Best-Torrents.com




Discord
Muzyka / Metal
CHAOS UC - BLEED THE WALLS (2008) [MP3@320] [FALLEN ANGEL]


Dodał: Fallen_Angel
Data dodania:
2025-05-05 20:32:05
Rozmiar: 102.88 MB
Ostat. aktualizacja:
2025-05-05 20:32:05
Seedów: 0
Peerów: 0


Komentarze: 0

...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI


..::OPIS::..

„Bleed The Walls” nie jest pierwszym materiałem CHAOSUC (pełna nazwa: CHAOS UNDER CONTROL), a dokładnie drugim (w 2007 r. było demo „Anger”), jednak zespół ten zupełnie nie jest znany. Ta debiutancka płyta może to jednak zmienić. Pod względem muzycznym stanowi ona konglomerat różnych gatunków: trochę death, nieco doom, szczypta gothic, do tego nu metal, metalcore i emo, odrobina trashu, ociupinka heavy... Ale bez przesady z tym eklektyzmem... Łatwiej będzie powiedzieć, iż CHAOSUC gra melodyjny, przeważnie klimatyczny, nowoczesny metal, którego cechą charakterystyczną jest sterylna produkcja. Odznacza się ona czystym, a wręcz wygładzonym (np. w obszarze gitar) brzmieniem i znamiennym wyeksponowaniem syntezatorów. No tak, album nie jest ani za bardzo agresywny, ani ciężki. Odnosi się do innych środków ekspresji, jak chociażby wspomniane keyboardy. Zostały one efektownie wyróżnione nie tylko w partiach solowych, ale ogólnie na tle całej aranżacji. A że klawiszowiec CHAOSUC upodobał sobie wyraziste, nierzadko kosmiczne motywy, to jego instrument siłą rzeczy może wieść prym na „Bleed The Walls”. Poza tym kapela stara się budować nastrój i względną dramaturgię poprzez szafowanie tempami i przechodzenie z wolniejszych, subtelnych momentów do tych dynamicznych, jak również zadziornych. Podobnie ma się sprawa z wokalem. Maciej najczęściej śpiewa zrównoważonym, naturalnym głosem lub szepcze, jednak - chyba dla podkreślenia emocjonalnego wymiaru niektórych linijek tekstu i aby dopasować się do muzyki - czasem także krzyczy lub wpada w growling. Ponadto „Bleed The Walls” ma miękką, niemal szwedzką melodykę. Utwory są dość chwytliwe. Zapewne znajduje się wśród nich nawet kilka potencjalnych hitów; gdyby tylko mogły one zainstnieć w takiej formie... Rzeczywiście wpadają one w ucho, choć... niekoniecznie zapisują się w pamięci na dłużej. Niestety niekiedy płyta jest trochę mdła w swojej przebojowości i brzmi pospolicie... Przydałoby się więcej takich mocniejszych kompozycji jak np. „The Shadowdancers”, albo wręcz przeciwnie: tych bardziej w stylu death/doom. W każdym razie, album „Bleed The Walls” autorstwa CHAOSUC, za sprawą melodyjnych gitar i piosenkarskiej konstrukcji utworów z refrenami, mógłby się spodobać szerszemu gronu odbiorców ogólnie lubiących lekki metal podbudowany elektroniczną baterią, po części fanom późnego PARADISE LOST czy też odbiorcom, do których swoją twórczość kierują krajowe grupy MORION czy CARNAL.

Kasia


Z zespołem Chaos UC miałem już okazję zetknąć się w momencie, kiedy mieli na koncie tylko kilka kawałków w formie dema, które jednak prezentowało się jak najbardziej godnie. Teraz mam przed nochalem pełną, fachowo wydaną płytkę „Bleed The Walls”, z której kilku kawałków możecie posłuchać tutaj. Jak mi się słuchało? Ano, tak:

Bez wątpienia jak najbardziej przyjemnie. W wielkim skrócie – płyta jest fachowa, przemyślana, i absolutnie nie powiela schematów. Chaos UC to zespół, który ma własna wizję, i właśnie ją zrealizował w 10 fragmentach. Jakbym miał się do czegoś czepiać, to do tego, że za mało jest na płytce kawałków, które od pierwszych chwil różnią się mocno od „głównego nurtu”. Ale – po kolei.

Album wydany jest przez wytwórnię Panteon Productions, zresztą „Bleed The Walls” to pierwsza płyta tegoż wydawcy. No jak na debiut, to jest mega-zajebiście. Zobaczymy, czy Panteon podoła wymaganiom rynku, które bywają niesprawiedliwe jak kurwa mać.

Słowo o samej muzie – Chaos UC gra metal podlany sporą dawką elektroniki w tle – nie jest to jednak siekanina na dwie stopy, raczej jest klimatycznie. I raczej na smutną nutkę – radosnego „hopsasa” nie ma. Jest za to refleksja i mrok. Do growlującego wokalu dochodzą szepty i zawodzące refreny. Do tego dużo pogłosów, echa i przestrzeni na mocarnych, ale nie obłędnie ciężkich gitarach. No i ambiencik w tle – odgłosy troszkę jak z „Pana Kleksa”, ale na zawodowym poziomie. Jak najbardziej pasuje to wszystko do siebie, no i jest zawodowo zagrane – od razu słychać, że panowie nie grają od roku tylko o wiele, wiele dłużej.

Płytka ma bardzo mocne wejście - „Anger” to w sumie wizytówka zespołu. To, co Panowie mają do powiedzenia na całym albumie można znaleźć w telegraficznym skrócie w jednym kawałku. Hiciorowaty riff na początek jest rozpoznawalny jak cholera. Numerek przemyślany od A do Z, perfect na singiel. Następny kawałek spełnia moje prywatne życzenia – jest bowiem kompletnie inny. Moim zdaniem tak należy działać – nie ma dla mnie nic gorszego niż płyta, na której od razu grane jest to samo przez pierwsze kawałki. Taki album chce mi się wyłączyć szybciej, niż pierwsze piwo pokazuje dno kufelka. Na szczęście „Chaosi” zapodali kompletnie inny kawałek - „Stigmata” - wolny, doomowaty, bardzo miły dla ucha – dla mnie jeden z faworytów płyty. Dalej jadziem poprzez „The Scars Reap Open” - ciutkę zapychaczowaty utworek – do mocnego pierdolnięcia w „The Shadowdancers”. To już naprawdę mocarny kawałek – robi sie szybciej, piekielniej, wokaliza zaczyna dawać pełne flaki. Momentami zajeżdża już wręcz Slipknotem, czy Soilworkiem. „Forever” zmienia tempo – lecimy na 2/4, w dodatku kapela łamie na początku niczym Meshuggah. Powiem tyle – ho,ho – tak zagrać to nie w kij dmuchał. W środku kawałeczka dostajemy po uszach refrenem z psychodelicznym wrzeszczeniem w roli głównej. Coś dla domorosłych wariatów:). Kolejny faworyt płyty.

„The Unspeakable” jakoś mnie nie wdusił w ścianę – raczej jest to jeden z tych kawałków, które są, ale jakoś tak nie podrywają zada z fotela. Jest ok, ale bez tego „czegoś”. Najbardziej podszedł mi w sumie zaczynający i kończący numer riff, połamany na cacy i idący w kompletnie innym tempie niż reszta kawałka. „Downfall” zaczyna się samplem pukającym niczym tekno-jebanina, na szczęście szybko wchodzą gitarki. Numerek jest znowuż nieco „psychiczny”. Główny riff i zwrotka z grubsza przypominają np. wczesne Mudvayne, jest łamańcowo, i po „krzywych”, drażniących ucho dźwiękach. W sumie – mocno alternatywny, kapkę industrialny numer. Płyta robi się coraz mniej uczesana, a coraz bardziej popaprana – chwała grajkom za to, że myślą o muzyce, a nie o byciu sławnym i bogatym – ale publiczność zdolna odebrać takie kawałki występuje rzadziej od 18-letnich dziewic. To samo tyczy sie kawałka „The Bleeding”, który jest zajebiście połamany, dzieje się w nim od cholery, w dodatku w różnych klimatach – od dwóch stopek po klawisze w refrenie, które mi kojarzą się z filmem „Gremlins”, ewentualnie wstającym z trumienki wampirem. Ile osób zrozumie ogrom pracy włożony w to, by taki kawałek poskładać do kupy i odpowiednio poaranżować? Oby jak najwięcej.

Kończymy powolutku płytkę. Czas na kawałek „Gloria” - i mamy balladkę. W dodatku bardzo fajową – smutną, klimatyczną, naturalnie o śmierci i cierpieniu. Balladka idzie w pizdu po pierwszej zwrotce, kiedy to wchodzą... jedyneczki:). Kawałek zmienia kompletnie klimat, przyspieszając i zwalniając co chwilę. Niemal żaden riff nie potarza się dwa razy. Jest to konsekwencja w stosunku do całej płyty, ale... ja bym chyba wolał, żeby to już była po prostu tak ładna balladka, jak na początku. Tak mi się spodobało pierwszych kilkanaście taktów. Kończący płytę „Rain” to dość swobodna wariacja w ciut innym klimacie, w dodatku z fragmentami Leopolda Staffa recytowanymi pod klawisze w środku. Dwie stopki + trochę melodyki heavy-metalowej w refrenie. No i po płytce.

Podsumujmy - „Bleed The Walls” to bardzo spójna produkcja, doskonała dla tych, którzy niekoniecznie lubią sztampowe, małpowane z zachodu granie. Jest klimatycznie, przestrzennie, melancholijnie, metalowo, smutno, czasem mocno jak cholera, patetycznie, no i połamańcowo:). Są dwa czy trzy „hity”, są tez kawałki totalnie „atystyczne”. Widać, że praca nad krążkiem trwała długo i te godziny roboty owocują zajebiście dojrzałą muzyką. Żadne pitu-pitu – tu jak wokal ryknie, to to ryczenie ma sens:). Chwała tym większa, że zespół sam produkował płytę, nie podpisywał żadnych kontraktów, czyli – nie musiał iść na kompromisy. Z minusów wymienić trzeba miejscami ciut monotonne granie, brak żywego bębniarza (gary są made by komputer), i chciałbym, żeby wokaliza była na tak samo wyczesanym poziomie, jak wiosła. Ale i tak – jak dla mnie, bomba. Jeżeli ktoś lubi niekoniecznie radosne odmiany mocnego, progresywnego metalu, nie przeszkadza mu, a wręcz pomaga ciutka elektroniki, no i lubi i rozumie muzyczne „smaczki” - musi posłuchać. Oby więcej takiego przemyślanego, nieudawanego, niekalkulowanego, naturalnego i płynącego z serca grania.

Metal.pl



..::TRACK-LIST::..

1. Anger
2. Stigmata
3. The Scars Reap Open
4. The Shadowdancers
5. Forever
6. The Unspeakable
7. Downfall
8. The Bleeding
9. Gloria
10. Rain




https://www.youtube.com/watch?v=IwQyIXgrdPg



SEED 15:00-22:00.
POLECAM!!!

Komentarze są widoczne tylko dla osób zalogowanych!

Żaden z plików nie znajduje się na serwerze. Torrenty są własnością użytkowników. Administrator serwisu nie może ponieść konsekwencji za to co użytkownicy wstawiają, lub za to co czynią na stronie. Nie możesz używać tego serwisu do rozpowszechniania lub ściągania materiałów do których nie masz odpowiednich praw lub licencji. Użytkownicy odpowiedzialni są za przestrzeganie tych zasad.

Copyright © 2025 Best-Torrents.com