Best-Torrents.com




Discord
Muzyka / Alternative Rock
TOMAHAWK - ODDFELLOWS (2013) [MP3@320] [FALLEN ANGEL]


Dodał: Fallen_Angel
Data dodania:
2025-05-30 16:56:42
Rozmiar: 96.44 MB
Ostat. aktualizacja:
2025-05-30 16:56:42
Seedów: 0
Peerów: 0


Komentarze: 0

...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI


..::OPIS::..

Kiedy dowiedziałem się, że Mike Patton znowu zamierza rzucić swoim Tomahawkiem, nie wiedziałem, czy skakać z radości, czy się rozpłakać. Ich wcześniejsza płyta nie do końca mnie powaliła. Owszem, mocno inspirowany indiańską kulturą i muzyką „Anonymous” (nagrany bez basisty Kevina Rutmanisa) był ciekawym urozmaiceniem i odpowiedzią na pytanie „Skąd taka, a nie inna nazwa zespołu?”, ale przynosił też wątpliwości, bo jednak nie o to w tej muzyce chodziło... To spowodowało, że mimo mojego uwielbienia dla Pattona, nie wiedziałem, czego się spodziewać po czwartym krążku zespołu.

Humor poprawiła pierwsza, kilkusekundowa zapowiedź, którą muzycy wrzucili na YouTube. Brzmiało to jakby do swojego brzmienia z pierwszych dwóch płyt dorzucili jakieś wtrącenia w stylu późnego King Crimson, a to oznaczało, że „Oddfellows”, bo tak miała się płyta nazywać, będzie najbardziej wyczekiwaną przeze mnie premierą tego roku. Cieszył też fakt, że do składu wrócił bas, tym razem obsługiwany przez Trevora Dunna, grającego z Mike'iem w Mr. Bungle i przy projektach Johna Zorna. Do pieca dorzucili publikując pierwszy singiel. „Stone Letter”, chociaż jest mocno radiowym jak na Tomahawk kawałkiem, sprawił, że moja cierpliwość całkowicie zniknęła i myślałem już tylko o jednym. Czekałem, czekałem i w końcu doczekałem się. A czy było warto?

Chłopaki nie wrócili do tego, za co pokochałem ich muzykę, więc jeśli ktoś liczy na powrót do brzmienia z „Tomahawk” czy „Mit Gas”, może poczuć zawód. Co jednak ważne, nie wrócili też do indiańskiego konceptu „Anonymous”. Jak zatem brzmi Tomahawk w 2013 roku? Pierwsze słowo jakie narzuca mi się, by odpowiedzieć na to pytanie, to... „lekko”. Nie, broń Boże, nie chodzi mi o to, że indiański toporek Mike'a i spółki stępił się do reszty i nagrali nudny jak flaki z olejem zestaw samych ballad, ale ta płyta w porównaniu do poprzednich jest dużo prostsza, melodyjna, czy nawet radiowa. Przede wszystkim słychać, że chłopaki grali na luzie, sami zresztą twierdzą, że obyło się bez żadnych kłótni i nagrywając czuli pełny relaks. Można powiedzieć, że jest to płyta bliższa Faith No More, pełna dobrych melodii, gdzie każdy kawałek reprezentuje zupełnie inny świat. Wada to, czy zaleta? Jak dla mnie zaleta, bowiem już dawno nie mogliśmy usłyszeć przebojowego Pattona w rockowej postaci. Przejdźmy jednak do konkretów...

Tytułowy, otwierający album „Oddfellows” to oparta na motorycznym, transowym riffie, bardzo ciężka rzecz. Podobnie wciąga „A Thousand Eyes”, z tym, że to już spokojniejszy numer. Wspomniany już, singlowy „Stone Letter” ze swoim stadionowym refrenem, mógłby spokojnie znaleźć się na albumie Faith No More, tak samo zresztą jak rewelacyjny „South Paw”, który porwie was już od pierwszej chwili. Szalone wejście, spokojniejsze zwrotki i mocarne refreny – oto przepis na sukces. W „Baby Let's Play ____” Mike wokalem zdobywa serca Pań, brzmiąc lepiej niż niejeden amant. Ale nie raz już kokietował swoje słuchaczki i na koncertach widać, że ten chwyt działa tak jak trzeba. Swingujące „Rise Up Dirty Waters” powita nas spokojnym, psychodelicznym obliczem, by niczym Dr. Jekyll przemienić się w szalone alter ego Mr. Hyde'a. Aż ciarki przechodzą. „I Can Almost See Them” to tajemniczy i pełen dramatyzmu kawałek, opierający się na świetnym motywie basowym Trevora. Gdy usłyszałem pierwszą wokalizę Pattona, wydawało mi się, że to jakaś alternatywna przeróbka „Immigrant Song” Zeppelinów. Bardzo udany, trzymający w napięciu track. „I.O.U.” to chyba najbardziej radiowy utwór. Z początku słychać automat perkusyjny, jakiś klawisz, a zwieńczeniem wszystkiego jest epicki refren z chórkami i natchnionymi wokalizami. „W Quiet Few” słychać echa Mr. Bungle, w „Choke Neck” coś z bluesa, a rytmiczne, fajnie osadzone „Waratorium” sprawi, że zaczniecie się bujać na wszystkie strony. Jak pewnie już zauważyliście, jest to album bardzo zróżnicowany, a jednak muzykom udało się poskładać zawartość tak, by to nie przeszkadzało, a wręcz stało się największą zaletą swojego nowego wcielenia.

Możliwe, że fanom pierwszych albumów Tomahawk ten najnowszy niekoniecznie przypadnie do gustu. Fani Mike'a Pattona i Faith No More będą pewnie wniebowzięci, ale „Oddfellows” zdobędzie serca wszystkich tych, którzy oczekują dobrych kawałków, zagranych i zaśpiewanych w profesjonalny sposób, bez względu na to kto i pod jakim szyldem je wyda. Powrót Tomahawka oceniam bardzo dobrze, jedna z lepszych płyt, jakie słyszałem w tym roku.

Ignacy 'Iggy' Puśledzki


If fans of the alternative supergroup Tomahawk have concerns about the future of the band after their 2007 misstep “Anonymous” – an album comprised of reworked Native American musical compositions – well, they need not worry.

The band’s fourth LP, “Oddfellows,” sees Tomahawk – comprised of Mike Patton, vocalist of Faith No More, Jesus Lizard guitarist Duane Denison, former Helmet drummer John Stanier and Mr. Bungle bassist Trevor Dunn – return to form with a collection of 13 moody tracks that hearken back to their self-titled 2001 debut.

Album opener and eponymous track “Oddfellows” finds Patton dramatically belting out the lines “They call us odd fellows / We’re dancing on the gallows / Who will judge you tomorrow?” over Stanier’s deliberately robotic drum beats, while Denison’s guitar riffs lunge forward at you like a pissed off, hissing viper. As the song ends in a dizzying crescendo of noodling guitar lines and Patton’s rapid-fire whispers, Tomahawk will have listeners wondering if the band has released its most disturbing and impenetrable album to date.

This would certainly be the case if not for tracks “Typhoon” and “Stone Letter,” the latter of which sounds like it could almost be at home on a Foo Fighters or Queens of the Stone Age album.

While perhaps a bit too aggressive for most mainstream rock listeners’ ears, “Stone Letter” shows Tomahawk embracing Patton’s more pop-friendly vocals from his days in Faith No More, which allows the band to just plain rock out, albeit on their own unconventional terms. This is the most fun the band has ever sounded.

While not as sonically diverse as their second album, 2003’s “Mit Gas,” “Oddfellows” is the bands most cohesive album to date. Every song sounds as if it belongs on the same album – a quality that can’t be said for “Mit Gas.”

“Oddfellows” slithers quietly, yet menacingly, like a mean dog during the tracks “I.O.U.” and “A Thousand Suns” before lurching into a violent seizure of frenzied barked vocals and guttural howls on “White Hats/Black Hats.”

Sometimes, the tempo changes drastically within just one song, like “Rise Up Dirty Waters,” which coasts along quietly with crisp finger-snaps and a bass line that could make itself at home on a jazzy soundtrack inspired by a Mickey Spillane novel. This breezy coolness fails to last when Denison’s propulsive guitar rises above the rhythm section and Patton begins to maniacally sermonize the listener like a possessed pastor who is speaking in tongues.

This back and forth between quiet and loud never abates until the album’s conclusion, but, thankfully, it never veer too far off into either direction.

It’s perhaps Patton and his versatile tool kit of vocal techniques that prevents “Oddfellows” from ever becoming cannibalized by its yin and yanging of tempos and moods. He almost sounds downright happy and playful as the music becomes loud and dangerous, as heard on standout track “Southpaw.” It’s when the mood gets quiet and spacious, like on “Baby Let’s Play,” that Patton’s vocals become their most sinister. In “Bone-dry,” he hauntingly singsongs over the sounds of a disturbed lullaby.

Those looking for a comfortable listening experience should steer clear of Tomahawk’s latest, but those who are up for a challenging rock album should look no further.

Michael B. Murphy



..::TRACK-LIST::..

1. Oddfellows 03:29
2. Stone Letter 02:52
3. I.O.U. 02:38
4. White Hats / Black Hats 03:21
5. A Thousand Eyes 02:40
6. Rise Up Dirty Waters 03:06
7. The Quiet Few 03:48
8. 'I Can Almost See Them' 02:36
9. South Paw 04:00
10. Choke Neck 03:51
11. Waratorium 03:27
12. Baby Let's Play____ 02:43
13. Typhoon 02:11



..::OBSADA::..

Mike Patton - vocals, keyboards
Trevor Dunn - bass guitar
Duane Denison - guitars
John Stanier - drums




https://www.youtube.com/watch?v=5uyjvjt2Bd8



SEED 15:00-22:00.
POLECAM!!!

Komentarze są widoczne tylko dla osób zalogowanych!

Żaden z plików nie znajduje się na serwerze. Torrenty są własnością użytkowników. Administrator serwisu nie może ponieść konsekwencji za to co użytkownicy wstawiają, lub za to co czynią na stronie. Nie możesz używać tego serwisu do rozpowszechniania lub ściągania materiałów do których nie masz odpowiednich praw lub licencji. Użytkownicy odpowiedzialni są za przestrzeganie tych zasad.

Copyright © 2025 Best-Torrents.com