Best-Torrents.com




Discord
Muzyka / Metal
KÖNIGREICHSSAAL - PSALMEN 'O' DELIRIUM (2024) [MP3@320] [FALLEN ANGEL]


Dodał: Fallen_Angel
Data dodania:
2025-03-11 19:35:29
Rozmiar: 95.94 MB
Ostat. aktualizacja:
2025-03-11 19:35:29
Seedów: 0
Peerów: 0


Komentarze: 0

...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI


..::OPIS::..

O rodzimym Königreichssaal słyszałem nieco, gdy debiutowali w 2020 r., ale jakoś przeszedłem obok tego. Cóż, przyszło mi to nadrobić, gdy na moje ręce złożono ich drugiego pełniaka „Psalmen’o’Delirium”. I okazało się, że zaległość była spora.

Königreichssaal prezentuje swoistą mieszankę black metalu z domieszką „doom”, ale z mocnym naciskiem na „swoistą”. Szczerze mówiąc w ogarnianiu tej muzyki sporo pomógł mi wywiad, jaki onegdaj zrobił kol. Oracle z De Atevsem, gdyż pozwolił mi lepiej zrozumieć zamysł stojący za stylem grania Sal Królewskich. A jest to dość mocno nieprzystępne i szalone granie.

Königreichssaal nie bawi się w głaskanie słuchacza po głowie, czy podróże do krypt, lub masturbację szyszkami pod świerkiem. „Psalem’o’delirium” jawi się, jako studium upadku oraz obłędu, które wprost bije brudem, szpetotą oraz potężną dawką ponurego nihilizmu. Już zapowiadający płytę singiel „Rubikon”, mimo iż najprzystępniejszy z zawartych na płycie utworów, budził wewnętrzny niepokój, a im dalej w płytę, tym bardziej to uczucie narasta osiągając apogeum w tytułowym „Psalmen” właśnie. Dużo tu robi świetnie prowadzona linia basu, jakby lekko wysunięta nad gitary, ale jednak doskonale z nimi współgrająca. Same riffy również zasługują na uznanie, i choć nie ma tu przebojowości, to jednak każdy dźwięk wydaje się przemyślany oraz ułożony z pozostałymi w całość ze sporą dawką ponurego pietyzmu. Mile zaskoczyły mnie również partie bębnów, które są tutaj naprawdę dobre, pełne świetnych smaczków. No i wokale. Dzikie, obłąkane, gdzie tle pobrzmiewa, co jakiś czas pokraczny bełkot. Wszystko tu się pięknie skleja.

Wspomniałem wcześniej o utworze tytułowym, „Psalmen”, to wszystkie wspomniane cechy znajdują się właśnie na nim. Moje Misie, ten kawałek jest przerażający. Słuchając go wielokrotnie miałem wrażenie, że oto jestem świadkiem autentycznego napadu szaleństwa podlanego alkoholowym upojeniem. Nie ma tu miejsc na romantyzowanie zaburzeń psychicznych, tylko na dzikie konwulsje podlane dziwacznym bełkotem, w szczególności w ostatnich dwóch minutach kawałka, gdy po słowach „zaczęło się” wjeżdża absolutne apogeum szału. Wgniotło mnie w ziemię.

No dobra, nasapałem z ukontentowaniem trochę, ale są jakieś wady? Jedna tylko, mianowicie ten album może przejść bez większego echa, gdyż dla przeciętnego metalucha będzie jawić się, jako głęboko niestrawny.

A! Na koniec wspomnę o świetnej okładce, która pięknie oddaje z czym przyjdzie nam się mierzyć podczas odsłuchów.

„Psalmen’o’delirium” świetnym albumem jest. Całym sobą kibicuję, by ta podróż w otchłań nie przeszła bez echa, bo inaczej stracicie wiele. Ja w każdym razie zanucę sobie po raz kolejny TANZ MEIN HERTZ!

Bart


Ten materiał rozjechał mnie totalnie. Nie żebym nie był przygotowany na dobry album, praktycznie od początku znam i cenię sobie muzykę Königreichssaal (wiem, brzmię jak stary dziad borowy…), ale czegoś aż tak dobrego się po prostu nie spodziewałem. Mam wrażenie, że tą płytą całkiem niezły zespół wskakuje o poziom wyżej. Już pierwsze przesłuchanie „Psalmen’o’delirium” zrobiło na mnie spore wrażenie a dzisiaj, po ponad trzech miesiącach intensywnego słuchania mój entuzjazm co do tego krążka jest chyba jeszcze większy. Według mnie są trzy główne elementy, które wynoszą ten album wysoko ponad przeciętność… Po pierwsze wokale. To one od razu, przy pierwszym odsłuchu zrobiły piorunujące wrażenie. To co się tu dzieje to istna orgia szaleństwa i obłędu! Jakieś ryki, krzyki, chóralne śpiewy, zawodzenia, szepty, paranoiczne wołania, pełne rozpaczy lamenty i wycie jak z jakiegoś pijackiego szału. Motywy alkoholowych bełkotów i mamrotania w amoku mocno podbijają bardzo ciężki klimat unoszący się nad całością. I to właśnie ta nihilistyczna, pełna beznadziei atmosfera jest drugim głównym atutem tej płyty. Całość jawi mi się zresztą jako życiowa podróż alkoholika, który przekroczył już swój Rubikon i nie widzi możliwości powrotu. Tu pojawiają się te najstraszniejsze i najbardziej realne, bo rodzące się w głowie człowieka demony. Wiem, że to banał tak mówić o albumie zespołu metalowego, ale na tej płycie nie ma absolutnie nic pozytywnego. Słuchacz praktycznie przez cały czas miota się pomiędzy beznadzieją i zwątpieniem a przerażeniem. Oczywiście kluczową rolę (poza muzyką) grają tutaj wspomniane wyżej wokale, ale też wszystkie te pozamuzyczne wtręty, głosy, sample, szczekające psy – toż też w sposób przemyślany podbija klimat. Do tego dochodzą jeszcze wszystkie te muzyczne smaczki, jak chociażby potężne klawisze w „Iskarja”, albo jeżące włos na głowie, pogrzebowe skrzypce w niesamowitym „Psalmen”… I tu dochodzimy do punktu trzeciego na mojej liście, czyli samej muzyki. Powiedzieć, że Königreichssaal gra tutaj black metal to tak jakby nic nie powiedzieć. Tak przemyślanego, dopracowanego i wielowymiarowego (wbrew pozorom!) materiału już dawno nie słyszałem na naszej scenie. Mam wrażenie, że gdzieś ulotniły się wszystkie te przystępne melodie, które pojawiały się na ich debiucie, a ich miejsce zajęły mroczne, momentami potężne, a chwilami mocno psychodeliczne riffy. Naprawdę mocno się trzeba namęczyć i włożyć sporo energii by spróbować ogarnąć całość tych wielowątkowych kompozycji. Z jednej strony czuć tu ducha sceny lat 90., z drugiej jednak brzmi to wszystko nadzwyczaj świeżo – choć akurat to słowo wydaje się nie do końca trafione w kontekście tak mrocznej i tchnącej zgniłym klimatem płyty…

Nie będę już przedłużał, dodam tylko, że naprawdę warto zapoznać się z tym materiałem. Uważajcie jednak, bo łatwo odbić się od niego jak od ściany, jest po prostu ciężkostrawny, jak zwykły posiłek po kilkudniowej libacji… To nie jest muzyczka do słuchania w samochodzie podczas rodzinnej wycieczki.

Prezes


Nie słyszałem wydanego cztery lata temu debiutu Königreichssaal, ale wystarczył rzut oka na zdjęcie zespołu w Internetach, i już wiedziałem, że to będzie dobre. Papa Artur, koleś już leciwy, w żonobijce, w towarzystwie dwóch o połowę młodszych chłopaków (synowie?) na cmentarzu. Wyglądają jakby kogoś tam zaciukali, tudzież wykopali. No dobra, ale do rzeczy. „Psalmen'o'delirium” to album numer dwa, przynoszący jakieś czterdzieści minut polskiego black metalu. I bynajmniej nie chodzi mi w tym przypadku o język, w jakim napisano teksty (bo pod tym względem mamy tu autentyczną wieżę Babel), choć i nasza mowa faktycznie w drugiej części płyty się pojawia. Bardziej chodzi mi o klimat tych kompozycji, z których naprawdę bije ten charakterystyczny dla rodzimego black metalu sznyt. W pierwszej chwili moje skojarzenia zwróciły się w kierunku choćby takich hord jak Mord’A’Stigmata, Furia, Odraza czy Cultes Des Ghoules, aczkolwiek nazw wymienić by tu można o wiele więcej. Faktem niezaprzeczalnym jednak jest, iż Königreichssaal wszelkie wpływy przekuwają na swój własny sposób, tworząc z nich własną wizję muzyczną. Dzięki naprawdę przemyślanym aranżom muzycy tworzą przenikającą chłodem atmosferę. Głównie za sprawą bardzo wyważonego sposobu na budowanie klimatu, tasowania kontrastami oraz wokalnym wariacjom, dzięki czemu materiał ten potrafi niesamowicie wciągnąć. Sporo tutaj lodowatych tremolo, a także mistycznych zwolnień oraz sporej garści smaczków, nie wychylających się od razu przed szereg, uwalniających się powoli z kolejnymi odsłuchami. Tempo kompozycji utrzymane jest raczej w rewirach średnich, choć napięcie towarzyszące muzyce sprawia, że chwilami jest ona niczym wyrywający się do galopu koń, bardzo umiejętnie trzymany w ryzach przez doświadczonego jeźdźca. Owszem, panowie potrafią przyspieszyć i zasypać śnieżnym blizzardem, ale i odpowiednio podkręcić objawy choroby toczącej ich muzykę. Poza tym, największą zaletą tych siedmiu numerów jest ich niezwykle wyrównany poziom. Tutaj nie ma niczego wciśniętego na siłę, każdy fragment ma swoje zadanie, a wszystkie razem tworzą nierozerwalny monolit. Stąd też „Psalmen'o'delirium” słucha się na jednym wdechu, a kiedy po wybrzmieniu ostatniego dźwięku zaczerpniemy głęboko powietrza, chce się owo doświadczenie powtarzać po raz kolejny. Fani polskiej sceny będą tym krążkiem zachwyceni. A i niektórzy malkontenci zapewne zwrócą na niego uwagę, chyba że są już do końca głusi. Jak dla mnie bardzo dobry materiał, zdecydowanie wybijający się ponad przeciętność. W tej muzyce niezaprzeczalnie mieszka zło. Silna rekomendacja!

jesusatan


Stało się – pochodzące z Lewina Brzeskiego black metalowe (z grubsza) trio Königreichssaal W KOŃCU trafiło pod skrzydła dobrej krajowej wytwórni. Przyznaję, że wieść o wydaniu drugiego pełniaka zespołu przez znane i lubiane Godz ov War Productions bardzo mnie ucieszyła, gdyż ta radząca sobie do tej pory bez wielkiej medialnej promocji formacja jak mało kto na rodzimej scenie zasługuje według mnie na znacznie większy rozgłos. Żeby jednak pewien balans został zachowany, zespół na te szersze wody próbuje wypłynąć za sprawą Psalmen’o’delirium, czyli swojego zdecydowanie najmniej przystępnego jak do tej pory wydawnictwa.

Nie mogłem się nachwalić Witnessing the Dearth (recenzja) oraz EPki Loewen (recenzja) i obie te płyty uznaję za zdecydowanie lepsze metody zapoznania się z twórczością Königreichssaal niż ich najnowsze dziecko. Niestety Psalmen’o’delirium nie doczeka się zbyt wielu peanów z mojej strony, jednak wydaje mi się to niejako spójne z wizją kapeli na ten krążek. Bo czy zanurzanie się w odmęty obłędu może należeć do przyjemnych? Raczej nie, a właśnie w takim klimacie obraca się nowe dzieło zespołu – skomponowane w miażdżącej większości przez Ateusa dźwięki kipią złem i szaleństwem, a ta niecodzienna i nieprzyjemna atmosfera zdaje się narastać z utworu na utwór, wielojęzyczne (dosłyszałem język polski, niemiecki, angielski i łacinę) wokale dezorientują, potrafią również przybrać formę pijanych wrzasków i majaczeń (w czym z pomocą przychodzą sample z polskich filmów „Pętla” i „Diabeł”). Do tego dochodzi nieco przybrudzone brzmienie i sprzyjające mu mocno średnie tempo – pod kątem klimatu jest to zdecydowanie najbardziej dopracowane wydawnictwo Königreichssaal…

… jednak tak jak wspomniałem, jest to klimat bardzo ciężki, a budujące go deliryczne odjazdy czynią Psalmen’o’delirium wydawnictwem o wiele trudniejszym w odbiorze, niż poprzednie płyty w dorobku tria i już teraz wiem, że będę do tego krążka powracał najrzadziej z dotychczasowej trójki. Nie pomaga też fakt, że poza świetnym podniosłym otwieraczem Iskarja oraz singlowym Rubikon brakuje mi tu riffów, do których by się chciało wracać, w gruncie rzeczy nieobecna jest ta specyficzna chwytliwość i hipnotyczność, która złapała mnie za jaja na Witnessing the Dearth. Zdecydowanie tym razem postawiono na atmosferę, co z racji perfekcji w osiągnięciu tego celu może część słuchaczy po prostu odstraszyć. Nie odstraszy ich za to na pewno bardzo ładne wydanie w digibooku, które w przeciwieństwie do bijącej z muzyki zespołu brzydoty będzie ozdobą na każdej półce z płytami.

Mam więc w stosunku do Psalmen’o’delirium ambiwalentne odczucia – z jednej strony zespół znowu „dowiózł”, nagrywając mocną płytę o niepodrabialnej, chorej atmosferze, z drugiej jednak perfekcyjna realizacja tego celu okazała się trochę mieczem obosiecznym, przez który przycisk „repeat” w pilocie do mojego odtwarzacza raczej nie musi się obawiać zbyt częstego używania. Wierzę jednak, że płyta ta zwróci uwagę przynajmniej części tych osób, które o istnieniu Königreichssaal jeszcze nie wiedziały, i tak czy siak nie mogę się doczekać tego, co Lewinianie wykombinują na następnym krążku. Widziałem również, że ruszyli koncertowo, a więc z automatu trafiają na moją listę zespołów „do zobaczenia”.

Łukasz W.


The Polish black metal trio Königreichssaal has just released their second full-length album, “Psalmen’o’Delirium”, and it feels like they have opened a door towards a battle ridden by insanity. Devil against God, obscurity against light, evil forces against light and morality. As they state in their Bandcamp page: “Psalmen’o’delirium reveals seven shades of madness, a moral journey with downfalls, possession and the constant will to rebuild the soul and body. The personality is torn apart, the emerging body remains READY FOR BATTLE!” Here’s the ultimate question: are YOU ready??

This album has a high level of madness, indeed. It is shown through vocals that seem to be vomited by a devil possessed soul at times, and other times by a tormented inhabitant of a psychiatric hospital. In fact, I believe that the lyrics of these seven tracks are delusions of a cracked mind, constantly breaking down, representing the eternal struggle of the demonic and dark against the divine and luminous. Lies against truth, who will win in the end?

Musically it’s quite diverse, to say the least… The tone is always dark, menacing, like something wicked is lurking in the shadows and about to jump on you. There can be pure black metal with all the blast beats and these deranged vocals I was talking about; sometimes the pace slows down and goes into the realms of doom, some keyboards add a special atmosphere making it even crazier… The opener “Iskarja” is a good example. Also in “Rubikon”, a track that’s quite calmed at the beginning and it turns into madness as it progresses, but it remains quite slow until the final minute, with the constant icy guitar in the background and some of the sickest vocals in this album.

“Psalmen” is another standout, I particularly enjoy the first minute and a half, with totally crazy vocals and drums as the guides, and cold guitars in the background. Howls, cries, laments filled with insanity, you can find all these and more in this song. An emotional violin provides some lucidity and madness becomes something beautiful. But the two final minutes of this track explode into chaos, there’s no other way to finish this. “Anatema” is an intense and totally crazy song, vocals exploring a wide range of insanity. And not only this; lyrically, it’s like a crazy journey of a damned person towards their last destiny, the day of judgment and the sentence of death… and finally, the execution. The music is erratic, nothing conventional, it’s mostly black metal but it also contains slow tempos and multiple changes, with that insanity approach…

I particularly love the way in which the album reaches the end; the closing track, “Satyros”, it’s intense and thick, and it has a sense of anguish that floods your brain, and lyrics match the music perfectly.

It’s hard to keep sanity while listening to this album, constantly diving into the realms of madness, and non conventional musically. When it reaches the end, better you take a deep breath and say to yourself that this was just a nightmare.

SilviaMetal 666



..::TRACK-LIST::..

1. Iskarja 05:36
2. Rubikon 05:15
3. Lazaret 04:08
4. Psalmen 08:28
5. Delirio 06:39
6. Anatema 05:02
7. Satyros 05:58



..::OBSADA::..

De Atevs - Vocals, Guitars
Papa Artur - Bass
Jakub - Drums




https://www.youtube.com/watch?v=od4K4U6uIsw



SEED 15:00-22:00.
POLECAM!!!

Komentarze są widoczne tylko dla osób zalogowanych!

Żaden z plików nie znajduje się na serwerze. Torrenty są własnością użytkowników. Administrator serwisu nie może ponieść konsekwencji za to co użytkownicy wstawiają, lub za to co czynią na stronie. Nie możesz używać tego serwisu do rozpowszechniania lub ściągania materiałów do których nie masz odpowiednich praw lub licencji. Użytkownicy odpowiedzialni są za przestrzeganie tych zasad.

Copyright © 2025 Best-Torrents.com