...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::..
Przez ponad 40 lat istnienia wypracowali swój charakterystyczny styl i niech nagrywają w nim jak najdłużej bo od dawna są jedyną ekipą z niemieckiej wielkiej trójki, która nagrywa na poziomie wartym uwagi.
Ociebaton. Sodom był TYM zespołem, który w pełni wciągnął mnie na ścieżkę lewej ręki. Wcześniej były jakieś tam zerknięcia, ale dopiero łomot spuszczony mi na „Persecution Mania” w pełni otworzył mi oczy na glorię i chwałę metalu. I teraz, wielu latach przychodzi mi recenzować ich najnowsze dziecię. Czuję swoistą dumę, tym większą, że mogę Wam powiedzieć, że Tom i spółka nie mają powodów do wstydu.
„The Arsonist” jest osiemnastym (faken, sporo ich) pełniakiem w dorobków Niemców. Po tylu latach grania można było mieć pewne obawy, że mogła trochę zejść z nich para. Na szczęście nie tak, by grali dziwactwa, jak Kreator, czy płaski metal dla każdego, jak Destruction, ale jednak. Wszak ostatnie albumy, te po świetnym „Epitome of Torture”, były po prostu dobre, ale miałem wrażenie, że czuć tam lekką zadyszkę. Tymczasem Sodom potajemnie zbierało siły, niczym Jurij Owsienko środki na wskrzeszenie Wiadomo Kogo, by przypierdolić pociskiem ciężkiego kalibru, ale tak, że nie ma co zbierać.
Już sama okładka rzuca kolana. Namalowana z pietyzmem, godnym obrazów w galeriach sztuki i jawiąca się, jako hołd dla kultowego „Agent Orange” oraz „M 16”. A zawartość muzyczna albumu w pełni koresponduje z cieszącym oko obrazkiem. Klimatyczny kawałek tytułowy płynnie przechodzi w bezlitosny wpierdol, jakim jest „Battle of The Harvest Moon” i nawałnica pocisków nie ustaje aż do zamykającego album „Return to God in Parts„. Nie widzę za bardzo sensu w rozwodzeniu się nad każdym z trzynastu utworów, więc zbiorczo powiem, że każdy element dopieszczono tam maksymalnie. Riffy oraz solówki bezlitośnie dziurawią cywili, a dzieła zniszczenia dopełnia ciężki karabin maszynowy perkusji. Całość podlana jest tym dobrze znanym, lekko chrypiącym wokalem Toma, co łącznie przekłada się na idealny zbiór pieśni o krwi oraz przemocy. Co ciekawe, nie wiem czy to zabieg celowy, ale w niektórych kawałkach wyłapywałem echa ich poprzednich dokonań. A tu gdzieś riffy z „Nuclear Winter„, czy motyw z „In War And Pieces„. Nóżka chodzi dziarsko, pięść zaciska się aż paznokcie przecinają skórę, a twarz wykrzywia się w uśmiechu. Trudno mi tu wskazać na ten jeden najlepszy kawałek, ale w mojej ocenie wyróżniają się rewelacyjnie szalony „Trigger Discipline„, zamykający płytę „Return to God in Parts” oraz singiel honorujący byłego garowego Sodom, „Witchhunter„.
Nie znajduję tu wad. Jeśli „The Arsonist” miałoby być ostatnią płytą w dorobku Sodom, to mogliby z dumą ogłosić, że zeszli ze sceny niepokonani. Pozycja obowiązkowa do słuchania oraz nabycia w tym roku. Bez dyskusji.
Bart
https://www.youtube.com/watch?v=HSGM6Ght8bc
..::TRACK-LIST::..
1. The Arsonist 01:03
2. Battle Of Harvest Moon 04:12
3. Trigger Discipline 03:52
4. The Spirits That I Called 02:57
5. Witchhunter 03:13
6. Scavenger 04:01
7. Gun Without Groom 04:43
8. Taphephobia 03:42
9. Sane Insanity 04:03
10. A.W.T.F 03:57
11. Twilight Void 04:44
12. Obliteration Of The Aeons 03:53
13. Return To God In Parts 04:28
..::OBSADA::..
Thomas Such - electric bass guitar, lead vocals
Frank Gosdzik - electric guitar
Yorck Segatz - electric guitar
Toni Merkel - drums, production, mixing
https://www.youtube.com/watch?v=f2HIR95GNs0
SEED 15:00-22:00.
POLECAM!!!
|