Best-Torrents.com




Discord
Muzyka / Rock
LED ZEPPELIN - PHYSICAL GRAFFITI (1975/2015) [DELUXE EDITION] [MP3@320] [FALLEN ANGEL]


Dodał: Fallen_Angel
Data dodania:
2025-09-28 09:07:14
Rozmiar: 293.58 MB
Ostat. aktualizacja:
2025-09-28 18:43:45
Seedów: 35
Peerów: 10


Komentarze: 0

...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...


..::OPIS::..

Zespół nie planował wydania dwupłytowego albumu. Gdy jednak zakończyły się prace nad materiałem, okazało się, że jego długość przekracza optymalną pojemność płyty winylowej. Zamiast zrezygnować z części utworów lub nieco je skrócić, zdecydowano się na bardziej kontrowersyjne posunięcie - rozszerzenie "Physical Graffiti" do dwóch płyt i zapełnienie miejsca odrzutami z poprzednich longplayów. O ile część z nich faktycznie zasłużyła na lepszy los, niż gnicie w archiwach, tak inne zdecydowanie nie powinny ich opuszczać. Powstał bardzo nierówny album. Często można spotkać się z opiniami, że pierwsza płyta jest zdecydowanie bardziej udana od drugiej i gdyby zespół ograniczył się tylko do niej, "Physical Graffiti" byłby kolejnym wielkim dziełem. W rzeczywistości nie jest to takie proste.

Biorąc pod uwagę ogólny poziom, pierwsza płyta faktycznie wypada znacznie lepiej, ale nie jest pozbawiona wad. Już na otwarcie pojawia się całkiem bezbarwny "Custard Pie". Zaraz potem rozbrzmiewa jednak porywający "The Rover" - niesamowicie chwytliwy, pełen świetnych zagrywek Page'a. Aż trudno uwierzyć, że to jeden z odrzutów - napisany został już podczas prac nad "Led Zeppelin III", tutaj jednak zamieszczono wersję nagraną podczas sesji "Houses of the Holy" (na którym byłby drugim najlepszym - po "No Quarter" utworem). Wysoki poziom utrzymuje jedenastominutowy blues " In My Time of Dying", oparty na tradycyjnej pieśni, ale podpisany jako autorska kompozycja - jak zwykle muzycy nadali zupełnie nowej jakości, co nieco ich usprawiedliwia. "Houses of the Holy", kolejny odrzut z tego albumu, to niestety tylko prosta, banalna piosenka. Zaraz potem rozbrzmiewa jednak świetny "Trampled Under Foot", inspirowany twórczością Steviego Wondera. To przede wszystkim popis Johna Paula Jonesa, odpowiadającego za fantastyczną partię basu i klawisze, dodające funkowego charakteru. Pierwszą płytę kończy słynny "Kashmir" - oparty na mocarnym, orientalizującym riffie, ale niepotrzebnie wzbogacony pretensjonalną orkiestracją.

Druga płyta, faktycznie jest dużo słabsza. W nowych utworach brakuje dobrych pomysłów. W hardrockowym "In the Light" nic nie wnoszą długie popisy Jonesa na syntezatorze. "Ten Years Gone" brzmi jak nowa, słabsza wersja "The Rain Song". Zupełnie nijaki jest natomiast "Sick Again", który dodatkowo pod koniec robi się mocno chaotyczny. W "The Wanton Song" pojawia się za to całkiem fajny riff i sporo energii, lecz ogólnie utwór wypada dość przeciętnie (choć moim zdaniem sprawdziłby się w roli otwieracza dużo lepiej od "Custard Pie"). Ze starszych kawałków najlepsze wrażenie sprawiają dwa utwory napisane w czasie pobytu Page'a i Planta w chacie na walijskiej wsi, gdzie tworzyli materiał na trzeci album. Instrumentalny "Bron-Yr-Aur" to fantastyczny popis umiejętności gitarzysty, nagrany podczas sesji "Trójki". Przyjemnie wypada także lekko ocierający się o stylistykę country, melodyjny "Down by the Seaside" - odrzut z "Czwórki". Ale są też ewidentne gnioty, jak "Night Flight", "Boogie with Stu" i "Black Country Woman", słusznie pominięte na wcześniejszych albumach (dwa pierwsze zostały zarejestrowane podczas sesji "IV", ostatni powstał w trakcie nagrywania "Houses of the Holy").

Skrócenie "Physical Graffiti" do jednej płyty winylowej byłoby najlepszym rozwiązaniem. Jednak wtedy znów najprawdopodobniej zostałyby pominięte tak dobre utwory, jak "The Rover" i "Bron-Yr-Aur". Zatem ostatecznie dobrze się stało, że album ukazał się w takiej formie, nawet jeśli jest bardzo nierówny i obok rewelacyjnych momentów zawiera kompletne niewypały.

Paweł Pałasz


Wydana w 1975 roku płyta Physical Graffiti to szósty, dwupłytowy, najdłuższy album studyjny Led Zeppelin. Składa się nań 15 utworów, zarejestrowanych podczas wielu sesji nagraniowych: siedem to kawałki z lat 1970-1972, pierwotnie tworzone z myślą o zeppelinowskiej „Trójce”, „Czwórce” i Houses Of The Holy, a reszta, nagrana w Headley Grange, pochodzi z 1974 roku. Kompozycje te stylistycznie są bardzo różnorodne, stanowią dobitne świadectwo wszechstronności grupy, jej wysokich umiejętności instrumentalnych i kompozytorskich. Zapisywane jednak w rozmaitych miejscach i warunkach, różnią się pomiędzy sobą tak jakością nagrania, jak i dbałością opracowania.

Znajdują się na tym wydawnictwie zagrane z iście hardrockową mocą numery, takie jak The Wanton Song i Sick Again, oba jednak należy uznać za dość stereotypowe. Lepsze są od nich przyjemnie bluesujące, nieznacznie mniej ostre, a dużo ciekawsze: Custard Pie oraz szczególnie lubiany przeze mnie za swój chwytliwy riff The Rover. Jakość nagrania tego ostatniego pozostawia niestety wiele do życzenia. Są na tej płycie i lekkie, żartobliwe kawałki, jak zahaczające o stylistykę country Black Country Woman, nagrany przy współudziale pianisty The Rolling Stones, Iana Stewarta, i skoczny, saloonowy Boogie With Stu, rodem z Dzikiego Zachodu. Do optymistycznych należą też kompozycyjnie mało skomplikowane numery, takie jak Night Flight czy żywo idąca, a nosząca ten sam tytuł co poprzednia płyta piosenka Houses Of The Holy, w warstwie słownej pełna seksualnych podtekstów. Cechuje je duży entuzjazm wykonania, podobnie jak bardziej od nich wyrafinowaną, a nawiązującą do stylu disco Trampled Under Foot. Pierwszorzędny popis swych umiejętności dali Zeppelini w zagranym z dużym polotem In My Time Of Dying, najdłuższym zarejestrowanym w studio utworze Led Zeppelin. Jest to ujęta w formę jam session swobodna aranżacja ludowego bluesa, znanego z wykonań Blind Willie Johnsona i zwłaszcza Boba Dylana, który rozsławił ten numer umieszczając go na swoim debiutanckim albumie z 1962 roku. Ujmująco brzmi prosta, czysto akustyczna ballada Bron-Yr-Aur, pochodząca z okresu powstawania folkowego Led Zeppelin III, natomiast drobinę żmudna jest Down By The Seaside, w której Plant wyrzuca współczesnym, że w codziennym zabieganiu odwrócili się od Natury i zapomnieli o tym, co rzeczywiście w życiu jest ważne. Na Physical Graffiti znaleźć można i ambitniejsze, bardziej rozbudowane kompozycje zespołu, takie jak przywołujący szkockiego ducha utwór In The Light, w którym głos Planta przypomina chwilami śpiew Ozzy’ego Osbourne’a, i nostalgiczny Ten Years Gone, oba "progresywizujące", z dużym, lecz niestety roztrwonionym potencjałem.
W zasadzie można uznać, że wszystkie wymienione kawałki – pomimo cechujących niektóre z nich mankamentów – są dobre lub nawet bardzo dobre. Jest jednakże na opisywanym wydawnictwie jeszcze jeden utwór, prawdziwy Koh-i-noor w dorobku Led Zeppelin, przy którym pozostałe 14 numerów z Physical Graffiti blednie, jawiąc się jako świecidełka albo klejnoty o mniejszej lub większej wartości. Utworem tym jest Kashmir, istne arcydzieło na miarę Babe I’m Gonna Leave You i Dazed And Confused z „Jedynki”, Whole Lotta Love z „Dwójki”, Since I’ve Been Loving You z „Trójki”, Stairway To Heaven z Zoso, No Quarter z Houses Of The Holy oraz Achilles Last Stand z kolejnej płyty, Presence. Kompozycja ta, napisana przez Page’a i Planta, a po części także Bonhama, oparta jest na w kółko powtarzanym ciężkim, hipnotyzującym riffie gitarowym, przepuszczonej przez phaser, bardzo wyrazistej perkusji, orientalnych motywach, wzorowanych na klasycznej muzyce marokańskiej, bliskowschodniej i indyjskiej, nadto na wspaniałym śpiewie Planta, który interpretuje ułożone przez siebie podczas podróży przez Maroko słowa to chłodnym, jakby obojętnym głosem, to znów przepełnionym potężną emocją rozdzierającym krzykiem. Tak, pełen orkiestrowego rozmachu i brzmienia Kashmir jest dziełem samym w sobie, dziełem skończonym, o klasę przewyższającym każdy utwór z osobna, jak i wszystkie razem wzięte spośród tych, które zamieszczone zostały na Physical Graffiti. Na koniec wyznam, że utwór ten pokochałem od pierwszego przesłuchania, które nastąpiło kiedy miałem dziesięć lat. Od tamtego czasu słuchałem go z uwagą bodaj setki razy, zawsze z tym samym co wówczas zapartym tchem, w zupełności porwany tą niesamowitą opowieścią niesioną światu przez „podróżnika w czasie i przestrzeni” (a traveller of both time and space).

Physical Grafitti prezentuje materiał bardzo różnorodny, który, aczkolwiek niespójny i nierówny, jest wartościowy, świadczy o bardzo rozległych horyzontach muzycznych członków Led Zeppelin. Można by zapytać, czy był to album roku 1975? Choć z całą pewnością można stwierdzić, że nie, mając w pamięci tak wybitne muzyczne arcydzieła z niego pochodzące, jak Godbluff Van der Graaf Generator i – być może album wszech czasów – Wish You Were Here Pink Floyd, to jednak nie ulega wątpliwości, że Physical Graffiti jest jednym z najwspanialszych bluesrockowych tworów, płytą prezentującą Led Zeppelin at its best.

Krzysztof Niweliński


Wprawdzie najlepszą płytą najlepszego zespołu świata jest "Led Zeppelin II", ale ja postanowiłem wziąć na tapetę płytę mniej znaną, aczkolwiek niemalże równie dobrą. "Led Zeppelin II" była zbiorem utworów, które wystrzeliły nagle z głów muzyków. Była płytą od początku do końca spontaniczną, pełną energii i hard rockowej zadziorności. Wstrząsnęła całym światem - przypominam, że jak na rok 1969 był to bardzo ciężki materiał. Gdy w 1975 zespół wydał podwójną płytę "Physical Graffiti", nie odniosła takiego muzycznego sukcesu jak "Led Zeppelin II", ponieważ fani byli na to przygotowani. OK, "Physical Graffiti" jest podwójnym albumem, na którym znajduje się 8 premierowych kawałków i 7 odrzutów z lat 1970-1972. Płyta nadaje się do słuchania dosłownie wszędzie i zawsze.

Zaczynamy z bluesowym "Custard Pie". Super riff, Bonzo za garami wybija groovowy riff, a Robert śpiewa przesycony erotyzmem tekst. A później solo Page'a z Wah-Wah.

Lecimy dalej - "The Rover", odrzut z "Houses Of The Holy" - świetna gitara. Kolejną pozycją jest przeróbka utworu Boba Dylana "In My Time Of Dying". Przerażający riff grany slidem, jedenaście minut bluesa. Od zabawnego ataku kaszlu zaczyna się weselszy kawałek. "House Of The Holy", bo o nim mowa, to odrzut z płyty o tym samym tytule. Przyjemny riff i tekst. "Trampled Underfoot" - nawiązanie do Steviego Wondera i jego soulowych utworów. Świetny tekst, w którym Robert porównuje ciało kobiety do części samochodu. Świetne klawisze. Zeppelin leci dalej, "Kashmir" to kawałek historia, który można umieścić w jednym szeregu z "Whole Lotta Love", "Stairway To Heaven" i "No Quarter". Świetna orkiestracja, cudowny riff. Co ciekawe, żaden z Zeppelinów nigdy nie był w Kaszmirze. Pierwszą stronę kasety wieńczy gitarowy popis Page'a "Bron Y Aur". Prześliczny akustyczny kawałek. Te melodie...

Drugą stronę rozpoczynają orientalne klawisze i wchodzi "In The Light", ciężki riff, fajne melodie w refrenie. W kolejce stoi już "Down By The Seaside", od którego na kilometr powiewa morzem. Akustyczne intro gitary wprowadza nas w "Ten Years Gone", gdzie Robert opowiada o swojej przyjaciółce, która kazała mu wybierać pomiędzy sobą a muzyką. Chyba nikt nie ma wątpliwości co wzięło górę? OK. Następny utwór może kojarzyć się z Rolling Stones. "Night Flight", bo o nim mowa, to typowy rockowy kawałek, klawisze i gitary bez zastrzeżeń. Później kilkuminutowy czad w postaci "The Wanton Song" - super riff. Wyluzowanie i kolejna perełka - "Boogie With Stu". Świetny numer na pianino, bębenek, akustyka plus solo na mandolinie. Następny akustyczny kawałek to luźny jam grany w ogródku posiadłości Micka Jaggera "Stargroves". Na początku słychać nawet przelatujący samolot. Na koniec killer, czyli "Sick Again". Cool gitary i tekst.

Tak kończy się jedna z najlepszych płyt w historii rocka. Warto ją kupić za każde pieniądze!!!

Wickerman



..::TRACK-LIST::..

Original Album
CD 1:
1. Custard Pie 4:15
2. The Rover 5:39
3. In My Time Of Dying 11:08
4. Houses Of The Holy 4:04
5. Trampled Under Foot 5:36
16. Kashmir 8:37

CD 2:
1. In The Light 8:47
2. Bron-Yr-Aur 2:06
3. Down By The Seaside 5:15
4. Ten Years Gone 6:34
5. Night Flight 3:38
6. The Wanton Song 4:08
7. Boogie With Stu 3:52
8. Black Country Woman 4:24
9. Sick Again 4:42

CD 3 - Companion Audio:
1. Brandy & Coke (Trampled Under Foot) (Initial/Rough Mix) 5:38
2. Sick Again (Early Version) 3:20
3. In My Time Of Dying (Initial Rough Mix) 10:45
4. Houses Of The Holy (Rough MIx With Overdubs) 3:51
5. Everybody Makes It Through (In The Light) (Early Version / In Transit) 6:27
6. Boogie With Stu (Sunset Sound Mix) 3:36
7. Driving Through Kashmir (Kashmir) (Rough Orchestra Mix) 8:33


1. Studio: Ronnie Lane's Mobile, Headley Grange, February 15, 1974.
2. Studio: Ronnie Lane's Mobile, Headley Grange, October 25, 1973.
3. Studio: Ronnie Lane's Mobile, Headley Grange, February 15, 1974.
4. Studio: Olympic, No.1. London, April 12, 1972.
5. Studio: Ronnie Lane's Mobile and Headley Grange, February 28, 1974.
6. Studio: Rolling Stones Mobile and Headley Grange, January 1971.
7. Studio: Ronnie Lane's Mobile and Headley Grange, October 25, 1973.



..::OBSADA::..

Robert Plant - vocals, harmonica
Jimmy Page - electric, acoustic, lap steel and slide guitars, production
John Paul Jones - bass guitar, keyboards, mandolin, acoustic guitar
John Bonham - drums, percussion

Additional musicians:
Ian Stewart - piano on 'Boogie with Stu'
Uncredited session musicians - strings and horns on 'Kashmir'





https://www.youtube.com/watch?v=qhjaUsJ8PIk



SEED 15:00-22:00.
POLECAM!!!

Komentarze są widoczne tylko dla osób zalogowanych!

Żaden z plików nie znajduje się na serwerze. Torrenty są własnością użytkowników. Administrator serwisu nie może ponieść konsekwencji za to co użytkownicy wstawiają, lub za to co czynią na stronie. Nie możesz używać tego serwisu do rozpowszechniania lub ściągania materiałów do których nie masz odpowiednich praw lub licencji. Użytkownicy odpowiedzialni są za przestrzeganie tych zasad.

Copyright © 2025 Best-Torrents.com