...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
...( Opis )...
Choć jestem zdeklarowanym sympatykiem Iana Andersona i Jethro Tull, do tego wydawnictwa podszedłem ze sporymi wątpliwościami. Po raz kolejny bowiem zostało nam podane danie w postaci słynnych jethrotullowych utworów, tym razem z orkiestrowymi przyprawami.
Nic nie poradzę na to, że nie jestem zwolennikiem schlebiania muzycznym modom, zwłaszcza tak dziwacznym, jak granie rockowców z filharmonikami. No dobra, jestem niesprawiedliwy, Anderson w swych nagraniach niejeden raz wykorzystywał jakieś "segmenty" orkiestry, a już wiele lat temu wystąpił na płycie A Classic Case, na której londyńska orkiestra symfoniczna zagrała utwory Jethro Tull. W dodatku z komentarza w książeczce wynika, że do tego przedsięwzięcia podszedł na odpowiednim luzie... Czy warto więc tę płytę kupić?
Tak. Bo nie ma mowy o porażce. Przede wszystkim obecność filharmoników nie zabija tego, co akurat ja najbardziej lubię w Jethro Tull, czyli kameralnego, trochę minstrelowego nastroju. Orkiestra nie jest wyeksponowana zbyt nachalnie. Przez jakiś czas prawie nie odczuwa się jej obecności - właściwie dopiero w Life Is A Long Song, ale uzupełnianie się smyczków z fletem jest tu po prostu urocze. W Wond’ring Aloud smyczki również stanowią integralną część utworu. A takich rzeczy jak instrumentalny Griminelli’s Lament czy Mother Goose z dyskretnymi bongosami można słuchać zawsze i wszędzie, z tym samym, relaksującym skutkiem. Bardzo na miejscu są tu klasyczne Bouree (zresztą kompozycja Bacha, któremu - jak mówi Anderson - powinno się spodobać to wykonanie) i Pavane. Pod koniec albumu mamy już same większe formy, ale czasem pojawia się w nich zbytnia pompatyczność. Locomotive Breath lepiej smakowało w oszczędnej, za to mocnej aranżacji - dęciaki, smyczki i fortepian sprawiają, że gdzieś chowa się gitara elektryczna. Dyskusyjny jest trwający dziesięć i pół minuty Aqualung (notabene tytułowego bohatera tego utworu wyobrażam sobie wszędzie, tylko nie w filharmonii...), My God zawiera wiele indywidualnych, nie zawsze ekscytujących popisów. Numery te blakną wobec czternastu magicznych minut pięknego wykonania kompozycji Budapest - na czoło wysuwa się tu wielokrotnie gitara elektryczna, a pod koniec Anderson wygrywa rewelacyjne solo na flecie. No i jeszcze coś: lata mijają, a jego śpiew jest tak samo magiczny. Po prostu ten pan znów zaczarował mnie swą muzyką.
Paweł Brzycky
...( TrackList )...
1. Eurology 3:30
2. Calliandra Shade 5:42
3. Skating Away On The Thin Ice Of A New Day 4:03
4. Up The Pool 3:22
5. We Five Kings 3:32
6. Life Is A Long Song 3:34
7. In The Grip Of Stronger Stuff 3:02
8. Wond'ring Aloud 2:11
9. Griminelli's Lament 3:10
10. Cheap Day Return 1:27
11. Mother Goose 5:46
12. Bourée 5:17
13. Boris Dancing 3:31
14. Living In The Past 4:48
15. Pavane 4:37
16. Aqualung 10:24
17. God Rest Ye Merry Gentlemen 4:58
18. My God 8:52
19. Budapest 14:04
20. Locomotive Breath 6:42
Bonus:
21. Interview Ian Anderson 48:00
22. Interview Fritz Rau 7:00
23. Interview Mittwirkende 9:00
...( Obsada )...
Bass, Glockenspiel - David Goodier
Conductor, Keyboards, Accordion - John O'Hara
Drums - James Duncan
Guitar - Florian Opahle
Vocals, Flute -Ian Anderson
Featuring - Neue Philharmonie Frankfurt
https://www.youtube.com/watch?v=582xsqATCFs
'Głupi ludzie wierzą w głupie bzdury,
Mądrzy ludzie wierzą w mądre bzdury'
Ch*j w kaprawe oko dla nazioli, homofobów, mizoginów, kleru i polityków!
Specjalny ch*j dla JPII!
SEED 14:30-23:00.
POLECAM!!!
|