..::INFO::..
Scenariusz: Giorgio Cavedon, Leone Frollo
Grafika: Leone Frollo
Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor
..::OPIS::..
"Ponętna diablica, przyzwana z piekielnych czeluści w celu kuszenia Fausta i odwiedzenia go od prac nad eliksirem dobra, zdolnym wyplenić całe zło z natury ludzkiej. W tym wariancie legendy stawka jest znacznie wyższa niż indywidualne potępienie bądź zbawienie bohatera: ważą się dalsze losy ludzkości! Nic dziwnego, że Szatan wysyła na ziemię swoją najzdolniejszą agentkę. Przy jej tworzeniu Leone Frollo mógł inspirować się działającą od 1969 roku Vampirellą, jednak wyłącznie w aspekcie fizycznym, gdyż charakterystyka postaci jest zgoła inna, wywodząca się prosto z powieści gotyckiej. Kontrastując kruczoczarną diablicę z anielską blondynką Małgorzatą, artysta zademonstrował, że doskonale radzi sobie z portretowaniem różnych typów ponętnych kobiet (co dla Ediperiodici miało niebagatelne znaczenie).
Wenecki rysownik pracował nad Luciferą przez 15 miesięcy, od października 1971 do grudnia 1972 roku. W tym czasie zdążył udowodnić, że dobrze czuje się w niejednej konwencji, przeskakując płynnie z makabrycznej historii o zbrodniach inkwizycji na ziemiach niemieckich do eposu rycerskiego o losach jednej z krucjat, aż po pastisze arabskich opowieści z Księgi Tysiąca i Jednej Nocy. Zaledwie w drugim epizodzie serii nawiązał do baśni z naszego kręgu kulturowego, portretując krasnoludki udzielające ukochanej Fausta gościny w swojej chatce. Wątek ten, choć szybko ucięty wraz z głowami skrzatów, okazał się zapowiedzią kolejnej brawurowej serii Frollo. Dwa pierwsze epizody Biancaneve ukazały się pod koniec 1972 roku, wraz z 14. i 15. odsłoną Lucifery. Prawdopodobnie Królewna Śnieżka nie tylko dla siedmiu krasnoludków, ale też dla samego rysownika okazała się miłością od pierwszego wejrzenia, dla której na dobre porzucił diablicę i której pozostawał wierny przez następne dwa lata. I choć jego rozwód z Luciferą był dla fanów niepowetowaną stratą, pełne werwy i dowcipu przygody seksownej Śnieżki pozwalały osuszyć łzy. A sam Frollo miał jeszcze w rękawie kolejne fascynujące bohaterki…"
|