Best-Torrents.com


Muzyka / Koncerty
BLACK SABBATH - LIVE... GATHERED IN THEIR MASSES (2013) [DVD] [FALLEN ANGEL]


Dodał: Fallen_Angel
Data dodania:
2023-12-27 20:34:21
Rozmiar: 10.37 GB
Ostat. aktualizacja:
2023-12-28 21:10:05
Seedów: 31
Peerów: 40


Komentarze: 0

...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...



..::OPIS::..

Album "13" Black Sabbath znalazł się w wielu zestawieniach na najlepszą płytę ubiegłego roku. Legendarna grupa powróciła w wielkim stylu nie tylko do studia, ale także na scenę.

Trasę koncertową rozpoczęły występy w Melbourne w Rod Lavar Arena 29 kwietnia i 1 maja, których zapis znalazł się na wydanym niedawno DVD.

Kamera prowadzi muzyków od płyty lotniska. Potem obserwujemy przejazd do hali, przygotowania w garderobie i wyjście na scenę w asyście syren rozpoczynających utwór "War Pigs".

Mamy do czynienia z niemal pełnym oryginalnym składem zespołu (brakuje tylko perkusisty Billa Warda). Ozzy Osbourne, Tony Iommi i Gazer Butler nie zapomnieli, jak powinien brzmieć dobry metalowy koncert.

Black Sabbath nie są już tak żywiołowi na scenie jak dawniej, ale moc grania jest odpowiednia. Klasyczne kawałki z lat 70. przeplatają nowymi utworami. Scenografia jest dość skromna: duże ekrany nad sceną i podkreślające złowieszczy charakter muzyki niebieskie i fioletowe światła.

Grzegorz Dusza


Nie ostygły jeszcze emocje po premierze albumu "13" (2013), a okazało się, że będzie okazja przekonać się 11 czerwca 2014 roku, jak Black Sabbath wypadnie na żywo, także z nowym repertuarem. Co ciekawsi i bardziej niecierpliwi mogą podpatrzeć, jak Iommi i spółka zagrali u Kangurów, bo 26 listopada 2013 roku ukazało się DVD zatytułowane "Live... Gathered in Their Masses". W podstawowej wersji dostajemy zapis koncertu w formacie DVD lub Blu-ray, można też nabyć edycję delux box set z bonusową płytą (a na niej - trzy dodatkowe kawałki, wywiad z muzykami i "Showday - behind the scenes") lub zwykłe CD okrojone do dziesięciu kawałków.

Zawsze mi się wydawało, że zespoły z górnej półki nie powinny wydawać gówna. Takie było moje pierwsze odczucie, jeszcze przed obejrzeniem zawartości. Beznadziejne plastikowe pudełko skutecznie wołało w moim kierunku: jestem bootleg, jestem bootleg... Syfna okładka też nie pomagała dokonać zakupu. Zespół ukazany został na scenie w sposób nieciekawy, logo przejęte zostało z krążka "Master Of Reality" (1971) - palantom nawet nie chciało się zmienić koloru liter. Ale żeby nie wyjść na jakiegoś pieprzonego radykała, powiem że nie należę do tych, co oceniają książkę po okładce. Po prostu przyzwyczaiłem się do pewnego standardu i lubię, kiedy płyta jest starannie wydana. No dobra, rozdarłem folię i jest jakaś wkładka. Nawet ładna. 16 stron. Z wyraźnymi zdjęciami muzyków. Chyba z nudów wydawca dwa razy wydrukował listę utworów. Wydawca - to słowo jest tu kluczowe. To wydawca naciskał, by już, natychmiast, teraz, zaraz wydać "Live... Gathered in Their Masses", choć zarejestrowano dopiero czwarty czy piąty występ po przerwie i sami muzycy obawiali się, czy są wystarczająco zgrani. Całe szczęście, że koncert wypadł dobrze, bo jakby tu jeszcze było źle, to... strach pomyśleć, co by było.

Leworęczny gitarzysta Tony Iommi zajmuje miejsce z prawej strony sceny, porusza się powoli, oszczędza się. Wiedząc o tym, że walczy z rakiem, że się nie poddaje, należy mu się ogromne uznanie. Dyndający na piersiach krzyż ma odpędzać złe duchy, ale to już jest dla fanów nieodłączny symbol tego brytyjskiego muzyka i jego grupy. Czasem się uśmiechnie do fanów lub kolegów, ale generalnie jest przesadnie skupiony na swojej grze.

Koncert zarejestrowany został w Melbourne podczas trasy zespołu - złożyły się na niego dwa występy, zagrane odpowiednio 29 kwietnia i 1 maja. Ja zorientowałem się dopiero po pewnym czasie, że to, co widzę na ekranie, nie wydarzyło się podczas jednego show. Na dysku znajduje się interaktywne menu z podłożonymi dźwiękami "Black Sabbath" (dzwony i odgłosy burzy). Do wyboru "Track Listning", "Play Concert" i "Set Up" (a tu możliwości wyboru ścieżek: 2.0 LPCM, 5.1 Dolby Digital lub 5.1 DTS Surround). Po odpaleniu najpierw rzut oka na Melbourne przygotowujące się do przyjęcia Black Sabbath. Fajnie prezentują się łopoczące na wietrze flagi z logo kapeli. Widzimy też muzyków wysiadających z samolotu, jadących do hotelu, ćwiczących na instrumentach, ale najlepszy jest Ozzy zapierdalający na stacjonarnym rowerku. No bo weźmy pod uwagę, że są to ludzie, którzy mogliby już spędzać czas na zasłużonej emeryturce, ale jednak chce się im kontynuować to, co rozpoczęli w 1968 roku, podejmować trudy związane z trasą i występować na żywo. Ujęcia te przeplatają się ze zdjęciami techników przygotowujących scenę. Obowiązkowo są też "kangurzaści" fani.

Show rozpoczyna się od dźwięków syreny alarmowej, a zaraz potem - jak przed 15 laty na "Reunion" (1998) - "War Pig", absolutny klasyk tego zespołu. Kurtyna podnosi się do góry i widzimy czterech panów ubranych jednolicie na czarno - w końcu to nie kolorowy Sabbath, ale czarny jak smoła. DVD zrealizowane jest spokojnie - ujęcia nie są męczące, kamery nie skaczą niepotrzebnie to tu, to tam. Ale też muzyka nie wymaga użycia takich środków rejestracji obrazu, więc uważam, że wszystko jest jak należy. Na scenie dominują kolory niebieski i fioletowy, ale czasem muzyków oświetlają jupitery o świetle zbliżonym do naturalnego i wtedy zespół wypada najkorzystniej. Scena byłaby prosta, wręcz ascetyczna jak na taki zespół, gdyby nie trzy ekrany multimedialne rozstawione na tyłach, na których wyświetlane są albo motywy związane z poszczególnymi kompozycjami (np. płonąca "13"), albo zbliżenia muzyków.

Ozzy jest w dobrej dyspozycji. Zawodzi swoim rozpoznawalnym "sabbatowym" głosem może nie tak zajebiście, jak na "Reunion", ale i tak słucha się go z ogromną przyjemnością. Zdarza mu się poskakać przy mikrofonie, umoczyć łeb w wiadrze z wodą, a w końcówce koncertu bić wielokrotne pokłony przed australijską publicznością. No i te zawołania: "I can't fuckin' hear you! Louder!!!". Żarzą się Ozzy'emu ślipska jakimś piekielnym blaskiem niczym u prawdziwej scenicznej bestii.

Myślę, że warto skupić się głównie na nowym repertuarze, bo stary jest doskonale znany i wykonany w miarę wiernie. Z ostatniego krążka Black Sabbath zaprezentowali "Loner", "Methademic", "End of Begining" oraz "God Is Dead?". Utwory te robią na żywo wielkie wrażenie, choć najmniej może "Methademic". Niemniej zespół brzmi tu jak... klasyczny Black Sabbath, nieco histerycznie i majestatycznie zarazem. Najfajniejszy z nowych kawałków, ale też najlepiej wykonany, jest "End of Begining" - 8 minut zajebiaszczego bujania w starym stylu. Muzycy pozostawili sobie za mało miejsca na improwizacje. Odnosi się wrażenie, że głównym celem było po prostu dokończenie koncertu, a więc fizyczne wytrzymanie na scenie. Dlatego też nie ma tu tego piekielnego ognia, jaki buchał z albumu "Reunion", gdzie zespół brzmiał jak zapracowani kowale w kuźni.

Po lewej stronie od Ozzy'ego trzyma się Geezer Butler - ostatni muzyk z oryginalnego składu. Wygląda chyba najlepiej ze wszystkich - też widać, że to już stateczny pan w starszym wieku, ale trzyma się świetnie. Jego gra na basie wygląda imponująco, bo w rytm szarpania palcami strun wygina się całym ciałem, co pozwala wywnioskować, że obecność na scenie rzeczywiście go kręci. Super są jego wyczyny przed "N.I.B.".

Publiczność zachowuje się raczej niemrawo. Daje się to zauważyć szczególnie na początku "Black Sabbath", bo kiedy tylko puszczone zostają odgłosy burzy i dźwięki kościelnych dzwonów bijących na trwogę, na sali robi się zupełnie cicho. Aż Ozzy wkurza się i pokrzykuje na ludzi, by się trochę ruszyli i cokolwiek odezwali. Ale zamiast powszechnego aplauzu, daje się usłyszeć jedynie pojedyncze gwizdy i oklaski. Jednak czasem trzeba schłodzić stojących w pobliżu sceny wodą z kubła, co Ozzy bierze na siebie. Można zrozumieć, że publika nie reaguje na nowe kawałki tak żywiołowo, jak w przypadku starych hitów (wszelako koncerty odbyły się przed premierą "13"), lecz gdy nawet przy "Iron Man" ludzie stoją w bez ruchu, tylko parę rąk macha w powietrzu, to robi się groteskowo.

W trasę nie pojechał Bill Ward. Oficjalne komunikaty są sprzeczne - z jednej strony podaje się, że powodem było wyruchanie na kasie (Ward), z drugiej - powodem była słaba dyspozycja fizyczna perkusisty (zespół). Tak więc za garami widzimy Tommy'ego Clufetosa - perkusistę zarekomendowanego przez Ozzy'ego, członka jego solowego projektu. I może dobrze się stało, bo Clufetos to zajebisty fachowiec, a świeża krew w zespole czasem się przydaje. Swoje 5 minut brodaty Amerykanin (greckiego pochodzenia?) dostał przed "Iron Man" i jest to pokaz najwyższego kunsztu. Jego solówka jest i szybka, i przebojowa, i urozmaicona różnymi przerywnikami. W ogóle jego gra jest bardzo widowiskowa, bo facet ma manierę uderzania pałkami z wysoka. No i nie siedzi sztywno, jak niektórzy garowi.

"Live... Gathered In Their Masses" ma parę niedostatków. Szkoda, bo mogło wyjść DVD jedyne w swoim rodzaju, tętniące energią, bogate w dodatki, zapadające w pamięć. Zespół pokazał się z dobrej strony, zabrakło tylko szacunku dla fanów ze strony wydawcy, który przedwcześnie skusił się na parę dolców.

Mikele Janicjusz



..::TRACK-LIST::..

DVD 1 - Concert:
1. War Pigs
2. Into The Void
3. Loner
4. Snowblind
5. Black Sabbath
6. Behind The Wall Of Sleep
7. N. I. B.
8. Methademic
9. Fairies Wear Boots
10. Symptom Of The Universe
11. Iron Man
12. End Of The Beginning
13. Children Of The Grave
14. God Is Dead?
15. Sabbath Bloody Sabbath (Intro) / Paranoid


DVD 2 - Bonus Content:
1. Under The Sun
2. Dirty Women
3. Electric Funeral
4. Interview
5. Show Day


..::OBSADA::..

Vocals - Ozzy Osbourne
Guitar - Tony Iommi
Bass - Geezer Butler
Keyboards, Guitar - Adam Wakeman
Drums - Tommy Clufetos




https://www.youtube.com/watch?v=T-C_Zy0kp2o



SEED 14:30-23:00.
POLECAM!!!

Komentarze są widoczne tylko dla osób zalogowanych!

Żaden z plików nie znajduje się na serwerze. Torrenty są własnością użytkowników. Administrator serwisu nie może ponieść konsekwencji za to co użytkownicy wstawiają, lub za to co czynią na stronie. Nie możesz używać tego serwisu do rozpowszechniania lub ściągania materiałów do których nie masz odpowiednich praw lub licencji. Użytkownicy odpowiedzialni są za przestrzeganie tych zasad.

Copyright © 2024 Best-Torrents.com