|
|
|||||||||||||
|
Ostatnie 10 torrentów
Ostatnie 10 komentarzy
Discord
Wygląd torrentów:
Kategoria:
Muzyka
Gatunek:
Alternative Rock
Ilość torrentów:
305
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Debiutancka płyta zespołu, która nigdy nie ujrzała światła dziennego. Ponieważ nie zachowała się żadna oryginalna taśma-matka, wszystkie zawarte na tej płycie nagrania pochodzą z amatorskich kopii. Nagrany na przełomie 1987/88 roku album 'Specjalny rodzaj kontrastu' to pierwsza duża, studyjna płyta zespołu, która niestety ukazała się dopiero po 15 latach. Po kolejnych 20 latach ukazuje się wznowienie tamtej edycji, wraz z licznymi bonusami z wcześniejszych sesji z okresu 86-87. ..::TRACK-LIST::.. Specjalny Rodzaj Kontrastu 1. Pierwszy Śnieg 2. Wstajemy Na Raz, Śpiewamy Na Dwa 3. Święto Urodzaju 4. Ferma Hodowlana 5. Zaśpiewaj Wojowniku 6. Manitou 7. Zabiłem Pająka 8. Pierwszy Dzień Zmartwychwstania Bonusy: 9. Ferma Hodowlana 10. Sztuczne Oddychanie 11. Radio Niebieskie Oczy Heleny 12. Wstajemy Na Raz, Śpiewamy Na Dwa 13. Tu Nie Będzie Rewolucji 14. Specjalny Rodzaj Kontrastu 15. Biała Chorągiewka 16. Czas Pokonanych 17. Pod Szkłem 18. Pierwszy Front 19. Niech Płoną Sny 20. Komisariat Utwory 1-8 (materiał Specjalny rodzaj kontrastu) nagrano w RSC Studio w Rzeszowie pomiędzy grudniem 1987 a kwietniem 1988 r. Utwory 9-12 zarejestrowano w 1987 r. w studiu Programu III Polskiego Radia na zamówienie Rozgłośni Harcerskiej. Utwory 13-16 zarejestrowano w 1986 r. w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie. Utwory 17-20 zarejestrowano wiosną 1986 r. w Osiedlowym Domu Kultury "Tysiąclecie" w Rzeszowie. ..::OBSADA::.. Piotr Liszcz (Mizerny) - gitara, gitara akustyczna, bas, klawisze, śpiew; muzyka i słowa Paweł Tauter (Czester) - śpiew Sławomir Starosta - klawisze (1-8) Dariusz Marszałek (Czarny) - bębny (1-12) Wojciech Trześniowski (Pancerny) - bas (9-20) Janusz Gajewski (Borys) - bębny (13-20) Realizacja nagrań: Andrzej Szczypek (1-8), Leszek Kamiński (9-12). https://www.youtube.com/watch?v=t-44eBeIlUc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-21 19:36:46
Rozmiar: 187.01 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Debiutancka płyta zespołu, która nigdy nie ujrzała światła dziennego. Ponieważ nie zachowała się żadna oryginalna taśma-matka, wszystkie zawarte na tej płycie nagrania pochodzą z amatorskich kopii. Nagrany na przełomie 1987/88 roku album 'Specjalny rodzaj kontrastu' to pierwsza duża, studyjna płyta zespołu, która niestety ukazała się dopiero po 15 latach. Po kolejnych 20 latach ukazuje się wznowienie tamtej edycji, wraz z licznymi bonusami z wcześniejszych sesji z okresu 86-87. ..::TRACK-LIST::.. Specjalny Rodzaj Kontrastu 1. Pierwszy Śnieg 2. Wstajemy Na Raz, Śpiewamy Na Dwa 3. Święto Urodzaju 4. Ferma Hodowlana 5. Zaśpiewaj Wojowniku 6. Manitou 7. Zabiłem Pająka 8. Pierwszy Dzień Zmartwychwstania Bonusy: 9. Ferma Hodowlana 10. Sztuczne Oddychanie 11. Radio Niebieskie Oczy Heleny 12. Wstajemy Na Raz, Śpiewamy Na Dwa 13. Tu Nie Będzie Rewolucji 14. Specjalny Rodzaj Kontrastu 15. Biała Chorągiewka 16. Czas Pokonanych 17. Pod Szkłem 18. Pierwszy Front 19. Niech Płoną Sny 20. Komisariat Utwory 1-8 (materiał Specjalny rodzaj kontrastu) nagrano w RSC Studio w Rzeszowie pomiędzy grudniem 1987 a kwietniem 1988 r. Utwory 9-12 zarejestrowano w 1987 r. w studiu Programu III Polskiego Radia na zamówienie Rozgłośni Harcerskiej. Utwory 13-16 zarejestrowano w 1986 r. w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie. Utwory 17-20 zarejestrowano wiosną 1986 r. w Osiedlowym Domu Kultury "Tysiąclecie" w Rzeszowie. ..::OBSADA::.. Piotr Liszcz (Mizerny) - gitara, gitara akustyczna, bas, klawisze, śpiew; muzyka i słowa Paweł Tauter (Czester) - śpiew Sławomir Starosta - klawisze (1-8) Dariusz Marszałek (Czarny) - bębny (1-12) Wojciech Trześniowski (Pancerny) - bas (9-20) Janusz Gajewski (Borys) - bębny (13-20) Realizacja nagrań: Andrzej Szczypek (1-8), Leszek Kamiński (9-12). https://www.youtube.com/watch?v=t-44eBeIlUc SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-21 19:32:19
Rozmiar: 535.02 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Debiutancki album zespołu Bladysolo pochodzącego z Torunia, którego twórczości daleko do oczywistego brzmienia utożsamianego z rock'n'rollem. Choć sami muzycy właśnie tak określają swoje dokonania to jednak z wymieszania różnych inspiracji przyświecających poszczególnym członkom zespołu powstaje osobliwa mieszanka stylistyczna. Grają zadziornie, ale melodyjnie; z punkowym zacięciem, ale ambitnie; brutalnie, ale lirycznie. Energię rock'n'rolla uzupełniają mrocznym brzmieniem nowej fali wpisując w to własną wizję rzeczywistości przedstawionej w tekstach. A na koncertach zawsze na pełnych obrotach. ..::TRACK-LIST::.. 1. Dzielnica 2. Król miasta 3. 1994 4. Niedopita 5. TMS 6. Wstań i walcz 7. Podróż na drugą stronę 8. Sułtan Burnei 9. Nie zmienisz świata stojąc w miejscu 10. Bela Lugosi zmartwychwstaje ..::OBSADA::.. Bartłomiej Łyczak - voc Krystian Rubacha - git, bass Przemysław Stochmal - dr + Goście https://www.youtube.com/watch?v=8EisVQ3A35g SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-18 19:17:55
Rozmiar: 93.38 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Debiutancki album zespołu Bladysolo pochodzącego z Torunia, którego twórczości daleko do oczywistego brzmienia utożsamianego z rock'n'rollem. Choć sami muzycy właśnie tak określają swoje dokonania to jednak z wymieszania różnych inspiracji przyświecających poszczególnym członkom zespołu powstaje osobliwa mieszanka stylistyczna. Grają zadziornie, ale melodyjnie; z punkowym zacięciem, ale ambitnie; brutalnie, ale lirycznie. Energię rock'n'rolla uzupełniają mrocznym brzmieniem nowej fali wpisując w to własną wizję rzeczywistości przedstawionej w tekstach. A na koncertach zawsze na pełnych obrotach. ..::TRACK-LIST::.. 1. Dzielnica 2. Król miasta 3. 1994 4. Niedopita 5. TMS 6. Wstań i walcz 7. Podróż na drugą stronę 8. Sułtan Burnei 9. Nie zmienisz świata stojąc w miejscu 10. Bela Lugosi zmartwychwstaje ..::OBSADA::.. Bartłomiej Łyczak - voc Krystian Rubacha - git, bass Przemysław Stochmal - dr + Goście https://www.youtube.com/watch?v=8EisVQ3A35g SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-18 19:12:36
Rozmiar: 278.21 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Jeden z najważniejszych muzycznych dziennikarzy świata Sasha Frere-Jones na łamach LA TIMES uznał Headache za jedną z najlepszych płyt 2015 roku, a Trupę Trupa jednym z najlepszych zespołów rockowych na świecie: 'One of the best rock bands doing business now is from Gdansk, Poland. The lead singer of Trupa Trupa is poet Grzegorz Kwiatkowski, who sings (and speaks, sometimes) in English. The band recalls a less woozy version of Dungen, another band who know their ’60s psychedelia but don’t sound like thirsty revivalists. Kwiatkowski leans into the conversational loopiness of Syd Barrett and the band flowers behind him. Beauty and intensity get equal space here.' Sasha Frere-Jones, Los Angeles Times 'This is incredible work. The result is their first moment of true greatness.' The Quietus Nie mam żadnej wątpliwości że mam do czynienia z płytą, która zgarnie wiele z puli „polskie najważniejsze” za rok 2015. „Headache” będąc zestawem niezwykle ciekawych kilkuminutowych muzycznych opowiadań jest dowodem na absolutną dojrzałość artystyczną Trupa Trupa. Treść została potraktowana dość minimalistycznie i w ten sposób pozbawiona zbędnych słów i dźwięków. Grupa w perfekcyjny sposób opanowała umiejętność żonglowania emocjami i brzmieniami które obficie wypełniały zadymione muzyczne kluby końca lat 60-tych. Niby nic nowego bowiem poprzedni album , równie wyśmienity „+ +” sięgał do podobnych inspiracji lecz „Headache” w porównaniu do poprzedniczki zawiera materiał całkowicie spójny. Nie ma skrajnych wahań nastroju, co nie znaczy że nie ma tutaj zróżnicowania, tej odmienności która każe niecierpliwie czekać na ciąg dalszy aż do końca. Punktem kulminacyjnym płyty jest utwór tytułowy. Długi, dziewięciominutowy staje się prawdziwym opus magnum „Headache” . Monotonnym motywem wypełnia transem tło by stworzyć przestrzeń dla narastającego gniewu, stając się kwintesencją psychodelii spod znaku Trupa Trupa. Wcześniej jest jeszcze na przykład beatelsowski „Sky is Falling”, jakby wyjęty z okolic Sierżanta Pieprza czyli rzecz z hologramem Lennona. Oldschoolowa produkcja mówi wszystko o rodowodzie utworu. Absolutny majstersztyk. Następnie spotkamy skacowany „Getting Older” zakończony „pornograficzną” depresją The Cure. Zaraz potem „Give’em All” który brzmi jak przebudzenie ze złego snu. A jeszcze wcześniej jest „Snow” który otwiera drzwi i jak umowny kamerdyner zaprasza nas do wysłuchania całości mówiąc „I’ve got nothing, nothing to hide”. Tak właśnie, bo płyta „Headache” obnaża artystyczną wrażliwość autorów. Trupa Trupa mając ambicję na undergroundowy byt najwyższej jakości na rodzimej scenie, posiadają niewątpliwie parytet wyrażony w swojej twórczości, czego dowodem jest ich najnowszy album „ Headache”. Witold Żogała ..::TRACK-LIST::.. 1. Snow 02:37 2. Halleyesonme 03:30 3. Sky Is Falling 03:05 4. Sacrifice 03:16 5. Getting Older 06:16 6. Give'em All 03:40 7. Wasteland 05:17 8. Rise and Fall 04:16 9. Headache 09:09 10. Unbelievable 03:37 11. Picture Yourself 06:59 ..::OBSADA::.. Vocals - Grzegorz Kwiatkowski, Wojciech Juchniewicz Drums - Tomek Pawluczuk Guitar - Grzegorz Kwiatkowski, Rafał Wojczal, Wojciech Juchniewicz Keyboards - Rafał Wojczal Bass - Wojciech Juchniewicz https://www.youtube.com/watch?v=_PhAQVf1wUw SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-16 16:24:58
Rozmiar: 128.09 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Jeden z najważniejszych muzycznych dziennikarzy świata Sasha Frere-Jones na łamach LA TIMES uznał Headache za jedną z najlepszych płyt 2015 roku, a Trupę Trupa jednym z najlepszych zespołów rockowych na świecie: 'One of the best rock bands doing business now is from Gdansk, Poland. The lead singer of Trupa Trupa is poet Grzegorz Kwiatkowski, who sings (and speaks, sometimes) in English. The band recalls a less woozy version of Dungen, another band who know their ’60s psychedelia but don’t sound like thirsty revivalists. Kwiatkowski leans into the conversational loopiness of Syd Barrett and the band flowers behind him. Beauty and intensity get equal space here.' Sasha Frere-Jones, Los Angeles Times 'This is incredible work. The result is their first moment of true greatness.' The Quietus Nie mam żadnej wątpliwości że mam do czynienia z płytą, która zgarnie wiele z puli „polskie najważniejsze” za rok 2015. „Headache” będąc zestawem niezwykle ciekawych kilkuminutowych muzycznych opowiadań jest dowodem na absolutną dojrzałość artystyczną Trupa Trupa. Treść została potraktowana dość minimalistycznie i w ten sposób pozbawiona zbędnych słów i dźwięków. Grupa w perfekcyjny sposób opanowała umiejętność żonglowania emocjami i brzmieniami które obficie wypełniały zadymione muzyczne kluby końca lat 60-tych. Niby nic nowego bowiem poprzedni album , równie wyśmienity „+ +” sięgał do podobnych inspiracji lecz „Headache” w porównaniu do poprzedniczki zawiera materiał całkowicie spójny. Nie ma skrajnych wahań nastroju, co nie znaczy że nie ma tutaj zróżnicowania, tej odmienności która każe niecierpliwie czekać na ciąg dalszy aż do końca. Punktem kulminacyjnym płyty jest utwór tytułowy. Długi, dziewięciominutowy staje się prawdziwym opus magnum „Headache” . Monotonnym motywem wypełnia transem tło by stworzyć przestrzeń dla narastającego gniewu, stając się kwintesencją psychodelii spod znaku Trupa Trupa. Wcześniej jest jeszcze na przykład beatelsowski „Sky is Falling”, jakby wyjęty z okolic Sierżanta Pieprza czyli rzecz z hologramem Lennona. Oldschoolowa produkcja mówi wszystko o rodowodzie utworu. Absolutny majstersztyk. Następnie spotkamy skacowany „Getting Older” zakończony „pornograficzną” depresją The Cure. Zaraz potem „Give’em All” który brzmi jak przebudzenie ze złego snu. A jeszcze wcześniej jest „Snow” który otwiera drzwi i jak umowny kamerdyner zaprasza nas do wysłuchania całości mówiąc „I’ve got nothing, nothing to hide”. Tak właśnie, bo płyta „Headache” obnaża artystyczną wrażliwość autorów. Trupa Trupa mając ambicję na undergroundowy byt najwyższej jakości na rodzimej scenie, posiadają niewątpliwie parytet wyrażony w swojej twórczości, czego dowodem jest ich najnowszy album „ Headache”. Witold Żogała ..::TRACK-LIST::.. 1. Snow 02:37 2. Halleyesonme 03:30 3. Sky Is Falling 03:05 4. Sacrifice 03:16 5. Getting Older 06:16 6. Give'em All 03:40 7. Wasteland 05:17 8. Rise and Fall 04:16 9. Headache 09:09 10. Unbelievable 03:37 11. Picture Yourself 06:59 ..::OBSADA::.. Vocals - Grzegorz Kwiatkowski, Wojciech Juchniewicz Drums - Tomek Pawluczuk Guitar - Grzegorz Kwiatkowski, Rafał Wojczal, Wojciech Juchniewicz Keyboards - Rafał Wojczal Bass - Wojciech Juchniewicz https://www.youtube.com/watch?v=_PhAQVf1wUw SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-16 16:09:02
Rozmiar: 350.26 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. REDAKCJA to nowy zespół na polskiej scenie rockowej, ale z pewnością nie jest to formacja złożona z nowicjuszy. Siłą napędową, a także autorem całości repertuaru zespołu jest bowiem Dariusz Dusza - gitarzysta i autor tekstów, w przeszłości lider i współzałożyciel tak ważnych i legendarnych formacji polskiej sceny jak Śmierć Kliniczna, Absurd czy DiM. Dusza od lat z powodzeniem kontynuuje współpracę z Ireneuszem Dudkiem w formacji Skakin' Dudi. Obaj muzycy stworzyli wspólnie takie niezapomniane przeboje jak: "Au sza la la la" czy "Och, Ziuta". Dusza nieprzerwanie występuje z Ireneuszem Dudkiem i nadal tworzy dla niego teksty, ma na swym koncie również współpracę z zespołem Dżem. Napisał dla niego m.in. teksty do takich utworów jak "Malowany ptak" czy "Zapal świeczkę". Utwory skomponowane i napisane przez Dariusza Duszę znalazły się na kilkudziesięciu płytach, docierając do miliona odbiorców! Artysta występował w wielu programach telewizyjnych i na wszystkich znaczących festiwalach (zdobywając m.in. nagrodę publiczności na festiwalu opolskim). Redakcja skupia utalentowanych muzyków. Łączy w sobie energetyczną muzykę z ambitnymi tekstami podążając stylistycznie w różnych kierunkach. Bazą repertuarową zespołu jest energetyczny rockowy repertuar, w którym odnaleźć można także kilka bardziej stonowanych kompozycji. Redakcja z upodobaniem sięga po gitarowe przeboje oparte na tradycyjnym rock'n'rollu nie unikając niekiedy bardziej punkowych rytmów czy pojawiających się wpływów reggae, które dla wielu fanów mogą być łącznikiem dokonań Redakcji z tym co Dusza tworzył w formacji DiM. REDAKCJA zadebiutowała albumem "Horroskop" wydanym w 2011 roku przez wytwórnię Jimmy Jazz Records. Premiera drugiej płyty zespołu zatytułowanej "Cyfrowe średniowiecze" zaplanowana została na 13 pażdziernika 2012, a wydawcą ponownie jest Jimmy Jazz Records. 'Cyfrowe średniowiecze' to najnowsza odsłona muzycznych dokonań Redakcji, grupy dowodzonej przez Darka Duszę, tekściarza i kompozytora o długoletnim dorobku artystycznym, twórcy wielu przebojów i muzyka wielu znaczących projektów muzycznych. Po zeszłorocznym albumie pt. "Horroskop" jest to już druga płyta zespołu, na której można usłyszeć 13 całkowicie premierowych utworów oraz dwa, współcześnie zarejestrowane nagrania Absurdu - jednej z dawnych, punkowych formacji Darka Duszy. Debiut Redakcji spotkał się z dużym uznaniem recenzentów i przychylnością fanów ciekawych powrotu artysty po latach na stricte rockowo-punk'n'rollowe poletko. Muzyka Redakcji obroniła się bez trudu, a kompozycje "Dziś umarłem na ulicy", Karmazynowy śnieg", "Pięć dni w tygodniu" czy "Tak jak kot" wiele tygodni gościły na antenie wielu rozgłośni radiowych. Po koncertowej konfrontacji z fanami i m.in. doskonałym przyjęciu na festiwalu "Rock na Bagnie" zespół postanowił skierować się twórczo w stronę mocniejszego brzmienia czego najlepszym dowodem jest nowy album, na którym dominują rockowe, soczyste kompozycje podlane brzmieniem nawiązującym do punkowej estetyki i nie pozbawione rock'n'rollowej przebojowości. Jak zwykle wizytówka dokonań Redakcji są charakterystyczne teksty Darka Duszy w zależności od intencji autora mniej lub bardziej refleksyjne ale zawsze będące odbiciem bliskiej rzeczywistości. "Cyfrowe średniowiecze" to 15 muzyczno-słownych petard pośród których wzorem debiutu nie brakuje utworów od pierwszego kontaktu pozostających w głowie słuchacza. To doskonały łacznik pomiędzy tym co charakteryzuje dokonania Duszy sprzed lat (a co nigdy wcześniej nie doczekało się profesjonalnej realizacji) a tym co dzisiaj napędza artystę najbardziej. Solidny album dla każdego kto potrafi docenić siłę soczystego rockowego i rock'n'rollowego brzmienia. Wydawca Drodzy Państwo, odskoczmy nieco w odmienne oblicze szeroko pojętego rocka, wybierzmy się na przechadzkę w towarzystwie Redakcji. Zapewne niewielu czytelników naszego serwisu wie, z czym to się je, stąd na początek kilka słów wprowadzenia. Zespół jest młody, co nie znaczy, że jego członkowie to dyletanci na scenie muzycznej. Twórcą całego zamieszania jest tekściarz i gitarzysta Darek Dusza, który od lat współpracuje z Ireneuszem Dudkiem i może być kojarzony z takimi kapelami jak: Śmierć Kliniczna, Absurd czy DiM. Towarzyszą mu basista Bartek Stuchlik (Shakin’ Dudi), wokalista Adam Antosiewicz (m.in. Trzy Kluski Śląskie) oraz perkusista Łukasz Walczak. Grupa dała się poznać za sprawą pozytywnie przyjętego debiutu „Horroskop” z 2011 roku. Teraz kontynuuje swoją misję, której kolejnym etapem jest „Cyfrowe Średniowiecze”. Tytuł płyty jak najbardziej na czasie – odnosi się do obecnej sytuacji społecznej, co ma swoje odwzorowanie również w warstwie lirycznej. Ta w sposób lekki, trafnie opisuje to, co dzieje się wokół wszystkich nas. Muzycznie nie jest tak jednoznacznie jakby się można było spodziewać. Fakt, przeważają klimaty spod znaku punk’n’rolla. Nie oznacza to jednak, że Redakcja trzyma się kurczowo jednej stylistyki. Panowie śmiało i z dobrym tego skutkiem sięgają po inne środki wyrazu. Tak też w sporej części materiału przewija się duch znamienny dla muzyki lat 60 – tych. Oprócz tego można uświadczyć elementów w stylu ska, reggae czy gitarowego rocka. Co istotne już po pierwszym odsłuchu w głowie zostaje wiele melodii i nośnych refrenów. Chłopaki mają dar do chwytliwych pomysłów i czuja do tworzenia dobrych rzeczy za pomocą niewyszukanych środków. Wypada to naturalnie i świeżo. Płyta ma stosunkowo surowe, garażowe brzmienie, dalekie od hermetycznej sztuczności studyjnej. Momentami Redakcja przypomina mi nieco dokonania wczesnego Rush, co niektórych może zdziwić… Od czasu do czasu, zespół pozwala sobie na małą improwizację, co można usłyszeć choćby w „Kopiuj, Wklej”. Znowu „Dwie Głowy” pokazuje skłonność chłopaków do szaleństwa i udziwnień – specyficzny kawałek. Redakcja mimo ewidentnego ukierunkowania i pełnej świadomości tego co robi, potrafi zadziwić, zyskać naszą sympatię. „Cyfrowe Średniowiecze” to płyta, która potrafi zaintrygować, wzbudzić zainteresowanie. Kto choć trochę preferuje punk rockowe klimaty, ten z pewnością powinien zgłębić nowe wydawnictwo Redakcji. Reszta również może czuć się zaproszona – a nuż kogoś trafi – szczególnie, że są ku temu mocne liczne dowody (aż 15)... Marcin Magiera ..::TRACK-LIST::.. 1. Cyfrowe średniowiecze 2. Sto pełnych samotności lat 3. Miliony much 4. Kopiuj, wklej 5. Daj pospać 6. Dwie głowy 7. Cwany jeż 8. Mechanika 9. Niezdarny szkic 10. Bełkotem pijany 11. A może spróbuj 12. Rewanż 13. Wyprostowany palec 14. Winyl 15. Nasze realia https://www.youtube.com/watch?v=rdtM2X755Kg SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-13 19:17:21
Rozmiar: 114.93 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. REDAKCJA to nowy zespół na polskiej scenie rockowej, ale z pewnością nie jest to formacja złożona z nowicjuszy. Siłą napędową, a także autorem całości repertuaru zespołu jest bowiem Dariusz Dusza - gitarzysta i autor tekstów, w przeszłości lider i współzałożyciel tak ważnych i legendarnych formacji polskiej sceny jak Śmierć Kliniczna, Absurd czy DiM. Dusza od lat z powodzeniem kontynuuje współpracę z Ireneuszem Dudkiem w formacji Skakin' Dudi. Obaj muzycy stworzyli wspólnie takie niezapomniane przeboje jak: "Au sza la la la" czy "Och, Ziuta". Dusza nieprzerwanie występuje z Ireneuszem Dudkiem i nadal tworzy dla niego teksty, ma na swym koncie również współpracę z zespołem Dżem. Napisał dla niego m.in. teksty do takich utworów jak "Malowany ptak" czy "Zapal świeczkę". Utwory skomponowane i napisane przez Dariusza Duszę znalazły się na kilkudziesięciu płytach, docierając do miliona odbiorców! Artysta występował w wielu programach telewizyjnych i na wszystkich znaczących festiwalach (zdobywając m.in. nagrodę publiczności na festiwalu opolskim). Redakcja skupia utalentowanych muzyków. Łączy w sobie energetyczną muzykę z ambitnymi tekstami podążając stylistycznie w różnych kierunkach. Bazą repertuarową zespołu jest energetyczny rockowy repertuar, w którym odnaleźć można także kilka bardziej stonowanych kompozycji. Redakcja z upodobaniem sięga po gitarowe przeboje oparte na tradycyjnym rock'n'rollu nie unikając niekiedy bardziej punkowych rytmów czy pojawiających się wpływów reggae, które dla wielu fanów mogą być łącznikiem dokonań Redakcji z tym co Dusza tworzył w formacji DiM. REDAKCJA zadebiutowała albumem "Horroskop" wydanym w 2011 roku przez wytwórnię Jimmy Jazz Records. Premiera drugiej płyty zespołu zatytułowanej "Cyfrowe średniowiecze" zaplanowana została na 13 pażdziernika 2012, a wydawcą ponownie jest Jimmy Jazz Records. 'Cyfrowe średniowiecze' to najnowsza odsłona muzycznych dokonań Redakcji, grupy dowodzonej przez Darka Duszę, tekściarza i kompozytora o długoletnim dorobku artystycznym, twórcy wielu przebojów i muzyka wielu znaczących projektów muzycznych. Po zeszłorocznym albumie pt. "Horroskop" jest to już druga płyta zespołu, na której można usłyszeć 13 całkowicie premierowych utworów oraz dwa, współcześnie zarejestrowane nagrania Absurdu - jednej z dawnych, punkowych formacji Darka Duszy. Debiut Redakcji spotkał się z dużym uznaniem recenzentów i przychylnością fanów ciekawych powrotu artysty po latach na stricte rockowo-punk'n'rollowe poletko. Muzyka Redakcji obroniła się bez trudu, a kompozycje "Dziś umarłem na ulicy", Karmazynowy śnieg", "Pięć dni w tygodniu" czy "Tak jak kot" wiele tygodni gościły na antenie wielu rozgłośni radiowych. Po koncertowej konfrontacji z fanami i m.in. doskonałym przyjęciu na festiwalu "Rock na Bagnie" zespół postanowił skierować się twórczo w stronę mocniejszego brzmienia czego najlepszym dowodem jest nowy album, na którym dominują rockowe, soczyste kompozycje podlane brzmieniem nawiązującym do punkowej estetyki i nie pozbawione rock'n'rollowej przebojowości. Jak zwykle wizytówka dokonań Redakcji są charakterystyczne teksty Darka Duszy w zależności od intencji autora mniej lub bardziej refleksyjne ale zawsze będące odbiciem bliskiej rzeczywistości. "Cyfrowe średniowiecze" to 15 muzyczno-słownych petard pośród których wzorem debiutu nie brakuje utworów od pierwszego kontaktu pozostających w głowie słuchacza. To doskonały łacznik pomiędzy tym co charakteryzuje dokonania Duszy sprzed lat (a co nigdy wcześniej nie doczekało się profesjonalnej realizacji) a tym co dzisiaj napędza artystę najbardziej. Solidny album dla każdego kto potrafi docenić siłę soczystego rockowego i rock'n'rollowego brzmienia. Wydawca Drodzy Państwo, odskoczmy nieco w odmienne oblicze szeroko pojętego rocka, wybierzmy się na przechadzkę w towarzystwie Redakcji. Zapewne niewielu czytelników naszego serwisu wie, z czym to się je, stąd na początek kilka słów wprowadzenia. Zespół jest młody, co nie znaczy, że jego członkowie to dyletanci na scenie muzycznej. Twórcą całego zamieszania jest tekściarz i gitarzysta Darek Dusza, który od lat współpracuje z Ireneuszem Dudkiem i może być kojarzony z takimi kapelami jak: Śmierć Kliniczna, Absurd czy DiM. Towarzyszą mu basista Bartek Stuchlik (Shakin’ Dudi), wokalista Adam Antosiewicz (m.in. Trzy Kluski Śląskie) oraz perkusista Łukasz Walczak. Grupa dała się poznać za sprawą pozytywnie przyjętego debiutu „Horroskop” z 2011 roku. Teraz kontynuuje swoją misję, której kolejnym etapem jest „Cyfrowe Średniowiecze”. Tytuł płyty jak najbardziej na czasie – odnosi się do obecnej sytuacji społecznej, co ma swoje odwzorowanie również w warstwie lirycznej. Ta w sposób lekki, trafnie opisuje to, co dzieje się wokół wszystkich nas. Muzycznie nie jest tak jednoznacznie jakby się można było spodziewać. Fakt, przeważają klimaty spod znaku punk’n’rolla. Nie oznacza to jednak, że Redakcja trzyma się kurczowo jednej stylistyki. Panowie śmiało i z dobrym tego skutkiem sięgają po inne środki wyrazu. Tak też w sporej części materiału przewija się duch znamienny dla muzyki lat 60 – tych. Oprócz tego można uświadczyć elementów w stylu ska, reggae czy gitarowego rocka. Co istotne już po pierwszym odsłuchu w głowie zostaje wiele melodii i nośnych refrenów. Chłopaki mają dar do chwytliwych pomysłów i czuja do tworzenia dobrych rzeczy za pomocą niewyszukanych środków. Wypada to naturalnie i świeżo. Płyta ma stosunkowo surowe, garażowe brzmienie, dalekie od hermetycznej sztuczności studyjnej. Momentami Redakcja przypomina mi nieco dokonania wczesnego Rush, co niektórych może zdziwić… Od czasu do czasu, zespół pozwala sobie na małą improwizację, co można usłyszeć choćby w „Kopiuj, Wklej”. Znowu „Dwie Głowy” pokazuje skłonność chłopaków do szaleństwa i udziwnień – specyficzny kawałek. Redakcja mimo ewidentnego ukierunkowania i pełnej świadomości tego co robi, potrafi zadziwić, zyskać naszą sympatię. „Cyfrowe Średniowiecze” to płyta, która potrafi zaintrygować, wzbudzić zainteresowanie. Kto choć trochę preferuje punk rockowe klimaty, ten z pewnością powinien zgłębić nowe wydawnictwo Redakcji. Reszta również może czuć się zaproszona – a nuż kogoś trafi – szczególnie, że są ku temu mocne liczne dowody (aż 15)... Marcin Magiera ..::TRACK-LIST::.. 1. Cyfrowe średniowiecze 2. Sto pełnych samotności lat 3. Miliony much 4. Kopiuj, wklej 5. Daj pospać 6. Dwie głowy 7. Cwany jeż 8. Mechanika 9. Niezdarny szkic 10. Bełkotem pijany 11. A może spróbuj 12. Rewanż 13. Wyprostowany palec 14. Winyl 15. Nasze realia https://www.youtube.com/watch?v=rdtM2X755Kg SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-13 19:13:51
Rozmiar: 393.39 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. ADMINISTRATORR to pseudonim artystyczny Bartosza Marmola, który w 2009 roku powołał do życia zespół grający i tworzący alternatywnego rocka. Początkowo projekt miał mieć charakter studyjny i jednorazowy, a pomyślany był jako ścieżka dźwiękowa do tomiku opowiadań Administratorra pod tytułem „Opowiadania w kaftanie”. Właśnie w takim celu jesienią 2009 r., w studio Serakos zrealizowano nagrania, które składają się na debiutancki album ADMINISTRATORRA pt. „Piosenki w kaftanie” (który wydany został w 2010 r. nakładem Jimmy Jazz Records). ..::TRACK-LIST::.. 1. Intro 2. U Kopra na zabawie 3. Bezpłodny Bóg 4. Referat Wilka 5. Emil z szafy 6. Nie bój się Adam 7. Berliner 8. Polityczna zagłada 9. Atomowy brat 10. Laboratorium 11. Pieniądze 12. Pitera 13. Szukaj mnie https://www.youtube.com/watch?v=HcGrDqnvlAA SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-10 11:10:49
Rozmiar: 94.76 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. ADMINISTRATORR to pseudonim artystyczny Bartosza Marmola, który w 2009 roku powołał do życia zespół grający i tworzący alternatywnego rocka. Początkowo projekt miał mieć charakter studyjny i jednorazowy, a pomyślany był jako ścieżka dźwiękowa do tomiku opowiadań Administratorra pod tytułem „Opowiadania w kaftanie”. Właśnie w takim celu jesienią 2009 r., w studio Serakos zrealizowano nagrania, które składają się na debiutancki album ADMINISTRATORRA pt. „Piosenki w kaftanie” (który wydany został w 2010 r. nakładem Jimmy Jazz Records). ..::TRACK-LIST::.. 1. Intro 2. U Kopra na zabawie 3. Bezpłodny Bóg 4. Referat Wilka 5. Emil z szafy 6. Nie bój się Adam 7. Berliner 8. Polityczna zagłada 9. Atomowy brat 10. Laboratorium 11. Pieniądze 12. Pitera 13. Szukaj mnie https://www.youtube.com/watch?v=HcGrDqnvlAA SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-10 11:05:37
Rozmiar: 288.30 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Nowe wydawnictwo szczecińskiej formacji, która przypomina się fanom płytą koncertową uzupełnioną dyskiem DVD. To dwupłytowe wydawnictwo wydane w postaci digipaku powinno zadowolić każdego kto pamięta najstarsze hity grupy, a jednocześnie ma ochotę zapoznać się z tym co Kolaboranci szykują na przyszłość. Nowy, studyjny krążek zespołu już czeka na wydanie i dotrze do fanów w pierwszej połowie przyszłego roku, a obecnie grupa świętuje swoje 25-lecie podsumowując je dwupłytowym albumem "My tu stoimy" i koncertem 'Kolabonight 2011', który odbędzie się 8 października 2011 w szczecińskim klubie Słowianin (patrz dział koncertowy i informacje na stronie głównej serwisu Jimmy Jazz Records). Szczecińscy Kolaboranci powstali w 1986 roku i przez niemal dekade byli jednym z tych zespołów, które kształtowały wizerunek polskiej sceny niezależnej. Pierwotnie zainspirowani dokonaniami Dezertera nie byli jedynie naśladowcami szybko wypracowując własny, niepodrabialny styl, zręcznie poruszając się między punk rockiem i hardcore-punkiem, zdobywając sobie uznanie publiczności, której nie wystarczają proste i łatwe piosenki. Po okresie samodzielnego publikowania własnych nagrań, w okresie 1990-1995 grupa szybko dorobiła się czterech cenionych do dziś albumów wydanych przez firmy Arston, Universal i MTJ. W tym czasie Kolaboranci stali się wylęgarnia muzycznych talentów, a byli muzycy zespołu przewinęli się przez wiele istotnych projektów (Wilki, Albert Rosenfield, Dum-Dum) i do dzisiaj stanowią o wizerunku krajowej sceny rockowej występując w takich formacjach jak Hey, Dezerter czy Indios Bravos. Paradoksalnie fakt ten zaważył na losach grupy, która zawiesiła działalność w 1995 roku. Zespół wznowił ją w roku 2006 jednak rok później musiał zaprzestać aktywności ze względu na kłopoty zdrowotne Przemysława Thiele, lidera i jedynego oryginalnego członka grupy. Kolaboranci powrócili ponownie na scenę w roku 2009 zaliczając kolejne udane koncerty i myśląc o tym, aby z jednej strony przypomnieć się swojej starej publiczności, a z drugiej sprowokować zainteresowanie młodszych słuchaczy. W takich razach najlepszym posunięciem wydaje się zawsze wydanie płyty. Decyzją muzyków będzie to album koncertowy zatytułowany „My Tu Stoimy”, a wydawcą będzie szczecińska wytwórnia Jimmy Jazz Records, która przed laty wydała już pierwszy album zespołu w wersji kasetowej. Przemysław Thiele: - Nie znoszę płyt koncertowych (z drobnymi wyjątkami), ale w ten sposób moglibyśmy nakarmić zgłodniały lud i załatwić przy okazji płytę w stylu "The Best of". Nasze starania finansowo wsparło Miasto Szczecin. Zacząłem organizować zaplecze techniczne oraz przekonywać opornych kolegów. Wydawca zaczął podpowiadać, że do takich pomysłów potrzebne są, co najmniej, dwa koncerty, z których potem można skompilować zestaw optymalny. Uparłem się i uwierzyłem, że wystarczy jeden. Stało się - nagrania powstały. Zagraliśmy wszystkie najważniejsze piosenki dokładając do tego coś z moich solowych kawałków plus dwa nowe utwory. Na krążku „My tu stoimy” Kolaboranci postanowili przypomnieć się nie tylko muzycznie ale także wizualnie czemu służy pomysł uzupełnienia płyty audio dyskiem DVD. Na jej zawartość składają się fragmenty koncertu podczas którego nagrano płytę, archiwalia (fragmenty dawnych występów, video klipy) i krótki film o zespole. W ten sposób fani otrzymają podwójne wydawnictwo doskonale łączące przeszłość z teraźniejszością Kolaborantów. ..::TRACK-LIST::.. 1. Szmaciarz 2010 3:41 2. Nie Mów Mi, Że Będzie Inaczej 3:05 3. Tym Lepiej 2:20 4. Do Misjonarza 1:49 5. Kraj Niedobrych Rad 2:03 6. Powiedz Coś 1:43 7. Strażnicy Moralności 1:37 8.Nowa Święta Racja 3:19 9. A Może To Ja 2:47 10. Kolaboranci 4:36 11. Północ 2:27 12. Miłość 2:19 13. Kraj (PF Brut) 3:01 14. My Mu (Strażnicy Moralności cz. 2) 3:16 15. Maksymilian 2:44 16. Pouczek 4:12 17. Zegarmistrz 3:43 18. Pociąg Do H. 3:05 19. Słabizna 3:53 20. Transparenty 5:50 21. My Urodzeni W Latach 60 5:21 Bonus: 22. Brudy 1:55 https://www.youtube.com/watch?v=RaG8rvCu82s SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-09 10:44:13
Rozmiar: 160.55 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Nowe wydawnictwo szczecińskiej formacji, która przypomina się fanom płytą koncertową uzupełnioną dyskiem DVD. To dwupłytowe wydawnictwo wydane w postaci digipaku powinno zadowolić każdego kto pamięta najstarsze hity grupy, a jednocześnie ma ochotę zapoznać się z tym co Kolaboranci szykują na przyszłość. Nowy, studyjny krążek zespołu już czeka na wydanie i dotrze do fanów w pierwszej połowie przyszłego roku, a obecnie grupa świętuje swoje 25-lecie podsumowując je dwupłytowym albumem "My tu stoimy" i koncertem 'Kolabonight 2011', który odbędzie się 8 października 2011 w szczecińskim klubie Słowianin (patrz dział koncertowy i informacje na stronie głównej serwisu Jimmy Jazz Records). Szczecińscy Kolaboranci powstali w 1986 roku i przez niemal dekade byli jednym z tych zespołów, które kształtowały wizerunek polskiej sceny niezależnej. Pierwotnie zainspirowani dokonaniami Dezertera nie byli jedynie naśladowcami szybko wypracowując własny, niepodrabialny styl, zręcznie poruszając się między punk rockiem i hardcore-punkiem, zdobywając sobie uznanie publiczności, której nie wystarczają proste i łatwe piosenki. Po okresie samodzielnego publikowania własnych nagrań, w okresie 1990-1995 grupa szybko dorobiła się czterech cenionych do dziś albumów wydanych przez firmy Arston, Universal i MTJ. W tym czasie Kolaboranci stali się wylęgarnia muzycznych talentów, a byli muzycy zespołu przewinęli się przez wiele istotnych projektów (Wilki, Albert Rosenfield, Dum-Dum) i do dzisiaj stanowią o wizerunku krajowej sceny rockowej występując w takich formacjach jak Hey, Dezerter czy Indios Bravos. Paradoksalnie fakt ten zaważył na losach grupy, która zawiesiła działalność w 1995 roku. Zespół wznowił ją w roku 2006 jednak rok później musiał zaprzestać aktywności ze względu na kłopoty zdrowotne Przemysława Thiele, lidera i jedynego oryginalnego członka grupy. Kolaboranci powrócili ponownie na scenę w roku 2009 zaliczając kolejne udane koncerty i myśląc o tym, aby z jednej strony przypomnieć się swojej starej publiczności, a z drugiej sprowokować zainteresowanie młodszych słuchaczy. W takich razach najlepszym posunięciem wydaje się zawsze wydanie płyty. Decyzją muzyków będzie to album koncertowy zatytułowany „My Tu Stoimy”, a wydawcą będzie szczecińska wytwórnia Jimmy Jazz Records, która przed laty wydała już pierwszy album zespołu w wersji kasetowej. Przemysław Thiele: - Nie znoszę płyt koncertowych (z drobnymi wyjątkami), ale w ten sposób moglibyśmy nakarmić zgłodniały lud i załatwić przy okazji płytę w stylu "The Best of". Nasze starania finansowo wsparło Miasto Szczecin. Zacząłem organizować zaplecze techniczne oraz przekonywać opornych kolegów. Wydawca zaczął podpowiadać, że do takich pomysłów potrzebne są, co najmniej, dwa koncerty, z których potem można skompilować zestaw optymalny. Uparłem się i uwierzyłem, że wystarczy jeden. Stało się - nagrania powstały. Zagraliśmy wszystkie najważniejsze piosenki dokładając do tego coś z moich solowych kawałków plus dwa nowe utwory. Na krążku „My tu stoimy” Kolaboranci postanowili przypomnieć się nie tylko muzycznie ale także wizualnie czemu służy pomysł uzupełnienia płyty audio dyskiem DVD. Na jej zawartość składają się fragmenty koncertu podczas którego nagrano płytę, archiwalia (fragmenty dawnych występów, video klipy) i krótki film o zespole. W ten sposób fani otrzymają podwójne wydawnictwo doskonale łączące przeszłość z teraźniejszością Kolaborantów. ..::TRACK-LIST::.. 1. Szmaciarz 2010 3:41 2. Nie Mów Mi, Że Będzie Inaczej 3:05 3. Tym Lepiej 2:20 4. Do Misjonarza 1:49 5. Kraj Niedobrych Rad 2:03 6. Powiedz Coś 1:43 7. Strażnicy Moralności 1:37 8.Nowa Święta Racja 3:19 9. A Może To Ja 2:47 10. Kolaboranci 4:36 11. Północ 2:27 12. Miłość 2:19 13. Kraj (PF Brut) 3:01 14. My Mu (Strażnicy Moralności cz. 2) 3:16 15. Maksymilian 2:44 16. Pouczek 4:12 17. Zegarmistrz 3:43 18. Pociąg Do H. 3:05 19. Słabizna 3:53 20. Transparenty 5:50 21. My Urodzeni W Latach 60 5:21 Bonus: 22. Brudy 1:55 https://www.youtube.com/watch?v=RaG8rvCu82s SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-09 10:40:42
Rozmiar: 500.52 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Choć pilska Qulturka jest zespołem z 20-letnią historią to dopiero obecnie zespół zdecydował się na wydanie swojego albumu we współpracy z wytwórnią fonograficzną. 20 letnie istnienie Qulturki to przede wszystkim doświadczenie nabyte podczas szeregu małych i dużych koncertów, obecności na festiwalach oraz dzielenia sceny m.in. z takimi wykonawcami jak U.K. SUBS, Kult, Armia, Pidżama Porno, Strachy na Lachy, The Vibrators, Farben Lehre, KSU, Moskwa, Habakuk, Alians… Nie bez znaczenia jest także fakt, że wokalistów Qulturki usłyszeć można na płycie Strachów na Lachy, wokalistka grupy występowała m.in. z takimi zespołami jak KSU, Farben Lehre czy Ga-Ga Zielone Żabki, a w składzie zespołu odnajdujemy muzyków znanych z innej pilskiej grupy Alians. Płyta o tytule „EKG” wydana przez Jimmy Jazz Records, jest kolejną muzyczną odsłoną dokonań grupy mocno zakorzenionych w punk rocku, ale czerpiących także inspiracje z pozytywnych i skocznych dźwięków ska i reggae. Album przynosi 11 kompozycji, przy których nie sposób oprzeć się wrażeniu, że Qulturka z doskonałym skutkiem podąża droga muzycznych dokonań najlepszych przedstawicieli polskiej sceny punk lat 80 i 90 ub. wieku, podkreślając na co dzień i w tekstach swoje zaangażowanie i wsparcie dla działań antyrasistowskich i ekologicznych. Obecność doskonale uzupełniających się wokali damskiego i męskiego stanowi specyficzną i rozpoznawalną wizytówkę zespołu, a soczyste gitary, bas oraz akordeon i perkusja budują charakterystyczny styl tworząc mocny ale przyjemny w odbiorze klimat podróży po obszarach, na których dominuje punk oraz jamajska pulsacja. Po dwudziestu latach działalności Qulturka dołącza z przytupem do grona wykonawców, którzy przez lata budowali doskonała opinię o niezależnym, muzycznym środowisku swojego miasta kojarzonym dotychczas z takimi wykonawcami jak Pidżama Porno, Świat Czarownic, INRI czy Alians. Album „EKG” dotrze do fanów niemal dokładnie w 20 rocznicę powstania zespołu, podczas specjalnego koncertu który odbędzie się z tej okazji na festiwalu Przystanek Woodstock 31 lipca 2015 roku. Utwór „M.K.” poświęcony jest pamięci zmarłego Marcina Kornaka (1968-2014), założyciela Stowarzyszenia „NIGDY WIĘCEJ” i inicjatora kampanii „Muzyka Przeciwko Rasizmowi”. ..::TRACK-LIST::.. 1. Światłocień 2. Ciemno i zimno 3. Dziadoski 4. Mezalians 5. Najważniejsze 6. Peace 7. Skrim 8. EKG 9. Czy warto? 10. M.K. Bonus: 11. War Is Upon Us https://www.youtube.com/watch?v=4jEBvrutTD4 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-01 11:25:01
Rozmiar: 85.73 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Choć pilska Qulturka jest zespołem z 20-letnią historią to dopiero obecnie zespół zdecydował się na wydanie swojego albumu we współpracy z wytwórnią fonograficzną. 20 letnie istnienie Qulturki to przede wszystkim doświadczenie nabyte podczas szeregu małych i dużych koncertów, obecności na festiwalach oraz dzielenia sceny m.in. z takimi wykonawcami jak U.K. SUBS, Kult, Armia, Pidżama Porno, Strachy na Lachy, The Vibrators, Farben Lehre, KSU, Moskwa, Habakuk, Alians… Nie bez znaczenia jest także fakt, że wokalistów Qulturki usłyszeć można na płycie Strachów na Lachy, wokalistka grupy występowała m.in. z takimi zespołami jak KSU, Farben Lehre czy Ga-Ga Zielone Żabki, a w składzie zespołu odnajdujemy muzyków znanych z innej pilskiej grupy Alians. Płyta o tytule „EKG” wydana przez Jimmy Jazz Records, jest kolejną muzyczną odsłoną dokonań grupy mocno zakorzenionych w punk rocku, ale czerpiących także inspiracje z pozytywnych i skocznych dźwięków ska i reggae. Album przynosi 11 kompozycji, przy których nie sposób oprzeć się wrażeniu, że Qulturka z doskonałym skutkiem podąża droga muzycznych dokonań najlepszych przedstawicieli polskiej sceny punk lat 80 i 90 ub. wieku, podkreślając na co dzień i w tekstach swoje zaangażowanie i wsparcie dla działań antyrasistowskich i ekologicznych. Obecność doskonale uzupełniających się wokali damskiego i męskiego stanowi specyficzną i rozpoznawalną wizytówkę zespołu, a soczyste gitary, bas oraz akordeon i perkusja budują charakterystyczny styl tworząc mocny ale przyjemny w odbiorze klimat podróży po obszarach, na których dominuje punk oraz jamajska pulsacja. Po dwudziestu latach działalności Qulturka dołącza z przytupem do grona wykonawców, którzy przez lata budowali doskonała opinię o niezależnym, muzycznym środowisku swojego miasta kojarzonym dotychczas z takimi wykonawcami jak Pidżama Porno, Świat Czarownic, INRI czy Alians. Album „EKG” dotrze do fanów niemal dokładnie w 20 rocznicę powstania zespołu, podczas specjalnego koncertu który odbędzie się z tej okazji na festiwalu Przystanek Woodstock 31 lipca 2015 roku. Utwór „M.K.” poświęcony jest pamięci zmarłego Marcina Kornaka (1968-2014), założyciela Stowarzyszenia „NIGDY WIĘCEJ” i inicjatora kampanii „Muzyka Przeciwko Rasizmowi”. ..::TRACK-LIST::.. 1. Światłocień 2. Ciemno i zimno 3. Dziadoski 4. Mezalians 5. Najważniejsze 6. Peace 7. Skrim 8. EKG 9. Czy warto? 10. M.K. Bonus: 11. War Is Upon Us https://www.youtube.com/watch?v=4jEBvrutTD4 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-11-01 11:01:52
Rozmiar: 275.10 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. "Wirus międzynarodowy” to 12 nowych kompozycji zasłużonego bandu i namacalny dowód jego ciągłej aktywności oraz twórczej konsekwencji. Jak zwykle Kolaboranci proponują fanom nieszablonowe teksty lidera zespołu Przemysław Thiele wsparte potencjałem doskonałych muzyków, którzy w swoich poczynaniach już dawno przekroczyli granicę prostego punk rocka, z którym Kolaboranci niegdyś byli utożsamiani. Ostatnie albumy Kolaborantów to muzyczna podróż do świata w którym punk rock stanowi jedynie daleki punkt wyjścia a finał wypada w miejscu gdzie hardcore, post punk i alternatywny rock łączą się we wspólnym nurcie. Kolaboranci już dano odeszli od twórczości lekkiej dla ucha ale nigdy nie zrezygnowali z takiej, której głównym elementem ma być energia, perfekcja i czytelny przekaz. Ciągle stawiają na to, że gust fanów ewoluuje w raz ze zmianami jakie przynosi muzyka zespołu. Nowy album zawiera w sobie wszystkie wspomniane elementy i nie powinien zawieść tych, którym dokonania szczecińskiego zespołu z ostatnich lat przypadły do gustu. .... Kolaborantów cenię za teksty, dobrze napisane, ładnie zaśpiewane i zawsze o czymś ważnym, tym razem również trzymają wysoki poziom. Sporo tu komentarzy do obecnej sytuacji w Polsce. Muzycznie też jest całkiem smacznie, a bywają momenty, że granie Szczecinian bardzo kojarzy mi się z Dezerterem. No i chyba nie ma co się temu dziwić. ..::TRACK-LIST::.. 1. Głupota 2:48 2. Polemika 2:35 3. Gdzie Jesteś Ty 3:04 4. Polak 4:31 5. Propaganda 1:43 6. Patos I Banał 4:20 7. Ludzie W Złości 4:41 8. Dno? 3:55 9. Jutro Takie Czasy 3:23 10. Program Młodzieżowy 4:06 11. Bez Obrazy? 4:04 12. Telewizja 4:22 ..::OBSADA::.. Voice, Electronics - Przemysław Thiele Bass - Michał Podciechowski Guitar, Backing Vocals - Tomasz Samselski Percussion, Backing Vocals - Piotr Kacprzyk Guest Trumpet - Porek Simon https://www.youtube.com/watch?v=v27LhhE3smI SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-29 17:19:26
Rozmiar: 101.90 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. "Wirus międzynarodowy” to 12 nowych kompozycji zasłużonego bandu i namacalny dowód jego ciągłej aktywności oraz twórczej konsekwencji. Jak zwykle Kolaboranci proponują fanom nieszablonowe teksty lidera zespołu Przemysław Thiele wsparte potencjałem doskonałych muzyków, którzy w swoich poczynaniach już dawno przekroczyli granicę prostego punk rocka, z którym Kolaboranci niegdyś byli utożsamiani. Ostatnie albumy Kolaborantów to muzyczna podróż do świata w którym punk rock stanowi jedynie daleki punkt wyjścia a finał wypada w miejscu gdzie hardcore, post punk i alternatywny rock łączą się we wspólnym nurcie. Kolaboranci już dano odeszli od twórczości lekkiej dla ucha ale nigdy nie zrezygnowali z takiej, której głównym elementem ma być energia, perfekcja i czytelny przekaz. Ciągle stawiają na to, że gust fanów ewoluuje w raz ze zmianami jakie przynosi muzyka zespołu. Nowy album zawiera w sobie wszystkie wspomniane elementy i nie powinien zawieść tych, którym dokonania szczecińskiego zespołu z ostatnich lat przypadły do gustu. .... Kolaborantów cenię za teksty, dobrze napisane, ładnie zaśpiewane i zawsze o czymś ważnym, tym razem również trzymają wysoki poziom. Sporo tu komentarzy do obecnej sytuacji w Polsce. Muzycznie też jest całkiem smacznie, a bywają momenty, że granie Szczecinian bardzo kojarzy mi się z Dezerterem. No i chyba nie ma co się temu dziwić. ..::TRACK-LIST::.. 1. Głupota 2:48 2. Polemika 2:35 3. Gdzie Jesteś Ty 3:04 4. Polak 4:31 5. Propaganda 1:43 6. Patos I Banał 4:20 7. Ludzie W Złości 4:41 8. Dno? 3:55 9. Jutro Takie Czasy 3:23 10. Program Młodzieżowy 4:06 11. Bez Obrazy? 4:04 12. Telewizja 4:22 ..::OBSADA::.. Voice, Electronics - Przemysław Thiele Bass - Michał Podciechowski Guitar, Backing Vocals - Tomasz Samselski Percussion, Backing Vocals - Piotr Kacprzyk Guest Trumpet - Porek Simon https://www.youtube.com/watch?v=v27LhhE3smI SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-29 17:15:40
Rozmiar: 335.61 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Artist: Serj Tankian Album: Covers, Collaborations & Collages Country: USA Genre: Adult Art Pop Release: 2025 Duration: 00:39:45 Format/Codec: mp3 Rip type: Tracks + front cover (jpg) Bitrate: Lossy Bit depth: CBR 320 kbps Size: 96 mb ...( Opis )... Wokalista System Of A Down kontynuuje solową działalność, podążając tą samą drogą, którą obrał przy okazji epki „Foundations” z 2024 roku: wyciąga z szuflady od dawna nagrane rzeczy, dokłada kilka nowo zarejestrowanych utworów i kompletuje album pt: „Covers, Collaborations & Collages”. 22 sierpnia 2025 roku w strimingu pojawia się utwór „Electric Dreams”. Przez następne dziesięć tygodni w sieci pojawia się cyklicznie jeszcze dziewięć kompozycji – ostatnią jest „When Death Arrives” – wypuszczona w dniu premiery całego albumu – 23 października 2025 roku. Aby nadać muzyce wizualny wymiar, okładkę każdego singla stworzył DS Bradford – artysta, który odpowiada również za partie gitary prowadzącej w utworze „Kneeling Away From The Sun”. Zacznijmy (zgodnie z tytułem) od kowerów. Są dwa: “I'm Counting On You” z repertuaru Chrisa de Burgh oraz utwór armeńskiego śpiewaka Rubena Hakhverdyana, zamykający całość, wspomniany „When Death Arrives”. Następnie otrzymujemy trzy utwory we współpracy: „A Seed” (z udziałem Deadmau5), „Things Unspoken” (z wokalnym wsparciem Big Runga), a także Apocalyptic Dance (skomponowany przez Lucasa Vidala). Pięć pozostałych utworów to rzeczy z szuflady Tankiana: „Podobnie jak w przypadku ‘Foundations’, to już istniejące nagrania archiwalne; niektóre z nich pochodzą sprzed wielu lat. Chciałem wydać płytę z utworami, których wcześniej nie publikowałem, a także dograć covery, które chodziły mi po głowie.. Reszta – kolaże - to elementy całości, utrzymane w tym samym tonie i klimacie”. Trudno pisać o produkcji tego albumu, bo takowej zwyczajnie nie ma. Całość brzmi jak wprawki, szkice. Szczególnie słyszalne jest to w utworach autorstwa wyłącznie Tankiana, gdzie mamy tylko piano i głos artysty. ...( TrackList )... 1. Electric Dreams 2. A Seed (feat. Deadmau5) 3. I'm Counting On You (Chris de Burgh cover) 4. I'm In Heaven 5. Things Unspoken (feat. Big Runga) 6. I Found You 7. Kneeling Away From The Sun 8. Apocalyptic Dance (feat. Lucas Vidal) 9. Sonic Expulsions 10. When Death Arrives (Ruben Hakhverdyan cover)
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-26 18:30:45
Rozmiar: 95.75 MB
Peerów: 124
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. "Ukłony, łączy nas Pitchfork". Pochwały z tej strony mogłyby obudzić każdego (zwłaszcza polskiego) trupa, ale niestety nasz główny Trup Eksportowy cuchnie nieodwołalną stęchlizną, bez szans na zmartwychwstanie. Wszelkie próby Trupy Trupa, by grać poważny, eksperymentalny post hardcore (bas w "Glory" przemilczę), już na starcie, w samym rdzeniu tego konceptu, spełzają na niczym. Czym jest to nic? To nic, to nic innego, jak (słaba) kakofonia i nieporadny noise, który rujnuje i tak już mało wyraziste, karykaturalne tracki (jak można się nabrać na takie rzeczy, jak "Mangle"?). Owszem, zdarzają się tu mrugnięcia w inne strony, na przykład w kierunku przeterminowanej elektroniki ("Of The Sun"), wtórnej psychodelii ("Longing"), czy amatorskiego shoegaze'u (uroczy "Remainder" przypomina mi słabych, czeskich lub estońskich imitatorów tego gatunku), ale w tym właśnie cały problem, "tu jest trup pogrzebany". Chłopaki z Trupy Trupa mrugają: mrugają "tu i tam", "do zagranicznego odbiorcy", do literatury, do jakiejś wyrywkowej, słabej znajomości "sceny", i nic nie widzą, bo mrugają za często, za nerwowo, nieporadnie, bez wdzięku i umiejętności, a z Zachodu nadciąga burza piaskowa. "Każdy to ekspert, liczy się eksperyment", ale "trochę luzu, Panowie". Nikt was nie śledzi (wieem, taki żarcik, wybaczcie). Może trzeba być poetą, żeby łykać tak antymuzyczną muzykę? Lubię no wave, ale Of The Sun zanudziłoby na śmierć samego Glenna Brancę. Nie ma w tym graniu nic "konstruktywnego", konstruującego, mamy za to numery przypominające soundtracki pod poezję bitników, a wiemy dobrze, że Ginsberg wybrał Russella, zresztą - wracając do sedna – obaj Panowie niestety już nie żyją. Przykro mi. J.Bugdol P.S. Nie odpalajcie "Satelite", bo brzmi jak każda piosenka z "Satelite" w tytule (a Nirvanę, taki fajny zespół, znacie?). Celnego komentarza bieżącej codzienności w polskich piosenkach szukać raczej ze świecą. Dominuje wyegzaltowany pop albo introwertyczne opowieści, jakby zbyt wiele się dookoła nie działo. Inna kwestia czy forma piosenki – tak mocno zakorzeniona w muzyce rozrywkowej – przystają do sytuacji społecznej i politycznej. Ale czemu nie? Jest przecież wiele świetnych przykładów w kraju i za granicą, chociaż w recenzjach częściej niż słowom, uwagę poświęca się muzyce; tekst jest raczej na drugim planie. Albo po prostu za mało zaznacza swoją obecność. Nowe płyty zespołów Ukryte Zalety Systemu i Trupa Trupa niosą ze sobą wyrazistą, sugestywną opowieść o dzisiejszym świecie. Muzycznie obie formacje wywodzą się z rockowej tradycji, chociaż stoją na rozbieżnych ścieżkach, odpowiednio bardziej psychodelicznej i onirycznej albo surowej i punkowej. Tyle, że zarówno na Sposobie użycia i Off the Sun czuć niepokój; coś się wydarzyło albo zaraz się wydarzy i nie pozwala zebrać myśli spokojnie. Trupa Trupa opowiada o świecie po katastrofie. Chociaż jeszcze „Mangle” mogłoby mieć dadaistyczny wydźwięk nawołujący do rewolucji (we’re gonna have / the art of mist / with apreciated individuals / historical proofs / media machine / official support / valuable timber / handmade bricks) to Off the Sun pełne liryzmu, jest bardzo funeralne, pozbawione nadziei. Dobitny sygnał dostajemy w otwierającym „Dream About” – tytuł marzycielski, ale treść ponura, kiedy Grzegorz Kwiatkowski śpiewa no one / no way / no one / nowhere. Nie ma nic, nikogo, niczego. Ta myśl o innej rzeczywistości, marzenie o wyrwaniu się ze stanu apatii wraca w „Waiting for Another”. To świat po wojnie, Holokauście, pustka po stracie ze znów wracającym odmienianym przez wszystkie przypadki nic (nowhere man / nowhere land / nowhere to go / no one left / no one left / no one to talk). Wojna i zagłada to tematy wracające w muzyce TT jak bumerang, chociaż nie są podane na tacy w sposób oczywisty. Gdański kwartet ubiera słowa w formy piosenkowe, trochę post-rockowe, trochę psychodeliczne. Proste uderzenia bębnów spotykają się z mięsistym basem i rozmytymi partiami gitary, ale pod nimi jest wracający niepokój. W „Waiting for Another”, mojej ulubionej piosence na płycie, ręcznie zrobiona gitara Rafała Wojczala maluje ponurą rysę, smutek i żal, nihilistyczną wizję, w tym momencie jeszcze nie do przezwyciężenia. Pozostaje mantryczne wyglądanie nadziei, zaklinanie rzeczywistości, bo słowne repetycje to znak rozpoznawczy kwartetu. „Longing” nawołuje: singing very hard the song of nowhere – piosenka nicości do powtarzania, bo w tym momencie nic więcej nie można zrobić. W tych rozpływających się piosenkach o potężnym brzmieniu, po raz kolejny świetnie wypracowanym przez Michała Kupicza, zespół pokazuje świat rozpadu. Trzeba go posklejać i się z nim zmierzyć. Chociaż niełatwo się z nim pogodzić bo satellite falling / don’t want to feel that it’s over. To ich najbardziej piosenkowa płyta w dorobku, a jednocześnie pełna żalu, nie ma w niej przebłysku słońca, co dobrze opisuje tytuł. […] Oba te albumy ukazują się w ciekawym momencie – jesteśmy świeżo po obchodach 80. rocznicy wybuchu II Wojny Światowej – po katastrofie, która spustoszyła pół kontynentu. Ten stan przedstawia Trupa Trupa, która mówi o życiu w cieniu, poza słońcem. Tymczasem wzmagające się ruchy prawicowe w Europie przybierają na sile, a sondaże nie wskazują na zmianę, zwłaszcza nad Wisłą. Za chwilę może nie być już nic, ale to wspólna sprawa. Te dwie perspektywy – doświadczenia tragedii i zagłady oraz oczekiwania, obawy przed kolejną katastrofą – stany niepewności – łączą się w muzyce obu zespołów. Pozostaje pytanie: wyciągniemy wnioski czy to błędne koło się nie skończy? Jakub Knera, www.noweidzieodmorza.com Nowa płyta Trupy Trupa zaczyna się od potężnej, czysto brzmiącej stopy i werbla. Brzmienie to jest atut tego zespołu i albumu – zawodowe, równe i przejrzyste. Producentem jest Michał Kupicz, jeden z najlepszych fachowców w Polsce. Z jednym z najlepszych fachowców w Polsce można śmiało iść w świat. Cieszę się, że z biegiem lat również na żywo z Trupą jest coraz lepiej. Ona nie lubi chyba łaty zespołu rockowego, ale ma dwie gitary, bas, bębny, wokal, więc jak inaczej to nazwać. Piosenki są proste, ale chwytliwe, na ogół poniszczone i dobrze – psychodeliczne, gitarowe, jękliwe. Tytułowe „Of The Sun” opiera się na akordach fortepianu jak ze złego snu, bez bębnów pozostaje też „Angle” (gitara akustyczna + szmery). Jednak w większości utworów z nowego albumu gdańszczan odnajdą się fani Sonic Youth czy późnego Fugazi. Pierwsza piosenka, ta ze stopą, to jest „Dream About” i Grzegorz Kwiatkowski, chyba też Wojciech Juchniewicz (on w refrenie) śpiewają tam „no one, no way, no one, nowhere”, jakby to była jakaś mantra. Sprawa wyjaśnia się w refrenie, chodzi o czarny ekran oglądany w nieświadomości: „I dream about”. Już tu w pewnym momencie wchodzi bas ozdobny Juchniewicza, mój ulubiony element Trupy Trupa. Podobnie rzecz się ma w „Glory” pod koniec płyty – start od bębnów, potem przetworzony bas, potem śpiewanie-wołanie, jakby byli jakimiś góralami. Jakość kolejnych piosenek gwałtownie rośnie dzięki pracy nad dynamiką, w pewnym stopniu bierze się też z ekstatycznych refrenów, wspólnych zaśpiewów. To słychać w „Another Day” – wyostrzony rytm wprowadza śpiewanie: „nowhere man, nowhere land, nowhere to go… no one left/ no one to talk”. Ten sam „nowhere man, nowhere land” wraca w „Anyhow”. Następna rzecz – wykorzystanie krótkich fraz w większości piosenek. Przy czym płyta „Of The Sun” co chwila wchodzi w jakieś przeczenia, to z nich robi mantry, medytacje. Tu można wliczyć „Long Time Ago” z powtarzanym „no one, no way”, ale nie tylko. Najlepsza i muzycznie, i tekstowo jest złożone z jednego zdania „Remainder” – „well it did not take place, it did not take place”. Bardzo dobrze leci ten utwór, nie wiem, czy tu chodzi o remainder czy reminder bez a, ale z wywiadów rozumiem, że rzecz dotyczy negacjonizmu. Przede wszystkim ludobójstwa, holocaustu, ale można też czytać te kilka słów jak głos w sprawie globalnego ocieplenia czy szerzej wpływu ludzkości na niszczenie planety. Ze względu na prasowe wypowiedzi Grzegorza Kwiatkowskiego ktoś może wyczytać tu, w tym zdaniu, parafrazę czyjejś reakcji na morderstwo prezydenta Adamowicza – złowrogiego zaprzeczenia, strzepnięcia z siebie cienia odpowiedzialności. Kwiatkowski w wywiadach i ze sceny mówi nie tylko o prezydencie, ale też o wojnie – zespół z Gdańska, płyty wydaje we wrześniu – i antyfaszyzmie. Mejle do dziennikarzy tytułuje np. „z pola bitwy of the sun”. Bitwa o słońce? Ładne. Wokalista i gitarzysta zespołu, no i jego rzecznik w mediach, od lat słynie z zasypywania dziennikarzy wiadomościami, niusami z życia zespołu czy informacjami “top secret” o planowanych działaniach. Między kolegami można się w tej sprawie uśmiechnąć, z żadnym zespołem nie jestem tak na bieżąco jak z Trupą, jednak wypada zauważyć progres zespołu, techniczny i kompozytorski. I patrzeć na to, co jest treścią tej mejlowej propagandy: otrzymują szeroki odzew, mają recenzje za granicą i jeżdżą na festiwale na Zachodzie. „Of The Sun” to ich trzecia płyta wydana „tam”, tym razem w Lovitt (USA), Glitterbeat (Niemcy), Moorworks (Japonia), no i w naszej Antenie Krzyku. Więcej napiszę. Znam i lubię mniej więcej trzy amerykańskie rozgłośnie i wszystkie wspierały trasę Trupy Trupa po Stanach: KEXP, WFMU, NPR. Puszczał ich Henry Rollins, a wydali Ian McKaye i Chris Ekman. Recenzje ukazały się w „The Times” (4/5), Pitchforku (7.2), „Guardianie”, „Mojo” (4), Paste Magazine (7.6), The Line of Best Fit (8). Pitchfork pisze np. o ponurych tekstach zespołu i nadziei, ja tej nadziei tu nie widzę. Upór, brnięcie naprzód mimo wszystko, nieustępliwość słyszę natomiast w muzyce. Działa tu pokrzykiwanie, a nie tylko to, co jest pokrzykiwane – np. w “Turn”. Jeden, drugi akord i do przodu, do końca. Jacek Świąder Gdansk band Trupa Trupa continue to push the envelope on Of the Sun. Of the Sun is Gdansk band Trupa Trupa’s third album to be widely released outside of Poland, following Headache in 2015 and Jolly New Songs in 2017. Each successive record has swapped a shade of intriguing idiosyncrasy for a sharpening of hook and method, and the resulting payoff is still on the increase. The fluid character of Jolly New Songs, stoic at one turn and manic the next, was strongly undergirded by the playing of bassist Wojciech Juchniewicz, who also contributes guitar and vocals. Aware of what’s working for them, Trupa Trupa have Juchniewicz introduce Of the Sun with the elastic axis of “Dream About,” and his parts go on to help set as much as anchor the tone on “Mangle,” „Anyhow,” and most of the album’s dozen songs. Of the Sun bears familiar markings – the ring and crash of the guitars, the heavy echoing drums, the CD booklet of photographs conveying a colourless sense of modern dislocation – yet its profile is not prefabricated. It is a ‘post-’ record for sure, but the exact suffix is up for debate. Strength and repetition are right there in Trupa Trupa’s name, and singer/guitarist Grzegorz Kwiatkowski shows a growing preoccupation with focus on Of the Sun. Lyrically, motifs are frequently established with few recurring images. “No one, no way / No one, nowhere / I dream about” is the entire vocabulary of “Dream About”. The forceful “Remainder” carries but one spinning thought: “Well, it did not take place.” In a recent interview, Kwiatkowski notes that this lyric was written by another member of the band, and that while the group’s democratic nature determines that such things are left to individual interpretation, he personally reads it as a rebuke to Holocaust denial. Kwiatkowski, also a poet, takes his country’s history to heart, but tends to keep the lines he lends to his band open and impressionistic. Not unlike The Twilight Sad’s mastery of making an emotional impact with the combination of a few choice blunt images and a monolithic musical arrangement, Of the Sun derives a good portion of its power from persistence. Trupa Trupa continue to hit the mark as they experiment with simplification without excising the art from their rock. Ian King (The Line of Best Fit) ..::TRACK-LIST::.. 1. Dream About 3:43 2. Mangle 3:00 3. Another Day 4:16 4. Angle 2:18 5. Longing 4:23 6. Remainder 3:02 7. Anyhow 2:24 8. Long Time Ago 2:51 9. Of The Sun 4:53 10. Glory 3:05 11. Turn 1:54 12. Satellite 6:44 ..::OBSADA::.. Bass, Guitar, Vocals - Wojciech Juchniewicz Drums - Tomek Pawluczuk Guitar, Vocals - Grzegorz Kwiatkowski Keyboards, Guitar - Rafał Wojczal https://www.youtube.com/watch?v=DvULUjJY3dQ SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-17 17:56:36
Rozmiar: 99.15 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. "Ukłony, łączy nas Pitchfork". Pochwały z tej strony mogłyby obudzić każdego (zwłaszcza polskiego) trupa, ale niestety nasz główny Trup Eksportowy cuchnie nieodwołalną stęchlizną, bez szans na zmartwychwstanie. Wszelkie próby Trupy Trupa, by grać poważny, eksperymentalny post hardcore (bas w "Glory" przemilczę), już na starcie, w samym rdzeniu tego konceptu, spełzają na niczym. Czym jest to nic? To nic, to nic innego, jak (słaba) kakofonia i nieporadny noise, który rujnuje i tak już mało wyraziste, karykaturalne tracki (jak można się nabrać na takie rzeczy, jak "Mangle"?). Owszem, zdarzają się tu mrugnięcia w inne strony, na przykład w kierunku przeterminowanej elektroniki ("Of The Sun"), wtórnej psychodelii ("Longing"), czy amatorskiego shoegaze'u (uroczy "Remainder" przypomina mi słabych, czeskich lub estońskich imitatorów tego gatunku), ale w tym właśnie cały problem, "tu jest trup pogrzebany". Chłopaki z Trupy Trupa mrugają: mrugają "tu i tam", "do zagranicznego odbiorcy", do literatury, do jakiejś wyrywkowej, słabej znajomości "sceny", i nic nie widzą, bo mrugają za często, za nerwowo, nieporadnie, bez wdzięku i umiejętności, a z Zachodu nadciąga burza piaskowa. "Każdy to ekspert, liczy się eksperyment", ale "trochę luzu, Panowie". Nikt was nie śledzi (wieem, taki żarcik, wybaczcie). Może trzeba być poetą, żeby łykać tak antymuzyczną muzykę? Lubię no wave, ale Of The Sun zanudziłoby na śmierć samego Glenna Brancę. Nie ma w tym graniu nic "konstruktywnego", konstruującego, mamy za to numery przypominające soundtracki pod poezję bitników, a wiemy dobrze, że Ginsberg wybrał Russella, zresztą - wracając do sedna – obaj Panowie niestety już nie żyją. Przykro mi. J.Bugdol P.S. Nie odpalajcie "Satelite", bo brzmi jak każda piosenka z "Satelite" w tytule (a Nirvanę, taki fajny zespół, znacie?). Celnego komentarza bieżącej codzienności w polskich piosenkach szukać raczej ze świecą. Dominuje wyegzaltowany pop albo introwertyczne opowieści, jakby zbyt wiele się dookoła nie działo. Inna kwestia czy forma piosenki – tak mocno zakorzeniona w muzyce rozrywkowej – przystają do sytuacji społecznej i politycznej. Ale czemu nie? Jest przecież wiele świetnych przykładów w kraju i za granicą, chociaż w recenzjach częściej niż słowom, uwagę poświęca się muzyce; tekst jest raczej na drugim planie. Albo po prostu za mało zaznacza swoją obecność. Nowe płyty zespołów Ukryte Zalety Systemu i Trupa Trupa niosą ze sobą wyrazistą, sugestywną opowieść o dzisiejszym świecie. Muzycznie obie formacje wywodzą się z rockowej tradycji, chociaż stoją na rozbieżnych ścieżkach, odpowiednio bardziej psychodelicznej i onirycznej albo surowej i punkowej. Tyle, że zarówno na Sposobie użycia i Off the Sun czuć niepokój; coś się wydarzyło albo zaraz się wydarzy i nie pozwala zebrać myśli spokojnie. Trupa Trupa opowiada o świecie po katastrofie. Chociaż jeszcze „Mangle” mogłoby mieć dadaistyczny wydźwięk nawołujący do rewolucji (we’re gonna have / the art of mist / with apreciated individuals / historical proofs / media machine / official support / valuable timber / handmade bricks) to Off the Sun pełne liryzmu, jest bardzo funeralne, pozbawione nadziei. Dobitny sygnał dostajemy w otwierającym „Dream About” – tytuł marzycielski, ale treść ponura, kiedy Grzegorz Kwiatkowski śpiewa no one / no way / no one / nowhere. Nie ma nic, nikogo, niczego. Ta myśl o innej rzeczywistości, marzenie o wyrwaniu się ze stanu apatii wraca w „Waiting for Another”. To świat po wojnie, Holokauście, pustka po stracie ze znów wracającym odmienianym przez wszystkie przypadki nic (nowhere man / nowhere land / nowhere to go / no one left / no one left / no one to talk). Wojna i zagłada to tematy wracające w muzyce TT jak bumerang, chociaż nie są podane na tacy w sposób oczywisty. Gdański kwartet ubiera słowa w formy piosenkowe, trochę post-rockowe, trochę psychodeliczne. Proste uderzenia bębnów spotykają się z mięsistym basem i rozmytymi partiami gitary, ale pod nimi jest wracający niepokój. W „Waiting for Another”, mojej ulubionej piosence na płycie, ręcznie zrobiona gitara Rafała Wojczala maluje ponurą rysę, smutek i żal, nihilistyczną wizję, w tym momencie jeszcze nie do przezwyciężenia. Pozostaje mantryczne wyglądanie nadziei, zaklinanie rzeczywistości, bo słowne repetycje to znak rozpoznawczy kwartetu. „Longing” nawołuje: singing very hard the song of nowhere – piosenka nicości do powtarzania, bo w tym momencie nic więcej nie można zrobić. W tych rozpływających się piosenkach o potężnym brzmieniu, po raz kolejny świetnie wypracowanym przez Michała Kupicza, zespół pokazuje świat rozpadu. Trzeba go posklejać i się z nim zmierzyć. Chociaż niełatwo się z nim pogodzić bo satellite falling / don’t want to feel that it’s over. To ich najbardziej piosenkowa płyta w dorobku, a jednocześnie pełna żalu, nie ma w niej przebłysku słońca, co dobrze opisuje tytuł. […] Oba te albumy ukazują się w ciekawym momencie – jesteśmy świeżo po obchodach 80. rocznicy wybuchu II Wojny Światowej – po katastrofie, która spustoszyła pół kontynentu. Ten stan przedstawia Trupa Trupa, która mówi o życiu w cieniu, poza słońcem. Tymczasem wzmagające się ruchy prawicowe w Europie przybierają na sile, a sondaże nie wskazują na zmianę, zwłaszcza nad Wisłą. Za chwilę może nie być już nic, ale to wspólna sprawa. Te dwie perspektywy – doświadczenia tragedii i zagłady oraz oczekiwania, obawy przed kolejną katastrofą – stany niepewności – łączą się w muzyce obu zespołów. Pozostaje pytanie: wyciągniemy wnioski czy to błędne koło się nie skończy? Jakub Knera, www.noweidzieodmorza.com Nowa płyta Trupy Trupa zaczyna się od potężnej, czysto brzmiącej stopy i werbla. Brzmienie to jest atut tego zespołu i albumu – zawodowe, równe i przejrzyste. Producentem jest Michał Kupicz, jeden z najlepszych fachowców w Polsce. Z jednym z najlepszych fachowców w Polsce można śmiało iść w świat. Cieszę się, że z biegiem lat również na żywo z Trupą jest coraz lepiej. Ona nie lubi chyba łaty zespołu rockowego, ale ma dwie gitary, bas, bębny, wokal, więc jak inaczej to nazwać. Piosenki są proste, ale chwytliwe, na ogół poniszczone i dobrze – psychodeliczne, gitarowe, jękliwe. Tytułowe „Of The Sun” opiera się na akordach fortepianu jak ze złego snu, bez bębnów pozostaje też „Angle” (gitara akustyczna + szmery). Jednak w większości utworów z nowego albumu gdańszczan odnajdą się fani Sonic Youth czy późnego Fugazi. Pierwsza piosenka, ta ze stopą, to jest „Dream About” i Grzegorz Kwiatkowski, chyba też Wojciech Juchniewicz (on w refrenie) śpiewają tam „no one, no way, no one, nowhere”, jakby to była jakaś mantra. Sprawa wyjaśnia się w refrenie, chodzi o czarny ekran oglądany w nieświadomości: „I dream about”. Już tu w pewnym momencie wchodzi bas ozdobny Juchniewicza, mój ulubiony element Trupy Trupa. Podobnie rzecz się ma w „Glory” pod koniec płyty – start od bębnów, potem przetworzony bas, potem śpiewanie-wołanie, jakby byli jakimiś góralami. Jakość kolejnych piosenek gwałtownie rośnie dzięki pracy nad dynamiką, w pewnym stopniu bierze się też z ekstatycznych refrenów, wspólnych zaśpiewów. To słychać w „Another Day” – wyostrzony rytm wprowadza śpiewanie: „nowhere man, nowhere land, nowhere to go… no one left/ no one to talk”. Ten sam „nowhere man, nowhere land” wraca w „Anyhow”. Następna rzecz – wykorzystanie krótkich fraz w większości piosenek. Przy czym płyta „Of The Sun” co chwila wchodzi w jakieś przeczenia, to z nich robi mantry, medytacje. Tu można wliczyć „Long Time Ago” z powtarzanym „no one, no way”, ale nie tylko. Najlepsza i muzycznie, i tekstowo jest złożone z jednego zdania „Remainder” – „well it did not take place, it did not take place”. Bardzo dobrze leci ten utwór, nie wiem, czy tu chodzi o remainder czy reminder bez a, ale z wywiadów rozumiem, że rzecz dotyczy negacjonizmu. Przede wszystkim ludobójstwa, holocaustu, ale można też czytać te kilka słów jak głos w sprawie globalnego ocieplenia czy szerzej wpływu ludzkości na niszczenie planety. Ze względu na prasowe wypowiedzi Grzegorza Kwiatkowskiego ktoś może wyczytać tu, w tym zdaniu, parafrazę czyjejś reakcji na morderstwo prezydenta Adamowicza – złowrogiego zaprzeczenia, strzepnięcia z siebie cienia odpowiedzialności. Kwiatkowski w wywiadach i ze sceny mówi nie tylko o prezydencie, ale też o wojnie – zespół z Gdańska, płyty wydaje we wrześniu – i antyfaszyzmie. Mejle do dziennikarzy tytułuje np. „z pola bitwy of the sun”. Bitwa o słońce? Ładne. Wokalista i gitarzysta zespołu, no i jego rzecznik w mediach, od lat słynie z zasypywania dziennikarzy wiadomościami, niusami z życia zespołu czy informacjami “top secret” o planowanych działaniach. Między kolegami można się w tej sprawie uśmiechnąć, z żadnym zespołem nie jestem tak na bieżąco jak z Trupą, jednak wypada zauważyć progres zespołu, techniczny i kompozytorski. I patrzeć na to, co jest treścią tej mejlowej propagandy: otrzymują szeroki odzew, mają recenzje za granicą i jeżdżą na festiwale na Zachodzie. „Of The Sun” to ich trzecia płyta wydana „tam”, tym razem w Lovitt (USA), Glitterbeat (Niemcy), Moorworks (Japonia), no i w naszej Antenie Krzyku. Więcej napiszę. Znam i lubię mniej więcej trzy amerykańskie rozgłośnie i wszystkie wspierały trasę Trupy Trupa po Stanach: KEXP, WFMU, NPR. Puszczał ich Henry Rollins, a wydali Ian McKaye i Chris Ekman. Recenzje ukazały się w „The Times” (4/5), Pitchforku (7.2), „Guardianie”, „Mojo” (4), Paste Magazine (7.6), The Line of Best Fit (8). Pitchfork pisze np. o ponurych tekstach zespołu i nadziei, ja tej nadziei tu nie widzę. Upór, brnięcie naprzód mimo wszystko, nieustępliwość słyszę natomiast w muzyce. Działa tu pokrzykiwanie, a nie tylko to, co jest pokrzykiwane – np. w “Turn”. Jeden, drugi akord i do przodu, do końca. Jacek Świąder Gdansk band Trupa Trupa continue to push the envelope on Of the Sun. Of the Sun is Gdansk band Trupa Trupa’s third album to be widely released outside of Poland, following Headache in 2015 and Jolly New Songs in 2017. Each successive record has swapped a shade of intriguing idiosyncrasy for a sharpening of hook and method, and the resulting payoff is still on the increase. The fluid character of Jolly New Songs, stoic at one turn and manic the next, was strongly undergirded by the playing of bassist Wojciech Juchniewicz, who also contributes guitar and vocals. Aware of what’s working for them, Trupa Trupa have Juchniewicz introduce Of the Sun with the elastic axis of “Dream About,” and his parts go on to help set as much as anchor the tone on “Mangle,” „Anyhow,” and most of the album’s dozen songs. Of the Sun bears familiar markings – the ring and crash of the guitars, the heavy echoing drums, the CD booklet of photographs conveying a colourless sense of modern dislocation – yet its profile is not prefabricated. It is a ‘post-’ record for sure, but the exact suffix is up for debate. Strength and repetition are right there in Trupa Trupa’s name, and singer/guitarist Grzegorz Kwiatkowski shows a growing preoccupation with focus on Of the Sun. Lyrically, motifs are frequently established with few recurring images. “No one, no way / No one, nowhere / I dream about” is the entire vocabulary of “Dream About”. The forceful “Remainder” carries but one spinning thought: “Well, it did not take place.” In a recent interview, Kwiatkowski notes that this lyric was written by another member of the band, and that while the group’s democratic nature determines that such things are left to individual interpretation, he personally reads it as a rebuke to Holocaust denial. Kwiatkowski, also a poet, takes his country’s history to heart, but tends to keep the lines he lends to his band open and impressionistic. Not unlike The Twilight Sad’s mastery of making an emotional impact with the combination of a few choice blunt images and a monolithic musical arrangement, Of the Sun derives a good portion of its power from persistence. Trupa Trupa continue to hit the mark as they experiment with simplification without excising the art from their rock. Ian King (The Line of Best Fit) ..::TRACK-LIST::.. 1. Dream About 3:43 2. Mangle 3:00 3. Another Day 4:16 4. Angle 2:18 5. Longing 4:23 6. Remainder 3:02 7. Anyhow 2:24 8. Long Time Ago 2:51 9. Of The Sun 4:53 10. Glory 3:05 11. Turn 1:54 12. Satellite 6:44 ..::OBSADA::.. Bass, Guitar, Vocals - Wojciech Juchniewicz Drums - Tomek Pawluczuk Guitar, Vocals - Grzegorz Kwiatkowski Keyboards, Guitar - Rafał Wojczal https://www.youtube.com/watch?v=DvULUjJY3dQ SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-10-17 17:52:35
Rozmiar: 255.99 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Post-punk to za mało, kiedy się mówi o muzyce Tasiemki. Nowy, trzeci już, materiał warszawskiego zespołu to dźwiękowa podróż, w której surowość garażowego brzmienia spotyka się z nieoczekiwanymi zwrotami akcji i zaskakującą energią. Utwory balansują między przemyślaną autorską kompozycją i psychodeliczną improwizacją. Każdy z nich jest jak rozmowa, w której nagłe zmiany tempa czy intensywne riffy wprowadzają element zaskoczenia, oddając jednocześnie autentyczność i prawdziwe emocje. ..::TRACK-LIST::.. 1. Długa Przerywana Linia 2. ABAB 3. Dwa 4. Operacja Patelnia 5. Pływam 6. Nadmarionety 7. Kumpelka 8. Lot Alka 9. Parcie Na Szkło, Parcie Na Żaluzje ..::OBSADA::.. Robert Kossak - guitar Łukasz Aterib - vocals Staszek Wysocki - drums Krzysztof Pankiewicz - bass, vocals https://www.youtube.com/watch?v=DzNjCVlpdn0 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-09-30 19:00:10
Rozmiar: 86.59 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Post-punk to za mało, kiedy się mówi o muzyce Tasiemki. Nowy, trzeci już, materiał warszawskiego zespołu to dźwiękowa podróż, w której surowość garażowego brzmienia spotyka się z nieoczekiwanymi zwrotami akcji i zaskakującą energią. Utwory balansują między przemyślaną autorską kompozycją i psychodeliczną improwizacją. Każdy z nich jest jak rozmowa, w której nagłe zmiany tempa czy intensywne riffy wprowadzają element zaskoczenia, oddając jednocześnie autentyczność i prawdziwe emocje. ..::TRACK-LIST::.. 1. Długa Przerywana Linia 2. ABAB 3. Dwa 4. Operacja Patelnia 5. Pływam 6. Nadmarionety 7. Kumpelka 8. Lot Alka 9. Parcie Na Szkło, Parcie Na Żaluzje ..::OBSADA::.. Robert Kossak - guitar Łukasz Aterib - vocals Staszek Wysocki - drums Krzysztof Pankiewicz - bass, vocals https://www.youtube.com/watch?v=DzNjCVlpdn0 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-09-30 18:56:23
Rozmiar: 270.53 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...( Info )...
Artist...............: Green Day Album................: Dookie Genre................: Alternative Source...............: CD Year.................: 1994 Format..............: Lossless, (avg. compression: 70 %) ...( TrackList )... 1. Green Day - Burnout [02:07] 2. Green Day - Having A Blast [02:44] 3. Green Day - Chump [02:54] 4. Green Day - Longview [03:59] 5. Green Day - Welcome To Paradise [03:44] 6. Green Day - Pulling Teeth [02:30] 7. Green Day - Basket Case [03:03] 8. Green Day - She [02:14] 9. Green Day - Sassafras Roots [02:37] 10. Green Day - When I Come Around [02:58] 11. Green Day - Coming Clean [01:34] 12. Green Day - Emenius Sleepus [01:43] 13. Green Day - In The End [01:46] 14. Green Day - F.O.D. / All By Myself [05:46]
Seedów: 310
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-09-25 22:43:18
Rozmiar: 275.01 MB
Peerów: 14
Dodał: Uploader
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Po wielu latach milczenia nakładem Zima Records zaczęły się ukazywać nagrania Śmierci Klinicznej. Niestety, w tamtych czasach nie mieliśmy szansy, by nagrać studyjną płytę. Cóż, dlatego tym bardziej cieszy, że udało się udostępnić aż tyle archiwalnych piosenek. Pierwszym oficjalnym wydawnictwem był winyl „Nienormalny świat”, na którym znalazły się nagrania studyjne i kilka koncertowych. Potem na czarnej płycie ukazał się koncert w Kinoteatrze X z maja 83 roku, a jeszcze później nagrania z występu w Gwarku w 1984 roku. Obie płyty koncertowe dobrze prezentują muzyczny rozwój zespołu i jego konsekwentne poszukiwanie oryginalnego stylu. Tak, bo Śmierć Kliniczna była z pewnością najbardziej oryginalnym polskim zespołem punkowym. Nikt tak nie grał, nikt tak nie przekraczał granic gatunków muzycznych. Do dziś. Od dłuższego czasu nasz wydawca był nękany przez miłośników płyty kompaktowej. Cytując: 'Dej to kurwa na kompakcie'. Cóż, mieli rację. Dajemy. Bawcie się dobrze. Darek Dusza, jedno z ziarenek piasku. ..::TRACK-LIST::.. CD 1 - Na żywo z Kinoteatru X: Wsio budiet kukuruza Mój pierwszy pogrzeb Psychopata Brzemienny cmentarz W potylicę Turecki Paciorek Żołnierzu Koniec homokracji Zarąbałem Cię siekierą Nasza edukacja CD 2 - Gwarek 84: Robinson ASP Psychopata W potylicę Nasze edukacja Nie przepraszaj Brzemienny cmentarz Wsio budiet kukuruza Jestem ziarnkiem piasku Żołnierzu Koniec homokracji Paciorek Samobójcy Nienormalny świat Zarąbałem cię siekierą CD 1 - Recorded live at Kinoteatr X in Gliwice, May 1983, CD 2 - Recorded live at club Gwarek in Gliwice on January 24th, 1984. https://www.youtube.com/watch?v=7ayRnXgY5mA SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-09-22 19:13:43
Rozmiar: 274.61 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Po wielu latach milczenia nakładem Zima Records zaczęły się ukazywać nagrania Śmierci Klinicznej. Niestety, w tamtych czasach nie mieliśmy szansy, by nagrać studyjną płytę. Cóż, dlatego tym bardziej cieszy, że udało się udostępnić aż tyle archiwalnych piosenek. Pierwszym oficjalnym wydawnictwem był winyl „Nienormalny świat”, na którym znalazły się nagrania studyjne i kilka koncertowych. Potem na czarnej płycie ukazał się koncert w Kinoteatrze X z maja 83 roku, a jeszcze później nagrania z występu w Gwarku w 1984 roku. Obie płyty koncertowe dobrze prezentują muzyczny rozwój zespołu i jego konsekwentne poszukiwanie oryginalnego stylu. Tak, bo Śmierć Kliniczna była z pewnością najbardziej oryginalnym polskim zespołem punkowym. Nikt tak nie grał, nikt tak nie przekraczał granic gatunków muzycznych. Do dziś. Od dłuższego czasu nasz wydawca był nękany przez miłośników płyty kompaktowej. Cytując: 'Dej to kurwa na kompakcie'. Cóż, mieli rację. Dajemy. Bawcie się dobrze. Darek Dusza, jedno z ziarenek piasku. ..::TRACK-LIST::.. CD 1 - Na żywo z Kinoteatru X: Wsio budiet kukuruza Mój pierwszy pogrzeb Psychopata Brzemienny cmentarz W potylicę Turecki Paciorek Żołnierzu Koniec homokracji Zarąbałem Cię siekierą Nasza edukacja CD 2 - Gwarek 84: Robinson ASP Psychopata W potylicę Nasze edukacja Nie przepraszaj Brzemienny cmentarz Wsio budiet kukuruza Jestem ziarnkiem piasku Żołnierzu Koniec homokracji Paciorek Samobójcy Nienormalny świat Zarąbałem cię siekierą CD 1 - Recorded live at Kinoteatr X in Gliwice, May 1983, CD 2 - Recorded live at club Gwarek in Gliwice on January 24th, 1984. https://www.youtube.com/watch?v=7ayRnXgY5mA SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-09-22 19:09:26
Rozmiar: 799.35 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Próżno szukać tutaj przebłysków nadziei i jaśniejszych punktów programu, może takim mógłby być “Falling” z kapitalnym przejściem w finale, ale przecież pozostaje tekst, jak zwykle niezbyt optymistyczny. Pukusiłbym się o zestawienie “Headache” i “Jolly New Songs” analogicznie do “Kid A” i “Amnesiac” Radiohead. Nie o przełom i stylistykę rzecz jasna chodzi, ale o bliskie sobie wątki, które na kolejną płytę przenieśli Brytyjczycy i z którymi podobnie robi Trupa Trupa. Fakt, tytułowe „jolly songs” na czwartej płycie są może i bardziej spójne czy piosenkowe, ale często własnie w momencie, kiedy od nich czegoś oczekujemy, zmieniają się i zaskakują. Nie ma tutaj psychodelicznych szaleństw jak na Headache, jest za to dość jednostajny i spokojny nastrój. “Never Leave It All” czy “Love Supreme” kapitalnie go podkreślają, kiedy z tej monotonii wysuwa się coś wibrującego, wyłaniającego jak powtarzalne słowa czy snująca się w tle gitara elektryczna. Rzężące gitary są tutaj bliskie post-rockowym zapędom, ale bez niepotrzebnych i przemęczonych już dawno emocjonalnych uniesień; więcej tu muzycznych repetycji czy beatlesowskich zaśpiewek. Trupa Trupa w gitarowy okiełznany tutaj jazgot wprowadza poetycką lirykę i dozę subtelności. Nie jest już tak cyrkowa jak na “++”, raczej stawia na łączenie potęgi dorobku rock’n’rolla z dozą subtelności i delikatności. Nie zawsze wychodzą z tego przeboje skrojone na radio, ale często refleksyjne kompozycje z przemyślaną warstwą instrumentalną i dopracowanym – po raz kolejny przez Michała Kupicza – brzmieniem. Ta nietypowość i nieoczywistość jest być może tym, co ujmuje krytyków zza granicy w muzyce Trupy Trupa; zespół nie popada w rockowy czy shoegaze’owy banał, jednocześnie nie sili się na przyswajalność dla masowego słuchacza. Jest w tym wyraźny sygnał dążenia do własnej muzycznej wrażliwości i nieustępliwość w kreowaniu języka. Kwartet robi to coraz skuteczniej i oby ten progres trwał dalej. Jakub Knera Recenzję poprzedniej płyty gdańszczan „Headache” z 2015 roku podsumowałem w ten oto sposób: „Myślę, że Trupa Trupa pokaże swoje prawdziwe oblicze na kolejnym krążku, oby nie idąc po trupach… Obecnie grupa przechodzi swoisty proces: odrzuca, neguje, podważa pewne schematy, zrzuca z siebie ograniczenia i konsekwentnie rozbija stylistyczne bariery”. Nie chcę przypisywać sobie jakichś proroczych zdolności – nawet nie mam zamiaru aspirować do pełnienia takiej funkcji na rzecz opisywanej przeze mnie tu, i gdziekolwiek indziej, muzyki, ale koniec końców, tak się właśnie stało. Gdański zespół złożony z czterech niezwykle utalentowanych dżentelmenów: Grzegorz Kwiatkowski (gitara, wokal), Wojciech Juchniewicz (bas, gitara, wokal), Rafał Wojczal (instrumenty klawiszowe, gitara) i Tomek Pawluczuk (perkusja), odczytał moje intencje. Czuję w kościach, ale nie prorokuję, że chłopaki nagrali album, do którego będę wracał po latach nie tylko ja, ale też ci, którzy cenią sobie oryginalność utkaną z gitarowych brzmień, a to nie jest częstym zjawiskiem we współczesnej muzyce. Właściwie mógłbym zakończyć ten tekst na powyższych słowach, gdyż są takie płyty, jak choćby „Jolly New Song”, którym nie są potrzebne dodatki w postaci relacji z przebiegu procesu nagrywania, z kim muzycy nawiązali kontakty, ile nocy nie przespali w trakcie realizacji, czy ile pękło strun i porwało się naciągów po drodze. Jedno jest pewne, że dawno nie mieliśmy na polskim rynku fonograficznym, tak docenionej na świecie formacji, jak Trupa Trupa. Krążkiem „Headache” wryli się w pamięci zachodniego odbiorcy. „Jolly New Song” z kolei ten proces pogłębił i utrwalił, a być może przekonał nieprzekonanych do ich muzyki. Żeby nie być gołosłownym odnośnie zainteresowania twórczością kwartetu poza naszymi granicami, podeprę się faktem, iż amerykańska stacja radiowa KEXP już na etapie singlowego nagrania „To Me” (miał premierę 1 września), do którego znakomite wideo nakręcił Benjamin Finger (od kilku lat opisuję jego muzykę na Nowej Muzyce), zachwyciła się muzyką Trupy Trupy, pisząc: „Their 2015 release „Headache” has very strong song writing and seems to be carrying that strength over to singles we’ve heard from their upcoming record Jolly New Songs due out later this year. Definitely watch out for these guys.” Można oczywiście pójść w zbanalizowany słowotok słyszanych inspiracji w poszczególnych kompozycjach na „Jolly New Song”. Pewnie każdy z nas mógłby podać wiele takich przykładów, ale tym razem oszczędzę sobie i wam takowej wyliczanki, poza jedną uwagą – być może mniej oczywistą niż wymienienie Sonic Youth czy My Bloody Valentine. Ciekawych skojarzeń doznałem przy utworze „Love Supreme”, w którym brzmienie pulsującego z odpowiednią dramaturgią melotronu, poprowadziło mnie do „Symphonic Holocaust”, jedynego wydawnictwa muzyków szwedzkich grup Anekdoten i Landberk, stworzonego pod szyldem Morte Macabre. Znalazły się na nim autorskie wersje fragmentów ścieżek dźwiękowych do takich filmów jak: „Dziecko Rosemary”, czy włosko-kolumbijskiego horroru kanibalistycznego z lat 80., pt. „Nadzy i rozszarpani”. Pięknie się to wszystko zgrywa: Trupa Trupa na planie gore horroru! Tak się składa, że opisuję muzykę Trupy Trupy od pierwszych ich wydawnictw (tu razem o „LP i „++”), obserwowanie rozwoju u tych artystów jest wyjątkowym doświadczeniem. Z drugiej strony miałem też możliwość bycia blisko powstawania „Jolly New Song”. Patrząc z perspektywy dnia dzisiejszego, chłopaki definitywnie wyzbyli się inspiracyjnych ciągot z The Doors i The Beatles, co mnie bardzo cieszy, szczególnie w przypadku nawiązań do „supergrupy” z Liverpoolu. Zestawianie „LP i „++” z „Jolly New Song”, to jak porównywanie smartfona z telegrafem. Ponadplanetarne brzmienie nowych kompozycji jest czymś na kształt skoku technologicznego. Trupa Trupa uruchomiła proces z trwałą warstwą ochronną przed upływającym czasem. Łukasz Komła Mimo wciąż rosnącego zainteresowania polską muzyką na zachodzie, rzadko kto może pochwalić się uznaniem samego Sashy Frare-Jonesa, papieża dziennikarstwa muzycznego piszącego dla LA Times, czy NY Times. Namaszczeni pochlebstwami amerykanina członkowie gdańskiej Trupy Trupa oczekują premiery swojego nowego albumu „Jolly New Songs”, który zweryfikuje zachwyty i zaufanie jakim obdarzyły grupę zagraniczne i rodzime media. Marzenie o międzynarodowym sukcesie polskiej muzyki rozrywkowej, wciąż pozostaje jedynie pobożnym życzeniem rodzimych krytyków i publiczności. Rozpoznawalność i rzesze wiernych fanów, którymi mogą poszczycić się polskie kapele metalowe; uznanie, czy zagraniczne kontrakty dla twórców alternatywnych, to wszystko często pozostaje poza zasięgiem większości rodzimych twórców. Z kolei aby zobrazować jak wsobnymi ścieżkami kroczy zainteresowanie polskimi wykonawcami zagranicą wystarczy sięgnąć po ubiegłoroczne zestawienie Spotify. Grupie artystów złożonych z eksportowych metalowców (Behemoth, Vader, Decapitated) i prog-rockowców (Riverside); kompozytorów muzyki filmowej i teatralnej (Preisner, Korzeniowski); Michała Szpaka (udział w Eurowizji); Orkiestry Polskiego Radia i housowego duetu Loui & Scibi (jak mniemam anonimowego dla większości dziennikarzy muzycznych w Polsce) przewodzi Marcin Przybyłowicz twórca muzyki … do gry „Wiedźmin 3. Dziki Gon”. Nie ma na liście ani Brodki, ani Kuby Ziołka, którymi ostatnio najchętniej chcielibyśmy zabłysnąć na zachodzie. Kolejnym pretendentem do bycia zagranicznym ambasadorem polskiej muzyki jest gdański kwartet Trupa Trupa (Grzegorz Kwiatkowski - głos i gitara; Wojciech Juchniewicz - głos, bas, gitara; Rafał Wojczal - klawisze, gitara; Tomasz Pawluczuk - bębny). Zespół ma na to mocne papiery. W rocznym podsumowaniu 2015 roku, Sasha Frere-Jones, jeden z najbardziej wpływowych dziennikarzy muzycznych za oceanem, wymienił Trupę jako jeden z najciekawszych obecnie rockowych zespołów na świecie. Pod wrażeniem wydanej w 2015 płyty (zagraniczna reedycja odbyła się we francuskiej Ici d'ailleurs i brytyjskiej Blue Tapes and X-Ray Records) byli również m.in. dziennikarze opiniotwórczego portalu The Quietus (mocno zorientowanego w polskiej scenie alternatywnej), którzy określili „Headache” pierwszym prawdziwym momentem świetności grupy. Trzecia w dyskografii i zarazem przełomowa dla Trupy Trupa płyta „Headache” ukazała się w 2015 roku. Jej zawartość to studium bólu i cierpienia. Katartyczny seans; traumatyczny i oczyszczający zarazem. Muzyka kojąca melodyjnymi zwrotkami i krzycząca gitarową furią w refrenach. Rewolucyjna w stosunku do poprzedników („LP” z 2011. „++” z 2013) wartość tej płyty jest w po części zasługą koncepcji brzmieniowej, o którą zadbał znakomity producent i realizator dźwięku Michał Kupicz - ojciec chrzestny polskiej muzyki alternatywnej. Ocieplenie instrumentów, zmniejszenie rozpiętości tonalnej materiału, czy zagęszczenie ścieżek, sprawiło, że psychodeliczne, gitarowe kompozycje zostały natchnione mglistą, opiumową aurą i zamknięte w ciasnej, klaustrofobicznej przestrzeni. Linie melodyczne poczęły stroszyć się i fałdować, konfrontując słuchacza z wizją rozpadu i emocjonalnego rozbicia. Wreszcie nastrój stał się w pełni kompatybilny z treścią utworów. Pohlebne opinie o „Headache” pozbawiły Trupę Trupa komfortu anonimowosci. Nowy album zespołu, którego międzynarodowa premiera (kooperacja Ici d'ailleurs z Blue Tapes and X-Ray Records) już jutro, zjawia się w atmosferze oczekiwania na artystyczny sukces, sięgający dalej niż lokalny obieg. Nadejście „Jolly New Songs” anonsowała legendarna alternatywna stacja radiowa KEXP ze Stanów Zjednoczonych, jak i brytyjski portal The Quietus. To pierwszy w dyskografii zespołu album, na którym musi się on zmierzyć z ciężarem oczekiwań, zweryfikować swoją wartość i udźwignąć ciężar dotychczasowych pochwał. „Jolly New Songs” podąża śladem wytyczonym przez „Headache”. Zarówno jeśli chodzi o brzmienie (po raz kolejny znakomita praca Michała Kupicza) jak i dramaturgię. To muzyka z pozoru anemiczna, zanurzona w melancholii i poczuciu rezygnacji. Jednak pod tą zewnętrzną skorupą buzują emocje, co i rusz manifestowane mocnymi spiętrzeniami i jazgoczącymi ścianami gitarowego zgiełku. W warstwie estetycznej spotykają się tu inspiracje, które od lat przewijają się w dyskografii Trupy. Jednak dopiero na „Jolly New Songs” uzyskują, najdojrzalszą i najbardziej wyrafinowaną formę. Usłyszymy tu historię muzyki rockowej w pigułce; grunge'ową posępność; gitarową psychodelię, hipnotyczne repetycje, post-rockową melancholię a'la Radiohead i „beatlesowskie” akordy, na których oparte zostały linie melodyczne piosenek. Dramaturgia albumu jest oparta na wyrazistych kontrastach między wyciszeniami, a erupcjami hałasu. Minimalistyczne ballady znajdują swe zwieńczenie w pełnokrwistych, hymnicznych crescendach. Z jednej strony zostajemy ogłuszeni ekspresyjnymi kulminacjami, z drugiej zahipnotyzowani melodyką piosenek i melancholią tkwiącą w głosach wokalistów (Kwiatkowski, Juchniewicz). Vintage-rockowa stylistyka, pobudzana wrzawą kulminacji, jest również doskonałym punktem wyjścia dla energetycznych i transowych występów grupy. Na „Jolly New Songs” zespół stanowczo ograniczył charakterystyczny dla swojego wcześniejszego repertuaru element groteski. Tak eksponowany dotąd cyrkowo- karnawałowy klimat piosenek, o którym w wywiadzie dla Popup Music Kwiatkowski mówił: „Połączenie ciemności z wesołą melodią dla mnie brzmi cyrkowo, ale jeszcze mroczniej, ohydnej, przewrotnie.” – znikł przygnieciony ciężarem posępności. Wspomnienie o „brechtowsko-weilowskim” charakterze twórczości Trupy Trupa, na nowym albumie możemy odnaleźć, jedynie w ironicznym „Only Good Weather”, w balladzie „Coffin”, czy też przewrotnym tytule płyty. Nastrój odrealnienia i odrętwienia dojmująco charakteryzuje ten anty-przebojowy repertuar. Podobnie rzecz ma się z tekstami piosenek. Te, pełne są lakoniczności, niedopowiedzeń, otwarte na osobistą interpretację. Nastrojem i konstrukcją nawiązują do poetyckiej twórczości Kwiatkowskiego, autora kilku tomików wierszy m.in. cyklu „Powinni się nie narodzić”. Słowa piosenek „Jolly New Songs” owiane są posępnym całunem zadumy, marazmu, wewnętrznego niepokoju. W nuconych półgłosem słowach; podobnie jak w tych deklamowanych oskarżycielskim tonem; wykrzykiwanych z bezsilności i gniewu, oraz w tych cedzonych niczym mantra, kryje się głównie mrok. Towarzyszy mu poczucie krzywdy („Never forget”) i utknięcia w mentalnym i emocjonalnym klinczu („Jolly New Song”). Miłość zaś, jest tu uczuciem hipnotycznym, dziwnie skrzywionym, graniczącym z obłędem. Stanem bliższym apatii, niż egzaltacji („Love Supreme”). Turpizm podąża w parze z groteską („Coffin”). Zaś deklaracja wiary zmienia się w manifest pychy („None of Us”). W przypadku „Jolly New Songs” mamy do czynienia z albumem, na którym muzycy dobrze odrobili swoją pracę, doszlifowując fundament „Headache” i wzmacniając jego stropy. Zasłużone laury krytyki nad poprzednią płytą sprawiły jednak, że zespół wybrał wariant bezpieczny, proponując choć udany, to jednak suplement sprawdzonego uprzednio materiału. Jedyne zatem czego mi na „Jolly New Songs” zabrakło, to podjęcia większego artystycznego ryzyka. Cechowałoby ono zespół wybitny, a z pewnością Trupa Trupa do bycia takowym ma zarówno pretensje, jak i predyspozycje. Wierzę jednak, że długo na ten wybitny album nie będzie trzeba czekać. Trupa Trupa jest zespołem niemal statutowo any-przebojowym (urywane kulminacje, liczne zmiany dramaturgi, stronienie od chwytliwych refrenów), a jego muzyka znajduje się poza relacjami, które mogłyby łączyć ją z rozrywkowym mainstreamem. Jednocześnie nie można odmówić grupie udanych, wpadających w ucho piosenek, oraz wykonawczej charyzmy i rozmachu. Jakie zatem szanse na artystyczny sukces i zagraniczne docenienie mają gdańszczanie? Po pierwsze; mocny materiał. Po drugie; solidni wydawcy gwarantujący szeroką dystrybucję i skuteczny marketing. Po trzecie; przychylność ze strony krytyków i mediów. Pierwsze recenzje ze świata (tu i tu) wskazują, że będzie dobrze. Tego też muzykom gdańskiej formacji życzę z całego serca, bo sami, ciężką pracą u podstaw zapracowali sobie na uznanie słuchaczy i krytyków. Raz uchem raz okiem Jeśli wierzyć w rzeczywistość jaką kreuje w swoim tekście dla Dwutygodnika Bartosz Sadulski, Trupa Trupa to najagresywniejszy PR-owo polski zespół, zasypujący mailami skrzynki nie tylko polskich, ale i zagranicznych, muzycznych portali. A właściwie głównie zagranicznych, bo jak również z tekstu wynika, dla formacji dowodzonej przez Grzegorza Kwiatkowskiego sukces w tym antyludzkim państwie to sprawa drugorzędna, ważniejszy wydaje się poklask na Zachodzie. Tu na Porcys z jakimś szczególnym mailowym terrorem ze strony TT się nie spotkaliśmy, ale krótki research w tej sprawie potwierdza tę metodę gdańskiej grupy, choć to oczywiście żaden grzech. Za to kwestia zażyłości zespołu z zagranicą wydaje się w przypadku Trupy kluczowa. Na ich oficjalnej stronie w zakładce "o zespole" przeczytamy piętnaście wycinków z recek, w których polskich piszących nie uświadczymy. Mamy za to Pitchforka, Quietusa, czy Tiny Mix Tapes, ze sztandarowym kwiatkiem Rona Harta o singlu "To Me", który brzmi według niego jak "Beach Boys' Surf's Up crashing into MBV's Loveless". Zweryfikować to możecie pod ostatnim indeksem na najnowszym wydawnictwie Trupy, najlepiej w pozycji siedzącej. Idąc tym tokiem myślenia, na "Coffin" kryje się melancholia Clientele, "Falling" to nowofalowe próby Preoccupations, a w "Leave It All" chłopaki wskrzeszają ducha Morrisona. Wszystko to pewnie w jakichś dwóch promilach prawda, której odbiór leniwym recenzentom ułatwia fakt, że polski zespół miast szukać własnego języka, z lepszym lub gorszym skutkiem stylizuje się na swoje zaoceaniczne inspiracje. S.Kuczok ..::TRACK-LIST::.. 1. Against Breaking Heart Of A Breaking Heart Beauty 4:03 2. Coffin 4:29 3. Falling 2:47 4. Mist 3:55 5. Jolly New Song 4:48 6. Leave It All 7:43 7. Love Supreme 3:37 8. Never Forget 4:26 9. None Of Us 4:06 10. Only Good Weather 5:43 11. To Me 3:44 Recorded in 2016/2017 at Dickie Dreams Studio in Gdańsk, Poland ..::OBSADA::.. Bass, Guitar, Vocals - Wojciech Juchniewicz Drums - Tomek Pawluczuk Guitar, Vocals - Grzegorz Kwiatkowski Keyboards, Guitar - Rafał Wojczal https://www.youtube.com/watch?v=bf1fZvBM4bQ Ponieważ wiem, iż bywają problemy z pobraniem moich wstawek bardzo proszę osoby, którym się to udało o udostępnianie innym użytkownikom. Nie zachowujcie się jak pisowsko-konfederackie ścierwa... Przekaz POLSKI, nie lewacki... ***** *** i konfederacje!!! W 1989 roku dostaliśmy ogromną szansę wyjścia z ruskiej dupy... Nie dajmy się znowu tam wcisnąć!!! SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-09-07 10:10:48
Rozmiar: 118.69 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Próżno szukać tutaj przebłysków nadziei i jaśniejszych punktów programu, może takim mógłby być “Falling” z kapitalnym przejściem w finale, ale przecież pozostaje tekst, jak zwykle niezbyt optymistyczny. Pukusiłbym się o zestawienie “Headache” i “Jolly New Songs” analogicznie do “Kid A” i “Amnesiac” Radiohead. Nie o przełom i stylistykę rzecz jasna chodzi, ale o bliskie sobie wątki, które na kolejną płytę przenieśli Brytyjczycy i z którymi podobnie robi Trupa Trupa. Fakt, tytułowe „jolly songs” na czwartej płycie są może i bardziej spójne czy piosenkowe, ale często własnie w momencie, kiedy od nich czegoś oczekujemy, zmieniają się i zaskakują. Nie ma tutaj psychodelicznych szaleństw jak na Headache, jest za to dość jednostajny i spokojny nastrój. “Never Leave It All” czy “Love Supreme” kapitalnie go podkreślają, kiedy z tej monotonii wysuwa się coś wibrującego, wyłaniającego jak powtarzalne słowa czy snująca się w tle gitara elektryczna. Rzężące gitary są tutaj bliskie post-rockowym zapędom, ale bez niepotrzebnych i przemęczonych już dawno emocjonalnych uniesień; więcej tu muzycznych repetycji czy beatlesowskich zaśpiewek. Trupa Trupa w gitarowy okiełznany tutaj jazgot wprowadza poetycką lirykę i dozę subtelności. Nie jest już tak cyrkowa jak na “++”, raczej stawia na łączenie potęgi dorobku rock’n’rolla z dozą subtelności i delikatności. Nie zawsze wychodzą z tego przeboje skrojone na radio, ale często refleksyjne kompozycje z przemyślaną warstwą instrumentalną i dopracowanym – po raz kolejny przez Michała Kupicza – brzmieniem. Ta nietypowość i nieoczywistość jest być może tym, co ujmuje krytyków zza granicy w muzyce Trupy Trupa; zespół nie popada w rockowy czy shoegaze’owy banał, jednocześnie nie sili się na przyswajalność dla masowego słuchacza. Jest w tym wyraźny sygnał dążenia do własnej muzycznej wrażliwości i nieustępliwość w kreowaniu języka. Kwartet robi to coraz skuteczniej i oby ten progres trwał dalej. Jakub Knera Recenzję poprzedniej płyty gdańszczan „Headache” z 2015 roku podsumowałem w ten oto sposób: „Myślę, że Trupa Trupa pokaże swoje prawdziwe oblicze na kolejnym krążku, oby nie idąc po trupach… Obecnie grupa przechodzi swoisty proces: odrzuca, neguje, podważa pewne schematy, zrzuca z siebie ograniczenia i konsekwentnie rozbija stylistyczne bariery”. Nie chcę przypisywać sobie jakichś proroczych zdolności – nawet nie mam zamiaru aspirować do pełnienia takiej funkcji na rzecz opisywanej przeze mnie tu, i gdziekolwiek indziej, muzyki, ale koniec końców, tak się właśnie stało. Gdański zespół złożony z czterech niezwykle utalentowanych dżentelmenów: Grzegorz Kwiatkowski (gitara, wokal), Wojciech Juchniewicz (bas, gitara, wokal), Rafał Wojczal (instrumenty klawiszowe, gitara) i Tomek Pawluczuk (perkusja), odczytał moje intencje. Czuję w kościach, ale nie prorokuję, że chłopaki nagrali album, do którego będę wracał po latach nie tylko ja, ale też ci, którzy cenią sobie oryginalność utkaną z gitarowych brzmień, a to nie jest częstym zjawiskiem we współczesnej muzyce. Właściwie mógłbym zakończyć ten tekst na powyższych słowach, gdyż są takie płyty, jak choćby „Jolly New Song”, którym nie są potrzebne dodatki w postaci relacji z przebiegu procesu nagrywania, z kim muzycy nawiązali kontakty, ile nocy nie przespali w trakcie realizacji, czy ile pękło strun i porwało się naciągów po drodze. Jedno jest pewne, że dawno nie mieliśmy na polskim rynku fonograficznym, tak docenionej na świecie formacji, jak Trupa Trupa. Krążkiem „Headache” wryli się w pamięci zachodniego odbiorcy. „Jolly New Song” z kolei ten proces pogłębił i utrwalił, a być może przekonał nieprzekonanych do ich muzyki. Żeby nie być gołosłownym odnośnie zainteresowania twórczością kwartetu poza naszymi granicami, podeprę się faktem, iż amerykańska stacja radiowa KEXP już na etapie singlowego nagrania „To Me” (miał premierę 1 września), do którego znakomite wideo nakręcił Benjamin Finger (od kilku lat opisuję jego muzykę na Nowej Muzyce), zachwyciła się muzyką Trupy Trupy, pisząc: „Their 2015 release „Headache” has very strong song writing and seems to be carrying that strength over to singles we’ve heard from their upcoming record Jolly New Songs due out later this year. Definitely watch out for these guys.” Można oczywiście pójść w zbanalizowany słowotok słyszanych inspiracji w poszczególnych kompozycjach na „Jolly New Song”. Pewnie każdy z nas mógłby podać wiele takich przykładów, ale tym razem oszczędzę sobie i wam takowej wyliczanki, poza jedną uwagą – być może mniej oczywistą niż wymienienie Sonic Youth czy My Bloody Valentine. Ciekawych skojarzeń doznałem przy utworze „Love Supreme”, w którym brzmienie pulsującego z odpowiednią dramaturgią melotronu, poprowadziło mnie do „Symphonic Holocaust”, jedynego wydawnictwa muzyków szwedzkich grup Anekdoten i Landberk, stworzonego pod szyldem Morte Macabre. Znalazły się na nim autorskie wersje fragmentów ścieżek dźwiękowych do takich filmów jak: „Dziecko Rosemary”, czy włosko-kolumbijskiego horroru kanibalistycznego z lat 80., pt. „Nadzy i rozszarpani”. Pięknie się to wszystko zgrywa: Trupa Trupa na planie gore horroru! Tak się składa, że opisuję muzykę Trupy Trupy od pierwszych ich wydawnictw (tu razem o „LP i „++”), obserwowanie rozwoju u tych artystów jest wyjątkowym doświadczeniem. Z drugiej strony miałem też możliwość bycia blisko powstawania „Jolly New Song”. Patrząc z perspektywy dnia dzisiejszego, chłopaki definitywnie wyzbyli się inspiracyjnych ciągot z The Doors i The Beatles, co mnie bardzo cieszy, szczególnie w przypadku nawiązań do „supergrupy” z Liverpoolu. Zestawianie „LP i „++” z „Jolly New Song”, to jak porównywanie smartfona z telegrafem. Ponadplanetarne brzmienie nowych kompozycji jest czymś na kształt skoku technologicznego. Trupa Trupa uruchomiła proces z trwałą warstwą ochronną przed upływającym czasem. Łukasz Komła Mimo wciąż rosnącego zainteresowania polską muzyką na zachodzie, rzadko kto może pochwalić się uznaniem samego Sashy Frare-Jonesa, papieża dziennikarstwa muzycznego piszącego dla LA Times, czy NY Times. Namaszczeni pochlebstwami amerykanina członkowie gdańskiej Trupy Trupa oczekują premiery swojego nowego albumu „Jolly New Songs”, który zweryfikuje zachwyty i zaufanie jakim obdarzyły grupę zagraniczne i rodzime media. Marzenie o międzynarodowym sukcesie polskiej muzyki rozrywkowej, wciąż pozostaje jedynie pobożnym życzeniem rodzimych krytyków i publiczności. Rozpoznawalność i rzesze wiernych fanów, którymi mogą poszczycić się polskie kapele metalowe; uznanie, czy zagraniczne kontrakty dla twórców alternatywnych, to wszystko często pozostaje poza zasięgiem większości rodzimych twórców. Z kolei aby zobrazować jak wsobnymi ścieżkami kroczy zainteresowanie polskimi wykonawcami zagranicą wystarczy sięgnąć po ubiegłoroczne zestawienie Spotify. Grupie artystów złożonych z eksportowych metalowców (Behemoth, Vader, Decapitated) i prog-rockowców (Riverside); kompozytorów muzyki filmowej i teatralnej (Preisner, Korzeniowski); Michała Szpaka (udział w Eurowizji); Orkiestry Polskiego Radia i housowego duetu Loui & Scibi (jak mniemam anonimowego dla większości dziennikarzy muzycznych w Polsce) przewodzi Marcin Przybyłowicz twórca muzyki … do gry „Wiedźmin 3. Dziki Gon”. Nie ma na liście ani Brodki, ani Kuby Ziołka, którymi ostatnio najchętniej chcielibyśmy zabłysnąć na zachodzie. Kolejnym pretendentem do bycia zagranicznym ambasadorem polskiej muzyki jest gdański kwartet Trupa Trupa (Grzegorz Kwiatkowski - głos i gitara; Wojciech Juchniewicz - głos, bas, gitara; Rafał Wojczal - klawisze, gitara; Tomasz Pawluczuk - bębny). Zespół ma na to mocne papiery. W rocznym podsumowaniu 2015 roku, Sasha Frere-Jones, jeden z najbardziej wpływowych dziennikarzy muzycznych za oceanem, wymienił Trupę jako jeden z najciekawszych obecnie rockowych zespołów na świecie. Pod wrażeniem wydanej w 2015 płyty (zagraniczna reedycja odbyła się we francuskiej Ici d'ailleurs i brytyjskiej Blue Tapes and X-Ray Records) byli również m.in. dziennikarze opiniotwórczego portalu The Quietus (mocno zorientowanego w polskiej scenie alternatywnej), którzy określili „Headache” pierwszym prawdziwym momentem świetności grupy. Trzecia w dyskografii i zarazem przełomowa dla Trupy Trupa płyta „Headache” ukazała się w 2015 roku. Jej zawartość to studium bólu i cierpienia. Katartyczny seans; traumatyczny i oczyszczający zarazem. Muzyka kojąca melodyjnymi zwrotkami i krzycząca gitarową furią w refrenach. Rewolucyjna w stosunku do poprzedników („LP” z 2011. „++” z 2013) wartość tej płyty jest w po części zasługą koncepcji brzmieniowej, o którą zadbał znakomity producent i realizator dźwięku Michał Kupicz - ojciec chrzestny polskiej muzyki alternatywnej. Ocieplenie instrumentów, zmniejszenie rozpiętości tonalnej materiału, czy zagęszczenie ścieżek, sprawiło, że psychodeliczne, gitarowe kompozycje zostały natchnione mglistą, opiumową aurą i zamknięte w ciasnej, klaustrofobicznej przestrzeni. Linie melodyczne poczęły stroszyć się i fałdować, konfrontując słuchacza z wizją rozpadu i emocjonalnego rozbicia. Wreszcie nastrój stał się w pełni kompatybilny z treścią utworów. Pohlebne opinie o „Headache” pozbawiły Trupę Trupa komfortu anonimowosci. Nowy album zespołu, którego międzynarodowa premiera (kooperacja Ici d'ailleurs z Blue Tapes and X-Ray Records) już jutro, zjawia się w atmosferze oczekiwania na artystyczny sukces, sięgający dalej niż lokalny obieg. Nadejście „Jolly New Songs” anonsowała legendarna alternatywna stacja radiowa KEXP ze Stanów Zjednoczonych, jak i brytyjski portal The Quietus. To pierwszy w dyskografii zespołu album, na którym musi się on zmierzyć z ciężarem oczekiwań, zweryfikować swoją wartość i udźwignąć ciężar dotychczasowych pochwał. „Jolly New Songs” podąża śladem wytyczonym przez „Headache”. Zarówno jeśli chodzi o brzmienie (po raz kolejny znakomita praca Michała Kupicza) jak i dramaturgię. To muzyka z pozoru anemiczna, zanurzona w melancholii i poczuciu rezygnacji. Jednak pod tą zewnętrzną skorupą buzują emocje, co i rusz manifestowane mocnymi spiętrzeniami i jazgoczącymi ścianami gitarowego zgiełku. W warstwie estetycznej spotykają się tu inspiracje, które od lat przewijają się w dyskografii Trupy. Jednak dopiero na „Jolly New Songs” uzyskują, najdojrzalszą i najbardziej wyrafinowaną formę. Usłyszymy tu historię muzyki rockowej w pigułce; grunge'ową posępność; gitarową psychodelię, hipnotyczne repetycje, post-rockową melancholię a'la Radiohead i „beatlesowskie” akordy, na których oparte zostały linie melodyczne piosenek. Dramaturgia albumu jest oparta na wyrazistych kontrastach między wyciszeniami, a erupcjami hałasu. Minimalistyczne ballady znajdują swe zwieńczenie w pełnokrwistych, hymnicznych crescendach. Z jednej strony zostajemy ogłuszeni ekspresyjnymi kulminacjami, z drugiej zahipnotyzowani melodyką piosenek i melancholią tkwiącą w głosach wokalistów (Kwiatkowski, Juchniewicz). Vintage-rockowa stylistyka, pobudzana wrzawą kulminacji, jest również doskonałym punktem wyjścia dla energetycznych i transowych występów grupy. Na „Jolly New Songs” zespół stanowczo ograniczył charakterystyczny dla swojego wcześniejszego repertuaru element groteski. Tak eksponowany dotąd cyrkowo- karnawałowy klimat piosenek, o którym w wywiadzie dla Popup Music Kwiatkowski mówił: „Połączenie ciemności z wesołą melodią dla mnie brzmi cyrkowo, ale jeszcze mroczniej, ohydnej, przewrotnie.” – znikł przygnieciony ciężarem posępności. Wspomnienie o „brechtowsko-weilowskim” charakterze twórczości Trupy Trupa, na nowym albumie możemy odnaleźć, jedynie w ironicznym „Only Good Weather”, w balladzie „Coffin”, czy też przewrotnym tytule płyty. Nastrój odrealnienia i odrętwienia dojmująco charakteryzuje ten anty-przebojowy repertuar. Podobnie rzecz ma się z tekstami piosenek. Te, pełne są lakoniczności, niedopowiedzeń, otwarte na osobistą interpretację. Nastrojem i konstrukcją nawiązują do poetyckiej twórczości Kwiatkowskiego, autora kilku tomików wierszy m.in. cyklu „Powinni się nie narodzić”. Słowa piosenek „Jolly New Songs” owiane są posępnym całunem zadumy, marazmu, wewnętrznego niepokoju. W nuconych półgłosem słowach; podobnie jak w tych deklamowanych oskarżycielskim tonem; wykrzykiwanych z bezsilności i gniewu, oraz w tych cedzonych niczym mantra, kryje się głównie mrok. Towarzyszy mu poczucie krzywdy („Never forget”) i utknięcia w mentalnym i emocjonalnym klinczu („Jolly New Song”). Miłość zaś, jest tu uczuciem hipnotycznym, dziwnie skrzywionym, graniczącym z obłędem. Stanem bliższym apatii, niż egzaltacji („Love Supreme”). Turpizm podąża w parze z groteską („Coffin”). Zaś deklaracja wiary zmienia się w manifest pychy („None of Us”). W przypadku „Jolly New Songs” mamy do czynienia z albumem, na którym muzycy dobrze odrobili swoją pracę, doszlifowując fundament „Headache” i wzmacniając jego stropy. Zasłużone laury krytyki nad poprzednią płytą sprawiły jednak, że zespół wybrał wariant bezpieczny, proponując choć udany, to jednak suplement sprawdzonego uprzednio materiału. Jedyne zatem czego mi na „Jolly New Songs” zabrakło, to podjęcia większego artystycznego ryzyka. Cechowałoby ono zespół wybitny, a z pewnością Trupa Trupa do bycia takowym ma zarówno pretensje, jak i predyspozycje. Wierzę jednak, że długo na ten wybitny album nie będzie trzeba czekać. Trupa Trupa jest zespołem niemal statutowo any-przebojowym (urywane kulminacje, liczne zmiany dramaturgi, stronienie od chwytliwych refrenów), a jego muzyka znajduje się poza relacjami, które mogłyby łączyć ją z rozrywkowym mainstreamem. Jednocześnie nie można odmówić grupie udanych, wpadających w ucho piosenek, oraz wykonawczej charyzmy i rozmachu. Jakie zatem szanse na artystyczny sukces i zagraniczne docenienie mają gdańszczanie? Po pierwsze; mocny materiał. Po drugie; solidni wydawcy gwarantujący szeroką dystrybucję i skuteczny marketing. Po trzecie; przychylność ze strony krytyków i mediów. Pierwsze recenzje ze świata (tu i tu) wskazują, że będzie dobrze. Tego też muzykom gdańskiej formacji życzę z całego serca, bo sami, ciężką pracą u podstaw zapracowali sobie na uznanie słuchaczy i krytyków. Raz uchem raz okiem Jeśli wierzyć w rzeczywistość jaką kreuje w swoim tekście dla Dwutygodnika Bartosz Sadulski, Trupa Trupa to najagresywniejszy PR-owo polski zespół, zasypujący mailami skrzynki nie tylko polskich, ale i zagranicznych, muzycznych portali. A właściwie głównie zagranicznych, bo jak również z tekstu wynika, dla formacji dowodzonej przez Grzegorza Kwiatkowskiego sukces w tym antyludzkim państwie to sprawa drugorzędna, ważniejszy wydaje się poklask na Zachodzie. Tu na Porcys z jakimś szczególnym mailowym terrorem ze strony TT się nie spotkaliśmy, ale krótki research w tej sprawie potwierdza tę metodę gdańskiej grupy, choć to oczywiście żaden grzech. Za to kwestia zażyłości zespołu z zagranicą wydaje się w przypadku Trupy kluczowa. Na ich oficjalnej stronie w zakładce "o zespole" przeczytamy piętnaście wycinków z recek, w których polskich piszących nie uświadczymy. Mamy za to Pitchforka, Quietusa, czy Tiny Mix Tapes, ze sztandarowym kwiatkiem Rona Harta o singlu "To Me", który brzmi według niego jak "Beach Boys' Surf's Up crashing into MBV's Loveless". Zweryfikować to możecie pod ostatnim indeksem na najnowszym wydawnictwie Trupy, najlepiej w pozycji siedzącej. Idąc tym tokiem myślenia, na "Coffin" kryje się melancholia Clientele, "Falling" to nowofalowe próby Preoccupations, a w "Leave It All" chłopaki wskrzeszają ducha Morrisona. Wszystko to pewnie w jakichś dwóch promilach prawda, której odbiór leniwym recenzentom ułatwia fakt, że polski zespół miast szukać własnego języka, z lepszym lub gorszym skutkiem stylizuje się na swoje zaoceaniczne inspiracje. S.Kuczok ..::TRACK-LIST::.. 1. Against Breaking Heart Of A Breaking Heart Beauty 4:03 2. Coffin 4:29 3. Falling 2:47 4. Mist 3:55 5. Jolly New Song 4:48 6. Leave It All 7:43 7. Love Supreme 3:37 8. Never Forget 4:26 9. None Of Us 4:06 10. Only Good Weather 5:43 11. To Me 3:44 Recorded in 2016/2017 at Dickie Dreams Studio in Gdańsk, Poland ..::OBSADA::.. Bass, Guitar, Vocals - Wojciech Juchniewicz Drums - Tomek Pawluczuk Guitar, Vocals - Grzegorz Kwiatkowski Keyboards, Guitar - Rafał Wojczal https://www.youtube.com/watch?v=bf1fZvBM4bQ Ponieważ wiem, iż bywają problemy z pobraniem moich wstawek bardzo proszę osoby, którym się to udało o udostępnianie innym użytkownikom. Nie zachowujcie się jak pisowsko-konfederackie ścierwa... Przekaz POLSKI, nie lewacki... ***** *** i konfederacje!!! W 1989 roku dostaliśmy ogromną szansę wyjścia z ruskiej dupy... Nie dajmy się znowu tam wcisnąć!!! SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-09-07 10:04:52
Rozmiar: 290.52 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Trupa Trupa to jeden z niewielu zespołów z kręgu polskiej alternatywy, które regularnie występują poza granicami naszego kraju i zdobywają zasłużony rozgłos. Nie jest to może fenomen na skalę Behemoth - wyprzedzającego w Stanach Zjednoczonych kluby na kilka tysięcy osób - ale na pewno dobry przykład grupy stale wzmacniającej swój status i jednocześnie nieustannie rozwijającej się od strony muzycznej. Poprzedni album ("Of the Sun") dostarczał paliwa internetowym krzykaczom, którzy uważali, że pompowanie balonika gdańskiej grupie staje się irytujące, a jej muzyka stała się przeciętna, maksymalnie uśredniona, ale "B Flat A" to powrót do wysokiej formy i to w takim stylu, że nikt nie będzie śmiał się pod nosem. "B Flat A" jest dokładnie tym, czym "Of the Sun" nie było i już dzięki temu wyprzedza starszy materiał w przedbiegach - Trupa Trupa nigdy nie brzmiała równie swobodnie jak teraz. Pozostajemy w bogatym świecie rocka psychodelicznego wchodzącego w konszachty z post-punkiem czy nawet art-rockiem, ale to nie przynależność gatunkowa, a sposób pisania piosenek uległ wielkiej zmianie na plus. Każda z nich składa się z pojedynczych pomysłów, które czasami przeradzają się w warkocze hałaśliwych zgrzytów, ale częściej prowadzą w nieznane za pomocą sennej transowości. Nie każdemu spodoba się takie podejście, bo choćby Trupa Trupa z całych sił próbowała zabrzmieć ładnie, jej najnowsze dzieło trzeba uznać za dziwne, ułożone według klucza dalekiego od standardów przebojowych piosenek rockowych. W okolicach premiery pierwszego singla ("Twitch") miałem problem z nowym pomysłem na siebie zespołu, bo jak to tak? Cała warstwa melodyczna zatopiona głęboko w miksie? Gwałtowne przejścia ze zwrotki w refren? I to wszystko pozbawione pompatycznego crescendo? Takie gierki rodzą wiele wątpliwości, ale po osłuchaniu się z krążkiem apetyt na ciągłe zaskakiwanie zaczyna wzrastać. Na tym polega jego siła. Na "B Flat A" imponuje nie tylko oszukiwanie słuchacza, ale także celowe utrudnianie czerpania radości z poszczególnych utworów. Trupa Trupa lubi stale rekonstruować swoją muzykę i dodawać jej dziesięć punktów więcej na skali dziwności. Na stole nie leżą wprawdzie jazzowe improwizacje, tylko gotowe hity, ale są celowo psute, wykręcane na różne strony i przemieniane w dźwiękową masę, która nie zmusi do tupania nogą, tylko do rozbierania jej na czynniki pierwsze i podejmowania prób zrozumienia tych przedziwnych struktur. To oczywiście bardzo wkurzające, ale... czy artyści nie powinni nas wkurzać i prowokować? Ogrom znaków zapytania rodzi nawet wytypowany na drugi singiel, króciutki "Uniforms", najbardziej przebojowy kawałek z całego albumu, gdzie mimo sympatycznej podpórki w postaci beatlesowskiej melodii, zespół burzy wrażenia ponakładanymi na siebie wokalami oraz noise'owo-rozedrganym finałem. Później pojawia się brzmiący jak Pink Floyd podejmujące wyzwanie nagrania slowcore'owego materiału "Lit", dalej "All And All" zanurzone w alt-country albo wystawione na otwarcie "Moving", gdzie post-punk spotyka rwane wokale do bólu przypominające późniejsze wcielenia Swans. "B Flat A" nie będzie sensacją na ogromną skalę - jest na nim za dużo zagwozdek i nieoczywistości - ale przekopanie się przez najnowsze pomysły Trupy Trupa to niezwykle fascynujące doświadczenie. Jeśli pragniecie psychodelicznej podróży na trzeźwo, sprawdźcie ten materiał. Soundrive Funkcjonowanie jako kulturalny towar eksportowy nie może jednak warunkować bezkrytycznej reakcji. Najnowsze dzieło, którym uraczyła nas Trupa Trupa, nie daje zresztą powodów do zachwytów. Dokładna eksploracja premierowych kompozycji pozwala na odkrycie tajemnicy międzynarodowych sukcesów zespołu. Sekret tkwi w postpunkowym brzmieniu uszytym na miarę pragnień amerykańskiego i brytyjskiego rynku. To hałaśliwy, transowy gitarowy puls, ale dopięty na ostatni guzik. Uporządkowany i gładki. Pozbawiony chropowatych konturów, a przede wszystkim alienującej charakterystyki gatunku. Sklejony z mnogości burzliwych cytatów (od Can do wczesnych Pink Floyd), lecz bardziej metodą wychwytywania symetrii niż poprzez anarchiczny, burroughsowski cut-up. To muzyka, która w pełni satysfakcjonuje zachodniego odbiorcę, ponieważ nie naraża go na konfrontację kulturową. Trzymając się konotacji postpunkowych, gdańska kapela jest w pewnym sensie anty-Siekierą. Zamiast posługiwać się narracją potęgującą mistyczną obcość gitarowej polskości, grupa unicestwia lokalną tożsamość i inwestuje całą siłę twórczą w celebrację zagranicznego wzorca. Odtwarza melodie, które są dobrze znane amerykańskim oraz brytyjskim dziennikarzom. Przedstawia wierną adaptację popkulturowych obsesji Wielkiego Świata. "B Flat A" jest owocem rynkowego poskromienia kulturowej unikalności. Projektem, który uśmiecha się do dominującego, zagranicznego pejzażu, zamiast się z nim konfrontować. To płyta pojawiająca się na ustach obcojęzycznych dziennikarzy na zasadzie przyjemnej ciekawostki. Albumowy ekwiwalent Europejczyka popisującego się przed mikrofonem w popularnym tokijskim barze karaoke. Pozbawione własnego smaku przedsięwzięcie, mimo rozkrzyczanego brzmienia, jest pod każdym względem nieme. Nie twórczy, a odtwórczy produkt dokonujący aktu autoagresji na własnej tożsamości. To też dzieło nieme estetycznie. Tak bardzo nasiąknięte stylistycznymi, zewnętrznymi wpływami, że aż rozpadające się w dłoniach. Produkcja reprodukcji zyskująca zagraniczną aprobatę dzięki swej formalnej przeźroczystości. To wreszcie dzieło nieme ideologicznie. Konceptualizujące zło przy pomocy sloganowych tropów. Trochę fabularnego zacięcia dreszczowca, trochę melancholii Joy Division – pozory mitologizujące stek archetypów. Trywializacja niepokoju jako dopełnienie formuły bezpiecznej egzotyczności towaru wschodnioeuropejskiego. Czy warto więc kibicować? To już zależy od tego, w jaki sposób próbujemy wymierzyć sukces artystyczny – biorąc pod uwagę stopień kreatywności czy efektywności reprodukcyjnej. Łukasz Krajnik With B FLAT A this much acclaimed quartet from Gdańsk have produced their most epic and visceral statement to date. A universe where echoes of Can, Syd Barrett and Fugazi lovingly collide. “Off-kilter melodies, dense instrumentation and lyrical explorations of the darkest side of the human condition” — The Guardian In the 1963 introduction to his dystopian novel, Bend Sinister, Vladimir Nabokov talks of how the book’s plot – one of subterfuge, betrayal, imprisonment and death – “starts to breed in the bright broth of a rain puddle”. This oblong pool, “shaped like a cell that is about to divide”, reappears throughout the text as an ink blot then an ink stain, spilled milk, an image of ciliated thought, a footprint and the imprint of a human soul. Nabokov’s puddle could be the perfect metaphor for the music of Trupa Trupa. An entity that shapeshifts and documents different circumstances, but music that still reflects a single, inevitable truth. The band’s make up is key here; Trupa Trupa consists of “four friends and captains” with different personalities: something that creates, in the words of singer Grzegorz Kwiatkowski, “troubles”, which lead to “both a democracy and a polyphonic situation.” We could also look to their formidable back catalogue and sift through a body of work that can often sound hard, or blunt; akin to the offhand and oblique stories of a backwoodsman. But this bluntness is carefully couched in abstractions or clever patterns, courtesy of suggestive phrases and the imposition of tonal or rhythmic moods. It is also set off against the most beautiful and uplifting pop music. A conundrum, of course, but then one doesn’t look into Nabokovian puddles for ‘likes’. One element of the Gdansk band’s music is always there, in plain sight. Trupa Trupa look to confront evil; exploring, in Kwiatkowski’s words, “the wasteland of human nature where hatred and genocide are not just distant reverberations of Central European history but still resonate in contemporary reality.” The band often does this openly and without compromise; even if the lyrics love to deal in metaphor or intrigue. And yet, and maybe strangely in a world increasingly addicted to proclaiming “its own truth” online, Trupa Trupa still revels in making truthful music that needs no instant affirmation. On this new release, for example, the crushing plod of ‘Sick’ is driven by the lines, “I don’t know how to tell you that you’re sick”. Brilliantly evocative and double-dealing, it is a line that brings to mind both recent events and countryman Andrzej Żuławski’s 1971 film, The Third Part of the Night, where the metaphor of sickness is graphically and symbolically used to describe a society dealing with the pressure of both a physical and mental occupation. Here, the processed noises sound like they mutate, or decay as they progress; a sonic petri dish that reminds us that sometimes we have no control over the way things pan out. Inevitably, COVID hangs over everything like a broody rain cloud. Grzegorz Kwiatkowski talks of a “visible paranoia” in the studio during the recording of B FLAT A. “COVID also affected us. So our dark stuff was in my opinion even darker because of this super strange, frightening atmosphere all around us and inside of us.” According to Kwiatkowski the record – worked on when an American tour had to be canned at the last minute – is a “kind of a study of disintegration and decomposition.” Maybe the powerful track, ‘Uselessness’ documents this, where the sometimes overbearing arrangement drives home the core message. The music feels oppressive and threatening, almost physically forcing the listener into the position of those who feel useless in the face of such an assault. Though still carrying the weight of unseen or unheard histories, whether ancient or modern, B FLAT A is the release where the provincial math rock, woozy psychedelia and heavy folk elements finally coalesce in that most unfashionable of things, a sound that can fill a stadium. The band has always been able to shake the roots of any mountain in terms of making a noise but their new record showcases a new, outward-looking sensibility that could moonlight as the kind of sludgy, primetime pop-rock music that Pink Floyd once ensnared half the world’s youth with. Listen to the airy ‘All and All’ for example, with its gentle, organ bound melody. It could be a Beatles fly by, or a lost snippet from that period when Rick Wright took over song duties from Syd Barrett in the Floyd. In this regard it seems now that their last two releases, 2019’s Of the Sun and 2017’s Jolly New Songs were brilliant teases, “existential” records that played footsie with the listener, promising many brilliant things only to disappear into a mist with a wink and a nod. B FLAT A is a much more upfront affair, armed with a quiver full of sonic arrows such as potential world hit, ‘Uniforms’. This track, with its Guided By Voices-style simplicity, boils down all the nefarious, quixotic, algorithmic thoughts about “belonging” to a terrifying statement, “I wanna be all my uniforms”. The rumbling percussive pay off adds a certain irony as we stare at our own reflections, or more likely, bawl it out in affirmation whilst waving our lighters in the air. When asked whether the band would fancy revamping the formula that brought the world Live Aid, Kwiatkowski was blunt. “Not at all. Actually we really don’t like this kind of art. And our heroes are bands like Fugazi, Sonic Youth or the Velvet Underground and a lot of other stuff such as Glenn Gould or Schubert. And anyway, sometimes our gigs look like real hell. Very often before gigs I ask sound engineers and the light people to literally destroy everything. We give them total freedom but with this one suggestion: let’s make a very intensive rollercoaster situation.” B FLAT A also foregrounds one of Trupa Trupa’s great strengths – maybe an unfashionable one for these LCD times – namely, their collective ability to make incredibly tactile, physical music. The band approaches this task in a number of ways; sometimes like that of a master craftsman carving an ornate chair. Or a welder repairing a tank that’s been knocked up in a sortie. Regardless of the situation, nothing is left to chance, there is never the idea that the song and the texts have to undergo an awkward introduction after both have been created. Because of this B FLAT A is perhaps their most alert and “focused” record to date; it signals an intent and a placement of sound. Tracks like ‘Far Away’, ‘Kwietnik’ and ‘Twitch’ are driven by tough, strident beats and growling guitar passages, inhabiting an interesting hinterland; one in view of the camp fires set up by Goth and post rock. The record even treads water into metal territory, running off with a Rush lick like a dog with a bone. Never forget that this music can be a lot of fun, too. A love of opera and the power of Ohm have guided recent gigs. The band members also believe in “family friendship vibes” and “great, openhearted cooperation”, a rarity in the music industry. Kwiatkowski: “Year by year our family is bigger and stronger. We met so many great people on our way and these relations are as important as art. And all of this creates some kind of ethical landscape, which is also very very important for us and for our art.” Cryptic, funny, possessing of a great moral force, Trupa Trupa is a band for these times, whether we are ready for them or not. ..::TRACK-LIST::.. 1. Moving 02:45 2. Kwietnik 03:27 3. Twitch 02:51 4. Lines 03:24 5. Uniforms 02:02 6. Lit 02:46 7. Far Away 02:04 8. All And All 03:54 9. Uselessness 04:06 10. Sick 04:37 11. B FLAT A 06:11 ..::OBSADA::.. Grzegorz Kwiatkowski - gitara, wokal Wojtek Juchniewicz gitara basowa, gitara, wokal Rafał Wojczal - klawisze, gitara Tomek Pawluczuk - perkusja https://www.youtube.com/watch?v=dJBIcmh1BKk SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-08-22 19:36:37
Rozmiar: 94.19 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Trupa Trupa to jeden z niewielu zespołów z kręgu polskiej alternatywy, które regularnie występują poza granicami naszego kraju i zdobywają zasłużony rozgłos. Nie jest to może fenomen na skalę Behemoth - wyprzedzającego w Stanach Zjednoczonych kluby na kilka tysięcy osób - ale na pewno dobry przykład grupy stale wzmacniającej swój status i jednocześnie nieustannie rozwijającej się od strony muzycznej. Poprzedni album ("Of the Sun") dostarczał paliwa internetowym krzykaczom, którzy uważali, że pompowanie balonika gdańskiej grupie staje się irytujące, a jej muzyka stała się przeciętna, maksymalnie uśredniona, ale "B Flat A" to powrót do wysokiej formy i to w takim stylu, że nikt nie będzie śmiał się pod nosem. "B Flat A" jest dokładnie tym, czym "Of the Sun" nie było i już dzięki temu wyprzedza starszy materiał w przedbiegach - Trupa Trupa nigdy nie brzmiała równie swobodnie jak teraz. Pozostajemy w bogatym świecie rocka psychodelicznego wchodzącego w konszachty z post-punkiem czy nawet art-rockiem, ale to nie przynależność gatunkowa, a sposób pisania piosenek uległ wielkiej zmianie na plus. Każda z nich składa się z pojedynczych pomysłów, które czasami przeradzają się w warkocze hałaśliwych zgrzytów, ale częściej prowadzą w nieznane za pomocą sennej transowości. Nie każdemu spodoba się takie podejście, bo choćby Trupa Trupa z całych sił próbowała zabrzmieć ładnie, jej najnowsze dzieło trzeba uznać za dziwne, ułożone według klucza dalekiego od standardów przebojowych piosenek rockowych. W okolicach premiery pierwszego singla ("Twitch") miałem problem z nowym pomysłem na siebie zespołu, bo jak to tak? Cała warstwa melodyczna zatopiona głęboko w miksie? Gwałtowne przejścia ze zwrotki w refren? I to wszystko pozbawione pompatycznego crescendo? Takie gierki rodzą wiele wątpliwości, ale po osłuchaniu się z krążkiem apetyt na ciągłe zaskakiwanie zaczyna wzrastać. Na tym polega jego siła. Na "B Flat A" imponuje nie tylko oszukiwanie słuchacza, ale także celowe utrudnianie czerpania radości z poszczególnych utworów. Trupa Trupa lubi stale rekonstruować swoją muzykę i dodawać jej dziesięć punktów więcej na skali dziwności. Na stole nie leżą wprawdzie jazzowe improwizacje, tylko gotowe hity, ale są celowo psute, wykręcane na różne strony i przemieniane w dźwiękową masę, która nie zmusi do tupania nogą, tylko do rozbierania jej na czynniki pierwsze i podejmowania prób zrozumienia tych przedziwnych struktur. To oczywiście bardzo wkurzające, ale... czy artyści nie powinni nas wkurzać i prowokować? Ogrom znaków zapytania rodzi nawet wytypowany na drugi singiel, króciutki "Uniforms", najbardziej przebojowy kawałek z całego albumu, gdzie mimo sympatycznej podpórki w postaci beatlesowskiej melodii, zespół burzy wrażenia ponakładanymi na siebie wokalami oraz noise'owo-rozedrganym finałem. Później pojawia się brzmiący jak Pink Floyd podejmujące wyzwanie nagrania slowcore'owego materiału "Lit", dalej "All And All" zanurzone w alt-country albo wystawione na otwarcie "Moving", gdzie post-punk spotyka rwane wokale do bólu przypominające późniejsze wcielenia Swans. "B Flat A" nie będzie sensacją na ogromną skalę - jest na nim za dużo zagwozdek i nieoczywistości - ale przekopanie się przez najnowsze pomysły Trupy Trupa to niezwykle fascynujące doświadczenie. Jeśli pragniecie psychodelicznej podróży na trzeźwo, sprawdźcie ten materiał. Soundrive Funkcjonowanie jako kulturalny towar eksportowy nie może jednak warunkować bezkrytycznej reakcji. Najnowsze dzieło, którym uraczyła nas Trupa Trupa, nie daje zresztą powodów do zachwytów. Dokładna eksploracja premierowych kompozycji pozwala na odkrycie tajemnicy międzynarodowych sukcesów zespołu. Sekret tkwi w postpunkowym brzmieniu uszytym na miarę pragnień amerykańskiego i brytyjskiego rynku. To hałaśliwy, transowy gitarowy puls, ale dopięty na ostatni guzik. Uporządkowany i gładki. Pozbawiony chropowatych konturów, a przede wszystkim alienującej charakterystyki gatunku. Sklejony z mnogości burzliwych cytatów (od Can do wczesnych Pink Floyd), lecz bardziej metodą wychwytywania symetrii niż poprzez anarchiczny, burroughsowski cut-up. To muzyka, która w pełni satysfakcjonuje zachodniego odbiorcę, ponieważ nie naraża go na konfrontację kulturową. Trzymając się konotacji postpunkowych, gdańska kapela jest w pewnym sensie anty-Siekierą. Zamiast posługiwać się narracją potęgującą mistyczną obcość gitarowej polskości, grupa unicestwia lokalną tożsamość i inwestuje całą siłę twórczą w celebrację zagranicznego wzorca. Odtwarza melodie, które są dobrze znane amerykańskim oraz brytyjskim dziennikarzom. Przedstawia wierną adaptację popkulturowych obsesji Wielkiego Świata. "B Flat A" jest owocem rynkowego poskromienia kulturowej unikalności. Projektem, który uśmiecha się do dominującego, zagranicznego pejzażu, zamiast się z nim konfrontować. To płyta pojawiająca się na ustach obcojęzycznych dziennikarzy na zasadzie przyjemnej ciekawostki. Albumowy ekwiwalent Europejczyka popisującego się przed mikrofonem w popularnym tokijskim barze karaoke. Pozbawione własnego smaku przedsięwzięcie, mimo rozkrzyczanego brzmienia, jest pod każdym względem nieme. Nie twórczy, a odtwórczy produkt dokonujący aktu autoagresji na własnej tożsamości. To też dzieło nieme estetycznie. Tak bardzo nasiąknięte stylistycznymi, zewnętrznymi wpływami, że aż rozpadające się w dłoniach. Produkcja reprodukcji zyskująca zagraniczną aprobatę dzięki swej formalnej przeźroczystości. To wreszcie dzieło nieme ideologicznie. Konceptualizujące zło przy pomocy sloganowych tropów. Trochę fabularnego zacięcia dreszczowca, trochę melancholii Joy Division – pozory mitologizujące stek archetypów. Trywializacja niepokoju jako dopełnienie formuły bezpiecznej egzotyczności towaru wschodnioeuropejskiego. Czy warto więc kibicować? To już zależy od tego, w jaki sposób próbujemy wymierzyć sukces artystyczny – biorąc pod uwagę stopień kreatywności czy efektywności reprodukcyjnej. Łukasz Krajnik With B FLAT A this much acclaimed quartet from Gdańsk have produced their most epic and visceral statement to date. A universe where echoes of Can, Syd Barrett and Fugazi lovingly collide. “Off-kilter melodies, dense instrumentation and lyrical explorations of the darkest side of the human condition” — The Guardian In the 1963 introduction to his dystopian novel, Bend Sinister, Vladimir Nabokov talks of how the book’s plot – one of subterfuge, betrayal, imprisonment and death – “starts to breed in the bright broth of a rain puddle”. This oblong pool, “shaped like a cell that is about to divide”, reappears throughout the text as an ink blot then an ink stain, spilled milk, an image of ciliated thought, a footprint and the imprint of a human soul. Nabokov’s puddle could be the perfect metaphor for the music of Trupa Trupa. An entity that shapeshifts and documents different circumstances, but music that still reflects a single, inevitable truth. The band’s make up is key here; Trupa Trupa consists of “four friends and captains” with different personalities: something that creates, in the words of singer Grzegorz Kwiatkowski, “troubles”, which lead to “both a democracy and a polyphonic situation.” We could also look to their formidable back catalogue and sift through a body of work that can often sound hard, or blunt; akin to the offhand and oblique stories of a backwoodsman. But this bluntness is carefully couched in abstractions or clever patterns, courtesy of suggestive phrases and the imposition of tonal or rhythmic moods. It is also set off against the most beautiful and uplifting pop music. A conundrum, of course, but then one doesn’t look into Nabokovian puddles for ‘likes’. One element of the Gdansk band’s music is always there, in plain sight. Trupa Trupa look to confront evil; exploring, in Kwiatkowski’s words, “the wasteland of human nature where hatred and genocide are not just distant reverberations of Central European history but still resonate in contemporary reality.” The band often does this openly and without compromise; even if the lyrics love to deal in metaphor or intrigue. And yet, and maybe strangely in a world increasingly addicted to proclaiming “its own truth” online, Trupa Trupa still revels in making truthful music that needs no instant affirmation. On this new release, for example, the crushing plod of ‘Sick’ is driven by the lines, “I don’t know how to tell you that you’re sick”. Brilliantly evocative and double-dealing, it is a line that brings to mind both recent events and countryman Andrzej Żuławski’s 1971 film, The Third Part of the Night, where the metaphor of sickness is graphically and symbolically used to describe a society dealing with the pressure of both a physical and mental occupation. Here, the processed noises sound like they mutate, or decay as they progress; a sonic petri dish that reminds us that sometimes we have no control over the way things pan out. Inevitably, COVID hangs over everything like a broody rain cloud. Grzegorz Kwiatkowski talks of a “visible paranoia” in the studio during the recording of B FLAT A. “COVID also affected us. So our dark stuff was in my opinion even darker because of this super strange, frightening atmosphere all around us and inside of us.” According to Kwiatkowski the record – worked on when an American tour had to be canned at the last minute – is a “kind of a study of disintegration and decomposition.” Maybe the powerful track, ‘Uselessness’ documents this, where the sometimes overbearing arrangement drives home the core message. The music feels oppressive and threatening, almost physically forcing the listener into the position of those who feel useless in the face of such an assault. Though still carrying the weight of unseen or unheard histories, whether ancient or modern, B FLAT A is the release where the provincial math rock, woozy psychedelia and heavy folk elements finally coalesce in that most unfashionable of things, a sound that can fill a stadium. The band has always been able to shake the roots of any mountain in terms of making a noise but their new record showcases a new, outward-looking sensibility that could moonlight as the kind of sludgy, primetime pop-rock music that Pink Floyd once ensnared half the world’s youth with. Listen to the airy ‘All and All’ for example, with its gentle, organ bound melody. It could be a Beatles fly by, or a lost snippet from that period when Rick Wright took over song duties from Syd Barrett in the Floyd. In this regard it seems now that their last two releases, 2019’s Of the Sun and 2017’s Jolly New Songs were brilliant teases, “existential” records that played footsie with the listener, promising many brilliant things only to disappear into a mist with a wink and a nod. B FLAT A is a much more upfront affair, armed with a quiver full of sonic arrows such as potential world hit, ‘Uniforms’. This track, with its Guided By Voices-style simplicity, boils down all the nefarious, quixotic, algorithmic thoughts about “belonging” to a terrifying statement, “I wanna be all my uniforms”. The rumbling percussive pay off adds a certain irony as we stare at our own reflections, or more likely, bawl it out in affirmation whilst waving our lighters in the air. When asked whether the band would fancy revamping the formula that brought the world Live Aid, Kwiatkowski was blunt. “Not at all. Actually we really don’t like this kind of art. And our heroes are bands like Fugazi, Sonic Youth or the Velvet Underground and a lot of other stuff such as Glenn Gould or Schubert. And anyway, sometimes our gigs look like real hell. Very often before gigs I ask sound engineers and the light people to literally destroy everything. We give them total freedom but with this one suggestion: let’s make a very intensive rollercoaster situation.” B FLAT A also foregrounds one of Trupa Trupa’s great strengths – maybe an unfashionable one for these LCD times – namely, their collective ability to make incredibly tactile, physical music. The band approaches this task in a number of ways; sometimes like that of a master craftsman carving an ornate chair. Or a welder repairing a tank that’s been knocked up in a sortie. Regardless of the situation, nothing is left to chance, there is never the idea that the song and the texts have to undergo an awkward introduction after both have been created. Because of this B FLAT A is perhaps their most alert and “focused” record to date; it signals an intent and a placement of sound. Tracks like ‘Far Away’, ‘Kwietnik’ and ‘Twitch’ are driven by tough, strident beats and growling guitar passages, inhabiting an interesting hinterland; one in view of the camp fires set up by Goth and post rock. The record even treads water into metal territory, running off with a Rush lick like a dog with a bone. Never forget that this music can be a lot of fun, too. A love of opera and the power of Ohm have guided recent gigs. The band members also believe in “family friendship vibes” and “great, openhearted cooperation”, a rarity in the music industry. Kwiatkowski: “Year by year our family is bigger and stronger. We met so many great people on our way and these relations are as important as art. And all of this creates some kind of ethical landscape, which is also very very important for us and for our art.” Cryptic, funny, possessing of a great moral force, Trupa Trupa is a band for these times, whether we are ready for them or not. ..::TRACK-LIST::.. 1. Moving 02:45 2. Kwietnik 03:27 3. Twitch 02:51 4. Lines 03:24 5. Uniforms 02:02 6. Lit 02:46 7. Far Away 02:04 8. All And All 03:54 9. Uselessness 04:06 10. Sick 04:37 11. B FLAT A 06:11 ..::OBSADA::.. Grzegorz Kwiatkowski - gitara, wokal Wojtek Juchniewicz gitara basowa, gitara, wokal Rafał Wojczal - klawisze, gitara Tomek Pawluczuk - perkusja https://www.youtube.com/watch?v=dJBIcmh1BKk SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-08-22 19:32:21
Rozmiar: 233.15 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Absolutna sensacja! Odnaleziony po latach przez Piotra Obala zapis drugiego koncertu Kryzysu, jeszcze pod nazwą The Boors w Aninie 26 maja 1979 roku. Na płycie pełny zapis koncertu (33 minuty) z pierwszym, najmniej znanym programem zespołu. Nie mniej ważną częścią wydawnictwa jest kilkadziesiąt zdjęć z koncertu autorstwa Iliko Kurulishvili oraz wspomnienia jego uczestników. Absolutne perełki nigdzie w żadnej formie nie publikowane wcześniej: Every Rider Wonna Switch, Ramona, (Everybody’s Giving You) Invitation To Death, Colour Of The Money, I Got No Money, Time For Destroying (a.k.a. Nie zaznam spokoju), Karaiby [pierwszy numer zespołu!!] Oryginalna okładka autorstwa Roberta Brylewskiego została zremasteryzowana przez jego córkę, Ewę Brylewską. ..::TRACK-LIST::.. 1. Intro 2. (Not A) Communist 3. Shitass 4. Identity 5. Every Rider Wanna Switch* 6. Ramona* 7. (Everybody’s Giving You) Invitation To Death* 8. Tartak 9. Colour Of The Money* 10. Holidays in Siberia 11. I Got No Money* 12. Time For Destroying* (a.k.a. Nie zaznam spokoju) 13. Karaiby*/** 14. Untitled * - Nigdzie w żadnej formie nie publikowane wcześniej ** - Pierwszy numer zespołu. Track 14 is not listed, it sounds like fragment of 'Police and Thieves'. ..::OBSADA::.. Guitar, Vocals, Cover [Cover Art] - Robert 'Afa' Brylewski Drums - Kamil 'Blitz' Stoor Guitar, Vocals - Piotr 'Mrówa' Mrowiński Bass Guitar, Vocals - Marek 'Marcus' Iwańczuk https://www.youtube.com/watch?v=JE5GNaXcGqs SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-08-20 18:56:48
Rozmiar: 80.59 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::.. Absolutna sensacja! Odnaleziony po latach przez Piotra Obala zapis drugiego koncertu Kryzysu, jeszcze pod nazwą The Boors w Aninie 26 maja 1979 roku. Na płycie pełny zapis koncertu (33 minuty) z pierwszym, najmniej znanym programem zespołu. Nie mniej ważną częścią wydawnictwa jest kilkadziesiąt zdjęć z koncertu autorstwa Iliko Kurulishvili oraz wspomnienia jego uczestników. Absolutne perełki nigdzie w żadnej formie nie publikowane wcześniej: Every Rider Wonna Switch, Ramona, (Everybody’s Giving You) Invitation To Death, Colour Of The Money, I Got No Money, Time For Destroying (a.k.a. Nie zaznam spokoju), Karaiby [pierwszy numer zespołu!!] Oryginalna okładka autorstwa Roberta Brylewskiego została zremasteryzowana przez jego córkę, Ewę Brylewską. ..::TRACK-LIST::.. 1. Intro 2. (Not A) Communist 3. Shitass 4. Identity 5. Every Rider Wanna Switch* 6. Ramona* 7. (Everybody’s Giving You) Invitation To Death* 8. Tartak 9. Colour Of The Money* 10. Holidays in Siberia 11. I Got No Money* 12. Time For Destroying* (a.k.a. Nie zaznam spokoju) 13. Karaiby*/** 14. Untitled * - Nigdzie w żadnej formie nie publikowane wcześniej ** - Pierwszy numer zespołu. Track 14 is not listed, it sounds like fragment of 'Police and Thieves'. ..::OBSADA::.. Guitar, Vocals, Cover [Cover Art] - Robert 'Afa' Brylewski Drums - Kamil 'Blitz' Stoor Guitar, Vocals - Piotr 'Mrówa' Mrowiński Bass Guitar, Vocals - Marek 'Marcus' Iwańczuk https://www.youtube.com/watch?v=JE5GNaXcGqs SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2025-08-20 18:51:38
Rozmiar: 194.03 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
|
|||||||||||||