...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::..
Nic dziwnego, że biorąc pod uwagę dotychczasowe osiągnięcia zespołu, nie jest to typowy album Tech-Death. Utalentowany duet gitarzysty i inżyniera dźwięku Norberta Müllera oraz wokalisty, gitarzysty i kompozytora Floriana Engelke'a prześcignął samych siebie na Ontology of Nought! Epickie utwory o długości od 10 do 18 minut łączą się w spójną całość, która zachwyca charakterystycznym technicznym rozmachem zespołu i progresywnym, kompozytorskim geniuszem. Imponująca obsada muzyków sesyjnych i gościnnych dodaje jeszcze więcej energii.
Ingurgitating Oblivion to bezsprzecznie jeden z najbardziej ambitnych zespołów u naszych zachodnich zabor… tego, sąsiadów. Niemcy od lat całkiem udanie poszerzają formułę technicznego death metalu, nie idąc przy tym na łatwiznę ani żadne kompromisy. A, no i nie zważają, czy ktokolwiek spoza zespołu ogarnia te ich pokręcone wizje. Nie powiem, takie aroganckie podejście, ignorujące możliwości i oczekiwania odbiorców, zawsze mi imponuje — tak jak zaimponował mi „Vision Wallows In Symphonies Of Light” — ale i ja czasami osiągam punkt wyrzygu, kiedy spektrum artyzmu jest zbyt szerokie.
Ontology Of Nought to kolejny krok Ingurgitating Oblivion na drodze do wykreowania jeśli nie oryginalnego, to przynajmniej rozpoznawalnego stylu. Idąc po swoje, zespół wyraźnie zredukował tutaj bezpośrednie wpływy Gorguts czy Ulcerate, za to wprowadził więcej zabaw z lajtowymi, choć wcale nie mniej skomplikowanymi dźwiękami, czyniąc materiał baaardzo rozbudowanym i nieprzewidywalnym. Niemcy potrafią z pasją napierać intensywny death metal o zagmatwanych strukturach, by po sekundzie przejść do czarowania damskimi wokalami i klimatami z pogranicza jazzu i fusion. Zwykle te elementy przenikają się tylko w niewielkim stopniu, częściej mamy do czynienia z gwałtownymi przeskokami to w jedną, to w drugą stronę – a to wszystko w ramach jednego utworu. Owszem, grupa z równą swobodą porusza się w obu tych skrajnościach, ale całość byłaby jednak bardziej komunikatywna, gdyby te pomysły rozłożono na osobne (i krótsze) kawałki. Gdyby… bo ewidentnie nie o przystępność tu chodzi…
Jeśli dobrze łapię ideę, Ontology Of Nought pomyślano tak, żeby był albumem niezwykle złożonym i bardzo wymagającym, z którym trzeba się pomęczyć, który powoli odsłania swoje atuty i właściwie nigdy do końca nie daje się rozgryźć. Muzycy Ingurgitating Oblivion zadbali o to, żeby „się działo”, żeby było gęsto, różnorodnie i nieszablonowo — co naturalnie doceniam — bo przez około 55 minut tego materiału dostajemy sporo dowodów ich nieskrępowanej wyobraźni i ogromnych umiejętności. Niemcy potrafią zamieszać tak, że momentami nie wiadomo, co się dzieje, ale robią to z prawdziwą klasą, bo niezależnie od aktualnie uprawianego gatunku, wychodzi im to świetnie.
Tylko tego… jest jeden problem. Ja tu piszę o około 55 minutach, a wyświetlacz pokazuje ich aż 73… Czym zatem są te brakujące minuty? Ano, kurwa jego w dupę zapierdolona mać, niczym: jakiś ambient, przypadkowe dźwięki, gadka-szmatka albo po prostu nic. Dłuuugie fragmenty nica, które sztucznie rozciągają i tak już bardzo długie utwory (weźmy pierwszy z brzegu „Uncreation's Whirring Loom You Ply With Crippled Fingers”, który potrzebuje trzy i pół minuty, żeby w ogóle wystartować) i kompletnie zaburzają spójność płyty. Na „Vision Wallows In Symphonies Of Light” również występowały pewne okołoambientowe przeszkadzajki, ale było ich bez porównania mniej, a przez to tak nie doskwierały. Na Ontology Of Nought tego badziewia jest tyle, że każdorazowo doprowadza mnie do szału i nie pozwala w pełni cieszyć się zawartością „netto” płyty.
Czwarte dzieło Ingurgitating Oblivion brzmi znakomicie, jest cudnie zagrane (Lille Gruber odpierdala takie kosmosy, że kopara nie chce się podnieść z podłogi) i zawiera masę naprawdę kapitalnej muzyki. Niestety, nawet te wszystkie zalety zebrane do kupy nie są w stanie odwrócić mojej uwagi od koszmarnej wtopy z ambientowymi zapchajdziurami. Mogła być z tego płyta roku, tymczasem z bólem serca jestem zmuszony dać jej ledwie 7.
demo
Ciężka artyleria wjechała. Bardzo ciężka. Oto przed Wami piąty album niemieckiego Ingurgitating Oblivion, projektu aktualnie dowodzonego przez Floriana Engelke, muzyka Of Trees And Orchids, grupy, na gruzach której Ingurgitating Oblivion powstało. Na przestrzeni ćwierćwiecza muzyka tego projektu sukcesywnie ewoluowała od dość gęstego i brutalnego, zdysonansowanego metalu śmierci w kierunkach coraz bardziej awangardowych. W 2017 wraz z dołączeniem do składu perkusisty Lille Grubera (Defeated Sanity), muzyka Niemców nabrał jeszcze większych rumieńców i odpłynęła w eksperymenty jeszcze mocniej, czego owocem był ostatni jak dotąd album „Visions Wallows In Symphonies Of Light” z tamtego roku, dowodzący, że ponad dwudziestominutowe kompozycje dla death metalu są niestraszne. „Ontology Of Nought” idzie jeszcze dalej – żadna z pięciu zamieszczonych tu kompozycji nie schodzi poniżej 10 minut. Panowie ze swoją inwencją twórczą idą tutaj jeszcze dalej zostawiając sobie coraz mniej pola na death metal, a pławiąc się w w naginaniu form i tekstur. Różnorodność dźwięków i paleta inspiracji, które tu usłyszymy sprawiłaby – jestem skłonny zaryzykować tą tezę w ciemno – że wyczekiwany tu i ówdzie nowy album Blood Incantation umoczony w „berlińskiej szkole” będzie będzie jak VW Passat w zestawieniu z Bugatti Chiron. Czego tu nie usłyszymy – krautrock, zheul, post-black, kolaże dźwiękowe z kosmosu rodem, brutalny death metal, skandynawska szkoła progrocka, muzyka bliskiego wschodu. Naprawdę dużo tu tego. Wykonane jest to brawurowo i perfekcyjnie, zagrane tak, że papcie spadają, tu nie ma chwili na zająknięcie czy błąd. Tylko chyba trochę tu tego wszystkiego za dużo. „Ontology Of Nought” kipi barokowym przepychem i balansuje na granicy swobodnej improwizacji, a w zasadzie jedną nogą już tam jest a drugą stara się przełożyć. Pije do tego, że brakuje tu punktów zaczepienia, jakiejś chwili, żeby tą muzyką podelektować się, a nie tylko podziwiać ją. Zawsze uważałem siebie za słuchacza, który lubi pewne przeładowanie formy, ponadprzeciętny warsztat wykonawczy i pewną skłonność do łamania konwencji. Tutaj jest tego aż nadto i jest to zrobione naprawdę ze smakiem. I bardzo bym życzył sobie, żeby ten muzyczny tygiel w swoich 73 minutach był tworem niemalże całkowicie instrumentalnym, bo partie wokalne nie dość, że są tu słabe, to i kompletnie niepotrzebne. A one przede wszystkim bardzo słabo, cicho zarejestrowane, blackowy skrzek brzmi jakby żaba dusiła się w sadzawce, growl jest kompletnie bezużyteczny, a okazjonalne, czyste wokale stylizowane na pre-heritagowego Akerfeldta dość blade. Warto też podkreślić, że tego typu wydawnictwa, które mają w sobie duży pierwiastek improwizacji niekoniecznie mają dużą „replay value”. Nie ukrywam, że cholernie szanuje wysiłek włożony w ten album, ale skłamałbym mówiąc, że jest to zestaw dźwięków, który zachęca mnie do ponownego sięgnięcia po te nagranie. Na pewno jest to płyta, którą warto przesłuchać, bo oferuje ona naprawdę dużo. W chuj dużo. Kto ile z tego wyniesie to kwestia indywidualna. Szczerze namawiam do przesłuchania jeśli nie boicie się wyzwań.
Harlequin
Unsurprisingly, considering the band's acclaimed body of work to date, this is no run-of-the-mill Tech-Death album. The talented duo of guitarist and engineer Norbert Müller and vocalist, guitarist, and composer Florian Engelke have outdone themselves again on Ontology of Nought! Epic-length tracks ranging from 10 to 18 minutes fuse into a cohesive whole that awes with the band's characteristic technical flare and progressive, compositional brilliance. The impressive cast of session and guest musicians adds even more vibrancy.
..::TRACK-LIST::..
1. Uncreation’s whirring loom you ply with crippled fingers 14:38
2. To weave the tapestry of nought 18:47
3. The blossoms of your tomorrow shall unfold in my heart 11:05
4. Lest I should perish with travel, effete and weary, as my knees refuse to bear me thither 10:24
5. The barren earth oozes blood, and shakes and moans, to drink her children’s gore 18:18
..::OBSADA::..
Norbert Müller - rhythm and lead guitars, sound engineering, mastering, all recording logistics
Florian Engelke - lead composition, rhythm and lead guitars, vocals, Tibetan singing bowls
Guest appearances / Session musicians:
Lille Gruber (Defeated Sanity) - Drums
Ava Bonam - Vocals
Chris Zoukas (Mentally Defiled, Sacral Rage, Violent Definition) - Bass
Céline Voccia - Piano
Daniel Agi - Recorder, Flutes
Jan Ferdinand - Vibraphone, Guitars
Tom Fountainhead Geldschläger - Guitar Solos
https://www.youtube.com/watch?v=rqv8UM_g-GY
SEED 15:00-22:00.
POLECAM!!!
|