Komunistyczna ekipa, która objęła rządy w Polsce w 1944 r., w powszechnym odczuciu obywateli była władzą obcą. Jednym z zasadniczych problemów, z którym musiała zmierzyć się historiografia PRL, była zatem kwestia jej legitymizacji. Nie odwoływano się do tradycji KPP, oficjalnie głoszącej program rozbioru Państwa Polskiego: oddania Kresów Wschodnich ZSSR oraz "zwrotu ziem zagrabionych narodowi niemieckiemu przez polski imperializm" - Śląska i Pomorza. Poza tym KPP została w 1938 r. oficjalnie rozwiązana przez Komintem i wyklęta przez tzw. międzynarodowy ruch robotniczy jako "prowokatorska". Praktycznie jedynym okresem, który dawał szansę uzasadnienia faktu sprawowania władzy była dla komunistów konspiracyjna PPR, która, wedle preparowanej legendy, powstała jako autentyczny wyraz dążeń społecznych i miała pełnić kluczową rolę w walce z Niemcami, kładąc tym samym fundamenty Polski Ludowej. Była to konstrukcja niesłychanie karkołomna i nie wytrzymująca konfrontacji z prawdą historyczną i polityczną rzeczywistością. Wysiłek, jakiego należało dokonać, by uzyskać pożądany obraz historii, musiał więc być naprawdę wielki. Poważym ułatwieniem całej operacji był fakt, że chęć oszukania społeczeństwa polskiego była zapisana w idei stworzenia PPR, która przy pomocy patriotycznej retoryki miała zjednoczyć wokół siebie różne siły społeczne i opanować polskie podziemie. Jak dalece owa frazeologia odbiegała od rzeczywistości, wspominał po wojnie sam sekretarz KC PPR Władysław Gomułka: (...) kierownictwo Kominternu - realizujące zawsze dyrektywy WKP(b) - nowo powołanej partii nadało niejako dwa oblicza, jawne i tajne. Na jawne oblicze partii składała się cała jej nie skrywana przed nikim działalność podziemna, tajne zaś, czyli skrywane przed narodem, miały pozostać powiązania kierownictwa partii z Moskwą, z Kominternem, uznawanie ich zwierzchnictwa nad partią mimo formalnego wyrzeczenia się przez nią przy należności do Międzynarodówki Komunistycznej. PPR, KRN i AL były tylko różnymi szyldami tej samej formacji, która - całkowicie podporządkowana dyrektywom Moskwy - przygotowywała likwidację podziemnych ośrodków władzy i ubezwłasnowolnienie narodu. Komuniści okłamywali nie tylko społeczeństwo, lecz także swoich przełożonych, niemiłosiernie wyolbrzymiając swoje możliwości organizacyjne i wpływy. W jednej z pierwszych depesz do centrali w Moskwie z 9 czerwca 1942 r. Marceli Nowotko podał, że po kilku miesiącach działalności PPR dysponuje 4-ma tyś. członków, tymczasem takiej liczby nie udało się jej uzyskać do końca okupacji. Nie ulega wątpliwości, że podawanie fałszywych INFOrmacji w dokumentach organizacyjnych miało miejsce od początku istnienia komunistycznej konspiracji i to na każdym szczeblu jej struktur. Składało się na to wiele przyczyn: chęć "wykazania się", otrzymania awansu lub zachowania pozycji, która gwarantowała poważne korzyści polityczne i finansowe. Przykładów tego typu można znaleźć wiele. Sekretarz Obwodu III (radomskiego) PPR Władysław Skowroński "Władek", "Młot" podał w meldunku do centrali następującą INFOrmację na temat okoliczności śmierci działaczki komunistycznej z Warszawy, Zofii Jamajki: Zośka nie żyje i jeszcze dwóch. Zginęła jak prawdziwa bohaterka. Dając możność oddziałowi po czterech stoczonych bitwach z pułkiem SS i P. [olicji] Gr. [anatowej] wycofać się. Jamajka rzeczywiście zginęła podczas obławy przeprowadzonej przez niemiecką żandarmerię na oddziały GL Izraela Ajzenmana "Lwa", "Julka" i Józefa Rogulskiego "Wilka". Zachował się niemiecki raport z tej akcji, w której nie uczestniczyły żadne pułki SS i Policji Granatowej. Co więcej, dokumenty dowództwa Okręgu GL Radom nie potwierdzają, aby oddział GL "Lwy" kiedykolwiek toczył jakieś bitwy z Niemcami. Skowroński podał więc INFOrmacje nieprawdziwe. Wyolbrzymione lub po prostu wyssane z palca wiadomości na temat własnego dorobku bojowego nagminnie podawała komunistyczna prasa. Bywało, że budziły one konsternację i protesty terenowowych działaczy. Jeden z nich pisał: W pierwszej dekadzie sierpnia okoliczna grupa B.Ch. dokonała napadu na areszt w Kozienicach. "Gwardzista" z I. IX [1943 r.] zamieścił tę akcję w Komunikacie Sztabu co słusznie przez znających ten fakt uznane było za przywłaszczenie. Poza tym komunikat mówi o rozbiciu więzienia, a nie aresztu co obniża powagę komunikatów, nasuwając przypuszczenie, ze wszystkie komunikaty muszą być naciągane. Zaznaczam, że Gwardzista jest czytany w Kozienicach. Ci sami czytelnicy przed dwoma zapewne miesiącami przeczytali w Gwardziście o napadzie na posterunek żandarmerii w Kozienicach, którego nigdy nie było.
|