Best-Torrents.com




Discord
Muzyka / Death Metal
DEATH - THE SOUND OF PERSEVERANCE (1998/2011) [MP3@320] [FALLEN ANGEL]


Dodał: Fallen_Angel
Data dodania:
2024-12-17 17:15:13
Rozmiar: 271.27 MB
Ostat. aktualizacja:
2024-12-17 17:15:13
Seedów: 0
Peerów: 0


Komentarze: 0

...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI


..::OPIS::..

Nieczęsto się zdarza, by dyskografię zamykał jej najmocniejszy punkt. Ogólnie niewielu było wykonawców, którzy z płyty na płytę stawaliby się coraz lepsi, w międzyczasie pomagając w stworzeniu nowego muzycznego stylu, a następnie nieustannie poszerzając jego ramy. Takim zespołem był Death, jeden pionierów death metalu - niewykluczone, że to właśnie od jego szyldu nazwano całą stylistykę, choć znawcy wskazują też inną możliwą etymologię. Dowodzona przez śpiewającego gitarzystę Chucka Shuldinera grupa pozostawiła po sobie siedem albumów. Trzy pierwsze wyznaczyły ramy deathmetalowej stylistyki, które wkrótce miały okazać się dla zespołu zbyt ciasne. Prawdziwym przełomem okazał się czwarty w dyskografii "Human", przynoszący zwrot w stronę grania bardziej złożonego pod względem technicznym, pokazującego wręcz progresywne myślenie o strukturze utworów. "Individual Thought Patterns" i "Symbolic" przynoszą równie pomysłowe podejście do ekstremalnego metalu, natomiast "The Sound of Perseverance" jeszcze dalej rozwija ten kierunek. Tak dalece, że dla wielu dotychczasowych fanów grupy album ten okazał się zbyt trudny do przyswojenia. I może właśnie dlatego należy do moich ulubionych wydawnictw metalowych.

Niewiele jednak brakowało, a wcale nie byłby to album Death. Niedługo po wydaniu "Symbolic" w 1995 roku Schuldiner popadł w konflikt z wydawcą, firmą Roadrunner Records, w wyniku czego doszło do rozwiązania zespołu. W kolejnych miesiącach muzyk skupiał się na nowym projekcie, Control Denied. To w tym okresie zaczęły kształtować się pomysły na niektóre utwory, które weszły do repertuaru "The Sound of Perseverance". Schuldiner odkopał szyld Death, gdy pojawiła się możliwość nagrania płyty dla Nuclear Blast, jednak zaangażował zupełnie nowy skład, całkowicie złożony z ówczesnych muzyków Control Denied: drugiego gitarzysty Shannona Hamma, basisty Scotta Clendinina i bębniarza Richarda Christy'ego, ale bez wokalisty Tima Aymara. Nie znaczy to jednak, że drugi zespół automatycznie zakończył istnienie. Już w kolejnym roku Schuldiner, Hamm, Christy oraz Aymar, wraz z byłym basistą Death, Steve'em DiGiorgo (grał na "Human"), wydali jako Control Denied album "The Fragile Art of Existence". Było to zarazem ostatnie wydawnictwo Chucka Shuldinera, u którego w tym samym czasie zdiagnozowano nowotwór mózgu. Muzyk zmarł 13 grudnia 2001 roku.

"The Sound of Perseverance" przynosi muzykę tyleż brutalną, co pomysłową. Już siedmiominutowy otwieracz "Scavenger of Human Sorrow" pokazuje, czego się spodziewać: to nieustanne zmiany motywów i tempa, gitarzyści błyszczą potężnymi riffami oraz melodyjnymi solówkami, a sekcja rytmiczna gra w bardzo złożony, wyjątkowo jak na metal kreatywny sposób, który dalece wykracza poza typowy akompaniament rytmiczny. Całości dopełnia agresywny wokal Schuldinera, który nigdy wcześniej nie brzmiał tak zajadle i skrzekliwie. Kolejne utwory okazują się równie ciekawe i trzymają tak samo wysoki poziom. Szczególnie chciałbym wyróżnić bardziej zwarty, jak na tę stylistykę wręcz chwytliwy "Bite the Pain" oraz miażdżący głównie wolniejszym tempem "Spirit Crusher" - oba z doskonałymi popisami Clendenina i Christy'ego, którzy często wychodzą w nich na pierwszy plan - a także najdłuższy i najbardziej złożony w zestawie "Flesh and the Power It Holds". Na płycie nie brakuje też większych zaskoczeń. Jest nim przede wszystkim "Voice of the Soul" - jeden z zaledwie dwóch instrumentalnych kawałków w dorobku Death (obok "Cosmic Sea" z "Human") i jedyny, w którym istotną rolę pełni gitara akustyczna. Tak subtelnie zespół jeszcze nie grał i chyba nikt się nie spodziewał, że może zagrać tak… ładnie. Pewną niespodzianką jest też przeróbka klasyka Judas Priest - "Painkiller". Zagrana odpowiednio ciężej, z napisanymi od nowa solówkami i pojawiającym się na chwilę w końcówce czystszym śpiewem Schuldinera, co stanowi kompletną nowość.

Ostatnie cztery albumy Death to absolutne wyżyny metalu, a "The Sound of Perseverance" jest z nich płytą najbardziej dojrzałą. Kreatywność i techniczna biegłość muzyków robią naprawdę duże wrażenie, choć można się przyczepić do nieco przerysowanej agresji - co całkowicie wpisuje się w stylistykę - czy nie najlepszego brzmienia gitar, a całość pewnie mogłaby być o jeden lub dwa kawałki krótsza. Niezależnie od tego, "The Sound of Perseverance" pozostaje w ścisłej czołówce moich ulubionych albumów metalowych i w pierwszej pięćsetce muzyki w ogóle.

Paweł Pałasz


Zespół Death . Można powiedzieć o nim bardzo wiele lub po prostu ograniczyć się do jednego słowa - legenda. Realizując wizję swego charyzmatycznego lidera, Chucka Schuldinera, zespół przełamywał formy i schematy i wkraczał w dalekie obszary muzycznego świata, tworząc nową jakość. Jako wzorcowy przykład tej twórczości warto jest sięgnąć po album, nazywany niejednokrotnie najlepszym w ich twórczości. Mowa, rzecz jasna o ”The Sound Of Perseverance “.

Od pierwszych minut tego albumu wyczuwalna jest pewna subtelność tej płyty, coś, co nadaje jej jako całości koloryt i pewny posmak niepowtarzalności. Pomimo bycia przedstawicielem muzyki metalowej, utwory na albumie mają w sobie pewną lekkość i zarazem głębię. Łatwo słyszalna perfekcja rytmiczno-techniczna, częste zmiany tempa i bogata melodyka to znak rozpoznawczy tej płyty. Utwory są pozornie złożone kompozycyjnie jednak poszczególne ich partie układają się w spójną i harmoniczną całość, szybkie i krótkie wstawki gitarowe dodają im jazzowego polotu, tworząc muzyczny korytarz, którego lukę wypełniają dynamiczne gitarowe riffy. Wolniejsze partie przeplatają się z dynamicznymi fragmentami melodii, nie nużąc, a wręcz zaciekawiając i pozostawiając niedosyt , który sycą pomału kolejne utwory z płyty. Trudno jest mi powiedzieć, które utwory zasługują na szczególne uznanie na tym albumie, bo intencją Schuldinera było stworzenie jednolitego kompozycyjnie muzycznego tworu więc karkołomnym wyczynem byłoby go rozrywać na części pierwsze bez jakiejkolwiek utraty w bogactwie brzmieniowym.

Utwory takie jak "Spirit Crusher" i "Scavenger Of Human Sorrow" porywają swoimi melodyjnymi partiami, sprawiając, że mimowolnie głowa sama się kiwa w rytm muzyki. Muzyka metalowa wcale nie musi być oklepana, monotonna, a co najważniejsze – przewidywalna. Muzyka sama w sobie porywa za sobą słuchacza, ciągnąc go w muzyczną podróż . I ta podróż kończy się wraz z końcem płyty, jednak pozostawia coś za sobą.

Chęć by wrócić do tej płyty za jakiś czas i znów odkrywać to, co w niej jest zawarte. Takie tajemnice chce się odkrywać sukcesywnie raz za razem a i tak pozostaną jakieś niedopowiedziane kwestie. Muzyka to jedna strona tej kompozycji, drugą częścią i dopełnieniem jej jest są teksty .Chuck przybiera w nich rolę bacznego obserwatora otaczającej nas rzeczywistości i wnikliwie opisuje rozpad wartości i świata dnia powszedniego, podkreślając przy tym rolę pozytywnych uczuć jako istotnej wartości.

Wielką ciekawostką płyty jest instrumentalny utwór „Voice Of The Soul” grany na gitarach akustycznej i elektrycznej. Partie gitarowe bardzo spójnie się ze sobą przeplatają tworząc trudny do zapomnienia efekt. Słuchając tego kawałka nabiera się wrażenia, że od pewnego momentu nabiera on głębszego znaczenia, będąc tytułowym „Głosem Duszy”. Album wieńczy „Painkiller” , cover słynnego zespołu Judas Priest. Zagrany brawurowo, z przykopem i bez jakiejkolwiek utraty potencjału i zadziorności, jaką w sobie posiada. W kwestii ogółu kompozycji albumu można powiedzieć jedno - jest to płyta, do której się wraca wielokrotnie. Chociażby po to, by odtworzyć to wyjątkowe wrażenie jakie buduje cały album

Podsumowując, metal nie musi być nudny. Nie musi też być przewidywalny. O tej płycie całe szczęście nie można powiedzieć tych dwóch rzeczy. O tym albumie zawsze mówiło się wiele i co najważniejsze, opinie są rozmaite od skrajnie pozytywnych, po nieprzychylne. Niektórzy zarzucają mu zbytnio „rozdmuchaną” progresję muzyczną, dalekie odejście od formy gatunku muzyki metalowej, zwyczajne przekombinowanie, co ponoć ma sprawiać trudności w odbiorze muzyki z albumu. Kontrowersje nigdy nie działają na niekorzyść utworu, bo jak powiedział kiedyś człek mądry - o dziele można mówić dobrze lub źle ale najgorsze, co można zrobić, to nie powiedzieć nic i zachować obojętność. Ja wobec tego dzieła, jakim niewątpliwie jest „The Sound Of Perserverance” nie potrafiłbym przejść obojętnie nawet gdybym chciał . Płyta ta jest zwieńczeniem twórczości zespołu Death i zawsze będzie jego opus magnum i swoistą perełką w dorobku progresywnego metalu.

Dominik Niklas


Death zna każdy. Każdy metal wie co to jest. Ale przypomnę, dla porządku To oni stworzyli death metal, to właśnie Chuck Schuldiner (lider) zwany jest ojcem tego gatunku, to on jako pierwszy połączył ostrą muzę z progresją, ale tak, by nadal pozostała to rasowy metal, który niczym wiertara wchodzi w mózg, rozwala czaszkę, dotyka najgłębszych okolic umysłu i przenika go niczym promienie gamma. Chuck to geniusz. Wystarczy...?

Zanim sobie kupiłem "The Sound of..." słyszałem opinie: że to już zbyt jazzowe, że Chuck zgubił głowę w komponowaniu, że przegiął pałę z tą progresją. Ale w końcu album dorwałem, CDek wylądował w odtwarzaczu, później było play i po 2,5 miesiąca kompakcik sobie tam pozostaje, a ja nadal katuję sprzęcior i kolumny, a przede wszystkim sąsiadów z dołu... Ludzie! Razem z "Individual Thought Patterns" i "Symbolic" (poprzednie płyty Death) "The Sound Of..." tworzy najlepszy kawałek progresywnego death metalu jaki w życiu słyszałem i chyba będę w życiu słyszał! Już się niecierpliwicie, więc wam opowiem, co tu znajdziecie. Rekordową ilość riffów gitarowych, zmiany tempa co kilka sekund, cholernie dobre teksty. Chuck po raz kolejny pokazał niesamowity kunszt. O czym śpiewa? To bardzo trafne obserwacje umierającego świata, pozytywnych uczuć i pokazywania ich takimi jakimi są. Jego wokal też się zmienił, jest bardziej skrzeczący i ostrzejszy, ale to idealnie wpasowuje się w resztę. Solówki są bardzo melodyjne, perkusista robi sieczkę z bębnów, o gwałconych gitarach nie wspomnę. W zasadzie każdy utwór inaczej się zaczyna niż kończy, każdy ma swoje niepowtarzalne momenty, każde drgnięcie struny jest wyostrzone. Raz mamy kosmiczną jazdę i kostkowanie, by po chwili kołysać się w wolnej melodii. Niesamowite. Takie kawałki jak "Scavenger of Human Sorrow", "Story to Tell", "Flesh And the Power It Holds", "Spirit Crusher" to prawdziwy kunszt progresywnego death metalu i zarazem najlepsze numery na albumie, ale reszta wcale im nie ustępuje, każdy jest inny, nigdy cię nie znudzą. Chuck już dobrze wie, jak najpierw rozpieścić słuchacza, aby później zesłać na niego masakrę i rzeź, aby zabić, by po chwili rzec: "Już dobrze, wszystko będzie dobrze, spokojnie". Nasuwa mi się jedno określenie podsumowujące ten album: POEZJA! Mamy tu też instrumentalny utwór, grany na początku na gitarce akustycznej, to prawdziwy głoś duszy ("Voice of Soul"). A na koniec jeszcze bonus w postaci covera "Painkiller" Judas Priest.

To nie jest zwykła muzyka, to sztuka. Nikt już nigdy nie powie nic ponad Śmierć w progresywnym death metalu, nikt już nie stworzy nic lepszego od twórczości Chucka, który w obecnej ma kłopoty ze zdrowiem... "The Sound of..." to najlepsze dopełnienie dwóch poprzednich płyt, zarazem jedyne w swoim rodzaju. Wszystko razem składa się na magnum opus gatunku, który zapoczątkował i jednocześnie wyrzeźbił wzór nie do pobicia i podrobienia: Chuck Schuldiner.

Amen.

Sanitarium


This album is one of the many examples why metal is the best genre to ever grace the earth. It's not mellow like pop or soul music, it doesn't fall to repetition like country or rap music. It is immune to the boring nature of R&B or blues, and it evolves unlike classical, jazz and funk music being stuck in a state of torpor; never moving and remaining stagnant. This is how you do death and progressive metal. The other releases by this band are just as influential and spirit crushing, but this is easily their best record in my opinion. It combines all of the best elements from previous albums and throws out the flaws previous releases had been stricken by. This is one of the best swansongs I have ever heard for a band, and I wish they were able to make more albums. If Chuck hadn't died, his sound would keep improving and evolving across the hypothetical decades. Pulchritude, Melancholy, Indignation and Vigor emit throughout the entire album. This album is a crazy rollercoster of pure awesomeness, you best not be hitting that pause button. I promise you, this album will keep you enthralled till the end.

The atmosphere is booming, akin to the mountain depicted on the album cover, Standing tall and never falling down, the album feels claustrophobic in a good way. It's directly in your face, but it's not pummeling you with typical punches you'd expect out of a death metal album. It uses taekwondo, karate, jiu jitsu and a healthy amount of kick boxing to nail its atmosphere and other powerful qualities directly into you. A skillful beating utilizing multiple different fighting styles. I say this because of the progressive, technical and melodic elements paired alongside the crushing death instrumentals. The album is akin to a journey, emotions seeping out of every song and note. A good example of this emotion seeping I speak of would be Spirit Crusher. The song gallops like a horse, emulating the bumpiness of a roller coaster. It makes you feel powerful whilst listening to it, jagged tempo changes and progressive bouts of aggression accompanied by melodic passages. It's a stark contrast to the song Voice of the Soul, which is a song brimming with melancholy and desperation. A soulful instrumental, dominated by serene acoustic playing and hectic solos. While To Forgive is to Suffer is a furious song, exploding with fury and spite. You can feel the aggression in Chuck's shrieks the most in this song. The ending solo even feels angry as opposed to the typical epic feelings that solos encompass. The emotions are vast and the atmosphere of this album is dominated by variety. Many different feelings will be invoked, akin to an irksome journey that leaves you bruised. It makes you feel like one of the guys on the mountain depicted in the cover, climbing and holding on the hardest you can. But the album is unrelenting, throwing constant themes and ideas at you without pause.

On the topic of unrelenting, I need to mention the vocals on this iridescent album. They are intense, and never go stale in any song. They seamlessly fit into every song, never feeling forced or pretentious. On a majority of the songs, a very legible style of shrieking is utilized. It is extreme, yet very decipherable for death metal. You can clearly understand every word spoken, and feel the emotions attempting to be conveyed through the vocal style. The vocals are angry, desperate and sad sounding all at once. In my personal opinion, this is some of the better Chuck vocals present in the discography of Death. He covers all the marks and sounds befitting for the album. Not to say his previous vocal work isn't good, but these vocals are enthralling and attention grabbing. They simply bring so much energy and intrigue to the songs. His shrieks sometimes delve into scream territory, which adds variety and extra intensity to the songs. Speaking of screams, the cover song Painkiller by Judas Priest features just features screams and yells without any shrieks. Which is a unique and fun style for the cover, befitting of the heavy metal giant's song. Chuck's highs featured on this song are comparable to Rob Halford's highs in terms of excellence, he simply murders this cover in the best way possible. It still sounds like Painkiller, but it has the own band's feel to it. Perfectly respecting the original song, while still sounding like the death metal band they've always been. The vocals are merely garnish though, as the instruments also go above and beyond.

The drumming is very technical, with each song having very different fills and compositions brought about due to the tempo of the drums. The drum solo bits are very satisfying and exciting, it gives me goosebumps each time. Scavenger of Human Sorrow and To Forgive is to Suffer feature these drum solos I speak about, creating excellent intros for these songs. The snare drum is also very distinct, being very loud and unique sounding for a snare. The kick pedals are utilized for fills throughout the entire album, adding intensity to the album. It's utilized the most on Spirit Crusher, you can hear throughout nearly the entire song which is quite impressive in my opinion. Being able to kick away like that, then switching to a mid-paced beat seamlessly takes some real technical prowess. The drummer is also incredible at going fast when the need arises, at the end of To Forgive is to Suffer (Around 5:20) he reaches impressive speed. Overall the drums are great for what they do, rigid tempo changes and impressive fills. I prefer the drumming featured on this album as opposed to the previous one. Symbolic has great drumming, but these drums have more personality and uniqueness to them. To add to it, the drums are incredibly loud too. But not loud enough to drown out instruments, a perfect volume is present with these drums. The drums are one of the many immaculate things about this album. Richard Christy did a splendid job for the entire album, showing real prowess and never relenting in his performance.

The rhythm guitar work is nothing to disregard, because these guitars are razor sharp. The tone is incredibly clear and powerful, you can hear the notes incredibly well. It has a buzz saw sound to them too, but not like your average swedish death metal band. It's more comparable to the Annihilator guitar tone if it were turned up by two octaves and then given extra distortion. This alongside the rhythm guitar's chugs and complex melodies makes for a claustrophobic yet powerful addition to the music. Its straight to the point most of the time, then hits you with some progressive sweeps and then some melodic hooks. The rapid tempo changes, the guitar harmonies and creative songwriting on this album are simply endless. Each song is memorable and will be drilled into your head upon your first listen, the rhythm guitar work smashes the possibility of any song being filler on this crazy album. To put it simply, the rhythm guitar does everything on this album. Its technical, melodic, progressive and brutal whenever it feels like it. If you don't believe me on this claim, just listen to Flesh and the Power It Holds. It switches between those descriptors in a rapid fire pace, leaving none of them deniable.

The lead guitar plays a very simple roll on this album. Tasteful, erratic and unpredictable solos creeping around every song. Multiple solos are present on each song, rather they be short or long. My favorite solo would be the one present at the end of To Forgive is to Suffer. But don't let that diminish the quality of the many different solos present on this album, because they are all worthwhile and powerful. Akin to the rhythm guitars, they cover a lot of fields and quotas. The intro of Flesh and the Power It Holds shows some of the best leads on the album, especially at the start of the song and towards the middle part around 4:10. Its performance paired alongside the slow yet brooding bass-lines makes these leads even more memorable through its teamwork with the other instruments. The whammy bar usage with these leads are amazing, straight to the point yet creative at the same time. If solos were to be described with color, Chuck's solos would be iridescent and glowing at all times. Fierce solos accompanying a fierce album, the band could not have done better in this regard. Out of all the whole discography, this has some of the best solos in my opinion. They cover a lot of ground where previous albums failed to do in some regards. Especially in the melodic section, these solos and leads get stuck in your head very easily.

The bass is twangy and very audible. Akin to the guitars, you can hear every note quite easily. A bit of an oddity in death metal, the bass is not only easy to hear, but also does more than just follow the guitar very closely. Its gallops with its own distinct notes, you can hear it thumping throughout certain tracks as if it were a mighty stallion. The bass has many stark tempo changes, but tends to stick to unique mid-tempo thumps and bumps. The most stark changes in pace can be found in the beginning of Spirit Crusher with its slow yet crushing bass lines, and the ending solo bit of To Forgive is to Suffer with its speedy and exciting bass lines. The tone of the bass is incredibly unique and clear, its twangy yet very groovy in a way. Its very audible and powerful throughout every song, remaining prevalent through its stark contrast with the other instruments via mid tempo bouts of expertise and unique notes expressed in each song. No song reuses bass lines from the previous song, keeping the bass always fresh and interesting. It was an overall excellent performance for this instrument, keeping the trend of having awesome skill seeping through every instrument on this album.

The lyrics are incredibly well thought out, especially for death metal standards. The lyrics delve into themes of introspection, life and the dangers of hedonism among other powerful lyrical themes. Bite the Pain gives a simple yet bludgeoning message. The song is talking about becoming the bigger man, or gaining bravery despite the irksome tasks before you. A Story to Tell is about lingering pain of the past, and the narrator tells his story as a warning. Don't linger on those horrible memories, and his story is a prime example of it. Flesh and the Power It holds warns of the dangers of flesh, hedonism and other addictions. To quote the song, "It will take you in, and spit you out." Most obsessions and addictions do this to a person, leaving them hollow and makes the line "When beauty shows its ugly face, just be prepared." very true. Its appealing at first until you truly delve into these hedonistic activities, and then ugly side rears its horrible face at you. This really resonates with me, and I imagine other people have dealt with the power of flesh as well. Scavenger of Human Sorrow warns about the destructive nature of revenge and inflicting pain on others to make yourself feel better. Scavengers are everywhere according to the song, and its message does not ring hollow to me. The best part of the lyrics is definitely the different ways of interpreting them though, as many other fans of this album interpret the songs very differently from each other. The lyrics are abstract in a great way, leaving room for discussion and introspection on this great album as a whole.

This album is simply flawless, experimental and emotional. It is daring too, having a powerful acoustic interlude track laced with solos slammed right in the middle of it. This allows for the music to breathe, and shows the band's daring ideas on full display. If you have not listened to, you are missing out in my personal opinion. As said previously, you will want to listen to this album in one sitting. Its presence and song writing demands and requires it, I assure you. The scythe has been cleaned and sharpened, and still remains the life taker it has always been.

ColdJustice


Upon listening to The Sound of Perseverance by the band "Death", I was blown away by what I had just listened to. It was nothing like I had listened to before. I was just getting into metal, with rather surface level acts, such as "Metallica". My brother had suggested I listen to the group after he had discovered the song "Voice of the Soul", off of this album. I wished to listen to heavier and heavier bands, and so I decided to try it out and fell in love with a new genre.

Chuck Schuldiner's voice is perfect for this type of music; it is a raspy high-pitched scream and fits with the aggression most commonly associated with metal. The guitars and drums on this album are wonderful, with churning riffs that give and keep on giving. Schuldiner's lyrics are on point, and are surprisingly motivational and upbeat, contrasted by the rather angry sounding music and vocal delivery, calling to mind the words of Ronnie James Dio. It is this style of vocal that Chuck uses that I prefer, rather than his standard low pitched death growl.

The drums of "Scavenger of Human Sorrow" are a wonderful start, with great guitars following suit. "Bite the Pain" is an amazing follow up, with a very nice sounding beat to it, however my favorite song off of this album is the song that follows it directly after, "Spirit Crusher". Welcoming the listener with a great bass intro, it leads into an awesome riff-based song, with my most beloved section of it being the guitar parts during the chorus, "No guilt, it feeds in plain sight...". Melodic and incredibly energetic, this is the highlight of the album for me. Close contenders would most definitely be the haunting guitar solo during the middle of "Flesh and the Power It Holds" as well as the instrumental "Voice of the Soul", a sorrowful lament of a song, and is surprisingly touching. Side B offers some nice songs, such as the previously mentioned "Voice of the Soul" but also "To Forgive is To Suffer" and "A Moment of Clarity" but out of all of the tracks on the second part of the album, I have to say that "Painkiller" is the best. It is an incredible vocal performance, with Chuck's voice soaring higher and higher than what I previously thought was possible for a human. It's wonderful and is a great closer of the album.

Overall, I believe that The Sound of Perseverance is Death's greatest work, with wonderful vocals, superb guitar and drums, meaningful and motivational lyrics that offer insight into the human condition (a common theme of the band), making it a perfect introduction to the genre of death metal. There are no bad songs on this album, and all of them are wonderful in their own right.

EmptyWords275



..::TRACK-LIST::..

CD 1:
1. Scavenger Of Human Sorrow 6:54
2. Bite The Pain 4:29
3. Spirit Crusher 6:44
4. Story To Tell 6:34
5. Flesh And The Power It Holds 8:25
6. Voice Of The Soul 3:42
7. To Forgive Is To Suffer 5:55
8. A Moment Of Clarity 7:22
9. Painkiller 6:03

CD 2:
1. Spirit Crusher (1998 Demos / No Bass) 6:55
2. Flesh And The Power It Holds (1998 Demos / No Bass) 8:21
3. Voice Of The Soul (1998 Demos / No Bass) 3:30
4. Bite The Pain (1998 Demos) 4:27
5. A Moment Of Clarity (1998 Demos) 6:37
6. Story To Tell (1998 Demos) 6:39
7. Scavenger Of Human Sorrow (1998 Demos) 6:48
8. Bite The Pain (1997 Demos) 4:31
9. Story To Tell (1997 Demos) 6:36
10. A Moment Of Clarity (1997 Demos) 6:34



..::OBSADA::..

Chuck Schuldiner (R.I.P. 2001) - Guitars, Vocals, Songwriting, Lyrics
Shannon Hamm - Guitars
Scott Clendenin (R.I.P. 2015) - Bass
Richard Christy - Drums




https://www.youtube.com/watch?app=desktop&v=XjB101k2Bog&t=697s



SEED 15:00-22:00.
POLECAM!!!

Komentarze są widoczne tylko dla osób zalogowanych!

Żaden z plików nie znajduje się na serwerze. Torrenty są własnością użytkowników. Administrator serwisu nie może ponieść konsekwencji za to co użytkownicy wstawiają, lub za to co czynią na stronie. Nie możesz używać tego serwisu do rozpowszechniania lub ściągania materiałów do których nie masz odpowiednich praw lub licencji. Użytkownicy odpowiedzialni są za przestrzeganie tych zasad.

Copyright © 2025 Best-Torrents.com