...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::..
Drugi album olsztyńskiej KRZTY to prawdopodobnie najbardziej intensywna pozycja w naszym katalogu. Ciężkie riffy, bas burzący ściany, połamana sekcja rytmiczna oraz wykrzyczane z bezsilności teksty.
Wydawca
https://www.youtube.com/watch?v=2Y0EVEyKHsE
Krzta spadła na ten kraj niespodziewanie, ale wszędzie wywołuje same ochy i achy. Zastanawiałem się, jak będzie się to odnosiło do mojego odbioru tego albumu, bo nie ukrywam – panowie niekoniecznie zajmują się muzyką z kręgu moich zainteresowań. Włączyłem więc sobie „Żółć. Niszczenie. Zgliszcze.”.
I odjebało mi łeb. Naprawdę, nie spodziewałem się czegoś takiego. Ta płyta to potwór, z rozdziabioną gębą, zasysający wszystko co się nawinie. Nie wiem za bardzo do czego mógłbym porównać twórczość Krzty. Czy jak nazwę ich sludgem, post metalem, noisem to Wam coś powie? Pewnie tak, ale nawet wówczas nie będziecie sobie w stanie wyobrazić tego, z czym będziecie obcować przez czterdzieści minut trwania „Żółci. Niszczenia. Zgliszczy.”. Co to jest za album! Może mało w życiu słyszałem, ale trudno mi wskazać inną płytę z Polski, która brzmiałaby w ten sposób. Choć, zanim wjadą mi tu adwersarze, cali na różowo, podkreślam – nie siedzę po uszy w tematach muzycznych, w których z kolei bryluje Krzta. A mimo to doceniam kunszt tego potwora. Bo to jest potwór. Wymęczy Was psychicznie, fizycznie, a Wy będziecie sięgali dłonią i wciskali play raz za razem. Bo ta płyta płynie – plagami egipskimi, szlamem, żółcią, wszystkim co najgorsze. I nie chce przestać i słuchacz też nie chce, by przestała. Stężenie negatywnych emocji na tym albumie przekracza wszelkie, nawet wyśrubowane, standardy. Punkt ciężkości przesuwa się raz po raz z mozolnych fragmentów na szybkie, hałaśliwe eksplozje. Nigdy nie wiesz, czy ta płyta nagle wybuchnie i wyjebie Cię wysoko wysoko, czy otworzy się pod Tobą ziemia i wpadniesz po uszy w gęstą, śmierdzącą substancję. I to jest piękne w tej brzydocie.
Krzta stworzyła świetny album. Nie wiem, na ile on się u nas przebije, ale liczę, że nie przepadnie w odmętach ignorancji. Zadbajcie o to.
Oracle
Metal to świat przesady, egzageracji. Peany na cześć śmierci i karykaturalne strofy o rozczłonkowywaniu bywają tu wyśpiewywane falsetem w tonacji durowej. Mało który zespół dorasta do swojej buńczucznej nazwy. Procent nagrań, które dorastają do swoich tytułów jest jeszcze mniejszy. ŻÓŁĆ.NISZCZENIE.ZGLISZCZE dorasta. Nawet kiedy zapisujemy tytuł wersalikami.
Krzta nagrała płytę daleką od przyjemnej. Nie ma tu nic miłego. Tytułowa żółć wylewa się w każdej sekundzie, niezależnie, czy zespołowi akurat zechce się skręcić w mathcore, czy zahaczyć bardziej o Agoraphobic Nosebleed. Ż.N.Z to dla mnie pandemiczne katharsis, wyrzygiwanie emocji nagromadzonych przez życie w zjebanym kraju. Nie chcę używać wielkich słów, ale gdybym miał przedstawić komuś jak się czuje moje pokolenie we współczesności, puściłbym mu tę płytę.
W tym bardzo organicznym, naturalnym brzmieniu, jakim okraszone zostało Ż.N.Z funkcję instrumentu prowadzącego otrzymał bas. Jest wszędzie, jest wyraźny, jest motorem napędowym furii, jaką wylewa reszta instrumentarium. Dzięki temu zespół może sobie pozwolić na swobodne miotanie się tam, gdzie akurat ma ochotę. Zagląda więc czasami w rejony Kobong, ale punktuje równoznacznymi prostszymi fragmentami, pełnymi groove. Okazyjnie zostawia troszkę powietrza, wycofuje się na metr, by mieć rozpęd do kolejnego ataku, kiedy wkracza na podwórko Dillinger Escape Plan. To szaleństwo jest jednak bardzo skoordynowane i wymagające dużej uwagi od słuchacza. Pobieżna lektura będzie dawać mylne poczucie, że Krzta rzuca się na oślep.
Ten stopień złożoności, naturalność brzmienia i szczerość przekazu wpłynął na to, że Krzta nie oddała słuchaczom po prostu hałasu. Wydaje mi się, że Olsztynianie obrali podobną ścieżkę, co niegdyś Antigama, może nieco inną stylistycznie, ale wciąż skupiającą się bardziej na poszukiwaniu artystycznej ekspresji, przetłumaczeniu frustracji na fale dźwiękowe przy pomocy instrumentów. Słychać jednocześnie świadome lub nie dążenie do perfekcjonizmu – jeśli wydaje się wam, że Ż.N.Z to płyta pełna punkowej niedbałości, to wiedzcie, że to właśnie efekt przemyślanych i dopracowanych detali, od brzmienia poszczególnych instrumentów, do formy utworów.
Nie podejmuję się nawet rozłożenia albumu na poszczególne utwory – to nie ma sensu. ŻÓŁĆ.NISZCZENIE.ZGLISZCZE powinna być przyjmowana w całości, ale nie dlatego, że będzie to seans nieprzyjemny. Niech to będzie szokująca piguła jak doniesienia z Buczy. Niech otwiera oczy, niech powoduje odruch wymiotny. Ale niech będzie katalizatorem waszych emocji w 2022.
nmtr
"Żółć. Niszczenie. Zgliszcze" jest albumem bezkompromisowym, który przy pierwszym kontakcie może wydawać się prostolinijnym strzałem w pysk. Jest to wrażenie wyjątkowo złudne. Na szczęście mija bardzo szybko i pozwala słuchaczowi odkryć, że pod tą ścianą dźwięków kryje się coś więcej. Krzta przemyca tu sporo eksperymentów i dowodów na to, że zaprezentowana tutaj muzyka jest dla tria tylko środkiem ekspresji, a nie szczytem możliwości. Z niecierpliwością czekam na kontynuację, nominując jednocześnie "Żółć. Niszczenie. Zgliszcze" do miana jednej z najciekawszych "ciężkich" polskich płyt kończącego się roku.
Karol Otkała (fragment)
..::TRACK-LIST::..
1. istota 05:12
2. sznur 05:29
3. krzywdy 03:26
4. masa 06:19
5. ścierwo 04:05
6. blask 06:48
7. suma 09:06
..::OBSADA::..
Andrzej Postek - drums,
Kuba Kamiński - bass,
Kamil Błażewicz - guitar, vocals.
Lyrics by Kamil Błażewicz
https://www.youtube.com/watch?v=n0e_yJst-KA
SEED 15:00-22:00.
POLECAM!!!
|