...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI...
Nie ma czego słvchać. Chvjnia.
Oracle
Płyta Behemotha wzbudziła kontrowersje jeszcze przed wydaniem. Grupa musiała zmienić okładkę „Opvs Contra Natvram”, gdyż pierwotna okazała się zbyt ostra. A jaka jest sama muzyka?
W recenzji z „Teraz Rocka” piszemy:
Na każdej płycie Behemoth kreuje barwną, przestrzenną i kompletną wizję artystyczną. Pod tym względem na Opvs Contra Natvram nic się nie zmieniło. W tych szybkich, maszynowych, gęstych riffach w Neo-Spartacvs czy Disinheritance odnajdziemy sporo zaskakujących melodii, a bogate tła dają o sobie wyraz szczególnie tam, gdy odsłania się przestrzeń. Album zaczyna się jednak inaczej – od plemiennych rytmów, na których osadzone są industrialne dźwięki. Brzmi jak Wardruna? Einar Selvik maczał w tym palce. Ostry, niemal punkowy cios w Malaria Vulgata przetacza się z prędkością błyskawicy. Behemoth po tylu latach nadal emanuje nieskrępowaną brutalnością. Ale nie tylko o nią chodzi: Ov My Herculean Exile jest wolniejszy, przyspiesza dopiero w końcówce. Nawet Off To War!, który wydaje się bardziej bezpośredni, zaskakuje wielowarstwową aranżacją z wykorzystaniem podniosłych instrumentów dętych.
Behemoth lubi jednak zaskakiwać na różne sposoby. Tutaj robi to najmocniej w Versvs Christvs, gdzie w pierwszej części Nergal śpiewa do akompaniamentu mrocznego, fortepianowego nokturnu granego przez Michała Łapaja z Riverside. Once Upon A Pale Horse łączy posuwisty riff w stylu Mastodon z bardziej dynamicznymi refrenami i mocniejszą końcówką.
Można odnieść wrażenie, że Nergalowi i spółce takie granie przychodzi z łatwością, niemal bez wysiłku. Jednak, gdy wniknąć w strukturę kompozycji, dzieje się oszałamiająco wiele i są one misternie poskładane z niezliczonej ilości zaskakujących elementów. Opvs Contra Natvram to dzieło naturalnie kompletne.
Robert Filipowski
BEHEMOTH już dawno przestał być lokalnym fenomenem. To zespół światowego formatu, z wszystkim przypadłościami takiej pozycji. Jedni ich uwielbiają, inni wręcz przeciwnie. Zespół, dowodzony przez Adama Nergala Darskiego prze do przodu serwując kolejne płyty i szokujące, epickie teledyski a najnowszą pozycją w dyskografii grupy jest krążek „Opvs Contra Natvram”.
Nowy album można skwitować jednym słowem – „potężny”. BEHEMOTH zaserwował słuchaczom niezwykle ciekawy krążek, znakomicie wyprodukowany, znakomicie opakowany (do redakcji trafił biały digipack), i wypełniony muzyką najwyższych lotów. Zespół potrafi być tajemniczy (posłuchajcie tego rytualno/plemiennego otwarcia w postaci „Post-God Nirvana” czy zamykający album, klimatyczny „Versvs Christvs”) jak i bezkompromisowy (dynamiczny „Malaria Vvlgata”). Nad całością unosi się mrok i specyficzny, trzymający w napięciu klimat podszyty nutą podniosłości. Sama konstrukcja albumu powoduje iż napięcie tylko rośnie a mamy do czynienia z jednymi z najlepszych utworów w dyskografii grupy. Ileż tu się dzieje, jaka atmosfera panuje. Są chóry, dyskretne orkiestracje czy partie instrumentów klawiszowych. Wokale Nergala są mocne acz czytelne, gitary momentami porywają swoją melodyką (tak, mamy tu melodie). Chyba można zaryzykować stwierdzenie, że mamy do czynienia z najbardziej przebojowym (o ile w przypadku takiej muzyki można używać takiego określenia) krążkiem BEHEMOTH.
Przyznaję, że jestem pod ogromnym wrażeniem – nie spodziewałem się aż tak dobrego albumu. BEHEMOTH wykonał kolejny krok ku metalowemu tronowi. W swojej kategorii osiągają szczyty – konkurencji bark – moc, potęga, brawo!
9,5/10 (Pi9otr Michalski)
Odkąd stałem się fanem Behemoth (a miało to miejsce niestety później niż bym chciał), na każde nowe wydawnictwo zespołu czekałem z wypiekami na twarzy. Opvs Contra Natvram, zgodnie z tytułem, zburzył ten ustalony porządek – cztery promujące go utwory sprawiły, że po raz pierwszy przed wydaniem nowej płyty zespołu Nergala czułem głównie sceptycyzm i obawę, iż seria jego udanych pełnych albumów zatrzyma się na jedenastu. Do odsłuchu tego dwunastego, ozdobionego okładką budzącą bardzo oczywiste skojarzenia z God Hates Us All Slayera, zasiadłem więc bez szczególnej ekscytacji i wielkiego optymizmu, ale jednocześnie pełen ciekawości.
Muszę przyznać, że Opvs Contra Natvram rozpoczyna się z naprawdę wysokiego C. Utrzymane w niepokojącym, plemienno-Heilungowym klimacie trzyminutowe intro (Post-God Nirvana) przygotowuje słuchaczy na cios prosto w zęby, jakim jest pierwszy właściwy utwór – króciutki Malaria Vvlgata. Ta licząca sobie ledwie niecałe 2,5 minuty kompozycja zadowoli malkontentów narzekających, że Behemoth nie gra już tak jak kiedyś. No to niespodzianka – dalej potrafią zagrać na pełnej prędkości, z wściekłością i agresją. Krótko, ale za to bardzo treściwie – porównałbym ten numer do Furor Divinus z The Satanist. Kolejny na trackliście jest, moim zdaniem najlepszy z singli promujących krążek, The Deathless Sun, który udanie łączy „stare” z „nowym”. Szybkie zwrotki, chwytliwy refren, podniosły nastrój, fantastyczny Inferno oraz odrobina czystego wokalu w drugiej części utworu złożyły się na jedną z najlepszych kompozycji na płycie.
Środek Opvs Contra Natvram niestety zawodzi. Do bólu przeciętnie, nawet w kontekście całego albumu, wypada Ov My Herculean Exile, będący głównym powodem mojego wspomnianego sceptycyzmu. Ten dość sztampowy numer na poprzednich albumach Behemoth mógłby być zapychaczem albo po prostu B-sidem dorzuconym później do EPki. W zamierzeniu miał zapewne być epicki, wyszedł jednak mało interesująco i jest zdecydowanie najsłabszym punktem ich dwunastego krążka. Nieco lepiej wypadają buntowniczy Neo-Spartacus oraz Disinheritance. W tym pierwszym świetną robotę robi bas Oriona, a drugi po początkowym braku efektu „wow” rzuca w słuchacza świetną, ozdobioną orkiestracjami końcówką. Żwawego Off to War! zaś słucha się przyjemnie, ale podtrzymuję mój zarzut o zbytnim podobieństwie jego zwrotek do tych z Ecclesia Diabolica Catholica. Wprawdzie wciąż działa to całkiem dobrze, jednak do tej pory hasła „odtwórczość” oraz „Behemoth” nie mogły być stawiane w jednym zdaniu. Teraz niestety nie jest to kompletnie bezzasadne.
Końcówka Opvs Contra Natvram na szczęście w dużym stopniu wynagradza wspomniane wyżej mankamenty, choć zdaję sobie sprawę, że Once Upon a Pale Horse do tych najbardziej zatwardziałych metali raczej nie trafi. To za sprawą bardziej rockowych niż metalowych zwrotek, których zaraźliwego groove’u oraz ponownie świetnych linii basu nie mogę nie docenić. Ten numer po prostu znakomicie buja – nigdy nie sądziłem, że będę mógł napisać tak o utworze Nergala i spółki, więc już za samo nagranie tego rodzaju numeru bez oglądania się na „narzekaczy” brawa się należą, na dodatek odniesiono przy tym artystyczny sukces. Ciekawie wypada również czwarty z „singli”, Thy Becoming Eternal, choć to głównie dzięki wolniejszej i klimatycznej drugiej połowie, pierwsza jego część niestety nie wybija się ponad solidność, której od Behemoth należy oczekiwać. Najlepsze czeka nas jednak dopiero na sam koniec, a mianowicie mowa o wielowątkowym Versvs Christvs. Mistrzowskie budowanie napięcia poprzez klimatyczne zestawienie szeptu i czystego śpiewu Nergala z fortepianem przeplatane typowo „behemothowymi” wybuchami agresji i natchnionym wręcz growlingiem oraz użycie damskiego wokalu Zosi Fraś i orkiestracji złożyły się na prawdziwie epickie i niesamowicie interesujące zamknięcie longplaya. Wprost nie mogę się doczekać tego, w jaki sposób to „czteroosobowe trio” oprawi ten numer na żywo.
Nie jest więc tak źle, jak myślałem że będzie, choć i tak uważam, że mój sceptycyzm częściowo się sprawdził. Opvs Contra Natvram to bez wątpienia najmniej udany album nagrany przez Behemoth w aktualnym zestawieniu personalnym. Nie oznacza to, że jest słaby – po prostu fragmentów, które można określić jako jedynie poprawne jest tu więcej niż zazwyczaj. Jednocześnie nie można narzekać na brak świetnych kompozycji, bo takie też się tu znalazły, a ich jakość przeważa nad tymi mniej udanymi fragmentami. Całościowo jest więc dobrze, choć rozpieszczony kosmicznie wysokim poziomem ostatnich sześciu studyjnych dzieł zespołu czuję się delikatnie zawiedziony następcą I Loved You At Your Darkest.
Łukasz W.
https://www.youtube.com/watch?v=BSekvzR1RMI
1. Post-God Nirvana
2. Malaria Vvlgata
3. The Deathless Sun
4. Ov My Herculean Exile
5. Neo-Spartacvs
6. Disinheritance
7. Off to War!
8. Once upon a Pale Horse
9. Thy Becoming Eternal
10. Versvs Christvs
https://www.youtube.com/watch?v=Ea_At9QSstg
'Głupi ludzie wierzą w głupie bzdury,
Mądrzy ludzie wierzą w mądre bzdury'
CHURCH IS GIVING MORE LIGHT ONLY WHEN IT'S BURNING.
SEED 14:30-23:00.
POLECAM!!!
|