...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
..::OPIS::..
Każdy z nas czegoś się boi. Zwłaszcza w dzisiejszych trudnych i niepewnych czasach. Każdy z nas zmaga się ze swoimi demonami. Ze swoimi lękami. Raczej się ich nie pozbędziemy. Ale możemy nauczyć się z nimi żyć. Możemy nabierać do nich dystansu. Możemy też sprawiać, że nie będą dominowały naszego życia. O tym przede wszystkim jest album „AFR AI D”. O oswajaniu naszych koszmarów..
Materiał zrealizowany został w warszawskim Studiu Serakos, przez Magdę i Roberta Srzednickich, a zmasterowany został przez Roberta Szydło. Mariusz Duda sam zagrał na wszystkich instrumentach, z wyjątkiem gitary elektrycznej, na której gościnnie udzielił się Mateusz Owczarek. Za szatę graficzną odpowiada stale współpracujący przy tym projekcie, niemiecki ilustrator Hajo Müller.
Mariusz Duda to artysta niezwykle płodny. Pod tym względem zostawia daleko w tyle wielu krajowych twórców muzycznych. Bez cienia przesady można go określić mianem tytana pracy. Pomimo faktu, że większość roku spędza w trasach koncertowych, wciąż znajduje czas na komponowanie i nagrywanie. Jest nie tylko liderem i głównym dostarczycielem materiału dla Riverside ale równolegle prowadzi też dwa inne w pełni autorskie projekty. Od kilkunastu lat wydaje muzykę pod szyldem Lunatic Soul. W okresie pandemii zaczął publikować także jako Mariusz Duda. Najnowsza płyta również podpisana została jego imieniem i nazwiskiem.
To już drugi skomponowany przez Dudę album, który ukazuje się w bieżącym roku. W styczniu głośną premierę zaliczyło Riverside, wypuszczając na światło dzienne płytę „ID.Entity”. Teraz przychodzi czas na w pełni solowy „Afr.AI.d”. Czy coś je łączy, poza techniką zabawy słowem w odniesieniu do sposobu zapisu tytułu? Raczej niewiele.
Wyeksponowanie w nazwie płyty AI każe nam przypuszczać, że autor czyni aluzję do powszechnego ostatnio zainteresowania tematyką sztucznej inteligencji i jej roli w życiu współczesnego człowieka. W istocie tak jest. Chociaż materiał pozbawiony jest warstwy lirycznej, można śmiało określić go albumem koncepcyjnym. Co w przypadku autora dziwić nie powinno, gdyż większość nagranych przez niego dotychczas płyt oscylowała wokół tematu przewodniego. Tym razem jest nim strach.
Nowe dzieło Dudy to tylko osiem utworów. Całość trwa niespełna 45 minut. Tytuły poszczególnych kompozycji możemy traktować raczej umownie. Jak wspomniałem, nie uświadczymy tu partii wokalnych. Muzyka ma charakter ilustracyjny. Dominują brzmienia rodem z filmów science-fiction. Aby uwypuklić zagadnienie strachu w kontekście ogarniającej nas sztucznej inteligencji autor stawia na celowo odhumanizowany klimat. Jest więc mrok, jest melancholia. Czasem docierają do nas przetworzone komputerowo słowa. Celowo nieczytelne, zniekształcone. Na pierwszy plan wysuwają się wszechobecne syntezatory. Rytm wyznaczają bity automatów perkusyjnych. Sporadycznie przebijają się dźwięki „czystego” fortepianu i wtedy bywa naprawdę lirycznie. Czynnik ludzki przywołują też okazjonalne partie gitary elektrycznej, którymi ozdobił płytę jedyny zaproszony tutaj gość – Mateusz Owszarek, znany fanom rocka progresywnego z grupy Lion Shepherd.
Mariusz Duda wielokrotnie powtarzał w wywiadach, że niesłusznie przypina mu się łatkę twórcy prog-rockowego. Jak sam podkreśla, wychował się na audycjach radiowych Jerzego Kordowicza, krajowej legendy w zakresie propagowania muzyki elektronicznej. I najnowszy album również jest potwierdzeniem tych słów. Lider Riverside składa tutaj hołd swym młodzieńczym fascynacjom. Można doszukać się dalekich nawiązań do twórczości Tangerine Dream, Klausa Schulze a nawet Jeana Michaela Jarre’a. I pod tym względem najnowsze dzieło Dudy przypomina trochę jego pandemiczną Lockdown Trylogy. Chociaż gdyby szukać porównań względem wcześniejszych płyt Mariusza – „Afr.AI.d” jest taką trochę wypadkową wielu składników. Spodoba się nie tylko zwolennikom „Lockdown Spaces” ale też miłośnikom mrocznych odcieni Lunatic Soul. Nawet fani Riverside tolerujący album „Eye Of The Soundscape” znajdą tu coś dla siebie.
Duda jest twórcą świadomym swojego talentu. Każdy jego projekt jest dokładnie przemyślany i nie ma w nim miejsca na ślepe poszukiwania ani przypadki. Myślę, że nawet moment premiery albumu też nie został wybrany przypadkowo. Druga połowa listopada to czas, gdy wcześnie zapada zmrok, wieczory są długie, chłodne i często deszczowe. Trudno o lepszy okres na kontemplację. Ponury nastrój za oknem dobrze koresponduje z mroczną tematyką albumu. Silniej odczuwa się strach. Ale po nową płytę Mariusza Dudy możemy sięgać bez obaw!
Michał Kass
W ogóle niech mi będzie wolno poradzić pani, Małgorzato, niech się pani nigdy niczego nie boi. To rozsądne
– Michaił Bułhakow
...mówi się, że strach to jedno z pierwotnych i pradawnych uczuć zakotwiczonych w umysłach hominis sapientis. Jaka jest geneza powstawania tej emocji i czy zawsze potrzeba zmian somatycznych? Zaangażowanie pnia mózgu, układu limbicznego i odpowiedniego impulsu przeradzają się w fobię, ale bez niej, gdyby się poważnie zastanowić, nie umielibyśmy żyć. Strach motywuje i demotywuje. Strach jest nauczycielem popychającym nas do błędów i ewolucji. A najczęściej czujemy lęk przed tym, czego nie znamy.
I tutaj przejdę do bohatera tej recenzji, a mianowicie do najnowszego albumu Mariusza Dudy pod tytułem „AFR AI D”. Tak jak w przypadku wydawnictwa Riverside „ID.Entity”, autor kolejny raz udowadnia, że uwielbia bawić się słowem i formą jego zapisu. Dwuliterowy człon „AI” błyskawicznie rzuca się w oczy, dając początek refleksjom o tematyce płyty. Czy znana z literatury science-fiction koncepcja sztucznej inteligencji będzie czynnikiem prowadzącym do zagłady gatunku ludzkiego? A może wręcz przeciwnie, stanie się medium do transferu i gromadzenia emocji, do zapisywania pamięci i tym samym wydłuży naszą egzystencję o n+1? Te pytania stają przed każdym, kto choć odrobinę interesuje się tym zagadnieniem bo tej pędzącej na złamanie karku maszyny już nie zatrzymamy. Duda niejednokrotnie udowodnił, że ma ostre oko do obserwacji otaczającej rzeczywistości, a jego analiza i próby zrozumienia potrafią otworzyć interesujące dyskusje na szerszą skalę.
„AFR AI D” składa się z ośmiu instrumentalnych (gdzieniegdzie pojawiają się elektronicznie generowane głosy) kompozycji, zawieszonych klimatycznie między oldschoolową elektroniczną odyseją Klausa Schulzego („Taming Nightmares”) i niemalże klubowymi bitami spod ręki Jean-Michela Jarre’a („Mid Journey To Freedom”). Usłyszymy również niezrozumiały dla ludzkiego ucha język robotów („Bot’s Party”), a także diabelsko ludzki czynnik ekspresji, jakim jest gitara elektryczna („Fake Me Deep, Murf”) gościnnie pojawiającego się Mateusza Owczarka (Lion Shepherd). Nowa propozycja Dudy przyciąga wielowarstwowością i umiejętną narracją, ale nie dzięki słowom, lecz mechanizmom budowania suspensu. Podzieliłbym ten materiał na dwie półkule mózgu próbującego odnaleźć się w zastanej nowej rzeczywistości.
Pierwsza z nich opowiada o próbie zrozumienia nieznanego, którym w tym przypadku jest sztuczna inteligencja. Tej wędrówce po obcym gruncie towarzyszy potrzeba wyparcia i zaprzeczenia faktu, że AI zostanie z nami na dłużej, albo może po kres wszystkiego. Ludzie są jacy są, ale przynajmniej ich znamy. Duda, wykorzystując kontrastujące ze sobą plamy dźwiękowe (mnogość syntezatorów), buduje w tej części nastrój niepewności, sinusoidalnymi tonami podnosi i obniża tętno odbiorcy, a gdy słucha się tych dźwięków w osamotnieniu, pocą się dłonie. Kiedy negowanie obecnego stanu rzeczy i zakrywanie oczu nie przynosi rezultatów, a strach nadal stoi przed nami, pojawia się pradawna potrzeba zaspokojenia ciekawości i eksperymentowania z nowym bytem, a w ostateczności afirmacja stanu rzeczy. I tu do gry wkracza druga półkula mózgu.
Energiczna i dominująca solówka gitarowa w „Bot’s Party” jest dowodem na to, że w człowieku buzuje dociekliwość granicząca z wścibskością, chcąca dowiedzieć się, jak sztuczna inteligencja zmieni nasze życie i bieg przyszłości. Wnikliwość nie raz prowadziła do genialnych odkryć, a niewątpliwie w materii sieci neuronowych i uczenia maszynowego wiele pozostaje do zbadania. W warstwie muzycznej daje się tu zauważyć zmianę stylu na mniej osobisty. Pojawia się więcej odważnych, zawiłych bitów wspieranych przez dudniący w klatce piersiowej bas, które mogłyby symbolizować próbę przejęcia kontroli przez roboty i walkę AI z gatunkiem ludzkim. Ową konfrontację obrazuje Duda za pomocą dużej intensywności dźwięków w drugiej części albumu, urozmaiconej o agresywniejsze „dialogi” robotów, jak gdyby planowały realizować swój plan, bez względu na konsekwencje – nie mają wszak empatii i uczuć, a człowiek ma STR AC H. Ostatni numer, „Embrace The Unknown”, to ośmiominutowe przeczołganie człowieka przez skrajności. Na początku delikatne, subtelne klawisze symbolizować mogą nadzieję, że relacja ludzi i AI jest okiełznana, że wiemy, na czym stoimy. Ponownie świetna gitara Owczarka może podnosić na duchu, zarazem zostawiając z tyłu głowy myśl, że sytuacja dynamicznie może ulec zmianie. W połowie utworu pojawia się zagrożenie zachwiania równowagi, znów odczuwalna jest niepewność i człowiek może poczuć się mały, nieznaczący. I w ostatniej minucie – dłuższy oddech przynoszący ulgę. Zatem albo ludzkość zwyciężyła, jak to zawsze robią Amerykanie w filmach wojennych, albo ulegliśmy i zrozumieliśmy, że tej wojny nigdy nie wygramy. Niezależnie od wyniku końcowego pozostaje pytanie – czy umiemy opanować strach, nie tylko ten przed ciemnością?
Mariusz Duda mówił, że od młodzieńczych lat wsłuchiwał się w elektronikę, a kilka dekad później stworzył “AFR AI D”, będący dowodem na przesiąknięcie tą formą. To zupełnie inna opowieść niż Riverside czy Lunatic Soul i bardzo dobrze, bo pokazuje słuchaczom artystę z nieznanej dotąd strony. Najnowszy album swoją zawartością przynosi nam więcej pytań niż odpowiedzi, ale pokazuje również, jak muzyka bez słów może obudzić wyobraźnię. Jestem przekonany, że wydając ten materiał pod swoim imieniem i nazwiskiem, Duda pokonał strach przed nieznanym i nieuniknionym, lecz wciąż zastanawia mnie – jaki jest jego największy strach? Kiedyś, przy okazji, zapytam.
Błażej Obiała
Zdumiewająca to opowieść muzyczna, bo podparta nie tylko doświadczeniem i zawodowstwem Mariusza Dudy, ale też nieszablonowym podejściem do elektronicznej struktury muzycznej. Album “AFR AI D” to przy okazji śmiałość korzystania z technologii, czyli odrobina udanego eksperymentowania, ale też nostalgia za czymś minionym. To znów współistnieje na równi z pewną ideą, ale również głęboką emocjonalnością, której częścią jest lęk (w tym przypadku strach przed sztuczną inteligencją, stąd dwuznaczny zapis w tytule, czyl AI).
Stąd w różnorodnych pod względem dynamiki instrumentalnych kompozycjach odnajdziemy wiele mroku, pewnego niepokoju, co namaszcza je czymś zjawiskowo dorodnym. Nie ma w tym silenia się z materią, a każda forma muzyczna na tej płycie staje się swobodnie istniejącym bytem, które gdzieś na końcu łączą się w swego rodzaju odyseję artystyczną (kosmiczną). W tym wszystkim twórcy bliżej jest do stonowanej żarliwości Jean – Michela Jarre’a lub Vangelis’a, niż do techno prekursorów, czyli zespołu Kraftwerk, co znów nie znaczy, że muzyka Mariusza jest całkowicie sprecyzowana.
To nie jest też głęboka awangarda, choć taki punkt wyjścia można znaleźć w kilku momentach (“WHY SO SERIOUS, CASSANDRA“). Stąd elektroniczne motywy przeplatają się z gitarowym brzmieniem (czynnik ludzki – ahh ta gitara Mateusza Owczarka w “FAKE ME DEEP, MURF“) i zniekształconymi, sztucznie wygenerowanymi wokalami (czynnik związany ze sztuczną inteligencją – np. “TAMING NIGHTMARES“).
Różnorodność utworów opiera się na pewnej koncepcji, która jest wynikiem łączenia poszczególnych motywów w spójną opowieść. Dlatego rozpiętość kompozycyjna nie tworzy bałaganu, wręcz tak zaprezentowana twórczość staje się osobliwym zjawiskiem wynikającym z szerokich horyzontów Dudy. Dostrzeżemy więc tutaj elementy wyciągnięte z klasycznego IDM, ale też odejścia od linearnie rozwijanej linii melodycznej, co daje obraz szeroko, choć trochę zachowawczo rozpisanego ambientu. Zwracają także uwagę malownicze rozwinięcia aranżacyjne, które mają duże znaczenie przy tego rodzaju produkcji.
W tym wszystkim znamiennie wyskrystalizował się styl Mariusza Dudy, co staje się dodatkową wartością albumu “AFR AI D” (nie było to tak oczywiste na poprzednich jego solowych płytach). Dlatego można powiedzieć, że lider Riverside pełnoprawnie naznaczył swoją solową działalność, która wyraźnie różni się od jego dotychczasowych dokonań z zespołem i projektu Lunatic Soul. To duża sztuka.
Łukasz Dębowski
I love coming up with different music stories. I love creating different music worlds. Preferably, with their own style and personality.
Those different music worlds are like planets, each with a different ecosystem, each with different rules. Thanks to that variety, I can visit them in whatever order, whenever I need to. And let them go on and thrive.
One of those planets is called Riverside. Another one - Lunatic Soul. And then there’s the third planet, which I have been visiting most often in this decade. I haven’t given it any particular name because here is where I wanted to be myself from years ago. That kid who, with his eyes closed and a smile on his face, listened on and on to instrumental stories told by such artists as Vangelis, Tangerine Dream or Mike Oldfield.
The inspiration for the new story is the currently prevalent fear of artificial intelligence gradually appearing in our lives, which spread in the media in 2023 and manifested itself with recurring questions, “Will artificial intelligence take over our jobs?”, “Will artificial intelligence eventually take control over us?”
Personally, I am sceptical of the Cassandrian visions, which is reflected in the title “Why So Serious, Cassandra?” But reading all those articles and listening to all kinds of podcasts made me realise that it’s a great idea for an album. Especially an album which would fit into a music world connected with… electronica.
Luckily, I had already managed to create a world like that a few years ago.
The basic premise of the electronic project called Mariusz Duda is that I play mostly electronic instruments here. Another one is a specific music minimalism which gives space for individual interpretation.
On the new album, “AFR AI D”, the minimalism (known for example from the pandemic trilogy) has been replaced with slightly more intricate layers, due to the use of different kinds of processed voices and distorted vocal samples, which obviously symbolise the AI, and electric guitars, which in this case represent the human factor.
As it is an album about fear, I wanted the music to have an undercurrent of anxiety. However, I didn’t want it to turn into a celebration of fear and anxiety (even if this is what might be inferred from the graphic design of the album). The main message of the record is encoded in the title of the first track: taming our nightmares.
The album begins with dark vocalisations reflecting our fears. It ends with delicate guitar sounds, which symbolise our success at taming those fears. The taming process is also symbolised by all the melodic fragments in each composition. Finally, we achieve silence and comfort.
Everyone is afraid of something. Especially in these hard and uncertain times. Everyone struggles with their demons. With their fears. We probably won’t get rid of them. But we can learn to live with them. We can distance ourselves from them. We can also make them stop dominating our lives.
This is what “AFR AI D” is mostly about. About taming our nightmares.
MD
..::TRACK-LIST::..
1. Taming Nightmares (7:20)
2. Good Morning Fearmongering (5:14)
3. Fake Me Deep, Murf (4:48)
4. Bots' Party (5:00)
5. I Love To Chat With You (3:43)
6. Why So Serious, Cassandra? (4:56)
7. Mid Journey To Freedom (3:08)
8. Embracing The Unknown (7:59)
..::OBSADA::..
Mariusz Duda - wszystkie instrumenty
Gościnnie:
Mateusz Owczarek - gitara
https://www.youtube.com/watch?v=Cfdljt-Y2A8
SEED 14:30-23:00.
POLECAM!!!
|