Best-Torrents.com




Discord
Muzyka / Progressive Rock
PLANETARIUM - INFINITY (1971/2024) [MP3@320] [FALLEN ANGEL]


Dodał: Fallen_Angel
Data dodania:
2025-07-06 16:01:09
Rozmiar: 81.45 MB
Ostat. aktualizacja:
2025-07-06 16:01:09
Seedów: 0
Peerów: 0


Komentarze: 0

...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI


..::OPIS::..

Nowa, limitowana, europejska edycja niemal zupełnie nieznanego albumu anonimowego zespołu z Włoch, który pod koniec 1971 roku dla mikrowytwórni nagrał swój jedyny album, należący od ponad 30 lat do mojej TOP 5 włoskiego progresywnego rocka. Instrumentalna, bardzo piękna i niby-filmowa muzyka przywodząca na myśl uwielbiany przeze mnie francuski soundtrack z filmu "La Route de Salina" (czyli wczesnych Pink Floyd pomieszanych z klimatami Ennio Morricone) w połączeniu ze szczyptą Santany (zwłaszcza w zamykającym całość, 11-minutowym utworze tytułowym), z wczesnymi The Moody Blues i lirycznymi elementami King Crimson - a to za sprawą licznych fraz melotronu i gitary klasycznej. Ponadto dużo czarujących melodii na organy Hammonda, fortepian, flet (dużo!), gitarę elektryczną oraz odgłosy burzy, wojny - taaakie klimaty... Niesamowicie atmosferyczna i pełna zmiennych nastrojów (od wojennego horroru po delikatne czarujące melodie) płyta i prawdę mówiąc nie znam drugiego takiego albumu! Żaden, powtarzam, żaden fan starego włoskiego rocka progresywnego nie będzie rozczarowany! Tym bardziej, że dźwięk jest doskonały, a poprzednia wersja CD ukazała się w roku 1990...! Oryginalny winyl w świetnym stanie kosztuje 800-900 euro, a nawet w tym momencie ktoś oferuje w necie zapieczętowany (!) egzemplarz za jedyne 2000 euro!

JL


Rzeczą, która już na pierwszy rzut oka wyróżnia Planetarium spośród innych włoskich kapel prog-rockowych, jest to, że tytuły utworów są po angielsku. A 99 procent włoskich prog-manow używało rodzimego języka (i bardzo dobrze, dodaje to tej muzyce specyficznego kolorytu). Nie wiem dlaczego ten zespół zdecydował się na takie rozwiązanie, szczególnie, że płyta jest praktycznie instrumentalna (jest tylko trochę wokaliz). Zagadek związanych z tą grupą jest dużo więcej – na przykład, kto w niej grał? Do tej pory nie jest znany skład muzyków, którzy nagrywali jedyny album tej formacji, znana jest tylko jedna osoba – A.Ferrari, jako autor wszystkich kompozycji. A może on sam nagrał całą płytę? Nie wiadomo. Wiadomo, że jest tylko jedna. Już nic pod tą nazwą się nie ukazało. A szkoda, bo „Infinity” to jest „Real master piece of italian prog-rock” jak piszą o niej niektórzy na progarchivach. Moim zdaniem nie ma w tym żadnej przesady. Jest to naprawdę przepiękna rzecz. Pierwszy raz trafiła do mnie niekompletna, już z dziesięć lat temu – kumpel dysponował taką „felerną” kopią. I od razu zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Chyba tylko debiut PFM walnął mnie mocniej. Szczerze żałowałem, że nie znam całości. A kiedy udało mi się wreszcie dorwać kompletne „Infnity” to prawie imprezę urządziłem, taki byłem szczęśliwy.

Mimo angielskich tytułów płyta zawiera na wskroś włoską muzykę – „The Beginning” ma w sobie coś z westernowych tematów Ennio Morricone, a trudno znaleźć bardziej włoskiego artystę. Analizując nieco na chłodno zawartość tego krążka, można się zastanawiać, czym specjalnym wyróżnia się spośród innych produkcji Italo-proga tamtego okresu. I tak jak w przypadku Locanda Della Fate, po pewnym zastanowieniu można powiedzieć, że stylistycznie tak w sumie to niczym. Są tu te wszystkie składniki włoskiego prog-rocka, jakie znajdziemy na dziesiątkach innych płyt. Ale sztuka polega na tym, że trzeba jeszcze to wszystko umiejętnie połączyć, doprawić. Tu decydują niuanse, jak w sałatce jarzynowej – składniki te same, ale każdemu wychodzi inaczej. Jak inni wykonawcy z Włoch, Planetarium nie było zbyt blisko awangardy gatunku, ale jednak zostawiło po sobie kilkadziesiąt minut pięknej muzyki – pod tym względem „Infinity” nie ma zbyt wielu równych sobie – cukierkowo ładny „Love” (ale bardziej ładny, niż cukierkowy), albo przepięknie rozwijający się „Life” – od gitary akustycznej i fletu, z nieśmiało włączającym się fortepianem, do podniosłego finału z mellotronem, okraszonym solem gitarowym w stylu Santany.

Słychać wyraźnie, że płytę podzielono na dwie części (zresztą w epoce winylowej dosyć często się to zdarzało – dwie strony płyty różniły się od siebie nieco charakterem). Pierwsza część, pierwsza strona analoga jest bardziej akustyczna, delikatniejsza, więcej tu melodii. Natomiast druga jest nieco mocniejsza, bardziej rockowa, tu już dominują utwory z instrumentami podłączonymi do prądu, pojawiają się nawet fragmenty jakby improwizowane, powiedzmy psychodeliczne. Całe „Infinity” kończy się dokładnie tak samo, jak się zaczyna - w finale utworu tytułowego, który kończy album, pojawia się ten sam temat co w „The Beginning”.

Jedna z najpiękniejszych płyt włoskiego prog-rocka.

Wojciech Kapała



..::TRACK-LIST::..

1. The Beginning 3:10
2. Life 7:02
3. Man (Part One) 2:03
4. Man (Part Two) 3:45
5. Love 2:43
6. War 2:39
7. The Moon 4:01
8. Infinity 11:00



..::OBSADA::..

Alfredo Ferrari - keyboards
Franco Sorrenti - guitar
Mirko Mazza - guitar
Piero Repetto - bass
Giampaolo Pesce - drums




https://www.youtube.com/watch?v=ZPVJwhbOtSA



SEED 15:00-22:00.
POLECAM!!!

Komentarze są widoczne tylko dla osób zalogowanych!

Żaden z plików nie znajduje się na serwerze. Torrenty są własnością użytkowników. Administrator serwisu nie może ponieść konsekwencji za to co użytkownicy wstawiają, lub za to co czynią na stronie. Nie możesz używać tego serwisu do rozpowszechniania lub ściągania materiałów do których nie masz odpowiednich praw lub licencji. Użytkownicy odpowiedzialni są za przestrzeganie tych zasad.

Copyright © 2025 Best-Torrents.com