...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::..
Jeszcze kilka lat temu nie uwierzyłabym, że będę pisać recenzję płyty zespołu pochodzącego z tego niesamowitego miasta. Teheran – stolica i największa metropolia Iranu. Miasto leżące u stóp masywu górskiego Elbrus, na wysokości ponad 1200 m.n.p.m. Miejsce zadziwiające, czarowne, opiewane w perskich baśniach i legendach. Dziś – pędzące w niesamowitym tempie po autostradzie postępu. Chociaż nadal jest pełne kontrastów i zagadek, trudnych do zrozumienia dla Europejczyka. Jakie jest naprawdę, któż to zgadnie… Jedno jest pewne, że można tam spotkać cudownych i utalentowanych ludzi, którzy są wzorem dla młodego pokolenia otwartego na sztukę i modernizm.
I właśnie tacy muzycy tworzą ten zespół. Atravan - „strażnik świętego płomienia”. To nawiązanie do korzeni, do tego co jest tradycją. Ich muzyka niesie w sobie znamiona nowoczesności, falę artystycznego progresu, piętno metalu zmysłowo otoczone koroną łagodności i finezji. Zespół tworzą utalentowani młodzi ludzie, którzy wierzą w siłę sztuki. Ona może niszczyć wszelkie bariery, przełamywać różnice społeczne, narodowościowe i religijne. Być orężem, który zawsze zwycięża. Miałam okazję rozmawiać z gitarzystą zespołu – Shayanem Dianati, który opowiadał o zmianach jakie następują w Iranie, o łamaniu tabu, o tym jak trudno tam zaistnieć grając muzykę rockową czy metal. W pewnym sensie Shayan jest prekursorem artystycznego postępu. To on wraz ze swoim drugim zespołem – Octaverse - zagrali pierwszy ”metalowy” koncert w Teheranie z coverami Metalliki. Atravan jest też takim wiatrem, który burzy konwencje i przesądy. Jest lampką oliwną i nadzieją dla wielu młodych Irańczyków spragnionych muzyki pachnącej świeżością i mocą.
Płyta „The Grey Line” dostępna była początkowo jedynie w cyfrowych plikach. W kwietniu ukazała się na fizycznym nośniku CD dzięki polskiej firmie ProgMetalRock Promotion. I była to znakomita decyzja, bo krążek jest bajeczny. Do dziś pamiętam chwilę, gdy po raz pierwszy usłyszałam ten album. Został we mnie na zawsze - jak ogień w tajemniczej świątyni. Siedem znakomitych utworów plus bonusowy „Ocean Of Sorrow” pochodzący z 2013 roku. Album otwiera niespełna trzyminutowy, instrumentalny „The Pendulum”: promienne gitary osadzone na magnetyzującym, klawiszowym tle. „The Perfect Stranger” jest muzycznym kameleonem, gdzie progmetalowa zadziorność przechodzi w aurę uduchowionych dialogów gitarowo–wokalnych. Masoud Alishahi potrafi prowokować swoim głosem, oscylując pomiędzy szeptem lub ochrypłym wokalem, a klarownym i przejrzystym śpiewem. Wszystko cudownie wtopione jest w klawiszowe mozaikowe tło, za które odpowiada Marjan Modarres. „My Wrecked House” to mroczny utwór pełen pytań bez odpowiedzi, nasączony emocjami rozrywającymi skronie skrępowane bólem i lękiem. Ciężkie gitary zmagają się z rytmem narzucanym przez motoryczną jazdę sekcji rytmicznej. Bardzo przejmująca kompozycja. „Vertigo” to temat przechodzący ze ścieżki rysowanej przez klawisze i wplątany w cudowną sieć budowaną przez gitarę Shayana i bębny Shahina Fadaei. Wokal jest tu rodzajem instrumentu, który nawleka kawałki zmierzchu na linię horyzontu. Czasem spokój krzyżuje się miękko z zadumą nad rzeczywistością. Zamyślenie i melancholia jesiennego popołudnia. Sen bez snu. Zamknięcie oczu z zachowaniem pod płatkami powiek całej esencji wszechświata. Muzyczne motywy, lekkie jak sieć pajęcza, wypełniają utwór „Dancing On A Wire”. A tytułowy „The Grey Line” posiada niezmierzona głębię. Jednocześnie jest zwiewny. Linia wokalna skojarzyła mi się z dokonaniami duetu Deine Lakaien. „Uncertain Future” to gitarowe unisono z basem Arwina Iranpoura - rozkołysane w doskonałą improwizację. Znakomity utwór instrumentalny.
Po nim jest jeszcze na deser fantastyczna delicja w postaci bonusowego „Ocean Of Sorrow” z 2013 roku. Fortepian, gitara, nastrojowy flet, wokal… Hammondy przebijające się delikatnie przez osnowę dźwięków. I ta zabójcza solówka na zakończenie. Ta kompozycja daje wrażenie skończoności na granicy snu, w czeluści wszechświata, który poraża blaskiem tajemnic i pięknem fantazji. Atravan - „The Grey Line”...
Chyba już nic nie mam do dodania...
Olga Walkiewicz
Debiutancki album zespołu Atravan może nie tyle co powalił Mnie na łopatki, lecz stał się dla Mnie jednym z najlepszych tegorocznych debiutów. Debiutów w którym art rockowe i prog metalowe reminiscencje splatają się ze znakomitym warsztatem muzycznym, pomysłowością, wybornymi kompozycjami. „The Grey Line” jakością kompozycji, gitarowymi „pseudo flojdowymi” solami gitarowymi najłatwiej przyrównać do Airbag czy też Sylvan. Jeśli zespół zahacza o elementy prog metalowe wywierają na owym muzycznym mariażu swe własne piętno, nie dając się zaszufladkować. w klimat albumu wybornie wprowadza otwierający całość „The Pendulum” – nakreślając „flojdowską” przestrzeń. „The Perfect Stranger” wyżej wspomniany klimat, łączy z bardziej progowym graniem – nad wyraz zakorzenionym we współczesności. Całość pobrzmiewa nieco Riverside, jednak nie ma tu mowy o muzycznych kalkach. Sam progres grania jest zupełnie inny. Gotyckie partie organów, ejtosowowe syntezatorowe brzmienia wybornie dodają „My Wrecked House” niesamowitego, nierealnego klimatu. „Vertigo” czaruje oniryzmem, podprogową dawka smutku, dozowaną przez wokal Masouda Alishahi. Zresztą wokalista jest jednym z najmocniejszych punków Atravan, dodając muzyce niesamowitej głębi. Jednym z moich ulubionych nagrań (tegorocznych) jest „Dancing On A Wire” przepięknie prowadzony dźwiękami gitary i głębokiego basu. Cudowna melodia na długo wwierca się w pamięć, kołatając ją przez długie godziny, chwile, dni, miesiące. Nagranie tytułowe znów przypomina nieco o Riverside, jednak jest w nim sporo tęsknoty i smutku.
Wydaje się że fakt że muzycy pochodzą z Iranu i owym pochodzeniem, swa muzyczną kulturą doprawiają swa muzykę smutkiem nie jest tu bezzasadny i dla osób znających Irańską niekoniecznie rockową muzykę staje się argumentem. W sumie na wyróżnienie zasługuje tu każda kompozycja. Gdyby „The Grey Line” ukazało się 20 lat temu dziś byłoby pozycją klasyczną. I choć dziś podobnie nikt nie gra i do poziomu Atravan zbliża się niewielu, „The Grey Line” ze względu na swój niszowy charakter (mała wytwórnia, brak koncertów) raczej staje się muzycznym skarbem do odkrycia na własny użytek.
Janusz
There’s a first time for everything, folks, and I think today’s Metal Mondays review is the first time we at Progarchy have ever reviewed an album from an Iranian band. I know it’s the first time I have. Tehran’s Atravan released their latest album, The Grey Line, about a month ago, and it has quickly become my favorite new release of 2021. It’s absolutely phenomenal.
Atravan can be best described as a progressive metal band with atmospheric elements. The songs are incredibly well-written, with the instruments all played expertly. The bass plays a prominent role – arguably more prominent than the guitars. The Grey Line isn’t particularly heavy, although it has its heavier moments. “Dancing on a Wire” for instance leans on a synth sound with acoustic guitars and soaring vocals. “My Wrecked House” has the same elements, but it has a much heavier sound with heavier drums and electric guitars. By the end of “The Perfect Stranger,” the band is pounding away in full-blown metal.
All of those elements remind me most of Riverside, especially on the aforementioned track. The bass and keyboards also play a central role in Riverside, with spacey guitars layered over the top. There are also moments that remind me of the atmospheric aspects of Porcupine Tree or even Devin Townsend (think “Deadhead”), but Atravan strike me as being rather unique at the same time. Maybe it’s the warmth and depth of Masoud Alishahi’s vocals (yes, the lyrics are in English). Maybe it’s the stunning Floydian keyboards. Maybe it’s the way the band builds a song gently but gradually through the combination of guitars, bass, drums, keyboards, and vocals. The drums are intricate throughout. Shahin Fadaei always plays to whatever the song requires in the moment. Sometimes that requires rapid-fire double-bass pounding, and sometimes it requires a more sedate Nick Mason-style beat. Careful with that axe, Atravan.
The keyboards provide unique sounds throughout the album that set a melancholic and contemplative mood. The opening of the nine-minute title track is all keyboards. The song slowly builds with added vocals before a loud but simultaneously gentle bass takes center stage. The song continues to build with additional instruments picking up. It takes about five minutes before they return to a really heavy sound, but everything works so perfectly that you end up appreciating whatever and however the band plays. None of the songs feel rushed, which is rather surprising in an album that’s only forty minutes long.
The electric guitars on the opening of the final track, “Uncertain Future,” have a spacey Gilmour-esque sound to them. They’re used sparingly as the bass, drums, and keyboards begin to take over. It’s a three and a half minute-long track, yet it still doesn’t hurry. It asks the listener to slow down with it and just enjoy the moment. It’s an instrumental track to help you unwind at the end, even though the album is on the short side. In closing it out this way, Atravan bookend the album, since the opening track was also a spacey instrumental piece that served to warm up the listener for the rest of the record.
Definitely give The Grey Line a listen. I’m so glad the band reached out to us, because I probably wouldn’t have come across this album otherwise. I certainly wasn’t expecting it to become my favorite album of the year thus far. There’s a lot of 2021 left to go, but Atravan have set a very high bar for everyone else in the prog world to hurdle. Every track on this album is fantastic. I look forward to more from the band in the future.
Bryan Morey
..::TRACK-LIST::..
1. The Pendulum
2. The Perfect Stranger
3. My Wrecked House
4. Vertigo
5. Dancing On A Wire
6. The Grey Line
7. Uncertain Future
Bonus Track:
8. Ocean Of Sorrow
..::OBSADA::..
Masoud Alishahi - vocals
Dianati Shayan - guitars
Arwin Iranpour - bass
Marjan Modarres - piano, keyboards
Shahin Fadaei - drums
Pedram Niknafs - vocals (2,4)
https://www.youtube.com/watch?v=XZS3VrhvF_Q
SEED 15:00-22:00.
POLECAM!!!
|