![]() |
|
|||||||||||||
Ostatnie 10 torrentów
Ostatnie 10 komentarzy
Discord
Wygląd torrentów:
Kategoria:
Muzyka
Gatunek:
Metal
Ilość torrentów:
3,234
Opis
...( Info )...
Artist: The Obsessed Album: Gilded Sorrow Year: 2024 Quality: FLAC 24bit-96kHz ...( TrackList )... 01 Daughter Of An Echo 02 It's Not OK 03 Realize A Dream 04 Gilded Sorrow 05 Stoned Back To The Bomb Age 06 Wellspring 07 Jailine 08 Yen Sleep 09 Lucky Free Nice Machine ![]()
Seedów: 18
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-02-16 12:58:30
Rozmiar: 790.06 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Wykonawca: TSA Typ: Składanka Okładka: Tak Gatunek: Metal Kraj: Polska Rok: 2024 Audio kodek: mp3 Audio bitrate: 320kbps Audio.rip:d11 Music Created:d11 ...( TrackList )... 01.Chodzą ludzie - Live 02.Jestem głodny 03.Kocica 04.Wysokie sfery 05.Mass Media - Live 06.Biała śmierć 07.Nocny sabat 08.Wpadka - Live 09.Alien 10.Trzy zapałki 11.Maratończyk 12.Na co Cię stać 13.Wyciągam swoją dłoń 14.51 15.Francuskie ciasteczka 16.Jeden kroczek 17.Heavy Metal World 18.Pierwszy karabin 19.Plan zycia - Live 20.TSA Rock - Live 21.Bez podtekstów ![]()
Seedów: 14
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-02-11 20:49:15
Rozmiar: 213.72 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Lemmy Kilmister Album: Nothing Else Matters Year: 2024 Quality: FLAC ...( TrackList )... 01 Nothing Else Matters (2024 Mix) ![]()
Seedów: 7
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-02-09 13:01:57
Rozmiar: 40.79 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Infected Rain Album: Time Year: 2024 Quality: FLAC ...( TrackList )... 01 Because I Let You 02 Dying Light 03 Never To Return 04 Lighthouse 05 The Answer Is You 06 Vivarium 07 Pandemonium 08 Enmity 09 Unpredictable 10 Game Of Blame 11 Paura 12 A Second Or A Thousand Years ![]()
Seedów: 19
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-02-09 13:01:48
Rozmiar: 713.78 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Kompletna dyskografia HELLISHEAVEN to prawie 70 minut ciężkiego i walcowatego death metalu/crustpunka. CD zawiera jedyny album zespołu pt "Abyss Of War" oraz wszystkie splity jak również na deser demo "Napalm Proboszcz", które wcześniej ukazało się na CD-R dołączonym do zina Zachód Słońca, 3,5" dyskietce oraz winylowej 7". Wszystkie utwory, za wyjątkiem "Abyss Of War", zostały poddane remasteringowi w poznańskim Studio Riot, pod okiem, uchem i heblem Jędrasa. Wydanie zostało przygotowane w formie eleganckiego jewelcase'a, zawierającego 12-stronicową książeczkę ze zdjęciami zespołu, tekstami zarówno w języku polskim, jak i angielskim oraz okładkami z wcześniejszych wydawnictw Hellisheaven.Okładkę do tego wydawnictwa narysował Rafał "Wechter" Wechterowicz (Too Many Skulls). Pozycja obowiązkowa dla fanów BOLT THROWER, STORMCROW, MALEVOLENT CREATION, SANCTUM, HELLSHOCK, FILTH OF MANKIND, AXEGRINDER... Complete discography of HELLISHEAVEN with nearly 70 minutes of heavy and crushing death metal / crustpunk. CD includes the sole album „Abyss Of War“, all the splits as well as „Napalm Proboszcz“ demo. The discography is a summary of the band’s work. The cover artwork was created by Rafal „Wechter“ Wechterowicz / Too Many Skulls. All tracks except the ones from „Abyss Of War“ were remastered in Poznan’s Studio Riot by Jedras. Comes out as a stylish jewelcase with a 12-page booklet with pictures of the band, lyrics in Polish and English and the cover artworks of previous releases of Hellisheaven. From the very beginning their main inspirations were old school death metal, stench/crustcore, as well as classic bands of metal punk, doom metal & grindcore genre. Recommended if you like BOLT THROWER, STORMCROW, MALEVOLENT CREATION, SANCTUM, HELLSHOCK, FILTH OF MANKIND, AXEGRINDER… ..::TRACK-LIST::.. 1. Smutne 2. Późnym piątkowym popołudniem 3. Sedes Sapientiæ ora pro se 4. The Dreadlord (State of Fear) 5. Napalm proboszcz 6. Zemsta nadejdzie 7. Płać własną krwią 8. 16 9. Oponenci procederu 10. Nie pali się 11. Otchłań wojny 12. Teraz, uderzaj teraz! 13. Tobie nie należy się nawet tlen 14. Jest zlecenie 15. Pierwszy błysk słońca 16. Pachnie stal - czujesz chłód? 17. Mam pomroczność jasną (intro Castet) 18. Napalm proboszcz (demo) https://www.youtube.com/watch?v=txUn2VxvbHA SEED 14:30-23:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 5
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-02-08 18:17:53
Rozmiar: 159.25 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
Myrath - Karma
...( Dane Techniczne )... Format: Free Lossless Audio Codec [24bit-44.1kHz] ...( Opis )... Gatunek: Progressive Metal/Power Metal/Oriental Metal Kraj: Tunisia Okładki: Tak Data wydania: 02.02.2024 Całkowity czas: 47:41 ...( TrackList )... Songs / Tracks Listing 01. To the Stars (3:58) 02. Into the Light (4:56) 03. Candles Cry (4:07) 04. Let It Go (4:25) 05. Words Are Failing (4:45) 06. The Wheel of Time (4:20) 07. Temple Walls (3:32) 08. Child of Prophecy (4:28) 09. The Empire (4:30) 10. Heroes (4:12) 11. Carry On (4:28) ...( Obsada )... Line-up / Musicians Anis Jouini - Bass Malek Ben Arbia - Guitars Zaher Zorgati - Vocals (lead) Morgan Berthet - Drums Kevin Codfert - Keyboards, Vocals (backing) ![]()
Seedów: 4
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-02-04 12:16:08
Rozmiar: 579.27 MB
Peerów: 8
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist...............: Jack Starr Album................: Out Of The Darkness (UK) Genre................: Metal Source...............: NMR Year.................: 1984 Ripper...............: NMR Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) Version..............: reference libFLAC 1.4.3 20230623 Quality..............: Lossless, (avg. compression: 67 %) Channels.............: Stereo / 96000 HZ / 24 Bit Tags.................: PBTHAL Information..........: Music For Nations ...( TrackList )... 1. Jack Starr - Concrete Warrior 2. Jack Starr - False Messiah 3. Jack Starr - Scorcher 4. Jack Starr - Wild In The Streets 5. Jack Starr - Can't Let You Walk Away 6. Jack Starr - Chains Of Love 7. Jack Starr - Eyes Of Fire 8. Jack Starr - Odile 9. Jack Starr - Let's Get Crazy Again Playing Time.........: 34:11 Total Size...........: 754,06 MB ![]()
Seedów: 4
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-02-02 12:59:16
Rozmiar: 754.14 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist...............: Kyuss Album................: ...And The Circus Leaves Town (German) Genre................: Metal Source...............: NMR Year.................: 1995 Ripper...............: NMR Codec................: Free Lossless Audio Codec (FLAC) Version..............: reference libFLAC 1.4.3 20230623 Quality..............: Lossless, (avg. compression: 65 %) Channels.............: Stereo / 96000 HZ / 24 Bit Tags.................: PBTHAL Information..........: Elektra ...( TrackList )... 1. Kyuss - Hurricane 2. Kyuss - One Inch Man 3. Kyuss - Thee Ol' Boozeroony 4. Kyuss - Gloria Lewis 5. Kyuss - Phototropic 6. Kyuss - El Rodeo 7. Kyuss - Jumbo Blimp Jumbo 8. Kyuss - Tangy Zizzle 9. Kyuss - Size Queen 10. Kyuss - Catamaran 11. Kyuss - Spaceship Landing Playing Time.........: 49:07 Total Size...........: 1050,96 MB ![]()
Seedów: 40
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-02-02 12:58:37
Rozmiar: 1.03 GB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Trzeci długo oczekiwany album włoskiego zespołu łączącego ciężkie deathmetalowe granie z metalicznym crustpunkiem określane mianem stenchcore. Na początku brzmienie CANCER SPREADING było mocno inspirowane twórczością DEVIATED INSTINCT (szczególnie erą "Terminal Filth Stenchcore"), ale na przestrzeni lat zespół zaczał bardziej skupiać się na ciężkości i brzmieniu inspirowanym zespołami metalowymi z lat 80. jak wczesny SODOM, HELLHAMMER, CELTIC FROST, VOIVOD, a także nowszymi death/doomowymi zespołami jak WINTER i COFFINS. Przekaz zespołu niezmiennie nawiązuje do beznadziejności i samozniszczenia, ale samo brzmienie inspirowane jest industrial crustowymi zespołami z lat 80. i 90. jak SPINE WRENCH, SAW THROAT, OPTIMUM WOUND PROFILE, SIN. ZWAŁ JAK ZWAŁ... WPIERDOL NIEZIEMSKI!!! The long awaited third full length of this Italian band playing metallic, pessimistic and nihilistic sub genres of death metal and crust known as stenchcore. Started out as highly influenced by DEVIATED INSTINCT (especially of the Terminal Filth's era: dirty as fuck) along the years their sound got more heavy and crushing, influenced by '80s metal bands as early SODOM, HELLHAMMER/CELTIC FROST, VOIVOD as well as newer ensembles devoted to doom/death harshness like WINTER and COFFINS. Their message is always the same: hopeless and self-destructive, but adding some slightly influences of late '80s/early '90s obscure industrial crust bands like SPINE WRENCH, SAW THROAT, OPTIMUM WOUND PROFILE, SIN etc. ..::TRACK-LIST::.. 1. Blood Sucking Maze 03:53 2. Foggy Mind 03:42 3. Dying Martyrs 05:17 4. Mindigging 03:03 5. Systematic Delusion 03:06 6. The End Of The Coil 03:33 7. Buried Under Years of Dust 03:08 8. Heading Down Under the Ground 03:20 9. Nothing to Achive 02:33 10. Hybrid Thought (Prophecy of Doom cover) 04:53 11. Duality Delirium 04:05 ..::OBSADA::.. Gabri - vocals Merlo - guitar & vocals Japa - guitar Julia - bass Otta - drums https://www.youtube.com/watch?v=MDkdsoo1xr4 SEED 14:30-23:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 4
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-02-01 17:46:59
Rozmiar: 96.37 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
..::INFO::..
Artist: Saxon Album: Hell, Fire and Damnation Year: 2024 Genre: Metal Format/Quality: .mp3 320 kbps Tracklist: 01. The Prophecy 02. Hell, Fire And Damnation 03. Madame Guillotine 04. Fire And Steel 05. There's Something In Roswell 06. Kubla Khan And The Merchant Of Venice 07. Pirates Of The Airwaves 08. 1066 09. Witches Of Salem 10. Super Charger ![]()
Seedów: 172
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-01-18 06:42:27
Rozmiar: 98.00 MB
Peerów: 1
Dodał: depesz11
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Pięć lat po wydaniu pierwszego pełnometrażowego albumu „To”, Totenmesse powraca ze swoim Black Metalem – „Fiktionlust”: 8 utworów nagranych, zmiksowanych i zmasterowanych w Impressive Art przez Przemysława Nowaka w sładzie Mould, Stawrogin, Rzulty. Okładkę albumu stanowi obraz 'Karły i szczudlarze' autorstwa znanego polskiego artysty - Grzegorza Steca. Layout wykonał Sars. Kurwa mać, ile jeszcze wspaniałych black metalowych albumów wypluje w tym roku polska scena black metalowa? Mam nadzieję, że jeszcze co najmniej kilka! Na pewno do tej grupy zaliczam najnowszy, choć dopiero drugi, album Totenmesse. Już sam okładka jest wspaniała, totalnie odstająca od kanonów. A pewnie gdybyście najpierw usłyszeli muzykę i musieli dopasować doń okładkę, nie trafilibyście w większości przypadków. Olbrzymie propsy. Ale przejdźmy do muzyki. Jeśli słyszeliście wcześniejszą płytę „To” – nowa jest rozwinięciem pomysłów z tego albumu. Choć w sumie nie wiem, co tu rozwijać, bowiem muzyka Totenmesse jest akurat bardzo kanoniczna jeśli chodzi o formę i brzmienie. O ile w przypadku muzyków stojących za tym zespołem, często inspiracje są bardzo szerokie, nieraz wychodzące zdecydowanie poza black metalową, czy metalową estetykę w ogóle, o tyle Totenmesse to czysty, czarny metal. Może nie ten z samych początków, ale opierający się o znane nazwy i ich wspaniałe wydawnictwa. Mayhem z „Wolf’s Lair Abyss”, Trelldom, Satyricon z „Rebel Extravaganza”, Thorns (ale pozbawiony tego industrialnego posmaku), Immortal, tu czy tam szwedzki Shining czy Silencer… Totenmesse sięga po inspiracje z płyt przełomu wieków i wyciąga z nich to co najlepsze. W większości są to szybkie, zimne kompozycje, ale w kilku momentach zespół przechodzi na wolniejsze (co nie znaczy mniej nienawistne) terytoria. Wspaniale słucha się tej płyty, bardzo podoba mi się też balansowanie w tych tempach na zasadzie kontrapunktów – szybka nawałnica blastów i riffów w momencie potrafi przejść w spokojne, ale cały czas ponure, tempo. Totenmesse czuje black metal z przełomu lat dziewięćdziesiątych i zerowych, doskonale też potrafi przełożyć te inspiracje na swoją modłę, a tę następnie sprezentować słuchaczowi w postaci „Fiktionlust” – płyty naprawdę świetnej. I w jakiś sposób na tle innych zespołów z Polski wypada z tymi pomysłami całkiem oryginalnie. Jestem zachwycony tym albumem. Zobaczymy, jaki odzew będzie miał wśród słuchaczy, mam nadzieję że nie przejdzie bez echa – choć mam wrażenie, że Pagan Records traktuje to wydawnictwo trochę po macoszemu, zaprzątnięty promowaniem nowego albumu Furii. Cóż, może po premierze sytuacja będzie lepsza. Tak czy inaczej – „Fiktionlust” ma moją rekomendację! Oracle Siedzi sobie człowiek spokojnie w domu, rozmyśla powoli nad muzycznymi podsumowaniami, ogólny luz i relaksik, aż tu nagle spada mu na głowę premiera nówki od Totenmesse. Nieczęsto zdarza mi się pisać recenzje bez próby nabrania do ocenianej muzyki zdrowego dystansu, ale krążek ten docisnął mnie do maty z taką siłą, że postanowiłem zrobić dla niego wyjątek. Przyznam na wstępie, że nie byłem przygotowany na zmiany, jakie w muzyce Totenmesse przyniesie ze sobą Fiktionlust. Mając w pamięci wydany w 2018 roku To, oczekiwałem od nowego albumu raczej kolejnej przygody w Odrażającym świecie dekadenckiego black metalu ‘made in Poland’, w praktyce okazało się jednak, że grupa postanowiła niemal całkowicie przemodelować swą muzyczną układankę i zafundować sobie coś na wzór nowego otwarcia. Rozpoczynając od przetasowania składu, zmian funkcjonalnych w zespole, rezygnacji z polskich tekstów, na zwrocie ukierunkowania muzycznego kończąc. Totenmesse odchodzi na Fiktionlust od poszukiwania awangardowych form wyrazu, skupiając się raczej na bezpretensjonalnej ekspresji wycyzelowanej nienawiści, mizantropii, jadu i agresji. Mamy tu więc 8 (a raczej 9) smagających po ryju strzałów, uderzających w słuchacza z siłą tornada, przed niszczycielskimi skutkami którego nie sposób uciec. Zadziwia przy tym fakt, jak bezczelnie manifestacyjny w obranej konwencji i otwarcie eksponujący swoje walory jest to album. Już od pierwszego przesłuchania siedziałem przy nim z rozdziawioną japą, nie mogąc wyjść z podziwu nad skutecznością, z jaką czesze każdy z kolejnych numerów, czyniących w mojej głowie piękne spustoszenie. Jedynym mankamentem pozostaje tu w zasadzie metraż. 37 minut muzyki to zdecydowanie za mało, by pożywić się nim do syta. Pewnie, że mógłbym starać się opisywać poszczególne utwory, dokonywać wykładni tekstów, doszukiwać się nawiązań i konkretnych wzorców, w to miejsce wolę jednak zwyczajnie podążać za emocjami. Fiktionlust to dźwiękowa petarda, której wartości dopatruję się w oddziaływaniu na ich podstawowym poziomie. Kapitalny album. Synu ..::TRACK-LIST::.. 1. The Great Simplifiers 03:29 2. Bastards 04:16 3. The Weight of Uselessness 03:26 4. Incipit 03:28 5. Impact Resistance Ego 03:20 6. The Emperor 05:09 7. Confrontation Looks Like Hope 04:03 8. Fiktionlust 09:51 The cover of the album is a painting 'Dwarfs and stilt walkers' by well-known Polish artist Grzegorz Stec. Recorded, mixed and mastered at Impressive Art by Przemysław Nowak. ..::OBSADA::.. Mold - vocal Stawrogin - Bass, vocal in 'The Emperor' Rzulty -guitar, lyrics Krzysztof Klingbein - drums https://www.youtube.com/watch?v=-lehEZVZy1Y SEED 14:30-23:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 5
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-01-15 19:21:13
Rozmiar: 278.95 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Artist: Tarja Album: Dark Christmas Year: 2023 Format/Quality: .mp3 320 kbps Genre: Christmas/Classical/Metal ...( TrackList )... 1. The First Noel 3:18 2. Frosty the Snowman 3:07 3. O Holy Night 4:29 4. Dark Christmas 4:35 5. Jingle Bell Rock 3:52 6. White Christmas 3:43 7. All I Want for Christmas is You" 5:18 8. Wonderful Christmastime 5:31 9. Last Christmas 4:30 10. Jingle Bells 4:33 11. Rudolph the Red-Nosed Reindeer 4:19 12. Angels We Have Heard On High 4:41 ![]()
Seedów: 9
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-12-25 20:48:51
Rozmiar: 120.02 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Opis )...
Polska grupa muzyczna wykonująca w początkowym okresie działalności black metal, a później prezentująca muzykę z gatunku ambient z wpływami industrialu. Zespół powstał w 1993 roku w Zielonej Górze z inicjatywy muzyków o pseudonimach: Geryon (muzyka, teksty), Vlad Ysengrimm (śpiew, teksty) oraz Lord Reyash (gitara basowa, śpiew). Od 1997 roku z zespołem współpracuje wytwórnia muzyczna Pagan Records. Do 2005 roku ukazało się sześć wydawnictw grupy, które cieszyły się uznaniem krytyków muzycznych, jednakże zespół nie prowadzi działalności koncertowej w związku z dużymi kosztami organizacyjnymi. Publikacje na temat grupy zamieszczano w takich czasopismach jak: „Metal Hammer”, „Thrash'em All”, „Mystic Art” czy „7 Gates”. Od 2005 roku brak jest doniesień o działalności zespołu. ...( Dane Techniczne )... MP3: 128kbps-320kbps ![]()
Seedów: 1
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-12-25 20:47:12
Rozmiar: 160.72 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. W książęce do tego wydawnictwa czytamy: „Popióra stworzył Roman. Wymyślił go i namalował słowem. Zdefiniował. My wypełniliśmy go muzyką. Roman odszedł. Zostaliśmy my. Został także On, Popiór.” To ważne słowa, gdyż wskazują jakiej „mission impossible” podjęli się kontynuatorzy spuścizny po grupie KAT & Roman Kostrzewski, czyli panowie Jacek Hiro i Jacek Nowak. Materiał zawarty na albumie ”Pomarlisko” powstał z zamysłem wydania go jako nowego krążka KAT & RK, ale jak wiemy los zadecydował inaczej. Romana Kostrzewskiego, legendy polskiego metalu, nie ma już między nami a wspomniani muzycy z Grzegorzem Feliksem (bas) oraz Chrisem Hoflerem (wokal) postanowili wypełnić pustkę… Muzycznie, to naturalna kontynuacja stylu z albumu „Popiór” (ostatnia płyta KAT & RK). Czuć tu rękę Jacka Hiro, który wniósł do składu KAT & RK masę nowych, znakomitych pomysłów i pchnął zespół naprzód. „Pomarlisko” to muzyka, która byłaby znakomitym albumem Romanowego KAT-a, a tak musi walczyć o swoje niemal od zera. Chris Hofler, podjął się trudnego zadania zmierzenia się z kimś kto był niemal Bogiem dla wielu fanów metalu w Polsce. Czy podołał temu wyzwaniu? I tak i nie. To dobry wokalista, ale chwilami chyba za bardzo próbował śpiewać jak Roman. Sam ma wiele do zaoferowania i taki zabieg nie był potrzebny (do tego momentami śpiewa z jakąś taką emfazą). Instrumentalnie bajka. Mamy tu thrash, czasem szybszy („Międzyświat”, „Cień Starych, Cmentarnych Drzew”), czasem nieco wolniejszy i cięższy („Zabierz Mnie Do Piekła” i np. „Pomarlisko”). Są i ballady: „Astralne Wrota Gwiazd” oraz „Requiem”. Szczególnie ciekawie wypada ta druga, gdzie dość emocjonalny śpiew buduje klimat utworu. „Pomarlisko” to udany debiut, płyta naznaczona legendą i co tu nie mówić, która będzie porównywana do ostatniej płyty KAT & RK. Ja daję im kredyt zaufania, może jak nieco opadną emocje, a kolejne wydawnictwo nie będzie już nieść brzemienia historii zrobią duży krok naprzód. Na koniec muszę jeszcze wspomnieć o oprawie graficznej, bo ta jest po prostu znakomita! Piotr Michalski Mimo że śmierć Romana Kostrzewskiego w pewnym momencie była już mniej lub bardziej spodziewana, wstrząsnęła polskim metalowym światem. Sam mistrz, zanim odszedł, nakłaniał swój zespół do kontynuowania jego dzieła, a przy okazji nieprzyjemnej i pozostawiającej niesmak sytuacji z Metal Doctrine Festival wyszło na jaw, że jako kontynuatorów swojego dziedzictwa wybrał działających najkrócej w Kat & Roman Kostrzewski dwóch Jacków – Hiro oraz Nowaka. Panowie zaprosili do udziału w projekcie Grzegorza Feliksa, a kluczową (szczególnie w tym przypadku) pozycję wokalisty obsadził gardłowy Deathyard, Chris Hofler. I tak też powstał Popiór, który właśnie debiutuje albumem Pomarlisko. Biorąc pod uwagę wszystko, w czym do tej pory Hiro maczał palce oraz fakt rozruszania przez obu Jacków Kat&RK zarówno koncertowo, jak i wydawniczo (wszak Popiór był według mnie najlepszym albumem, jaki przydarzył się obu katowskim inkarnacjom od czasu Róż miłości…), o zawartość muzyczną Pomarliska nie obawiałem się ani odrobinę. Kompozycje składające się na debiut Popióra zostały ponadto zaakceptowane przez Kostrzewskiego jako nowy materiał jego zespołu. Niestety, legendarny wokalista nie zdążył dograć do nich wokali i napisać tekstów – aprobata Romka powinna stanowić tutaj wystarczającą rekomendację, jednak gdyby ktoś mimo tego wciąż się zastanawiał, to i ja dodam, że muzycznie jest to naprawdę świetny następca albumu z 2019 roku. Są tu wszystkie elementy, za które pokochałem tamtą płytę – rasowo thrashowe riffy, trochę heavymetalowej melodyki, charakterystyczne brzmienie gitar, świetna perkusja oraz bardzo przyjemne ballady (Astralne wrota gwiazd, Requiem). Aż łezka w oku się kręci (ponownie) na myśl o tym, co mogłoby być, gdyby życie potoczyło się w inny sposób. Chris Hofler zasługuje na szacunek niezależnie od tego, czy jego ścieżki przypadną Wam do gustu, czy nie. Podjął się wręcz samobójczego zadania, bo niezależnie od tego, czy starałby się swoim wokalem naśladować Kostrzewskiego, czy poszedłby w zupełnie innym kierunku, to nie dość, że i tak nie uniknąłby porównań do legendarnego wokalisty, to jeszcze zawsze znalazłby się ktoś niezadowolony. Szczerze przyznam, że miałem nadzieję, że Hofler zdecyduje się na tę drugą opcję i w ten sposób zdusi wszelkie porównania do Romana. Jeśli słyszeliście kawałek promujący Pomarlisko, to dobrze wiecie, że wokalista Popióra zdecydował się na to pierwsze rozwiązanie. Efekt określiłbym jako mieszany – wprawdzie technicznie jest bardzo dobrze i echa nieodżałowanego wokalisty Kata rzeczywiście udało się w niektórych miejscach Hoflerowi uchwycić, jednak jego śpiew często wydawał mi się nieco zbyt teatralny oraz trochę za bardzo jednostajny i przeciągnięty, przez co – zamiast grać na nostalgii – często grał mi na nerwach. Kwestia ta przy okazji premiery krążka będzie budziła zapewne największe emocje. Jak dla mnie całość znacząco by zyskała, gdyby wokalnie Popiór poszedł własną drogą, bez oglądania się na przeszłość. W gruncie rzeczy Pomarlisko wypadło więc dokładnie tak, jak się tego spodziewałem nawet przed premierą promującego go utworu Międzyświat – muzycznie na wysokim poziomie, wokalnie sporo gorzej, choć z tymi tak zwanymi „momentami”. Czy jest to album godny polecenia zarówno tym mniej, jak i bardziej zatwardziałym fanom oryginalnego Kata oraz kontynuującego później jego działalność zespołu Romka? Myślę, że tak – na pewno warto dać Popiórowi szansę. Panowie zagrali to naprawdę świetnie, nie odrzucam również możliwości, że po jakimś czasie z wokalami Hoflera po prostu się osłucham i przestaną mnie drażnić. Dwa tygodnie męczenia tego krążka mi nie wystarczyły, jednak nie znaczy to, że w Waszym przypadku będzie tak samo. Łukas W. Po około roku od śmierci mistrza Romana Kostrzewskiego ma miejsce coś ważnego dla jego pretorianów, którzy czekali na to od jakiegoś czasu. Powstaje jego dziedzictwo! Bo tak można określić ten album, gdyż jak wieść niesie, utwory z tego materiału miały pierwotnie znaleźć się na kolejnej płycie zespołu Kat&Roman Kostrzewski i podobno zostały w całości zaakceptowane przez Kostrzewskiego. Wszyscy wiemy jak losy potoczyły się dalej, co uniemożliwiło wydanie kolejnej płyty. Jednak Roman zdążył udzielić błogosławieństwa na dalszą drogę dwóm (najmłodszym stażem w swoim zespole) muzykom i jak później podał Popiór na swoim profilu FB "Zespół Popiór powstał z inicjatywy dwóch Jacków. Jacka Hiro i Jacka Nowaka i w pewnym sensie jest kontynuacją naszej współpracy w zespole Kat&R.K. Po wydaniu płyty "Popiór" i zakończeniu trasy koncertowej, planowaliśmy nagrania kolejnego materiału. Powstały szkice utworów, chcieliśmy szybko wejść do studia i rozpocząć nagrania. Niestety, nie udało się. Nie zdążyliśmy.". Skompletowanie składu do nowej kapeli zajęło im kilka miesięcy. Do zespołu dołączyli Grzegorz Feliks (ex-Sceptic, ex-Atrophia Red Sun, ex-Virgin Snatch) oraz wokalista Chris Hofler (z Deathyard). Panowie szybko wzięli się do pracy. I po drodze pojawiły się single i koncerty (które właśnie się toczą). O ile wstępnie muzyka już była naszkicowana, to wokal pozostał jednak sprawą najważniejszą. Czy pójść drogą Romana czy własną - zapewne takie myśli kłębiły się Hoflerowi. Ale po kolei. Od pierwszych dźwięków nie da się nie usłyszeć muzycznego podobieństwa do muzyki Kat&Roman Kostrzewski (czy raczej do starego Kata). Pierwszy utwór "Międzyświat" zaczyna się potężnym i ostrym gitarowo-perkusyjnym uderzeniem, jak za czasów "Oddech wymarłych światów", czy "Bastard". Później w kolejnych usłyszymy także struktury jakby przypominające "Róże miłości najchętniej przyjmują się na grobach" czy nawet echa "Popiór". Ale tutaj nie chodzi o kopiowanie, a raczej o kontynuowanie, a więc instrumentalnie jest naprawdę świetnie. Słychać w tym patenty starego Kata i oczywiście Kat&Roman Kostrzewski. Dynamiczne thrash metalowe granie, pełne agresji ale i melodyki, w której ciężkie riffy przeplatają się z melodyjnymi solówkami i mnogością czystych pasaży. Oczywiście muzyka jest nasycona mrokiem i delikatną melancholią. Zwłaszcza w tych balladowych momentach. Bo przecież nie mogło ich zabraknąć, zarówno wewnątrz utworów oraz jako odrębnych ballad. Utwór "Requiem" z powodzeniem mógłby wypełnić pustkę po balladach Romana. Oczywiście barwa głosu Chrisa Hoflera jest inna (miejscami całkowicie, zwłaszcza w akcentujących niskich wrzaskliwych partiach), aczkolwiek wokalista utrzymuje manieryzmy wokalne, frazowanie i dynamikę śpiewania tak, że słychać w tym ducha Kostrzewskiego (ciekawe co na to spirytyści). I nie wiem czy to moje nastawienie, czy rzeczywiście miejscami jakbym słyszał Romka. Owszem czysty śpiew, czy wrzaski Chrisa mają inne brzmienie ale przy tej muzyce jego sposób śpiewania może nawet powodować iluzje słuchowe. Tym bardziej gdy teksty (oczywiście po polsku) również utrzymane są w duchu starego Kata. Utwór "Czarny bal" lirycznie nawiązuje do "Diabelskiego domu". I każdy to potwierdzi, że poprzeczka była bardzo wysoko zawieszona. Mimo wszystko uważam, że Chris idealnie wypełnił zadanie. Zwłaszcza, że będzie go słuchać i oceniać rzesza fanów Romana. Czy to zaszczyt czy brzemię? Ponadto uważam, że momentami Popiór nieco wyszedł poza stylistykę Kat&Roman Kostrzewski. Chociażby poprzez progresywno thrash metalowe akcenty słyszalne w niektórych partiach gitar i basu. Wydaniem albumu "Pomarlisko" zajęło się wydawnictwo Szataniec. A oprawę graficzną stworzył Piotr Szafraniec (Sceptic, Lost Soul, Trauma, Vader). Z kolei Popiór udostępnił całą zawartość albumu na różnych portalach streamingowych. Albumu słucha się naprawdę dobrze. Ale należy podkreślić, że nawet gdyby nie oceniać tego materiału przez pryzmat Kat&Roman Kostrzewski to i tak ta muzyka przedstawia kawał solidnego thrash metalu na bardzo wysokim poziomie. W zasadzie to tylko język polski ogranicza ten album by mógł z powodzeniem wypłynąć na szersze wody. Ale kto wie co będzie w przyszłości? Jednak jest też druga strona medalu. Zapewne niektórzy "Pomarlisko" będą uważać za dziedzictwo Kat&Roman Kostrzewski i są ku temu powody. Ale czy kolejny album Popiór będzie nadal tym dziedzictwem? Zawsze po śmierci mistrza pojawia się rozłam w grupie (fanów) i zapewne będzie to i tym razem... Paweł 'Pavel' Grabowski ..::TRACK-LIST::.. 1. Międzyświat 2. Zabierz mnie do piekła 3. Marne wycie hien 4. Cień starych, cmentarnych drzew 5. Astralne wrota gwiazd 6. Czarny bal 7. Pomarlisko 8. Requiem https://www.youtube.com/watch?v=clgxNZk3ezM SEED 14:30-23:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 5
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-12-21 16:49:20
Rozmiar: 99.71 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
format : flac
wykonawca : uriah heep tytuł : kolekcja rok : 1970-1973 gatunek : hard rock czas : 348:54 spis utworów i czas: Uriah Heep - "...very 'eavy ... very 'umble" Expanded De-luxe Edition - 1970 (Remaster Sanctuary SMRCD 048, EU),2004 01. Gypsy 02. Walking In Your Shadow 03. Come Away Melinda 04. Lucy Blues 05. Dreammare 06. Real Turned On 07. I'll Keep On Trying 08. Wake Up (Set Your Sights) 09. Bird Of Prey (US Album Version) 10. Born In A Trunk (Previously Unreleased Vocal Version) 11. Come Away Melinda (Previously Unreleased Version) 12. Gypsy (Previously Unreleased Extended Version) 13. Wake Up (Set Your Sights) (Previously Unreleased Version) 14. Born In A Trunk (Previously Unreleased Instrumental Version) 15. Dreammare (BBC Session) 16. Gypsy (BBC Session) Uriah Heep - "Salisbury" Expanded De-luxe Edition - 1971 (Remaster Sanctuary SMRCD 049, EU),2004 01. Bird Of Prey 02. The Park 03. Time To Live 04. Lady In Black 05. High Priestess 06. Salisbury 07. Simon The Bullet Freak [US Album Version] 08. Here Am I [Previously Unreleased Version] 09. Lady In Black [Previously Unreleased Version] 10. High Priestess [Single Edit] 11. Salisbury [Previously Unreleased Single Edit] 12. The Park [Previously Unreleased Mix] 13. Time To Live [Previously Unreleased Mix] Uriah Heep - "Look At Yourself" Expanded De-luxe Edition - 1971 (Remaster Sanctuary SMRCD 050, EU),2004 01. Look At Yourself 02. I Wanna Be Free 03. July Morning 04. Tears In My Eyes 05. Shadows Of Grief 06. What Should Be Done 07. Love Machine 08. What's Within My Heart (Look At Yourself Out-Take) - Bonus Track 09. Why (Look At Yourself Out-Take) - Bonus Track 10. Look At Yourself (Alternative Single Version) - Bonus Track 11. Tears In My Eyes (Extended Version) - Bonus Track 12. What Should Be Done (Out-Take, Original Studio Version) - Bonus Track 13. Look At Yourself (BBC Session) - Bonus Track 14. What Should Be Done (BBC Session) - Bonus Track Uriah Heep - "Demons And Wizards" Expanded De-luxe Edition - 1972 (Remaster Sanctuary SMRCD 051, EU),2004 01. The Wizard 02. Traveller In Time 03. Easy Livin' 04. Poet's Justice 05. Circle Of Hands 06. Rainbow Demon 07. All My Life 08. Paradise 09. The Spell 10. Why [Extended Version] 11. Rainbow Demon [Single Edit] 12. Proud Words On A Dusty Shelf [Out Take] 13. Home Again To You [Demo Version] 14. Green Eye [Demo Version] Uriah Heep - "The Magician's Birthday" Expanded De-luxe Edition - 1972 (Remaster Sanctuary SMRCD 052, EU),2004 01. Sunrise 02. Spider Woman 03. Blind Eye 04. Echoes In The Dark 05. Rain 06. Sweet Lorraine 07. Tales 08. The Magician's Birthday 09. Crystal Ball [Outtake - Previously Unreleased Version] 10. Silver White Man [Outtake - Previously Unreleased Vocal Version] 11. Proud Words [Previously Unreleased Alternate Version] 12. Echoes In The Dark [Edited Version - Previously Unreleased] 13. Rain [Edited Version - Previously Unreleased] 14. Happy Birthday [Previously Unreleased Version] 15. Sunrise [Single Edit - Previously Unreleased] 16. Gary's Song [Outtake - Previously Unreleased] 17. Silver White Man [Instrumental - Outtake] Uriah Heep - "Sweet Freedom" Expanded De-luxe Edition - 1973 (Remaster Sanctuary SMRCD 011, EU),2004 01. Dreamer 02. Stealin' 03. One Day 04. Sweet Freedom 05. If I Had the Time 06. Seven Stars 07. Circus 08. Pilgrim 09. Sunshine (single b-side) 10. Seven Stars (extended version) 11. Pilgrim (extended version) 12. If I Had the Time (Ken Hensley demo version) 13. Sweet Freedom (alternative live version) 14. Stealin' (alternative live version) ![]()
Seedów: 2
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-12-08 20:51:58
Rozmiar: 2.89 GB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Various Artists Album: Best of Metal Year: 2023 Format/Quality: .mp3 320 kbps ...( TrackList )... 01. Metallica - If Darkness Had a Son 02. Avenged Sevenfold - We Love You 03. P.O.D - DROP (feat. Randy Blythe) 04. BABYMETAL - METALI!! (feat. Tom Morello) 05. Spiritbox - Too Close _ Too Late 06. FEVER 333 - $wing 07. Within Temptation - We Go To War 08. Bring Me The Horizon - AmEN! (feat. Lil Uzi Vert, Daryl Palumbo & Glassjaw) 09. Falling in Reverse - Watch The World Burn 10. Sleep Token - The Summoning 11. HEALTH - CHILDREN OF SORROW 12. In This Moment - THE PURGE 13. Avatar - Chimp Mosh Pit 14. Amaranthe - Damnation Flame 15. In Flames - Meet Your Maker 16. Of Mice & Men - Warpaint 17. Corey Taylor - Post Traumatic Blues 18. Atreyu - God_Devil 19. Sylosis - A Sign of Things to Come 20. Soen - Violence 21. Periphery - Wildfire 22. Lamb Of God - State Of Unrest 23. Overkill - Scorched 24. IMMORTAL - War Against All 25. Slaughter To Prevail - VIKING 26. Bad Wolves - Die About It 27. Beartooth - The Surface 28. Asking Alexandria - Dark Void 29. Conquer Divide - N E W H E A V E N 30. Polaris - Parasites 31. Pop Evil - Dead Reckoning 32. Bury Tomorrow - The Seventh Sun 33. Obituary - War 34. Dying Fetus - When The Trend Ends 35. Cannibal Corpse - Blood Blind 36. Jesus Piece - Silver Lining 37. Will Haven - Diablito 38. Code Orange - Grooming My Replacement 39. Mass Hysteria - Mass veritas 40. Rise Of The Northstar - One Love 41. Charlotte Sands - use me 42. UnityTX - WORLD OF MALICE 43. Kim Dracula - Seventy Thorns 44. nothing,nowhere. - PSYCHO_PSYCHIATRY (feat. SEEYOUSPACECOWBOY) 45. Poppy - Spit 46. Better Lovers - 30 Under 13 47. Empire State Bastard - Sons And Daughters 48. Drain - Weight of the World 49. Enforced - War Remains 50. Frozen Soul - Frozen Soul (feat. Gost) 51. Fuming Mouth - Last Day Of Sun 52. Final Gasp - Botched Ritual 53. Myrkur - Kampsang 54. SKÁLD - A Forest 55. Kvelertak - Likvoke 56. Asinhell - Impii Hora 57. Cirith Ungol - Dark Parade 58. KK's Priest - Hymn 66 59. Spirit Possession - Orthodox Weapons 60. Fange - Portes D'Ivoire ![]()
Seedów: 28
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-12-08 08:14:36
Rozmiar: 579.62 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Various Artists Album: Metal Covers Year: 2023 Format/Quality: .mp3 320 kbps ...( TrackList )... 01. Stone Sour - Gimme Shelter (feat. Lzzy Hale) 02. Killswitch Engage - Holy Diver 03. Static-X - Looks That Kill 04. Avenged Sevenfold - Walk 05. Disturbed - The Sound of Silence 06. Trivium - Iron Maiden 07. Deftones - Simple Man (2005 Remaster) 08. In This Moment - Black Wedding (feat. Rob Halford) 09. Opeth - Would 10. Spineshank - While My Guitar Gently Weeps 11. Trivium - Master of Puppets 12. Pantera - Hole in the Sky 13. Lynch Mob - Tie Your Mother Down 14. Sepultura - Orgasmatron 15. Faith No More - War Pigs 16. Wrathchild America - Time 17. Overkill - Frankenstein 18. Dream Theater - Perfect Strangers (Live 1995) 19. Death Angel - Cold Gin 20. Flotsam And Jetsam - Saturday Night's Alright 21. Wasted Youth - On Fire 22. Powermad - Gimme Gimme Shock Treatment 23. 36 Crazyfists - Digging the Grave 24. Stone Sour - Love Gun 25. Testament - Draw the Line 26. Metal Church - Highway Star 27. Type O Negative - Summer Breeze 28. Machine Head - Negative Creep 29. Ministry - Supernaut 30. Skid Row - C'mon and Love Me 31. Bulletboys - For the Love of Money 32. 24-7 SPYZ - Earthquake 33. Cradle Of Filth - Mr. Crowley ![]()
Seedów: 15
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-12-04 10:14:38
Rozmiar: 339.51 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Paradise Lost Album: Icon 30 Year: 2023 Quality: mp3 320 kbps ...( TrackList )... 01. Embers Fire 02. Remembrance 03. Forging Sympathy 04. Joys of the Emptiness 05. Dying Freedom 06. Widow 07. Colossal Rains 08. Weeping Words 09. Poison 10. True Belief 11. Shallow Seasons 12. Christendom 13. Deus Misereatur ![]()
Seedów: 60
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-11-30 22:31:21
Rozmiar: 123.20 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Bez dwóch zdań, krążek jest najlepszym przykładem na to, ile emocji i nieoczywistego piękna można wciąż odnaleźć w silnie przecież skodyfikowanej muzyce ekstremalnej. FA Furia nagrała nową płytę. Długo to zajęło (nie liczę epki “W śnialni”), jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że zespół Nihila raczył nas wcześniej swoimi materiałami średnio co dwa lata. Przyzwyczajony do tego faktu zacząłem wątpić, czy jeszcze coś pod tym szyldem się ukaże a jeśli już, to czy będzie to tak samo dobre, jak zawsze… Od mniej więcej czwartego albumu zespołu, jakim był “Nocel”, zacząłem się zastanawiać, gdzie muzyka Nihila tak naprawdę wędruje i gdzie jest finał tej drogi. “Księżyc milczy luty” był niejako odpowiedzią na to pytanie. Furia rozbudowała na nim i zakorzeniła w sobie na dobre nekrofolkowy styl. Następnie przyszła epka “W śnialni”, która okazała się być wypadkową wyżej wspomnianego z fascynacją teatralną sztuką, co było pokłosiem występów w “Weselu” Jana Klaty. I to wywróciło wszystko do góry nogami. Okazało się, że zespół po raz kolejny poszedł pod prąd (oczekiwań fanów) i stworzył materiał odbiegający od furiowych standardów. I właśnie ta teatralność w Furii niejako pozostała. Za każdym razem kiedy podchodzę do “Huty Luna” i słucham jej od dechy do dechy jestem świadkiem spektaklu o wielkim, rodem z PRLu, kombinacie hutniczym, który pracując pełną parą dzień i noc buduje potęgę ciężkiego przemysłu naszego wspaniałego kraju. Widzę oczami hutników pracujących i wytapiających w tych nieludzkich warunkach stal (“Swawola niewola”, “Wracaj”) i widzę w nich nie tylko buntowników, którzy wzniecają rewolucję na placu wolności pod pomnikiem nicości, ale i sarmatów wzniecających pospolite ruszenie (“Na koń!”) w stronę uciech i gorzały. Jasne, interpretacja tekstów do których przyzwyczaił nas Nihil, to temat rzeka i tak naprawdę każdy odbierze je w sposób taki, jaki będzie chciał (…znajdziesz, wnikniesz, zrozumiesz i znikniesz… – “Zamawianie trzecie”). Jednakże niezaprzeczalnie Furii po raz kolejny udało się odtworzyć klimat Górnego Śląska, tym razem jednak idąc nie w stronę lasu, ale kombinatów hutniczych, gdzie w jednym z nich piec wisi gorący, a w nim słońce… A muzycznie? W końcu dostajemy album, na jaki każdy fan tego zespołu czekał. Wściekły i pełen furii… Zawieszony gdzieś między szaleństwem “I krzyk”, dekadencją “Martwej Polskiej Jesieni” a chłodem “Marzannie, Królowej Polski”. Muzyka na “Hucie Luna” w zasadzie od otwierającego “Zamawianie trzecie” galopuje niczym dziki koń po śląskim stepie, a pojawiajace się tu i ówdzie chóralne zaśpiewy tylko potęgują podniosłość tej chwili. Mnóstwo tu blastów, werbli i wspaniała praca basu. I do tego wokal Nihila i charakterystyczne furiowe riffy (z “Idź!” na czele) z grande finale pod postacią 27 minutowego kolosa jakim jest słuchowisko “Księżyc, czyli Słońce”… Tak, po raz kolejny Furia nagrała kapitalny album, który z każdym kolejnym odsłuchem tylko zyskuje. Warto było tyle czekać. Łysy W dyskusji nad polską sceną black metalową, to Furia od zawsze była głównym przedmiotem zainteresowania. Twór zjawiskowy, nader oryginalny, silnie oddziałujący na inne, rodzime projekty. Pozostający cały czas zespołem o statusie „jedynego w swoim rodzaju”, oczywiście bardzo słusznie. Furia zaczęła jednak na początku drugiej dekady XXI wieku coraz bardziej polaryzować słuchaczy, odchodząc wyraźnie od swoich black metalowych korzeni. Kłamstwem byłoby powiedzenie, że historia tych stylistycznych perturbacji zespołu zaczęła się w 2014 roku, gdy zespół wydał – według wielu – swoje opus magnum, czyli nowatorski i awangardowy „Nocel”. Osobiście początków tej ścieżki upatrywałbym znacznie wcześniej. Tyle, że to właśnie „Nocel” naznaczył cały późniejszy kierunek śląskiego kwartetu. Wydany dwa lata później „Księżyc Milczy Liczy” był kolejnym krokiem, jeśli nie dwoma, poczynionym w kierunku autorskiego, unikalnego i nieszablonowego grania. Zwieńczeniem tego było w pełni awangardowe i teatralne „W Śnialni”, wydane w roku 2021. No i właśnie, zatrzymajmy się na moment na tej ostatniej płycie katowickiego zespołu. O ile przywołana przeze mnie polaryzacja, przy okazji wspominania „Nocel” czy „Księżyc Milczy Luty”, pełniła tu rolę świadomego nadużycia (gdyż płyta ta miała znacznie więcej fanów niż przeciwników), o tyle „W Śnialni” polaryzowała i poróżniała fanów Furii już par excellence. Mimo rzeczonego poróżnienia, w jednej kwestii słuchacze byli jednak zgodni – zarówno wśród zwolenników, jak i przeciwników płyty panowała opinia, iż Nihil i spółka tym albumem ostatecznie odgrodzili się od swojego muzycznego matecznika, porzucając tym samym na dobre black metalową konwencję. „Możemy pomarzyć o jakiejś black metalowej płycie Furii” – mniej więcej tak wyglądały wpisy czy komentarze niektórych słuchaczy, wyraźnie niepocieszonych faktem, że śląska horda zaczęła coraz odważniej podążać „awangardowym” śladem. Naturalną i logiczną antycypacją było więc oczekiwanie, że zespół będzie ten kierunek konsekwentnie kontynuował. Właśnie z takimi predykcjami wiele osób podchodziło do zapowiedzi o nowej płycie Furii. Ciężko oczywiście było się temu dziwić; lecz tu na chwilę postawię kropkę i wprowadzę małą dygresję, która świetnie posłuży mi za wprowadzenie do tego wątku. Jest taki, znany wszystkim bardzo dobrze, norweski zespół Ulver, który zasłynął z tego, że przez całą swoją karierę właśnie zaskakiwał swoich odbiorców, czyniąc w pełni szokujące i nieoczywiste wolty gatunkowe. Ulver przeskakiwał, czy to z black metalu do elektroniki, czy to z post-industrialnych eksperymentów do synth popu, albo też z trip-hopu do eksperymentalnego rocka. No i wreszcie, ten jeden jedyny raz, zespół nie wykonał tego słynnego skoku i nagrał płytę utrzymaną w gatunkowej konwencji swojej poprzedniczki. Tyle że nieprawdziwym byłoby stwierdzenie, że „zespół nie zaskoczył”. Przeciwnie, zaskoczył i to zaskoczył brakiem zaskoczenia. Ten aporetyczny paradoks, opisujący przypadek zaskakiwania niezaskakiwaniem, bardzo dobrze pasuje do dyskusji o nowej płycie Furii. Płycie, w której znajdziemy najwięcej black metalu od czasu „Grudnia za Grudniem”. I to black metalu w wydaniu całkowicie bezkompromisowym, wręcz prymordialnym; black metalu łomocącego, pozbawionego transgresyjnego konceptu czy nowatorskich udziwnień. Black metalu bez odniesień do post-metalowych czy eksperymentalnych rozwiązań. Choć niepozbawionego bardzo wyraźnych i wyrazistych nawiązań do wcześniejszej twórczości Furii. Sprytni słuchacze wspomniane odniesienia próbowali odnaleźć już w okładce i trackliście, która rozbudzała nadzieję fanów black metalowej odsłony zespołu. „Huta Luna” ewokuje przecież w kierunku bezpośrednich asocjacji do krajobrazu śląskiego, który stanowił jeden z kluczowych komponentów inspiracyjnych Furii. Jednak „huta” to nie jedyny symbol, który przykuwał uwagę. Zainteresowanie budziły również tytuły utworów, takie jak np. „Zamawianie Trzecie”, przywodzące na myśl skojarzenia z kontynuacją „Zamawiania Drugiego” z płyty „Nocel”. To właśnie tego „Nocela” całkiem sporo można usłyszeć w melodiach, gitarach i brzmieniu na „Hucie Lunie”. Co prawda wszystko jest przykryte i nieco przysłonięte szaleńczymi i bestialskimi bębnami, przypominającymi nam black metalową kanonadę, która – nawiązując do wcześniejszej części moich wynurzeń – jest chyba największym zaskoczeniem w tym materiale. Bo zespół ten nigdy przecież nie grał aż tak szybko! Po każdej kanonadzie zawsze następuje moment ciszy. Nie inaczej jest w przypadku bombardującej, nowej Furii. Tyle że „moment” jest tu dość eufemistycznym określeniem. Nihil i spółka, gdy już zdecydowali się na to, by zakończyć ponad półgodzinną kawalkadę bębnów i agresywnych, a wręcz wściekłych gitar, postanowili sfinalizować cały swój akt półgodzinnym utworem z pogranicza dronującego ambientu i nagrań terenowych. Utworem, który przypomni nam quasi-słuchaliskową koncepcję znaną z albumu „W Śnialni”. Chciałoby się powiedzieć, że tym zabiegiem Furia puszcza zalotne oczko do fanów ich najnowszej twórczości. Choć osobiście nie nazwałbym tego „puszczaniem oczka”, bo przecież Furia nie musi do nikogo tego oczka puszczać. Ja natomiast pozwolę sobie – właśnie – puścić oczko do czytelników Anxious, magazynu muzycznego, gdzie redaktorzy piszą przecież właśnie o ambiencie, muzyce industrialnej czy neofolku (a nie o black metalu) – że jeśli straszny Wam ten czarci zgiełk, łomot czy diabelny hałas, to posłuchajcie finałowego aktu o tytule „Słońce, czyli Księżyc”. Gwarantuję, że się nie zawiedziecie. Choć szansę na jego lepszy i pełny odbiór zwiększy Wam przeprawa przez cały materiał, gdyż, w myśl starego przysłowia, do odważnych świat należy. Janusz Jurga Długo zastanawiałam się w jaki sposób powinnam podejść do najnowszego wydawnictwa Furii. Mimo, że „W śnialni” jest albumem o wiele trudniejszym w ogólnym odbiorze, tak pod kątem interpretacji „Huta Luna”, bije ostatni album na łeb. Jak zazwyczaj lubię doszukiwać się w tekstach drugiego dna, tak w przypadku najnowszego dzieła Nihila i spółki niemal sobie odpuściłam. Niestety dla Was, chęć pojęcia tego jaką wartość niesie ze sobą treść znajdująca się w warstwie lirycznej zwyciężyła. Ot, wniknęłam w zawartość tego tajemniczego tworu. Nie będę ukrywać, że zrozumienie przekazu zajęło mi chwilę, ale myślę że warto było dać sobie czas na przemyślenia. Oczywiście dopuszczam do siebie możliwość, że moje odczucia względem tego albumu mogą różnić się od tego, co chcieli nam przekazać muzycy. Niemniej spróbuję Wam przybliżyć o co w tym słownym i muzycznym kotle chodzi. Zacznę jednak od samej muzyki. Tak jak czytamy w opisie, który można znaleźć za pomocą popularnej wyszukiwarki internetowej, „Huta Luna” jest gwarantem solidnej dawki black metalu w prawdziwie norweskim stylu charakterystycznym dla początku lat 90. Nie jestem jednak pewna czy mogę w pełni zgodzić się z tą zapowiedzią. Owszem, instrumentalnie Furia serwuje nam solidną dawkę blacku i ładnych melodii, które mogą kojarzyć się z twórczością legend skandynawskiego black metalu w stylu Mayhem czy Watain. Całość oczywiście podbita jest bardzo dynamiczną sekcją rytmiczną obfitującą w solidne blasty. Niby wszystko się zgadza. Nawet brzmienie albumu sprawia wrażenie nagranego w starej piwnicy, której ściany wytłumione są wytłoczkami po jajkach. No niby jest trve i każdy fan surowego, oldschoolowego blacku powinien być zadowolony, ale… czy aby na pewno? I tu zacznie się moja ulubiona i jednocześnie najtrudniejsza część analizy tego albumu. Teraz pozwolę sobie wyjaśnić czymże jest tytułowy obiekt. Zanim zabrałam się do recenzji, przesłuchałam wszystkie dostępne wywiady, które zostały przeprowadzone z Nihilem. W jednym z nich wyjaśniono, że Hutą Luna lider Furii, nazywał Hutę Katowice. Potężna kondygnacja, która pracuje non stop, przetapiając hektolitry stali, żelaza i innych metali. Bardzo charakterystyczna obiekt dla naszego, śląskiego krajobrazu. Jak wspomniałam na początku tekstu, śląski pejzaż stanowi niespożyte źródło inspiracji dla zespołu. Tak naprawdę, żeby zrozumieć warstwę liryczną znajdującą się na krążku „Huta Luna”, trzeba być mieszkańcem aglomeracji. Dla mnie, jako rodowitej Katowiczanki, przekaz jest w miarę spójny. Nie wdając się w szczegóły specyficznego, katowickiego klimatu, który charakteryzuje mieszanina secesji, nowoczesności, PRL-u i industrialności, musicie mi na słowo uwierzyć, że „Huta Luna” najprawdopodobniej jest o nocnym życiu Śląska. A w zasadzie jego braku. Wiem, że jeśli chodzi o teksty znajdujące się na najnowszym dziele Furii, są one bardzo oszczędne. W pierwszym momencie mogą wydawać się bezsensowne. Jednak jeżeli przyjrzeć się tym strzępom myśli, powtarzanym frazom i swoistej fraktalności, całość nabiera znaczenia. Przynajmniej dla mnie. Pierwsze skojarzenia oscylują wokół długich, bezsennych nocy spędzonych we własnym mieszkaniu znajdującym się w obleśnej, obskurnej kamiennicy. W takich budynkach skrzypi i trzeszczy dosłownie każda deska, co w nocy potrafi wywołać dreszcz niepokoju i nieuzasadniony lęk. Do tego dodajmy dochodzące zza okna dźwięki teoretycznie śpiącego miasta, które usłyszeć można w wieńczącym album „Księżyc, czyli Słońce”. Z kolei kawałek „Spanie polskie” idealnie oddaje stan trwania w letargu i gnicia w łóżku w oczekiwaniu na upragniony sen, który zazwyczaj przychodzi o świcie. Nie mogę odpuścić sobie jeszcze jednej kwestii, która bardzo mnie intryguje. Nie wiem czemu, ale odnoszę wrażenie, że w utworze „Na koń”, Nihil w nieco prześmiewczy sposób odnosi się do pewnego youtubera, znanego ze skrajnie nacjonalistycznych poglądów, wulgarności i sympatyzowania z pewną ekstremalnie prawicową partią polityczną. A może chodzi o Ruch Autonomii Śląska, dzięki któremu na Placu Wolności w centrum Katowic zlikwidowano pomnik Żołnierzy Radzieckich na poczet… No właśnie. Na poczet pustego postumentu, który tak sobie stoi od 2014 roku. Przykro mi to przyznać, ale RAŚ trochę kojarzy się z bezmyślnym paranacjonalistycznym zacietrzewieniem światopoglądowym, którego idea jest nie do zrealizowania. Nie wiem jakich rozmów lub działań świadkiem bądź uczestnikiem był Nihil przechadzając się wieczorową porą po Placu Wolności, ale faktycznie musiało to być coś w rodzaju nieprzemyślanego rzucania się z motyką, w tym przypadku, na księżyc. W tym momencie pozwolę sobie postawić kropkę i zostawić Was z tą myślą sam na sam. Szósty album studyjny Furii to prawie godzinna podróż po Śląsku i Kraju Gnijącego Jabłka. Na najnowszy materiał stworzony przez Nihila i jego załogę składa się aż 10 premierowych kompozycji. W moim odczuciu albumu słucha się od początku do końca. Nie wiem, czy jestem w stanie wyłonić swoich ulubieńców. Tak jak wcześniej wspomniałam, na krążku znajdują się utwory, które zwyczajnie mnie intrygują i których faktyczne znaczenie staram się zrozumieć. Na pewno jest to wspomniany we wcześniejszym akapicie „Na koń” oraz „Zamawianie wirujących Sarmatów (czwarte)”. Bardzo podobają mi się również otwierający album „Zamawianie trzecie” oraz „Swawola niewola”. Z kolei zamykający krążek „Księżyc czyli Słońce” nie każdemu przypadnie do gustu. W zasadzie można to potraktować jak dźwięki relaksacyjne, które mają na celu wprowadzić Słuchacza w sen. W moim odczuciu, cały album ma służyć wewnętrznemu wyciszeniu. To w zasadzie tyle jeżeli chodzi o zawartość tego wydawnictwa. Jak pisałam wcześniej, instrumentalnie „Huta Luna” to kawałek solidnego acz wtórnego black metalu, który znamy ze skandynawskiej sceny. Są jednak na nowej płycie Furii pewne elementy, które czynią ją charakterystyczną. Ani złą, ani dobrą. Po prostu odbiegającą od ogólnie przyjętych norm dla ekstremalnego grania. Partie wokalne nie są typowym, blackowym darciem mordy. Oczywiście pojawiają się, ale jednakże ustępują miejsca melorecytacjom. Nota bene wypowiadane frazy, czy chóralnie wykrzykiwane zdania mają dość teatralny wydźwięk. Tak prawdę mówiąc, w ogóle mnie to nie zaskakuje, zwłaszcza, że powszechnie wiadomo jakim miłośnikiem sztuki teatralnej jest Nihil. No i oczywiście gdzieś z tyłu czuć posmak grozy i psychodelików. Zwłaszcza w utworach „Maska masce”, „Swawola niewola” oraz „Wracaj”. Odnośnie spraw stricte technicznych. „Huta Luna” jest albumem nagranym jak najbardziej poprawnie. Zastanawiam się tylko czy dość głuche brzmienie materiału jest efektem zamierzonym czy raczej wypadkiem przy post-produkcji. Trudno ocenić. Furia jest po prostu Furią i cholera wie jaki mieli konkretnie pomysł na ostateczne brzmienie całej płyty. Marta Trela ..::TRACK-LIST::.. 1. Zamawianie trzecie 03:21 2. Swawola niewola 02:57 3. Na koń! 03:58 4. Wracaj 03:54 5. Idź! 03:17 6. Spanie polskie 03:26 7. Zamawianie wirujących Sarmatów 03:10 8. Maska masce 03:21 9. Gore! 04:45 10. Księżyc, czyli Słońce 27:46 ..::OBSADA::.. Nihil A Sars Namtar https://www.youtube.com/watch?v=CFSZvza0inc SEED 14:30-23:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 1
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-11-16 19:57:06
Rozmiar: 138.61 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Bez dwóch zdań, krążek jest najlepszym przykładem na to, ile emocji i nieoczywistego piękna można wciąż odnaleźć w silnie przecież skodyfikowanej muzyce ekstremalnej. FA Furia nagrała nową płytę. Długo to zajęło (nie liczę epki “W śnialni”), jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że zespół Nihila raczył nas wcześniej swoimi materiałami średnio co dwa lata. Przyzwyczajony do tego faktu zacząłem wątpić, czy jeszcze coś pod tym szyldem się ukaże a jeśli już, to czy będzie to tak samo dobre, jak zawsze… Od mniej więcej czwartego albumu zespołu, jakim był “Nocel”, zacząłem się zastanawiać, gdzie muzyka Nihila tak naprawdę wędruje i gdzie jest finał tej drogi. “Księżyc milczy luty” był niejako odpowiedzią na to pytanie. Furia rozbudowała na nim i zakorzeniła w sobie na dobre nekrofolkowy styl. Następnie przyszła epka “W śnialni”, która okazała się być wypadkową wyżej wspomnianego z fascynacją teatralną sztuką, co było pokłosiem występów w “Weselu” Jana Klaty. I to wywróciło wszystko do góry nogami. Okazało się, że zespół po raz kolejny poszedł pod prąd (oczekiwań fanów) i stworzył materiał odbiegający od furiowych standardów. I właśnie ta teatralność w Furii niejako pozostała. Za każdym razem kiedy podchodzę do “Huty Luna” i słucham jej od dechy do dechy jestem świadkiem spektaklu o wielkim, rodem z PRLu, kombinacie hutniczym, który pracując pełną parą dzień i noc buduje potęgę ciężkiego przemysłu naszego wspaniałego kraju. Widzę oczami hutników pracujących i wytapiających w tych nieludzkich warunkach stal (“Swawola niewola”, “Wracaj”) i widzę w nich nie tylko buntowników, którzy wzniecają rewolucję na placu wolności pod pomnikiem nicości, ale i sarmatów wzniecających pospolite ruszenie (“Na koń!”) w stronę uciech i gorzały. Jasne, interpretacja tekstów do których przyzwyczaił nas Nihil, to temat rzeka i tak naprawdę każdy odbierze je w sposób taki, jaki będzie chciał (…znajdziesz, wnikniesz, zrozumiesz i znikniesz… – “Zamawianie trzecie”). Jednakże niezaprzeczalnie Furii po raz kolejny udało się odtworzyć klimat Górnego Śląska, tym razem jednak idąc nie w stronę lasu, ale kombinatów hutniczych, gdzie w jednym z nich piec wisi gorący, a w nim słońce… A muzycznie? W końcu dostajemy album, na jaki każdy fan tego zespołu czekał. Wściekły i pełen furii… Zawieszony gdzieś między szaleństwem “I krzyk”, dekadencją “Martwej Polskiej Jesieni” a chłodem “Marzannie, Królowej Polski”. Muzyka na “Hucie Luna” w zasadzie od otwierającego “Zamawianie trzecie” galopuje niczym dziki koń po śląskim stepie, a pojawiajace się tu i ówdzie chóralne zaśpiewy tylko potęgują podniosłość tej chwili. Mnóstwo tu blastów, werbli i wspaniała praca basu. I do tego wokal Nihila i charakterystyczne furiowe riffy (z “Idź!” na czele) z grande finale pod postacią 27 minutowego kolosa jakim jest słuchowisko “Księżyc, czyli Słońce”… Tak, po raz kolejny Furia nagrała kapitalny album, który z każdym kolejnym odsłuchem tylko zyskuje. Warto było tyle czekać. Łysy W dyskusji nad polską sceną black metalową, to Furia od zawsze była głównym przedmiotem zainteresowania. Twór zjawiskowy, nader oryginalny, silnie oddziałujący na inne, rodzime projekty. Pozostający cały czas zespołem o statusie „jedynego w swoim rodzaju”, oczywiście bardzo słusznie. Furia zaczęła jednak na początku drugiej dekady XXI wieku coraz bardziej polaryzować słuchaczy, odchodząc wyraźnie od swoich black metalowych korzeni. Kłamstwem byłoby powiedzenie, że historia tych stylistycznych perturbacji zespołu zaczęła się w 2014 roku, gdy zespół wydał – według wielu – swoje opus magnum, czyli nowatorski i awangardowy „Nocel”. Osobiście początków tej ścieżki upatrywałbym znacznie wcześniej. Tyle, że to właśnie „Nocel” naznaczył cały późniejszy kierunek śląskiego kwartetu. Wydany dwa lata później „Księżyc Milczy Liczy” był kolejnym krokiem, jeśli nie dwoma, poczynionym w kierunku autorskiego, unikalnego i nieszablonowego grania. Zwieńczeniem tego było w pełni awangardowe i teatralne „W Śnialni”, wydane w roku 2021. No i właśnie, zatrzymajmy się na moment na tej ostatniej płycie katowickiego zespołu. O ile przywołana przeze mnie polaryzacja, przy okazji wspominania „Nocel” czy „Księżyc Milczy Luty”, pełniła tu rolę świadomego nadużycia (gdyż płyta ta miała znacznie więcej fanów niż przeciwników), o tyle „W Śnialni” polaryzowała i poróżniała fanów Furii już par excellence. Mimo rzeczonego poróżnienia, w jednej kwestii słuchacze byli jednak zgodni – zarówno wśród zwolenników, jak i przeciwników płyty panowała opinia, iż Nihil i spółka tym albumem ostatecznie odgrodzili się od swojego muzycznego matecznika, porzucając tym samym na dobre black metalową konwencję. „Możemy pomarzyć o jakiejś black metalowej płycie Furii” – mniej więcej tak wyglądały wpisy czy komentarze niektórych słuchaczy, wyraźnie niepocieszonych faktem, że śląska horda zaczęła coraz odważniej podążać „awangardowym” śladem. Naturalną i logiczną antycypacją było więc oczekiwanie, że zespół będzie ten kierunek konsekwentnie kontynuował. Właśnie z takimi predykcjami wiele osób podchodziło do zapowiedzi o nowej płycie Furii. Ciężko oczywiście było się temu dziwić; lecz tu na chwilę postawię kropkę i wprowadzę małą dygresję, która świetnie posłuży mi za wprowadzenie do tego wątku. Jest taki, znany wszystkim bardzo dobrze, norweski zespół Ulver, który zasłynął z tego, że przez całą swoją karierę właśnie zaskakiwał swoich odbiorców, czyniąc w pełni szokujące i nieoczywiste wolty gatunkowe. Ulver przeskakiwał, czy to z black metalu do elektroniki, czy to z post-industrialnych eksperymentów do synth popu, albo też z trip-hopu do eksperymentalnego rocka. No i wreszcie, ten jeden jedyny raz, zespół nie wykonał tego słynnego skoku i nagrał płytę utrzymaną w gatunkowej konwencji swojej poprzedniczki. Tyle że nieprawdziwym byłoby stwierdzenie, że „zespół nie zaskoczył”. Przeciwnie, zaskoczył i to zaskoczył brakiem zaskoczenia. Ten aporetyczny paradoks, opisujący przypadek zaskakiwania niezaskakiwaniem, bardzo dobrze pasuje do dyskusji o nowej płycie Furii. Płycie, w której znajdziemy najwięcej black metalu od czasu „Grudnia za Grudniem”. I to black metalu w wydaniu całkowicie bezkompromisowym, wręcz prymordialnym; black metalu łomocącego, pozbawionego transgresyjnego konceptu czy nowatorskich udziwnień. Black metalu bez odniesień do post-metalowych czy eksperymentalnych rozwiązań. Choć niepozbawionego bardzo wyraźnych i wyrazistych nawiązań do wcześniejszej twórczości Furii. Sprytni słuchacze wspomniane odniesienia próbowali odnaleźć już w okładce i trackliście, która rozbudzała nadzieję fanów black metalowej odsłony zespołu. „Huta Luna” ewokuje przecież w kierunku bezpośrednich asocjacji do krajobrazu śląskiego, który stanowił jeden z kluczowych komponentów inspiracyjnych Furii. Jednak „huta” to nie jedyny symbol, który przykuwał uwagę. Zainteresowanie budziły również tytuły utworów, takie jak np. „Zamawianie Trzecie”, przywodzące na myśl skojarzenia z kontynuacją „Zamawiania Drugiego” z płyty „Nocel”. To właśnie tego „Nocela” całkiem sporo można usłyszeć w melodiach, gitarach i brzmieniu na „Hucie Lunie”. Co prawda wszystko jest przykryte i nieco przysłonięte szaleńczymi i bestialskimi bębnami, przypominającymi nam black metalową kanonadę, która – nawiązując do wcześniejszej części moich wynurzeń – jest chyba największym zaskoczeniem w tym materiale. Bo zespół ten nigdy przecież nie grał aż tak szybko! Po każdej kanonadzie zawsze następuje moment ciszy. Nie inaczej jest w przypadku bombardującej, nowej Furii. Tyle że „moment” jest tu dość eufemistycznym określeniem. Nihil i spółka, gdy już zdecydowali się na to, by zakończyć ponad półgodzinną kawalkadę bębnów i agresywnych, a wręcz wściekłych gitar, postanowili sfinalizować cały swój akt półgodzinnym utworem z pogranicza dronującego ambientu i nagrań terenowych. Utworem, który przypomni nam quasi-słuchaliskową koncepcję znaną z albumu „W Śnialni”. Chciałoby się powiedzieć, że tym zabiegiem Furia puszcza zalotne oczko do fanów ich najnowszej twórczości. Choć osobiście nie nazwałbym tego „puszczaniem oczka”, bo przecież Furia nie musi do nikogo tego oczka puszczać. Ja natomiast pozwolę sobie – właśnie – puścić oczko do czytelników Anxious, magazynu muzycznego, gdzie redaktorzy piszą przecież właśnie o ambiencie, muzyce industrialnej czy neofolku (a nie o black metalu) – że jeśli straszny Wam ten czarci zgiełk, łomot czy diabelny hałas, to posłuchajcie finałowego aktu o tytule „Słońce, czyli Księżyc”. Gwarantuję, że się nie zawiedziecie. Choć szansę na jego lepszy i pełny odbiór zwiększy Wam przeprawa przez cały materiał, gdyż, w myśl starego przysłowia, do odważnych świat należy. Janusz Jurga Długo zastanawiałam się w jaki sposób powinnam podejść do najnowszego wydawnictwa Furii. Mimo, że „W śnialni” jest albumem o wiele trudniejszym w ogólnym odbiorze, tak pod kątem interpretacji „Huta Luna”, bije ostatni album na łeb. Jak zazwyczaj lubię doszukiwać się w tekstach drugiego dna, tak w przypadku najnowszego dzieła Nihila i spółki niemal sobie odpuściłam. Niestety dla Was, chęć pojęcia tego jaką wartość niesie ze sobą treść znajdująca się w warstwie lirycznej zwyciężyła. Ot, wniknęłam w zawartość tego tajemniczego tworu. Nie będę ukrywać, że zrozumienie przekazu zajęło mi chwilę, ale myślę że warto było dać sobie czas na przemyślenia. Oczywiście dopuszczam do siebie możliwość, że moje odczucia względem tego albumu mogą różnić się od tego, co chcieli nam przekazać muzycy. Niemniej spróbuję Wam przybliżyć o co w tym słownym i muzycznym kotle chodzi. Zacznę jednak od samej muzyki. Tak jak czytamy w opisie, który można znaleźć za pomocą popularnej wyszukiwarki internetowej, „Huta Luna” jest gwarantem solidnej dawki black metalu w prawdziwie norweskim stylu charakterystycznym dla początku lat 90. Nie jestem jednak pewna czy mogę w pełni zgodzić się z tą zapowiedzią. Owszem, instrumentalnie Furia serwuje nam solidną dawkę blacku i ładnych melodii, które mogą kojarzyć się z twórczością legend skandynawskiego black metalu w stylu Mayhem czy Watain. Całość oczywiście podbita jest bardzo dynamiczną sekcją rytmiczną obfitującą w solidne blasty. Niby wszystko się zgadza. Nawet brzmienie albumu sprawia wrażenie nagranego w starej piwnicy, której ściany wytłumione są wytłoczkami po jajkach. No niby jest trve i każdy fan surowego, oldschoolowego blacku powinien być zadowolony, ale… czy aby na pewno? I tu zacznie się moja ulubiona i jednocześnie najtrudniejsza część analizy tego albumu. Teraz pozwolę sobie wyjaśnić czymże jest tytułowy obiekt. Zanim zabrałam się do recenzji, przesłuchałam wszystkie dostępne wywiady, które zostały przeprowadzone z Nihilem. W jednym z nich wyjaśniono, że Hutą Luna lider Furii, nazywał Hutę Katowice. Potężna kondygnacja, która pracuje non stop, przetapiając hektolitry stali, żelaza i innych metali. Bardzo charakterystyczna obiekt dla naszego, śląskiego krajobrazu. Jak wspomniałam na początku tekstu, śląski pejzaż stanowi niespożyte źródło inspiracji dla zespołu. Tak naprawdę, żeby zrozumieć warstwę liryczną znajdującą się na krążku „Huta Luna”, trzeba być mieszkańcem aglomeracji. Dla mnie, jako rodowitej Katowiczanki, przekaz jest w miarę spójny. Nie wdając się w szczegóły specyficznego, katowickiego klimatu, który charakteryzuje mieszanina secesji, nowoczesności, PRL-u i industrialności, musicie mi na słowo uwierzyć, że „Huta Luna” najprawdopodobniej jest o nocnym życiu Śląska. A w zasadzie jego braku. Wiem, że jeśli chodzi o teksty znajdujące się na najnowszym dziele Furii, są one bardzo oszczędne. W pierwszym momencie mogą wydawać się bezsensowne. Jednak jeżeli przyjrzeć się tym strzępom myśli, powtarzanym frazom i swoistej fraktalności, całość nabiera znaczenia. Przynajmniej dla mnie. Pierwsze skojarzenia oscylują wokół długich, bezsennych nocy spędzonych we własnym mieszkaniu znajdującym się w obleśnej, obskurnej kamiennicy. W takich budynkach skrzypi i trzeszczy dosłownie każda deska, co w nocy potrafi wywołać dreszcz niepokoju i nieuzasadniony lęk. Do tego dodajmy dochodzące zza okna dźwięki teoretycznie śpiącego miasta, które usłyszeć można w wieńczącym album „Księżyc, czyli Słońce”. Z kolei kawałek „Spanie polskie” idealnie oddaje stan trwania w letargu i gnicia w łóżku w oczekiwaniu na upragniony sen, który zazwyczaj przychodzi o świcie. Nie mogę odpuścić sobie jeszcze jednej kwestii, która bardzo mnie intryguje. Nie wiem czemu, ale odnoszę wrażenie, że w utworze „Na koń”, Nihil w nieco prześmiewczy sposób odnosi się do pewnego youtubera, znanego ze skrajnie nacjonalistycznych poglądów, wulgarności i sympatyzowania z pewną ekstremalnie prawicową partią polityczną. A może chodzi o Ruch Autonomii Śląska, dzięki któremu na Placu Wolności w centrum Katowic zlikwidowano pomnik Żołnierzy Radzieckich na poczet… No właśnie. Na poczet pustego postumentu, który tak sobie stoi od 2014 roku. Przykro mi to przyznać, ale RAŚ trochę kojarzy się z bezmyślnym paranacjonalistycznym zacietrzewieniem światopoglądowym, którego idea jest nie do zrealizowania. Nie wiem jakich rozmów lub działań świadkiem bądź uczestnikiem był Nihil przechadzając się wieczorową porą po Placu Wolności, ale faktycznie musiało to być coś w rodzaju nieprzemyślanego rzucania się z motyką, w tym przypadku, na księżyc. W tym momencie pozwolę sobie postawić kropkę i zostawić Was z tą myślą sam na sam. Szósty album studyjny Furii to prawie godzinna podróż po Śląsku i Kraju Gnijącego Jabłka. Na najnowszy materiał stworzony przez Nihila i jego załogę składa się aż 10 premierowych kompozycji. W moim odczuciu albumu słucha się od początku do końca. Nie wiem, czy jestem w stanie wyłonić swoich ulubieńców. Tak jak wcześniej wspomniałam, na krążku znajdują się utwory, które zwyczajnie mnie intrygują i których faktyczne znaczenie staram się zrozumieć. Na pewno jest to wspomniany we wcześniejszym akapicie „Na koń” oraz „Zamawianie wirujących Sarmatów (czwarte)”. Bardzo podobają mi się również otwierający album „Zamawianie trzecie” oraz „Swawola niewola”. Z kolei zamykający krążek „Księżyc czyli Słońce” nie każdemu przypadnie do gustu. W zasadzie można to potraktować jak dźwięki relaksacyjne, które mają na celu wprowadzić Słuchacza w sen. W moim odczuciu, cały album ma służyć wewnętrznemu wyciszeniu. To w zasadzie tyle jeżeli chodzi o zawartość tego wydawnictwa. Jak pisałam wcześniej, instrumentalnie „Huta Luna” to kawałek solidnego acz wtórnego black metalu, który znamy ze skandynawskiej sceny. Są jednak na nowej płycie Furii pewne elementy, które czynią ją charakterystyczną. Ani złą, ani dobrą. Po prostu odbiegającą od ogólnie przyjętych norm dla ekstremalnego grania. Partie wokalne nie są typowym, blackowym darciem mordy. Oczywiście pojawiają się, ale jednakże ustępują miejsca melorecytacjom. Nota bene wypowiadane frazy, czy chóralnie wykrzykiwane zdania mają dość teatralny wydźwięk. Tak prawdę mówiąc, w ogóle mnie to nie zaskakuje, zwłaszcza, że powszechnie wiadomo jakim miłośnikiem sztuki teatralnej jest Nihil. No i oczywiście gdzieś z tyłu czuć posmak grozy i psychodelików. Zwłaszcza w utworach „Maska masce”, „Swawola niewola” oraz „Wracaj”. Odnośnie spraw stricte technicznych. „Huta Luna” jest albumem nagranym jak najbardziej poprawnie. Zastanawiam się tylko czy dość głuche brzmienie materiału jest efektem zamierzonym czy raczej wypadkiem przy post-produkcji. Trudno ocenić. Furia jest po prostu Furią i cholera wie jaki mieli konkretnie pomysł na ostateczne brzmienie całej płyty. Marta Trela ..::TRACK-LIST::.. 1. Zamawianie trzecie 03:21 2. Swawola niewola 02:57 3. Na koń! 03:58 4. Wracaj 03:54 5. Idź! 03:17 6. Spanie polskie 03:26 7. Zamawianie wirujących Sarmatów 03:10 8. Maska masce 03:21 9. Gore! 04:45 10. Księżyc, czyli Słońce 27:46 ..::OBSADA::.. Nihil A Sars Namtar https://www.youtube.com/watch?v=CFSZvza0inc SEED 14:30-23:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 6
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-11-16 19:52:57
Rozmiar: 357.49 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
Lumsk - Fremmede Toner
...( Dane Techniczne )... Format: Free Lossless Audio Codec [24bit-44.1kHz] ...( Opis )... Gatunek: Progressive Folk Metal Kraj: Norway Okładki: Tak Data wydania: 05.05.2023 Całkowity czas: 59:16 ...( TrackList )... Songs / Tracks Listing 01. Det Døde Barn (4:50) 02. En Harmoni (5:11) 03. Avskjed (2:33) 04. Under Linden (4:30) 05. Fiolen (2:21) 06. Dagen Er Endt (8:30) 07. Das Tode Kind (6:14) 08. A Match (4:30) 09. Abschied (4:20) 10. Under Der Linden (4:10) 11. Das Veilchen (3:44) 12. The Day is Done (8:25) ...( Obsada )... Line-up / Musicians - Mari Klingen / vocals - Siv Lena Laugtug Sæther / violin - Eystein Garberg / guitar - Roar Grindheim / guitar - Espen Warankov Godø / keyboards - Espen Hammer / bass - Vidar Berg / drums ![]()
Seedów: 9
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-10-11 15:36:25
Rozmiar: 665.79 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
TesseracT - War Of Being
...( Dane Techniczne )... Format: Free Lossless Audio Codec [24bit-44.1kHz] ...( Opis )... Gatunek: Progressive Metal Kraj: UK Okładki: Tak Data wydania: 15.09.2023 Całkowity czas: 60:43 ...( TrackList )... Songs / Tracks Listing 1. Natural Disaster (6:06) 2. Echoes (5:46) 3. The Grey (6:07) 4. Legion (6:00) 5. Tender (4:37) 6. War of Being (11:02) 7. Sirens (4:57) 8. Burden (6:34) 9. Sacrifice (9:34) ...( Obsada )... Line-up / Musicians - Dan Tompkins / vocals - James Monteith / guitars - Acle Kahney / guitars - Amos Williams / bass - Jay Postones / drums ![]()
Seedów: 1
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-09-21 18:56:17
Rozmiar: 676.01 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
Flapjack powraca z nowym albumem! ..::TRACK-LIST::.. 1. Veterans 4:11 2. Mosh Pit 1:46 3. Dope Boy 2:50 4. No Stress 3:35 5. 360° 1:32 6. Don't Look Down 3:55 7. G.R.I.P. 2:49 8. Shotgun 3:17 9. Cocksucker Boss 0:37 10. Like A Tank 1:24 11. Nobody 3:18 12. Pronoia 2:41 13. Proxy War 3:58 14. Sugar Free 3:44 ..::OBSADA::.. Turntables - DJ Eprom Vocals - Kroto, Hau Bass Guitar - Mihau Drums - Ślimak, Demolka (tracks: 9, 10) Electric Guitar - Jahnz, Litza Guitar - DJ Eprom (tracks: 14) Backing Vocals - Kroto, DJ Eprom, Mihau, Hau, Litza https://www.youtube.com/watch?v=lnmjSsKTRpg SEED 14:30-23:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 2
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-09-17 08:52:33
Rozmiar: 92.01 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
Flapjack powraca z nowym albumem! ..::TRACK-LIST::.. 1. Veterans 4:11 2. Mosh Pit 1:46 3. Dope Boy 2:50 4. No Stress 3:35 5. 360° 1:32 6. Don't Look Down 3:55 7. G.R.I.P. 2:49 8. Shotgun 3:17 9. Cocksucker Boss 0:37 10. Like A Tank 1:24 11. Nobody 3:18 12. Pronoia 2:41 13. Proxy War 3:58 14. Sugar Free 3:44 ..::OBSADA::.. Turntables - DJ Eprom Vocals - Kroto, Hau Bass Guitar - Mihau Drums - Ślimak, Demolka (tracks: 9, 10) Electric Guitar - Jahnz, Litza Guitar - DJ Eprom (tracks: 14) Backing Vocals - Kroto, DJ Eprom, Mihau, Hau, Litza https://www.youtube.com/watch?v=lnmjSsKTRpg SEED 14:30-23:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 6
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-09-17 08:48:19
Rozmiar: 294.18 MB
Peerów: 2
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Nawet, jeśli proces nagrywania w studio jest najbardziej istotny w tworzeniu muzyki, nadal moją ulubioną częścią jest pisanie tego materiału. Niezmiennie układam riffy w domu z tym samym starym sznytem. To samo z tekstami. Najbardziej inspiruje mnie pierwsza fala black metalu. DEMONAZ https://www.youtube.com/watch?v=INYRTiBiRyU IMMORTAL are back, the original grim and icy masters of Blashyrkh. "War against all" is a strong statement that the band is still full of passion for what they do and stand for: Heavy black metal between rage and majestic mid-tempo. The album is like the best of all ages from the band's history exceeding all releases since their monumental masterpiece "At the Heart of Winter". "Nordlandihr", an epic instrumental, is the most unusual track, "No Sun" or "Wargod" more standard to check the album. Finally, new Immortal. And they delivered exactly what I was hoping for. Not too aggressive, cold and sharp black metal with decent epicness added. War Against All is full of memorable songs and varied enough to keep it interesting. A very good addition to Immortal's discography. Less angry but just as irate, Demonaz shows he still has plenty of Immortal in him and he's feeling a bit better about all that's past, but still wants to blaze a trail or blistering frost moving forward. Favorite track: Return To Cold. ..::TRACK-LIST::.. 1. War Against All 03:26 2. Thunders Of Darkness 03:48 3. Wargod 04:38 4. No Sun 04:16 5. Return To Cold 04:31 6. Nordlandihr 07:12 7. Immortal 04:14 8. Blashyrkh My Throne 05:58 https://www.youtube.com/watch?v=v7CkxTgySgQ SEED 14:30-23:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 2
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-09-10 13:16:43
Rozmiar: 270.46 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Opis )...
amerykańska grupa muzyczna wykonująca muzykę z pogranicza doom i gothic metalu. Powstała w 1990 roku w Nowym Jorku. W 2010 roku po śmierci lidera Type O Negative – Petera Steele'a – grupa została rozwiązana. ...( Info )... W torrencie wszystkie 7 studyjnych LP. ...( Dane Techniczne )... MP3-320kbps ![]()
Seedów: 3
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-08-16 23:34:49
Rozmiar: 1.28 GB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Opis )...
"Celem grania jest wysadzanie ludziom głów," mówi basista Manowar Joey DeMaio. "To to co robimy; oto energia zespołu. Wychodzimy tam aby kopać tyłki, jesteśmy tam aby odkręcić nasz sprzęt i miażdżyć, jesteśmy tam aby zabijać. To to czym jest metal. Każdy kto twierdzi inaczej nie gra heavy metalu. Stopimy im twarz!" Z podwójnym CD na żywo "Hell On Stage Live", pierwszym albumem Manowar dla Metal Blade, zespół udowadnia że opinia o metalu została bardzo przesadzona. Faktem jest że jest nadal żywy i dewastujący jak nigdy. Wierni formie, powracają z 16 ścieżkami w dostojnej tradycji Deep Purple'ów "Made In Japan", The Who "Live at Leeds" i klasyki Led Zeppelinów "The Song Remains The Same". Dając fanom to na co czekali. Zrozumienie fanów różnych nastrojów Manowar jest tylko komponentem wielkości, magicznej więzi między zespołem i tymi co za nimi podążają. Historie o lojalności fanów Manowar stały się już legendarne. Fani ciągle wysyłają zespołowi listy podpisane w ich własnej krwi lub zdjęcia ich samych wytatuowanych grafiką Manowar. Na ostatniej europejskiej trasie, jeden Norweg przebiegł ponad 1,000 mil na południe od bieguna arktycznego aby zobaczyć Manowar grający w Oslo. Kiedy grupa Australijskich fanów usłyszała, że Manowar grają w Japonii, polecieli tam i uczestniczyli we wszystkich czterech przedstawieniach. W Argentynie zebrano tysiące podpisów ludzi proszących zespół aby przyjechał do ich kraju. "Mamy najlepszych fanów na świecie" mówi perkusista Scott Columbus. "Przez długi czas, nasi fani stali przy nas. Oddali wszystko w wierze, że razem jesteśmy obrońcami wiary w Heavy Metal. Dlatego mogliśmy zawsze grać nasz typ muzyki. Dlatego nigdy nie zdradziliśmy ich i nie zaczęliśmy grać komercyjnej muzyki. Nasi fani są centrum wszystkiego co robimy. Tak już jest od początku." Na początku, Joey DeMaio pracował jako pirotechnik basowy dla Black Sabbath. Kiedy Sabbath'y grali show w mieście Newcastle w Anglii, zetknął się z oryginalnym gitarzystą Manowar Ross'em the Boss'em, który wtedy grał w Shakin Street, supportem Sabbath'ów. Oboje podzielili się swoją miłością do grania prawdziwego metalu, niedługo trwało zanim wpadli na pomysł stworzenia Manowar. Później po rekrutacji Eric'a Adams'a (i perkusisty Donnie'ego Hamzik'a), Manowar nagrali ich debiutancki album "Battle Hymns" Użyczył na nim swojego powodującego dreszcze głosu legendarny aktor i reżyser Orson Welles w utworze "Dark Avenger". Kiedy Manowar zdecydowali się na nagranie nowego krążka, podpisali swój kontrakt w krwi (stając się pierwszym zespołem, który zademonstrował swe zaangażowanie w ten sposób). Ich drugie wydawnictwo, "Into Glory Ride" było uwieńczone debiutem Scott'a Columbus'a, człowieka o tak potężnym uderzeniu, że standardowe zestawy perkusyjne po prostu rozpadały się na kawałki pod jego niesamowitymi uderzeniami. Potrzeba skonstruowania perkusji ze stali stała się koniecznością. Nagrany i zmiksowany w sześć dni, trzeci album Manowar został zatytułowany "Hail To England". Dzięki niemu band zadebiutował w Wielkiej Brytanii. Od czasów kiedy Wikingowie najechali północno-wschodnią Anglie w 878, wyspy nie widziały takiej potęgi. Cała Europa poległa gdy Manowar ze swoim "Spektaklem Mocy" przedarł się przez cały kontynent wspierając swój czwarty album, "Sign Of The Hammer". Wtedy Manowar weszli do Księgi Ginesa jako najgłośniejszy zespół. Na piętach "Sign Of The Hammer", zespół wypuścił "Fighting The World". Manowar zdobyli jeszcze raz całą Europę dzięki swemu nowemu support'owi. Manowar coraz bardziej cieszyli się z grania bardziej dziko, głośniej, i głośniej zapraszając fanów aby dołączyli do nich na scenie, śpiewając lub nawet grając na gitarze. Kolejny album zespołu "Kings Of Metal" (tytuł zaproponowany przez ich międzynarodowe legiony fanów) ukazał ich pchających ich soniczny rozwój coraz dalej. Udali się do Anglii aby nagrać "The Crown and the Ring" przy użyciu 100-głosowego, w pełni męskiego chóru Canoldir w katedrze św. Pawła w Bimingham. Ta majestatyczna praca także została zaopatrzona w orkiestrę. Dwa tournee były potrzebne aby stało się zadość temu nieziemskiemu wydawnictwu. Fani czekali cztery lata na kolejną ofiarę zespołu. Przez ten czas zespół wybudował sobie własne studio w Nowym Jorku; zostało ochrzczone nazwą Haus Wanfried po domu kompozytora Ryszarda Wagner'a. Po tym wydarzeniu został objawiony siódmy album, "The Triumph Of Steel" która zawierał 70 minut czystej metalowej mocy. Zainspirowana Homerowską "Iliadą", piosenka "Achilles: Agony and Ecstasy in Eight Parts" trwała 28 minut. "The Triumph Of Steel" weszła na niemieckie listy przebojów na miejscu 35 i uderzyła prosto do miejsca ósmego bez żadnego singla czy teledysku. Kiedy album został wypuszczony w Grecji, fani Manowar oblegli największy sklep z płytami w Atenach, bo liczył się ten kto pierwszy usłyszy nowy dysk. Szybko ekstra kopie zostały dostarczone, tak wielkie było zapotrzebowanie na "The Triumph Of Steel." Zespół zagrał dla ponad 15,000 maniaków metalu w Ateńskim Stadionie Pokoju i przyjaźni (był ich pierwszy show tam) Zespól kontynuował granie dla pełnych hal. W Hanoverze, w Niemczech ustalili nowy standard w rozrywaniu uszu bijąc swój stary rekord Ginesa, jako najgłośniejszego zespołu na świecie. Dwóch dźwiękowych specjalistów, dokumentując i robiąc pomiary podało to do publicznej informacji, kiedy Manowar trzęśli miastem, grając na żywo z wielkością 129.5 decybeli używając do tego 10 tonowych wzmacniaczy i głośników mierzących 40 stóp w szerokości i 21 stóp w wysokości. To niesamowite wydarzenie zostało wszędzie rozpowszechnione. Dzięki nowej perełce "Secrets Of Steel", zespół zagrał po raz pierwszy raz tournee po Rosji, gdzie zostali wybrani z głosowania jako zespół który najchętniej zostałby ujrzany w Rosji. Bijąc The Beatles i Michael'a Jackson'a. Po dwóch latach tworzenia, zespół wydał "Louder Than Hell". "Jesteśmy perfekcjonistami," wyjaśnia DeMaio tak długi czas oczekiwania. "Dobre piosenki nie rosną na drzewach a wielka sztuka nie może zostać pokonana przez mijający czas. Kiedy jesteśmy zainspirowani, tworzymy. I kiedy tworzymy, naszym celem jest uchwycić nastawienie i moc tych piosenek, jakie te piosenki mają kiedy gramy je na żywo w studio. Nasza żywa energia to definicja charakteru zespołu. W 99, legendarna żywa energia Manowar została uchwycona na "Hell On Stage Live", ukazując dynamiczną skalę i moc Manowar. To to na co czekał świat. Trzy lata później ukazuje się na rynku póki co ostatni studydyjny materiał zespołu zatytułowany "Warriors Of The World". Muzycy oczywiście po premierze krążka raczą fanów kolejnymi składankami, DVD itp. itd. Każdy wie o co chodzi. Nowej płyty jak nie widać, tak nie widać. Zespół co prawda na koncertach gra nowy numer, konkretnej daty premiery jednak nie ma. Na nową studyjną płytę fani musieli poczekać aż do 2007 roku. Na "Gods Of War" zespół zmienił lekko swoje granie i nie wszyscy fani to zaakceptowali w 100%. W tym samym roku ukazała się podwójna koncertówka "Gods Of War Live". W 2008 roku po raz drugi zespół opuszcza perkusista Scott Columbus, którego na koncertach zastępuje Kenny Earl "Rhino" Edwards, który bębnił w Manowar w latach 1990-1994. W 2009 roku na stałe dołączył Donnie Hamzik, który powrócił do zespołu po wielu latach. Poprzednio grał z Manowar w latach 1981-1983. Rok 2010 to premiera płyty "Battle Hymns MMXI" na której zespół ponownie zarejestrował materiał z debiutu, który miał swoją premierę w 1982 roku. W 2012 roku ma premierę kolejna płyta studyjna, która otrzymała tytuł "The Lord Of Steel". 17 maja 2014 roku Manowar zagrał po raz pierwszy w Polsce! Koncert odbył się w katowickim Spodku. Rok 2014 przynosi płytę zatytułowaną "Kings Of Metal MMXIV", czyli ponownie nagrany materiał z albumu wydanego w 1988 roku. W 2017 z zespołem po raz drugi żegna się perkusista Donnie Hamzik. Na koncertach z Manowar gra Marcus Castellani, który bębni w tribute zespole Kings of Steel. 9 sierpnia 2018 roku Karl Logan został aresztowany pod zarzutem posiadania dziecięcej pornografii. Jednocześnie został on odsunięty od zespołu. Na jego miejsce zatrudnienie uzyskał E. V. Martel, grający w... Kings of Steel. Nowym perkusistą zostaje Anders Johansson źródło opisu: https://metalside.pl ...( Info )... Zawartość: 1982 - Battle Hymns 1983 - Into Glory Ride 1984 - Hail To England 1984 - Sign Of The Hammer 1987 - Fighting The World 1988 - Herz Aus Stahl (EP) 1988 - Kings Of Metal 1992 - Kills (Compilation) 1992 - Metal Warriors (EP) 1992 - The Triumph Of Steel 1994 - The Hell Of Steel (Compilation) 1996 - Louder Than Hell 1997 - Hell On Wheels Live 1998 - Steel Warriors (Compilation) 1998 - The Kingdom Of Steel (Compilation) 1999 - Hell On Stage Live 2002 - The Dawn Of Battle (EP) 2002 - Warriors Of The World 2007 - Gods Of War 2007 - Gods Of War Live 2009 - Thunder In The Sky 2010 - Battle Hymns MMXI 2012 - The Lord Of Steel ...( Dane Techniczne )... FLAC+MP3 ![]()
Seedów: 11
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-08-07 21:07:23
Rozmiar: 14.65 GB
Peerów: 7
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
...( Opis )... Dla mnie "Lepaca Kliffoth" jest płytą lepszą od "Theli". "Lepaca Kliffoth" jest mniej wyszlifowana w studiu i cięższa. Przeważające wokale to deathmetalowy śpiew Chrisa Johnssona (którego to sposobu śpiewania on sam zresztą nienawidzi). Do tego dochodzą szkolone głosy operowe - męski i żeński (solowe). Gitary są gdzieś między death metalem, a rock'n'rollem. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale ta płyta zawsze kojarzyła mi się właśnie z rock'n'rollem. W połączeniu ze stylistyką dalekiego wschodu i okultystycznymi tekstami daje to naprawdę wyjątkową mieszankę. Kilka słów o składzie - Christopher Johnsson obsługuje gitarę, wokale i klawisze oraz kompozycją większości utworów; Piotr Wawrzeniuk gra na perkusji, a Fredrik Isaksson na basie. Teksty napisał T. Karlsson i Chris. Znajdziemy tu utwory takie, jak znane "The Beauty in Black" (z pięknymi operowymi wokalami), czy "The Veil of Golden Spheres" (typowy nie-operowy utworek z singla "The Beauty in Black"). Znany jest też "The Wings of the Hydra", czy "Riders of Theli". Jest też cover Celtic Frost - "Sorrows of the Moon", z gatunku tych, które z oryginałem mają mało wspólnego :). "Lepaca Kliffoth" współgra z poprzednimi płytami Theriona, słychać, że zespół chwilę temu grał niemal zwykłego czerstwego deatha. Ale teraz Therion to: dużo części, czy wręcz całych utworów, instrumentalnych oraz naprawdę wysoki poziom kompozycyjny. Jak pisałem w recenzji "Theli" - dziwaczne akordy połączone z (jeszcze cięższymi niż na "Theli") gitarami, dziwnymi klawiszami i bogatymi wokalami są kwintesencją Theriona. Choć "Lepaca Kliffoth" jest cięższa i o wiele bardziej "wydarta" (chodzi mi o wokale), to jednak razem z brudnym i prawdziwym (a nie wypracowanym w studiu) brzmieniem jest milsza dla mojego ucha. Jeżeli jednak ktoś woli produkcje czystsze - polecałbym "Theli". Choć trzeba usłyszeć takie utwory jak "The Beauty in Black", czy tytułowe "Lepaca Kliffoth". szalony KaPelusznik Lepaca Kliffoth to płyta dosyć ciężka w odbiorze. Nie dlatego, że najbardziej słychać tu wpływy death i trash metalu, ale dlatego, że C. Johnsson postanowił wreszcie wzbogacić swoją muzykę brzmieniem operowym. Niestety nie miał jeszcze doświadczenia ani potrzebnych do tego środków finansowych, aby jego dzieło mogło zabrzmieć tak jak późniejsze dokonania Therion. Ostatecznie album sprawia przez to wrażenie lekko eksperymentalnego. Kiedy po raz pierwszy przesłuchałem tej płyty nie wywarła na mnie zbyt pozytywnego wrażenia. Odłożyłem ją na półkę i szybko o niej zapomniałem. Dopiero po jakichś 2 latach, kiedy w moje ręce ( a raczej w uszy :) ) wpadły niesamowite Sirius B i Lemuria postanowiłem dać jej jeszcze jedną szansę. Dzisiaj spokojnie mogę powiedzieć, że trzeba tego przesłuchać kilka razy aby faktycznie poznać wszystkie zalety Lepaci. Owszem album ma ciężkie i surowe brzmienie. Fani death metalu polubią to znacznie szybciej niż fani rocka/metalu progresywnego. Możemy tu jednak znaleźć kilka 'smaczków' np. singlowy 'The Beaty in black'- mini arcydzieło, jakby żywcem wyjęte z prawdziwej opery. Na uwagę zwraca też chóralne zakończenie utworu tytułowego. Poza tym ciężko znaleźć coś, co przypominałoby muzykę z Vovin, bądź Deggial. Nie da się ukryć; Lepaca Kliffoth ma więcej wspólnego ze starszymi płytami Szwedów. Jako fan tej kapeli nie wyobrażam sobie jednak zbioru ich najlepszych płyt na półce bez Lepaci. Albumu, który może nie jest tak przełomowy jak Theli, ale bez wątpienia jest zapowiedzią niesamowitej przyszłości. Mateusz Stypułkowski Skład Therion na „Symphony Masses: Ho Drakon Ho Megas” okazał się tymczasowy i na następnej płycie z Christoferem Johnssonem został tylko perkusista Piotr Wawrzeniuk. Do składu dokooptowany został basista Fredrik Isaksson i nie licząc gości, Therion stał się triem. Nie zmieniła się jednak droga jaką podążał ten zespół, a „Lepaca Kliffoth” stał się kolejnym, wspaniałym krokiem ku doskonałości. „Lepaca Kliffoth” to bardzo energiczny i metalowy album, choć dużo już tu symfoniki i orkiestralności. Zależy to od utworu, bowiem na tej płycie numery są bardzo różne. Zaczyna się dwoma ostrymi uderzeniami w postaci „The Wings Of Hydra” i „Melez”. Na pewno nie jest to już death metal, ale riffy są mocne, a perkusja rytmiczna i energiczna. Melodyjne klawisze nadają tu jednak odpowiedniego smaku. Dopiero potem wchodzi krótkie delikatne intro „Arrival Of The Darkest Queen” i zaczyna się najbardziej epicki i baśniowy „Beauty In Black”. W tym utworze nie śpiewa Christofer tylko oddaje pola parze Hans Gröning - baryton i Claudia-Maria Mokri - sopran. Ta ostatnia występowała już na płytach Celtic Frost, co nie jest jedynym odniesieniem łączącym „Lepaca Kliffoth” z tym zespołem. Niestety jednak, ja uważam, że ten głos pozostawia wiele do życzenia i choć melodie są piękne to mogłyby być zaśpiewane lepiej. Jakby dla kontrastu, następny pojawia się najszybszy i najmocniejszy na płycie, hitowy „Riders Of Theli”. To jest pełna moc: „There’s no hide. Suicide? There is no death! So ride, ride, ride…” W dalszej części płyty klimat jest taki jak w pierwszych dwóch utworach. Metalowe gitary i perkusja, krzykliwy, czysty wokal i klimat, klimat, klimat. Muzykę Therion otacza pewna magiczna aura, coś co trzyma w napięciu i każe pamiętać, że to nie jest zwykły zespół, tylko coś wychodzącego poza sferę standardowego metalu. Błogo i nostalgicznie zaczyna się „Black”, który jednak się rozkręca i nabiera odpowiedniej ciężkości. Pełen mrocznych, bliskowschodnich rytuałów jest tytułowy „Lepaca Kliffoth”. Zresztą utwór w jakimś tajemniczym języku. Jest tu też cover wspomnianego Celtic Frost „Sorrows Of The Moon”. Tu też jest dużo tajemniczości i klimatu. Osobną bajką jest ostatni „Evocation Of Vovin”. To już jest sztuka wyższego rzędu. Wspaniały, fantastyczny utwór. Wydawać by się mogło, że gra tu cała orkiestra, ale patrząc na składy i instrumentarium wszystko to jest zrobione na klawiszach. Numer bardzo symfoniczny, ale jednocześnie niezwykle przebojowy. Gitary są idealne, tak samo jak wokalizy. Tu oprócz Christofera, znowu pojawia się wspomniany duet śpiewaków. Kompozycyjnie rewelacja. Wielki, wielki przebój Therion. „Lepaca Kliffoth” to świat smoków, które pojawiają się w kilku utworach oraz groźnych starożytnych bóstw. Cała ta, owiana ciemną tajemniczością, otoczka idealnie przekłada się na muzykę. Therion znów się rozwinął i stworzył kolejne świetne dzieło. Dla mnie to jeszcze nie apogeum, ale byli już blisko, coraz bliżej... Wujas ...( TrackList )... 1. The Wings Of The Hydra 3:32 2. Melez 4:06 3. Arrival Of The Darkest Queen 0:54 4. The Beauty In Black 3:12 5. Riders Of Theli 2:51 6. Black 5:02 7. Darkness Eve 5:19 8. Sorrows Of The Moon 3:25 9. Let The New Day Begin 3:35 10. Lepaca Kliffoth 4:26 11. Evocation Of Vovin 4:53 12. Enter The Void (CD Bonus Track) 4:11 13. The Veil Of Golden Spheres (CD Bonus Track) 2:59 ...( Obsada )... Fredrik Isaksson - bass Christofer Johnsson - lead guitar, keyboards, vocals Piotr Wawrzeniuk - drums Goście: Hans Groning - bass-baritone vocals Harris Johns - lead guitar Claudia Maria Morki - soprano vocals Jan - chorus https://www.youtube.com/watch?v=WYgFaEDBuqw SEED 14:30-23:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 1
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-07-26 20:29:37
Rozmiar: 112.86 MB
Peerów: 4
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Cavalera Conspiracy to amerykański zespół metalowy powstały w 2007 z inicjatywy braci Maxa i Igora Cavalerów, odpowiednio gitarzysty i wokalisty oraz perkusisty, w przeszłości występujących wspólnie w zespole Sepultura. Inicjatywa powstania projektu zrodziła się po pojednaniu braci Maxa i Igora Cavalera w 2006, wcześniej do końca 1996 grających razem w grupie Sepultura. Pierwotnie ich nowa grupa miała się nazywać Inflikted, ale ostatecznie przybrała nazwę Cavalera Conspiracy. Bracia zaprosili do współpracy gitarzystę Marca Rizzo z Soulfly i basistę Joe Duplantiera z francuskiej grupy Gojira. W tym składzie zespół zarejestrował album zatytułowany Inflikted, z gościnnym udziałem basisty Rexa Browna oraz Ritchiego Cavalera, wydany 25 marca 2008 nakładem Roadrunner Records. Dyskografia zespołu to pięć albumów studyjnych oraz EPka znajdująca się w niniejszej wstawce. Title: Bestial Devastation Artist: Cavalera Conspiracy Country: USA Year: 2023 Genre: Metal Format / Codec: MP3 Audio bitrate: 320 Kbps ...( TrackList )... 1.The Curse 2.Bestial Devastation 3.Antichrist 4.Necromancer 5.Warriors Of Death 6.Sexta Feira 13 https://www.youtube.com/watch?v=D3lpESSwJis ![]()
Seedów: 3
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-07-25 19:40:49
Rozmiar: 48.63 MB
Peerów: 0
Dodał: ertvon
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
...( Opis )... Wracam do Wielkopolski. Dokładniej to do Poznania, bo stamtąd pochodzi zespół Profeci, który 12 maja 2023 roku, dzięki, Godz ov War Productions, wydaje swój trzeci album zatytułowany Ubóstwo. Znam ten zespół od debiutanckiego albumu, który niekoniecznie okazał się udany, ale drugi album Aporia, to zupełnie inna bajka. Mam zatem nie ukrywam duże oczekiwania, jeśli chodzi o ich trzecią płytę. Zatem słuchawki na uszy i zaczynamy! Album zaczyna utwór ,,Stare stworzenia”. Riff wraz z basem i perkusją, już rozpoczynają ,,czarny rytuał”. Mam trochę lekkie deja vu, jakbym słyszał, inspirację ,,naszym” Behemoth-em, z okresu album ,,The Satanist”, co, oczywiście nie jest złe, wręcz przeciwnie. Tak czy inaczej, przykuwa uwagę, potem cisza, a następnie intensywny breakdown z ,,wściekłymi bębnami”, ponownie ekspresyjny wokal, growl lekko przeważa scream u Piołun-a, uroki podwójnej stopy, też są słyszalne, tak samo, jak, podkreślony bas, solówka gitarowa bardziej ,,atmospheric”, dzięki neoklasycznej części się bardziej rozwinęła. Wokal się ,,nieco uspokoił”, choć mam nieodparte wrażenie, iż, albo był nagrywany dwa razy lub był wspierany. Tak czy inaczej, ponownym ,,twistem:, jest breakdown, ale dynamiczniejszy, gdyż, riff, który go zaczyna, jest ,,skandynawski”. Wrażenie potęguje znowu perkusja. Lirycznie ponownie nie jest nudno! Sam początek, interpretuję jako poruszenie motywu starości, czy też przemijania. Jej personifikacja, poprzez proces, jaki przechodzi larwa, mistrzostwo! Następnie, aby urozmaicić przekaz, zastosowano porównania homeryckie, w tym do ,,przemijania”. Tytułowe ,,stworzenia” sam narrator, utożsamia się potem z nimi personalnie, jak dla mnie są ukazane też jak ,,więźniowie”, bezradni w swej bezczynności. Podmiot liryczny następnie ukazuje po kolei ,,uroki”: starości, marazmu i stanu ,,przedagonalnego”. Idealnie oddaje to ta fraza : ,,Nasze języki to bełkoty hien/ I to jedyne co ze Stwórcy zostało/ Nasza ciekawość już dawno stępiona/ Podobnie jak nasza waleczność ’’. Muzyka, wokal, tekst, wszystko tworzy jedno. ,,Wspaniałe” otwarcie płyty! ,,Jaskinie” to prosty, lecz mocny wstęp gitarowy, jeśli chodzi o riff. Następnie po kolei perkusja, z blastami, basem, skutecznie utrzymującym klimat. Zmiana wokalu ponownie na plus. Intrygująca forma, balansująca trochę na granicy deklamacji. Intensywność instrumentalna jest tu genialna. Prezentuje potęgę post black-u. Zmiana na scream, potem szept, scream, na ,,oddech”. Ekspresja perfekcyjna, przynajmniej dla mnie. Tekst jest swego rodzaju dopełnieniem poprzedniej kompozycji. Mam przeczucie, iż, tu mam do czynienia z albumem koncepcyjnym. Symbolika ,,skały Kaukazu” znowu daje do myślenia i pole do interpretacji. Pierwsza myśl to tam Zeus uwięził Prometeusza. ,,Jedność wielkości” inny wstęp, zwłaszcza jeśli chodzi o wokal. Muzycznie ponownie inne, ale skuteczne breakdowny. Inny, ale równie black-owy riff. Nadal rozbudowane partie perkusji. Lirycznie wątek Prometeusza zostaje wykorzystany do ukazania , niektórych bolączek ludzkości. Odrodzenia poprzez ból, cierpienie i jednak samotność. Jak dotąd najbardziej rozbudowana i przez to epicka solówka gitarowa na tej płycie. Jeszcze ta tajemnicza cisza na koniec. ,,Głód” to na samym początku ukazanie ,,nie boskości” Zeusa oraz Kronosa. Przypomnienie Edypa, jeśli chodzi o ludzi. Szczerze, jednak położył mnie na łopatki ten fragment: ,,Leżymy na ziemi w Kaligath ’’. Ewidentne nawiązanie do miejsca założenia przez Matkę Teresę z Kalkuty, jej hospicjum, nazwanego Kalighat – Dom Czystego Serc, w miejscu istniejącej hinduskiej świątyni, profanacja jednej religii przez drugą, w szerszym tego słowa znaczeniu. Na sam koniec ,, jakby od niechcenia” poruszenie starogreckiej filozofii Kairos. Znowu tyle istotnych tematów. Muzycznie i wokalnie nadal nie schodzimy z najwyższego poziomu, żeby było jasne. ,,Bez niej byłbym niczym” ma spokojny akustyczny start. Jednak wywołuje efekt ,,przyjemnego transu”. Chce się go więcej, następnie marszówka na werblach. Jednak bez breakdownu. Znowu inne oblicze wokalne. Jak dla mnie jest to ,,hymn pochwalny” dla istnienia melancholii samej w sobie. Przychylam się do słów podmiotu lirycznego. Melancholia jest jednak potrzebna ludzkości. Tak na marginesie kolejna solówka gitarowa, oczywiście w stylu ,,refleksyjnym”. ,,Dytyramb” to kompozycja zamykająca album. Noisowo/blackowy wstęp, perkusja jazzująca. Następnie breakdown i znowu riff, z basem i mocnymi bębnami, z akcentem na talerze. Lirycznie jest to podsumowanie wszystkich poruszonych tematów, jeśli jakimś cudem komuś, coś umknęło. Co jednak nie zmienia faktu, iż, końcowy fragment jest intrygujący i pozostawiający wiele znaków pytań. ,,Witajże ma jaskinio! — na wieki zamknięci, Nauczmy się więźniami stać się z własnej chęci — Czyż nie znajdziem zatrudnień? Mędrce dawnych wieków Zamykali się szukać skarbów albo leków I trucizn: my, niewinni młodzi czarodzieje Szukajmy ich, by otruć własne swe nadzieje ’’. Szczerze? Aporia wydana 24 sierpnia 2021 roku, oczywiście przez Godz ov War Productions, gdzie zespół Profeci ukazał mało znane dzieje tragicznych postaci z mitologii greckiej, ekspresyjny wokal, dobre inspiracje, równie tajemnicza i minimalistyczną okładkę. Jeszcze do tego wszystko to składało się w całość, fuzja atmospheric/post black metalu z elementami tradycyjnego blacku. Słuchając trzeciego albumu grupy Profeci, nie miałem oczekiwań, aby się nie zawieść. Bardzo ciesze się ze swojego podejścia, ponieważ, na płycie Ubóstwo, dopracowano, co trzeba było, dodając jeszcze w formie eksperymentu inne formy wokalu/deklamacji, czasami wkradły się partie neoklasyczne, jednak została też zachowana różnorodność, przez co tu nie czułem monotonii. Lirycznie grupa utrzymała swój wysoki poziom. Okładka autorstwa Krzysztofa Nowickiego. Mistrzostwo świata. Tu muzycznie mamy fuzję post blacku wraz z elementami atmospheric black metalu, a nawet melancholic black metal-u. Czekam na informacje koncertowe na terenie śląska lub małopolski. Polecam w ciemno, nie tylko fanom gatunku, ale przede wszystkim ludziom niebojącym się samodzielnie myśleć i eksperymentów muzycznych. Odrobinę większe wrażenie wywarł na mnie drugi album grupy Voidfire ,, W Cienie”. Jakby te dwa zespoły zrobiły trasę, moje największe marzenie. Ubóstwo to mój mocny kandydat w kategorii ,, Najlepsza płyta post/atmospheric black metal 2023 roku”. Kacper Sikora 'Relevart' Na rodzime Profeci natknąłem się jakoś parę lat temu, jak ukazał się ich „Matecznik”. Parę zachwytów środowiska było, w tym od Naczelnego Redakcyjnego Badacza Potworów Wadowickich, czyli Oracle’a (jego ruminacje macie tutej), a na mnie spadło ich najnowsze dziecię „Ubóstwo”. I zachwytu nie ma. Zacznę od plusów. Przede wszystkim nie jest to to żadną miarą słaby album. Czuć, że Profeci wyrobiło własny styl, który mocno dopracowali, oraz którego się konsekwentnie trzymają. Dopieszczone brzmienie również działa na plus, przy obcowaniu z płytą. Propsuję również ładne wydanie digipaka, gdzie książeczka jest doklejona, a nie wylatuje z opakowania, jak pitok ze spodni. To co jest nie tak? Przede wszystkim wspomniany przez mnie styl. Profeci poruszają się w rejonach black metalu, przy czym mam wrażenie, że to momentami bardziej „co-to-kurwa-jest” metal. Spokojnie, nie jest to poziom singla od Ifryta, co nie znaczy jednak, że jest w porządku. Bardziej nasuwa mi to skojarzenia z muzycznymi eksperymentami Furii, z czym korespondują dość pokręcone teksty. W efekcie dostajemy pół godzin przeintelektualizowanego grania, które zwyczajnie męczy. Nie jest, co prawda, jednostajne, bo mamy dziwaczny wstęp z pianinkiem w „Jedność Wielości”, czy całkiem niezły refren w „Jaskiniach”, ale to tyle. Ja mniej więcej w połowie płyty miałem już dosyć i ogarniało mnie uczucie sporej irytacji, a to chyba nie o takie emocje powinno chodzić. Wiem że na pewno są fani tego typu grania, szczególnie, jeśli cenili poprzednie dokonania Pyrznaniaków, ale ja się do nich nie zaliczam i ten album tego nie zmieni. Konkludując, jeśli siadły Wam poprzednie dokonania Profeci i lubicie takie kurioza, to możecie sięgnąć po „Ubóstwo”. Reszta niech lepiej już posłucha nowej Wilczycy, bo jest w pytę. Bart ...( TrackList )... 1. Stare stworzenia 06:53 2. Jaskinie 04:27 3. Jedność wielości 06:20 4. Głód 05:07 5. Bez niej byłbym niczym 04:06 6. Dytyramb 05:42 ...( Obsada )... Piołun - Guitars, Vocals Gustaw - Guitars Mikis - Bass Nieboga - Drums https://www.youtube.com/watch?v=b8qp2J_W0cs SEED 14:30-23:00. POLECAM!!! ![]()
Seedów: 1
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-07-20 18:25:20
Rozmiar: 77.60 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
|