...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::..
Ironbound to dość młody, pochodzący z Rybnika heavy metalowy zespół, którego nazwa niektórym fanom polskiego metalowego podziemia nie jest obca. Ich poprzednie wydawnictwo, EP Witch Hunt/ Lifeblood z roku 2018, spotkało się w tym gronie z dobrym przyjęciem. Naturalną koleją rzeczy było zatem nagranie pełnego albumu. I tak oto w roku 2021, dzięki Ossuary Records, pierwszą płytą długogrającą rybniczan jest The Lightbringer.
Pierwsze, co po włączeniu płyty rzuca się w uszy, to wokal Łukasza Krauze. W niektórych recenzjach wspominałem, że wielu młodych wokalistów heavy metalowych mniej lub bardziej udolnie naśladuje tuzów gatunku, głównie Dickinsona. Frontman Ironbound zdecydowanie nie poszedł tą drogą. Jego barwa głosu, jak i sam sposób śpiewania, przypomina innego wokalistę „Żelaznej Dziewicy” Blaze’a Baileya. Rzekłbym nawet, że Łukasz znacznie lepiej radzi sobie w wysokich rejestrach niż jego starszy kolega po fachu. Potwierdzeniem jest refren utworu Children Left By God.
Jeśli chodzi o samą muzykę, kapela wcale nie kryje się z faktem, że ich największą inspiracją jest właśnie przywoływana już wcześniej legendarna brytyjska grupa. Właściwie to mało powiedziane. Ewidentnie w bezpośredni i otwarty sposób już po pierwszych dźwiękach słychać w czym rzecz.
I robią to bardzo dobrze, przynajmniej technicznie, bez wymyślania koła na nowo. Ironbound nie należy do zespołów poszukujących. Znaleźli już swoją formułę.
The Lightbringer to według mnie pozycja ciekawa dla tych, którzy świata poza Iron Maiden nie widzą, a może też dla fanów takiego heavy metalu, który z jednej strony nie zatraca swej klasycznej formuły, z drugiej zaś nie obce są mu pewne nowoczesne rozwiązania. Przede wszystkim mam tu na myśli produkcję. Ironbound nie należy do tych zespołów, które na siłę chcą brzmieć, jakby technika nagraniowa zatrzymała się gdzieś w połowie lat 80.
Bruce, Steve i reszta doczekali się pojętnych uczniów. I to w kraju nad Wisłą.
Bartek Kuczak
Zespół Ironbound poznałem przy okazji ich singla "Witch Hunt / Lifeblood", który zresztą zrecenzowałem. "Chwilkę" później wjechała cała płyta o tytule "The Lightbringer". Singiel zrobił dobre wrażenie i zostawił mnie w trybie oczekiwania na duży album. Oczekiwanie oczekiwaniami, a życie życiem. Więc jak to finalnie wyszło i czy chłopaki z Ironbound utrzymali poziom z singla?
Nie przeciągając od razu mogę śmiało napisać, że ekipa zdała swój "egzamin dojrzałości" (wszak to ich pierwsza płyta) na piątkę. "The Lightbringer" to zdrowo grany heavy metal, bez większego udziwniania. Wszystko tutaj ma swoje miejsce i oczywiście nie wymyślamy tej muzyki na nowo. Mało tego, inspiracje i nawiązania do Iron Maiden przyklejają się do nas w praktycznie każdym numerze. Gitarowe galopki i harmonie? Oczywiście, ale przecież to tygryski lubią najbardziej, prawda? Zresztą dokładnie to samo napisałem przy recenzji singla. Dodatkowo wokalista Łukasz ma barwę głosu i manierę śpiewu bardzo podobną do Blaze'a Bayley'a. I co mega (dla mnie) fajne korzysta z tego na całego. Autentycznie są momenty, że można pomylić człowieka za mikrofonem. Wyróżnić się jednak także potrafi, bo swoje nieprzeciętne umiejętności odkrywa np. w utworze "Children Left by God", gdzie refreny bierze na sporych górkach. Brawo.
Sceptyków od razu uspokajam, że nie ma tutaj mowy o jakimś kopiowaniu, czy inny "coverowaniu". Co to to nie. Ironbound gra swoje i odciska swoją duszę na tej muzyce. To jak w restauracji: niby jemy rosół, a smakuje jakoś inaczej niż w domu. Jak wspomniałem wcześniej, jest to klasyczne grany heavy metal, taki z nostalgią patrzący w lata przeszłe. Ale od razu zastrzegam, że brzmi to dosyć nowocześnie. Mamy takie połączenie starego z nowym. I przyznam szczerze, że to wszystko bardzo elegancko mi się spina i słuchanie "The Lightbringer" sprawia mi dużo frajdy.
Kompozycje nie są monotonne, sporo się w nich dzieje. Mam kilka swoich jasnych punktów i tutaj wymienię numer "Smoke and Mirrors", a w szczególności jego gitarową galopkę. Mniam, palce lizać - jak ja lubię takie "maidenowanie". Siedzi mi w głowie też numer tytułowy i takiego kawałka na nowej płycie to i Maideni by się nie powstydzili. Serio. Przywołany już wcześniej "Children Left by God" zachwyca refrenami, no a na samiusieńki koniec zostawiono nam instrumentalny "Beyond the Horizon" w którym chłopaki bawią się kilkoma "okołomaidenowymi" tematami.
"The Lightbringer" to kawał świetnie zagranego heavy metalu i muszę przyznać, że nie zawiedli po singlowej obietnicy. Nie odkrywamy tutaj nowych lądów, nie zwiedzamy nowych portów. Nie zawsze o to chodzi w muzyce przecież. Jeśli macie ochotę na sporą dawkę świetnych melodii, kapitalnych riffów i nośnych refrenów, to zapraszam do zapoznania się z tym wydawnictwem. U mnie ta płyta częściej gości w odtwarzaczu, niż ta z samurajem na okładce. Ale to już opowieść na inny temat, więc nie wnikajmy. Krótko: "The Lightbringer" to bardzo dobra płyta. Nie pozbawiona swoich wad, bo taką na pewno będzie dla wielu podobieństwo do wiadomego zespołu, ale ja to kupuję od pierwszego odsłuchu.
Piotr 'gumbyy' Legieć
'The Lightbringer' grupy IRONBOUND to najświeższa propozycja Ossuary Records i w kategorii heavy metal jest to pozycja ze wszech miar udana! Może trudno jest tu doszukiwać się oryginalności i tylko osoba głucha nie wychwyci wszechobecnych wpływów Iron Maiden, ale panowie zaproponowali kawał solidnie zagranej muzy. Nawet wokalista śpiewa manierą …Blaze’a Bayleya. Tak, dobrze czytacie Łukasz Krauze ma głos niezmiernie podobny do tego właśnie wokalisty, ale to akurat odbieram jako zaletę bo okres „The X Factor” i „Virtual XI” dla mnie osobiście był bardzo udany choć jest powszechnie niedoceniany.
Na krążek trafiło dziewięć zróżnicowanych utworów, których nie powstydziłaby się ekipa Steve’a Harrisa. Album zaczyna podniosłe intro „Far Away” a potem mamy już heavy metalową jazdę bez trzymanki. Są fragmenty dynamiczne („The Witch Hunt” czy “Light Up the Skies”) są utrzymane w średnich tempach (znakomity, emocjonalny „Children Left by God”), jest urocza ballada „The Turn of the Tide”, w której pojawiają się akustyczne gitary jest też zamykający całość kapitalny instrumentalny „Beyond the Horizon”.
Prawdziwy skarb tego zespołu to gitarzyści – melodie, riffy, solówki są tu po prostu oszałamiające i jest w nich więcej radości, entuzjazmu i ironmaidenowej werwy niż na ostatnich płytach Żelaznej Dziewicy. Dodajmy do tego naprawę solidną produkcję i mamy album, który w swojej kategorii może stawać w szranki z najlepszymi.
Jeśli kochacie heavy metal a Iron Maiden są dla was bogami gatunku to płyta dla Was. Świetna robota i trzymam kciuki aby kolejne były równie udane.
Piotr Michalski
..::TRACK-LIST::..
1. Far Away 01:06
2. The Witch Hunt 04:37
3. When Eagles Fly 05:30
4. Smoke and Mirrors 06:52
5. The Lightbringer 04:28
6. Children Left by God 06:38
7. The Turn of the Tide 06:36
8. Light Up the Skies 05:21
9. Beyond the Horizon 05:08
..::OBSADA::..
Bass Guitar - Zbigniew Bizoń
Drums - Adam Całka
Lead Guitar - Michał Halamoda
Lead Vocals - Łukasz Krauze
Rhythm Guitar - Krzysztof Całka
https://www.youtube.com/watch?app=desktop&v=r5-SozFGemE
SEED 14:30-23:00.
POLECAM!!!
|