Ciebie Skarbie. Liryki powalają, wręcz zabijają, a nie chciałbym zejść z tego łez padołu zapomniany… CHUJ CI DO TEGO! AmhVg ...( TrackList )... 1. Krew i Trans 06:12 2. I Kopyt Słyszę Stuk 05:31 3. Upadłem 05:16 4. Siarka i Kwas 04:34 5. Nad głową sznur (Bonus) 06:57 ...( Obsada )... Hermann - Vocals Grisch - Guitars XII - Bass Simon - Drums https://www.youtube.com/watch?v=JJS8dRg0JcI 'Głupi ludzie wierzą w głupie bzdury, Mądrzy ludzie wierzą w mądre bzdury' CHURCH IS GIVING MORE LIGHT ONLY WHEN IT'S BURNING. SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 1
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-03-08 10:03:54
Rozmiar: 66.58 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Tribute to Roman Kostrzewski - Do zobaczenia w Piekle (2023) Zespół: Różni wykonawcy Gatunek: Metal/Rock Rok Wydania: 2023 Kodek: Mp3 @320kbps ...( Opis )... Album „Roman Kostrzewski Tribute… Do zobaczenia w Piekle” ukazał się właśnie na YouTube oraz w serwisach streamingowych. Za jego produkcję odpowiedzialne jest studio Nigra Necis Reords LTD. Płyta zawiera aż 17 pozycji, które są interpretacjami twórczości Romana Kostrzewskiego. Znajdziemy na niej zarówno najbardziej „ortodoksyjne" numery jak i ballady, a nawet syntezatorowy pop. Muzyczny przekrój płyty stworzonej w hołdzie dla Kostrzewskiego może przyprawić o zawrót głowy zagorzałych fanów muzyka. Bo też składanka oprócz klasycznego heavy metalu jest tam sporo muzycznej wariacji. ...( TrackList )... 1. Söver - Diabelski Dom cz. II 0:00 2. Bladestorm - Noce Szatana 5:00 3. Inadion - Strzeż Się Plucia Pod Wiatr 8:50 4. Nigra Necis - Morderca 16:03 5. L.O.S. - Czas Zemsty 18:25 6. Tassack Okrütnika - Dziewczyna w Cierniowej Koronie 23:40 7. Betun - Diabelski Dom 28:51 8. Diving Stove - Głos z Ciemności 34:01 9. MORR - Diabelski Dom cz. II 39:52 10. Mystherium - Łza dla Cieniów Minionych 45:19 11. Xo.en - Dryfujący Estrogen 50:28 12. Nirnaeth - Czas Zemsty 56:05 13. Ines - Łossod 1:01:04 14. Royale Punk - Niewinność 1:03:19 15. Jareg Nemo - Życie – pyk, lufa – pyk 1:08:22 16. Ines - Trzeba Zasnąć 1:14:16 17. Herbst - Łza dla Cieniów Minionych / Bez Pamięci 1:19:46 UWAGA !! Płyta jest w jednym pliku mp3. Przy trackliście macie podane dokładne czasy, więc jeśli komuś, to przeszkadza, to może sobie podzielić na pojedyńcze tracki. Miłego słuchania \m/
Seedów: 1
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-03-03 12:46:21
Rozmiar: 210.32 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Albumy studyjne: Helloween - 1985 - Walls of Jericho Helloween - 1987 - Keeper of the Seven Keys - Part I Helloween - 1988 - Keeper of the Seven Keys Part II Helloween - 1991 - Pink Bubbles Go Ape Helloween - 1993 - Chameleon Helloween - 1994 - Master of the Rings Helloween - 1996 - The Time of the Oath Helloween - 1998 - Better Than Raw Helloween - 1999 - Metal Jukebox Helloween - 2000 - The Dark Ride Helloween - 2003 - Rabbit Don't Come Easy Helloween - 2005 - Keeper of the Seven Keys: The Legacy Helloween - 2007 - Gambling With the Devil Helloween - 2010 - 7 Sinners Helloween - 2013 - Straight Out of Hell Helloween - 2015 - My God-Given Right EP's: Helloween - 1985 - Helloween Helloween - 2012 - Burning Sun Lives: Helloween - 1989 - Live in the UK Helloween - 1996 - High Live Helloween - 2007 - The Legacy World Tour: Live in Sao Paulo Kompilacje: Helloween - 1991 - The Best, the Rest, the Rare Helloween - 1998 - Pumpkin Box Helloween - 1998 - Karaoke Album Vol. 1 Helloween - 1998 - Karaoke Album Vol. 2 Helloween - 2002 - Treasure Chest Helloween - 2009 - Unarmed ...( Dane Techniczne )... MP3-320kbps
Seedów: 1
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-02-28 18:48:54
Rozmiar: 4.58 GB
Peerów: 10
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
...( Opis )... Jedna z najciekawszych grindcore'owych grup ostatnich lat. Zabójczy nieustający grind w stylu TERRORIZER, NASUM, starego CARCASS, LOOKING FOR AN ANSWER, MACHETAZO! I’ve heard some Nashgul material before, I even own a couple of their split 7”s. But I’ve never paid them too much attention for some reason, and only bought their releases for their split partners. It’s not that I’ve ever thought they were bad, but they’ve never managed to blow me away and hence I haven’t tracked down all of their stuff. But this is their first fullength and it’s just over 26 minutes long, so it’s a rather short fullength. That doesn’t bother me as grindcore is a genre that certainly can get away with shorter releases since it’s usually jam-packed with songs anyway. But one of the first things that strikes me with "El dia después al fin de la humanidad" is the absolutely killer-looking booklet; I’m just a sucker for zombie artwork. And looking through the booklet I also realized that not all of their lyrics were in their native tongue (I was under the impression it was), here it’s about 50/50 between Spanish and English, and both languages have translations vice versa. I’ve never before realized just how obsessed the lads are with movies, and some lyrics are just pure homage’s to specific flicks. However none of that is really what’s important. The old school grindcore presented here should speak to fans of Repulsion, Terrorizer, Warsore, Sewn Shut and tons of other bands, but they also incorporate some death metal all while retaining a somewhat crusty touch at times. They even go back to the days of yore which flavoured death metal with some thrash, so there’s tons of diversity presented. The riffing is carefully laced with melody instead of a pure churning whirlwind of indiscernible riffs, which is accustom for many grind acts. The drumming also feels very true, just pure human blasting ability; and it sounds real and vivid. A certain amount of variation throughout their tracks is to be heard, and it definitely doesn’t sound like just an endless stream of similar songs (which unfortunately also seems accustom). The adrenaline level is high, the aggression is in your face and everything just reeks of old school munching grindcore. The dual vocals add tons of aggression with its high-pitch screams and low-key growls, and whether it’s one of their slower bits with groovy riffing or just pure onslaught of blasting it’s bliss. I don’t know really why I haven’t paid them more attention in the past, but I’ll definitely keep track of them in the future. Phuling ...( TrackList )... 1. The Day After The End Of Humanity 1:01 2. Hidrofobia 1:27 3. Predicadores De La Muerte 0:57 4. Cremated Remains 1:30 5. La Plaga 2:21 6. Olor A Napalm 0:52 7. Colonia De Leprosos 1:10 8. Crematorio 1:17 9. Mad Max II (Guitar Solo-Rodrigo 'Lascivo' Panda) 1:01 10. Snake Plissken 1:17 11. El Dia De Los Muertos 2:27 12. Terrorist Warhead 0:43 13. Invierno Nuclear 1:16 14. Street Trash 1:19 15. Disintegration In A Flash Of Light 1:16 16. El Vengador Toxico 1:32 17. Planet Cancer 1:37 18. El Horror Occulto 1:47 19. El Fin 1:26 https://www.youtube.com/watch?v=ZNlCCeMafo4 'Głupi ludzie wierzą w głupie bzdury, Mądrzy ludzie wierzą w mądre bzdury' CHURCH IS GIVING MORE LIGHT ONLY WHEN IT'S BURNING. SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 1
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-02-21 09:24:53
Rozmiar: 202.42 MB
Peerów: 1
Dodał: Uploader
|