Best-Torrents.com




Discord
Muzyka / Metal
FURIA - HUTA LUNA (2023) [MP3@320] [FALLEN ANGEL]


Dodał: Fallen_Angel
Data dodania:
2023-11-16 19:57:06
Rozmiar: 138.61 MB
Ostat. aktualizacja:
2024-10-21 05:07:08
Seedów: 1
Peerów: 0


Komentarze: 0

...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...



..::OPIS::..

Bez dwóch zdań, krążek jest najlepszym przykładem na to, ile emocji i nieoczywistego piękna można wciąż odnaleźć w silnie przecież skodyfikowanej muzyce ekstremalnej.

FA


Furia nagrała nową płytę. Długo to zajęło (nie liczę epki “W śnialni”), jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że zespół Nihila raczył nas wcześniej swoimi materiałami średnio co dwa lata. Przyzwyczajony do tego faktu zacząłem wątpić, czy jeszcze coś pod tym szyldem się ukaże a jeśli już, to czy będzie to tak samo dobre, jak zawsze…

Od mniej więcej czwartego albumu zespołu, jakim był “Nocel”, zacząłem się zastanawiać, gdzie muzyka Nihila tak naprawdę wędruje i gdzie jest finał tej drogi. “Księżyc milczy luty” był niejako odpowiedzią na to pytanie. Furia rozbudowała na nim i zakorzeniła w sobie na dobre nekrofolkowy styl. Następnie przyszła epka “W śnialni”, która okazała się być wypadkową wyżej wspomnianego z fascynacją teatralną sztuką, co było pokłosiem występów w “Weselu” Jana Klaty. I to wywróciło wszystko do góry nogami. Okazało się, że zespół po raz kolejny poszedł pod prąd (oczekiwań fanów) i stworzył materiał odbiegający od furiowych standardów.

I właśnie ta teatralność w Furii niejako pozostała. Za każdym razem kiedy podchodzę do “Huty Luna” i słucham jej od dechy do dechy jestem świadkiem spektaklu o wielkim, rodem z PRLu, kombinacie hutniczym, który pracując pełną parą dzień i noc buduje potęgę ciężkiego przemysłu naszego wspaniałego kraju. Widzę oczami hutników pracujących i wytapiających w tych nieludzkich warunkach stal (“Swawola niewola”, “Wracaj”) i widzę w nich nie tylko buntowników, którzy wzniecają rewolucję na placu wolności pod pomnikiem nicości, ale i sarmatów wzniecających pospolite ruszenie (“Na koń!”) w stronę uciech i gorzały. Jasne, interpretacja tekstów do których przyzwyczaił nas Nihil, to temat rzeka i tak naprawdę każdy odbierze je w sposób taki, jaki będzie chciał (…znajdziesz, wnikniesz, zrozumiesz i znikniesz… – “Zamawianie trzecie”). Jednakże niezaprzeczalnie Furii po raz kolejny udało się odtworzyć klimat Górnego Śląska, tym razem jednak idąc nie w stronę lasu, ale kombinatów hutniczych, gdzie w jednym z nich piec wisi gorący, a w nim słońce…

A muzycznie? W końcu dostajemy album, na jaki każdy fan tego zespołu czekał. Wściekły i pełen furii… Zawieszony gdzieś między szaleństwem “I krzyk”, dekadencją “Martwej Polskiej Jesieni” a chłodem “Marzannie, Królowej Polski”. Muzyka na “Hucie Luna” w zasadzie od otwierającego “Zamawianie trzecie” galopuje niczym dziki koń po śląskim stepie, a pojawiajace się tu i ówdzie chóralne zaśpiewy tylko potęgują podniosłość tej chwili. Mnóstwo tu blastów, werbli i wspaniała praca basu. I do tego wokal Nihila i charakterystyczne furiowe riffy (z “Idź!” na czele) z grande finale pod postacią 27 minutowego kolosa jakim jest słuchowisko “Księżyc, czyli Słońce”…

Tak, po raz kolejny Furia nagrała kapitalny album, który z każdym kolejnym odsłuchem tylko zyskuje. Warto było tyle czekać.

Łysy


W dyskusji nad polską sceną black metalową, to Furia od zawsze była głównym przedmiotem zainteresowania. Twór zjawiskowy, nader oryginalny, silnie oddziałujący na inne, rodzime projekty. Pozostający cały czas zespołem o statusie „jedynego w swoim rodzaju”, oczywiście bardzo słusznie. Furia zaczęła jednak na początku drugiej dekady XXI wieku coraz bardziej polaryzować słuchaczy, odchodząc wyraźnie od swoich black metalowych korzeni. Kłamstwem byłoby powiedzenie, że historia tych stylistycznych perturbacji zespołu zaczęła się w 2014 roku, gdy zespół wydał – według wielu – swoje opus magnum, czyli nowatorski i awangardowy „Nocel”. Osobiście początków tej ścieżki upatrywałbym znacznie wcześniej. Tyle, że to właśnie „Nocel” naznaczył cały późniejszy kierunek śląskiego kwartetu. Wydany dwa lata później „Księżyc Milczy Liczy” był kolejnym krokiem, jeśli nie dwoma, poczynionym w kierunku autorskiego, unikalnego i nieszablonowego grania. Zwieńczeniem tego było w pełni awangardowe i teatralne „W Śnialni”, wydane w roku 2021.

No i właśnie, zatrzymajmy się na moment na tej ostatniej płycie katowickiego zespołu. O ile przywołana przeze mnie polaryzacja, przy okazji wspominania „Nocel” czy „Księżyc Milczy Luty”, pełniła tu rolę świadomego nadużycia (gdyż płyta ta miała znacznie więcej fanów niż przeciwników), o tyle „W Śnialni” polaryzowała i poróżniała fanów Furii już par excellence. Mimo rzeczonego poróżnienia, w jednej kwestii słuchacze byli jednak zgodni – zarówno wśród zwolenników, jak i przeciwników płyty panowała opinia, iż Nihil i spółka tym albumem ostatecznie odgrodzili się od swojego muzycznego matecznika, porzucając tym samym na dobre black metalową konwencję. „Możemy pomarzyć o jakiejś black metalowej płycie Furii” – mniej więcej tak wyglądały wpisy czy komentarze niektórych słuchaczy, wyraźnie niepocieszonych faktem, że śląska horda zaczęła coraz odważniej podążać „awangardowym” śladem.

Naturalną i logiczną antycypacją było więc oczekiwanie, że zespół będzie ten kierunek konsekwentnie kontynuował. Właśnie z takimi predykcjami wiele osób podchodziło do zapowiedzi o nowej płycie Furii. Ciężko oczywiście było się temu dziwić; lecz tu na chwilę postawię kropkę i wprowadzę małą dygresję, która świetnie posłuży mi za wprowadzenie do tego wątku. Jest taki, znany wszystkim bardzo dobrze, norweski zespół Ulver, który zasłynął z tego, że przez całą swoją karierę właśnie zaskakiwał swoich odbiorców, czyniąc w pełni szokujące i nieoczywiste wolty gatunkowe. Ulver przeskakiwał, czy to z black metalu do elektroniki, czy to z post-industrialnych eksperymentów do synth popu, albo też z trip-hopu do eksperymentalnego rocka. No i wreszcie, ten jeden jedyny raz, zespół nie wykonał tego słynnego skoku i nagrał płytę utrzymaną w gatunkowej konwencji swojej poprzedniczki. Tyle że nieprawdziwym byłoby stwierdzenie, że „zespół nie zaskoczył”. Przeciwnie, zaskoczył i to zaskoczył brakiem zaskoczenia.

Ten aporetyczny paradoks, opisujący przypadek zaskakiwania niezaskakiwaniem, bardzo dobrze pasuje do dyskusji o nowej płycie Furii. Płycie, w której znajdziemy najwięcej black metalu od czasu „Grudnia za Grudniem”. I to black metalu w wydaniu całkowicie bezkompromisowym, wręcz prymordialnym; black metalu łomocącego, pozbawionego transgresyjnego konceptu czy nowatorskich udziwnień. Black metalu bez odniesień do post-metalowych czy eksperymentalnych rozwiązań. Choć niepozbawionego bardzo wyraźnych i wyrazistych nawiązań do wcześniejszej twórczości Furii. Sprytni słuchacze wspomniane odniesienia próbowali odnaleźć już w okładce i trackliście, która rozbudzała nadzieję fanów black metalowej odsłony zespołu. „Huta Luna” ewokuje przecież w kierunku bezpośrednich asocjacji do krajobrazu śląskiego, który stanowił jeden z kluczowych komponentów inspiracyjnych Furii. Jednak „huta” to nie jedyny symbol, który przykuwał uwagę. Zainteresowanie budziły również tytuły utworów, takie jak np. „Zamawianie Trzecie”, przywodzące na myśl skojarzenia z kontynuacją „Zamawiania Drugiego” z płyty „Nocel”. To właśnie tego „Nocela” całkiem sporo można usłyszeć w melodiach, gitarach i brzmieniu na „Hucie Lunie”. Co prawda wszystko jest przykryte i nieco przysłonięte szaleńczymi i bestialskimi bębnami, przypominającymi nam black metalową kanonadę, która – nawiązując do wcześniejszej części moich wynurzeń – jest chyba największym zaskoczeniem w tym materiale. Bo zespół ten nigdy przecież nie grał aż tak szybko!

Po każdej kanonadzie zawsze następuje moment ciszy. Nie inaczej jest w przypadku bombardującej, nowej Furii. Tyle że „moment” jest tu dość eufemistycznym określeniem. Nihil i spółka, gdy już zdecydowali się na to, by zakończyć ponad półgodzinną kawalkadę bębnów i agresywnych, a wręcz wściekłych gitar, postanowili sfinalizować cały swój akt półgodzinnym utworem z pogranicza dronującego ambientu i nagrań terenowych. Utworem, który przypomni nam quasi-słuchaliskową koncepcję znaną z albumu „W Śnialni”. Chciałoby się powiedzieć, że tym zabiegiem Furia puszcza zalotne oczko do fanów ich najnowszej twórczości. Choć osobiście nie nazwałbym tego „puszczaniem oczka”, bo przecież Furia nie musi do nikogo tego oczka puszczać. Ja natomiast pozwolę sobie – właśnie – puścić oczko do czytelników Anxious, magazynu muzycznego, gdzie redaktorzy piszą przecież właśnie o ambiencie, muzyce industrialnej czy neofolku (a nie o black metalu) – że jeśli straszny Wam ten czarci zgiełk, łomot czy diabelny hałas, to posłuchajcie finałowego aktu o tytule „Słońce, czyli Księżyc”. Gwarantuję, że się nie zawiedziecie. Choć szansę na jego lepszy i pełny odbiór zwiększy Wam przeprawa przez cały materiał, gdyż, w myśl starego przysłowia, do odważnych świat należy.

Janusz Jurga


Długo zastanawiałam się w jaki sposób powinnam podejść do najnowszego wydawnictwa Furii. Mimo, że „W śnialni” jest albumem o wiele trudniejszym w ogólnym odbiorze, tak pod kątem interpretacji „Huta Luna”, bije ostatni album na łeb. Jak zazwyczaj lubię doszukiwać się w tekstach drugiego dna, tak w przypadku najnowszego dzieła Nihila i spółki niemal sobie odpuściłam. Niestety dla Was, chęć pojęcia tego jaką wartość niesie ze sobą treść znajdująca się w warstwie lirycznej zwyciężyła. Ot, wniknęłam w zawartość tego tajemniczego tworu.

Nie będę ukrywać, że zrozumienie przekazu zajęło mi chwilę, ale myślę że warto było dać sobie czas na przemyślenia. Oczywiście dopuszczam do siebie możliwość, że moje odczucia względem tego albumu mogą różnić się od tego, co chcieli nam przekazać muzycy. Niemniej spróbuję Wam przybliżyć o co w tym słownym i muzycznym kotle chodzi.

Zacznę jednak od samej muzyki. Tak jak czytamy w opisie, który można znaleźć za pomocą popularnej wyszukiwarki internetowej, „Huta Luna” jest gwarantem solidnej dawki black metalu w prawdziwie norweskim stylu charakterystycznym dla początku lat 90. Nie jestem jednak pewna czy mogę w pełni zgodzić się z tą zapowiedzią. Owszem, instrumentalnie Furia serwuje nam solidną dawkę blacku i ładnych melodii, które mogą kojarzyć się z twórczością legend skandynawskiego black metalu w stylu Mayhem czy Watain. Całość oczywiście podbita jest bardzo dynamiczną sekcją rytmiczną obfitującą w solidne blasty. Niby wszystko się zgadza. Nawet brzmienie albumu sprawia wrażenie nagranego w starej piwnicy, której ściany wytłumione są wytłoczkami po jajkach. No niby jest trve i każdy fan surowego, oldschoolowego blacku powinien być zadowolony, ale… czy aby na pewno? I tu zacznie się moja ulubiona i jednocześnie najtrudniejsza część analizy tego albumu.

Teraz pozwolę sobie wyjaśnić czymże jest tytułowy obiekt. Zanim zabrałam się do recenzji, przesłuchałam wszystkie dostępne wywiady, które zostały przeprowadzone z Nihilem. W jednym z nich wyjaśniono, że Hutą Luna lider Furii, nazywał Hutę Katowice. Potężna kondygnacja, która pracuje non stop, przetapiając hektolitry stali, żelaza i innych metali. Bardzo charakterystyczna obiekt dla naszego, śląskiego krajobrazu.

Jak wspomniałam na początku tekstu, śląski pejzaż stanowi niespożyte źródło inspiracji dla zespołu. Tak naprawdę, żeby zrozumieć warstwę liryczną znajdującą się na krążku „Huta Luna”, trzeba być mieszkańcem aglomeracji. Dla mnie, jako rodowitej Katowiczanki, przekaz jest w miarę spójny. Nie wdając się w szczegóły specyficznego, katowickiego klimatu, który charakteryzuje mieszanina secesji, nowoczesności, PRL-u i industrialności, musicie mi na słowo uwierzyć, że „Huta Luna” najprawdopodobniej jest o nocnym życiu Śląska. A w zasadzie jego braku. Wiem, że jeśli chodzi o teksty znajdujące się na najnowszym dziele Furii, są one bardzo oszczędne. W pierwszym momencie mogą wydawać się bezsensowne. Jednak jeżeli przyjrzeć się tym strzępom myśli, powtarzanym frazom i swoistej fraktalności, całość nabiera znaczenia. Przynajmniej dla mnie.

Pierwsze skojarzenia oscylują wokół długich, bezsennych nocy spędzonych we własnym mieszkaniu znajdującym się w obleśnej, obskurnej kamiennicy. W takich budynkach skrzypi i trzeszczy dosłownie każda deska, co w nocy potrafi wywołać dreszcz niepokoju i nieuzasadniony lęk. Do tego dodajmy dochodzące zza okna dźwięki teoretycznie śpiącego miasta, które usłyszeć można w wieńczącym album „Księżyc, czyli Słońce”. Z kolei kawałek „Spanie polskie” idealnie oddaje stan trwania w letargu i gnicia w łóżku w oczekiwaniu na upragniony sen, który zazwyczaj przychodzi o świcie.

Nie mogę odpuścić sobie jeszcze jednej kwestii, która bardzo mnie intryguje. Nie wiem czemu, ale odnoszę wrażenie, że w utworze „Na koń”, Nihil w nieco prześmiewczy sposób odnosi się do pewnego youtubera, znanego ze skrajnie nacjonalistycznych poglądów, wulgarności i sympatyzowania z pewną ekstremalnie prawicową partią polityczną. A może chodzi o Ruch Autonomii Śląska, dzięki któremu na Placu Wolności w centrum Katowic zlikwidowano pomnik Żołnierzy Radzieckich na poczet… No właśnie. Na poczet pustego postumentu, który tak sobie stoi od 2014 roku. Przykro mi to przyznać, ale RAŚ trochę kojarzy się z bezmyślnym paranacjonalistycznym zacietrzewieniem światopoglądowym, którego idea jest nie do zrealizowania.

Nie wiem jakich rozmów lub działań świadkiem bądź uczestnikiem był Nihil przechadzając się wieczorową porą po Placu Wolności, ale faktycznie musiało to być coś w rodzaju nieprzemyślanego rzucania się z motyką, w tym przypadku, na księżyc. W tym momencie pozwolę sobie postawić kropkę i zostawić Was z tą myślą sam na sam.

Szósty album studyjny Furii to prawie godzinna podróż po Śląsku i Kraju Gnijącego Jabłka. Na najnowszy materiał stworzony przez Nihila i jego załogę składa się aż 10 premierowych kompozycji. W moim odczuciu albumu słucha się od początku do końca. Nie wiem, czy jestem w stanie wyłonić swoich ulubieńców. Tak jak wcześniej wspomniałam, na krążku znajdują się utwory, które zwyczajnie mnie intrygują i których faktyczne znaczenie staram się zrozumieć. Na pewno jest to wspomniany we wcześniejszym akapicie „Na koń” oraz „Zamawianie wirujących Sarmatów (czwarte)”. Bardzo podobają mi się również otwierający album „Zamawianie trzecie” oraz „Swawola niewola”. Z kolei zamykający krążek „Księżyc czyli Słońce” nie każdemu przypadnie do gustu. W zasadzie można to potraktować jak dźwięki relaksacyjne, które mają na celu wprowadzić Słuchacza w sen. W moim odczuciu, cały album ma służyć wewnętrznemu wyciszeniu. To w zasadzie tyle jeżeli chodzi o zawartość tego wydawnictwa.

Jak pisałam wcześniej, instrumentalnie „Huta Luna” to kawałek solidnego acz wtórnego black metalu, który znamy ze skandynawskiej sceny. Są jednak na nowej płycie Furii pewne elementy, które czynią ją charakterystyczną. Ani złą, ani dobrą. Po prostu odbiegającą od ogólnie przyjętych norm dla ekstremalnego grania. Partie wokalne nie są typowym, blackowym darciem mordy. Oczywiście pojawiają się, ale jednakże ustępują miejsca melorecytacjom. Nota bene wypowiadane frazy, czy chóralnie wykrzykiwane zdania mają dość teatralny wydźwięk. Tak prawdę mówiąc, w ogóle mnie to nie zaskakuje, zwłaszcza, że powszechnie wiadomo jakim miłośnikiem sztuki teatralnej jest Nihil. No i oczywiście gdzieś z tyłu czuć posmak grozy i psychodelików. Zwłaszcza w utworach „Maska masce”, „Swawola niewola” oraz „Wracaj”.

Odnośnie spraw stricte technicznych. „Huta Luna” jest albumem nagranym jak najbardziej poprawnie. Zastanawiam się tylko czy dość głuche brzmienie materiału jest efektem zamierzonym czy raczej wypadkiem przy post-produkcji. Trudno ocenić. Furia jest po prostu Furią i cholera wie jaki mieli konkretnie pomysł na ostateczne brzmienie całej płyty.

Marta Trela



..::TRACK-LIST::..

1. Zamawianie trzecie 03:21
2. Swawola niewola 02:57
3. Na koń! 03:58
4. Wracaj 03:54
5. Idź! 03:17
6. Spanie polskie 03:26
7. Zamawianie wirujących Sarmatów 03:10
8. Maska masce 03:21
9. Gore! 04:45
10. Księżyc, czyli Słońce 27:46



..::OBSADA::..

Nihil
A
Sars
Namtar




https://www.youtube.com/watch?v=CFSZvza0inc



SEED 14:30-23:00.
POLECAM!!!

Komentarze są widoczne tylko dla osób zalogowanych!

Żaden z plików nie znajduje się na serwerze. Torrenty są własnością użytkowników. Administrator serwisu nie może ponieść konsekwencji za to co użytkownicy wstawiają, lub za to co czynią na stronie. Nie możesz używać tego serwisu do rozpowszechniania lub ściągania materiałów do których nie masz odpowiednich praw lub licencji. Użytkownicy odpowiedzialni są za przestrzeganie tych zasad.

Copyright © 2024 Best-Torrents.com