|
|
|||||||||||||
|
Ostatnie 10 torrentów
Ostatnie 10 komentarzy
Discord
Wygląd torrentów:
Kategoria:
Muzyka
Gatunek:
Metal
Ilość torrentów:
3,234
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Ślepy nabój to nie jest. Pocisk o silnym rażeniu również. Tytuł jest jak komenda wydawana plutonowi egzekucyjnemu, lecz nie czuję się rozstrzelany. Może trochę posiniaczony, niczym po strzale z pistoletu na gumowe kulki. Są w muzycznym show-biznesie rzeczy dla mnie nieodgadnione. Wciąż nie wiem, jak to możliwe, że tylu ciekawych artystów wypruwa sobie żyły, a nie udaje im się osiągnąć komercyjnego sukcesu, mimo posiadanego komercyjnego potencjału, a inni pojawiają się niczym strzały znikąd i mieszają na listach. Bullet For My Valentine to w tym kontekście dobry przykład. Amerykanie zaliczają ich do melodyjnego metalcore'a. Niech im będzie. Ale najbardziej zaskakujące jest to, że w czasach, gdy nawet Adam Dutkiewicz z Killswitch Engage zapowiedział zmierzch gatunku, zespołowi udało się wtargnąć na listę "Billboardu" i sprzedać w USA blisko 400 tys. płyt (na całym świecie poszło ponad milion egzemplarzy!). Coś takiego zdarzyło się w przypadku debiutanckiego krążka Walijczyków, "The Poison". Tak, nie pomyliłem się, Walijczyków! Sam miałem wielkie oczy, gdy po zapoznaniu się z twórczością zespołu, okazało się, że jest ona autorstwa czterech kolesi z małej walijskiej mieściny w ojczyźnie Toma Jonesa. Bullet For My Valentine brzmi bowiem bardzo amerykańsko i może tu kryje się klucz do sukcesu. Z pewnością nie jest bez znaczenia fakt, że metalcore w ich wykonaniu jest taki… bezpieczny. To chyba najlepsze określenie. "Wygładzony", też nieźle pasuje. Jest szybko, dynamicznie, bardzo melodyjnie, wokalista czasami krzyknie. Nie za często i nie za długo. Na wyrachowanie są chyba jeszcze za młodzi i za mało doświadczeni, więc pewnie taką muzę czują i taką chcą grać. Na "Scream Aim Fire" znajdziemy wszystkie składniki, które dały Walijczykom sukces kilka lat temu. Jest może nieco szybciej, w piosenki wkomponowano troszkę więcej melodyjnych solówek, które jasno wskazują, że gitarzysta Padge kochał się kiedyś w Iron Maiden i Metallice, wokalista czysto śpiewa (jest w zestawie ckliwa balladka), czasem przypomina, że potrafi również się drzeć. Wszystko brzmi co najmniej tak dobrze, jak debiut, co nie powinno dziwić, skoro produkcją ponownie zajął się Colin Richardson (m.in. Machine Head, Slipknot, Trivium, Cradle Of Filth, Fear Factory), czyli spec wysokiej próby. Czy to wystarczy, aby przebić debiut? Nie wydaje mi się. Jednak tyle razy w ostatnich latach byłem zaskakiwany, że równie dobrze może to przytrafić się po raz kolejny. Słowa noblistki, że nic dwa razy się nie zdarza, nie do każdej sytuacji dają się zastosować. Zwłaszcza w muzycznym show-biznesie. Osobista wycieczka na koniec. Lat temu ileś tam, pewien znajomy, ekspert od punk rocka, uświadamiał mnie, czym jest college punk, za przykłady podając m.in. Green Day, Rancid czy NOFX. Jak słuchałem muzyki BFMV to przyszło mi na myśl określenie "college'owy metalcore". Na walentynki prezentu w postaci ich płyty nie chciałbym dostać, ale gdybym miał ukochaną w wieku college'owym, to być może sprezentowałbym jej "Scream Aim Fire" na święto zakochanych. Choć nie ma gwarancji, że po tym z siłą pocisku artyleryjskiego nie walnęłaby mnie w łeb. Lesław Dudkowski Jest to jedyny krążek tego 'śmiesznego' zespołu, który jestem w stanie wysłuchać od początku do końca z niekłamaną przyjemnością... Takie 'harcerskie' granie. FA ..::TRACK-LIST::.. 1. Scream Aim Fire 4:26 2. Eye Of The Storm 4:03 3. Hearts Burst Into Fire 4:58 4. Waking The Demon (Guest, Vocals Benji Webbe) 4:08 5. Disappear 4:05 6. Deliver Us From Evil 5:58 7. Take It Out On Me (Guest, Vocals Benji Webbe) 5:52 8. Say Goodnight 4:43 9. End Of Days 4:18 10. Last To Know 3:17 11. Forever And Always 6:46 ..::OBSADA::.. Vocals, Guitar - Matt Tuck Guitar - Padge Drums - Moose Thomas Bass, Vocals - Jay James https://www.youtube.com/watch?v=gqI-6xag8Mg SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-11 17:41:14
Rozmiar: 121.98 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Ślepy nabój to nie jest. Pocisk o silnym rażeniu również. Tytuł jest jak komenda wydawana plutonowi egzekucyjnemu, lecz nie czuję się rozstrzelany. Może trochę posiniaczony, niczym po strzale z pistoletu na gumowe kulki. Są w muzycznym show-biznesie rzeczy dla mnie nieodgadnione. Wciąż nie wiem, jak to możliwe, że tylu ciekawych artystów wypruwa sobie żyły, a nie udaje im się osiągnąć komercyjnego sukcesu, mimo posiadanego komercyjnego potencjału, a inni pojawiają się niczym strzały znikąd i mieszają na listach. Bullet For My Valentine to w tym kontekście dobry przykład. Amerykanie zaliczają ich do melodyjnego metalcore'a. Niech im będzie. Ale najbardziej zaskakujące jest to, że w czasach, gdy nawet Adam Dutkiewicz z Killswitch Engage zapowiedział zmierzch gatunku, zespołowi udało się wtargnąć na listę "Billboardu" i sprzedać w USA blisko 400 tys. płyt (na całym świecie poszło ponad milion egzemplarzy!). Coś takiego zdarzyło się w przypadku debiutanckiego krążka Walijczyków, "The Poison". Tak, nie pomyliłem się, Walijczyków! Sam miałem wielkie oczy, gdy po zapoznaniu się z twórczością zespołu, okazało się, że jest ona autorstwa czterech kolesi z małej walijskiej mieściny w ojczyźnie Toma Jonesa. Bullet For My Valentine brzmi bowiem bardzo amerykańsko i może tu kryje się klucz do sukcesu. Z pewnością nie jest bez znaczenia fakt, że metalcore w ich wykonaniu jest taki… bezpieczny. To chyba najlepsze określenie. "Wygładzony", też nieźle pasuje. Jest szybko, dynamicznie, bardzo melodyjnie, wokalista czasami krzyknie. Nie za często i nie za długo. Na wyrachowanie są chyba jeszcze za młodzi i za mało doświadczeni, więc pewnie taką muzę czują i taką chcą grać. Na "Scream Aim Fire" znajdziemy wszystkie składniki, które dały Walijczykom sukces kilka lat temu. Jest może nieco szybciej, w piosenki wkomponowano troszkę więcej melodyjnych solówek, które jasno wskazują, że gitarzysta Padge kochał się kiedyś w Iron Maiden i Metallice, wokalista czysto śpiewa (jest w zestawie ckliwa balladka), czasem przypomina, że potrafi również się drzeć. Wszystko brzmi co najmniej tak dobrze, jak debiut, co nie powinno dziwić, skoro produkcją ponownie zajął się Colin Richardson (m.in. Machine Head, Slipknot, Trivium, Cradle Of Filth, Fear Factory), czyli spec wysokiej próby. Czy to wystarczy, aby przebić debiut? Nie wydaje mi się. Jednak tyle razy w ostatnich latach byłem zaskakiwany, że równie dobrze może to przytrafić się po raz kolejny. Słowa noblistki, że nic dwa razy się nie zdarza, nie do każdej sytuacji dają się zastosować. Zwłaszcza w muzycznym show-biznesie. Osobista wycieczka na koniec. Lat temu ileś tam, pewien znajomy, ekspert od punk rocka, uświadamiał mnie, czym jest college punk, za przykłady podając m.in. Green Day, Rancid czy NOFX. Jak słuchałem muzyki BFMV to przyszło mi na myśl określenie "college'owy metalcore". Na walentynki prezentu w postaci ich płyty nie chciałbym dostać, ale gdybym miał ukochaną w wieku college'owym, to być może sprezentowałbym jej "Scream Aim Fire" na święto zakochanych. Choć nie ma gwarancji, że po tym z siłą pocisku artyleryjskiego nie walnęłaby mnie w łeb. Lesław Dudkowski Jest to jedyny krążek tego 'śmiesznego' zespołu, który jestem w stanie wysłuchać od początku do końca z niekłamaną przyjemnością... Takie 'harcerskie' granie. FA ..::TRACK-LIST::.. 1. Scream Aim Fire 4:26 2. Eye Of The Storm 4:03 3. Hearts Burst Into Fire 4:58 4. Waking The Demon (Guest, Vocals Benji Webbe) 4:08 5. Disappear 4:05 6. Deliver Us From Evil 5:58 7. Take It Out On Me (Guest, Vocals Benji Webbe) 5:52 8. Say Goodnight 4:43 9. End Of Days 4:18 10. Last To Know 3:17 11. Forever And Always 6:46 ..::OBSADA::.. Vocals, Guitar - Matt Tuck Guitar - Padge Drums - Moose Thomas Bass, Vocals - Jay James https://www.youtube.com/watch?v=gqI-6xag8Mg SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-11 17:37:55
Rozmiar: 407.63 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Title: More Noise Vol. 1 Artist: Annihilator Year: 2025 Genre: Thrash, Groove-Metal Country: Canada Duration: 00:56:03 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 1. Only Be Lonely (King of the Kill bonus track) 2. Slates (King of the Kill interlude) 3. Annihilator (1985 Radio Ottawa demo) 4. Fiasco (The Slate) (King of the Kill interlude) 5. 21 (1994 demo) 6. Weapon X (2004 demo / no guitars / playthrough) 7. Bloodbath (1999 Criteria for a Black Widow demo) 8. Nothing to Me (single version) 9. Back to the Palace (1999 demo) 10. It's You (Remains bonus track) 11. The Box (live 1995) 12. Riff Raff (AC/DC cover) (Refresh the Demon bonus track)
Seedów: 27
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-11 12:04:54
Rozmiar: 128.58 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Spawn Of Impious Savagery Artist: Fleshmass Year: 2025 Genre: Black, Death-Metal Country: USA Duration: 00:27:26 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 01. Intro 02. Blasphemous Insurrection 03. Anarchic Chapel Rape 04. Ritualistic Punishment 05. Feast of Sacrificial Remains 06. Abhorrent Ritual Abuse 07. Fornicated in Filth 08. Occupation of Heaven (Seraphim Death Camp) 09. Fleshmass 10. Antichrist War Command 11. Icon of Damnation 12. Outro
Seedów: 12
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-11 12:04:50
Rozmiar: 63.15 MB
Peerów: 2
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. ...zacznijmy od okładki. Jak wiemy, dobra okładka może przyczynić się do zainteresowanie danym wydawnictwem, zła może pogrzebać szanse najlepszej muzyki… Jak jest w tym przypadku? Nowy album FIASKO zdecydowanie wpisuje się w ten pierwszy scenariusz a grafika zdobiąca „Amok-Koma” zachęca do zagłębienia się w muzykę (przynajmniej takich starych metaluchów jak ja). Zespół w sposób umiejętny łączy sludge z black metalem. W muzyce grupy nie brakuje wysoce energetycznych naparzanek jak i ciężkich niczym walec riffów, ale… jest i środek, coś pomiędzy – średnie tempa wcale nie są tu rzadkością, powiem więcej pojawiają się nawet dość klimatyczne momenty… To co mi się tu szczególnie podoba to swego rodzaju przebojowość. Utwory pokroju „Spod spodu”, „Wniwecz” czy „Śmierć krzywdziciela” przy całym swoim odpychającym, mrocznym i brutalnym klimacie są… dość przebojowe. Motywy z refrenów dość długo zapadły w mej pamięci i łapałem się nucąc sobie pod nosem np. refren „Spod spodu”. Jak jest wokalnie? Mocno – wokal to integralny, świetnie wpasowany element tej układanki i znakomicie komponuje się z soczystymi gitarami. Pojawiają się też czyste partie i ciekawie uzupełniają całość. Poza wymienionymi wcześniej „przebojami” (w tym rodzaju muzyki przebój chyba jednak musi występować w cudzysłowie) dodałbym jeszcze „Sztuczne kwiaty” gdzie moją uwagę zwrócił fajny gitarowy motyw grany na tle linii basu oraz przerażający w otwarciu „Ciało obce” Dobra muza! Piotr Michalski Zespół Fiasko nie nagrywa zbyt często, ale to, co wypuszczają – zawsze jest wycyzelowane i dopracowane. Nie inaczej jest z drugim długograjem grupy, zatytułowanym „AMOK ꓘOMA”. Od wydania ep-ki „Mizatropolia” minęły nie tylko 4 lata, ale i nastąpiła zmiana w składzie zespołu. Łukasza Kalbarczyka zastąpił na bębnach Tomasz Walczak – znany z Tankograd, Chainsword, czy Weedpecker. Efekt jest taki, że muzyka grupy dostała jeszcze większego kopa. Można się o tym przekonać słuchając już otwierającego płytę „Spod Spodu”, gdzie blasty są miarowe, ale pozbawione kwadratury. Osobną kwestią są wokale Mielnika – soczyste, chwilami plugawe, a nader wszystko – straceńcze. Wkomponowane w ponurą aurę tego numeru, uzupełniają go bardzo konkretnie. A gdy wykrzykuje: Wyciągnij mnie spod spodu… ileś razy, to chce się zwyczajnie wyciągnąć ku niemu rękę na pomoc. Jeszcze lepsze wrażenie robi początkowo sludge’owy „Wniwecz”, który po kilkudziesięciu sekundach nabiera sporej prędkości, taranując materię. Więcej tu też czystszych, a zarazem ‘triumfalnych’ wokali. Monumentalne wrażenie robi natomiast „Tarantyzm”. Ołowiany riff, podbijany blackmetalowymi bębnami oraz pozorna kolumbryna słowna: Wpełzłeś? To pełzaj, pełzaj, pełzaj, wypadają nadzwyczaj okazale i bardzo bezpośrednio. Swoją drogą – spokojnie mógłby się tu pojawić podtytuł „Gabinety luster”. Czemu? Odsyłam do płyty. Jej pierwszą część wieńczy ponuro skradający się „VII Krąg” z umartwiającym tekstem, w którym podmiot liryczny prowadzi słuchacza ku samotnej… ostateczności. To zdaje się zdradzać, że nic dalej nie ma, bo jak mówią sami członkowie zespołu: zimna ziemia i robactwo. Swoistym cymesem na płycie są „Sztuczne kwiaty”. To bardzo zwarta, motoryczna, a zarazem gęsta od dźwięków kompozycja (pod koniec słychać nawet mandolinę!). Znalezienie przestrzeni na wokal wobec tej gęstwiny, musiało być nie lada wyzwaniem. Wyszło jednak znakomicie, bo oto wreszcie głos Tomka staje się równorzędnym instrumentem do rozpędzonych gitar i bębnów. To zarazem najdobitniejszy z tekstów na płycie, gdzie miłość zrównana jest śmierci (i odwrotnie) na kilka różnych sposobów, sięgając nie tylko sześciu stóp pod ziemią. Z kolei wypełniona zemstą „Śmierć krzywdziciela”, to bezpardonowy strzał między sumienie (sic!) i serce. Temat jest tak poważny, że po prostu trzeba się z tym zmierzyć samodzielnie. Ale zenitem płyty jest zdecydowanie „Ciało obce”. To potężny, epicki, kilkuwarstwowy numer, który wali ciężarem dźwiękowym i lirycznym, nie stroniąc przy tym od basowych partii solowych Nawrota, czy wymiennych gitar Koziny i Paftela. To wreszcie tutaj pod koniec padają parokrotnie wykrzyczane histerycznie przez Mielnika słowa z tytułu płyty. Zamykająca ją „Maligna” to nie tylko dość funeralny epilog muzyczny, ale przede wszystkim opowieść dość brutalnie dotykająca kwestii około religijnych. „AMOK ꓘOMA” to różnokrotny cios tak muzyczny, jak i tekstowy. Betoniarka dźwiękowa kręci się tu między black metalem sludge’m, czy nawet post-metalem i na próżno szukać tu światła, czy ukojenia. Odpowiedzi na kwestie poruszane także brakuje, toteż niedopowiedzenie, z jakim zostawia ten album, daje szansę na rozwinięcie przy okazji kolejnego. Maciej Majewski W Polsce muzyka spod znaku metal ma się świetnie. Nowe zespoły pojawiają się na scenie niczym grzyby po deszczu. Coraz częściej czytamy jak to nasze rodzime hordy podbijają świat. I bardzo się z tego cieszę, bo jest mnóstwo kapel, które zasługują na poklask lub chociażby na chwilę uwagi. I chociaż Fiasko do debiutantów nie należą, to znakomicie wpisują się w nurt nowej fali ogólnie pojętego metalu. Piszę “ogólnie pojętego”, bo ciężko jednoznacznie zdefiniować muzykę tej piątki, wcale już nie młodzieniaszków, ze stolicy. Chociaż sam zespół, szufladkuje się jako sludge/black/post-metal, to ja mam pewne wątpliwości. Mało mi tutaj sludge metalu. Blacku tyle co kot napłakał, ale za to post-metalu cała masa. Może to i dobrze, że nie da się ich jednoznacznie zdefiniować, bo mam nieodparte wrażenie, że Fiasko są jeszcze na etapie poszukiwań i nie potrafią dojść do porozumienia, w którym kierunku ich muzyka powinna pójść. Nie ukrywam, że Amok • ꓘoma bardzo przypadła mi do gustu i wali po mordzie tak, jak rasowy metal powinien walić. Pikanterii dodaje warstwa tekstowa płyty i sam wokal Mielnika, który jest także autorem liryków. Te są bardzo bezpośrednie i nie zostawiają żadnych złudzeń co do intencji autora. Zarówno to, jak i czasem muzyka przypomina mi bezkompromisowość starego, dobrego punk rocka, który lata świetlności już dawno ma za sobą. Takie perełki jak VII Krąg czy Maligna pokazują, że metal można nie tylko grać, ale także i czuć. To tyle plusów, bo są także i minusy. To tylko moje subiektywne odczucia, ale wydaje mi się, że sludge – lub jak kto woli, post-metal – powinien być bardziej brudny. Wygłaskane brzmienie gitar, dograne niemal do perfekcji partie basu i perkusji niestety mnie nie przekonują. No, ale może Fiasko jest rzeczywiście jeszcze na etapie poszukiwań. Trzeba byłoby spytać o to samych muzyków. To jest ich druga pełna propozycja, a zazwyczaj to trzeci materiał okazuje się tym przełomowym. I tego chłopakom życzę. Czy polska scena metalowa stoi przed Fiaskiem otworem i jest na nich gotowa, to się okaże. Póki co jest dobrze. Płyta nie nudzi, a wręcz wali prosto w twarz ze szczerą brutalnością. Adam Pilachowski Nowy album zaczął powstawać tuż po wydaniu poprzedniego materiału – EPki „Mizantropolia” w lutym 2020 roku. Prace nad krążkiem były utrudnione brakiem perkusisty i dopiero po pozyskaniu do gościnnej współpracy Tomka Walczaka (m.in. Chainsword, Tankograd, Weedpecker) w 2023 udało się zaaranżować odpowiednie partie bębnów. Wszystkie instrumenty nagrano w Santa Studio pod czujnym okiem i uchem Mikołaja Kiciaka w grudniu 2023. Rejestracja wokali odbyła się w styczniu-lutym w Burning Tones, a zarówno za nagranie wokali, jak i miks całości odpowiedzialny jest Adam Ziółkowski. Masteringu dokonał Haldor Grunberg z Satanic Audio (Behemoth, Me and that Man, Gruzja, Thaw). FIASKO started working on the album immediately after their last release, the “Mizantropolia” EP which saw the light of day in February 2020. The band’s efforts were hindered by the lack of a drummer, however, that was rectified after Tomek Walczak (Chainsword, Tankograd, Weedpecker etc.) was invited in 2023 to collaborate and arrange the drum tracks as a guest/session drummer. All instruments for “AMOK ꓘOMA” were recorded at Santa Studio under the watchful eye and ear of Mikołaj Kiciak. The vocals were recorded at Burning Tones by Adam Ziółkowski, who is also responsible for mixing the album. The recording was then mastered by Haldor Grunberg at Satanic Audio (Behemoth, Me and that Man, Gruzja, Thaw). ..::TRACK-LIST::.. 1. Spod spodu 04:23 2. Wniwecz 05:32 3. Tarantyzm 04:41 4. VII krąg 06:58 5. Sztuczne kwiaty 05:56 6. Śmierć krzywdziciela 05:20 7. Ciało obce 07:09 8. Maligna 05:55 ..::OBSADA::.. Mielnik - wokal, teksty / vocals, lyrics Kozina - gitara, mandolina / guitar, mandolin Paftel - gitara / guitar Nawrot - bas, chórki / bass, backing vocals Walczak - perkusja (gościnnie) / drums (guest) https://www.youtube.com/watch?v=z3bzoPprzUk SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-08 12:35:26
Rozmiar: 109.49 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. ...zacznijmy od okładki. Jak wiemy, dobra okładka może przyczynić się do zainteresowanie danym wydawnictwem, zła może pogrzebać szanse najlepszej muzyki… Jak jest w tym przypadku? Nowy album FIASKO zdecydowanie wpisuje się w ten pierwszy scenariusz a grafika zdobiąca „Amok-Koma” zachęca do zagłębienia się w muzykę (przynajmniej takich starych metaluchów jak ja). Zespół w sposób umiejętny łączy sludge z black metalem. W muzyce grupy nie brakuje wysoce energetycznych naparzanek jak i ciężkich niczym walec riffów, ale… jest i środek, coś pomiędzy – średnie tempa wcale nie są tu rzadkością, powiem więcej pojawiają się nawet dość klimatyczne momenty… To co mi się tu szczególnie podoba to swego rodzaju przebojowość. Utwory pokroju „Spod spodu”, „Wniwecz” czy „Śmierć krzywdziciela” przy całym swoim odpychającym, mrocznym i brutalnym klimacie są… dość przebojowe. Motywy z refrenów dość długo zapadły w mej pamięci i łapałem się nucąc sobie pod nosem np. refren „Spod spodu”. Jak jest wokalnie? Mocno – wokal to integralny, świetnie wpasowany element tej układanki i znakomicie komponuje się z soczystymi gitarami. Pojawiają się też czyste partie i ciekawie uzupełniają całość. Poza wymienionymi wcześniej „przebojami” (w tym rodzaju muzyki przebój chyba jednak musi występować w cudzysłowie) dodałbym jeszcze „Sztuczne kwiaty” gdzie moją uwagę zwrócił fajny gitarowy motyw grany na tle linii basu oraz przerażający w otwarciu „Ciało obce” Dobra muza! Piotr Michalski Zespół Fiasko nie nagrywa zbyt często, ale to, co wypuszczają – zawsze jest wycyzelowane i dopracowane. Nie inaczej jest z drugim długograjem grupy, zatytułowanym „AMOK ꓘOMA”. Od wydania ep-ki „Mizatropolia” minęły nie tylko 4 lata, ale i nastąpiła zmiana w składzie zespołu. Łukasza Kalbarczyka zastąpił na bębnach Tomasz Walczak – znany z Tankograd, Chainsword, czy Weedpecker. Efekt jest taki, że muzyka grupy dostała jeszcze większego kopa. Można się o tym przekonać słuchając już otwierającego płytę „Spod Spodu”, gdzie blasty są miarowe, ale pozbawione kwadratury. Osobną kwestią są wokale Mielnika – soczyste, chwilami plugawe, a nader wszystko – straceńcze. Wkomponowane w ponurą aurę tego numeru, uzupełniają go bardzo konkretnie. A gdy wykrzykuje: Wyciągnij mnie spod spodu… ileś razy, to chce się zwyczajnie wyciągnąć ku niemu rękę na pomoc. Jeszcze lepsze wrażenie robi początkowo sludge’owy „Wniwecz”, który po kilkudziesięciu sekundach nabiera sporej prędkości, taranując materię. Więcej tu też czystszych, a zarazem ‘triumfalnych’ wokali. Monumentalne wrażenie robi natomiast „Tarantyzm”. Ołowiany riff, podbijany blackmetalowymi bębnami oraz pozorna kolumbryna słowna: Wpełzłeś? To pełzaj, pełzaj, pełzaj, wypadają nadzwyczaj okazale i bardzo bezpośrednio. Swoją drogą – spokojnie mógłby się tu pojawić podtytuł „Gabinety luster”. Czemu? Odsyłam do płyty. Jej pierwszą część wieńczy ponuro skradający się „VII Krąg” z umartwiającym tekstem, w którym podmiot liryczny prowadzi słuchacza ku samotnej… ostateczności. To zdaje się zdradzać, że nic dalej nie ma, bo jak mówią sami członkowie zespołu: zimna ziemia i robactwo. Swoistym cymesem na płycie są „Sztuczne kwiaty”. To bardzo zwarta, motoryczna, a zarazem gęsta od dźwięków kompozycja (pod koniec słychać nawet mandolinę!). Znalezienie przestrzeni na wokal wobec tej gęstwiny, musiało być nie lada wyzwaniem. Wyszło jednak znakomicie, bo oto wreszcie głos Tomka staje się równorzędnym instrumentem do rozpędzonych gitar i bębnów. To zarazem najdobitniejszy z tekstów na płycie, gdzie miłość zrównana jest śmierci (i odwrotnie) na kilka różnych sposobów, sięgając nie tylko sześciu stóp pod ziemią. Z kolei wypełniona zemstą „Śmierć krzywdziciela”, to bezpardonowy strzał między sumienie (sic!) i serce. Temat jest tak poważny, że po prostu trzeba się z tym zmierzyć samodzielnie. Ale zenitem płyty jest zdecydowanie „Ciało obce”. To potężny, epicki, kilkuwarstwowy numer, który wali ciężarem dźwiękowym i lirycznym, nie stroniąc przy tym od basowych partii solowych Nawrota, czy wymiennych gitar Koziny i Paftela. To wreszcie tutaj pod koniec padają parokrotnie wykrzyczane histerycznie przez Mielnika słowa z tytułu płyty. Zamykająca ją „Maligna” to nie tylko dość funeralny epilog muzyczny, ale przede wszystkim opowieść dość brutalnie dotykająca kwestii około religijnych. „AMOK ꓘOMA” to różnokrotny cios tak muzyczny, jak i tekstowy. Betoniarka dźwiękowa kręci się tu między black metalem sludge’m, czy nawet post-metalem i na próżno szukać tu światła, czy ukojenia. Odpowiedzi na kwestie poruszane także brakuje, toteż niedopowiedzenie, z jakim zostawia ten album, daje szansę na rozwinięcie przy okazji kolejnego. Maciej Majewski W Polsce muzyka spod znaku metal ma się świetnie. Nowe zespoły pojawiają się na scenie niczym grzyby po deszczu. Coraz częściej czytamy jak to nasze rodzime hordy podbijają świat. I bardzo się z tego cieszę, bo jest mnóstwo kapel, które zasługują na poklask lub chociażby na chwilę uwagi. I chociaż Fiasko do debiutantów nie należą, to znakomicie wpisują się w nurt nowej fali ogólnie pojętego metalu. Piszę “ogólnie pojętego”, bo ciężko jednoznacznie zdefiniować muzykę tej piątki, wcale już nie młodzieniaszków, ze stolicy. Chociaż sam zespół, szufladkuje się jako sludge/black/post-metal, to ja mam pewne wątpliwości. Mało mi tutaj sludge metalu. Blacku tyle co kot napłakał, ale za to post-metalu cała masa. Może to i dobrze, że nie da się ich jednoznacznie zdefiniować, bo mam nieodparte wrażenie, że Fiasko są jeszcze na etapie poszukiwań i nie potrafią dojść do porozumienia, w którym kierunku ich muzyka powinna pójść. Nie ukrywam, że Amok • ꓘoma bardzo przypadła mi do gustu i wali po mordzie tak, jak rasowy metal powinien walić. Pikanterii dodaje warstwa tekstowa płyty i sam wokal Mielnika, który jest także autorem liryków. Te są bardzo bezpośrednie i nie zostawiają żadnych złudzeń co do intencji autora. Zarówno to, jak i czasem muzyka przypomina mi bezkompromisowość starego, dobrego punk rocka, który lata świetlności już dawno ma za sobą. Takie perełki jak VII Krąg czy Maligna pokazują, że metal można nie tylko grać, ale także i czuć. To tyle plusów, bo są także i minusy. To tylko moje subiektywne odczucia, ale wydaje mi się, że sludge – lub jak kto woli, post-metal – powinien być bardziej brudny. Wygłaskane brzmienie gitar, dograne niemal do perfekcji partie basu i perkusji niestety mnie nie przekonują. No, ale może Fiasko jest rzeczywiście jeszcze na etapie poszukiwań. Trzeba byłoby spytać o to samych muzyków. To jest ich druga pełna propozycja, a zazwyczaj to trzeci materiał okazuje się tym przełomowym. I tego chłopakom życzę. Czy polska scena metalowa stoi przed Fiaskiem otworem i jest na nich gotowa, to się okaże. Póki co jest dobrze. Płyta nie nudzi, a wręcz wali prosto w twarz ze szczerą brutalnością. Adam Pilachowski Nowy album zaczął powstawać tuż po wydaniu poprzedniego materiału – EPki „Mizantropolia” w lutym 2020 roku. Prace nad krążkiem były utrudnione brakiem perkusisty i dopiero po pozyskaniu do gościnnej współpracy Tomka Walczaka (m.in. Chainsword, Tankograd, Weedpecker) w 2023 udało się zaaranżować odpowiednie partie bębnów. Wszystkie instrumenty nagrano w Santa Studio pod czujnym okiem i uchem Mikołaja Kiciaka w grudniu 2023. Rejestracja wokali odbyła się w styczniu-lutym w Burning Tones, a zarówno za nagranie wokali, jak i miks całości odpowiedzialny jest Adam Ziółkowski. Masteringu dokonał Haldor Grunberg z Satanic Audio (Behemoth, Me and that Man, Gruzja, Thaw). FIASKO started working on the album immediately after their last release, the “Mizantropolia” EP which saw the light of day in February 2020. The band’s efforts were hindered by the lack of a drummer, however, that was rectified after Tomek Walczak (Chainsword, Tankograd, Weedpecker etc.) was invited in 2023 to collaborate and arrange the drum tracks as a guest/session drummer. All instruments for “AMOK ꓘOMA” were recorded at Santa Studio under the watchful eye and ear of Mikołaj Kiciak. The vocals were recorded at Burning Tones by Adam Ziółkowski, who is also responsible for mixing the album. The recording was then mastered by Haldor Grunberg at Satanic Audio (Behemoth, Me and that Man, Gruzja, Thaw). ..::TRACK-LIST::.. 1. Spod spodu 04:23 2. Wniwecz 05:32 3. Tarantyzm 04:41 4. VII krąg 06:58 5. Sztuczne kwiaty 05:56 6. Śmierć krzywdziciela 05:20 7. Ciało obce 07:09 8. Maligna 05:55 ..::OBSADA::.. Mielnik - wokal, teksty / vocals, lyrics Kozina - gitara, mandolina / guitar, mandolin Paftel - gitara / guitar Nawrot - bas, chórki / bass, backing vocals Walczak - perkusja (gościnnie) / drums (guest) https://www.youtube.com/watch?v=z3bzoPprzUk SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-08 12:31:00
Rozmiar: 357.43 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Title: Escape Artist: Waves Without Sound Year: 2025 Genre: Progressive-Metal Country: Australia Duration: 00:43:53 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 01. Lost 08:06 02. Bond 12:12 03. Gone 05:20 04. Pure 04:17 05. Away 13:56
Seedów: 25
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-08 09:54:47
Rozmiar: 100.90 MB
Peerów: 4
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Pyromancer Artist: Mourning Scars Year: 2025 Genre: Heavy, Doom-Metal Country: Sweden Duration: 00:38:52 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 1. Pyromancer 2. Void Of Time 3. Dead Crows 4. The Wayfarer 5. Noctifer 6. Beyond Mortal Control 7. Nattramn 8. Keep Burying Bones 9. Destroyer Of The Skies
Seedów: 25
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-08 09:54:43
Rozmiar: 89.49 MB
Peerów: 3
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Cries Of Eresia Artist: ThyGoat Year: 2025 Genre: Melodic, Death-Metal Country: Germany Duration: 00:43:57 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 01. Fearless Fools 02. Betrayal of Kin 03. Solar Wolves 04. Shattered Dreams 05. Friendly Visit 06. Blood Sacrifice 07. Land of Fire 08. No Rest in Death 09. Ancient Rust 10. The Witch of Aletheia
Seedów: 27
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-08 09:54:38
Rozmiar: 101.57 MB
Peerów: 1
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Chess With The Reaper Artist: Halberd Year: 2025 Genre: Thrash-Metal Country: UK Duration: 00:35:29 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 01. Attack Kill Destory! 02. Draw Your Weapon 03. Word Of The Worm 04. Chess With The Reaper 05. South East Scum (S.E.S) 06. Serve, Obey! 07. Shadows In The Night 08. Concussion 09. A System Built To Fail 10. Bitch!
Seedów: 39
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-08 09:54:34
Rozmiar: 82.45 MB
Peerów: 1
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: The Divine Right Of Kings Artist: Manhunt Year: 2025 Genre: Thrash-Metal Country: USA Duration: 00:41:58 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 1. Wings of Sorrow 2. Pathological Imprisonment 3. 4 Steps to Revenge 4. Be Afraid 5. Arachnophobia 6. The Chorus of 1000 Souls 7. Primordial Awakening 8. Blood Stained Concrete 9. The Divine Right of Kings
Seedów: 23
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-08 09:54:25
Rozmiar: 97.13 MB
Peerów: 4
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Darkness Embraced Artist: Putrescent Year: 2025 Genre: Death-Metal Country: USA Duration: 00:35:45 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 1. Infinite Darkness 2. Darkness Embraced 3. Putrid Piles of Human Flesh 4. Sepulchral Desecration 5. Spectral Sanctum 6. Obscure Putrescent Growls of Death 7. Black Ceremony 8. Inhuman Infestation
Seedów: 26
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-08 09:54:22
Rozmiar: 84.19 MB
Peerów: 10
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Harvesters Of Suffering Artist: Murderhorde Year: 2025 Genre: Death, Sludge-Metal Country: USA Duration: 00:46:19 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 01. Earth Is a Pasture for Human Souls 02. An Exercise of Futility 03. A Dispute 04. To Say We End 05. Tithes of Innumerous Corruption 06. Husks (The Death You Face) 07. It Loomed Within the Ether 08. Abhor the Sun 09. Cursed Flesh Walks 10. The Unfinished One
Seedów: 7
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-06 01:29:42
Rozmiar: 106.81 MB
Peerów: 4
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Feelings Of Nausea Artist: Gore Temptations Year: 2025 Genre: Progressive, Death-Metal Country: Brazil Duration: 00:31:00 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 01.Constant Mutation 02.Overgenocide 03.Nothing Detected 04.Ground Zero 05.Eras of Wrath 06.Disconnection 07.Regain the Power 08.The Trial 09.Feelings of Nausea
Seedów: 14
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-06 01:29:37
Rozmiar: 74.19 MB
Peerów: 5
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Deus Ex Machina Artist: Attenuated Year: 2025 Genre: Heavy-Metal Country: Costa Rica Duration: 00:33:06 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 01. Face the Fire 02. Deus Ex Machina 03. Deeper Below 04. Six Hours 'til Dawn 05. Lights Out (On Planet Earth) 06. Eye of the Storm 07. Await the Day 08. Heavy Stuff
Seedów: 12
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-06 01:29:33
Rozmiar: 77.01 MB
Peerów: 5
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Profanation Of The Adamic Covenant Artist: Ritual Ascension Year: 2025 Genre: Death, Doom-Metal Country: USA Duration: 00:47:36 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 1. Womb Exegesis 2. Pillars of Antecedence 3. Cursed Adamic Tongues 4. Consummation Rites 5. Kolob (At the Throne of Elohim)
Seedów: 15
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-06 01:29:29
Rozmiar: 109.63 MB
Peerów: 5
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Nuclear Booze Patrol Artist: Atomizator Year: 2025 Genre: Thrash, Speed-Metal Country: Switzerland Duration: 00:41:27 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 1. U-235 2. Permanent Injury 3. Thrash Compactor 4. Toxic Highway 5. Laser Bite 6. 12-Gauge Carnage 7. Total Wipeout 8. Terror 404 9. System (T)error 10. Last Breath 11. Atomizator 12. N.B.P. (Nuclear Booze Patrol)
Seedów: 26
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-06 01:29:25
Rozmiar: 96.78 MB
Peerów: 10
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Death Of The Almighty Artist: Exileth Year: 2025 Genre: Death-Metal Country: Armenia Duration: 00:35:28 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 1. Overture to Hate 2. Atrocities 3. Autumn Leaves 4. Genocidal Lust 5. Ի՛ Զեն 6. Death of the Almighty 7. Siege of Mind 8. Burned Alive 9. ed Violence 10. Exileth 11. War Unend
Seedów: 11
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-06 01:29:21
Rozmiar: 82.29 MB
Peerów: 2
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Blackened Skies, Open Graves Artist: Buried Faith Year: 2025 Genre: Thrash-Metal Country: Germany Duration: 00:33:07 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 1. Bloodstorm Rising 2. Buried Faith 3. Halls of the Wretched 4. Blackened Skies, Open Graves 5. Massive Aggression 6. All This Blood 7. False Prophecies 8. Secrets of the Plague
Seedów: 11
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-06 01:27:55
Rozmiar: 76.53 MB
Peerów: 4
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Artist: Behemoth Album: The Shit Ov God Country: Poland Label: Nuclear Blast Release date: 2025 Genre: Blackened Death Metal Format: MP3 Bitrate: 320 kbps Duration: 00:37:57 ...( TrackList )... 01 - The Shadow Elite [00:04:39] 02 - Sowing Salt [00:03:07] 03 - The Shit Ov God [00:05:36] 04 - Lvciferaeon [00:04:16] 05 - To Drown The Svn In Wine [00:03:29] 06 - Nomen Barbarvm [00:05:03] 07 - O Venvs, Come! [00:05:55] 08 - Avgvr (The Dread Vvltvre) [00:05:49]
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-06 01:25:56
Rozmiar: 87.84 MB
Peerów: 0
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Beneath The Flesh Artist: Silius Year: 2025 Genre: Thrash, Groove-Metal Country: Austria Duration: 00:51:16 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 1. Gone and Forgotten 2. Captive Breeding 3. Reign Divide 4. Columbian Necktie 5. The Shadow over… 6. Innsmouth 7. Beneath the Flesh 8. Down my Stone 9. Verdun 10. Shell Shocked 11. Eat the Priest 12. Rise in Riot 13. Satanic Embrace 14. Solitude (Black Sabbath cover)
Seedów: 37
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-06 01:25:36
Rozmiar: 118.91 MB
Peerów: 5
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Thicker Than Water Artist: Brathair Year: 2025 Genre: Doom-Metal Country: USA Duration: 01:00:13 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 1. A Stern Warning of Things to Come 2. Get Me Low 3. Heavy Lies the Crown 4. Ne Obliviscaris 5. Find Our Way 6. Make Your Bones 7. Hideaway 8. Over and Over 9. A Demon's Whisper 10. Planets Collide
Seedów: 12
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-06 01:25:31
Rozmiar: 139.66 MB
Peerów: 2
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: The Crucible Of Brutal Opposition Artist: Chironex Year: 2025 Genre: Progressive, Death-Metal Country: USA Duration: 00:35:03 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 01. Soul Purge 02. Matses 03. Swagyu Beef 04. Arjuna 05. Musashi 06. Omnissiah 07. Blood Of The Beast 08. So Wet 09. Minokawa
Seedów: 32
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-06 01:25:27
Rozmiar: 81.42 MB
Peerów: 2
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: The Final Strife Artist: Ulfhednar Year: 2025 Genre: Black, Death-Metal Country: Canada Duration: 00:29:06 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 1. Bellum Intra Mundos II 2. Gleïpnir 3. Call Ov Jormungandr 4. Tales Ov Aeons Past 5. The Final Strife 6. Omnia Infinitum
Seedów: 18
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-05 13:43:06
Rozmiar: 67.20 MB
Peerów: 4
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: From The Abyss Artist: Hell Priest Year: 2025 Genre: Speed-Metal Country: USA Duration: 00:48:37 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 1. Something Wicked 2. Speed Demon 3. Omen of the Black Conjurer 4. The Bleeding 5. Know My Name 6. Death Machine 7. Angels Have Fallen 8. From The Abyss 9. Infernal Church Blaze 10. Hell Priest
Seedów: 29
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-05 13:43:01
Rozmiar: 112.81 MB
Peerów: 2
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: Vier Artist: Necrofilia Year: 2025 Genre: Death, Thrash-Metal Country: San Marino Duration: 00:33:17 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 1. Kill In My Name 2. Dance Again 3. Remember 4. Full Of Bones 5. Krach 6. False Prophet 7. Kill Or Die 8. Pain
Seedów: 23
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-02 04:15:17
Rozmiar: 76.77 MB
Peerów: 1
Dodał: Uploader
Opis
...( Info )...
Title: The Core Artist: Silversoul Year: 2025 Genre: Heavy, Progressive-Metal Country: Norway Duration: 00:36:40 Format/Codec: MP3 Audio bitrate: 320 kbps ...( TrackList )... 01. Falling (03:43) 02. Somber Memories (The Core mix) (05:50) 03. All Eyes On Me (03:40) 04. The Moment (03:21) 05. Colours of Amber (05:04) 06. Withering Moon (The Core mix) (05:23) 07. Oblivion (03:58) 08. Save Me Now (05:38)
Seedów: 14
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-02 04:15:13
Rozmiar: 84.67 MB
Peerów: 2
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Po krótkiej przygodzie z “majorsem”, Medico Peste wracają pod skrzydła rodzimej Malignant Voices, czyli, można powiedzieć, do domu, gdzie ich miejsce. Bo, jak to się mówi, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Powiedzenie to zresztą znakomicie sprawdza się także w sprawie najważniejszej, czyli muzycznej zawartości „Aesthetic of Hunger”, trzeciego albumu Krakowian. Bo jest to materiał, który, po krótkiej podróży w rejony jakby nieco bardziej przystępne, wrzuca zespół ponownie na właściwe tory. „Aesthetic of Hunger” stanowi dla mnie rozwinięcie myśli twórczej z debiutu, i to rozwinięcie w bardzo mocnym tego słowa znaczeniu. Co mam na myśli? Przede wszystkim to, że od zarania Medico Peste był tworem wyjątkowym, czerpiącym z różnych źródeł, bez oglądania się na obecnie panującą modę. Jednocześnie wymykający się bezpośrednim porównaniom, potrafiącym mieszać w swojej twórczości zarówno elementy staroszkolne, jak i te bardziej współczesne, ocierające się momentami nawet o „post” czy awangardę. Jednocześnie tworem do szpiku kości blackmetalowym, acz nie trzymającym się sztywno wyznaczonych przez twórców gatunku ram. Poza agresywnymi, chłodnymi, norweskimi tremolo, islandzkimi melodiami czy francuskimi dysonansami znajdziemy na tym albumie utwory, przy których można z lekka odpłynąć. Niech za taki przykład wskażę choćby wyjątkowo klimatyczny „Ecclessiogenic Psychosis”, czy następujący zaraz potem „Antrakt”, przerywnik instrumentalny, kompletnie hipnotyzujący, i teoretycznie z czystym black metalem mający niewiele wspólnego. Dzięki temu, „Aesthetic of Hunger” jest albumem, który działa niczym choroba. Postępująca powoli, nie dająca natychmiastowych objawów, lecz z każdą chwilą infekująca zakamarki umysłu coraz głębiej. Sporo jest na tych nagraniach smaczków, które dostrzegamy dopiero po pewnym czasie, ale uważam, że rozkładając poszczególne kompozycje na części pierwsze pozbawił bym słuchacza satysfakcji z samodzielnego się nimi delektowania. Powiem zatem tylko tyle: Medico Peste nagrali kolejny fantastyczny album. Utrzymany całkowicie w swoim własnym, wykreowanym na przestrzeni lat stylu, który to już dziś śmiało stanowić może inspirację dla adeptów czarnej sztuki. Dla mnie, najwyższa światowa klasa. jesusatan Medico Peste to zespół blackmetalowy założony w 2010 roku w Krakowie. Skład muzyków ulegał wielu zmianom. Obecny skład zespołu to: Lazarus (wokal), Heresiarch (gitara), Zerachiel (gitara), Zann (gitara basowa) i Adrian Stempak (perkusja). W dyskografii znajdziemy trzy albumy – w tym jeden przedpremierowy, który ukazać ma się za kilka dni – i to właśnie tego materiału będzie dotyczyć dzisiejsza recenzja. Po pięciu latach wydawniczego milczenia Medico Peste wreszcie wraca z nowym krążkiem, zatytułowanym 'Aesthetic of Hunger’. Z nostalgią wspominam czasy ich surowego demo i debiutanckiego albumu – to były godziny spędzone z dźwiękami, które wwiercały się w łeb jak świdry. Niestety, kolejne wydawnictwa przemknęły mi bokiem, gdzieś się rozmyły w zalewie innych premier. Tym razem jednak, przedpremierowo wpadł mi w ręce ich najnowszy materiał – jeszcze ciepły, jeszcze dymiący. Osiem numerów zamkniętych w około czterdziestu pięciu minutach brudu, neurozy i szaleństwa. Początek albumu zdaje się stąpać spokojnie, niemal medytacyjnie, ale to tylko cisza przed burzą – bo chwilę później rozpętuje się istne piekło: blastowe tempa, nerwowe przejścia na garach i atmosfera tak gęsta, że można by ją kroić nożem. Brzmienie zdaje się być z jednej strony chaotyczne, a z drugiej niesamowicie precyzyjne – jak cięcie żywej tkanki chirurgicznym narzędziem. Riffy gitar prezentują klasyczne sekcje tremolo, ale znajdziecie tu również mnóstwo muzycznego dysonansu, który rozciąga granice black metalu, wprowadzając słuchacza w stan permanentnego napięcia i poczucia zagubienia – jakby ktoś wrzucił was w labirynt dźwięków bez wyjścia. Oprócz przesterowanych gitar, pojawiają się też przełączone na czysty kanał, które nieco ocieplają klimat tego materiału. Perkusja bardzo przypadła mi do gustu, zwłaszcza w szybszych partiach. Te wolniejsze momenty są niemal hipnotyzujące – pulsują jak obłąkany rytuał, wciągając w trans i budując duszną atmosferę, w której każda stopa i werbel brzmi jak echo szaleństwa. Linia basu potrafi zachwycić swoim doskonałym brzmieniem. Instrument ten jest doskonale słyszalny pomimo blastów i ściany dźwięków. Wokal to obskurny, zdzierający gardło krzyk, który brzmi jak desperacki monolog pełen wściekłości, paranoi i wewnętrznego rozkładu, idealnie dopełniający chorą aurę tej płyty. Podsumowując ten album, trzeba przyznać, że Medico Peste nie tylko wrócili – oni przyszli po swoje. Z pełną świadomością własnej estetyki i brzmienia, które balansuje na granicy obłędu i artystycznej wizji. Jeśli szukasz czegoś więcej niż kolejnej blackmetalowej rzeźni, to jest płyta, która Cię rozpieprzy. P. Przyznam, że trochę obawiałem się o przyszłość tego zespołu po tych wszystkich zawirowaniach w składzie. Żeby skrócić Wam całą historię – ze składu, który przygotował poprzedni album pozostał tylko gardłowy – Lazarus. Pięć lat ciszy, najpierw trochę koncertów, które okazały się wypaść bardzo dobrze, by w końcu pojawiła się informacja o kolejnej płycie Medico Peste. „Aesthetic of Hunger” – tak będzie zatytułowana. Medico Peste jest dla mnie zespołem bardzo ważnym, ale do tego krążka z uwagi na to co napisałem powyżej podszedłem trochę nieufnie. I mój stosunek do tej płyty można trochę porównać do sinusoidy. Od nieufności, przez duży entuzjazm, do stopniowego wyhamowania entuzjazmu. I już spieszę Wam powiedzieć coś więcej. Przede wszystkim – pewne rzeczy się nie zmieniły. Wokal Lazarusa jest w dalszym ciągu fantastyczny. Typ co kreuje atmosferę i klimat – wielu wokalistów na black metalowej scenie może mu pozazdrościć umiejętności i feelingu. Kolejne wersy w jego wykonaniu w dalszym ciągu potrafią przyprawić o gęsią skórkę, nie ważne czy krzyczy, wyje, deklamuje czy szepcze. Klasa sama w sobie. Pod kątem muzycznym z kolei słychać tutaj kontynuację muzyki Medico Peste z wcześniejszych materiałów, ale moim zdaniem – tylko do pewnego stopnia. Gdzieś tam cały czas jest możliwy do uchwycenia duch tego zespołu, sposób w jaki prowadzone są kompozycje, riffy – wszystko napisane jest tak, by słuchacz miał świadomość, że to ten sam zespół, który nagrał „א: Tremendum et Fascinatio” czy „ב: The Black Bile”. Natomiast odnoszę wrażenie, że gdzieś umknął ważny czynnik, wszechobecny na wcześniejszych materiałach Krakowian. Mianowicie – poczucie szaleństwa, strachu czy generalnie – bardzo wyrazistych emocji, często mocno ekstremalnych, wypełniających muzykę tego zespołu dotychczas. Każdy z wcześniejszych materiałów miał to w sobie, nieważne czy mówimy o pełniakach, EPce czy demówce. Natomiast w przypadku „Aesthetic of Hunger” nie czuję tego. Albo inaczej – nie czuję tego przez cały czas, nie czuję tego w takim stopniu, do jakiego byłem przyzwyczajony w przypadku tego albumu. Znajdziemy tu oczywiście numery, które w pełni oddają ducha Medico Peste, z całym bagażem emocjonalnym tej muzyki. Na przykład generalnie całe „Ecclessiogenic Psychosis” czy „Viaticum” lub „Act of Faith”, w pozostałych numerach z kolei jest tego zdecydowanie mniej. Może nie jest tak, że inne kawałki są do dupy – po prostu więcej w nich wkradającej się chwilami ambiwalencji wobec tych dźwięków. Może jest to też efekt produkcji tego albumu – mniej surowej i jakby bardziej przystępnej (choć oczywiście cały czas utrzymującej standardy jak na ekstremę przystało). I stąd ta sinusoida opisująca mój stosunek do muzyki z najnowszego albumu. Chwilami po prostu zespół wpada na mieliznę i gra poprawnie, dobrze, ale nic poza tym. Zdałem sobie sprawę, że włączając każdy wcześniejszy materiał Medico Peste słucham go z zapartym tchem od początku do końca, zaś „Aesthetic of Hunger” ma pewne luki. Jest albumem nierównym. Miałem moment, że zachwycałem się wspomnianymi numerami i na fali tego zachwytu przepływałem nad fragmentami mniej udanymi. Wraz z kolejnymi odsłuchami jednak zacząłem zwracać uwagę, że po prostu pewne fragmenty są tu trochę na siłę – lub nie pasują lub umieszczono je na zasadzie wypełnienia. Gdyby zespół w miejsce pełniaka wydał EPkę, powiedzmy o połowę krótszą – w dalszym ciągu piałbym Wam tutaj z zachwytu. Natomiast obecnie uważam, że dobry to powrót po pięciu latach milczenia, ale jednak oczekiwałem czegoś więcej. Ale oczywiście kupię „Aesthetic of Hunger” przy okazji. W dalszym ciągu jest to płyta ciekawsza i fajniejsza od dużej części krążków, które odsłuchuję obecnie, a nie zawsze ostatecznie je recenzuję. Natomiast liczę, że ten album jednak zaskoczy ponownie tak jak na początku. Lub, że kolejne wydawnictwo spełni moje oczekiwania względem Medico Peste i trzeci pełniak będę traktował po prostu jako chwilowy spadek formy. Oracle Medico Peste is a black metal band founded in 2010 in Krakow. The line-up of musicians has undergone many changes. The current line-up of the band is: Lazarus (vocals), Heresiarch (guitar), Zerachiel (guitar), Zann (bass guitar) and Adrian Stempak (drums). The discography includes three albums – including one pre-premiere, which is to be released in a few days – and it is this material that today’s review will concern. After five years of publishing silence, Medico Peste is finally back with a new album, titled 'Aesthetic of Hunger’. I recall with nostalgia the times of their raw demo and debut album – these were hours spent with sounds that pierced my head like drills. Unfortunately, subsequent releases passed me by, somehow blurred in the flood of other premieres. This time, however, their latest material fell into my hands as a pre-premiere – still warm, still smoking. Eight tracks enclosed in about forty-five minutes of filth, neurosis and madness. The beginning of the album seems to tread calmly, almost meditatively, but it is only the calm before the storm – because a moment later, real hell breaks loose: blast tempos, nervous passages on drums and an atmosphere so thick that you could cut it with a knife. The sound seems to be chaotic on the one hand, and incredibly precise on the other – like cutting living tissue with a surgical tool. The guitar riffs present classic tremolo sections, but you will also find here a lot of musical dissonance, which stretches the boundaries of black metal, putting the listener in a state of permanent tension and a sense of being lost – as if someone threw you into a labyrinth of sounds with no way out. In addition to the distorted guitars, there are also those switched to a clean channel, which slightly warm up the atmosphere of this material. I really liked the drums, especially in the faster parts. These slower moments are almost hypnotizing – they pulsate like a deranged ritual, drawing you into a trance and building a sultry atmosphere, in which every kick and snare sounds like an echo of madness. The bass line can delight with its perfect sound. This instrument is perfectly audible despite the blast beats and the wall of sounds. The vocals are a filthy, throat-shredding scream that sounds like a desperate monologue full of rage, paranoia and internal decay, perfectly complementing the sick aura of this album. To sum up this album, it must be admitted that Medico Peste have not only returned – they have come for what is theirs. With full awareness of their own aesthetics and sound, which balances on the border of madness and artistic vision. If you are looking for something more than just another black metal slaughter, this is an album that will blow you away. P. ..::TRACK-LIST::.. 1. St. Anthony's Fire 07:04 2. The Black Lotus 05:13 3. Subversion & Simulacra 05:11 4. Ecclessiogenic Psychosis 06:39 5. Antrakt 03:27 6. Folie De Dieu 05:24 7. Viaticum 04:32 8. Act Of Faith 07:32 ..::OBSADA::.. Lazarus - vocals, guitars, keys, songwriting Zann - bass Zerachiel - guitars Adrian Stempak - drums Guests: Hekte Zaren - vocals on tracks 1, 4 & 6 Ivan 'Ygg' Halyha - drums & electronics on 'Antrakt' Bard - guitars on 'Ecclessiogenic Psychosis' https://www.youtube.com/watch?v=l1XYXN8Prxs SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-01 10:23:22
Rozmiar: 110.13 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Po krótkiej przygodzie z “majorsem”, Medico Peste wracają pod skrzydła rodzimej Malignant Voices, czyli, można powiedzieć, do domu, gdzie ich miejsce. Bo, jak to się mówi, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Powiedzenie to zresztą znakomicie sprawdza się także w sprawie najważniejszej, czyli muzycznej zawartości „Aesthetic of Hunger”, trzeciego albumu Krakowian. Bo jest to materiał, który, po krótkiej podróży w rejony jakby nieco bardziej przystępne, wrzuca zespół ponownie na właściwe tory. „Aesthetic of Hunger” stanowi dla mnie rozwinięcie myśli twórczej z debiutu, i to rozwinięcie w bardzo mocnym tego słowa znaczeniu. Co mam na myśli? Przede wszystkim to, że od zarania Medico Peste był tworem wyjątkowym, czerpiącym z różnych źródeł, bez oglądania się na obecnie panującą modę. Jednocześnie wymykający się bezpośrednim porównaniom, potrafiącym mieszać w swojej twórczości zarówno elementy staroszkolne, jak i te bardziej współczesne, ocierające się momentami nawet o „post” czy awangardę. Jednocześnie tworem do szpiku kości blackmetalowym, acz nie trzymającym się sztywno wyznaczonych przez twórców gatunku ram. Poza agresywnymi, chłodnymi, norweskimi tremolo, islandzkimi melodiami czy francuskimi dysonansami znajdziemy na tym albumie utwory, przy których można z lekka odpłynąć. Niech za taki przykład wskażę choćby wyjątkowo klimatyczny „Ecclessiogenic Psychosis”, czy następujący zaraz potem „Antrakt”, przerywnik instrumentalny, kompletnie hipnotyzujący, i teoretycznie z czystym black metalem mający niewiele wspólnego. Dzięki temu, „Aesthetic of Hunger” jest albumem, który działa niczym choroba. Postępująca powoli, nie dająca natychmiastowych objawów, lecz z każdą chwilą infekująca zakamarki umysłu coraz głębiej. Sporo jest na tych nagraniach smaczków, które dostrzegamy dopiero po pewnym czasie, ale uważam, że rozkładając poszczególne kompozycje na części pierwsze pozbawił bym słuchacza satysfakcji z samodzielnego się nimi delektowania. Powiem zatem tylko tyle: Medico Peste nagrali kolejny fantastyczny album. Utrzymany całkowicie w swoim własnym, wykreowanym na przestrzeni lat stylu, który to już dziś śmiało stanowić może inspirację dla adeptów czarnej sztuki. Dla mnie, najwyższa światowa klasa. jesusatan Medico Peste to zespół blackmetalowy założony w 2010 roku w Krakowie. Skład muzyków ulegał wielu zmianom. Obecny skład zespołu to: Lazarus (wokal), Heresiarch (gitara), Zerachiel (gitara), Zann (gitara basowa) i Adrian Stempak (perkusja). W dyskografii znajdziemy trzy albumy – w tym jeden przedpremierowy, który ukazać ma się za kilka dni – i to właśnie tego materiału będzie dotyczyć dzisiejsza recenzja. Po pięciu latach wydawniczego milczenia Medico Peste wreszcie wraca z nowym krążkiem, zatytułowanym 'Aesthetic of Hunger’. Z nostalgią wspominam czasy ich surowego demo i debiutanckiego albumu – to były godziny spędzone z dźwiękami, które wwiercały się w łeb jak świdry. Niestety, kolejne wydawnictwa przemknęły mi bokiem, gdzieś się rozmyły w zalewie innych premier. Tym razem jednak, przedpremierowo wpadł mi w ręce ich najnowszy materiał – jeszcze ciepły, jeszcze dymiący. Osiem numerów zamkniętych w około czterdziestu pięciu minutach brudu, neurozy i szaleństwa. Początek albumu zdaje się stąpać spokojnie, niemal medytacyjnie, ale to tylko cisza przed burzą – bo chwilę później rozpętuje się istne piekło: blastowe tempa, nerwowe przejścia na garach i atmosfera tak gęsta, że można by ją kroić nożem. Brzmienie zdaje się być z jednej strony chaotyczne, a z drugiej niesamowicie precyzyjne – jak cięcie żywej tkanki chirurgicznym narzędziem. Riffy gitar prezentują klasyczne sekcje tremolo, ale znajdziecie tu również mnóstwo muzycznego dysonansu, który rozciąga granice black metalu, wprowadzając słuchacza w stan permanentnego napięcia i poczucia zagubienia – jakby ktoś wrzucił was w labirynt dźwięków bez wyjścia. Oprócz przesterowanych gitar, pojawiają się też przełączone na czysty kanał, które nieco ocieplają klimat tego materiału. Perkusja bardzo przypadła mi do gustu, zwłaszcza w szybszych partiach. Te wolniejsze momenty są niemal hipnotyzujące – pulsują jak obłąkany rytuał, wciągając w trans i budując duszną atmosferę, w której każda stopa i werbel brzmi jak echo szaleństwa. Linia basu potrafi zachwycić swoim doskonałym brzmieniem. Instrument ten jest doskonale słyszalny pomimo blastów i ściany dźwięków. Wokal to obskurny, zdzierający gardło krzyk, który brzmi jak desperacki monolog pełen wściekłości, paranoi i wewnętrznego rozkładu, idealnie dopełniający chorą aurę tej płyty. Podsumowując ten album, trzeba przyznać, że Medico Peste nie tylko wrócili – oni przyszli po swoje. Z pełną świadomością własnej estetyki i brzmienia, które balansuje na granicy obłędu i artystycznej wizji. Jeśli szukasz czegoś więcej niż kolejnej blackmetalowej rzeźni, to jest płyta, która Cię rozpieprzy. P. Przyznam, że trochę obawiałem się o przyszłość tego zespołu po tych wszystkich zawirowaniach w składzie. Żeby skrócić Wam całą historię – ze składu, który przygotował poprzedni album pozostał tylko gardłowy – Lazarus. Pięć lat ciszy, najpierw trochę koncertów, które okazały się wypaść bardzo dobrze, by w końcu pojawiła się informacja o kolejnej płycie Medico Peste. „Aesthetic of Hunger” – tak będzie zatytułowana. Medico Peste jest dla mnie zespołem bardzo ważnym, ale do tego krążka z uwagi na to co napisałem powyżej podszedłem trochę nieufnie. I mój stosunek do tej płyty można trochę porównać do sinusoidy. Od nieufności, przez duży entuzjazm, do stopniowego wyhamowania entuzjazmu. I już spieszę Wam powiedzieć coś więcej. Przede wszystkim – pewne rzeczy się nie zmieniły. Wokal Lazarusa jest w dalszym ciągu fantastyczny. Typ co kreuje atmosferę i klimat – wielu wokalistów na black metalowej scenie może mu pozazdrościć umiejętności i feelingu. Kolejne wersy w jego wykonaniu w dalszym ciągu potrafią przyprawić o gęsią skórkę, nie ważne czy krzyczy, wyje, deklamuje czy szepcze. Klasa sama w sobie. Pod kątem muzycznym z kolei słychać tutaj kontynuację muzyki Medico Peste z wcześniejszych materiałów, ale moim zdaniem – tylko do pewnego stopnia. Gdzieś tam cały czas jest możliwy do uchwycenia duch tego zespołu, sposób w jaki prowadzone są kompozycje, riffy – wszystko napisane jest tak, by słuchacz miał świadomość, że to ten sam zespół, który nagrał „א: Tremendum et Fascinatio” czy „ב: The Black Bile”. Natomiast odnoszę wrażenie, że gdzieś umknął ważny czynnik, wszechobecny na wcześniejszych materiałach Krakowian. Mianowicie – poczucie szaleństwa, strachu czy generalnie – bardzo wyrazistych emocji, często mocno ekstremalnych, wypełniających muzykę tego zespołu dotychczas. Każdy z wcześniejszych materiałów miał to w sobie, nieważne czy mówimy o pełniakach, EPce czy demówce. Natomiast w przypadku „Aesthetic of Hunger” nie czuję tego. Albo inaczej – nie czuję tego przez cały czas, nie czuję tego w takim stopniu, do jakiego byłem przyzwyczajony w przypadku tego albumu. Znajdziemy tu oczywiście numery, które w pełni oddają ducha Medico Peste, z całym bagażem emocjonalnym tej muzyki. Na przykład generalnie całe „Ecclessiogenic Psychosis” czy „Viaticum” lub „Act of Faith”, w pozostałych numerach z kolei jest tego zdecydowanie mniej. Może nie jest tak, że inne kawałki są do dupy – po prostu więcej w nich wkradającej się chwilami ambiwalencji wobec tych dźwięków. Może jest to też efekt produkcji tego albumu – mniej surowej i jakby bardziej przystępnej (choć oczywiście cały czas utrzymującej standardy jak na ekstremę przystało). I stąd ta sinusoida opisująca mój stosunek do muzyki z najnowszego albumu. Chwilami po prostu zespół wpada na mieliznę i gra poprawnie, dobrze, ale nic poza tym. Zdałem sobie sprawę, że włączając każdy wcześniejszy materiał Medico Peste słucham go z zapartym tchem od początku do końca, zaś „Aesthetic of Hunger” ma pewne luki. Jest albumem nierównym. Miałem moment, że zachwycałem się wspomnianymi numerami i na fali tego zachwytu przepływałem nad fragmentami mniej udanymi. Wraz z kolejnymi odsłuchami jednak zacząłem zwracać uwagę, że po prostu pewne fragmenty są tu trochę na siłę – lub nie pasują lub umieszczono je na zasadzie wypełnienia. Gdyby zespół w miejsce pełniaka wydał EPkę, powiedzmy o połowę krótszą – w dalszym ciągu piałbym Wam tutaj z zachwytu. Natomiast obecnie uważam, że dobry to powrót po pięciu latach milczenia, ale jednak oczekiwałem czegoś więcej. Ale oczywiście kupię „Aesthetic of Hunger” przy okazji. W dalszym ciągu jest to płyta ciekawsza i fajniejsza od dużej części krążków, które odsłuchuję obecnie, a nie zawsze ostatecznie je recenzuję. Natomiast liczę, że ten album jednak zaskoczy ponownie tak jak na początku. Lub, że kolejne wydawnictwo spełni moje oczekiwania względem Medico Peste i trzeci pełniak będę traktował po prostu jako chwilowy spadek formy. Oracle Medico Peste is a black metal band founded in 2010 in Krakow. The line-up of musicians has undergone many changes. The current line-up of the band is: Lazarus (vocals), Heresiarch (guitar), Zerachiel (guitar), Zann (bass guitar) and Adrian Stempak (drums). The discography includes three albums – including one pre-premiere, which is to be released in a few days – and it is this material that today’s review will concern. After five years of publishing silence, Medico Peste is finally back with a new album, titled 'Aesthetic of Hunger’. I recall with nostalgia the times of their raw demo and debut album – these were hours spent with sounds that pierced my head like drills. Unfortunately, subsequent releases passed me by, somehow blurred in the flood of other premieres. This time, however, their latest material fell into my hands as a pre-premiere – still warm, still smoking. Eight tracks enclosed in about forty-five minutes of filth, neurosis and madness. The beginning of the album seems to tread calmly, almost meditatively, but it is only the calm before the storm – because a moment later, real hell breaks loose: blast tempos, nervous passages on drums and an atmosphere so thick that you could cut it with a knife. The sound seems to be chaotic on the one hand, and incredibly precise on the other – like cutting living tissue with a surgical tool. The guitar riffs present classic tremolo sections, but you will also find here a lot of musical dissonance, which stretches the boundaries of black metal, putting the listener in a state of permanent tension and a sense of being lost – as if someone threw you into a labyrinth of sounds with no way out. In addition to the distorted guitars, there are also those switched to a clean channel, which slightly warm up the atmosphere of this material. I really liked the drums, especially in the faster parts. These slower moments are almost hypnotizing – they pulsate like a deranged ritual, drawing you into a trance and building a sultry atmosphere, in which every kick and snare sounds like an echo of madness. The bass line can delight with its perfect sound. This instrument is perfectly audible despite the blast beats and the wall of sounds. The vocals are a filthy, throat-shredding scream that sounds like a desperate monologue full of rage, paranoia and internal decay, perfectly complementing the sick aura of this album. To sum up this album, it must be admitted that Medico Peste have not only returned – they have come for what is theirs. With full awareness of their own aesthetics and sound, which balances on the border of madness and artistic vision. If you are looking for something more than just another black metal slaughter, this is an album that will blow you away. P. ..::TRACK-LIST::.. 1. St. Anthony's Fire 07:04 2. The Black Lotus 05:13 3. Subversion & Simulacra 05:11 4. Ecclessiogenic Psychosis 06:39 5. Antrakt 03:27 6. Folie De Dieu 05:24 7. Viaticum 04:32 8. Act Of Faith 07:32 ..::OBSADA::.. Lazarus - vocals, guitars, keys, songwriting Zann - bass Zerachiel - guitars Adrian Stempak - drums Guests: Hekte Zaren - vocals on tracks 1, 4 & 6 Ivan 'Ygg' Halyha - drums & electronics on 'Antrakt' Bard - guitars on 'Ecclessiogenic Psychosis' https://www.youtube.com/watch?v=l1XYXN8Prxs SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-01 10:18:47
Rozmiar: 335.32 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Kanadyjski Panzerfaust znów odpalił swój najmocniejszy arsenał, by oddać słuchaczom szósty album w karierze. Najnowszy krążek jest zarazem trzecim rozdziałem tetralogii The Suns of Perdition. Po dwóch latach oczekiwania, płyta The Astral Drain ukaże się 22 lipca, a my już dziś zasiadamy do przedpremierowego odsłuchu. Każdy, kto śledzi twórczość grupy Panzerfaust, przyzna, że ekipa z Kanady wypracowała w ostatnich latach bardzo spójne brzmienie. Dotyczy to w szczególności aktualnej serii wydawniczej The Suns of Perdition, za którą odpowiada wytwórnia Eisenwald. Po rewelacyjnym rozdziale drugim Render unto Eden (nasza recenzja w tym miejscu), kanadyjscy mistrzowie black metalu znowu dostarczają potężny monolit w postaci najdłuższego materiału z bieżącej tetralogii. Pierwsze zetknięcie się z nowym wydawnictwem Panzerfaust dowodzi, że grupa pewnie stąpa po wytyczonych przez siebie ścieżkach. Na przestrzeni ponad 10 minut, kompozycja otwierająca o tytule Death-Drive Projections, brzmieniem przypomina styl osiągnięty na poprzednim albumie. Sprawia wręcz wrażenie utworu, który nie został wykorzystany przy okazji składania płyty z 2020 roku. Tym razem, Kanadyjczycy postanowili zaserwować swoim fanom pięć kompozycji, oddzielonych od siebie instrumentalnymi przerywnikami. Produkcja albumu sprawia, że perfekcyjnie słucha się go jednym tchem. 47 minut materiału mija szybko, zaś poszczególne kompozycje ukazują nieco odmienne oblicza muzyki Panzerfaust. Na The Astral Drain znaleźć można bowiem coś więcej, niż tylko black metal o tematyce wojennej i antyreligijnej. Kanadyjczycy do swojego czarciego kotła wrzucili sporo składników, których inspiracji szukać należy także w gatunku doom metalu. Należy tutaj wspomnieć o utworze Bonfire of the Insanities, w którym pobrzmiewają echa starego dobrego Paradise Lost. Nieco wolniejsze tempo, zachwycająca linia melodyczna, jak również precyzyjna warstwa rytmiczna. Takich motywów na krążkach z serii The Suns of Perdition było do tej pory zdecydowanie za mało. Świetnie buja rozpędzony walec, jakim jest The Far Bank at the River Styx. W naturalny sposób odzwierciedla elementy, do jakich black metalowy Panzerfaust przyzwyczaił słuchaczy na przestrzeni 16 lat od debiutanckiego The Winds Will Lead Us… Czerpiąc z dokonań klasyków gatunku, muzycy dokładają do tradycyjnych rozwiązań swoje nowoczesne brzmienie. Krążek The Suns of Perdition, Chapter III: The Astral Drain zamyka Tabula Rasa – kompozycja będąca też oficjalnym singlem promującym tegoroczne wydawnictwo ekipy z Ontario. Również tym razem muzycy przenoszą się myślami do swoich poprzednich dokonań, choć doprawiają całość ciekawym bliskowschodnim vibe’m. Swoista progresja w blacku, z jaką Kanadyjczycy od lat romansują, sprawdza się tu w bardzo dobry sposób. Wiele wskazuje na to, że The Astral Drain może być albumem, który podzieli fanów Panzerfaust na dwa obozy. Z jednej strony, muzycy nie zawahali się poeksperymentować z różnorodnością gatunkową, co wychodzi im organicznie i naturalnie. Z drugiej zaś, ambientowe dodatki oraz krzyżowanie się blacku z doomem może być dla wielu trudnym do zaakceptowania zaskoczeniem. Jedno jest pewne – odkąd kwartet z Kanady rozpoczął swoją tetralogiczną podróż w 2019 roku, dostarcza zupełnie nową jakość na scenie muzycznej. Najnowsze dzieło grupy to album gwarantujący sporo pozytywnych doświadczeń, a także przyjemności z odbioru. Zdecydowanie warto dać szansę The Astral Drain, tym bardziej, że z każdym kolejnym odsłuchem płyta sprawia coraz lepsze wrażenie. Vlad Canada’s Panzerfaust has been one of my favorite discoveries since joining AMG Industries, ever since I picked up the first part of The Suns of Perdition tetralogy for review back in 2019 and proceeded to underrate it. Underrating was not a problem when the second installment, Chapter II: Render unto Eden, arrived just over a year later. Indeed, that record went on to be my AOTY 2020. It is something of an understatement, therefore, to say that excitement levels were running high when I learned that promo for Chapter III: The Astral Drain had arrived. Feverishly, I summoned the spirit of the recently deceased Madam X to demand immediate delivery of the files. And you know the drill from here, right? I proceed to gush for slightly more than the permitted word count and award my third 4.5 this fucking year, pissing off mightily the recently widowed Steel Druhm. Right? RIGHT?! It’s fair to say that, since The Suns of Perdition – Chapter I: War, Horrid War, Panzerfaust’s stock has risen significantly (and justifiably). What has also risen, apart from my codpiece, is the length of these records. War, Horrid War was a very prim and proper 31 mins, while Render unto Eden clocked in at a meatier 44 mins and The Astral Drain has added a few more minutes. With this has come a subtle, but undeniable, change in style. Where War undoubtedly had subtlety, nuance and haunting beauty, it was compressed into a short and very immediate package, which punched you repeatedly in the face, before tenderly kissing it better. Render unto Eden lulled the listener, relying more heavily on slow-build atmospherics and repetition to make its excellent points. On The Astral Drain, Panzerfaust have doubled down on what they began last time out. The progressive atmospherics dominate, with drummer and MVP Alexander Kartashov on his best and most progressive form to date but other elements are dialed back somewhat. While lead vocalist Goliath still unleashes his earth-shuddering bellow at times, for much of the record he alternates between an echoing growl and razor-edged snarling rasp, as guitarist Brock van Dijk and bassist Thomas Gervais deal in brooding, downtempo atmospherics. Van Dijk’s trademark mournful, cascading melodies remain but in a stripped-back form on the likes of “B22: The Hive and the Hole” and epic opener “Death-Drive Projections.” It’s not until the second half of the album that Panzerfaust really hit their stride. When they do, however, that stride is as magnificent as ever, as the insistent urgency of the opening cymbal work on “The Far Bank at the River Styx” hints that the slow-mo, doom-laden pummelling and subsequent frantic tremolo beatdown you fell victim to on “Bonfire of the Insanities” was only the beginning. Every bit the equal of “Snare of the Fowler” and “Pascal’s Wager” from the last record, “The Far Bank…” borders on blackened melodeath in places, as its looping melancholic leads roll over the artillery of Kartashov’s drums and Goliath’s feverish roars. Perhaps you can sense, however, that I am slightly holding back in my praise for The Astral Drain, and that is because it’s a record with an issue: the interludes. There are four of them, separating each of the five tracks proper. It’s perhaps telling to note that the track listing accompanying my promo doesn’t even include the interludes, which account for almost ten minutes of The Astral Drain. They add little but length to Panzerfaust’s effort, in places somewhat ruining the gentle build dynamics and flow of the record, most notably what would otherwise be a perfect transition from “Bonfire of the Insanities” into probable song of the year “The Far Bank at the River Styx.” The final percussion-driven interlude, “Enantiodromia (Interlude)” offers the most of the four but, at over five minutes in length, its repetitive nature feels like the band ran out of ideas. The production on The Astral Drain is, as it has been for the last two The Suns of Perdition albums, excellent. There isn’t really much more to say on that front. What to make then of Chapter III: The Astral Drain? While I must, of course, assess the record on its own merits, it’s impossible not to also look at it in context, namely as the third, and penultimate, instalment of The Suns series. Seen through that lens, it is the weakest of the three. Panzerfaust has still delivered a very good record but the first two tracks, “Death-Drive Projections” and “B22: The Hive and the Hole,” are good without carrying quite the heft or memorable moments of, say, “The Faustian Pact” from Render unto Eden. Couple this with the number, and disappointing nature, of the four interludes, and The Astral Drain begins to creak ever so slightly under its own weight. The other three tracks proper, and “The Far Bank at the River Styx” in particular, are great but the package as a whole comes up slightly short. With one entry left in The Suns saga, I hope Panzerfaust re-find their best form. Carcharodon ..::TRACK-LIST::.. 1. Death-Drive Projections 10:37 2. The Fear (Interlude) 01:29 3. B22: The Hive and the Hole 07:04 4. The Pain (Interlude) 00:38 5. Bonfire of the Insanities 07:27 6. The Fury (Interlude) 01:21 7. The Far Bank at the River Styx 06:48 8. Enantiodromia (Interlude) 05:54 9. Tabula Rasa 06:20 ..::OBSADA::.. Brock Van Dijk - Vocals, Guitar Thomas Gervais - Bass Goliath - Vocals Alexander Kartashov - Drums https://www.youtube.com/watch?v=ddi4AVhm5ek SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
PANZERFAUST - THE SUNS OF PERDITION [CHAPTER III: THE ASTRAL DRAIN ] (2022) [MP3@320] [FALLEN ANGEL]
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-06-01 09:08:18
Rozmiar: 110.65 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
|
|||||||||||||